Mój ojciec psychopata, nauczyciel muzyki, który nic sobą nie reprezentował i wyżywał się na rodzinie za zamkniętymi drzwiami. Wychowałam się na samopomocowych książkach, ale i tak zaplątałam się w relacje z narcyzem... Trzeba uciekać z takiego domu, jak najszybciej! Doznałam stanu depresyjnego już w wieku lat 11, bo miałam świadomość, że są chorzy.
Zawsze powtarzam, że powinny być szkoły dla rodziców zanim zdecydują się na dziecko. Większość z tych rodziców powiela schematy rodzinne i jest naprawdę niewielu szczęśliwców, którzy mieli zdrowe, kochające się rodziny i przekazują to dalej. W tych wszystkich patologicznych powinno się obowiązkowo prowadzić terapię. Tacy toksyczni rodzice to najcżęściej ofiary ofiar...
Przemoc domowa i przemocowi rodzice to w Polsce ciągle temat tabu, a takich rodzin w naszym kraju jest bardzo wiele. Czas o tym głośno mówić, bo przez zmowę milczenia został zakatowany ośmioletni Kamil z Częstochowy.
Dokladnie wszystko o mojej mamie. To taka chodzaca bomba. Jak bylam dzieckiem codziennie potrafila wybuchać. Teraz staram sie ograniczac kontakt, ale ciagle chce, żeby sie nia zajmować. W zamian dostaje krytyke, obgadywanie i wyzwiska.
Bardzo dobra rozmowa. Dziękuję za podjęcie tematu. Moi rodzice oburzyli się, kiedy powiedziałem, że nasza rodzina jest trudna. Tylko jeden przykład. Oni zawsze muszą być na piedestale.
Nigdy nie byłam chwalona. Ja jako dziecko strasznie potrzebowałam tego. Nie czulam miłości matki. Byla jak robot. Wstawała karmiła nas, wyprawiała do szkoły. Nas 10 w domu. Matka wypalona emecjonalnie do każdego. Tragiczne małżeństwo. Praca na gospodarstwie. Bylo wiele dobrych chwil. Zawsze gadała, że dzieci kocha rowno. Potrzebowałam, żeby mnie przytuliła i powiedziała, że jest dumna. Nigdy nie uslyszalam tego a jak ja tego tak bardzo potrzebowałam. Potrzebowałam ,zeby przyszła i pogłaskała mnie chociaz po głowie.Przytoczylam jej wczoraj kilka sytuacji z dzieciństwa, które zapamiętałam najbardziej. Wpadła w wielką furię. Wytacza ciężkie działa przeciwko osoby, która mówi jej coś czego nie chce słuchać. Wypomina wszystko. 1. Najgorsza dla mnie było ścięcie mi włosów na chłopca😢😢 gdy moje koleżanki miały długie włosy. Nosiły kucyki i warkocze. Do tej pory pamiętam jak ja to przezylam. Dbam teraz bardzo o moje włosy. 2. Ojciec w wieku okolo 40 lat zaczął chorować psychicznie. Cos mu sie działo z głową. Zaczal mówić, że jest 0 nic nie wartym. Matka go w kłutni utwierdzała go. My dzieci to wszystko słyszeliśmy. Bedac nastolatką i wchodząc w życie dorosłe moja samoocena była poniżej 0. Czulam się gorsza od wszystkich. 3. Będąc nastolatką zrobilam sobie makijaż. To były tylko oczy.. matka jak to zobaczyła to powiedziała,ze mam to zmyć bo wyglądam jak dziwka. .4. Raz do roku na Wielkanoc rodzice wędzili mieso. Matka nie pozwalała nam tego spróbować a one tak pachniały. 😢 Powtarzała,ze to gosciom. Za to robiła pasztet i salceson. Nie cierpię ich bo kojarzą mi się z tym,ze nic wiecrj nie mogliśmy brać. 5. Wyszłam za mąż będąc przekonana,ze mąż bije żonę. 6. Nigdy nie czulam jej troski o mnie. Walczyłam na początku z mężem i jego matką jak mówili, że troszczą się o mnie.. Mąż i teściowa pokazali mi jak to byc kochanym i chwalonym. Podkreślę ,ze moja matka co niedzielę do kościoła chodzi i gorliwie się modli.
Mi mówili - Ładnie ci w krótkich włosach. Całe życie miałam krótkie włosy, dopiero jak wyszłam w domu zapuściłam i nigdy nie ścięłam już. Jak na złość. Mówili - po co ci prawo jazdy, nie masz samochodu. Mówili - mieliście co jeść i gdzie mieszkać biedy na nas nie było aż takiej. Mówili mnóstwo innych rzeczy, które codziennie wpływają na moją rodzinę, niestety negatywnie.
Toksycznych, patologicznych rodziców nie zmienisz. Mnie i brata ojciec strasznie bił od maleńkości za jakieś bzdury, jak głośny śmiech, zepsucie zabawki. Sam był molestatorem seksuologicznym i pederastą. Dzieci go nie obchodziły. Dużo zarabiał, a nam na życie zostawiał grosze. Nie chciał kupować nic do ubrania , czy przybory szkolne. Wszystkie pieniądz wydawał na kochanki. Bił tez matkę i babcię. Nie wracał do domu tygodniami. Mój brat zabił się na pożyczonym motorze , jak miał 21 lat, a ja uciekłam z domu w wieku 19 lat, bo on też mnie wykorzystywał seksualnie. Matka bez emocji, uciekała w swój świat, koleżanki, chodzenie na basen i gimnastykę, mało przebywała w domu. My jedliśmy u sąsiadów, lub u kuzynki. Po latach próbowałam rozmawiać na te tematy z nimi, ale oboje mówili, ze to wszystko nie miało miejsca.
Kochana, mocno Cię przytulam, walcz o lepsze życie, nigdy się nie poddawaj. Jeśli trzeba, siegnij po trapię, by to przepracować i zostawić za sobą. Będzie dobrze, trzymaj się ❤🤗
Kto nie ma pojecia jacy są rodzice o toksycznych zachowaniach to nigdy nie przyzna racji. Tutaj nawet taka osoba narcystyczna może ten materiał odsłuchać, więc niestety takiemu komuś się nie wytłumaczy i nie ma nawet po co sie trudzić, wchodzić w dyskusje... Schematy z domu rodzinnego się wynosi, bagatelizowanie dziecka potrzeb, ciągła krytyka i brak zrozumienia empatii oraz szacunku i uznania. Jesli dziecko takie zachowania musi widzieć i doświadczać od maleńkości to nie jest to dziwne, że potem sobie nie radzi w życiu dorosłym, że nie zna bo nie było nauczone granic, nie jest dowartościowane ponieważ nie mialo tego w domu rodzinnym. A potem wini się dziecko za to jak rodzic postepowal względem dziecka. To rodzic kształtuje dziecko a wmawianie dziecku, że jest cokolwiek winne rodzicom to już jest przekraczaniem granic. W jaki sposob rodzic moze skrzywdzić dziecko jest niewyobrażalne... I jeszcze mu wmówić że wszystko jest dziecka winą 🤦🏼♀️🙄😳
@@evagiovannasayduda4509 Tak, takie zachowanie względem dziecka zrozumie jedynie osoba, która to przeżyła. A kto nie ma pojęcia o schematach i jest ubogi w te tematy to będzie winił dziecko za jego wychowanie. Prawda jest taka, że to rodzic wychowuje, pokazuje dziecku jak wygląda świat, uczy je funkcjonować. I to co przekaże rodzic to dziecko tak wchodzi w dorosłość...
Do dzis pamietam sytuacje z dziecinstwa, gdzie jezdzilam do kolezanki na wakacje, bogaty dom na wsi...miala mlodszego brata i zawsze byl przymus,ze ma sie nim zajac, pilnowac. Nie pobawic, tylko brac odpowiddzialnosc za wszystko co zrobi. Dziewczyna 12 lat, sumienna, zahukana. Mlody ok 8 lat, wredny, robiavy celowo na zlosc, dodatkowo pp prostu bardzo ruchliwy. Raz dostala przy mnie lanie od mamy z tekstem "myślalas ze ci sie upiecze (jak ja patrze, w domysle)". Przy kolejnhch razach wychodzilam z pokoju. Nie powiedzialam wtedy o tym nikomu. A moja mama, po 20 latach nadal uwaza tamtych rodzicow za przyklad sukcesu.
Po wysłuchaniu tej rozmowy, jako rodzic dorosłego dziecka - widzę, że zrobiłam sporo błędów, chociaż bardzo się starałam. Panie Dawidzie jak naprawić te błędy? Jak sprawić, żeby odzyskać miłość, szacunek i bliskość dorosłego już dziecka. Jestem świadoma swoich błędów, chcę je naprawić. Myślę, że przydała by się rozmowa ze specjalistą na ten temat - taka sugestia.
Każdy popełnia jakieś błędy. Najważniejsze aby je dostrzec i starać się naprawiać to co się zepsuło. Nie zawsze oczywiście się da, tak jak w przypadku dorosłych już dzieci , bo czasu już nie cofniemy i nasze dorosłe dzieci nie staną się z powrotem kilkulatkami. Ale zawsze możemy starać się robić dobrze teraz, to co kiedyś zrobiliśmy źle. Np. jeśli kiedyś nie chwaliliśmy to teraz chwalmy, i gdzieś w rozmowie wpleść: ,,Zawsze byłam z ciebie taka dumna, bardzo żałuję że zapominałam ci o tym powiedzieć gdy byłeś mały/ mała ". Albo jak córka nam w czymś pomoże to pochwalić: ,,Zawsze byłaś taką dobrą, kochaną córką, zawsze mogłam na ciebie liczyć. Bardzo mi przykro że ty nie zawsze mogłaś liczyć na mnie...". A poza tym przytulajmy nasze dorosłe dzieci, poglaskajmy po głowie, poklepmy po ramieniu, mówmy im dobre słowa, dowartoaciowujmy, zgadzajmy z ich zdaniem, mówmy że mają mądry pomysł, że dobrze coś zrobili itp. Czasu nie cofniemy, ale możemy zbudować nową, lepszą relację, a także pomożemy w ten sposób uporać się naszym dzieciom ze skutkami naszych błędów.
