Definicje, definicje... :-) Niektórzy wrzucają agnostycyzm do ateizmu, inni nie. Jedni twierdzą, że agnostycyzm to pogląd, że nie da się dowieść istnienia boga, niezależnie czy jest on czy nie, a drudzy, że nie jesteśmy na tę chwilę stwierdzić, czy istnieje.
Drogi Łukaszu, mój imienniku. Mamy bardzo podobne podejście do tych kwestii. I od podobnego czasu tylko że u mnie ta postawa się wzięła z fascynacji kosmosem i gdzieś te 20 lat temu jak miałem naście lat, czytając kolejną książkę o wszechświecie uderzyło mnie to jak wiele treści w tej książki to w gruncie rzeczy domysly i hipotezy ( początek kosmosu, powstanie czasu, budowa materii, dobrze wiesz o co mi chodzi) a że byłem wtedy też wielkim metalowcem antykościelnym to połączyło mi się to tą refleksją. I wnioski wyszły bardzo podobne do twoich i nie będę powtarzał tego co mówiłeś. U mnie tylko nie było tych wszystkich filozoficznych konstruktów o których wspominałeś :) A i jeszcze pamietam jak powiedzialem rodzinie ze ostatecznie już mnie nigdy w kosciele nie zobaczą i próbowałem wyjaśnić że nie wierzę w Boga ale też nie jestem ateistą, ale wszystko jest możliwe bo zwyczajnie nie wiemy zbyt wielu rzeczy. To mój dziadek powiedział że zgrywam się. Dziś pewnie by powiedział że trolluje :D Pozdrawiam.
A ja uważam siebie za agnostyka, mimo że się z Tobą zgadzam. Po prostu agnostycyzm definiuję w bardziej zawężony sposób - ograniczam go tylko do siebie i tylko do teraźniejszości - uważam, że kwestia boga jest niepoznawalna dla mnie (nie osądzam, czy dla innych) i dodaję, że tu i teraz. A jutro? Nie wiem. Pozdrowienia, kolega filozof :)
Drogi Filozofie, chciałbym Ci coś wyznać. Przyznam, że sam jestem takim niecierpliwym dzieckiem, które czuje iż pewnych rzeczy nie przeskoczy i pewnej wiedzy nie osiągnie. Owszem, umysł jest zjawiskiem intrygującym, ale moje agnostyczne przekonanie bierze się jednak z biologii, która jest dla mojego umysłu fundamentem. Mój aparat poznawczy, już na starcie, jest uwarunkowany właśnie biologicznie. Mam np. zmysł wzroku, który działa tylko w pewnym wąskim spektrum fal elektromagnetycznych (poza który wykroczyliśmy w końcu dzięki nauce i technologii). Dlatego twierdzę, że człowiek ma pewne przyrodzone granice poznawcze. Jeśli może je naruszyć, to będą to, tak czuję, tylko drobny wyłom. Mrówka nigdy się nie dowie czym jest egipska piramida, choć to może nic temu bytu nie umniejsza. Podobnie, przy innej skali wyzwań poznawczych, jest z człowiekiem. Życzę owocnego filozofowania. :)
Ciekawe przemyślenia. Mnie do agnostycyzmu od dawna skłaniało przekonanie że nie da się całkowicie poznać systemu będąc jego częścią. Potem dodatkowo poznałem twierdzenie o niezupełności Goedla. Ale próbować zawsze warto.
"To by trzeba na spokojne". ;) Nie jestem ani hurraentuzjastą, ani krytykiem, pomijając już całkowicie kwestie prawne i medyczne. Z mojego dotychczasowego rozeznania wynika, że w celach "badawczych" najlepiej jest pracować powolutku w wielu kierunkach jednocześnie, tzn. ja osobiście nie liczę na to, że jakaś jedna określona ścieżka to "ta ścieżka", a każda dorzuca jakiś swój kamyczek. A co do 'zabawy' to zupełnie inna kwestia. :)
Łukasz, po wysluchaniu tych ostatnich trzech odcinkow odnoszę wrażenie, że chciałbyś wiedzieć czym jest "Ja". Odnośnie tego kim jesteś to nazwalbym Ciebie: poszukiwaczem odpowiedzi.
Ktoś Ktosiowaty poniżej powiedział, że ważnym pytaniem jest "kim jestem". Tak, też mi się zdaje, że doświadczenie Boga i doświadczenie tego "kim jestem" to dwa oblicza tego samego doświadczenia. I jest ono powiązane z wiarą, bo nie jest wiedzą w sensie naukowym. Takie doświadczenie z zasady jest "nieudowadnialne", tzn. nikt, kto je miał, nie umie przekazać go drugiemu (może o nim opowiadać, nie może go dać), a ktoś, kto go nie miał, nie może wykazać, że takich doświadczeń obiektywnie nie ma (że są równoznaczne z wiarą w krasnoludki i krasnoludy, jak chcieliby niektórzy z dyskutantów). Podoba mi się szacunek Pana Łukasza do ludzi wierzących, choć sam nie wierzy, nie jest ateistą i nie jest agnostykiem. To człowiek, którego myślenie jest szersze niż koniec własnego nosa (nie kończy się na tym, co do tej pory wiem, doświadczam, rozumiem, ma otwartość na wszystko, co przyjdzie). Taka postawa potrzebna jest każdemu, też wierzącemu, ateiście i agnostykowi (bo nawet jak uważam, że jakieś doświadczenie mam, jak już jakoś siebie definiuję, jakiejś decyzji się trzymam, to powinnam zachować otwartość na kolejne doświadczenia i szacunek dla tych, którzy doświadczają siebie i świata inaczej).
Jestem ciekawa, jakim słowem określałbyś najchętniej swoje podejście do porządku świata . I jak widzisz relację umysł : ciało (stawiam na panpsychizm lub pokrewne) . Generalnie - czekam niecierpliwie na kolejne filozowanie!
Sądzę, że trudno by było znaleźć bardziej zrównoważone i głębiej przemyślane połączenie chrześcijaństwa i nauki, przy czym przynajmniej częściowo wynika to z tego, że X. Heller nigdy za bardzo nie lubił pisać i mówić o Bogu. :)
"mózg każdy ma jeden" - a jak ktoś ma mózg fizycznie przedzielony i półkóle są różnymi "osobami"? Strasznie mi się nie podoba założenie że istnieje jakieś "ja" które "ma" mózg Nie mamy żadnych przesłanek żeby sądzić ze świadomość jest czymś więcej niż właściwością wystarczająco zaawansowanego mózgu
@@LordOfTime23 Jak już gdzieś pisałem: jeżeli Twoim punktem wyjścia jest świat, to jest oczywiście tak, jak piszesz. Ale jeżeli Twoim punktem wyjścia jest świadomość, to jest zupełnie inaczej, tj. mózg pojawia się wtórnie.
A jak się nazywa takie stanowisko które mówi, że JA nie potrafię zdobyć tej wiedzy "gnozy", albo - szerzej - że ludzie (na razie) nie potrafią jej zdobyć? Jest na to jakaś nazwa?
Kiedyś określiłem siebie jako agnostyka, który jak na agnostyka przystało jest także bardzo sceptyczny wobec... agnostycyzmu. Tutaj słyszę, że konkluzja bardzo podobna.
Jedną z podstaw chrześcijaństwa jest: Boga nikt nigdy nie widział. Jednorodzony Syn o nim pouczył. To że niektórzy ludzie dawno temu widzieli Jezusa - jest generalnie przez naukę uznane za dowiedzione. Brakuje jedynie połączenia: czy Jezus jest Bogiem. To jest kwestia wiary - którą dziś ciężko byłoby udowodnić.
Ja mam Pytanie do was wszystkich ktorzy w jakis sposob podzielaja rozkmine Łukasza, bo ja mam sam z tym wszystkim duzy problem, i moje pytanie brzmi. Jak zyc? Z jednej strony 90% czasu poswiecamy na czynnosci zwiazane z utrzymaniem sie przy zyciu a z drugiej odlatujemy w sfery naszej swiadomosci i celu istnienia, dla mnie to jest tak duzy dysonans, ze czesto jest mi poprostu z tym zle. Bylem u psychologa to zrobil wielkie oczy 😂 Jak Wy sobie radzicie z "takimi" wnioskami o otaczajacym nas swiecie?
