Mialem 14 lat, kiedy wymarzylem sobie pojechać rowerem na wieś do rodziny ponad 200 km. Zacząłem przygotowania na jakimś złomie z marketu, oszczedzilem na troche lepszy, markowy, choc i tak lowendowy rower, podliczalem kilometry w papierowym dzienniki w tabelce, wyznaczyłem trasę, przekonałem rodziców, zaangażowałem kolegę i po dwoch latach udalo sie zrobić 235, na kole 26 na slicku. Wspomnienia, az sie łezka w oku kręci. Do dzis pamiętam, jak tydzień przed wyprawą oglądałem całymi dniami prognozy pogody na kablówce a w nocy one mi sie śniły. O świcie wyjazd, 14 h brutto i na miejscu calowalem asfalt niczym papież polską ziemię ❤ A to już ponad 20 lat temu :p
Ja w 2020 wsiadłem na rower w połowie sezonu przy wadze 120kg i jeszcze jesienią wpadło 100. W 2021 na gravelu wpadło 200 a już w 2022 waga zeszła do około 90kg i wpadło 250 i 500km na raz bez spania na szosie. Bez trenera, bez dietetyka tylko przy własnym samozaparciu. Pozdrawiam
Choć mam za sobą 1034km na raz (Bałtyk Bieszczady Tour) To muszę przyznać że uśmiałem się do łez z doboru słów, oczywiście w sensie pozytywnym, bardzo fajnie się słuchało i oglądało i przyznam się że bardzo fajne rady i spostrzeżenia. Z perspektywy swojego doświadczenia to wszystko się zgadza,a i fajnie czasami posłuchać takiego materiału gdy gubi cię rutyna😀
Nie wiem czy potrzebowałem tego filmu, ale napewno chciałem go zobaczyć, i zobaczyłem. Mimo, że dystanse 100 czy 200 już dawno za mną, wiedziałem po prostu iż film od Ciebie będzie wart obejrzenia ot tak po prostu. Jest w Twoich produkcjach jakaś hipnotyczna magia i siła. Bardzo lubię te filmy, ale także podcasty. Pozdrawiam
Mam dwa sposoby na pierwszą setkę. 1. Żonie zaproponowałem wspólne jazdy i nauczyłem jeżdzić na kole - po trzech tygodniach pierwsza setka ze średnią blisko 27 km/h. 2. synowi 8 latkowi obiecałem wyżerkę w MacDonaldzie bez ograniczeń. Młody spytał się co ma zrobić, żeby MacDonald był przez tydzień - powiedziałem że musi dojechać do Krakowa i wrócić nie traktując tej opcji poważnie (czyli 200 km). Młody na 102 km - na 2 km przed Wawelem powiedział, że dzisiaj nie wracamy :) - czyli on chciał wracać na poważnie.
