💪 Dołącz do naszego 7-dniowego wyzwania językowego: bit.ly/3nyliUw 👉 Sprawdź się w bezpłatnym językowym quizie: instytutlingwistyki.pl/quiz/ 🇬🇧🇪🇸🇩🇪 Poznaj Nasze Pełne Szkolenia Językowe: instytutlingwistyki.pl Subskrybuj nasz kanał. 🔔 Kliknij dzwoneczek, aby otrzymywać info o nowościach! Polub nas na Facebooku: 👥 facebook.com/InstytutLingwistyki ...i dołącz do naszej grupy: 👩👨 facebook.com/groups/szybkanaukajezykow/ ↘↘↘↘↘↘↘↘↘↘↘↘ Rozmowa z native speakerem to dla wielu z nas bardzo stresujące przeżycie. Czy nie zrobimy jakiegoś błędu? Czy nie wypowiemy czegoś błędnie? A może zaniemówimy? W tym filmie dowiesz się, jaki jest największy popełniany przez nas błąd w rozmowie z native speakerem! Nowe odcinki w każdy wtorek o 20. ↗↗↗↗↗↗↗↗↗↗↗↗ Skontaktuj się z naszym biurem: 📨 kontakt@instytutlingwistyki.pl ------------------------------------------------------- #SzybkaNauka #KursAngielskiego #Fiszki #Słówka
@@anaignatowicz2779No a jak ma niby mówić? Skoro inne formy nie mają sensu a nawet jak sobie sprawdziłem jak to przetłumaczy tłumacz i z tekstu "im a native speaker" tłumacz przetłumaczył to na "jestem native speakerem" więc pogódź sie z tym że tak sie mówi bo mówiąc "jestem osobą mówiącą w ojczystym języku" to nie dość że te słowa nie mają sensu to jeszcze są zbyt długie żeby je normalnie mówić w życiu.
Czego polska szkoła uczy najlepiej, to właśnie siedzenia cicho. Taka postawa jest promowana przez cały okres edukacji; dzieciaki często są wyśmiewane publicznie przez nauczycieli - i za ich przyzwoleniem, przez rówieśników - za drobne nawet błędy. Może to wyjaśni, dlaczego ludzie mają kłopot, żeby się odezwać przy nativie.
@@GordyjSlavjanin Smutne. Gdy jeszcze uczyłem studentów, miałem grupy polskie i anglojęzyczne, głównie Polonia z US. Nasi nigdy nie mieli żadnych pytań, nawet zachęcani nie dyskutowali. Ludzi z USA nie trzeba było zachęcać. Mieli mnóstwo pytań, uwag, własnych opinii, dużo więcej korzystali niż z samego biernego odbębnienia zajęć.
@@tyracz4717 nikt nie wklejaj. Poza nielicznymi wyjątkami lepiej nie wychylać się. Cały czas jest nacisk na gramatykę a swoboda wypowiedzi i słownictwo leży.
Polacy boją się mówić po angielsku, bo w szkole uczą się przede wszystkim gramatyki zamiast słówek. Zanim otworzą usta by odpowiedzieć, głowią się czy użyć _present simple in the past_ czy _present perfect in the past_ żeby nie wyjść na głupka. Przynajmniej ja tak miałem do czasu, gdy zapytałem Anglika której formy powinienem użyć, a on tylko zrobił wielkie oczy i zapytał: WTF is that? Just say what you want to say, mate.
To prawda, ale w moim przypadku wygląda to tak, że nie mam najmniejszych problemów rozmawiając po angielsku w Portugalczykiem, czy Niemcem. Gdy jednak przychodzi do rozmowy z Anglikiem, w gardle rośnie mi kula, a w mózgu czuję pustkę, bo przez cały czas mam wrażenie (zupełnie niesłuszne), że jestem punktowany.
@@adamczarnota2442 No i co z tego? Jakoś nikomu nie przeszkadza kaleczenie języka polskiego, typu: "idąc do pracy ptaszek narobił mi na głowę" albo "zwyciężyła mecz".
@@fox570808 bo to prawda. Po prostu Polacy mają blokadę, że zostaną ocenieni. Mam kontakt z Amerykaninem, a moja znajomość języka jest średniozaawansowana. Nigdy nie uczyłam się tego języka, jestem w stanie czytać, pisać i się komunikować, znam ok. 15 tysięcy słów i tego wszystkiego nauczyłam się sama. Jednak czasami mam zawiechę, a jak zwątpię co powiedzieć to wpadam w panikę i boję się już odezwać. A wtedy on zawsze mówi "you're doing it great babe, go ahead" i to naprawdę pomaga. Często musi się domyślać (twierdzi, że nie ale jestem pewna że tak) co chcę powiedzieć, musi to wywnioskować z tego bełkotu, ale nagle jestem w stanie mówić przez 2-3 godziny tylko po angielsku, nawet jak czasem zabraknie mi słów.
David, myślę, że Ty wiesz, dlaczego Polacy się wstydzą mówić po angielsku - bo w polskiej szkole nie uczyli się mówić, tylko robić zadania typu "wstaw czasownik w odpowiedniej formie Past Simple lub Present Perfect". To tak jakbyś chciał, żeby ktoś zagrał coś na gitarze, kiedy ten ktoś prawie nie grał, tylko uczył się na pamięć tabelek chwytów"...
@@JoyJakubowski Brak doświadczenia jest skutkiem tego, jak ten ktoś był uczony w szkole. On/ ona nie stara się, bo się boi/ wstydzi, że powie coś źle. Trudno się dziwić, bo mówienia prawie ten ktoś nie ćwiczył. Gdzieś było badanie, że ludzie najczęściej nie mówią, bo się boją, że popełnią błąd gramatyczny i ktoś ich wyśmieje. Szkoła ma sobie czego pogratulować, wypuszcza rocznie tysiące ludzi, którzy nie potrafią otworzyć buzi w języku, z którego mają doskonałe oceny! Ale wiesz, co jest najgorsze? Nauczyciele w ogóle sobie nie zdają sprawy z problemu. Znam jedną nauczycielkę; mówię jej, że ludzie, którzy wyjechali do UK przeklinają polską szkołę, bo nie nauczyła ich mówić, na co ona robi okrągłe oczy i widzę, że nie wierzy mi: "Jak to? Moi uczniowie świetnie rozwiązują testy, które dla nich przygotowuję!" To ja jej mówię, że w żadnym kraju, również w UK nikt mi nie dawał testów do rozwiązania, za to zadawano mi pytania i oczekiwano konkretnych odpowiedzi, tak w miarę sprawnie, bo nikt nie ma całego dnia, by słuchać naszego stękania. Ale wiesz co, równie dobrze mógłbym do ściany gadać, ona i tak wie, że w nauce języka najbardziej potrzebne są testy z gramatyki. A ponieważ nie jest wyjątkiem, problem jest bardziej ogólny i dlatego nie będzie dobrze z tym angielskim w Polsce.
@@michiv334 No to cię zaskoczę. Ja zacząłem się uczysz angielskiego w wieku lat 14 gdy w podstawówkach uczono rosyjskiego a na lekcje angielskiego prywatnie stać było tylko nowobogackich. Czyli nie mnie. Jestem samoukiem i internetu w tamtych czasach nie było, jedynie filmy z oryginalną ścieżką dźwiękowa w języku angielskim z nałożonym głosem Suzina. A o spotkaniu w Polsce Brytyjczyka czy Amerykanina można było sobie pomarzyć. Jesteście pokoleniem księżniczek. To tyle w temacie.
@@JoyJakubowski Oj stary, wiem doskonale i czym mówisz. Lata 90-te to był zupełnie inny klimat. W podstawówce uczyłem się rosyjskiego z bardzo dobrą nauczycielką, a co najgorsze ze względu na to, iż wówczas nasz kraj był świeżo po przemianach ustrojowych to panowało ogólnospołeczne przekonanie o zbędności tego języka i stracie czasu na jego uczenie się. Mimo to przez te 5 lat nauki rosyjskiego w podstawówce zdołałem całkiem sporo opanować dzięki czemu obecnie bez problemu mogę sobie czytać wypowiedzi Rosjan czy Ukraińców chociażby pod filmami na youtube, przez co lepiej można zrozumieć co mają na myśli. Z kolei jeżeli chodzi o język angielski to w czasach mojej wiejskiej podstawówki były to lekcje prywatne odbywające się w szkole po zwykłych lekcjach. Poziom tego nauczania z obecnego punktu widzenia uważam, że był bardzo niski. No ale w owych czasach nauczyciel angielskiego to była wielka szycha, a o istnieniu określenia "native speaker" nikt nawet nie miał pojęcia, a co dopiero spotkać jakiegoś nativa. Zresztą wtedy niewielu obcokrajowców z zachodu zapuszczało się w takie dzikie rejony świata jak Bolanda ;)
Świetne tło. Serio. Taki swojski klimat. Czuję się jak na podwórku u najlepszego przyjaciela. P. S. Polacy boją się mówić po angielsku, bo zazwyczaj jak ktoś po polsku zrobi jakiś błąd, zwłaszcza w mediach społecznościowych, to jest bezlitośnie krytykowany przez purystów językowych. Wspaniale Dave, że podjąłeś ten temat, że Polacy boją się mówić po angielsku, jesteś niesamowicie przekonywującym, motywującym, wspierającym i pozytywnym nauczycielem, jakiego można by sobie życzyć. Dzięki, Dave. Keep it up 👏👏👏!
Nie jesteśmy pewni siebie, cierpimy też często na perfekcjonizm. Albo mówimy zajebiście, albo wcale. To się tyczy prawie wszystkiego. Duuużo osób tak ma. Nad tym trzeba popracować. Mamy presję wbijaną od dzieciństwa. Porównywania, wyśmiewania. Tak to już jest, jeden się przełamie, drugi ma wywalone, trzeci się nie przełamie.
@@marunio1 Trochę tak. Są też mega fajni, pozytywni ludzie, ale ilość tych drugich potrafi zdupić dzień nawet. Ale i w Niemczech takich spotykam :). Ja po sąsiadach zauważyłam nawet, że jacyś nie tacy jak kiedyś. Jakby im się nawet „cześć” nie chciało odpowiedzieć. Ale to też niektórzy. Babka w sklepie na osiedlu, to już w ogóle dramat i to ludzie aż gadają, że nie chcą tam iść, gdy ona ma zmianę :D. Nie odpowiada na powitania, albo pożegnania. Jak powiesz, że chcesz sok, to cię poprawi dziwnym tonem, że to napój jest. Jakby mówiła: to napój kretynko :D.
"Możecie popełniać błędy po angielsku, to jest normalne!" To samo powtarzałem swojej nauczycielce angielskiego w szkole, jak mnie odpytywała na ocenę, ale babsko nie chciało słuchać! :D
Miałem w pracy kolegę, który był b. dobry z angielskiego. Po kursach gdzieś w Oxford itp. Śmiałem się, że ma akcent lepszy od nativów ale fakt jest taki, że strofował mnie że mówię z błędami i dawał do zrozumienia, że lepiej bym się wcale nie odzywal niż mówił czy pisał z błędami. Myślę, że tu może być problem, że ktoś cię ocenia, np. inny Polak. Łatwiej mi się porozumiewać po angielsku gdy ktoś mnie nie ocenia.
Ja myślę, że to nie chodzi o krytykowanie kogoś, ale dobrze jest poprawiać druga osobę kiedy widzimy, że coś napisała czy powiedziała źle, no chyba, że jest przewrażliwiona i nie znosi uwag. Kiedy przyjechałam 22 lata temu do USA to dość dobrze mówiłam już po ang, ale prosiłam moich host parents żeby mnie poprawiali kiedy będę robiła błędy przy mówieniu.
@@martaszyszka7654 Różnica jest taka, że Ty o to prosiłaś, więc byłaś przygotowana na zwracanie uwagi (co ogólnie jest bardzo dobrym i szybkim sposobem na podszkolenie języka). Ważny też jest sposób, w jaki kogoś poprawiasz - czy robisz to kulturalnie i z szacunkiem, czy prześmiewczo / nerwowo / z wywracaniem oczami. Na osobności, czy publicznie. Zwracanie komuś uwagi, nawet w dobrych intencjach, może być wręcz uznane za niegrzeczne i nie na miejscu (i to się tyczy również poprawiania kogoś w języku polskim). Są sposoby, żeby komuś dyskretnie zwrócić uwagę albo jakoś przemycić poprawną formę w konwersacji bez wytykania komuś błędu w osentacyjny sposób. Część osób niestety może nawet nie mieć dobrych intencji, a chce poczuć się po prostu "lepsza". I właśnie przez takie podejście później niektórzy mają zahamowania przed odezwaniem się. Nikt nie lubi być oceniany z góry czy wyśmiewany.
