To jest smutne, bo jak przychodzi w końcu wypalenie i depresja, a zdrowie siada, człowiek już po prostu nie chce. Ja już nie chcę kreatywności, nie chcę motywacji, nie chcę oczekiwań i dawania 200%. Chcę już tylko świętego spokoju, pracy bez ludzi, bez odpowiedzialności, bez znajdywania rozwiązań i wykorzystywania moich 'silnych' stron. Z osoby ze wspaniałymi możliwościami została tylko skorupa, kompletnie bezsilna, bez chęci, ambicji i perspektyw. Nie polecam.
i budzisz się w pętli, gdzie jesteś zbyt wyczerpany obecną sytuacją, aby się z niej wyrwać, szukać alternatyw, ale nie możesz odpuścić i odpocząć, bo do garnka trzeba coś włożyć, nie wspominając o innych zobowiązaniach. Taki "alkoholik wysokofunkcjonujący" aka zombie. Tyle, że zamiast alkoholu depresja czy stan pokrewny.@@KrzysztofMMaj Proszę, jeśli to możliwe, o materiał o tym jak z tego wyjść. o jakiegoś kopa w d..., sole trzeźwiące czy dźwig dla osób na takim dnie. Może to zrobić wiele dobrego.
Również przeszedłem wypalenie i również nie słuchałem 😢 Teraz cieszę się każdą chwilą i pomagam zespołowi w pracy przed tym zjawiskiem. Póki co na plus! Do tego jakie to jest doskonale w kontrze do tych coachy do it, now! Zrób to a będziesz bogaty!
Pamiętam jak miałem bardzo ciężko egzamin na Politechnice. Uczyłem się na niego przez miesiąc po 12-13h. Od niego zależało czy będę powtarzać rok czy nie. Nie zdałem, zabrakło mi 2 punktów. Poszedłem do profesora by sprawdzić swoją pracę. Otrzymałem informację, że jestem leniwym, rozpieszczonym, gówniarzem bez ambicji, który nie potrafi zaliczyć bardzo łatwego egzaminu. Powiedział, że mojemu pokoleniu nic się nie chce, poziom nauki spada na łeb na szyję i jedyne co moje pokolenie chce to oglądać tiktoki. Coś we mnie pękło, po 3 latach zostawiania pasji, odkładania swoich przyjemności i ciężkiej pracy coś we mnie pękło. Po tamtym czasie czuje się pusty, leczę się na depresję, ale spełniłem słowa profesora, nie chce mi się uczyć i zasuwać, zamiast tego wolę przysiąść do moich ukochanych książek, których nie czytałem przez 2 lata, nic mi się nie chce, zamiast sprawiania sobie własnych przyjemności. I mówi to wszystko świeżo upieczony, szczęśliwy student filozofii, który w końcu rozpala swój ogień kreatywności i czuję, że to co robi sprawia mu przyjemność!
Polibuda moment. Mam to samo, już po samym materiale na zaliczenia w tym semestrze i liczbie profesorków-kosiarzy którzy je prowadzą, widzę, że semestr będę powtarzał, i tak się zastanawiam, czy aby na pewno mi to wykształcenie potrzebne ... - xD Gratuluję zmiany kierunku, ciężka decyzja żeby podjąć, zwłaszcza jak już się trochę krwi, potu i łez utopiło, ale czasami właśnie najlepsza.
@@rateater1857niestety nie zmieniłem swojego kierunku, ale powtarzanie roku jest dla mnie jak wybawienie i czuję wolność XD przez rok będę miał maks 3h tygodniowo zajęć, został jeden cały semestr, ale będę mieć zajęcia tylko 2 miesiące no i napisanie pracy inżynierskiej, ale się zastanawiam czy warto XD Swoją drogą jaki kierunek studiujesz? U mnie na Elektronice i Telekomunikacji ze 130 studentów zostało 25-30, a drugie tyle błąka się po różnych innych semestrach
Problem jest taki, że to że ktoś się nie nadaje na Politechnike nie znaczy, że nie nadawałby się na inżyniera. Szczególnie, co to za dojeżdżanie studenta na początku drogi, często z rzeczy, z których przyda mu się potem frakcja. Profesor mógł po prostu powiedzieć "do zobaczenia za rok", wynik egzaminu ten sam, a student nie jest dojechany.
@@SprejekPL mówimy o dwóch różnych rzeczach! To że wykładowcy to chamy i takie śmieci pierdolą to jedno, ale to ile razy widziałem, jak ludzie się męczą i mają żal do wykładowców a tak naprawdę po prostu nie kumali czegoś to osobna kwestia. To wcale nie jest tak, że każdy powinien móc zdać egzamin nawet jeśli "tyle się uczył". Niektórzy po prostu się nie nadają do przedmiotów ścisłych i to nie znaczy, że są gorsi czy głupsi. No i moim zdaniem jeśli ktoś serio włożył mnóstwo pracy i dalej mu nie idzie, to może jest to znak. Zwłaszcza, że mówimy o "mega trudnym egzaminie" zazwyczaj są to egzaminy związane z chemią fizyczną, fizyką albo matematyką, nie są to podstawy przedsiębiorczości, które faktycznie są dupoprzedmiotem...
Nastała mnie refleksja w trakcie słuchania tego filmu. Zdałam sobie sprawę że to, co ludzie mi mówili, to jak mnie kierowali uznałam za swoją ambicje. Że ja chcę to robić, jestem w tym dobra. Tymczasem nie. Robiłam to i robię to tylko po to żeby inni postrzegali mnie jako utalentowaną, godną podziwu. Chciałam nafarmić punkty dobrej dziewczynki których zawsze mi brakowało bo mogłam zrobić coś lepiej. Już nie wspominając o tym że w pewnen sposób też przestawałam myśleć o moich brakach w wyglądzie. Toksyczni rodzice też w tym nie pomagali, bo w młodym wieku musiałam się szybko usamodzielnić. Wtedy mi się wydawało że zaplanowałam sobie życie od A do Z. Jak ja bardzo się myliłam, jak bardzo mnie bolało kiedy każdy mój plan się nie spełniał… jak ja bardzo próbowałam sobie udowodnić jak bezwartościowa jestem, bo nie umiem się zmusić do rozwijania się w dziedzinie która wcale mnie nie kręci tak bardzo jak myślałam. Normalnie nie piszę takich komentarzy ale może jest to ktoś który będzie miał podobne przeżycia? Który może jest w podobnym dole w którym byłam ja i akurat może będzie to wskazówką co może dalej zrobić. Jeszcze nie wiem co będzie ze mną dalej, ale chcę próbować, zaufać sobie że może MOJE pasje mogą być czymś więcej. Czas pokaże.
Wypaliłam się całkowicie już w liceum. W trakcie łapałam mocne stany depresyjne, oczywiście niezdiagnozowane, bo dość dobrze się kryłam, i do dzisiaj niewielu moich znajomych wie, że czekając na pociąg do domu najczęściej wizualizowałam sobie w głowie co się stanie, jak pod ten pociąg skoczę. Przysięgam, trzymały mnie już tylko relacje, jakie miałam z przyjaciółmi i rodziną. Wyszłam z tego tylko przypadkiem, bo akurat tak ułożyło mi się życie, że musiałam zwolnić. Trzy lata później prawie znowu wpadłam na te same tory, ale wyhamowałam na czas, bo już wiedziałam, gdzie mnie to może doprowadzić. Byli ludzie, którzy sugerowali mi, żebym zwolniła jeszcze w szkole, ale było dużo więcej ludzi, którzy zachęcali mnie do brania więcej. Do tych drugich mam żal. Jeszcze większy do siebie, bo sama byłam tymi drugimi. Naprawdę, nikomu nie życzę czucia się bezwartościowym i niepotrzebnym, kompletnie wypalonym. Uciekajcie od tego jak najdalej. Od każdego, kto chce was wykorzystywać do maksimum waszych możliwości. Dajcie sobie odpocząć. Dajcie sobie wyjść ze znajomymi, iść na spacer, pogłaskać kota, spóźnić się na zajęcia, bo oglądacie łabędzie na rzece albo dopijacie kawę za długo, bo akurat słuchacie dobrej piosenki w radiu. Ja tak teraz robię i w życiu nie czułam się lepiej. I tak, można sobie porównać, że kiedyś w cyferkach osiągałam niesamowite wyniki, ale zdrowia psychicznego w cyferkach nie widać, a moje z czasów najwyższych cyferek w innych osiągnięciach nurkowało głęboko poniżej zera. Wiem, że biczując się tak, jak to robiłam w liceum i jak zaczęłam jeszcze później może zarabiałabym krocie i miałabym stanowisko, którym można się pochwalić, ale szczerze, to najpewniej w końcu skoczyłabym pod ten pociąg, bo w takim trybie straciłabym tę rodzinę i przyjaciół, którzy tak bardzo mnie wspierali, czego bym nie robiła. Dzięki Krzysztof za film, przeanalizowałam sobie po raz kolejny "kim chcę być jak dorosnę", czytaj: po studiach, ale na razie upewniam się tylko w przekonaniu, kim nie chcę być - ambitnym wypalonym skrawkiem człowieka. I w sumie to chcę być po prostu szczęśliwa. I chyba jest to do zrobienia.
Trzymam kciuki za ciebie. Ja po studiach i wielu "sukcesach" dopiero zaczynam widzieć skutki swoich wyborów. W wieku 30 lat rzucam tę "super" pracę i mam nadzieje, że nigdy do niej nie wrócę. Często myślę sobie, że powinnam była już na etapie studiów to rzucić, bo miałam przeczucie jak to się skończy. Od starszej koleżanki - robisz dobrze, że stawiasz siebie na pierwszym miejscu. Mam nadzieje, że nigdy nie dasz sobie wmówić, jak kiedyś ja, że ambicja i ciężka praca to wyznaczniki naszej wartości. Jedyne osoby które na tym coś zyskują to nasi pracodawcy i ludzie którzy w naszych sukcesach widzą własną zasługę, czy to rodzice, czy profesorowie. Nasza ambicja i ciężka praca powinny służyć przede wszystkim nam. Czas je przekierować na dbanie o własne zdrowie, relacje i psychikę, a nie na dbanie o grubość portfela naszych szefów / samoocenę nauczycieli czy rodziców.
ja przegrałam w "loterie o własne życie". Odpoczywajcie, słuchajcie swojego ciała. Badajcie się regularnie. Odpuszczajcie kiedy ciało daje wam znaki. Nie warto czasem na siłe :)
Skąd ja to znam. Czekam na materiał. ADHD, prokrastynacja i wypalenie to moja miksturka. I ta walka ze sobą rano, by otworzyć laptopa służbowego. Technika pomodoro pomaga, bez tego to nie wiem, ale cudów nie ma.
Jestem na bpd, dość sporo rzeczy pokrywa mi się z żeńskim adhd. Jeśli mogę coś zasugerować, to: 1. rozpisuje w konkretnych punktach, co muszę zrobić. Wsadzam też rzeczy, które chcę zrobić. Każde ma być pojedynczą rzeczą, np. spisać z zeszytu jedno zamówienie, poprawić ceny w jednym zamówieniu, rozłożyć i umyć rzeczy z jednego kartona, jak tak nie mogę, to przez pół godziny rozpisywać długopisy, czytać po niemiecku 20 minut, itd. Zawsze musi być kilka rzeczy, które zajmują parę minut maks, żeby na starcie sobie dać bonus, że COŚ już zrobiłam i nie jestem bezczynna. Przerwa lub odniesienie zrobionych papierów to też zadanie. Dzięki temu nie omijam jedzenia, bo się nie wyrobię, bo zjedzenie, czy pogadanie chwilę też jest równie ważnym zadaniem, które jest planowane, a nie omijaniem "tego ważnego". 2. NIGDY nie skreślam zrobionych rzeczy, tylko używam zakreślacza. Skreślenie to błąd, a ja chce się cieszyć, że coś zrobiłam. Od razu widać zrobione dużo bardziej niż niezrobione, jest kolorowo, mogę sobie poświecić pół minuty na wybranie koloru, itd. 3. Wpisuję tylko to, co konieczne plus co będę lubić, żebym w razie czego dopisała coś wiecej i od razu zakreśliła, a nie na odwrót. 4. Nie istnieje coś takiego, jak koncentracja przez 4 godziny. Nawet przez godzinę zwyukle nie. Więc trzymam sobie notesik/podkładkę, gdzie mogę sobie minutę/dwie porysować, napisać tytuł filmu z reklamy, poskreślać co drugą kratkę, cokolwiek, żeby rozluźnić mózg. Takie naturalne pomodoro. 5. BARDZO dbam o to, żeby mi wszystko leżało co do milimetra tak, jak chcę. Włącznie z ilością, kolorystyką i tematyką obrazków, kotkowych spinaczy, karteczki mają mieć kolory, jakie lubię, ołówki mają być ładne, itd. I nawet kierowniczka wie, że mi się nic nie zabiera ani nie przestawia bez mojej wiedzy. 6. Zrobienie sobie z zadań gry za punkty też jest spoko. Za poukładanie biurka punkt, za wyniesienie śmieci punkt, jak mam 5 punktów wyciągam ulubioną przekąskę, albo puszczam sobie filmik na jutubie zamiast muzyki. 7. To robienie najtrudniejszego na początku to pierdololo bez pokrycia. Najpierw trzeba sobie nahajpować tym, do czego ciągnie, potem tym, co łatwe, w międzyczasie może się okazać, że to trudne robi się interesujące albo samo się już w połowie zrobiło przy okazji innych rzeczy i nie jest trudne. A tak, to zatniesz się na trudnym i nie zrobisz nic, w najgorszym wypadku zostanie na koniec, ale będzie jedynym niezrobionym, czyli bilans pozytywny. 8. Jak ktoś twierdzi, że nie możesz mieć dnia lenia, ale dzień mrówki na amfetaminie już są fajne i nie krępuj się, to niech spierdala ^^. Jesteś w pakiecie obu albo żadnego, i tak wychodzisz na plus przed innych.
Dziękuję bardzo za ten film, był on naprawdę potrzebny a o tych sprawach mówi się przerażająco niewiele. Nawet moje pokolenie 18-19 lat pomimo że zdajemy sobie sprawę z problemów jakimi są wypalenie, przemęczanie się, porównywanie z innymi i wiele innych...pomimo tej świadomości nadal cały czas jesteśmy ofiarami tych zjawisk...Ja dopiero teraz na studiach powoli leczę swoją psychikę ponieważ jedno z moich największych marzeń się spełniło - dostanie się na asp i nigdy wcześniej nie czułam tak jak teraz, że w końcu jestem we właściwym miejscu, pierwszy raz czuje że podjęłam dobrą decyzję. Natomiast już widzę że będzie to bardzo ciężkie, wyleczenie ran wyrządzonych przez podstawówkę i liceum oraz rodzinę, które to środowiska cały czas dawały mi sygnały że jestem do niczego, że nic w życiu nie osiągnę oraz że to przez bycie leniem. Nadwyrężałam swoje zdrowie psychiczne i fizyczne starając się zdobyć jak najlepsze oceny i aprobatę nauczycieli a zamiast tego, kiedy mówiłam jak bardzo się staram i że nie wiem już jak lepiej przyswajać wiedzę, słyszałam od wtedy moich autorytetów że za mało się uczę, albo że muszę jeszcze więcej ćwiczeń wykonywać...Teraz jak o tym myślę to było piekło, ze stresu prawie mdlałam i bałam się chodzić do szkoły, dziennie płakałam bo mogę dostać 1 co czyni mnie przecież głupią leniwą i bez wartości(według wielu moich nauczycieli) Wtedy nauczyciel mówił "musisz się bardziej postarać i więcej czasu poświęcić nauce, nie można cały czas odpoczywać lub uczyć się dzień przed" ale uczyłam się dziennie, z przerwami na ataki lękowe...Tymczasem w szkole nauczyciele zamiast pomóc tym którym idzie ciężko a naprawdę chcą, woleli skupić się tylko na olimpijczykach i na tych którzy otrzymywali 100%...Teraz kiedy staram się odpocząć, albo nawet coś obejrzeć nie jestem w stanie się zrelaksować, wybieram wtedy cos z czego mogę się nauczyć np języka...cały czas słyszę w głowie głos ojca "znowu te gry/seriale/jakakolwiek inna aktywność??? pouczyłabyś się, do pracy poszła, nic w życiu nie osiągniesz żaden pracodawca cię nie przyjmie jesteś tylko leniem bez ambicji, gówno robisz spała byś tylko". Nie akceptuje on tego, że mój organizm nie odpoczywa w nocy bo wyobraźnia mi się bardzo uruchamia i budzę się bardziej zmęczona niż przed pójściem spać, ale przecież to przez to że "gówno robię i nie pracuję, gdybym poszła zajęła się sportem to bym nie była zmęczona"... kiedy to sport wzbudza we mnie agresję wobec siebie...Bardzo ciężko jest mi się wyleczyć z ciągłego oskarżania siebie, na uczelni czuję się zrozumiana i jest tam bezpieczna atmosfera, za to kiedy wracam do domu muszę mierzyć się z komentarzami ojca który nie akceptuje tego co ja mu wiele razy tłumaczyłam oraz psycholog...Niestety nie stać mnie żeby się wyprowadzić a boje się że zanim do tego w trakcie studiów nie dojdzie to nie będę w stanie w pełni skorzystać z tej szansy "uleczenia"....ale też nie jestem w stanie w pełni rozwinąć artystycznych skrzydeł kiedy wracam do domu z inspiracją która jest przez mojego ojca/rodzinę zabijana...mieszana z błotem... Jak sobie radzić z sytuacjami w których otoczenie utrudnia nam akceptowanie siebie i rozwijanie skrzydeł, czy nawet potrzebny odpoczynek??? Jak dać sobie zgodę na odpoczynek i chwilę nic nie robienie?? Myslę że gdyby nie sztuka, moja psycholog, niektórzy moi znajomi, ludzie z uczelni i filmy które Pan tworzy, nie byłoby mnie wogóle na drodze ku poprawie mojego stanu psychicznego... Przepraszam za taki długi komentarz, absolutnie nikt nie musi go czytać, po prostu ten film bardzo mnie dotknął, w kumulacji z wieloma poprzednimi filmami w których jest mowa o zdrowiu psychicznym, o pozwalaniu sobie na odpoczynek, wiele emocji się we mnie zebrało z własnych doświadczeń i tego jak sama jestem bardzo przerażona, jak cięzko jest taki stan naprawić, nie tylko samo wypalenie ale też sposób myślenia który się do tego wypalenia może chyba przyczynić?
Nigdy nie musisz przepraszać na tym kanale za szczerą historię to najpiękniejsze, co można dać innym. To, co opisałaś, ściśle pokrywa się z tym, co nazywam wewnętrznym strażnikiem. Ten głos ojca, nauczycieli i rówieśników, który zagłusza nasz głos wewnętrzny. Brutalnie zaś mówiąc - na koniec zostajemy tylko z nim. I ostatecznie to on będzie dla nas najważniejszy, bo to głos naszej tożsamości i wyborów życiowych. Dobrze, że udaje Ci się go powoli odzyskiwać to długi proces, i ja dopiero swój odzyskuję
Każda taka wypowiedź prosto z serca jest cenna, chociażby dla tych, którzy przeżywają to samo i potrzebują poczucia, że nie są w tym sami. Na pewno uda ci się odbudować po problemach
Bardzo ważny film. Odkąd na studiach zrozumiałem, że jestem tu po to by robić to co chce czuje się 100x lepiej. Mam ADHD i często cierpię na hiperfiksacje. Trudno mi się angażować we wszystkie przedmioty na studiach. Przez konkretne zadania staje w miejscu. Nie potrafię zaangażować swoich umiejętności w rzeczy nie angażujących mnie. Przez olanie niektórych przedmiotów nie dostałem stypendium. Zabrakło -0,4 punkcików. Dziś jako student 3 roku socjologii zdecydowanie czuje wypalenie. Te stypendium było już tylko gwoździem do trumny. Szczególnie, że stypendium dostała osoba która wypełniała prace odtwórczo. Teraz licencjat i mój kochany promotor powstrzymuje mnie bym nie rzucił studiów. Gdyż chłop mocno we mnie wierzy. Kocham gry video. Wiem o nich wiele. Napisałem kilka może kilkanaście prac o grach na studiach. W większości spotykałem się z pozytywnym odbiorem jednak są jednostki, które bardzo mocno obniżały mojej pracy. Napisałem pracę, na konferencji kół naukowych z wielkim stresem wygłosiłem wyniki dostałem super feedback jednak.... Trafiła się jedna osoba która wyśmiała moją ciężką prace. Studia wyniszczają mnie systematycznie jednak dalej w nie brnę dzięki kilku jednostką. Może i się już wypaliłem jednak z wielką nadzieją chce dorzucać kłód go ogniska. Taka rada ode mnie. Miejcie marzenia tylko dzięki nim jestem wstanie funkcjonować. Dzięki Krzysztof za wszystko. Pewnie nie pamiętasz ale na Pyrkonie trochę zmotywowałeś młodego chłopaka z Socjologii
I dlatego warto było pojechać na Pyrkon. Po Twojej historii łatwiej mi będzie przełamywać niechęć do wychodzenia z domu i wyjazdów w kolejnych latach. A co do stypendium... I feel you. U mnie to było 0,012 (nie żartuję) punkcika i choć byłem wtedy starym bykiem po doktoracie, to coś we mnie pękło. Od tego czasu odmawiam składania jakichkolwiek wniosków o stypendia, pierdolić taki system. Ludzie wyśmiewający na konferencjach zaś to osobny sort osób, które czynią więcej zła niż wiedzą. Długo i ciężko trzeba nad sobą pracować, by zacząć je ignorować
Tak z ciekawości na jakie tematy pisałeś o grach na socjologii? Jestem na tym samym kierunku i próbuję wymyślić temat na pracę dyplomową o grach, który przejdzie u mojej promotorki i szukam inspiracji?
@@loveizzyandduff pisałem o immersji MMO paradoksalnie z starej jak świat koncepcji Goffmana można wyciągnąć wiele do samej immersji. Dziś na lic pisze właśnie o obrazie postaci graczy w bg3 w oparciu o koncepcje teatru życia codziennego Goffmana. Wcześniej pisałem o masowości wiedźmina. Generalnie trochę czasem można pokombinować. Głównie krążę wokół badań jakościowych. Jednak w swojej pracy angażuje samo zjawisko kosztaltownia postaci. Wiesz warto zastanowić się dlaczego ludzie grają akurat Paladynem a dlaczego nie chcą grać niziołkiem.
@@loveizzyandduff Pisałem też: - Stygmatyzacji graczy przez samych graczy - By dobrze grać w MMO potrzebni są inny gracze - o tym jak ważne jest by w lokacjach dla nisko lvl byly nisko levelowcy - Jak soundtrack wpływa na skupienie na grze(Mój ulubiony wykładowca jest fantatykiem dźwięku) tyle pamiętam
@@gancu6839byłaby opcja przeczytać tę pracę o stygmatyzacji graczy przez graczy? Temat mnie zainteresował, szczególnie że też zdarzyło mi się popełnić pracę na temat gier, konkretnie to o wpływie gier na rozwój funkcji poznawczych;)
Robisz tak dobre rzeczy dla osób kreatywnych i neuroatypowych, ze jeżeli kiedyś odniosę jakikolwiek sukces osobisty to wpisanie cię w creditsach będzie czymś stuprocentowo pewnym 🖤
Mój prowadzący na studiach powiedział mi kiedyś, że w pracy trzeba być specjalistą, natomiast hobby powinno się pielęgnować poza nią. Żałuję, że nie posłuchałem go wtedy i doprowadziłem się do wypalenia myśląc, że skoro zarabiam na pisaniu recenzji filmów i seriali, to złapałem stwórcę za stópki i żyć nie umierać, bo zarabiam na swoich zainteresowaniach. Wypalenie dopadło mnie po pięciu latach i dziś wiem, że najłatwiej to zdiagnozować właśnie - jak wspomina Krzysztof - rozmawiając z samym sobą i zadając sobie pytanie - czy praca daje nam więcej korzyści, czy stwarza więcej problemów? Jeśli jest więcej problemów, jeśli odczuwamy więcej negatywów niż pozytywów, to można zakładać wypalenie. W trakcie jeszcze poprzedniej pracy szukałem sposobów na pobudzenie swojej miłości do popkultury, dużo dało mi założenie kanału na YT, ale wiem, że jeszcze minie trochę czasu, zanim uda mi się ponownie rozpalić ten ogień. Ale wierzę, że to się uda i nie nakładam na siebie presji. Pracuję w innej branży, chociaż dalej związanej z kulturą, ale robię zupełnie inne rzeczy i czuję niesamowitą ulgę. Moja rada? Będzie podobna, a może taka sama jak to, co mówi w materiale Krzysztof. Jeśli po tej rozmowie z samym sobą poczujecie, że czas na zmiany, to nie czekajcie z ich wdrażaniem. Czas jest zbyt cenny.