Oh wspaniale to wszystko powiedziałeś. Jestem już po większości twoich błędów. Jeżdżę bardzo szybko (jak na mnie) dystanse do 100km. Nie mogę przebić tej magicznej granicy bo wykańczam się i zajeżdżam. Od euforii po smutek i chęć płaczu co zdarzyło mi się ostatnio pierwszy raz. Dzięki za ten film na pewno wezmę pod uwagę twoje wskazówki w najbliższym treningu.💪
Hej, jeśli jeszcze czytasz tu komentarze, to się jako lekarz (i miłośnik wypadów ultra) wypowiem: syrop glukozowo-fruktozowy czy soki spożywane w sensownych ilościach nie zaszkodzą podczas treningu ani przez kilka godzin po nim. Tak, fruktoza jest strasznym świństwem i w normalnych warunkach warto jej unikać, bo jest jednym z głównych czynników niealkoholowego stłuszczenia wątroby - jest metabolizowana tak, jakby była toksyną, bez żadnych "hamulców". Komórki wątroby nie radzą sobie z eksportem tłuszczu, który w tym procesie powstaje, więc odkłada się on wewnątrz komórki i ją uszkadza. ALE! Podczas intensywnego treningu i bezpośrednio po nim warunki w naszym organizmie są silnie kataboliczne - mamy przesunięcie w kierunku spalania rezerw, a nie ich odkładania. Fruktoza nie jest przekształcana w tłuszcz, a w glukozę, więc nie obserwuje się szkodliwego jej działania. Mało tego, widziałem badania pokazujące niewielką (ale znaczącą) przewagę mieszanki glukozy i fruktozy nad samą glukozą, bo dwa różne cukry nie konkurują w jelitach o dostęp do transporterów. Dzięki temu jesteśmy w stanie więcej cukru wchłonąć w ciągu godziny. Ogólnie najlepiej spożywać węgle i białko w stosunku 1:4/1:5, bo jak wspomniałem - nasze ciało mobilizuje wszelkie rezerwy i nie zawaha się kanibalizować białek z mięśni. Batonik owsiany się jak najbardziej sprawdzi, nawet słodzony. Na pewno warto spożywać dużo węglowodanów złożonych, mniejsze problemy żołądkowe i łagodniejszy zjazd ku bombie :D Ja osobiście wolę na wyjazdach szejki, bo przemielenie 60-100g węgli na godzinę w batonach byłoby męczarnią na trasach 300+. Dobrą bazą jest bezsmakowy Huel, ale wychodzi drogo, więc mieszam go z mąką owsianą i proszkiem kakao instant (tak, mowa o Puchatku) w stosunku 1:1:2. Suchy proszek, więc w niezbyt dużym woreczku zmieści się nawet kilogram węgli, wystarczy co jakiś czas rozrobić sobie z wodą w bidonie, a dzięki Huelowi jest w tym też trochę elektrolitów. Jeszcze co do załamań nerwowych i płaczu na wielogodzinnych wyjazdach - powszechną wiedzą w społeczności Audax jest, że jak chcesz płakać, poddać się i wrócić do domu, to zwyczajnie nie dojadłeś. Czas się zatrzymać, zjeść podwójną porcję paliwa i odpalić awaryjny żel, bo za kwadrans nogi dadzą ci prawdziwy powód do płaczu :D PS. Jabłka z sadów nad Pilicą też się zdarzyło jeść :)
To jest literalnie najbardziej motywujący i realistyczny opis rzeczywistości cyklisty jaki widziałem czy też słyszałem. I w stu procentach potwierdza się w moich zmaganiach jako początkującego kolarzo-turysty
Miałem bardzo podobne początki, tylko tyle że zaczynałem od jakiegoś używanego holenderskiego trekingu, pierwsze 30, 50 czułem się Bogiem, po tej 50 jakoś tak regularnie przez 4 tygodnie z rzędu udawało mi się w soboty robić te 50 km i już nie robiło to na mnie wrażenia. Pamiętam, że jeździłem wtedy na Endomondo i tam w statystykach były czasy z 10 mil, 20 km, 20 mil, 50 km, 50 mil, 100 km itd, więc zacząłem marzyć o osiągnięciu tych 80 km, udało zrobić się 100 km, ale ostatnie 10 km to już było cierpienie. Kupiłem sobie Kellys Cliff 90 (crossover), wtedy udawało mi się czasami zrobić 100 -120 km ale to już czułem, że było to wysiłek i za każdym razem czułem dumę. Rok temu kupiłem Cross Esker 1 (gravel), wtedy 100 km stało się regułą gdy