Ja chodziłam do kanadyjskiego liceum, i przysięgam że fakt że w życiu nie postawiłam stopy w polskim liceum chyba uratował mi życie XD Po moich doświadczeniach z podstawówki i gimnazjum naprawdę przeprowadzka za granicę i nowy system uratowały mi dupę. W mojej szkole były oceny, ale system ich mi się dużo bardziej podoba niż ten polski. Przede wszystkim, mieliśmy oceny procentowe. Co naprawdę kocham, bo nic mnie tak nie demotywowalo w gimnazjum jak to, że dostałam 3 zamiast 4 bo zabrakło mi pół punkta, a ktoś inny się na tróje ledwo załapał. A tam po prostu masz 70% i tyle, średnia się wyciąga procentową. Coś co też bardzo mi się podobało to to, że KAŻDA praca była sprawdzana i oceniana. Ile razy w gimnazjum nauczyciele zadawali nam dwie strony pracy domowej, ja to robiłam i w sumie tyle, nikt tego nie sprawdzał. A jak raz nie zrobiłam to minus XD Jak się sprawdza to się powinno zawsze sprawdzać, no i tak było u nas. Co było spoko bo jedyny sposób żeby dostać 0% czyli taką jedynkę no to nie zrobić nic. Ale jak napisałaś chociaż wstęp do eseju to już coś tam ci wpadnie. No i wiadomo że dalej jest to ten system oceniania, ale warto dodać że u mnie od 10 klasy można było sobie wybierać przedmioty i ich zaawansowanie. Każdy musiał mieć matme i angielski ale jak wiedziałaś że ci nie idzie to brałaś matmę dla ułomów XD
Mnie to zawsze wkurza, że nauczyciele u mnie mieli w poważaniu wysyłanie kogoś na konkursy, kiedy coś potrafił, ale jak ich jakiś ukochany pupil się pojawił, to chociażby nic nie umiał to go wszędzie chcieli wysłać lol
Kurcze, słuchając tego zrobiło mi się przykro, bo też byłam przeciętniakiem totalnym. Nauczycielki nawet na ulicy tak średnio mnie rozpoznawały. Pamiętam jak były egzaminy gimnazjalne to miałam najlepsze wyniki, choć zawsze na trójach leciałam, i wtedy polonistka na ostatnich zajęciach powiedziała "skoro jej się udało to jakim cudem wam nie poszło?!" i poczułam się zgnojona na maksa. W dorosłym życiu w ani jednej chwili nie zatęskniłam za szkołą i mam nadzieje, że obecnie nauczyciele są bardziej ludzcy.
"Wszystko się zazębia, wszystko się wypełnia" kocham ten zwrot, szkoda że tak rzadko już z niego korzystasz na filmach xd Ofc super podcast, szanuję za ten potok słów i myśli z twojej przeszłości :3
Ja w szkole podstawowej miałem sytuację - jako dodatkowe zaliczenie mieliśmy stworzyć jakiś prosty obwód elektryczny i go wykonać. Tak więc że się tym interesowałem to kablami połączyłem małą żarówkę, włącznik i baterię, prosty zestaw ale działał. Koleś z klasy który przedmiotem w ogóle się nie interesował przyniósł zaawansowany obwód z wiatraczkiem, żarówkami, przełącznikami i wszystko to było połączone na płytce drukowanej (to musiało być lutowane, wyglądało na prawdę profesjonalnie zrobione). Na pierwszy rzut oka widać było że zestaw kolesia był zrobione przez jego tatę, nie umiał nawet wytłumaczyć jak to działa. Nauczycielka zaczeła się rozwodzić jakie to świetne i w ogóle, a na mój projekt stwierdziła że jest zbyt prosty i najwyżej za to da 4 (przypominam że to podstawówka była). Koniec końców tak oto straciłem jakąkolwiek ochotę na dodatkowe projekty.
Rany, ten filmik był już 5 mies. temu, a ja dopiero teraz się o nim dowiedziałam xD Może nie byłam przeciętnym uczniem, ale chciałabym co nieco powiedzieć, jak to u mnie jest z tym słynnym pamiętaniem przez własnych nauczycieli. Dla większego obrazu; zawsze miałam dobre oceny, bo mi na nich zależało i łatwo mi przychodziły. Dopiero studia zmusiły mnie do regularnej nauki. W podstawówce zawsze pasek, wzorowe zachowanie, jakieś konkursy plastyczne i bite sześć lat bycia przewodniczącą klasy. Gimnazjum podobnie: paski i jakieś błahe konkursy. W liceum było troszkę gorzej, bo miałam czwórki, piątki i w klasie maturalnej pierwszy raz w życiu dostałam jako ocenę końcową tróję ze wszystkich trzech rozszerzeń, ale akurat trafiła mi się Koronka i większym zmartwieniem było to, czy w ogóle będę mogła pisać maturę niż pierwsze oceny poniżej czwórki. Ostatecznie miałam gap year i dostałam się na medycynę na jeden z lepszych uniwersytetów w Polsce. Wydaje mi się, że to całkiem solidny życiorys szkolny/edukacyjny, który jest dość wyróżniający się i łatwy do zapamiętania. Nic bardziej mylnego. Wszystkie, po prostu wszyściusieńkie, moje wychowawczynie na każdym etapie mojej edukacji mnie nie pamiętają, albo nie chcą xD Wychowawczyni 1-3 zawsze mówiła mojej klasie, że jesteśmy najgorsi, więc nawet ze względu na to powinna cokolwiek kojarzyć xD (Pamiętam jak do złotej księgi z mojej klasy wpisywałam się tylko ja, a z innych klas połowa osób z listy z dziennika) Klika razy już ją spotykałam w szkole, na ulicy. Nic nie pamięta na mój temat. Ciężko patrzyło