@@martaszyszka7654 Przyjedź do UK i NIKT ale to NIKT z anglików Cię nie poprawi. Dopiero jak ich poprosisz, żeby Cię poprawiali a i wtedy będą bardzo skrępowani poprawiając. Tutaj najważniejsza jest komunikacja. Czyli żeby Oni zrozumieli Ciebie i żebyś Ty zrozumiała ich. A w jakiej to formie powiesz to ich ZUPEŁNIE nie obchodzi. Kali kochać, Kali zjeść jest jak najbardziej normalne.
Wystarczy sobie wyobrazić analogiczną sytuację, gdy obcokrajowiec znający słabo polski, mimo wszystko się stara i wygina po naszemu. No to przecież wiadomo, że wzbudzi sympatię.
W pełni się zgadzam. Przełamanie takich obaw nie jest łatwe. W domu i szkole uczyli nas że za wszelką cenę należy mówić poprawnie, bo inaczej utrwalimy błędy językowe i już zawsze będziemy je popełniali. Mój ojciec urodził się w Poznaniu w 1914 roku, więc dobrze znał język niemiecki. Gdy ja próbowałem coś powiedzieć po niemiecku, to co chwilę mnie poprawiał, bałem się więc odezwać. Dopiero gdy pracowałem w Niemczech to odważyłem się mówić. Gdy pierwszy raz przyjechałem do pracy w. Niemczech, to spotkałem Polaków którzy pracowali tam od 15 lat, ale po niemiecku nie mówili. Pracowałem jako traktorzysta mechanik i zawsze rano mieliśmy odprawę co mamy robić. Czy odprawa była po niemiecku? Nie - po chorwacku! Właściciel gospodarstwa nauczył się mówić po chorwacku, bo wśród pracowników przeważali Chorwaci. Nieliczni Polacy którzy u niego pracowali, też nauczyli się rozumieć język chorwacki ale nie niemiecki! Pracowali z nami również Rumuni którzy mówili głównie po francusku i angielsku. Mieli swojego tłumacza ale gdy on gdzieś poszedł, to tylko ja mogłem się z nimi dogadać. Byłem tym zaskoczony, bo nigdy nie miałem talentu do nauki języków. Teraz uczę się programowania Arduino do czego potrzebna jest podstawowa znajomość języka C ewentualnie języka C++. Koleżanka zniechęca mnie mówiąc że tylko tracę czas bo w moim wieku i tak niewiele się nauczę. A jednak się nie zniechęcam :-)
Może dlatego, że jesteśmy wyśmiewani albo krytykowani przez NS, mówię to z własnego doświadczenia. Na kursie miałam Anglika, który nie potrafił ukryć irytacji, a często pogardy dla ludzi, którzy źle mówili, z tego powodu przestałam chodzić na ten kurs, potem pracowałam też z Anglikiem, który dostawał piany, jeśli ktoś kaleczył angielski, dosłownie się wydzierał na ludzi, a mój kolega (hmmm...też Anglik...) na początku naszej znajomości wybuchał śmiechem przy moich pomyłkach, fakt, czasem rzeczywiście śmiesznych, no ale... Kiedy pracowalam w szkole językowej, to tyle się nasłuchałam od NS i polskich lektorów nt. ich uczniów, że sama przestałam się odzywać po angielsku... Skutek? Jeśli nie stoję pod ścianą, nie powiem ani słowa po angielsku😐
Ale czemu wkładać wszystkich do jednego wora? :D Zawsze i wszędzie trafią się pojedyńcze przygłupy i to nie znaczy, że każdy się tak zachowuje. Ja tam znam paru anglików i są totalnie na odwrót :)
Jola, to ze ktos Ci zwrocil uwage - jakie to kurwa znaczenie? Ogarnij sie czyli gadaj po angielsku, a nie gadaj ze aaa jakis anglik mi zwrocil.uwage i od tamtej pory nie gadam po angielsku.......
To nie tak. Jak Amerykanin pyta na start "How you doin'?", to pyta grzecznościowo i chce usłyszeć "Grat, thank you!". Polak by mu z marszu opowiedział prawdę, że do pupy, że wojna u sąsiada, a u nas samochody kradną i w ogóle to idź pan w ch... A kłamać głupio. :D
dobre wejście Dave :) ale co racja to racja, niestety my Polacy mamy chore ambicje, żeby daną czynność odrazu chcemy robić idealnie albo w ogóle. osobiście rozmawiam po angielsku i wiem, że angielskojęzyczne osoby są bardzo wyrozumiałe i nie ma co milczeć i sie wstydzić.
za dużo jest niekończących się zasad w j. polskim, nie ma on swobody dzielenia się myślą przez logiczną i 'okiełznaną' gramatykę, człowiek dla języka (polskiego) nie język dla człowieka
Najbardziej niewyrozumiali, jeśli chodzi o wypowiedzi w języku angielskim, dla Polaków są Polacy. Najczęściej to śmieją się z akcentu. W większości mówimy twardo ale można zrozumieć. Przecież każdy wie jak mówią obcokrajowcy po polsku. Uwielbiam słuchać Włochów mówiących po polsku to jest urocze, oczywiście z włoskim akcentem. Dlatego nie rozumiem wyśmiewania się, ironizowania z polskiego akcentu w języku angielskim. Znam wielu przedstawicieli różnych narodowości, którzy mówią po niemiecku i oczywiście ze swoim akcentem. Oczywiście najsympatyczniej wypadają Włosi ze swoją melodią języka.
3:40 to dlatego, że srogo oceniamy się nawzajem. Najtrudniej jest mówić po angielsku w towarzystwie innych Polaków xD słusznie prawisz, że warto przezwyciężyć obawy... nagle okazuje się, że można po prostu gadać i jest klawo
Dave, jestes fantastyczny! Przez kilka lat w Kanadzie wstydzilem sie mowic po angielsku. Masz racje po kilku latach sie odwazylem. Teraz, po 30 latach w mojej Kanadzie posluguje sie dosc prostym angielskim ale nie mam problemu z porozumiwaniem sie z Kadydyjczykami. To co jest dosc zabawne, mam problem z dogadywaniem sie z "nowymi " Kanadyjczykami po angielsku. Serdecznosci. Pozdrawiam.
Ja się odblokowałam, jak zaczęłam rozmawiać z ludźmi na aplikacji vTime po angielsku. Na początku bałam się cokolwiek powiedzieć, ale rozmówcy byli tacy sympatyczni, że nabrałam pewności i wprawy. Teraz czasem nawet myślę po angielsku i wymyślam piosenki, po prostu wszystko po angielsku. Kocham gadać po angielsku i uczę się, jak mówić poprawnie. Do tego stopnia mam angielski we krwi, że często myślę po angielsku nawet w trakcie rozmowy i próbuję przetłumaczyć to na polski. Do tego kierujesz bardzo pozytywny przekaz - że nieważny akcent, ważne, żeby mówić i to też pomogło mi nie próbować obcego akcentu na siłę.
Oczywiście z jednej strony wstydzimy się popełniać błędy, jednak moje doświadczenie z rozmowy było takie, że zadałem pytanie z błędem i zostałem wyśmiany przez kilka osób, które z mojego błędu robiły sobie kalkę zadając podobne pytania. To było przykre i bardzo mnie zniechęciło do odzywania się.
Współczuję. Nie byłeś wśród miłych ludzi. Moim szefem jest Amerykanin i też stresowałem się mówiąc do niego. Po kilku miesiącach było już lepiej. Bardzo mi pomogła jego postawa. Kiedy coś mówiłem po angielsku, on się wtedy bardzo skupiał i naprawdę zależało mu, żeby mnie zrozumieć. To mi bardzo pomogło.
W liceum przez gramatykę ledwo dostawałam 2. Przez parcie na gramatykę niewiele się odzywałam. Na studiach zaczęłam oglądać różne filmy na YT i czytać fanfiki XD po angielsku. Coraz więcej rozumiałam. W pewnym momencie coś mi w głowie przeskoczyło i mój angielski zrobił upgrade pod kątem płynności wymowy. Poza tym mój ekstrawertyzm i pragmatyzm są bardzo pomocne. Kiedy mam wybierać między rozmową z recepcjonistką aby się zakwaterować w pokoju lub spaniem na dworcu bo boję się, że zrobię błąd gramatyczny wybieram rozmowę. Nie jest idealnie. Dalej mam problem ze stroną bierną, właściwym użyciem have been i wymową "th" (kto to w ogóle wymyślił?!), ale jak trzeba to się dogadam. W kolejce do food trucka miałam small talk z Filipińczykiem, w Niemczech ze starszym małżeństwem Japończyków rozmawiałam o podróżach i polecałam Tatry do zwiedzania, na Słowacji udało mi się zwrócić uwierające buty, a w Brukseli żartowałam z recepcjonistą. Nie ma się czego bać. Trzeba TYLKO pozbyć się wewnętrznej blokady, którą przez kilka lat tworzy w tobie polska szkoła. Ech
Ja się nauczyłem po angielsku gadać jak zacząłem pracować na Helpdesku (całkowicie po ang). Po tym jak słuchałem jak gadają ludzie z Indii to od razu mój wstyd zniknął całkowicie.
Mam rodzinę we wszystkich anglojęzycznych krajach od Stanów po Australię. Pomimo, że niektórzy mieszkają tam od 30 lat i mówią doskonale, są na każdym kroku atakowani przez native. Od uszczypliwego skąd jesteś, bo masz dziwny akcent, po wyzwiska typu wynoś się z mojego kraju, bo masz zły akcent. Strach zrobić zakupy, mają obywatelstwa, mieszkają tam dziesiątki lat. Nawet w Polsce Amerykanka zwyzywała na ulicy Kanadyjkę, która tylko rodziców ma Polaków, a do Polski przyjechała na wakacje i wychowała się w Kanadzie. Na ulicy zapytała o drogę po angielsku i na nieszczęście trafiła na Amerykankę, ta zaraz pytania skąd jesteś, na odpowiedź, że z Kanady, od razu wyzwiska typu "nie kłam suko, bo masz akcent" Ona pyta jaki akcent? Prawie ją ta Amerykanka pobiła. Moją Ciocię pobił na parkingu przy sklepie Amerykanin, tylko za to, że w jakiś sposób ona ma troszkę inny akcent, a mieszka w Stanach od 45 lat. Gdyby to był jakiś odosobniony przypadek, to nie byłoby o czym mówić. Jednak to dzieje się non stop. Do muzeum nie mogłam iść w Australii, bo od razu pytania do mojej rodziny, która mieszka tam od czasów zakończenia II wojny, o akcent. Takie złośliwe. A w ambasadzie amerykańskiej, zanim zniesiono wizy, to pytano czy jedziesz do "czystego Amerykanina" czy do takiego co miał ojca czy dziadka Polaka albo Latynosa. Dla urzędników amerykańskich jesteś Amerykaninem drugiej kategorii, brudnym, jeśli nazwisko nie jest anglosaskie... Straszny u was rasizm, dlatego nie mam ochoty pojechać do Stanów. Na pytanie czy jadę do czystego Amerykanina, odpowiedziałam, że tak, bo myje się codziennie. Oczywiście odmowa wizy. W Anglii też mnie próbowano pobić w autobusie, nie mam pojęcia za co, jakaś dziewczyna zaczęła wrzeszczeć i wyzywać bo usłyszała zły akcent. Wolę jechać do innych krajów, gdzie ludzie się cieszą jak zna się ich języka choć podstawowo. Anglosasi mają przewrócone w głowach, uważają, że każdy ma mówić perfekcyjnie. Nawet wasza wice prezydent się śmiała na poważnej konferencji, bo jej się akcent nie spodobał. Sorry ale taka prawda.
@@schokokaina Mój kolega, urodzony w Stanach, chyba z dziadków Polaków, nie mówiący nawet po polsku, przyjechał do Polski na dwa lata, prowadził tu działalność, nie było go w Stanach może z rok i miał duże problemy na lotnisku w Stanach, wzięli go na przesłuchanie i zaczęli zadawać dziwne pytania, gość nie mógł pojąć na początku o co im chodzi, w trakcie przesłuchania, które na szczęście "zdał pomyślnie" i nie został aresztowany, zapytał dlaczego go zatrzymano i przesłuchiwano. Urzędnik powiedział mu, że jego akcent był podejrzany. Po roku pobytu w Polsce, zaznaczam, że komunikował się tylko w języku angielskim z Polakami, z którymi współpracował, urzędnicy stwierdzili, że brzmi za mało amerykańsko i przesłuchiwali zadając pytania o najdrobniejsze szczegóły, jakie może znać tylko native tam urodzony. Podejrzewali, że być może on się podszywa pod kogoś i zabrał komuś paszport. No sorry, ale po czymś takim, uważam, że ludzie tam są nieźle stuknięci... (Prawdopodobnie wystarczył sam fakt, że nazwisko miał nie angielskie, tylko polskie) Nie mógł mu się zmienić akcent, zwyczajnie nie miał na nazwisko "Smith czy Johnson" czy coś w tym stylu. Rozumiem teraz dlaczego, osoby, które przyjechały tam z Polski, postanowiły zamerykanikować swoje nazwiska, musieli spotykać się z hejtem i na każdym kroku tłumaczyć, że nie są wielbłądem.
