Jesu jak dobrze, że ktoś porusza ten temat! Mnie ta kultura zaprzeczania zdziwiła. Można powiedzieć w wielkim ogólniku, że pochodzę z rodziny, gdzie tzw madek jest dużo. W okresie przed pójściem na studia w mojej rodzinie pojawiło się dużo dzieci (urodziłem się 3 dni później niż Michalina - dla kontekstu). W tym pojawili się moi bracia. Jakby przez otoczenie dzieci z dalszej czy bliższej rodziny to świadomość jakie są dzieci, jak srają, jedzą, jak się je usypia, jak się śmieją, jak zadają w kółko te same pytania... to było oczywiste. Trafiam do "wielkiego miasta" i ściana. Nagle słyszę od znajomych, że dzieci to gówniaki. I w swojej naiwności uznałem to za pieszczotliwe. Tymczasem te hejty i opinie, które słyszę w tym materiale. Dla mnie to był szok. Potem spotkałem matkę, która deklaruje, że nie chciała mieć dzieci a ma. Inne kobiety, które mówiły, że posiadanie dziecka to jest problem. I to nie tylko ekonomiczny. Zaczęła mi się zmieniać perspektywa. Zacząłem więcej rozumieć. W rodzinie powiedzieć takie hasło "dziecko to nie tylko szczęście" to tabu. No ale potem znów słyszę od dziewczyny, która nie ma w rodzinie dzieci, jest rok starsza ode mnie, robi karierę, że "jexxany dzieciak mógłby zamknąć pixxdę bo ją głowa boli a ten drze się na cały tramwaj". No cholera nie kupuję tego, że ma jakiś kompleks, to wprost wygląda na indywidualizm. Łatwość miotania takich tekstów mnie poraża. Dla porównania, Maria Czubaszek też mówiła, że nie chce mieć dzieci. Nie pamiętam, żeby przy tym wytykała innym cokolwiek (jeśli tak było proszę o sprostowanie), a mówiła o tym, kiedy ktoś ją pytał. Trzeba niezwykle delikatnie niuansować te problemy, mam pełną świadomość. Przy jednoczesnym rozróżnianiu egoistycznego indywidualizmu (i mówieniu kto ma jeździć publiczną komunikacją) a wewnętrznego, psychologicznego przeżycia i doświadczenia. I tekst o płaceniu ceny za życie w społeczeństwie. Niby oczywistość a jednak...
bardzo wartościowy materiał do którego często wracam!! parę lat temu sama wyszłam z tego całego dzieciofobicznego mindsetu i zaczynam rozumieć jak niesłusznie dzieci są nienawidzone przez społeczeństwo, a te wszystkie memy o madkach p0lkach to wkurzanie się na wymyślone scenariusze które nigdy się nie wydarzyły dziękuję za twoją działalność w internetach
Bardzo dobrze i z dużą wrażliwością ujęłaś ten temat. Dodam, że dzieci dużo uczą się przez naśladownictwo - jeśli będą spotykać się z życzliwością, jest większa szansa, że same wyrosną na życzliwe osoby. A wyrosną szybko i będą naszymi sąsiadami, będą nas leczyć, obsługiwać w sklepie, prowadzić autobusy, naprawiać rowery. Kiedys nieuchronnie będziemy starzy i będziemy potrzebowali ich życzliwości - nawet, jeśli sami nie mamy dzieci, to pomocne, młodsze osoby w przychodni czy na przystanku będą ważne. A może właśnie wtedy pojawią się restauracje z zakazem wstępu dla seniorów, bo skoro można taki wprowadzić dla dzieci, to dlaczego nie? Ja zawsze mówię ludziom, żeby zamiast dzieci wstawili w swoją wypowiedź np. "Kobiety", "Żydzi" itd i zobaczyli, jaki jest efekt i czy nadal chcą to powiedzieć.
Bardzo dziękuję za ten materiał. Obserwuję to narastające zjawisko dzieciofobii i bardzo mnie ono martwi i złości (na przemian:) wśród osób, które deklarują się jako lewicowe i progresywne: szanują inność w niemalże każdej formie i postaci, ale dzieci to guwniaki, które drą japę i nie dają w spokoju zjeść pizzy. Nie pojmuję tego :(.
bo wiekszosc ludzi nie potrafi wychowywac dzieci i nie powinno ich miec o_O a jesli nie umiesz ogarnac dziecka to siedz w domu, bo nikt nie musi wlasnie sluchac takiego gowniaka
Pracuję w restauracji i uważam, że taki zamysł jest jak najbardziej dobry. Często ludzie wydają dużo pieniędzy żeby zjeść w milej atmosferze. Wydając takie pieniądze oczekujesz, że obsłuży cię przemiły i zabawny kelner i poda smaczne jedzenie. Dzieci w takich miejscach zamawiają frytki z ketchupem i płaczą. Rozumiem ludzi którzy chcą spędzić czas w spokoju i milej atmosferze. Takie miejsca narzucają pewien sposób zachowania do którego małe istotki często nie są w stanie się dostosować. Pamiętam jak pewna pani poszła ze swoim dzieckiem do toalety i to dziecko zrobiło kupę na deskę klozetową. Mama tego nie posprzątała i nie zgłosiła tego obsłudze. Podejrzewam, że nikt widząc kupę na desce nie myśli o tym, że mogło to być dziecko i nie ma się czym przejmować. Ludzie widząc coś takiego piszą negatywną i bolesną dla takiego miejsa opinię. Najgorsze jest to, że winę za to ponosi osoba w żaden sposób nie powiązana z restauracją. Bary i kluby bez dzieci też nie są wykluczeniem ze społeczeństwa. Takie zakazy są po to by chronić dzieci. Restauracje bez dzieci chronią wymagających klientów. Takich którzy nie przychodzą tylko napchać brzuch, ale również miło spędzić czas. Pozdrawiam i mam nadzieję, że moja opinia wzbogaci twoje podejście do restauracji i dzieci.
Do wielu klubów i innych imprezowni też dzieci mają zakaz wstępu. W najsłynniejszym klubie techno w Berlinie bramkarz robi selekcję według sobie tylko znanych kryteriów, najprawdopodobniej aby nie psuć klimatu miejsca. Wiadomo jednak, że typowi turyści, "kolesie w koszulach" jak z normickich klubów prawie na pewno nie wejdą. Zdarzało się, że mega znani celebryci nie weszli. Czy naprawdę powinno się wpuszczać wszędzie wszystkich?
Zgadzam się z tym co powiedziałaś i dodam jeszcze jedno: w psychologi jest takie pojęcie jak wewnętrzne dziecko - jeśli ktoś tego nie przepracuje czy to za pomocą terapii lub książki o takim temacie to ta chora niechęć do dzieci może się objawić, i w dużej mierze wynika to z niechęci do własnego dziecięcego ja. Sama jestem na grupie FB poświęconej postom o madkach i również mam wrażenie, że większość z nich to fejury, aczkolwiek jak kiedyś stanęłam w obronie matki karmiącej piersią w restauracji to szambo wybuchło, moim zdaniem tym ludziom brak empatii i zapomnieli jak kiedyś sami byli dziećmi.
Ja np. mam straszny refluks, skombinowany z niewydolnością kilku narządów, w konsekwencji tego od czasu do czasu zdarza mi się rzygnąć kwasem żołądkowym np. czekając na jedzenie. Na szczęście coraz więcej ludzi przepracowało wewnętrzne dziecko więc mogę na spokojnie wymiotować przy stole i wszyscy rozumieją że nie robię tego specjalnie tylko tak po prostu mam. Dzięki temu oszczędzam 20-30 kroków gdy stołuję się w miejscu publicznym by udać się w dyskretne miejsce.
To jest realny problem i jego skalę widać dopiero wtedy, kiedy w naszym otoczeniu pojawia się dziecko. Widzę to szczególnie po osobach, które niby są takie kochane i miłe, uwielbiają zwierzątka, ale reagują dziwacznie na samo wspomnienie o dziecku i bez ogródek potrafią wypalić kiedy pokazuję im zdjęcie dziecka z rodziny, że "jak na purchlaka to nawet ładny". Nawet wolę nie sprawdzać jaki byłby dym, gdybym na zdjęcia ich psów stwierdziła, że "jak na kundla to nawet ładny". W ogóle zauważyłam w swojej przestrzeni, że jakiekolwiek wspomnienie o dziecku to automatyczne zabicie rozmowy, ale rozmowa o zwierzętach to już super temat na każdą okazję. Bez problemu usłyszysz opowieści o psie rzygającym na dywan, o psie który wytarzał się w kupie a potem wlazł do łóżka, o tym że psu wali z pyska. Powiedz tego typu historie o dziecku, to zaraz słyszysz, że gadasz tylko o pieluchach i ludzie tego nie chcą słyszeć. Tak samo jest z płaczem. Płaczące dziecko to dramat, dyskomfort, najgorsze co może być, trzeba myśleć o osobach z wrażliwością, o tych co chcą odpocząć. Ale nikt się nie czepia, kiedy pod blokiem od rana do wieczora regularnie słychać szczekające, warczące, ujadające psy, gwizdy albo wołanie, a właściciel nie reaguje na to co się dzieje, tylko patrzy sobie w telefon. Nikt się nie czepia, kiedy pies uwali się w przejściu w autobusie i trzeba go omijać albo kiedy ślina leci mu z pyska i się otrzepuje. I żeby była jasność-lubię i dzieci, i zwierzęta, a poglądy mam lewicowe, dzieci mieć nie mogę, zwierząt nie mam. Rozumiem, że są ludzie, dla których dziecko albo zwierzę są najważniejsze na świecie i fajnie, bo miłość do drugiej istoty zmienia człowieka. Ale do cholery, czy naprawdę musi być tak, że tylko to "nasze" jest fajne, słodkie i kochane, a to inne jest już najgorsze? Jak układają sobie w głowie ludzie to, że podnoszenie kupy psa na spacerze albo wymienianie żwirku jest ok, ale zmienianie pieluchy to już dramat i obrzydlistwo? Mam wrażenie, że wiele osób robi tu jakąś projekcję i sami nie mają tego ułożonego w głowie, bo dla mnie to naprawdę niepokojące, że ktoś może reagować z taką alergią i niechęcią na małą istotę, która dopiero zaczyna ogarniać świat.