Mam identycznie z produktywnością późną porą. Na szczęście obecna firma mi to ułatwia. Pracuję jako quest designer i czasem o 22 odpali mi się chęć stworzenia jakiegoś zadania do gry - wtedy siadam i pracuję do nocy :d Dzięki temu innego dnia, gdy nie mam siły mentalnej mogę o tyle czasu wcześniej skończyć. Każdemu życzę takiego trybu pracy. Mogę zagospodarować każdą chwilę, gdzie mam wenę i zeskipować godziny, gdzie wolę poleżeć i nic nie robić.
Tak!!! Mnie tak pomogło, jak mogłem zacząć pracować zgodnie ze swoim chronotypem... tak bardzo bym chciał, by wszyscy mieli taki komfort pracy. Zwłaszcza że opłaca się to i pracownikom, i pracodawcom
Często wracam do Twoich filmów gdy jest ciężko i myśli rezygnacyjne (czyt. samob.) zaczynają subtelnie, powoli przeobrażać się w realne, sabotujące zachowania. Jestem młodą osobą, a omawiane wypalenie towarzyszy mi odkąd pamietam, odkąd jako dziecko nabrałam większej świadomości. Widzę potencjał i tą żywiołowość wśród bliskich, nieznajmych i zastanawiam się skąd to biorą. W życiu nasłuchałam się wiele o lenistwie, o tym że uciekam od rzeczywistości, ale jak mam nie uciekać, gdy głowa, potem ciało w pewnym momencie wysiadają i omawiany w filmie płomień jedynie co robi to gaśnie. Od niedawna zaczynam dostrzegać istotę problemu, ale oh boy, jak trudno wyjść z utartych schematów i pozwolić sobie na zwykłe czerpanie radości z codziennego życia. Bo przecież trzeba sobie na to zasłużyć. Bo muszę dostać się na takie studia, bo dopiero jak osiagnę to i to, to mogę dobrze o sobie myśleć. Bo jest dowód mojej wartości. A gdy okazjonalnie się pojawi - to za chwilę znika i zostaje pustka, którą prawdopodobnie nic nie jest w stanie wypełnić. Zabawne, że mimo wszystko pierwsza myśl jaka nasunęła się podczas oglądania to "ile bym dała, żeby potrafić tak dobrze wypowiadać się na głos, mieć taką wiedzę, pasję etc. etc." Pisemny słowotok, ale musiałam. Wszystkiego dobrego, oby jak najwięcej takich nauczycieli czy ogólnie osób.
Dziękuję za ten materiał, Krzysztofie! Ja sama obecnie jestem w ciężkim dole z powodu wypalenia po studiach. Minęło już pół roku, od kiedy „nic nie robię” obiektywnie produktywnego i nadal czuje się bardzo zmęczona… czasem mam wrażenie, że potrzebuję tysiąc lat żeby odpocząć i czuć się jak dawniej… Ten film podnosi mnie na duchu, bo dawno nie słyszałam tak wspierających i pełnych zrozumienia i łagodności słów o pracy i wysiłku. Chyba nikt lepiej nie byłby w stanie ująć tego tematu tak dobrze jak Ty. Twoje materiały są według mnie zawsze bardzo autentyczne, przez to naprawdę trafiają gdzieś głębiej. Dziękuję za mówienie o tym problemie i za podzielenie się z nami radami jak sobie z tym radzić. Życzę wszystkiego dobrego i żeby Twój jamnik pasji nigdy więcej się nie rozładował!
Bardzo mnie ten film wzruszył. Zawsze sobie mówiłam, że oprócz lekarza to artysta/twórca jest najważniejszym zawodem na świecie. Bo jeśli jest się informatykiem, hydraulikiem, biznesmenem, czymkolwiek, to potem i tak padamy na kanapę i puszczamy sobie film, gramy w grę czy oglądamy gazetę.
Jeden z najważniejszych filmów na kanale. Kiedy dwa lata temu z kawałkiem rzucałam pracę pseudokreatywną z dziedziny grafiki, mówiąc, że idę pisać książkę, to ludzie patrzyli na mnie jak na wariata. „Książki to ty se po pracy pisz” - mawiali. A dziś chyba nie potrafię opisać dumy i radości jakie odczuwam, że jednak zaryzykowałam. Oczywiście, mam świadomość szalonego przywileju jaki mnie dotknął, bo nie muszę pracować na etat, czy łapać zleceń, żeby mieć co do garnka włożyć. Ale żadna... absolutnie żadna decyzja w moim życiu nie dała mi tyle szczęścia i wytchnienia. Ostatnio zorientowałam się, że również żadna terapia nie dała mi tyle, ile te opowieści, które spisuję. Nigdzie nie dowiedziałam się tyle o sobie, co w tych moich światach fantastycznych, kiedy otwieram Worda i mogę pobyć przede wszystkim ze sobą. Masz w tym Krzysztofie trochę swojego wkładu :) Pewnie więcej jest tu takich ludzi jak ja, którym Twoja życiowa mądrość i odwaga dzielenia się nią podmuchały w przysłowiowe skrzydełka, rozniecając żar, od którego zdołaliśmy rozpalić całkiem poważne ognisko ;)
Inną sprawą jest to, że ludzie naturalnie mają różne następstwa faz kreatywności, motywacji i energii. Każdy z nas jest często wpychany w model dostosowany do fragmentu populacji, który zakłada że codziennie możesz dać z siebie te przysłowiowe 100%. Stety lub niestety mamy różne fazy pracy, jedni są w stanie pracować efektywnie przez 8 godzin ciągle, inni w blokach 3 godzin po 3 razy i są takie dziwaki jak ja u których produktywność wygląda jak EKG u gościa z arytmią. Obecnie według mnie jedyne co możemy robić, to informować wszystkich o tym, że jeżeli nie pracujesz i awansujesz jak syn koleżanki twojej starej, to nie z tobą jest coś nie tak, tylko może należy zmienić tempo pracy i mieć nadzieję że kiedyś zmieni to światopogląd warstwy menadżerskiej.
Twoje rady sprawdzają się nie tylko w przypadku wypalenia, ale praktycznie wszystkiego. Jako "zdolna, ale leniwa" wiem jak to jest zawsze robić za mało, zawsze być gorszym od xyz, zawsze za mało się starać, zawsze być inny niż reszta. Dziś wiem, że to nie moja wina, tylko wina systemu, który wymaga, żeby wszyscy byli równi na każdym jednym poziomie. Tych co są ponad normę temperują, a tych co poniżej rozciągają ponad siły. Dużo do myślenia dało mi proste zadanie "powiedz jaki sukces osiągnąłeś w tym tygodniu." Sukces nie zawsze musi być czymś wielkim, dla każdego, w różnych sytuacjach to coś zupełnie innego. Wstanie z łóżka z uśmiechem (lub w ogóle) jest takim samym sukcesem jak dostanie 6 z sprawdzianu, czy jakiejś nagrody. Liczy się, że coś udało ci się coś zrobić - nie ważne jak dużego czy małego. Ale musimy się tego nauczyć sami, bo w szkole wbijają nam do głowy, że jedynymi dobrymi ocenami są 6, 5 i może czasem 4.
Jestem w 5 klasie technikum i czuję niezwykłe wypalenie z powodu egzaminów zawodowych i matury. Nasza szkoła w tym nie pomaga układając nam jakiś dziwny plan lekcji (szkoła ma 2 budynki położone na dwóch różnych ulicach) i zamiast zwalniać nas z lekcji robią na siłę zastępstwa aby nauczyciele dostawali pieniądze za godziny. Narzekałem o tym w rozmowie z moją mamą, która natychmiast zaczęła opowiadać o tym, że w przeszłości ludzie nie mieli łatwiej i też mieli dużo godzin. Zawsze taki boomerski sposób myślenia mnie denerwuje, ponieważ czemu ja mam akceptować wszystko dlatego bo ludzie w przeszłości tak robili? Mam nadzieję że w przyszłości wraz z nowym pokoleniem nasze postrzeganie edukacji i pracy się zmieni bo to tylko poprawi wszystkim życie
18:53 Mi nikt nie wmówi żebym przestała kochać i zachwycać się grą Spyro the Dragon. Mam obecnie ponad 30 lat i ta gra jest całym moim dzieciństwem w najlepszym wydaniu, a nawet czymś więcej. Dzięki niej pokochałam naukę języków, bo będąc w wieku szkolnym prowadziłam notatnik z tej gry z słówkami które pojawiały się w dialogach ze tłumaczeniem polskim. Ta gra bardzo rozwinęła moją kreatywność, ponieważ uwielbiałam te baśniowe przepiękne krainy, do których Spyro podróżował. Do tej pory słucham soundtracku, który uważam za jeden z najbardziej oryginalnych ścieżek dźwiękowych do gier. Były głosy w mojej rodzinie, bym w tym wieku już zaprzestała grać w tą dziecinną grę i dorosła. Pracuję, mam kochanego Męża i dorosłam na tyle, by wiedzieć, że są rzeczy ważne i ważniejsze w dorosłości, ale tą część mojego dzieciństwa wiem, że zawsze będę cenić i będzie mi sprawiała radość i zastrzyk kreatywności... Mam nadzieję, że będę mogła kiedyś również swoim dzieciom pokazać świat Spyro 💜🐉🔥.
Rewelacyjny film, szkoda że nie mogłem go obejrzeć parę lat temu kiedy praca zaczęła mnie przygniatać. Na szczęście w wieku 30 lat czekam aż do kina wejdzie Kung Fu Panda 4 :)
Nie wiem jak to robisz Krzysztof ale jakoś twoje materiały zostawiają ślad w głowie. Jakimś cudem jak jestem zawsze tylko słuchaczem i obserwatorem to chcę zostawić jakiś ślad w komentarzu. Jestem aktualnie przed pewnym checkponcie w edukacji bo już w lutym szykuje się obrona inżyniera. Wydaje mi się że nie idę jeszcze w stronę wypalenia gdyż staram się odpoczywać w każdym momencie kiedy mam okazję aczkolwiek będę miał z tyłu głowy ten materiał
Ten film mnie dosłownie uratował. Robię dyplomy z dwóch przedmiotów i piszę maturę z czterech już za parę miesięcy. Stres mnie zżera, nie mogłam dzisiaj spać, całą noc uczyłam się matematyki. Mętlik w głowie, żołądek ściśnięty na supeł, a tutaj Krzysztof wrzuca film o takiej tematyce. Dopiero to mnie wybiło z ogłupienia. Dziękuję
Mądry film. Ciekawe, że wczoraj na terapii rozmawiałam o tym, jak bardzo jestem wykończona pracą i jak bardzo chciałabym mieć czas i siłę na życie po niej. PS. Nic tak nie zabijało mojej kreatywności, jak wieczne bycie wyśmiewaną i zawstydzaną.
To jest temat-rzeka na osobną dyskusję, łączący się z moją nemezis, czyli patoocenianiem. My się po prostu nie uczymy reakcji na coś, co jest dla nas inne, niespotykane lub z czym się nie zgadzamy. Zostaje tylko chłosta śmiechu lub agresja i to zostawia ślady
Śmieszna sprawa, akurat przed chwilą skończyłam rozmawiać z bliską osobą i doszłam właśnie do wniosku, że się ostatnio wypalam. Zrobiłam dzisiaj więcej niż zazwyczaj, a nie odczuwam nawet odrobiny satysfakcji ani chęci do działania w jakimkolwiek kierunku. Przykro się słucha o tym temacie
Film roku. A może raczej film naszej dekady/naszego wieku. Dzięki Krzysztofie za to. Chciałbym powiedzieć kilka słów dla tych, którzy tu zajrzą. Od 19 roku życia pracuje. Wykorzystałem wszelkie zasoby, żeby się uczyć i szybko zacząłem programować bo bardzo chciałem robić gry. Pomógł fakt, że tata ma małą firmę IT więc szybko wskoczyłem na tory pracy. Wiele się nauczyłem, ale to było za mało. Po godzinach rozwijałem umiejętności tworzenia gier wideo jako swoją pasję. Po paru latach z kolegą przekonałem zarząd firmy, że warto iść w stronę gier wideo. Udało nam się rozwinąć w 4 lata firmę z 2 do 10 osób zaangażowanych w nasze projekty. Harowałem po 10-16h nie patrząc na bliskich, rodzinę, partnerkę. Wielokrotnie ludzie się odwracali ode mnie za co absolutnie nie mogłem nikogo winić, ale tak wybrałem. Niestety przyszły czasy kryzysowe a nasze gry nie zarobiły tyle, żeby te czasy przetrwać. Inwestycje odpłynęły i trwa susza. Firma upadła. Ja jestem wypalony. To co mi zostało to całe to doświadczenie i to co z niego brałem garściami. Jestem jednak wyczerpany i zgasiłem ogień pasji jaką było tworzenie i projektowanie gier wideo. Teraz mam moment zadumy i introspekcji. Szukam co dalej. Nic jednak nie jest takie jak wtedy. Nic nie wydaje się tak przejrzyste i warte uwagi jak tamta pasja. Czy było warto? Nie wiem. W końcu mam 27 lat i jeszcze (mam nadzieję) sporo życia przed sobą. Obym za 10 lat powiedział, że było warto. Dzięki Krzysztofie za ten film. Trzymajcie się ludzie :)
Jestem na drugim roku studiów, pracuję w szkole językowej (język angielski). Szkolę się nadal w kierunku głębszej znajomości angielskiego lecz od ostatnich kilku miesięcy czuję.....No właśnie, nic nie czuję. Rutyna, zamknięcie w tym niewidzialnym "boju" między innymi, brak czasu na rozwój osobisty wobec zainteresowań. Nie odczuwam jakieś chęci nauki, mam to przysłowiowo "gdzieś". Zadaję sobie często pytanie "a po co?"......"Przecież po to poszedłem"......Chodź moim ulubionym sposobem pchania siebie na siłę jest - "będzie dobrze". Prawda, tak jak mówisz Krzysztof, jest zupełnie inna. Koło zainteresowań które miałem nawet w technikum, teraz odeszły na bok, bo "nie mam czasu". Bezsenność, stres i niepotrzebna rywalizacja ogromnie potęgają uczucie tego wypalenia które odczuwam. Krzysztof, postaram się wdrążyć Twoje rady w życie, ponieważ mogę nawet teraz stwierdzić iż po skończeniu studiów, dostaniu tego papierka ze śmiesznym napisem i moim imieniem, nie czeka mnie całkowita przemiana. Jeśli miałbym okazję porozmawiać z samym sobie z przeszłości, na pewno byłoby to żeby skupiać się na tym co naprawdę sprawiało mi frajdę i co dawało mi odczucie życia.
Uczelnia muzyczna odebrała mi iskrę ciekawości i poczucie sprawczości. Postanowiłam odejść na początku magisterki, mimo mówienia mi, że przecież mogę się „przemęczyć”. Ten papier nie jest tego wart. Odejście to była najlepsza decyzja, jaką podjęłam. 🤌💛 Pozdrawiam wszystkich i życzę wszystkim dobrych decyzji i spełnienia w swojej dziedzinie! 🌻🌻🌻
Krzysztof mówiąc o wewnętrznym dziecku. Przypomniała mi się pewna rzecz w moim życiu i czuje nie odpartą potrzebę podzielenia się ta historię. Miałem 35 lat nie był to mój najlepszy okres w życiu, czułem, że nic mi się nie układa. Pewnego dnia zastanowiłem się co mi kiedyś sprawiało przyjemność, było to oglądanie anime. W wieku 35 lat powróciłem do anime. Trafiłem na jedno anime, które rozpaliło we mnie kreatywność do pisania książek. opowiadań. Wcześniej nic nie pisałem. Po obejrzeniu tego anime zainspirowałem się tym światem i napisałem w nim własną książkę 500 stron A-4 milion znaków, pisałem to 2 lata w wolnych chwilach. Gdy pisałem czułem się szczęśliwy, gdy stawiałem ostatnią kropkę, był to mój jeden ze szczęśliwszych dni. Teraz ma 42 lata i nadal oglądam anime czytam mangi. Gdy ,ktoś mi mówi mi, że jestem za stary na anime mangę. Zawsze odpowiadam i co z tym zrobisz. Ja wiem, że właśnie anime i mangi podtrzymują mój płomień kreatywności karmią moje wewnętrzne dziecko .
Ja jestem w trakcie remontu swojego własnego mieszkania. Znajomi się ze mnie śmieją. Rodzina się ze mnie śmieje. Robię w wolnym pokoju pracownię, która jest marzeniem każdej pięciolatki, bo już sześciolatka by się zastanawiała, czy nie za infantylnie - wszystko w różu, mięcie i białym, wiszący fotel do czytania, w salonie trzeba odgarnąć pluszaki, żeby było gdzie usiąść na kanapie, zaczęłam skupywać całą kolekcję ksiązek dla młodszych nastolatek, którą czytałam (pierwsze trzy tomy, teraz tego jest z 5 sezonów i przyległości) chyba z trzeciej klasie podstawówki, itd. I mi z tym dobrze, okazuje się, że jak można decydować o sobie i zaczyna się mieć w dupie, czy to wstyd, to bycie pięciolatkiem we własnym domu jest całkiem fajne.
Dzięki Krzysztof, ten materiał pozwolił mi się zreflektować nad tym co się działo przez praktycznie cały etap mojej edukacji, jak szkoła i społeczność wypalała wiele moich pasji i zainteresowań systematycznie razem z częścią mojej rodziny która faworyzowała pracoholizm i dawała mi do zrozumienia że jak nie będę zapierdalał to niczego nie osiągnę. Teraz wracam do moich pasji z przeszłości i korzystam ze swojego czasu kreatywnie i na rzeczy które mnie inspirują i zachecają do działania, bez ludzi którzy wiszą mi nad głową i ciągną w dół. Dodatkowy punkcik leci za mocną Code materiału z ogniskami z Dark Souls xD
5 місяців тому
Ja nie jestem tak optymistycznie nastawiona do przyszłości. Rozwój komputerów i maszyn już mocno rozwinął nasz świat sprawiając, że ubyło nam roboty, a jednak jednocześnie przybyło dużo nowej. Kiedyś męczące były podróże. A potem powstały pociągi, samochody, samoloty… i co? Zaczęliśmy po prostu podróżować więcej. Ludzie wiecznie nienasyceni.
To prawda, że trzeba o tym mówić. Mam 23 lata i już mam obolałe plecy, barki i kark. (Mój znajomy nazwał to przypadłością 20-latków. Też się z tym zmaga.) Wypaliłam się w czasach szkolnych i ciężko mi powrócić do moich porzuconych pasji. Tym bardziej trudno gdy pojawiło się dziecko i mnóstwo odpowiedzialności do dźwignięcia. Trudno jest wyjść z mindsetu, że wolny czas który mi pozostał, marnuje na gry komputerowe czy zabawę z AI. Kiedyś ojciec powiedział mi, że moja ucieczka do pisania opowiadań i tworzenia jako takiego jest marnowaniem czasu, który mogłabym przeznaczyć na wymagającą szkołę. Wypruwałam żyły żeby nadążyć, a to i tak było za mało. Teraz wspominam to jako stracone lata i nie chcę by moje dziecko popełniło ten sam błąd. Dlatego dziękuję, że o tym mówisz. Dzięki twoim słowom łatwiej mi pogodzić się z tą porażką - moją szkołą i łatwiej mi po prostu cieszyć się tym co już mam.
Jak dziwne poczuć się zrozumianym bez rozmowy, szczególnie, że sam miałbym problem ją zacząć, ale dzisiaj chyba zrobię coś czego się tak boję, poproszę przyjaciółkę, żeby 'poklepała po leckach'. Dziękuję Krzysztofie
Mam własną firmę, przeżyłam wypalenie zawodowe i przy życiu utrzymywały mnie właściwie tylko wyjścia na koncerty czy do muzeów. Szkoda że nie miałam wokół siebie nikogo kto by mi powiedział co się dzieje a ja sama zachowywałam się jak ryba bez wody. Mnie pomogło znalezienie nowego, długofalowego celu w ramach mojej pracy. Dało mi to siłę do wygrzebania się z dołka. To ważny materiał, dzięki za niego.
Napewno przyda mi się ten odcinek, skończyłem szkole rok temu i nie wiem co dalej robić że sobą Myślałem że rok pracy w za granicą mi jakoś pomoże ale oprócz poszerzenia znajomości języka nic wartościowego nie utrzymałem.Nie stać mnie jeszcze żeby zacząć doradctwo zawodowe jak poszedłem do urzędu to zaczęli mi robić testy szybko sie zniechęciłem
Przeformułuj to może: dzięki rocznej pracy za granicą nauczyłeś się drugiego języka. To DUŻO. A prócz tego zyskałeś więcej wprawy w zawodzie, który wykonywałeś.
@@użytkownik.internetu3 nauka języka w szkole a doświadczenie w komunikacji to zupełnie różne rzeczy, znam osoby, które świetnie znają gramatykę, ale rozmowa z kimś po angielsku sprawia ogromny problem. Praca w Londynie w kontakcie z klientem na pewno poprawił płynność, i swobodę w rozmowie, co może teraz się nie przydaje, ale gwarantuję że wiele osób nie miało okazji rozmawiać po angielsku i przez to strasznie ich to stresuje i mają z tym problem. Biorąc pod uwagę, że w doractwie zawodowym w Polsce raczej będziesz rozmawiać po polsku to mało osób może być w angielskim płynnym. I może nie raz się okazać, że np akurat będziesz najlepszą osobą do konsultacji. To tylko przykład ale rok pracy za granicą to nie strata czasu, nawet jeśli nie widzisz korzyści zawodowych. To był zainwestowany czas, który w różnych aspektach życia może Ci się zwrócić. W pomocy językowej, w znajomości kultury, w otwartości do pracy i ludzi, mając coś ciekawego do powiedzenia mając okazje przebywać gdzies w innym miejscu i poznajac inną kulturę, nawet jeśli wciąż europejską. Z czasem możesz jeszcze to docenić, nie spisuj tego na straty.