Dave zastanawia mnie zasadnicza bariera ,a jest to poczucie znaczenia wyrażanej mowy. Często obserwuję to u osób mówiących w języku , który nie jest ich językiem natywnym. Obserwuję to również u Ciebie ,czy zdajesz sobie sprawę z tego , że bywasz bardzo wulgarny? Często podczas luźnych rozmów widzę to również u siebie , że niezbyt czuję granicę pomiędzy zwykłym przekleństwem a byciem wulgarnym. Osobiście to mnie bardzo wkurza i uważam,że jeśli mam wyjść na chama lepiej jednak powiedzieć jedno słowo mniej.
W życiu sie nie wstydziłam tym, ze nie znam dobrze angielskiego - gadam co umiem (nazywam to ang turystycznym) dogadam się z każdym w każdym kraju - słowa, ręce, gesty - uwielbiam kontakt z innymi ludźmi.
Oglądałem kilka filmów na UA-cam jak zrobić tło do filmików tak żeby było ładnie i żeby ludzie lepiej klikali a u Dave'a prane gacie i skarpety i 20 tysięcy wyświetleń. Jaki z tego wniosek. Ano taki że treść jest ważniejsza od opakowania.
BRAVO ZA TEN FILM! Znam ludzi którzy nie chcą mówić po angielsku bo "nie mówią zbyt dobrze". Ja zawsze wtedy mówię, że dobrze iż 20 lat temu o tej zasadzie nie wiedziałem bo nigdy bym się angielskiego nie nauczył ;)
racja ze kazdy w stanach mowi inaczej,nieraz sami siebie nie potrafia zrozumiec.sam slyszalem jak jeden do drugiego nativa mowil ze zle wymawia jego imie 😀
Dave - 100% racji! Nikt w UK nie zwraca uwagi na poprawnosc angielskiego, ktorego uzywasz. Mozesz mowic jak przedszkolak, mozesz mowic lamanym angielskim, a nikt nie zwroci ci uwagi, nie z grzecznosci, ale z faktu, ze im to "wisi". Jest jeszcze jeden aspekt tego tematu - angielski jako jezyk bardzo szybko ewoluuje. Zasady i reguly, ktore nam wpajali na lekcjach w PL, przestaja obowiazywac i cos co nie bylo poprawne 10 lat temu, teraz staje sie standardem. Przyklad: Nikt juz nie powie "we/you were great tonight", teraz uzywaja formy "we/you was great tonight". Brzmi jak kalectwo jezykowe, ale wlasnie takim jezykiem teraz sie posluguja w UK - zarowno na ulicy jak i w TV. Takich przykladow jest co raz wiecej - a sprobuj tak powiedziec w PL to cie zmieszaja z blotem...taka nasza polska przywara. Polecam podcasty, ksiazki, filmiki od Stephen Fry na temat jezyka angielskiego - nowoczesne podejscie do tematu i przy tym bardzo latwe do przyswojenia. Najwazniejsze: Nie nalezy sie wstydzic swojego angielskiego! Nikt z native speakers nie bedzie nas ocenial, a ci co beda oceniac zazwyczaj nie sa native speakers i juz sami zapomnieli jakie byly ich poczatki nauki angielskiego. :)
Podobnie ze zwrotem "I`m going to". Dziś prawie każdy przestawił się na "I`m gonna". Jednym z powodem szybkiej ewolucji angielskiego jest różnorodność odmian w zależności od kraju: USA, UK, Australia, Nowa Zelandia, Kanada, Jamajka, Barbados, Trinidad i Tobago,
"Nikt juz nie powie "we/you were great tonight" ". Przepraszam, ale to jest najbardziej debilna dezinformacja od początku wojny na Ukrainie xD To tak jakbyś powiedział/a, że w polsce już nikt nie mówi "to okno", tylko język ewoluował i mówi się "te okno" nawet w TV xD
@@chrolka6255 debilna jest twoja odpowiedź bez sprawdzania. Polecam pooglądać tv w UK a potem się wypowiadać. No i powiedz, że jesteś teraz w UK i możesz zaprzeczyć temu co napisałem???? Serio, zastanów się zanim coś napiszesz, debilna odpowiedź od online'owej expertki/experta Btw. Potwierdzilas tezę o mieszaniu z błotem. Wysil się troszkę, poszukaj na UA-cam materiałów, a najlepiej kup bilet do UK, przejdź się ulicami Londynu i może wtedy zrozumiesz, że to co wiesz o angielskim nijak się ma do rzeczywistości.
I'm glad that you brought that topic up. It is true that the Polish system punishes making any mistakes quite badly and teaches you to better "stfu" than give a wrong answer instead of at least trying to give any. It also does not promote healthy attitudes, so people either forget things or just focus on some other stuff.
Gdy po raz pierwszy pojawiłem się w UK i zacząłem pracę w irlandzkiej firmie pewien starszy Irish powiedział mi żebym mówił jak mówię bez strachu że to słabe jest. Mów jak mówisz za 3 lata będziesz mówił lepiej 😃 , nie wstydź się. Pomogło 😊
Czasami mam okazję pracować dla wojska amerykańskiego i zawszę się cieszę na możliwość porozmawiania z nimi, chociaż mój poziom pozwala na jedynie bardzo prostą rozmowę i często brakuje mi słow. Chociaż czasami krępuję się zagadać zwłaszcza jak stoją w grupce. Ciekawostką jaką zauważyłem jest to, że oni też boją się zacząć rozmowę, dopiero gdy odezwę się w ich języku zaczynają przełamywać się lody. Ale żeby wyzbyć się strachu przed rozmową musiałem sporo czasu spędzić z niemcami gdzie nie potrafiłem się dogadać albo komunikacja opierała się na powiedzeniu dwóch słów i pokazywaniu na migi.
Jak byś miał zajęcia z języka z panią, która uczyła mnie angielskiego na studiach (już dawno temu), zrozumiałbyś, dlaczego Polacy boją się mówić. "Wszystko, co powiesz może być użyte przeciwko tobie".
Mówienie w obcym języku wymaga wprawy i choćby minimalnego doświadczenia. Pierwsze pare razy też miałem problem się odezwać, teraz wydaje mi się że to było naturalne, bo trzeba wprawy, jak z jazdą na rowerze. Trzeba wiedzieć jak zacząć, jakich słów użyć, przetłumaczyć to sobie w głowie no i dopuki to nie wejdzie w krew to ten proces trwa długo i jeśli nie jesteśmy choć w połowie przekonani że nam się uda przekazać nasze myśli w obcym języku to rezygnujemy z próbowania, bo mogła by wyjść dziwna sytuacja, że coś powiemy, ktoś nie zrozumie, my nie będziemy w stanie wytłumaczyć i będzie nam niezręcznie. No ale jakoś trzeba zacząć. Wydaje mi się że ja zaczynałem tak, że ktoś pytal mnie "do you speak english" a ja odpowiadałem "a little" i po paru takich prostych zwrotach nabrałem tej wprawy, żeby samemu kogoś o coś zapytać. Nauczyciele angielskiego najczęściej zapominają że z językiem trzeba się osłuchać, potem używać go w mowie a nie tylko w piśmie.
Sam wielokrotnie będąc w stanach prosiłem amerykańskich przyjacioł zeby mnie poprawiali, nawet jak zrozumieli, ale jak powiedzieć pewne zwroty prawidłowo z akcentem a nie "tylko ok i zrozumiale" Mój przepis na język: 1. Nauczyć się podstaw gramatyki i słówek prywatnie rok, dwa lub trzy max 2. Jezdzić za granicę jak najczesciej na jak najdłużej i tam gadać ile wlezie z wszystkimi dookoła do znudzenia :)
Fajny odcinek. Zgadzam się. Tylko szkoda, że jak Amerykanie chcą tak ze wszystkimi rozmawiac, to czemu oni nie uczą się choćby paru słów w języku kraju, do którego jadą ?
pewnie jak większość miałem po szkole "blokadę" mówienia w EN. Nie tylko jest to związane z próbą "tłumaczenia PL na EN" w głowie ale ogólnie brakiem słów czy obawą przed użyciem złych czasów. Na szczęście wiele lat temu zacząłem podróżować a do tego pracować w międzynarodowej korporacji i okazało się, że (tak jak mówisz) 90% osób z którymi rozmawiam to nie są native i często mówią EN kalecząc go bardziej niż ja ;D. Od tego czasu nie mam problemu z mówieniem w EN... po prostu mówię jak potrafię :)
Ja się muszę pochwalić, że ostatnio po raz pierwszy w życiu rozmawiałam z Australijką i super mi poszło bo wreszcie się przełamałam i przestałam się wstydzić🫶
Nie wierzę , że ekipa montująca nie zauważyła "prania" w tle 🙈 Jeśli chodzi o temat przewodni, w moim przypadku pomogły lekcje metodą callana . W końcu zaczęłam po nich "rozmawiać" z Angolami 😊
No i to jest te polskie cebulostwo.... Gosc sie stara i fajnie mu to wychodzi a ludzie zamiast mu pogratulowac to beda mu wyszukiwac ze to takie albo szmakie. Ech to tylko polacy tak umieja..
Nic tak nie dodało mi pewności siebie w korzystaniu z języka angielskiego jak komplement odnośnie jego jakości usłyszany od native speakera z sąsiedniej kabiny w toalecie pubu w Hull ;)
Mysle ze w Polsce promuje sie perfekcje w szkolach i jesli ktos nie mowi w miare dobrze nie chce sie osmieszac. Zauwazylam ze czesto jesli ktos napisze po polsku wyraz z bledem ortograficznym to jest zawsze ktos kto prubuje ten blad poprawic. Zastanawiam sie jakie to ma znaczenie i dlaczego to jest takie wazne ze to kluje kogos w oczy. Jestesmy ludzmi i z tej racji robimy i zawsze bedziemy popelniac bledy, blad nie znaczy ze ktos nie zna ortografii. Osoba mogla nie zauwazyc zanim nacisnela key i wyslala statement w cyberspace.
fajnie, zajebiscie jest sie dowiedziec o jeszcze jednej rzeczy, ktora robi sie zle. bo w kraju, w ktorym mieszkam, czyli na wilgotnej wyspie, od pietnastu lat jestem informowany, ze cokolwiek nie zrobie(albo zrobie), albo powiem lub nie, nawet rzeczy przecistawne, to zawsze jest zle, a nagroda jest kara. po pewnym czasie, ze zmeczenia, poprostu traci sie zainteresowanie jakakolwiek interakcja i zgadnijcie kurwa co? no niedobrze!!! nawzajem x10
Myślę, że to wina oceniania samych Polaków. Ja np. nie jestem w stanie nic powiedzieć po angielsku jak jestem z grupką Polaków właśnie, bo na stówkę będę na językach i będę przez nich bardzo źle oceniana. Coś w stylu "Skąd się ona wzięła, jak można tak kaleczyć język". Jeżeli jestem np. za granicą, zamawiam coś i nie ma wśród mnie Polaków, to w końcu się jakoś przełamuję
Ale prawda jest taka, że rozmawiając z amerykaninem, gdy się np. z nim z czymś nie zgadzasz, to kiedy popełnisz jakiś błąd gramatyczny to amerykanin chętnie ci to wytknie i będzie cię próbować wyśmiać.
O ile to wszystko prawda, to ja akurat zwyczajnie nie mam ochoty rozmawiać bo mam bardzo dobrą intuicję i ja tam rozumiem bez słów, wręcz denerwuje mnie jak musze się odzywać, pozdrawiam :)
Nie wiem czy to wina edukacji czy moich lęków, ale pisze często z ludźmi po angielsku przy tym myśląc po angielsku i bez chwili zastanowienia, w myślach zdanie składam od razu też bez namysłu, a jednak mówić się boję.
100% true! To wg mnie wynika z polskiego szkolnictwa. W polskich szkołach duży nacisk nakłada się na gramatykę i słownictwo a zero nacisku na mowę. W efekcie ludzie znają gramatykę, słownictwo a boją się odezwać i opowiedzieć „your ordinary day”, który wymaga tylko The Present Simple Tense. To jest dramat. Pamietam jak zdawałem starą maturę z angielskiego i większość osób przygotowująca się do ustnego egzaminu wyła przed egzaminem teksty na pamięć. Po co to?! Mów własnymi słowami a to, że robisz błędy?! Who cares! Mów z błędami ale mów! Lepiej mówić z błędami niż nie być wstanie wydukać jednego zdania!