się na nią, jak próbowała przypomnieć sobie moje imię. Z 4-6 miała wywalone na całą klasę. Przestałam jej nawet mówić: "dzień dobry", bo to jest tak bardzo po nic. Zawsze cię patrzyła z wyrzutem, jakby obca osoba ją witała. A babka z gimnazjum chyba specjalnie zapomniała o mojej egzystencji, albo przynajmniej próbuje, bo dzięki jej filozofii: "Jestem ostrą nauczycielką, uczniowie nie musza mnie lubić, aby dobrze się uczyli" i jej sposobie integracji na jednych z pierwszych zajęciach wychowawczych w zabawę w pokazywaniu palcem jawnie kto kogo lubi, a kogo nie, straciłam pewność siebie, zostałam oddzielona od swoich koleżanek i zmuszona do spędzania czasu z osobami, które lepiej się uczyły w klasie, straciłam praktycznie życie społeczne, bo nagle nie byłam w temacie, czym moje koleżanki się interesują, a potem stałam się zbędna do tego stopnia, że po skończeniu gimnazjum (po prawie trzech pełnych latach bycia odizolowanym) zapisałam się do liceum w innym mieście oddalonym o ponad 1h drogi, gdzie musiałam wstawać nieraz ok. 5:30, bo chciałam być daleko od nich. Po czasie ta kobieta przyznała, że ta "zabawa" nie była najlepszym pomysłem, ale to Gów** dało, bo rok później powiedziała innej dziewczynie, że ma grube palce a.k. jesteś gruba, a jeszcze później do innej dziewczyny, która przywiozła pochwalić się dyplomem z zawodów w walce (idk jakich) powyżej 40 kg, powiedziała, że nie spodziewała się, że ta uczennica ma powyżej 40 kg, i że to dużo. Powiedziała to bez zawstydzenia na forum klasy. Później niby sama z siebie przepraszała je za swoje komentarze, ale co z tego. Powiedziała już to, jako nauczycielka. Babka z liceum była tym samym typem osoby co babka z gimnazjum, ale nie bawiła się w tego rodzaju zabawy. Miała ciekawsze rzeczy, jak np. jechanie na dyrekcję (co akurat było zasłużone). W szkole nie miałam z nią jakiegoś kontaktu, a ostatnie zdanie, jakie od niej usłyszałam w moja stronę (nawet nie wiem, czy nie jedyne przez te trzy lata), to przy odbiorze wyników matur zapytała się, dlaczego mam taki niski wynik z chemii. Nie wiem, może przez to, że nie dokończyliśmy sporej części materiału i zostaliśmy z tym sami w pandemii, a pisałam trzy rozszerzenia. No nie wiem. Do dziś mam nieprzyjemne uczucie jak o tym wspominam. Żeby nie było tak pesymistycznie, to są nauczycielki, które mnie pamiętają np. pani od WDŻR, która uczyła mnie tylko przez pół roku w podstawówce lub pani od w-f. Podsumowując, nawet jeśli byłeś dobrymi uczniem (obiektywnie patrząc), to wychowawczynie mogą cię i tak nie pamiętać, bo miałeś zbyt mało wyróżniającą się osobowość lub nie chcą cię pamiętać xD
Włączyłam sobie podcast na wieczór aby się zrelaksować, jednak nie spodziewałam się, że powiesz, że chodziłaś głodna. Nie chce dramatyzować, ale serio aż mnie ciary przeszły i łzy mi w oczach stanęły, wyobraziłam sobie tą bezradność. Przykro mi, że coś takiego Cię spotkało… Mam baaaaaardzo podobne doświadczenia, ale głodna nie chodziłam - do szkoły zawsze miałam zrobioną kanapkę albo zostawione 5zł na bułkę. Była jeszcze darmowa zupa dla każdego na stołówce, a kto miał wykupiony obiad jadł drugie danie. Jestem rocznik 95 więc mogło się trochę pozmieniać. Naprawdę, nic dziwnego że funkcjonowałaś w szkole tak jak funkcjonowałaś. Ja też lektur nie czytałam, lekcji nie odrabiałam, byłam przeciętnym uczniem i mimo że głodna nie byłam to też musiałam odpocząć po tym całym dniu w szkole od tych wszystkich ludzi hałasu…
Dla mnie zawsze nauka była mega ważna. Tylko pozdrawiam, moja 6 z biologii w gimnazjum która wynikała z konkursu na poziomie wojewódzkim do którego przygotowywałam się kilka miesięcy vs 6 z geografii za zrobienie plakatu xd Różnica w wiedzy ogromna, a na świadectwie cyferka taka sama 💁🏼♀️
Ja chodziłam do zawodówki (a później do innej szkoły zaocznie to akurat nieważne) i w zawodówce zmieniali mi się często nauczyciele, jednak nigdy nie zapomnę mojej drugiej nauczycielki od matematyki, najpierw dała nam zadanie by napisać opowiadanie na temat "Z nauką na ty" i dostałam moją jedyną 6 z matmy w Zawodówce bo byłam raczej słaba. A później miałam jakąś kartkówkę nadrobić bo nie było mnie w szkole gdy pisali. Siedziałam w pierwszej ławce, przed biurkiem. Więc podczas gdy nadrabiam tę kartkówkę, dokładnie ta kartkówka była na na biurku i spadła na moją ławkę gdy pani wstawała by krążyć po klasie. Ja zadowolona spisuje sobie, pewna, że Pani o tym nie ma pojęcia, aż Pani wraca i pyta czy skończyłam przepisywać. Okazało się, że zwaliła mi ją specjalnie na ławkę bym spisała bo wiedziała, że mi matma słabo idzie. Po tym od razu ją oceniła, teatralnie nie patrząc na kartkę tylko na klasę, wpisała mi te same punkty i ocenę co była na tamtej kartkówce.