Może Twój dysonans bierze się stąd, że organizacja społeczeństwa zmusza większość z nas do poświęcania tych 90% (w tym na pracę, która niekoniecznie daje poczucie sensu)? Osobiście staram się zmniejszać ten procent w swoim życiu do minimum. Robię to kosztem niższych zarobków. (Zdaję sobie sprawę, że to uprzywilejowana pozycja i mało kto jest w stanie sobie na to pozwolić.) W temacie rozwiązań systemowych - przemawia do mnie koncepcja degrowth/postwzrostu. Polecam luźno powiązany materiał: ua-cam.com/video/3lUnWUCow0s/v-deo.html
Kim jest JHWH (Jahwe): BOGIEM JESTEM, NIE CZŁOWIEKIEM (Oz 11:9). Jeżeli Jahwe mówi, że nie jest człowiekiem (nie jest Jezusem), to należy go słuchać... 🙂
Obejrzałam trylogię i po namyśle, chyba pierwszy raz, ubiorę w słowa to co mi się przez ostatnie kilka lat wykrystalizowało w tej materii. Generalnie na pewno nie jest osobą wierzącą i zapewne nie jestem ateistą. Przez długi czas szukałem miejsca gdzie mógłbym umieścić chrześcijańskiego Boga w rzeczywistości którą doświadczałem i nie umiałem tego zrobić... nie składało mi się to. Następnie zrozumiałem że w pewnym sensie "wiara" jest samo-podtrzymująca się, że oczekiwanie doświadczenia czy moje umiejscowienia Boga jest czymś zbędnym do wiary. Że moje wysiłki są zbędne, i albo pozostanę w wierze albo nie i jest to najzwyklejszy wybór którego muszę sam dokonać, nikt i nic mi tutaj nie pomoże. Dlaczego odszedłem od wiary... decyzja była niełatwa zeszło mi na nią kilka lat studiów. Generalnie nie jest to bunt przeciwko "klechom" i całemu temu syfowi który ciągnie się z nimi. Uznałem, że dowolna wiara upraszcza rzeczywistość, daje proste odpowiedzi i proste usprawiedliwienia na popełniane czyny a mi się to nie podoba. "To Bóg wyleczył ciężką chorobę", "po śmierci jest czyściec, Niebo albo Piekło", "to diabeł mną zawładną, nie chciałem zrobić mu krzywdy"... Ciężko ubiera się słowo coś co jest tylko odczuciem... generalnie nie zabieram stanowiska czy Bóg istnieje czy nie, ale elementy obok samego Boga są dla mnie nieadekwatne (???) Edit. : "zeszło mi na nią kilka lat studiów" zabrzmiało jakbym to studiował... chodziło mi o okres w moim życiu, po prostu gdy byłem na studiach wykrystalizował mi się mój światopogląd
To jeszcze tutaj. Jeżeli Pan "zawędrował" w przestrzeń możliwość, to zdaje się być possibilionizm Davida Eaglemana - lubię! Może Panu "podejść" - prof. Filozofii Piotr Augustyniak i jego nowy podcast - kairos
Niestety nie mogę się zgodzić z takim opisem. Jeśli gnostyk twierdzi, że zobaczył boga w liściu, to jest to jego subiektywne wrażenie. No ale: 99% naszej wiedzy pochodzi od innych ludzi, to raz, znając metody naukowe, które są najlepsze do zdobywania wiedzy, wiadomo że nawet w ten sposób zdobywamy wiedzę tylko w przybliżeniu prawdy, po trzecie ludzie lubią kłamać, a i po 4 potrafią się mylić. Więc jak możemy byc pewni swojej wiedzy? Jak możemy być pewni że coś takiego jak bóg istnieje, skoro 100% informacji o nim posiadamy od innych ludzi i to od ludzi którzy nie korzystali z metod naukowych by się o bogu dowiedzieć? Jak mamy miec pwność że bóg istnieje, skoro interpretacje pewnych zdarzeń są nam zasugerowane przez wychowanie? Istnieje pewna część mózgu, która pobudzona daje uniesienia religijne i to takie które są zgodne z wiarą badanego. Być może bóg istnieje, ale nie ma takiej pewności. A jak myśli gnostyk? Bóg na pewno istnieje, bo... Bo tak został wychowany, bo tak w jego umyśle wychowaniem wykreowano świat, w którym jest bóg. A czemu nie obserwator, albo jakaś mentalna pijawka?
Mnie zadowala nauczanie o Zależnym Powstawaniu z buddyzmu - świadomość i materia są ze sobą w bliskiej zależności ale świadomość nie jest materialna to znaczy obejmuje doznania zmysłowe a nie procesy fizyczne (nie widzimy atomów czy fal elektromagnetycznych tylko plamy barw i nadajemy im sens). Jednocześnie uniknięte jest ekstremum nieśmiertelnego Ja / podmiotu / duszy - świadomość jest tak samo uzależniona od warunków, zmienna, nietrwała i bezosobowa jak materia. Co do możliwości badania świadomości, wg buddyzmu tak samo jak materię, można ją zrozumieć i poznać. Jest to możliwe, tylko innymi metodami - poprzez uspokojenie, medytację i wgląd. Polecam ciekawy kurs na temat na yt Early Buddhist Theory of Knowledge with Bhante Sujato na kanale Buddhist Library :)
Co do agnostycyzmu, to aby nie jest tak, że ma on kilka znaczeń i kilka poziomów? Ja kiedy określam się mianem agnostyka raczej nie mam na myśli osoby, która poddała się i mówi, że poznanie prawdy jest niemożliwe. Raczej mówię: poznanie prawdy jest możliwe bądź nie. Nie wiem. Wiem że nic nie wiem. Nic nie wykluczam. Jestem jak tabula rasa. No chyba że to nie jest agnostycyzm... ¯\_(ツ)_/¯
To by chyba był sceptycyzm? Ale nie będę się o to tłukł, bylebyśmy się rozumieli. Tylko że jest jedno kluczowe pytanie: czy rozszerzasz to przekonanie na wszystkich, czy stosujesz je tylko do siebie, tj. czy to jest "Wiem że nic nie wiem", czy "Wiem, że nikt nic nie wie". Bo ja krytykuję w tym filmie to drugie.
Mam wrażenie, po 3 odcinkach, że trochę idziemy w stronę idealizmu. Rozumiem problem świadomości, ale z drugiej strony, mi nie pasuje jakaś wyróżniona rola świadomości w świecie. Zbyt wiele fizyki w świecie :). Ja próbuję zrozumieć pomysły Denetta (cięzki mi to idzie, ale nie jest to takie bezsensu co piszę). Poza tym nie rozumiem, dlaczego nie jesteś ateistom. Dla mnie (taka ma definicja) to jest równoważne z pierwszym tytułem. Ja mam wrażenie, że zrównano tu redukcjonizm z ateizmem. To, że uważasz że jest coś ponad światem, nie jest sprzeczne z ateizmem. No ale to pewnie też kwestia definicji. Ja siebie uważam za ateistę, bo nie wierzę w Boga Osobowego. Ale to nie oznacza, że odrzucam tezę o istnieniu jakiegoś absolutu (tak szeroko jak to rozumie ks. Heller). Ja się swoją drogą zgadzam, że jakiś absolut istnieje, choć pewnie szerzej to rozumiem, niż Arystoteles. Oczywiście nie mam pojęcie co to jest.
Wiesz co, jest wyróżniona tylko o tyle, że jest pierwszą "rzeczą", z jaką mamy kontakt. To mimo wszystko dość mocny argument dla filozofa. ;) Natomiast idealizm to też taki jakby kolejny -izm; ja próbowałem tu wyjaśnić, że każdy -izm skończy się lukami. Czystą świadomością też świata nie wyjaśnisz. A co do zrównywania redukcjonizmu z ateizmem - powiem może nieco inaczej to samo, co powiedziałem w filmie: biorąc pod uwagę to, jak niepewnie się jeszcze poruszamy w metafizyce, jak dla mnie odpada wykluczenie Boga, nawet jeżeli nie czuję do tej idei sympatii. Mówiąc jeszcze inaczej, chyba nawet prędzej bym uwierzył w Boga osobowego niż w hipotezę, że "są tylko atomy i próżnia". ;)
@@LukaszLamza nie widziałabym nic nadzwyczajnego w tym że istniałyby tylko atomy i próżnia, ze swojego punktu widzenia istot złożonych postrzegamy efekty miliardoletnich łańcuchów przyczynowo-skutkowych i myślimy "to jest AŻ takie", i zachwycamy się złożonością, ale z punktu widzenia organicznego to jest "tylko i zaledwie", jest oczywiste i oczekiwane. Przewidywalne gdy zna się mechanizm. Bakterie w naszych jelitach i inne organizmy jednokomórkowe wywołują nasze stany emocjonalne i zachowania. Powiedziałabym - jak mamy czelność oczekiwać, że jest coś "więcej", gdy coś takiego wystarczy? Gdy taki jednokomórkowy glutek jak Toxo jest w stanie wywołać u wielokomórkowego organizmu pożądanie bycia zjedzonym przez organizm jeszczewięcejkomórkowy i to tylko działając chemią? I my liczymy na to, że koniecznie musi być coś więcej bo to nie wystarczy - ale dlaczego miałoby nie wystarczyć? Może właśnie nie ma nic więcej i wszystko jest organiczne, i wszystko jest zagęszczeniem drgań rzeczywistości, atomami rozdzielonymi kilometrową próżnią. Szczerze - nie zdziwiłoby mnie to, ale też myślę, że taki świat jest dużo ciekawszy i bardziej fascynujący i piękny, niż gdyby to wszystko wynikało z jakiegoś czarymary, które zaczął dostrzegać dopiero ten jeden wyłysiały gatunek naczelnych wyewoluowany tak niedawno, i zaczął to dostrzegać tylko przez to, że przez rozwój abstrakcyjnego myślenia stał się bardziej podatny na więcej możliwych błędów logicznych i poznawczych niż kiedykolwiek xD
Dorastałam w domu bez religii, wychowywała mnie matka uważająca się za agnostyczkę i mnie samej agnostycyzm wydawał się sensowny. Ale z czasem jak dorosłam, dowiedziałam się więcej o świecie i stwierdziłam, że nie, nie jestem osobą która nie wie. Stwierdziłam że jestem twardym ateistą. I ignostykiem dodatkowo (tzn jeśli by się okazało że Bóg istnieje, to mam na niego wyrąbane, w moim życiu nic to nie zmieni).
Dla mnie twardy ateizm idzie za daleko. Jest to już taki światopogląd (a przynajmniej tak go rozumiem), który obwieszcza, że zbadaliśmy już wystarczająco i możemy z pewnością stwierdzić, ze Boga nie ma. Tymczasem zakres ludzkiej wiedzy (o ile w ogóle możemy cokolwiek wiedzieć) wydaje mi się skrajnie mały i na pewno niewystarczający, by mieć taki stopień pewności co do istnienia Boga. Naprawdę "wiesz", że Boga nie ma?