I lol'd :D Od Irlandczyka usłyszałem kiedyś, żeby mówić a nie siedzieć jak sissy w kącie - choćby źle, native pociągnie rozmowę dalej, poprawi, doradzi - działa, dopóki obie strony się rozumieją :)
do dosyć niedawna była, za przeproszeniem, cholernie przerażona pisaniem po angielsku w internecie. już od dobrych trzech lat siedzę raczej po tej "anglojęzycznej" stronie youtuba, a może od roku *odzywam się* po angielsku. komentuję filmiki, vlogi, shortsy.. staram się pozbyć tego lęku :D niestety w realu, takiej rozmowie tu i teraz,, nadal się boję. a zaczęłam aktywniej pisać po angielsku po jednym z komentarzy o 1:00 w nocy z dodatkiem przeprosin, jeśli zrobiłam jakiś błąd, a inna osoba odpowiedziała, że to nic i każdy popełnia błędy :DDD
Miałem kiedyś taki problem, że bałem się mówić na voice chatach po angielsku, ale już od dawna nie mam tego problemu. Wystarczyło, że pogadałem parę razy z bliższym kolegą po angielsku, i mi przeszło.
W Polskiej szkole nacisk jest kładziony na gramatykę i czasy, nie ma nacisku na rozmowy, często jest przyzwolenie na obśmiewanie błędów. A żeby czuć się swobodnie, trzeba nawijać i tyle, jak się nie zna wyrazu, to trzeba kombinować jak bardziej opisowo określić, co się chce powiedzieć. Natomiast akcentem nie wiem, kto się przejmuje, poza osobami chcącymi zostać szpiegami czy pracować w miejscu, gdzie zlewanie się z native'ami się liczy z jakiegoś względu bardzo, lub w przypadku akcentu sprawiającego, że wypowiedź jest niezrozumiała - jestem Polakiem i nie widzę powodu, żeby brzmieć jak rodowity Anglik lub Amerykanin, chcę tylko, żeby ludzie nie mieli problemu ze zrozumieniem treści, którą chcę przekazać.
......co prawda ja mam to juz za soba....42 lat przezyte w strefie anglo jezycznej......to piekne doswiadczenie poznawanie obcego jezyka....choc w mojej podswiadomosci wciaz czyje go.....jego zwroty, idiomy jako jezyk wirtualny....nigdy nie zakochalem sie "po angielsku".....nigdy nikogo nie przezywalem ....w jezyku angielskim....raczej mleko ktore pilem bylo z polskiej piersi....dlatego nie rozumiem.......i nie bede usilowal zrozumiec .....bo w rzeczywistosci jestem luzakiem......
Fajnie ze o tym mowisz. Fajnie, ze tak myslisz ale nie wszyscy “native” tak mysla to po pierwsze, bo sa ludzie, ktorych to wkurza. A jak nie mowisz poprawnie to maja cie za nizszego od siebie. Druga sprawa, Polacy sie wstydza mowic jak nie potrafia bo w jezyku polskim nie jestesmy przyzwyczajeni do innych akcentow, zlej gramatyki itd. Jak ktos mowi “wziasc” zamiast wziac to sie nam drobne w kieszeni rozmieniaja. Dlatego tez taka nasza mentalnosc i tak naprawde musimy ja troche przezwyciezac w rozmowie z nativami.
W szkole nauczycielka z angielskiego śmiała się z mojego akcentu. Napisałam maturę a i tak nic bym nie powiedziała gdyby ktoś się do mnie odezwał. Nienawidzę tego języka. Dopiero gdy zaczęłam gadać po angielsku z ludźmi z innych krajów nie-anglojęzycznych to się nauczyłam.
Ale ja się nie wstydzę, tylko mam blokadę albo szukam przez minutę w głowie wyrazu, który znam, ale nie mogę sobie przypomnieć. To jest dopiero wkurzające!
Dotyczy to głównie krajów anglojęzycznych. W krajach w których są inne języki zaś jest inny aspekt - przechodzenia na angielski, gdy niekoniecznie chcemy to robić.
Ja nie lubię kiedy ktoś nie rozumie, ale udaje, że rozumie. Wtedy nie wypada powtórzyć, a komunikacja leży. Przyłapałem na tym w Polsce wielu Wietnamczyków... A sam, cóż, próbuję się przed tym powstrzymywać na emigracji xD
Mieszkam w UK od 17 lat. Maz brytyjczyk z krwii i kosci, corka tutaj sie urodzila. Na poczatku ciezko bylo sie przelamac ale po dwoch tygodniach swobodnie rozmawialam - oczywiscie kaleczylam akcent, gramatyke, slowa. Tylko jeden, jedyny raz ktos negatywnie skomentowal moj angielski. Pacjent na oddziale powiedzial do mnie: I hope you're better in bed than your English is. Zasmialam sie, odeszlam, siostra oddzialowa byla oburzona i pogadala z pacjentem. Przeprosil. Po 17 latach stwierdzilam, ze nie bede udawac, ze mowie pieknie po Angielsku. Mam polski akcent i za cholere nie chce sie tego pozbywac - jestem Polka, nie Brytyjka. Wszyscy rozumieja co mowie a czesto moj "funny accent" jest narzedziem do przelamywania lodow.
To nie dotyczy tylko angielskiego ani nawet tylko mówienia. Taki jest cel systemu edukacji. Nauka w szkole nie jest nastawiona na zdobywanie wiedzy, tylko na wyłapywanie błędów. Lepiej nie robić nic, nic coś zrobić i pomylić się. Na amerykańskich filmach, dzieci i młodzież prawie niczego się nie uczą, ale nie są tłamszone, jak u nas.
Niestety tak. Właśnie wróciłem z semestru na studiach w Niemczech i może nie jest tam aż tak jak w USA, ale ludzie nie boją się mówić, są zachęcani do dyskusji, a sprawność językowa jest sprawą raczej drugorzędną, nie ma stresu - a co się nauczysz, to Twoje. W Polsce ciągle studenci na ogół boją się odezwać. Studenci, dorośli ludzie, na wybranych przez siebie studiach :( Mnie się udało to pokonać (sam na początku miałem obawy, które kształtuje w nas system polegający na tym, o czym piszesz, szukaniu błędów) i często było mi potem głupio, że nikt w grupie się nie odzywa, czułem się zobowiązany przełamywać ciszę, straszny cringe.
To prawda, ja jak pisałam z Brytyjczykami to oni pisali, że oni wstydzą się uczyć angielskiego obcokrajowców, bo oni sami poprawnie nie mówią i nie chcą kogoś nauczyć źle mówić po angielsku. Jeszcze pisali, że obcokrajowcy mówią bardziej poprawnie (typu królowa brytyjska) niż oni, co się urodzili w UK. Oprócz tego nikt nie zwraca uwagi jak ktoś mówi, chyba, że się zrobi jakiś ekstremalny błąd, ale nikt się wtedy nie drze, tylko tłumaczy i jest luz. Błędy poprawiają tylko certyfikowani nauczyciele angielskiego, ale oni też się nie drą. Jak kilka dni temu znalazłam w internecie jakiegoś Turka co pytał czy ktoś go może nauczyć polskiego, to mu podałam polskie źródła do nauki online za darmo i też się nie darłam. To nauczyciele w polskich szkołach się drą i karzą za błędy i potem wszyscy mają nerwicę w dorosłym życiu.
To nie kwestia wstydu czy sposobu nauki w szkole. Rozmowy z osobami które nie znają twojego natywnego języka są na początku bardzo trudne, bo trzeba przełamać blokadę mentalną. I taką blokadę miały wszystkie lub prawie wszystkie osoby które znam (i z którymi rozmawiałem na ten temat) dla których język angielski nie był głównym językiem. Wyjątkiem od tej reguły są osoby które uczęszczały do szkół angielskich/amerykańskich (nie mylić ze szkołami językowymi!) jako dzieci/nastolatkowie - te osoby bardzo łatwo odróżnić ponieważ całkowicie inaczej rozmawiają po angielsku (mają specyficzny dla danego regionu akcent i wymowę). Na początku jest ciężko przełamać tą blokadę mentalną, ale za każdym razem gdy zacznie się już rozmowę to potem "idzie juz z górki". Z błędami czy nie, mówiąc w miarę płynnie czy zacinając się co drugie słowo - to nie istotne. Najtrudniejsze jest zawsze wypowiedzenie pierwszego zdania. Do dziś pamiętam dobrze przebieg mojej pierwszej rozmowy z osobą nie znającą języka polskiego. Było to w Dublinie kilkanaście lat temu. Rozmowa trwała coś ponad godzinę czasu. W jej trakcie popełniłem wiele błędów i to nie tylko gramatycznych (na przykład zamiast "jutro - tomorrow" powiedziałem parokrotnie "yesterday", a moja wymowa była naprawdę tragiczna - wcześniej jako samouk znałem tylko język angielski pisany). Niemniej ta rozmowa pozwoliła mi zacząć rozmawiać w języku angielskim - niekoniecznie płynnie czy poprawnie, ale szybko się przekonałem, ze to tak naprawdę nie ma wielkiego znaczenia o ile rozmówca rozumie o co nam chodzi. Co więcej dla części rozmówców nasze błędy są "urocze" i podoba im się nasz "akcent" który jest co prawda pełen błędów, ale jak mi to powiedziało paru anglików dobrze się go słucha. Jedyne zastrzeżenie ogólne do nas jako Polaków jakie mają Anglicy to to, że często mówimy za szybko.
U mnie problem jest taki, że jak ktoś mówi czystym czy zrozumiałym dla mnie angielskim to spoko, ale jak zacznie coś bulgotać to nawet nie wiem gdzie się zaczynają i kończą wyrazy. Przykład, jak mówi David Icke o swoich teoriach spiskowych to w zasadzie moje rozumienie ze słuchu jest jakieś 90 procent, ale jak oglądam Eastenders (niektórzy aktorzy) to nawet z literami nic nie pomaga, bo w subtitles jest powiedzmy zdanie z 10-15 sylabami, a to co faktycznie wymawia aktor to jakieś 4 sylaby na moje ucho...
💪 Dołącz do naszego 7-dniowego wyzwania językowego: bit.ly/3nyliUw
👉 Sprawdź się w bezpłatnym językowym quizie: instytutlingwistyki.pl/quiz/
🇬🇧🇪🇸🇩🇪 Poznaj Nasze Pełne Szkolenia Językowe: instytutlingwistyki.pl
Subskrybuj nasz kanał.
🔔 Kliknij dzwoneczek, aby otrzymywać info o nowościach!
Polub nas na Facebooku:
👥 facebook.com/InstytutLingwistyki
...i dołącz do naszej grupy:
👩👨 facebook.com/groups/szybkanaukajezykow/
↘↘↘↘↘↘↘↘↘↘↘↘
Rozmowa z native speakerem to dla wielu z nas bardzo stresujące przeżycie.
Czy nie zrobimy jakiegoś błędu? Czy nie wypowiemy czegoś błędnie? A może zaniemówimy?
W tym filmie dowiesz się, jaki jest największy popełniany przez nas błąd w rozmowie z native speakerem!
Nowe odcinki w każdy wtorek o 20.
↗↗↗↗↗↗↗↗↗↗↗↗
Skontaktuj się z naszym biurem:
📨 kontakt@instytutlingwistyki.pl
-------------------------------------------------------
#SzybkaNauka #KursAngielskiego #Fiszki #Słówka
mój angielski jeszcze nie zardzewiał, bo quiz 15/15 :d
DAVE, STOP SAYING...najtiwi.
Gross.
Obrzydliwosc.
@@anaignatowicz2779No a jak ma niby mówić? Skoro inne formy nie mają sensu a nawet jak sobie sprawdziłem jak to przetłumaczy tłumacz i z tekstu "im a native speaker" tłumacz przetłumaczył to na "jestem native speakerem" więc pogódź sie z tym że tak sie mówi bo mówiąc "jestem osobą mówiącą w ojczystym języku" to nie dość że te słowa nie mają sensu to jeszcze są zbyt długie żeby je normalnie mówić w życiu.
@@Charles_Mortals nie ma w jez.polskim slowa " nejtiwi'. I tyle , bo i tak to do was nie trafia
@@josephignatowicz9903 jest takie słowo, zapożyczone z ang. - filolodzy używaja go od dekad
Czego polska szkoła uczy najlepiej, to właśnie siedzenia cicho. Taka postawa jest promowana przez cały okres edukacji; dzieciaki często są wyśmiewane publicznie przez nauczycieli - i za ich przyzwoleniem, przez rówieśników - za drobne nawet błędy. Może to wyjaśni, dlaczego ludzie mają kłopot, żeby się odezwać przy nativie.
nie wkladaj wszystkich do jednego wora
fakt
Widze ze Polacy i Slowaci duzo maja wspolnego ;)
Na Slowacji dokladnie tak samo.
@@GordyjSlavjanin Smutne. Gdy jeszcze uczyłem studentów, miałem grupy polskie i anglojęzyczne, głównie Polonia z US. Nasi nigdy nie mieli żadnych pytań, nawet zachęcani nie dyskutowali. Ludzi z USA nie trzeba było zachęcać. Mieli mnóstwo pytań, uwag, własnych opinii, dużo więcej korzystali niż z samego biernego odbębnienia zajęć.
@@tyracz4717 nikt nie wklejaj. Poza nielicznymi wyjątkami lepiej nie wychylać się. Cały czas jest nacisk na gramatykę a swoboda wypowiedzi i słownictwo leży.
