36:50 musisz chyba to zrobić, żeby się przekonać, przyjedzie policja i da Ci mandat, jeżeli spowodujesz kolizje, skręcający w lewo ma obowiązek ustąpić pierwszeństwa skręcającym w prawa, w tej konkretnej sytuacji ludzie jadą od razu na lewy, bo dosłownie kawałeczek dalej jest kolejne skrzyżowanie, w na którym uciekają w lewo
37:22 tak byś to tłumaczył, ale tak nie jest, jasne zgadzam się z Tobą, że najlepszym rozwiązaniem byłoby gdyby skręcający w prawo kończyli na prawym a w lewo na lewym, ale przepisy mówią co innego, a chyba tym sie mamy kierować, a nie swoim widzimisie. Jak jesteś 100 metrów przed skrzyżowniam i skręcasz w lewo, to zmieniasz pas na lewy? raczej tak. Następne skrzyżowanie jest za niecałe 100 metrów, przy natęrzeniu ruchu które jest w tym miejscu w Krakowie, wiele osób nie da sobie już tu rady,
Ktore przepisy ? Nie rozumiem... jak ktos nie daje rady, to niech nie jezdzi. A tu akurat ruchu nie bylo. Jak nikomu nie przeszkadzam to zmieniam, ale formalnie nalezy jechac prawym.
Długi i zawiły temat. Powinno się, musimy, jesteśmy zobowiązani. W ogóle zacznijmy od tego, czy przepisy są warte ich przestrzegania i czy za każdą cenę. Bez tego nie ustalimy, nie określimy niczego. Przyjmując przepisy za absolut, jako absolutną wykładnie też możemy się przejechać po bandzie. To, że nam każą przestrzegać, zmuszają nas, wymuszają, narzucają to jedno. A drugie to to czy powinniśmy, musimy być ich niewolnikami, męczennikami, poddanymi i czy to się nam opłaca, jest korzystne, czy aby nie szkodzi. Moim zdaniem nie można z gry założyć, przyjąć że przepisy są całkiem opłacalne lub całkiem nieopłacalne, niekorzystne, szkodliwe. Niestety a może stety warto zachować dystans, umiar w tym co się przestrzega. Nie ulegajmy, nie poddawajmy się presji, marketingowi, doktrynie i złudnemu, iluzorycznemu wrażeniu, że przepisy są optymalne, funkcjonalne, bezpieczne, korzystne, opłacalne, nieszkodliwe, nieuciążliwe, bo takie nie są, nigdy nie były i nie będą. Ślepota, zacietrzewienie, fanatyzm, bezkrytycyzm, brak dystansu na pewno nie służy, nie pomaga niczemu, a jedynie czyni bezwolnym zombie.Skoro nie jet możliwe weryfikowanie, analizowanie i mierzenie przepisów pod kątem logiki, racjonalizmu, funkcjonalności, optymalizmu, życiowości, to o czym my mówimy? Z samych zakazów/nakazów/ograniczeń, obostrzeń nic się nie dowiemy i nie zrozumiemy. Nadal będziemy błodzy, bezwolni, ślepi. Selekcja, względność, umiar, dystans jest konieczny, niezbędny, wymagany, by nie pogrążyć się, nie zatracić, nie pogubić w tym gniocie legislacyjnym stworzonym do celu wiadomego. Trzeba, powinno się i w ogóle warto się zastanowić czy aby przepisy nam pomagają, służą, a jeśli tak, to na ile. Na ile pomagają, służą, a na ile przeszkadzają, utrudniają, komplikują, szkodzą i ciążą. Na prawdę. Nie warto podchodzić optymistycznie w przekonaniu, że wszystko nam służy, pomaga. Bardzo błędne podejście. Warto też zdać sobie sprawę, uświadomić, uzmysłowić, że oczekiwanie, wymaganie czegokolwiek od gniotu mija się z celem, sensem. Nie usuniemy wad, błędów, sprzeczności, wykluczeń, niespójności, niezgodności, rozbieżności, dysproporcji i innych niedomagań. Ten gniot taki ma właśnie być, bo ktoś sobie tego życzy, taka jego wola, interes. Nie ma sensu bić głową w mur, bo to nic nie da, nie zmieni, nie wskóra. Nie da oczyścić tego gniotu przedstawianego i podawanego jako sacrum-absolutum. Upośledzenie, ułomność, dysfunkcja była, jest i będzie, bo są tacy, którym na tym zależy, mają interes i czerpią/osiągają korzyści/zyski. Lepiej przestać się tym zajmować i robić swoje, czyli to co korzystne, opłacalne, racjonalne, słuszne, logiczne, bezpieczne. Oni już będą tak tworzyć, projektować, budować. Oni się kierują swoim interesem, kryteriami, wymogami, wytycznymi i nikomu z dołu nie uda się zracjonalizować, zredukować/zminimalizować, uprościć, uczynić je funkcjonalnymi, życiowymi, przyjaznymi. A tak BTW to chodzi tylko o gadanie, a nie o usunięcie, pozbycie się patologii.