W ogóle to porównywanie dzieci i zwierząt mnie tak mocno osobiście napełnia bardzo niemiłymi odczuciami. Dlaczego takie porównania w ogóle istnieją? Zamiast dzieci wystarczy wrzucić jakąkolwiek inną grupę, np starców i już zdanie 'wolę psy niż starych ludzi' robi się jakieś dziwne, już nie wspominając o tym jakby się w to wrzuciło inny kolor skóry albo pochodzenie... Także w ogóle to, że porównywanie dzieci do psów czy kotów jest akceptowalne przez ogół, jest dla mnie wyjątkowo szokujące. I żeby nie było, zwierzęta są git, nie mam nic przeciwko zwierzakom, ale jakoś tak się przyjęło, że porównywanie ludzi do zwierząt ma negatywny wydźwięk. No i jeszcze to, ze zazwyczaj mówiąc, że dana grupa jest jak zwierzęta, jest to bardzo negatywne. Czym w takim razie jest mówienie, że zwierzęta są lepsze od danej grupy ludzi?
Dziękuję bardzo za ciekawe ujęcie tematu. Ja jestem nieco innym przypadkiem, bo jestem starsza od autorki, a w latach 90. już pracowałam ;) Wychowywałam się za komuny, a moi rodzice to pierwsze powojenne pokolenie. Innymi słowy, stara gropa ze mnie. Byłam chcianym dzieckiem, moi rodzice cieszyli się, że mnie mają ;) Odkąd pamiętam, dzieci mnie strasznie wkurzały i nadal tak jest. Pod wpływem filmu zaczęłam się zastanawiać, skąd się ta moja niechęć wzięła i wydaje mi się, że stąd, że byłam najstarszym dzieckiem w rodzinie. Sama jestem jedynaczką, ale rodzeństwo mojego ojca rozmnożyło się kilka lat później. Do tej pory pamiętam, jak z okazji wszelkich rodzinnych imprez musiałam ogarniać młodsze od siebie o 6 - 7 lat dzieciaki, podczas gdy ich rodzice świetnie się bawili w innym pokoju. Najgorsze były chyba moje urodziny. Nie znosiłam tego. Od 15 roku życia powtarzałam, że nie będę mieć dzieci i faktycznie nie mam. Uważam, że to najlepsza decyzja, jaką w życiu podjęłam.
Nawet nie wiedziałem, że takie coś istnieje. Z reddita wiem, że jest ruch "chld-free", ale ten ma znacznie łagodniejszą formę. Osobiście nie chcę mieć, nie lubię i na ile to możliwe staram się nie mieć kontaktu z dziećmi, ale nie przejawiam opisanych zachowań. Już pomijając kwestie ekonomiczne które u mnie są podobne, wiem, że byłbym fatalnym rodzicem i wychowana przeze mnie osoba byłaby bardzo zwichrowana psychicznie.
Fajny temat, fajny podcast. Choć jestem zatwardziałym antynatlistą(depresja klimatyczna), to bardzo lubię dzieci (w mojej pracy mam z nimi często kontakt i jest git) i bardzo mnie wk!@wia jak ludzie sobie wycierają mordę antynatalizmem choć mają dzieciofobię. Jeszcze zrozumiem kobiety z tokofobią, ale dzieciofobia jest wird. Nie mam prawa rzucać kamieniem w osoby opisane w wideoeseju, bo kiedyś sam śmiałem się z memów z madek (cringemeter mi ewidentnie szwankował). A już jebanie samodzielnych rodziców , które są 1osobową armią to taki brak rigiczu że głowa boli. Big up i jebać klasizm
Świetny filmik! Bardzo się cieszę, że to powiedziałaś. Od jakiegoś czasu o tym myślę i nie umiałam tego ubrać w słowa. Także tego, że feminizm czasem idzie w złą stronę, że lewica jest okropnie klasistowska (sama jestem libertarianką), że ogół społeczeństwa nie lubi dzieci i dzieciofobiczna kultura jest w mainstreamie i że to wszystko jest podszyte mizoginią.
O widzę, że w końcu ten temat przebija się też na polskiego youtuba. Chciałabym dorzucić do tego tematu, że mimo wszystko to dzieci są gwarantem naszej przyszłości i nawet jeśli sami nie chcemy ich mieć, to jednak będą one się nami opiekować na starość (jako pielęgniarze, opiekunowie), to najprawdopodobniej one będą nas wspierać finansowo na starość, a jeśli nic nie zmieni się w demografii Polski to istnieje szansa, że będą mieć naprawdę przejebaną sytuację, żeby nam te emeryturki finansować. My się teraz możemy za to odwdzięczyć sponsorując im wszelakie przywileje i edukację. Jeśli pierwsze czego ich nauczymy to dyskryminacja innych to nie zdziwmy się za 40 lat jak oni będą dyskryminować tych staruchów darmozjadów co trzeba na nich dawać hajs i im pomagać ;d
Nie chce się wypowiadać na temat samego systemu emerytalnego, ale tak - będziemy żyli w zupełnie innym społeczeństwie za parędziesiąt lat, w którym będzie więcej osób starszych, osób żyjących dłużej niż kiedykolwiek, ale cierpiących na choroby neurodegeneracyjne. Po prostu, bez oceniania. Dla mnie nienawiść do dzieci to też prosta furtka do nienawiści do seniorów, tu I tu dyskryminacja przez wiek i neurologię.
Wg mnie to nie dzieci są problemem a ich opiekunowie, żądający by cała reszta otoczenia przystosowała się do nich zamiast uświadomić sobie, że to właśnie ich obowiązkiem jest stopniowe dostosowywanie dzieci do reguł rządzących światem. Roszczeniowość rodziców - oto problem,wcale nie maluchy
Czyli jak dziecko drze sie w restauracji a dorosli w najlepsze kontynuuja rozmowe nie przejmujac sie ze zaklocaja spokoj, to nie wypada mi sie na to wkurzac i jest to klasizm. Ok... wlasnie poczulam sie wypchnieta z lewicy, bo jednak uwazam ze zycie w spoleczenstwie oznacza przestrzeganie zasad dobrego wychowania...
może "dobre wychowanie " nie jest tu najszczęśliwszym terminem, ja bym powiedziała:dbanie o wspólne dobro, dobrostan wszystkich. Wiadomo, że małe dzieci komunikują krzykiem, i to specjalnie skonstruowanym tak, by był bardzo uciążliwy, swoje potrzeby (bo nie mają innego narzędzia przez długi czas). To nie chodzi o te sytuacje. Niestety częstsze jest kompletne ignorowanie przez opiekunów dzieci, które umieją już od dawna mówić i rozumieć społeczne sytuacje ale dostają od swoich opiekunów sygnał, że dopóki są dziećmi, mają prawo biegać i wrzeszczeć w miejscach do tego nie przeznaczonych, nawet jeśli przeszkadza to innym, a nawet powinny o robić. To do takich opiekunów ludzie mają pretensję i w złości NIESŁUSZNIE wyzywają ich podopiecznuch od gówniaków. Cała odpowiedzialność za wyjaśnienie, że żyjemy w społeczeństwie i nie jesteśmy sami, a zawsze w grupie spoczywa na opiekunach. Nie mówię o sytuacji choroby dziecka lub opiekuna itd.tylko o świadomym przyzwoleniu opiekunów na wrzask i bieganie. Z czego to wynika to pewnie głębsza rozkmina ale nie udawajmy, że to są prospołeczne zachowania (opiekunów, dziecko jest tu niewinne jak niewinne jest zwierzę robiące rozpierdol w miejscu publicznym i straszące innych "bo on nie gryzie")
@jezykonauta7480 chodzilo mi o dobre wychowanie rodzicow, nie dziecka 🫠 sama nigdy nie uzylabym zadnego z obrazliwych okreslen wobec dziecka, chociaz fizycznie nie toleruje piskow, krzykow itd. Uwazam ze ludzi niezaleznie od klasy spolecznej obowiazuja pewne zasady zachowania sie i co do zasady gdy jestesmy poza domem nie powinnismy byc zbyt glosni. Klasa spolecznosc, zamoznosc nie maja nic do rzeczy. Dorosly zabierajac ze soba dziecko w miejsca publiczne powinien wziac odpowiedzialnosc za jego zachowanie i zeby nie zaklocalo innym spokoju. Nie jestesmy wioska ktora wspolnie wychowuje wspolnie dzieci, bo przeciez nie mozemy podejsc do obcego dziecka i wplynac zeby sie uspokoilo (mowienie oczywiscie o rozmowie z dzieckiem, perswazji itd.). Tlumaczenie skandalicznego zachowania doroslych z glosnymi, zle zachowujacymi sie dziecki bieda jest wobec nic bardzo protekcjonalne. Biedny nie jest tozsame z chamskim.