Oglądam Twoje odcinki od dłuższego czasu i z wieloma poglądami bardzo się utożsamiam, także przede wszystkim przybijam piątkę! Co do samego wypalenia, opowiadałem na swoim kanale o tym od dłuższego czasu, bo dojechało mnie przeokropnie i jestem pod wrażeniem, jak wiele wspólnych punktów mają nasze przemyślenia (nawet metafory podobne - u Ciebie ognisko, u mnie lampa naftowa 😂). Ja do wypalenia podszedłem bardzo radykalnie. Na wiosnę tego roku czułem, że już absolutnie nic w życiu nie sprawia mi przyjemności i wiedziałem, że jeśli nie podejmę jakichś radykalnych działań to może się bardzo źle skończyć. Obecnie jestem po 6 miesiącach bezrobocia na życzenie i jestem odmienionym człowiekiem. Wróciłem do zawodu z nowym zapałem, zacząłem z powrotem regularnie publikować materiały na YT, a przede wszystkim czuję, że życie z powrotem stało się dobre. Super, że opowiadasz o swoich doświadczeniach w tej kwestii, bo trzeba ten temat normalizować i przede wszystkim przeciwdziałać głupotom wygadywanym przez, jak ich nazwałeś, biedakołczy. Jeśli byłbyś zainteresowany moją perspektywą, to serdecznie zapraszam na mój kanał ❤ Piona 👋
Rok studiów informatycznych, wypalił mnie do tego stopnia, że aktualnie bronie magistra z filologii angielskiej. Obrót o 180 stopni. Pomogło, zapewnię fartownie, ponieważ po tych wszystkich latach studiów humanistycznych, udało mi się połączyć pasje do informatyki z umiejętnościami nabytymi na studiach humanistycznych. Aktualnie podchodzę do obrony pracy dotyczącej używania A.I. w tłumaczeniu, i o ile sama praca jest nudna, bo te całe minimalne limity pracy sprawiły, że musiałem proste rzeczy rozciągać na wiele paragrafów, to pokazało mi, że mogę połączyć wiedzę o A.I. z wiedzą o tłumaczeniu, przez co mogę zwiedzać nowe zakamarki, które nie zostały jeszcze odkryte.
Ja wszystkim bogom i bożkom dziękuję, że na infę się nie dostałam i poszłam właśnie na filo angielską, bo w momencie rekrutacji na ten pierwszy kierunek byłam już wypalona - nie mam pojęcia jak skończyłoby się to dalej. A jednak filologia to była super przygoda, aż żałuję, że będę się bronić w przyszłym roku. Ale ja nie po to odpisuję na komentarz xd Chciałam powiedzieć, że masz bardzo ciekawy temat pracy, bardzo aktualny, szczególnie że AI to rzecz, której, mam wrażenie, że boi się pół światka tłumaczeniowego i robi sporo, żeby ją zdyskredytować, a coś czuję, że ta technologia ma duże szanse na usprawnienie pracy tłumaczy w przyszłości. Analizowałeś konkretne programy/strony? Do jakich wniosków doszedłeś?
@@coffeencinnamon Porównywałem tłumaczenie Billa Johnstona z tym wygenerowanym przez AI (Deepl). Ogólnie to AI poradziło sobie bardzo dobrze, średnie BLEU score wyszło 39.21% (Czyli na ile oba teksty są identyczne pod względem użytych słów). Obecnie A.I. generuje tłumaczenia raczej w stylu ekwiwalencji formalnej, z tym, że często są to precyzyjnie dobrane ekwiwalenty, przykładowo „Source: Wzrok przywykał do ciemności. Widziałem już seledynowy kontur jedynego wskaźnika.” „Bill Johnston: My eyes were getting using to the dark. I could already make out the pale green shape of the only gauge” „AI: The gaze was washing to darkness. I could already see the celadon outline of the only indicator.” W mojej opinii, AI poradziło sobie super ze znalezieniem ekwiwalentu koloru, lepiej niż człowiek. Tutaj BLEU score 28.65%, jednak był i fragment w którym podobieństwo wyszło na poziomie 57.33%! „Source: Zanim w to uwierzyłem, na wprost mojej twarzy rozwarła się szeroka szczelina, przez którą zobaczyłem gwiazdy” „Bill: Before I believed it, a broad gap opened up in front of my face, through which I could see stars. „ „Ai: Before I believed it, a wide gap opened in front of my face, through which I saw stars.” Jak widzisz, tutaj jest niemal identyczne tłumaczenie. Tak wiec uważam, że zamiast się bać A.I. Tłumacze powinni jak najszybciej się nauczyć z tego korzystać, bo przyśpiesza to pracę niesamowicie.
@@mefisto7124 Dzięki za odpowiedź i za podrzucenie analizy! Sama korzystam z AI przy tłumaczeniu i dla mnie jest to ogromna pomoc, bo średnio skraca mój czas pracy do 1/3 w porównaniu do normalnego tłumaczenia bez wsparcia AI. Wiadomo, to narzędzie jeszcze przez jakiś czas będzie się mylić w dziedzinach specjalistycznych, ale robi to coraz rzadziej (zajmuję się językiem prawa i biznesu, tutaj nawet zwykli tłumacze niezaznajomieni z terminologią mogą mieć spore problemy - o tym piszę swoją magisterkę). Oby takich badań jak twoje było więcej, środowisko tłumaczy moim zdaniem mogłoby na tym zyskać, mimo że wielu sądzi inaczej.
Dziękuje Krzysztofie za ten film. Dotarło do mnie że moje studia zaoczne na wymarzonym kierunku wypaliły mnie. I może te wypalenie zaczęło się już wcześniej podczas klasy maturalnej którą miałam nieszczęście kończyć w pandemii. Zmiana sytuacji życiowej, walka o awanse w całkowicie odmiennej branży, podejście uczelni i ciagle porównywanie swoich projektów z projektami znajomych ze studiów doprowadziły ze pisząc prace dyplomowa na temat który bardzo lubię nie mam na to siły wiec odkładam obronę na za pół roku bo przez wypalenie nie mam siły napisać jej w terminie a branża kreatywna będąca moja pasja już mnie nie cieszy. Trzymajcie się wszyscy ❤ obyśmy znowu rozpalili ogień pasji która tak bardzo napędza do życia
Bardzo mocno rezonują ze mną słowa o obrzydzeniu medium... Jestem zawodowym muzykiem, który niemalże przestał grać. Okoliczności życiowe, pandemia, to był taki hamulec ręczny dla mojego pracoholizmu, a potem pozostał w sercu ogromny opór, by powrócić do pracy, by znów zacząć gonić chałturę za chałturą, od zlecenia do zlecenia, tylko po to, by gnieść się w upokorzeniu na cudzych folwarkach (w orkiestrach, gdzie zasady bywają naprawdę zaskakujące, zważywszy na standardy pracy w XXI wieku). W toku terapii dowiedziałam się, że umysł łatwo wiąże trudne, traumatyczne doświadczenia z formą sztuki, która nam w tym czasie towarzyszy. W moim przypadku od samego początku edukacji przez dwadzieścia lat ZAWSZE emocje wokół grania były bardzo, bardzo trudne. Dostałam więc zadanie, aby fantazjować na taki temat: "Jesteś panią domu, żoną, matką. Zajmujesz się domem, rodziną. Pewnego dnia budzisz się i odkrywasz, że potrafisz grać na instrumencie. Że rozumiesz, jak działa zapis nutowy. Co robisz z tą zupełnie nową umiejętnością?" . To brzmiało mi bardzo głupio, ale spróbowałam. Po pół roku obracania w głowie tego konceptu wróciła mi chęć do grania. Muzyka pojawiła się w moim domu, nie patrzę na instrument jak na największego wroga. Zadziałało, nawet jeśli nie gram w takich ilościach jak kiedyś. Nie chcę grać więcej, moim celem teraz nie jest udowodnienie komuś czegoś, ale przyjemność z obcowania z utworem, ze spotkania z ludźmi, których lubię. To mnie ratuje.
Dzięki Krzysztof, z każdego twojego filmu czy streamu staram się czerpać jak najwięcej i myślę że to mocno zaplusuje na przyszłość. Nie dość że dzięki tobie utwierdziłem się najpierw w przekonaniu że coś z tym systemem edukacji jest mocno nie tak i dzięki tobie właśnie zwolniłem, przestałem być tym perfekcyjnym uczniem mającym piątki z każdego przedmiotu, zamiast tego przykładając się bardziej do rzeczy które mogą się realnie przydać w przyszłości, ale jeszcze na dodatek pokochałem gry singlowe jak trylogię wiedźmińską czy gry typu dark souls, zacząłem chłonąć właśnie tą wartościową rozrywkę. Za to wszystko jestem niezmiernie wdzięczny
Mi pomagała medytacja. Ćwiczenie sie w byciu tu i teraz. Niestety kręgosłup mi wysiadł i od sierpnia nie medytuje wiec z tylu głowy wróciły wyrzuty sumienia, że moglem przeciez w czasie leczenia coś produktywnego zrobić. Spedzilem miesiąc na podlodze w salonie na opiatach. Sam nie wiem z kąd ten bat w mojej głowie. Mam przez to trudnosci z docenieniem dużej ilosci dobra jakie mnie spotyka. Pomaga też codzienna afirmacja wdzięczności. Polecam także książkę Gabora Matè "Mit normalności". Można dzieki niej sporo zrozumieć i nabrać wyrozumiałości dla siebie i innych. Mnie zawsze tez motywował kontakt z dobrymi, empatycznymi ludźmi.
@@KrzysztofMMaj Chyba raczej faktycznie miałeś Krzysztofie złych nauczycieli. Żeby było śmieszniej te chwile dla siebie i nic nie robienie o których mówiłeś w filmie to właśnie medytacja która nie polega na walce z myślami. Wręcz przeciwnie. Myśli mają swobodnie przepływać. Poza tym każdy człowiek musi znaleźć swój indywidualny sposób. Przede wszystkim medytacja musi sprawiać przyjemność. Nie może być siłowa. Tego typu zagadnienia wg. mnie najtrafniej tłumaczy zachodniemu człowiekowi Ajahn Brahm. Długo mógłbym pisać o medytacji ale nie jestem ekspertem a to są dość subtelne sprawy. W każdym razie polecam próbować. :)
Pozwolę sobie na totalną szczerość: mnie szokują młodzi ludzie z bólem kręgosłupa, za moich czasów takie problemy zdrowotne były zarezerwowane dla starszakow
To jest przesłanie którego miło się słucha i wyciąga wnioski dla siebie. Bezstronne, przydatne pomocne i podnoszące na duchu. Nawiązanie do Dark Souls jak dla mnie cudne.
Zdrowy wzrok straciłam w liceum siedząc po nocach nad książkami, goniąc kolejną piątkę z polaka albo płacząc nad matematyką która ni cholery mi nie wchodziła. Co chcę robić gdy dorosnę zapomniałam już w podstawówce. Celem było po prostu zdobywanie dobrych ocen, bo tego wszyscy oczekiwali a ja nie miałam siły myśleć o tym czego chcę a czego nie. Tak naprawdę nie chciałam nic. W mniejszym lub większym stopniu ciągnie się to do dziś a odpoczynek w moim przypadku niestety zwykle okupiony jest poczuciem winy. Także, ty opuścisz szkołę ale szkoła nie opuści ciebie.
Genialne! Myślę że ten film idealnie podsumowuje to co od kilku lat czuję w kościach. Zwłaszcza to że nie mogę już wykonywać wymarzonego niegdyś zawodu, i dlaczego wracam do "miłości z dzieciństwa". Chciałabym tylko, żeby wszelkiej maści ewangeliści (rodzina, przyjaciele, jacyś randomowi ludzie "na ulicy" czy w mediach społecznościowych) się ode mnie odpr.... Ciągle słyszę nagabywania jaki to wielki błąd popełniam od tak (według nich) rzucając tyle lat nauki i doświadczenia zawodowego. I wogole jak można nie chcieć wykonywać takiego pięknego zawodu. Nie ważne że mam przez ten "piękny" zawód depresję i myśli samobójcze. Mam tak serdecznie dość tych wszystkich "ewangelistów" że najchętniej bym się przeniosła na jakąś bezludną wyspę
Ogladam Pana materiały już dłuższy czas. Naprawdę jest Pan inspirujący i opowiada oraz tłumaczy z pasją, przez co przesłanie przenika do umysłu i zapada w pamięć na długo. Naprawdę świetna robota.
Dziękuję ci za ten film. Od jakiegoś czasu coraz bardziej zacząłem się wypalać, szukałem pomocy w wielu miejscach, lecz to nie pomagało. Kiedy powiedziałeś o tej rzeczy z dzieciństwa zauważyłem że zostały mi tylko nowe pasje i pasje które zostały właśnie wypalone w międzyczasie. Została już tylko jedna nietknięta rzecz i mam poczucie iż może pomóc. Dziękuję ci za ten film.
dziękuję ci za ten film nie zmagam się w prawdzie z wypaleniem zawodowym czy kreatywnym ale z wypaleniem.. nazwijmy to życiowym większość mojego krótkiego życia do tej pory wymagała ode mnie więcej niż miałem tylko po to żeby przetrwać i dzisiaj kiedy ta droga przez bagno już jest za mną i pozornie mógłbym już odetchnąć nie zostało mi już sił na dalszą drogę którą przecież ledwo zacząłem ten film dał mi naprawdę dużo zrozumienia tego czego właściwie mam szukać i jak i może ta wiedza będzie tym co pozwoli mi wreszcie wygrzebać siebie spod tego czym wmówiono mi że jestem
10:06 z wypalenia można wyjść. Tak jak z depresji czy innych problemów i chorób. Ale jest to trudne, bardzo trudne. Oczywiscie ciężej jest wyjść z wypalenia zawodowego (ogólnie mówię) niż np. z wypalenia kreatywności w swoich hobby (u mnie np. tworzenie muzyki). I wiem co mowie bo o ile z wypalenia kreatywności w kwestii hobby to była kwestia paru miesięcy pracy by z tego wyjść tak wyjście z wypalenia zawodowo-kreatywnego (praca w branży kreatywnej w tworzeniu video) to była masakra. Proces ponad roku i pomogła mi zmiana pracy ale nie każdy może sobie na to pozwolić dlatego jak mówiłem, nie jest łatwo. Ale się da. I życzę każdemu kto takowe wypalenie ma aby z niego wyszedł.
Cały odcinek jest piękny, choć smutny. Nie ma co się oszukiwać każdego dopada wypalenie, innnych szybciej innych później. Tak jak przytaczałeś pieniądze nie są wyznacznikiem szczęścia, jednak kazdy goni za nimi, za dotrzymywaniem terminów. Każde pokrzepiające słowo jest na wagę złota, szkoda ino, że pogoda w tym wszystkim nie pomaga.
A moi znajomi dziwią się dlaczego chce odpoczywać w zaciszu domowym, lepiej przecież wyjść na imprezę i spędzać z ludźmi czas. Mi wystarczy ludzi w pracy a w czasie wolnym chce nic nie robić i to jest dla niektórych niepojęte podejście do życia. A mi się tam podoba :) I np jak pracujesz cały tydzień po 9-10h to weekend chcesz mieć wolne - logiczne
Otóż to. Jeśli pracuje się dużo z ludźmi, człowiek jest przebodźcowany kontaktami społecznymi i potrzebuje często oddechu. Dużo osób tego nie rozumie, zwłaszcza jeśli ich praca na częstych relacjach społecznych się nie opiera. U mnie to jest ok 400-1000 osób rocznie, z którymi albo mam kontakt przelotne, albo się zaznajamiam, albo poznaje różne problemy i troski; potem potrzeba głównie ciszy. Dlatego jak ktoś zna mnie prywatnie, to wie, że raczej jestem, o dziwo, cichy i odzywam się rzadko (choć jak się odezwe, to wpadam w słowotok, jeśli temat mi bliski, więc to zostaje z człowiekiem )
To dosłownie moja dzisiejsza sytuacja - po paru dniach zmagania się z problemem udało mi się "popchnąć" projekt do przodu i wskoczyłem na tego wspomnianego "konia produktywności". Po kilku ładnych godzinach odczułem zmęczenie, ale pojawiła się dobrze mi znana myśl: "jeszcze tylko te dwa małe dodatki i odkreślę z listy dużą rzecz". To jedna z najgorszych myśli, która bardzo skutecznie torpeduje długotrwały progres i spokój życia. Bo to nigdy nie są dwa dodatki, rzadko kiedy są małe, a jeśli jednak nie uda się ich odkreślić - zniżka motywacji od następnego ranka gwarantowana. Dziś to ja wygrałem - wyszedłem na spacer, odsłuchałem kawałek sesji Critical Role i nie. Siadłem. Już. Do. Biurka. Pozostaje tylko nauczyć się być dumnym z tego małego zwycięstwa nad sobą i spróbować tego samego jutro.
20:40 niestety, w firmach nie tyle cię wyśmieją, co powiedzą super, jak zdążysz całą pracę z tygodnia zrobić w jeden dzień, to dawaj :) a potem niespodzianka, pracownik, który kończy swoje zadania szybciej niż estymata, jest "wynagradzany" nadmiarowymi zadaniami. Widziałem takie przypadki w pracy programistów w zespołach, gdzie są przydzielane taski dla każdego, które mają jakiś okres czasu na nie przydzielony (sprint). Zrobiłeś swoje taski przed zakończeniem sprintu, i myślałeś, że sobie odpoczniesz? Oj, odpoczywaj, bo w następny sprint będziesz mieć dwa razy tyle tasków. Bo widać było za mało, skoro tak szybko skończyłeś :)
Niby czasu mamy tak mało a ludzie i tak ciągle szukają sposobów jak go zabijać, nie zaczniemy go doceniać dopóki nie zostanie nam go mało, za mało niżbyśmy chcieli, to jest smutne😢
"pracuj mądrzej, nie ciężej" Bardzo lubię to powiedzonko :> Robię właśnie remont kosmetyczny w ramach rozrywki. Wszelkie podcasty, takie jak ten, są mi bardzo pomocne w tym przedśięwzięciu. Dzięki Krzysztof, lubię cię słuchać ❤
Jak ja dziękuję samemu sobie za to, że w dupie miałem opinie "ale ty jesteś leniwy" I dzisiaj nie mam tych problemów co ty Krzysztofie. Fakt lata 19-29 były dla mnie walnięciem w łeb od rzeczywistości i niewiele było jak oczekiwałem ale mimo wszystko płomień pozostał i dzisiaj dalej osiągam swoje cele. Chwalcie słońce (swoje wewnętrzne)!
To jeden z lepszych odcinkow (jestem dopiero na 26:23)! Gleboki jak Marianas Trench. Brakuje mi tylko nacisu na slowo "wolnosc" jako najlepsze lekarstwo. To wolnosc pozwala na samouzdrowienie, samo-wyjscie z wypalenia, samo-rozsycanie iskry kreatywnej. Ten "powrot do dziecinstwa" to nic innego niz poszukiwanie pasji, ktore przetrwaly. Celem jest, aby w warunkach wolnosci, odtworzyc to co niszczy szkola (czy cywilizacja): pasje dzialania. (jestem pracoholikiem, ale praca nie szkodzi, o ile czlowiek wolny)
Jestem nowa na tym kanale (rocznik ‘88 pozdrawia) i powoli nadrabiam filmy z serii dkcp. Rzadko się wypowiadam na forum ale ten materiał tak ze mną zarezonował, że od kilku dni chodzę po mieszkaniu z gonitwą myśli w głowie. Musiałam wysłuchać go po raz drugi po to, żeby móc uporządkować swoje przemyślenia oraz po to, żeby ta wypowiedź nie była bez ładu i składu. W tym filmie jest poruszonych tak wiele czynników związanych z wypaleniem (nie tylko zawodowym), jak kumulowanie emocji, wyścig szczurów, wstyd przed porażkami, zaniedbywanie swoich potrzeb fizycznych i psychicznych, że co sekcję lub co kilka zdań można byłoby zrobić pauzę i podyskutować, rozwinąć temat lub przytoczyć jakąś swoją historię. Osobiście poruszył mnie na samym początku przykład z płomieniem Iluvatara. Nie tylko dlatego, że jest z mojego ukochanego Silmarillionu (nawiasem mówiąc, człowiek TYLE RAZY to czytał i NIGDY na to nie wpadł, że może być to analogia do kreatywności) ale ponieważ zmieniło to moją definicję kreatywności, którą uważałam za związaną właśnie z dziedzinami artystycznymi. Przez większość swojego życia wydawało mi się, że tej cechy mi brakuje, bo jako umysł ścisły, analityczny, to gdzie ja kreatywna???? I tak sobie luźno myślę, skoro ogień potrzebuje tlenu, żeby móc dalej płonąć, tak my potrzebujemy chwili oddechu (dosłownie i w przenośni, bo robiąc wdech pobieramy z powietrza tlen) właśnie po to, żeby ta nasza iskierka ciekawości miała paliwo. Kiedy najlepsze pomysły przychodzą do głowy? Wtedy kiedy najmniej się o nich myśli np. pod prysznicem xD A potem można spod niego wyskoczyć jak Archimedes z wanny i wykrzyczeć „Eureka!!!” xD. Drugie primo, z własnego doświadczenia rozumiem jak ważne jest pobycie z własną głową sam na sam, bo jako rasowa introwertyczka robię to notorycznie i bardzo sobie cenię te chwile. I to nie zawsze musi być w ciszy, często towarzyszy mi muzyka i piosenki, których teksty potrafią pokazać mi świat w innej perspektywie. Po przeczytaniu komentarzy pod filmami jestem przerażona skalą problemów, z którymi ludzie muszą się mierzyć. Często bardzo młodzi, co tym bardziej poraża! I to niezależnie od tematyki (szkoła, uczelnia, praca, mobbing lub inna forma przemocy). Krzysztof, masz tutaj niesamowitą społeczność i bezpieczną przystań dla tych, którzy chcą się dzielić swoimi osobistymi doświadczeniami. Mam nadzieję, że ten materiał pomoże jak największej liczbie osób. Na sam koniec, żeby nie było tak turbo poważnie, element humorystyczny. Dochodzę do wniosku, że w życiu pewne są 3 rzeczy: podatki, śmierć oraz to, że już nie odusłyszę „PUNKCIKÓW” i „podstaaaawy porgramoooooooowej” xD. W sumie to może być spin-off „love, death and robots”, będzie nazywał się „taxes, death and CREDITS (?) (Jakie będzie zdrobnienie od credits?).
Powoli sobie uświadamiałem, że mnie to dopadło i dosłownie wczoraj zacząłem mocno szukać więcej informacji w temacie, co można zrobić przed wizytą i psychologa:P, dzięki za ten materiał!