Duże gratki obu magisterek :D kurczę, a na temat właśnie prac miałabyś jakieś przemyślenia pod podcast? Jestem typem człowieka, który absolutnie nie potrafi pracować dla nagrody/kary/pod motywacją, więc pisanie takich dużych prac idzie mi przeokropnie ciężko, choć lubię resztę studiowania i mój temat mnie cieszy. Lubę szukać inspiracji w ludziach, którzy już przeszli swoje pisanie xD
Ja w liceum na koniec z matematyki dostałem bardzo naciąganą 2 (z ogromem pracy włożonym przez cały rok żeby w ogóle być dopuszczonym do matury i z tym jak przy tablicy prawie zawsze nie umiałem czegoś zrobić, bo byłem w klasie z rozszerzoną matematyką), a potem z matury podstawowej dostałem 82% 🙃
Same here, na świadectwie ukończenia szkoły mam dwóję, i to głównie dlatego, że w klasie maturalnej na matmie przerabialiśmy działy, których nie byłam w stanie się dobrze nauczyć - np. geometrię przestrzenną. Klasa oczywiście z rozszerzoną matmą. A wyniki to 92% z podstawy i 47% z rozszerzenia, więc jednak takim głąbem nie byłam 😅
II tura oglądania za mną XD i moje przemyślenia są takie, że ja też byłam mega przeciętnym uczniem, nie uczyłam się źle, nie pyskowałam, byłam raczej spokojna i nie byłam zdecydowanie prymusem. Moja średnia najczęściej oscylowała wokół 4.0. Obstawiam, że 99% nauczycieli by mnie kompletnie nie pamiętała jakbym teraz przyszła do którejś szkoły w odwiedziny. Jeśli chodzi o motywację i oceny to pamiętam, że im lepsze oceny dostawałam i pochwałę od nauczyciela tym silniejsza była u mnie ta motywacja żeby się uczyć, a zarazem odczuwałam presję żeby nie popsuć tego poziomu który wypracowałam. W podstawówce, gimnazjum i do 3 klasy technikum czasem się uczyłam, a czasem to tak najmniejszą linią oporu szłam, byleby zagrożenia na koniec nie mieć XD ściągałam jak pojebana i byłam w tym niemal mistrzem XDDD generalnie z żadnego przedmiotu specjalnie się jakoś nie wyróżniałam ale na pewno lepiej mi szły humanistyczne niż ścisłe. Matma to była dla mnie czarna magia. W połowie 3 klasy technikum zmieniła mi się nauczycielka od matmy właśnie i o losie-ta kobieta była wspaniała XD to, jak ona tłumaczyła wszystko krok po kroku to było coś czego potrzebowałam. Zaczęłam kumać naprawdę trudne rzeczy i zdałam sobie sprawę że oh man, ja nie jestem aż takim gamoniem XD to był taki punkt zwrotny w mojej edukacji i od tego mniej więcej czasu zaczęłam się bardziej przykładać i podciągnęłam się mega w angielskim, że nawet nauczycielka była pod wrażeniem, że z dwójek i trój przeskoczyłam na czwórki i piątki. Tak samo z polskiego szło mi nieźle, a miałam mega wymagającą nauczycielkę. Generalnie ja od dziecka byłam bardzo ciekawa świata, uwielbiałam czytać książki takie naukowe ale i fabularne. Tak jak Ty Merta jak oglądam jakiś film czy serial, który był oparty na prawdziwej historii to od razu googluje bo mnie to mega ciekawi po prostu. I właśnie nauczycielki od polskiego i angielskiego to zauważyły, że znam sporo ciekawostek z różnych dziedzin, faktów itp. i mnie często za to chwaliły i to mega mnie motywowało. Zwłaszcza jak się słyszy pochwałę od tak wymagających nauczycieli XD no ale ja i tak siebie zawsze miałam za debila i jakieś gówno głupie i że się do niczego nie nadaję i zmarnowałam ten potencjał przez swoje niedowartościowane :') a co do ocen złych-no one mnie zdecydowanie demotywowały i sprawiały że mi się nie chciało starać, byleby chociaż tą dwóję mieć. Najgorzej było z matmą, czasami mi się aż płakać chciało jak odbierałam sprawdzian a tu kolejna jedynka a większość zaliczyła. W 1 klasie technikum miałam egzamin komisyjny z matmy i to była dla mnie masakra.
Merta, wiem że posiadasz umiejętność przypisywania cech, płci i osobowości do kolorów czy liczb (synestezja). Skoro tak, ciekawi mnie co nakłoniło Cię do wybrania granatowego tła na podcasty!
Fajnie się słucha, bo zawsze jest takie wrażenie, że ,,uff! nie byłem z tym sam" xD Bo w sumie utożsamiam się z wieloma Twoimi przemyśleniami, też jako była przeciętna uczennica. Jednak sry, z przedmiotów ścisłych nie było gorszego zjeba ode mnie na tej planecie XD Serio, matma - ledwo z korkami udawało mi się zdawać, a jak doszła chemia, fizyka...O, panie! To był naprawdę dobry kontrast: pozostałe przedmioty - czwórki, piątki, a wszystkie ścisłe non stop zagrożenia. Na szczęście miałam wyrozumiałych nauczycieli, którzy widzieli, że się staram, ale po prostu jestem debilem i stawiali mi te dwóje z litości XDDDD Szczytem było, jak zapomniałam kalkulatora na maturę z matmy. Ale zdałam. Na równe 30%. Ogólnie fajnie, że się zdecydowałaś na ten kanał z podcastami. Słuchałam wszystkich i są super
A inni dorośli mówią że szkoła jest lepsza niż praca😵, no i w sumie w pewnym stopniu mają rację, bo w szkole np z biologii uczysz się tematu na pamięć i wszystko spoko, a w pracy nie dość że ktoś cię opieprzy, to może cię jeszcze postawić w takiej sytuacji, że będzie chciało się z tej pracy zrezygnować. No ale ludziee😫😫😫, mimo tego że od 4 klasy podstawówki mam świadectwo z paskiem, to jestem po prostu wykończony psychicznie i nerwowo... Wolę pracować w takiej pracy o której marzę, niż chodzić do szkoły w której zamiast się uczuć psujesz sobie psychikę i zdobywasz wrogów 🥱☹
Cały odcinek miałam triggera. Wracały do mnie wspomnienia ze szkoły i dopiero teraz zauważyłam jak bardzo są dla mnie traumatyczne :O jak ja się cieszę, że chodzę do roboty, a nie do szkoły... Za nic nie wróciłabym do czasów szkolnych.