Kupiłam sobie tę książkę bardzo dawno temu, kiedy jeszcze mieszkałam z rodzicami, w tym z - jak niedawno ostatecznie ustaliłam - narcystyczna matką. I to właśnie ona grzebiąc w moich rzeczach odkryła tę pozycję i zrobiła mi ogromna awanturę, że jak śmiem... Matka regularnie mnie biła, kontrolowała, manipulowała mną i rodzeństwem itd. Ojciec wycofany, nigdy nie stanął w mojej obronie, nie próbował niczego zmienić w naszych rodzinnych relacjach. Bratu matka nadała rolę złotego dziecka, ja z racji że byłam wcześnie świadoma dysfunkcji w tej rodzinie otrzymałam jeszcze więcej wrogości i niechęci od matki. Jednocześnie kiedy chciałam się wyprowadzić, to matka w obawie utraty kontroli nade mną, "odradzała" mi to stosując szantaże emocjonalne itp. Po wyprowadzce robiła często naloty z awanturami, wymuszała spotkania, telefony, negowała wszystko co robiłam, krytykowała też moich partnerów czy wręcz zabraniał mi się z nimi spotykać. I tak do moich czterdziestu kilku lat z różnym natężeniem. Dalszej rodzinie opowiadała bajki zapewne, bo od zawsze lubiła się mną chwalić, a w domu gnębić mnie psych. i fiz. Sprytnie z tematu swojej przemocy zrobiła tabu i nie można było w rozmowie z nią użyć słowa "bicie', bo człowiek narażał się na... bicie właśnie. Światu i mnie do dziś przedstawia się jako wspaniała matka, która przepięknie wychowała dzieci. Tzn. podejrzewam, że mówi tak do dziś, bo zaprzestałam tej całej szarpaniny z nią jakieś trzy lata temu. Całkowity brak kontaktu z narcyzą opłacił się, bo jest mi zwyczajnie lżej - w zasadzie zniknęły niepokojące sny, lęki przed każdą z nią rozmową, która prowadziła tak, że odchorowywałam każdą tydzień.
A ja kiedys czytalam ze toksyczny rodzic to taki ktory kocha do granic szalenstwa ,tak bardzo ze wydaje mu sie ze to dziecko posiadja i jej ich wlasnoscia . Nawet doroslemu dziecku ktore juz ma wlasna rodzine potrafi caly czas krytykowac co robi zle ! Wybieraja wrecz partners!krytykuja jak powinien wychowywac dziecko i wrecz nakazuje jak ma zyc jak urzadzic mieszkanie co im sie podoba a co nie . Gdy wreszcie dorosly dzieciak sie buntuje no to wprowaszany jest szantaz emocjonalny w postaci histerii i udawania zawalu serca . Cale dorosle zycie klamia swoich rodzicow lub rodzica tylko dlatego gdyz wiedza jaka bedzie ich reakcja gdy uslysza prawde .Robia wiele zeczy wbrem sobie by zaspokoic rodzica ,jesli matka nie lubi czarnego koloru wiec dziecko nie kupi czarnego samochód bo nie bedzie sie podobal mamie ,lub musi kupic mieszkanie z balkongen, zeby mama miala gdzie zapalic.przykladow jest mnóstwo!Nawet w doroslych zyciu potrafia wywlekac stare sytuacje ktore nie potrafia zapomniec i nam wybaczyc. Dla mnie jest to toksyvzne rodzic
Dzisiaj znowu nastąpiła chora sytuacja. Ale trzeba to zacząć. Moja „rodzina” składa się z 4 osób, matki, ojca, mnie i brata. Ja mam obecnie 20 lat, mój brat jest o rok starszy. Od dzieciaka „rodzice” porównywali mnie i brata między sobą, zaczynając od najprostszych rzeczy takich jak szkoła, kończąc na pomocy, o której rozpiszę się dalej. Nie pamiętam zbyt wiele z tego okresu, nie mam, ani dobrych, ani złych wspomnień. Do czasu. Pierwsze problemy szkolne brata, miały miejsce już w podstawówce i to w tym właśnie okresie zaczęło się to, co ma swoje konsekwencje do teraz. Rodzice zaczęli zwracać uwagę na brata tylko i wyłącznie wtedy, kiedy coś robił nie tak, jak im się to wymarzyło, a przy okazji wmawiali mu, że sobie nie poradzi, że jest taki, siaki i owaki. Ja w tym czasie byłem osobą wycofaną, nie manifestowałem zbyt głośno sowich emocji, potrzeb, radziłem sobie sam. Można powiedzieć, że szkołę zawsze ogarniałem sam i od końca etapu podstawowego nie mogłem liczyć na żadną pomoc w tym zakresie od rodziców. W tym najmłodszym okresie, tj. czas szkoły podstawowej zaczęły się pierwsze oznaki niedostosowania oczekiwań „rodziców” względem wieku ale żeby nie być gołosłownym, to rodzice oczekiwali, że dzieciaki w wieku około 11 lat, będą pomagały im w lesie robić opał i inne tego typu zajęcia (jak podawanie drewna do cięcia, czy gotowanie obiadu, czy koszenie trawy). Oczywiście większość tego typu zajęć kończyła się tym, że „jak masz tak pomagać, to lepiej idź do domu”, „idź już lepiej” i wiele innych sformułowań, które były zwyczajnie nieodpowiednie, bo kto by się spodziewał, że dzieciak nie będzie w stanie zapieprzać w lesie, czy gotować. Oczywiście nie można zapomnieć o manipulacjach, i grze na emocjach, po których z płaczem i z przymusu robiłeś to, co kazali (ale wciąż z problemem, że robisz to źle. Źle podajesz, źle chodzisz, źle trzymasz itd.). W tym okresie, też ojciec pierwszy raz, pojechał za granicę, z przerwami na 4 lata.
W tym samym czasie w moim kierunku, nastąpiły działania, które skutecznie zniszczyły moją samoocenę, ze względu na moją tuszę, pamiętam jak dziś, kiedy ojciec z matką, całkowicie na poważnie, do jeszcze nie nawet -nastoletniego dzieciaka, zaczęli pieprzyć o tym, że jest gruby, że nie będzie miał kolegów, że ludzie się z niego będą śmiać itd. co też podchwycił, w pewnym okresie mój brat, i wykorzystywał do obrażania mnie na wszelkiej linii. Oczywiście o absurdzie tej sytuacji nie trzeba się głębiej rozwodzić, bo jeszcze jakby to nie oni dawali żreć temu dzieciakowi (jak dziś pamiętam, kiedy matka na obiad w domu, „zrobiła” 2-centymetrowe plastry mortadeli, pieczone w bułce tartej. O zapisaniu na jakieś zajęcia nie wspominając. I w takiej atmosferze dotarliśmy do początku gimnazjum, gdzie miały miejsce kolejne chore sytuacje. Na tym etapie mój brat, już zaczął się zadawać z nieciekawymi ludźmi, picie palenie itd. nie wiem w sumie jak skończył te gimnazjum. Ja w gimnazjum, żyłem w miarę dobrze, może dlatego, że nikt mi nie zawracał dupy. Ale teraz też dostrzegam patologie, które miały miejsce. O książki do szkoły, dbałem sam, oraz o wszystko, co z nią związane. Ale tutaj już kurwa, rozpoczyna się kolejny absurd. Jak się sam nie upomniałem o cokolwiek, to mogłeś chodzić w dziurawych butach, a matka to miała gdzieś (a ojca nawet nie komentując). Mogę powiedzieć, że stałem się cieniem i nie komunikowałem swoich potrzeb, a radziłem sobie sam. I tak właśnie trafiamy na etap, kiedy podczas wakacji pozostawiony samemu sobie poszedłem do pierwszej pracy. Uwaga, na budowę, gdzie nosiłem 30-sto kilogramowe kostki i układałem drogę, na tym etapie przewinęło się też gospodarstwo. Czyli gdy inni spędzali wakacje spotykając się gdzieś itd. ja charowałem. I żeby nie było, zarabiałem początkowo jakieś 8zł/ h (kilkunastolatek noszący kostkę). Nie muszę mówić, że rodzice nie widzieli w tym żadnego problemu. I tak w sumie spędziłem każde wakacje w tym czasie. W gimnazjum trzymało mnie to, że trafiłem na dobrych kolegów, z którymi można było coś porobić (oczywiście tylko w szkole, bo poza nią nie było o niczym mowy). W gimnazjum ojciec też wyjechał do Niemiec, a tak właściwie to więcej czasu siedział w domu na urlopie, „bo nie było pracy”.