Chyba najgorszym momentem dla mnie było kiedy rok po rozpoczęciu tańczenia, które było moim marzeniem, zaczęłam się wypalać. Potrzebowałam roku przerwy od jakiegokolwiek sportu w mojej rutynie. Teraz staram sie nie działać ciągle na te 100% bo wiem, że to właśnie to spowodowało utrate mojego marzenia z dzieciństwa
Dziękuję za ten film, Krzysztof. Nie spodziewałam się, że tak trafi w tę moją najwrażliwszą strunę, którą od dawna ignoruję. Łza w oku się zakręciła. Od kilku dobrych lat pracuję w marketingu. W obecnej firmie od 5, a od 3 zastanawiam się nad odejściem. Za dużo obowiązków, przeciążenie, czasami praca po 12 lub 14 godzin. Praca w weekendy. Przed dniem wolnym siedzenie do późna, by nadgonić. Kiedy w kryzysowych momentach komunikuję to swojej przełożonej twierdzi, że powinnam zagryźć zęby, że taka praca i że trawa zawsze jest bardziej zielona gdzie indziej. Trafia na żyzny grunt, bo mój brak wiary w siebie i strach o przyszłość są silniejsze, niż zmęczenie, poczucie pustki i stania w miejscu. Nie mam na nic siły i motywacji. Prokrastynacja i perfekcjonizm, które wyniszczają. A marzyłam, by pisać. Podobno jestem w tym dobra. Ale nie mam siły na to i boję się. Boję się zmian i czuję się zmęczona… wiecznie zmęczona. Poświęcam siebie w imię czegoś, co nie jest moje. W ogóle czuję się obco w tym świecie sukcesów z LinkedIn’a, gdzie każdy pracuje nad nowym projektem, certyfikatem, kursem. Gdzie sypią się sztuczne gratulacje kolejnych awansów. Nie pasuję tu. Chciałabym odpocząć, zwolnić. Uwierzyć w siebie. Nie bać się. I zawalczyć o siebie. Może kiedyś, może niedługo. Ściskam i jeszcze raz dzięki! Dzięki, że jesteś! ❤
Boże, 14 godzin to jest wbrew prawu pracy... a już na pewno wbrew zdrowiu... Przełożona TRAGICZNA, pod żadnym pozorem nie wolno tak powiedzieć pracownikowi i przekonali się o tym boleśnie menadżerzy za granicą, np w Blizzardzie, którzy w ten sposób bezpowrotnie stracili cały potencjał firmy, zajeździwszy utalentowanych ludzi, którzy ją zbudowali... Przesyłam Ci tyle energii, ile umiem, ale też z mocą powtórzę: w takiej sytuacji TRZEBA zrobić sobie kilka dni off, wyjechać do głuszy i pobyć samemu ze sobą. Przypomnieć sobie, o co chodzi w życiu. Bo nie o to, by w wieku 70 lat było nas stać na wszystko, czego już nie tylko nie potrzebujemy, ale też często już nie chcemy. Jak dasz radę, może napisz tu kiedyś, gdy już Ci się uda. Bo to nie jest kwestia "czy", tylko "kiedy". W to głęboko wierzę, bo inaczej nie podzieliłabyś się tu tą historia
Świetny film i bardzo wiele mi dał. W ostatnim czasie zaniedbałem relacje z innymi w pogoni za sukcesem nie zauważając nawet tego kiedy zczalem mieć problem z odpoczynkiem. Co jeszcze bardziej zabawne ogladajac ten film nie sądziłem że w jakikolwiek sposób opowiada on o moim problemie. Zorientowałem sie dopiero gdy rozmawialem z przyjscielem o tym co robiłem w zeszlym tygodniu, powiedział on wtedy że jestem niesamowicie pracowity. gdy tylko to powiedział zamarłem. Stałem w bezruchu zastanawiajac sie co powoedzieć bo cały czas opowiadając mu to byłem na siebie zły bo przeciez mogłem zrobić dużo więcej. Ale teraz widzę to wszystko i chyba jestem na dobrej drodze
Analogia z baterią jest świetna bo bateria w telefonie pokazuje 0% i 100% przy arbitralnie dobranym poziomie. Jeśli zaczniemy rozładowywać ją poniżej tego umównego zera to wyciągniemy z niej jeszcze trochę energii po czym zepsujemy na zawsze. Jeśli będziemy baterię ładować ponad 100% to po pewnym czasie po prostu wybuchnie.
Ten film natchnął mnie to zastanowienia się jak bardzo nasz system toksycznej produktywności napędzany jest dodatkowo przez system medycznej znieczulicy. Bo jak człowiek nawet sam wychwyci, że zaczyna się wypalać, że ciało odmawia posłuszeństwa, że coś jest nie tak, to próbuje szukać pomocy. I odbija się od szkoły, rodziców, znajomych i systemu medycznego, którzy jednym głosem mówią: "za młody jesteś, żeby się tak czuć", "dożyjesz mojego wieku, to dopiero się dowiesz co to znaczy zmęczenie/ból", "przesadzasz, inni przecież sobie radzą", "nadwrażliwy/a/e jesteś, musisz się przestać obijać". I dopiero jak organizm całkiem się załamie to łaskawie ktoś postawi ci diagnozę (albo nawet i w tej sytuacji nie). I tym wszystkim osobom, których nadmiar stresu i wypalenie poskutkowały fibromialgią to oszuści, którym się wydaje tylko/sarkazm. Jak często dziewczyny z ADHD czy ASD słyszą, że nie mogą go mieć, bo są kobietami, a kobiety nie mają ASD i ADHD (znajoma, która ma diagnozę postawioną przez jedną lekarkę, od innego lekarza usłyszała, że to niemożliwe i histeryzuje, bo baby tak mają)? A przecież bycie Neuroróżnorodnym w niesprzyjającym środowisku szkoły i pracy przyspiesza proces wypalenia. A ludzie, którzy potrzebują pomocy są pozostawieni samym sobie. Bo nie dostaną diagnozy. A nie dostaną, bo ponieważ nie. I już. Ile Niewidocznych Niepełnosprawności nasz >>Społeczny System Ogólnego Spierdzielenia>Społeczny System Ogólnego Spierdzielenia
Ja mam 28 lat i od 4 lat jeżdże tirem. Nienawidze tej pracy. Ale trzeba zarobic na mieszkanie, kryzys wypalenia mam od roku bodajze wraz ze smutkiem i depresja. Bo uwielbiam ludzi i prace zwiazane z nimi. Jak prwcowalem jako kelner i zarabialem 1/4 tego co teraz bylem bardziej szczesliwszy. Ale uswiadomilem sobie ze nic nie trwa wiecznie i trzeba sie przemeczyc do trzydziestki i potem zaczynam zyc od poczatku. Niestety nie zawsze mozna miec tak jak sie chce w zyciu. Bo mimo zmiany pracy na czesciej w domu to nie ma nadal satysfakcji bo górują potrzeby jednak bo nie mozna mieszkac u mamy cale zycie . Wspolczuje ludziom ktorzy nie maja wyboru i robia to czego nienawidzą. Ale prosze nie tracic nadziei.
Przejebane jest właśnie to, że bardzo łatwo przegapić moment, w którym robimy coś, by zarobić na konkretny cel i dlatego się przemęczamy, a potem ciężko nam z tego wyjść. Paradoksalnie nienawiść do obecnej pracy może Ci pomóc z tym zerwać. Trzymam kciuki intensywnie za realizację Twojego planu!
Jestem ci teraz Krzysztofie niezmiernie wdzięczny. Pomijając maturę, mam jeszcze egzamin na certyfikat językowy i do niego muszę przygotować teczkę, która pokaże egzaminatorom, że znam się na temacie swojej prezentacji (o literaturze i książkach ogólnie robię). I zmagałem się z wypaleniem, problemami z napisaniem oraz motywacją. W jednym z rozdziałów używam cytat Umberto Eco "Kto czyta, żyje podwójnie" i to co powiedziałeś o dystansie i oddechu, że kultura służy do eskapizmu. Roznieciłeś mi ten płomień kreatywności. Wiem o czym chce napisać ten rozdział. Jestem naprawdę wdzięczny
Niby to tylko filmik na youtubie, ale poruszył mnie aż do kości, Krzysztofie. Popełniłam cały esej i nie przepraszam. Jestem w klasie maturalnej i od kilku lat czekam tylko na studia. Tylko o tym jestem w stanie myśleć, bo szybko zrozumiałam, że jedyne, co liczy się w życiu to pieniądze i autorytet, a to zagwarantuje mi tylko wysokie wykształcenie w dobrym zawodzie. I tak właśnie wpadłam w ten system, a on lubi takich jak ja: automaty z obsesją na punkcie obowiązków i kariery. I tak właśnie teraz wszystkie moje gesty są mechaniczne i bezduszne, a ja sama jestem pusta, bez emocji poza gniewem z porażek i niepewnością co do przyszłości. Nie jestem w stanie cieszyć się z sukcesów. Nie mogę mieć własnego zdania, muszę interesować się wszystkim po równo i dawać z siebie wszystko w każdym przypadku. A jednak nie zawsze mi się udaje, co łamie mi serce i zalewa mnie wstydem. Szybko też wykształcił mi się całkiem uroczy syndrom sztokholmski. Mam obsesję na punkcie upływającego czasu i zadręczam się, gdy go marnuję. Odpoczynek to marnotrawstwo i niewdzięczność, a zresztą i tak nie jestem w stanie odpoczywać. Po prostu nie umiem. Nie mam własnych zainteresowań, bo zajęcia poza nauką marnują mój czas, a jestem zbyt wyczerpana, by pogłębiać szkolne zagadnienia. Nie jestem w stanie sama się do tego zmotywować, co mnie boli, bo jedyne, czym żyję i czym powinnam żyć. To powinnam być ja, ale to mnie nie definiuje. To mi obojętne. Potrafię tylko odhaczać zadania, nie więcej i nie mniej. Mam w sobie duże pokłady kreatywności, ale w tym systemie nie ma miejsca na kreatywność. I znów czuję pustkę, ale znów mi to obojętne. I obojętne mi też wszystkie inne jego wady, dopóki daje mi możliwość wejścia do elity. Z chęcią zniszczę swoje zdrowie dla tego systemu, dopóki przyświeca mi cel wejścia na jego szczyt. I z równie wielką chęcią skoczę z mostu, jeżeli ta nadzieja zgaśnie, bo jestem sobie sama obojętna i potrzebuję siebie tylko po to, by osiągnąć swój cel. No i co z tego, skoro system gardzi przegranymi? Mam swoją godność. Albo wszystko, albo nic. Życzę miłej kolejnej bezsennej nocy wszystkim tym, którzy również uzależnili się od tej pułapki.
Bardzo dobry, potrzebny film i temat. o którym trzeba mówić głośno. Problem ogromny tkwi w tym, że za mało ludzi wysokiego szczebla o tym myśli. Człowiek pracy traktowany jest jak trybik albo pozycja w excelu, która ma spełniać wymagania i wizje tejże góry. A gdzie tam jego potrzeby i emocje, do tego jeszcze wszystko sprzedawane w opakowaniu pt. cele biznesowe, nowa wizja, większa odpowiedzialność, ambicja, rozwój (!!). Pozdrowienia z wypalenia ;)
Chodziłem do psychologa i dowiedziałem się, że wykrztałcilem w sobie wewnętrznego krytyka - coś jak Golum z LotR. Dzięki niemu zaszedłem bardzo daleko na szczeblach kariery, ale nie mam z tego już radości.
Okresy wypalenia bywają cykliczne - tytuł jednego z rozdziałów. Dosłownie wczoraj zdałęm sobie sprawę, że to jest moja historia zawodowa. Zastanawiałęm się, czemu pracując w jednym miejscu dłużej powtarza się ten sam schemat, że coraz bardziej zawalam, niby się staram, niby daję z siebie ponad 100%, a efektów brak, a frustracja rośnie, aż w końcu nadchodzi poważna rozmowa, porozumienie stron, chwila przerwy na szukanie nowej pracy i powtarzamy kilkuletni cykl od początku. Zawsze są w tym czynniki zewnętrzne. Organizacja ślubu, ogarnięcie chorujących dzieci, trudne rozstania i zawirowania życiowe. Zawsze był jakiś czynnik, który mnie wytrącał z równowagi i na tyle zaprzątał moją głowę, że odbijało się to na pracy. Potem wzmożony stres w pracy spowodowany nadganianiem, niedociąganiem spraw... Powtarza się to u mnie co parę lat, właśnie przyszło znów, niestety silniejsze niż do tej pory, jednak liczę na to, że uda mi się to ogarnąć!
Mam 21 lat, jestem na 3 roku studiów i dopiero teraz (podczas terapii) zrozumiałem jak bez sensu było moje ciśnięcie siebie. Nie pozwalałem sobie na żaden odpoczynek i ledwo funkcjonowałem, ale hej, wszystko zawsze miałem na pierwsze terminy ;)) teraz powoli uczę się odpoczywać, nagle potrzebuje mniej czasu na zrobienie projektu i finalnie wychodzi wszystko znacznie lepiej. Uczcie się odpoczywać i nie wińcie się, jeśli sobie z czymś nie dajecie rady
Imo najważniejsze pytanie, które zawsze każdy człowiek powinien zadać to - dlaczego. Dlaczego ja tego chce? Dlaczego ty chcesz, żebym to zrobił? Dlaczego ja coś uważam za dobre? dlaczego ja coś uważam za złe? Co to w ogóle jest dobro i zło i co może takie być? Dlaczego ja to robię, do czego jest mi to potrzebne? I tak dalej. Obejrzeć wszystko z każdej perspektywy, która przychodzi nam do głowy i jest dla nas ważna. I powinniśmy to robić nieustannie, nie jednorazowo. Za każdym razem gdy się nudzimy zamiast wyciągać telefon bez głębszego celu możemy w ten sposób poznawać siebie, patrzyć na swoje mocne i słabe strony, gdy pojawią się emocje to nie uciekać, obejrzeć je i zastanowić się co chcą nam przekazać, zrozumieć tak dobrze, że same odejdą. I tylko w przypadku takiego porcesu jesteśmy w stanie podejmować decyzje w zgodzie ze sobą. Jeśli rozumiemy siebie i wiemy, że jesteśmy typem człowieka, którego sensem życia jest praca i czerpiemy przyjemność wraz z satysfakcją z ciężkiej pracy - spoko, ukierunkujmy tą pracę jeszcze w zgodne z nami samymi miejsce i wyjdzie z tego coś dobrego. Natomiast nie rozumiejąc siebie, nie zastanawiając się czego naprawdę chce, skazujemy się na sytuację, w której to nasze przekonania decydują za nas. Decydują za nas ambicje naszych rodziców, decyduje za nas nauczyciekla wstawiająca 1 i nazywająca leniem bo się "nie uczymy". Decydują media które oglądamy wpierające nam, że powinniśmy zaiwaniać. Każdy z nas ma taki worek przekonań, który miota nami jak łódką na sztormie. Rzeczy w tym worku można zastąpić tym czym chcemy i ukierunkować się, trzeba natomiast to zrobić w pełni świadomie. To co było należy już do śmierci, a przyszłości może nie być. Nie planujcie żyć - liczy się tu i teraz, żyjecie życiem jakim chcecie żyć :)
Dzięki za bardzo cenny film Krzysztofie! Ubrałeś w nim w słowa wiele wątpliwości i rozwiązań, o których sam wiele razy myślałem, ale bałem się z nimi działać. Pozdrawiam serdecznie 😊 mam nadzieję, że wypalanie się jest teraz już poza zakresem Twoich możliwości 😉
Dziękuję! Wypalanie, myślę, jest częścią procesu kreatywnego, ale tylko takie we wczesnym stadium. Dlatego uważam, że kluczowe jest nauczenie się rozpoznawania tego stadium. Mnie to czasem wychodzi, ale nie zawsze, człowiek uczy się całe życie.
Trochę później niż zwykle odpaliłem, bo się nie mogłem zmusić żeby obejrzeć. "A co jak Krzysiek powie co myślę, że powie.?" No i powiedział. I znowu mam doła. Znowu myślę tylko o tym, że utknąłem pomiędzy "Robisz za mało.", a "Robisz za dużo.". "Odpocznij.", "Weź się w garść!","Dasz radę.", "Odpuść sobie.", "Czy ja coś robię?", "Zajeżdżam się." I dalej nic nie wiem. Ale Ja mam depresję i nerwicę najprawdopodobniej od 2/3 Podstawówki (Diagnoza z 2 Technikum) to już do końca nie wiem jak się właściwie "powinno" żyć.
Dobry i potrzebny materiał. Postuluję stworzenie Stowarzyszenia AW (Anonimowych Wypalonych). Problem bedzie narastał, a teraz wielu musi sobie radzić samemu. Czasem nie wiadomo co sie dzieje z człowiekiem...
Tacy ludzie nie mają pojęcia że przesadzają, często były problemy związane z tarczycą i problemy emocjonalne , stany depresyjne ale i tak cały czas cisęły , już się nie kolegujemy , w dojrzałym wieku pojawia się frustracja że nie zrobiły banku z kasą
13:26 O, i to jest mój ulubiony eskapizm. Immersji i zanurzenia w muzykę dodaje mi fakt, że słucham z płyt winylowych więc muszę obracać płytę na drugą stronę co jakiś czas + mam tez lepsze doświadczenie z okładkami bo są odpowiednio większe niż np. na CD. Imho słuchanie z winyli to najlepsza forma odsłuchu muzyki.
Mam wrażenie, że to też taki rytuał wtedy jest. Moja partnerka też uwielbia słuchać winyli, ja rytualizuję z kolei czytanie, przy którym towarzyszy mi pled, punktowa lampka z żółtym, kojącym światłem, herbata lub kakao i cichy ambient w tle. W ten sposób o wypoczynek dba się w równym stopniu, co o ergonomię stanowiska pracy
Trzeba użyć gaśnicy... a zaraz.edit 1 Mój sposób to wykonywanie dużo różnych nowych rzeczy w czasie odpoczynku.. nowe plany, nowe pomysły by taką chmurą zakryć wypalenie.
Jako studentka uczelni artystycznej, to smutna rzeczywistość. Na 5 roku całkowicie się wypaliłam co do sztuki. Głównie przez podejście profesorów i subiektywnego oceniania prac. Nie wiem jak jest na innych uczelniach, więc mogę wypowiedzieć się tylko od swojej strony. Ludzie w branży kreatywnej czuć mogą ogromną presję. Głównie przez system jaki obowiązuje. Dobra jakość i dużo prac. Gonienie za progresem, którego nie można osiągnąć. Aż psychiatra wystawia papierek z depresją. Robisz coś dla siebie, co profesorzy tylko skrytykują, bez zachęcania o samorozwoju. Tylko filozofia na tym kierunku w miarę pomaga w sposobie myślenia. Kocham sztukę. Ale zauważyłam że już dawno i tutaj robi się wyścig szczurów, który nie powinien być. Wybaczcie jeżeli nie w temat. Ten film jest bardzo ważny, dlatego piszę dla podbicia zasięgów. Zgadzam się z Twoimi argumentami. Jak weszło Ai, to w sferze artystycznej jeszcze bardziej człowiek może mieć, że nie osiągnie tego poziomu. Tym bardziej jak się uczy. Do tego wszystkiego jeszcze dodać naukę na programach graficznych, za które student musi albo zapłacić albo pracować w szkole. Albo gdzieś niestety pobrać. Materiały na studia kosztują. Robienie prac po godzinach, które często i tak musisz milion razy zmieniać, aż będzie zgadzać się z wizją profesorów. A student też musi jeść i pracować. Uczelnia nie wspiera w żaden sposób często psychicznego wsparcia. Sztuka jest piękna, jeżeli pochodzi od nas samych. Dobrze jest porobić w sztuce coś dla siebie. Nawet głupie bazgrolenie w szkicowniku, co by inni skrytykowali. Aby rozluźnić umysł, że nie musisz a możesz tylko. Co do rozmowy z samym sobą. Nie każdy i też nie zawsze. Zależy od sposobu myślenia. Bo jak ma się zaburzone myślenie co do życia i samego siebie jest zakłamany przez chemię w mózgu czy trudną przeszłość, to raczej sam siebie człowiek zdołuje. Ale w większości się zgadzam. To dobry sposób. I jeden ze sposobów relaksu.
Kochałem historię i bardzo mnie ciekawiła, może nie miałem wiedzy encyklopedycznej jak jeden z moich kolegów. Przede wszystkim cieszyła mnie. Ale do momentu, kiedy ten kolega dowiedział się o tym, zaczął mnie przepytywać z różnorodnych dziejów, których aż tak dobrze nie znałem jak on bo głównie interesowała mnie starożytność. Po 3 latach spowodował to że historia stała się lękiem, a rozmowa która dotyczyła czego kolwiek co łączyło się z historią powodowała strach czy się nie pomylę. Na całe szczęście jeszcze literatura uratowała i dlatego też w dniu dzisiejszym jako maturzysta który czeka na wyniki egzaminów wiem że chce iść na polonistykę. Choć napisałem maturę z historii, zawsze chciałem to zrobić i jakoś się udało, ale przygotowania nie były łatwe, bo jednak widmo tego "kolegi" cały czas wisiało nade mną i tak jest do tej pory. Ale ten film spowodował we mnie pytanie, czy dalej to kocham ? I tak kocham, chce znów teraz wskrzesić ten płomień. Dodatkowo uświadomiłem sobie że oceny dla mnie były wyznacznikiem mojej wartości, zarzynałem się żeby tylko właśnie ta ocenka dała chwilowy strzał niczym narkotyk. No i po co to ? Teraz mam stany lękowe i nerwice. Przyjaciele mówili żeby odpocząć, ale nie, bo to jest cholerny wyznacznik mojej osoby ! No i mam niestety. Bardzo ważny film bo o tym temacie trzeba mówić głośno. Oceny to tylko śmieszne cyferki które tak naprawdę o niczym nie mówią, a przede wszystkim nie są wyznacznikiem swojej wartości. Dziękuję za ten materiał, bo może że znalazłem inny ogień jakim jest podobnie literatura to chciałbym spróbować wrócić do tej historii, naprawić się i móc docenić tak zdrowo, niż to co robiłem przez podstawówkę (gdzieś od 6 klasy) i całe liceum. Wyniszczając nerwy i zdolność do cieszenia się z swoich sukcesów. Dziękuję, jest Pan wielki !!!
Mocny film. W danym momencie jesteś jedynym kanałem, który oglądam na yt. U mnie z wypaleniem historia jest inna, bo nie pamiętam czasów, kiedy faktycznie czułam że jestem w czymś dobra czy że chce coś robić. Książki? Lubiłam, ale z uwagi na dysleksję zawsze czytałam powoli i jest do dla mnie duży wysiłek. Jak patrzę na siebie dziś i próbuje porównać z przeszłością, to mam wrażenie że jedynie tło się zmieniło - inne miasto, inny język, a czuję się tak samo bezużytecznym beztalenciem. Nie jestem w stanie realizować swoich celów, bo idea zawsze brzmi dobrze, a realizacja to spanie i bezsens na kanapie. I poczucie winy, że zawsze jest to samo i że życie ucieka. A jeszcze do tego ludzie, którzy zawsze próbują racjonalizować ten bezsens - „przecież masz pracę”, „przecież chodzisz na siłownię”, „przecież ładnie się ubierasz”. I tyle. Dziękuję, że tworzysz te treści. Słuchanie Ciebie to jeden z przyjemniejszych elementów mojego dnia.
To jest smutne, bo jak przychodzi w końcu wypalenie i depresja, a zdrowie siada, człowiek już po prostu nie chce. Ja już nie chcę kreatywności, nie chcę motywacji, nie chcę oczekiwań i dawania 200%. Chcę już tylko świętego spokoju, pracy bez ludzi, bez odpowiedzialności, bez znajdywania rozwiązań i wykorzystywania moich 'silnych' stron. Z osoby ze wspaniałymi możliwościami została tylko skorupa, kompletnie bezsilna, bez chęci, ambicji i perspektyw. Nie polecam.
Pragnienie świętego spokoju to też rozpaczliwy sygnał organizmu wyczerpanego chronicznym brakiem odpoczynku
@@KrzysztofMMaj Niestety tak jest. I niestety nadal ciężko jest o tym mówić, myśleć i rozpowszechniać.
i budzisz się w pętli, gdzie jesteś zbyt wyczerpany obecną sytuacją, aby się z niej wyrwać, szukać alternatyw, ale nie możesz odpuścić i odpocząć, bo do garnka trzeba coś włożyć, nie wspominając o innych zobowiązaniach. Taki "alkoholik wysokofunkcjonujący" aka zombie. Tyle, że zamiast alkoholu depresja czy stan pokrewny.@@KrzysztofMMaj Proszę, jeśli to możliwe, o materiał o tym jak z tego wyjść. o jakiegoś kopa w d..., sole trzeźwiące czy dźwig dla osób na takim dnie. Może to zrobić wiele dobrego.
Również przeszedłem wypalenie i również nie słuchałem 😢 Teraz cieszę się każdą chwilą i pomagam zespołowi w pracy przed tym zjawiskiem. Póki co na plus!
Do tego jakie to jest doskonale w kontrze do tych coachy do it, now! Zrób to a będziesz bogaty!
@@KrzysztofMMaj Chyba właśnie uświadomiłeś mi że od dawna jestem wypalony, bo od dawna pragnę świętego spokoju..