Motywacja wewnętrzna jest kluczowa. Przynajmniej w moim przypadku. Od dłuższego czasu zastanawiam się dlaczego nie jestem w stanie nauczyć się języka francuskiego na poziomie, który by mnie zadowalał (mnie i moich wykładowców). Od kiedy pamiętam nauczenie się francuskiego było moim marzeniem. Zaczełam w liceum i uczę się już osiem lat, 3 lata rozserzenia w liceum i piąty rok na studiach (miałam wprawdzie rok przerwy od studiów ale dalej miałam styczność z językiem w tym czasie). Przez rok pracowałam na infolinii francuskiej - bywały dni kiedy gadałam bite 12 godzin z rodowitymi Francuzami. No i co? No i nic. Mimo tego wszystkiego mam wrażenie, że najsłabiej sobie radzę na studiach, nie mówię tak ładnie jak reszta. Zastanawialam sie o co moze chodzic i w koncu mnie olśniło. Język francuski jest mi kompletnie do niczego nie potrzebny. W przeciwienstwie do francuskiego, bardzo dobrze sobie radzę z angielskim. A dlaczego? Bo w wieku 13 lat miałam obsesje na punkcie serialu Glee i zaczelam czytać i pisać fanfiki. Angielski byl dla mnie narzędziem i MUSIAŁAM się nauczyć jeśli chciałam robić to co kocham. Wszystkie moje ukochane seriale i filmy są po angielsku. Dalej czytam i piszę. Uwielbiam piosenki po angielsku. Nie mam tego samego z francuskim. Nie czuję się uboższa bez niego. Czy czuję się gorsza przy innych? O tak. Ale szczerze powiedziawszy nie mam pojecia jak na tym etapie temu zaradzić. Przynajmniej się nauczyłam jednej rzeczy, jeżeli czegoś potrzebuję, to się tego nauczę. Koniec moich wypocin xd
Ja nigdy nie narzekałam na oceny i nie uważałam ich jako coś totalnie niepotrzebnego, wolę nawet cyfry niż oceny opisowe, głównie przez to, że takie rozwiązanie się nie sprawdzi w klasach liczących po 30 osób. Nie krytykuję osób co są przeciw ocenom, mnie to chyba za mało obchodziło jak chodziłam do szkoły. Do gimnazjum włącznie (ostatni rocznik siema) nie musiałam się wysilać jakoś bardzo aby mieć tą 5 czy 4, pasek miałam co roku do końca liceum. Byłam dobrą uczennicą, ale przy tym tak cichą i nieśmiałą, więc się nigdy nie zgłaszałam nawet jak znałam odpowiedź, że nauczyciele o mnie szybko zapomnieli. A ponieważ nie lubiłam się uczyć pamięciówek i jestem ścisłowcem to poszłam na mat-fiz-inf, to infa stała się moim najmniej lubianym przedmiotem i wiecznie narzekałam po co mi to rozszerzenie 😅. A co do matur, to mam zerowe umiejętności lingwistyczne i zostałam skrzywdzona przez okropne nauczycielki z angielskiego, ale mimo to pisałam rozszerzenie i jakimś cudem wyciągnełam tam 60%, a co do podstaw to uważam, że wszystkie 3 są łatwe, ale ja też jestem dobra z matmy, więc dla mnie matura z matmy podstawowej to jakiś żart. Super podcast, świetnie się słuchało przy rozwiązywaniu zadania z fizyki (jestem na studiach jak coś).
Z matury z matmy miałam 37% i byłam mega zadowolona że w ogóle zdałam, bo dopiero jak trafiłam na mega dobrego nauczyciela w 3 klasie technikum to zaczęłam kumać tą matematykę no i było to o wiele za późno więc do matury zdążyłam nadrobić tyle żeby zdać na 37% XDDD
Jak powiedziałaś że zrezygnowałaś ze szkoly muzycznej bo zajecia kolidowały ci z oglądaniem, to przypomniało mi się jak mi jak nie chciałam grać z kuzynką w Sims 3 bo oglądam Barbie i podwodna tajmenica xd Minęło już z 10 lat a dalej się z tego śmiejemy 😂
W podstawówce jak i teraz w technikum byłem i jestem uczniem bardzo średnim. Takim trójkowo-czwórkowym. Zdarzają się mi teraz przedmioty że ledwo zdaje bo "zdolny ale leniwy". Tak, jestem "zdolny" ale troche inaczej niz ludzie tego chcą. Nie umiem tłumaczyc z polskiego na angielski ale z angielskiego na polski juz tak. Ba, angielski nie jest dla mnie wcale łatwy. Duzo lepiej radze sobie z rosyjskim i łaciną bo lubię i chcę. Oceny były dla mnie tylko numerkiem, co z tego że bede miec 5 czy 6? Na co mi sie to przyda? Często mówię to nauczycielom. Oczywiscie ich jedynym odpowiedzią jest "..... bo 5 i 6 to dobre oceny". Poza tym - nigdy sie nie uczę. Nie umiem po prostu XD. Egzaminy zawodowe jak i 8 klasisty zdałem zajebiscie. Ja sie spodziewałem takich i podobnych wyników czyli od 70 do 90 % na spokojnie ale inni co widzieli tylko ocenki mysleli zawsze ze nie zdam XD
Ja miałem z biologii rozszerzonej w liceum nawet 6 na koniec. Jutro piszę maturę z biologii i nie czuję, że napiszę tę maturę na więcej niż może 60%, ale to i tak mam wrażenie, że to za dużo jak na mnie XD
W mojej klasie są bliźniaczki, które chyba mają średnie oceny, nauczyciele nawet nie wiedzą która to która, mimo że nie są podobne z wyglądu i zainteresowania też mają raczej całkiem różne.
Cześć Merta mega odcinek bardzo mi się podoba i bardzo Tęsknią za tobą na tym kanale pozdrawiam serdecznie miłego wtorku i wieczoru dla ciebie Merta😉😉😉😉
Oceny są tragiczne i jestem ogromnym zwolennikiem, żeby były opisowe, jak w klasach 1-3 szkoły podstawowej. Zdałem dobrze maturę i robię trzeci rok inżynierki, mając ledwo 2 na koniec XD Nie pozdrawiam polskiego programu nauczania.