W okresie gimnazjum trafił też do szpitala, bo zwyczajnie nie mógł się wysrać (ale po co iść do lekarza), w końcu matka go namówiła, poszedł i przy badaniu lekarz, rozerwał mu narośl na jelitach i konieczna była operacja. Ale co to ma z czymkolwiek wspólnego? Otóż jak byliśmy u niego w szpitalu to próbowali dla mnie i dla brata wciskać tak spaczone wizje, że to przez nas, że w sumie przez to, że źle się zachowujemy… Oczywiście, wcale nie dlatego, że ojciec żre co popadnie, jest gruby, nie robi żadnych badań, ani nie ma żadnej aktywności poza „pracą”. Po tym okresie najgorszym co zrobiłem, to dałem się zmanipulować gadaniu matki. Chciałem iść gdzieś dalej do szkoły, żeby wyrwać się z tego zadupia i móc sobie po szkole pójść na siłownie, czy znaleźć normalniejszą pracę. Ale nie, matka zaczęła swoje typowe gadanie, o którym jeszcze potem napiszę. „Gdzie tam będziesz szedł?”, „Ty nas tak samych zostawisz?” i inne tego typu hasła. No i im uległem. Po gimnazjum trafiłem do gównianej szkoły, gdzie ludzie byli tragiczni, szkoła była zajebiście słaba, a do tego jeszcze dochodzi pandemia. Już w pierwszej klasie pojawiały się oznaki, że ta szkoła to kompletne dno, jak np. nierealizowanie programu, a doszło do tego jeszcze zdalne. Jeszcze przed pójściem do technikum kupiłem sobie laptopa (bo, przecież jak stary komputer, który ma ponad 10 lat może się zepsuć, niepojęte), nikt mnie nie spytał, czy do niego dołożyć, czy cokolwiek. Na zdalnym nie działo się kompletnie nic, więc poszedłem do pracy (w pierwszej klasie było tak, że miałem jeden przedmiot na zdalnym) więc znowu przepracowałem jakieś 3 / 4 miesiące. I podobnie wyglądało to do roku w, którym jestem teraz. Co warto wspomnieć w technikum nie dostawałem kompletnie nic od rodziców. Na święta 50zł, na urodziny tak samo, albo „kup sobie ciuchy tak do stówy”.
Pieniądze żeby sobie gdzieś pojechać, coś kupić, zrobić… nie, ty śmiesz chcieć pieniądze od nas?. O wszystko musiałem się prosić, koszulki do szkoły, buty na WF. W gimnazjum też moi „rodzice’’ zdecydowali, że oni to już mi telefonu nie kupią… oczywiście. I tak telefony kupowałem sam (w życiu miałem 4 i zmieniałem jak bateria przestawała wytrzymywać dzień ale oczywiście jak to może się telefon zepsuć, niepojęte). Opłacałem je także sam. W okresie zdalnego nauczania wpadli również na genialny pomysł, żeby zlikwidować w domu internet, bo po co informatykowi na zdalnym nauczaniu internet? Od tego czasu wciąż udostępniam go sobie z telefonu. W trzeciej klasie technikum miałem 18, no i matka postanowiła spełnić swój według niej życiowy obowiązek i łaskawie „dała” całe 2000 na prawo jazdy. Ile było przy tym pieprzenia, to ciężko nawet opisać, czyli coś daje ale oczekuje, że w zamian będę ją po kostkach całować. Sam dzień 18- urodzin wyglądał tak, że wstałem rano, „rodzice” siedzieli przy stole, matka wcisnęła ojcowi 50zł w rękę i powiedziała, żeby złożył życzenia. Czyli dostałem uścisk dłoni i „wszystkiego najlepszego” wypowiedziane na takim wyebaniu, że szok. Poszedłem do pokoju i płakałem, w dzień własnych, urodzin (i nie chodzi o kwestie materialne ale o zainteresowanie). 2000, które dostałem wpłaciłem na kurs… ale gdzie jeszcze egzaminy, badania itd. ? Ano nigdzie, sam wydałem jakieś 1000zł z własnej kieszeni. Po zdaniu, rodzice zaczęli wciskać mi kit żebym sobie kupił samochód. Po co ? I za co, to nie wiem do dnia dzisiejszego. W technikum, mój brat został dwukrotnie wyrzucony ze szkoły, ćpał, chlał.
A reakcja rodziców, polegała na gadaniu, bo po co pomyśleć nad przyczyną, skoro można pierdzielić to samo codziennie i udawać zajebistą rodzinkę (tylko u nich w głowie). W międzyczasie brat miał już kuratora. Rodzice cały czas mu wmawiali, że jest jakiś i sobie nie poradzi. Ja tymczasem sam ogarniałem siebie. Wakacje- praca, szkoła i nic więcej. No bo i za co? Raz kupiłem sobie karnet na siłownię, matka wiedziała ale spytała, czy mi dać na niego? Oczywiście, że nie. Tutaj chcę też napisać o „pomocy” jaką interpretują ci ludzie. Ojciec to typ osoby, która nie robi czegoś po to, żeby to było zrobione, ale żeby miał zajęcie. I tak przez kilka lat w łazience nie było kafelek do końca ułożonych (już są tak okropne, że się nadają do zerwania), dom jest w 1/3 niepomalowany. I ktoś spyta co, to ma wspólnego z pomocą, ano to, że dla tych ludzi nie liczy się, że coś zrobisz ale, że robisz. Czyli po co wciąć przewód i podlać warzywa, kiedy można targać wiadra z wodą. Z pomocą jest też inny wymiar, oni oczekują, że gdy nic od nich fizycznie nie dostaje, poza tym co mi muszą dawać (a i tu są problemy), to będę im gotował, sprzątał, nwm drewno ciął i trawę kosił. Oprócz tego ci ludzie są zwyczajnie chorzy, matka musi mieć trawę skoszoną na 2cm, bo inaczej dostaje choroby, sprząta po kilka razy w tygodniu, nie dlatego, że jest brudno, ale dlatego, że trzeba coś robić. I może nie być kurzu, brudnej podłogi ale matka musi odkurzyć 3 /4 razy w tygodniu dom, (bo co ludzie powiedzą - nic, bo nikt do nas nie przychodzi).
Ojciec, od kiedy pamiętam wszystko robi jak najciężej, albo nie potrafiąc czegoś i tak to robi, po czym coś się psuje. Jego koronnym zadaniem jest robienie opału, nie znam innego człowiek, który tak mocno się na tym spuszcza. I to jest chore, bo sam musi iść do lasu, zrobić opał, sam musi go przywieść (po co płacić komuś kto mógłby to ładowaczem zrobić w dwa dni, jak można samemu ręcznie ładować i wozić miesiąc?), potem sam tnie ten opał. I w czym jest problem? W tym, że on robi go więcej i częściej od ludzi, którzy w wiosce handlują drewnem. Poza tym kompletnie, nie myśli. Zamiast dać dla kilku panów spod sklepu na piwo i niech tną, nie on musi sam. Dziwi go, że jak brał dzieci do lasu, podawania drewna, że już nie chcemy mu w tym pomagać. Pomoc według niego ma iść tylko w jednym kierunku, do niego/nich. Oni to nic nie muszą „a co ja mam ci płacić?” Dla nich pomocą nie jest, wspomaganie ich w czymś jak przyniesienie drewna, rozpalenie w piecu, zawiezienie gdzieś, dla nich pomoc, to robienie wszystkiego za nich. Ale zawsze jak coś się zrobiło, to zamiast zamknąć ryj i podziękować, to było „to może jeszcze to zrobisz?”, a na drugi dzień „dlaczego nie robisz x”.
Niestety , niedojrzałość emocjonalna to "plaga " dzisiejszych czasów...u kazdego inaczej to wygłąda...ja jestem teraz taka " czarną owcą " , chociaż już nie nastoletnią ....nie chcę się " wpasowywać " w schematy rodzinne i to się nie podoba ..." oczekiwania ....." ach...😴 . Pozdrawiam 💥 Pozdrawiam
Dziękuję za materiał, bardzo mi się przyda:) Przy okazji mam pytanie. Czy w ciągu najbliższych kilku tygodni byłaby możliwość umówienia się na konsultację u Pana? Na znanylekarz nie wyświetlają się wolne terminy, a jestem bardzo zainteresowana konsultacją online
Łapa w dół za sugerowanie, że mordę drze i w ogóle jest niedojrzały głównie mężczyzna. 05:3006:20 Większość przemocy wobec dzieci w USA jest wykonaniu kobiet, a tu takie insynuacje.
Czy wy nie macie pojecia najmniejszego ,iz czesto dzieci cpaja , pija , nie pracują zyja z pieniedzmi mamy w moim przypadku , moja synowa mnie nie cierpi , ma jedno swoje juz dorosle dziecko i mlodsze wspolne dziecko chore ,mama od kilky lat szuka pracy zyje z kasy chorego dziecka @ Choroba jest powazna , leczenie do konca zycia ! To ja cierpie ,pomagam jak moge ,a mam eneryturke obecnie ! Chyba nie maciw pojecia jak jest naprawde !
@@johnnyenglish4695 ja też miałam ojca nie było dnia spokoju co dzień pijany przeżywaliśmy z mamą okropne rzeczy , bił mamę znęcał się głównie na niej a my małe dzieci wówczas płakałyśmy i jej broniliśmy! Takie awantury były prawie każdego dnia .
A skąd biorą się zachowania takich dzieci? Mój brat też jest w takiej sytuacji, a reakcją rodziców na nią zawsze było tylko gadanie, zero prób rozwiązania przyczyn problemu, a nawet prób uzmysłowienia sobie, że to w nich jest problem. Zamiast realnych działań tylko gadanie i zero działania. Zamiast pomocy i rozwiązywania problemów krzyk i wmawianie, że się będzie nikim. Teraz brat prawdopodobnie pójdzie do więzienia, za sprawą działań rodziców.
