Bardzo ciekawy podcast. Dobrze uswiadamia ze ludzie sa inni. Oswajanie roznic bez tracenia bliskosci to cos co powinno sie rozwazac i pracowac nad tym. No jasne ze latwiej jak ludzie sa podobni i maja malo roznic. Choc wtedy tez nie jest lekko bo non stop z partnerem i jest bardzo intensywnie.
Dziekuje za podjecie tego tematu. Tematu mega trudnego! Juz wiem ,ze bede musiala ten odcinek odsluchac nie jeden raz... Dziekuje rowniez wszystkim osobom, ktore napisaly do Pani o podjecie tego tematu. Pozdrawiam serdecznie
Świetny odcinek. Jedna uwaga: Książkę "Toksyczni rodzice" napisała Susan Forward. John Cleese jest współautorem, wraz ze swoim terapeutą, książek "Żyć w rodzinie i przetrwać" oraz "Żyć w tym świecie i przetrwać". Książki Forward nie czytałem (też niezbyt mi się podoba wizja toksyczności). Z książek Cleese'a, może nie rewelacyjnych, ale i też nie najgorszych, skorzystałem. Dziękuję i czekam na kolejne podcasty
♥️♥️♥️♥️ Numer 1 wśród tych których słuchałem. Też rzygam toksycznością 🤮 Mega szacunek za chęć otrzeźwienia ludzi, a nie kończ bo toksyczny, przyjdź pociesze 200 za godzinę.🤷
Dobry odcinek, bardzo potrzebny! Dla mnie juz nie w pore, bo zaczęłam świecić i odeszłam. Ale najgorsze jest, jak się wpadnie w szpony manipulacji, bo wtedy trudno się zorientować co jest co. Zgadzam się, że nie można komuś nakazać podjęcia żadnej decyzji, ale wierzę, że można przestrzec, na co zwracać uwagę i co jest przemocą. Dla jednego/jednej pewne rzeczy będą "No Go", dla innych, zupełnie inne. Ale jest chyba jakaś miara nierelatywistyczna, kryteria według których pewne rzeczy powinny zapalić czerwoną lampkę licznika Geigera. Zwłaszcza, że niektórzy/re z nas niestety mają ten czytnik popsuty, chociażby DDA, albo dzieci przemocowców. Ja odkryłam, że nawet w momencie sytuacji przemocy fizycznej, bólu nie odczuwam. Mam na myśli mechanizm znieczulenia, bardzo z resztą niebezpieczny. Podobała mi się też porada Kasi Nosowskiej, że szansę można dać raz. I teraz, w ramach retrospektywy, aby się utwierdzić, że jednak wreszcie mój licznik Geigera zapipczał prawidłowo, korzystam z dobrej ściągi na www.przemocometr.org/.
Witam Cię Marto, bardzo dziękuję za wspaniale przedstawiony wyklad o toksyczności czy jak to nazwałaś radioaktywnosci w relacjach, myślę że w każdej relacji potrzebne są tego typu przypomnienia czy uświadomienia. Pozdrawiam Cię cieplutko w ten listopadowy niezbyt ciepły dzień🤗❤️
Bliskości wiele osób pragnie, ale chyba równie wiele nie lubi zależności. Po prostu źle się ona kojarzy, z zawłaszczaniem. Czy bliskość i zależność są nierozerwalnie związane?
Uderzył mnie parokrotnie tu wspomniany wątek ciszy. A konkretnie karania ciszą. Najczystszej wody przemoc, niestety nie zawsze dostrzegana. Jeśli osoba jest karana właśnie ciszą - to czy można się dziwić, że ucieka w jakieś aktywności, skoro problemu najwyraźniej rozwiązać nie sposób? Czy warto ją za to winić? Poza tym jeśli robimy to, żeby się "zerwać ze smyczy", jest to moim zdaniem zdrowy odruch. Bo związek nie powinien być smyczą, klatką, w ogóle czymkolwiek ograniczającym.
