"najpopularniejszy magnetofon Perelu", halo halo ja zarobiłem na niego w 1982r za praktyki Mk 232p i pamiętam jego zapach i jak był zapakowany, nic mu nie dolegało grał grał bardzo dobrze i wyraźnie, pod blokami graliśmy italo disko i Michael Jackson thriller, utwory były obłędne, takie czasy, pozdrawiam Autora
Mialem takiego w dzieciństwie. Jakaż to była radość, jaka duma. Nagrywałem nim wszystko co mogłem. Smerfy, koncerty życzeń, "zmienników", no i żołnierskie piosenki dziadka... Na bazarze kupiłem przypadkiem kasetę A-ha, album Wschod słońca zachód księżyca. Męczyłem ją na tej Unitrze, aż taśma niemal się zdarła.. Nie rozumiałem wtedy tej muzyki, ale tak mnie urzekła, że do tej pory ten album uwielbiam, i wspominam przy tym swój pierwszy magnetofon...
Dostałem go na komunię w roku 1982. Zdobyty jakimś cudem w sieci sklepów ZURT ,oczywiście uszkodzony po naprawie, czyli tzw odrzut. Wtedy to było ogromne wydarzenie. Radość przeogromna. Jedna kaseta grupy Bank na początek i to wszystko. Grał non stop. Mile wspominam choć z jakością dźwięku nie miało to nic wspólnego to ważne, że grało to czego w danej chwili człowiek chciał słychać. I to było piękne.
Pamiętam pocz.lat 80-tych kiedy ten model wygrzewał półkę lokalnego sklepu Unitry dostępny tylko za kwit "skupu żywca" albo dla MM. Taki właśnie model ze srebrnymi elementami wykończenia i czerwoną wisienką w rogu glosnikowego grilla to było moje marzenie przez miesiące wpatrywania się w wystawę sklepową. A kiedy wreszcie nadszedł wielki dzień zakupu wymarzonego MK232 i przyniosłem swoje cudo do domu, okazało się że wciąga taśmy od razu po wyjęciu z opakowania. Reklamacja trwała pare tygodni a co gorsze jako zamiennik otrzymałem wersje zubożoną w literką P, jakiż był mój smutek. Ale cóż, tak zostalo na kolejne lata. Jednak jako zapalony majsterkowicz, parę lat później rozebrałem magnetofon na części pierwsze i pomalowałem go srebrnym sprejem, tak że wszyscy koledzy z bloku go zazdrościli. To była taka moja domowa wersja "eksportowa". Potem doszło zamontowanie paska wysterowania na 10 LED i UL1980 z 5mm diodami które idealnie pasowały do dziurek w grilu głośnika. I tak mój srebrny MK232P był ze mną przez kolejne lata aż do czasu kiedy mogłem wreszcie kupić swój pierwszy stereo deck z Pewexu TC-FX33 za całe $159 pamiętam jak dziś. A mój wysłużony MK został kopalnią podzespołów zamiennych które czasem używałem do naprawy magnetofonu "koleżanki", aż wreszcie kiedyś wybebeszona i skrocona przez odpiłowanie za pomocą piłki do metalu obudowa glosnika stała się obudową dzwonka pozytywki do drzwi.
Chyba w 1986 r. stałem się posiadaczem wersji MK 232 P Automatic. Jako 7-letni chłopiec. Rodzice i Babcia mi kupili :) Pierwszy kaseciak w rodzinie. Na gwarancji padł silnik - został wymieniony w jednej z placówek ZURT. Po tej naprawie magnetofon służył dość długo, z silnikiem nie było już nigdy problemów, za to z czasem pojawiły się problemy ze sprężynkami, przesuwem taśmy (wpierw z przewijaniem) i z ustawieniem głowicy zapisująco-odczytującej (chyba "zwichrował" się "mostek" z głowicami). Potwierdzam, że nagrywał całkiem przyzwoicie, miał też całkiem dobry mikrofon. Dzięki temu magnetofonowi mam pamiątkowe nagrania głosów członków Rodziny, którzy już odeszli ... Jeszcze około 1994 r. nagrywałem na tym magnetofonie muzykę z MTV oraz ... muzyczki z gier komputerowych z ATARI 800 XL. Mam je do dzisiaj, zdigitalizowane.
Gdy już baterie były słabe i kasety zostawały przeciągane to małym śrubokrętem można było zwiększyć prędkość silnika (od spodu chyba)- tak się kiedyś kombinowało na klasowych wycieczkach :) A potem ciężko było ustawić fabryczne obroty ;) Pozdrawiam i dzięki za przypomnienie super sprzętu :)
Dostałem taki na Komunię w 84r. Boże jaki ja byłem szczęśliwy, wszyscy koledzy przychodzili posłuchać muzyki. W tamtych zamierzchłych czasach kiedy takie rzeczy mogłem zobaczyć tylko w gazecie, to urządzenie było spełnieniem moich dziecięcych marzeń.
Kosztował całą przeciętną pensję, więc nie był tani jak na swoją klasę. Dla nastolatka to była abstrakcyjna suma, bo na ogół regularnych comiesięcznych dochodów nie było, kasa wpadała z okazji różnych uroczystości np. z okazji urodzin czy imienin. Babcia czasem też coś dała z okazji odwiedzin.
W moim MK 2500 za przewijanie odpowiadała figurka króla - Bolesława Chrobrego. Podstawka idealnie wchodziła między przycisk start lub stop a przewijania. Nie trzeba było trzymać cały czas nieszczęsnego przycisku ;)
Nigdy nie znałem się na elektronice, ale odkryłem magiczną sztuczkę: dotykając palcem płytkę drukowaną powodowałem, że ten magnetofon stawał się odbiornikiem radiowym.
8:32 trzeba ją trzymać palcem, ponieważ najwyraźniej konstruktorzy przewidywali, że zasilanie bateryjne będzie dominujące. Konieczność trzymania palcem uwalniała ich od konstruowania auto-stopu do funkcji przewijania.
jako dziecko byłem wwieziony na teren unitry Lubartów i tam był wtedy Condor a MK232 był montowany w filii w okolicach Lubartowa - tyle pamiętam z 1 dniowej wycieczki dostawczakiem robur
👍😁😜 Z ogromną przyjemnością zabieram się za oglądanie. Magnetofon mojego dzieciństwa, który zaginął gdzieś w akcji... Ile to bajek się nasłuchałem, kiedy chorowałem... P.S. Żeby na moje filmy, tak widzowie czekali...
Po kilku latach wyrabiał się popychacz sanek pod klawiszem "Start", w wyniku czego głowice w pozycji "Start" były za wysoko i taśma zjeżdżała z prowadników głowicy i niszczyła się. Pomagało włożenie kawałka plastikowej płytki o grubości ok. 1 mm pod popychacz.
Zdziwiłem się, bo ładnie to gra. Odsłuchiwałem film na głośnikach samochodowych i roznica między oryginałem a prezentowanym nagraniem była dość subtelna i zaskakująco niewielka.
Zastosowany silnik miał wbudowany stabilizator z tzw. wzmacniaczem błędu. Dawało to fajny efekt przyspieszania obrotów, gdy zwarło się naślinionym palcem jego zaciski. Można to było wykorzystać do zrobienia przyspieszonego przewijania.
Dziękuję za film! Bardzo ciekawe! Wilga RM-301 ma podobną konstrukcję. Mam to już od kilku lat. Nie bardzo chcę naprawiać jego mechanizm napędu taśmowego. Radio działa.
Szacun, pierwszy pański materiał jaki obejrzałem, to film o cyklach Skali i Pański komentarz spowodował, że postanowiłem zobaczyć inne materiały. I to była dobra decyzja. Zasubskrybowałem, a przy okazji przekonałem się, że w swoim komentarzu miałem rację - powinien Pan robić to w czym jest Pan dobry. Dzięki za porządną porcję informacji.
Długie lata miałem wersję 433. Brzmiał faktycznie dobrze i był niezawodny. I co ważne: nigdy nie wciągnął taśmy. Zmarł niedawno na skutek zgonu wiadomej rolki.
Miałem przyjemność być posiadaczem jego brata RB3200 i naszą współpracę oceniam pozytywnie. Ja też nie wymagałem od niego cudów. Pamiętam tylko że denerwowało mnie jak czasami piszczał podczas nagrywania. Ostatnio gdy dostrzegłem go na okładce książki o czasach PRL na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Te magnetofony choć nie najwyższych lotów miały w sobie coś czym przyciągały do siebie użytkownika. Pozdrawiam serdecznie autora!
Miałem takiego w wersji stereofonicznej, rzecz jasna przerobionej amatorsko. Miał w środku dwie "płyty główne". Na głośnik zabrakło już miejsca. Podłączony był do Amatora. Takie to było pierwsze moje stereo :)
@@krisk1236 W którym czasopiśmie (chyba Młody Technik) był projekt przeróbki ZK-140T na stereo, właśnie poprzez dodanie drugiej płyty głównej. Jakoś udało mi się zakupić taką płytkę na Wolumenie i swój ZK-140T tak przerobiłem.