@@theEskit tak, wiem. Uważam, że nasze poznanie świata jest wystarczające, by móc ocenić, że paranormalia i istoty fantastyczne żyją jedynie jako twory kultury.
@@GenderWoman666 piszesz jak 100 lat temu ludzie - fizyka się skończyła, nauka się skończyła. Jesteśmy 100 lat później i mamy 10x tyle wiedzy i wiemy że bardzo dużo nie wiemy. Ludzie na różne tematy jeszcze ekstremalnie dużo nie wiedzą. Ktoś kto twierdzi że wszystko już wiadomo jest aroganckim i mocno ograniczonym.
@@adamkluska356 lol, chyba nie czytasz ze zrozumieniem. Nigdy w żadnym momencie historii nie zasugerowałam, że wiemy WSZYSTKO. Mówię, że wiemy WYSTARCZAJĄCO, by móc to ocenić. To jest oczywiste dla kogoś, kto ma minimalną wiedzę o kryminalistyce. Nie musisz znać całej historii życia podejrzanego, nie musisz znać działania DNA w 100%, nie musisz wiedzieć _wszystkiego_ - wystarczy, że wiesz *wystarczająco* by móc ocenić, czy popełnił przestępstwo. Oczywiście, że nie działa to we wszystkich przestępstwach, ale to działa w znacznej większości, i dzięki temu nasz system społeczny w tej kwestii działa w ogóle. Więc tak, nie musimy znać 100% fizyki, biologii ani czegokolwiek innego, nie musimy mieć 100% wiedzy o świecie, by umieć ocenić, że nie, bogowie nie istnieją. I w tym miejscu historii właśnie jesteśmy - wiemy WYSTARCZAJĄCO wiele.
@@GenderWoman666 dalej nie rozumiesz - nie wiemy nic wystarczająco - jeśli chodzi o wiele aspektów to jesteśmy jak buszmeni niczego nie świadomi lub dopiero mamy przebłyski czasem czegoś czego nie rozumiemy
xD odcięcie świadomości nie przybliża do niczego w rozważaniach filozoficznych. Poza tym takie doświadczenia to czysta hipnoza i projekcja umysłu w chaosie racjonalizowana w tym samym czasie
@@LukaszLamza dmt daje doswiadczyc geometrii ktora jest nieralna w swiecie jaki znamy. zazwyczaj psychodela bazuje na doswiadczeniach zycowych ot chocby kwas czy psylocybina to w wypadku DMT nie NIC co by nam przypominalo w zyciu owe doswiadczenia (przy czym jest to czysta geometria od strony wizualnej nie poruszajac odczuc emocjonalnych gdzie jest jeszcze ciekawiej) doswiadczamy prykladowo elemento dwuwymiarowy zamianiajacy sie w 3D po czym przechodzacy w 4D(?) i to wszystko w ciaglej symetrii i w pelnej harmoni z reszta elementow i do tego dynamiczne a nie statyczne! w wypadku 5-meo mamy NIC a teraz takie przemyslenie geometrycznie mozemy zrobic wszystkie dzialania matemayczne(a jak ktos nie ogarnia moze sie cofnac i pouzywac geometrii do dodawania, odejmowania, mnozenia, dzielenia itp) mowi sie ze matematyka to jezyk wszechswiata ale juz wiem ze to nie prawda albo nie do konca prawda ze uscisle geometria(pierwotna) nie potrzebuje matematyki (wtorna) na takiej samej zasadzie jak nasze mysli nie potrzebuja jezyka (jezyk jakiego uzywamy do komunikacji to tak naprawde redukcja naszych mysli) tak wiec teraz uscislajac to jak matematyka to jezyk wszechswiata to gemetria jest jego mysla DMT OVER EVERYTHING!
@@LukaszLamza zwykłe DMT to jak to mówią "molekuła duszy" a 5-MeO-DMT to "boska molekuła". Generalnie po DMT jest bardzo dużo kolorowych wizuali, ale jest mniejsza szansa na to "ostateczne" doświadczenie, niż po 5-MeO
Mówisz, że nie masz podstaw nie wierzyć człowiekowi który, mówi że ujrzał Boga w lesie. Czy podobnie być mówił że nie masz podstaw nie wierzyć człowiekowi który, ujrzał w lesie yeti, różowego krasnoludka, terminatora T1000, czy tyranozaura? Czym Bóg się od nich różni? Dla mnie agnostycyzm był tym że nie mam wiedzy czy Bóg istnieje czy nie, a nie niemożliwością poznania czy istnieje. Najwyraźniej się myliłem i też nie jestem agnostykiem. Czy pogląd że nie ma się wiedzy na istnienie Boga ma jakąś nazwę?
To wszystko kwestia definicji słów Ja się zgadzam z definicja Łukasza, wielu ludzi się z nią zgadza, wg niej brak wiedzy o istnieniu boga to ateizm, a agnostycyzm to brak pewności czy w ogóle da się dowiedzieć. Osobne spektra
Tak. Konsekwentne uznanie niewiedzy o istnieniu kwestii Boga to sceptycyzm. Ale niektórzy mają jakąś dziwną antypatie do tego słowa i nazywają się ateistami. Ateizm to rzekoma wiedzą o nieistnieniu, a nie brak wiedzy.
Co do zasady, epistemologicznie, nie różni się niczym, ale w praktyce różni się tym, że nikt poważnie nie mówi, że widział terminatora i krasnoludka. To jest trochę tak, jak ze snami świadomymi. Kto nigdy nie miał świadomego snu, ten może mieć trudności z uwierzeniem, że ktoś może sobie w nocy chodzić po wnętrzu swojego snu i robić "tam" eksperymenty. Z punktu widzenia człowieka, któremu ktoś to po prostu mówi, nie ma żadnej różnicy między świadomym śnieniem a tym, że ktoś twierdzi, że nocami ma alternatywne życie, gdzie jest Ludwikiem XVI i przeżywa kolejny każdy dzień Ludwika, a jak Ludwik idzie spać, to on się budzi. ;) Dla mnie jednak ma spore znaczenie to, że doświadczenie religijne i mistyczne różni się znacząco od zmyślonych przykładów z krasnoludkami - tym, że o tych pierwszych wielu ludzi mówi poważnie, twierdząc że zmieniło to ich życie, a o tych drugich nie. To dlatego nie uważam czajniczka Russella za jakiś super pomysł, a pastafarianizm to dla mnie niewiele więcej niż fajna zabawa. Jeżeli naprawdę chcemy zrozumieć człowieka, musimy trochę wyjść poza wartość logiczną zdań i ich epistemologiczne uzasadnienia i zastanowić się nad, powiedzmy, kontekstem ludzkim, "przeżyciowym", sądów. To niepewny grunt, ale bez niego jesteśmy uwiązani.
@@LukaszLamza nie rozumiem czemu mielibyśmy wierzyć ludziom którzy mieli taki rodzaj doświadczenia że wpłynęło na nich emocjonalnie i "zmieniło" ich tylko dlatego że stało się z nimi co mówią że się stało, a nie wierzyć w krasnoludki tylko dlatego że raczej nikt nie mówi że to zmieniło ich życie Gdzie jest ciąg logiczny, gdzie zależność? Plaskoziemcy BARDZO emocjonalnie mówią o płaskiej ziemi i że dołączenie do grup skupionych wokół płaskiej ziemi ich zmieniło, tak samo Qanonowcy, mamy tylko dlatego sądzić ze mogą mieć więcej racji niż ci od krasnoludków?
Dla mnie najbardziej zaskakujące jest to, że zasada wyłączonego środka w logice implikuje agnostycyzm w matematyce. O ile w fizyce istnienie jest podyktowane doświadczeniem o tyle w matematyce wystarczy zastosować sprowadzenie do sprzeczności by matematycy umieścili dany abstrakt w świecie platona. To tak jakby fizycy nie potrafili wykluczyć istnienia krasnoludków, a co za tym idzie twierdzili, że być może istnieją wystarczy je odkryć. Na papierze wygląda to spoko, ale w konsekwencji musielibyśmy umieścić w naszym świecie te tysiące bogów, stworów mitologicznych, postaci z bajek itd.
Co pozwoliło mi się uwolnić od skutków *psychomanipulacji wiarą religijną?* Problem zła pozostaje najmocniejszym argumentem przeciw Bogu wyposażonemu w atrybuty "3W" (wszechdobroć, wszechmoc, wszechwiedza). Niezaprzeczalnym bowiem faktem empirycznym jest to, że w świecie nader często zdarzają się bardzo ZŁE rzeczy, takie jak niepotrzebne cierpienie. Zło jest immanentnie wpisane w ten świat, chociażby przez sam fakt istnienia łańcucha pokarmowego. Zakłada się, że tradycyjny Bóg "3W" wyposażony jest w nieskończoną dobroć, moc i mądrość, co prowadzi do olbrzymich trudności logicznych, z którymi teologowie bez powodzenia zmagali się przez stulecia uprawiając siłowe akrobacje apologetyczne. Co by nie mówić, problem zła da się formalnie przedstawić następująco: 1. Jeśli Bóg istnieje, to jego atrybuty są SPÓJNE z istnieniem zła. 2. Atrybuty Boga NIE są spójne z istnieniem zła. 3. Zatem taki Bóg nie istnieje i nie może istnieć.
