u mnie się sprawdzają takie proste czynności i zachowania: - na długie dystanse nie brać rzeczy które "mogą się przydać" - pić i jeść nawet jeśli się nie chce - jeśli jazda jest na wynik ograniczyć do minimum ilość postojów, przerw - zająć głowę pozytywnymi myślami lub wyimaginowanymi procesami - nie patrzeć na licznik ile zostało do mety - utrzymywać w miarę równe tempo i strefy tętna/mocy - szybko reagować na zmianę temperatury ubierając się lub rozbierając - nic tak nie zabiera energii jak termoregulacja organizmu - wykorzystywać pozycje bardziej areo pod wiatr (dolny chwyt) i wykorzystywać jazdę z wiatrem na max. - oddychać bardziej wydajnie łącznie ustami i nosem - korzystać z jazdy w grupie jeśli taką spotkamy i nas przyjmie jadąc na kole ale też oczywiście dając zmiany. - utrzymywać niskie ciśnienie w oponach nie tracąc energii na wertepach - szybko reagować na zmianę nachylenia zmieniając przełożenia tak by utrzymać stałą kadencję i możliwie równą moc.
nie tyle minimum ilości postojów, co czasu postojów. jechanie w trupa dla kogoś, kto nie zna swoich możliwości może się skończyć zgonem i dłuuugą przerwą albo stawaniem co chwilę do samej mety. lepiej sobie zaplanować krótkie postoje co parę godzin na rozprostowanie nóg i jedną dłuższą np. na sklep czy orlen. te krótkie, to wystarczą minuta, dwie i zupełnie na innej świeżości się jedzie. poza tym zgoda, zwłaszcza wyziębienie, to strata energii, bo organizm będzie ją zużywał na dogrzanie a i komfort mocno spadnie.
Tak jak napisałem -u mnie się sprawdza co nie znaczy, że ktoś wprost skorzysta. Absolutnie nie chce namawiać do braku przerw jednak wiem, że przy odpowiednim przygotowaniu i znajomości własnego ciała można je wyeliminować - ostatnią Watahe 317km pojechałem z 2 min przerwy na 12.5h - więc można.
Nikt z takim jajcem nie opowiada o rowerach i kolarstwie jak Bartek, jest w tym coś takiego fajnego, swojskiego i magicznego. Fajny kanał, długo już tu zaglądam ale pierwszy raz coś napisze, jest ogólnie spoko i z dystansem do siebie i koła, kawał fajnej roboty, pozdrawiam.
Sam planuję na czerwiec Duathlon przez Polskę, Słubice - Terespol, do roweru dochodzi bieganie, plan zrobić to w 48h i zbierać środki dla chorego dziecka
Spokojnie , słuchaj ciała 🙂 jak jadąc to setkę musiałeś wyjść trochę że swojej strefy komfortu to póki co rób sobie te 100tki ... tak jeszcze z 10 a późnej takie 150 to wpadnie samo🙂
Pojechałem 125km bez przygotowania. Tydzień wcześniej zrobiłem 75 na luzie. Dystans 125 dał mi kilka nauczek: bidony (byłem antybidonowym kretynem), brak paszy (teraz zabieram musy owocowe). Właściwie do pokonywania dystansu potrzebny mi obecnie sprawny rower i czas.
Po pierwsze primo! Zjeżdża się po schodach! Po drugie primo! Masz z lewej strony obrócony pasek z kasku! Po trzecie primo! Ultimo! Jak zwykle duża dawka wiedzy przekazana w Twoim stylu😁👍🤘
Taaa. Zawsze tak jest. Zaczyna się od źle zapiętego hełmu i ani się nie obejzysz, a zakładasz skarpetki na odwrót. Prawą na lewą, a lewą na prawą. No i wtedy to już jest kaplica🤣🤘 Dostajesz bana od jutuba i możesz oddać carbonare do huty na przetopienie 🤣
167km to mój rekord, takie dystanse powyżej 100km wolę jeździć sam. Krótsze trasy do 60km latam z synem pomimo że 150km nie robi na nim wrażenia, ale on przy takim dystansie jedzie szybciej przez co ja wymiękam dlatego jeżdżę sam długie trasy. Pozdrawiam
Przejechałem dwa razy Bałtyk Bieszczady Tour 1008km, trasa ze Świnoujścia do Ustrzyk Górnych. Ostatni przejazd w zeszłym roku, dystans 1.022 km pokonany w 42 godziny i 6 minut (brutto), bez spania. Najważniejsze aby przejechać ultra to na tyle poznać swój organizm aby prawidłowo rozłożyć siły na całą trasę, czyli jechać w swoim tempem, najlepiej dołączyć do grupy która jedzie zbliżonym tempem. Kolejna rzecz to jedzenie i nawadnianie organizmu oraz zabranie do sakwy niezbędnego stroju który pozwoli nam jechać w dzień w upalne słońce oraz w nocy gdy w górach spadnie temperatura do kilku stopni, nie można zapomnieć o dobrej kurtce przeciwdeszczowej, pogoda zaskakuje zwłaszcza jak trzeba przejechać długi dystans niezależnie od warunków atmosferycznych. Jest jeszcze sporo rzeczy na które trzeba zwrócić uwagę wybierając się na ultra np. oświetlenie, nawigacja, dopasowanie roweru czyli bike fitting, itd.
@@ZielonyF16 Bo robisz kawał dobrej roboty, popularyzujesz jazdę na rowerze, mam nadzieję, że kilka osób po oglądnięciu odważy się i zdecyduje się na swoje pierwsze "małe" ultra, czyli przejedzie swoje pierwsze 200 km.
Dla mnie to jest nierealne. Nie twierdzę jednak, że zmyślasz, ale dla mnie to coś nie do pomyślenia. Ja po 30 kilometrach na rowerze padam , inaczej po przejechaniu 500 kilometrów samochodem jestem mega zmęczony a ty piszesz o dystansie 1000 kilometrów na rowerze. Jak czytam takie opowieści, to mam wrażenie, że jesteście z innego świata 😀
ciekawa opcja z tym wydarzeniem gravelowym. Myślę, że taka pętelka 100km z jakimiś rozkminami to dobry temat dla miłośników kolarstwa romantycznego, bez napinki na wynik. Czyli dla takich kolarzy jak dajmy na to ja :).
Był za to filmik z ustawki rowerowej, efekt taki ze ekipa mocno sie rozproszyła. Ryzykujesz psychiczny uraz kolarski (opisany całkiem niedawno w filmiku) jakim jest odjazd peletonu i zostanie samemu na trasie. Taki żarcik, Pozdrawiam.😉
Witam, Sukces wideo sprzed dwóch lat był spowodowany tym ze odpowiadał na popularne pytanie które ludzie sobie zadawali. Teraz spora część osób (Ja też do nich należę) zadają sobie inne pytanie. "Jak odzyskać formę z ubiegłego sezonu". Sporo osób jeździ dla przyjemności, nie trenują 3x tydzień bez względu na pogodę. Teraz dla nich sezon powoli się zaczyna, wyciągają zapomniane rowery z piwnicy... i szok. Jak to możliwe ? w zeszłym roku na luzie robiłem 160km w ok 8h, teraz 40km zrobione w 3h i pierwsza bomba w sezonie :-) Część osób może się wykruszyć, po takiej zimie i odstawić rower na dobre. Część będzie walczyć i po woli formę odzyska. Pogoda też nie pomaga, jeden dzień słonko i 18 stopni, następnego już deszcz, wiatr i tylko 10 stopni... z reszta sam tez to widzisz narzekając na jazdę w zimowch rękawiczkach w kwietniu. Przez długie zimowe miesiące plany na nowy sezon że na majówkę to już jakąś wyprawę się zrobi, a tu gdzie ? jak 40 km max to o żadnej wyprawie mowy być nie może... chyba że w czerwcu albo lipcu dopiero. Tak sobie myślę ze może być to ciekawy pomysł na odcinek, Pozdrawiam.
Trening do 100 km staram się robić bez jedzenia. Uczy to mój organizm do szybkiego wchodzenia w ketozę. Na krótkie (200-300) ultra ładowanie węgli ile wlezie- snickersy, haribo, jabłko, banan, sok pomarańczowy. Na dłuższe dołączam ryby w puszce i żarcie restauracyjne. W obu przypadkach dużo piję co oznacza ,że regularnie sikam. W takich warunkach żywieniowych bomby brak.
Ja bym tutaj dodał jeszcze nie porównywanie się do innych. Podczas zawodów nie dać się pokusić na trzymanie się silniejszych, jadąc powyżej naszego tempa, co skończy się wyciąganiem żwiru z języka, który przez ostatnie dziesiąt kilometrów włóczył się będzie za tylnym kołem. Globalnie, nie patrzeć na osiągnięcia innych. To co dla nas może być życiówką np 200km, dla innych będzie dopiero "rozgrzewką". Wystarczy wejść do klubów, wyzwań na stravie aby się mocno rozczarować sobą. Potem może to wytworzyć niepotrzebną presję, nadmierną ambicje co może doprowadzić do tego, że ta radość z jazdy gdzieś może się ulotnić.