Pamiętam jak miałem bardzo ciężko egzamin na Politechnice. Uczyłem się na niego przez miesiąc po 12-13h. Od niego zależało czy będę powtarzać rok czy nie. Nie zdałem, zabrakło mi 2 punktów. Poszedłem do profesora by sprawdzić swoją pracę. Otrzymałem informację, że jestem leniwym, rozpieszczonym, gówniarzem bez ambicji, który nie potrafi zaliczyć bardzo łatwego egzaminu. Powiedział, że mojemu pokoleniu nic się nie chce, poziom nauki spada na łeb na szyję i jedyne co moje pokolenie chce to oglądać tiktoki. Coś we mnie pękło, po 3 latach zostawiania pasji, odkładania swoich przyjemności i ciężkiej pracy coś we mnie pękło. Po tamtym czasie czuje się pusty, leczę się na depresję, ale spełniłem słowa profesora, nie chce mi się uczyć i zasuwać, zamiast tego wolę przysiąść do moich ukochanych książek, których nie czytałem przez 2 lata, nic mi się nie chce, zamiast sprawiania sobie własnych przyjemności. I mówi to wszystko świeżo upieczony, szczęśliwy student filozofii, który w końcu rozpala swój ogień kreatywności i czuję, że to co robi sprawia mu przyjemność!
Polibuda moment. Mam to samo, już po samym materiale na zaliczenia w tym semestrze i liczbie profesorków-kosiarzy którzy je prowadzą, widzę, że semestr będę powtarzał, i tak się zastanawiam, czy aby na pewno mi to wykształcenie potrzebne ... - xD Gratuluję zmiany kierunku, ciężka decyzja żeby podjąć, zwłaszcza jak już się trochę krwi, potu i łez utopiło, ale czasami właśnie najlepsza.
@@rateater1857niestety nie zmieniłem swojego kierunku, ale powtarzanie roku jest dla mnie jak wybawienie i czuję wolność XD przez rok będę miał maks 3h tygodniowo zajęć, został jeden cały semestr, ale będę mieć zajęcia tylko 2 miesiące no i napisanie pracy inżynierskiej, ale się zastanawiam czy warto XD
Swoją drogą jaki kierunek studiujesz? U mnie na Elektronice i Telekomunikacji ze 130 studentów zostało 25-30, a drugie tyle błąka się po różnych innych semestrach
No może się na politechnikę nie nadawałeś po prostu
Problem jest taki, że to że ktoś się nie nadaje na Politechnike nie znaczy, że nie nadawałby się na inżyniera. Szczególnie, co to za dojeżdżanie studenta na początku drogi, często z rzeczy, z których przyda mu się potem frakcja. Profesor mógł po prostu powiedzieć "do zobaczenia za rok", wynik egzaminu ten sam, a student nie jest dojechany.
@@SprejekPL mówimy o dwóch różnych rzeczach! To że wykładowcy to chamy i takie śmieci pierdolą to jedno, ale to ile razy widziałem, jak ludzie się męczą i mają żal do wykładowców a tak naprawdę po prostu nie kumali czegoś to osobna kwestia. To wcale nie jest tak, że każdy powinien móc zdać egzamin nawet jeśli "tyle się uczył". Niektórzy po prostu się nie nadają do przedmiotów ścisłych i to nie znaczy, że są gorsi czy głupsi. No i moim zdaniem jeśli ktoś serio włożył mnóstwo pracy i dalej mu nie idzie, to może jest to znak. Zwłaszcza, że mówimy o "mega trudnym egzaminie" zazwyczaj są to egzaminy związane z chemią fizyczną, fizyką albo matematyką, nie są to podstawy przedsiębiorczości, które faktycznie są dupoprzedmiotem...
Nastała mnie refleksja w trakcie słuchania tego filmu.
Zdałam sobie sprawę że to, co ludzie mi mówili, to jak mnie kierowali uznałam za swoją ambicje. Że ja chcę to robić, jestem w tym dobra.
Tymczasem nie. Robiłam to i robię to tylko po to żeby inni postrzegali mnie jako utalentowaną, godną podziwu. Chciałam nafarmić punkty dobrej dziewczynki których zawsze mi brakowało bo mogłam zrobić coś lepiej. Już nie wspominając o tym że w pewnen sposób też przestawałam myśleć o moich brakach w wyglądzie.
Toksyczni rodzice też w tym nie pomagali, bo w młodym wieku musiałam się szybko usamodzielnić. Wtedy mi się wydawało że zaplanowałam sobie życie od A do Z.
Jak ja bardzo się myliłam, jak bardzo mnie bolało kiedy każdy mój plan się nie spełniał… jak ja bardzo próbowałam sobie udowodnić jak bezwartościowa jestem, bo nie umiem się zmusić do rozwijania się w dziedzinie która wcale mnie nie kręci tak bardzo jak myślałam.
Normalnie nie piszę takich komentarzy ale może jest to ktoś który będzie miał podobne przeżycia? Który może jest w podobnym dole w którym byłam ja i akurat może będzie to wskazówką co może dalej zrobić.
Jeszcze nie wiem co będzie ze mną dalej, ale chcę próbować, zaufać sobie że może MOJE pasje mogą być czymś więcej. Czas pokaże.
Krzysiu, czasami mam wrażenie, że dajesz mi osobisty znak swoimi filmami. Dziękuję za te 40 minut
Wypaliłam się całkowicie już w liceum. W trakcie łapałam mocne stany depresyjne, oczywiście niezdiagnozowane, bo dość dobrze się kryłam, i do dzisiaj niewielu moich znajomych wie, że czekając na pociąg do domu najczęściej wizualizowałam sobie w głowie co się stanie, jak pod ten pociąg skoczę. Przysięgam, trzymały mnie już tylko relacje, jakie miałam z przyjaciółmi i rodziną. Wyszłam z tego tylko przypadkiem, bo akurat tak ułożyło mi się życie, że musiałam zwolnić. Trzy lata później prawie znowu wpadłam na te same tory, ale wyhamowałam na czas, bo już wiedziałam, gdzie mnie to może doprowadzić. Byli ludzie, którzy sugerowali mi, żebym zwolniła jeszcze w szkole, ale było dużo więcej ludzi, którzy zachęcali mnie do brania więcej. Do tych drugich mam żal. Jeszcze większy do siebie, bo sama byłam tymi drugimi.
Naprawdę, nikomu nie życzę czucia się bezwartościowym i niepotrzebnym, kompletnie wypalonym. Uciekajcie od tego jak najdalej. Od każdego, kto chce was wykorzystywać do maksimum waszych możliwości. Dajcie sobie odpocząć. Dajcie sobie wyjść ze znajomymi, iść na spacer, pogłaskać kota, spóźnić się na zajęcia, bo oglądacie łabędzie na rzece albo dopijacie kawę za długo, bo akurat słuchacie dobrej piosenki w radiu. Ja tak teraz robię i w życiu nie czułam się lepiej. I tak, można sobie porównać, że kiedyś w cyferkach osiągałam niesamowite wyniki, ale zdrowia psychicznego w cyferkach nie widać, a moje z czasów najwyższych cyferek w innych osiągnięciach nurkowało głęboko poniżej zera. Wiem, że biczując się tak, jak to robiłam w liceum i jak zaczęłam jeszcze później może zarabiałabym krocie i miałabym stanowisko, którym można się pochwalić, ale szczerze, to najpewniej w końcu skoczyłabym pod ten pociąg, bo w takim trybie straciłabym tę rodzinę i przyjaciół, którzy tak bardzo mnie wspierali, czego bym nie robiła.
Dzięki Krzysztof za film, przeanalizowałam sobie po raz kolejny "kim chcę być jak dorosnę", czytaj: po studiach, ale na razie upewniam się tylko w przekonaniu, kim nie chcę być - ambitnym wypalonym skrawkiem człowieka. I w sumie to chcę być po prostu szczęśliwa. I chyba jest to do zrobienia.
Trzymam kciuki za ciebie. Ja po studiach i wielu "sukcesach" dopiero zaczynam widzieć skutki swoich wyborów. W wieku 30 lat rzucam tę "super" pracę i mam nadzieje, że nigdy do niej nie wrócę. Często myślę sobie, że powinnam była już na etapie studiów to rzucić, bo miałam przeczucie jak to się skończy. Od starszej koleżanki - robisz dobrze, że stawiasz siebie na pierwszym miejscu. Mam nadzieje, że nigdy nie dasz sobie wmówić, jak kiedyś ja, że ambicja i ciężka praca to wyznaczniki naszej wartości. Jedyne osoby które na tym coś zyskują to nasi pracodawcy i ludzie którzy w naszych sukcesach widzą własną zasługę, czy to rodzice, czy profesorowie. Nasza ambicja i ciężka praca powinny służyć przede wszystkim nam. Czas je przekierować na dbanie o własne zdrowie, relacje i psychikę, a nie na dbanie o grubość portfela naszych szefów / samoocenę nauczycieli czy rodziców.
@@mikodawid5792 a do czego się to odnosi?
ja przegrałam w "loterie o własne życie". Odpoczywajcie, słuchajcie swojego ciała. Badajcie się regularnie. Odpuszczajcie kiedy ciało daje wam znaki. Nie warto czasem na siłe :)
Skąd ja to znam. Czekam na materiał. ADHD, prokrastynacja i wypalenie to moja miksturka. I ta walka ze sobą rano, by otworzyć laptopa służbowego. Technika pomodoro pomaga, bez tego to nie wiem, ale cudów nie ma.
Pomodoro?
@@zenzi893 pomodoro to technika interwałowa gdzie podstawowo masz 25 min skupienia, 5 min odpoczynku, polecam obczaić bo może być pomocne, polecam
no taka apka powiedzmy 20 min pracy bez odrywania się na internety i 5 min przerwy, tak mniej więcej o to chodzi. @@zenzi893
@@zenzi893 polega na pracowaniu w okresach 20-30 minut z 5 minutowymi przerwami między sobą (z dłuższymi przerwami po paru takich cyklach)
Jestem na bpd, dość sporo rzeczy pokrywa mi się z żeńskim adhd. Jeśli mogę coś zasugerować, to:
1. rozpisuje w konkretnych punktach, co muszę zrobić. Wsadzam też rzeczy, które chcę zrobić. Każde ma być pojedynczą rzeczą, np. spisać z zeszytu jedno zamówienie, poprawić ceny w jednym zamówieniu, rozłożyć i umyć rzeczy z jednego kartona, jak tak nie mogę, to przez pół godziny rozpisywać długopisy, czytać po niemiecku 20 minut, itd. Zawsze musi być kilka rzeczy, które zajmują parę minut maks, żeby na starcie sobie dać bonus, że COŚ już zrobiłam i nie jestem bezczynna. Przerwa lub odniesienie zrobionych papierów to też zadanie. Dzięki temu nie omijam jedzenia, bo się nie wyrobię, bo zjedzenie, czy pogadanie chwilę też jest równie ważnym zadaniem, które jest planowane, a nie omijaniem "tego ważnego".
2. NIGDY nie skreślam zrobionych rzeczy, tylko używam zakreślacza. Skreślenie to błąd, a ja chce się cieszyć, że coś zrobiłam. Od razu widać zrobione dużo bardziej niż niezrobione, jest kolorowo, mogę sobie poświecić pół minuty na wybranie koloru, itd.
3. Wpisuję tylko to, co konieczne plus co będę lubić, żebym w razie czego dopisała coś wiecej i od razu zakreśliła, a nie na odwrót.
4. Nie istnieje coś takiego, jak koncentracja przez 4 godziny. Nawet przez godzinę zwyukle nie. Więc trzymam sobie notesik/podkładkę, gdzie mogę sobie minutę/dwie porysować, napisać tytuł filmu z reklamy, poskreślać co drugą kratkę, cokolwiek, żeby rozluźnić mózg. Takie naturalne pomodoro.
5. BARDZO dbam o to, żeby mi wszystko leżało co do milimetra tak, jak chcę. Włącznie z ilością, kolorystyką i tematyką obrazków, kotkowych spinaczy, karteczki mają mieć kolory, jakie lubię, ołówki mają być ładne, itd. I nawet kierowniczka wie, że mi się nic nie zabiera ani nie przestawia bez mojej wiedzy.
6. Zrobienie sobie z zadań gry za punkty też jest spoko. Za poukładanie biurka punkt, za wyniesienie śmieci punkt, jak mam 5 punktów wyciągam ulubioną przekąskę, albo puszczam sobie filmik na jutubie zamiast muzyki.
7. To robienie najtrudniejszego na początku to pierdololo bez pokrycia. Najpierw trzeba sobie nahajpować tym, do czego ciągnie, potem tym, co łatwe, w międzyczasie może się okazać, że to trudne robi się interesujące albo samo się już w połowie zrobiło przy okazji innych rzeczy i nie jest trudne. A tak, to zatniesz się na trudnym i nie zrobisz nic, w najgorszym wypadku zostanie na koniec, ale będzie jedynym niezrobionym, czyli bilans pozytywny.
8. Jak ktoś twierdzi, że nie możesz mieć dnia lenia, ale dzień mrówki na amfetaminie już są fajne i nie krępuj się, to niech spierdala ^^. Jesteś w pakiecie obu albo żadnego, i tak wychodzisz na plus przed innych.
Dziękuję bardzo za ten film, był on naprawdę potrzebny a o tych sprawach mówi się przerażająco niewiele. Nawet moje pokolenie 18-19 lat pomimo że zdajemy sobie sprawę z problemów jakimi są wypalenie, przemęczanie się, porównywanie z innymi i wiele innych...pomimo tej świadomości nadal cały czas jesteśmy ofiarami tych zjawisk...Ja dopiero teraz na studiach powoli leczę swoją psychikę ponieważ jedno z moich największych marzeń się spełniło - dostanie się na asp i nigdy wcześniej nie czułam tak jak teraz, że w końcu jestem we właściwym miejscu, pierwszy raz czuje że podjęłam dobrą decyzję. Natomiast już widzę że będzie to bardzo ciężkie, wyleczenie ran wyrządzonych przez podstawówkę i liceum oraz rodzinę, które to środowiska cały czas dawały mi sygnały że jestem do niczego, że nic w życiu nie osiągnę oraz że to przez bycie leniem. Nadwyrężałam swoje zdrowie psychiczne i fizyczne starając się zdobyć jak najlepsze oceny i aprobatę nauczycieli a zamiast tego, kiedy mówiłam jak bardzo się staram i że nie wiem już jak lepiej przyswajać wiedzę, słyszałam od wtedy moich autorytetów że za mało się uczę, albo że muszę jeszcze więcej ćwiczeń wykonywać...Teraz jak o tym myślę to było piekło, ze stresu prawie mdlałam i bałam się chodzić do szkoły, dziennie płakałam bo mogę dostać 1 co czyni mnie przecież głupią leniwą i bez wartości(według wielu moich nauczycieli) Wtedy nauczyciel mówił "musisz się bardziej postarać i więcej czasu poświęcić nauce, nie można cały czas odpoczywać lub uczyć się dzień przed" ale uczyłam się dziennie, z przerwami na ataki lękowe...Tymczasem w szkole nauczyciele zamiast pomóc tym którym idzie ciężko a naprawdę chcą, woleli skupić się tylko na olimpijczykach i na tych którzy otrzymywali 100%...Teraz kiedy staram się odpocząć, albo nawet coś obejrzeć nie jestem w stanie się zrelaksować, wybieram wtedy cos z czego mogę się nauczyć np języka...cały czas słyszę w głowie głos ojca "znowu te gry/seriale/jakakolwiek inna aktywność??? pouczyłabyś się, do pracy poszła, nic w życiu nie osiągniesz żaden pracodawca cię nie przyjmie jesteś tylko leniem bez ambicji, gówno robisz spała byś tylko". Nie akceptuje on tego, że mój organizm nie odpoczywa w nocy bo wyobraźnia mi się bardzo uruchamia i budzę się bardziej zmęczona niż przed pójściem spać, ale przecież to przez to że "gówno robię i nie pracuję, gdybym poszła zajęła się sportem to bym nie była zmęczona"... kiedy to sport wzbudza we mnie agresję wobec siebie...Bardzo ciężko jest mi się wyleczyć z ciągłego oskarżania siebie, na uczelni czuję się zrozumiana i jest tam bezpieczna atmosfera, za to kiedy wracam do domu muszę mierzyć się z komentarzami ojca który nie akceptuje tego co ja mu wiele razy tłumaczyłam oraz psycholog...Niestety nie stać mnie żeby się wyprowadzić a boje się że zanim do tego w trakcie studiów nie dojdzie to nie będę w stanie w pełni skorzystać z tej szansy "uleczenia"....ale też nie jestem w stanie w pełni rozwinąć artystycznych skrzydeł kiedy wracam do domu z inspiracją która jest przez mojego ojca/rodzinę zabijana...mieszana z błotem...
Jak sobie radzić z sytuacjami w których otoczenie utrudnia nam akceptowanie siebie i rozwijanie skrzydeł, czy nawet potrzebny odpoczynek??? Jak dać sobie zgodę na odpoczynek i chwilę nic nie robienie?? Myslę że gdyby nie sztuka, moja psycholog, niektórzy moi znajomi, ludzie z uczelni i filmy które Pan tworzy, nie byłoby mnie wogóle na drodze ku poprawie mojego stanu psychicznego...
Przepraszam za taki długi komentarz, absolutnie nikt nie musi go czytać, po prostu ten film bardzo mnie dotknął, w kumulacji z wieloma poprzednimi filmami w których jest mowa o zdrowiu psychicznym, o pozwalaniu sobie na odpoczynek, wiele emocji się we mnie zebrało z własnych doświadczeń i tego jak sama jestem bardzo przerażona, jak cięzko jest taki stan naprawić, nie tylko samo wypalenie ale też sposób myślenia który się do tego wypalenia może chyba przyczynić?
Nigdy nie musisz przepraszać na tym kanale za szczerą historię to najpiękniejsze, co można dać innym.
To, co opisałaś, ściśle pokrywa się z tym, co nazywam wewnętrznym strażnikiem. Ten głos ojca, nauczycieli i rówieśników, który zagłusza nasz głos wewnętrzny. Brutalnie zaś mówiąc - na koniec zostajemy tylko z nim. I ostatecznie to on będzie dla nas najważniejszy, bo to głos naszej tożsamości i wyborów życiowych. Dobrze, że udaje Ci się go powoli odzyskiwać to długi proces, i ja dopiero swój odzyskuję
Każda taka wypowiedź prosto z serca jest cenna, chociażby dla tych, którzy przeżywają to samo i potrzebują poczucia, że nie są w tym sami. Na pewno uda ci się odbudować po problemach
"School kills artists" nigdy nie było bardziej prawdziwe
Film, którego potrzebowaliśmy. Absolutnie każdy powinien tego posłuchać
Żadnego filmiku na yt nie potrzebowałam tak bardzo jak tego.
ślę wsparcie!
Bardzo ważny film. Odkąd na studiach zrozumiałem, że jestem tu po to by robić to co chce czuje się 100x lepiej. Mam ADHD i często cierpię na hiperfiksacje. Trudno mi się angażować we wszystkie przedmioty na studiach. Przez konkretne zadania staje w miejscu. Nie potrafię zaangażować swoich umiejętności w rzeczy nie angażujących mnie. Przez olanie niektórych przedmiotów nie dostałem stypendium. Zabrakło -0,4 punkcików. Dziś jako student 3 roku socjologii zdecydowanie czuje wypalenie. Te stypendium było już tylko gwoździem do trumny. Szczególnie, że stypendium dostała osoba która wypełniała prace odtwórczo. Teraz licencjat i mój kochany promotor powstrzymuje mnie bym nie rzucił studiów. Gdyż chłop mocno we mnie wierzy. Kocham gry video. Wiem o nich wiele. Napisałem kilka może kilkanaście prac o grach na studiach. W większości spotykałem się z pozytywnym odbiorem jednak są jednostki, które bardzo mocno obniżały mojej pracy. Napisałem pracę, na konferencji kół naukowych z wielkim stresem wygłosiłem wyniki dostałem super feedback jednak.... Trafiła się jedna osoba która wyśmiała moją ciężką prace. Studia wyniszczają mnie systematycznie jednak dalej w nie brnę dzięki kilku jednostką. Może i się już wypaliłem jednak z wielką nadzieją chce dorzucać kłód go ogniska. Taka rada ode mnie. Miejcie marzenia tylko dzięki nim jestem wstanie funkcjonować. Dzięki Krzysztof za wszystko. Pewnie nie pamiętasz ale na Pyrkonie trochę zmotywowałeś młodego chłopaka z Socjologii
I dlatego warto było pojechać na Pyrkon. Po Twojej historii łatwiej mi będzie przełamywać niechęć do wychodzenia z domu i wyjazdów w kolejnych latach.
A co do stypendium... I feel you. U mnie to było 0,012 (nie żartuję) punkcika i choć byłem wtedy starym bykiem po doktoracie, to coś we mnie pękło. Od tego czasu odmawiam składania jakichkolwiek wniosków o stypendia, pierdolić taki system.
Ludzie wyśmiewający na konferencjach zaś to osobny sort osób, które czynią więcej zła niż wiedzą. Długo i ciężko trzeba nad sobą pracować, by zacząć je ignorować
Tak z ciekawości na jakie tematy pisałeś o grach na socjologii? Jestem na tym samym kierunku i próbuję wymyślić temat na pracę dyplomową o grach, który przejdzie u mojej promotorki i szukam inspiracji?
@@loveizzyandduff pisałem o immersji MMO paradoksalnie z starej jak świat koncepcji Goffmana można wyciągnąć wiele do samej immersji. Dziś na lic pisze właśnie o obrazie postaci graczy w bg3 w oparciu o koncepcje teatru życia codziennego Goffmana. Wcześniej pisałem o masowości wiedźmina. Generalnie trochę czasem można pokombinować. Głównie krążę wokół badań jakościowych. Jednak w swojej pracy angażuje samo zjawisko kosztaltownia postaci. Wiesz warto zastanowić się dlaczego ludzie grają akurat Paladynem a dlaczego nie chcą grać niziołkiem.
@@loveizzyandduff Pisałem też:
- Stygmatyzacji graczy przez samych graczy
- By dobrze grać w MMO potrzebni są inny gracze - o tym jak ważne jest by w lokacjach dla nisko lvl byly nisko levelowcy
- Jak soundtrack wpływa na skupienie na grze(Mój ulubiony wykładowca jest fantatykiem dźwięku)
tyle pamiętam
@@gancu6839byłaby opcja przeczytać tę pracę o stygmatyzacji graczy przez graczy? Temat mnie zainteresował, szczególnie że też zdarzyło mi się popełnić pracę na temat gier, konkretnie to o wpływie gier na rozwój funkcji poznawczych;)
Robisz tak dobre rzeczy dla osób kreatywnych i neuroatypowych, ze jeżeli kiedyś odniosę jakikolwiek sukces osobisty to wpisanie cię w creditsach będzie czymś stuprocentowo pewnym 🖤
Mój prowadzący na studiach powiedział mi kiedyś, że w pracy trzeba być specjalistą, natomiast hobby powinno się pielęgnować poza nią. Żałuję, że nie posłuchałem go wtedy i doprowadziłem się do wypalenia myśląc, że skoro zarabiam na pisaniu recenzji filmów i seriali, to złapałem stwórcę za stópki i żyć nie umierać, bo zarabiam na swoich zainteresowaniach. Wypalenie dopadło mnie po pięciu latach i dziś wiem, że najłatwiej to zdiagnozować właśnie - jak wspomina Krzysztof - rozmawiając z samym sobą i zadając sobie pytanie - czy praca daje nam więcej korzyści, czy stwarza więcej problemów? Jeśli jest więcej problemów, jeśli odczuwamy więcej negatywów niż pozytywów, to można zakładać wypalenie. W trakcie jeszcze poprzedniej pracy szukałem sposobów na pobudzenie swojej miłości do popkultury, dużo dało mi założenie kanału na YT, ale wiem, że jeszcze minie trochę czasu, zanim uda mi się ponownie rozpalić ten ogień. Ale wierzę, że to się uda i nie nakładam na siebie presji. Pracuję w innej branży, chociaż dalej związanej z kulturą, ale robię zupełnie inne rzeczy i czuję niesamowitą ulgę. Moja rada? Będzie podobna, a może taka sama jak to, co mówi w materiale Krzysztof. Jeśli po tej rozmowie z samym sobą poczujecie, że czas na zmiany, to nie czekajcie z ich wdrażaniem. Czas jest zbyt cenny.
