Maluchem na Węgry? To raczej nie tak duży wyczyn. Ja w komplecie z żoną i kilkuletnim dzieckiem jeżdziliśmy "maluchem" z przyczepką bagażową co roku urlopowym Polaków szlakiem "Turcja, Grecja przez demoludy". Rok w rok chyba ze trzy kolejne sezony. Przez tzw. wtedy "Rosję", czyli obecną Ukrainę, potem do Rumunii, Bułgarii, dalej Turcja, Grecja i powrót przez Jugosławię, Austrię, Węgry i ówczesną Czechosłowację. Razem coś koło 4 tys. km i w ciągu urlowych 20-25 dni. Piękna sprawa!
W dzisiejszych czasach nie do pomyślenia. Pamiętam jak człowiek się cieszył że się koła kręcą i nie czeka na autobusy i pociągi. Dzisiaj dla młodszych nie do pomyślenia że tak małym autem, tak słabym, i co najważniejsze bez klimy można gdziekolwiek jechać.. Perypetie zawsze były ale człowiek i tak miał uśmiech na buzi.
Słyszałem, że w w tamtym czasie była to popularna destynacja Polaków na wakacje. Czy może Pan przytoczyć więcej detali takiej podróży? Przede wszystkim chodzi mi o bezpieczeństwo takiej wyprawy, i bynajmniej nie pytam o kwestie techniczne związane z pojazdem ale o ówczesnych mieszkańców bloku wschodniego, czy często ludzie przepadali podczas takich podróży, czy łatwo było zostać okradzionym, sterroryzowanym bronią przez przestępców lub służby, jakie zagrożenia czyhały na podróżujących tam, zwłaszcza w odniesieniu do Rosji, Ukrainy?
Dobrze pan opowiada.Dodam że tylna belka w maluchu tez rdzewiala i mi sie z dwoch stron urwala. Zalepilem to kawalkiem plaskownika i srubami.Do tej pory jezdze.A jak mi sie w trasie urwala belka z jednej strony to kolo bylo lekko skrzywione i jechalem max 60 km/godz.
Miałem maluszka z 92r i nawymieniałem sie tych przegubow i łacznik skrzyni biegow,ogrzewanie dramat,raz strzelił mi reror ten z przodu i koło lezało ale dojechałem do domu.nigdy nie miałem w nim opon zimowych i jechał jak czołg.fajne czasy były.60zł pełny zbiornik paliwa,potem było80.
Miałem dwa maluchy jeden po drugim, obydwa 2 razy w miesiącu używałem jako "żuka" - tylne siedzenie i bagażnik na dachu, żadna z opisywanych awarii mnie nie spotkała, chyba miałem niesamowitego farta. obydwa sprzedałem z zyskiem.
Nie kazdy wie ze maluch ma jakby chlodnice oleju manualna. Mianowicie na dole misy oleju silnika jest taka blacha od zewnatrz w ktorej sa takie jakby zeberka przez ktore ma przeplywac ped powietrza podczas jazdy i ma to chlodzic olej a olej silnik. Ale zazwyczaj sa zatkane (mieszanka piachu z olejem) oraz powgniatane od jazdy po polnych drogach. Dwa ze maluch ma termostat mimo nie ma chlodzenia na wode. I potrafi sie nie raz on zaciac i to silnik az puchnie. Pan Zenek swietnie opowiada wszystko sie zgadza co do 126p. Pozdr.
Mój tato też miał dwa maluchy i pamiętam jak się tym jeździło albo różne patenty na naprawy :) Bardzo ciekawy patent tato zastosował w Wartburgu ponieważ tylne sprężyny schował w stalowe rury. Można było zapakować cały bagażnik i na tylną kanapę aż po dach a Wartburg w ogóle nie siadał haha.