Polacy boją się mówić po angielsku, bo w szkole uczą się przede wszystkim gramatyki zamiast słówek. Zanim otworzą usta by odpowiedzieć, głowią się czy użyć _present simple in the past_ czy _present perfect in the past_ żeby nie wyjść na głupka. Przynajmniej ja tak miałem do czasu, gdy zapytałem Anglika której formy powinienem użyć, a on tylko zrobił wielkie oczy i zapytał: WTF is that? Just say what you want to say, mate.
Amen to that 😎
To prawda, ale w moim przypadku wygląda to tak, że nie mam najmniejszych problemów rozmawiając po angielsku w Portugalczykiem, czy Niemcem. Gdy jednak przychodzi do rozmowy z Anglikiem, w gardle rośnie mi kula, a w mózgu czuję pustkę, bo przez cały czas mam wrażenie (zupełnie niesłuszne), że jestem punktowany.
Bo stosują gramatykę angielską do gramatyki języka polskiego i wtedy to: Kali kaleczyć języka polskiego z blina w buzi.
@@adamczarnota2442 No i co z tego? Jakoś nikomu nie przeszkadza kaleczenie języka polskiego, typu: "idąc do pracy ptaszek narobił mi na głowę" albo "zwyciężyła mecz".
@@fox570808 bo to prawda. Po prostu Polacy mają blokadę, że zostaną ocenieni. Mam kontakt z Amerykaninem, a moja znajomość języka jest średniozaawansowana. Nigdy nie uczyłam się tego języka, jestem w stanie czytać, pisać i się komunikować, znam ok. 15 tysięcy słów i tego wszystkiego nauczyłam się sama. Jednak czasami mam zawiechę, a jak zwątpię co powiedzieć to wpadam w panikę i boję się już odezwać. A wtedy on zawsze mówi "you're doing it great babe, go ahead" i to naprawdę pomaga. Często musi się domyślać (twierdzi, że nie ale jestem pewna że tak) co chcę powiedzieć, musi to wywnioskować z tego bełkotu, ale nagle jestem w stanie mówić przez 2-3 godziny tylko po angielsku, nawet jak czasem zabraknie mi słów.
David, myślę, że Ty wiesz, dlaczego Polacy się wstydzą mówić po angielsku - bo w polskiej szkole nie uczyli się mówić, tylko robić zadania typu "wstaw czasownik w odpowiedniej formie Past Simple lub Present Perfect".
To tak jakbyś chciał, żeby ktoś zagrał coś na gitarze, kiedy ten ktoś prawie nie grał, tylko uczył się na pamięć tabelek chwytów"...
Smutna prawda
Tak, ale on mówi, że wkurzające jest gdy ktoś nawet się nie stara. I ma rację.
Brak doświadczenia to tylko wymówka.
@@JoyJakubowski Brak doświadczenia jest skutkiem tego, jak ten ktoś był uczony w szkole.
On/ ona nie stara się, bo się boi/ wstydzi, że powie coś źle. Trudno się dziwić, bo mówienia prawie ten ktoś nie ćwiczył.
Gdzieś było badanie, że ludzie najczęściej nie mówią, bo się boją, że popełnią błąd gramatyczny i ktoś ich wyśmieje.
Szkoła ma sobie czego pogratulować, wypuszcza rocznie tysiące ludzi, którzy nie potrafią otworzyć buzi w języku, z którego mają doskonałe oceny!
Ale wiesz, co jest najgorsze? Nauczyciele w ogóle sobie nie zdają sprawy z problemu. Znam jedną nauczycielkę; mówię jej, że ludzie, którzy wyjechali do UK przeklinają polską szkołę, bo nie nauczyła ich mówić, na co ona robi okrągłe oczy i widzę, że nie wierzy mi: "Jak to? Moi uczniowie świetnie rozwiązują testy, które dla nich przygotowuję!"
To ja jej mówię, że w żadnym kraju, również w UK nikt mi nie dawał testów do rozwiązania, za to zadawano mi pytania i oczekiwano konkretnych odpowiedzi, tak w miarę sprawnie, bo nikt nie ma całego dnia, by słuchać naszego stękania.
Ale wiesz co, równie dobrze mógłbym do ściany gadać, ona i tak wie, że w nauce języka najbardziej potrzebne są testy z gramatyki.
A ponieważ nie jest wyjątkiem, problem jest bardziej ogólny i dlatego nie będzie dobrze z tym angielskim w Polsce.
@@michiv334 No to cię zaskoczę. Ja zacząłem się uczysz angielskiego w wieku lat 14 gdy w podstawówkach uczono rosyjskiego a na lekcje angielskiego prywatnie stać było tylko nowobogackich. Czyli nie mnie. Jestem samoukiem i internetu w tamtych czasach nie było, jedynie filmy z oryginalną ścieżką dźwiękowa w języku angielskim z nałożonym głosem Suzina. A o spotkaniu w Polsce Brytyjczyka czy Amerykanina można było sobie pomarzyć. Jesteście pokoleniem księżniczek. To tyle w temacie.
@@JoyJakubowski Oj stary, wiem doskonale i czym mówisz. Lata 90-te to był zupełnie inny klimat. W podstawówce uczyłem się rosyjskiego z bardzo dobrą nauczycielką, a co najgorsze ze względu na to, iż wówczas nasz kraj był świeżo po przemianach ustrojowych to panowało ogólnospołeczne przekonanie o zbędności tego języka i stracie czasu na jego uczenie się. Mimo to przez te 5 lat nauki rosyjskiego w podstawówce zdołałem całkiem sporo opanować dzięki czemu obecnie bez problemu mogę sobie czytać wypowiedzi Rosjan czy Ukraińców chociażby pod filmami na youtube, przez co lepiej można zrozumieć co mają na myśli.
Z kolei jeżeli chodzi o język angielski to w czasach mojej wiejskiej podstawówki były to lekcje prywatne odbywające się w szkole po zwykłych lekcjach. Poziom tego nauczania z obecnego punktu widzenia uważam, że był bardzo niski. No ale w owych czasach nauczyciel angielskiego to była wielka szycha, a o istnieniu określenia "native speaker" nikt nawet nie miał pojęcia, a co dopiero spotkać jakiegoś nativa. Zresztą wtedy niewielu obcokrajowców z zachodu zapuszczało się w takie dzikie rejony świata jak Bolanda ;)
Dave się chwali że zrobił wielkie pranie .
Prawie jak AdBuster!
Jak prawdziwy Native.
i się tego nie wstydzi. każdy suszy gacie.
Ale tylko trzy pary gaci 🤔
Przynajmniej chodzi w czystych ubraniach
Świetne tło. Serio. Taki swojski klimat. Czuję się jak na podwórku u najlepszego przyjaciela. P. S. Polacy boją się mówić po angielsku, bo zazwyczaj jak ktoś po polsku zrobi jakiś błąd, zwłaszcza w mediach społecznościowych, to jest bezlitośnie krytykowany przez purystów językowych. Wspaniale Dave, że podjąłeś ten temat, że Polacy boją się mówić po angielsku, jesteś niesamowicie przekonywującym, motywującym, wspierającym i pozytywnym nauczycielem, jakiego można by sobie życzyć. Dzięki, Dave. Keep it up 👏👏👏!
Dave zrobil duze pranie.
Przekonywającym*
Pp
Nie jesteśmy pewni siebie, cierpimy też często na perfekcjonizm. Albo mówimy zajebiście, albo wcale. To się tyczy prawie wszystkiego. Duuużo osób tak ma. Nad tym trzeba popracować.
Mamy presję wbijaną od dzieciństwa. Porównywania, wyśmiewania. Tak to już jest, jeden się przełamie, drugi ma wywalone, trzeci się nie przełamie.
10/10
Odwiedziłem Polskę ostatnio.
Nie wszędzie ,ale wszechogarniająca nienawiść jest niedopozazdroszczenia.
@@marunio1 Trochę tak. Są też mega fajni, pozytywni ludzie, ale ilość tych drugich potrafi zdupić dzień nawet. Ale i w Niemczech takich spotykam :). Ja po sąsiadach zauważyłam nawet, że jacyś nie tacy jak kiedyś. Jakby im się nawet „cześć” nie chciało odpowiedzieć. Ale to też niektórzy. Babka w sklepie na osiedlu, to już w ogóle dramat i to ludzie aż gadają, że nie chcą tam iść, gdy ona ma zmianę :D. Nie odpowiada na powitania, albo pożegnania. Jak powiesz, że chcesz sok, to cię poprawi dziwnym tonem, że to napój jest. Jakby mówiła: to napój kretynko :D.
"Możecie popełniać błędy po angielsku, to jest normalne!"
To samo powtarzałem swojej nauczycielce angielskiego w szkole, jak mnie odpytywała na ocenę, ale babsko nie chciało słuchać! :D
Miałem w pracy kolegę, który był b. dobry z angielskiego. Po kursach gdzieś w Oxford itp. Śmiałem się, że ma akcent lepszy od nativów ale fakt jest taki, że strofował mnie że mówię z błędami i dawał do zrozumienia, że lepiej bym się wcale nie odzywal niż mówił czy pisał z błędami. Myślę, że tu może być problem, że ktoś cię ocenia, np. inny Polak. Łatwiej mi się porozumiewać po angielsku gdy ktoś mnie nie ocenia.
Ja myślę, że to nie chodzi o krytykowanie kogoś, ale dobrze jest poprawiać druga osobę kiedy widzimy, że coś napisała czy powiedziała źle, no chyba, że jest przewrażliwiona i nie znosi uwag. Kiedy przyjechałam 22 lata temu do USA to dość dobrze mówiłam już po ang, ale prosiłam moich host parents żeby mnie poprawiali kiedy będę robiła błędy przy mówieniu.
jezu, tak. rozmawianie przy Polakach po angielsku to jest katorga
może dlatego, że był Polakiem.
@@martaszyszka7654 Różnica jest taka, że Ty o to prosiłaś, więc byłaś przygotowana na zwracanie uwagi (co ogólnie jest bardzo dobrym i szybkim sposobem na podszkolenie języka). Ważny też jest sposób, w jaki kogoś poprawiasz - czy robisz to kulturalnie i z szacunkiem, czy prześmiewczo / nerwowo / z wywracaniem oczami. Na osobności, czy publicznie. Zwracanie komuś uwagi, nawet w dobrych intencjach, może być wręcz uznane za niegrzeczne i nie na miejscu (i to się tyczy również poprawiania kogoś w języku polskim). Są sposoby, żeby komuś dyskretnie zwrócić uwagę albo jakoś przemycić poprawną formę w konwersacji bez wytykania komuś błędu w osentacyjny sposób. Część osób niestety może nawet nie mieć dobrych intencji, a chce poczuć się po prostu "lepsza". I właśnie przez takie podejście później niektórzy mają zahamowania przed odezwaniem się. Nikt nie lubi być oceniany z góry czy wyśmiewany.
@@martaszyszka7654 Przyjedź do UK i NIKT ale to NIKT z anglików Cię nie poprawi. Dopiero jak ich poprosisz, żeby Cię poprawiali a i wtedy będą bardzo skrępowani poprawiając. Tutaj najważniejsza jest komunikacja. Czyli żeby Oni zrozumieli Ciebie i żebyś Ty zrozumiała ich. A w jakiej to formie powiesz to ich ZUPEŁNIE nie obchodzi.
Kali kochać, Kali zjeść jest jak najbardziej normalne.
Dave, cool gacie in the background
i soksy też
Wystarczy sobie wyobrazić analogiczną sytuację, gdy obcokrajowiec znający słabo polski, mimo wszystko się stara i wygina po naszemu. No to przecież wiadomo, że wzbudzi sympatię.
jasne, że wzbudzi sympatię i uśmiech, ale nie dlatego że mówi źle, a dlatego że próbuje mówić i bardzo się stara i chce by było nam miło.