tylko miałem wolne 5h (od czasu do czasu do 150 km dobijałem) i marzeniem stało się 200 km (myślałem, że to już wyczyn, z którym będzie duży problem), kilka razy plan osiągnięcia tego celu pokrzyżowała pogoda lub inne czynniki na które nie miałem wpływu jeszcze przed wyruszeniem. Nadszedł dzień kiedy postanowiłem, że osiągnę cel, wyruszyłem o 7 rano, po 50 km zaczął się kryzys bo początek trasy okazał się mocno pagórkowaty, lecz zacisnąłem 4 litery i jadę dalej, kolejny duży kryzys przy 160 km, ale nie miałem jak odpuścić bo do domu miałem najkrótszą trasą jeszcze z 25 km, przetrwałem to i udało się 200 km, byłem przeszczęśliwym trupem. Jakoś tak po miesiącu udało mi się 220 km już z większym zapasem sił. Po kolejnych 2 tygodniach wyruszyłem z zamiarem 250 km, a skończyłem z 270 km i trochę żal tyłek ścisnął, że nie udało się dobić tych 30 km jeszcze, więc moim celem na ten sezon jest właśnie osiągnięcie 300 km na tym gravelu. Dodam tylko, że mam około 115 kg, nie robię żadnych planowanych treningów (po prostu kiedy mam czas to jadę na tyle ile mam czasu). Moim zdaniem wynik głównie zależy od determinacji, masz cel, czujesz że jesteś w stanie to osiągnąć to osiągniesz, tylko nic na siłę, żeby nie stracić za dużo sił na początku. Ważne, też jest to aby poprzeczkę ustawiać sobie stopniowo i realnie, a nie gdy masz kondycję na 30 km i założysz sobie nagle że Twoim celem jest 300 km. Na chwilę obecną moim marzenie jest 300 km, ale podziwiam i zazdroszczę ludziom, którzy np 500 km robią (kto wie, może kiedyś też się uda ;) ). Pozdrawiam i życzę wszystkim wytrwałości w osiąganiu swoich celów!
6 lat temu po raz pierwszy zdecydowałem się na przejazd rowerem do pracy 21km w jedna stronę. Po dotarciu na miejsce, skrajne wyczerpany myślałem ze wybiegną fotoreporterzy. Ale był to moment zwrotny, tego roku wykręciłem swoj pierwszy roczny 1000km. W zwykłych butach, na trekkingowym dość ciężkim rowerze. Sytuacji nie poprawiał fakt, ze mam prawą kość udową krótszą bagatela 7cm. Ale od tamtego momentu nie zsiadłem z roweru, dziś jest gravel, buty spd z ręcznie dorobionym kopytem z Alu i jakieś 5000km rocznie z apetytem na 7tys. Mimo trudności z fitingiem, bólu, rower pokochałem, kilogramy schodzą, a ja czuje się o niebo lepiej. Dzięki za film. P. S w tym roku po raz pierwszy będę miał sensowne buty z nadbudową, Dzięki którym nie będę tracić krążenia w prawej stopie, na co nie mogę się doczekać.
Podba historia do mojej - chociaż u mnie teraz to ok 3k rocznie. Najbardziej traumatycznym przeżyciem była przeprowadzka z WWA do Gdynii i pierwsze 30km, kiedy okazało się, że jazda w Wawie po płaskim to co innego niż jazda w "górskiej" Gdynii. Niemalże płakałem xD
Moja pierwsza trasa po rocznej przerwie 43km, na drugi dzień bolała dupa od siodła, Kupilem inne wygodniejsze i szersze do gorala. Polecam dokupić jak ktoś nie ma bagażnik oraz koszyk. Zabierać w nim ze sobą 2 butle wody 1.5l na koszyku z tyłu nic to nie waży. Bez wody można umrzeć na rowerze w locie bez wody. Też zabieram 2-3 Marsy bo po pewnym czasie czy chcesz czy nie to i tak nie masz sił deptać na pedały. W niedziele zrobiłem ponad 50km z wujkiem który skończył 75lat, gorzej się zmęczyłem od niego. Wczoraj sam zrobilem ponad 50km w 3h i powiem że zapomialem zabrać batona do przegryzienia i z powrotem wracając do domu 21km pod okrutny wiatr miałem chęć zadzwonić po kogoś aby po mnie przyjechał, ponieważ wieje w Ciebie Ty pedałujesz i prawie jedziesz w miejscu 😅. Ale jakoś po tragicznej walce dojechałem do domu. Bez przekąski nie ma co jechać w trasę oraz duzej ilości wody. Koszyk z bagażnikiem to najlepsza sprawa bo tam można wsadzić prawie wszystko 😊.