Idealny podcast do robienia prezentacji do szkoły XD
Wow, yt mi pokazał ten komentarz jako pierwszy, a akurat właśnie robię prezentację XDDD
Ja chodziłam do kanadyjskiego liceum, i przysięgam że fakt że w życiu nie postawiłam stopy w polskim liceum chyba uratował mi życie XD Po moich doświadczeniach z podstawówki i gimnazjum naprawdę przeprowadzka za granicę i nowy system uratowały mi dupę. W mojej szkole były oceny, ale system ich mi się dużo bardziej podoba niż ten polski. Przede wszystkim, mieliśmy oceny procentowe. Co naprawdę kocham, bo nic mnie tak nie demotywowalo w gimnazjum jak to, że dostałam 3 zamiast 4 bo zabrakło mi pół punkta, a ktoś inny się na tróje ledwo załapał. A tam po prostu masz 70% i tyle, średnia się wyciąga procentową. Coś co też bardzo mi się podobało to to, że KAŻDA praca była sprawdzana i oceniana. Ile razy w gimnazjum nauczyciele zadawali nam dwie strony pracy domowej, ja to robiłam i w sumie tyle, nikt tego nie sprawdzał. A jak raz nie zrobiłam to minus XD Jak się sprawdza to się powinno zawsze sprawdzać, no i tak było u nas. Co było spoko bo jedyny sposób żeby dostać 0% czyli taką jedynkę no to nie zrobić nic. Ale jak napisałaś chociaż wstęp do eseju to już coś tam ci wpadnie. No i wiadomo że dalej jest to ten system oceniania, ale warto dodać że u mnie od 10 klasy można było sobie wybierać przedmioty i ich zaawansowanie. Każdy musiał mieć matme i angielski ale jak wiedziałaś że ci nie idzie to brałaś matmę dla ułomów XD
Mnie to zawsze wkurza, że nauczyciele u mnie mieli w poważaniu wysyłanie kogoś na konkursy, kiedy coś potrafił, ale jak ich jakiś ukochany pupil się pojawił, to chociażby nic nie umiał to go wszędzie chcieli wysłać lol
Właśnie kończę oglądać i powiem, że nie oglądam na raty, zacząłem o jakieś 7 (am) i właśnie teraz jak to napisałem się podcast skończył
Kurcze, słuchając tego zrobiło mi się przykro, bo też byłam przeciętniakiem totalnym. Nauczycielki nawet na ulicy tak średnio mnie rozpoznawały. Pamiętam jak były egzaminy gimnazjalne to miałam najlepsze wyniki, choć zawsze na trójach leciałam, i wtedy polonistka na ostatnich zajęciach powiedziała "skoro jej się udało to jakim cudem wam nie poszło?!" i poczułam się zgnojona na maksa.
W dorosłym życiu w ani jednej chwili nie zatęskniłam za szkołą i mam nadzieje, że obecnie nauczyciele są bardziej ludzcy.
"Wszystko się zazębia, wszystko się wypełnia" kocham ten zwrot, szkoda że tak rzadko już z niego korzystasz na filmach xd Ofc super podcast, szanuję za ten potok słów i myśli z twojej przeszłości :3
Ja w szkole podstawowej miałem sytuację - jako dodatkowe zaliczenie mieliśmy stworzyć jakiś prosty obwód elektryczny i go wykonać. Tak więc że się tym interesowałem to kablami połączyłem małą żarówkę, włącznik i baterię, prosty zestaw ale działał. Koleś z klasy który przedmiotem w ogóle się nie interesował przyniósł zaawansowany obwód z wiatraczkiem, żarówkami, przełącznikami i wszystko to było połączone na płytce drukowanej (to musiało być lutowane, wyglądało na prawdę profesjonalnie zrobione). Na pierwszy rzut oka widać było że zestaw kolesia był zrobione przez jego tatę, nie umiał nawet wytłumaczyć jak to działa. Nauczycielka zaczeła się rozwodzić jakie to świetne i w ogóle, a na mój projekt stwierdziła że jest zbyt prosty i najwyżej za to da 4 (przypominam że to podstawówka była). Koniec końców tak oto straciłem jakąkolwiek ochotę na dodatkowe projekty.
ehhhh :c
Rany, ten filmik był już 5 mies. temu, a ja dopiero teraz się o nim dowiedziałam xD Może nie byłam przeciętnym uczniem, ale chciałabym co nieco powiedzieć, jak to u mnie jest z tym słynnym pamiętaniem przez własnych nauczycieli. Dla większego obrazu; zawsze miałam dobre oceny, bo mi na nich zależało i łatwo mi przychodziły. Dopiero studia zmusiły mnie do regularnej nauki. W podstawówce zawsze pasek, wzorowe zachowanie, jakieś konkursy plastyczne i bite sześć lat bycia przewodniczącą klasy. Gimnazjum podobnie: paski i jakieś błahe konkursy. W liceum było troszkę gorzej, bo miałam czwórki, piątki i w klasie maturalnej pierwszy raz w życiu dostałam jako ocenę końcową tróję ze wszystkich trzech rozszerzeń, ale akurat trafiła mi się Koronka i większym zmartwieniem było to, czy w ogóle będę mogła pisać maturę niż pierwsze oceny poniżej czwórki. Ostatecznie miałam gap year i dostałam się na medycynę na jeden z lepszych uniwersytetów w Polsce. Wydaje mi się, że to całkiem solidny życiorys szkolny/edukacyjny, który jest dość wyróżniający się i łatwy do zapamiętania. Nic bardziej mylnego. Wszystkie, po prostu wszyściusieńkie, moje wychowawczynie na każdym etapie mojej edukacji mnie nie pamiętają, albo nie chcą xD Wychowawczyni 1-3 zawsze mówiła mojej klasie, że jesteśmy najgorsi, więc nawet ze względu na to powinna cokolwiek kojarzyć xD (Pamiętam jak do złotej księgi z mojej klasy wpisywałam się tylko ja, a z innych klas połowa osób z listy z dziennika) Klika razy już ją spotykałam w szkole, na ulicy. Nic nie pamięta na mój temat. Ciężko patrzyło się na nią, jak próbowała przypomnieć sobie moje imię. Z 4-6 miała wywalone na całą klasę. Przestałam jej nawet mówić: "dzień dobry", bo to jest tak bardzo po nic. Zawsze cię patrzyła z wyrzutem, jakby obca osoba ją witała. A babka z gimnazjum chyba specjalnie zapomniała o mojej egzystencji, albo przynajmniej próbuje, bo dzięki jej filozofii: "Jestem ostrą nauczycielką, uczniowie nie musza mnie