@@malvinebenoit8456 Na jedno wychodzi
Hi Dave, ciesze sie, ze bedziesz nativem, juz mi sie podobasz. Plus za pranie w tle:):)
Have a nice day:)
W pełni się zgadzam. Przełamanie takich obaw nie jest łatwe. W domu i szkole uczyli nas że za wszelką cenę należy mówić poprawnie, bo inaczej utrwalimy błędy językowe i już zawsze będziemy je popełniali. Mój ojciec urodził się w Poznaniu w 1914 roku, więc dobrze znał język niemiecki. Gdy ja próbowałem coś powiedzieć po niemiecku, to co chwilę mnie poprawiał, bałem się więc odezwać. Dopiero gdy pracowałem w Niemczech to odważyłem się mówić. Gdy pierwszy raz przyjechałem do pracy w. Niemczech, to spotkałem Polaków którzy pracowali tam od 15 lat, ale po niemiecku nie mówili. Pracowałem jako traktorzysta mechanik i zawsze rano mieliśmy odprawę co mamy robić. Czy odprawa była po niemiecku? Nie - po chorwacku! Właściciel gospodarstwa nauczył się mówić po chorwacku, bo wśród pracowników przeważali Chorwaci. Nieliczni Polacy którzy u niego pracowali, też nauczyli się rozumieć język chorwacki ale nie niemiecki! Pracowali z nami również Rumuni którzy mówili głównie po francusku i angielsku. Mieli swojego tłumacza ale gdy on gdzieś poszedł, to tylko ja mogłem się z nimi dogadać. Byłem tym zaskoczony, bo nigdy nie miałem talentu do nauki języków. Teraz uczę się programowania Arduino do czego potrzebna jest podstawowa znajomość języka C ewentualnie języka C++. Koleżanka zniechęca mnie mówiąc że tylko tracę czas bo w moim wieku i tak niewiele się nauczę. A jednak się nie zniechęcam :-)
poruszyłeś zajebiście ważny temat - dzięki za to - dokładnie to samo mówię wszystkim znajomym... 👍👍
Może dlatego, że jesteśmy wyśmiewani albo krytykowani przez NS, mówię to z własnego doświadczenia. Na kursie miałam Anglika, który nie potrafił ukryć irytacji, a często pogardy dla ludzi, którzy źle mówili, z tego powodu przestałam chodzić na ten kurs, potem pracowałam też z Anglikiem, który dostawał piany, jeśli ktoś kaleczył angielski, dosłownie się wydzierał na ludzi, a mój kolega (hmmm...też Anglik...) na początku naszej znajomości wybuchał śmiechem przy moich pomyłkach, fakt, czasem rzeczywiście śmiesznych, no ale... Kiedy pracowalam w szkole językowej, to tyle się nasłuchałam od NS i polskich lektorów nt. ich uczniów, że sama przestałam się odzywać po angielsku... Skutek? Jeśli nie stoję pod ścianą, nie powiem ani słowa po angielsku😐
Ja już od dawna wiem, że z anglikami jest coś nie tak.
@@paweyoutuber4856 😁
Ale czemu wkładać wszystkich do jednego wora? :D Zawsze i wszędzie trafią się pojedyńcze przygłupy i to nie znaczy, że każdy się tak zachowuje. Ja tam znam paru anglików i są totalnie na odwrót :)
Jola, to ze ktos Ci zwrocil uwage - jakie to kurwa znaczenie? Ogarnij sie czyli gadaj po angielsku, a nie gadaj ze aaa jakis anglik mi zwrocil.uwage i od tamtej pory nie gadam po angielsku.......
Szacunek za taki poziom języka Polskiego :) A z treścią… się całkowicie zgadzam i próbuję przekonać do tego narzeczoną :)
debil? polak ma nie umeic polskiego
Bardzo Panu dziękuję za dodanie mi odwagi!!!
Hej! Miło Cię widzieć Dave na tym kanale! Powodzenia 😊😊😊
To nie tak. Jak Amerykanin pyta na start "How you doin'?", to pyta grzecznościowo i chce usłyszeć "Grat, thank you!". Polak by mu z marszu opowiedział prawdę, że do pupy, że wojna u sąsiada, a u nas samochody kradną i w ogóle to idź pan w ch... A kłamać głupio. :D
dobre wejście Dave :) ale co racja to racja, niestety my Polacy mamy chore ambicje, żeby daną czynność odrazu chcemy robić idealnie albo w ogóle. osobiście rozmawiam po angielsku i wiem, że angielskojęzyczne osoby są bardzo wyrozumiałe i nie ma co milczeć i sie wstydzić.
za dużo jest niekończących się zasad w j. polskim, nie ma on swobody dzielenia się myślą przez logiczną i 'okiełznaną' gramatykę, człowiek dla języka (polskiego) nie język dla człowieka
Najbardziej niewyrozumiali, jeśli chodzi o wypowiedzi w języku angielskim, dla Polaków są Polacy.
Najczęściej to śmieją się z akcentu. W większości mówimy twardo ale można zrozumieć. Przecież każdy wie jak mówią obcokrajowcy po polsku. Uwielbiam słuchać Włochów mówiących po polsku to jest urocze, oczywiście z włoskim akcentem. Dlatego nie rozumiem wyśmiewania się, ironizowania z polskiego akcentu w języku angielskim.
Znam wielu przedstawicieli różnych narodowości, którzy mówią po niemiecku i oczywiście ze swoim akcentem. Oczywiście najsympatyczniej wypadają Włosi ze swoją melodią języka.
3:40 to dlatego, że srogo oceniamy się nawzajem. Najtrudniej jest mówić po angielsku w towarzystwie innych Polaków xD słusznie prawisz, że warto przezwyciężyć obawy... nagle okazuje się, że można po prostu gadać i jest klawo
Dave, jestes fantastyczny! Przez kilka lat w Kanadzie wstydzilem sie mowic po angielsku. Masz racje po kilku latach sie odwazylem. Teraz, po 30 latach w mojej Kanadzie posluguje sie dosc prostym angielskim ale nie mam problemu z porozumiwaniem sie z Kadydyjczykami. To co jest dosc zabawne, mam problem z dogadywaniem sie z "nowymi " Kanadyjczykami po angielsku. Serdecznosci. Pozdrawiam.
Jesteś niesamowity! Powodzenia!
Ja się odblokowałam, jak zaczęłam rozmawiać z ludźmi na aplikacji vTime po angielsku. Na początku bałam się cokolwiek powiedzieć, ale rozmówcy byli tacy sympatyczni, że nabrałam pewności i wprawy. Teraz czasem nawet myślę po angielsku i wymyślam piosenki, po prostu wszystko po angielsku. Kocham gadać po angielsku i uczę się, jak mówić poprawnie. Do tego stopnia mam angielski we krwi, że często myślę po angielsku nawet w trakcie rozmowy i próbuję przetłumaczyć to na polski. Do tego kierujesz bardzo pozytywny przekaz - że nieważny akcent, ważne, żeby mówić i to też pomogło mi nie próbować obcego akcentu na siłę.
część a na jakim poziomie byłaś? ja jestem na B1 i zastanawiam się czy jej w ogóle sens
@@kubson707 Jest sens, tam są ludzie z różnych krajów, niektórzy na podobnym poziomie. Mnie się wydaje, że byłam na podobnym poziomie wtedy.
Oczywiście z jednej strony wstydzimy się popełniać błędy, jednak moje doświadczenie z rozmowy było takie, że zadałem pytanie z błędem i zostałem wyśmiany przez kilka osób, które z mojego błędu robiły sobie kalkę zadając podobne pytania. To było przykre i bardzo mnie zniechęciło do odzywania się.
Współczuję. Nie byłeś wśród miłych ludzi. Moim szefem jest Amerykanin i też stresowałem się mówiąc do niego. Po kilku miesiącach było już lepiej. Bardzo mi pomogła jego postawa. Kiedy coś mówiłem po angielsku, on się wtedy bardzo skupiał i naprawdę zależało mu, żeby mnie zrozumieć. To mi bardzo pomogło.
Najczęściej wyśmiewają się Polacy z Polaków. Przykre.
Dzieki 🇵🇱💪 zachęciłeś mnie do nauki
Te gacie i skarpety w tle - to jest bardzo polskie 😁.
Dzięki za reakcję. Nawet nie zauważyłam. Skoncentrowałam się na pierwszym planie
😂😂😂
Mega zachęta do mówienia! Dzięki! :)
W liceum przez gramatykę ledwo dostawałam 2. Przez parcie na gramatykę niewiele się odzywałam. Na studiach zaczęłam oglądać różne filmy na YT i czytać fanfiki XD po angielsku. Coraz więcej rozumiałam. W pewnym momencie coś mi w głowie przeskoczyło i mój angielski zrobił upgrade pod kątem płynności wymowy. Poza tym mój ekstrawertyzm i pragmatyzm są bardzo pomocne. Kiedy mam wybierać między rozmową z recepcjonistką aby się zakwaterować w pokoju lub spaniem na dworcu bo boję się, że zrobię błąd gramatyczny wybieram rozmowę. Nie jest idealnie. Dalej mam problem ze stroną bierną, właściwym użyciem have been i wymową "th" (kto to w ogóle wymyślił?!), ale jak trzeba to się dogadam. W kolejce do food trucka miałam small talk z Filipińczykiem, w Niemczech ze starszym małżeństwem Japończyków rozmawiałam o podróżach i polecałam Tatry do zwiedzania, na Słowacji udało mi się zwrócić uwierające buty, a w Brukseli żartowałam z recepcjonistą. Nie ma się czego bać. Trzeba TYLKO pozbyć się wewnętrznej blokady, którą przez kilka lat tworzy w tobie polska szkoła. Ech
Jeny, to „th”! Też tego nienawidzę 😅
Ja się nauczyłem po angielsku gadać jak zacząłem pracować na Helpdesku (całkowicie po ang). Po tym jak słuchałem jak gadają ludzie z Indii to od razu mój wstyd zniknął całkowicie.
😂🙂
Gorzej jest się dogadać z koreańczykami... Indusi mówią przy nich z pięknym akcentem.
Fajny masz backgroung. Gacie suszysz jak prawdziwy Native. Ale lubie twoje programy!
Bardzo fajny odcinek👍
Z drugiej strony - fajny filmik, zachęcający do przełamania bariery, by mówić w obcym języku, którego choć troszkę się zna. Super!
Świetnie mówisz po polsku! 👏🏼👏🏼👏🏼
Pozdrawiam z Kanarów 👌🏼
myjesz niemcowi tyłek, czy na garach robisz kariere??
@@juri2001 nie oceniaj innych po sobie.
@@Lysy.na.Kanarach to co robisz?
Dobrze, się podoba i dawaj więcej maj frend. Gód 🆒👍
Dziękuje Dave za pozwolenie!
Bardzo budujące ☺️ dziękuję 💖
Mam rodzinę we wszystkich anglojęzycznych krajach od Stanów po Australię. Pomimo, że niektórzy mieszkają tam od 30 lat i mówią doskonale, są na każdym kroku atakowani przez native. Od uszczypliwego skąd jesteś, bo masz dziwny akcent, po wyzwiska typu wynoś się z mojego kraju, bo masz zły akcent. Strach zrobić zakupy, mają obywatelstwa, mieszkają tam dziesiątki lat. Nawet w Polsce Amerykanka zwyzywała na ulicy Kanadyjkę, która tylko rodziców ma Polaków, a do Polski przyjechała na wakacje i wychowała się w Kanadzie. Na ulicy zapytała o drogę po angielsku i na nieszczęście trafiła na Amerykankę, ta zaraz pytania skąd jesteś, na odpowiedź, że z Kanady, od razu wyzwiska typu "nie kłam suko, bo masz akcent" Ona pyta jaki akcent? Prawie ją ta Amerykanka pobiła. Moją Ciocię pobił na parkingu przy sklepie Amerykanin, tylko za to, że w jakiś sposób ona ma troszkę inny akcent, a mieszka w Stanach od 45 lat. Gdyby to był jakiś odosobniony przypadek, to nie byłoby o czym mówić. Jednak to dzieje się non stop. Do muzeum nie mogłam iść w Australii, bo od razu pytania do mojej rodziny, która mieszka tam od czasów zakończenia II wojny, o akcent. Takie złośliwe. A w ambasadzie amerykańskiej, zanim zniesiono wizy, to pytano czy jedziesz do "czystego Amerykanina" czy do takiego co miał ojca czy dziadka Polaka albo Latynosa. Dla urzędników amerykańskich jesteś Amerykaninem drugiej kategorii, brudnym, jeśli nazwisko nie jest anglosaskie... Straszny u was rasizm, dlatego nie mam ochoty pojechać do Stanów. Na pytanie czy jadę do czystego Amerykanina, odpowiedziałam, że tak, bo myje się codziennie. Oczywiście odmowa wizy. W Anglii też mnie próbowano pobić w autobusie, nie mam pojęcia za co, jakaś dziewczyna zaczęła wrzeszczeć i wyzywać bo usłyszała zły akcent. Wolę jechać do innych krajów, gdzie ludzie się cieszą jak zna się ich języka choć podstawowo. Anglosasi mają przewrócone w głowach, uważają, że każdy ma mówić perfekcyjnie.
Nawet wasza wice prezydent się śmiała na poważnej konferencji, bo jej się akcent nie spodobał. Sorry ale taka prawda.
Ci Amerykanie byli pewnie koloru czekolady, sama wiceprezydent jest mieszana.
@@schokokaina Mój kolega, urodzony w Stanach, chyba z dziadków Polaków, nie mówiący nawet po polsku, przyjechał do Polski na dwa lata, prowadził tu działalność, nie było go w Stanach może z rok i miał duże problemy na lotnisku w Stanach, wzięli go na przesłuchanie i zaczęli zadawać dziwne pytania, gość nie mógł pojąć na początku o co im chodzi, w trakcie przesłuchania, które na szczęście "zdał pomyślnie" i nie został aresztowany, zapytał dlaczego go zatrzymano i przesłuchiwano. Urzędnik powiedział mu, że jego akcent był podejrzany. Po roku pobytu w Polsce, zaznaczam, że komunikował się tylko w języku angielskim z Polakami, z którymi współpracował, urzędnicy stwierdzili, że brzmi za mało amerykańsko i przesłuchiwali zadając pytania o najdrobniejsze szczegóły, jakie może znać tylko native tam urodzony. Podejrzewali, że być może on się podszywa pod kogoś i zabrał komuś paszport.
