SPROSTOWANIE! Prawo nie nakłada wprost na właścicieli czworonogów obowiązku wyprowadzania pupili na spacer na smyczy i z kagańcem. Czasami obowiązek wyprowadzania psa na smyczy oraz kagańcu może natomiast wynikać z konieczności zachowania zwykłych środków ostrożności wymaganych przy danych rasach. Właściciel czworonoga powinien przede wszystkim spełnić warunek panowania nad zwierzęciem w stopniu gwarantującym bezpieczeństwo publiczne.
polecam art. 166 kodeksu wykroczeń, by nie opowiadać bajek o tym, że psy mogą biegać sobie w lasach / parkach / gdziekolwiek. Polecam również się trochę doedukować z wpływu tych pozornie miłych i kochanych zwierzątek na przyrodę jak również na fakt, ze dzikie psy istnieją, wścieklizna też istnieje i na razie tylko jeden przypadek był uleczony chyba.
@@notpokorny Faktycznie, pies (np. wilczur) puszczony swobodnie w lesie to realne zagrożenie dla zwierząt leśnych - w tym również ludzi!!! Musimy ZielonemuF16 odpuścić, bo materiał artystycznie jest wspaniały a te przepisy dot. psów zmieniły się kilka lat temu :) Jak ktoś jest debilem i ma psa to ciężko oczekiwać, że to zwierzę go czegoś nauczy. Pozdawiam. J.
Para w tłoki działa tylko gdy pies biegnie z tyłu. Może też biec od przodu lub od boku, ewentualnie po przekątnej :) Raz dostałem dalmatyńczyka od przodu z odległości około 10 metrów. Łydka wymagała zszywania na pogotowiu. Często też (zwłaszcza w nocy) można natknąć się na watahy psów biegające po pustych wioskach. Ja wożę ze sobą gaz pieprzowy (w żelu) i nie mam skrupułów przy używaniu. Moje życie i zdrowie jest dla mnie ważniejsze niż agresywnego burka. Moja metoda to także głośny krzyk na delikwenta (może być niecenzuralna wiązanka). Przy okazji może usłyszy to też jakiś człowiek np. właściciel czworonożnego przyjaciela
Dałem kiedyś parę w tłoki gdy pies nadbiegał z boku. Prawie odjechałem ale kundel z impetem wziął na klatę tylne koło no i ósemka, że aż o widełki opona tarła.
@@mariuszstachowiak1358 kolega miał podobny przypadek w Warszawie, w centrum miasta ,laska szła z psem na długiej smyczy kolega był na drodze, pies z boku na niego skoczył, przewrócił kolegę na samochód który jechał po lewym pasie , kolega miał szczęście, że nie wpadł pod koła a tylko odbił się od boku samochodu - zerwał lusterko - wpadł na krawężnik i zrobił lot przez kierownicę - efekt-kolega poobijany, koło przednie karbonowe skasowane, widelec karbonowy złamany. Laska chciała dać koledze 300zł ,samo koło kosztuje 4000zł. Skończyło się na tym, że dziunia podała dane swojej polisy OC i z jej konta naprawy były zrobione. Pomyśleć tylko gdyby samochód był z 2 metry z tyłu to byłoby wpadnięcie pod koła :(
@@marcinsochacki8707 też się tego boję i zastanawiam się, jak właściciele psów mogą o tym nie myśleć... Jak pies wylatuje z prawej, to czy skoczy, czy człowiek sam odbije w lewo, żeby się ratować i można skończyć pod kołami...
Siema. W zeszłym tyg wysoczył prosto przede mnie owczarek podhalański. Pies biegł wzdłuż płota, który miał chyba z 200m. Na końcu płota była otwarta futka. Pies wybiegł 15m przede mną. Nie było opcji nawrotki by by mnie dopadł będąc tyłem. Na początku zacząłem powoli i jechałem prosto na niego. Gdy odskoczył w jedną stronę to ja odbiłem w druga stronę i cała w korby. Niestety piesek był dość młodym i gibki i końcówką szczeny upierdolił mnie w udo. Rana powierzchowna. Na szczeście własciciele okazali się dość odpowiedzialni [oprócz tej otwartej futki] bo wzięli to na klatę i się nie wypierali. Spisaliśmy oświadczenie, udostępnili książeczkę zdrowia psa i temat się zamknął polubownie. Szkoda, że nie powiedziałeś, że każdorazowo po ugryzieniu czy zadrapaniu wizyta u lekarza jest obowiązkowa. Jak zwierze nie było szczepione przeciwko wściekliźnie to dostaniemy serię szczepień. W bonusie także antybiotyk i szczepienie przeciw tężcowi. Ja dostałęm skierowanie 'na cito' na oddział chorób zakaźnych właśnie po te szczepienia. Gdyby nie to, że pies był zaszczepiony to pewnie bym tam został na obserwacji na dłużej. Ugryzienie przez zwierze to bardzo poważny temat, który może nas wysłać na tamten świat jak zarazimy się wścieklizną.
Ale to chyba było w minionej epoce. Obecnie nie ma już serii bolesnych zastrzyków. Dostajesz jeden (albo dwa) a skuteczny i w bonusie masz spokój na chyba dwa lata.
Dobrą metodą jest stanowcze krzyknięcie "ZOSTAW" albo coś w tym stylu. Przetestowane kilkukrotnie. Pies odpusza albo chwilowo jest zdezorientowany i mamy czas na wdrożenie opcji "ogień na tłoki". Wystarczą 2s dezorientacji wiejskiego demona żeby zdobyć bezpieczny dystans i nasz niedoszły oprawca się zniechęca do dalszego pościgu. Pod Krakowem trafił mi się jednak kiedyś wytrwały mały "szeryf"... (miałem sakwy i było pod górę) To było starcie "tytanów") 😅
Dokładnie tak, też mi się sprawdza aż się zastanawiam co ja mam takiego w głosie że każdy jak do tej pory pies momentalnie zawraca 😂😂😂 ale gaz zawsze i tak w pogotowiu
Było wiele sprintów z psami broniącymi okolic swojego podwórka. Była też niestety leśna walka na śmierć i życie z dwoma psami, które zapolowały na mnie wypadając z krzaków po przeciwnych stronach szosy. Nie odpuszczały. Większy biegł przede mną i zepchnął mnie na pobocze. Mniejszy atakował stopę. Ogień na tłoki, wrzask, panika. Nie byłem w stanie zmienić przerzutki, oderwać ręki od kierownicy. Staranowałem bydlaka tego z przodu. To trwało z kilometr. Większy odpuścił pierwszy, mniejszy jeszcze biegł ze 200m. Po wszystkim miałem skórcze w nogach. Poza tym czekała mnie droga powrotna tą samą trasą. Zatrzymywałem samochody by ktoś przewiózł mnie przez ten przeklęty las. Od tej pory mam gaz, jednak tej trasy już nigdy nie zrobiłem.
Gaz jest bardzo skuteczny. Wioskowe burki też się uczą i po 3 inhalacjach wybiegają z bramy i zawracają na sam widok ręki kierującej się do kieszeni. Ja polecam.
Ale frajerem trzeba być żeby gazem pieprzowym psa psikać… Jakby to conajmniej godzilla była/potwór który cię pożre żywcem 🤬 Jakim miękiszonem trzeba być… Brak słów 🤷
Ja zawszę stosuję "prysznic z bidona". Do tej pory sprawdził się w 99%… Tylko raz musiałem wdrożyć dodatkowo "aport za bidonem" wyrzucając bidon w pole
Zielony, przydałby się odcinek o przepisach związanych z używaniem rowerów, ale taki rzetelny. Czy mógłbyś to solidnie rozkminić dla nas? A swoją drogą chętnie obejrzę odcinek w którym zapraszasz do rozmowy psiego behawiorystę, to by było ciekawe. W kolejnych odcinkach mógłbyś zagłębić się w problem chorób odkleszczowych i tego czy i jak można im zapobiegać. Może znasz jakiegoś lekarza kolarza? Zaproś go na przejażdżkę i rozmowę przed kamerą. Tego jeszcze nie było ;) P. S. Dzięki za ten odcinek 👍
Wreszcie Ktoś poruszył ten nieprzyjemny i niebezpieczny temat u rowerzystów.. Właściciele posesji którzy nadal trzymają psy podwórkowe to ludzie z manią prześladowczą, bo tak boją się enigmatycznych złodziei, że wolą bez przerwy słuchać ujadania psów i co chwila wyglądać przez okno. Są to osoby najczęściej trochę chore psychicznie i mało majętne, bo ostrzegawczą rolę pies jeszcze spełniał z 70 lat temu a nie teraz gdy mamy wszechwidzące kamery i czujniki. Jeżdżąc przez rożne wsie od razu orientowałem się czy jadę przez wieś bogatą czy biedną, właśnie po liczbie psów. Im więcej psów tym biedniejsza a hałas nieraz większy niż w zwykłej psiarni. Np. w USA pies nie ma prawa szczekać na przechodzących poza ogrodzeniem posesji ludzi czy innych zwierząt i ten obowiązek spoczywa na właścicielu tego psa. A atak psa na człowieka prawie ociera się tam o prokuratora i niesamowitych odszkodowań sięgających nawet set tysięcy dolarów. Tam agresywny czy ujadający pies przechodzi odpowiednie szkolenie na koszt właściciela u profesjonalisty z dziedziny psiarni. Jeżeli psa nie da się okiełznać, idzie do uśpienia. Zobacz serial trenera psów z USA Cesara Millana, który wytrenował i poskromił setki psów. Wobec atakujących małych kundli wystarczy go pogonić i taki spieprza gdzie pieprz rośnie ale ujadać będzie ale już znacznie dalej. Najczęściej taki pies więcej szczeka i chce strugać wielkiego obrońcy swojego terytorium. Ale wobec naprawdę atakujących dużych psów trzeba mieć przy sobie jak się jedzie po prostu 2-4 kawałki 3-4 cm pachnącej kiełbaski. Każdy człowiek na widok jakiegoś bydlaka psa zawsze wydzieli z siebie zapach strachu a zwłaszcza to robią kobiety (dlatego często są one atakowane przez nie) i pies który ma 1000 krotnie lepszy węch to wyczuje zawsze. A kiedy nie wyczuje? Wtedy gdy będziemy mieli przy sobie właśnie kawałek pachnącej kiełbaski. Jest to jedna rola tejże kiełbaski a druga to... Jak autor wspomniał psy są terytorialne tak jak mężczyźni i każdy pies jak naruszysz jego fizyczną strefę, myśli tak „Ach ty bydlaku wjeżdżasz tu sobie na mój teren bez haraczu?” I wtedy jak taki pies jest agresywny i ściga nas, to rzucamy mu ten kawałek kiełbasy, wcześniej go trochę trzymając aby jego nochal go namierzył. Pies momentalnie woli chwycić kawałek kiełbasy z ziemi i go pożreć niż biec za nami a w rezultacie nam odpuszcza myśląc, „No dobra zapłaciłeś to jedź se w spokoju, poczekam na następnego”. Ja tak się obroniłem przed dwom zdziczałymi dużymi psami w lesie, które czatowały na mnie na skrzyżowaniu dróg leśnych. Musiałem zapłacić im myto w postaci 2 kawałków kiełbasy, a gdy konsumowały, Ja spokojnie sobie odjechałem dalej. Metoda ta ma jeden mankament. Jeżeli spotkasz następnym razem te samego psa i też mu rzucisz, to może się do ciebie przykleić i będzie myślał, że jesteś jego nowym panem. Ale oczywiście wiozę ze sobą też gaz i pałkę które użyje tylko w ostateczności ale nie tylko przeciwko psom ale też osobnikom chodzącym na dwóch nogach w celach samoobrony.
Jako właściciel dwóch pitbullterrierów w pełni zgadzam się z tym, co powiedziałeś w filmie. Wychodząc z pupilem w teren najważniejszy jest pełen nadzór nad nim. Tak, aby spacer przebiegł w sposób bezpieczny zarówno dla psa, jak i otoczenia w którym on będzie się przemieszczał, i prawda. Nie każdy Pit to krwożercza bestia :). Ze swojej strony mogę dodać jeszcze, że w kontakcie z obcym psem ważne jest też by nie okazać strachu, braku pewności siebie. Psy to wyczuwają u każda oznaka niepewności może sprowokować czworonoga. Nie chodzi tu o kozakowanie, jednak totalnie bać się też nie można.
ok, Panie Sławku, jechałem kiedyś przez las z kolegą, jakaś Pani szła na spacer z dwoma takimi "bydlęciami" jak tylko nas zobaczyły jadących czuć było że coś im się nie podoba ... a ta Pani nie mogła ich odwołać ciągnąc za smycz (nie utrzymała by ich nie ma na to szans) ... zbroja pełna, dobrze że by o nas dwóch to każdy miał by się z kim "pobawić" :P:D a na poważnie sytuacja była stresująca więc nie jestem zgodny z twierdzeniem nie ma złych psów więc spoko - bo nie ma szans tego sprawdzić gdzie taki pies się znajduje ani nie ma aplikacji pokazującej gdzie są "wychowane" psy :P
Ja jestem dla takich piesków bezwzględny, zawsze staram się je mocno przecięgać, dostosowuję prędkość do zawodnika tak by był 2 metry za mną i nie tracił zainteresowania, gdy opada z sił to zwalniam i werbalnie zachęcam do kontynuowania pościgu. Większość piesków w mojej okolicy jest już nieźle wytrenowana.