@@ROSY-prg Tu w ogóle trzeba przyjąć dalece zdystansowaną, krytyczną, wstrzemięźliwą miarę i mieć czujność, ostrożność, wątpliwości co do nieszkodliwości, nieuciążliwości i zawsze zakładać, przyjmować, że istnieje drugie dno. Oczywiście to nigdy nie dotrze do inwentarza, nie przekona go, że warto, że powinno się mieć zawsze ograniczone zaufanie, krytycyzm, wyobraźnię, świadomość i kalkulować, analizować wszystko. Niestety nie ma czegoś takiego, nie istnieje, nie działa, nie funkcjonuje coś takiego jak licytacja, kwestionowanie, spiranie się. Inwentarz jest zbyt oczarowany, zauroczony, zaślepiony, zindoktrynowany, spolaryzowany, nastawiony, nakierowany na bezwolne, ślepe, bezwarunkowe, bezgraniczne, bezwzględne przestrzeganie i stosowanie się. Jak dla mnie przepisy to żadne sacrum-absolutum, świętość. Postawa selektywna, zdystansowana to wymóg/warunek sine qua non.
1:29 to jest przystanek tzw wiedeński, żeby wjechać wcześniej na torowisko musiałbyś "zeskoczyć" jak z krawenżnika
41:00 absolutnie sie zgadzam, ludzie głupieją przez brak linii prowadzących, natomiast my t8u nie skręcamy tylko jedziemy prosto :)
Mozna dyskutowac... ale ja nie twierdzilem, ze skrecamy.
36:50 musisz chyba to zrobić, żeby się przekonać, przyjedzie policja i da Ci mandat, jeżeli spowodujesz kolizje, skręcający w lewo ma obowiązek ustąpić pierwszeństwa skręcającym w prawa, w tej konkretnej sytuacji ludzie jadą od razu na lewy, bo dosłownie kawałeczek dalej jest kolejne skrzyżowanie, w na którym uciekają w lewo
Jakos tego skrzyzowania nie widac... Jest obowiazek jazdy prawa strona, czy nie ?
Szkoda, że na YT nie ma żadnej opcji typu antysubskrybcja.
Też bym chciał tego "tfórcę" odsubskrybowac na zawsze 😂
@@marekszzz Ale co by wam to dało? I tak sraczki byście dostali :):)
37:22 tak byś to tłumaczył, ale tak nie jest, jasne zgadzam się z Tobą, że najlepszym rozwiązaniem byłoby gdyby skręcający w prawo kończyli na prawym a w lewo na lewym, ale przepisy mówią co innego, a chyba tym sie mamy kierować, a nie swoim widzimisie. Jak jesteś 100 metrów przed skrzyżowniam i skręcasz w lewo, to zmieniasz pas na lewy? raczej tak. Następne skrzyżowanie jest za niecałe 100 metrów, przy natęrzeniu ruchu które jest w tym miejscu w Krakowie, wiele osób nie da sobie już tu rady,
Ktore przepisy ? Nie rozumiem... jak ktos nie daje rady, to niech nie jezdzi. A tu akurat ruchu nie bylo. Jak nikomu nie przeszkadzam to zmieniam, ale formalnie nalezy jechac prawym.