Odcinek o Jordanie Petersonie, pomysł dobry, bo to niezbyt głośny temat w PL, a on jako ten wzorzec to niestety się mocno posypał w bardzo negatywny sposób, krytykując stosowanie preferowanych zaimków do swoich studentów i ogólnie pokazując homofobie…
@@PodcastCharyzmatyczny Jasne, podam przykład jego wypowiedzi w kontekście wywiadu (ua-cam.com/video/h2QwUQsoJYk/v-deo.html), Peterson stwierdził , że "zdelegalizowanie terapii konwersyjnej to katafrofa" (?!), gdzie po 1. terapia konwersyjna to pseudonauka, wyrządzająca krzywdę dla psychiki osoby, która zostła jej poddana, po 2. orientacja seksualna nie jest chorobą ani zaburzeniem, w terapii można pracować nad akceptacją swojej orientacji, ale nie nad jej zmianą, po 3. Peterson jest doktorem psychologii, a opowiada się za terapią konwersyjną, mimo, że jego własne środowisko zawodowe uznaje tę pseudoterapie jako nieskuteczną i krzywdzącą. (web.swps.pl/strefa-psyche/blog/relacje/18755-terapia-konwersyjna-leczenie-homoseksualizmu-nadal-dozwolone-w-polsce?dt=1689155067362). To niedorzeczne, żeby psycholog wypowiadał taką opinie publicznie i w moich oczach traci szacunek. Więcej o terapii konwersyjnej można znaleźć tutaj (www.stonewall.org.uk/everything-you-need-know-about-conversion-therapy#whydo). EDIT: inny przykład, na Twitterze Peterson napisał , że "trans kobiety to mężczyźni". Jeśli to nie jest transfobia to nie wiem co nią jest. twitter.com/jordanbpeterson/status/1675351547121750017 Kolejny cytat: Jordan Peterson: “I think the gay community was a hell of a lot better off when they were oppressed by the heterosexual monogamists than when they're allied with the trans activists” (twitter.com/jasonscampbell/status/1664643802701627395?s=46&t=-8I3Qxl-Ex3ebpDzg7jL3g)
Uczcie szacunku dzieci do rodziców,rodziców do dzieci,podajcie dobre przykłady. Łatwo Wam się mówi toksyczni. Skupcie się na rozpuszczonej,,rozwydrzonej mlodziezy. Wpajajcie im właściwe zachowania.
Tak, wszyscy mają dawać dobry przyklad. Atakowanie rodziców nic dobrego nie przyniesie,to teraz takie modne,na czasie. Wpajanie " hulaj dusza piekła nie ma" to droga do nikąd. Sądzę,że mało jest rodziców obojętnych na wychowanie swoich dzieci.
@@klarazaborowska664Pani chyba nie do końca zrozumiała problem. Jednak rozumiem, że ciężko dopuścić do siebie takie treści będąc wychowaną w katolickiej, patriarchalnej rodzinie.
Widzę,że Pani uczestnicząca w rozmowie nie chce dostrzec zagrożeń czyhających na nasze dzieci.Gleboko się Pani myli w swojej ostatniej wypowiedzi. Ale jak widać czas,w którym obecnie żyjemy nie jest sprzyjający rodzinie. Im gorzej tym lepiej,prawda?
@@klarazaborowska664 schematy podświadome wynosi się z domu. I tu nie ma się co kłócić. Jak rodzic nie widzi swoich błędów, a od dziecka wymaga bycia innym to już jest coś nie tak. Bo tylko jako dorosły można wybrać swoją drogę i odciąć się od tego, co nam nie pasowało w rodzinie. Dopóki jesteśmy dziećmi - pokazujemy co jest nie tak w rodzinie.
Nie. stawiajcie trudnych przypadków za normę,tym rodzinom należy się pomoc, szeroko pojętą akcja uświadamiania,może niektórzy nawet nie mają świadomości,ze to co robią wobec swoich dzieci jest zle.Ach,trudny temat.
Nie do końca tak to działa w rzeczywistości. Każdy z nas otrzymuje od swoich rodziców wzorce, schematy, które powielamy zazwyczaj nieświadomie. I raczej powielamy te złe. Proszę poczytać o stylach przywiązanych rodzicielskich, może to Pani trochę bardziej pomoże zrozumieć
Trudno wyobrazić mi sobie człowieka, który w życiu tylko lub przede wszystkim kieruje się rozumem. Rzadko kto decyduje się np. na małżeństwo z rozsądku. I dlatego właśnie niezaleczone traumy z dzieciństwa mogą i niestety wpływają na nasze życiowe wybory. Ponadto osobiście znam dwa małżeństwa rozbite przez teściowe, które manipulowały emocjonalnie swoimi doroslymi córkami. Niestety każde dziecko kocha swoich rodziców, nawet toksycznych, otwierając się przez to na nadużycia rodziców, którzy mogą taki sposób zniszczyć temu dziecku życie. Podkopują jego poczucie własnej wartości, zarażają lękiem, wpędzają w poczucie winy, szantażują emocjonalnie.
Nie do końca zgodzę się z tą wypowiedzią. Jestem dorosłą osobą, jestem też kowalem swojego losu i radzę sobie w tym swoim życiu całkiem dobrze. Spadek formy następuje podczas kontaktu z moja mamą. Odbieramy niestety na innych wibracjach. O tych wibracjach mówi ten wywiad, a temat jest bardzo złożony i wielowymiarowy. Zatem osoba, która nigdy nie miała do czynienia z toksycznymi zachowaniami, w lekki sposób napisze, że każdy dorosły jest odpowiedzialny za swoje własne szczęście. A na te szczęście składa się ogromna głębia, albo jest przejrzysta i łatwo jest iść do przodu w życiu, albo niestety ta głębia ma w sobie wiele mułu i aby w nim nie utknąć, warto jest odnieść się do tego typu rozmów. Dobrze jest posłuchać i rozumieć podłoże po którym się stąpa.
Przydałoby się liznąć choć odrobinę psychologii (choćby rozwoju dziecka), by potem nie pisać w tak kategoryczny i jednocześnie nieprawdziwy sposób. Obstawiam, że jesteś rodzicem, któremu dorastające (a może już dorosłe dziecko) wytknęło parę błędów wychowawczych, a Ty, ponieważ posiadasz niedużą świadomość siebie oraz procesów, o których mowa na filmie, to bardzo się tym obruszyłaś.
@@BerenikeMesowski Rozumiem, że rodzice i dzieci mają rożne problemy ale takie jest życie. My od samego początku staraliśmy się wychowywać trójkę dzieci we względnym spokoju. Nie dopuszczaliśmy ich do żadnej co do ich wychowania różnicy zdań między nami. Problemy były załatwiane za ich plecami. Dużo czasu Im poświęcaliśmy na rozmowach i zabawach, nauce. Córka była kłopotliwa, nadpobudliwa i nie chciała się słuchać. Dużo nerwów i pracy w jej ukształtowanie nas kosztowała. Ale cos w miarę z Niej wyrosło. Zawsze im powtarzalśmy nie będziecie nas słuchać(rodziców) to posłuchacie psiej skóry. Dla Was się staramy, żeby Was dobrze wychować a już jak sobie w przyszłości pościelicie tak się wyśpicie. Oboje jesteśmy osobami spokojnymil, dzieci traktowaliśmy i traktujemy z szacunkiem i wyrozumieniem dla ich problemów czy życiowych porażek. Jak na razie nic nam nie wiadomo, żeby mieli o cokolwiek do nas pretensję.
Mój ojciec psychopata, nauczyciel muzyki, który nic sobą nie reprezentował i wyżywał się na rodzinie za zamkniętymi drzwiami. Wychowałam się na samopomocowych książkach, ale i tak zaplątałam się w relacje z narcyzem... Trzeba uciekać z takiego domu, jak najszybciej! Doznałam stanu depresyjnego już w wieku lat 11, bo miałam świadomość, że są chorzy.
Zawsze powtarzam, że powinny być szkoły dla rodziców zanim zdecydują się na dziecko. Większość z tych rodziców powiela schematy rodzinne i jest naprawdę niewielu szczęśliwców, którzy mieli zdrowe, kochające się rodziny i przekazują to dalej. W tych wszystkich patologicznych powinno się obowiązkowo prowadzić terapię. Tacy toksyczni rodzice to najcżęściej ofiary ofiar...
Zbuduj taką szkołę.
@@zbyszek511 super pomysł, wielu by skorzystało :)
Są, spotkania przedmałżeńskie w kościele :)
Przemoc domowa i przemocowi rodzice to w Polsce ciągle temat tabu, a takich rodzin w naszym kraju jest bardzo wiele. Czas o tym głośno mówić, bo przez zmowę milczenia został zakatowany ośmioletni Kamil z Częstochowy.
Prawie wszystkie rodziny to przemoc , alkoholizm , dysfunkcja..
Dla Polakow „ najwazniejsza jest rodzina“ I „ bog“.
Jeśli usprawiedliwiamy opiekunów, że oni też mieli ciężko, to czy usprawiedlimy złodzieja, mówiąc, że jego ojciec też kradł? No chyba nie
Dokladnie wszystko o mojej mamie. To taka chodzaca bomba. Jak bylam dzieckiem codziennie potrafila wybuchać. Teraz staram sie ograniczac kontakt, ale ciagle chce, żeby sie nia zajmować. W zamian dostaje krytyke, obgadywanie i wyzwiska.
Dlatego trzeba trzymać się od takiej osoby z daleka , by móc zbudować siebie i własne życie ...
Jakbym czytała swoje życie 😢
Bardzo dobra rozmowa. Dziękuję za podjęcie tematu. Moi rodzice oburzyli się, kiedy powiedziałem, że nasza rodzina jest trudna. Tylko jeden przykład. Oni zawsze muszą być na piedestale.