lubić, aby dobrze się uczyli" i jej sposobie integracji na jednych z pierwszych zajęciach wychowawczych w zabawę w pokazywaniu palcem jawnie kto kogo lubi, a kogo nie, straciłam pewność siebie, zostałam oddzielona od swoich koleżanek i zmuszona do spędzania czasu z osobami, które lepiej się uczyły w klasie, straciłam praktycznie życie społeczne, bo nagle nie byłam w temacie, czym moje koleżanki się interesują, a potem stałam się zbędna do tego stopnia, że po skończeniu gimnazjum (po prawie trzech pełnych latach bycia odizolowanym) zapisałam się do liceum w innym mieście oddalonym o ponad 1h drogi, gdzie musiałam wstawać nieraz ok. 5:30, bo chciałam być daleko od nich. Po czasie ta kobieta przyznała, że ta "zabawa" nie była najlepszym pomysłem, ale to Gów** dało, bo rok później powiedziała innej dziewczynie, że ma grube palce a.k. jesteś gruba, a jeszcze później do innej dziewczyny, która przywiozła pochwalić się dyplomem z zawodów w walce (idk jakich) powyżej 40 kg, powiedziała, że nie spodziewała się, że ta uczennica ma powyżej 40 kg, i że to dużo. Powiedziała to bez zawstydzenia na forum klasy. Później niby sama z siebie przepraszała je za swoje komentarze, ale co z tego. Powiedziała już to, jako nauczycielka. Babka z liceum była tym samym typem osoby co babka z gimnazjum, ale nie bawiła się w tego rodzaju zabawy. Miała ciekawsze rzeczy, jak np. jechanie na dyrekcję (co akurat było zasłużone). W szkole nie miałam z nią jakiegoś kontaktu, a ostatnie zdanie, jakie od niej usłyszałam w moja stronę (nawet nie wiem, czy nie jedyne przez te trzy lata), to przy odbiorze wyników matur zapytała się, dlaczego mam taki niski wynik z chemii. Nie wiem, może przez to, że nie dokończyliśmy sporej części materiału i zostaliśmy z tym sami w pandemii, a pisałam trzy rozszerzenia. No nie wiem. Do dziś mam nieprzyjemne uczucie jak o tym wspominam. Żeby nie było tak pesymistycznie, to są nauczycielki, które mnie pamiętają np. pani od WDŻR, która uczyła mnie tylko przez pół roku w podstawówce lub pani od w-f. Podsumowując, nawet jeśli byłeś dobrymi uczniem (obiektywnie patrząc), to wychowawczynie mogą cię i tak nie pamiętać, bo miałeś zbyt mało wyróżniającą się osobowość lub nie chcą cię pamiętać xD
Włączyłam sobie podcast na wieczór aby się zrelaksować, jednak nie spodziewałam się, że powiesz, że chodziłaś głodna. Nie chce dramatyzować, ale serio aż mnie ciary przeszły i łzy mi w oczach stanęły, wyobraziłam sobie tą bezradność. Przykro mi, że coś takiego Cię spotkało… Mam baaaaaardzo podobne doświadczenia, ale głodna nie chodziłam - do szkoły zawsze miałam zrobioną kanapkę albo zostawione 5zł na bułkę. Była jeszcze darmowa zupa dla każdego na stołówce, a kto miał wykupiony obiad jadł drugie danie. Jestem rocznik 95 więc mogło się trochę pozmieniać. Naprawdę, nic dziwnego że funkcjonowałaś w szkole tak jak funkcjonowałaś. Ja też lektur nie czytałam, lekcji nie odrabiałam, byłam przeciętnym uczniem i mimo że głodna nie byłam to też musiałam odpocząć po tym całym dniu w szkole od tych wszystkich ludzi hałasu…
Dla mnie zawsze nauka była mega ważna. Tylko pozdrawiam, moja 6 z biologii w gimnazjum która wynikała z konkursu na poziomie wojewódzkim do którego przygotowywałam się kilka miesięcy vs 6 z geografii za zrobienie plakatu xd
Różnica w wiedzy ogromna, a na świadectwie cyferka taka sama 💁🏼♀️
Ja chodziłam do zawodówki (a później do innej szkoły zaocznie to akurat nieważne) i w zawodówce zmieniali mi się często nauczyciele, jednak nigdy nie zapomnę mojej drugiej nauczycielki od matematyki, najpierw dała nam zadanie by napisać opowiadanie na temat "Z nauką na ty" i dostałam moją jedyną 6 z matmy w Zawodówce bo byłam raczej słaba. A później miałam jakąś kartkówkę nadrobić bo nie było mnie w szkole gdy pisali. Siedziałam w pierwszej ławce, przed biurkiem. Więc podczas gdy nadrabiam tę kartkówkę, dokładnie ta kartkówka była na na biurku i spadła na moją ławkę gdy pani wstawała by krążyć po klasie. Ja zadowolona spisuje sobie, pewna, że Pani o tym nie ma pojęcia, aż Pani wraca i pyta czy skończyłam przepisywać. Okazało się, że zwaliła mi ją specjalnie na ławkę bym spisała bo wiedziała, że mi matma słabo idzie. Po tym od razu ją oceniła, teatralnie nie patrząc na kartkę tylko na klasę, wpisała mi te same punkty i ocenę co była na tamtej kartkówce.
Jestem w klasie maturalnej i słuchałam tego podcastu, aby się uspokoić i cię posłuchać. Dlatego dziękuję, za cały podcast, bo naprawdę mi pomógł.
Duże gratki obu magisterek :D kurczę, a na temat właśnie prac miałabyś jakieś przemyślenia pod podcast? Jestem typem człowieka, który absolutnie nie potrafi pracować dla nagrody/kary/pod motywacją, więc pisanie takich dużych prac idzie mi przeokropnie ciężko, choć lubię resztę studiowania i mój temat mnie cieszy. Lubę szukać inspiracji w ludziach, którzy już przeszli swoje pisanie xD
Ja w liceum na koniec z matematyki dostałem bardzo naciąganą 2 (z ogromem pracy włożonym przez cały rok żeby w ogóle być dopuszczonym do matury i z tym jak przy tablicy prawie zawsze nie umiałem czegoś zrobić, bo byłem w klasie z rozszerzoną matematyką), a potem z matury podstawowej dostałem 82% 🙃
Same here, na świadectwie ukończenia szkoły mam dwóję, i to głównie dlatego, że w klasie maturalnej na matmie przerabialiśmy działy, których nie byłam w stanie się dobrze nauczyć - np. geometrię przestrzenną. Klasa oczywiście z rozszerzoną matmą.