Z tym dodatkowym chlodzeniem silnika, to nie do końca tak. Kratki na klapie silnika to są wyloty powietrza. Powietrze do komory silnika jest zasysane od dołu,nawet dolna blacha osłaniająca komorę ma taki układ "użebrowania". Uzytkownicy, którzy uchylali klapę, powodowali tym zaklocenie przepływu powietrza zalozonego przez producenta czyli dół - góra. Oczywiscie uchylona klapa zwiekszała tez nieznacznie opory powietrza, ale nie miało to az takiego wplywu na osiągi pojazdu.
Pamiętam jak wybraliśmy się kiedyś na trzy makuchy nad morze u kolegi rypnął uszczelniacz wału i olej poszedł na sprzęgło. Byliśmy w połowie drogi ale wyciągnęliśmy silnik zrobiłem uszczelniacz i sprzęgło pojechaliśmy dalej. Pomimo niedogodności miło wspominam dziś to nie wykonalne tylko laweta.
Jak maluszek to szczególnie pierwsza seria właśnie na cytrynkach i silnik 600. W moim domu był jeden rocznik 79 przez ponad 20 lat. Łezka w oku się kręci. Dzisiaj takie wyprawy takim malolitrazowym i tak małym samochodem są nie do pomyślenia.
Też byliśmy na Węgrzech w 1980 roku. Ja z siostrą siedzieliśmy jak pan mówił w kojcu bo na podłodze tata wsadził duży czteroosobowy namiot. Do tego była jeszcze podczepiona przyczepka bagażowa . Dwa razy uszkodził się przegub. Jeden był w zapasie to tata wymienił natomiast drugiego nie było to wezwaliśmy holownik. Na szczęście to już było już w Polsce podczas powrotu
Najlepszy patent na podsufitkę, to było zamówić obszycie sufitu dachu u tapicera. Taka podsufitka( na metalowych pretach) , nie dość, ze poprawiała estetykę wnętrza, to jeszcze wyciszała pracę silnika.
Jeśli chodzi o ogrzewanie to znajomy miał patent na zamontowanie dmuchawy od syrenki na samym początku kanału kolo manetki gazu trzeba było troszkę się pobawić z dopasowaniem później na jakimś kicie to osadzic i super dawało rezultaty i szyby zaczynały rozmarzać po kilku minutach zrobiliśmy tak samo i wiele lat z tym jezdzilem swoim malaczem z 1980 roku
8:33 Najpierw ten chromowany rygielek trójkątnej szybki przyklejany był jakimś klejem syntetycznym. Jak się zgubiło kluczyk od tych drzwi, to takim awaryjnym sposobem na wejście do samochodu było podgrzewanie kleju żarem papierosa. Rygielek już po chwili odpadła. I samochód stał otworem.
ogrzewanie typu podobne do trabanta jak w dwusuwie robiono w maluchu szybki uchylne to chyba głównie export , później wprowadzono spryskiwacze takie cywilizowane
Mój ojciec w latach 90 jeździł na Węgry Ukrainę i do Rosji handlowali tam dżinsami kupowali kawę złoto i do polski Maluszem miał remont silnika raz w roku 😂😂😂 Pozdrawiam
Słyszałem, że w w tamtym czasie była to popularna destynacja Polaków na handelek. Czy może Pan przytoczyć więcej detali takiej podróży? Przede wszystkim chodzi mi o bezpieczeństwo takiej wyprawy, i bynajmniej nie pytam o kwestie techniczne związane z pojazdem ale o ówczesnych mieszkańców bloku wschodniego, czy często ludzie tam podróżujący przepadali bez słowa, czy łatwo było zostać okradzionym, sterroryzowanym przez przestępców lub służby, jakie zagrożenia czyhały na wyjeżdżających tam, zwłaszcza w odniesieniu do Rosji, Ukrainy? Czy przewóz w/w towarów przez granicę stanowił duży wyczyn? Wszak nie było wszechobecnych współcześnie kamer a i służby graniczno celne były bardziej nastawione na możliwość dodatkowego zarobku na przypadkowych banknotach w paszportach?