Gorzej jak później trafi na nie cyklista z gorszą formą od Ciebie ^^ Ja staram się pierw zmylić przeciwnika dojeżdżając z mniejszą prędkością, a gdy jestem metr od niego to odpalam van der Poel'a
Takich interwałów jak w trójkącie Połaniec - Staszów - Busko-Zdrój to nigdy nie zrobiłem. Dobre 7 sprintów na odcinku 80km. A do tego z sakwami jechałem.
Jak pies jest taki do kolan lub większy to nie ma bata na ucieczkę. Miałem przygodę z nijakim Bruno. Kurła blaty mi się skończyły a i tak skurnal był szybszy. Na szczęście wpadł do rowu i trafił na ślepy przepust no ale emocje były dość duże. Na wioskach ciśnienie skacze jeszcze bardziej jak piesiulek wielkości kucyka leży sobie w otwartej bramie posesji. I to działa zero jedynkowo - albo zginiesz albo leniwiec będzie miał cię w pompce i nie podejmie pościgu 😂
Ucieczka przed psem? Tylko jeśli go ominęliśmy, bo jeśli jest przed nami, to jest duże prawdopodobieństwo, że wpadnie nam pod koło chcąc np. je ugryźć i gleba murowana. Pies nawet w trakcie jazdy potrafił ugryźć oponę, a innym razem dziabnąć w kostkę i było to konkretne bydle, jak mała krowa... 😁 Ja po prostu zwalniam, żeby zachować manewrowość i nie dopuścić do takiej sytuacji, gdzie pies wyląduje mi przed przednim kołem i dodatkowo mówię mu, gdzie ma sobie pójść 😉. To jak w boksie. Musisz mieć stabilne podparcie, a nie jechać na pałę, bo małe pchnięcie i leżysz.
Rany, wreszcie ktoś głośno powiedział, że agresja psa to wina właściciela. Dziękuję. I dziękuję za zdementowanie gazu pieprzowego. I trzecie "dziękuję" za poprawę humoru, jak zwykle wideo fajnie nagrane :D
Hania Dla mnie najbardziej niebezpieczne pieski na długich smyczach. Jak widzę z odległości psa i ludzia to duże prawdopodobieństwo, że "som" połączeni linką.Niestety spacerują po tzw drogach rowerowych. Generalnie unikam takich tras.W lesie pies bez smyczy dopadł moich opon i poprzegryzał. Cieszyłam się, że nie wbił zębów w moje łydki. Stałam jak trusia a on z wściekłością walczył z oponami. Sprawa skończyła się na policji, ponieważ to po raz drugi jej pies bez smyczy w lesie mnie napadł. Wiedziała, że goni rowery. Właścicielka dostała..... pouczenie. 😥. Zapłaciła za dętkę i oponę.
To jest temat i problem, który powinien być nagłaśniany. Najgorsze jest to, że w znakomitej większości przypadków to tak naprawdę nie jest wina psa, a człowieka. Ale to pies cierpi. Mimo że się ich boję (po pogryzieniu za dzieciaka mam sporą fobię), to lubię psy, ale w razie takiego pościgu nie zawaham się użyć gazu. Niestety. Gdyby jakiś organ w końcu zajął się tą sprawą i przejechał się po paru wioskach z kwitami, to szybko by się nauczyli bramy zamykać.
Jak na mtb po lasach jadę zawsze 45 ACP jest przy dupie a na szosę gaz w żelu. Dobrze jest obserwować agresora z daleka, można się zatrzymać i pare kamieni do kieszonki włożyć albo zaatakować jako pierwszy też pomaga.
Słuchajcie nie wiem jak Wy ale u mnie na wioskach to jest masakra. Woda z bidonu, potem uzbrojony w gaz wjeżdżałem w każde zabudowania na trasie ale jak mi kiedyś wyskoczyły 2 owczarki a pare dni później jeden coś jakby belgijski (nie miałem czasu się przyjrzeć) to zainwestowałem w pistolet hukowy😂. No i od ponad roku NIE ma takiego co by się mnie nie wystraszył 😎. Naprawdę polecam, a wożę go w nerce po prawej stronie bo wiadomo, z tylu kieszonki.
Zawsze podziwiam, chociaż nie jestem pewny za co, ludzi którzy w sytuacji zagrożenia bardziej martwią się losem psa, niż własnym... Owszem, zdarza się że pies kogoś dogoni, ugryzie albo przewróci. Ja najbardziej zawsze obawiam się tego, że wpadnie pod koła lub złapie za nogę i wtedy przy prędkości 30-40km/h może być pozamiatane, OTB gwarantowane.. Jak widzę, że dam radę uciec to cisnę ile wlezie. Jak widzę że pies wybiega na drogę przede mną, to hamuję, zsiadam z roweru i idę w jego stronę. Zwykle ucieka. A jak nie ucieka i wygląda groźnie, to zasłaniam się rowerem i sięgam do plecaka po nóż. Zawsze wożę taki, że sądząc po testach na drewnie, dałby pewnie radę uciąć łbu psa przy samej ... Generalnie jak jeżdżę przez wioski to mam już oczy dookoła głowy, zwłaszcza jak widzę otwarte bramy. Co jeszcze mnie zadziwia, to że właściciele zwykle zupełnie nie przejmują się bezpieczeństwem ludzi, dopóki bezpieczeństwo ich pupilka nie jest zagrożone. Niedawno miałem taką sytuację na wiosce, akurat nie na rowerze, a na spacerze. Jakaś pani z dwoma pieskami luzem, pieski kompletnie poza kontrolą, nie reagujące na polecenia, za to jeden agresywny. Były ze mną dwie kobiety i dzieci, więc oczywiście zasłoniłem jak pies wystartował. Początkowo próbowałem negocjować, ale bydlak uparcie kombinował jak wgryźć mi się w nogę, właścicielka niemrawo wołała go z odległości 5 metrów, niespecjalnie chyba przejmując się jego planami. W końcu wkurzyłem się i wyciągnąłem nóż (akurat scyzoryk), to narobiła krzyku ale dalej nie ruszyła tyłka. Widziałem że pies już nie odpuści i za sekundę albo dwie w końcu mnie dziabnie, to dostał ostrzegawczy strzał nożem po łbie, ale najwyraźniej przekalkulował sobie, że to chyba nic takiego bo po dwóch sekundach wznowił działania. Więc przygotowałem się już, żeby tym razem pogłaskać go ostrym końcem od gardła po kręgosłup i stał się cud, bo właścicielka w ułamku sekundy odzyskała władzę w nogach i przypomniała sobie jak złapać psa... Jak już go złapała to coś tam jeszcze pochlipała, że "on nie gryzie"... Chociaż każdy pies który kogoś ugryzł wcześniej był nie gryzący, a na psach się znam i ten zdecydowanie nie chciał się bawić, jedyne co to zbierał się na odwagę. Wiara właścicieli w niewinność pupili jest doprawdy niezachwiana :D Sorry, ale gołymi rękami z bydlakami walczyć nie zamierzam, chociaż zwykle zamiast psa miałbym ochotę dopaść właściciela. Niestety fakt "kto zawinił" jest w takich sytuacjach drugorzędny, trzeba się pozbyć zagrożenia.
W pełni popieram. Nasze życie i zdrowie jest w takiej chwili najważniejsze, a cel uświęca środki. W miastach, przynajmniej u mnie, problem jest jakby co raz mniejszy, może jednak świadomość ludzi wzrasta.
To może teraz temat wściekłych ludzi. Jak reagować kulturalnie na odzywki przechodniów i jak nie być powodem do zaczepiania nas (wydaje się być to wiadome).
To przede wszystkim wina nieodpowiedzialnych właścicieli. Kiedyś z podwórka z otwartą bramą wypadło na mnie 2 wilczury na oczach gospodarza. Nie zareagował, a one goniły mnie ze 100 metrów. Uciekłem, ale myślałem że padnę na zawał. To jest chore...
Ja robię przełożenie 1/1 i podstawowe techniki trialowe. Jak ciapkowi machniesz tylnym kołem przed nosem to zawsze wymięka. Ważne!!! Nie zrobić mu krzywdy. Szarżuj na Burka na kole a odpuści. Taki bike combat :)
Mam na jednej trasie wyjątkowo szybkiego kundla, chyba w szczycie formy 😁 Zasuwa grubo powyżej 20 km/h na dystansie ok 100 metrów. Ogień na tłoki się sprawdza w tym przypadku 😀
Czuję się zobowiązany do głosu w tym temacie. Uważać trzeba ! Omówiłeś temat wiosek z otwartymi posesjami. Z taką miałem doczynienia. Pies ok.15kg wybiegł z otwartej posesji pod moje przednie koło dość agresywnie, nie zdążyłem zareagować ,najechałem futrzaka i zaliczyłem glebę o asfalt przy 25km/h. Wstrząs mózgu + strzaskane biodro na dużej powierzchni, na miejscu policja oraz pogotowie. Właściciele dostali 1500zł mandatu, a ja teraz szarpię się z ubezpieczalnią o moje liczne straty materialne.... żebym to zdążył zareagować.... Mam jeszcze jedną metodę, której nie wspomniałeś. Kiedy wiesz ,że nie zdążysz musisz zejść z roweru i nakrzyczeć na niego. Wtedy on zaskoczony odpuści.
Mam taką, sprawdzoną technikę na pieska goniącego z tyłu: 1. zaczyna się od ataku z prawej strony (pies wybiega "z bramy" i goni - zostawiam mu miejsce z prawej), gdy jest na wysokości tylnego koła dociskam go do pobocza, 2. pies zwalnia i zaczyna gonić z lewej, 3. gdy zrówna się z tylnym kołem zajeżdżam mu drogę, pies zwalnia po raz drugi, 4. wyjątkowo agresywne egzemplarze ponawiają atak z prawej, ale najczęściej to już tylko symulacja ataku i psina odpuszcza. Ważny jest dość dynamiczny manewr "zajechania drogi" rozpędzonemu pieskowi. Ten manewr musi go zaskoczyć.
Odpowiedź: Jeśli to pimpek lub każda inna wielkość w usposobieniu łagodnym - olewamy. Osobnik średni - zwiększenie prędkości i w razie noga wypięta przygotowana do high kicka na pysk. Osobnik duży agresywny - odwrót przed konfrontacją, a gdy jest za późno to megawaty w korby i/lub gaz pieprzowy.
Jakieś dwa lata temu miałem taką sytuację, że jechałem po ścieżce rowerowej w dużym mieście niedaleko parku. Obok ściezki rowerowej spacerowała, po chodniku, młoda dziewczyna z owczarkiem niemieckim na smyczy i szła w przeciwną stronę niż ja jechałem, więc powoli zbliżaliśmy się do siebie. Gdy byłem około 7 metrów od niej to zauważyłem, że pies szykuje się na mnie. Na szczęście właścicielka też zwróciła na to uwagę i go przytrzymała i krzyknęła na niego (coś w stylu "nie wolno") i pies sie uspokoił.
w 2004 roku z kumplem jezdzielem treningi na mtb 26 - wiedziałem ze w jednym miejscu zawsze się przyczaja w krzaczkach pies by wystraszyć w ostatnim momencie - jechaliśmy ale zapomnielismy o tym psie tym razem i ten wyskoczył i chapnął kumpla za nogę ale nie puścił i kumpel miał słuchawki i zanim zajarzył że pies go chapnął za nogę to okręcił na korbie 1 obród razem z psem :D - tak się śmiałem z tego że jej...
Na pewnej trasie notorycznie ścigał mnie taki średniak kundel mieszaniec, zawsze był ogień na tłoki i przegrywał, ale pewnego razu pomyślałem nie no tak nie może być. Jadę no i znów wyleciał, a ja zatrzymałem się, już było widoczne zdziwienie u psa, dość konkretnie brzydko i nieprzyzwoici się na niego wydarłem wręcz agresywnie, pies zdziwił się jeszcze bardziej i się cofnął, a na końcu na słowa "SPIE...AJ DO DOMU!" podwinął ogon i uciekł. Od tego czasu nigdy więcej w tym miejscu go nie widziałem... Z pitbulem czy owczarkiem raczej bym tego nie próbował 🤣
Rok temu jak mi owczarek niemiecki wybiegł w środku lasu z jakiejś chałupy to tak dałem ogień na tłoki że brązowy ślad za rowerem zostawiłem. Dobrze, że ten psiok był starszy od węgla i spuchł po 200 metrach.