A wyniki to 92% z podstawy i 47% z rozszerzenia, więc jednak takim głąbem nie byłam 😅
Krzysztof M Maj my beloved 🥰💖
II tura oglądania za mną XD i moje przemyślenia są takie, że ja też byłam mega przeciętnym uczniem, nie uczyłam się źle, nie pyskowałam, byłam raczej spokojna i nie byłam zdecydowanie prymusem. Moja średnia najczęściej oscylowała wokół 4.0. Obstawiam, że 99% nauczycieli by mnie kompletnie nie pamiętała jakbym teraz przyszła do którejś szkoły w odwiedziny. Jeśli chodzi o motywację i oceny to pamiętam, że im lepsze oceny dostawałam i pochwałę od nauczyciela tym silniejsza była u mnie ta motywacja żeby się uczyć, a zarazem odczuwałam presję żeby nie popsuć tego poziomu który wypracowałam. W podstawówce, gimnazjum i do 3 klasy technikum czasem się uczyłam, a czasem to tak najmniejszą linią oporu szłam, byleby zagrożenia na koniec nie mieć XD ściągałam jak pojebana i byłam w tym niemal mistrzem XDDD generalnie z żadnego przedmiotu specjalnie się jakoś nie wyróżniałam ale na pewno lepiej mi szły humanistyczne niż ścisłe. Matma to była dla mnie czarna magia. W połowie 3 klasy technikum zmieniła mi się nauczycielka od matmy właśnie i o losie-ta kobieta była wspaniała XD to, jak ona tłumaczyła wszystko krok po kroku to było coś czego potrzebowałam. Zaczęłam kumać naprawdę trudne rzeczy i zdałam sobie sprawę że oh man, ja nie jestem aż takim gamoniem XD to był taki punkt zwrotny w mojej edukacji i od tego mniej więcej czasu zaczęłam się bardziej przykładać i podciągnęłam się mega w angielskim, że nawet nauczycielka była pod wrażeniem, że z dwójek i trój przeskoczyłam na czwórki i piątki. Tak samo z polskiego szło mi nieźle, a miałam mega wymagającą nauczycielkę. Generalnie ja od dziecka byłam bardzo ciekawa świata, uwielbiałam czytać książki takie naukowe ale i fabularne. Tak jak Ty Merta jak oglądam jakiś film czy serial, który był oparty na prawdziwej historii to od razu googluje bo mnie to mega ciekawi po prostu. I właśnie nauczycielki od polskiego i angielskiego to zauważyły, że znam sporo ciekawostek z różnych dziedzin, faktów itp. i mnie często za to chwaliły i to mega mnie motywowało. Zwłaszcza jak się słyszy pochwałę od tak wymagających nauczycieli XD no ale ja i tak siebie zawsze miałam za debila i jakieś gówno głupie i że się do niczego nie nadaję i zmarnowałam ten potencjał przez swoje niedowartościowane :') a co do ocen złych-no one mnie zdecydowanie demotywowały i sprawiały że mi się nie chciało starać, byleby chociaż tą dwóję mieć. Najgorzej było z matmą, czasami mi się aż płakać chciało jak odbierałam sprawdzian a tu kolejna jedynka a większość zaliczyła. W 1 klasie technikum miałam egzamin komisyjny z matmy i to była dla mnie masakra.
wątek z jedzeniem przypomina mi aktualnie moją sytuację, niezbyt mam ochotę wstawać rano, a co więcej siły na to, by zrobić sobie coś do jedzenia ;p
Świetny film merta masz naprawdę dobry głos do słuchania, czekam na następne podcasty !!!!
Merta, wiem że posiadasz umiejętność przypisywania cech, płci i osobowości do kolorów czy liczb (synestezja). Skoro tak, ciekawi mnie co nakłoniło Cię do wybrania granatowego tła na podcasty!
Granatowy to ja, po prostu :D
Fajnie się słucha, bo zawsze jest takie wrażenie, że ,,uff! nie byłem z tym sam" xD Bo w sumie utożsamiam się z wieloma Twoimi przemyśleniami, też jako była przeciętna uczennica. Jednak sry, z przedmiotów ścisłych nie było gorszego zjeba ode mnie na tej planecie XD Serio, matma - ledwo z korkami udawało mi się zdawać, a jak doszła chemia, fizyka...O, panie! To był naprawdę dobry kontrast: pozostałe przedmioty - czwórki, piątki, a wszystkie ścisłe non stop zagrożenia. Na szczęście miałam wyrozumiałych nauczycieli, którzy widzieli, że się staram, ale po prostu jestem debilem i stawiali mi te dwóje z litości XDDDD Szczytem było, jak zapomniałam kalkulatora na maturę z matmy. Ale zdałam. Na równe 30%.
Ogólnie fajnie, że się zdecydowałaś na ten kanał z podcastami. Słuchałam wszystkich i są super
A inni dorośli mówią że szkoła jest lepsza niż praca😵, no i w sumie w pewnym stopniu mają rację, bo w szkole np z biologii uczysz się tematu na pamięć i wszystko spoko, a w pracy nie dość że ktoś cię opieprzy, to może cię jeszcze postawić w takiej sytuacji, że będzie chciało się z tej pracy zrezygnować. No ale ludziee😫😫😫, mimo tego że od 4 klasy podstawówki mam świadectwo z paskiem, to jestem po prostu wykończony psychicznie i nerwowo... Wolę pracować w takiej pracy o której marzę, niż chodzić do szkoły w której zamiast się uczuć psujesz sobie psychikę i zdobywasz wrogów 🥱☹
A co do pracy w grópach jest też typ osoby (ja) który prubuje coś dodać od siebie, ale reszta grópy mu na nic nie pozwala.
Cały odcinek miałam triggera. Wracały do mnie wspomnienia ze szkoły i dopiero teraz zauważyłam jak bardzo są dla mnie traumatyczne :O jak ja się cieszę, że chodzę do roboty, a nie do szkoły... Za nic nie wróciłabym do czasów szkolnych.