Ojciec w 1979 przyprowadzil z Polmozbytu w Przemyslu nowego Fiata 126p w kolorze orzech. Cieszyl sie bo trafil mu sie odrzut z eksportu z niedomykajacymi sie drzwiami kierowcy;) Jezdzil nim 13 lat.
Miałem dwa i nigdy w tych maluchach nie popsuło się to samo. Powiedziałem że nigdy więcej do tego czegoś nie wsiądę bo nigdy nie wiedziałem czy dojadę albo czy wrócę. Chyba słaby ze mnie mechanik.
a nie od 86 czy 84 roku stosowano nowy typ zawieszenia??AJ to piękne zapachowe choinki śledzie , kolega 30 jajek rozłożył w 125p awaryjne hamowanie a jaja na tylnej pułce
Pozdrawiam Pana super pamięć i wiedza!
Maluchem na Węgry? To raczej nie tak duży wyczyn. Ja w komplecie z żoną i kilkuletnim dzieckiem jeżdziliśmy "maluchem" z przyczepką bagażową co roku urlopowym Polaków szlakiem "Turcja, Grecja przez demoludy". Rok w rok chyba ze trzy kolejne sezony. Przez tzw. wtedy "Rosję", czyli obecną Ukrainę, potem do Rumunii, Bułgarii, dalej Turcja, Grecja i powrót przez Jugosławię, Austrię, Węgry i ówczesną Czechosłowację. Razem coś koło 4 tys. km i w ciągu urlowych 20-25 dni. Piękna sprawa!
W dzisiejszych czasach nie do pomyślenia. Pamiętam jak człowiek się cieszył że się koła kręcą i nie czeka na autobusy i pociągi. Dzisiaj dla młodszych nie do pomyślenia że tak małym autem, tak słabym, i co najważniejsze bez klimy można gdziekolwiek jechać.. Perypetie zawsze były ale człowiek i tak miał uśmiech na buzi.
Słyszałem, że w w tamtym czasie była to popularna destynacja Polaków na wakacje. Czy może Pan przytoczyć więcej detali takiej podróży? Przede wszystkim chodzi mi o bezpieczeństwo takiej wyprawy, i bynajmniej nie pytam o kwestie techniczne związane z pojazdem ale o ówczesnych mieszkańców bloku wschodniego, czy często ludzie przepadali podczas takich podróży, czy łatwo było zostać okradzionym, sterroryzowanym bronią przez przestępców lub służby, jakie zagrożenia czyhały na podróżujących tam, zwłaszcza w odniesieniu do Rosji, Ukrainy?
@@alpine7775 ukrainy nie było nigdy takiego państwa.
Dobrze pan opowiada.Dodam że tylna belka w maluchu tez rdzewiala i mi sie z dwoch stron urwala. Zalepilem to kawalkiem plaskownika i srubami.Do tej pory jezdze.A jak mi sie w trasie urwala belka z jednej strony to kolo bylo lekko skrzywione i jechalem max 60 km/godz.
Miałem maluszka z 92r i nawymieniałem sie tych przegubow i łacznik skrzyni biegow,ogrzewanie dramat,raz strzelił mi reror ten z przodu i koło lezało ale dojechałem do domu.nigdy nie miałem w nim opon zimowych i jechał jak czołg.fajne czasy były.60zł pełny zbiornik paliwa,potem było80.
Super materiał !
Tak było,serdecznie pozdrawiam ,piękne prawdziwe wspomnienia☺💯👍
Miałem dwa maluchy jeden po drugim, obydwa 2 razy w miesiącu używałem jako "żuka" - tylne siedzenie i bagażnik na dachu, żadna z opisywanych awarii mnie nie spotkała, chyba miałem niesamowitego farta. obydwa sprzedałem z zyskiem.
ogrzewanie jak w prawdziwym samochodzie, mistrzostwo świata.. pozdrawiam
Nie kazdy wie ze maluch ma jakby chlodnice oleju manualna. Mianowicie na dole misy oleju silnika jest taka blacha od zewnatrz w ktorej sa takie jakby zeberka przez ktore ma przeplywac ped powietrza podczas jazdy i ma to chlodzic olej a olej silnik. Ale zazwyczaj sa zatkane (mieszanka piachu z olejem) oraz powgniatane od jazdy po polnych drogach. Dwa ze maluch ma termostat mimo nie ma chlodzenia na wode. I potrafi sie nie raz on zaciac i to silnik az puchnie. Pan Zenek swietnie opowiada wszystko sie zgadza co do 126p. Pozdr.