Miałem tylko raz taką sytuację nieprzyjemną z pieskami, pojechałem nad pobliskie jeziorko i obok jest taki prywatny pałacyk gdzie sobie 2 duże rotwailery go pilnowały i sobie akurat mnie i mój rower upodobały. Zastosowałem opcje ogień na tłoki bo były dobre warunki akurat jechałem z górki i łatwo było wrzucić gaz na tłoki. A mój kundel biega ponad 40 km / h, sprawdzone licznikiem samochodowym.
Parę razy miałem takie przygody. Ogień na tłoki jest raczej rzadko kiedy skuteczny, bo droga musi być dobra i nie pod górę, a psy przeważnie są dość szybkie i przyspieszenie tez dobre mają a jak się nie uda, to traci się okazje do przejścia do defensywy typu zastawienie się rowerem, bo potrafią z roweru zrzucić. Oprócz gazu w żelu skuteczny jest paralizator i nie trzeba nim porazić, boja się tego charakterystycznego trzasku. Na wioskach parę razy miałem przygody. Oprócz tego można zwrócić się do sołtysa danej wioski jak sytuacja się powtarza. Przeważnie pomaga, może nie od pierwszego razu, ale robią z tym porządek. Gaz w sprayu słabo się nadaje bo wiatr może nas oślepić, a to było by słabe.
Niedawno widziałam, bardzo merytoryczny filmik p tym jak unikać problemów z psami. Ucieczkę rowerem autorzy raczej odradzali. Lepiej zwolnić. Ewentualnie zsiąść z roweru i prowadzić go między sobą a psem. Uciekanie wzbudza w psie instynkt pogoni. Od siebie dodam - nie patrzeć agresywnemu psu w oczy - patrzeć obok. Można ziewać - ziewanie to sygnał o braku agresywnych zamiarów. Nie mówić tubalnie, niskim tonem. Niski ton jest agresywny, wysoki ton to zachęta do zabawy (znacie wysoki szczek psa, gdy namawia do zabawy?). Filmik jest tu: ua-cam.com/video/cAoixahAbyw/v-deo.html
Racja. Ucieczka zawsze wzbudza u psa pogoń i próba ugryzienia łydki aby przeciąć ścięgno. Wilki jak polują np. na wielkiego jelenia nie skaczą mu do gardła lecz próbują mu przeciąć pęciny w tylnych nogach aby powalić na ziemię. Pies to samo robi.
Pod tym filmem też była gorąca dyskusja. Co do zwalniania, to może chodzi o prędkość machania nogami? Trzebaby popytać stare baby z kadencją 30 jak tam u nich z psami.
Żartów nie ma. Atak 2 czworonogów, zakończył się najechaniem na jednego, fikołkiem przez kierownicę, łupnięciem głową w asfalt ( kask przejął uderzenie) i niezłymi otarciami.
Ogólnie to jest tak, że jak jest jeden pies, to raczej nie ma problemu. Trzeba ocenić czy lepiej uciekać, czy przyjąć drugą metodę. Z tym że nie stosuję metody słupa soli, a zatrzymuję się i symuluję ruch sięgania po kamień z drogi/bądź sięgam po kamień, spora część psów ucieka przy takim ruchu. Metoda słupa soli ma sens jakby pies był na prawdę mocno agresywny. Jakiś rok temu zakupiłem gaz pieprzowy, ale na razie nie było okazji by użyć.
Zdarzyło mi się palić gumę jak wracałem już do domu i chciałem skrócić sobie drogę właśnie przez jedną z takich małych wiosek. Nie sądziłem, że wycisnę tyle wattów i to w dodatku pod górę. Raz spotałem psy biegające bez smyczy w lesie, zaczęły biegać wokoło roweru. Po chwili doszedł myśliwy ze sztucerem na plecach i powiedział, że jak jest na polowaniu to psy mogą biegać luzem.
@@slawomirb1984 Nic złego się nie stało żeby dzwonić na policję. Ale strachu się najadłem pomimo, że pieski nie były agresywne. Żadnych tablic nie było.
Pewnego razu jechałem polną szutrówką i z dość odległego gospodarstwa wybiegło mi z boku na spotkanie dwóch milusińskich. Jeden wielki brytan, cichy i zdeterminowany, drugi mniejszy ale na szczęście hałaśliwy, co mnie zaalarmowało, bo bym ich pewnie nie zauważył aż byłoby za późno. Goniły mnie chyba z kilometr, ale na szczęście nie zdołały się zbliżyć, bo czułem, że to wielkie bydle nie ma zamiaru tylko poujadać mi przy nogawce. Wtedy chyba sam Van Der Poel nie zdołałby utrzymać się mi na kole.
Cześć, jeżdżę sporo w terenie, laski, łąki, pola i takie tam, parę razy pieski nacierały ale wtedy zatrzymywałem się i to wystarczało. Zdecydowałem się jednak na zakup pistoletu hukowego, do odstraszania psów i innych zwierząt, chyba najlepsza opcja i nikomu krzywdy nie zrobi, z tymże trzeba zawsze takiego "pomocnika" mieć pod ręką, żeby w razie zagrożenia nie grzebać w sakwach czy innych podsiodłówkach😉
A no właśnie, odwieczny problem z dowolnym sprzętem. Działa czy nie działa, główna kwestia to że trzeba już mieć przygotowany, bo inaczej nie ma czasu. Jak coś wylatuje z bramy, to jest ułamek sekundy na rozpoczęcie sprintu i modlitwę już w trakcie...
Po kilku przygodach w tylnej kieszeni jadą że mna: gaz pieprzowy i odstraszacz ultradźwiękowy ale nie taki najtańszy tylko z renomowanej strony www za duża kasę. Psy uciekają z 10 metrów.😊 polecam.
kilka lat jeżdżenia po wsiach i wiem z doświadczenia, że psy to takie typowe cwaniaki, jak widzą że uciekasz to gonią jeszcze bardziej ale kiedy gwałtownie zahamujesz tak że aż na nawierzchni zostaje ślad i zaczynasz iść w ich stronę to uciekają jeszcze szybciej niż goniły, ewentualnie stosuję jeszcze taką technikę, że kiedy pies jest przy mojej nodze to skręcam jeszcze bardziej w jego stronę i spycham go w bok, to też daje im do myślenia😅
Dokładnie, najlepszą obroną na kundle jest atak. Czeka sobie taki cfaniak na drodze i wtedy kierujemy się bezpośrednio na niego. Spanikuje, i zanim się ogarnie już zdążymy uciec. I metoda z zajeżdżaniem mu drogi też jest genialna. Raz kundel zrobił skok życia do rowu aby nie skończyć pod kołami roweru 😂 Ale niestety raz wyskoczył mi z otwartej bramy bezpośrednio pod koło. Ja miałem OTB i zwichnięty bark, kundla już niestety nie spotkałem więcej więc miał gorzej...
Ta, ale gorzej bywa z pieskami miastowych, co się wyprowadzili na wieś i kupili sobie jakąś modną rasę obronną itp. Ze dwa razy gonił mnie już owczarek niemiecki, taki z 50kg lekko i raz chyba dog argentyński. Na szczęście miałem sporą przewagę dystansu.
Najgroźniejsza sytuacja jaką miałem, wynikła nie z czyjejś złej woli, a pecha. Jechałem ścieżką rowerową, przede mną inny rowerzysta. Obok biegł chodnik, a na nim szła kobieta z niewielkim psem na smyczy i w kagańcu. Pechowe było to, że smycz była taka wysuwana, rozwijana i blokowana. Gdy poprzedzający mnie minął tą babkę, to pies wystartował za nim, a ja trafiłem dokładnie w niego. To trwało sekundę, nie zdążyła zareagować. W dodatku to było zimą, rowerzystów kilku na całe miasto. Efektem kraksy była gleba z przeleceniem przez kierownicę. Nic mi się nie stało, raz przez zimowy ubiór, a dwa przez to, że mam za sobą 30 lat treningów judo i umiem padać. Straty w rowerze to poobcierane kalmkomanetki i uszkodzony licznik (na szczęście jakiś tani). Poprzedzający mnie zawrócił i od razu żebym wzywał policję. Początkowo miałem taką myśl, potem słownie wyładowałem się na babce za jej nieodpowiedzialność, ale potem odpuściłem, bo doszło do mnie, że nie było w tym jej żadnej złej woli. Olałem licznik (i tak dało radę posklejać w domu). Powiedziałem jej, by szła do weterynarza z psem, który skomlał, bo albo był mocno przestraszony, albo i miał coś połamanego. Z rowerem ważę ponad 100 kg, jak do tego dołożyć niemal 30 km/h... Widzę też, że niektórzy szczęśliwi posiadacze broni palnej (zapewne do celów sportowych) noszą ją z dumą w czasie jazdy na rowerze do lasu. Proponuję naprawdę dobrej kabury by przypadkiem nie zgubić i jednak by nigdy nie doszło do sytuacji użycia przeciwko psu. Wiem że będziecie mówić, że było bezpośrednie zagrożenie waszego życia i wyjścia nie było, ale prokurator będzie to rozbijał na atomy i pożegnacie się przynajmniej czasowo z pozwoleniem. Gorzej jak uzna, że takie zagrożenie nie wystąpiło, bo zastrzeliliście jamnika który szczekał. Broń palna to fajna rzecz, sam ciesze się takową, ale ostatnią rzeczą o jakiej mógłbym pomyśleć to zabranie jej na rower. Nigdy nie spotkałem się z sytuacją by nawet zasadnym było użycie gazu czy kopniaka, a naprawdę dużo jeżdżę. Oczywiście jak ktoś chce to niech nosi broń i na rowerze, ale serio jest aż taka niezbędna :)?
Kiedyś z kumplem jechaliśmy po szutrach (dużo tarki było) i pojedynczy domek przy polu po lewej na prawo las. I dom bez płotu i nagle gdy jesteśmy na wysokości domu myk 4 psy i to zgrane 2 na nasze tyły jeden wybiegł z boku a trzeci na nasz przód biegł (widać nie pierwsza akcja organizacja była) zaczęliśmy ostro próć bo 2 te na przodzie były owczarkami. Uciekliśmy ale tak jechaliśmy po tej tarce że po wyjechaniu na asflat i przejechaniu około 5km zorientowałem się że ciut odkręciła mi się przednia oś.
Noga pod ręką wskazana 😂. Jeszcze wieszczu pisał o pozycji niedźwiedzia: "Trafia na ciało, maca: jak trup leży; Wącha: a z tego zapachu, Który mógł być skutkiem strachu. Wnosi, że to nieboszczyk i że już nieświeży. Więc mruknąwszy ze wzgardą odwraca się w knieję". 💪
Sytuacji, kiedy czułem muśnięcie zębów na łydce miałem kilka (w tym pies typu owczarek niemiecki, czy berneński pies pasterski, a także sheltie...), a zaznaczę, że nie jestem szoszonem spod Krakowa, choć tam to chyba głównie kundelki gonią ;-) Co do odrzucania rzeczy, to raczej lepiej się nimi zasłonić, bo co będzie, jak po odrzuceniu pies się jednak na nas rzuci ? Kundelki nawet te małe potrafią być dość szybkie - myślę, że 30-35 km/h pobiegną bez większego problemu. Zdrowy i silny jamnik spokojnie ze 25 km/h wyciągnie, więc jest już zagrożeniem dla większości rowerzystów, i będzie atakował kostki, bo wyżej nie sięga ;-) Co do ucieczki, to ma ona sens tylko w niektórych sytuacjach - większość nie da rady uciec przed psem w lesie, który pobiegnie tam spokojnie 35-40 km/h, a niewielu tak jeździ. PS Na końcu było o włos od zaatakowania przez sarny ;-)
w dużych miastach bezpańskich psow to raczej juz nie ma... jeżdżąc ultra... ciesze sie, jak wjezdzam do lasu albo na jakies szutry... a strach dopada jak widzisz, że wjeżdżasz do wioski... zdarzają się oczywiście psy, które nawet na smyczy znienacka zaszczekają... moja córka przez to nie lubi za bardzo jeździć na rowerze... ;/ kwestia wychowania psa... widzę mnóstwo ludzi, którzy jak widzą rowerzystę to psa przyciągają/wołają do siebie, pies robi siad, i dostaje smakołyka... szacunek dla tych wszytkich... gorzej jak pewien dziadek po lesie chodzi z wolno puszczonymi dwoma amstafami...
Na wiejskie kundle te niezbyt wyrośnięte, jak nie ma gazu pod ręką często działa odwrócenie ataku, tj. gwałtowne hamowanie, pochylenie jakbyśmy sięgali kamień albo kij i ruszenie na delikwenta z agresywnym krzykiem. Najczęściej taki burek już posmakował kopa albo kija i jak tylko to zobaczy spieprza z podkulonymi ogonem za bramę. Parę razy to przetestowałem jak nie było innego wyjścia. Teraz jak jadę w nieznane tereny to gaz w kieszonkę obowiązkowy.