14:40 To może trochę nie na temat, ale muszę to napisać, bo mnie ten temat irytuje, mimo że mnie nie dotyczy, bo nigdy nie chodziłam do klubów. Mianowicie selekcja na bramkach to klasizm, ale chyba też dyskryminacja że względu na wygląd. To znaczy, słyszałam, że nie wpuszczają też tych, którzy nie są dostatecznie ładni. I jeśli faktycznie tak jest, to to aż dziwne, że tak mało się o tym mówi.
@@michalinakobla Właściwie to nie wiem, czy naprawdę tak jest. Po prostu usłyszałam coś z czego to wywnioskowałam. Ale to nie jest sprawdzona informacja.
@@mariposa5451 to prawda, zdarza się jeśli klub pęka w szwach >> to wpuszczą ładne laski, "normalnych" facetów,brzydkich facetów, "brzydkie" laski. Kapitalizm, ładne generują większy rachunek
nie wiem, czy widziałaś imbę pod postem Sonii z Histerii Sztuki o tym, że niechęć do dzieci nie jest cool, ale było tam mnóstwo komentarzy, że JA MAM PRAWO DYSKRYMINOWAĆ DZIECI,, a resztą to nie jest dyskryminacja, bo z dzieciństwa się wyrasta, historie o tym, jak to dzieci wszystko smarują ekskrementami w sklepach czy restauracjach (w zeszłym roku z dwoma innymi osobami ogarniałam na raz grupkę do 59-ciu dzieci od roczku do kilkunastu lat, żadne nie rozumiały polskiego, i żadne z nich tak się nie zachowywało), a dorośli to wiadomo, potrafią się zachować, A CO JAK DZIECKO W PARKU PRZEBODŹCUJE OSOBĘ AUTYSTYCZNĄ, HĘ???!!!, JA MAM PRAWO DO PRZESTRZENI BEZ DZIECI!!!!! A społeczność, którą tworzy Sonia, jest dość progresywna. Dzieci są jedyną grupą społeczną, którą można bezkarnie dyskryminować. Rozumiem wk*rw, bo mnie też denerwuje powszechne wciskanie mi dziecka w brzuch, skoro go mieć nie chcę, ale jest to cokolwiek źle ukierunkowana emocja. No i podszyta mizoginią - bo przecież zawsze obrywają głównie matki tych dzieci. Że maDki, że roszczeniowe, jak dzieciak głośniej zapłacze, to oczywiście nie umie się nim zająć, niech siedzi w domu dopóki się nie nauczy (bez tłumaczenia jak ma to zrobić, nie funkcjonując w społeczeństwie). Rozumiem, że nam się może wydawać, że prezentują pewnego rodzaju konformistyczne podejście, w końcu one realizują ten klasyczny schemat wymagany od kobiet, więc powinny być beneficjentkami systemu, ale prawda jest taka, że nie są, bo patriarchat jest tak skonstruowany, że każdy nasz wybór jest zły w oczach społeczeństwa. Zrozumienie tego zajęło mi lata, więc gdzieś tam nawet rozumiem takie podejście, ale nie mogę się na nie zgodzić.
Zabawne, że nikt w tych scenariuszach nigdy nie wyobraza sobie dziecka, które jest neuroatypowe i np. drze pizde z przebodzcowania, nieee, to dzieciak zawsze jest ableistycznym potworem, który zagraża komfortowi (checks notes) dwudziestolatków, które same zdiagnozowaly u siebie autyzm na podstawie memow z tublra i testu na idrlabs? Hmm. Jak masz problemy z takimi bodzcami, to noś zatyczki do uszu ze sobą, jesteś dorosły, w przeciwieństwie do kilkulatka możesz przewidywać zagrożenia i konsekwencje wydarzeń i uwzględniać innych i zapobiegać swojemu dyskomfortowi. Z poważaniem, rodzic z ASD i sensory processing issues. PS. Nie wierzę ani odrobinę w problemy sensoryczne osób, które koncentrują się wyłącznie na dzieciach w zrzędzeniu, jakbyście mieli je faktycznie, to wiedzielibyście jak obnoxiously głośni i irytujący i intensywni są dorośli ludzie i muzyka w lokalach. Płacz dziecka jest o wiele łatwiejszy do okiełznania (i wybaczenia) niż nieprzewidywalne hałasy, śmiechy i darcie mordy dowolnej grupy wstawionych dorosłych.
@Paulinak.1736 this. Patriarchat wpycha kobiety w rolę matki, po czym nie pomaga im zupełnie w wychowaniu, utrzymaniu się, traktuje je oraz ich dzieci jako problem i uciążliwość. Urlopy macierzyńskie mają być krótsze, socjal na dzieci jest dla darmozjadów, 500plusow i patologii, przedszkoli nie ma się dofinansowywać, coo, matka chce pracować? niech baba będzie zależna finansowo od chłopa, "trzeba było się nie puszczać, to byś nie miała gówniaka", dzieci ma nie być widać ani słychać, budujmy osiedla bez dzieci, restauracje bez dzieci, pociągi bez dzieci, samoloty bez dzieci, mniej placów zabaw, mniej ramp dla wózków, mniej komunikacji publicznej, mniej przewijaków, a już na pewno żadnych przewijaków w męskich, żeby nie było wątpliwości kto tu jest od zmiany pieluch. Ale ofc. To matki są uprzywilejowane, bo Twoja zrzędzi "kiedy wnuki" i mówi ci ciągle o twojej kuzynce, która właśnie urodziła, that's literally systemic discrimination of childfree women, nie zmyślam Kiedy myślisz o tym, że 1. bez dzieci wymrzemy jako gatunek, 2. ogromna rzesza kobiet nie ma świadomości lub możliwości materialnych, by wyłamać się z presji do macierzyństwa 3. patriarchat uniemożliwia usunięcie ciąży 4. niektóre kobiety zwyczajnie chcą mieć dzieci, dla siebie, nie dlatego, że ktoś im każe - ciężko uwierzyć w ten brak empatii i solidarności, który wykazuje tyle rzekomych feministek. Nie ma feminizmu bez wsparcia matek/osób rodzących, bo tak długo, jak rodzimy się w macicach, osoby z macicami będą narażone na wyzysk. Bez tego wsparcia kobiety z dziećmi nie mają szans na emancypację, niezależność życiową i finansową, możliwość ucieczki od przemocowych partnerów etc- na nic, czego chcemy dla kobiet. Poczucie wyższości wobec matek to jakieś okrutne copium bezrefleksyjnych libków, które boją się wydrzeć na własne matki, żeby zamknęły mordy i przestały je pytać o wnuki i odreagowują to dziwnym resentymentem wobec bezbronnych, bezmyślnych dzieci i lasek, mających w naszym społeczeństwie absolutnie przejebane.
Nie przeczę, że niektóre matki w pełni zasługują na miano "madek". Jednak pogardliwe sformułowania "gówniak" oraz "kaszojad" są wyjatkowo nie na miejscu. Dzieci, to mali, choć nie w pełni jeszcze ukształtowani ludzie, którym należy się szacunek (ich rodzicom również). Dziękuję za poruszenie ważnego problemu. PS Patrząc z Pani perspektywy jestem klinicznym przypadkiem prawaka.
W jednym ze swoich filmów powiedziałaś, że patriarchat nie szczędzi nikomu. Wiem mniej więcej o co chodzi. Nie ma płci wolnej od toksycznej męskości, ofiarą mogą paść zarówno kobiety jak i mężczyźni, którzy nie spełniają pokładanych w nich ról przypisanych do płci. Ja jako mężczyzna emaptyczny, niekonfliktowy, uprzejmy, nie rzucający w stosunku do kobiet ociekających chamskim seksem na każdym kroku tekstów i daleki od agresji dobitnie się nie raz w swoim życiu o tym przekonałem. Takiej myśli szukałem od dawna, czułem, że takie coś istnieje, ale nie potrafiłem tego nazwać.
Cóż, istnieją lokale tylko dla dorosłych i sklepy też tylko dla niech. Tak samo jak większość atrakcji w parkach rozrywki ma ograniczenia wiekowe. Nie ma nic złego w istnieniu lokali usługowych adresowanych do konkretnej grupy. No nie idziesz do kociej kawiarni mając alergię na futro i nie wchodzisz tam z psem. To nie jest klasizm i dyskryminacja tylko ten mistyczny wolny rynek w którym właściciel ustala pewne zasady funkcjonowania lokalu i jako konsument masz prawo nie korzystać z tych że. Przypominam, restauracje czy hotele to rzeczy nie zbędne a przyjemności których nikt nie musi ci zapewniać. To już nie te czasy w których były dwie kawiarnie na krzyż, decydujesz portfelem i też nim wyrażasz opinie. Nie porównujmy sklepu spożywczego który jest nie przystosowany do osób z niepełnosprawnościami z restauracją która nie ma menu dla dzieci i kąciku zabaw.
Tylko proszę się nie dziwić że przez ten mistyczny wolny rynek ludzie nie chcą mieć dzieci. Bo zgodnie z wolnorynkowymi standardami nie opłaca się mieć dzieci.