No sorry, ale po czymś takim, uważam, że ludzie tam są nieźle stuknięci... (Prawdopodobnie wystarczył sam fakt, że nazwisko miał nie angielskie, tylko polskie) Nie mógł mu się zmienić akcent, zwyczajnie nie miał na nazwisko "Smith czy Johnson" czy coś w tym stylu.
Rozumiem teraz dlaczego, osoby, które przyjechały tam z Polski, postanowiły zamerykanikować swoje nazwiska, musieli spotykać się z hejtem i na każdym kroku tłumaczyć, że nie są wielbłądem.
świetnie Pan mówi po polsku. Idealnie
Dave zastanawia mnie zasadnicza bariera ,a jest to poczucie znaczenia wyrażanej mowy. Często obserwuję to u osób mówiących w języku , który nie jest ich językiem natywnym. Obserwuję to również u Ciebie ,czy zdajesz sobie sprawę z tego , że bywasz bardzo wulgarny? Często podczas luźnych rozmów widzę to również u siebie , że niezbyt czuję granicę pomiędzy zwykłym przekleństwem a byciem wulgarnym. Osobiście to mnie bardzo wkurza i uważam,że jeśli mam wyjść na chama lepiej jednak powiedzieć jedno słowo mniej.
dziękie Dave, jak zawsze nie oceniony w sprawach motywacyjnych :)
Aloha Dave!!! Super ze tu jestes!
W życiu sie nie wstydziłam tym, ze nie znam dobrze angielskiego - gadam co umiem (nazywam to ang turystycznym) dogadam się z każdym w każdym kraju - słowa, ręce, gesty - uwielbiam kontakt z innymi ludźmi.
Święta prawda. To wina systemu nauczania w polskich szkołach
Oglądałem kilka filmów na UA-cam jak zrobić tło do filmików tak żeby było ładnie i żeby ludzie lepiej klikali a u Dave'a prane gacie i skarpety i 20 tysięcy wyświetleń. Jaki z tego wniosek. Ano taki że treść jest ważniejsza od opakowania.
BRAVO ZA TEN FILM! Znam ludzi którzy nie chcą mówić po angielsku bo "nie mówią zbyt dobrze". Ja zawsze wtedy mówię, że dobrze iż 20 lat temu o tej zasadzie nie wiedziałem bo nigdy bym się angielskiego nie nauczył ;)
racja ze kazdy w stanach mowi inaczej,nieraz sami siebie nie potrafia zrozumiec.sam slyszalem jak jeden do drugiego nativa mowil ze zle wymawia jego imie 😀
3:22 haha pamiętam jak byłem w 3 klasie podstawówki na zielonej szkole lub na jakiejś wycieczce i było kilku Amerykanów i z nimi gadaliśmy
Dave - 100% racji! Nikt w UK nie zwraca uwagi na poprawnosc angielskiego, ktorego uzywasz. Mozesz mowic jak przedszkolak, mozesz mowic lamanym angielskim, a nikt nie zwroci ci uwagi, nie z grzecznosci, ale z faktu, ze im to "wisi".
Jest jeszcze jeden aspekt tego tematu - angielski jako jezyk bardzo szybko ewoluuje. Zasady i reguly, ktore nam wpajali na lekcjach w PL, przestaja obowiazywac i cos co nie bylo poprawne 10 lat temu, teraz staje sie standardem. Przyklad: Nikt juz nie powie "we/you were great tonight", teraz uzywaja formy "we/you was great tonight". Brzmi jak kalectwo jezykowe, ale wlasnie takim jezykiem teraz sie posluguja w UK - zarowno na ulicy jak i w TV. Takich przykladow jest co raz wiecej - a sprobuj tak powiedziec w PL to cie zmieszaja z blotem...taka nasza polska przywara.
Polecam podcasty, ksiazki, filmiki od Stephen Fry na temat jezyka angielskiego - nowoczesne podejscie do tematu i przy tym bardzo latwe do przyswojenia.
Najwazniejsze: Nie nalezy sie wstydzic swojego angielskiego! Nikt z native speakers nie bedzie nas ocenial, a ci co beda oceniac zazwyczaj nie sa native speakers i juz sami zapomnieli jakie byly ich poczatki nauki angielskiego. :)
Podobnie ze zwrotem "I`m going to". Dziś prawie każdy przestawił się na "I`m gonna".
Jednym z powodem szybkiej ewolucji angielskiego jest różnorodność odmian w zależności od kraju: USA, UK, Australia, Nowa Zelandia, Kanada, Jamajka, Barbados, Trinidad i Tobago,
"Nikt juz nie powie "we/you were great tonight" ". Przepraszam, ale to jest najbardziej debilna dezinformacja od początku wojny na Ukrainie xD To tak jakbyś powiedział/a, że w polsce już nikt nie mówi "to okno", tylko język ewoluował i mówi się "te okno" nawet w TV xD
@@chrolka6255 debilna jest twoja odpowiedź bez sprawdzania. Polecam pooglądać tv w UK a potem się wypowiadać. No i powiedz, że jesteś teraz w UK i możesz zaprzeczyć temu co napisałem???? Serio, zastanów się zanim coś napiszesz, debilna odpowiedź od online'owej expertki/experta
Btw. Potwierdzilas tezę o mieszaniu z błotem. Wysil się troszkę, poszukaj na UA-cam materiałów, a najlepiej kup bilet do UK, przejdź się ulicami Londynu i może wtedy zrozumiesz, że to co wiesz o angielskim nijak się ma do rzeczywistości.
@@chrolka6255 Smutne jest to, że coraz częściej można właśnie zaobserwować tę drugą formę...
I'm glad that you brought that topic up. It is true that the Polish system punishes making any mistakes quite badly and teaches you to better "stfu" than give a wrong answer instead of at least trying to give any. It also does not promote healthy attitudes, so people either forget things or just focus on some other stuff.
Powodzenia Dave!
Gdy po raz pierwszy pojawiłem się w UK i zacząłem pracę w irlandzkiej firmie pewien starszy Irish powiedział mi żebym mówił jak mówię bez strachu że to słabe jest. Mów jak mówisz za 3 lata będziesz mówił lepiej 😃 , nie wstydź się. Pomogło 😊
Your clothes are dry on that string And I think your coffee has cooled down and it's time to drink it 😄
Czasami mam okazję pracować dla wojska amerykańskiego i zawszę się cieszę na możliwość porozmawiania z nimi, chociaż mój poziom pozwala na jedynie bardzo prostą rozmowę i często brakuje mi słow. Chociaż czasami krępuję się zagadać zwłaszcza jak stoją w grupce. Ciekawostką jaką zauważyłem jest to, że oni też boją się zacząć rozmowę, dopiero gdy odezwę się w ich języku zaczynają przełamywać się lody. Ale żeby wyzbyć się strachu przed rozmową musiałem sporo czasu spędzić z niemcami gdzie nie potrafiłem się dogadać albo komunikacja opierała się na powiedzeniu dwóch słów i pokazywaniu na migi.
Jak byś miał zajęcia z języka z panią, która uczyła mnie angielskiego na studiach (już dawno temu), zrozumiałbyś, dlaczego Polacy boją się mówić. "Wszystko, co powiesz może być użyte przeciwko tobie".
Mówienie w obcym języku wymaga wprawy i choćby minimalnego doświadczenia. Pierwsze pare razy też miałem problem się odezwać, teraz wydaje mi się że to było naturalne, bo trzeba wprawy, jak z jazdą na rowerze. Trzeba wiedzieć jak zacząć, jakich słów użyć, przetłumaczyć to sobie w głowie no i dopuki to nie wejdzie w krew to ten proces trwa długo i jeśli nie jesteśmy choć w połowie przekonani że nam się uda przekazać nasze myśli w obcym języku to rezygnujemy z próbowania, bo mogła by wyjść dziwna sytuacja, że coś powiemy, ktoś nie zrozumie, my nie będziemy w stanie wytłumaczyć i będzie nam niezręcznie. No ale jakoś trzeba zacząć. Wydaje mi się że ja zaczynałem tak, że ktoś pytal mnie "do you speak english" a ja odpowiadałem "a little" i po paru takich prostych zwrotach nabrałem tej wprawy, żeby samemu kogoś o coś zapytać. Nauczyciele angielskiego najczęściej zapominają że z językiem trzeba się osłuchać, potem używać go w mowie a nie tylko w piśmie.
Fajny fajny odcinek , jestem od 2.5 roku czasu w Angli mówię z takimi bykami ale mówię 🥰
Sam wielokrotnie będąc w stanach prosiłem amerykańskich przyjacioł zeby mnie poprawiali, nawet jak zrozumieli, ale jak powiedzieć pewne zwroty prawidłowo z akcentem a nie "tylko ok i zrozumiale" Mój przepis na język:
1. Nauczyć się podstaw gramatyki i słówek prywatnie rok, dwa lub trzy max
2. Jezdzić za granicę jak najczesciej na jak najdłużej i tam gadać ile wlezie z wszystkimi dookoła do znudzenia :)
Najlepsze są te gacie i skarpety. Następny odcinek na klopie w Instytucie Lingwistyki😉
Fajny odcinek. Zgadzam się. Tylko szkoda, że jak Amerykanie chcą tak ze wszystkimi rozmawiac, to czemu oni nie uczą się choćby paru słów w języku kraju, do którego jadą ?
przekonałeś mnie ! super odcinek. To pranie w tle z majteczkami xD
Thank you for this video!
Wiedziałem że dave tu przybędzie !
I ugułem całe te 💪💪
pewnie jak większość miałem po szkole "blokadę" mówienia w EN. Nie tylko jest to związane z próbą "tłumaczenia PL na EN" w głowie ale ogólnie brakiem słów czy obawą przed użyciem złych czasów.
Na szczęście wiele lat temu zacząłem podróżować a do tego pracować w międzynarodowej korporacji i okazało się, że (tak jak mówisz) 90% osób z którymi rozmawiam to nie są native i często mówią EN kalecząc go bardziej niż ja ;D. Od tego czasu nie mam problemu z mówieniem w EN... po prostu mówię jak potrafię :)
Ja się muszę pochwalić, że ostatnio po raz pierwszy w życiu rozmawiałam z Australijką i super mi poszło bo wreszcie się przełamałam i przestałam się wstydzić🫶
Wszystko fajnie tylko cały czas te gatki przyciągają mój wzrok 🙈
Też nie mogłam z tych majtek :D
To się dopiero nazywa luz! :D
@@jaa4972 To jest zajebiste :) Instytut Lingwistyki - jak to brzmi poważnie! Buahaha a tu w tle gacie i skarpety :D
Nie wierzę , że ekipa montująca nie zauważyła "prania" w tle 🙈
Jeśli chodzi o temat przewodni, w moim przypadku pomogły lekcje metodą callana . W końcu zaczęłam po nich "rozmawiać" z Angolami 😊
To tło jest super
No i to jest te polskie cebulostwo.... Gosc sie stara i fajnie mu to wychodzi a ludzie zamiast mu pogratulowac to beda mu wyszukiwac ze to takie albo szmakie. Ech to tylko polacy tak umieja..
Ładne tło, ładne porównania (kupę w majtki), rozgrzewka wystarczająca za całe szkolenie. Jestem pod wrażeniem.
Powiedzial w majtkach
@@adorinadorin a jakżeby inaczej...
Nic tak nie dodało mi pewności siebie w korzystaniu z języka angielskiego jak komplement odnośnie jego jakości usłyszany od native speakera z sąsiedniej kabiny w toalecie pubu w Hull ;)
Mysle ze w Polsce promuje sie perfekcje w szkolach i jesli ktos nie mowi w miare dobrze nie chce sie osmieszac.
Zauwazylam ze czesto jesli ktos napisze po polsku wyraz z bledem ortograficznym to jest zawsze ktos kto prubuje ten blad poprawic. Zastanawiam sie jakie to ma znaczenie i dlaczego to jest takie wazne ze to kluje kogos w oczy. Jestesmy ludzmi i z tej racji robimy i zawsze bedziemy popelniac bledy, blad nie znaczy ze ktos nie zna ortografii. Osoba mogla nie zauwazyc zanim nacisnela key i wyslala statement w cyberspace.