Pofilozuj trochę. Nie twierdzę, że Bóg istnieje, ale jeśli wierzyłeś w Boga, który według Biblii jest uosobieniem dobra, to dlaczego uważasz, że nie ma szatana - uosobienia zła? Jak ktoś mówi o kimś, że jest wszechwiedzący to niekoniecznie musi znaczyć, że wie wszytko, ale pewnie bardzo dużo. Przyjmowanie wszystkiego dosłownie nie jest dobrym kierunkiem. Przy takim podejściu powstają paradoksy. Coś w stylu, czy Bóg może stworzyć kamień którego nie podniesie ? A jeśli by stworzył kamień, którego nie może fizycznie podnieść, ale sprawił, że kamień się uniósł, to w zasadzie by rozwiązało problem? Taka gra słów. Zawsze trzeba przyjąć, że ktoś opisał coś swoimi słowami i rozumieniem, mógł to być opis skrócony, bo w zasadzie jeśli chcesz coś opisać dokładnie, to może Ci zabraknąć słów lub kartek papieru. Istnienie łańcucha pokarmowego, gdy człowiek jest w zasadzie na jego szczycie to dla nas raczej ok. Mamy rozum, po to by nie dać się zjeść, a możemy wiele rzeczy spróbować. Gorzej by było jakby wszyscy się zjadali nawzajem, przecież też tak mogło być. Zło i dobro jest wpisane w ten świat. Można się nawet pokusić o nazwanie ich Bytami, bo to nie tylko rzeczy i w opisie świata pominąć Boga i Szatana. Sama idea np. chrześcijaństwa jest za szerzeniem dobra i ukierunkowaniem na dobro moralności, niby też ok, bo im więcej dobra, tym mniej zła powinno być. Ze złem Bóg walczył i my też musimy. Poza tym kto widział jak Bóg stwarzał świat, że to opisał? No chyba, że Bóg mu o tym powiedział, albo raczej ten opis nie jest .
@@silurusglanis4674 Nasz umysł lubi ulegać złudzeniom. Dziś to wiemy i tworzymy dzięki tej wiedzy naukę. Filozofia sprowadziła wiele pokoleń na manowce, bo to nie jest dyscyplina naukowa, lecz zwykłe spekulacje. Efektem spekulacji jest też specyficzny rodzaj filozofii, jakim jest teologia. Teologia dodatkowo jest totalnym systemem ideologicznym, który zmyślenia traktuje jak obiektywną prawdę.
@@Tomasz_Kowalski Musiałbyś trochę "faktów" obalić by mówć o teologii tylko w sensie ideologicznym. Chyba że z góry zakładasz, że zapisy historyczne i artefakty w postaci całunu turyńskiego, chusty z manopelo i inne to nieprawda. Skąd wiesz, że teoria ewolucji nie jest własnie taką ideologią ? Owszem po odrzuceniu Boga-stwórcy to jedyna sensowna teoria jaką mamy do opisu tego świata, ale czy prawdziwa? Może to też nieprawda i tylko spekulacje w które każą nam wierzyć, bo nic innego nie mamy.
@@silurusglanis4674 Jeśli chodzi o całun turyński, to sama ewangelia falsyfikuje hipotezę, że calun jest prawdziwy 😉 Jest filmik na ten temat na moim kanale - ostatni z filmów. To jest moja odpowiedź na twój argument.
Reasumując: czyli jesteś takim trochę buddystą? Dobrze rozumiem? Tam zanegowanie Boga osobowego, później zanegowanie materializmu, teraz wzmianka o jodze.
Powiedzmy, że sympatykiem. Z buddyzmem było u mnie po prostu tak, że od kiedy na niego trafiłem, jakieś 15 lat temu, miałem od samego początku poczucie absolutnej oczywistości - no jasne, że tak właśnie jest. Podobnie medytacja była dla mnie zawsze czymś naturalnym. Od paru lat ryję trochę więcej w filozofii buddyjskiej i w detalach to się komplikuje, plus nie jestem teraz członkiem żadnej sanghi, więc taki ze mnie buddysta, jak z dżdżownicy sznurówka, ale, no właśnie, "mocno sympatyzuję". ;)
Przyjemnej zabawy umysłem, już wiesz że nie jesteś swoim ciałem, chyba nawet nie utożsamiasz się ze swoim umysłem w tym ze swoimi przekonaniami. Pytanie brzmi : kim jesteś? Kim jest ten zaciekawiony obserwator? Znajdziesz odpowiedź to doświadczysz TEGO 😁😁😁
Mam zupełnie odrębne podejście do kwestii wiary i boga - nie jest to ani ateizm, ani agnostycyzm. Można to nazwać irrewelantyzmem (tego słowa nie ma nawet w googlach!): to idea, która nie rozstrzyga czy bóg istnieje, czy nie, ale uważa to za nieistotne na żadnym poziomie czy w aspekcie życia człowieka. To tak samo jak postać z kreskówki czy gry komputerowej nie jest zobowiązana do wielbienia tego, kto ją stworzył. Taka postać jest także niezdolna do poznania swego stwórcy, więc po co sobie głowę zawracać pierdołami?
@@p4rker_ Igno(R)styk (od ignorowania zjawisk paranienormalnych z bogami włącznie). Też niegłupie. Poboczna nazwa takiej postawy to łoteweryzm - od angielskiego "whatever" - ale to już nie to samo :)
Agnocyzm to już w ogóle dla mnje ślepa uliczka. Nie po to wychodziliśmy z jaskini i rozwiązujemy wszystkie problemy jakie napotykamy na swojej drodze by stwierdzić, że czegoś się nie da. To poddanie się i stwierdzenie, że świat jest całkowicie subiektywny.
Podsumowując 3 filmiki to moim obecnym poglądem jest to, że Boga cały czas szukamy. Nie wiemy czy jest on bytem będącym po za naszą rzeczywistością, kosmitą, czy kosmiczną energią, ale ciągle będziemy go poszukiwać razem z odpowiednią na to dlaczego powstaliśmy i czy był to przypadek.
@@LukaszLamza I też z założeniem, że może ona nie istnieć Nie słyszałem nigdy falsyfikowalnej definicji transcendencji, chyba że zatrzymujemy się na ideach, ale wtedy to jednorożce są prawdziwe.
"Agnostycyzm (stgr. ἄγνωστος α- a-, bez + γνώσις gnōsis, wiedzy; od gnostycyzmu) - pogląd filozoficzny, według którego obecnie niemożliwe jest całkowite poznanie rzeczywistości." - Czyżbyś nie zgadzał się z tym poglądem?
A jak się nazywa takie stanowisko które mówi, że JA nie potrafię zdobyć tej wiedzy "gnozy", albo - szerzej - że ludzie (na razie) nie potrafią jej zdobyć? Jest na to jakaś nazwa?
"Agnostycyzm (stgr. ἄγνωστος α- a-, bez + γνώσις gnōsis, wiedzy; od gnostycyzmu) - pogląd filozoficzny, według którego obecnie niemożliwe jest całkowite poznanie rzeczywistości."
Pozdrawiam Pana najserdeczniej. Cenię Pana pracę, słuchanie Pana jest dla mnie wartościowe.
Definicje, definicje... :-) Niektórzy wrzucają agnostycyzm do ateizmu, inni nie.
Jedni twierdzą, że agnostycyzm to pogląd, że nie da się dowieść istnienia boga, niezależnie czy jest on czy nie, a drudzy, że nie jesteśmy na tę chwilę stwierdzić, czy istnieje.
Drogi Łukaszu, mój imienniku. Mamy bardzo podobne podejście do tych kwestii. I od podobnego czasu tylko że u mnie ta postawa się wzięła z fascynacji kosmosem i gdzieś te 20 lat temu jak miałem naście lat, czytając kolejną książkę o wszechświecie uderzyło mnie to jak wiele treści w tej książki to w gruncie rzeczy domysly i hipotezy ( początek kosmosu, powstanie czasu, budowa materii, dobrze wiesz o co mi chodzi) a że byłem wtedy też wielkim metalowcem antykościelnym to połączyło mi się to tą refleksją. I wnioski wyszły bardzo podobne do twoich i nie będę powtarzał tego co mówiłeś. U mnie tylko nie było tych wszystkich filozoficznych konstruktów o których wspominałeś :) A i jeszcze pamietam jak powiedzialem rodzinie ze ostatecznie już mnie nigdy w kosciele nie zobaczą i próbowałem wyjaśnić że nie wierzę w Boga ale też nie jestem ateistą, ale wszystko jest możliwe bo zwyczajnie nie wiemy zbyt wielu rzeczy. To mój dziadek powiedział że zgrywam się. Dziś pewnie by powiedział że trolluje :D Pozdrawiam.
Trzeci film najlepszy, bo pozytywnie otwarty ;)
Księża taką postawę określają zazwyczaj jako "poszukujący".
Pozdrawiam.
A ja uważam siebie za agnostyka, mimo że się z Tobą zgadzam. Po prostu agnostycyzm definiuję w bardziej zawężony sposób - ograniczam go tylko do siebie i tylko do teraźniejszości - uważam, że kwestia boga jest niepoznawalna dla mnie (nie osądzam, czy dla innych) i dodaję, że tu i teraz. A jutro? Nie wiem.