U mnie całkowicie amatorsko, życiowo 70km dystansu, ale… przy 135kg wagi. 2 dni po takiej trasie umierałem… teraz już wagowo dużo mniej. W tym roku pierwsza setka padnie. Pozdrawiam 🤚🏼
Tak w temacie nastawienia do długiej jazdy i pierwiastka odkrywcy. Mam w pracy koleżankę, która mówi że nie po to latami osiągała mistrzostwo w leżingu, żeby teraz to wszystko zniweczyć jakąś bzdurną aktywnością fizyczną. Zwłaszcza po kilka-kilkanaście godzin tygodniowo. Nie każdemu ultra pisane.
Ja mam jedną, główną zasadę jak nie jeździć długich dystansów - między 30 a 50 kilometrem zejść z roweru i przerwać jazdę, wtedy nie jedziemy długiego dystansu 😉😃 pozdrawiam 🙂
Łapa w górę jak zwykle. Zielony, dla wielu sezon się dopiero zaczyna może byś poruszył fachowo temat jak przygotować rower do sezonu. Jak dbać i czyścić o napęd w gravelu. Oraz jakich smarów i preparatów do czyszczenia aktualnie używasz. Kiedyś jak pamiętam miałeś podobny film i czyszczeniu napędu ale to jakieś 2-3 lata temu i bodajże w MTB :) pozdrawiam.
Ja to lubię szybko, zmęczyć się i zapomnieć. Długich dystansów dopiero się uczę. W sumie wszystkiego się uczę, bo na szosie jeżdżę od maja. Ale za to nauka na bogato, bo w Szkocji. Polecam😂 Pierwsze 130 km i 1375 m przewyższenia ostatnio wpadło. To mój rekord i wysokościowy, odległościowy, psychiczny i każdy inny.
Żele nie muszą być drogie! wystarczy je samemu przyrządzić. Trzeba w tym celu kupić (ja robię to na znanym portalu aukcyjnym) maltodekstrynę (2kg) i fruktozę (1kg). Przyjmując dawkę 30g węgli/h to miesza się 20g malto, 10g fruktozy i 17g wody. uzyskuje się taki żel jak w gotowej tubce, ale bez dodatków smakowych. ja dodaję troszkę witaminy C i nie jest wtedy takie słodki, można też dodać soku owocowego. Koszt takiego żelu jest poniżej 1zł. przyrządzony żel ładuję do softflaska. jak jadę na krótsze dystanse i potrzebne mi jest miej węgli daję więcej wody, łatwiej się dawkuje i łatwiej rozmieszać.
Siema, dzięki za poruszenie tematu jedzenie. Od siebie dodam, że oprócz uczucia ciężkości na żołądku można też mieć problem w drugą stronę 🚽 a to nie jest fajne szczególnie jak ma się na sobie bibsy. Dlatego uważałbym z żelami, pakowaniem w siebie izotoników, gazowanych napojów 0% i innych żelków bo nieprzyzwyczajony organizm może się bardzo zdziwić. Polecam zgooglać temat 'treningu jelita' (wiem, źle brzmi) bo temat jest dość szeroki. Co do wysokotłuszczowej diety to też dużo czytałem/słuchałem o tym w kontekście maratonów i większość źródeł mówi, że do wysiłków ultra to się nie nadaje. A już na pewno największą głupotą byłoby użycie jakiejś ketodiety z netu i przejechanie na niej ultra. Takie rzeczy tylko w asyście dietetyka.
Jedzenie - przeplatam mufinki owsiane z bananami i żelami. Jak jest możliwość gdzieś kupić to kanapka, drożdżówka, jabłka - coś innego. Picie - elektrolity na przemian z izotonikiem. Warto obserwować tętno - przed bombą poleci w mocno w górę. Przejechałem ostatnio 350km single speedem i maksymalnie miałem tętno 140. Gdybym zawalił odżywianie to widziałbym 160, a później bomba. Trzeba być pewnym roweru - nasmarowany, sprawdzone hamulce, sprawdzone oponki.
Zielony.. napisz proszę książkę o tym jak jeździć na przedbombiu - będzie to niewątpliwy sukces, a mi będzie miło dostać pierwszy egzemplarz z dedykacją :))))
Moj 80 a mialo byc 100, ale na 80 była taaaaaaka górka, że musiałam znalezc pana z paką, żeby mnie dowiózł do celu XD PS. Wczesniej nigdy nie przejechałam wiecej niz 60km po Płaskowszu 😊
A mnie się podobało jak brałeś udział w tych wyścigach MTB , super te relacje były z zawodów , teraz to takie naciągane wszystko jakby powoli pomysłów Ci brakowało....
Gravela mam trochę ponad tydzień. Wcześniej jeździłem trekingiem. Zaczynałem tak od 30 km. Dokładałem co jakiś czas po 10 km. W czwartek przejechałem 60 km z wiatrem i deszczykiem po asfalcie. Bolała trochę dupa i nogi, ale ogólnie git. Teraz planuję 70. Zobaczymy jak pójdzie. Pozdro.
Ja przez te ponad 20 lat co jeżdżę zapisuję trasy i ponad 30 razy już zrobiłem ponad 200 km jak mam dobry dzień to nie wracam jakoś zmęczony więc w tym roku chcę zrobić ponad 300 kiedyś jadło się batony proteinowe kupne ale od kilku lat sam sobie takie robię z różnego rodzaju płatków orzechów czy daktyli bananów i te kupne są teraz dla mnie za słodkie
Zima już za nami, więc w tym sezonie raczej nikomu się nie przyda, ale! Jak jest chłodno (poniżej 5st) i planujesz postój powyżej 5 minut, kilka kilometrów wcześniej załóż dodatkową warstwę ciuchów. Teraz czujesz się dobrze, ale chwila odpoczynku i będzie ZIMNO. Jeśli do tego chcesz coś zjeść, to w ogóle nie zatrrzymuj się, dopóki nie czujesz się przegrzany - zimne jedzenie i picie wychładza bardzo szybko. Na początku marca jechałem trasę Opole-Radom i musiało to komicznie wyglądać, jak próbowałem o świcie jeść obiad pod Jasną Górą. Właśnie, próbowałem, ale z zimna dostałem takiej trzęsawki, że łyżka mi wypadała, a chwilę wcześniej rozpinałem bluzę po podjeździe.
Przymierzam się w maju do 300 km na raz z sakwami. Rower pewnie ze 25-30kg. W zasadzie to traska zajmie 3 dni pierwszego ruszam o 12 z białegostoku do wieczorka spokojnie planuje sie rozjeździć i porządnie wyspać więc ok 70km, drugi dzień szybka pobudka o 5 i od świtu jazda 300 km z małym wąsem (hajnówka-zamość) średnia predkość min. 20 i trzeciego do rzeszowa 160 km już raczej na luzie bo mam na koncie dystanse powyżej 200, rekordowo 240, ale zawsze obładowany sakwami.
z tymi batonami, żelami czy izotonikami jest jeden feler, że są one słodkie jak uj, przynajmniej ja nie trafiłem jeszcze na takie które by były niesłodkie. Niby cukru nie mają ale te słodziki to ochydztwo. Ratuję się najczęściej sokiem pomidorowym, jak coś będzie kręcone w okolicy 2 z przodu to mała paczka Beef Jerky. Jechać swoim tempem i nie próbować dojeżdżać do każdego na horyzoncie, zachwycać się wszystkim wkoło to szanse na ukończenie niemal 100%. Rajd bardzo ciekawy pomysł, kibicuję mu.
Mój rekord to 170km ale w trzecim dniu wyprawy na 500km. Tempo na przeżycie. Jedzenie i picie gdzie się dało. Najgorzej było z otarciami. Zawsze po dłuższym dniu było kilka dni przerwy a na takim "maratonie" dzień w dzień to dramat. Apteka i smarowanie d... Od drugiego dnia :P
Podobno sporo osób z czołówki ultra w Polsce jeździ na diecie wysokotłuszczowej. Ale wg mnie (na logikę, ale sprawdzone też w praktyce) najlepsza dieta na długotrwały wysiłek to dieta wysokowęglowodanowa (cukrowa). Bo cukry najłatwiej się trawią i dają relatywnie dużo energii. A chodzi o to, żeby energia była dostępna szybko, a posiłek nie obciążał układu trawiennego (który podczas wysiłku jest dużo słabiej ukrwiony niż normalnie). Czyli baton czy żel co 30 minut, żeby utrzymać stały poziom cukru we krwi i glikogenu w mięśniach. Dietetykiem nie jestem, ale na mój chłopski rozum to ma większy sens niż zapychanie układu trawiennego tłuszczami, które się bardzo długo trawią. Przejeżdżam 600 km w 2 dni, bez zbliżania się nawet do bomby.
Też mi się coś nie widzi ta dieta wysokotłuszczowa, tym bardziej że od dużej ilości tłuszczu to można s...ki dostać :D I tak jak piszesz, chyba za duże obciążenie organizmu przy wysiłku.
Przeciętny człowiek ma około 2000kcal zmagazynowanego glikogenu w mięśniach i wątrobie, podczas gdy nawet szczupła osoba ma jakieś 80-100 tysięcy kcal w tkance tłuszczowej.Te liczby dają do myślenia. Kilka tygodni odżywiania się wysokotłuszczowo i niskowęglowodanowo i ciała adaptuje się do efektywnego spalania tłuszcz i produkcji ciał ketonowych które w większości zasilają mózg. Po okresie przystosowania dla naszego organizmu nie robi już większej różnicy czy spala tłuszcz z dostarczanego pokarmu, czy ten zmagazynowany w tkance tłuszczowej.