@@mikodawid5792 Ale o co chodzi?
Mam identycznie z produktywnością późną porą. Na szczęście obecna firma mi to ułatwia. Pracuję jako quest designer i czasem o 22 odpali mi się chęć stworzenia jakiegoś zadania do gry - wtedy siadam i pracuję do nocy :d Dzięki temu innego dnia, gdy nie mam siły mentalnej mogę o tyle czasu wcześniej skończyć. Każdemu życzę takiego trybu pracy. Mogę zagospodarować każdą chwilę, gdzie mam wenę i zeskipować godziny, gdzie wolę poleżeć i nic nie robić.
Tak!!! Mnie tak pomogło, jak mogłem zacząć pracować zgodnie ze swoim chronotypem... tak bardzo bym chciał, by wszyscy mieli taki komfort pracy. Zwłaszcza że opłaca się to i pracownikom, i pracodawcom
Często wracam do Twoich filmów gdy jest ciężko i myśli rezygnacyjne (czyt. samob.) zaczynają subtelnie, powoli przeobrażać się w realne, sabotujące zachowania.
Jestem młodą osobą, a omawiane wypalenie towarzyszy mi odkąd pamietam, odkąd jako dziecko nabrałam większej świadomości. Widzę potencjał i tą żywiołowość wśród bliskich, nieznajmych i zastanawiam się skąd to biorą. W życiu nasłuchałam się wiele o lenistwie, o tym że uciekam od rzeczywistości, ale jak mam nie uciekać, gdy głowa, potem ciało w pewnym momencie wysiadają i omawiany w filmie płomień jedynie co robi to gaśnie.
Od niedawna zaczynam dostrzegać istotę problemu, ale oh boy, jak trudno wyjść z utartych schematów i pozwolić sobie na zwykłe czerpanie radości z codziennego życia.
Bo przecież trzeba sobie na to zasłużyć. Bo muszę dostać się na takie studia, bo dopiero jak osiagnę to i to, to mogę dobrze o sobie myśleć. Bo jest dowód mojej wartości.
A gdy okazjonalnie się pojawi - to za chwilę znika i zostaje pustka, którą prawdopodobnie nic nie jest w stanie wypełnić.
Zabawne, że mimo wszystko pierwsza myśl jaka nasunęła się podczas oglądania to "ile bym dała, żeby potrafić tak dobrze wypowiadać się na głos, mieć taką wiedzę, pasję etc. etc."
Pisemny słowotok, ale musiałam. Wszystkiego dobrego, oby jak najwięcej takich nauczycieli czy ogólnie osób.
Siadło.
Tak totalnie ten temat mi siadł, że aż ciężko mi to opisać.
Chyba po prostu tego tematu potrzebowałam.
Dziękuję
Dziękuję za ten materiał, Krzysztofie! Ja sama obecnie jestem w ciężkim dole z powodu wypalenia po studiach. Minęło już pół roku, od kiedy „nic nie robię” obiektywnie produktywnego i nadal czuje się bardzo zmęczona… czasem mam wrażenie, że potrzebuję tysiąc lat żeby odpocząć i czuć się jak dawniej… Ten film podnosi mnie na duchu, bo dawno nie słyszałam tak wspierających i pełnych zrozumienia i łagodności słów o pracy i wysiłku. Chyba nikt lepiej nie byłby w stanie ująć tego tematu tak dobrze jak Ty. Twoje materiały są według mnie zawsze bardzo autentyczne, przez to naprawdę trafiają gdzieś głębiej. Dziękuję za mówienie o tym problemie i za podzielenie się z nami radami jak sobie z tym radzić. Życzę wszystkiego dobrego i żeby Twój jamnik pasji nigdy więcej się nie rozładował!
Bardzo mnie ten film wzruszył. Zawsze sobie mówiłam, że oprócz lekarza to artysta/twórca jest najważniejszym zawodem na świecie. Bo jeśli jest się informatykiem, hydraulikiem, biznesmenem, czymkolwiek, to potem i tak padamy na kanapę i puszczamy sobie film, gramy w grę czy oglądamy gazetę.
Łezka mi się zakręciła w oku w trakcie oglądania tego filmu … stare piękne czasy… dziękuję…
Jeden z najważniejszych filmów na kanale. Kiedy dwa lata temu z kawałkiem rzucałam pracę pseudokreatywną z dziedziny grafiki, mówiąc, że idę pisać książkę, to ludzie patrzyli na mnie jak na wariata. „Książki to ty se po pracy pisz” - mawiali. A dziś chyba nie potrafię opisać dumy i radości jakie odczuwam, że jednak zaryzykowałam. Oczywiście, mam świadomość szalonego przywileju jaki mnie dotknął, bo nie muszę pracować na etat, czy łapać zleceń, żeby mieć co do garnka włożyć. Ale żadna... absolutnie żadna decyzja w moim życiu nie dała mi tyle szczęścia i wytchnienia. Ostatnio zorientowałam się, że również żadna terapia nie dała mi tyle, ile te opowieści, które spisuję. Nigdzie nie dowiedziałam się tyle o sobie, co w tych moich światach fantastycznych, kiedy otwieram Worda i mogę pobyć przede wszystkim ze sobą. Masz w tym Krzysztofie trochę swojego wkładu :) Pewnie więcej jest tu takich ludzi jak ja, którym Twoja życiowa mądrość i odwaga dzielenia się nią podmuchały w przysłowiowe skrzydełka, rozniecając żar, od którego zdołaliśmy rozpalić całkiem poważne ognisko ;)
Inną sprawą jest to, że ludzie naturalnie mają różne następstwa faz kreatywności, motywacji i energii. Każdy z nas jest często wpychany w model dostosowany do fragmentu populacji, który zakłada że codziennie możesz dać z siebie te przysłowiowe 100%. Stety lub niestety mamy różne fazy pracy, jedni są w stanie pracować efektywnie przez 8 godzin ciągle, inni w blokach 3 godzin po 3 razy i są takie dziwaki jak ja u których produktywność wygląda jak EKG u gościa z arytmią. Obecnie według mnie jedyne co możemy robić, to informować wszystkich o tym, że jeżeli nie pracujesz i awansujesz jak syn koleżanki twojej starej, to nie z tobą jest coś nie tak, tylko może należy zmienić tempo pracy i mieć nadzieję że kiedyś zmieni to światopogląd warstwy menadżerskiej.
Słuchając Cię Krzysztof, reaguje swoją 3 książkę. A mówili, po co to robię, że nikt nie czyta. A jednak...
A jednak! Dlatego nie można się poddać
Twoje rady sprawdzają się nie tylko w przypadku wypalenia, ale praktycznie wszystkiego. Jako "zdolna, ale leniwa" wiem jak to jest zawsze robić za mało, zawsze być gorszym od xyz, zawsze za mało się starać, zawsze być inny niż reszta. Dziś wiem, że to nie moja wina, tylko wina systemu, który wymaga, żeby wszyscy byli równi na każdym jednym poziomie. Tych co są ponad normę temperują, a tych co poniżej rozciągają ponad siły. Dużo do myślenia dało mi proste zadanie "powiedz jaki sukces osiągnąłeś w tym tygodniu." Sukces nie zawsze musi być czymś wielkim, dla każdego, w różnych sytuacjach to coś zupełnie innego. Wstanie z łóżka z uśmiechem (lub w ogóle) jest takim samym sukcesem jak dostanie 6 z sprawdzianu, czy jakiejś nagrody. Liczy się, że coś udało ci się coś zrobić - nie ważne jak dużego czy małego. Ale musimy się tego nauczyć sami, bo w szkole wbijają nam do głowy, że jedynymi dobrymi ocenami są 6, 5 i może czasem 4.
Za miesiąc powrót do szkoły i coś czuje że będę do tego filmu wracać co tydzień żeby się znowu nie zaorać w cyklu gonitwy za szczęśliwością
Jestem w 5 klasie technikum i czuję niezwykłe wypalenie z powodu egzaminów zawodowych i matury. Nasza szkoła w tym nie pomaga układając nam jakiś dziwny plan lekcji (szkoła ma 2 budynki położone na dwóch różnych ulicach) i zamiast zwalniać nas z lekcji robią na siłę zastępstwa aby nauczyciele dostawali pieniądze za godziny. Narzekałem o tym w rozmowie z moją mamą, która natychmiast zaczęła opowiadać o tym, że w przeszłości ludzie nie mieli łatwiej i też mieli dużo godzin. Zawsze taki boomerski sposób myślenia mnie denerwuje, ponieważ czemu ja mam akceptować wszystko dlatego bo ludzie w przeszłości tak robili? Mam nadzieję że w przyszłości wraz z nowym pokoleniem nasze postrzeganie edukacji i pracy się zmieni bo to tylko poprawi wszystkim życie
18:53 Mi nikt nie wmówi żebym przestała kochać i zachwycać się grą Spyro the Dragon. Mam obecnie ponad 30 lat i ta gra jest całym moim dzieciństwem w najlepszym wydaniu, a nawet czymś więcej. Dzięki niej pokochałam naukę języków, bo będąc w wieku szkolnym prowadziłam notatnik z tej gry z słówkami które pojawiały się w dialogach ze tłumaczeniem polskim. Ta gra bardzo rozwinęła moją kreatywność, ponieważ uwielbiałam te baśniowe przepiękne krainy, do których Spyro podróżował. Do tej pory słucham soundtracku, który uważam za jeden z najbardziej oryginalnych ścieżek dźwiękowych do gier. Były głosy w mojej rodzinie, bym w tym wieku już zaprzestała grać w tą dziecinną grę i dorosła. Pracuję, mam kochanego Męża i dorosłam na tyle, by wiedzieć, że są rzeczy ważne i ważniejsze w dorosłości, ale tą część mojego dzieciństwa wiem, że zawsze będę cenić i będzie mi sprawiała radość i zastrzyk kreatywności... Mam nadzieję, że będę mogła kiedyś również swoim dzieciom pokazać świat Spyro 💜🐉🔥.
Rewelacyjny film, szkoda że nie mogłem go obejrzeć parę lat temu kiedy praca zaczęła mnie przygniatać. Na szczęście w wieku 30 lat czekam aż do kina wejdzie Kung Fu Panda 4 :)
Nie wiem jak to robisz Krzysztof ale jakoś twoje materiały zostawiają ślad w głowie. Jakimś cudem jak jestem zawsze tylko słuchaczem i obserwatorem to chcę zostawić jakiś ślad w komentarzu. Jestem aktualnie przed pewnym checkponcie w edukacji bo już w lutym szykuje się obrona inżyniera. Wydaje mi się że nie idę jeszcze w stronę wypalenia gdyż staram się odpoczywać w każdym momencie kiedy mam okazję aczkolwiek będę miał z tyłu głowy ten materiał
Najlepszy odcinek podcastu! Tylko "kredeczki i sloneczka" w konkurencji o #1. Super! (plus: wzruszajaca koncoweczka :)
Dziękuję serdecznie!
Krzysztof dziękuję za ten film i Twoją pracę dla nas! Zwolnijmy i pozdrawiam!
Ten film mnie dosłownie uratował. Robię dyplomy z dwóch przedmiotów i piszę maturę z czterech już za parę miesięcy. Stres mnie zżera, nie mogłam dzisiaj spać, całą noc uczyłam się matematyki. Mętlik w głowie, żołądek ściśnięty na supeł, a tutaj Krzysztof wrzuca film o takiej tematyce. Dopiero to mnie wybiło z ogłupienia. Dziękuję
Trzymam mocno za Ciebie kciuki nie zagub się w tym wszystkim, nie warto.
Dlaczego to robisz?
Mądry film. Ciekawe, że wczoraj na terapii rozmawiałam o tym, jak bardzo jestem wykończona pracą i jak bardzo chciałabym mieć czas i siłę na życie po niej.
PS. Nic tak nie zabijało mojej kreatywności, jak wieczne bycie wyśmiewaną i zawstydzaną.
To jest temat-rzeka na osobną dyskusję, łączący się z moją nemezis, czyli patoocenianiem. My się po prostu nie uczymy reakcji na coś, co jest dla nas inne, niespotykane lub z czym się nie zgadzamy. Zostaje tylko chłosta śmiechu lub agresja i to zostawia ślady
Śmieszna sprawa, akurat przed chwilą skończyłam rozmawiać z bliską osobą i doszłam właśnie do wniosku, że się ostatnio wypalam. Zrobiłam dzisiaj więcej niż zazwyczaj, a nie odczuwam nawet odrobiny satysfakcji ani chęci do działania w jakimkolwiek kierunku. Przykro się słucha o tym temacie
Film roku. A może raczej film naszej dekady/naszego wieku. Dzięki Krzysztofie za to. Chciałbym powiedzieć kilka słów dla tych, którzy tu zajrzą.
Od 19 roku życia pracuje. Wykorzystałem wszelkie zasoby, żeby się uczyć i szybko zacząłem programować bo bardzo chciałem robić gry. Pomógł fakt, że tata ma małą firmę IT więc szybko wskoczyłem na tory pracy. Wiele się nauczyłem, ale to było za mało. Po godzinach rozwijałem umiejętności tworzenia gier wideo jako swoją pasję. Po paru latach z kolegą przekonałem zarząd firmy, że warto iść w stronę gier wideo. Udało nam się rozwinąć w 4 lata firmę z 2 do 10 osób zaangażowanych w nasze projekty. Harowałem po 10-16h nie patrząc na bliskich, rodzinę, partnerkę. Wielokrotnie ludzie się odwracali ode mnie za co absolutnie nie mogłem nikogo winić, ale tak wybrałem. Niestety przyszły czasy kryzysowe a nasze gry nie zarobiły tyle, żeby te czasy przetrwać. Inwestycje odpłynęły i trwa susza. Firma upadła. Ja jestem wypalony. To co mi zostało to całe to doświadczenie i to co z niego brałem garściami. Jestem jednak wyczerpany i zgasiłem ogień pasji jaką było tworzenie i projektowanie gier wideo. Teraz mam moment zadumy i introspekcji. Szukam co dalej. Nic jednak nie jest takie jak wtedy. Nic nie wydaje się tak przejrzyste i warte uwagi jak tamta pasja. Czy było warto? Nie wiem. W końcu mam 27 lat i jeszcze (mam nadzieję) sporo życia przed sobą. Obym za 10 lat powiedział, że było warto.
Dzięki Krzysztofie za ten film. Trzymajcie się ludzie :)
odpoczełam w święta . Obejrzałam w końcu dom z papieru. Jestem z siebie dumna bo było świetnie!
Dziękuję.
Tylko tyle i aż tyle.
Jestem na drugim roku studiów, pracuję w szkole językowej (język angielski). Szkolę się nadal w kierunku głębszej znajomości angielskiego lecz od ostatnich kilku miesięcy czuję.....No właśnie, nic nie czuję. Rutyna, zamknięcie w tym niewidzialnym "boju" między innymi, brak czasu na rozwój osobisty wobec zainteresowań. Nie odczuwam jakieś chęci nauki, mam to przysłowiowo "gdzieś". Zadaję sobie często pytanie "a po co?"......"Przecież po to poszedłem"......Chodź moim ulubionym sposobem pchania siebie na siłę jest - "będzie dobrze". Prawda, tak jak mówisz Krzysztof, jest zupełnie inna. Koło zainteresowań które miałem nawet w technikum, teraz odeszły na bok, bo "nie mam czasu". Bezsenność, stres i niepotrzebna rywalizacja ogromnie potęgają uczucie tego wypalenia które odczuwam.
Krzysztof, postaram się wdrążyć Twoje rady w życie, ponieważ mogę nawet teraz stwierdzić iż po skończeniu studiów, dostaniu tego papierka ze śmiesznym napisem i moim imieniem, nie czeka mnie całkowita przemiana. Jeśli miałbym okazję porozmawiać z samym sobie z przeszłości, na pewno byłoby to żeby skupiać się na tym co naprawdę sprawiało mi frajdę i co dawało mi odczucie życia.
Uczelnia muzyczna odebrała mi iskrę ciekawości i poczucie sprawczości.
Postanowiłam odejść na początku magisterki, mimo mówienia mi, że przecież mogę się „przemęczyć”. Ten papier nie jest tego wart.
Odejście to była najlepsza decyzja, jaką podjęłam. 🤌💛
Pozdrawiam wszystkich i życzę wszystkim dobrych decyzji i spełnienia w swojej dziedzinie! 🌻🌻🌻
I co robisz teraz?
Krzysztof mówiąc o wewnętrznym dziecku. Przypomniała mi się pewna rzecz w moim życiu i czuje nie odpartą potrzebę podzielenia się ta historię. Miałem 35 lat nie był to mój najlepszy okres w życiu, czułem, że nic mi się nie układa. Pewnego dnia zastanowiłem się co mi kiedyś sprawiało przyjemność, było to oglądanie anime. W wieku 35 lat powróciłem do anime. Trafiłem na jedno anime, które rozpaliło we mnie kreatywność do pisania książek. opowiadań. Wcześniej nic nie pisałem. Po obejrzeniu tego anime zainspirowałem się tym światem i napisałem w nim własną książkę 500 stron A-4 milion znaków, pisałem to 2 lata w wolnych chwilach. Gdy pisałem czułem się szczęśliwy, gdy stawiałem ostatnią kropkę, był to mój jeden ze szczęśliwszych dni. Teraz ma 42 lata i nadal oglądam anime czytam mangi. Gdy ,ktoś mi mówi mi, że jestem za stary na anime mangę. Zawsze odpowiadam i co z tym zrobisz. Ja wiem, że właśnie anime i mangi podtrzymują mój płomień kreatywności karmią moje wewnętrzne dziecko .
Ja jestem w trakcie remontu swojego własnego mieszkania. Znajomi się ze mnie śmieją. Rodzina się ze mnie śmieje. Robię w wolnym pokoju pracownię, która jest marzeniem każdej pięciolatki, bo już sześciolatka by się zastanawiała, czy nie za infantylnie - wszystko w różu, mięcie i białym, wiszący fotel do czytania, w salonie trzeba odgarnąć pluszaki, żeby było gdzie usiąść na kanapie, zaczęłam skupywać całą kolekcję ksiązek dla młodszych nastolatek, którą czytałam (pierwsze trzy tomy, teraz tego jest z 5 sezonów i przyległości) chyba z trzeciej klasie podstawówki, itd. I mi z tym dobrze, okazuje się, że jak można decydować o sobie i zaczyna się mieć w dupie, czy to wstyd, to bycie pięciolatkiem we własnym domu jest całkiem fajne.
Dzięki Krzysztof, ten materiał pozwolił mi się zreflektować nad tym co się działo przez praktycznie cały etap mojej edukacji, jak szkoła i społeczność wypalała wiele moich pasji i zainteresowań systematycznie razem z częścią mojej rodziny która faworyzowała pracoholizm i dawała mi do zrozumienia że jak nie będę zapierdalał to niczego nie osiągnę. Teraz wracam do moich pasji z przeszłości i korzystam ze swojego czasu kreatywnie i na rzeczy które mnie inspirują i zachecają do działania, bez ludzi którzy wiszą mi nad głową i ciągną w dół. Dodatkowy punkcik leci za mocną Code materiału z ogniskami z Dark Souls xD
Ja nie jestem tak optymistycznie nastawiona do przyszłości. Rozwój komputerów i maszyn już mocno rozwinął nasz świat sprawiając, że ubyło nam roboty, a jednak jednocześnie przybyło dużo nowej.
Kiedyś męczące były podróże. A potem powstały pociągi, samochody, samoloty… i co? Zaczęliśmy po prostu podróżować więcej. Ludzie wiecznie nienasyceni.
To prawda, że trzeba o tym mówić. Mam 23 lata i już mam obolałe plecy, barki i kark. (Mój znajomy nazwał to przypadłością 20-latków. Też się z tym zmaga.) Wypaliłam się w czasach szkolnych i ciężko mi powrócić do moich porzuconych pasji. Tym bardziej trudno gdy pojawiło się dziecko i mnóstwo odpowiedzialności do dźwignięcia. Trudno jest wyjść z mindsetu, że wolny czas który mi pozostał, marnuje na gry komputerowe czy zabawę z AI. Kiedyś ojciec powiedział mi, że moja ucieczka do pisania opowiadań i tworzenia jako takiego jest marnowaniem czasu, który mogłabym przeznaczyć na wymagającą szkołę. Wypruwałam żyły żeby nadążyć, a to i tak było za mało. Teraz wspominam to jako stracone lata i nie chcę by moje dziecko popełniło ten sam błąd. Dlatego dziękuję, że o tym mówisz. Dzięki twoim słowom łatwiej mi pogodzić się z tą porażką - moją szkołą i łatwiej mi po prostu cieszyć się tym co już mam.
Jak dziwne poczuć się zrozumianym bez rozmowy, szczególnie, że sam miałbym problem ją zacząć, ale dzisiaj chyba zrobię coś czego się tak boję, poproszę przyjaciółkę, żeby 'poklepała po leckach'. Dziękuję Krzysztofie
Mam własną firmę, przeżyłam wypalenie zawodowe i przy życiu utrzymywały mnie właściwie tylko wyjścia na koncerty czy do muzeów. Szkoda że nie miałam wokół siebie nikogo kto by mi powiedział co się dzieje a ja sama zachowywałam się jak ryba bez wody. Mnie pomogło znalezienie nowego, długofalowego celu w ramach mojej pracy. Dało mi to siłę do wygrzebania się z dołka. To ważny materiał, dzięki za niego.
Napewno przyda mi się ten odcinek, skończyłem szkole rok temu i nie wiem co dalej robić że sobą Myślałem że rok pracy w za granicą mi jakoś pomoże ale oprócz poszerzenia znajomości języka nic wartościowego nie utrzymałem.Nie stać mnie jeszcze żeby zacząć doradctwo zawodowe jak poszedłem do urzędu to zaczęli mi robić testy szybko sie zniechęciłem
Przeformułuj to może: dzięki rocznej pracy za granicą nauczyłeś się drugiego języka. To DUŻO. A prócz tego zyskałeś więcej wprawy w zawodzie, który wykonywałeś.
@@KrzysztofMMaj angielski już w liceum dobrze znałem pracowałem w małym sklepiku w Londynie nie chce pracować w tym zawodzie
@@użytkownik.internetu3 nauka języka w szkole a doświadczenie w komunikacji to zupełnie różne rzeczy, znam osoby, które świetnie znają gramatykę, ale rozmowa z kimś po angielsku sprawia ogromny problem.
Praca w Londynie w kontakcie z klientem na pewno poprawił płynność, i swobodę w rozmowie, co może teraz się nie przydaje, ale gwarantuję że wiele osób nie miało okazji rozmawiać po angielsku i przez to strasznie ich to stresuje i mają z tym problem. Biorąc pod uwagę, że w doractwie zawodowym w Polsce raczej będziesz rozmawiać po polsku to mało osób może być w angielskim płynnym. I może nie raz się okazać, że np akurat będziesz najlepszą osobą do konsultacji.
To tylko przykład ale rok pracy za granicą to nie strata czasu, nawet jeśli nie widzisz korzyści zawodowych. To był zainwestowany czas, który w różnych aspektach życia może Ci się zwrócić. W pomocy językowej, w znajomości kultury, w otwartości do pracy i ludzi, mając coś ciekawego do powiedzenia mając okazje przebywać gdzies w innym miejscu i poznajac inną kulturę, nawet jeśli wciąż europejską. Z czasem możesz jeszcze to docenić, nie spisuj tego na straty.