Mnie kiedyś dopadła wataha wiejskich może nawet lekko zdziczałych psów, około 5 różnej wielkości, goniły mnie z samego horyzontu, już nie pamiętam jak to się dokładnie skończyło, ale wtedy byłem bez żelu-gazu, a niezaatakowały mnie ostatecznie.
Nie zgadzam się z tym, że sprint psa to krótka chwila. Kiedyś goniły mnie 2 kundelki.... To nie były 20 km/h. Dopiero powyżej 40 km/h zacząłem zwiększać dystans. Po kilometrze odpuściły. Jeden pies jest mniej zrywny, jeśli są 2 lub więcej, wzajemnie się napędzają (niczym peleton kolarski). Wtedy też pobiłem swój rekord na podjeździe w stravie. Nigdy potem tak mocno tam nie byłem w stanie polecieć. Poza tym problem jest bardzo poważny. Rok temu na maratonie 2x musiałem ratować łydy.
Potwierdzam w całej rozciągłości. Najgorsze są otwarte bramy wiejskich gospodarstw. Mam za sobą spotkania z reprezentantami chyba każdej rasy. Na szczęście para na tłoki zawsze wystarczyła. Ale po ucieczce przed 2 owczarkami, możecie mnie tu zrugać, trudno, ale zaopatrzyłem się w gaz.
Najgorsze są strzały w bok... Jak pies jest za albo przed nami, to zostawia czas na reakcję. Ale jak nagle wylatuje z boku to czasem już nic nie da się zrobić.
Zawsze do pieska mówię ,nie biegaj ,bo się spocisz. Ale gdy jest naprawdę wściekle szczekający to staję i ruszam na pieska chcąc go pogłaskać.Z reguły głupieje.Asekuracja rowerem wskazana.
Co robisz? Pytasz się psa czy jest pewien że chce mu się tak daleko biegać. Póki co działa za każdym razem. Tylko pytasz z zaciekawieniem a nie agresją. Ja nie wiem jakim cudem to u mnie działa ale działa za każdym razem.
Zwłaszcza cała Kielecczyzna i to w historycznych granicach czyli z okolicami Cz-wy, Zawiercia, Proszowic i Miechowa, to gwarancja wybiegających z otwartych posesji burków wszelkiej wielkości. Gaz to podstawa i niestety czasem kopniak w nos
Swego czasu jechałem przez wioseczkę na Podlasiu ( Kraina Otwartych Okiennic ). Gapiłem się na pięknie ozdobione chałupki, a tu z jednego podwórka wypadł burek sprinter. Nie zdążyłem depnąć i burek uwiesił mi się zębami za piętę. Na szczęście miałem dość sztywne rowerowe botki i udało mi się wyrwać piętę z jego paszczy. Kiedy w żyłach buzowała mi adrenalina właścicielka z rozbrajającą szczerością stwierdziła, że "... my tu na wsi tak żyjemy, psy mogą sobie biegać...". Kilka scen z Brudnego Harrego od razu mi się przypomniało.
Ja zwalniam.. burek trochę głupieje ale nadal szczeka jakby świat miał się skończyć. Z każdą chwilą trochę mniej zajadle. Aż w końcu jadę 9km na godzinę a burek drepcze za mną i tylko kłapie dziobem od niechcenia, udowadniając sobie że nie przegrał. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to tylko teatr, który łatwo oszukać znając te zasady:) Polecam na własną odpowiedzialność, chociaż ten komentarz jest na serio sprawdzony na małych i średnich wiejskich burkach kilkukrotnie:)
Podobna sytuacja jest z motorkami . Mnie codziennie atakuje 3-5 kundli jak jadę przez wiochy . Ale wiem gdzie kundle czekają na żer , jak widzę że badziew się szykuję do ataku to daję gazu . Pies jest głupi i startuje za późno z boku , zamiast iść na zwarcie od przodu . Ale kiedyś zwolniłem przed perliczkami na drodze , a wtedy kundel zdążył wystartować do przedniego koła . Poczułem tylko lekkie uderzenie w kierownicę , nie zaliczyłem gleby . Wiem że nie wolno hamować , tylko gaz żeby koło przednie odciążyć . Mam lekki mały motorek 130kg , 125cm pojemności , a używam go cały czas jako pojazdu roboczego . Chciałem kupić rower do relaksu , tylko te kundle mnie denerwują , chyba trza mieć czarno prochowca na wyposażeniu roweru . Kiedyś pies mnie ugryzł właśnie jak jechałem rowerem . Przed drugim kundlem się obroniłem workiem z książkami -walka trwała kilka minut . Prawo jest do dupy że właściciele psów są bezkarni i puszczają kundle luzem.
Zapomniałeś o najskuteczniejszej metodzie czyli ŁAGODNY GŁOS psy bardzo szybko zorientują się że nie chcemy zrobić im krzywdy , można też pomału się wycofywać jak przy spotkaniu z niedźwiedziem . Do takich dość drastycznych sposobów obrony jest paralizator są właśnie w formie pałki teleskopowej ale to dla ludzi którzy się panicznie boją psów.
Zawsze wożę ze sobą około 1.5 kg do 2 Krakowskiej suchej tudzież podgardle. Trochę waży, ale zawsze odwróci uwagę. Rzucamy centralnie w łeb psu. A na poważnie to gaz pieprzowy wystarczy. Gorąco polecam Magda Gessler;)
No w lesie (jak w parku to nie wiem) pieska samopas puszczać nie wolno. Poza niezgodnością z prawem niewskazane to jest w wielu miejscach. Dzicy pobratymcy piesków nie tolerują bowiem w stopniu powodującym najczęściej ich spożycie przy pierwszym spotkaniu.
Gdzieś czytałem ostatnio,że rozpoczął się proces właściciela dwóch owczarków chyba belgijskich, które zagryzły rowerzystę. Więc takie rzeczy się jednak zdarzają. I to jest jeden z tych powodów, dla których nie lubię jeździć samemu. Niestety jestem zmuszony. Osobiście wożę ze sobą gaz, nigdy go nie używałem, ale daje jakiś komfort psychiczny. Pewnie i tak bym nie dał rady go wyciągnąć. Nie wiem czemu większość mówi żeby nie krzyczeć, wg moich obserwacji psy odpuszczają po głośnym krzyku.
Sam mam owczarka i jak wsiadam na rower to chce mi odgryźć pedały. Rower jest ok dopóki nie klikną spd 🤣 jak już jadę i biegnie obok jest ok. To samo jak jest w domu i wsiadam na trenażer 🤣 Do kierownicy bym Luny nie przypiął bo spotkanie z sarną wyjęło by rower spode mnie 🤣 najświeższą dziurę w dresach wygryzł mi jamnik sąsiadki a stałem z podkaszarką jak słup soli. Szybkość psa zależy od jego wieku i doświadczenia w łapaniu rowerzystów.
Ja mam dwie obserwacje co do psów, które mnie kilka razy pogoniły. Przy kurduplach typu mam 15 cm wzrostu ale jazgotam jak cała podstawówka na wycieczce, zwykle wystarczy zejść z roweru i jest po temacie. Jak pies jest agresywny nieco bardziej to dobrze nie mieć na sobie odblasków zbyt dużo, zwłaszcza na rękach. Nie wiem na czy to polega ale mam rękawiczki zimowe, które mają odblask na całej powierzchni i za każdym razem jak mam je na sobie to psy się na mnie ewidentnie rzucają. Nawet Tofik z mojej klatki, który mnie zna. Ale prawda jest taka, że problem istnieje niestety głównie na terenach wiejskich i nie jest blachy. W zeszłym roku media opisywały sytuację dwóch owczarków belgijskich, które zagryzły rowerzystę. Nie mniej jednak co by się nie działo to nie można być agresywnym wobec psa. No chyba, że już walka trwa. Ale dopóki szczeka i nie gryzie, to nie wolno machać, uderzać czy drzeć japy bo to jedynie pieseła sprowokuje do ataku. Można spróbować zapytać miło o to kto jest dobrym pieskiem. Ale nie zawsze działa :)
Duże są groźne ale leniwe i dość szybko odpuszczają, małe nie są groźne ale potrafią być wytrwałe i uparte... Jak do tej pory ogień na tłoki się sprawdza😂
Jak mam do wyboru zdrowie swoje i rodziny, albo jakiegoś wioskowego obszczymura, to wybór jest oczywisty. Walić gazem bez litości! Nóż też zazwyczaj pod ręką w razie konieczności.
@F16 nie jest prawdą, że w Polsce jest zabronione puszczanie psa bez smyczy. Jeśli dalej będziesz tak (błędnie) twierdził, to proszę o pokazanie takiego zakazu - konkretny kodeks i paragraf.
Wczoraj miałem akcje właśnie koło Gniezna, w moim przypadku 2 wielki psy z gospodarstwa wybiegły, dzida na pedał i po problemie ale szokuje mnie ten brak odpowiedzialności właścicieli
Miałem sytuację jadąc na wsi, dwa psy wyskoczyły (i goniły mnie) spod zamkniętej bramy wjazdowej. Brama nie sięgała ziemi, była mniej więcej nad terenem tak, by większość psów przeszła pod nią. Nie zauważyłem informacji o tym, że tam jest pies, czyli jej nie było. Jechałem ulicą obok posesji. Nie było widać, że brama krótka. Psy niepilnowane oraz żadnych kaganców, smyczy itp.
Będąc listonoszem na ramie roweru zamontowałem zmodyfikowaną kaburę, w niej pistolecik startowy. I nie było psa na mojej drodze... . Podczas jazdy strzał pod rower i wystarczał.
SPROSTOWANIE!
Prawo nie nakłada wprost na właścicieli czworonogów obowiązku wyprowadzania pupili na spacer na smyczy i z kagańcem. Czasami obowiązek wyprowadzania psa na smyczy oraz kagańcu może natomiast wynikać z konieczności zachowania zwykłych środków ostrożności wymaganych przy danych rasach. Właściciel czworonoga powinien przede wszystkim spełnić warunek panowania nad zwierzęciem w stopniu gwarantującym bezpieczeństwo publiczne.
Obawiam się, że ten film w ogóle nie dotyczy przypadków, kiedy właściciel przestrzega prawa :D
polecam art. 166 kodeksu wykroczeń, by nie opowiadać bajek o tym, że psy mogą biegać sobie w lasach / parkach / gdziekolwiek. Polecam również się trochę doedukować z wpływu tych pozornie miłych i kochanych zwierzątek na przyrodę jak również na fakt, ze dzikie psy istnieją, wścieklizna też istnieje i na razie tylko jeden przypadek był uleczony chyba.
Pelna profeska..szanuje
@@notpokorny Faktycznie, pies (np. wilczur) puszczony swobodnie w lesie to realne zagrożenie dla zwierząt leśnych - w tym również ludzi!!! Musimy ZielonemuF16 odpuścić, bo materiał artystycznie jest wspaniały a te przepisy dot. psów zmieniły się kilka lat temu :) Jak ktoś jest debilem i ma psa to ciężko oczekiwać, że to zwierzę go czegoś nauczy. Pozdawiam. J.
@@notpokorny panie karolu dziekujemy za wykazanie sie wiedzą z zakresu prawa
Można się zasłonić rowerem, no chyba że z karbonalitu to wtedy osłaniamy rower
😂
:)
Para w tłoki działa tylko gdy pies biegnie z tyłu. Może też biec od przodu lub od boku, ewentualnie po przekątnej :) Raz dostałem dalmatyńczyka od przodu z odległości około 10 metrów. Łydka wymagała zszywania na pogotowiu. Często też (zwłaszcza w nocy) można natknąć się na watahy psów biegające po pustych wioskach.
Ja wożę ze sobą gaz pieprzowy (w żelu) i nie mam skrupułów przy używaniu. Moje życie i zdrowie jest dla mnie ważniejsze niż agresywnego burka.
Moja metoda to także głośny krzyk na delikwenta (może być niecenzuralna wiązanka). Przy okazji może usłyszy to też jakiś człowiek np. właściciel czworonożnego przyjaciela
oj tak, taka grupka kundelków jest mega niebezpieczna:(
Dałem kiedyś parę w tłoki gdy pies nadbiegał z boku. Prawie odjechałem ale kundel z impetem wziął na klatę tylne koło no i ósemka, że aż o widełki opona tarła.
@@mariuszstachowiak1358 kolega miał podobny przypadek w Warszawie, w centrum miasta ,laska szła z psem na długiej smyczy kolega był na drodze, pies z boku na niego skoczył, przewrócił kolegę na samochód który jechał po lewym pasie , kolega miał szczęście, że nie wpadł pod koła a tylko odbił się od boku samochodu - zerwał lusterko - wpadł na krawężnik i zrobił lot przez kierownicę - efekt-kolega poobijany, koło przednie karbonowe skasowane, widelec karbonowy złamany. Laska chciała dać koledze 300zł ,samo koło kosztuje 4000zł. Skończyło się na tym, że dziunia podała dane swojej polisy OC i z jej konta naprawy były zrobione. Pomyśleć tylko gdyby samochód był z 2 metry z tyłu to byłoby wpadnięcie pod koła :(
Dokładnie tak. Walić gazem ile się da. Sam mam zawsze 2 w pogotowiu
@@marcinsochacki8707 też się tego boję i zastanawiam się, jak właściciele psów mogą o tym nie myśleć... Jak pies wylatuje z prawej, to czy skoczy, czy człowiek sam odbije w lewo, żeby się ratować i można skończyć pod kołami...