Miałem ten magnetofon. Pracował mozolnie na chleb jako pamięć do Timex-a. Jak sobie przypomnę moje toporne modyfikacje, to aż mnie dreszcze przechodzą. Wyskrobana pilnikiem dziura op lewej stronie pozwoliła zamontować gumowy pasek, który napędzał przylepiony na boku niczym nie obudowany licznik obrotów. Jakoś to nawet działało. Na drugi ogień poszło rozwiercenie otworu do regulacji skosu głowicy. I jeszcze zrobiłem dodatkowe wyprowadzenie gniazda jack, bo oryginał szybko się wyrobił i nie gwarantował ciągłości połączenia w czasie LOAD " " ;)
Co pamiętam na temat tego magnetofonu, u mnie w domu nazywanym "grundikiem". Było to we wczesnych latach 80-tych, no może był to rok 1980, 1981, jakoś... tak... Pamiętam, że gdy był kupiony, to był zapakowany w takie scyropianowe pudełko, do niego była dołączona taka składana, papierowa, wydana w dość dobrej jak na tamte lata, jakości instrukcja obsługi, był dołączony kabel, który służył po zapisu dźwięku, nagrywania, którym podłączało się z jednej strony ów magnetofon, a drugim końcem podłączało się do np. telewizora, który miał wyjście dźwięku, w ten oto sposób można było nagrać z telewizji jakąś piosenkę bez zbędnego, nie potrzebnego dźwięku dochodzącego z mieszkania, co jak wiadomo było nie przyjemne przy słuchaniu nagranej piosenki z telewizji albo z radia, w ten sposób można było do tego magnetofonu, tym kablem podłączyć radioodbiornik, gramofon, i ponagrywać sobie piosenki z radia czy z płyty winylowej na kasetę magnetofonową, które miały wyjście wyjście dźwięku, wydaje mi się z tego co teraz zapamiętałem, że chyba ten kabel był dodany tylko do tego magnetofonu, co nie było jak na tamte lata standardem, co... jeszcze... do niego była dodana taka plastikowa rurka do której wkładało się trzy baterie R-14, a pod nie, do takiej nie wielkiej wnęki dodatkowe dwie baterie też R-14, co w sumie dawało pięć włożonych do niego baterii, ta plastikowa rurka, to był świetny pomysł i zabieg ze strony fabryki, która wyprodukowała magnetofon, to takie włożenie trzech ogniw baterii zapobiegało nie potrzebnemu ich wypadnięciu z magnetofonu. Do magnetonu można było też podłączyć słuchawki a także zewnętrzny mikrofon... miał wysuwaną/wsuwaną tzw. "rączkę", którą łatwo i przyjemnie go się przenosiło, co było również świetnym pomysłem i jakim wygodnym. Ta rączka na pierwszy rzut oka była nie widoczna i bardzo ładnie komponowała się z całym magnetofonem. Nie wspomniałem o kablu zasilania (od prądu)..., który też był do niego dołączony ale wiadomo... ten kabel to nieodłączny element całości z magnetofonem. Posumowywując. Bardzo udany, dobrze wyprodukowany magnetofon. U mnie w domu pierwszy magnetofon, po którym miałem jeszcze dwa - magnetofon z wbudowanym radioodbiornikiem, ja go nazywałem "Kasprzakiem" (choć można go też znaleźć pod nazwą Grundig) i stereoofoniczny radiomagnetofon Condor... To tyle moich wspomnień o tym magnetofonie omówionym w tym filmiku....
Mk 232p 2 tyg temu sprzedawałem jeszcze folia była na nim , od 4 lat mam też mk 232p i złego słowa nie powiem , w 80- latach to był mój pierwszy magnetofon drugi International z diodami co też 3 lata temu z sentymentu zakupiłem 🤣
Gościu ma gadane, co dzisiaj jest bardzo rzadkie. Bardzo logiczne tłumaczy-rzeczy które logiczne być muszą! Po prostu inaczej się nie da. A dodając nieco humoru wzbogaca opowieść. Gratuluję pomysłu i popieram w całej rozciągłości!!! Pozdrawiam!!!
Zastosowany owalny głośnik miał taką wadę, że po kilku latach twardniało lepiszcze zawieszenia i spadał poziom niskich tonów. Zdecydowanie lepiej i nawet bardzo dobrze, grało to na głośniku zewnętrznym w drewnianej obudowie. Świetnie nadawały się tu wszelkie "kołchoźniki" Tonsila, oczywiście po wybebeszeniu transformatora głośnikowego i przełącznika głośności. Magnetofon podbijał okolice 70 Hz, co bardzo dobrze wpływało na brzmienie np. muzyki italo disco :)
Mój pierwszy magnetofon! Miałem "składaka", mój ojciec zdobył trochę części z Bomisu. Oczywiście plastyfikator obecnie radośnie opuścił koło zębate i niewiele z tego koła zostało. W "ruch" poszła drukarka fotopolimerowa i trybek jest :)
Dodałbym jeszcze, że magnetofon nie posiadał funkcji auto-stop co skutkowało tym, że jeżeli przysnęliśmy podczas nocnych odsłuchów, to przycisk play włączony był z reguły do rana. Ale mnie osobiście magnetofon nigdy nie spłonął ;)
Kto nie miał... Musiałem się sporo naoszczędzać, nakombinować i napłaszczyć przed rodzicami, by mi kupili. Po zachwycie wygodą (wbudowany mikrofon), szybkie rozczarowanie jakością. Wymiana na ZK240.
Ten magnetofon w kolejnych, coraz bardziej spolonizowanych wersjach (np. MK-232P) był produkowany stanowczo za długo, bo aż do prawie końca lat 80-tych, gdy na rynku było już wiele magnetofonów stereo i to z radiem. Na początku produkcji, w okolicach 1976 roku, to jednak było coś, model był udany - zwłaszcza po narzekaniach na wynalazki Thomsona, poprzedniego licencjodawcy dla ZRK.
Miałem MK235 podłączonego pod radio i kolumienki. Potencjometry często trzeszczały, ale miałem strzykawkę z igłą i coś na spirytusie wstrzykiwałem. Pomagało doraźnie, ale działało 😁 Pozdrawiam Panie Adamie 🙂
Z mojego doświadczenia największą wadą tych magnetofonów, podobnie jak i Kasprzaków były rozpadające się po latach zębatki. Tworzywo stawało się kruche do tego stopnia jakby zostały wykonane z gipsu. Skutkowało to oczywiście wciąganiem taśmy. Pomijając to Kasprzak RMS 451 był już o niebo lepszą konstrukcją. Dwa głośniki, radio z dużą, przejrzystą skalą. W latach 80 mógł się podobać, w 90 już szału nie było ale widywałem go w wielu domach. U Matki grał bardzo długo, jeszcze w 2015/16. Dorota jako radio "kuchenne". Teraz ma jakąś chińską mini-wieżę od siostry, zepsutego Kasprzaka przehandlowałem a Dorota gra u mnie w piwnicy. Grundig przy Kasprzaku to było coś na zasadzie jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
W moim MK 232 P z czasem wielokrotnie naprawiałem i regulowałem tor przesuwu taśmy. Wymieniałem też scalak, bo kiedyś uszkodziłem końcówkę mocy - podłączając do tylnego monofonicznego "jacka" zewnętrzny głośnik (zrobiłem zwarcie). Pamiętam, że dla lepszego dźwięku podłączałem magnetofon do radia z większym głośnikiem (przez kabel DIN) albo wprost do tylnego "jacka" podłączałem głośnik z OTV "RUBIN 714" - okrągły ok. 160 mm wraz z wysokotonówką przez kondensator, też z "Rubina" 🙂🙂🙂
te mechanizmy miały trudności z przewijaniem w którąś stronę. nie pamiętam, w którą. pamiętam, że w Wildze musiałem odwracać czasem kasetę żeby przewinąć.
Pomagało wyjęcie kasety i trzepanie nią o rękę, raz z jednej , a raz z drugiej strony. Tak "ułożona" taśma w kasecie już przesuwała się w miarę dobrze. Kasety z Pewexu czy zagraniczne z komisu raczej kłopotu nie sprawiały, za to czasem dramat był z polskimi C-90 ze Stilonu.
@@krisk1236 Dobry patent. Szkoda że nie wiedziałem o nim wtedy, to poradziłbym koledze by nie walił kasetą w głowę a w kolano. Gość nie lubił walić w dłoń, bo niby go to bolało, walił natomiast w głowę, to podobno go nie bolało. Nie znam jego dalszej historii życia, ale pewnie skończył tak jak wielu bokserów z obtłuczonym mózgiem, czyli źle.
to pierwszy magnetofon jaki się za dzieciaka nauczyłem rozkładać i składać niemalże z zamkniętymi oczami :) wtedy jeszcze się te zębatki nie rozpadały, ale paski już się urywały i wtedy zakładałem gumki (najlepiej recepturki) bo wytrzymywały długo, te zwykłe gumki szybko parciały i albo pękały albo się jeszcze przylepiały, ale jako dzieciak nie wiedziałem że są "oringi" które w dodatku są strasznie tanie i bardzo dobre. Nakfajniejsza z tej serii była Wilga - bardzo ładna i bardzo dobrze odbierająca, łatwa do dobrego przestrojenia, no i w końcu w niej zmienili ten dzyndzelek do otwierania kasety na wciskany, tak jak rozum nakazuje, bo w Grundikach to bardzo częstą usterką był ten dzyndzelek wduszony i ząbki jego trzymające wyłamane. Miałem Wilgę wiele lat, wymieniłem w niej nawet głowicę na stożkową i pięknie nagrywała nocne audycje Radia Truck, mam jeszcze sporo kaset z lat 2000
@@johnpainter5750 ale to nie są całe audycje (chyba że zasnąłem w trakcie) tylko same piosenki, których ogromną większość potem pościągałem sobie w mp3 w dużo lepszej jakości niż nagrania z fal długich :)
Spędziłem przy tym urządzeniu w latach 1979-1986 jakieś 3,5 roku życia. Grał non stop. Nagrywał, odtwarzał, tarł sprzęgłem ciernym kiedy przy nim zasypiałem. Ostatni rok przeżył jako inwalida: spadł w czasie porządkowania pokoju na wtyczkę, która wepchnęła gniazdo do wewnątrz i pękła płytka drukowana. Polutowałem ścieżki drucikami miedzianymi, lutownicą z grotem 8 mm 😅 Potem zalałem żywicą chemoutwardzalną. Działało jeszcze rok, do następnego upadku. Cześć jego pamięci!