@@krzychjkx6311 po okresie przystosowania... Ale pamiętajmy że energia to nie wszystko... Organizm potrzebuje różnych składników i przesadzanie z głodowaniem prowadzi do ubytków nawet w masie kostnej. Różnica jest też zależna od poziomu wysiłku. Przy intensywnym wysiłku nie ma możliwości żeby organizm nadążył czerpać z tkanki tłuszczowej.
@@kuba6156 zgoda, bardzo intensywny wysiłek będzie wymagał spożycia pewnej ilości węgli, bo proces glukoneogenezy nie wyrobi Jednak od dwóch lat jak jeżdżę na keto spożywam 1/4 tego co przejadałem batonów, bananów itd. na diecie wysokowęglowej przy takim samym wysiłku. Rzucę taką anegdotę. W tamtym roku zrobiłem 245 km trasę do Mrągowa ze średnią 29,5km/h na szosie, ale mocno obładowany z torbami bikepackowymi na tygodniowy pobyt.. Jedyne co zjadłem podczas tej trasy to... paczuszka solonych orzeszków ziemnych. Nie dlatego że byłem głodny, tylko chodziło o uzupełnienie soli i coś przegryżć do kawy na orlenie. Także długi ale średniointensywny wysiłek jak najbardziej do ogarnięcia w ketozie
Zielony ale energia z tłuszczów, to nie polega na tym, że wciągniesz smalec i możesz jechać xD to chodzi o twój własny osobisty tłuszcz, którego zapasy masz w zasadzie nieorganiczone i z którego ciągniesz jak jedziesz na drugim zakresie. nie da się na tym pociągnąć mocniej i dłużej, wtedy tylko glikogen, tylko że jak się podpalisz i go zużyjesz, to masz bombę. żelami i batonami tego nie nadrobisz na dystansie kilkunastu i więcej godzin. ci co zapieprzają do mety w niewiarygodnym czasie, to nie dlatego są świetni bo potrafią mocno cisnąć, tylko dlatego że potrafią bardzo szybko jechać na niskim tętnie właśnie, czyli de facto nie cisnąć.
220 km rundka wokół Balaton , na dwóch kawkach espresso. Ścieżki rowerowe, miasteczka, przejazdy, jazda mocno rwana szybo wolno żeby z dzień przejechać. Wieczorem przyśnić, stek 🤩 i za kółkiem 400 km powrót.
Noo "osobisty tłuszcz, którego zapasy masz w zasadzie nieorganiczone" - Aż mnie kusi aby zapytać o wagę (nieograniczoną ;-) ) Moje zapasy są ograniczone i to bardzo. Baa! Są tak skromne ze wcale nie zależy mi na ich wypaleniu.
co do tempa to najlepszy miernik mocy, ewentualnie pomiar tętna, jazda na oko, na prędkość, przy zmiennych warunkach pogodowych jest na dlugim dystansie bardzo trudna do oszacowania
Ja bym jeszcze dodał to że ludzie za wcześnie się poddają 🤔. Poczekać, odpocząć i nastawienie się zmienia. Również ważną kwestią jest planowanie. Ludzie planują dystans dzienny, noclegi i czas dotarcia do mety, a później forma, rzeźba terenu a przede wszystkim nawierzchnia koryguje te plany, więc uważam że warto do tego podchodzić z dystansem, bo potem niepotrzebne rozczarowanie i chęć rezygnacji z kontynuowania przygody. Zawsze przy chwili wątpliwości sobie mówcie ,, ból przemija, porażka zostaje". Ultra się jeździ głową, i jak sobie człowiek poukłada w głowie to nie ma rzeczy nie do zdobienia. Mój najkrótszy ultra 400 km góry, najdłuższy 1130 wschodnia granica. Specjalnie nie trenuję, poprostu każdy przejechany ultra jest treningiem dla kolejnego, ale w głowie musi być poukładane żeby w chwilach zwątpienia się nie poddać,a takie chwile napewno będą. Super materiał , pozdro 😉👍.
160km to na razie mój rekord ale juz w maju szansa na pobicie podczas Gravel po łódzku 😅 w sierpniu kolejna szansa na Robinsonadzie ,wjebał*m się w 250+ - moje kolana już zadowolone 😅
jeszcze rok temu mój rekord to 70 km rekreacyjnie, w tym roku kumpel z Niemiec odwiedził, jego rekord 100km, wczesnjej zrobilem 60, pojechaliśmy 50km na rozgrzewke i porwalismy sie kilka dni pozniej na 115, ostatnie 8km to była katorga, wszystko było źle, krzyk pomógł jak kolana i uda wysiadały. Na mecie euforia. Tydzień później pojechaliśmy 130 ale byłem glodny na 150, pomyslalem ze zostalo tylko 20 km. Blad, najgorsze 20 km w zyciu, na koncu czulem sie jakbym mial paraliz, caly blady. Przez 2 tygodnie po 115 i 150km bez wiekszego przygotowania i planu odczuwałem chroniczne zmeczenie i dochodzilem do siebie, biegalem 5 km dystanse i lekkie treningi silowe ale energii bylo malutko. Dopiero po 2 tygodniach poczulem ze opuscilo mnie wyczerpanie i jest juz ok, jak przedtem. Głupie to było ale jestem dumny niesamowicie że dałem radę. Takie rzeczy uczą siły umysłu i budują charakter. Za miesiac uderzam 260 km do siostry z okolic Łodzi do okolic Olsztyna. Jeszcze sam nie uwierzyłem że to zrobię ale czekam na najdluzsze dni w roku zeby miec przez 16 godzin swiatlo i ruszam. Na pewno tym razem podejde powazniej do picia, jedzenia, przerw. Moje tempo do tej pory na dlugich dystansach to okolo 20-22 km/h w ruchu takze zaden ze mnie kolarz ale w kazdym razie jestem nastawiony bojowo żeby osiagnac kolejny cel który wydaje mi sie niemożliwy. Pozdrawiam i życzę kolejnych dystansowych sukcesów.
@zielonyf16 daj znać z wyprzedzeniem odnośnie tego spotkania. Jestem z Warszawy i to fajna opcja na domek z rodziną oraz objazd okolicy. Koncepcja nie wyścigu jest fajna alternatywa dla widzów kanału nie każdy chce lub ma czas jeździć maratony. Pozdrawiam.
Największym błędem przy długich dystansach jest obawa żeby je zacząć jeździć. Przynajmniej ja tak miałem. Dla jednego jest to pierwsza Setka (nie którzy piją z😢amiast jechać) dla innego będzie to 200, 300 itd. Złota zasada żeby jeździć trzeba jeździć i samemu nabierać doświadczenia bo inaczej to się nie da. Ja w zeszłym sezonie pokochałem jazdę nocą przez las a stało się przez przypadek. Pić i jeść to trzeba żeby nie odpaść gdzieś na zakręcie. Mi też dużo dają dobre ciuchy i przedewszystkim nowe trasy.
Z jedzeniem to nie ma co przesadzać zawiozłem syna do pracy i z marszu pomyślałem że jadę się ,,kawałek" przejechać rowerem wziąłem górala 4 batony z orzechami i miodem, żadnych czekoladowych żadnych słodkich jednego banana który uratował mi życie na 100km 3 litrowy bukłak wody na plecy i tak jechałem trasę która nigdy wcześniej nie pokonywałem więc trzeba było się rozglądać wyszło 121 km musiałem końcówkę skrócić bo trzeba było syna odebrać z pracy. Wziąłem krótki zimny prysznic po którym poczułem się że mógłbym kolejne kilometry kręcić. I żeby nie było nie nie jechałem elektrykiem. Innym razem 106 km na kolarzówce to były dwa banany i przećwiartowana kanapka plus dwa bidony wody 750ml 1360 m przewyższenia pokarmu starczyło zupełnie. I żeby nie było że jestem jakimś zaawansowanym kolażem jestem krótko przed 60ka i mam 50% inwalidztwa.
Hej kolego, jesteś z Gniezna? Mieszkam tutaj od niedawna , raz w roku jeżdzę dalszy dystans jakieś 250- 300 km nad morze lub w góry, w zależności jak wieje, czasem Warszawa innym raze Wrocław ale zwykłym rowerem rekingowym, który zamierzam zmienić na jakąś turystyczną kogę albo gravela. Moim marzeniem jest wybrać się w podróż do okoła świata za kilka lat :).
Nietypowe 2 ważne rzeczy 1. Pilnować temperatury i nawodnienia, wszystkie bomby które miałem wynikały z upału 2. Witaminy i elektrolity w płynie - gęsta mieszanka do popijania ciągnie organizm gdy żołądek nie przyjmuje jedzenia
Mądrze prawisz.. widzę że kolega chyba z Wielkopolski.. w moim przypadku jedyny ogranicznik to 4 letnia córka która kocha że mną spędzać czas i do dłuższych tras podejdę gdy będzie starsza. Chcę tylko nadmienić że pochodzę z Jeleniej Góry na codzień robię treningi po około 40km.gdzie przylewyzszen zawsze to około 500m .. w moich terenach to max. Często bywam w Wielkopolsce okolice Boszkowa.. to tam po plaskich terenach 100km dla mnie to bajka
Dodał bym że warto jechać z grupą. Ja poznaje ludzi na trasie i tworzy się zawsze jakaś grupka gdzie zawsze są jacyś którzy pędzą całą noc Takich należy się trzymać i lecieć do mety ,nie rozmyślać o spaniu w pół roku wcześniej zarezerwowanym pensjonacie:)
teraz mi się odpaliło ,, temat o korzystaniu z tłuszczy" 12'15" Tylko keto -na takie "nasze" ultra gdzie myślimy o przejechaniu a nie o pudle to opcja keto jest najlepsza. Startuję na głodniaka , jem co 5 słownie pięć godzin , i totaly brak zajazdu,bomby ! Ale każcy indywadualnie. Byłem na węglach i wiem że to samo zło ,,,
To ja. Planuje długi dystans, w myślach powtarzam sobie: spokojnie, nie cisnąć, na lajcie, itp. Ale kurna nie wychodzi, a potem dogorywanie na ostatnich kilometrach...