Siema. W zeszłym tyg wysoczył prosto przede mnie owczarek podhalański. Pies biegł wzdłuż płota, który miał chyba z 200m. Na końcu płota była otwarta futka. Pies wybiegł 15m przede mną. Nie było opcji nawrotki by by mnie dopadł będąc tyłem.
Na początku zacząłem powoli i jechałem prosto na niego. Gdy odskoczył w jedną stronę to ja odbiłem w druga stronę i cała w korby. Niestety piesek był dość młodym i gibki i końcówką szczeny upierdolił mnie w udo. Rana powierzchowna. Na szczeście własciciele okazali się dość odpowiedzialni [oprócz tej otwartej futki] bo wzięli to na klatę i się nie wypierali. Spisaliśmy oświadczenie, udostępnili książeczkę zdrowia psa i temat się zamknął polubownie.
Szkoda, że nie powiedziałeś, że każdorazowo po ugryzieniu czy zadrapaniu wizyta u lekarza jest obowiązkowa. Jak zwierze nie było szczepione przeciwko wściekliźnie to dostaniemy serię szczepień. W bonusie także antybiotyk i szczepienie przeciw tężcowi. Ja dostałęm skierowanie 'na cito' na oddział chorób zakaźnych właśnie po te szczepienia. Gdyby nie to, że pies był zaszczepiony to pewnie bym tam został na obserwacji na dłużej.
Ugryzienie przez zwierze to bardzo poważny temat, który może nas wysłać na tamten świat jak zarazimy się wścieklizną.
Dokładnie tak. Ja uważam że w tej walce wszystkie chwyty są dozwolone.
Ale to chyba było w minionej epoce. Obecnie nie ma już serii bolesnych zastrzyków. Dostajesz jeden (albo dwa) a skuteczny i w bonusie masz spokój na chyba dwa lata.
Jakie polubownie? Ile wyciągnąłeś od właścicieli kundla? Więcej niż 3000zł?
Dobrą metodą jest stanowcze krzyknięcie "ZOSTAW" albo coś w tym stylu. Przetestowane kilkukrotnie. Pies odpusza albo chwilowo jest zdezorientowany i mamy czas na wdrożenie opcji "ogień na tłoki". Wystarczą 2s dezorientacji wiejskiego demona żeby zdobyć bezpieczny dystans i nasz niedoszły oprawca się zniechęca do dalszego pościgu. Pod Krakowem trafił mi się jednak kiedyś wytrwały mały "szeryf"... (miałem sakwy i było pod górę) To było starcie "tytanów") 😅
Dokładnie tak, też mi się sprawdza aż się zastanawiam co ja mam takiego w głosie że każdy jak do tej pory pies momentalnie zawraca 😂😂😂 ale gaz zawsze i tak w pogotowiu
Było wiele sprintów z psami broniącymi okolic swojego podwórka. Była też niestety leśna walka na śmierć i życie z dwoma psami, które zapolowały na mnie wypadając z krzaków po przeciwnych stronach szosy. Nie odpuszczały. Większy biegł przede mną i zepchnął mnie na pobocze. Mniejszy atakował stopę. Ogień na tłoki, wrzask, panika. Nie byłem w stanie zmienić przerzutki, oderwać ręki od kierownicy. Staranowałem bydlaka tego z przodu. To trwało z kilometr. Większy odpuścił pierwszy, mniejszy jeszcze biegł ze 200m. Po wszystkim miałem skórcze w nogach. Poza tym czekała mnie droga powrotna tą samą trasą. Zatrzymywałem samochody by ktoś przewiózł mnie przez ten przeklęty las. Od tej pory mam gaz, jednak tej trasy już nigdy nie zrobiłem.
Gaz jest bardzo skuteczny. Wioskowe burki też się uczą i po 3 inhalacjach wybiegają z bramy i zawracają na sam widok ręki kierującej się do kieszeni. Ja polecam.
Gazem? Pieseczka?
Przecież on się może udusić!
🙂
@@dimlor7545 a jak odda😭
@@dimlor7545 no i? xD
Ale frajerem trzeba być żeby gazem pieprzowym psa psikać… Jakby to conajmniej godzilla była/potwór który cię pożre żywcem 🤬 Jakim miękiszonem trzeba być… Brak słów 🤷
@@cheeseburgerjesus419 oho bohater xD
Zielony nareszcie ty pierwszy poruszyłeś temat który nas wszystkich dotyczy.
bywało tu i tam, np na Rowerowe Porady 6 lat temu ua-cam.com/video/bLQv6cMqLfo/v-deo.html
Ja zawszę stosuję "prysznic z bidona". Do tej pory sprawdził się w 99%… Tylko raz musiałem wdrożyć dodatkowo "aport za bidonem" wyrzucając bidon w pole
Najlepsą obroną jest atak 😜
Zielony, przydałby się odcinek o przepisach związanych z używaniem rowerów, ale taki rzetelny. Czy mógłbyś to solidnie rozkminić dla nas?
A swoją drogą chętnie obejrzę odcinek w którym zapraszasz do rozmowy psiego behawiorystę, to by było ciekawe.
W kolejnych odcinkach mógłbyś zagłębić się w problem chorób odkleszczowych i tego czy i jak można im zapobiegać. Może znasz jakiegoś lekarza kolarza? Zaproś go na przejażdżkę i rozmowę przed kamerą. Tego jeszcze nie było ;)
P. S.
Dzięki za ten odcinek 👍
Wreszcie Ktoś poruszył ten nieprzyjemny i niebezpieczny temat u rowerzystów..
Właściciele posesji którzy nadal trzymają psy podwórkowe to ludzie z manią prześladowczą, bo tak boją się enigmatycznych złodziei, że wolą bez przerwy słuchać ujadania psów i co chwila wyglądać przez okno. Są to osoby najczęściej trochę chore psychicznie i mało majętne, bo ostrzegawczą rolę pies jeszcze spełniał z 70 lat temu a nie teraz gdy mamy wszechwidzące kamery i czujniki. Jeżdżąc przez rożne wsie od razu orientowałem się czy jadę przez wieś bogatą czy biedną, właśnie po liczbie psów. Im więcej psów tym biedniejsza a hałas nieraz większy niż w zwykłej psiarni. Np. w USA pies nie ma prawa szczekać na przechodzących poza ogrodzeniem posesji ludzi czy innych zwierząt i ten obowiązek spoczywa na właścicielu tego psa. A atak psa na człowieka prawie ociera się tam o prokuratora i niesamowitych odszkodowań sięgających nawet set tysięcy dolarów. Tam agresywny czy ujadający pies przechodzi odpowiednie szkolenie na koszt właściciela u profesjonalisty z dziedziny psiarni. Jeżeli psa nie da się okiełznać, idzie do uśpienia. Zobacz serial trenera psów z USA Cesara Millana, który wytrenował i poskromił setki psów.
Wobec atakujących małych kundli wystarczy go pogonić i taki spieprza gdzie pieprz rośnie ale ujadać będzie ale już znacznie dalej. Najczęściej taki pies więcej szczeka i chce strugać wielkiego obrońcy swojego terytorium.
Ale wobec naprawdę atakujących dużych psów trzeba mieć przy sobie jak się jedzie po prostu 2-4 kawałki 3-4 cm pachnącej kiełbaski. Każdy człowiek na widok jakiegoś bydlaka psa zawsze wydzieli z siebie zapach strachu a zwłaszcza to robią kobiety (dlatego często są one atakowane przez nie) i pies który ma 1000 krotnie lepszy węch to wyczuje zawsze. A kiedy nie wyczuje? Wtedy gdy będziemy mieli przy sobie właśnie kawałek pachnącej kiełbaski. Jest to jedna rola tejże kiełbaski a druga to...
Jak autor wspomniał psy są terytorialne tak jak mężczyźni i każdy pies jak naruszysz jego fizyczną strefę, myśli tak „Ach ty bydlaku wjeżdżasz tu sobie na mój teren bez haraczu?” I wtedy jak taki pies jest agresywny i ściga nas, to rzucamy mu ten kawałek kiełbasy, wcześniej go trochę trzymając aby jego nochal go namierzył. Pies momentalnie woli chwycić kawałek kiełbasy z ziemi i go pożreć niż biec za nami a w rezultacie nam odpuszcza myśląc, „No dobra zapłaciłeś to jedź se w spokoju, poczekam na następnego”.
Ja tak się obroniłem przed dwom zdziczałymi dużymi psami w lesie, które czatowały na mnie na skrzyżowaniu dróg leśnych. Musiałem zapłacić im myto w postaci 2 kawałków kiełbasy, a gdy konsumowały, Ja spokojnie sobie odjechałem dalej.
Metoda ta ma jeden mankament. Jeżeli spotkasz następnym razem te samego psa i też mu rzucisz, to może się do ciebie przykleić i będzie myślał, że jesteś jego nowym panem.
Ale oczywiście wiozę ze sobą też gaz i pałkę które użyje tylko w ostateczności ale nie tylko przeciwko psom ale też osobnikom chodzącym na dwóch nogach w celach samoobrony.
Jako właściciel dwóch pitbullterrierów w pełni zgadzam się z tym, co powiedziałeś w filmie. Wychodząc z pupilem w teren najważniejszy jest pełen nadzór nad nim. Tak, aby spacer przebiegł w sposób bezpieczny zarówno dla psa, jak i otoczenia w którym on będzie się przemieszczał, i prawda. Nie każdy Pit to krwożercza bestia :). Ze swojej strony mogę dodać jeszcze, że w kontakcie z obcym psem ważne jest też by nie okazać strachu, braku pewności siebie. Psy to wyczuwają u każda oznaka niepewności może sprowokować czworonoga. Nie chodzi tu o kozakowanie, jednak totalnie bać się też nie można.
ok, Panie Sławku, jechałem kiedyś przez las z kolegą, jakaś Pani szła na spacer z dwoma takimi "bydlęciami" jak tylko nas zobaczyły jadących czuć było że coś im się nie podoba ... a ta Pani nie mogła ich odwołać ciągnąc za smycz (nie utrzymała by ich nie ma na to szans) ... zbroja pełna, dobrze że by o nas dwóch to każdy miał by się z kim "pobawić" :P:D a na poważnie sytuacja była stresująca więc nie jestem zgodny z twierdzeniem nie ma złych psów więc spoko - bo nie ma szans tego sprawdzić gdzie taki pies się znajduje ani nie ma aplikacji pokazującej gdzie są "wychowane" psy :P
Ja jestem dla takich piesków bezwzględny, zawsze staram się je mocno przecięgać, dostosowuję prędkość do zawodnika tak by był 2 metry za mną i nie tracił zainteresowania, gdy opada z sił to zwalniam i werbalnie zachęcam do kontynuowania pościgu. Większość piesków w mojej okolicy jest już nieźle wytrenowana.
Gorzej jak później trafi na nie cyklista z gorszą formą od Ciebie ^^
Ja staram się pierw zmylić przeciwnika dojeżdżając z mniejszą prędkością, a gdy jestem metr od niego to odpalam van der Poel'a
moje biegają 50km/h podejmujesz wyzwanie? :D
@@radzio80 Jasne, maiłabym okazję poćwiczyć dłuuuuuugie sprinty :). Fajne bestie.
Najciekawsze jest to, że szukałem filmów na ten temat w zeszłym tygodniu 😅 Zielony działasz sprawniej niż algorytmy google i UA-cam razem wzięte
Takich interwałów jak w trójkącie Połaniec - Staszów - Busko-Zdrój to nigdy nie zrobiłem.
Dobre 7 sprintów na odcinku 80km. A do tego z sakwami jechałem.
Pozdrawiam cykliste z moich okolic :D
Jamnik to był pies przystosowany i tresowany do polowań na borsuki w norach, istna bestia :)
Jak pies jest taki do kolan lub większy to nie ma bata na ucieczkę. Miałem przygodę z nijakim Bruno. Kurła blaty mi się skończyły a i tak skurnal był szybszy. Na szczęście wpadł do rowu i trafił na ślepy przepust no ale emocje były dość duże. Na wioskach ciśnienie skacze jeszcze bardziej jak piesiulek wielkości kucyka leży sobie w otwartej bramie posesji. I to działa zero jedynkowo - albo zginiesz albo leniwiec będzie miał cię w pompce i nie podejmie pościgu 😂
Ucieczka przed psem? Tylko jeśli go ominęliśmy, bo jeśli jest przed nami, to jest duże prawdopodobieństwo, że wpadnie nam pod koło chcąc np. je ugryźć i gleba murowana.