W roku 1983 na moje 15 lat rodzice kupili mi ten sam model Grundika,był dosyć drogi i od początku był w naprawie.Pare lat pograłem ale potem sprzedałem dalej.. Pozdrawiam z Czech..do Polski
Nigdy nie miałem własnej 'eMKi', bo siedziałem w szpulakach, ale korzystałem z własności kolegów. Mając 12-14 lat, raz zapomniałem zabrać kabla sieciowego, w domu nie było, więc postanowiłem że wlutuję się z 220V do zacisków transformatora. Jakież było moje zdziwienie, kiedy w mieszkaniu zgasło światło, a sprzęt tylko zasyczał. Okazało się, że styki widoczne od tyłu zaciski od uzwojenia wtórnego. Trafo spalone, co jeszcze? Co robić, co robić? Sprzęt trzeba jutro oddać... Po opanowaniu paniki stuk-puk do sąsiada, który miał różne rzeczy z fabryki przyniesione, w tym spore szpule drutu nawojowego (używał drutu do ogrzewania balonów z winem :D ). Dobrałem jako tako średnicę i pół nocy ręcznie przewijałem trafo, przedtem i na koniec męcząc się z rozłożeniem i złożeniem rdzenia. W efekcie napraw sprzęcior ożył, tylko zwalniał nieco przy maksymalnej głośności, gdyż drut uzwojenia wtórnego okazał się być nieco cieńszy niż w oryginale i nie wyrabiał prądowo.
Prywatnie miałem mk232p, który częściej był w serwisie, bo jako człowiek wychowany przy muzyce, miałem dość słyszalnego kołysania dźwięku i nierównomierności przesuwu. Za każdym razem wymieniano mi silnik na nowy. Potem była Wilga. Obecnie sam naprawiam te sprzęty, z dobrym skutkiem 😉
@@RadioweArchiwum oczywiście. Od października ruszyłem z serwisem w nowym miejscu, naprawiam wyłącznie sprzęty polskie z lat 60-90, czasem dziubnę coś zagranicznego, jeśli jest schemat. 😇
@@kaem3 u mnie w domu była Klaudia i Hania. Hania zdecydowanie mniejsze przetworniki, mniejsza obudowa, musiało odbić się na wszystkim. Klaudia miała też bogaty zestaw wyjść.
Na takich urządzeniach nagrywaliśmy wykłady na uczelni. Niewielu miało dyktafony z Pewexu. Co znamienne , nikt z wykładowców nie protestował , że nie wolno ,bo prawa autorskie
Tutaj mnie Pan wzruszył. Miałem identycznego grundiga w latach 80. - dokładnie tę wersję z tym ładnym, czerwonym znaczkiem na głośniku. Przez lata słuchałem na nim w czasach podstawówki skopiowanych gdzieś nagrań Kabaretu Tey i Andrzeja Rosiewicza. Aż w końcu, chyba jakoś pod koniec lat 80., albo coś się tam popsuło, albo kupiłem coś innego, już nie pamiętam, i biedny grundig skończył żywot rozebrany przeze mnie na kawałki z wielką ciekawością, choć nie rozumiałem kompletnie, co się tam pod maską rozgrywa, poza podstawowymi rozwiązaniami mechanicznymi.
fantastyczny filmik👍👍👍 o kultowym magnetofonie ,każdy taki chciał w wtenczas mieć ,fantastyczna intonacja i barwa głosu i ciekawe wciągające opisy ,oglądam takze techmoan to odpowiednik pana po angielsku ,powinniście zrobić kiedys razem jedne nagranie ,wspaniale gratulacje 👍👍👍👍 Grazie mille :-))😀😀😍
Miałem go. Miałem też Wilgę bardzo podobną. No, a potem Kasprzak stereo! Kumple przychodzili alphaville Big in japan słuchać na nim. kurde, to było 40 lat temu!!
Co do suwaka przewijania taśmy to nie jest to żaden błąd - jest to inżynierski majstersztyk. Po przesunięciu suwaka blokowało się go wciskając na plasko monete PRL, chyba 20 zł. Tak było już w oryginalnym niemieckim projekcie. Genialne rozwiązanie.
Wajchę do przewijania przerobiłem tak, aby miała trzy stabilne położenia, tj przewijanie w obie strony i środkowe. Wymagało to tylko specyficznego podpiłowania jednej blaszki i zmiany punktu zaczepienia sprężyny.
Hmmm portal nie wiadomo czemu usunął poprzedni komentarz. Powtórz więc. Oczywiście współpraca z Grundigiem przy ZK się liczyła ale po 1974 i tak nie mogliśmy kupić licencji na radiomagnetofon u Thomsona bo on takich rzeczy już wtedy samodzielnie nie produkował. Tanie audio robili dla niego już wtedy zewnętrzni dostawcy w tym i nasza Unitra. On tylko czasem dodawał swoje komponenty i niektóre modele montował w Francji.
Pamiętam, że na którejś z kronik filmowych, pokazywano przebitki z festiwalu w Jarocinie, gdzie wielu ludzi w tłumie, trzymało te kaseciaki nad głową, nagrywając koncert. 😆
Panie Adamie dziękuję za kolejną podróż w czasie :) . MK 232P był moim pierwszym magnetofonem. Wersja z roku 1987 różniła się nieco, np. jako końcówka mocy użyto UL1497. Głowica była już inna oczywiście, nasza ojczysta. Głośnik był okrągły, mocowany taką śmieszną sprężyną do zastrzasków w przednim panelu, jeśli dobrze pamiętam 1.5 W. Brzmiało to zaskakująco przyzwoicie. Najgorszym elementem zaś tego mechanizmu był ten nieszczęsny silnik. W moim odczuciu nie dyponował odpowiednio dużym momentem do napędzenia, jednak dość sporego koła zamachowego. Kółko pasowe silnika można było zatrzymać nawet stosunkowo lekkim dotknięciem palca Po serii problemów z samoczynnie zmieniającą się prędkością, wymieniłem go na jakiegoś zdobycznego Mitsumi ze zintegrowanym stabilizatorem. Było z tym nieco gimnastyki, ale efekt był wyczuwalny. Po otwarciu tej konserwy, w której orginał był zamknięty, oczom mym ukazał się UL 1901 i to prawdopodobnie było sedno problemów. Problem rozpadających się zębatek nie był tylko domeną tych i pochodnych mechanizmów. Nota bene, można dokupić współczesne, zarówno twarde, jak i elastyczne - zbliżone do orginałów. A co do innych , mechanizm niezmiernie popularny w sprzętach firmy Technics / Panasonic, jeśli dobrze pamiętam oznaczony jako AS-300 posiada podobną bolączkę. Małe szatańskie kółeczko, które po kilku latach rozpada się od samego patrzenia na nie :) Pozdrawiam serdecznie
Oglądam to wspomnieniowe cudo dla oldbojów i jak większość tu podekscytowanych przeżywających, poczułem się jak rasowy stary pierdziel! 😂 Dzięki za wspominki! Pozdrówki 🍀
Mi też czasami wciągał taśmę (po np. 7 latach eksploatacji). Częściowo to wina blokujących się kaset firmy Stilon czy tam Superton, a częściowo wina zbyt słabego sprzęgła w lewym talerzyku.
Najpopularniejszy, bo najtańszy, Produkowali go w ZRK, później w Lubartowie w idiotycznych ilościach. Większość nagrań z Sali BHP Stoczni Gdańskiej powstało właśnie na takich Grundigach.