Pozdrowienia,
kolega filozof :)
Drogi Filozofie, chciałbym Ci coś wyznać. Przyznam, że sam jestem takim niecierpliwym dzieckiem, które czuje iż pewnych rzeczy nie przeskoczy i pewnej wiedzy nie osiągnie. Owszem, umysł jest zjawiskiem intrygującym, ale moje agnostyczne przekonanie bierze się jednak z biologii, która jest dla mojego umysłu fundamentem. Mój aparat poznawczy, już na starcie, jest uwarunkowany właśnie biologicznie. Mam np. zmysł wzroku, który działa tylko w pewnym wąskim spektrum fal elektromagnetycznych (poza który wykroczyliśmy w końcu dzięki nauce i technologii). Dlatego twierdzę, że człowiek ma pewne przyrodzone granice poznawcze. Jeśli może je naruszyć, to będą to, tak czuję, tylko drobny wyłom. Mrówka nigdy się nie dowie czym jest egipska piramida, choć to może nic temu bytu nie umniejsza. Podobnie, przy innej skali wyzwań poznawczych, jest z człowiekiem.
Życzę owocnego filozofowania. :)
Z pewnościa nie jesteś ignorantem i arogantem.
Wielki szacunek za to dla ciebie, Łukaszu.
Ciekawe przemyślenia. Mnie do agnostycyzmu od dawna skłaniało przekonanie że nie da się całkowicie poznać systemu będąc jego częścią. Potem dodatkowo poznałem twierdzenie o niezupełności Goedla. Ale próbować zawsze warto.
Łukaszu, co sądzisz o psychodelikach w kontekście 'badania', 'zabawy' naszym umysłem?🍄
"To by trzeba na spokojne". ;) Nie jestem ani hurraentuzjastą, ani krytykiem, pomijając już całkowicie kwestie prawne i medyczne. Z mojego dotychczasowego rozeznania wynika, że w celach "badawczych" najlepiej jest pracować powolutku w wielu kierunkach jednocześnie, tzn. ja osobiście nie liczę na to, że jakaś jedna określona ścieżka to "ta ścieżka", a każda dorzuca jakiś swój kamyczek. A co do 'zabawy' to zupełnie inna kwestia. :)
Dobre 👍
Witam, pytanie z innej beczki: gdzie jest w tym nowym yt data wstawienia filmu?
Łukasz, po wysluchaniu tych ostatnich trzech odcinkow odnoszę wrażenie, że chciałbyś wiedzieć czym jest "Ja".
Odnośnie tego kim jesteś to nazwalbym Ciebie: poszukiwaczem odpowiedzi.
Ktoś Ktosiowaty poniżej powiedział, że ważnym pytaniem jest "kim jestem". Tak, też mi się zdaje, że doświadczenie Boga i doświadczenie tego "kim jestem" to dwa oblicza tego samego doświadczenia. I jest ono powiązane z wiarą, bo nie jest wiedzą w sensie naukowym. Takie doświadczenie z zasady jest "nieudowadnialne", tzn. nikt, kto je miał, nie umie przekazać go drugiemu (może o nim opowiadać, nie może go dać), a ktoś, kto go nie miał, nie może wykazać, że takich doświadczeń obiektywnie nie ma (że są równoznaczne z wiarą w krasnoludki i krasnoludy, jak chcieliby niektórzy z dyskutantów). Podoba mi się szacunek Pana Łukasza do ludzi wierzących, choć sam nie wierzy, nie jest ateistą i nie jest agnostykiem. To człowiek, którego myślenie jest szersze niż koniec własnego nosa (nie kończy się na tym, co do tej pory wiem, doświadczam, rozumiem, ma otwartość na wszystko, co przyjdzie). Taka postawa potrzebna jest każdemu, też wierzącemu, ateiście i agnostykowi (bo nawet jak uważam, że jakieś doświadczenie mam, jak już jakoś siebie definiuję, jakiejś decyzji się trzymam, to powinnam zachować otwartość na kolejne doświadczenia i szacunek dla tych, którzy doświadczają siebie i świata inaczej).
Jestem ciekawa, jakim słowem określałbyś najchętniej swoje podejście do porządku świata . I jak widzisz relację umysł : ciało (stawiam na panpsychizm lub pokrewne) . Generalnie - czekam niecierpliwie na kolejne filozowanie!
"jakim słowem określałbyś najchętniej swoje podejście do porządku świata" - Coraz bardziej zaciekawiony obserwator. Izmów nie lubię.
@@LukaszLamza Łukaszlamżyzm - dla odmiany od izmów to taki yzm i sam możesz określić co się w nim zawiera, dobry człowieku 😁
@@GenderWoman666 Łukaszlamżyzm... Określałbym się.
co pan sądzi o działalności księdza profesora Michała Hallera łączeniu świata nauki z imaginarium chrześcijańskim?
Sądzę, że trudno by było znaleźć bardziej zrównoważone i głębiej przemyślane połączenie chrześcijaństwa i nauki, przy czym przynajmniej częściowo wynika to z tego, że X. Heller nigdy za bardzo nie lubił pisać i mówić o Bogu. :)
@@LukaszLamza ks. Heller po protu panicznie się boi wrzucania wszystkiego do szufladki "Bóg luk".
Gdzie można znaleźć takie ładny las koło Krakowa?
Trzeba odjechać paręset kilometrów od Krakowa. ;)
W którym miejscu były kręcone te filmy? Chciałbym wiedzieć co to za szlak 😄
gSB
:) pozdrowienia
"mózg każdy ma jeden" - a jak ktoś ma mózg fizycznie przedzielony i półkóle są różnymi "osobami"?
Strasznie mi się nie podoba założenie że istnieje jakieś "ja" które "ma" mózg
Nie mamy żadnych przesłanek żeby sądzić ze świadomość jest czymś więcej niż właściwością wystarczająco zaawansowanego mózgu
Sekundę po napisaniu komentarza przypomniało mi (tzn tej galarecie w czaszce)się o jakie słowo mi chodziło: emergentną właściwością
@@LordOfTime23 Jak już gdzieś pisałem: jeżeli Twoim punktem wyjścia jest świat, to jest oczywiście tak, jak piszesz. Ale jeżeli Twoim punktem wyjścia jest świadomość, to jest zupełnie inaczej, tj. mózg pojawia się wtórnie.
@@LukaszLamza Matrix? 🤔
@@LukaszLamza Jeżeli nawet punktem wyjścia jest świadomość, to nie daje ona żadnego argumentu za tym, że istnieje jakieś "ja".
Mam podobnie, o gnozie rozmyślam pływając.
A jak się nazywa takie stanowisko które mówi, że JA nie potrafię zdobyć tej wiedzy "gnozy", albo - szerzej - że ludzie (na razie) nie potrafią jej zdobyć? Jest na to jakaś nazwa?
Dziękuję za serię. A jaki ma Pan w takim razie stosunek do śmierci; co dalej, czy coś dalej?
To co przed narodzeniem
@@Chorson :)
Powiem tak: nie liczę na więcej niż życie.
@@LukaszLamza hmm nie liczę na więcej niż życie po śmieci czy nie liczę na więcej niż to życie które mam 🤔
@@EpicFail89fun a muslisz ze jest zycie po zyciu po smierci?
💪
Kiedyś określiłem siebie jako agnostyka, który jak na agnostyka przystało jest także bardzo sceptyczny wobec... agnostycyzmu. Tutaj słyszę, że konkluzja bardzo podobna.
Hehe. Coś w ten deseń.
Mam podobnie, do poziomu sceptycyzmu wobec sceptycyzmu i tak w nieskończoność;)
Jedną z podstaw chrześcijaństwa jest: Boga nikt nigdy nie widział. Jednorodzony Syn o nim pouczył.
To że niektórzy ludzie dawno temu widzieli Jezusa - jest generalnie przez naukę uznane za dowiedzione.
Brakuje jedynie połączenia: czy Jezus jest Bogiem. To jest kwestia wiary - którą dziś ciężko byłoby udowodnić.
Ja mam Pytanie do was wszystkich ktorzy w jakis sposob podzielaja rozkmine Łukasza, bo ja mam sam z tym wszystkim duzy problem, i moje pytanie brzmi. Jak zyc? Z jednej strony 90% czasu poswiecamy na czynnosci zwiazane z utrzymaniem sie przy zyciu a z drugiej odlatujemy w sfery naszej swiadomosci i celu istnienia, dla mnie to jest tak duzy dysonans, ze czesto jest mi poprostu z tym zle. Bylem u psychologa to zrobil wielkie oczy 😂 Jak Wy sobie radzicie z "takimi" wnioskami o otaczajacym nas swiecie?
Może Twój dysonans bierze się stąd, że organizacja społeczeństwa zmusza większość z nas do poświęcania tych 90% (w tym na pracę, która niekoniecznie daje poczucie sensu)?
Osobiście staram się zmniejszać ten procent w swoim życiu do minimum. Robię to kosztem niższych zarobków. (Zdaję sobie sprawę, że to uprzywilejowana pozycja i mało kto jest w stanie sobie na to pozwolić.)
W temacie rozwiązań systemowych - przemawia do mnie koncepcja degrowth/postwzrostu. Polecam luźno powiązany materiał: ua-cam.com/video/3lUnWUCow0s/v-deo.html
Kim jest JHWH (Jahwe): BOGIEM JESTEM, NIE CZŁOWIEKIEM (Oz 11:9).
Jeżeli Jahwe mówi, że nie jest człowiekiem (nie jest Jezusem), to należy go słuchać... 🙂
Obejrzałam trylogię i po namyśle, chyba pierwszy raz, ubiorę w słowa to co mi się przez ostatnie kilka lat wykrystalizowało w tej materii.