@@nieznanipatroni Ludzie nie chcą mieć dzieci bo nie muszą. Posiadanie potomstwa nie jest już traktowane jak polisa na starość ani też jak darmowa siła robocza. O wiele bardziej, jako społeczeństwo, obchodzi nas ich dobrostan i to co możemy im dać, nie co one mogą nam zaoferować. A że dla wielu nigdy nie ma dobrrgo momentu na powiększenie rodziny, czy też samo założenie jej, to mamy efekt późnego rodzicielstwa lub takiego odraczanego w nieskończoność. I tu wrócę do mojego komentarza. Każdy ma prawo decydować czy chce mieć w swoim życiu dzieci czy nie i nie można nikogo zmusić do chodzenia na rękę komuś kto je ma. Nie chcę dzieci w swojej przestrzeni, to nie idę w miejsca dla nich przeznaczone. To absolutnie ma prawo działać w dwie strony.
To jest ciężki temat w Polsce i chyba coś za co najbardziej nie cierpię fejsbukowej lewicy. Wszystkim się należy ochrona, szacunek, dostęp do usług, infrastruktury, nikogo nie można obrażać ze względu na pochodzenie, kolor skóry, wykształcenie, wiek... no chyba że dzieci, TO CO INNEGO. Za każdym razem jak sama poruszałam temat w bardzo lewackich środowiskach dziwiłam się jak bardzo wrażliwym i empatycznym ludziom zmienia się podejście o 180 stopni i nagle to ja nie rozumiem, że dzieci naprawdę są chujowe, i że wszyscy się z tym zgadzają, i każdy jeden widzi po wyjściu z domu tabuny roszczeniowych madek z bombelkami. (A jak ja nie widzę to ło panie, takie szczęście że aż powątpiewają czy w ogóle opuszczam mieszkanie czy ściemniam.) I nie wytłumaczysz, że jak ktoś będzie mówił dokładnie te same rzeczy tylko pod "dziecko" wstawi dowolną inną grupę społeczną, to zaraz go zcancelują. Przecież kurwa nawet używają słowa "ageism" kiedy ktoś obraża albo dyskryminuje starszych, to jak to działa, tylko w jedną stronę? xD
Dzięki za filmik. Razem z moją partnerką lubimy tylko dwoje dzieci ze str jej rodziny i to bardziej dlatego że są super ludźmi niż "bo dzieci". I takie też staramy się mieć podejście co do innych dzieci. Jest to szacunek do ich egzystencji, ale jak tylko coś krzywego się stanie to jebać. Bardziej jednak rodziców bo rzadko dzieci same od siebie biorą swoje zachowania. Mam nadzieję że to jest dość intuicyjnie do zrozumienia.
No to jest spory problem techniczny: jak zapobiec wyludnianiu się Polski i braku wykwalifikowanych pracowników z pominięciem fazy sporej ilości dzieciaków?
Miejsca "nie dla dzieci" - faktycznie bardzo słabe, "gówniaki" też bardzo słabe, ale "madki" (wymyśliłbym też określenie na ojców) to co innego - "madka" to IMO określenie na osobę, która zwyczajnie nie powinna mieć dzieci (bo albo nie umie dostrzec ich błędów albo wręcz przeciwnie jebie je za byle co - i jedno i drugie podejście ma opłakane skutki) i piętnowanie takich osób to jak największy RiGCz. Kwestia tylko czy mówienie o "madkach" jest najlepszym sposobem na krytykę - tutaj zapraszam do dyskusji, jestem otwarty.
W moim przypadku niechęć do dzieci jako ogółu byłaby trochę hipokryzją bo ubieram się w ubrania dla dzieci, kolekcjonuje zabawki dla dzieci i też czasem myślę jak dziecko XD Może to dziwne ale preferuje chyba obecność dzieci niż osób w moim wieku bo one przynajmniej nie uważają mnie za cringową nie c00l osobę
Po dzieciach widać to, jak wychowują je rodzice. To jest największy problem. A zdenerwowanie pada na dzieci, bo to one rozrabiają - tak naprawdę nie wiedząc, co mogą, a czego nie mogą. Za to odpowiadają rodzice. I tu nie chodzi o klasizm, bo tak samo postępują żyjący na socjalu, jak i bogaci. A co do lokali bez dzieci, to się akurat z takimi zgadzam, bo jak idę ze znajomymi, to chcemy pogadać. A przykład dorosłego robiącego burdę jest kiepski, bo dorosłego można przywrócić do pionu, a dziecko czego jest winne? Tego, że go rodzice nie wychowali? Najczęściej zwraca się uwagę rodzicom, a ci nic nie robią. Bo dzieci sie teraz hoduje, a nie wychowuje. Mówimy o stawianiu granic, to czym jest lokal bez dzieci i powiedzenie, że czyjeś zachowanie nam się nie podoba? Jeśli zachowanie dziecka mi się nie podoba, to zwracam uwagę rodzicowi.
Mój młodszy kuzyn sprawił, że do dzieci podchodzę teraz z większą empatią. Co jest fantastyczne dla mnie jak właśnie takie dzieci chłoną wiedzę i wszystkiego są ciekawe.
Czy to rura do tańca? 🙂 Na razie słucham, nie wyciągam wniosków. Edit: moim zdaniem problemem ludzi mlodych jest bardzo powierzchowna ekspozycja na dzieci. Przyznajmy: bardzo negatywna narracja o dzieciach jest obecnie dominującą. Po prostu młodzi ludzie nie wiedzą, jakie są dzieci? O tym się zapomina. Jak w takich warunkach człowiek moze chcieć mieć dzieci, skoro w Gazecie Wyborczej posiadanie dziecka jest przedstawiane jak średniowieczne tortury lamania kołem 24/7? Jedyne co widzimy, to krzyk w sklepie, a nie widzimy, że wieczorem te same krzyczace dziecko mowi swojej mamie i tacie że bardzo ich kocha i że sa najlepszymi rodzicami na swiecie..? Posiadanie dziecka nie jest to latwe, ale jednocześnie miłość dziecka jest do rodzica bezwarunkowa, możemy u siebie zauważyć pojawiająca się troskę i dojrzałość. Dzieci to trud i miłość i radość jednocześnie! Może ten opór dorosłych do dzieci to takie właśnie "głupie" nastoletnie tupanie, że nie, ja nie chce, dzieci są okropne, a tak naprawdę stoi za tym ogromny lęk: czy sobie poradzę? Co jeśli nie dam rady? Co jeśli moj zwiazek sie rozpadnie? Przecież nie ma odwrotu. Nikt o tym nie mówi. Dzisiaj więzy rodzinne rozluźniają się, już nie ma sieci wsparcia ciotek i wujków, czesto ludzie mlodsi opuszczają swoje rodzinne strony i są zupełnie sami w nowym miejscu, nierzadko za granicą, bez babci, dziadka.
To jest bardzo trafne spostrzeżenie ! Nie mając kontaktu z dziećmi ludzie widza tylko te sprawiające kłopoty w przestrzeni publicznej (co może być chwilowym stanem dla tego konkretnego dziecka, nie norma) a są ślepi na większość które mijają bo nie rzucają się w oczy
Nie lubię dzieci, nie życzę mieć ich sobie dookoła i naturalnym jest że nie wszyscy chcą mieć je w trakcie spożywania posiłku :) O tym że nie umieją się zachować w kawiarniach i mogą zrobić krzywdę np zwierzęciu nie wspomnę. Takie miejsca były, są i mam nadzieje będą a czyjaś preferencja to czyjaś prywatna sprawa
Ja jednak zostanę przy niechęci do madek i kaszojadów , unikam ich towarzystwa i wszyscy są zadowoleni. Starsze dzieci czasem bywają super osobami , ale jak to z ludźmi , jednych lubimy bardziej ,drugich mniej .
Jesu jak dobrze, że ktoś porusza ten temat!
Mnie ta kultura zaprzeczania zdziwiła. Można powiedzieć w wielkim ogólniku, że pochodzę z rodziny, gdzie tzw madek jest dużo. W okresie przed pójściem na studia w mojej rodzinie pojawiło się dużo dzieci (urodziłem się 3 dni później niż Michalina - dla kontekstu). W tym pojawili się moi bracia. Jakby przez otoczenie dzieci z dalszej czy bliższej rodziny to świadomość jakie są dzieci, jak srają, jedzą, jak się je usypia, jak się śmieją, jak zadają w kółko te same pytania... to było oczywiste. Trafiam do "wielkiego miasta" i ściana. Nagle słyszę od znajomych, że dzieci to gówniaki. I w swojej naiwności uznałem to za pieszczotliwe. Tymczasem te hejty i opinie, które słyszę w tym materiale. Dla mnie to był szok. Potem spotkałem matkę, która deklaruje, że nie chciała mieć dzieci a ma. Inne kobiety, które mówiły, że posiadanie dziecka to jest problem. I to nie tylko ekonomiczny. Zaczęła mi się zmieniać perspektywa. Zacząłem więcej rozumieć. W rodzinie powiedzieć takie hasło "dziecko to nie tylko szczęście" to tabu. No ale potem znów słyszę od dziewczyny, która nie ma w rodzinie dzieci, jest rok starsza ode mnie, robi karierę, że "jexxany dzieciak mógłby zamknąć pixxdę bo ją głowa boli a ten drze się na cały tramwaj". No cholera nie kupuję tego, że ma jakiś kompleks, to wprost wygląda na indywidualizm. Łatwość miotania takich tekstów mnie poraża. Dla porównania, Maria Czubaszek też mówiła, że nie chce mieć dzieci. Nie pamiętam, żeby przy tym wytykała innym cokolwiek (jeśli tak było proszę o sprostowanie), a mówiła o tym, kiedy ktoś ją pytał.