1. 4:18 Mam takie kółko wyciągnięte z Emilii RM404 która też bazowała na tym napędzie. 2. 15:43 Nie było tu autostopu : z koła napędowego wystawał sześciokątny element który wschodził w kielich zębatki i przy zatrzymaniu taśmy na końcu zębatka przeskakiwała po tym sześciokącie. 3. Dziwacznie poprowadzone wyprowadzenie z elektrolita przeplecione pod koszulka termokurczliwą . To taka chałupnicza fabryczna przeróbka do montażu poziomego a w finale kapacytor i tak został zamontowany w pionie 😮 4. Miałem MK2500 z pierwszej serii . Pod przycisk odtwarzania wtykałem śrubokręt aby toto jako tako działało i nie zjadało taśmy. nie udało mi sie naprawić tego magnetofonu i to pomimo tego że wymieniłem rolkę gumową 😑 Transformator miał przełącznik napięcia pierwotnego 110/127V-220V ( jakoś tak ). W środku było sporo części ze "zgniłego imperialistycznego zachodu" 🤣 jak np kapacytory foliowe kanapkowe , kapacytory tantalowe i chyba także potencjometry. W pierwszych wersjach wzmacniacz audio był zbudowany na parze komplementarnej tranzystorów germanowych Siemens'a AC187+AC188 w dziwnych prostopadłościennych hmmm obudowach i przykręcone one były do radiatora z blachy alu. Późniejsze wersje miały już wzmacniacz na UL1498 ( mój kolega taki miał ).
Odnośnie wtykania czegoś pod przycisk: mogło brakować takiego metalowego wałeczka pod popychaczem klawisza START (wałeczek taki sam, jak te 4, na których opiera się ruchoma płyta mechanizmu). W niektórych egzemplarzach go nie było i wszystko działało, w innych był niezbędny. Ciekawe, dlaczego. A kółko wyciągnięte, jeśli jest nieuszkodzone, zachowaj, strzeż i nie montuj w innym magnetofonie. Na pewno by się zepsuło, a tak, przy odrobinie cierpliwości, można wykonać formę do odlewu.
Miałam taki ze zdjętym przednim panelem, żeby dokręcać śrubokrętem śrubkę przy głowicy, aby ustawić optymalny poziom czytania taśmy z grami do ZX Spectrum. Regulację się robiło to się "na słuch" i obserwując na telewizorze latające paski podczas ładowania programu.
Odsłuchałem na tym setki kaset. Służył mi przez jakieś 10 lat bez awarii, więc zdecydowanie nie był to szmelc. Miałem MK z serii z metalową osłonką mikrofonu - późniejsze miały już tylko "narysowaną" osłonkę.
Niezapomniany Grundig. Ach wspomnienia z dzieciństwa, pamiętam sobie taką sytuację w przedszkolu, chciałem sobie wziąć śmieciarkę do zabawy bo stała obok Grundiga i niechcący strąciłem Grundiga, oczywiście gdy do tego doszło odłożyłem śmieciarkę na miejsce i odszedłem. Nie ukrywam że sie przestraszyłem bo panie przedszkolanki były w pobliżu i że dostane ochrzan ale na szczęście go nie dostałem.
Zakupiłem niedawno za zaledwie 35 zł, jedynie co mu dolega to żółta zębatka napędowa i trybik na kole zamachowym, zauważyłem też nierówną prace silnika (za szybko) lecz myślę że dobrym sposobem będzie spróbować dostroić silnik śrubką regulacyjną a jeśli to nie pomoże to doborem odpowiedniego rezystora przed zasilanie silnika. Kwestia wciągania taśmy stała się prawdą, przez pierwsze chwile "działania" tej zabawki odrazu doświadczyłem wciągnięcia przez rolkę dociskową. Myślę że dobrym sposobem będzie wyregulować jej drogę pracy i obowiązkowo wyczyścić.
11:24 - wkladanie kasety paskiem magnetycznym u góry (z przodu) jest dla mnie normalny (i dla ludzi rocznik 1980+) wiec tak wkladana kaseta jest standardem a nie do "góry nogami"
Funkcja "automatic" w połączeniu z mikrofonem MCU50 dawała świetny rezultat zapisu dźwięku, dlatego służył mi jako sprzęt reporterski. Oczywistym problemem było zasilanie mikrofonu (9-50V), przy braku orygimalnych baterii, ale 6F22 na kabelkach dawała radę. Całość schowana w gustownej torbie, kryjącej doczepione na pająka bateryjki, sprawiała wrażenie niemal profesjonalne... Ach jeszcze model... mój miał napis Grundig, ale bez Unitra, chyba, być może, wszak upływ czasu zaciera szczegóły i upiększa.
W tym magnetofonie, mimo automatycznego poziomu zapisu, przydałby się najprostszy wskaźnik wysterowania do kontroli zapisu. Brak podsłuchu zapisu przez głośnik, powodował że czasami np. przy zaśniedziałych stykach kabla połączeniowego DIN, ważne nagranie z radia czy telewizji przepadało - nagrywała się cisza.
12:00 „R14” (również R6) to jak najbardziej nadal używana nomenklatura. Niestety czasami dosłownie „R”, czyli bez dodatkowe literki „L”, ale za to z pięknie zachęcającymi napisami „heavy duty”, „high capacity” itp. Oznaczenia wg normy IEC (te z literką i cyferką albo cyferkami) mają tę zaletę, że zawierają w sobie również oznaczenie systemu elektrochemicznego. W XXI wieku widząc samą literę „R” należy natychmiast odrzucić to zło, gdyż jest czasami nieznacznie tańsze od ogniwa alkalicznego, a pojemność ma kilku- albo kilkunastokrotnie mniejszą.
8:33 - dlatego wsadzało się różne przedmioty między wajchę przewijania i przyciski START/STOP, aby jej nie przytrzymywać palcem. Zapałki chyba pasowały idealnie.
Miałem ten sprzęcik dla mnie zmorą były obroty silnika i kilka podejść w serwisie tak był serwis tego cudaka (na Puławskiej) wtedy człowiek myślał że zebrana kolekcja kaset będzie na zawsze i te obroty spędzały mi sen z powiek, ech co za czasy dzisiaj wystarczy jakiś serwis streamingowy.
"najpopularniejszy magnetofon Perelu", halo halo ja zarobiłem na niego w 1982r za praktyki Mk 232p i pamiętam jego zapach i jak był zapakowany, nic mu nie dolegało grał grał bardzo dobrze i wyraźnie, pod blokami graliśmy italo disko i Michael Jackson thriller, utwory były obłędne, takie czasy, pozdrawiam Autora
Ehhhhh, chciało by się powiedzieć...kiedyś, to było. Przypomniało mi się, w kółko grało się nagrane z 3jki Europe😊
...a może to nie kwestia magnetofonów tylko różnicy pomiędzy ówczesną muzyką i instrumentami a obecnymi samplami i vokoderami .
@@johnpainter5750to różnica między kiedyś nie było nic więc cieszyło się z tego co było a teraz jest wszystko.
Różnica w metryce. @@johnpainter5750
Jak zwykle pełny i wyczerpujący merytorycznie temat materiał. Ciekawie opowiedziane. Dziękuję i pozdrawiam :)
Mialem takiego w dzieciństwie. Jakaż to była radość, jaka duma. Nagrywałem nim wszystko co mogłem. Smerfy, koncerty życzeń, "zmienników", no i żołnierskie piosenki dziadka... Na bazarze kupiłem przypadkiem kasetę A-ha, album Wschod słońca zachód księżyca. Męczyłem ją na tej Unitrze, aż taśma niemal się zdarła.. Nie rozumiałem wtedy tej muzyki, ale tak mnie urzekła, że do tej pory ten album uwielbiam, i wspominam przy tym swój pierwszy magnetofon...
Dostałem go na komunię w roku 1982. Zdobyty jakimś cudem w sieci sklepów ZURT ,oczywiście uszkodzony po naprawie, czyli tzw odrzut. Wtedy to było ogromne wydarzenie. Radość przeogromna. Jedna kaseta grupy Bank na początek i to wszystko. Grał non stop. Mile wspominam choć z jakością dźwięku nie miało to nic wspólnego to ważne, że grało to czego w danej chwili człowiek chciał słychać. I to było piękne.
Pamiętam pocz.lat 80-tych kiedy ten model wygrzewał półkę lokalnego sklepu Unitry dostępny tylko za kwit "skupu żywca" albo dla MM. Taki właśnie model ze srebrnymi elementami wykończenia i czerwoną wisienką w rogu glosnikowego grilla to było moje marzenie przez miesiące wpatrywania się w wystawę sklepową. A kiedy wreszcie nadszedł wielki dzień zakupu wymarzonego MK232 i przyniosłem swoje cudo do domu, okazało się że wciąga taśmy od razu po wyjęciu z opakowania. Reklamacja trwała pare tygodni a co gorsze jako zamiennik otrzymałem wersje zubożoną w literką P, jakiż był mój smutek. Ale cóż, tak zostalo na kolejne lata.
Jednak jako zapalony majsterkowicz, parę lat później rozebrałem magnetofon na części pierwsze i pomalowałem go srebrnym sprejem, tak że wszyscy koledzy z bloku go zazdrościli. To była taka moja domowa wersja "eksportowa". Potem doszło zamontowanie paska wysterowania na 10 LED i UL1980 z 5mm diodami które idealnie pasowały do dziurek w grilu głośnika. I tak mój srebrny MK232P był ze mną przez kolejne lata aż do czasu kiedy mogłem wreszcie kupić swój pierwszy stereo deck z Pewexu TC-FX33 za całe $159 pamiętam jak dziś.
A mój wysłużony MK został kopalnią podzespołów zamiennych które czasem używałem do naprawy magnetofonu "koleżanki", aż wreszcie kiedyś wybebeszona i skrocona przez odpiłowanie za pomocą piłki do metalu obudowa glosnika stała się obudową dzwonka pozytywki do drzwi.