Oglądam Twoje odcinki od dłuższego czasu i z wieloma poglądami bardzo się utożsamiam, także przede wszystkim przybijam piątkę! Co do samego wypalenia, opowiadałem na swoim kanale o tym od dłuższego czasu, bo dojechało mnie przeokropnie i jestem pod wrażeniem, jak wiele wspólnych punktów mają nasze przemyślenia (nawet metafory podobne - u Ciebie ognisko, u mnie lampa naftowa 😂). Ja do wypalenia podszedłem bardzo radykalnie. Na wiosnę tego roku czułem, że już absolutnie nic w życiu nie sprawia mi przyjemności i wiedziałem, że jeśli nie podejmę jakichś radykalnych działań to może się bardzo źle skończyć. Obecnie jestem po 6 miesiącach bezrobocia na życzenie i jestem odmienionym człowiekiem. Wróciłem do zawodu z nowym zapałem, zacząłem z powrotem regularnie publikować materiały na YT, a przede wszystkim czuję, że życie z powrotem stało się dobre. Super, że opowiadasz o swoich doświadczeniach w tej kwestii, bo trzeba ten temat normalizować i przede wszystkim przeciwdziałać głupotom wygadywanym przez, jak ich nazwałeś, biedakołczy. Jeśli byłbyś zainteresowany moją perspektywą, to serdecznie zapraszam na mój kanał ❤ Piona 👋
Rok studiów informatycznych, wypalił mnie do tego stopnia, że aktualnie bronie magistra z filologii angielskiej. Obrót o 180 stopni. Pomogło, zapewnię fartownie, ponieważ po tych wszystkich latach studiów humanistycznych, udało mi się połączyć pasje do informatyki z umiejętnościami nabytymi na studiach humanistycznych. Aktualnie podchodzę do obrony pracy dotyczącej używania A.I. w tłumaczeniu, i o ile sama praca jest nudna, bo te całe minimalne limity pracy sprawiły, że musiałem proste rzeczy rozciągać na wiele paragrafów, to pokazało mi, że mogę połączyć wiedzę o A.I. z wiedzą o tłumaczeniu, przez co mogę zwiedzać nowe zakamarki, które nie zostały jeszcze odkryte.
Ja wszystkim bogom i bożkom dziękuję, że na infę się nie dostałam i poszłam właśnie na filo angielską, bo w momencie rekrutacji na ten pierwszy kierunek byłam już wypalona - nie mam pojęcia jak skończyłoby się to dalej. A jednak filologia to była super przygoda, aż żałuję, że będę się bronić w przyszłym roku. Ale ja nie po to odpisuję na komentarz xd Chciałam powiedzieć, że masz bardzo ciekawy temat pracy, bardzo aktualny, szczególnie że AI to rzecz, której, mam wrażenie, że boi się pół światka tłumaczeniowego i robi sporo, żeby ją zdyskredytować, a coś czuję, że ta technologia ma duże szanse na usprawnienie pracy tłumaczy w przyszłości. Analizowałeś konkretne programy/strony? Do jakich wniosków doszedłeś?
@@coffeencinnamon Porównywałem tłumaczenie Billa Johnstona z tym wygenerowanym przez AI (Deepl).
Ogólnie to AI poradziło sobie bardzo dobrze, średnie BLEU score wyszło 39.21% (Czyli na ile oba teksty są identyczne pod względem użytych słów). Obecnie A.I. generuje tłumaczenia raczej w stylu ekwiwalencji formalnej, z tym, że często są to precyzyjnie dobrane ekwiwalenty, przykładowo
„Source: Wzrok przywykał do ciemności. Widziałem już seledynowy kontur jedynego wskaźnika.”
„Bill Johnston: My eyes were getting using to the dark. I could already make out the pale green shape of the only gauge”
„AI: The gaze was washing to darkness. I could already see the celadon outline of the only indicator.”
W mojej opinii, AI poradziło sobie super ze znalezieniem ekwiwalentu koloru, lepiej niż człowiek.
Tutaj BLEU score 28.65%, jednak był i fragment w którym podobieństwo wyszło na poziomie 57.33%!
„Source: Zanim w to uwierzyłem, na wprost mojej twarzy rozwarła się szeroka szczelina, przez którą zobaczyłem gwiazdy”
„Bill: Before I believed it, a broad gap opened up in front of my face, through which I could see stars. „
„Ai: Before I believed it, a wide gap opened in front of my face, through which I saw stars.”
Jak widzisz, tutaj jest niemal identyczne tłumaczenie. Tak wiec uważam, że zamiast się bać A.I. Tłumacze powinni jak najszybciej się nauczyć z tego korzystać, bo przyśpiesza to pracę niesamowicie.
@@mefisto7124 Dzięki za odpowiedź i za podrzucenie analizy! Sama korzystam z AI przy tłumaczeniu i dla mnie jest to ogromna pomoc, bo średnio skraca mój czas pracy do 1/3 w porównaniu do normalnego tłumaczenia bez wsparcia AI. Wiadomo, to narzędzie jeszcze przez jakiś czas będzie się mylić w dziedzinach specjalistycznych, ale robi to coraz rzadziej (zajmuję się językiem prawa i biznesu, tutaj nawet zwykli tłumacze niezaznajomieni z terminologią mogą mieć spore problemy - o tym piszę swoją magisterkę). Oby takich badań jak twoje było więcej, środowisko tłumaczy moim zdaniem mogłoby na tym zyskać, mimo że wielu sądzi inaczej.
Dziękuje Krzysztofie za ten film. Dotarło do mnie że moje studia zaoczne na wymarzonym kierunku wypaliły mnie. I może te wypalenie zaczęło się już wcześniej podczas klasy maturalnej którą miałam nieszczęście kończyć w pandemii. Zmiana sytuacji życiowej, walka o awanse w całkowicie odmiennej branży, podejście uczelni i ciagle porównywanie swoich projektów z projektami znajomych ze studiów doprowadziły ze pisząc prace dyplomowa na temat który bardzo lubię nie mam na to siły wiec odkładam obronę na za pół roku bo przez wypalenie nie mam siły napisać jej w terminie a branża kreatywna będąca moja pasja już mnie nie cieszy. Trzymajcie się wszyscy ❤ obyśmy znowu rozpalili ogień pasji która tak bardzo napędza do życia
Bardzo mocno rezonują ze mną słowa o obrzydzeniu medium... Jestem zawodowym muzykiem, który niemalże przestał grać. Okoliczności życiowe, pandemia, to był taki hamulec ręczny dla mojego pracoholizmu, a potem pozostał w sercu ogromny opór, by powrócić do pracy, by znów zacząć gonić chałturę za chałturą, od zlecenia do zlecenia, tylko po to, by gnieść się w upokorzeniu na cudzych folwarkach (w orkiestrach, gdzie zasady bywają naprawdę zaskakujące, zważywszy na standardy pracy w XXI wieku).
W toku terapii dowiedziałam się, że umysł łatwo wiąże trudne, traumatyczne doświadczenia z formą sztuki, która nam w tym czasie towarzyszy. W moim przypadku od samego początku edukacji przez dwadzieścia lat ZAWSZE emocje wokół grania były bardzo, bardzo trudne. Dostałam więc zadanie, aby fantazjować na taki temat: "Jesteś panią domu, żoną, matką. Zajmujesz się domem, rodziną. Pewnego dnia budzisz się i odkrywasz, że potrafisz grać na instrumencie. Że rozumiesz, jak działa zapis nutowy. Co robisz z tą zupełnie nową umiejętnością?" . To brzmiało mi bardzo głupio, ale spróbowałam. Po pół roku obracania w głowie tego konceptu wróciła mi chęć do grania. Muzyka pojawiła się w moim domu, nie patrzę na instrument jak na największego wroga. Zadziałało, nawet jeśli nie gram w takich ilościach jak kiedyś. Nie chcę grać więcej, moim celem teraz nie jest udowodnienie komuś czegoś, ale przyjemność z obcowania z utworem, ze spotkania z ludźmi, których lubię. To mnie ratuje.
Dzięki Krzysztof, z każdego twojego filmu czy streamu staram się czerpać jak najwięcej i myślę że to mocno zaplusuje na przyszłość. Nie dość że dzięki tobie utwierdziłem się najpierw w przekonaniu że coś z tym systemem edukacji jest mocno nie tak i dzięki tobie właśnie zwolniłem, przestałem być tym perfekcyjnym uczniem mającym piątki z każdego przedmiotu, zamiast tego przykładając się bardziej do rzeczy które mogą się realnie przydać w przyszłości, ale jeszcze na dodatek pokochałem gry singlowe jak trylogię wiedźmińską czy gry typu dark souls, zacząłem chłonąć właśnie tą wartościową rozrywkę. Za to wszystko jestem niezmiernie wdzięczny
Mi pomagała medytacja. Ćwiczenie sie w byciu tu i teraz. Niestety kręgosłup mi wysiadł i od sierpnia nie medytuje wiec z tylu głowy wróciły wyrzuty sumienia, że moglem przeciez w czasie leczenia coś produktywnego zrobić. Spedzilem miesiąc na podlodze w salonie na opiatach. Sam nie wiem z kąd ten bat w mojej głowie. Mam przez to trudnosci z docenieniem dużej ilosci dobra jakie mnie spotyka. Pomaga też codzienna afirmacja wdzięczności. Polecam także książkę Gabora Matè "Mit normalności". Można dzieki niej sporo zrozumieć i nabrać wyrozumiałości dla siebie i innych. Mnie zawsze tez motywował kontakt z dobrymi, empatycznymi ludźmi.
Zazdro ogromne. Nigdy nie nauczyłem się medytować, a próbowałem. Mój mózg jest za bardzo nadaktywny (ale może miałem złych nauczycieli).
@@KrzysztofMMaj Chyba raczej faktycznie miałeś Krzysztofie złych nauczycieli. Żeby było śmieszniej te chwile dla siebie i nic nie robienie o których mówiłeś w filmie to właśnie medytacja która nie polega na walce z myślami. Wręcz przeciwnie. Myśli mają swobodnie przepływać. Poza tym każdy człowiek musi znaleźć swój indywidualny sposób. Przede wszystkim medytacja musi sprawiać przyjemność. Nie może być siłowa. Tego typu zagadnienia wg. mnie najtrafniej tłumaczy zachodniemu człowiekowi Ajahn Brahm. Długo mógłbym pisać o medytacji ale nie jestem ekspertem a to są dość subtelne sprawy. W każdym razie polecam próbować. :)
@zenzifreak893 dziękuję Ci bardzo. Nie wiedziałem tego.
@@KrzysztofMMaj Nie ma za co. Jest sporo mitów o medytacji. BTW. Super materiał. Dziękuję, że poruszasz takie ważne tematy. Jesteś giga czad.:)
Pozwolę sobie na totalną szczerość: mnie szokują młodzi ludzie z bólem kręgosłupa, za moich czasów takie problemy zdrowotne były zarezerwowane dla starszakow
To jest przesłanie którego miło się słucha i wyciąga wnioski dla siebie. Bezstronne, przydatne pomocne i podnoszące na duchu. Nawiązanie do Dark Souls jak dla mnie cudne.
Zdrowy wzrok straciłam w liceum siedząc po nocach nad książkami, goniąc kolejną piątkę z polaka albo płacząc nad matematyką która ni cholery mi nie wchodziła. Co chcę robić gdy dorosnę zapomniałam już w podstawówce. Celem było po prostu zdobywanie dobrych ocen, bo tego wszyscy oczekiwali a ja nie miałam siły myśleć o tym czego chcę a czego nie. Tak naprawdę nie chciałam nic. W mniejszym lub większym stopniu ciągnie się to do dziś a odpoczynek w moim przypadku niestety zwykle okupiony jest poczuciem winy. Także, ty opuścisz szkołę ale szkoła nie opuści ciebie.
Genialne! Myślę że ten film idealnie podsumowuje to co od kilku lat czuję w kościach. Zwłaszcza to że nie mogę już wykonywać wymarzonego niegdyś zawodu, i dlaczego wracam do "miłości z dzieciństwa". Chciałabym tylko, żeby wszelkiej maści ewangeliści (rodzina, przyjaciele, jacyś randomowi ludzie "na ulicy" czy w mediach społecznościowych) się ode mnie odpr.... Ciągle słyszę nagabywania jaki to wielki błąd popełniam od tak (według nich) rzucając tyle lat nauki i doświadczenia zawodowego. I wogole jak można nie chcieć wykonywać takiego pięknego zawodu. Nie ważne że mam przez ten "piękny" zawód depresję i myśli samobójcze. Mam tak serdecznie dość tych wszystkich "ewangelistów" że najchętniej bym się przeniosła na jakąś bezludną wyspę
Ogladam Pana materiały już dłuższy czas. Naprawdę jest Pan inspirujący i opowiada oraz tłumaczy z pasją, przez co przesłanie przenika do umysłu i zapada w pamięć na długo. Naprawdę świetna robota.
Dzięki serdeczne!!!
przychodzę do tego materiału po raz kolejny... i po raz kolejny dziękuję.
Dziękuję ci za ten film. Od jakiegoś czasu coraz bardziej zacząłem się wypalać, szukałem pomocy w wielu miejscach, lecz to nie pomagało. Kiedy powiedziałeś o tej rzeczy z dzieciństwa zauważyłem że zostały mi tylko nowe pasje i pasje które zostały właśnie wypalone w międzyczasie. Została już tylko jedna nietknięta rzecz i mam poczucie iż może pomóc. Dziękuję ci za ten film.
Mam ogromną nadzieję, że ta jedna rzecz da Ci siłę i zagrzeje w środku. Trzymam kciuki
Poznajmy się ,mój styl życia podobno działa trochę demotywujaco i przy mnie musisz się zatrzymać 😉😉😉
dziękuję ci za ten film
nie zmagam się w prawdzie z wypaleniem zawodowym czy kreatywnym
ale z wypaleniem.. nazwijmy to życiowym
większość mojego krótkiego życia do tej pory wymagała ode mnie więcej niż miałem tylko po to żeby przetrwać
i dzisiaj kiedy ta droga przez bagno już jest za mną i pozornie mógłbym już odetchnąć nie zostało mi już sił na dalszą drogę którą przecież ledwo zacząłem
ten film dał mi naprawdę dużo zrozumienia tego czego właściwie mam szukać i jak
i może ta wiedza będzie tym co pozwoli mi wreszcie wygrzebać siebie spod tego czym wmówiono mi że jestem
No wow! Piękny obraz inteligencji emocjonalnej i wrażliwości. Shalafi, podziwiam Cię
10:06 z wypalenia można wyjść. Tak jak z depresji czy innych problemów i chorób. Ale jest to trudne, bardzo trudne. Oczywiscie ciężej jest wyjść z wypalenia zawodowego (ogólnie mówię) niż np. z wypalenia kreatywności w swoich hobby (u mnie np. tworzenie muzyki). I wiem co mowie bo o ile z wypalenia kreatywności w kwestii hobby to była kwestia paru miesięcy pracy by z tego wyjść tak wyjście z wypalenia zawodowo-kreatywnego (praca w branży kreatywnej w tworzeniu video) to była masakra. Proces ponad roku i pomogła mi zmiana pracy ale nie każdy może sobie na to pozwolić dlatego jak mówiłem, nie jest łatwo. Ale się da. I życzę każdemu kto takowe wypalenie ma aby z niego wyszedł.
Można. I potwierdzam, jest to bardzo trudne.
Cały odcinek jest piękny, choć smutny.
Nie ma co się oszukiwać każdego dopada wypalenie, innnych szybciej innych później.
Tak jak przytaczałeś pieniądze nie są wyznacznikiem szczęścia, jednak kazdy goni za nimi, za dotrzymywaniem terminów.
Każde pokrzepiające słowo jest na wagę złota, szkoda ino, że pogoda w tym wszystkim nie pomaga.
„One must imagine Sisyphus happy"
A moi znajomi dziwią się dlaczego chce odpoczywać w zaciszu domowym, lepiej przecież wyjść na imprezę i spędzać z ludźmi czas. Mi wystarczy ludzi w pracy a w czasie wolnym chce nic nie robić i to jest dla niektórych niepojęte podejście do życia. A mi się tam podoba :) I np jak pracujesz cały tydzień po 9-10h to weekend chcesz mieć wolne - logiczne
Otóż to. Jeśli pracuje się dużo z ludźmi, człowiek jest przebodźcowany kontaktami społecznymi i potrzebuje często oddechu. Dużo osób tego nie rozumie, zwłaszcza jeśli ich praca na częstych relacjach społecznych się nie opiera. U mnie to jest ok 400-1000 osób rocznie, z którymi albo mam kontakt przelotne, albo się zaznajamiam, albo poznaje różne problemy i troski; potem potrzeba głównie ciszy. Dlatego jak ktoś zna mnie prywatnie, to wie, że raczej jestem, o dziwo, cichy i odzywam się rzadko (choć jak się odezwe, to wpadam w słowotok, jeśli temat mi bliski, więc to zostaje z człowiekiem )
To dosłownie moja dzisiejsza sytuacja - po paru dniach zmagania się z problemem udało mi się "popchnąć" projekt do przodu i wskoczyłem na tego wspomnianego "konia produktywności". Po kilku ładnych godzinach odczułem zmęczenie, ale pojawiła się dobrze mi znana myśl: "jeszcze tylko te dwa małe dodatki i odkreślę z listy dużą rzecz".
To jedna z najgorszych myśli, która bardzo skutecznie torpeduje długotrwały progres i spokój życia. Bo to nigdy nie są dwa dodatki, rzadko kiedy są małe, a jeśli jednak nie uda się ich odkreślić - zniżka motywacji od następnego ranka gwarantowana.
Dziś to ja wygrałem - wyszedłem na spacer, odsłuchałem kawałek sesji Critical Role i nie. Siadłem. Już. Do. Biurka. Pozostaje tylko nauczyć się być dumnym z tego małego zwycięstwa nad sobą i spróbować tego samego jutro.
20:40 niestety, w firmach nie tyle cię wyśmieją, co powiedzą super, jak zdążysz całą pracę z tygodnia zrobić w jeden dzień, to dawaj :) a potem niespodzianka, pracownik, który kończy swoje zadania szybciej niż estymata, jest "wynagradzany" nadmiarowymi zadaniami. Widziałem takie przypadki w pracy programistów w zespołach, gdzie są przydzielane taski dla każdego, które mają jakiś okres czasu na nie przydzielony (sprint). Zrobiłeś swoje taski przed zakończeniem sprintu, i myślałeś, że sobie odpoczniesz? Oj, odpoczywaj, bo w następny sprint będziesz mieć dwa razy tyle tasków. Bo widać było za mało, skoro tak szybko skończyłeś :)
Niby czasu mamy tak mało a ludzie i tak ciągle szukają sposobów jak go zabijać, nie zaczniemy go doceniać dopóki nie zostanie nam go mało, za mało niżbyśmy chcieli, to jest smutne😢
To największy paradoks, tak!
"pracuj mądrzej, nie ciężej"
Bardzo lubię to powiedzonko :>
Robię właśnie remont kosmetyczny w ramach rozrywki. Wszelkie podcasty, takie jak ten, są mi bardzo pomocne w tym przedśięwzięciu. Dzięki Krzysztof, lubię cię słuchać ❤
Jak ja dziękuję samemu sobie za to, że w dupie miałem opinie "ale ty jesteś leniwy" I dzisiaj nie mam tych problemów co ty Krzysztofie. Fakt lata 19-29 były dla mnie walnięciem w łeb od rzeczywistości i niewiele było jak oczekiwałem ale mimo wszystko płomień pozostał i dzisiaj dalej osiągam swoje cele. Chwalcie słońce (swoje wewnętrzne)!
To jeden z lepszych odcinkow (jestem dopiero na 26:23)! Gleboki jak Marianas Trench. Brakuje mi tylko nacisu na slowo "wolnosc" jako najlepsze lekarstwo. To wolnosc pozwala na samouzdrowienie, samo-wyjscie z wypalenia, samo-rozsycanie iskry kreatywnej.
Ten "powrot do dziecinstwa" to nic innego niz poszukiwanie pasji, ktore przetrwaly. Celem jest, aby w warunkach wolnosci, odtworzyc to co niszczy szkola (czy cywilizacja): pasje dzialania.
(jestem pracoholikiem, ale praca nie szkodzi, o ile czlowiek wolny)
Jestem nowa na tym kanale (rocznik ‘88 pozdrawia) i powoli nadrabiam filmy z serii dkcp. Rzadko się wypowiadam na forum ale ten materiał tak ze mną zarezonował, że od kilku dni chodzę po mieszkaniu z gonitwą myśli w głowie. Musiałam wysłuchać go po raz drugi po to, żeby móc uporządkować swoje przemyślenia oraz po to, żeby ta wypowiedź nie była bez ładu i składu.
W tym filmie jest poruszonych tak wiele czynników związanych z wypaleniem (nie tylko zawodowym), jak kumulowanie emocji, wyścig szczurów, wstyd przed porażkami, zaniedbywanie swoich potrzeb fizycznych i psychicznych, że co sekcję lub co kilka zdań można byłoby zrobić pauzę i podyskutować, rozwinąć temat lub przytoczyć jakąś swoją historię. Osobiście poruszył mnie na samym początku przykład z płomieniem Iluvatara. Nie tylko dlatego, że jest z mojego ukochanego Silmarillionu (nawiasem mówiąc, człowiek TYLE RAZY to czytał i NIGDY na to nie wpadł, że może być to analogia do kreatywności) ale ponieważ zmieniło to moją definicję kreatywności, którą uważałam za związaną właśnie z dziedzinami artystycznymi. Przez większość swojego życia wydawało mi się, że tej cechy mi brakuje, bo jako umysł ścisły, analityczny, to gdzie ja kreatywna???? I tak sobie luźno myślę, skoro ogień potrzebuje tlenu, żeby móc dalej płonąć, tak my potrzebujemy chwili oddechu (dosłownie i w przenośni, bo robiąc wdech pobieramy z powietrza tlen) właśnie po to, żeby ta nasza iskierka ciekawości miała paliwo. Kiedy najlepsze pomysły przychodzą do głowy? Wtedy kiedy najmniej się o nich myśli np. pod prysznicem xD A potem można spod niego wyskoczyć jak Archimedes z wanny i wykrzyczeć „Eureka!!!” xD. Drugie primo, z własnego doświadczenia rozumiem jak ważne jest pobycie z własną głową sam na sam, bo jako rasowa introwertyczka robię to notorycznie i bardzo sobie cenię te chwile. I to nie zawsze musi być w ciszy, często towarzyszy mi muzyka i piosenki, których teksty potrafią pokazać mi świat w innej perspektywie.
Po przeczytaniu komentarzy pod filmami jestem przerażona skalą problemów, z którymi ludzie muszą się mierzyć. Często bardzo młodzi, co tym bardziej poraża! I to niezależnie od tematyki (szkoła, uczelnia, praca, mobbing lub inna forma przemocy). Krzysztof, masz tutaj niesamowitą społeczność i bezpieczną przystań dla tych, którzy chcą się dzielić swoimi osobistymi doświadczeniami. Mam nadzieję, że ten materiał pomoże jak największej liczbie osób.
Na sam koniec, żeby nie było tak turbo poważnie, element humorystyczny. Dochodzę do wniosku, że w życiu pewne są 3 rzeczy: podatki, śmierć oraz to, że już nie odusłyszę „PUNKCIKÓW” i „podstaaaawy porgramoooooooowej” xD. W sumie to może być spin-off „love, death and robots”, będzie nazywał się „taxes, death and CREDITS (?) (Jakie będzie zdrobnienie od credits?).
Powoli sobie uświadamiałem, że mnie to dopadło i dosłownie wczoraj zacząłem mocno szukać więcej informacji w temacie, co można zrobić przed wizytą i psychologa:P, dzięki za ten materiał!
Chyba najgorszym momentem dla mnie było kiedy rok po rozpoczęciu tańczenia, które było moim marzeniem, zaczęłam się wypalać. Potrzebowałam roku przerwy od jakiegokolwiek sportu w mojej rutynie. Teraz staram sie nie działać ciągle na te 100% bo wiem, że to właśnie to spowodowało utrate mojego marzenia z dzieciństwa
Dziękuję za ten film, Krzysztof. Nie spodziewałam się, że tak trafi w tę moją najwrażliwszą strunę, którą od dawna ignoruję. Łza w oku się zakręciła.