Wspaniała rozmowa. Nie będe nigdy jak moj ojciec...Dziękuję
Nigdy nie byłam chwalona. Ja jako dziecko strasznie potrzebowałam tego. Nie czulam miłości matki. Byla jak robot. Wstawała karmiła nas, wyprawiała do szkoły. Nas 10 w domu. Matka wypalona emecjonalnie do każdego. Tragiczne małżeństwo. Praca na gospodarstwie. Bylo wiele dobrych chwil. Zawsze gadała, że dzieci kocha rowno. Potrzebowałam, żeby mnie przytuliła i powiedziała, że jest dumna. Nigdy nie uslyszalam tego a jak ja tego tak bardzo potrzebowałam. Potrzebowałam ,zeby przyszła i pogłaskała mnie chociaz po głowie.Przytoczylam jej wczoraj kilka sytuacji z dzieciństwa, które zapamiętałam najbardziej. Wpadła w wielką furię. Wytacza ciężkie działa przeciwko osoby, która mówi jej coś czego nie chce słuchać. Wypomina wszystko.
1. Najgorsza dla mnie było ścięcie mi włosów na chłopca😢😢 gdy moje koleżanki miały długie włosy. Nosiły kucyki i warkocze. Do tej pory pamiętam jak ja to przezylam. Dbam teraz bardzo o moje włosy.
2. Ojciec w wieku okolo 40 lat zaczął chorować psychicznie. Cos mu sie działo z głową. Zaczal mówić, że jest 0 nic nie wartym. Matka go w kłutni utwierdzała go. My dzieci to wszystko słyszeliśmy. Bedac nastolatką i wchodząc w życie dorosłe moja samoocena była poniżej 0. Czulam się gorsza od wszystkich.
3. Będąc nastolatką zrobilam sobie makijaż. To były tylko oczy.. matka jak to zobaczyła to powiedziała,ze mam to zmyć bo wyglądam jak dziwka.
.4. Raz do roku na Wielkanoc rodzice wędzili mieso. Matka nie pozwalała nam tego spróbować a one tak pachniały. 😢 Powtarzała,ze to gosciom. Za to robiła pasztet i salceson. Nie cierpię ich bo kojarzą mi się z tym,ze nic wiecrj nie mogliśmy brać.
5. Wyszłam za mąż będąc przekonana,ze mąż bije żonę. 6. Nigdy nie czulam jej troski o mnie. Walczyłam na początku z mężem i jego matką jak mówili, że troszczą się o mnie..
Mąż i teściowa pokazali mi jak to byc kochanym i chwalonym.
Podkreślę ,ze moja matka co niedzielę do kościoła chodzi i gorliwie się modli.
Mi mówili - Ładnie ci w krótkich włosach. Całe życie miałam krótkie włosy, dopiero jak wyszłam w domu zapuściłam i nigdy nie ścięłam już. Jak na złość.
Mówili - po co ci prawo jazdy, nie masz samochodu.
Mówili - mieliście co jeść i gdzie mieszkać biedy na nas nie było aż takiej.
Mówili mnóstwo innych rzeczy, które codziennie wpływają na moją rodzinę, niestety negatywnie.
Najbardziej żenujący tekst mojej mamy "ty byłaś kochana za bardzo" ...Ale oczywiście co niedzielę msza odbębniona. 😅
DZIĘKUJĘ ZA TEN MATERIAŁ BARDZO TEGO POTRZEBOWAŁAM
Świetny materiał!
Super rozmowa,taka na luzie i jeszcze duży plus za to , że jest długa i obszerna,bez poganiania! Wielkie dzięki ❤
Bardzo pomocny material, dziekuje bo to wsparcie dla dzieci z trudnym dziecinstwem❤
Toksycznych, patologicznych rodziców nie zmienisz. Mnie i brata ojciec strasznie bił od maleńkości za jakieś bzdury, jak głośny śmiech, zepsucie zabawki. Sam był molestatorem seksuologicznym i pederastą. Dzieci go nie obchodziły. Dużo zarabiał, a nam na życie zostawiał grosze. Nie chciał kupować nic do ubrania , czy przybory szkolne. Wszystkie pieniądz wydawał na kochanki. Bił tez matkę i babcię. Nie wracał do domu tygodniami. Mój brat zabił się na pożyczonym motorze , jak miał 21 lat, a ja uciekłam z domu w wieku 19 lat, bo on też mnie wykorzystywał seksualnie. Matka bez emocji, uciekała w swój świat, koleżanki, chodzenie na basen i gimnastykę, mało przebywała w domu. My jedliśmy u sąsiadów, lub u kuzynki. Po latach próbowałam rozmawiać na te tematy z nimi, ale oboje mówili, ze to wszystko nie miało miejsca.
Ogromnie współczuję
Kochana, mocno Cię przytulam, walcz o lepsze życie, nigdy się nie poddawaj. Jeśli trzeba, siegnij po trapię, by to przepracować i zostawić za sobą. Będzie dobrze, trzymaj się ❤🤗
Bardzo duzo przeszlas. Przykre strasznie. Trzymaj się. ❤
Bardzo wspolczuje, mocno przytulam ❤
Po prostu trzeba odejść i trzymać się jak najdalej ...dobre też są podkasty Alexa Barszczewskiego, albo OGRODY SUKCESU...
Kto nie ma pojecia jacy są rodzice o toksycznych zachowaniach to nigdy nie przyzna racji. Tutaj nawet taka osoba narcystyczna może ten materiał odsłuchać, więc niestety takiemu komuś się nie wytłumaczy i nie ma nawet po co sie trudzić, wchodzić w dyskusje...
Schematy z domu rodzinnego się wynosi, bagatelizowanie dziecka potrzeb, ciągła krytyka i brak zrozumienia empatii oraz szacunku i uznania. Jesli dziecko takie zachowania musi widzieć i doświadczać od maleńkości to nie jest to dziwne, że potem sobie nie radzi w życiu dorosłym, że nie zna bo nie było nauczone granic, nie jest dowartościowane ponieważ nie mialo tego w domu rodzinnym.
A potem wini się dziecko za to jak rodzic postepowal względem dziecka. To rodzic kształtuje dziecko a wmawianie dziecku, że jest cokolwiek winne rodzicom to już jest przekraczaniem granic. W jaki sposob rodzic moze skrzywdzić dziecko jest niewyobrażalne... I jeszcze mu wmówić że wszystko jest dziecka winą 🤦🏼♀️🙄😳
@user-gu6xm8zg4b - cudowny komentarz. Właśnie on pasuje do mojego życia.
@@evagiovannasayduda4509 Tak, takie zachowanie względem dziecka zrozumie jedynie osoba, która to przeżyła. A kto nie ma pojęcia o schematach i jest ubogi w te tematy to będzie winił dziecko za jego wychowanie. Prawda jest taka, że to rodzic wychowuje, pokazuje dziecku jak wygląda świat, uczy je funkcjonować. I to co przekaże rodzic to dziecko tak wchodzi w dorosłość...
Powinno mieć się zaświadczenia ,zanim rodzice postarają się o dziecko, że nie skrzywdzą go.
Bardzo ciekawy temat pozdrawiam:)
Do dzis pamietam sytuacje z dziecinstwa, gdzie jezdzilam do kolezanki na wakacje, bogaty dom na wsi...miala mlodszego brata i zawsze byl przymus,ze ma sie nim zajac, pilnowac. Nie pobawic, tylko brac odpowiddzialnosc za wszystko co zrobi. Dziewczyna 12 lat, sumienna, zahukana. Mlody ok 8 lat, wredny, robiavy celowo na zlosc, dodatkowo pp prostu bardzo ruchliwy. Raz dostala przy mnie lanie od mamy z tekstem "myślalas ze ci sie upiecze (jak ja patrze, w domysle)". Przy kolejnhch razach wychodzilam z pokoju. Nie powiedzialam wtedy o tym nikomu. A moja mama, po 20 latach nadal uwaza tamtych rodzicow za przyklad sukcesu.
Po wysłuchaniu tej rozmowy, jako rodzic dorosłego dziecka - widzę, że zrobiłam sporo błędów, chociaż bardzo się starałam. Panie Dawidzie jak naprawić te błędy? Jak sprawić, żeby odzyskać miłość, szacunek i bliskość dorosłego już dziecka. Jestem świadoma swoich błędów, chcę je naprawić. Myślę, że przydała by się rozmowa ze specjalistą na ten temat - taka sugestia.
Jak najbardziej warto poszukać profesjonalnej porady. I po prostu powiedzieć to dorosłemu dziecku, dokładnie to co tutaj zostało powiedziane.
Każdy popełnia jakieś błędy. Najważniejsze aby je dostrzec i starać się naprawiać to co się zepsuło. Nie zawsze oczywiście się da, tak jak w przypadku dorosłych już dzieci , bo czasu już nie cofniemy i nasze dorosłe dzieci nie staną się z powrotem kilkulatkami. Ale zawsze możemy starać się robić dobrze teraz, to co kiedyś zrobiliśmy źle. Np. jeśli kiedyś nie chwaliliśmy to teraz chwalmy, i gdzieś w rozmowie wpleść: ,,Zawsze byłam z ciebie taka dumna, bardzo żałuję że zapominałam ci o tym powiedzieć gdy byłeś mały/ mała ". Albo jak córka nam w czymś pomoże to pochwalić: ,,Zawsze byłaś taką dobrą, kochaną córką, zawsze mogłam na ciebie liczyć. Bardzo mi przykro że ty nie zawsze mogłaś liczyć na mnie...". A poza tym przytulajmy nasze dorosłe dzieci, poglaskajmy po głowie, poklepmy po ramieniu, mówmy im dobre słowa, dowartoaciowujmy, zgadzajmy z ich zdaniem, mówmy że mają mądry pomysł, że dobrze coś zrobili itp. Czasu nie cofniemy, ale możemy zbudować nową, lepszą relację, a także pomożemy w ten sposób uporać się naszym dzieciom ze skutkami naszych błędów.