Chyba w 1986 r. stałem się posiadaczem wersji MK 232 P Automatic. Jako 7-letni chłopiec. Rodzice i Babcia mi kupili :) Pierwszy kaseciak w rodzinie. Na gwarancji padł silnik - został wymieniony w jednej z placówek ZURT. Po tej naprawie magnetofon służył dość długo, z silnikiem nie było już nigdy problemów, za to z czasem pojawiły się problemy ze sprężynkami, przesuwem taśmy (wpierw z przewijaniem) i z ustawieniem głowicy zapisująco-odczytującej (chyba "zwichrował" się "mostek" z głowicami). Potwierdzam, że nagrywał całkiem przyzwoicie, miał też całkiem dobry mikrofon. Dzięki temu magnetofonowi mam pamiątkowe nagrania głosów członków Rodziny, którzy już odeszli ... Jeszcze około 1994 r. nagrywałem na tym magnetofonie muzykę z MTV oraz ... muzyczki z gier komputerowych z ATARI 800 XL. Mam je do dzisiaj, zdigitalizowane.
Gdy już baterie były słabe i kasety zostawały przeciągane to małym śrubokrętem można było zwiększyć prędkość silnika (od spodu chyba)- tak się kiedyś kombinowało na klasowych wycieczkach :) A potem ciężko było ustawić fabryczne obroty ;) Pozdrawiam i dzięki za przypomnienie super sprzętu :)
Przy magnetofonach wciągających najważniejszy był refleks. Można było uratować taśmę zanim mechanizm zatrzymał się sam 🙂
Dostałem taki na Komunię w 84r. Boże jaki ja byłem szczęśliwy, wszyscy koledzy przychodzili posłuchać muzyki. W tamtych zamierzchłych czasach kiedy takie rzeczy mogłem zobaczyć tylko w gazecie, to urządzenie było spełnieniem moich dziecięcych marzeń.
Marzenie w latach 80-tych wspomnień czar kosztowało krocie jak na kieszeń nastolatka jakimś cudem udało mi sie go zdobyć jaki ja byłem szczęśliwy:)
Kosztował całą przeciętną pensję, więc nie był tani jak na swoją klasę. Dla nastolatka to była abstrakcyjna suma, bo na ogół regularnych comiesięcznych dochodów nie było, kasa wpadała z okazji różnych uroczystości np. z okazji urodzin czy imienin. Babcia czasem też coś dała z okazji odwiedzin.
Witaj Adam. Dzięki za kolejną dawkę lat młodości.🤗 📻📻📻📻📻📻📻📻📻📻📻📻
W moim MK 2500 za przewijanie odpowiadała figurka króla - Bolesława Chrobrego. Podstawka idealnie wchodziła między przycisk start lub stop a przewijania. Nie trzeba było trzymać cały czas nieszczęsnego przycisku ;)
Mój był z radiem produkcji bydgoskiej Eltry, gdzie też pracowałem, pozdrawiam serdecznie 👍
Nigdy nie znałem się na elektronice, ale odkryłem magiczną sztuczkę: dotykając palcem płytkę drukowaną powodowałem, że ten magnetofon stawał się odbiornikiem radiowym.
8:32 trzeba ją trzymać palcem, ponieważ najwyraźniej konstruktorzy przewidywali, że zasilanie bateryjne będzie dominujące.
Konieczność trzymania palcem uwalniała ich od konstruowania auto-stopu do funkcji przewijania.
jako dziecko byłem wwieziony na teren unitry Lubartów i tam był wtedy Condor a MK232 był montowany w filii w okolicach Lubartowa - tyle pamiętam z 1 dniowej wycieczki dostawczakiem robur
👍😁😜 Z ogromną przyjemnością zabieram się za oglądanie. Magnetofon mojego dzieciństwa, który zaginął gdzieś w akcji... Ile to bajek się nasłuchałem, kiedy chorowałem... P.S. Żeby na moje filmy, tak widzowie czekali...
Po kilku latach wyrabiał się popychacz sanek pod klawiszem "Start", w wyniku czego głowice w pozycji "Start" były za wysoko i taśma zjeżdżała z prowadników głowicy i niszczyła się. Pomagało włożenie kawałka plastikowej płytki o grubości ok. 1 mm pod popychacz.
I znów nostalgicznie ! Kiedyś cudo!
Zdziwiłem się, bo ładnie to gra. Odsłuchiwałem film na głośnikach samochodowych i roznica między oryginałem a prezentowanym nagraniem była dość subtelna i zaskakująco niewielka.
Dziękuję Panie Adamie za nowy odcinek o sprzęcie audio z czasów PRL i za wesoły komentarz. Pozdrawiam.
Zastosowany silnik miał wbudowany stabilizator z tzw. wzmacniaczem błędu. Dawało to fajny efekt przyspieszania obrotów, gdy zwarło się naślinionym palcem jego zaciski. Można to było wykorzystać do zrobienia przyspieszonego przewijania.
Nie wiem dlaczego naślinionym placem...? Wkrętakiem to zwierałem często te zaciski ale nigdy naślinionym palcem...
Dziękuję za film! Bardzo ciekawe! Wilga RM-301 ma podobną konstrukcję. Mam to już od kilku lat. Nie bardzo chcę naprawiać jego mechanizm napędu taśmowego. Radio działa.
25 lat temu te magnetofony były nadal standardem w polskich szkołach.
Szacun, pierwszy pański materiał jaki obejrzałem, to film o cyklach Skali i Pański komentarz spowodował, że postanowiłem zobaczyć inne materiały. I to była dobra decyzja. Zasubskrybowałem, a przy okazji przekonałem się, że w swoim komentarzu miałem rację - powinien Pan robić to w czym jest Pan dobry. Dzięki za porządną porcję informacji.
pamiętam jak się lambady na tym słuchało, i to na kasatach Emgeton przywiezionych z Czechosłowacji
Długie lata miałem wersję 433. Brzmiał faktycznie dobrze i był niezawodny. I co ważne: nigdy nie wciągnął taśmy. Zmarł niedawno na skutek zgonu wiadomej rolki.
Miałem przyjemność być posiadaczem jego brata RB3200 i naszą współpracę oceniam pozytywnie. Ja też nie wymagałem od niego cudów. Pamiętam tylko że denerwowało mnie jak czasami piszczał podczas nagrywania. Ostatnio gdy dostrzegłem go na okładce książki o czasach PRL na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Te magnetofony choć nie najwyższych lotów miały w sobie coś czym przyciągały do siebie użytkownika. Pozdrawiam serdecznie autora!
Miałem takiego w wersji stereofonicznej, rzecz jasna przerobionej amatorsko. Miał w środku dwie "płyty główne". Na głośnik zabrakło już miejsca. Podłączony był do Amatora. Takie to było pierwsze moje stereo :)
Znałem gościa co ZK-120 przerobił na stereo. Szacun. Edit T.
@@krisk1236 W którym czasopiśmie (chyba Młody Technik) był projekt przeróbki ZK-140T na stereo, właśnie poprzez dodanie drugiej płyty głównej. Jakoś udało mi się zakupić taką płytkę na Wolumenie i swój ZK-140T tak przerobiłem.
Miałem ten magnetofon. Pracował mozolnie na chleb jako pamięć do Timex-a. Jak sobie przypomnę moje toporne modyfikacje, to aż mnie dreszcze przechodzą. Wyskrobana pilnikiem dziura op lewej stronie pozwoliła zamontować gumowy pasek, który napędzał przylepiony na boku niczym nie obudowany licznik obrotów. Jakoś to nawet działało. Na drugi ogień poszło rozwiercenie otworu do regulacji skosu głowicy. I jeszcze zrobiłem dodatkowe wyprowadzenie gniazda jack, bo oryginał szybko się wyrobił i nie gwarantował ciągłości połączenia w czasie LOAD " " ;)
Co pamiętam na temat tego magnetofonu, u mnie w domu nazywanym "grundikiem". Było to we wczesnych latach 80-tych, no może był to rok 1980, 1981, jakoś... tak... Pamiętam, że gdy był kupiony, to był zapakowany w takie scyropianowe pudełko, do niego była dołączona taka składana, papierowa, wydana w dość dobrej jak na tamte lata, jakości instrukcja obsługi, był dołączony kabel, który służył po zapisu dźwięku, nagrywania, którym podłączało się z jednej strony ów magnetofon, a drugim końcem podłączało się do np. telewizora, który miał wyjście dźwięku, w ten oto sposób można było nagrać z telewizji jakąś piosenkę bez zbędnego, nie potrzebnego dźwięku dochodzącego z mieszkania, co jak wiadomo było nie przyjemne przy słuchaniu nagranej piosenki z telewizji albo z radia, w ten sposób można było do tego magnetofonu, tym kablem podłączyć radioodbiornik, gramofon, i ponagrywać sobie piosenki z radia czy z płyty winylowej na kasetę magnetofonową, które miały wyjście wyjście dźwięku, wydaje mi się z tego co teraz zapamiętałem, że chyba ten kabel był dodany tylko do tego magnetofonu, co nie było jak na tamte lata standardem, co... jeszcze... do niego była dodana taka plastikowa rurka do której wkładało się trzy baterie R-14, a pod nie, do takiej nie wielkiej wnęki dodatkowe dwie baterie też R-14, co w sumie dawało pięć włożonych do niego baterii, ta plastikowa rurka, to był świetny pomysł i zabieg ze strony fabryki, która wyprodukowała magnetofon, to takie włożenie trzech ogniw baterii zapobiegało nie potrzebnemu ich wypadnięciu z magnetofonu. Do magnetonu można było też podłączyć słuchawki a także zewnętrzny mikrofon... miał wysuwaną/wsuwaną tzw. "rączkę", którą łatwo i przyjemnie go się przenosiło, co było również świetnym pomysłem i jakim wygodnym. Ta rączka na pierwszy rzut oka była nie widoczna i bardzo ładnie komponowała się z całym magnetofonem. Nie wspomniałem o kablu zasilania (od prądu)..., który też był do niego dołączony ale wiadomo... ten kabel to nieodłączny element całości z magnetofonem. Posumowywując. Bardzo udany, dobrze wyprodukowany magnetofon. U mnie w domu pierwszy magnetofon, po którym miałem jeszcze dwa - magnetofon z wbudowanym radioodbiornikiem, ja go nazywałem "Kasprzakiem" (choć można go też znaleźć pod nazwą Grundig) i stereoofoniczny radiomagnetofon Condor... To tyle moich wspomnień o tym magnetofonie omówionym w tym filmiku....