Mój tato też miał dwa maluchy i pamiętam jak się tym jeździło albo różne patenty na naprawy :)
Bardzo ciekawy patent tato zastosował w Wartburgu ponieważ tylne sprężyny schował w stalowe rury. Można było zapakować cały bagażnik i na tylną kanapę aż po dach a Wartburg w ogóle nie siadał haha.
Hej.
Tak było, takie czasy, jest co wspominać. 👨🏼🔧.
Super opowieści, pozdrawiam.
Z tym dodatkowym chlodzeniem silnika, to nie do końca tak.
Kratki na klapie silnika to są wyloty powietrza. Powietrze do komory silnika jest zasysane od dołu,nawet dolna blacha osłaniająca komorę ma taki układ "użebrowania".
Uzytkownicy, którzy uchylali klapę, powodowali tym zaklocenie przepływu powietrza zalozonego przez producenta czyli dół - góra.
Oczywiscie uchylona klapa zwiekszała tez nieznacznie opory powietrza, ale nie miało to az takiego wplywu na osiągi pojazdu.
Pamiętam jak wybraliśmy się kiedyś na trzy makuchy nad morze u kolegi rypnął uszczelniacz wału i olej poszedł na sprzęgło. Byliśmy w połowie drogi ale wyciągnęliśmy silnik zrobiłem uszczelniacz i sprzęgło pojechaliśmy dalej. Pomimo niedogodności miło wspominam dziś to nie wykonalne tylko laweta.
Jak zwykle super odcinek. Pozdrawiam z Tychów stolicy "malucha"
Tychy? A nie Bielsko Biała?
@@10kunegunda i tu i tu był produkowany
@@andrzejgwd2612 O tym to ja wiem, stoicą naliczana były oba miasta.
@@10kunegunda ale ja pozdrawiam z Tychów
Jak maluszek to szczególnie pierwsza seria właśnie na cytrynkach i silnik 600. W moim domu był jeden rocznik 79 przez ponad 20 lat. Łezka w oku się kręci. Dzisiaj takie wyprawy takim malolitrazowym i tak małym samochodem są nie do pomyślenia.
Byłem Maluchem na Węgrzech, Tata prowadził, ja obok niego, a Mama ze względu na malutką figurę dzieliła kanapę z walizkami.Dało się!😁
Ja byłem w Rzymie.
Też byliśmy na Węgrzech w 1980 roku. Ja z siostrą siedzieliśmy jak pan mówił w kojcu bo na podłodze tata wsadził duży czteroosobowy namiot. Do tego była jeszcze podczepiona przyczepka bagażowa . Dwa razy uszkodził się przegub. Jeden był w zapasie to tata wymienił natomiast drugiego nie było to wezwaliśmy holownik. Na szczęście to już było już w Polsce podczas powrotu
Najlepszy patent na podsufitkę, to było zamówić obszycie sufitu dachu u tapicera.
Taka podsufitka( na metalowych pretach) , nie dość, ze poprawiała estetykę wnętrza, to jeszcze wyciszała pracę silnika.
Jeśli chodzi o ogrzewanie to znajomy miał patent na zamontowanie dmuchawy od syrenki na samym początku kanału kolo manetki gazu trzeba było troszkę się pobawić z dopasowaniem później na jakimś kicie to osadzic i super dawało rezultaty i szyby zaczynały rozmarzać po kilku minutach zrobiliśmy tak samo i wiele lat z tym jezdzilem swoim malaczem z 1980 roku
Pierwsze wersje były składane na włoskich częściach i to było przyczyną mniejszej awaryjności maluchów z pierwszej serii
Te włoskie to było dziadostwo.