Fajne ujęcia z tych podwarszawskich okolic. Wiele obserwacji mi się powiela z moimi. Moje własne uwagi 1. Ważę około 100 kg, ale nie jestem jakiś ulany, tylko po prostu mocnej budowy. Efektem długich treningów jest wzrost wytrzymałości, ale nie jakaś znacząca utrata masy. Zresztą wcale nie mam zamiaru jej tracić, wolę moją sylwetkę niż być suchoklatesem ;) Jasna sprawa, komuś o wadze 65 kg będzie lżej, jego rower też będzie miał lżej. 2. Robię długie trasy i lubię je robić, ale niemal zawsze samotnie. Traktuję to jako "szosową turystykę rowerową". Najczęściej jadę pociągiem do miasta X i wracam rowerem do domu (Warszawa). To ze mieszkam w stolicy ułatwia sprawę, bo komunikacja z resztą kraju jest dobra. To że wracam do domu też ma znaczenie jak dla mnie, bo nawet jak coś się stanie po drodze, przeliczę swoje siły, nie wezmę pod uwagę wiatru itp. to najwyżej będę godzinę czy dwie później w domu. Jakbym jechał do miasta X gdzie mam pociąg powrotny o określonej godzinie i nie zdążył, to miałbym problem. Najdłuższą jednorazową trasą był na razie Gdańsk - Warszawa w 20 h. Wyszło 410 km. Mam za sobą kilka tras powyżej 300 km i takich powyżej 250 to już nie liczę. Takie 250-300 robię też w postaci pętli np. Warszawa - Kazimierz - Puławy - Dęblin, czy Warszawa - Ostrołęka. 3. Trasy 100-130 km które jeżdżę najczęściej w okolicy miejsca zamieszkania robię najczęściej mając jedną czekoladę czy batonik i niewielką ilość płynów (chyba że to upalne lato). Nie potrzebuję jeść ani pić na takim dystansie przy średniej około 25 km/h. Gdy jednak jadę 200+ to natychmiast pojawia się problem właściwego jedzenia i picia. To jak różnica między półmaratonem a maratonem. Półmaraton można na ogół przebiec na jednym żelu czy na głodno. Maratonu bez jedzenia i picia sobie nie wyobrażam, bo dojdzie się do ściany. Podobnie na rowerze. U mnie przy niejedzeniu albo złym nawodnieniu ściana zaczyna się około 150 kilometra. Na dystansach rzędu 300 km trzeba już jeść normalne jedzenie, choćby i fast foody, żele nie wystarczą. 4. Co do rękawiczek. Właśnie przed wycieczką do Ostrołęki kupiłem sobie takie. Rowerowe, wypasione. Na powrocie, pod Wyszkowem, chciałem je wyrzucić do rowu. Szwy tak mi raniły dłonie, że myślałem że zwariuję. Latem jeżdżę bez niczego, jesienią i zimą w rękawiczkach z decathlonu, takich ogólnych, nie jakiś rowerowych. 5. To co mówisz o rodzaju terenu. Puknąć puszczę Kampinoską dookoła - zwykła wycieczka. Podobny, albo i mniejszy dystans wokoło Gór Świętokrzyskich - to już grube przewyższenia. Podobnie jak trasy w pasie pojezierzy, czy nie daj boże Kaszub lub wyżyny Lubelskiej, Roztocza czy Jury. Trasa wokoło Tatr, licząca nieco ponad 200 km to już grubsze wyzwanie, mimo że dystans do ekstremalnych nie należy. 6. Co do snu. W zeszłym roku jechałem trasę Gdynia - Warszawa, ale dzieloną na dwa etapy. Najpierw Gdynia - Mikoszewo, gdzie akurat na wakacjach byli moi rodzice. A potem o 3 rano wyjazd, by wieczorem być w Warszawie. Upał pierwszego dnia nieziemski. 