Motywacja wewnętrzna jest kluczowa. Przynajmniej w moim przypadku. Od dłuższego czasu zastanawiam się dlaczego nie jestem w stanie nauczyć się języka francuskiego na poziomie, który by mnie zadowalał (mnie i moich wykładowców). Od kiedy pamiętam nauczenie się francuskiego było moim marzeniem. Zaczełam w liceum i uczę się już osiem lat, 3 lata rozserzenia w liceum i piąty rok na studiach (miałam wprawdzie rok przerwy od studiów ale dalej miałam styczność z językiem w tym czasie). Przez rok pracowałam na infolinii francuskiej - bywały dni kiedy gadałam bite 12 godzin z rodowitymi Francuzami. No i co? No i nic. Mimo tego wszystkiego mam wrażenie, że najsłabiej sobie radzę na studiach, nie mówię tak ładnie jak reszta. Zastanawialam sie o co moze chodzic i w koncu mnie olśniło. Język francuski jest mi kompletnie do niczego nie potrzebny. W przeciwienstwie do francuskiego, bardzo dobrze sobie radzę z angielskim. A dlaczego? Bo w wieku 13 lat miałam obsesje na punkcie serialu Glee i zaczelam czytać i pisać fanfiki. Angielski byl dla mnie narzędziem i MUSIAŁAM się nauczyć jeśli chciałam robić to co kocham. Wszystkie moje ukochane seriale i filmy są po angielsku. Dalej czytam i piszę. Uwielbiam piosenki po angielsku. Nie mam tego samego z francuskim. Nie czuję się uboższa bez niego. Czy czuję się gorsza przy innych? O tak. Ale szczerze powiedziawszy nie mam pojecia jak na tym etapie temu zaradzić. Przynajmniej się nauczyłam jednej rzeczy, jeżeli czegoś potrzebuję, to się tego nauczę.
Koniec moich wypocin xd
@blank_user name427 ❤
Serio w pociągu 🙌🏻
Słuchałem tego podczas robienia na szydełku bardzo fajnie się bawiłem 😊
Omg marta robi podcasty, kochom
Czekałam na nowe słuchanko 🥰
Ja nigdy nie narzekałam na oceny i nie uważałam ich jako coś totalnie niepotrzebnego, wolę nawet cyfry niż oceny opisowe, głównie przez to, że takie rozwiązanie się nie sprawdzi w klasach liczących po 30 osób. Nie krytykuję osób co są przeciw ocenom, mnie to chyba za mało obchodziło jak chodziłam do szkoły. Do gimnazjum włącznie (ostatni rocznik siema) nie musiałam się wysilać jakoś bardzo aby mieć tą 5 czy 4, pasek miałam co roku do końca liceum. Byłam dobrą uczennicą, ale przy tym tak cichą i nieśmiałą, więc się nigdy nie zgłaszałam nawet jak znałam odpowiedź, że nauczyciele o mnie szybko zapomnieli. A ponieważ nie lubiłam się uczyć pamięciówek i jestem ścisłowcem to poszłam na mat-fiz-inf, to infa stała się moim najmniej lubianym przedmiotem i wiecznie narzekałam po co mi to rozszerzenie 😅. A co do matur, to mam zerowe umiejętności lingwistyczne i zostałam skrzywdzona przez okropne nauczycielki z angielskiego, ale mimo to pisałam rozszerzenie i jakimś cudem wyciągnełam tam 60%, a co do podstaw to uważam, że wszystkie 3 są łatwe, ale ja też jestem dobra z matmy, więc dla mnie matura z matmy podstawowej to jakiś żart. Super podcast, świetnie się słuchało przy rozwiązywaniu zadania z fizyki (jestem na studiach jak coś).
Z matury z matmy miałam 37% i byłam mega zadowolona że w ogóle zdałam, bo dopiero jak trafiłam na mega dobrego nauczyciela w 3 klasie technikum to zaczęłam kumać tą matematykę no i było to o wiele za późno więc do matury zdążyłam nadrobić tyle żeby zdać na 37% XDDD
Jak powiedziałaś że zrezygnowałaś ze szkoly muzycznej bo zajecia kolidowały ci z oglądaniem, to przypomniało mi się jak mi jak nie chciałam grać z kuzynką w Sims 3 bo oglądam Barbie i podwodna tajmenica xd Minęło już z 10 lat a dalej się z tego śmiejemy 😂
W podstawówce jak i teraz w technikum byłem i jestem uczniem bardzo średnim. Takim trójkowo-czwórkowym. Zdarzają się mi teraz przedmioty że ledwo zdaje bo "zdolny ale leniwy". Tak, jestem "zdolny" ale troche inaczej niz ludzie tego chcą. Nie umiem tłumaczyc z polskiego na angielski ale z angielskiego na polski juz tak. Ba, angielski nie jest dla mnie wcale łatwy. Duzo lepiej radze sobie z rosyjskim i łaciną bo lubię i chcę. Oceny były dla mnie tylko numerkiem, co z tego że bede miec 5 czy 6? Na co mi sie to przyda? Często mówię to nauczycielom. Oczywiscie ich jedynym odpowiedzią jest "..... bo 5 i 6 to dobre oceny". Poza tym - nigdy sie nie uczę. Nie umiem po prostu XD. Egzaminy zawodowe jak i 8 klasisty zdałem zajebiscie. Ja sie spodziewałem takich i podobnych wyników czyli od 70 do 90 % na spokojnie ale inni co widzieli tylko ocenki mysleli zawsze ze nie zdam XD
Kocham twoje podcasty!! ❤
Ja miałem z biologii rozszerzonej w liceum nawet 6 na koniec. Jutro piszę maturę z biologii i nie czuję, że napiszę tę maturę na więcej niż może 60%, ale to i tak mam wrażenie, że to za dużo jak na mnie XD
W mojej klasie są bliźniaczki, które chyba mają średnie oceny, nauczyciele nawet nie wiedzą która to która, mimo że nie są podobne z wyglądu i zainteresowania też mają raczej całkiem różne.
Cześć Merta mega odcinek bardzo mi się podoba i bardzo Tęsknią za tobą na tym kanale pozdrawiam serdecznie miłego wtorku i wieczoru dla ciebie Merta😉😉😉😉
Oceny są tragiczne i jestem ogromnym zwolennikiem, żeby były opisowe, jak w klasach 1-3 szkoły podstawowej.
Zdałem dobrze maturę i robię trzeci rok inżynierki, mając ledwo 2 na koniec XD
Nie pozdrawiam polskiego programu nauczania.
Mnie zawsze nauczyciele lubili bo nie sprawiałem problemów i byłem cicho