Pies nawet w trakcie jazdy potrafił ugryźć oponę, a innym razem dziabnąć w kostkę i było to konkretne bydle, jak mała krowa... 😁 Ja po prostu zwalniam, żeby zachować manewrowość i nie dopuścić do takiej sytuacji, gdzie pies wyląduje mi przed przednim kołem i dodatkowo mówię mu, gdzie ma sobie pójść 😉. To jak w boksie. Musisz mieć stabilne podparcie, a nie jechać na pałę, bo małe pchnięcie i leżysz.
Gazior robi robotę. Piesek drugi raz się zastanowi czy capnąć po takim doświadczeniu.
Rany, wreszcie ktoś głośno powiedział, że agresja psa to wina właściciela. Dziękuję. I dziękuję za zdementowanie gazu pieprzowego. I trzecie "dziękuję" za poprawę humoru, jak zwykle wideo fajnie nagrane :D
Hania
Dla mnie najbardziej niebezpieczne pieski na długich smyczach. Jak widzę z odległości psa i ludzia to duże prawdopodobieństwo, że "som" połączeni linką.Niestety spacerują po tzw drogach rowerowych. Generalnie unikam takich tras.W lesie pies bez smyczy dopadł moich opon i poprzegryzał. Cieszyłam się, że nie wbił zębów w moje łydki. Stałam jak trusia a on z wściekłością walczył z oponami. Sprawa skończyła się na policji, ponieważ to po raz drugi jej pies bez smyczy w lesie mnie napadł. Wiedziała, że goni rowery. Właścicielka dostała..... pouczenie. 😥. Zapłaciła za dętkę i oponę.
Nie spotkałem nikogo z długą smyczą która nie była by wciągana na sprężynie
Pozwac ja
To jest temat i problem, który powinien być nagłaśniany. Najgorsze jest to, że w znakomitej większości przypadków to tak naprawdę nie jest wina psa, a człowieka. Ale to pies cierpi. Mimo że się ich boję (po pogryzieniu za dzieciaka mam sporą fobię), to lubię psy, ale w razie takiego pościgu nie zawaham się użyć gazu. Niestety. Gdyby jakiś organ w końcu zajął się tą sprawą i przejechał się po paru wioskach z kwitami, to szybko by się nauczyli bramy zamykać.
wiele razy pomogła woda z bidonu :)
pieseł po strzale w pyska z wody, odpuszcza :)
Dobry temat, wczoraj i przedwczoraj dwa dni z rzędu, zasłaniałem się kołem stojącego roweru. Na mniejsze działa woda z bidonu.
No to mi izotonik z bidonu również się przydał, dwa pryski w nos i można było wykonikować się w siną (ale bez siniaków) dal.
Mi zazwyczaj szkoda czasu na mniejsze i próbuje dał całusa butem
Jak na mtb po lasach jadę zawsze 45 ACP jest przy dupie a na szosę gaz w żelu. Dobrze jest obserwować agresora z daleka, można się zatrzymać i pare kamieni do kieszonki włożyć albo zaatakować jako pierwszy też pomaga.
Słuchajcie nie wiem jak Wy ale u mnie na wioskach to jest masakra. Woda z bidonu, potem uzbrojony w gaz wjeżdżałem w każde zabudowania na trasie ale jak mi kiedyś wyskoczyły 2 owczarki a pare dni później jeden coś jakby belgijski (nie miałem czasu się przyjrzeć) to zainwestowałem w pistolet hukowy😂. No i od ponad roku NIE ma takiego co by się mnie nie wystraszył 😎. Naprawdę polecam, a wożę go w nerce po prawej stronie bo wiadomo, z tylu kieszonki.
Zawsze podziwiam, chociaż nie jestem pewny za co, ludzi którzy w sytuacji zagrożenia bardziej martwią się losem psa, niż własnym...
Owszem, zdarza się że pies kogoś dogoni, ugryzie albo przewróci. Ja najbardziej zawsze obawiam się tego, że wpadnie pod koła lub złapie za nogę i wtedy przy prędkości 30-40km/h może być pozamiatane, OTB gwarantowane.. Jak widzę, że dam radę uciec to cisnę ile wlezie. Jak widzę że pies wybiega na drogę przede mną, to hamuję, zsiadam z roweru i idę w jego stronę. Zwykle ucieka.
A jak nie ucieka i wygląda groźnie, to zasłaniam się rowerem i sięgam do plecaka po nóż. Zawsze wożę taki, że sądząc po testach na drewnie, dałby pewnie radę uciąć łbu psa przy samej ...
Generalnie jak jeżdżę przez wioski to mam już oczy dookoła głowy, zwłaszcza jak widzę otwarte bramy.
Co jeszcze mnie zadziwia, to że właściciele zwykle zupełnie nie przejmują się bezpieczeństwem ludzi, dopóki bezpieczeństwo ich pupilka nie jest zagrożone. Niedawno miałem taką sytuację na wiosce, akurat nie na rowerze, a na spacerze. Jakaś pani z dwoma pieskami luzem, pieski kompletnie poza kontrolą, nie reagujące na polecenia, za to jeden agresywny. Były ze mną dwie kobiety i dzieci, więc oczywiście zasłoniłem jak pies wystartował. Początkowo próbowałem negocjować, ale bydlak uparcie kombinował jak wgryźć mi się w nogę, właścicielka niemrawo wołała go z odległości 5 metrów, niespecjalnie chyba przejmując się jego planami. W końcu wkurzyłem się i wyciągnąłem nóż (akurat scyzoryk), to narobiła krzyku ale dalej nie ruszyła tyłka. Widziałem że pies już nie odpuści i za sekundę albo dwie w końcu mnie dziabnie, to dostał ostrzegawczy strzał nożem po łbie, ale najwyraźniej przekalkulował sobie, że to chyba nic takiego bo po dwóch sekundach wznowił działania. Więc przygotowałem się już, żeby tym razem pogłaskać go ostrym końcem od gardła po kręgosłup i stał się cud, bo właścicielka w ułamku sekundy odzyskała władzę w nogach i przypomniała sobie jak złapać psa... Jak już go złapała to coś tam jeszcze pochlipała, że "on nie gryzie"... Chociaż każdy pies który kogoś ugryzł wcześniej był nie gryzący, a na psach się znam i ten zdecydowanie nie chciał się bawić, jedyne co to zbierał się na odwagę. Wiara właścicieli w niewinność pupili jest doprawdy niezachwiana :D
Sorry, ale gołymi rękami z bydlakami walczyć nie zamierzam, chociaż zwykle zamiast psa miałbym ochotę dopaść właściciela. Niestety fakt "kto zawinił" jest w takich sytuacjach drugorzędny, trzeba się pozbyć zagrożenia.
W pełni popieram. Nasze życie i zdrowie jest w takiej chwili najważniejsze, a cel uświęca środki. W miastach, przynajmniej u mnie, problem jest jakby co raz mniejszy, może jednak świadomość ludzi wzrasta.
Survival pełną gębą 😉
To może teraz temat wściekłych ludzi. Jak reagować kulturalnie na odzywki przechodniów i jak nie być powodem do zaczepiania nas (wydaje się być to wiadome).
gaz na niedżwiedzie w żelu....
Są psy ras agresywnych, które tę cechę mają wzmocnioną pokoleniami celowej selekcji. Pitolenie, że rasy się nie różnią.
Nie doceniasz przeciwnika. Jamniki bywają bezlitosne :) Zgodnie z napisem ze ściany w 15:08 - "Degradacja uczuć wszelkich" . :)
To przede wszystkim wina nieodpowiedzialnych właścicieli. Kiedyś z podwórka z otwartą bramą wypadło na mnie 2 wilczury na oczach gospodarza. Nie zareagował, a one goniły mnie ze 100 metrów. Uciekłem, ale myślałem że padnę na zawał. To jest chore...
Wtedy wypada wezwać policję, tylko niestety tracimy na tym swój cenny czas.
Ja robię przełożenie 1/1 i podstawowe techniki trialowe. Jak ciapkowi machniesz tylnym kołem przed nosem to zawsze wymięka. Ważne!!! Nie zrobić mu krzywdy. Szarżuj na Burka na kole a odpuści. Taki bike combat :)
Mam na jednej trasie wyjątkowo szybkiego kundla, chyba w szczycie formy 😁 Zasuwa grubo powyżej 20 km/h na dystansie ok 100 metrów. Ogień na tłoki się sprawdza w tym przypadku 😀
Czuję się zobowiązany do głosu w tym temacie. Uważać trzeba ! Omówiłeś temat wiosek z otwartymi posesjami. Z taką miałem doczynienia. Pies ok.15kg wybiegł z otwartej posesji pod moje przednie koło dość agresywnie, nie zdążyłem zareagować ,najechałem futrzaka i zaliczyłem glebę o asfalt przy 25km/h. Wstrząs mózgu + strzaskane biodro na dużej powierzchni, na miejscu policja oraz pogotowie. Właściciele dostali 1500zł mandatu, a ja teraz szarpię się z ubezpieczalnią o moje liczne straty materialne.... żebym to zdążył zareagować.... Mam jeszcze jedną metodę, której nie wspomniałeś. Kiedy wiesz ,że nie zdążysz musisz zejść z roweru i nakrzyczeć na niego. Wtedy on zaskoczony odpuści.
Mało tego mandaty dostał
Mam taką, sprawdzoną technikę na pieska goniącego z tyłu:
1. zaczyna się od ataku z prawej strony (pies wybiega "z bramy" i goni - zostawiam mu miejsce z prawej), gdy jest na wysokości tylnego koła dociskam go do pobocza,
2. pies zwalnia i zaczyna gonić z lewej,
3. gdy zrówna się z tylnym kołem zajeżdżam mu drogę, pies zwalnia po raz drugi,
4. wyjątkowo agresywne egzemplarze ponawiają atak z prawej, ale najczęściej to już tylko symulacja ataku i psina odpuszcza.
Ważny jest dość dynamiczny manewr "zajechania drogi" rozpędzonemu pieskowi. Ten manewr musi go zaskoczyć.
Stosowałem na owczarku niemieckim, bez "dynamicznego zajechania drogi" też zadziałało.
Odpowiedź: Jeśli to pimpek lub każda inna wielkość w usposobieniu łagodnym - olewamy. Osobnik średni - zwiększenie prędkości i w razie noga wypięta przygotowana do high kicka na pysk. Osobnik duży agresywny - odwrót przed konfrontacją, a gdy jest za późno to megawaty w korby i/lub gaz pieprzowy.
Jakieś dwa lata temu miałem taką sytuację, że jechałem po ścieżce rowerowej w dużym mieście niedaleko parku. Obok ściezki rowerowej spacerowała, po chodniku, młoda dziewczyna z owczarkiem niemieckim na smyczy i szła w przeciwną stronę niż ja jechałem, więc powoli zbliżaliśmy się do siebie. Gdy byłem około 7 metrów od niej to zauważyłem, że pies szykuje się na mnie. Na szczęście właścicielka też zwróciła na to uwagę i go przytrzymała i krzyknęła na niego (coś w stylu "nie wolno") i pies sie uspokoił.
Ogień na tłoki pare razy zastosowałem. 🚴♂️🦮Film z dużym poczuciem humoru!!! 🤣🤣🤣
w 2004 roku z kumplem jezdzielem treningi na mtb 26 - wiedziałem ze w jednym miejscu zawsze się przyczaja w krzaczkach pies by wystraszyć w ostatnim momencie - jechaliśmy ale zapomnielismy o tym psie tym razem i ten wyskoczył i chapnął kumpla za nogę ale nie puścił i kumpel miał słuchawki i zanim zajarzył że pies go chapnął za nogę to okręcił na korbie 1 obród razem z psem :D - tak się śmiałem z tego że jej...
Merdający ogon to ekscytacja więc też może zwiastować problemy.
Na pewnej trasie notorycznie ścigał mnie taki średniak kundel mieszaniec, zawsze był ogień na tłoki i przegrywał, ale pewnego razu pomyślałem nie no tak nie może być. Jadę no i znów wyleciał, a ja zatrzymałem się, już było widoczne zdziwienie u psa, dość konkretnie brzydko i nieprzyzwoici się na niego wydarłem wręcz agresywnie, pies zdziwił się jeszcze bardziej i się cofnął, a na końcu na słowa "SPIE...AJ DO DOMU!" podwinął ogon i uciekł. Od tego czasu nigdy więcej w tym miejscu go nie widziałem... Z pitbulem czy owczarkiem raczej bym tego nie próbował 🤣
pamiętajcie ze każdy pies który atakuje i to nie raz można oznaczyć jako segment na stravie :d
Nie jeden kom na stravie powinien należeć do lokalnego bossa gangu kundelków 😄
Rok temu jak mi owczarek niemiecki wybiegł w środku lasu z jakiejś chałupy to tak dałem ogień na tłoki że brązowy ślad za rowerem zostawiłem. Dobrze, że ten psiok był starszy od węgla i spuchł po 200 metrach.