Generalnie na pewno nie jest osobą wierzącą i zapewne nie jestem ateistą. Przez długi czas szukałem miejsca gdzie mógłbym umieścić chrześcijańskiego Boga w rzeczywistości którą doświadczałem i nie umiałem tego zrobić... nie składało mi się to. Następnie zrozumiałem że w pewnym sensie "wiara" jest samo-podtrzymująca się, że oczekiwanie doświadczenia czy moje umiejscowienia Boga jest czymś zbędnym do wiary. Że moje wysiłki są zbędne, i albo pozostanę w wierze albo nie i jest to najzwyklejszy wybór którego muszę sam dokonać, nikt i nic mi tutaj nie pomoże.
Dlaczego odszedłem od wiary... decyzja była niełatwa zeszło mi na nią kilka lat studiów. Generalnie nie jest to bunt przeciwko "klechom" i całemu temu syfowi który ciągnie się z nimi. Uznałem, że dowolna wiara upraszcza rzeczywistość, daje proste odpowiedzi i proste usprawiedliwienia na popełniane czyny a mi się to nie podoba. "To Bóg wyleczył ciężką chorobę", "po śmierci jest czyściec, Niebo albo Piekło", "to diabeł mną zawładną, nie chciałem zrobić mu krzywdy"...
Ciężko ubiera się słowo coś co jest tylko odczuciem... generalnie nie zabieram stanowiska czy Bóg istnieje czy nie, ale elementy obok samego Boga są dla mnie nieadekwatne (???)
Edit. : "zeszło mi na nią kilka lat studiów" zabrzmiało jakbym to studiował... chodziło mi o okres w moim życiu, po prostu gdy byłem na studiach wykrystalizował mi się mój światopogląd
To jeszcze tutaj. Jeżeli Pan "zawędrował" w przestrzeń możliwość, to zdaje się być possibilionizm Davida Eaglemana - lubię!
Może Panu "podejść" - prof. Filozofii Piotr Augustyniak i jego nowy podcast - kairos
dorośnij
@@Dokuzu nigdy
Ciekawe ze akurat ten materiał ma najmniejsze wziecie
Niestety nie mogę się zgodzić z takim opisem. Jeśli gnostyk twierdzi, że zobaczył boga w liściu, to jest to jego subiektywne wrażenie. No ale: 99% naszej wiedzy pochodzi od innych ludzi, to raz, znając metody naukowe, które są najlepsze do zdobywania wiedzy, wiadomo że nawet w ten sposób zdobywamy wiedzę tylko w przybliżeniu prawdy, po trzecie ludzie lubią kłamać, a i po 4 potrafią się mylić. Więc jak możemy byc pewni swojej wiedzy? Jak możemy być pewni że coś takiego jak bóg istnieje, skoro 100% informacji o nim posiadamy od innych ludzi i to od ludzi którzy nie korzystali z metod naukowych by się o bogu dowiedzieć? Jak mamy miec pwność że bóg istnieje, skoro interpretacje pewnych zdarzeń są nam zasugerowane przez wychowanie? Istnieje pewna część mózgu, która pobudzona daje uniesienia religijne i to takie które są zgodne z wiarą badanego. Być może bóg istnieje, ale nie ma takiej pewności. A jak myśli gnostyk? Bóg na pewno istnieje, bo... Bo tak został wychowany, bo tak w jego umyśle wychowaniem wykreowano świat, w którym jest bóg. A czemu nie obserwator, albo jakaś mentalna pijawka?
Mnie zadowala nauczanie o Zależnym Powstawaniu z buddyzmu - świadomość i materia są ze sobą w bliskiej zależności ale świadomość nie jest materialna to znaczy obejmuje doznania zmysłowe a nie procesy fizyczne (nie widzimy atomów czy fal elektromagnetycznych tylko plamy barw i nadajemy im sens). Jednocześnie uniknięte jest ekstremum nieśmiertelnego Ja / podmiotu / duszy - świadomość jest tak samo uzależniona od warunków, zmienna, nietrwała i bezosobowa jak materia.
Co do możliwości badania świadomości, wg buddyzmu tak samo jak materię, można ją zrozumieć i poznać. Jest to możliwe, tylko innymi metodami - poprzez uspokojenie, medytację i wgląd. Polecam ciekawy kurs na temat na yt Early Buddhist Theory of Knowledge with Bhante Sujato na kanale Buddhist Library :)
Co do agnostycyzmu, to aby nie jest tak, że ma on kilka znaczeń i kilka poziomów? Ja kiedy określam się mianem agnostyka raczej nie mam na myśli osoby, która poddała się i mówi, że poznanie prawdy jest niemożliwe. Raczej mówię: poznanie prawdy jest możliwe bądź nie. Nie wiem. Wiem że nic nie wiem. Nic nie wykluczam. Jestem jak tabula rasa.
No chyba że to nie jest agnostycyzm... ¯\_(ツ)_/¯
To by chyba był sceptycyzm? Ale nie będę się o to tłukł, bylebyśmy się rozumieli. Tylko że jest jedno kluczowe pytanie: czy rozszerzasz to przekonanie na wszystkich, czy stosujesz je tylko do siebie, tj. czy to jest "Wiem że nic nie wiem", czy "Wiem, że nikt nic nie wie". Bo ja krytykuję w tym filmie to drugie.
Mam wrażenie, po 3 odcinkach, że trochę idziemy w stronę idealizmu. Rozumiem problem świadomości, ale z drugiej strony, mi nie pasuje jakaś wyróżniona rola świadomości w świecie. Zbyt wiele fizyki w świecie :). Ja próbuję zrozumieć pomysły Denetta (cięzki mi to idzie, ale nie jest to takie bezsensu co piszę). Poza tym nie rozumiem, dlaczego nie jesteś ateistom. Dla mnie (taka ma definicja) to jest równoważne z pierwszym tytułem. Ja mam wrażenie, że zrównano tu redukcjonizm z ateizmem. To, że uważasz że jest coś ponad światem, nie jest sprzeczne z ateizmem. No ale to pewnie też kwestia definicji. Ja siebie uważam za ateistę, bo nie wierzę w Boga Osobowego. Ale to nie oznacza, że odrzucam tezę o istnieniu jakiegoś absolutu (tak szeroko jak to rozumie ks. Heller). Ja się swoją drogą zgadzam, że jakiś absolut istnieje, choć pewnie szerzej to rozumiem, niż Arystoteles. Oczywiście nie mam pojęcie co to jest.
Wiesz co, jest wyróżniona tylko o tyle, że jest pierwszą "rzeczą", z jaką mamy kontakt. To mimo wszystko dość mocny argument dla filozofa. ;) Natomiast idealizm to też taki jakby kolejny -izm; ja próbowałem tu wyjaśnić, że każdy -izm skończy się lukami. Czystą świadomością też świata nie wyjaśnisz. A co do zrównywania redukcjonizmu z ateizmem - powiem może nieco inaczej to samo, co powiedziałem w filmie: biorąc pod uwagę to, jak niepewnie się jeszcze poruszamy w metafizyce, jak dla mnie odpada wykluczenie Boga, nawet jeżeli nie czuję do tej idei sympatii. Mówiąc jeszcze inaczej, chyba nawet prędzej bym uwierzył w Boga osobowego niż w hipotezę, że "są tylko atomy i próżnia". ;)
@@LukaszLamza nie widziałabym nic nadzwyczajnego w tym że istniałyby tylko atomy i próżnia, ze swojego punktu widzenia istot złożonych postrzegamy efekty miliardoletnich łańcuchów przyczynowo-skutkowych i myślimy "to jest AŻ takie", i zachwycamy się złożonością, ale z punktu widzenia organicznego to jest "tylko i zaledwie", jest oczywiste i oczekiwane. Przewidywalne gdy zna się mechanizm.
Bakterie w naszych jelitach i inne organizmy jednokomórkowe wywołują nasze stany emocjonalne i zachowania. Powiedziałabym - jak mamy czelność oczekiwać, że jest coś "więcej", gdy coś takiego wystarczy? Gdy taki jednokomórkowy glutek jak Toxo jest w stanie wywołać u wielokomórkowego organizmu pożądanie bycia zjedzonym przez organizm jeszczewięcejkomórkowy i to tylko działając chemią? I my liczymy na to, że koniecznie musi być coś więcej bo to nie wystarczy - ale dlaczego miałoby nie wystarczyć? Może właśnie nie ma nic więcej i wszystko jest organiczne, i wszystko jest zagęszczeniem drgań rzeczywistości, atomami rozdzielonymi kilometrową próżnią. Szczerze - nie zdziwiłoby mnie to, ale też myślę, że taki świat jest dużo ciekawszy i bardziej fascynujący i piękny, niż gdyby to wszystko wynikało z jakiegoś czarymary, które zaczął dostrzegać dopiero ten jeden wyłysiały gatunek naczelnych wyewoluowany tak niedawno, i zaczął to dostrzegać tylko przez to, że przez rozwój abstrakcyjnego myślenia stał się bardziej podatny na więcej możliwych błędów logicznych i poznawczych niż kiedykolwiek xD
No to zostaje nihilizm :)
Kim Ty jesteś, Łukaszu? 🤔
Dorastałam w domu bez religii, wychowywała mnie matka uważająca się za agnostyczkę i mnie samej agnostycyzm wydawał się sensowny.
Ale z czasem jak dorosłam, dowiedziałam się więcej o świecie i stwierdziłam, że nie, nie jestem osobą która nie wie. Stwierdziłam że jestem twardym ateistą. I ignostykiem dodatkowo (tzn jeśli by się okazało że Bóg istnieje, to mam na niego wyrąbane, w moim życiu nic to nie zmieni).