Miałem taki magnetofon w wersji beżowej. Mój był z Lubartowa. Prezent komunijny, kosztował 8000 zł w 1985 roku. Dzięki za ten odcinek Panie Adamie!
Skad jestes? W lubartowie robili te magnetofony?
Dla mnie kultowa była Wilga . Samolot jak i magnetofon.❤
Mk 232p 2 tyg temu sprzedawałem jeszcze folia była na nim , od 4 lat mam też mk 232p i złego słowa nie powiem , w 80- latach to był mój pierwszy magnetofon drugi International z diodami co też 3 lata temu z sentymentu zakupiłem 🤣
Gościu ma gadane, co dzisiaj jest bardzo rzadkie. Bardzo logiczne tłumaczy-rzeczy które logiczne być muszą! Po prostu inaczej się nie da. A dodając nieco humoru wzbogaca opowieść. Gratuluję pomysłu i popieram w całej rozciągłości!!! Pozdrawiam!!!
Zastosowany owalny głośnik miał taką wadę, że po kilku latach twardniało lepiszcze zawieszenia i spadał poziom niskich tonów. Zdecydowanie lepiej i nawet bardzo dobrze, grało to na głośniku zewnętrznym w drewnianej obudowie. Świetnie nadawały się tu wszelkie "kołchoźniki" Tonsila, oczywiście po wybebeszeniu transformatora głośnikowego i przełącznika głośności. Magnetofon podbijał okolice 70 Hz, co bardzo dobrze wpływało na brzmienie np. muzyki italo disco :)
Mój pierwszy magnetofon! Miałem "składaka", mój ojciec zdobył trochę części z Bomisu. Oczywiście plastyfikator obecnie radośnie opuścił koło zębate i niewiele z tego koła zostało. W "ruch" poszła drukarka fotopolimerowa i trybek jest :)
Dodałbym jeszcze, że magnetofon nie posiadał funkcji auto-stop co skutkowało tym, że jeżeli przysnęliśmy podczas nocnych odsłuchów, to przycisk play włączony był z reguły do rana. Ale mnie osobiście magnetofon nigdy nie spłonął ;)
Piękny magneciak, najładniejszy jaki powstał, bardzo dobry sprzęcik jak na tamte czasy. Lepszy niż dzisiejszy badziew
Chyba Cie pogięło z tym "lepszym niż dzisiejszy badziew"
@@t_bbb2546 wszystko co stare to dobre
Kto nie miał... Musiałem się sporo naoszczędzać, nakombinować i napłaszczyć przed rodzicami, by mi kupili. Po zachwycie wygodą (wbudowany mikrofon), szybkie rozczarowanie jakością. Wymiana na ZK240.
Posiadam taki model do dziś. Co prawda stoi na półce jako eksponat, ale nadal działa. Już jako dziecko rozkręcałem go, bo zaczął wciągać kasety.
Bedzie bardzo milo gdybysmy mogli zobaczyc radio-magnetofon Klaudia. trzymam kciuki
mój pierwszy magneFoton!!! Padlina to była straszna... ale moja edukacja muzyczna to właśnie ON!
Tym właśnie magnetofonem publiczność na festiwalu w Jarocinie nagrywała koncerty ulubionych wykonawców.
Nie tylko w Jarocinie
Warto powspominać. Pozdrawiam ❤❤❤
Ten magnetofon w kolejnych, coraz bardziej spolonizowanych wersjach (np. MK-232P) był produkowany stanowczo za długo, bo aż do prawie końca lat 80-tych, gdy na rynku było już wiele magnetofonów stereo i to z radiem. Na początku produkcji, w okolicach 1976 roku, to jednak było coś, model był udany - zwłaszcza po narzekaniach na wynalazki Thomsona, poprzedniego licencjodawcy dla ZRK.
Tak.
Miałem MK235 podłączonego pod radio i kolumienki. Potencjometry często trzeszczały, ale miałem strzykawkę z igłą i coś na spirytusie wstrzykiwałem. Pomagało doraźnie, ale działało 😁 Pozdrawiam Panie Adamie 🙂
Z mojego doświadczenia największą wadą tych magnetofonów, podobnie jak i Kasprzaków były rozpadające się po latach zębatki. Tworzywo stawało się kruche do tego stopnia jakby zostały wykonane z gipsu. Skutkowało to oczywiście wciąganiem taśmy. Pomijając to Kasprzak RMS 451 był już o niebo lepszą konstrukcją. Dwa głośniki, radio z dużą, przejrzystą skalą. W latach 80 mógł się podobać, w 90 już szału nie było ale widywałem go w wielu domach. U Matki grał bardzo długo, jeszcze w 2015/16. Dorota jako radio "kuchenne". Teraz ma jakąś chińską mini-wieżę od siostry, zepsutego Kasprzaka przehandlowałem a Dorota gra u mnie w piwnicy. Grundig przy Kasprzaku to było coś na zasadzie jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
To nie był sprzęt projektowany na 30 lat użycia.
Za nazwanie dźwigni "wajchą" dostawało sie w technikum lufę, znaczy dwóję czyli jedynkę 🙂
Powiem tak - stary dobry p. Adam 👍 ogląda się z tą nutą nostalgii - pięknie. Plus, plus 😀
W moim MK 232 P z czasem wielokrotnie naprawiałem i regulowałem tor przesuwu taśmy. Wymieniałem też scalak, bo kiedyś uszkodziłem końcówkę mocy - podłączając do tylnego monofonicznego "jacka" zewnętrzny głośnik (zrobiłem zwarcie). Pamiętam, że dla lepszego dźwięku podłączałem magnetofon do radia z większym głośnikiem (przez kabel DIN) albo wprost do tylnego "jacka" podłączałem głośnik z OTV "RUBIN 714" - okrągły ok. 160 mm wraz z wysokotonówką przez kondensator, też z "Rubina" 🙂🙂🙂
te mechanizmy miały trudności z przewijaniem w którąś stronę. nie pamiętam, w którą. pamiętam, że w Wildze musiałem odwracać czasem kasetę żeby przewinąć.
Pomagało wyjęcie kasety i trzepanie nią o rękę, raz z jednej , a raz z drugiej strony. Tak "ułożona" taśma w kasecie już przesuwała się w miarę dobrze. Kasety z Pewexu czy zagraniczne z komisu raczej kłopotu nie sprawiały, za to czasem dramat był z polskimi C-90 ze Stilonu.
Miałem to samo w MK2500 i po latach zacząłem podejrzewać, że to jednak wada konstrukcyjna a nie przypadłość egzemplarza.
lub o kolano,
@@NecrosDeus
@@krisk1236 Dobry patent. Szkoda że nie wiedziałem o nim wtedy, to poradziłbym koledze by nie walił kasetą w głowę a w kolano. Gość nie lubił walić w dłoń, bo niby go to bolało, walił natomiast w głowę, to podobno go nie bolało. Nie znam jego dalszej historii życia, ale pewnie skończył tak jak wielu bokserów z obtłuczonym mózgiem, czyli źle.
to pierwszy magnetofon jaki się za dzieciaka nauczyłem rozkładać i składać niemalże z zamkniętymi oczami :) wtedy jeszcze się te zębatki nie rozpadały, ale paski już się urywały i wtedy zakładałem gumki (najlepiej recepturki) bo wytrzymywały długo, te zwykłe gumki szybko parciały i albo pękały albo się jeszcze przylepiały, ale jako dzieciak nie wiedziałem że są "oringi" które w dodatku są strasznie tanie i bardzo dobre. Nakfajniejsza z tej serii była Wilga - bardzo ładna i bardzo dobrze odbierająca, łatwa do dobrego przestrojenia, no i w końcu w niej zmienili ten dzyndzelek do otwierania kasety na wciskany, tak jak rozum nakazuje, bo w Grundikach to bardzo częstą usterką był ten dzyndzelek wduszony i ząbki jego trzymające wyłamane. Miałem Wilgę wiele lat, wymieniłem w niej nawet głowicę na stożkową i pięknie nagrywała nocne audycje Radia Truck, mam jeszcze sporo kaset z lat 2000
@benny dawaj te audycje na YT, niech inni też posłuchają. I nie zapomnij tu linka zapodać. 👍
@@johnpainter5750 ale to nie są całe audycje (chyba że zasnąłem w trakcie) tylko same piosenki, których ogromną większość potem pościągałem sobie w mp3 w dużo lepszej jakości niż nagrania z fal długich :)
Piękny i porządny sprzęt do tej pory mam po ojcu i działa super
Spędziłem przy tym urządzeniu w latach 1979-1986 jakieś 3,5 roku życia. Grał non stop. Nagrywał, odtwarzał, tarł sprzęgłem ciernym kiedy przy nim zasypiałem. Ostatni rok przeżył jako inwalida: spadł w czasie porządkowania pokoju na wtyczkę, która wepchnęła gniazdo do wewnątrz i pękła płytka drukowana. Polutowałem ścieżki drucikami miedzianymi, lutownicą z grotem 8 mm 😅 Potem zalałem żywicą chemoutwardzalną. Działało jeszcze rok, do następnego upadku. Cześć jego pamięci!