No i zapomniałeś dokończyć o bombie! A ja wciąż się zastanawiam, czy to co mnie spotkało w zeszłym roku, to była ta legendarna bomba z odcinków Zielonego 😀 PS. POMÓŻCIE 🚑 Może ktoś z Was to miał - zapalenie achillesów po dłuższym dystansie? Sprawa jest dla mnie o tyle dziwna, że pojawiła się tak po prostu, nagle, po sezonie w którym robiłem w tygodniu przejażdżkę minimum 50 km, choć w miesiącu zdarzała się nierzadko 100 i więcej. Przyszedł listopad, grudzień - już rzadziej się wychodziło. W grudniu skoro wyszło się raz, no to już wolało się zrobić konkretniej - czyli ponad 100. I wtedy pierwszy raz pojawiło mi się to coś - dziwne zgrzytanie w chillesie. W styczniu też jedna przejażdżka, też ponad 100, znowu zgrzytanie. W lutym 70 - też to było. W marcu również jedna, znów ponad 100, znów zgrzytanie achillesów. Jak typowa mądra głowa dopiero po tej wycieczce poszukałem co to może być (no bo zawsze to było coś delikatnego, przechodziło po 2-3 dniach. Wychodzi na - zapalenie achillesów, częste u biegaczy. Poza zgrzytaniem, piszą tam o bólu, długim leczeniu... Ja bólem bym tego nie nazwał, ale dyskomfortem zwyczajnym. I przechodzi dość szybko, po kilku dniach. Stąd moja nadzieja, że miewam to w delikatnym stopniu. Ale martwi mnie, że być może po jednym takim czymś będzie mi się to już odnawiać zawsze. Moje pytania: 1. Jak myślicie - czy mogło to być spowodowane chłodem? No bo jeśli chodzi o kondycję, to nie porywałem się z motyką na słońce. Latem było też 230 km i nic takiego nie było. Mało tego, gdy zaczynałem jeździć rowerem 3 lata temu, po jakichś 15 latach przerwy, od razu druga wycieczka to była 100 i również nic takiego nie. Stąd mam mega zagwozdkę, co może być przyczyną, i chłód jest chyba jedyną nowością jakiej wcześniej nie doświadczałem, chociaż znowu no...rok temu w lutym miałem raz podobną wycieczkę w chłodzie i nic nie było (ubranie zawsze to samo). 2. Czy może to być spowodowane zbyt wysoko ustawionym siodełkiem? Chociaż jeździłem tak cały sezon i miałem wrażenie, że wreszcie udało mi się ustawić idealną pozycję. Czuję, że wizyta u lekarza nie przyniesie mi nic poza potwierdzeniem "zapalenia achillesów". Pewnie przyda się wizyta u jakiegoś fizjoterapeuty albo bikefittera. Ale zarzucam temat też tutaj - może ktoś z Was już to miał i poradzi co trzeba (również z kierunkiem ewentualnej wizyty).
moje pierwsze bledy to planowanie postojow przy sklepach, ktore potem jak sie okazywalo w niedziele byly zamkniete. Wyleczylem sie z tego. do 150 km na nizinach wody i jedzenia mozna spokojnie zabrac tyle, by starczylo na całą trase
miałem lepszy numer - miałem stację benzynową zaplanowaną po drodze a zrobiłem jakies 60km - dojeżdzam aby kupić zapas wody ( było +30stopni) a pani mi mówi że kartą nie przyjmuje...- najbliższy sklep następne ok 10 km dalej ale w drugą stronę... wtedy mnie niestety odcieło -ostatecznie dojechałem ale wspominam do dziś...
Kolejna rzecz to dlaczego Wy szukacie sklepów? Jeśli chodzi o wodę a ja mam pół bidonu i zaczyna się palić pomarańczowa lampka to wbijam na randomowe podwórko - jeszcze nikt wody nie odmówił 😉 nie musimy myśleć szablonowo - polecam
A ja mam pytanie co do "bomby" podczas jazdy-jakiejkolwiek-wyścigów czy długich spokojnych jazd. Czy ktoś z szanownych koleżanek i kolegów jeździ na diecie keto (ketogenicznej) dystanse ultra? I czy miał kiedyś/kiedykolwiek na tej diecie bombę? ?
u mnie się sprawdzają takie proste czynności i zachowania:
- na długie dystanse nie brać rzeczy które "mogą się przydać"
- pić i jeść nawet jeśli się nie chce
- jeśli jazda jest na wynik ograniczyć do minimum ilość postojów, przerw
- zająć głowę pozytywnymi myślami lub wyimaginowanymi procesami
- nie patrzeć na licznik ile zostało do mety
- utrzymywać w miarę równe tempo i strefy tętna/mocy
- szybko reagować na zmianę temperatury ubierając się lub rozbierając - nic tak nie zabiera energii jak termoregulacja organizmu
- wykorzystywać pozycje bardziej areo pod wiatr (dolny chwyt) i wykorzystywać jazdę z wiatrem na max.
- oddychać bardziej wydajnie łącznie ustami i nosem
- korzystać z jazdy w grupie jeśli taką spotkamy i nas przyjmie jadąc na kole ale też oczywiście dając zmiany.
- utrzymywać niskie ciśnienie w oponach nie tracąc energii na wertepach
- szybko reagować na zmianę nachylenia zmieniając przełożenia tak by utrzymać stałą kadencję i możliwie równą moc.
Pełna zgoda!
nie tyle minimum ilości postojów, co czasu postojów. jechanie w trupa dla kogoś, kto nie zna swoich możliwości może się skończyć zgonem i dłuuugą przerwą albo stawaniem co chwilę do samej mety. lepiej sobie zaplanować krótkie postoje co parę godzin na rozprostowanie nóg i jedną dłuższą np. na sklep czy orlen. te krótkie, to wystarczą minuta, dwie i zupełnie na innej świeżości się jedzie. poza tym zgoda, zwłaszcza wyziębienie, to strata energii, bo organizm będzie ją zużywał na dogrzanie a i komfort mocno spadnie.
Tak jak napisałem -u mnie się sprawdza co nie znaczy, że ktoś wprost skorzysta. Absolutnie nie chce namawiać do braku przerw jednak wiem, że przy odpowiednim przygotowaniu i znajomości własnego ciała można je wyeliminować - ostatnią Watahe 317km pojechałem z 2 min przerwy na 12.5h - więc można.
@@MichalBors jak przetrzymałeś tyle godzin bez siku? Jak jestem dobrze nawodniony ciśnie mnie co godzinę.
To właśnie te 2 min - ale kiedyś nauczę się w trakcie 😂 Właśnie, właśnie - może Zielony byś zrobił o tym film?
Nikt z takim jajcem nie opowiada o rowerach i kolarstwie jak Bartek, jest w tym coś takiego fajnego, swojskiego i magicznego. Fajny kanał, długo już tu zaglądam ale pierwszy raz coś napisze, jest ogólnie spoko i z dystansem do siebie i koła, kawał fajnej roboty, pozdrawiam.
zwiększanie dystansu sukcesywnie, nie zaczynać od 100km nie mając wcześniej kilku wycieczek po 50 czy 80 km, itd.
Sam planuję na czerwiec Duathlon przez Polskę, Słubice - Terespol, do roweru dochodzi bieganie, plan zrobić to w 48h i zbierać środki dla chorego dziecka
A ja się pochwalę - wczoraj pierwsza setka w życiu 💪. Myślałam że już roweru będę miał dość, a dziś kolejne 30 po Poznaniu. To znak że czas na 150 😛
Spokojnie , słuchaj ciała 🙂 jak jadąc to setkę musiałeś wyjść trochę że swojej strefy komfortu to póki co rób sobie te 100tki ... tak jeszcze z 10 a późnej takie 150 to wpadnie samo🙂
Pojechałem 125km bez przygotowania. Tydzień wcześniej zrobiłem 75 na luzie.
Dystans 125 dał mi kilka nauczek: bidony (byłem antybidonowym kretynem), brak paszy (teraz zabieram musy owocowe). Właściwie do pokonywania dystansu potrzebny mi obecnie sprawny rower i czas.
Po pierwsze primo! Zjeżdża się po schodach!
Po drugie primo! Masz z lewej strony obrócony pasek z kasku!
Po trzecie primo! Ultimo! Jak zwykle duża dawka wiedzy przekazana w Twoim stylu😁👍🤘
"Po drugie primo! Masz z lewej strony obrócony pasek z kasku! " Jak go dojedzie policja gravelowa to się nauczy !