Dla mnie twardy ateizm idzie za daleko. Jest to już taki światopogląd (a przynajmniej tak go rozumiem), który obwieszcza, że zbadaliśmy już wystarczająco i możemy z pewnością stwierdzić, ze Boga nie ma. Tymczasem zakres ludzkiej wiedzy (o ile w ogóle możemy cokolwiek wiedzieć) wydaje mi się skrajnie mały i na pewno niewystarczający, by mieć taki stopień pewności co do istnienia Boga. Naprawdę "wiesz", że Boga nie ma?
@@theEskit tak, wiem. Uważam, że nasze poznanie świata jest wystarczające, by móc ocenić, że paranormalia i istoty fantastyczne żyją jedynie jako twory kultury.
@@GenderWoman666 piszesz jak 100 lat temu ludzie - fizyka się skończyła, nauka się skończyła. Jesteśmy 100 lat później i mamy 10x tyle wiedzy i wiemy że bardzo dużo nie wiemy. Ludzie na różne tematy jeszcze ekstremalnie dużo nie wiedzą. Ktoś kto twierdzi że wszystko już wiadomo jest aroganckim i mocno ograniczonym.
@@adamkluska356 lol, chyba nie czytasz ze zrozumieniem.
Nigdy w żadnym momencie historii nie zasugerowałam, że wiemy WSZYSTKO.
Mówię, że wiemy WYSTARCZAJĄCO, by móc to ocenić.
To jest oczywiste dla kogoś, kto ma minimalną wiedzę o kryminalistyce. Nie musisz znać całej historii życia podejrzanego, nie musisz znać działania DNA w 100%, nie musisz wiedzieć _wszystkiego_ - wystarczy, że wiesz *wystarczająco* by móc ocenić, czy popełnił przestępstwo. Oczywiście, że nie działa to we wszystkich przestępstwach, ale to działa w znacznej większości, i dzięki temu nasz system społeczny w tej kwestii działa w ogóle.
Więc tak, nie musimy znać 100% fizyki, biologii ani czegokolwiek innego, nie musimy mieć 100% wiedzy o świecie, by umieć ocenić, że nie, bogowie nie istnieją.
I w tym miejscu historii właśnie jesteśmy - wiemy WYSTARCZAJĄCO wiele.
@@GenderWoman666 dalej nie rozumiesz - nie wiemy nic wystarczająco - jeśli chodzi o wiele aspektów to jesteśmy jak buszmeni niczego nie świadomi lub dopiero mamy przebłyski czasem czegoś czego nie rozumiemy
Próbowałeś 5-MeO-DMT? Jak nie to powinieneś moim zdaniem kiedyś spróbować. Jestem bardzo ciekaw co byś powiedział o tym doświadczeniu
xD odcięcie świadomości nie przybliża do niczego w rozważaniach filozoficznych. Poza tym takie doświadczenia to czysta hipnoza i projekcja umysłu w chaosie racjonalizowana w tym samym czasie
Jest to w szeroko rozumianych planach. ;) Ale nie wiem, czy bym coś o tym publicznie mówił. A z ciekawości: czemu 5-MeO, a nie "zwykłe" DMT?
@@LukaszLamza
dmt daje doswiadczyc geometrii ktora jest nieralna w swiecie jaki znamy. zazwyczaj psychodela bazuje na doswiadczeniach zycowych ot chocby kwas czy psylocybina to w wypadku DMT nie NIC co by nam przypominalo w zyciu owe doswiadczenia (przy czym jest to czysta geometria od strony wizualnej nie poruszajac odczuc emocjonalnych gdzie jest jeszcze ciekawiej)
doswiadczamy prykladowo elemento dwuwymiarowy zamianiajacy sie w 3D po czym przechodzacy w 4D(?) i to wszystko w ciaglej symetrii i w pelnej harmoni z reszta elementow i do tego dynamiczne a nie statyczne!
w wypadku 5-meo mamy NIC
a teraz takie przemyslenie
geometrycznie mozemy zrobic wszystkie dzialania matemayczne(a jak ktos nie ogarnia moze sie cofnac i pouzywac geometrii do dodawania, odejmowania, mnozenia, dzielenia itp)
mowi sie ze matematyka to jezyk wszechswiata ale juz wiem ze to nie prawda albo nie do konca prawda ze uscisle
geometria(pierwotna) nie potrzebuje matematyki (wtorna) na takiej samej zasadzie jak nasze mysli nie potrzebuja jezyka (jezyk jakiego uzywamy do komunikacji to tak naprawde redukcja naszych mysli)
tak wiec teraz uscislajac to jak matematyka to jezyk wszechswiata to gemetria jest jego mysla
DMT OVER EVERYTHING!
@@event151 jakie odcięcie świadomości, co masz na myśli?
@@LukaszLamza zwykłe DMT to jak to mówią "molekuła duszy" a 5-MeO-DMT to "boska molekuła". Generalnie po DMT jest bardzo dużo kolorowych wizuali, ale jest mniejsza szansa na to "ostateczne" doświadczenie, niż po 5-MeO
Ciekawe czy mrówka stworzona w warunkach laboratoryjnych wierzy w człowieka. 😀
🌃😯!?/✋🌹
Mówisz, że nie masz podstaw nie wierzyć człowiekowi który, mówi że ujrzał Boga w lesie. Czy podobnie być mówił że nie masz podstaw nie wierzyć człowiekowi który, ujrzał w lesie yeti, różowego krasnoludka, terminatora T1000, czy tyranozaura? Czym Bóg się od nich różni?
Dla mnie agnostycyzm był tym że nie mam wiedzy czy Bóg istnieje czy nie, a nie niemożliwością poznania czy istnieje. Najwyraźniej się myliłem i też nie jestem agnostykiem. Czy pogląd że nie ma się wiedzy na istnienie Boga ma jakąś nazwę?
To wszystko kwestia definicji słów
Ja się zgadzam z definicja Łukasza, wielu ludzi się z nią zgadza, wg niej brak wiedzy o istnieniu boga to ateizm, a agnostycyzm to brak pewności czy w ogóle da się dowiedzieć. Osobne spektra
Tak. Konsekwentne uznanie niewiedzy o istnieniu kwestii Boga to sceptycyzm. Ale niektórzy mają jakąś dziwną antypatie do tego słowa i nazywają się ateistami. Ateizm to rzekoma wiedzą o nieistnieniu, a nie brak wiedzy.
@@PegierzRozumu powiedz ile osób mianujących się ateistami uważa że WIE że ŻADEN bóg nie istnieje albo zapodaj jakiś słownik który twierdzi to samo
Co do zasady, epistemologicznie, nie różni się niczym, ale w praktyce różni się tym, że nikt poważnie nie mówi, że widział terminatora i krasnoludka. To jest trochę tak, jak ze snami świadomymi. Kto nigdy nie miał świadomego snu, ten może mieć trudności z uwierzeniem, że ktoś może sobie w nocy chodzić po wnętrzu swojego snu i robić "tam" eksperymenty. Z punktu widzenia człowieka, któremu ktoś to po prostu mówi, nie ma żadnej różnicy między świadomym śnieniem a tym, że ktoś twierdzi, że nocami ma alternatywne życie, gdzie jest Ludwikiem XVI i przeżywa kolejny każdy dzień Ludwika, a jak Ludwik idzie spać, to on się budzi. ;) Dla mnie jednak ma spore znaczenie to, że doświadczenie religijne i mistyczne różni się znacząco od zmyślonych przykładów z krasnoludkami - tym, że o tych pierwszych wielu ludzi mówi poważnie, twierdząc że zmieniło to ich życie, a o tych drugich nie. To dlatego nie uważam czajniczka Russella za jakiś super pomysł, a pastafarianizm to dla mnie niewiele więcej niż fajna zabawa. Jeżeli naprawdę chcemy zrozumieć człowieka, musimy trochę wyjść poza wartość logiczną zdań i ich epistemologiczne uzasadnienia i zastanowić się nad, powiedzmy, kontekstem ludzkim, "przeżyciowym", sądów. To niepewny grunt, ale bez niego jesteśmy uwiązani.
@@LukaszLamza nie rozumiem czemu mielibyśmy wierzyć ludziom którzy mieli taki rodzaj doświadczenia że wpłynęło na nich emocjonalnie i "zmieniło" ich tylko dlatego że stało się z nimi co mówią że się stało, a nie wierzyć w krasnoludki tylko dlatego że raczej nikt nie mówi że to zmieniło ich życie
Gdzie jest ciąg logiczny, gdzie zależność?
Plaskoziemcy BARDZO emocjonalnie mówią o płaskiej ziemi i że dołączenie do grup skupionych wokół płaskiej ziemi ich zmieniło, tak samo Qanonowcy, mamy tylko dlatego sądzić ze mogą mieć więcej racji niż ci od krasnoludków?
uwaga na kleszcze ⚠️
Dla mnie najbardziej zaskakujące jest to, że zasada wyłączonego środka w logice implikuje agnostycyzm w matematyce. O ile w fizyce istnienie jest podyktowane doświadczeniem o tyle w matematyce wystarczy zastosować sprowadzenie do sprzeczności by matematycy umieścili dany abstrakt w świecie platona. To tak jakby fizycy nie potrafili wykluczyć istnienia krasnoludków, a co za tym idzie twierdzili, że być może istnieją wystarczy je odkryć. Na papierze wygląda to spoko, ale w konsekwencji musielibyśmy umieścić w naszym świecie te tysiące bogów, stworów mitologicznych, postaci z bajek itd.