35 stopni i chora wilgotność. Plus cała podróż pociągiem. Ledwie 80 km nad morzem, a i tak miałem dość. Położyłem się spać około 22, wstałem o 2:30 nad ranem, w trasę ruszyłem około 3. Z początku idealnie, bo jeszcze po ciemku. Za Elblągiem jakość nawierzchni mocno spadła, wraz z nią średnia. Potem zaczęły się cholerne wzgórza Warmii. Dziurawe drogi, nawet odcinki brukowe. Wzgórza są non stop, aż za Mławę. A jeszcze po drodze zahaczyłem Grunwald i najwyższe okoliczne wzniesienie, czyli Dylewską Górę. Upał w ciągu dnia był tak silny, że wypiłem z 10 l płynów, a i tak czułem się odwodniony. Co gorsza, następnego dnia o 6 rano miałem być w pracy. O godzinie 20 byłem w Glinojecku, 110 km od domu. Dalsza jazda, choć już względnie po płaskim i po zmroku, więc nie w takim upale, to 4-5 h, więc byłbym po północy i znów 3-4 h snu. Odłożyłem honor na bok i zadzwoniłem po żonę, która podjechała i ewakuowała mnie z trasy. Tak czasem bywa, warto mieć w zapasie taki "telefon do przyjaciela" szczególnie jak się jedzie samotnie. Kombinacja małej ilości snu, słabej regeneracji po dniu poprzednim, upału i podjazdów spowodowała, że trasy nie ukończyłem. 7. Największy dyskomfort na długich trasach - upał, wiatr, bolący tyłek, jak trafia się zimny wiatr w okresie jesienno zimowym - tracące czucie palce u rąk i nóg, oraz tracące czucie bardziej intymne części ciała. I tu nie ma żartów, bo wielogodzinny ucisk siodełka plus wiatr - można stracić czucie na długo, albo sobie coś odmrozić. Zdarzyło mi się że jadąc w październiku wokoło Tatr, co prawda na góralu, buffa zdjąłem z szyi i włożyłem w przodu w spodenki, by sobie czegoś nie odmrozić. 8. Na żadnej dłuższej trasie jak dotąd nie miałem poważniejszej awarii roweru, poza ułamaniem lusterka. Wszystkie kapcie i jedno zerwanie linki przerzutki zdarzały mi się względnie blisko domu. Mimo to, zawsze mam 2-3 dętki, skuwacz, szybkozłączkę do łańcucha, przejściówkę na kompresor na stacjach, łyżki, pompkę i kluczyk do szprych. Na długie trasy wożę też dodatkową minipompkę na nabój CO2.
Leszku, Ty jesteś lepszy od relanium ;-) Jak tylko włączam Twoje filmiki (filmiki, nie lubię tego określenia), to jakby chęci do życia wracają. Twój głos i sposób w jaki prowadzisz kanał jest świetny. Na prawdę poprawia nastrój a przy okazji to dawka konkretnej wiedzy z której nie raz już korzystałem. Ogromny szacun i podziękowania za to, że jesteś 🙂 Pozdrawiam bardzo bardzo gorąco
W 2021 kupiłem pierwszą szosę, bo od nastu lat jeździłem rekreacyjnie na rowerze crossowym przerobionym na trekkingowy. 65 km to było max, choć na początku podobnie do Ciebie, wybrałem się z kolegą na setkę, bez przygotowania itp. Na szczęście jakieś wafelki miałem w sakwie 😁. I na tej szosie od maja 2021 do 1.11.2021 zrobiłem ok 2500 km, przez cały 2022 przejechałem 5 tys km. Zrzuciłem po drodze kilka kg a nadal mam ich 114, bo nie umiem się odchudzać i lubię jeść 🤷♂️. Kilka setek już weszło bez planowania, bo zazwyczaj na to czasu nie ma, a jak się zaczęło jechać to jakoś tak wyszło. Pozdrawiam
Ja tam zaczęłam swoje długie dystanse (ale nie na raz a z przerwami) od jedynych 130km i prawie 1km przewyższeń. Czego to nie zrobiła izolacja w koronie i wkurw na (obecnie byłego już) męża. Trudno mi później było pobić swój własny rekord 😉
Mam sąsiada, który kiedy mnie widzi, że wychodzę na rower to pyta ile mam zamiar jechać? Odpowiadam - 50-60 km, a on zawsze, ale to ZAWSZE odpowiada - ja pierdole... 😁
Hehe. Traski 50-60km to mój 8letni synek robił na swoim stalowym MTB na grubych oponach. Bez zmuszania, raczej muszę ograniczać bo chce więcej. Dziwię się dorosłym jak dla nich to wielki wyczyn.