Jeśli chodzi o integralność moich tkanek to wyjęcie półtorametrowej maczety i odcięcie mu czegoś dla mnie wydaje się sensowne :)
Miałem tylko raz taką sytuację nieprzyjemną z pieskami, pojechałem nad pobliskie jeziorko i obok jest taki prywatny pałacyk gdzie sobie 2 duże rotwailery go pilnowały i sobie akurat mnie i mój rower upodobały. Zastosowałem opcje ogień na tłoki bo były dobre warunki akurat jechałem z górki i łatwo było wrzucić gaz na tłoki.
A mój kundel biega ponad 40 km / h, sprawdzone licznikiem samochodowym.
Parę razy miałem takie przygody. Ogień na tłoki jest raczej rzadko kiedy skuteczny, bo droga musi być dobra i nie pod górę, a psy przeważnie są dość szybkie i przyspieszenie tez dobre mają a jak się nie uda, to traci się okazje do przejścia do defensywy typu zastawienie się rowerem, bo potrafią z roweru zrzucić. Oprócz gazu w żelu skuteczny jest paralizator i nie trzeba nim porazić, boja się tego charakterystycznego trzasku. Na wioskach parę razy miałem przygody. Oprócz tego można zwrócić się do sołtysa danej wioski jak sytuacja się powtarza. Przeważnie pomaga, może nie od pierwszego razu, ale robią z tym porządek. Gaz w sprayu słabo się nadaje bo wiatr może nas oślepić, a to było by słabe.
Niedawno widziałam, bardzo merytoryczny filmik p tym jak unikać problemów z psami. Ucieczkę rowerem autorzy raczej odradzali. Lepiej zwolnić. Ewentualnie zsiąść z roweru i prowadzić go między sobą a psem. Uciekanie wzbudza w psie instynkt pogoni. Od siebie dodam - nie patrzeć agresywnemu psu w oczy - patrzeć obok. Można ziewać - ziewanie to sygnał o braku agresywnych zamiarów. Nie mówić tubalnie, niskim tonem. Niski ton jest agresywny, wysoki ton to zachęta do zabawy (znacie wysoki szczek psa, gdy namawia do zabawy?). Filmik jest tu: ua-cam.com/video/cAoixahAbyw/v-deo.html
Racja. Ucieczka zawsze wzbudza u psa pogoń i próba ugryzienia łydki aby przeciąć ścięgno. Wilki jak polują np. na wielkiego jelenia nie skaczą mu do gardła lecz próbują mu przeciąć pęciny w tylnych nogach aby powalić na ziemię. Pies to samo robi.
Pod tym filmem też była gorąca dyskusja.
Co do zwalniania, to może chodzi o prędkość machania nogami? Trzebaby popytać stare baby z kadencją 30 jak tam u nich z psami.
Żartów nie ma. Atak 2 czworonogów, zakończył się najechaniem na jednego, fikołkiem przez kierownicę, łupnięciem głową w asfalt ( kask przejął uderzenie) i niezłymi otarciami.
Otóż to... Moja największa obawa za każdym razem. Ugryzienie to wbrew pozorom może być najmniejszy problem.
Ja tam zawsze broń ze sobą wożę 🤣
Bardzo często zostaje start na 1/4 mili😀😀😀
Ogólnie to jest tak, że jak jest jeden pies, to raczej nie ma problemu. Trzeba ocenić czy lepiej uciekać, czy przyjąć drugą metodę. Z tym że nie stosuję metody słupa soli, a zatrzymuję się i symuluję ruch sięgania po kamień z drogi/bądź sięgam po kamień, spora część psów ucieka przy takim ruchu. Metoda słupa soli ma sens jakby pies był na prawdę mocno agresywny. Jakiś rok temu zakupiłem gaz pieprzowy, ale na razie nie było okazji by użyć.
Zdarzyło mi się palić gumę jak wracałem już do domu i chciałem skrócić sobie drogę właśnie przez jedną z takich małych wiosek. Nie sądziłem, że wycisnę tyle wattów i to w dodatku pod górę.
Raz spotałem psy biegające bez smyczy w lesie, zaczęły biegać wokoło roweru. Po chwili doszedł myśliwy ze sztucerem na plecach i powiedział, że jak jest na polowaniu to psy mogą biegać luzem.
O, ciekawa sytuacja. Były tablice informujące o odbywającym się polowaniu czy może tel na policję? :)
@@slawomirb1984 Nic złego się nie stało żeby dzwonić na policję. Ale strachu się najadłem pomimo, że pieski nie były agresywne. Żadnych tablic nie było.
Pewnego razu jechałem polną szutrówką i z dość odległego gospodarstwa wybiegło mi z boku na spotkanie dwóch milusińskich. Jeden wielki brytan, cichy i zdeterminowany, drugi mniejszy ale na szczęście hałaśliwy, co mnie zaalarmowało, bo bym ich pewnie nie zauważył aż byłoby za późno. Goniły mnie chyba z kilometr, ale na szczęście nie zdołały się zbliżyć, bo czułem, że to wielkie bydle nie ma zamiaru tylko poujadać mi przy nogawce. Wtedy chyba sam Van Der Poel nie zdołałby utrzymać się mi na kole.
Cześć, jeżdżę sporo w terenie, laski, łąki, pola i takie tam, parę razy pieski nacierały ale wtedy zatrzymywałem się i to wystarczało. Zdecydowałem się jednak na zakup pistoletu hukowego, do odstraszania psów i innych zwierząt, chyba najlepsza opcja i nikomu krzywdy nie zrobi, z tymże trzeba zawsze takiego "pomocnika" mieć pod ręką, żeby w razie zagrożenia nie grzebać w sakwach czy innych podsiodłówkach😉
A no właśnie, odwieczny problem z dowolnym sprzętem. Działa czy nie działa, główna kwestia to że trzeba już mieć przygotowany, bo inaczej nie ma czasu. Jak coś wylatuje z bramy, to jest ułamek sekundy na rozpoczęcie sprintu i modlitwę już w trakcie...
Po kilku przygodach w tylnej kieszeni jadą że mna: gaz pieprzowy i odstraszacz ultradźwiękowy ale nie taki najtańszy tylko z renomowanej strony www za duża kasę. Psy uciekają z 10 metrów.😊 polecam.
kilka lat jeżdżenia po wsiach i wiem z doświadczenia, że psy to takie typowe cwaniaki, jak widzą że uciekasz to gonią jeszcze bardziej ale kiedy gwałtownie zahamujesz tak że aż na nawierzchni zostaje ślad i zaczynasz iść w ich stronę to uciekają jeszcze szybciej niż goniły, ewentualnie stosuję jeszcze taką technikę, że kiedy pies jest przy mojej nodze to skręcam jeszcze bardziej w jego stronę i spycham go w bok, to też daje im do myślenia😅
Dokładnie, najlepszą obroną na kundle jest atak. Czeka sobie taki cfaniak na drodze i wtedy kierujemy się bezpośrednio na niego. Spanikuje, i zanim się ogarnie już zdążymy uciec. I metoda z zajeżdżaniem mu drogi też jest genialna. Raz kundel zrobił skok życia do rowu aby nie skończyć pod kołami roweru 😂 Ale niestety raz wyskoczył mi z otwartej bramy bezpośrednio pod koło. Ja miałem OTB i zwichnięty bark, kundla już niestety nie spotkałem więcej więc miał gorzej...
Ta, ale gorzej bywa z pieskami miastowych, co się wyprowadzili na wieś i kupili sobie jakąś modną rasę obronną itp. Ze dwa razy gonił mnie już owczarek niemiecki, taki z 50kg lekko i raz chyba dog argentyński. Na szczęście miałem sporą przewagę dystansu.
Najgroźniejsza sytuacja jaką miałem, wynikła nie z czyjejś złej woli, a pecha. Jechałem ścieżką rowerową, przede mną inny rowerzysta. Obok biegł chodnik, a na nim szła kobieta z niewielkim psem na smyczy i w kagańcu. Pechowe było to, że smycz była taka wysuwana, rozwijana i blokowana. Gdy poprzedzający mnie minął tą babkę, to pies wystartował za nim, a ja trafiłem dokładnie w niego. To trwało sekundę, nie zdążyła zareagować. W dodatku to było zimą, rowerzystów kilku na całe miasto. Efektem kraksy była gleba z przeleceniem przez kierownicę. Nic mi się nie stało, raz przez zimowy ubiór, a dwa przez to, że mam za sobą 30 lat treningów judo i umiem padać. Straty w rowerze to poobcierane kalmkomanetki i uszkodzony licznik (na szczęście jakiś tani). Poprzedzający mnie zawrócił i od razu żebym wzywał policję. Początkowo miałem taką myśl, potem słownie wyładowałem się na babce za jej nieodpowiedzialność, ale potem odpuściłem, bo doszło do mnie, że nie było w tym jej żadnej złej woli. Olałem licznik (i tak dało radę posklejać w domu). Powiedziałem jej, by szła do weterynarza z psem, który skomlał, bo albo był mocno przestraszony, albo i miał coś połamanego. Z rowerem ważę ponad 100 kg, jak do tego dołożyć niemal 30 km/h...
Widzę też, że niektórzy szczęśliwi posiadacze broni palnej (zapewne do celów sportowych) noszą ją z dumą w czasie jazdy na rowerze do lasu. Proponuję naprawdę dobrej kabury by przypadkiem nie zgubić i jednak by nigdy nie doszło do sytuacji użycia przeciwko psu. Wiem że będziecie mówić, że było bezpośrednie zagrożenie waszego życia i wyjścia nie było, ale prokurator będzie to rozbijał na atomy i pożegnacie się przynajmniej czasowo z pozwoleniem. Gorzej jak uzna, że takie zagrożenie nie wystąpiło, bo zastrzeliliście jamnika który szczekał. Broń palna to fajna rzecz, sam ciesze się takową, ale ostatnią rzeczą o jakiej mógłbym pomyśleć to zabranie jej na rower. Nigdy nie spotkałem się z sytuacją by nawet zasadnym było użycie gazu czy kopniaka, a naprawdę dużo jeżdżę. Oczywiście jak ktoś chce to niech nosi broń i na rowerze, ale serio jest aż taka niezbędna :)?
Chłopie, Ty to chyba w Stanach mieszkasz, że same szeryfy, tylko te rowery się coś nie zgadzają... ;-)
@@TestDriveUnlimited1 Odnoszę się do niektórych komentarzy spod tego filmu :)
Kiedyś z kumplem jechaliśmy po szutrach (dużo tarki było) i pojedynczy domek przy polu po lewej na prawo las. I dom bez płotu i nagle gdy jesteśmy na wysokości domu myk 4 psy i to zgrane 2 na nasze tyły jeden wybiegł z boku a trzeci na nasz przód biegł (widać nie pierwsza akcja organizacja była) zaczęliśmy ostro próć bo 2 te na przodzie były owczarkami. Uciekliśmy ale tak jechaliśmy po tej tarce że po wyjechaniu na asflat i przejechaniu około 5km zorientowałem się że ciut odkręciła mi się przednia oś.
Ultradźwięki sprawdziłem na dzikach spiep.... sprintem! :-)
Pozdrawiam serdecznie
Pozycja na żółwia! 😂
Jebłem 😂😂😂
Jesteś Mistrzem YT.
Pozdrawiam
Noga pod ręką wskazana 😂.
Jeszcze wieszczu pisał o pozycji niedźwiedzia:
"Trafia na ciało, maca: jak trup leży;
Wącha: a z tego zapachu,
Który mógł być skutkiem strachu.
Wnosi, że to nieboszczyk i że już nieświeży.
Więc mruknąwszy ze wzgardą odwraca się w knieję".
💪
Sytuacji, kiedy czułem muśnięcie zębów na łydce miałem kilka (w tym pies typu owczarek niemiecki, czy berneński pies pasterski, a także sheltie...), a zaznaczę, że nie jestem szoszonem spod Krakowa, choć tam to chyba głównie kundelki gonią ;-)
Co do odrzucania rzeczy, to raczej lepiej się nimi zasłonić, bo co będzie, jak po odrzuceniu pies się jednak na nas rzuci ?
Kundelki nawet te małe potrafią być dość szybkie - myślę, że 30-35 km/h pobiegną bez większego problemu.
Zdrowy i silny jamnik spokojnie ze 25 km/h wyciągnie, więc jest już zagrożeniem dla większości rowerzystów, i będzie atakował kostki, bo wyżej nie sięga ;-)
Co do ucieczki, to ma ona sens tylko w niektórych sytuacjach - większość nie da rady uciec przed psem w lesie, który pobiegnie tam spokojnie 35-40 km/h, a niewielu tak jeździ.