Trzeba niezwykle delikatnie niuansować te problemy, mam pełną świadomość. Przy jednoczesnym rozróżnianiu egoistycznego indywidualizmu (i mówieniu kto ma jeździć publiczną komunikacją) a wewnętrznego, psychologicznego przeżycia i doświadczenia.
I tekst o płaceniu ceny za życie w społeczeństwie. Niby oczywistość a jednak...
Niektórzy by chcieli, by człowiek rodził się od razu jako ukształtowany 18-latek, a potem nigdy nie przekraczał 29. Ale jakoś tak to nie chce działać.
I jeszcze nie dożył emerytury
Każdy chce mieć tylko 18-29 lat nigdy więcej nigdy mniej
ok, ale to #nikogo
bardzo wartościowy materiał do którego często wracam!! parę lat temu sama wyszłam z tego całego dzieciofobicznego mindsetu i zaczynam rozumieć jak niesłusznie dzieci są nienawidzone przez społeczeństwo, a te wszystkie memy o madkach p0lkach to wkurzanie się na wymyślone scenariusze które nigdy się nie wydarzyły
dziękuję za twoją działalność w internetach
Trafiłem przypadkiem. Komentarze żeby tu wrócić w wolnej chwili
Świetny materiał. Bardzo podoba mi się Twój sposób argumentacji. Szanuję i zostaję na dłużej. Dzięki.
Bardzo dobrze i z dużą wrażliwością ujęłaś ten temat. Dodam, że dzieci dużo uczą się przez naśladownictwo - jeśli będą spotykać się z życzliwością, jest większa szansa, że same wyrosną na życzliwe osoby. A wyrosną szybko i będą naszymi sąsiadami, będą nas leczyć, obsługiwać w sklepie, prowadzić autobusy, naprawiać rowery. Kiedys nieuchronnie będziemy starzy i będziemy potrzebowali ich życzliwości - nawet, jeśli sami nie mamy dzieci, to pomocne, młodsze osoby w przychodni czy na przystanku będą ważne. A może właśnie wtedy pojawią się restauracje z zakazem wstępu dla seniorów, bo skoro można taki wprowadzić dla dzieci, to dlaczego nie?
Ja zawsze mówię ludziom, żeby zamiast dzieci wstawili w swoją wypowiedź np. "Kobiety", "Żydzi" itd i zobaczyli, jaki jest efekt i czy nadal chcą to powiedzieć.
Bardzo dziękuję za ten materiał. Obserwuję to narastające zjawisko dzieciofobii i bardzo mnie ono martwi i złości (na przemian:) wśród osób, które deklarują się jako lewicowe i progresywne: szanują inność w niemalże każdej formie i postaci, ale dzieci to guwniaki, które drą japę i nie dają w spokoju zjeść pizzy. Nie pojmuję tego :(.
bo wiekszosc ludzi nie potrafi wychowywac dzieci i nie powinno ich miec o_O a jesli nie umiesz ogarnac dziecka to siedz w domu, bo nikt nie musi wlasnie sluchac takiego gowniaka
@@letmesay2035idealny przykład dzieciofobi pozdrawiam
@@airaberger9436 xDDD idealny przyklad choloty bez dobrych manier to Ty jak cos
@@letmesay2035 wow błyskotliwa myśl
Dziękuję za uświadomienie mnie że restauracje bez dzieci to de facto wykluczenie części społeczeństwa.
Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób.
Pracuję w restauracji i uważam, że taki zamysł jest jak najbardziej dobry. Często ludzie wydają dużo pieniędzy żeby zjeść w milej atmosferze. Wydając takie pieniądze oczekujesz, że obsłuży cię przemiły i zabawny kelner i poda smaczne jedzenie. Dzieci w takich miejscach zamawiają frytki z ketchupem i płaczą. Rozumiem ludzi którzy chcą spędzić czas w spokoju i milej atmosferze. Takie miejsca narzucają pewien sposób zachowania do którego małe istotki często nie są w stanie się dostosować. Pamiętam jak pewna pani poszła ze swoim dzieckiem do toalety i to dziecko zrobiło kupę na deskę klozetową. Mama tego nie posprzątała i nie zgłosiła tego obsłudze. Podejrzewam, że nikt widząc kupę na desce nie myśli o tym, że mogło to być dziecko i nie ma się czym przejmować. Ludzie widząc coś takiego piszą negatywną i bolesną dla takiego miejsa opinię. Najgorsze jest to, że winę za to ponosi osoba w żaden sposób nie powiązana z restauracją. Bary i kluby bez dzieci też nie są wykluczeniem ze społeczeństwa. Takie zakazy są po to by chronić dzieci. Restauracje bez dzieci chronią wymagających klientów. Takich którzy nie przychodzą tylko napchać brzuch, ale również miło spędzić czas. Pozdrawiam i mam nadzieję, że moja opinia wzbogaci twoje podejście do restauracji i dzieci.
Nie mogę wejść do klubu ze striptizem mając 16 lat, czuję się przez to wykluczony :/
Do wielu klubów i innych imprezowni też dzieci mają zakaz wstępu. W najsłynniejszym klubie techno w Berlinie bramkarz robi selekcję według sobie tylko znanych kryteriów, najprawdopodobniej aby nie psuć klimatu miejsca. Wiadomo jednak, że typowi turyści, "kolesie w koszulach" jak z normickich klubów prawie na pewno nie wejdą. Zdarzało się, że mega znani celebryci nie weszli. Czy naprawdę powinno się wpuszczać wszędzie wszystkich?
@@sebastianchuchla5231 ale z psami to już owszem
Zgadzam się z tym co powiedziałaś i dodam jeszcze jedno: w psychologi jest takie pojęcie jak wewnętrzne dziecko - jeśli ktoś tego nie przepracuje czy to za pomocą terapii lub książki o takim temacie to ta chora niechęć do dzieci może się objawić, i w dużej mierze wynika to z niechęci do własnego dziecięcego ja. Sama jestem na grupie FB poświęconej postom o madkach i również mam wrażenie, że większość z nich to fejury, aczkolwiek jak kiedyś stanęłam w obronie matki karmiącej piersią w restauracji to szambo wybuchło, moim zdaniem tym ludziom brak empatii i zapomnieli jak kiedyś sami byli dziećmi.
Ja np. mam straszny refluks, skombinowany z niewydolnością kilku narządów, w konsekwencji tego od czasu do czasu zdarza mi się rzygnąć kwasem żołądkowym np. czekając na jedzenie.
Na szczęście coraz więcej ludzi przepracowało wewnętrzne dziecko więc mogę na spokojnie wymiotować przy stole i wszyscy rozumieją że nie robię tego specjalnie tylko tak po prostu mam. Dzięki temu oszczędzam 20-30 kroków gdy stołuję się w miejscu publicznym by udać się w dyskretne miejsce.
To jest realny problem i jego skalę widać dopiero wtedy, kiedy w naszym otoczeniu pojawia się dziecko. Widzę to szczególnie po osobach, które niby są takie kochane i miłe, uwielbiają zwierzątka, ale reagują dziwacznie na samo wspomnienie o dziecku i bez ogródek potrafią wypalić kiedy pokazuję im zdjęcie dziecka z rodziny, że "jak na purchlaka to nawet ładny". Nawet wolę nie sprawdzać jaki byłby dym, gdybym na zdjęcia ich psów stwierdziła, że "jak na kundla to nawet ładny".
W ogóle zauważyłam w swojej przestrzeni, że jakiekolwiek wspomnienie o dziecku to automatyczne zabicie rozmowy, ale rozmowa o zwierzętach to już super temat na każdą okazję. Bez problemu usłyszysz opowieści o psie rzygającym na dywan, o psie który wytarzał się w kupie a potem wlazł do łóżka, o tym że psu wali z pyska. Powiedz tego typu historie o dziecku, to zaraz słyszysz, że gadasz tylko o pieluchach i ludzie tego nie chcą słyszeć.
Tak samo jest z płaczem. Płaczące dziecko to dramat, dyskomfort, najgorsze co może być, trzeba myśleć o osobach z wrażliwością, o tych co chcą odpocząć. Ale nikt się nie czepia, kiedy pod blokiem od rana do wieczora regularnie słychać szczekające, warczące, ujadające psy, gwizdy albo wołanie, a właściciel nie reaguje na to co się dzieje, tylko patrzy sobie w telefon. Nikt się nie czepia, kiedy pies uwali się w przejściu w autobusie i trzeba go omijać albo kiedy ślina leci mu z pyska i się otrzepuje.
I żeby była jasność-lubię i dzieci, i zwierzęta, a poglądy mam lewicowe, dzieci mieć nie mogę, zwierząt nie mam. Rozumiem, że są ludzie, dla których dziecko albo zwierzę są najważniejsze na świecie i fajnie, bo miłość do drugiej istoty zmienia człowieka. Ale do cholery, czy naprawdę musi być tak, że tylko to "nasze" jest fajne, słodkie i kochane, a to inne jest już najgorsze? Jak układają sobie w głowie ludzie to, że podnoszenie kupy psa na spacerze albo wymienianie żwirku jest ok, ale zmienianie pieluchy to już dramat i obrzydlistwo? Mam wrażenie, że wiele osób robi tu jakąś projekcję i sami nie mają tego ułożonego w głowie, bo dla mnie to naprawdę niepokojące, że ktoś może reagować z taką alergią i niechęcią na małą istotę, która dopiero zaczyna ogarniać świat.