W roku 1983 na moje 15 lat rodzice kupili mi ten sam model Grundika,był dosyć drogi i od początku był w naprawie.Pare lat pograłem ale potem sprzedałem dalej.. Pozdrawiam z Czech..do Polski
Nigdy nie miałem własnej 'eMKi', bo siedziałem w szpulakach, ale korzystałem z własności kolegów. Mając 12-14 lat, raz zapomniałem zabrać kabla sieciowego, w domu nie było, więc postanowiłem że wlutuję się z 220V do zacisków transformatora. Jakież było moje zdziwienie, kiedy w mieszkaniu zgasło światło, a sprzęt tylko zasyczał. Okazało się, że styki widoczne od tyłu zaciski od uzwojenia wtórnego. Trafo spalone, co jeszcze? Co robić, co robić? Sprzęt trzeba jutro oddać... Po opanowaniu paniki stuk-puk do sąsiada, który miał różne rzeczy z fabryki przyniesione, w tym spore szpule drutu nawojowego (używał drutu do ogrzewania balonów z winem :D ). Dobrałem jako tako średnicę i pół nocy ręcznie przewijałem trafo, przedtem i na koniec męcząc się z rozłożeniem i złożeniem rdzenia. W efekcie napraw sprzęcior ożył, tylko zwalniał nieco przy maksymalnej głośności, gdyż drut uzwojenia wtórnego okazał się być nieco cieńszy niż w oryginale i nie wyrabiał prądowo.
Kultowy pierdzifon mojego dzieciństwa. Dzięki za przypomnienie
Ja mam radiomagnetofon Wilga, jest super i po niewielkiej naprawie gra do dzisiaj.
Bardzo przyzwoita stabilność obrotów! Jestem zaskoczony.
zasługa dużego i ciężkiego koła zamachowego
Prywatnie miałem mk232p, który częściej był w serwisie, bo jako człowiek wychowany przy muzyce, miałem dość słyszalnego kołysania dźwięku i nierównomierności przesuwu. Za każdym razem wymieniano mi silnik na nowy. Potem była Wilga. Obecnie sam naprawiam te sprzęty, z dobrym skutkiem 😉
Na zlecenie też? :)
@@RadioweArchiwum oczywiście. Od października ruszyłem z serwisem w nowym miejscu, naprawiam wyłącznie sprzęty polskie z lat 60-90, czasem dziubnę coś zagranicznego, jeśli jest schemat. 😇
Chętnie posłuchałabym dziś Klaudii 501, jak dla mnie najlepiej brzmiący radiomagnetofon przenośny z tych polskich które słyszałem.
Na drugim biegunie była "Hania" w pierwszej wersji. Kiepskie, dudniące brzmienie.
@@kaem3 u mnie w domu była Klaudia i Hania. Hania zdecydowanie mniejsze przetworniki, mniejsza obudowa, musiało odbić się na wszystkim. Klaudia miała też bogaty zestaw wyjść.
Na takich urządzeniach nagrywaliśmy wykłady na uczelni. Niewielu miało dyktafony z Pewexu. Co znamienne , nikt z wykładowców nie protestował , że nie wolno ,bo prawa autorskie
Teraz też raczej nie protestują jeśli zgłosi się im że tak chce się zrobić. To akurat norma :).
Tutaj mnie Pan wzruszył. Miałem identycznego grundiga w latach 80. - dokładnie tę wersję z tym ładnym, czerwonym znaczkiem na głośniku. Przez lata słuchałem na nim w czasach podstawówki skopiowanych gdzieś nagrań Kabaretu Tey i Andrzeja Rosiewicza. Aż w końcu, chyba jakoś pod koniec lat 80., albo coś się tam popsuło, albo kupiłem coś innego, już nie pamiętam, i biedny grundig skończył żywot rozebrany przeze mnie na kawałki z wielką ciekawością, choć nie rozumiałem kompletnie, co się tam pod maską rozgrywa, poza podstawowymi rozwiązaniami mechanicznymi.
To Pan? Ten publicysta?
fantastyczny filmik👍👍👍 o kultowym magnetofonie ,każdy taki chciał w wtenczas mieć ,fantastyczna intonacja i barwa głosu i ciekawe wciągające opisy ,oglądam takze techmoan to odpowiednik pana po angielsku ,powinniście zrobić kiedys razem jedne nagranie ,wspaniale gratulacje 👍👍👍👍 Grazie mille :-))😀😀😍
Miałem go. Miałem też Wilgę bardzo podobną.
No, a potem Kasprzak stereo!
Kumple przychodzili alphaville Big in japan słuchać na nim.
kurde, to było 40 lat temu!!
Również miałem Wilgę, to był właściwie MK232 z radiem. Ile się piosenek wtedy nagrywało na kasety!
Co do suwaka przewijania taśmy to nie jest to żaden błąd - jest to inżynierski majstersztyk. Po przesunięciu suwaka blokowało się go wciskając na plasko monete PRL, chyba 20 zł. Tak było już w oryginalnym niemieckim projekcie. Genialne rozwiązanie.
Albo gumkę do mazania
O gumce nie wiedziałem. W instrukcji nic nie bylo :)
Gumka, to było wybawienie dla melomanów😊👌
Wajchę do przewijania przerobiłem tak, aby miała trzy stabilne położenia, tj przewijanie w obie strony i środkowe. Wymagało to tylko specyficznego podpiłowania jednej blaszki i zmiany punktu zaczepienia sprężyny.
to był znany trick wtedy
Miałem MK232P, czyli polską wersję. Działał sprawnie całkiem długo. Pierwsze padły potencjometry barwy i głośności ale po wielu latach.
Hmmm portal nie wiadomo czemu usunął poprzedni komentarz. Powtórz więc. Oczywiście współpraca z Grundigiem przy ZK się liczyła ale po 1974 i tak nie mogliśmy kupić licencji na radiomagnetofon u Thomsona bo on takich rzeczy już wtedy samodzielnie nie produkował. Tanie audio robili dla niego już wtedy zewnętrzni dostawcy w tym i nasza Unitra. On tylko czasem dodawał swoje komponenty i niektóre modele montował w Francji.
Pieknie pan opowiada.Wspomnienia odzyly..Po prostu poezja dla moich uszu.
Mialem takiego grundiga 1978 tylko z radiem mial autostop. Wymienialem glowice w latach 80 i śmigał dalej. Grundig to było coś !
Kupiłem takiego w 1986 to dopiero był sprzęt a jak trudno było go kupić
Pamiętam, że na którejś z kronik filmowych, pokazywano przebitki z festiwalu w Jarocinie, gdzie wielu ludzi w tłumie, trzymało te kaseciaki nad głową, nagrywając koncert. 😆
Panie Adamie dziękuję za kolejną podróż w czasie :) . MK 232P był moim pierwszym magnetofonem. Wersja z roku 1987 różniła się nieco, np. jako końcówka mocy użyto UL1497. Głowica była już inna oczywiście, nasza ojczysta. Głośnik był okrągły, mocowany taką śmieszną sprężyną do zastrzasków w przednim panelu, jeśli dobrze pamiętam 1.5 W. Brzmiało to zaskakująco przyzwoicie. Najgorszym elementem zaś tego mechanizmu był ten nieszczęsny silnik. W moim odczuciu nie dyponował odpowiednio dużym momentem do napędzenia, jednak dość sporego koła zamachowego. Kółko pasowe silnika można było zatrzymać nawet stosunkowo lekkim dotknięciem palca Po serii problemów z samoczynnie zmieniającą się prędkością, wymieniłem go na jakiegoś zdobycznego Mitsumi ze zintegrowanym stabilizatorem. Było z tym nieco gimnastyki, ale efekt był wyczuwalny. Po otwarciu tej konserwy, w której orginał był zamknięty, oczom mym ukazał się UL 1901 i to prawdopodobnie było sedno problemów.