W przypadku pary małżeńskiej, która wzięła ślub w kościele... uważam, że każda z tych osób założyła sobie na szyję pętlę skręconą z czegoś, za co nie zawsze jesteśmy w stanie odpowiadać. Bo ślubują miłość i wierność na z a w s z e, podczas gdy tak naprawdę mało kto może rzeczywiście ręczyć za to, że nigdy nie przestanie kochać, że nigdy nie zdradzi... bo po prostu nie jesteśmy doskonali i nie będziemy. A jeśli ktoś przysięga wieczną miłość, naturalne jest moim zdaniem to, że druga osoba oczekuje dotrzymywania tej przysięgi. A to jest oczekiwanie nierealistyczne; ale złożona przysięga jakby upoważniała małżonków do tego, że jedno od drugiego dozgonnej miłości i wierności oczekuje. I potem mamy dramat, kiedy się okazuje, że druga osoba pod tym względem zawiodła lub zawodzi.
Pani Marto a ja mam taką prośbę: czy mogłaby się Pani kiedyś rozwinąć nad takim tematem. Para: ona z deficytem miłości, bliskości ( jej mama zmarła przy porodzie) On z poczuciem ciągłego bycia niewystarczającym ( jako chłopiec wszedł w rolę " mentalnego męża" dla matki ponieważ ojciec był ciągle nieobecny przez nadmiar pracy ) a wiadomo że nie mógł się z tej roli wywiązać bo sam potrzebował opieki i wsparcia. Myślę że wiele osób to powinno zainteresować. Bo dziś te dorosłe dwie osoby mówią jakby w dwóch różnych językach. Pozdrawiam.
Bardzo ciekawy podcast. Dobrze uswiadamia ze ludzie sa inni. Oswajanie roznic bez tracenia bliskosci to cos co powinno sie rozwazac i pracowac nad tym. No jasne ze latwiej jak ludzie sa podobni i maja malo roznic. Choc wtedy tez nie jest lekko bo non stop z partnerem i jest bardzo intensywnie.
Dziekuje za podjecie tego tematu. Tematu mega trudnego! Juz wiem ,ze bede musiala ten odcinek odsluchac nie jeden raz... Dziekuje rowniez wszystkim osobom, ktore napisaly do Pani o podjecie tego tematu.
Pozdrawiam serdecznie
Świetny odcinek.
Jedna uwaga:
Książkę "Toksyczni rodzice" napisała Susan Forward. John Cleese jest współautorem, wraz ze swoim terapeutą, książek "Żyć w rodzinie i przetrwać" oraz "Żyć w tym świecie i przetrwać". Książki Forward nie czytałem (też niezbyt mi się podoba wizja toksyczności). Z książek Cleese'a, może nie rewelacyjnych, ale i też nie najgorszych, skorzystałem.
Dziękuję i czekam na kolejne podcasty
wspaniały! z miejscem na złożoności i niuanse
♥️♥️♥️♥️
Numer 1 wśród tych których słuchałem.
Też rzygam toksycznością 🤮
Mega szacunek za chęć otrzeźwienia ludzi, a nie kończ bo toksyczny, przyjdź pociesze 200 za godzinę.🤷
Jak ja czekam na te sobotnie poranki!
Kolejny ważny temat. Dziękuję. Uwielbiam sposób, w jaki wyjaśniasz te tematy 😊
Czekałam
Końcówka o kłótni z przyjacielem bardzo mnie ruszyła. Czekam aż nagrasz podcast o przyjaźniach w dorosłości.
Bardzo dziękuję Marto! Świetny temat 😍🙏
Dobry odcinek, bardzo potrzebny! Dla mnie juz nie w pore, bo zaczęłam świecić i odeszłam. Ale najgorsze jest, jak się wpadnie w szpony manipulacji, bo wtedy trudno się zorientować co jest co. Zgadzam się, że nie można komuś nakazać podjęcia żadnej decyzji, ale wierzę, że można przestrzec, na co zwracać uwagę i co jest przemocą. Dla jednego/jednej pewne rzeczy będą "No Go", dla innych, zupełnie inne. Ale jest chyba jakaś miara nierelatywistyczna, kryteria według których pewne rzeczy powinny zapalić czerwoną lampkę licznika Geigera. Zwłaszcza, że niektórzy/re z nas niestety mają ten czytnik popsuty, chociażby DDA, albo dzieci przemocowców. Ja odkryłam, że nawet w momencie sytuacji przemocy fizycznej, bólu nie odczuwam. Mam na myśli mechanizm znieczulenia, bardzo z resztą niebezpieczny. Podobała mi się też porada Kasi Nosowskiej, że szansę można dać raz. I teraz, w ramach retrospektywy, aby się utwierdzić, że jednak wreszcie mój licznik Geigera zapipczał prawidłowo, korzystam z dobrej ściągi na www.przemocometr.org/.