Wspaniały odcinek proszę o więcej szczególnie na temat Poloneza i Fiata 125p
8:33 Najpierw ten chromowany rygielek trójkątnej szybki przyklejany był jakimś klejem syntetycznym. Jak się zgubiło kluczyk od tych drzwi, to takim awaryjnym sposobem na wejście do samochodu było podgrzewanie kleju żarem papierosa. Rygielek już po chwili odpadła. I samochód stał otworem.
Nie żarem papierosa a zapalniczką.
ogrzewanie typu podobne do trabanta jak w dwusuwie robiono w maluchu szybki uchylne to chyba głównie export , później wprowadzono spryskiwacze takie cywilizowane
Mój ojciec w latach 90 jeździł na Węgry Ukrainę i do Rosji handlowali tam dżinsami kupowali kawę złoto i do polski
Maluszem miał remont silnika raz w roku 😂😂😂
Pozdrawiam
Słyszałem, że w w tamtym czasie była to popularna destynacja Polaków na handelek. Czy może Pan przytoczyć więcej detali takiej podróży? Przede wszystkim chodzi mi o bezpieczeństwo takiej wyprawy, i bynajmniej nie pytam o kwestie techniczne związane z pojazdem ale o ówczesnych mieszkańców bloku wschodniego, czy często ludzie tam podróżujący przepadali bez słowa, czy łatwo było zostać okradzionym, sterroryzowanym przez przestępców lub służby, jakie zagrożenia czyhały na wyjeżdżających tam, zwłaszcza w odniesieniu do Rosji, Ukrainy? Czy przewóz w/w towarów przez granicę stanowił duży wyczyn? Wszak nie było wszechobecnych współcześnie kamer a i służby graniczno celne były bardziej nastawione na możliwość dodatkowego zarobku na przypadkowych banknotach w paszportach?
Miałem maluszka i miło wspominam
Ojciec w 1979 przyprowadzil z Polmozbytu w Przemyslu nowego Fiata 126p w kolorze orzech.
Cieszyl sie bo trafil mu sie odrzut z eksportu z niedomykajacymi sie drzwiami kierowcy;)
Jezdzil nim 13 lat.
Miałem dwa i nigdy w tych maluchach nie popsuło się to samo. Powiedziałem że nigdy więcej do tego czegoś nie wsiądę bo nigdy nie wiedziałem czy dojadę albo czy wrócę. Chyba słaby ze mnie mechanik.
a nie od 86 czy 84 roku stosowano nowy typ zawieszenia??AJ to piękne zapachowe choinki śledzie , kolega 30 jajek rozłożył w 125p awaryjne hamowanie a jaja na tylnej pułce
Zawieszenie było takie same we wszystkich maluchach.
Ma pan jeszcze jakieś części do maluszka
do nadwozia od skrzyni nie uwierzycie ale mana solówkę pomagałem wyjechać a wystarczyło tylko lekko pociągnąć pomóc
Na 30 lat to się spuźnil za rok będzie miał 40
Już ma 41. Masz problemy z rachunkami.
Moj rekord do 980kg złomu w maluchu xD stare grzejniki wywoziłem
Opowieść o auto złomie od kiedy jakie auta i dlaczego teraz tego nie prowadzicie
Maluch, Kanister.
Karnister to podobnie, jak Mydelniczka.
Maluch był blaszany, gokart z blachami.
A Mydelniczka to wiadomo, że plastikowy Trabant :-)
To był dobry wynalazek,tylko części słabo wykonane i z kiepskiego materiału
Każdy wie że Polski cylinder wart jest dwa cylindry zagraniczne.
Пам'ятаю час СССР мій тато мав купу проблем із запчастинами не можна було купити хоча гроші були
benzynowe nawet z lpg to chlało
Za paskarskie ceny, "wyroby" nie nadajace się do jazdy.
Magnesy do podsufitki przykleić i będzie się trzymać