Taaa. Zawsze tak jest. Zaczyna się od źle zapiętego hełmu i ani się nie obejzysz, a zakładasz skarpetki na odwrót. Prawą na lewą, a lewą na prawą. No i wtedy to już jest kaplica🤣🤘 Dostajesz bana od jutuba i możesz oddać carbonare do huty na przetopienie 🤣
167km to mój rekord, takie dystanse powyżej 100km wolę jeździć sam. Krótsze trasy do 60km latam z synem pomimo że 150km nie robi na nim wrażenia, ale on przy takim dystansie jedzie szybciej przez co ja wymiękam dlatego jeżdżę sam długie trasy. Pozdrawiam
Przejechałem dwa razy Bałtyk Bieszczady Tour 1008km, trasa ze Świnoujścia do Ustrzyk Górnych. Ostatni przejazd w zeszłym roku, dystans 1.022 km pokonany w 42 godziny i 6 minut (brutto), bez spania. Najważniejsze aby przejechać ultra to na tyle poznać swój organizm aby prawidłowo rozłożyć siły na całą trasę, czyli jechać w swoim tempem, najlepiej dołączyć do grupy która jedzie zbliżonym tempem. Kolejna rzecz to jedzenie i nawadnianie organizmu oraz zabranie do sakwy niezbędnego stroju który pozwoli nam jechać w dzień w upalne słońce oraz w nocy gdy w górach spadnie temperatura do kilku stopni, nie można zapomnieć o dobrej kurtce przeciwdeszczowej, pogoda zaskakuje zwłaszcza jak trzeba przejechać długi dystans niezależnie od warunków atmosferycznych. Jest jeszcze sporo rzeczy na które trzeba zwrócić uwagę wybierając się na ultra np. oświetlenie, nawigacja, dopasowanie roweru czyli bike fitting, itd.
To po co ja się tyle produkuje, jak to prawdziwie ultrasy 😄
@@ZielonyF16 Bo robisz kawał dobrej roboty, popularyzujesz jazdę na rowerze, mam nadzieję, że kilka osób po oglądnięciu odważy się i zdecyduje się na swoje pierwsze "małe" ultra, czyli przejedzie swoje pierwsze 200 km.
U mnie w tamtym roku pękło 200 na szosie, w tym roku za tydzień próbuję na gravelu✌️🚴♂️
Dla mnie to jest nierealne. Nie twierdzę jednak, że zmyślasz, ale dla mnie to coś nie do pomyślenia. Ja po 30 kilometrach na rowerze padam , inaczej po przejechaniu 500 kilometrów samochodem jestem mega zmęczony a ty piszesz o dystansie 1000 kilometrów na rowerze. Jak czytam takie opowieści, to mam wrażenie, że jesteście z innego świata 😀
ciekawa opcja z tym wydarzeniem gravelowym. Myślę, że taka pętelka 100km z jakimiś rozkminami to dobry temat dla miłośników kolarstwa romantycznego, bez napinki na wynik. Czyli dla takich kolarzy jak dajmy na to ja :).
Był za to filmik z ustawki rowerowej, efekt taki ze ekipa mocno sie rozproszyła. Ryzykujesz psychiczny uraz kolarski (opisany całkiem niedawno w filmiku) jakim jest odjazd peletonu i zostanie samemu na trasie. Taki żarcik, Pozdrawiam.😉
Witam, Sukces wideo sprzed dwóch lat był spowodowany tym ze odpowiadał na popularne pytanie które ludzie sobie zadawali. Teraz spora część osób (Ja też do nich należę) zadają sobie inne pytanie. "Jak odzyskać formę z ubiegłego sezonu". Sporo osób jeździ dla przyjemności, nie trenują 3x tydzień bez względu na pogodę. Teraz dla nich sezon powoli się zaczyna, wyciągają zapomniane rowery z piwnicy... i szok. Jak to możliwe ? w zeszłym roku na luzie robiłem 160km w ok 8h, teraz 40km zrobione w 3h i pierwsza bomba w sezonie :-) Część osób może się wykruszyć, po takiej zimie i odstawić rower na dobre. Część będzie walczyć i po woli formę odzyska. Pogoda też nie pomaga, jeden dzień słonko i 18 stopni, następnego już deszcz, wiatr i tylko 10 stopni... z reszta sam tez to widzisz narzekając na jazdę w zimowch rękawiczkach w kwietniu. Przez długie zimowe miesiące plany na nowy sezon że na majówkę to już jakąś wyprawę się zrobi, a tu gdzie ? jak 40 km max to o żadnej wyprawie mowy być nie może... chyba że w czerwcu albo lipcu dopiero. Tak sobie myślę ze może być to ciekawy pomysł na odcinek, Pozdrawiam.
Mój rekord to 80km ... w jedną stronę, w drugą musiał przyjechać transport bo nie dałem rady
Głowa do góry. Uwierz mi że 100km to nie wyczyn. Każdy kto będzie regularnie jeździł da prędzej czy później radę.
Trening do 100 km staram się robić bez jedzenia. Uczy to mój organizm do szybkiego wchodzenia w ketozę. Na krótkie (200-300) ultra ładowanie węgli ile wlezie- snickersy, haribo, jabłko, banan, sok pomarańczowy. Na dłuższe dołączam ryby w puszce i żarcie restauracyjne. W obu przypadkach dużo piję co oznacza ,że regularnie sikam. W takich warunkach żywieniowych bomby brak.
Jeśli na dłuższym podjeżdzie prędkość mi spada poniżej 7 km/h schodzę z roweru. Fajny i inspirujący materiał. Pozdrawiam
Ja zrobiłem w 2021 roku dystans rowerem miejskim Jubilat ok. 90km.
Zielony Wiosna za twoimi plecami 😊
zielona wiosna
Ja bym tutaj dodał jeszcze nie porównywanie się do innych.
Podczas zawodów nie dać się pokusić na trzymanie się silniejszych, jadąc powyżej naszego tempa, co skończy się wyciąganiem żwiru z języka, który przez ostatnie dziesiąt kilometrów włóczył się będzie za tylnym kołem.
Globalnie, nie patrzeć na osiągnięcia innych. To co dla nas może być życiówką np 200km, dla innych będzie dopiero "rozgrzewką". Wystarczy wejść do klubów, wyzwań na stravie aby się mocno rozczarować sobą. Potem może to wytworzyć niepotrzebną presję, nadmierną ambicje co może doprowadzić do tego, że ta radość z jazdy gdzieś może się ulotnić.
U mnie całkowicie amatorsko, życiowo 70km dystansu, ale… przy 135kg wagi. 2 dni po takiej trasie umierałem… teraz już wagowo dużo mniej. W tym roku pierwsza setka padnie. Pozdrawiam 🤚🏼
Ja po wypadku, potrącony przez samochód miałem długą przerwę 8mc bez roweru więc zaczynam od 20 km i tak powoli będzie więcej .
Tak w temacie nastawienia do długiej jazdy i pierwiastka odkrywcy. Mam w pracy koleżankę, która mówi że nie po to latami osiągała mistrzostwo w leżingu, żeby teraz to wszystko zniweczyć jakąś bzdurną aktywnością fizyczną. Zwłaszcza po kilka-kilkanaście godzin tygodniowo. Nie każdemu ultra pisane.
Ja mam jedną, główną zasadę jak nie jeździć długich dystansów - między 30 a 50 kilometrem zejść z roweru i przerwać jazdę, wtedy nie jedziemy długiego dystansu 😉😃 pozdrawiam 🙂
Łapa w górę jak zwykle. Zielony, dla wielu sezon się dopiero zaczyna może byś poruszył fachowo temat jak przygotować rower do sezonu. Jak dbać i czyścić o napęd w gravelu. Oraz jakich smarów i preparatów do czyszczenia aktualnie używasz. Kiedyś jak pamiętam miałeś podobny film i czyszczeniu napędu ale to jakieś 2-3 lata temu i bodajże w MTB :) pozdrawiam.
Hejka. Jak zawsze za...bisty film. Zielony Ty już profesorem jesteś, a nie magistrem. Aż chce się Ciebie oglądać 🙂. Pozdrawiam
Drugi odcinek - proponuję dać drugiego lajka.
W moim debiucie na dystansie ULTRA podczas Mazowieckiego Gravel ktoś fajnie powiedział, że są to zawody w jedzeniu i piciu :)
Ja to lubię szybko, zmęczyć się i zapomnieć. Długich dystansów dopiero się uczę. W sumie wszystkiego się uczę, bo na szosie jeżdżę od maja. Ale za to nauka na bogato, bo w Szkocji. Polecam😂
Pierwsze 130 km i 1375 m przewyższenia ostatnio wpadło. To mój rekord i wysokościowy, odległościowy, psychiczny i każdy inny.
Ja bym dodał, że na dystansach 500+ ostatnia setka to jeszcze nie koniec jak to sie wszystkim wydaje, to jeszcze kilka godzin dymania 😁
Żele nie muszą być drogie! wystarczy je samemu przyrządzić. Trzeba w tym celu kupić (ja robię to na znanym portalu aukcyjnym) maltodekstrynę (2kg) i fruktozę (1kg). Przyjmując dawkę 30g węgli/h to miesza się 20g malto, 10g fruktozy i 17g wody. uzyskuje się taki żel jak w gotowej tubce, ale bez dodatków smakowych. ja dodaję troszkę witaminy C i nie jest wtedy takie słodki, można też dodać soku owocowego. Koszt takiego żelu jest poniżej 1zł. przyrządzony żel ładuję do softflaska. jak jadę na krótsze dystanse i potrzebne mi jest miej węgli daję więcej wody, łatwiej się dawkuje i łatwiej rozmieszać.