W ogóle to porównywanie dzieci i zwierząt mnie tak mocno osobiście napełnia bardzo niemiłymi odczuciami. Dlaczego takie porównania w ogóle istnieją? Zamiast dzieci wystarczy wrzucić jakąkolwiek inną grupę, np starców i już zdanie 'wolę psy niż starych ludzi' robi się jakieś dziwne, już nie wspominając o tym jakby się w to wrzuciło inny kolor skóry albo pochodzenie... Także w ogóle to, że porównywanie dzieci do psów czy kotów jest akceptowalne przez ogół, jest dla mnie wyjątkowo szokujące.
I żeby nie było, zwierzęta są git, nie mam nic przeciwko zwierzakom, ale jakoś tak się przyjęło, że porównywanie ludzi do zwierząt ma negatywny wydźwięk. No i jeszcze to, ze zazwyczaj mówiąc, że dana grupa jest jak zwierzęta, jest to bardzo negatywne. Czym w takim razie jest mówienie, że zwierzęta są lepsze od danej grupy ludzi?
tak dzisiaj piesek jest ważniejszy niż dziecko, ten świat pojebało
Dziękuję bardzo za ciekawe ujęcie tematu. Ja jestem nieco innym przypadkiem, bo jestem starsza od autorki, a w latach 90. już pracowałam ;) Wychowywałam się za komuny, a moi rodzice to pierwsze powojenne pokolenie. Innymi słowy, stara gropa ze mnie. Byłam chcianym dzieckiem, moi rodzice cieszyli się, że mnie mają ;) Odkąd pamiętam, dzieci mnie strasznie wkurzały i nadal tak jest. Pod wpływem filmu zaczęłam się zastanawiać, skąd się ta moja niechęć wzięła i wydaje mi się, że stąd, że byłam najstarszym dzieckiem w rodzinie. Sama jestem jedynaczką, ale rodzeństwo mojego ojca rozmnożyło się kilka lat później. Do tej pory pamiętam, jak z okazji wszelkich rodzinnych imprez musiałam ogarniać młodsze od siebie o 6 - 7 lat dzieciaki, podczas gdy ich rodzice świetnie się bawili w innym pokoju. Najgorsze były chyba moje urodziny. Nie znosiłam tego. Od 15 roku życia powtarzałam, że nie będę mieć dzieci i faktycznie nie mam. Uważam, że to najlepsza decyzja, jaką w życiu podjęłam.
Nawet nie wiedziałem, że takie coś istnieje. Z reddita wiem, że jest ruch "chld-free", ale ten ma znacznie łagodniejszą formę.
Osobiście nie chcę mieć, nie lubię i na ile to możliwe staram się nie mieć kontaktu z dziećmi, ale nie przejawiam opisanych zachowań.
Już pomijając kwestie ekonomiczne które u mnie są podobne, wiem, że byłbym fatalnym rodzicem i wychowana przeze mnie osoba byłaby bardzo zwichrowana psychicznie.
Fajny temat, fajny podcast. Choć jestem zatwardziałym antynatlistą(depresja klimatyczna), to bardzo lubię dzieci (w mojej pracy mam z nimi często kontakt i jest git) i bardzo mnie wk!@wia jak ludzie sobie wycierają mordę antynatalizmem choć mają dzieciofobię. Jeszcze zrozumiem kobiety z tokofobią, ale dzieciofobia jest wird. Nie mam prawa rzucać kamieniem w osoby opisane w wideoeseju, bo kiedyś sam śmiałem się z memów z madek (cringemeter mi ewidentnie szwankował). A już jebanie samodzielnych rodziców , które są 1osobową armią to taki brak rigiczu że głowa boli. Big up i jebać klasizm
Świetny filmik! Bardzo się cieszę, że to powiedziałaś. Od jakiegoś czasu o tym myślę i nie umiałam tego ubrać w słowa.
Także tego, że feminizm czasem idzie w złą stronę, że lewica jest okropnie klasistowska (sama jestem libertarianką), że ogół społeczeństwa nie lubi dzieci i dzieciofobiczna kultura jest w mainstreamie i że to wszystko jest podszyte mizoginią.
O widzę, że w końcu ten temat przebija się też na polskiego youtuba. Chciałabym dorzucić do tego tematu, że mimo wszystko to dzieci są gwarantem naszej przyszłości i nawet jeśli sami nie chcemy ich mieć, to jednak będą one się nami opiekować na starość (jako pielęgniarze, opiekunowie), to najprawdopodobniej one będą nas wspierać finansowo na starość, a jeśli nic nie zmieni się w demografii Polski to istnieje szansa, że będą mieć naprawdę przejebaną sytuację, żeby nam te emeryturki finansować. My się teraz możemy za to odwdzięczyć sponsorując im wszelakie przywileje i edukację. Jeśli pierwsze czego ich nauczymy to dyskryminacja innych to nie zdziwmy się za 40 lat jak oni będą dyskryminować tych staruchów darmozjadów co trzeba na nich dawać hajs i im pomagać ;d
Nie chce się wypowiadać na temat samego systemu emerytalnego, ale tak - będziemy żyli w zupełnie innym społeczeństwie za parędziesiąt lat, w którym będzie więcej osób starszych, osób żyjących dłużej niż kiedykolwiek, ale cierpiących na choroby neurodegeneracyjne. Po prostu, bez oceniania. Dla mnie nienawiść do dzieci to też prosta furtka do nienawiści do seniorów, tu I tu dyskryminacja przez wiek i neurologię.
Yt mi polecil ten filmik i o jacie, super materiał, zobaczyłam inne. Ciesze się, ze są tacy twórcy jak ty ❤
Wg mnie to nie dzieci są problemem a ich opiekunowie, żądający by cała reszta otoczenia przystosowała się do nich zamiast uświadomić sobie, że to właśnie ich obowiązkiem jest stopniowe dostosowywanie dzieci do reguł rządzących światem. Roszczeniowość rodziców - oto problem,wcale nie maluchy
Czyli jak dziecko drze sie w restauracji a dorosli w najlepsze kontynuuja rozmowe nie przejmujac sie ze zaklocaja spokoj, to nie wypada mi sie na to wkurzac i jest to klasizm. Ok... wlasnie poczulam sie wypchnieta z lewicy, bo jednak uwazam ze zycie w spoleczenstwie oznacza przestrzeganie zasad dobrego wychowania...
może "dobre wychowanie " nie jest tu najszczęśliwszym terminem, ja bym powiedziała:dbanie o wspólne dobro, dobrostan wszystkich. Wiadomo, że małe dzieci komunikują krzykiem, i to specjalnie skonstruowanym tak, by był bardzo uciążliwy, swoje potrzeby (bo nie mają innego narzędzia przez długi czas). To nie chodzi o te sytuacje.
Niestety częstsze jest kompletne ignorowanie przez opiekunów dzieci, które umieją już od dawna mówić i rozumieć społeczne sytuacje ale dostają od swoich opiekunów sygnał, że dopóki są dziećmi, mają prawo biegać i wrzeszczeć w miejscach do tego nie przeznaczonych, nawet jeśli przeszkadza to innym, a nawet powinny o robić. To do takich opiekunów ludzie mają pretensję i w złości NIESŁUSZNIE wyzywają ich podopiecznuch od gówniaków. Cała odpowiedzialność za wyjaśnienie, że żyjemy w społeczeństwie i nie jesteśmy sami, a zawsze w grupie spoczywa na opiekunach.
Nie mówię o sytuacji choroby dziecka lub opiekuna itd.tylko o świadomym przyzwoleniu opiekunów na wrzask i bieganie. Z czego to wynika to pewnie głębsza rozkmina ale nie udawajmy, że to są prospołeczne zachowania (opiekunów, dziecko jest tu niewinne jak niewinne jest zwierzę robiące rozpierdol w miejscu publicznym i straszące innych "bo on nie gryzie")
@jezykonauta7480 chodzilo mi o dobre wychowanie rodzicow, nie dziecka 🫠 sama nigdy nie uzylabym zadnego z obrazliwych okreslen wobec dziecka, chociaz fizycznie nie toleruje piskow, krzykow itd. Uwazam ze ludzi niezaleznie od klasy spolecznej obowiazuja pewne zasady zachowania sie i co do zasady gdy jestesmy poza domem nie powinnismy byc zbyt glosni. Klasa spolecznosc, zamoznosc nie maja nic do rzeczy. Dorosly zabierajac ze soba dziecko w miejsca publiczne powinien wziac odpowiedzialnosc za jego zachowanie i zeby nie zaklocalo innym spokoju. Nie jestesmy wioska ktora wspolnie wychowuje wspolnie dzieci, bo przeciez nie mozemy podejsc do obcego dziecka i wplynac zeby sie uspokoilo (mowienie oczywiscie o rozmowie z dzieckiem, perswazji itd.). Tlumaczenie skandalicznego zachowania doroslych z glosnymi, zle zachowujacymi sie dziecki bieda jest wobec nic bardzo protekcjonalne. Biedny nie jest tozsame z chamskim.
Trudno się nie zgodzić. Też nie mogę jak dziecko goni gołębie dla rozrywki przy rodzicu a rodzic nic...