Długi i zawiły temat. Powinno się, musimy, jesteśmy zobowiązani. W ogóle zacznijmy od tego, czy przepisy są warte ich przestrzegania i czy za każdą cenę. Bez tego nie ustalimy, nie określimy niczego. Przyjmując przepisy za absolut, jako absolutną wykładnie też możemy się przejechać po bandzie. To, że nam każą przestrzegać, zmuszają nas, wymuszają, narzucają to jedno. A drugie to to czy powinniśmy, musimy być ich niewolnikami, męczennikami, poddanymi i czy to się nam opłaca, jest korzystne, czy aby nie szkodzi. Moim zdaniem nie można z gry założyć, przyjąć że przepisy są całkiem opłacalne lub całkiem nieopłacalne, niekorzystne, szkodliwe. Niestety a może stety warto zachować dystans, umiar w tym co się przestrzega. Nie ulegajmy, nie poddawajmy się presji, marketingowi, doktrynie i złudnemu, iluzorycznemu wrażeniu, że przepisy są optymalne, funkcjonalne, bezpieczne, korzystne, opłacalne, nieszkodliwe, nieuciążliwe, bo takie nie są, nigdy nie były i nie będą. Ślepota, zacietrzewienie, fanatyzm, bezkrytycyzm, brak dystansu na pewno nie służy, nie pomaga niczemu, a jedynie czyni bezwolnym zombie.Skoro nie jet możliwe weryfikowanie, analizowanie i mierzenie przepisów pod kątem logiki, racjonalizmu, funkcjonalności, optymalizmu, życiowości, to o czym my mówimy? Z samych zakazów/nakazów/ograniczeń, obostrzeń nic się nie dowiemy i nie zrozumiemy. Nadal będziemy błodzy, bezwolni, ślepi. Selekcja, względność, umiar, dystans jest konieczny, niezbędny, wymagany, by nie pogrążyć się, nie zatracić, nie pogubić w tym gniocie legislacyjnym stworzonym do celu wiadomego. Trzeba, powinno się i w ogóle warto się zastanowić czy aby przepisy nam pomagają, służą, a jeśli tak, to na ile. Na ile pomagają, służą, a na ile przeszkadzają, utrudniają, komplikują, szkodzą i ciążą. Na prawdę. Nie warto podchodzić optymistycznie w przekonaniu, że wszystko nam służy, pomaga. Bardzo błędne podejście. Warto też zdać sobie sprawę, uświadomić, uzmysłowić, że oczekiwanie, wymaganie czegokolwiek od gniotu mija się z celem, sensem. Nie usuniemy wad, błędów, sprzeczności, wykluczeń, niespójności, niezgodności, rozbieżności, dysproporcji i innych niedomagań. Ten gniot taki ma właśnie być, bo ktoś sobie tego życzy, taka jego wola, interes. Nie ma sensu bić głową w mur, bo to nic nie da, nie zmieni, nie wskóra. Nie da oczyścić tego gniotu przedstawianego i podawanego jako sacrum-absolutum. Upośledzenie, ułomność, dysfunkcja była, jest i będzie, bo są tacy, którym na tym zależy, mają interes i czerpią/osiągają korzyści/zyski. Lepiej przestać się tym zajmować i robić swoje, czyli to co korzystne, opłacalne, racjonalne, słuszne, logiczne, bezpieczne. Oni już będą tak tworzyć, projektować, budować. Oni się kierują swoim interesem, kryteriami, wymogami, wytycznymi i nikomu z dołu nie uda się zracjonalizować, zredukować/zminimalizować, uprościć, uczynić je funkcjonalnymi, życiowymi, przyjaznymi. A tak BTW to chodzi tylko o gadanie, a nie o usunięcie, pozbycie się patologii.
Wg przepisow nie trzeba zawsze przestrzegac przepisow, ale owieczki chca byc niewolnikami...
@@ROSY-prg Tu w ogóle trzeba przyjąć dalece zdystansowaną, krytyczną, wstrzemięźliwą miarę i mieć czujność, ostrożność, wątpliwości co do nieszkodliwości, nieuciążliwości i zawsze zakładać, przyjmować, że istnieje drugie dno. Oczywiście to nigdy nie dotrze do inwentarza, nie przekona go, że warto, że powinno się mieć zawsze ograniczone zaufanie, krytycyzm, wyobraźnię, świadomość i kalkulować, analizować wszystko. Niestety nie ma czegoś takiego, nie istnieje, nie działa, nie funkcjonuje coś takiego jak licytacja, kwestionowanie, spiranie się. Inwentarz jest zbyt oczarowany, zauroczony, zaślepiony, zindoktrynowany, spolaryzowany, nastawiony, nakierowany na bezwolne, ślepe, bezwarunkowe, bezgraniczne, bezwzględne przestrzeganie i stosowanie się. Jak dla mnie przepisy to żadne sacrum-absolutum, świętość. Postawa selektywna, zdystansowana to wymóg/warunek sine qua non.
0:43 niektórzy ludzie... tfuu owieczki... mówią "wyłanczane", bo im ktoś tak powiedział i już są wytresowani, więc z automatu tak mówią 😂😂😂
A ty jak mowisz ?
@ROSY-prg poprawnie
@@marekszzz "Poprawnie" bo ? Bo twoj pastrze tak ci powiedzial ? Ah... nie.. to zapewne wynik glebokich przemyslen... ;)
@@ROSY-prg tak mi powiedział "pastrze"cokolwiek to jest 😀
@@marekszzz Zwykla owieczka chociaz wie, kto ja programuje...