Dziękuję
Czesc
Świetna porada i coś więcej
Dziękuję bardzo
Pozdrawiam
Piękne dzięki. Przyda się 🖤
Bardzo przydatna rozmowa.
Dziekuję za ten materiał. Pozdrawiam Czarna Owca
W tej tematyce polecam wszystkim książkę Susan Forward "Toksyczni rodzice".
Kupiłam sobie tę książkę bardzo dawno temu, kiedy jeszcze mieszkałam z rodzicami, w tym z - jak niedawno ostatecznie ustaliłam - narcystyczna matką. I to właśnie ona grzebiąc w moich rzeczach odkryła tę pozycję i zrobiła mi ogromna awanturę, że jak śmiem... Matka regularnie mnie biła, kontrolowała, manipulowała mną i rodzeństwem itd. Ojciec wycofany, nigdy nie stanął w mojej obronie, nie próbował niczego zmienić w naszych rodzinnych relacjach. Bratu matka nadała rolę złotego dziecka, ja z racji że byłam wcześnie świadoma dysfunkcji w tej rodzinie otrzymałam jeszcze więcej wrogości i niechęci od matki. Jednocześnie kiedy chciałam się wyprowadzić, to matka w obawie utraty kontroli nade mną, "odradzała" mi to stosując szantaże emocjonalne itp. Po wyprowadzce robiła często naloty z awanturami, wymuszała spotkania, telefony, negowała wszystko co robiłam, krytykowała też moich partnerów czy wręcz zabraniał mi się z nimi spotykać. I tak do moich czterdziestu kilku lat z różnym natężeniem. Dalszej rodzinie opowiadała bajki zapewne, bo od zawsze lubiła się mną chwalić, a w domu gnębić mnie psych. i fiz. Sprytnie z tematu swojej przemocy zrobiła tabu i nie można było w rozmowie z nią użyć słowa "bicie', bo człowiek narażał się na... bicie właśnie. Światu i mnie do dziś przedstawia się jako wspaniała matka, która przepięknie wychowała dzieci. Tzn. podejrzewam, że mówi tak do dziś, bo zaprzestałam tej całej szarpaniny z nią jakieś trzy lata temu. Całkowity brak kontaktu z narcyzą opłacił się, bo jest mi zwyczajnie lżej - w zasadzie zniknęły niepokojące sny, lęki przed każdą z nią rozmową, która prowadziła tak, że odchorowywałam każdą tydzień.
I słusznie , trzeba było odejść, by ratować własne życie ..
Niedorozwój emocjonalny dorosłych ludzi w Polsce jest plagą na dzień dzisiejszy.
Plaga....to mało powiedziane...nie tylko w Polsce....chyba najlepiej zrobic dystans i przestac reagowac...
@@dorotaorda9727 Absolutnie...ale czasami sa sytuacje czy tematy gdzie trzeba zareagowac no i jaka bedzie przyszlosc....
Dobrze że poprzednie pokolenia są taaakie dojrzałe 😅
Dla zasięgów ❤
Tylko konflikt i zwycięstwo da nam szczęście.
Wszyscy to odradzają - dlatego jest słabo.
Wspaniała Pani Iga Stanek i świetna rozmowa
Dziękuję za tą rozmowę
A ja kiedys czytalam ze toksyczny rodzic to taki ktory kocha do granic szalenstwa ,tak bardzo ze wydaje mu sie ze to dziecko posiadja i jej ich wlasnoscia . Nawet doroslemu dziecku ktore juz ma wlasna rodzine potrafi caly czas krytykowac co robi zle ! Wybieraja wrecz partners!krytykuja jak powinien wychowywac dziecko i wrecz nakazuje jak ma zyc jak urzadzic mieszkanie co im sie podoba a co nie .
Gdy wreszcie dorosly dzieciak sie buntuje no to wprowaszany jest szantaz emocjonalny w postaci histerii i udawania zawalu serca .
Cale dorosle zycie klamia swoich rodzicow lub rodzica tylko dlatego gdyz wiedza jaka bedzie ich reakcja gdy uslysza prawde .Robia wiele zeczy wbrem sobie by zaspokoic rodzica ,jesli matka nie lubi czarnego koloru wiec dziecko nie kupi czarnego samochód bo nie bedzie sie podobal mamie ,lub musi kupic mieszkanie z balkongen, zeby mama miala gdzie zapalic.przykladow jest mnóstwo!Nawet w doroslych zyciu potrafia wywlekac stare sytuacje ktore nie potrafia zapomniec i nam wybaczyc. Dla mnie jest to toksyvzne rodzic
Jak ma się dziecko z toksykiem, nic nie zdziałasz,zniszczą cię😢
Zawsze ma się wybór.
Dzisiaj znowu nastąpiła chora sytuacja. Ale trzeba to zacząć. Moja „rodzina” składa się z 4 osób, matki, ojca, mnie i brata. Ja mam obecnie 20 lat, mój brat jest o rok starszy. Od dzieciaka „rodzice” porównywali mnie i brata między sobą, zaczynając od najprostszych rzeczy takich jak szkoła, kończąc na pomocy, o której rozpiszę się dalej. Nie pamiętam zbyt wiele z tego okresu, nie mam, ani dobrych, ani złych wspomnień. Do czasu. Pierwsze problemy szkolne brata, miały miejsce już w podstawówce i to w tym właśnie okresie zaczęło się to, co ma swoje konsekwencje do teraz. Rodzice zaczęli zwracać uwagę na brata tylko i wyłącznie wtedy, kiedy coś robił nie tak, jak im się to wymarzyło, a przy okazji wmawiali mu, że sobie nie poradzi, że jest taki, siaki i owaki. Ja w tym czasie byłem osobą wycofaną, nie manifestowałem zbyt głośno sowich emocji, potrzeb, radziłem sobie sam. Można powiedzieć, że szkołę zawsze ogarniałem sam i od końca etapu podstawowego nie mogłem liczyć na żadną pomoc w tym zakresie od rodziców. W tym najmłodszym okresie, tj. czas szkoły podstawowej zaczęły się pierwsze oznaki niedostosowania oczekiwań „rodziców” względem wieku ale żeby nie być gołosłownym, to rodzice oczekiwali, że dzieciaki w wieku około 11 lat, będą pomagały im w lesie robić opał i inne tego typu zajęcia (jak podawanie drewna do cięcia, czy gotowanie obiadu, czy koszenie trawy). Oczywiście większość tego typu zajęć kończyła się tym, że „jak masz tak pomagać, to lepiej idź do domu”, „idź już lepiej” i wiele innych sformułowań, które były zwyczajnie nieodpowiednie, bo kto by się spodziewał, że dzieciak nie będzie w stanie zapieprzać w lesie, czy gotować. Oczywiście nie można zapomnieć o manipulacjach, i grze na emocjach, po których z płaczem i z przymusu robiłeś to, co kazali (ale wciąż z problemem, że robisz to źle. Źle podajesz, źle chodzisz, źle trzymasz itd.). W tym okresie, też ojciec pierwszy raz, pojechał za granicę, z przerwami na 4 lata.
W tym samym czasie w moim kierunku, nastąpiły działania, które skutecznie zniszczyły moją samoocenę, ze względu na moją tuszę, pamiętam jak dziś, kiedy ojciec z matką, całkowicie na poważnie, do jeszcze nie nawet -nastoletniego dzieciaka, zaczęli pieprzyć o tym, że jest gruby, że nie będzie miał kolegów, że ludzie się z niego będą śmiać itd. co też podchwycił, w pewnym okresie mój brat, i wykorzystywał do obrażania mnie na wszelkiej linii. Oczywiście o absurdzie tej sytuacji nie trzeba się głębiej rozwodzić, bo jeszcze jakby to nie oni dawali żreć temu dzieciakowi (jak dziś pamiętam, kiedy matka na obiad w domu, „zrobiła” 2-centymetrowe plastry mortadeli, pieczone w bułce tartej. O zapisaniu na jakieś zajęcia nie wspominając. I w takiej atmosferze dotarliśmy do początku gimnazjum, gdzie miały miejsce kolejne chore sytuacje. Na tym etapie mój brat, już zaczął się zadawać z nieciekawymi ludźmi, picie palenie itd. nie wiem w sumie jak skończył te gimnazjum. Ja w gimnazjum, żyłem w miarę dobrze, może dlatego, że nikt mi nie zawracał dupy. Ale teraz też dostrzegam patologie, które miały miejsce. O książki do szkoły, dbałem sam, oraz o wszystko, co z nią związane. Ale tutaj już kurwa, rozpoczyna się kolejny absurd. Jak się sam nie upomniałem o cokolwiek, to mogłeś chodzić w dziurawych butach, a matka to miała gdzieś (a ojca nawet nie komentując). Mogę powiedzieć, że stałem się cieniem i nie komunikowałem swoich potrzeb, a radziłem sobie sam. I tak właśnie trafiamy na etap, kiedy podczas wakacji pozostawiony samemu sobie poszedłem do pierwszej pracy. Uwaga, na budowę, gdzie nosiłem 30-sto kilogramowe kostki i układałem drogę, na tym etapie przewinęło się też gospodarstwo. Czyli gdy inni spędzali wakacje spotykając się gdzieś itd. ja charowałem. I żeby nie było, zarabiałem początkowo jakieś 8zł/ h (kilkunastolatek noszący kostkę). Nie muszę mówić, że rodzice nie widzieli w tym żadnego problemu. I tak w sumie spędziłem każde wakacje w tym czasie. W gimnazjum trzymało mnie to, że trafiłem na dobrych kolegów, z którymi można było coś porobić (oczywiście tylko w szkole, bo poza nią nie było o niczym mowy). W gimnazjum ojciec też wyjechał do Niemiec, a tak właściwie to więcej czasu siedział w domu na urlopie, „bo nie było pracy”.