PS
Na końcu było o włos od zaatakowania przez sarny ;-)
23-lipca w miejscowości Skarbicies woj. Lubelskie znaleziono 48-letniego rowerzyste zagryzionego przez psy.
w dużych miastach bezpańskich psow to raczej juz nie ma... jeżdżąc ultra... ciesze sie, jak wjezdzam do lasu albo na jakies szutry... a strach dopada jak widzisz, że wjeżdżasz do wioski...
zdarzają się oczywiście psy, które nawet na smyczy znienacka zaszczekają... moja córka przez to nie lubi za bardzo jeździć na rowerze... ;/
kwestia wychowania psa... widzę mnóstwo ludzi, którzy jak widzą rowerzystę to psa przyciągają/wołają do siebie, pies robi siad, i dostaje smakołyka... szacunek dla tych wszytkich...
gorzej jak pewien dziadek po lesie chodzi z wolno puszczonymi dwoma amstafami...
Na wiejskie kundle te niezbyt wyrośnięte, jak nie ma gazu pod ręką często działa odwrócenie ataku, tj. gwałtowne hamowanie, pochylenie jakbyśmy sięgali kamień albo kij i ruszenie na delikwenta z agresywnym krzykiem. Najczęściej taki burek już posmakował kopa albo kija i jak tylko to zobaczy spieprza z podkulonymi ogonem za bramę. Parę razy to przetestowałem jak nie było innego wyjścia. Teraz jak jadę w nieznane tereny to gaz w kieszonkę obowiązkowy.
Mnie kiedyś dopadła wataha wiejskich może nawet lekko zdziczałych psów, około 5 różnej wielkości, goniły mnie z samego horyzontu, już nie pamiętam jak to się dokładnie skończyło, ale wtedy byłem bez żelu-gazu, a niezaatakowały mnie ostatecznie.
Nie zgadzam się z tym, że sprint psa to krótka chwila. Kiedyś goniły mnie 2 kundelki.... To nie były 20 km/h. Dopiero powyżej 40 km/h zacząłem zwiększać dystans. Po kilometrze odpuściły. Jeden pies jest mniej zrywny, jeśli są 2 lub więcej, wzajemnie się napędzają (niczym peleton kolarski). Wtedy też pobiłem swój rekord na podjeździe w stravie. Nigdy potem tak mocno tam nie byłem w stanie polecieć. Poza tym problem jest bardzo poważny. Rok temu na maratonie 2x musiałem ratować łydy.
Potwierdzam w całej rozciągłości. Najgorsze są otwarte bramy wiejskich gospodarstw. Mam za sobą spotkania z reprezentantami chyba każdej rasy. Na szczęście para na tłoki zawsze wystarczyła. Ale po ucieczce przed 2 owczarkami, możecie mnie tu zrugać, trudno, ale zaopatrzyłem się w gaz.
Najgorsze są strzały w bok... Jak pies jest za albo przed nami, to zostawia czas na reakcję. Ale jak nagle wylatuje z boku to czasem już nic nie da się zrobić.
Zawsze do pieska mówię ,nie biegaj ,bo się spocisz.
Ale gdy jest naprawdę wściekle szczekający to staję i ruszam na pieska chcąc go pogłaskać.Z reguły głupieje.Asekuracja rowerem wskazana.
A tyle się mówi o tym że w lesie pies tylko na smyczy.
Co robisz? Pytasz się psa czy jest pewien że chce mu się tak daleko biegać. Póki co działa za każdym razem. Tylko pytasz z zaciekawieniem a nie agresją. Ja nie wiem jakim cudem to u mnie działa ale działa za każdym razem.
Zwłaszcza cała Kielecczyzna i to w historycznych granicach czyli z okolicami Cz-wy, Zawiercia, Proszowic i Miechowa, to gwarancja wybiegających z otwartych posesji burków wszelkiej wielkości. Gaz to podstawa i niestety czasem kopniak w nos
Bardzo trzeba uważać na cziłały, jorki i inne ozdoby damskich torebek bo taki mały pies może się wkręcić w napinacz łańcucha podczas pościgu
No właśnie tak, czasami ma się wrażenie, że one chcą wbiec pod koła tak celowo.
Film dotyczy psów a nie wyżej wymienionych szczuropochodnych...
Pozycja żółwia 😂
Tylko to!
Tak naprawdę wystarczy chwile jechać zygzakiem, zajeżdżając mu drogę, 10 metrów i rezygnuje bo głupieje🐶
Swego czasu jechałem przez wioseczkę na Podlasiu ( Kraina Otwartych Okiennic ). Gapiłem się na pięknie ozdobione chałupki, a tu z jednego podwórka wypadł burek sprinter. Nie zdążyłem depnąć i burek uwiesił mi się zębami za piętę. Na szczęście miałem dość sztywne rowerowe botki i udało mi się wyrwać piętę z jego paszczy. Kiedy w żyłach buzowała mi adrenalina właścicielka z rozbrajającą szczerością stwierdziła, że "... my tu na wsi tak żyjemy, psy mogą sobie biegać...". Kilka scen z Brudnego Harrego od razu mi się przypomniało.
A tak poza tematem, co to za jeżdżenie na Treku? Gdzie jest Orbea?
Fakt. U nas też tych bezpańskich psów już tak nie widać. No czasem jeszcze przejedzie radiowóz😅
Ja zwalniam.. burek trochę głupieje ale nadal szczeka jakby świat miał się skończyć. Z każdą chwilą trochę mniej zajadle. Aż w końcu jadę 9km na godzinę a burek drepcze za mną i tylko kłapie dziobem od niechcenia, udowadniając sobie że nie przegrał.
Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to tylko teatr, który łatwo oszukać znając te zasady:)
Polecam na własną odpowiedzialność, chociaż ten komentarz jest na serio sprawdzony na małych i średnich wiejskich burkach kilkukrotnie:)
Podobna sytuacja jest z motorkami . Mnie codziennie atakuje 3-5 kundli jak jadę przez wiochy . Ale wiem gdzie kundle czekają na żer , jak widzę że badziew się szykuję do ataku to daję gazu . Pies jest głupi i startuje za późno z boku , zamiast iść na zwarcie od przodu . Ale kiedyś zwolniłem przed perliczkami na drodze , a wtedy kundel zdążył wystartować do przedniego koła . Poczułem tylko lekkie uderzenie w kierownicę , nie zaliczyłem gleby . Wiem że nie wolno hamować , tylko gaz żeby koło przednie odciążyć . Mam lekki mały motorek 130kg , 125cm pojemności , a używam go cały czas jako pojazdu roboczego . Chciałem kupić rower do relaksu , tylko te kundle mnie denerwują , chyba trza mieć czarno prochowca na wyposażeniu roweru . Kiedyś pies mnie ugryzł właśnie jak jechałem rowerem . Przed drugim kundlem się obroniłem workiem z książkami -walka trwała kilka minut . Prawo jest do dupy że właściciele psów są bezkarni i puszczają kundle luzem.
Zapomniałeś o najskuteczniejszej metodzie czyli ŁAGODNY GŁOS psy bardzo szybko zorientują się że nie chcemy zrobić im krzywdy , można też pomału się wycofywać jak przy spotkaniu z niedźwiedziem . Do takich dość drastycznych sposobów obrony jest paralizator są właśnie w formie pałki teleskopowej ale to dla ludzi którzy się panicznie boją psów.
2:23 pewnie nowy kebab, to i psy z ulic znikają
Też mogę dodać ciekawostkę, jazda bez trzymanki też kosztuje 50 zł
a bez trzymanki z telefonem w ręku ile?
A ciekawe ile sobie liczą za jazdę z nogami nie na platformach (lub nie na spd-ach), bo też nie można :-)
@@waluta jeżeli jeździsz rower to powinieneś znać przepisy ruchu drogowego i konsekwencje ich nie stosowania, ale jeżeli jesteś pedalarz to brak słów
Zawsze wożę ze sobą około 1.5 kg do 2 Krakowskiej suchej tudzież podgardle. Trochę waży, ale zawsze odwróci uwagę. Rzucamy centralnie w łeb psu.
A na poważnie to gaz pieprzowy wystarczy. Gorąco polecam Magda Gessler;)
Dobrze że wysikany byłem 😂🤣😂
No w lesie (jak w parku to nie wiem) pieska samopas puszczać nie wolno. Poza niezgodnością z prawem niewskazane to jest w wielu miejscach. Dzicy pobratymcy piesków nie tolerują bowiem w stopniu powodującym najczęściej ich spożycie przy pierwszym spotkaniu.
Gdzieś czytałem ostatnio,że rozpoczął się proces właściciela dwóch owczarków chyba belgijskich, które zagryzły rowerzystę. Więc takie rzeczy się jednak zdarzają. I to jest jeden z tych powodów, dla których nie lubię jeździć samemu. Niestety jestem zmuszony. Osobiście wożę ze sobą gaz, nigdy go nie używałem, ale daje jakiś komfort psychiczny. Pewnie i tak bym nie dał rady go wyciągnąć. Nie wiem czemu większość mówi żeby nie krzyczeć, wg moich obserwacji psy odpuszczają po głośnym krzyku.
Sam mam owczarka i jak wsiadam na rower to chce mi odgryźć pedały. Rower jest ok dopóki nie klikną spd 🤣 jak już jadę i biegnie obok jest ok. To samo jak jest w domu i wsiadam na trenażer 🤣 Do kierownicy bym Luny nie przypiął bo spotkanie z sarną wyjęło by rower spode mnie 🤣 najświeższą dziurę w dresach wygryzł mi jamnik sąsiadki a stałem z podkaszarką jak słup soli. Szybkość psa zależy od jego wieku i doświadczenia w łapaniu rowerzystów.
Ja mam dwie obserwacje co do psów, które mnie kilka razy pogoniły. Przy kurduplach typu mam 15 cm wzrostu ale jazgotam jak cała podstawówka na wycieczce, zwykle wystarczy zejść z roweru i jest po temacie. Jak pies jest agresywny nieco bardziej to dobrze nie mieć na sobie odblasków zbyt dużo, zwłaszcza na rękach. Nie wiem na czy to polega ale mam rękawiczki zimowe, które mają odblask na całej powierzchni i za każdym razem jak mam je na sobie to psy się na mnie ewidentnie rzucają. Nawet Tofik z mojej klatki, który mnie zna. Ale prawda jest taka, że problem istnieje niestety głównie na terenach wiejskich i nie jest blachy. W zeszłym roku media opisywały sytuację dwóch owczarków belgijskich, które zagryzły rowerzystę. Nie mniej jednak co by się nie działo to nie można być agresywnym wobec psa. No chyba, że już walka trwa. Ale dopóki szczeka i nie gryzie, to nie wolno machać, uderzać czy drzeć japy bo to jedynie pieseła sprowokuje do ataku. Można spróbować zapytać miło o to kto jest dobrym pieskiem. Ale nie zawsze działa :)
Takiego "właściciela" też by należało zagryźć :-< Masakra, czas dokupić gaz do pałki podręcznej.
Świetny film u mnie na terenach wiejskich jest bardzo dużo takich agentów na wolności
Duże są groźne ale leniwe i dość szybko odpuszczają, małe nie są groźne ale potrafią być wytrwałe i uparte... Jak do tej pory ogień na tłoki się sprawdza😂
Ja krzyczę z daleka....Luzik psiaki...nie jestem listonoszem😊✌️🚴
Ten kanał schodzi na psy 😉
Jak mam do wyboru zdrowie swoje i rodziny, albo jakiegoś wioskowego obszczymura, to wybór jest oczywisty. Walić gazem bez litości! Nóż też zazwyczaj pod ręką w razie konieczności.
@F16 nie jest prawdą, że w Polsce jest zabronione puszczanie psa bez smyczy. Jeśli dalej będziesz tak (błędnie) twierdził, to proszę o pokazanie takiego zakazu - konkretny kodeks i paragraf.
Wczoraj miałem akcje właśnie koło Gniezna, w moim przypadku 2 wielki psy z gospodarstwa wybiegły, dzida na pedał i po problemie ale szokuje mnie ten brak odpowiedzialności właścicieli
Miałem sytuację jadąc na wsi, dwa psy wyskoczyły (i goniły mnie) spod zamkniętej bramy wjazdowej. Brama nie sięgała ziemi, była mniej więcej nad terenem tak, by większość psów przeszła pod nią. Nie zauważyłem informacji o tym, że tam jest pies, czyli jej nie było.
Jechałem ulicą obok posesji. Nie było widać, że brama krótka. Psy niepilnowane oraz żadnych kaganców, smyczy itp.
Będąc listonoszem na ramie roweru zamontowałem zmodyfikowaną kaburę, w niej pistolecik startowy. I nie było psa na mojej drodze... .
Podczas jazdy strzał pod rower i wystarczał.
Najważniejsza zasada gdy pies rzuca się na nogę? But na zęby 😅
Wydaje się głupie, ale dobra rada szczególnie w butach spd.
a jeśli zaatakuje nas husky trenowany do wyścigów zaprzęgowych? Przy ogniu na tłoki taki pies może przegonić nas na dystansie dłuższej łapy watahy...
Nie musi być nawet zbytnio trenowany do wyścigów zaprzęgowych , mój bez tego łatwo nie odpuszcza 😂