14:40 To może trochę nie na temat, ale muszę to napisać, bo mnie ten temat irytuje, mimo że mnie nie dotyczy, bo nigdy nie chodziłam do klubów. Mianowicie selekcja na bramkach to klasizm, ale chyba też dyskryminacja że względu na wygląd. To znaczy, słyszałam, że nie wpuszczają też tych, którzy nie są dostatecznie ładni. I jeśli faktycznie tak jest, to to aż dziwne, że tak mało się o tym mówi.
O kurde, to ciekawe, nigdy nie byłam za bardzo klubowa, więc akurat nie zauważyłam
@@michalinakobla Właściwie to nie wiem, czy naprawdę tak jest. Po prostu usłyszałam coś z czego to wywnioskowałam. Ale to nie jest sprawdzona informacja.
@@mariposa5451 to prawda, zdarza się jeśli klub pęka w szwach >> to wpuszczą ładne laski, "normalnych" facetów,brzydkich facetów, "brzydkie" laski. Kapitalizm, ładne generują większy rachunek
nie wiem, czy widziałaś imbę pod postem Sonii z Histerii Sztuki o tym, że niechęć do dzieci nie jest cool, ale było tam mnóstwo komentarzy, że JA MAM PRAWO DYSKRYMINOWAĆ DZIECI,, a resztą to nie jest dyskryminacja, bo z dzieciństwa się wyrasta, historie o tym, jak to dzieci wszystko smarują ekskrementami w sklepach czy restauracjach (w zeszłym roku z dwoma innymi osobami ogarniałam na raz grupkę do 59-ciu dzieci od roczku do kilkunastu lat, żadne nie rozumiały polskiego, i żadne z nich tak się nie zachowywało), a dorośli to wiadomo, potrafią się zachować, A CO JAK DZIECKO W PARKU PRZEBODŹCUJE OSOBĘ AUTYSTYCZNĄ, HĘ???!!!, JA MAM PRAWO DO PRZESTRZENI BEZ DZIECI!!!!! A społeczność, którą tworzy Sonia, jest dość progresywna.
Dzieci są jedyną grupą społeczną, którą można bezkarnie dyskryminować. Rozumiem wk*rw, bo mnie też denerwuje powszechne wciskanie mi dziecka w brzuch, skoro go mieć nie chcę, ale jest to cokolwiek źle ukierunkowana emocja. No i podszyta mizoginią - bo przecież zawsze obrywają głównie matki tych dzieci. Że maDki, że roszczeniowe, jak dzieciak głośniej zapłacze, to oczywiście nie umie się nim zająć, niech siedzi w domu dopóki się nie nauczy (bez tłumaczenia jak ma to zrobić, nie funkcjonując w społeczeństwie). Rozumiem, że nam się może wydawać, że prezentują pewnego rodzaju konformistyczne podejście, w końcu one realizują ten klasyczny schemat wymagany od kobiet, więc powinny być beneficjentkami systemu, ale prawda jest taka, że nie są, bo patriarchat jest tak skonstruowany, że każdy nasz wybór jest zły w oczach społeczeństwa. Zrozumienie tego zajęło mi lata, więc gdzieś tam nawet rozumiem takie podejście, ale nie mogę się na nie zgodzić.
Nie widziałam tej inby, dzięki za info!
Zabawne, że nikt w tych scenariuszach nigdy nie wyobraza sobie dziecka, które jest neuroatypowe i np. drze pizde z przebodzcowania, nieee, to dzieciak zawsze jest ableistycznym potworem, który zagraża komfortowi (checks notes) dwudziestolatków, które same zdiagnozowaly u siebie autyzm na podstawie memow z tublra i testu na idrlabs? Hmm.
Jak masz problemy z takimi bodzcami, to noś zatyczki do uszu ze sobą, jesteś dorosły, w przeciwieństwie do kilkulatka możesz przewidywać zagrożenia i konsekwencje wydarzeń i uwzględniać innych i zapobiegać swojemu dyskomfortowi. Z poważaniem, rodzic z ASD i sensory processing issues.
PS. Nie wierzę ani odrobinę w problemy sensoryczne osób, które koncentrują się wyłącznie na dzieciach w zrzędzeniu, jakbyście mieli je faktycznie, to wiedzielibyście jak obnoxiously głośni i irytujący i intensywni są dorośli ludzie i muzyka w lokalach. Płacz dziecka jest o wiele łatwiejszy do okiełznania (i wybaczenia) niż nieprzewidywalne hałasy, śmiechy i darcie mordy dowolnej grupy wstawionych dorosłych.
@Paulinak.1736 this. Patriarchat wpycha kobiety w rolę matki, po czym nie pomaga im zupełnie w wychowaniu, utrzymaniu się, traktuje je oraz ich dzieci jako problem i uciążliwość. Urlopy macierzyńskie mają być krótsze, socjal na dzieci jest dla darmozjadów, 500plusow i patologii, przedszkoli nie ma się dofinansowywać, coo, matka chce pracować? niech baba będzie zależna finansowo od chłopa, "trzeba było się nie puszczać, to byś nie miała gówniaka", dzieci ma nie być widać ani słychać, budujmy osiedla bez dzieci, restauracje bez dzieci, pociągi bez dzieci, samoloty bez dzieci, mniej placów zabaw, mniej ramp dla wózków, mniej komunikacji publicznej, mniej przewijaków, a już na pewno żadnych przewijaków w męskich, żeby nie było wątpliwości kto tu jest od zmiany pieluch. Ale ofc. To matki są uprzywilejowane, bo Twoja zrzędzi "kiedy wnuki" i mówi ci ciągle o twojej kuzynce, która właśnie urodziła, that's literally systemic discrimination of childfree women, nie zmyślam
Kiedy myślisz o tym, że 1. bez dzieci wymrzemy jako gatunek, 2. ogromna rzesza kobiet nie ma świadomości lub możliwości materialnych, by wyłamać się z presji do macierzyństwa 3. patriarchat uniemożliwia usunięcie ciąży 4. niektóre kobiety zwyczajnie chcą mieć dzieci, dla siebie, nie dlatego, że ktoś im każe - ciężko uwierzyć w ten brak empatii i solidarności, który wykazuje tyle rzekomych feministek. Nie ma feminizmu bez wsparcia matek/osób rodzących, bo tak długo, jak rodzimy się w macicach, osoby z macicami będą narażone na wyzysk. Bez tego wsparcia kobiety z dziećmi nie mają szans na emancypację, niezależność życiową i finansową, możliwość ucieczki od przemocowych partnerów etc- na nic, czego chcemy dla kobiet.
Poczucie wyższości wobec matek to jakieś okrutne copium bezrefleksyjnych libków, które boją się wydrzeć na własne matki, żeby zamknęły mordy i przestały je pytać o wnuki i odreagowują to dziwnym resentymentem wobec bezbronnych, bezmyślnych dzieci i lasek, mających w naszym społeczeństwie absolutnie przejebane.
Nie przeczę, że niektóre matki w pełni zasługują na miano "madek". Jednak pogardliwe sformułowania "gówniak" oraz "kaszojad" są wyjatkowo nie na miejscu. Dzieci, to mali, choć nie w pełni jeszcze ukształtowani ludzie, którym należy się szacunek (ich rodzicom również). Dziękuję za poruszenie ważnego problemu. PS Patrząc z Pani perspektywy jestem klinicznym przypadkiem prawaka.
W jednym ze swoich filmów powiedziałaś, że patriarchat nie szczędzi nikomu. Wiem mniej więcej o co chodzi. Nie ma płci wolnej od toksycznej męskości, ofiarą mogą paść zarówno kobiety jak i mężczyźni, którzy nie spełniają pokładanych w nich ról przypisanych do płci. Ja jako mężczyzna emaptyczny, niekonfliktowy, uprzejmy, nie rzucający w stosunku do kobiet ociekających chamskim seksem na każdym kroku tekstów i daleki od agresji dobitnie się nie raz w swoim życiu o tym przekonałem. Takiej myśli szukałem od dawna, czułem, że takie coś istnieje, ale nie potrafiłem tego nazwać.
Ja mam z dziećmi tak jak z dorosłymi lub zwierzętami: jedne lubię, drugie nie. :)
Cóż, istnieją lokale tylko dla dorosłych i sklepy też tylko dla niech. Tak samo jak większość atrakcji w parkach rozrywki ma ograniczenia wiekowe. Nie ma nic złego w istnieniu lokali usługowych adresowanych do konkretnej grupy. No nie idziesz do kociej kawiarni mając alergię na futro i nie wchodzisz tam z psem. To nie jest klasizm i dyskryminacja tylko ten mistyczny wolny rynek w którym właściciel ustala pewne zasady funkcjonowania lokalu i jako konsument masz prawo nie korzystać z tych że. Przypominam, restauracje czy hotele to rzeczy nie zbędne a przyjemności których nikt nie musi ci zapewniać. To już nie te czasy w których były dwie kawiarnie na krzyż, decydujesz portfelem i też nim wyrażasz opinie. Nie porównujmy sklepu spożywczego który jest nie przystosowany do osób z niepełnosprawnościami z restauracją która nie ma menu dla dzieci i kąciku zabaw.
Tylko proszę się nie dziwić że przez ten mistyczny wolny rynek ludzie nie chcą mieć dzieci. Bo zgodnie z wolnorynkowymi standardami nie opłaca się mieć dzieci.