Chciałam też napisać,że fajna bielizna w tle ale widzę,że nie jestem pierwsza🙃😊
fajnie, zajebiscie jest sie dowiedziec o jeszcze jednej rzeczy, ktora robi sie zle. bo w kraju, w ktorym mieszkam, czyli na wilgotnej wyspie, od pietnastu lat jestem informowany, ze cokolwiek nie zrobie(albo zrobie), albo powiem lub nie, nawet rzeczy przecistawne, to zawsze jest zle, a nagroda jest kara. po pewnym czasie, ze zmeczenia, poprostu traci sie zainteresowanie jakakolwiek interakcja i zgadnijcie kurwa co? no niedobrze!!! nawzajem x10
Jest dobrze. Na 1 lekcje jest super. Pozdrawiam
Myślę, że to wina oceniania samych Polaków. Ja np. nie jestem w stanie nic powiedzieć po angielsku jak jestem z grupką Polaków właśnie, bo na stówkę będę na językach i będę przez nich bardzo źle oceniana. Coś w stylu "Skąd się ona wzięła, jak można tak kaleczyć język". Jeżeli jestem np. za granicą, zamawiam coś i nie ma wśród mnie Polaków, to w końcu się jakoś przełamuję
Elegancko. Teraz będzie Dave razy dwa
Ale prawda jest taka, że rozmawiając z amerykaninem, gdy się np. z nim z czymś nie zgadzasz, to kiedy popełnisz jakiś błąd gramatyczny to amerykanin chętnie ci to wytknie i będzie cię próbować wyśmiać.
To rób tyle błędów, że nie będzie mu się chciało ich wytykać.
@@piol9060 XDDDDDD
to możesz mu za to powiedzieć, że to jest argument ad hominem
"Me making a mistake does not invalidate my point :)"
super odcinek :)
O ile to wszystko prawda, to ja akurat zwyczajnie nie mam ochoty rozmawiać bo mam bardzo dobrą intuicję i ja tam rozumiem bez słów, wręcz denerwuje mnie jak musze się odzywać, pozdrawiam :)
Nie wiem czy to wina edukacji czy moich lęków, ale pisze często z ludźmi po angielsku przy tym myśląc po angielsku i bez chwili zastanowienia, w myślach zdanie składam od razu też bez namysłu, a jednak mówić się boję.
100% true! To wg mnie wynika z polskiego szkolnictwa. W polskich szkołach duży nacisk nakłada się na gramatykę i słownictwo a zero nacisku na mowę. W efekcie ludzie znają gramatykę, słownictwo a boją się odezwać i opowiedzieć „your ordinary day”, który wymaga tylko The Present Simple Tense. To jest dramat. Pamietam jak zdawałem starą maturę z angielskiego i większość osób przygotowująca się do ustnego egzaminu wyła przed egzaminem teksty na pamięć. Po co to?! Mów własnymi słowami a to, że robisz błędy?! Who cares! Mów z błędami ale mów! Lepiej mówić z błędami niż nie być wstanie wydukać jednego zdania!
I lol'd :D Od Irlandczyka usłyszałem kiedyś, żeby mówić a nie siedzieć jak sissy w kącie - choćby źle, native pociągnie rozmowę dalej, poprawi, doradzi - działa, dopóki obie strony się rozumieją :)
do dosyć niedawna była, za przeproszeniem, cholernie przerażona pisaniem po angielsku w internecie. już od dobrych trzech lat siedzę raczej po tej "anglojęzycznej" stronie youtuba, a może od roku *odzywam się* po angielsku. komentuję filmiki, vlogi, shortsy.. staram się pozbyć tego lęku :D
niestety w realu, takiej rozmowie tu i teraz,, nadal się boję.
a zaczęłam aktywniej pisać po angielsku po jednym z komentarzy o 1:00 w nocy z dodatkiem przeprosin, jeśli zrobiłam jakiś błąd, a inna osoba odpowiedziała, że to nic i każdy popełnia błędy :DDD
Miałem kiedyś taki problem, że bałem się mówić na voice chatach po angielsku, ale już od dawna nie mam tego problemu. Wystarczyło, że pogadałem parę razy z bliższym kolegą po angielsku, i mi przeszło.
W Polskiej szkole nacisk jest kładziony na gramatykę i czasy, nie ma nacisku na rozmowy, często jest przyzwolenie na obśmiewanie błędów. A żeby czuć się swobodnie, trzeba nawijać i tyle, jak się nie zna wyrazu, to trzeba kombinować jak bardziej opisowo określić, co się chce powiedzieć. Natomiast akcentem nie wiem, kto się przejmuje, poza osobami chcącymi zostać szpiegami czy pracować w miejscu, gdzie zlewanie się z native'ami się liczy z jakiegoś względu bardzo, lub w przypadku akcentu sprawiającego, że wypowiedź jest niezrozumiała - jestem Polakiem i nie widzę powodu, żeby brzmieć jak rodowity Anglik lub Amerykanin, chcę tylko, żeby ludzie nie mieli problemu ze zrozumieniem treści, którą chcę przekazać.
......co prawda ja mam to juz za soba....42 lat przezyte w strefie anglo jezycznej......to piekne doswiadczenie poznawanie obcego jezyka....choc w mojej podswiadomosci wciaz czyje go.....jego zwroty, idiomy jako jezyk wirtualny....nigdy nie zakochalem sie "po angielsku".....nigdy nikogo nie przezywalem ....w jezyku angielskim....raczej mleko ktore pilem bylo z polskiej piersi....dlatego nie rozumiem.......i nie bede usilowal zrozumiec .....bo w rzeczywistosci jestem luzakiem......
Fajnie ze o tym mowisz. Fajnie, ze tak myslisz ale nie wszyscy “native” tak mysla to po pierwsze, bo sa ludzie, ktorych to wkurza. A jak nie mowisz poprawnie to maja cie za nizszego od siebie.
Druga sprawa, Polacy sie wstydza mowic jak nie potrafia bo w jezyku polskim nie jestesmy przyzwyczajeni do innych akcentow, zlej gramatyki itd. Jak ktos mowi “wziasc” zamiast wziac to sie nam drobne w kieszeni rozmieniaja. Dlatego tez taka nasza mentalnosc i tak naprawde musimy ja troche przezwyciezac w rozmowie z nativami.
W szkole nauczycielka z angielskiego śmiała się z mojego akcentu. Napisałam maturę a i tak nic bym nie powiedziała gdyby ktoś się do mnie odezwał. Nienawidzę tego języka. Dopiero gdy zaczęłam gadać po angielsku z ludźmi z innych krajów nie-anglojęzycznych to się nauczyłam.
Ale ja się nie wstydzę, tylko mam blokadę albo szukam przez minutę w głowie wyrazu, który znam, ale nie mogę sobie przypomnieć. To jest dopiero wkurzające!
to użyj innego :D nie ma za co
fajny odcinek
Odcinek cenny, dzięki Dave! Ale mnie rozpraszają te gacie w tle 😅
Dotyczy to głównie krajów anglojęzycznych. W krajach w których są inne języki zaś jest inny aspekt - przechodzenia na angielski, gdy niekoniecznie chcemy to robić.
Thanks and welcome Dave! All the best with the show!
Super! Super!
Ja nie lubię kiedy ktoś nie rozumie, ale udaje, że rozumie. Wtedy nie wypada powtórzyć, a komunikacja leży. Przyłapałem na tym w Polsce wielu Wietnamczyków... A sam, cóż, próbuję się przed tym powstrzymywać na emigracji xD
Super że jesteś taki luźny na filmikach
To samo mój mąż Amerykanin mówi 🤣🤣🤣🤣
Mieszkam w UK od 17 lat. Maz brytyjczyk z krwii i kosci, corka tutaj sie urodzila.
Na poczatku ciezko bylo sie przelamac ale po dwoch tygodniach swobodnie rozmawialam - oczywiscie kaleczylam akcent, gramatyke, slowa.
Tylko jeden, jedyny raz ktos negatywnie skomentowal moj angielski. Pacjent na oddziale powiedzial do mnie: I hope you're better in bed than your English is.
Zasmialam sie, odeszlam, siostra oddzialowa byla oburzona i pogadala z pacjentem. Przeprosil.
Po 17 latach stwierdzilam, ze nie bede udawac, ze mowie pieknie po Angielsku. Mam polski akcent i za cholere nie chce sie tego pozbywac - jestem Polka, nie Brytyjka.
Wszyscy rozumieja co mowie a czesto moj "funny accent" jest narzedziem do przelamywania lodow.
To nie dotyczy tylko angielskiego ani nawet tylko mówienia. Taki jest cel systemu edukacji. Nauka w szkole nie jest nastawiona na zdobywanie wiedzy, tylko na wyłapywanie błędów. Lepiej nie robić nic, nic coś zrobić i pomylić się. Na amerykańskich filmach, dzieci i młodzież prawie niczego się nie uczą, ale nie są tłamszone, jak u nas.
Niestety tak. Właśnie wróciłem z semestru na studiach w Niemczech i może nie jest tam aż tak jak w USA, ale ludzie nie boją się mówić, są zachęcani do dyskusji, a sprawność językowa jest sprawą raczej drugorzędną, nie ma stresu - a co się nauczysz, to Twoje. W Polsce ciągle studenci na ogół boją się odezwać. Studenci, dorośli ludzie, na wybranych przez siebie studiach :( Mnie się udało to pokonać (sam na początku miałem obawy, które kształtuje w nas system polegający na tym, o czym piszesz, szukaniu błędów) i często było mi potem głupio, że nikt w grupie się nie odzywa, czułem się zobowiązany przełamywać ciszę, straszny cringe.
To prawda, ja jak pisałam z Brytyjczykami to oni pisali, że oni wstydzą się uczyć angielskiego obcokrajowców, bo oni sami poprawnie nie mówią i nie chcą kogoś nauczyć źle mówić po angielsku. Jeszcze pisali, że obcokrajowcy mówią bardziej poprawnie (typu królowa brytyjska) niż oni, co się urodzili w UK.
Oprócz tego nikt nie zwraca uwagi jak ktoś mówi, chyba, że się zrobi jakiś ekstremalny błąd, ale nikt się wtedy nie drze, tylko tłumaczy i jest luz. Błędy poprawiają tylko certyfikowani nauczyciele angielskiego, ale oni też się nie drą.
Jak kilka dni temu znalazłam w internecie jakiegoś Turka co pytał czy ktoś go może nauczyć polskiego, to mu podałam polskie źródła do nauki online za darmo i też się nie darłam. To nauczyciele w polskich szkołach się drą i karzą za błędy i potem wszyscy mają nerwicę w dorosłym życiu.
To nie kwestia wstydu czy sposobu nauki w szkole. Rozmowy z osobami które nie znają twojego natywnego języka są na początku bardzo trudne, bo trzeba przełamać blokadę mentalną. I taką blokadę miały wszystkie lub prawie wszystkie osoby które znam (i z którymi rozmawiałem na ten temat) dla których język angielski nie był głównym językiem. Wyjątkiem od tej reguły są osoby które uczęszczały do szkół angielskich/amerykańskich (nie mylić ze szkołami językowymi!) jako dzieci/nastolatkowie - te osoby bardzo łatwo odróżnić ponieważ całkowicie inaczej rozmawiają po angielsku (mają specyficzny dla danego regionu akcent i wymowę). Na początku jest ciężko przełamać tą blokadę mentalną, ale za każdym razem gdy zacznie się już rozmowę to potem "idzie juz z górki". Z błędami czy nie, mówiąc w miarę płynnie czy zacinając się co drugie słowo - to nie istotne. Najtrudniejsze jest zawsze wypowiedzenie pierwszego zdania. Do dziś pamiętam dobrze przebieg mojej pierwszej rozmowy z osobą nie znającą języka polskiego. Było to w Dublinie kilkanaście lat temu. Rozmowa trwała coś ponad godzinę czasu. W jej trakcie popełniłem wiele błędów i to nie tylko gramatycznych (na przykład zamiast "jutro - tomorrow" powiedziałem parokrotnie "yesterday", a moja wymowa była naprawdę tragiczna - wcześniej jako samouk znałem tylko język angielski pisany). Niemniej ta rozmowa pozwoliła mi zacząć rozmawiać w języku angielskim - niekoniecznie płynnie czy poprawnie, ale szybko się przekonałem, ze to tak naprawdę nie ma wielkiego znaczenia o ile rozmówca rozumie o co nam chodzi. Co więcej dla części rozmówców nasze błędy są "urocze" i podoba im się nasz "akcent" który jest co prawda pełen błędów, ale jak mi to powiedziało paru anglików dobrze się go słucha. Jedyne zastrzeżenie ogólne do nas jako Polaków jakie mają Anglicy to to, że często mówimy za szybko.
U mnie problem jest taki, że jak ktoś mówi czystym czy zrozumiałym dla mnie angielskim to spoko, ale jak zacznie coś bulgotać to nawet nie wiem gdzie się zaczynają i kończą wyrazy. Przykład, jak mówi David Icke o swoich teoriach spiskowych to w zasadzie moje rozumienie ze słuchu jest jakieś 90 procent, ale jak oglądam Eastenders (niektórzy aktorzy) to nawet z literami nic nie pomaga, bo w subtitles jest powiedzmy zdanie z 10-15 sylabami, a to co faktycznie wymawia aktor to jakieś 4 sylaby na moje ucho...