Dziękuję ❤️
Dziekuje!
Dzięki Marta.
Tak sporo tych koluzji w życiu. I rozjaśnilo mi sie z tymi, pionami, poziomami i skosami. Dziękuję
Bardzo dzięki
Witam Cię Marto, bardzo dziękuję za wspaniale przedstawiony wyklad o toksyczności czy jak to nazwałaś radioaktywnosci w relacjach, myślę że w każdej relacji potrzebne są tego typu przypomnienia czy uświadomienia.
Pozdrawiam Cię cieplutko w ten listopadowy niezbyt ciepły dzień🤗❤️
Bliskości wiele osób pragnie, ale chyba równie wiele nie lubi zależności. Po prostu źle się ona kojarzy, z zawłaszczaniem. Czy bliskość i zależność są nierozerwalnie związane?
Dziś jakoś nie widzę nadziei. Związki niosą tak wiele trudu, że nie są tego warte. Pozdrawiam.
Mam to samo. Może nie tyle trudu, co bólu
A co zrobiłaś, żeby tak nie było?
@@Dams_Kops a co ty zrobiłeś/aś żebym chciała odpowiedzieć?
@@beatamichalska6220 nie mam takiej potrzeby. Z Twojego wpisu wnioskuję, że masz potrzebę wejścia w zdrowy związek.
Nic co wartościowe nie przychodzi z łatwością ;)
To bylo swietne...
Uderzył mnie parokrotnie tu wspomniany wątek ciszy. A konkretnie karania ciszą. Najczystszej wody przemoc, niestety nie zawsze dostrzegana. Jeśli osoba jest karana właśnie ciszą - to czy można się dziwić, że ucieka w jakieś aktywności, skoro problemu najwyraźniej rozwiązać nie sposób? Czy warto ją za to winić? Poza tym jeśli robimy to, żeby się "zerwać ze smyczy", jest to moim zdaniem zdrowy odruch. Bo związek nie powinien być smyczą, klatką, w ogóle czymkolwiek ograniczającym.
W przypadku pary małżeńskiej, która wzięła ślub w kościele... uważam, że każda z tych osób założyła sobie na szyję pętlę skręconą z czegoś, za co nie zawsze jesteśmy w stanie odpowiadać. Bo ślubują miłość i wierność na z a w s z e, podczas gdy tak naprawdę mało kto może rzeczywiście ręczyć za to, że nigdy nie przestanie kochać, że nigdy nie zdradzi... bo po prostu nie jesteśmy doskonali i nie będziemy. A jeśli ktoś przysięga wieczną miłość, naturalne jest moim zdaniem to, że druga osoba oczekuje dotrzymywania tej przysięgi. A to jest oczekiwanie nierealistyczne; ale złożona przysięga jakby upoważniała małżonków do tego, że jedno od drugiego dozgonnej miłości i wierności oczekuje. I potem mamy dramat, kiedy się okazuje, że druga osoba pod tym względem zawiodła lub zawodzi.
Pani Marto a ja mam taką prośbę: czy mogłaby się Pani kiedyś rozwinąć nad takim tematem. Para: ona z deficytem miłości, bliskości ( jej mama zmarła przy porodzie) On z poczuciem ciągłego bycia niewystarczającym ( jako chłopiec wszedł w rolę " mentalnego męża" dla matki ponieważ ojciec był ciągle nieobecny przez nadmiar pracy ) a wiadomo że nie mógł się z tej roli wywiązać bo sam potrzebował opieki i wsparcia. Myślę że wiele osób to powinno zainteresować. Bo dziś te dorosłe dwie osoby mówią jakby w dwóch różnych językach.
Pozdrawiam.
zajebiste. zostaję.
Jaki tytuł ma wspomniany odcinek o koluzjach?
Gumki, scenariusze, seksy
Zdrada "otrzeźwi"? Raczej zrani. I może doprowadzić do rozstania.
Dziękuję 🙂