@@nieznanipatroni Ludzie nie chcą mieć dzieci bo nie muszą. Posiadanie potomstwa nie jest już traktowane jak polisa na starość ani też jak darmowa siła robocza. O wiele bardziej, jako społeczeństwo, obchodzi nas ich dobrostan i to co możemy im dać, nie co one mogą nam zaoferować. A że dla wielu nigdy nie ma dobrrgo momentu na powiększenie rodziny, czy też samo założenie jej, to mamy efekt późnego rodzicielstwa lub takiego odraczanego w nieskończoność.
I tu wrócę do mojego komentarza.
Każdy ma prawo decydować czy chce mieć w swoim życiu dzieci czy nie i nie można nikogo zmusić do chodzenia na rękę komuś kto je ma. Nie chcę dzieci w swojej przestrzeni, to nie idę w miejsca dla nich przeznaczone. To absolutnie ma prawo działać w dwie strony.
@pakiratomasu a jakby zamienić w twojej wypowiedzi słowo 'dziecko' na 'gej' to będzie okej?
Cieszę się jak dziecko jak widzę twój nowy materiał uwu.
Jak zawsze baza materiał ♡
To jest ciężki temat w Polsce i chyba coś za co najbardziej nie cierpię fejsbukowej lewicy. Wszystkim się należy ochrona, szacunek, dostęp do usług, infrastruktury, nikogo nie można obrażać ze względu na pochodzenie, kolor skóry, wykształcenie, wiek... no chyba że dzieci, TO CO INNEGO.
Za każdym razem jak sama poruszałam temat w bardzo lewackich środowiskach dziwiłam się jak bardzo wrażliwym i empatycznym ludziom zmienia się podejście o 180 stopni i nagle to ja nie rozumiem, że dzieci naprawdę są chujowe, i że wszyscy się z tym zgadzają, i każdy jeden widzi po wyjściu z domu tabuny roszczeniowych madek z bombelkami. (A jak ja nie widzę to ło panie, takie szczęście że aż powątpiewają czy w ogóle opuszczam mieszkanie czy ściemniam.)
I nie wytłumaczysz, że jak ktoś będzie mówił dokładnie te same rzeczy tylko pod "dziecko" wstawi dowolną inną grupę społeczną, to zaraz go zcancelują. Przecież kurwa nawet używają słowa "ageism" kiedy ktoś obraża albo dyskryminuje starszych, to jak to działa, tylko w jedną stronę? xD
Wartościowy materiał
Dzięki za filmik. Razem z moją partnerką lubimy tylko dwoje dzieci ze str jej rodziny i to bardziej dlatego że są super ludźmi niż "bo dzieci". I takie też staramy się mieć podejście co do innych dzieci. Jest to szacunek do ich egzystencji, ale jak tylko coś krzywego się stanie to jebać. Bardziej jednak rodziców bo rzadko dzieci same od siebie biorą swoje zachowania. Mam nadzieję że to jest dość intuicyjnie do zrozumienia.
No to jest spory problem techniczny: jak zapobiec wyludnianiu się Polski i braku wykwalifikowanych pracowników z pominięciem fazy sporej ilości dzieciaków?
Wszystko ładnie pięknie, ale imo Polaków lepiej Polaków.
Gdybym powiedział jak skończą dusze co poniektórych nikt by mi nie uwierzył
W koncu ktos o tym mowi!
Miejsca "nie dla dzieci" - faktycznie bardzo słabe, "gówniaki" też bardzo słabe, ale "madki" (wymyśliłbym też określenie na ojców) to co innego - "madka" to IMO określenie na osobę, która zwyczajnie nie powinna mieć dzieci (bo albo nie umie dostrzec ich błędów albo wręcz przeciwnie jebie je za byle co - i jedno i drugie podejście ma opłakane skutki) i piętnowanie takich osób to jak największy RiGCz. Kwestia tylko czy mówienie o "madkach" jest najlepszym sposobem na krytykę - tutaj zapraszam do dyskusji, jestem otwarty.
Miejsca "nie dla dzieci" - faktycznie bardzo słabe - nie bardzo słabe, ale rozsądne. Nie chce słyszeć krzyku gówniaka.
"Madki" istnieją ale zwykle jest to całkiem rzadki widok
W moim przypadku niechęć do dzieci jako ogółu byłaby trochę hipokryzją bo ubieram się w ubrania dla dzieci, kolekcjonuje zabawki dla dzieci i też czasem myślę jak dziecko XD
Może to dziwne ale preferuje chyba obecność dzieci niż osób w moim wieku bo one przynajmniej nie uważają mnie za cringową nie c00l osobę
Moje ulubione to "kaszojady" xD
Po dzieciach widać to, jak wychowują je rodzice. To jest największy problem. A zdenerwowanie pada na dzieci, bo to one rozrabiają - tak naprawdę nie wiedząc, co mogą, a czego nie mogą. Za to odpowiadają rodzice. I tu nie chodzi o klasizm, bo tak samo postępują żyjący na socjalu, jak i bogaci.
A co do lokali bez dzieci, to się akurat z takimi zgadzam, bo jak idę ze znajomymi, to chcemy pogadać. A przykład dorosłego robiącego burdę jest kiepski, bo dorosłego można przywrócić do pionu, a dziecko czego jest winne? Tego, że go rodzice nie wychowali? Najczęściej zwraca się uwagę rodzicom, a ci nic nie robią.
Bo dzieci sie teraz hoduje, a nie wychowuje. Mówimy o stawianiu granic, to czym jest lokal bez dzieci i powiedzenie, że czyjeś zachowanie nam się nie podoba? Jeśli zachowanie dziecka mi się nie podoba, to zwracam uwagę rodzicowi.
Mój młodszy kuzyn sprawił, że do dzieci podchodzę teraz z większą empatią.
Co jest fantastyczne dla mnie jak właśnie takie dzieci chłoną wiedzę i wszystkiego są ciekawe.
Psiedzko nazywane wnuk to odlot do potegi.
JAK NAZYWAŁA SIE TA GRA Z FIOLETOWYM SAMOCHODZIKIEM CO W KOSMOSIE LATAL????
en.wikipedia.org/wiki/Putt-Putt_(series)
@@unit--ns8jh holy fuck, dzięki, ale nostalgia O_O
Wybieram tylko restauracje i hotele bez dzieci. Pozdrawiam.
Czy to rura do tańca? 🙂 Na razie słucham, nie wyciągam wniosków. Edit: moim zdaniem problemem ludzi mlodych jest bardzo powierzchowna ekspozycja na dzieci. Przyznajmy: bardzo negatywna narracja o dzieciach jest obecnie dominującą. Po prostu młodzi ludzie nie wiedzą, jakie są dzieci? O tym się zapomina. Jak w takich warunkach człowiek moze chcieć mieć dzieci, skoro w Gazecie Wyborczej posiadanie dziecka jest przedstawiane jak średniowieczne tortury lamania kołem 24/7? Jedyne co widzimy, to krzyk w sklepie, a nie widzimy, że wieczorem te same krzyczace dziecko mowi swojej mamie i tacie że bardzo ich kocha i że sa najlepszymi rodzicami na swiecie..? Posiadanie dziecka nie jest to latwe, ale jednocześnie miłość dziecka jest do rodzica bezwarunkowa, możemy u siebie zauważyć pojawiająca się troskę i dojrzałość. Dzieci to trud i miłość i radość jednocześnie! Może ten opór dorosłych do dzieci to takie właśnie "głupie" nastoletnie tupanie, że nie, ja nie chce, dzieci są okropne, a tak naprawdę stoi za tym ogromny lęk: czy sobie poradzę? Co jeśli nie dam rady? Co jeśli moj zwiazek sie rozpadnie? Przecież nie ma odwrotu. Nikt o tym nie mówi. Dzisiaj więzy rodzinne rozluźniają się, już nie ma sieci wsparcia ciotek i wujków, czesto ludzie mlodsi opuszczają swoje rodzinne strony i są zupełnie sami w nowym miejscu, nierzadko za granicą, bez babci, dziadka.
To jest bardzo trafne spostrzeżenie ! Nie mając kontaktu z dziećmi ludzie widza tylko te sprawiające kłopoty w przestrzeni publicznej (co może być chwilowym stanem dla tego konkretnego dziecka, nie norma) a są ślepi na większość które mijają bo nie rzucają się w oczy
Tylko antynatalizm.
Nie lubię dzieci, nie życzę mieć ich sobie dookoła i naturalnym jest że nie wszyscy chcą mieć je w trakcie spożywania posiłku :) O tym że nie umieją się zachować w kawiarniach i mogą zrobić krzywdę np zwierzęciu nie wspomnę. Takie miejsca były, są i mam nadzieje będą a czyjaś preferencja to czyjaś prywatna sprawa
kdz
Rozumiem to wszystko, i tak nienawidzę dzieci
Ja jednak zostanę przy niechęci do madek i kaszojadów , unikam ich towarzystwa i wszyscy są zadowoleni. Starsze dzieci czasem bywają super osobami , ale jak to z ludźmi , jednych lubimy bardziej ,drugich mniej .
Ale też unikanie i nie wspominanie tematu, a jawne darzenie nienawiścią kogoś kto nam w gruncie rzeczy nie zawinił nic, to dwie różne rzeczy.
jest ogromna różnica między wyglądem na zdjęciu profilowym a wyglądem na filmiku
Tylko Ty wiesz o co Ci chodzi
Może lepiej zrób materiał o dyskryminacji mężczyzn.