Z długimi dystansami jest u mnie tak, że apetyt ciągle rośnie :) Ale myślę że nie tylko ja tak mam :) Pozdrawiam
Siema, dzięki za poruszenie tematu jedzenie. Od siebie dodam, że oprócz uczucia ciężkości na żołądku można też mieć problem w drugą stronę 🚽 a to nie jest fajne szczególnie jak ma się na sobie bibsy. Dlatego uważałbym z żelami, pakowaniem w siebie izotoników, gazowanych napojów 0% i innych żelków bo nieprzyzwyczajony organizm może się bardzo zdziwić. Polecam zgooglać temat 'treningu jelita' (wiem, źle brzmi) bo temat jest dość szeroki.
Co do wysokotłuszczowej diety to też dużo czytałem/słuchałem o tym w kontekście maratonów i większość źródeł mówi, że do wysiłków ultra to się nie nadaje. A już na pewno największą głupotą byłoby użycie jakiejś ketodiety z netu i przejechanie na niej ultra. Takie rzeczy tylko w asyście dietetyka.
No w końcu ktoś pokazal jak są kręcone te fajowe ujęcia. 😅😅😅😅
Kask prosto. W końcu da się oglądać.
Paski krzywo 🤭
Jedzenie - przeplatam mufinki owsiane z bananami i żelami. Jak jest możliwość gdzieś kupić to kanapka, drożdżówka, jabłka - coś innego. Picie - elektrolity na przemian z izotonikiem. Warto obserwować tętno - przed bombą poleci w mocno w górę. Przejechałem ostatnio 350km single speedem i maksymalnie miałem tętno 140. Gdybym zawalił odżywianie to widziałbym 160, a później bomba. Trzeba być pewnym roweru - nasmarowany, sprawdzone hamulce, sprawdzone oponki.
Zielony.. napisz proszę książkę o tym jak jeździć na przedbombiu - będzie to niewątpliwy sukces, a mi będzie miło dostać pierwszy egzemplarz z dedykacją :))))
Zgadza się, człowiek cały czas się uczy.
Zajebiste, przed bombie mnie rozłożyło :)
Zielony, wiosnę masz zaraz po Świętach, minimum cierpliwości, w końcu "kwiecień - plecień".. :D
Witam. Jesteś zajebisty, pogoda jest w tym roku na nie dla kolarzy. Pozdrawiam
Mój dystans życiowy to 62 km :)
To zaszalałeś chłopie😂
Mój 68. 😉
No i super, z czasem będzie więcej ;-)
Moj 80 a mialo byc 100, ale na 80 była taaaaaaka górka, że musiałam znalezc pana z paką, żeby mnie dowiózł do celu XD
PS. Wczesniej nigdy nie przejechałam wiecej niz 60km po Płaskowszu 😊
moj 56, jutro atakuje 100km. moze karetka nie bedzie potrzebna😃
16:00 Dobrze powiedziane. Zgadzam się w 100%.
A mnie się podobało jak brałeś udział w tych wyścigach MTB , super te relacje były z zawodów , teraz to takie naciągane wszystko jakby powoli pomysłów Ci brakowało....
Mega mi się podoba ten format odcinka! Pozdrawiam 🐎
Gravela mam trochę ponad tydzień.
Wcześniej jeździłem trekingiem. Zaczynałem tak od 30 km. Dokładałem co jakiś czas po 10 km.
W czwartek przejechałem 60 km z wiatrem i deszczykiem po asfalcie.
Bolała trochę dupa i nogi, ale ogólnie git.
Teraz planuję 70. Zobaczymy jak pójdzie. Pozdro.
Ale że Scottie Pippen, a nie MJ, to pełny szacun 👌
Scottie Pippen i Ron Harper rulez
Będę śledził informacje nt.tego wydarzenia. Fajny pomysł!
Ja przez te ponad 20 lat co jeżdżę zapisuję trasy i ponad 30 razy już zrobiłem ponad 200 km jak mam dobry dzień to nie wracam jakoś zmęczony więc w tym roku chcę zrobić ponad 300 kiedyś jadło się batony proteinowe kupne ale od kilku lat sam sobie takie robię z różnego rodzaju płatków orzechów czy daktyli bananów i te kupne są teraz dla mnie za słodkie
Mój rekord to 255 km. W tym roku też chce zrobić ponad 300 km. Na jakim rowerze jeździsz?
Zima już za nami, więc w tym sezonie raczej nikomu się nie przyda, ale!
Jak jest chłodno (poniżej 5st) i planujesz postój powyżej 5 minut, kilka kilometrów wcześniej załóż dodatkową warstwę ciuchów. Teraz czujesz się dobrze, ale chwila odpoczynku i będzie ZIMNO.
Jeśli do tego chcesz coś zjeść, to w ogóle nie zatrrzymuj się, dopóki nie czujesz się przegrzany - zimne jedzenie i picie wychładza bardzo szybko. Na początku marca jechałem trasę Opole-Radom i musiało to komicznie wyglądać, jak próbowałem o świcie jeść obiad pod Jasną Górą. Właśnie, próbowałem, ale z zimna dostałem takiej trzęsawki, że łyżka mi wypadała, a chwilę wcześniej rozpinałem bluzę po podjeździe.
Przymierzam się w maju do 300 km na raz z sakwami. Rower pewnie ze 25-30kg. W zasadzie to traska zajmie 3 dni pierwszego ruszam o 12 z białegostoku do wieczorka spokojnie planuje sie rozjeździć i porządnie wyspać więc ok 70km, drugi dzień szybka pobudka o 5 i od świtu jazda 300 km z małym wąsem (hajnówka-zamość) średnia predkość min. 20 i trzeciego do rzeszowa 160 km już raczej na luzie bo mam na koncie dystanse powyżej 200, rekordowo 240, ale zawsze obładowany sakwami.
a gdzie banany w jedzeniu, banany na rowerze to złoto, co wiecej, są w każdym spożywczaku
z tymi batonami, żelami czy izotonikami jest jeden feler, że są one słodkie jak uj, przynajmniej ja nie trafiłem jeszcze na takie które by były niesłodkie. Niby cukru nie mają ale te słodziki to ochydztwo. Ratuję się najczęściej sokiem pomidorowym, jak coś będzie kręcone w okolicy 2 z przodu to mała paczka Beef Jerky. Jechać swoim tempem i nie próbować dojeżdżać do każdego na horyzoncie, zachwycać się wszystkim wkoło to szanse na ukończenie niemal 100%. Rajd bardzo ciekawy pomysł, kibicuję mu.
Są żele o smaku kwaśnego jabłka i smaku pomidorowym, które nie są w ogóle słodkie
Mój rekord to 170km ale w trzecim dniu wyprawy na 500km. Tempo na przeżycie. Jedzenie i picie gdzie się dało. Najgorzej było z otarciami. Zawsze po dłuższym dniu było kilka dni przerwy a na takim "maratonie" dzień w dzień to dramat. Apteka i smarowanie d... Od drugiego dnia :P
Podobno sporo osób z czołówki ultra w Polsce jeździ na diecie wysokotłuszczowej. Ale wg mnie (na logikę, ale sprawdzone też w praktyce) najlepsza dieta na długotrwały wysiłek to dieta wysokowęglowodanowa (cukrowa). Bo cukry najłatwiej się trawią i dają relatywnie dużo energii. A chodzi o to, żeby energia była dostępna szybko, a posiłek nie obciążał układu trawiennego (który podczas wysiłku jest dużo słabiej ukrwiony niż normalnie). Czyli baton czy żel co 30 minut, żeby utrzymać stały poziom cukru we krwi i glikogenu w mięśniach.
Dietetykiem nie jestem, ale na mój chłopski rozum to ma większy sens niż zapychanie układu trawiennego tłuszczami, które się bardzo długo trawią. Przejeżdżam 600 km w 2 dni, bez zbliżania się nawet do bomby.
Też mi się coś nie widzi ta dieta wysokotłuszczowa, tym bardziej że od dużej ilości tłuszczu to można s...ki dostać :D I tak jak piszesz, chyba za duże obciążenie organizmu przy wysiłku.
Przeciętny człowiek ma około 2000kcal zmagazynowanego glikogenu w mięśniach i wątrobie, podczas gdy nawet szczupła osoba ma jakieś 80-100 tysięcy kcal w tkance tłuszczowej.Te liczby dają do myślenia. Kilka tygodni odżywiania się wysokotłuszczowo i niskowęglowodanowo i ciała adaptuje się do efektywnego spalania tłuszcz i produkcji ciał ketonowych które w większości zasilają mózg. Po okresie przystosowania dla naszego organizmu nie robi już większej różnicy czy spala tłuszcz z dostarczanego pokarmu, czy ten zmagazynowany w tkance tłuszczowej.
@@krzychjkx6311 po okresie przystosowania... Ale pamiętajmy że energia to nie wszystko... Organizm potrzebuje różnych składników i przesadzanie z głodowaniem prowadzi do ubytków nawet w masie kostnej.