W okresie gimnazjum trafił też do szpitala, bo zwyczajnie nie mógł się wysrać (ale po co iść do lekarza), w końcu matka go namówiła, poszedł i przy badaniu lekarz, rozerwał mu narośl na jelitach i konieczna była operacja. Ale co to ma z czymkolwiek wspólnego? Otóż jak byliśmy u niego w szpitalu to próbowali dla mnie i dla brata wciskać tak spaczone wizje, że to przez nas, że w sumie przez to, że źle się zachowujemy… Oczywiście, wcale nie dlatego, że ojciec żre co popadnie, jest gruby, nie robi żadnych badań, ani nie ma żadnej aktywności poza „pracą”. Po tym okresie najgorszym co zrobiłem, to dałem się zmanipulować gadaniu matki. Chciałem iść gdzieś dalej do szkoły, żeby wyrwać się z tego zadupia i móc sobie po szkole pójść na siłownie, czy znaleźć normalniejszą pracę. Ale nie, matka zaczęła swoje typowe gadanie, o którym jeszcze potem napiszę. „Gdzie tam będziesz szedł?”, „Ty nas tak samych zostawisz?” i inne tego typu hasła. No i im uległem. Po gimnazjum trafiłem do gównianej szkoły, gdzie ludzie byli tragiczni, szkoła była zajebiście słaba, a do tego jeszcze dochodzi pandemia. Już w pierwszej klasie pojawiały się oznaki, że ta szkoła to kompletne dno, jak np. nierealizowanie programu, a doszło do tego jeszcze zdalne. Jeszcze przed pójściem do technikum kupiłem sobie laptopa (bo, przecież jak stary komputer, który ma ponad 10 lat może się zepsuć, niepojęte), nikt mnie nie spytał, czy do niego dołożyć, czy cokolwiek. Na zdalnym nie działo się kompletnie nic, więc poszedłem do pracy (w pierwszej klasie było tak, że miałem jeden przedmiot na zdalnym) więc znowu przepracowałem jakieś 3 / 4 miesiące. I podobnie wyglądało to do roku w, którym jestem teraz. Co warto wspomnieć w technikum nie dostawałem kompletnie nic od rodziców. Na święta 50zł, na urodziny tak samo, albo „kup sobie ciuchy tak do stówy”.
Pieniądze żeby sobie gdzieś pojechać, coś kupić, zrobić… nie, ty śmiesz chcieć pieniądze od nas?. O wszystko musiałem się prosić, koszulki do szkoły, buty na WF. W gimnazjum też moi „rodzice’’ zdecydowali, że oni to już mi telefonu nie kupią… oczywiście. I tak telefony kupowałem sam (w życiu miałem 4 i zmieniałem jak bateria przestawała wytrzymywać dzień ale oczywiście jak to może się telefon zepsuć, niepojęte). Opłacałem je także sam. W okresie zdalnego nauczania wpadli również na genialny pomysł, żeby zlikwidować w domu internet, bo po co informatykowi na zdalnym nauczaniu internet? Od tego czasu wciąż udostępniam go sobie z telefonu. W trzeciej klasie technikum miałem 18, no i matka postanowiła spełnić swój według niej życiowy obowiązek i łaskawie „dała” całe 2000 na prawo jazdy. Ile było przy tym pieprzenia, to ciężko nawet opisać, czyli coś daje ale oczekuje, że w zamian będę ją po kostkach całować. Sam dzień 18- urodzin wyglądał tak, że wstałem rano, „rodzice” siedzieli przy stole, matka wcisnęła ojcowi 50zł w rękę i powiedziała, żeby złożył życzenia. Czyli dostałem uścisk dłoni i „wszystkiego najlepszego” wypowiedziane na takim wyebaniu, że szok. Poszedłem do pokoju i płakałem, w dzień własnych, urodzin (i nie chodzi o kwestie materialne ale o zainteresowanie). 2000, które dostałem wpłaciłem na kurs… ale gdzie jeszcze egzaminy, badania itd. ? Ano nigdzie, sam wydałem jakieś 1000zł z własnej kieszeni. Po zdaniu, rodzice zaczęli wciskać mi kit żebym sobie kupił samochód. Po co ? I za co, to nie wiem do dnia dzisiejszego. W technikum, mój brat został dwukrotnie wyrzucony ze szkoły, ćpał, chlał.
A reakcja rodziców, polegała na gadaniu, bo po co pomyśleć nad przyczyną, skoro można pierdzielić to samo codziennie i udawać zajebistą rodzinkę (tylko u nich w głowie). W międzyczasie brat miał już kuratora. Rodzice cały czas mu wmawiali, że jest jakiś i sobie nie poradzi. Ja tymczasem sam ogarniałem siebie. Wakacje- praca, szkoła i nic więcej. No bo i za co? Raz kupiłem sobie karnet na siłownię, matka wiedziała ale spytała, czy mi dać na niego? Oczywiście, że nie. Tutaj chcę też napisać o „pomocy” jaką interpretują ci ludzie. Ojciec to typ osoby, która nie robi czegoś po to, żeby to było zrobione, ale żeby miał zajęcie. I tak przez kilka lat w łazience nie było kafelek do końca ułożonych (już są tak okropne, że się nadają do zerwania), dom jest w 1/3 niepomalowany. I ktoś spyta co, to ma wspólnego z pomocą, ano to, że dla tych ludzi nie liczy się, że coś zrobisz ale, że robisz. Czyli po co wciąć przewód i podlać warzywa, kiedy można targać wiadra z wodą. Z pomocą jest też inny wymiar, oni oczekują, że gdy nic od nich fizycznie nie dostaje, poza tym co mi muszą dawać (a i tu są problemy), to będę im gotował, sprzątał, nwm drewno ciął i trawę kosił. Oprócz tego ci ludzie są zwyczajnie chorzy, matka musi mieć trawę skoszoną na 2cm, bo inaczej dostaje choroby, sprząta po kilka razy w tygodniu, nie dlatego, że jest brudno, ale dlatego, że trzeba coś robić. I może nie być kurzu, brudnej podłogi ale matka musi odkurzyć 3 /4 razy w tygodniu dom, (bo co ludzie powiedzą - nic, bo nikt do nas nie przychodzi).
Ojciec, od kiedy pamiętam wszystko robi jak najciężej, albo nie potrafiąc czegoś i tak to robi, po czym coś się psuje. Jego koronnym zadaniem jest robienie opału, nie znam innego człowiek, który tak mocno się na tym spuszcza. I to jest chore, bo sam musi iść do lasu, zrobić opał, sam musi go przywieść (po co płacić komuś kto mógłby to ładowaczem zrobić w dwa dni, jak można samemu ręcznie ładować i wozić miesiąc?), potem sam tnie ten opał. I w czym jest problem? W tym, że on robi go więcej i częściej od ludzi, którzy w wiosce handlują drewnem. Poza tym kompletnie, nie myśli. Zamiast dać dla kilku panów spod sklepu na piwo i niech tną, nie on musi sam. Dziwi go, że jak brał dzieci do lasu, podawania drewna, że już nie chcemy mu w tym pomagać. Pomoc według niego ma iść tylko w jednym kierunku, do niego/nich. Oni to nic nie muszą „a co ja mam ci płacić?” Dla nich pomocą nie jest, wspomaganie ich w czymś jak przyniesienie drewna, rozpalenie w piecu, zawiezienie gdzieś, dla nich pomoc, to robienie wszystkiego za nich. Ale zawsze jak coś się zrobiło, to zamiast zamknąć ryj i podziękować, to było „to może jeszcze to zrobisz?”, a na drugi dzień „dlaczego nie robisz x”.
Czy taki rodzic wogole kocha swoje dzieci?
Moja matka, wyzywająca się psychicznie na swoich dzieciach, a do tego wycofany ojciec, udający że go nie ma.
Niestety , niedojrzałość emocjonalna to "plaga " dzisiejszych czasów...u kazdego inaczej to wygłąda...ja jestem teraz taka " czarną owcą " , chociaż już nie nastoletnią ....nie chcę się " wpasowywać " w schematy rodzinne i to się nie podoba ..." oczekiwania ....." ach...😴 . Pozdrawiam 💥
Pozdrawiam
Dziękuję za materiał, bardzo mi się przyda:) Przy okazji mam pytanie. Czy w ciągu najbliższych kilku tygodni byłaby możliwość umówienia się na konsultację u Pana? Na znanylekarz nie wyświetlają się wolne terminy, a jestem bardzo zainteresowana konsultacją online
Proszę do mnie napisać na ZnanymLekarzu, to zapiszę Panią na listę i jak się zwolni termin, to dam znać.
Mam toksyczna Psychopatyczną Matkę .Narcyz Ukryty Złośliwy .I też mam cechy Narcystyczne i.toksyczne .Walczę z tym
Mam dokładnie to samo jak z tym walczyć
Może kiedyś będzie tak że następne dziecko urodzi się kiedy dziecko będzie już dorosle
Sztafeta pokoleń ...🤔😏
"nad tym pracować"😅
Poje...ne chore społeczeństwo.
Łapa w dół za sugerowanie, że mordę drze i w ogóle jest niedojrzały głównie mężczyzna. 05:30 06:20 Większość przemocy wobec dzieci w USA jest wykonaniu kobiet, a tu takie insynuacje.
😢😮😊❤
Czy wy nie macie pojecia najmniejszego ,iz czesto dzieci cpaja , pija , nie pracują zyja z pieniedzmi mamy w moim przypadku , moja synowa mnie nie cierpi , ma jedno swoje juz dorosle dziecko i mlodsze wspolne dziecko chore ,mama od kilky lat szuka pracy zyje z kasy chorego dziecka @ Choroba jest powazna , leczenie do konca zycia ! To ja cierpie ,pomagam jak moge ,a mam eneryturke obecnie ! Chyba nie maciw pojecia jak jest naprawde !