Problem rozpadających się zębatek nie był tylko domeną tych i pochodnych mechanizmów. Nota bene, można dokupić współczesne, zarówno twarde, jak i elastyczne - zbliżone do orginałów. A co do innych , mechanizm niezmiernie popularny w sprzętach firmy Technics / Panasonic, jeśli dobrze pamiętam oznaczony jako AS-300 posiada podobną bolączkę. Małe szatańskie kółeczko, które po kilku latach rozpada się od samego patrzenia na nie :)
Pozdrawiam serdecznie
Ar300
I Japończycy stopniowo musieli ciąć koszty i obniżać jakość a wbrew pozorom nie zawsze byli w RTV technicznie lepsi od Europejczyków i od Amerykanów.
Oglądam to wspomnieniowe cudo dla oldbojów i jak większość tu podekscytowanych przeżywających, poczułem się jak rasowy stary pierdziel! 😂 Dzięki za wspominki! Pozdrówki 🍀
Tak, ja też miałem z nim kontakt jako "sprzęt na próby" mojej kapeli. Do dzisiaj wszystko z tych nagrań słychać! A było głośno.
Mi też czasami wciągał taśmę (po np. 7 latach eksploatacji). Częściowo to wina blokujących się kaset firmy Stilon czy tam Superton, a częściowo wina zbyt słabego sprzęgła w lewym talerzyku.
Super super super ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
21 jeden lat u mnie pracował. Jeszcze za za starych 5000 starych złotych na sprzedałem. Mój był grunding .
Taaaaak!!!! Magnetofon mojego dzieciństwa !!!! ❤❤❤
Najpopularniejszy, bo najtańszy, Produkowali go w ZRK, później w Lubartowie w idiotycznych ilościach. Większość nagrań z Sali BHP Stoczni Gdańskiej powstało właśnie na takich Grundigach.
Zestaw w naszym domu: Amator-Stereo DSS-101 oraz leżący na nim i podłączony kabelkiem Grundig z filmu ❤
miałem dokładnie taki! siostra dostała na komunię 😅 wiele lat później udało mi się na nim nagrać i odtworzyć prosty program w basic'u z Commodore 116
Miałem Mk122 i podobny do niego sprzęcik Kapral stare dobre czasy.
Super dzięki
1. 4:18 Mam takie kółko wyciągnięte z Emilii RM404 która też bazowała na tym napędzie. 2. 15:43 Nie było tu autostopu : z koła napędowego wystawał sześciokątny element który wschodził w kielich zębatki i przy zatrzymaniu taśmy na końcu zębatka przeskakiwała po tym sześciokącie. 3. Dziwacznie poprowadzone wyprowadzenie z elektrolita przeplecione pod koszulka termokurczliwą . To taka chałupnicza fabryczna przeróbka do montażu poziomego a w finale kapacytor i tak został zamontowany w pionie 😮 4. Miałem MK2500 z pierwszej serii . Pod przycisk odtwarzania wtykałem śrubokręt aby toto jako tako działało i nie zjadało taśmy. nie udało mi sie naprawić tego magnetofonu i to pomimo tego że wymieniłem rolkę gumową 😑 Transformator miał przełącznik napięcia pierwotnego 110/127V-220V ( jakoś tak ). W środku było sporo części ze "zgniłego imperialistycznego zachodu" 🤣 jak np kapacytory foliowe kanapkowe , kapacytory tantalowe i chyba także potencjometry. W pierwszych wersjach wzmacniacz audio był zbudowany na parze komplementarnej tranzystorów germanowych Siemens'a AC187+AC188 w dziwnych prostopadłościennych hmmm obudowach i przykręcone one były do radiatora z blachy alu. Późniejsze wersje miały już wzmacniacz na UL1498 ( mój kolega taki miał ).
Odnośnie wtykania czegoś pod przycisk: mogło brakować takiego metalowego wałeczka pod popychaczem klawisza START (wałeczek taki sam, jak te 4, na których opiera się ruchoma płyta mechanizmu). W niektórych egzemplarzach go nie było i wszystko działało, w innych był niezbędny. Ciekawe, dlaczego.
A kółko wyciągnięte, jeśli jest nieuszkodzone, zachowaj, strzeż i nie montuj w innym magnetofonie. Na pewno by się zepsuło, a tak, przy odrobinie cierpliwości, można wykonać formę do odlewu.
Dobry filmik.
Miałam taki ze zdjętym przednim panelem, żeby dokręcać śrubokrętem śrubkę przy głowicy, aby ustawić optymalny poziom czytania taśmy z grami do ZX Spectrum.
Regulację się robiło to się "na słuch" i obserwując na telewizorze latające paski podczas ładowania programu.
Odsłuchałem na tym setki kaset. Służył mi przez jakieś 10 lat bez awarii, więc zdecydowanie nie był to szmelc. Miałem MK z serii z metalową osłonką mikrofonu - późniejsze miały już tylko "narysowaną" osłonkę.
Niezapomniany Grundig. Ach wspomnienia z dzieciństwa, pamiętam sobie taką sytuację w przedszkolu, chciałem sobie wziąć śmieciarkę do zabawy bo stała obok Grundiga i niechcący strąciłem Grundiga, oczywiście gdy do tego doszło odłożyłem śmieciarkę na miejsce i odszedłem. Nie ukrywam że sie przestraszyłem bo panie przedszkolanki były w pobliżu i że dostane ochrzan ale na szczęście go nie dostałem.
Zakupiłem niedawno za zaledwie 35 zł, jedynie co mu dolega to żółta zębatka napędowa i trybik na kole zamachowym, zauważyłem też nierówną prace silnika (za szybko) lecz myślę że dobrym sposobem będzie spróbować dostroić silnik śrubką regulacyjną a jeśli to nie pomoże to doborem odpowiedniego rezystora przed zasilanie silnika. Kwestia wciągania taśmy stała się prawdą, przez pierwsze chwile "działania" tej zabawki odrazu doświadczyłem wciągnięcia przez rolkę dociskową. Myślę że dobrym sposobem będzie wyregulować jej drogę pracy i obowiązkowo wyczyścić.
Oj używało się i słuchało. To był fajny sprzęt, jak na ówczesne siermiężne czasy PRL-u.
11:24 - wkladanie kasety paskiem magnetycznym u góry (z przodu) jest dla mnie normalny (i dla ludzi rocznik 1980+) wiec tak wkladana kaseta jest standardem a nie do "góry nogami"
Napisy o tym nie świadczyły :)
Ja już z kompletnie innej epoki ale też raczej takie wkładanie kasety taśmą do góry pamiętam. Inaczej to widziałem tylko w deckach.
No i wieżach.
Funkcja "automatic" w połączeniu z mikrofonem MCU50 dawała świetny rezultat zapisu dźwięku, dlatego służył mi jako sprzęt reporterski.
Oczywistym problemem było zasilanie mikrofonu (9-50V), przy braku orygimalnych baterii, ale 6F22 na kabelkach dawała radę.
Całość schowana w gustownej torbie, kryjącej doczepione na pająka bateryjki, sprawiała wrażenie niemal profesjonalne...
Ach jeszcze model... mój miał napis Grundig, ale bez Unitra, chyba, być może, wszak upływ czasu zaciera szczegóły i upiększa.
W tym magnetofonie, mimo automatycznego poziomu zapisu, przydałby się najprostszy wskaźnik wysterowania do kontroli zapisu. Brak podsłuchu zapisu przez głośnik, powodował że czasami np. przy zaśniedziałych stykach kabla połączeniowego DIN, ważne nagranie z radia czy telewizji przepadało - nagrywała się cisza.
12:00 „R14” (również R6) to jak najbardziej nadal używana nomenklatura.
Niestety czasami dosłownie „R”, czyli bez dodatkowe literki „L”, ale za to z pięknie zachęcającymi napisami „heavy duty”, „high capacity” itp.
Oznaczenia wg normy IEC (te z literką i cyferką albo cyferkami) mają tę zaletę, że zawierają w sobie również oznaczenie systemu elektrochemicznego.
W XXI wieku widząc samą literę „R” należy natychmiast odrzucić to zło, gdyż jest czasami nieznacznie tańsze od ogniwa alkalicznego, a pojemność ma kilku- albo kilkunastokrotnie mniejszą.
Czuję ten zapach jak się otwierało ten magnet żeby zobaczyć co w środku…
On tak właśnie dziwnie specyficznie "pachniał".
rakotwórcze opary tego dziadowskiego tworzywa?
Ogólnie wszystkie stare urządzenia Grundiga miały taki dziwny, całkiem przyjemny zapach. Podejrzewam, że to zapach laminatu.
8:33 - dlatego wsadzało się różne przedmioty między wajchę przewijania i przyciski START/STOP, aby jej nie przytrzymywać palcem. Zapałki chyba pasowały idealnie.
Miałem taki z radiem..Wiernie służył piesciłem jak mogłem wymieniłem głowice..wspomnienia
Miałem ten sprzęcik dla mnie zmorą były obroty silnika i kilka podejść w serwisie tak był serwis tego cudaka (na Puławskiej) wtedy człowiek myślał że zebrana kolekcja kaset będzie na zawsze i te obroty spędzały mi sen z powiek, ech co za czasy dzisiaj wystarczy jakiś serwis streamingowy.