Różnica jest też zależna od poziomu wysiłku. Przy intensywnym wysiłku nie ma możliwości żeby organizm nadążył czerpać z tkanki tłuszczowej.
@@kuba6156 zgoda, bardzo intensywny wysiłek będzie wymagał spożycia pewnej ilości węgli, bo proces glukoneogenezy nie wyrobi Jednak od dwóch lat jak jeżdżę na keto spożywam 1/4 tego co przejadałem batonów, bananów itd. na diecie wysokowęglowej przy takim samym wysiłku. Rzucę taką anegdotę. W tamtym roku zrobiłem 245 km trasę do Mrągowa ze średnią 29,5km/h na szosie, ale mocno obładowany z torbami bikepackowymi na tygodniowy pobyt.. Jedyne co zjadłem podczas tej trasy to... paczuszka solonych orzeszków ziemnych. Nie dlatego że byłem głodny, tylko chodziło o uzupełnienie soli i coś przegryżć do kawy na orlenie. Także długi ale średniointensywny wysiłek jak najbardziej do ogarnięcia w ketozie
Mój dystans życiowy to równe 100km
Cześć Zielony. Super materiał. Pozdrawiam
Zielony ale energia z tłuszczów, to nie polega na tym, że wciągniesz smalec i możesz jechać xD to chodzi o twój własny osobisty tłuszcz, którego zapasy masz w zasadzie nieorganiczone i z którego ciągniesz jak jedziesz na drugim zakresie. nie da się na tym pociągnąć mocniej i dłużej, wtedy tylko glikogen, tylko że jak się podpalisz i go zużyjesz, to masz bombę. żelami i batonami tego nie nadrobisz na dystansie kilkunastu i więcej godzin. ci co zapieprzają do mety w niewiarygodnym czasie, to nie dlatego są świetni bo potrafią mocno cisnąć, tylko dlatego że potrafią bardzo szybko jechać na niskim tętnie właśnie, czyli de facto nie cisnąć.
220 km rundka wokół Balaton , na dwóch kawkach espresso. Ścieżki rowerowe, miasteczka, przejazdy, jazda mocno rwana szybo wolno żeby z dzień przejechać.
Wieczorem przyśnić, stek 🤩 i za kółkiem 400 km powrót.
Noo "osobisty tłuszcz, którego zapasy masz w zasadzie nieorganiczone" - Aż mnie kusi aby zapytać o wagę (nieograniczoną ;-) ) Moje zapasy są ograniczone i to bardzo. Baa! Są tak skromne ze wcale nie zależy mi na ich wypaleniu.
co do tempa to najlepszy miernik mocy, ewentualnie pomiar tętna, jazda na oko, na prędkość, przy zmiennych warunkach pogodowych jest na dlugim dystansie bardzo trudna do oszacowania
Genialny prowadzący, aż chce się od razu wsiąść na rower i mknąć.
Słyszałeś ,że Michał Topór został okrzyknięty ZielonymF16❓ Takie cuda tylko na Podlasiu 😅
Każdy z nas prędzej czy później zaliczy "bombę" Dobrze aby wyciągnąć z tej pierwszej wnioski swoje własne i nie łapać kolejnych ;) Pozdrawiam
Ja bym jeszcze dodał to że ludzie za wcześnie się poddają 🤔. Poczekać, odpocząć i nastawienie się zmienia. Również ważną kwestią jest planowanie. Ludzie planują dystans dzienny, noclegi i czas dotarcia do mety, a później forma, rzeźba terenu a przede wszystkim nawierzchnia koryguje te plany, więc uważam że warto do tego podchodzić z dystansem, bo potem niepotrzebne rozczarowanie i chęć rezygnacji z kontynuowania przygody. Zawsze przy chwili wątpliwości sobie mówcie ,, ból przemija, porażka zostaje". Ultra się jeździ głową, i jak sobie człowiek poukłada w głowie to nie ma rzeczy nie do zdobienia. Mój najkrótszy ultra 400 km góry, najdłuższy 1130 wschodnia granica. Specjalnie nie trenuję, poprostu każdy przejechany ultra jest treningiem dla kolejnego, ale w głowie musi być poukładane żeby w chwilach zwątpienia się nie poddać,a takie chwile napewno będą. Super materiał , pozdro 😉👍.
160km to na razie mój rekord ale juz w maju szansa na pobicie podczas Gravel po łódzku 😅 w sierpniu kolejna szansa na Robinsonadzie ,wjebał*m się w 250+ - moje kolana już zadowolone 😅
🤦♀️
jeszcze rok temu mój rekord to 70 km rekreacyjnie, w tym roku kumpel z Niemiec odwiedził, jego rekord 100km, wczesnjej zrobilem 60, pojechaliśmy 50km na rozgrzewke i porwalismy sie kilka dni pozniej na 115, ostatnie 8km to była katorga, wszystko było źle, krzyk pomógł jak kolana i uda wysiadały.
Na mecie euforia. Tydzień później pojechaliśmy 130 ale byłem glodny na 150, pomyslalem ze zostalo tylko 20 km. Blad, najgorsze 20 km w zyciu, na koncu czulem sie jakbym mial paraliz, caly blady. Przez 2 tygodnie po 115 i 150km bez wiekszego przygotowania i planu odczuwałem chroniczne zmeczenie i dochodzilem do siebie, biegalem 5 km dystanse i lekkie treningi silowe ale energii bylo malutko. Dopiero po 2 tygodniach poczulem ze opuscilo mnie wyczerpanie i jest juz ok, jak przedtem.
Głupie to było ale jestem dumny niesamowicie że dałem radę. Takie rzeczy uczą siły umysłu i budują charakter. Za miesiac uderzam 260 km do siostry z okolic Łodzi do okolic Olsztyna. Jeszcze sam nie uwierzyłem że to zrobię ale czekam na najdluzsze dni w roku zeby miec przez 16 godzin swiatlo i ruszam. Na pewno tym razem podejde powazniej do picia, jedzenia, przerw.
Moje tempo do tej pory na dlugich dystansach to okolo 20-22 km/h w ruchu takze zaden ze mnie kolarz ale w kazdym razie jestem nastawiony bojowo żeby osiagnac kolejny cel który wydaje mi sie niemożliwy. Pozdrawiam i życzę kolejnych dystansowych sukcesów.
@zielonyf16 daj znać z wyprzedzeniem odnośnie tego spotkania. Jestem z Warszawy i to fajna opcja na domek z rodziną oraz objazd okolicy. Koncepcja nie wyścigu jest fajna alternatywa dla widzów kanału nie każdy chce lub ma czas jeździć maratony. Pozdrawiam.
Największym błędem przy długich dystansach jest obawa żeby je zacząć jeździć. Przynajmniej ja tak miałem. Dla jednego jest to pierwsza Setka (nie którzy piją z😢amiast jechać) dla innego będzie to 200, 300 itd. Złota zasada żeby jeździć trzeba jeździć i samemu nabierać doświadczenia bo inaczej to się nie da. Ja w zeszłym sezonie pokochałem jazdę nocą przez las a stało się przez przypadek. Pić i jeść to trzeba żeby nie odpaść gdzieś na zakręcie. Mi też dużo dają dobre ciuchy i przedewszystkim nowe trasy.
Z jedzeniem to nie ma co przesadzać zawiozłem syna do pracy i z marszu pomyślałem że jadę się ,,kawałek" przejechać rowerem wziąłem górala 4 batony z orzechami i miodem, żadnych czekoladowych żadnych słodkich jednego banana który uratował mi życie na 100km 3 litrowy bukłak wody na plecy i tak jechałem trasę która nigdy wcześniej nie pokonywałem więc trzeba było się rozglądać wyszło 121 km musiałem końcówkę skrócić bo trzeba było syna odebrać z pracy.
Wziąłem krótki zimny prysznic po którym poczułem się że mógłbym kolejne kilometry kręcić. I żeby nie było nie nie jechałem elektrykiem.
Innym razem 106 km na kolarzówce to były dwa banany i przećwiartowana kanapka plus dwa bidony wody 750ml 1360 m przewyższenia pokarmu starczyło zupełnie.
I żeby nie było że jestem jakimś zaawansowanym kolażem jestem krótko przed 60ka i mam 50% inwalidztwa.
Jak zwykle super odcinek
Pozdrawiam!
this is great! 💯
batony i wafelki maja zazwyczaj za dużo tłuszczu (12-30%). lepiej zrobić sobie żel energetyczny z cukru pudru, dżemu, soku z cytryny i wody.
Mój 377 km na raz. I 780 w 4 dni green Velo
Pytanie brzmi.Po co zapierdalać 780km na GV w 4 dni skoro tam jest tak wiele do zobaczenia?
@@austinsnow197 Może miał chłop tylko 4 dni wolnego 😉
@@austinsnow197 780km w 4 dni to zapierdalanie? xD przecież to tempo wycieczkowe
@@pnowcki nie popisuj się,bo kiepsko to wychodzi
@@mikomiko6086 mordo ale to ty dzwonisz xD
Moje błędy: 1. Jeżdżenie na niskie kadencji. 2. Za szybko.. 3.Mało wody. ( picie ). 4. Za ciepło ubrany.