To nie pomagaj!
@@johnnyenglish4695 ja też miałam ojca nie było dnia spokoju co dzień pijany przeżywaliśmy z mamą okropne rzeczy , bił mamę znęcał się głównie na niej a my małe dzieci wówczas płakałyśmy i jej broniliśmy! Takie awantury były prawie każdego dnia .
A skąd biorą się zachowania takich dzieci? Mój brat też jest w takiej sytuacji, a reakcją rodziców na nią zawsze było tylko gadanie, zero prób rozwiązania przyczyn problemu, a nawet prób uzmysłowienia sobie, że to w nich jest problem. Zamiast realnych działań tylko gadanie i zero działania. Zamiast pomocy i rozwiązywania problemów krzyk i wmawianie, że się będzie nikim. Teraz brat prawdopodobnie pójdzie do więzienia, za sprawą działań rodziców.
Mają pojęcie. Tylko trzeba trochę ogarnąć temat że akurat o rodzicach ta rozmowa. Proszę poszukać filmu pt trudne dzieci...
Dziwne miejsce na wywiad. siedzicie jak na szpilkach
Odcinek o Jordanie Petersonie, pomysł dobry, bo to niezbyt głośny temat w PL, a on jako ten wzorzec to niestety się mocno posypał w bardzo negatywny sposób, krytykując stosowanie preferowanych zaimków do swoich studentów i ogólnie pokazując homofobie…
Proszę rozwinąć, bo nie rozumiem odniesienia do Jordana.
@@PodcastCharyzmatyczny Jasne, podam przykład jego wypowiedzi w kontekście wywiadu (ua-cam.com/video/h2QwUQsoJYk/v-deo.html), Peterson stwierdził , że "zdelegalizowanie terapii konwersyjnej to katafrofa" (?!), gdzie po 1. terapia konwersyjna to pseudonauka, wyrządzająca krzywdę dla psychiki osoby, która zostła jej poddana, po 2. orientacja seksualna nie jest chorobą ani zaburzeniem, w terapii można pracować nad akceptacją swojej orientacji, ale nie nad jej zmianą, po 3. Peterson jest doktorem psychologii, a opowiada się za terapią konwersyjną, mimo, że jego własne środowisko zawodowe uznaje tę pseudoterapie jako nieskuteczną i krzywdzącą. (web.swps.pl/strefa-psyche/blog/relacje/18755-terapia-konwersyjna-leczenie-homoseksualizmu-nadal-dozwolone-w-polsce?dt=1689155067362). To niedorzeczne, żeby psycholog wypowiadał taką opinie publicznie i w moich oczach traci szacunek. Więcej o terapii konwersyjnej można znaleźć tutaj (www.stonewall.org.uk/everything-you-need-know-about-conversion-therapy#whydo).
EDIT: inny przykład, na Twitterze Peterson napisał , że "trans kobiety to mężczyźni". Jeśli to nie jest transfobia to nie wiem co nią jest. twitter.com/jordanbpeterson/status/1675351547121750017
Kolejny cytat:
Jordan Peterson: “I think the gay community was a hell of a lot better off when they were oppressed by the heterosexual monogamists than when they're allied with the trans activists” (twitter.com/jasonscampbell/status/1664643802701627395?s=46&t=-8I3Qxl-Ex3ebpDzg7jL3g)
Trochę sztywny ten Pan...😅
A powinien skakać? :)
@@korneliakk skakać nie musi ale trochę elastyczności by się przydało :)
Uczcie szacunku dzieci do rodziców,rodziców do dzieci,podajcie dobre przykłady.
Łatwo Wam się mówi toksyczni.
Skupcie się na rozpuszczonej,,rozwydrzonej mlodziezy.
Wpajajcie im właściwe zachowania.
Ale to prowadzący mają im wpajać te wlasciwe zachowania? Pani ze sklepu? Kierownik oddzialu banku?
Tak, wszyscy mają dawać dobry przyklad.
Atakowanie rodziców nic dobrego nie przyniesie,to teraz takie modne,na czasie.
Wpajanie " hulaj dusza piekła nie ma" to droga do nikąd.
Sądzę,że mało jest rodziców obojętnych na wychowanie swoich dzieci.
@@klarazaborowska664Pani chyba nie do końca zrozumiała problem. Jednak rozumiem, że ciężko dopuścić do siebie takie treści będąc wychowaną w katolickiej, patriarchalnej rodzinie.
Widzę,że Pani uczestnicząca w rozmowie nie chce dostrzec zagrożeń czyhających na nasze dzieci.Gleboko się Pani myli w swojej ostatniej wypowiedzi.
Ale jak widać czas,w którym obecnie żyjemy nie jest sprzyjający rodzinie.
Im gorzej tym lepiej,prawda?
@@klarazaborowska664 schematy podświadome wynosi się z domu. I tu nie ma się co kłócić. Jak rodzic nie widzi swoich błędów, a od dziecka wymaga bycia innym to już jest coś nie tak. Bo tylko jako dorosły można wybrać swoją drogę i odciąć się od tego, co nam nie pasowało w rodzinie. Dopóki jesteśmy dziećmi - pokazujemy co jest nie tak w rodzinie.
Nie nastawiajcie dzieci przeciwko rodzicom.
Nikt nie nastawia przeciwko. To raczej niektórzy rodzice są źle nastawieni na swoje dzieci.
Nie. stawiajcie trudnych przypadków za normę,tym rodzinom należy się pomoc,
szeroko pojętą akcja uświadamiania,może niektórzy nawet nie mają świadomości,ze to co robią wobec swoich dzieci jest zle.Ach,trudny temat.
to niech rodzice zaczną wychowywać dzieci, a nie zajmują się sobą i piciem. Nie wszyscy oczywiście
Toksyczne dzieci😮
Dorosły człowiek ma rozum i niech nie ma do rodziców pretensji o swoje zachowanie. Każdy jest kowalem swojego szczęcia.
Nie do końca tak to działa w rzeczywistości. Każdy z nas otrzymuje od swoich rodziców wzorce, schematy, które powielamy zazwyczaj nieświadomie. I raczej powielamy te złe. Proszę poczytać o stylach przywiązanych rodzicielskich, może to Pani trochę bardziej pomoże zrozumieć
Trudno wyobrazić mi sobie człowieka, który w życiu tylko lub przede wszystkim kieruje się rozumem. Rzadko kto decyduje się np. na małżeństwo z rozsądku. I dlatego właśnie niezaleczone traumy z dzieciństwa mogą i niestety wpływają na nasze życiowe wybory.
Ponadto osobiście znam dwa małżeństwa rozbite przez teściowe, które manipulowały emocjonalnie swoimi doroslymi córkami. Niestety każde dziecko kocha swoich rodziców, nawet toksycznych, otwierając się przez to na nadużycia rodziców, którzy mogą taki sposób zniszczyć temu dziecku życie. Podkopują jego poczucie własnej wartości, zarażają lękiem, wpędzają w poczucie winy, szantażują emocjonalnie.
Nie do końca zgodzę się z tą wypowiedzią. Jestem dorosłą osobą, jestem też kowalem swojego losu i radzę sobie w tym swoim życiu całkiem dobrze. Spadek formy następuje podczas kontaktu z moja mamą. Odbieramy niestety na innych wibracjach. O tych wibracjach mówi ten wywiad, a temat jest bardzo złożony i wielowymiarowy. Zatem osoba, która nigdy nie miała do czynienia z toksycznymi zachowaniami, w lekki sposób napisze, że każdy dorosły jest odpowiedzialny za swoje własne szczęście. A na te szczęście składa się ogromna głębia, albo jest przejrzysta i łatwo jest iść do przodu w życiu, albo niestety ta głębia ma w sobie wiele mułu i aby w nim nie utknąć, warto jest odnieść się do tego typu rozmów. Dobrze jest posłuchać i rozumieć podłoże po którym się stąpa.
Przydałoby się liznąć choć odrobinę psychologii (choćby rozwoju dziecka), by potem nie pisać w tak kategoryczny i jednocześnie nieprawdziwy sposób. Obstawiam, że jesteś rodzicem, któremu dorastające (a może już dorosłe dziecko) wytknęło parę błędów wychowawczych, a Ty, ponieważ posiadasz niedużą świadomość siebie oraz procesów, o których mowa na filmie, to bardzo się tym obruszyłaś.
@@BerenikeMesowski Rozumiem, że rodzice i dzieci mają rożne problemy ale takie jest życie. My od samego początku staraliśmy się wychowywać trójkę dzieci we względnym spokoju. Nie dopuszczaliśmy ich do żadnej co do ich wychowania różnicy zdań między nami. Problemy były załatwiane za ich plecami. Dużo czasu Im poświęcaliśmy na rozmowach i zabawach, nauce. Córka była kłopotliwa, nadpobudliwa i nie chciała się słuchać. Dużo nerwów i pracy w jej ukształtowanie nas kosztowała. Ale cos w miarę z Niej wyrosło. Zawsze im powtarzalśmy nie będziecie nas słuchać(rodziców) to posłuchacie psiej skóry. Dla Was się staramy, żeby Was dobrze wychować a już jak sobie w przyszłości pościelicie tak się wyśpicie. Oboje jesteśmy osobami spokojnymil, dzieci traktowaliśmy i traktujemy z szacunkiem i wyrozumieniem dla ich problemów czy życiowych porażek. Jak na razie nic nam nie wiadomo, żeby mieli o cokolwiek do nas pretensję.