Doświadczenie Boga daje wiedzę a nie wiarę. Pytanie jest , dlaczego współpracuje z Tygodnikiem Powszechnym i odpowiedź, dlatego, że nie wierze w Boga.
Co pozwoliło mi się uwolnić od skutków *psychomanipulacji wiarą religijną?* Problem zła pozostaje najmocniejszym argumentem przeciw Bogu wyposażonemu w atrybuty "3W" (wszechdobroć, wszechmoc, wszechwiedza). Niezaprzeczalnym bowiem faktem empirycznym jest to, że w świecie nader często zdarzają się bardzo ZŁE rzeczy, takie jak niepotrzebne cierpienie. Zło jest immanentnie wpisane w ten świat, chociażby przez sam fakt istnienia łańcucha pokarmowego. Zakłada się, że tradycyjny Bóg "3W" wyposażony jest w nieskończoną dobroć, moc i mądrość, co prowadzi do olbrzymich trudności logicznych, z którymi teologowie bez powodzenia zmagali się przez stulecia uprawiając siłowe akrobacje apologetyczne. Co by nie mówić, problem zła da się formalnie przedstawić następująco:
1. Jeśli Bóg istnieje, to jego atrybuty są SPÓJNE z istnieniem zła.
2. Atrybuty Boga NIE są spójne z istnieniem zła.
3. Zatem taki Bóg nie istnieje i nie może istnieć.
Pofilozuj trochę. Nie twierdzę, że Bóg istnieje, ale jeśli wierzyłeś w Boga, który według Biblii jest uosobieniem dobra, to dlaczego uważasz, że nie ma szatana - uosobienia zła? Jak ktoś mówi o kimś, że jest wszechwiedzący to niekoniecznie musi znaczyć, że wie wszytko, ale pewnie bardzo dużo. Przyjmowanie wszystkiego dosłownie nie jest dobrym kierunkiem. Przy takim podejściu powstają paradoksy. Coś w stylu, czy Bóg może stworzyć kamień którego nie podniesie ? A jeśli by stworzył kamień, którego nie może fizycznie podnieść, ale sprawił, że kamień się uniósł, to w zasadzie by rozwiązało problem? Taka gra słów. Zawsze trzeba przyjąć, że ktoś opisał coś swoimi słowami i rozumieniem, mógł to być opis skrócony, bo w zasadzie jeśli chcesz coś opisać dokładnie, to może Ci zabraknąć słów lub kartek papieru. Istnienie łańcucha pokarmowego, gdy człowiek jest w zasadzie na jego szczycie to dla nas raczej ok. Mamy rozum, po to by nie dać się zjeść, a możemy wiele rzeczy spróbować. Gorzej by było jakby wszyscy się zjadali nawzajem, przecież też tak mogło być. Zło i dobro jest wpisane w ten świat. Można się nawet pokusić o nazwanie ich Bytami, bo to nie tylko rzeczy i w opisie świata pominąć Boga i Szatana. Sama idea np. chrześcijaństwa jest za szerzeniem dobra i ukierunkowaniem na dobro moralności, niby też ok, bo im więcej dobra, tym mniej zła powinno być. Ze złem Bóg walczył i my też musimy. Poza tym kto widział jak Bóg stwarzał świat, że to opisał? No chyba, że Bóg mu o tym powiedział, albo raczej ten opis nie jest .
@@silurusglanis4674 Nasz umysł lubi ulegać złudzeniom. Dziś to wiemy i tworzymy dzięki tej wiedzy naukę. Filozofia sprowadziła wiele pokoleń na manowce, bo to nie jest dyscyplina naukowa, lecz zwykłe spekulacje. Efektem spekulacji jest też specyficzny rodzaj filozofii, jakim jest teologia. Teologia dodatkowo jest totalnym systemem ideologicznym, który zmyślenia traktuje jak obiektywną prawdę.
@@Tomasz_Kowalski Musiałbyś trochę "faktów" obalić by mówć o teologii tylko w sensie ideologicznym. Chyba że z góry zakładasz, że zapisy historyczne i artefakty w postaci całunu turyńskiego, chusty z manopelo i inne to nieprawda. Skąd wiesz, że teoria ewolucji nie jest własnie taką ideologią ? Owszem po odrzuceniu Boga-stwórcy to jedyna sensowna teoria jaką mamy do opisu tego świata, ale czy prawdziwa? Może to też nieprawda i tylko spekulacje w które każą nam wierzyć, bo nic innego nie mamy.
@@silurusglanis4674 Jeśli chodzi o całun turyński, to sama ewangelia falsyfikuje hipotezę, że calun jest prawdziwy 😉 Jest filmik na ten temat na moim kanale - ostatni z filmów. To jest moja odpowiedź na twój argument.
@@Tomasz_Kowalski Niestety mylisz się. Według opisu całun jest właśnie "kawałkiem" płótna który się zachował. Kawałek, czyli część większej całości.
Reasumując: czyli jesteś takim trochę buddystą? Dobrze rozumiem?
Tam zanegowanie Boga osobowego, później zanegowanie materializmu, teraz wzmianka o jodze.
Powiedzmy, że sympatykiem. Z buddyzmem było u mnie po prostu tak, że od kiedy na niego trafiłem, jakieś 15 lat temu, miałem od samego początku poczucie absolutnej oczywistości - no jasne, że tak właśnie jest. Podobnie medytacja była dla mnie zawsze czymś naturalnym. Od paru lat ryję trochę więcej w filozofii buddyjskiej i w detalach to się komplikuje, plus nie jestem teraz członkiem żadnej sanghi, więc taki ze mnie buddysta, jak z dżdżownicy sznurówka, ale, no właśnie, "mocno sympatyzuję". ;)
Przyjemnej zabawy umysłem, już wiesz że nie jesteś swoim ciałem, chyba nawet nie utożsamiasz się ze swoim umysłem w tym ze swoimi przekonaniami. Pytanie brzmi : kim jesteś? Kim jest ten zaciekawiony obserwator?
Znajdziesz odpowiedź to doświadczysz TEGO 😁😁😁
oto wielka tajemnica wiary - a teraz oddajcie mi swoje dolary
To może panteizm? 🙂
Mam zupełnie odrębne podejście do kwestii wiary i boga - nie jest to ani ateizm, ani agnostycyzm. Można to nazwać irrewelantyzmem (tego słowa nie ma nawet w googlach!): to idea, która nie rozstrzyga czy bóg istnieje, czy nie, ale uważa to za nieistotne na żadnym poziomie czy w aspekcie życia człowieka. To tak samo jak postać z kreskówki czy gry komputerowej nie jest zobowiązana do wielbienia tego, kto ją stworzył. Taka postać jest także niezdolna do poznania swego stwórcy, więc po co sobie głowę zawracać pierdołami?
Apateizm?
@@LukaszLamza To brzmi jak apatyczny teizm ;) Dobre!
Może jesteś ignostykiem? (Podobno inna nazwa ignostycyzmu to „apatyczny agnostycyzm”, więc by się zgadzało :))
@@p4rker_ Igno(R)styk (od ignorowania zjawisk paranienormalnych z bogami włącznie). Też niegłupie. Poboczna nazwa takiej postawy to łoteweryzm - od angielskiego "whatever" - ale to już nie to samo :)
Agnocyzm to już w ogóle dla mnje ślepa uliczka. Nie po to wychodziliśmy z jaskini i rozwiązujemy wszystkie problemy jakie napotykamy na swojej drodze by stwierdzić, że czegoś się nie da. To poddanie się i stwierdzenie, że świat jest całkowicie subiektywny.
Stwierdzenie że ŚWIAT jest całkowicie subiektywny? O ile wiem, ta postawa dotyczy stosunku do idei boga, a nie całego postrzegania świata 🤔
Podsumowując 3 filmiki to moim obecnym poglądem jest to, że Boga cały czas szukamy. Nie wiemy czy jest on bytem będącym po za naszą rzeczywistością, kosmitą, czy kosmiczną energią, ale ciągle będziemy go poszukiwać razem z odpowiednią na to dlaczego powstaliśmy i czy był to przypadek.
Ja bym powiedział ostrożniej, że szukamy transcendencji. A czy konkretnie Boga, to już sprawa indywidualna.
Ani czy w ogóle jest*
@@LukaszLamza I też z założeniem, że może ona nie istnieć
Nie słyszałem nigdy falsyfikowalnej definicji transcendencji, chyba że zatrzymujemy się na ideach, ale wtedy to jednorożce są prawdziwe.
Kto szuka, ten szuka 🤔 np mnie to jest absolutnie do niczego niepotrzebne.
"Agnostycyzm (stgr. ἄγνωστος α- a-, bez + γνώσις gnōsis, wiedzy; od gnostycyzmu) - pogląd filozoficzny, według którego obecnie niemożliwe jest całkowite poznanie rzeczywistości." - Czyżbyś nie zgadzał się z tym poglądem?
A jak się nazywa takie stanowisko które mówi, że JA nie potrafię zdobyć tej wiedzy "gnozy", albo - szerzej - że ludzie (na razie) nie potrafią jej zdobyć? Jest na to jakaś nazwa?
"Agnostycyzm (stgr. ἄγνωστος α- a-, bez + γνώσις gnōsis, wiedzy; od gnostycyzmu) - pogląd filozoficzny, według którego obecnie niemożliwe jest całkowite poznanie rzeczywistości."
@@michalmi944 Nie chodzi mi o to ze ogolnie jest to nie mozliwe tylko ze jest to niemozliwe tymsjczasowo dla ludzkosci.