Komentarz dla zasięgu, jest relatywnie długi, ale przynajmniej nic nie wnosi
Z tempem to ja jeżdżę spokojnie ale sam, gorzej ja się po drodze nadarzy inny kolarz to jest wyścig ;) choć nie zawsze wygrany to zawsze zmachany 🥵
Super. Czekam
Hej kolego, jesteś z Gniezna? Mieszkam tutaj od niedawna , raz w roku jeżdzę dalszy dystans jakieś 250- 300 km nad morze lub w góry, w zależności jak wieje, czasem Warszawa innym raze Wrocław ale zwykłym rowerem rekingowym, który zamierzam zmienić na jakąś turystyczną kogę albo gravela. Moim marzeniem jest wybrać się w podróż do okoła świata za kilka lat :).
Witam, jak dlugie dystanse regularnie jezdzisz?
Nietypowe 2 ważne rzeczy
1. Pilnować temperatury i nawodnienia, wszystkie bomby które miałem wynikały z upału
2. Witaminy i elektrolity w płynie - gęsta mieszanka do popijania ciągnie organizm gdy żołądek nie przyjmuje jedzenia
jumpshot niczego sobie 🏀
Milo cie widziec!
Ok.
Fajna byłaby ta impreza o której myślisz.
Mądrze prawisz.. widzę że kolega chyba z Wielkopolski.. w moim przypadku jedyny ogranicznik to 4 letnia córka która kocha że mną spędzać czas i do dłuższych tras podejdę gdy będzie starsza. Chcę tylko nadmienić że pochodzę z Jeleniej Góry na codzień robię treningi po około 40km.gdzie przylewyzszen zawsze to około 500m .. w moich terenach to max. Często bywam w Wielkopolsce okolice Boszkowa.. to tam po plaskich terenach 100km dla mnie to bajka
Dodał bym że warto jechać z grupą. Ja poznaje ludzi na trasie i tworzy się zawsze jakaś grupka gdzie zawsze są jacyś którzy pędzą całą noc Takich należy się trzymać i lecieć do mety ,nie rozmyślać o spaniu w pół roku wcześniej zarezerwowanym pensjonacie:)
Moja zyciowka to 105 , aktualnie planuje 150 w tym roku machnac i tak sie zastanawiam czy rower MTB mi tego nie utrudni, jakieś rady ?
teraz mi się odpaliło ,, temat o korzystaniu z tłuszczy" 12'15" Tylko keto -na takie "nasze" ultra gdzie myślimy o przejechaniu a nie o pudle to opcja keto jest najlepsza. Startuję na głodniaka , jem co 5 słownie pięć godzin , i totaly brak zajazdu,bomby ! Ale każcy indywadualnie. Byłem na węglach i wiem że to samo zło ,,,
Po prostu jedne błędy zastępujemy innymi 😉
To ja. Planuje długi dystans, w myślach powtarzam sobie: spokojnie, nie cisnąć, na lajcie, itp. Ale kurna nie wychodzi, a potem dogorywanie na ostatnich kilometrach...
Dobre ❤ Jakie masz okulary a filmie?
No i zapomniałeś dokończyć o bombie! A ja wciąż się zastanawiam, czy to co mnie spotkało w zeszłym roku, to była ta legendarna bomba z odcinków Zielonego 😀
PS. POMÓŻCIE 🚑 Może ktoś z Was to miał - zapalenie achillesów po dłuższym dystansie? Sprawa jest dla mnie o tyle dziwna, że pojawiła się tak po prostu, nagle, po sezonie w którym robiłem w tygodniu przejażdżkę minimum 50 km, choć w miesiącu zdarzała się nierzadko 100 i więcej. Przyszedł listopad, grudzień - już rzadziej się wychodziło. W grudniu skoro wyszło się raz, no to już wolało się zrobić konkretniej - czyli ponad 100. I wtedy pierwszy raz pojawiło mi się to coś - dziwne zgrzytanie w chillesie. W styczniu też jedna przejażdżka, też ponad 100, znowu zgrzytanie. W lutym 70 - też to było. W marcu również jedna, znów ponad 100, znów zgrzytanie achillesów. Jak typowa mądra głowa dopiero po tej wycieczce poszukałem co to może być (no bo zawsze to było coś delikatnego, przechodziło po 2-3 dniach. Wychodzi na - zapalenie achillesów, częste u biegaczy. Poza zgrzytaniem, piszą tam o bólu, długim leczeniu... Ja bólem bym tego nie nazwał, ale dyskomfortem zwyczajnym. I przechodzi dość szybko, po kilku dniach. Stąd moja nadzieja, że miewam to w delikatnym stopniu. Ale martwi mnie, że być może po jednym takim czymś będzie mi się to już odnawiać zawsze. Moje pytania:
1. Jak myślicie - czy mogło to być spowodowane chłodem? No bo jeśli chodzi o kondycję, to nie porywałem się z motyką na słońce. Latem było też 230 km i nic takiego nie było. Mało tego, gdy zaczynałem jeździć rowerem 3 lata temu, po jakichś 15 latach przerwy, od razu druga wycieczka to była 100 i również nic takiego nie. Stąd mam mega zagwozdkę, co może być przyczyną, i chłód jest chyba jedyną nowością jakiej wcześniej nie doświadczałem, chociaż znowu no...rok temu w lutym miałem raz podobną wycieczkę w chłodzie i nic nie było (ubranie zawsze to samo).
2. Czy może to być spowodowane zbyt wysoko ustawionym siodełkiem? Chociaż jeździłem tak cały sezon i miałem wrażenie, że wreszcie udało mi się ustawić idealną pozycję.
Czuję, że wizyta u lekarza nie przyniesie mi nic poza potwierdzeniem "zapalenia achillesów". Pewnie przyda się wizyta u jakiegoś fizjoterapeuty albo bikefittera. Ale zarzucam temat też tutaj - może ktoś z Was już to miał i poradzi co trzeba (również z kierunkiem ewentualnej wizyty).
Myślę że tak
może bloki za vardzo do przodu w butach?
@@szczypi0rek O dzięki, że ktoś w ogóle odpowiedział. Ale nie, jeżdżę w zwykłych butach bez bloków...
Jak się zrobi trasę 40km po błocie, kamieniach, piachu i z podjazdami 90% to można zaliczyć jak 100 km po szosie? Bo się kolega pyta.
To nawet 200 po szosie
Na szosie przejechałem ponad 400km w jeden dzień. W wysokich górach w złym terenie podczas deszczu 70km w jeden dzień było wyzwaniem.
Jedziemy, plan na sierpień zrobić 250km rekord 160km oby się udało
"Scottie Pippen" - hahaha! 🤣
elegancko :)
Po Jankowie Dolnym się buja :D no ładnie.
Ja mam w planach na ten sezon male ultra Myslowice - Gniezno - Poznan i licze ze Cie gdzies na ulicach Gniezna spotkam i dostane autograf 😀😀
Ja mam w palach trasę Gniezno - Mysłowice 😄
@@ZielonyF16 super sprawa ja odwiedze twoje rejony a Ty moje i wypijemy 🍺 lub☕️ taka kolarska😀😀
Jestes zajebisty😂
Choćmy dalej.... albo nie 😀
moje pierwsze bledy to planowanie postojow przy sklepach, ktore potem jak sie okazywalo w niedziele byly zamkniete. Wyleczylem sie z tego. do 150 km na nizinach wody i jedzenia mozna spokojnie zabrac tyle, by starczylo na całą trase
To bardzo indywidualna sprawa - u mnie ostatnie 317km tylko z 2min przerwy - pożywienia i wody wystarczyło
miałem lepszy numer - miałem stację benzynową zaplanowaną po drodze a zrobiłem jakies 60km - dojeżdzam aby kupić zapas wody ( było +30stopni) a pani mi mówi że kartą nie przyjmuje...- najbliższy sklep następne ok 10 km dalej ale w drugą stronę... wtedy mnie niestety odcieło -ostatecznie dojechałem ale wspominam do dziś...
Kolejna rzecz to dlaczego Wy szukacie sklepów? Jeśli chodzi o wodę a ja mam pół bidonu i zaczyna się palić pomarańczowa lampka to wbijam na randomowe podwórko - jeszcze nikt wody nie odmówił 😉 nie musimy myśleć szablonowo - polecam
@@yackobar4459 co za czasy. Niektórzy wolą żeby ich odcieło, albo zaryzykować udar niż poprosić o głupią wodę z kranu.
Przepraszam, czy możesz napisać jakiej firmy masz okulary? Dzięki.
Ja co wyjazd mam bombę, że o przedbombiu nawet nie wspomnę. Nie ma lipy, jak to mówił klasyk😂.
Tyle jeździsz a kask przodem do tyłu i tak ubrałeś😂😜
😂😂😂
o kurde, fragment o strategii żelach i tortillach poskładał mnie na 4.
A ja mam pytanie co do "bomby" podczas jazdy-jakiejkolwiek-wyścigów czy długich spokojnych jazd. Czy ktoś z szanownych koleżanek i kolegów jeździ na diecie keto (ketogenicznej) dystanse ultra? I czy miał kiedyś/kiedykolwiek na tej diecie bombę? ?
Panie Zielony :) mógłbyś napisać co to za kurtka ? Próbowałem dojrzeć pod kamizelka logo, ale się nie udało… chyba coś takiego by mi się przydało
Kurtka, tak samo jak kamizelka to Jack Wolfskin, tylko, że nie ma ich już w sprzedaży, bo to była kolekcja jesienna 2022