Od kilku dobrych lat pracuję w marketingu. W obecnej firmie od 5, a od 3 zastanawiam się nad odejściem. Za dużo obowiązków, przeciążenie, czasami praca po 12 lub 14 godzin. Praca w weekendy. Przed dniem wolnym siedzenie do późna, by nadgonić. Kiedy w kryzysowych momentach komunikuję to swojej przełożonej twierdzi, że powinnam zagryźć zęby, że taka praca i że trawa zawsze jest bardziej zielona gdzie indziej. Trafia na żyzny grunt, bo mój brak wiary w siebie i strach o przyszłość są silniejsze, niż zmęczenie, poczucie pustki i stania w miejscu.
Nie mam na nic siły i motywacji. Prokrastynacja i perfekcjonizm, które wyniszczają. A marzyłam, by pisać. Podobno jestem w tym dobra. Ale nie mam siły na to i boję się. Boję się zmian i czuję się zmęczona… wiecznie zmęczona.
Poświęcam siebie w imię czegoś, co nie jest moje. W ogóle czuję się obco w tym świecie sukcesów z LinkedIn’a, gdzie każdy pracuje nad nowym projektem, certyfikatem, kursem. Gdzie sypią się sztuczne gratulacje kolejnych awansów. Nie pasuję tu. Chciałabym odpocząć, zwolnić. Uwierzyć w siebie. Nie bać się. I zawalczyć o siebie. Może kiedyś, może niedługo.
Ściskam i jeszcze raz dzięki! Dzięki, że jesteś! ❤
Boże, 14 godzin to jest wbrew prawu pracy... a już na pewno wbrew zdrowiu... Przełożona TRAGICZNA, pod żadnym pozorem nie wolno tak powiedzieć pracownikowi i przekonali się o tym boleśnie menadżerzy za granicą, np w Blizzardzie, którzy w ten sposób bezpowrotnie stracili cały potencjał firmy, zajeździwszy utalentowanych ludzi, którzy ją zbudowali...
Przesyłam Ci tyle energii, ile umiem, ale też z mocą powtórzę: w takiej sytuacji TRZEBA zrobić sobie kilka dni off, wyjechać do głuszy i pobyć samemu ze sobą. Przypomnieć sobie, o co chodzi w życiu. Bo nie o to, by w wieku 70 lat było nas stać na wszystko, czego już nie tylko nie potrzebujemy, ale też często już nie chcemy.
Jak dasz radę, może napisz tu kiedyś, gdy już Ci się uda. Bo to nie jest kwestia "czy", tylko "kiedy". W to głęboko wierzę, bo inaczej nie podzieliłabyś się tu tą historia
Świetny film i bardzo wiele mi dał. W ostatnim czasie zaniedbałem relacje z innymi w pogoni za sukcesem nie zauważając nawet tego kiedy zczalem mieć problem z odpoczynkiem. Co jeszcze bardziej zabawne ogladajac ten film nie sądziłem że w jakikolwiek sposób opowiada on o moim problemie. Zorientowałem sie dopiero gdy rozmawialem z przyjscielem o tym co robiłem w zeszlym tygodniu, powiedział on wtedy że jestem niesamowicie pracowity. gdy tylko to powiedział zamarłem. Stałem w bezruchu zastanawiajac sie co powoedzieć bo cały czas opowiadając mu to byłem na siebie zły bo przeciez mogłem zrobić dużo więcej. Ale teraz widzę to wszystko i chyba jestem na dobrej drodze
Analogia z baterią jest świetna bo bateria w telefonie pokazuje 0% i 100% przy arbitralnie dobranym poziomie. Jeśli zaczniemy rozładowywać ją poniżej tego umównego zera to wyciągniemy z niej jeszcze trochę energii po czym zepsujemy na zawsze. Jeśli będziemy baterię ładować ponad 100% to po pewnym czasie po prostu wybuchnie.
Ten film natchnął mnie to zastanowienia się jak bardzo nasz system toksycznej produktywności napędzany jest dodatkowo przez system medycznej znieczulicy.
Bo jak człowiek nawet sam wychwyci, że zaczyna się wypalać, że ciało odmawia posłuszeństwa, że coś jest nie tak, to próbuje szukać pomocy. I odbija się od szkoły, rodziców, znajomych i systemu medycznego, którzy jednym głosem mówią: "za młody jesteś, żeby się tak czuć", "dożyjesz mojego wieku, to dopiero się dowiesz co to znaczy zmęczenie/ból", "przesadzasz, inni przecież sobie radzą", "nadwrażliwy/a/e jesteś, musisz się przestać obijać". I dopiero jak organizm całkiem się załamie to łaskawie ktoś postawi ci diagnozę (albo nawet i w tej sytuacji nie). I tym wszystkim osobom, których nadmiar stresu i wypalenie poskutkowały fibromialgią to oszuści, którym się wydaje tylko/sarkazm.
Jak często dziewczyny z ADHD czy ASD słyszą, że nie mogą go mieć, bo są kobietami, a kobiety nie mają ASD i ADHD (znajoma, która ma diagnozę postawioną przez jedną lekarkę, od innego lekarza usłyszała, że to niemożliwe i histeryzuje, bo baby tak mają)? A przecież bycie Neuroróżnorodnym w niesprzyjającym środowisku szkoły i pracy przyspiesza proces wypalenia. A ludzie, którzy potrzebują pomocy są pozostawieni samym sobie. Bo nie dostaną diagnozy. A nie dostaną, bo ponieważ nie. I już.
Ile Niewidocznych Niepełnosprawności nasz >>Społeczny System Ogólnego Spierdzielenia>Społeczny System Ogólnego Spierdzielenia
w końcu po całym dniu nauki na kolosy mogę te 40 min się wsłuchać w zaklęcia nadarcymaga ognia
Ja mam 28 lat i od 4 lat jeżdże tirem. Nienawidze tej pracy. Ale trzeba zarobic na mieszkanie, kryzys wypalenia mam od roku bodajze wraz ze smutkiem i depresja. Bo uwielbiam ludzi i prace zwiazane z nimi. Jak prwcowalem jako kelner i zarabialem 1/4 tego co teraz bylem bardziej szczesliwszy. Ale uswiadomilem sobie ze nic nie trwa wiecznie i trzeba sie przemeczyc do trzydziestki i potem zaczynam zyc od poczatku. Niestety nie zawsze mozna miec tak jak sie chce w zyciu. Bo mimo zmiany pracy na czesciej w domu to nie ma nadal satysfakcji bo górują potrzeby jednak bo nie mozna mieszkac u mamy cale zycie . Wspolczuje ludziom ktorzy nie maja wyboru i robia to czego nienawidzą. Ale prosze nie tracic nadziei.
Przejebane jest właśnie to, że bardzo łatwo przegapić moment, w którym robimy coś, by zarobić na konkretny cel i dlatego się przemęczamy, a potem ciężko nam z tego wyjść. Paradoksalnie nienawiść do obecnej pracy może Ci pomóc z tym zerwać. Trzymam kciuki intensywnie za realizację Twojego planu!
Jestem ci teraz Krzysztofie niezmiernie wdzięczny. Pomijając maturę, mam jeszcze egzamin na certyfikat językowy i do niego muszę przygotować teczkę, która pokaże egzaminatorom, że znam się na temacie swojej prezentacji (o literaturze i książkach ogólnie robię). I zmagałem się z wypaleniem, problemami z napisaniem oraz motywacją. W jednym z rozdziałów używam cytat Umberto Eco "Kto czyta, żyje podwójnie" i to co powiedziałeś o dystansie i oddechu, że kultura służy do eskapizmu. Roznieciłeś mi ten płomień kreatywności. Wiem o czym chce napisać ten rozdział.
Jestem naprawdę wdzięczny
Trzymam intensywnie kciuki!!! Niech ten ogień płonie
Dzięki
To dużo znaczy
Najcenniejszą walutą jest nasza twórcza, pożyteczna praca, która możemy kupić sobie naszą wolność.
Niby to tylko filmik na youtubie, ale poruszył mnie aż do kości, Krzysztofie. Popełniłam cały esej i nie przepraszam.
Jestem w klasie maturalnej i od kilku lat czekam tylko na studia. Tylko o tym jestem w stanie myśleć, bo szybko zrozumiałam, że jedyne, co liczy się w życiu to pieniądze i autorytet, a to zagwarantuje mi tylko wysokie wykształcenie w dobrym zawodzie. I tak właśnie wpadłam w ten system, a on lubi takich jak ja: automaty z obsesją na punkcie obowiązków i kariery. I tak właśnie teraz wszystkie moje gesty są mechaniczne i bezduszne, a ja sama jestem pusta, bez emocji poza gniewem z porażek i niepewnością co do przyszłości. Nie jestem w stanie cieszyć się z sukcesów.
Nie mogę mieć własnego zdania, muszę interesować się wszystkim po równo i dawać z siebie wszystko w każdym przypadku. A jednak nie zawsze mi się udaje, co łamie mi serce i zalewa mnie wstydem.
Szybko też wykształcił mi się całkiem uroczy syndrom sztokholmski. Mam obsesję na punkcie upływającego czasu i zadręczam się, gdy go marnuję. Odpoczynek to marnotrawstwo i niewdzięczność, a zresztą i tak nie jestem w stanie odpoczywać. Po prostu nie umiem. Nie mam własnych zainteresowań, bo zajęcia poza nauką marnują mój czas, a jestem zbyt wyczerpana, by pogłębiać szkolne zagadnienia. Nie jestem w stanie sama się do tego zmotywować, co mnie boli, bo jedyne, czym żyję i czym powinnam żyć.
To powinnam być ja, ale to mnie nie definiuje. To mi obojętne. Potrafię tylko odhaczać zadania, nie więcej i nie mniej. Mam w sobie duże pokłady kreatywności, ale w tym systemie nie ma miejsca na kreatywność. I znów czuję pustkę, ale znów mi to obojętne.
I obojętne mi też wszystkie inne jego wady, dopóki daje mi możliwość wejścia do elity. Z chęcią zniszczę swoje zdrowie dla tego systemu, dopóki przyświeca mi cel wejścia na jego szczyt. I z równie wielką chęcią skoczę z mostu, jeżeli ta nadzieja zgaśnie, bo jestem sobie sama obojętna i potrzebuję siebie tylko po to, by osiągnąć swój cel.
No i co z tego, skoro system gardzi przegranymi? Mam swoją godność. Albo wszystko, albo nic.
Życzę miłej kolejnej bezsennej nocy wszystkim tym, którzy również uzależnili się od tej pułapki.
Bardzo dobry, potrzebny film i temat. o którym trzeba mówić głośno. Problem ogromny tkwi w tym, że za mało ludzi wysokiego szczebla o tym myśli. Człowiek pracy traktowany jest jak trybik albo pozycja w excelu, która ma spełniać wymagania i wizje tejże góry. A gdzie tam jego potrzeby i emocje, do tego jeszcze wszystko sprzedawane w opakowaniu pt. cele biznesowe, nowa wizja, większa odpowiedzialność, ambicja, rozwój (!!). Pozdrowienia z wypalenia ;)
Chodziłem do psychologa i dowiedziałem się, że wykrztałcilem w sobie wewnętrznego krytyka - coś jak Golum z LotR. Dzięki niemu zaszedłem bardzo daleko na szczeblach kariery, ale nie mam z tego już radości.
Okresy wypalenia bywają cykliczne - tytuł jednego z rozdziałów. Dosłownie wczoraj zdałęm sobie sprawę, że to jest moja historia zawodowa. Zastanawiałęm się, czemu pracując w jednym miejscu dłużej powtarza się ten sam schemat, że coraz bardziej zawalam, niby się staram, niby daję z siebie ponad 100%, a efektów brak, a frustracja rośnie, aż w końcu nadchodzi poważna rozmowa, porozumienie stron, chwila przerwy na szukanie nowej pracy i powtarzamy kilkuletni cykl od początku. Zawsze są w tym czynniki zewnętrzne. Organizacja ślubu, ogarnięcie chorujących dzieci, trudne rozstania i zawirowania życiowe. Zawsze był jakiś czynnik, który mnie wytrącał z równowagi i na tyle zaprzątał moją głowę, że odbijało się to na pracy. Potem wzmożony stres w pracy spowodowany nadganianiem, niedociąganiem spraw... Powtarza się to u mnie co parę lat, właśnie przyszło znów, niestety silniejsze niż do tej pory, jednak liczę na to, że uda mi się to ogarnąć!
Mam 21 lat, jestem na 3 roku studiów i dopiero teraz (podczas terapii) zrozumiałem jak bez sensu było moje ciśnięcie siebie. Nie pozwalałem sobie na żaden odpoczynek i ledwo funkcjonowałem, ale hej, wszystko zawsze miałem na pierwsze terminy ;)) teraz powoli uczę się odpoczywać, nagle potrzebuje mniej czasu na zrobienie projektu i finalnie wychodzi wszystko znacznie lepiej. Uczcie się odpoczywać i nie wińcie się, jeśli sobie z czymś nie dajecie rady
Imo najważniejsze pytanie, które zawsze każdy człowiek powinien zadać to - dlaczego. Dlaczego ja tego chce? Dlaczego ty chcesz, żebym to zrobił? Dlaczego ja coś uważam za dobre? dlaczego ja coś uważam za złe? Co to w ogóle jest dobro i zło i co może takie być? Dlaczego ja to robię, do czego jest mi to potrzebne? I tak dalej. Obejrzeć wszystko z każdej perspektywy, która przychodzi nam do głowy i jest dla nas ważna. I powinniśmy to robić nieustannie, nie jednorazowo. Za każdym razem gdy się nudzimy zamiast wyciągać telefon bez głębszego celu możemy w ten sposób poznawać siebie, patrzyć na swoje mocne i słabe strony, gdy pojawią się emocje to nie uciekać, obejrzeć je i zastanowić się co chcą nam przekazać, zrozumieć tak dobrze, że same odejdą. I tylko w przypadku takiego porcesu jesteśmy w stanie podejmować decyzje w zgodzie ze sobą. Jeśli rozumiemy siebie i wiemy, że jesteśmy typem człowieka, którego sensem życia jest praca i czerpiemy przyjemność wraz z satysfakcją z ciężkiej pracy - spoko, ukierunkujmy tą pracę jeszcze w zgodne z nami samymi miejsce i wyjdzie z tego coś dobrego. Natomiast nie rozumiejąc siebie, nie zastanawiając się czego naprawdę chce, skazujemy się na sytuację, w której to nasze przekonania decydują za nas. Decydują za nas ambicje naszych rodziców, decyduje za nas nauczyciekla wstawiająca 1 i nazywająca leniem bo się "nie uczymy". Decydują media które oglądamy wpierające nam, że powinniśmy zaiwaniać. Każdy z nas ma taki worek przekonań, który miota nami jak łódką na sztormie. Rzeczy w tym worku można zastąpić tym czym chcemy i ukierunkować się, trzeba natomiast to zrobić w pełni świadomie. To co było należy już do śmierci, a przyszłości może nie być. Nie planujcie żyć - liczy się tu i teraz, żyjecie życiem jakim chcecie żyć :)
bardzo inspirujący film i niesamowicie istotny przekaz, potrzebowałem tego, dziękuję
Bardzo solidny materiał, pełna zgoda
Dziękuję Krzysztofie za ten film. Dużo pomaga, wiele rzeczy mi wyjaśnił. Może niewiele to znaczy, ale naprawdę, naprawdę masz moją wdzięczność.
To bardzo dużo znaczy. Dziękuję, że to piszesz.
Dzięki za bardzo cenny film Krzysztofie! Ubrałeś w nim w słowa wiele wątpliwości i rozwiązań, o których sam wiele razy myślałem, ale bałem się z nimi działać. Pozdrawiam serdecznie 😊 mam nadzieję, że wypalanie się jest teraz już poza zakresem Twoich możliwości 😉
Dziękuję! Wypalanie, myślę, jest częścią procesu kreatywnego, ale tylko takie we wczesnym stadium. Dlatego uważam, że kluczowe jest nauczenie się rozpoznawania tego stadium. Mnie to czasem wychodzi, ale nie zawsze, człowiek uczy się całe życie.
Trochę później niż zwykle odpaliłem, bo się nie mogłem zmusić żeby obejrzeć. "A co jak Krzysiek powie co myślę, że powie.?" No i powiedział. I znowu mam doła. Znowu myślę tylko o tym, że utknąłem pomiędzy "Robisz za mało.", a "Robisz za dużo.". "Odpocznij.", "Weź się w garść!","Dasz radę.", "Odpuść sobie.", "Czy ja coś robię?", "Zajeżdżam się."
I dalej nic nie wiem.
Ale Ja mam depresję i nerwicę najprawdopodobniej od 2/3 Podstawówki (Diagnoza z 2 Technikum) to już do końca nie wiem jak się właściwie "powinno" żyć.
Dobry i potrzebny materiał. Postuluję stworzenie Stowarzyszenia AW (Anonimowych Wypalonych). Problem bedzie narastał, a teraz wielu musi sobie radzić samemu. Czasem nie wiadomo co sie dzieje z człowiekiem...
Tacy ludzie nie mają pojęcia że przesadzają, często były problemy związane z tarczycą i problemy emocjonalne , stany depresyjne ale i tak cały czas cisęły , już się nie kolegujemy , w dojrzałym wieku pojawia się frustracja że nie zrobiły banku z kasą
Ok. 25 minuta filmu. Nie wiem od czego ale, wzruszyłem się, dziękuję.
13:26 O, i to jest mój ulubiony eskapizm. Immersji i zanurzenia w muzykę dodaje mi fakt, że słucham z płyt winylowych więc muszę obracać płytę na drugą stronę co jakiś czas + mam tez lepsze doświadczenie z okładkami bo są odpowiednio większe niż np. na CD. Imho słuchanie z winyli to najlepsza forma odsłuchu muzyki.
Mam wrażenie, że to też taki rytuał wtedy jest. Moja partnerka też uwielbia słuchać winyli, ja rytualizuję z kolei czytanie, przy którym towarzyszy mi pled, punktowa lampka z żółtym, kojącym światłem, herbata lub kakao i cichy ambient w tle. W ten sposób o wypoczynek dba się w równym stopniu, co o ergonomię stanowiska pracy
Trzeba użyć gaśnicy... a zaraz.edit 1 Mój sposób to wykonywanie dużo różnych nowych rzeczy w czasie odpoczynku.. nowe plany, nowe pomysły by taką chmurą zakryć wypalenie.
nie wolno niszczyć pięknych dzieł magów ognia!
Jako studentka uczelni artystycznej, to smutna rzeczywistość. Na 5 roku całkowicie się wypaliłam co do sztuki. Głównie przez podejście profesorów i subiektywnego oceniania prac. Nie wiem jak jest na innych uczelniach, więc mogę wypowiedzieć się tylko od swojej strony. Ludzie w branży kreatywnej czuć mogą ogromną presję. Głównie przez system jaki obowiązuje. Dobra jakość i dużo prac. Gonienie za progresem, którego nie można osiągnąć. Aż psychiatra wystawia papierek z depresją. Robisz coś dla siebie, co profesorzy tylko skrytykują, bez zachęcania o samorozwoju. Tylko filozofia na tym kierunku w miarę pomaga w sposobie myślenia. Kocham sztukę. Ale zauważyłam że już dawno i tutaj robi się wyścig szczurów, który nie powinien być. Wybaczcie jeżeli nie w temat. Ten film jest bardzo ważny, dlatego piszę dla podbicia zasięgów. Zgadzam się z Twoimi argumentami. Jak weszło Ai, to w sferze artystycznej jeszcze bardziej człowiek może mieć, że nie osiągnie tego poziomu. Tym bardziej jak się uczy. Do tego wszystkiego jeszcze dodać naukę na programach graficznych, za które student musi albo zapłacić albo pracować w szkole. Albo gdzieś niestety pobrać. Materiały na studia kosztują. Robienie prac po godzinach, które często i tak musisz milion razy zmieniać, aż będzie zgadzać się z wizją profesorów. A student też musi jeść i pracować. Uczelnia nie wspiera w żaden sposób często psychicznego wsparcia. Sztuka jest piękna, jeżeli pochodzi od nas samych. Dobrze jest porobić w sztuce coś dla siebie. Nawet głupie bazgrolenie w szkicowniku, co by inni skrytykowali. Aby rozluźnić umysł, że nie musisz a możesz tylko.
Co do rozmowy z samym sobą. Nie każdy i też nie zawsze. Zależy od sposobu myślenia. Bo jak ma się zaburzone myślenie co do życia i samego siebie jest zakłamany przez chemię w mózgu czy trudną przeszłość, to raczej sam siebie człowiek zdołuje. Ale w większości się zgadzam. To dobry sposób. I jeden ze sposobów relaksu.
Piękny i poruszający film. Pełen wzrusz.
Kochałem historię i bardzo mnie ciekawiła, może nie miałem wiedzy encyklopedycznej jak jeden z moich kolegów. Przede wszystkim cieszyła mnie. Ale do momentu, kiedy ten kolega dowiedział się o tym, zaczął mnie przepytywać z różnorodnych dziejów, których aż tak dobrze nie znałem jak on bo głównie interesowała mnie starożytność. Po 3 latach spowodował to że historia stała się lękiem, a rozmowa która dotyczyła czego kolwiek co łączyło się z historią powodowała strach czy się nie pomylę. Na całe szczęście jeszcze literatura uratowała i dlatego też w dniu dzisiejszym jako maturzysta który czeka na wyniki egzaminów wiem że chce iść na polonistykę. Choć napisałem maturę z historii, zawsze chciałem to zrobić i jakoś się udało, ale przygotowania nie były łatwe, bo jednak widmo tego "kolegi" cały czas wisiało nade mną i tak jest do tej pory. Ale ten film spowodował we mnie pytanie, czy dalej to kocham ? I tak kocham, chce znów teraz wskrzesić ten płomień. Dodatkowo uświadomiłem sobie że oceny dla mnie były wyznacznikiem mojej wartości, zarzynałem się żeby tylko właśnie ta ocenka dała chwilowy strzał niczym narkotyk. No i po co to ? Teraz mam stany lękowe i nerwice. Przyjaciele mówili żeby odpocząć, ale nie, bo to jest cholerny wyznacznik mojej osoby ! No i mam niestety. Bardzo ważny film bo o tym temacie trzeba mówić głośno. Oceny to tylko śmieszne cyferki które tak naprawdę o niczym nie mówią, a przede wszystkim nie są wyznacznikiem swojej wartości. Dziękuję za ten materiał, bo może że znalazłem inny ogień jakim jest podobnie literatura to chciałbym spróbować wrócić do tej historii, naprawić się i móc docenić tak zdrowo, niż to co robiłem przez podstawówkę (gdzieś od 6 klasy) i całe liceum. Wyniszczając nerwy i zdolność do cieszenia się z swoich sukcesów. Dziękuję, jest Pan wielki !!!
Mocny film. W danym momencie jesteś jedynym kanałem, który oglądam na yt.
U mnie z wypaleniem historia jest inna, bo nie pamiętam czasów, kiedy faktycznie czułam że jestem w czymś dobra czy że chce coś robić. Książki? Lubiłam, ale z uwagi na dysleksję zawsze czytałam powoli i jest do dla mnie duży wysiłek.
Jak patrzę na siebie dziś i próbuje porównać z przeszłością, to mam wrażenie że jedynie tło się zmieniło - inne miasto, inny język, a czuję się tak samo bezużytecznym beztalenciem.
Nie jestem w stanie realizować swoich celów, bo idea zawsze brzmi dobrze, a realizacja to spanie i bezsens na kanapie. I poczucie winy, że zawsze jest to samo i że życie ucieka.
A jeszcze do tego ludzie, którzy zawsze próbują racjonalizować ten bezsens - „przecież masz pracę”, „przecież chodzisz na siłownię”, „przecież ładnie się ubierasz”. I tyle.
Dziękuję, że tworzysz te treści. Słuchanie Ciebie to jeden z przyjemniejszych elementów mojego dnia.