U mnie pierwsza setka była, w zeszłym roku było 130 na gravelu (Szlak Orlich Gniazd Częstochowa - Kraków). W tym roku mam postanowienie na 200. A jak się uda i będzie OK to następnie kolejne progi. Lubię wyznaczać cel i dążyć do niego. Dla każdego ten cel może być inny. Grunt, żeby do niego dążyć!
Przewrotnie napiszę - kiedyś to było. Dlaczego? Bo nie było internetu, fb, liczników i map. Kiedy zaczynałem na składaku to jedynym wyznacznikiem dystansu była nazwa miasta. Jeździłem jako dziecko po sąsiednich miejscowościach nie wiedzac ile km pokonałem. Gdy mając 13 lat kupiłem wymarzony rower górala z licznikiem to już w drodze do domu przekroczyłem 40km/h. Okazało się też że szybki wypad na rower i 20 km za mną. Dwie godziny jazdy, jeden bidon i trasa 50 km zrobiona właściwie jeżdżąc w koło po okolicy. Żadnych przygotowań, map, izotoników. Potem zacząłem jeździć po Beskidach, wypad z jednego punktu, a gdy czułem zmęczenie to czas na powrót. I tak robiło się po 70-80 km. Obecnie mój rekord to coś 150 km po pętli bieszczadzkiej (bo musiałem do niej dojechać rowerem) a szykuje się do życiowej trasy 270 km. Niezależnie czy mam do pokonania 70 czy 150 km zawsze na trasie przychodzi taki moment w którym pytam sam siebie "po co ja to robię?", taki moment załamania, zwłaszcza gdy jest monotonny podjazd. Potem przechodzi i znów wraca radość z każdy. Trzeba to przejść. Na rowerze na długiej trasie człowiek ma za dużo czasu na myślenie bo przecież nie dzieje się na trasie nic szczególnego. Trzeba sobie z tym radzić. Temu trasy robione z kimś są łatwiejsze bo zawsze można choć chwilę pogadać. Ludzie są przerażeni dystansem 100km bo nie wiedzieć czemu to jakaś wielka liczba. Zrobienie 50 km dla osoby która okazjonalnie jeździ na rowerze nie będzie problemem jeśli po prostu pojedzie z kimś i nie będzie o tym myśleć. Sam zabrałem kiedyś dziewczynę na trasę i była zdziwiona gdy po powrocie okazało się że 60 km za nią. Nie trzeba być prosem by przetrwać dłuższą trasę. Najważniejsze nie przesadzać z prędkością i dystansem. I trenować by znaleźć swoje granice i stopniowo je przesuwać. 100 km to dystans trudny do pokonania na początek ale w głowie. Jeśli ktoś jeździ to spokojnie da radę. Przecież można się delektować jazdą o zrobić sobie spokojną całodzienną wyprawę z mnóstwem czasu na odpoczynki i przerwy.
U mnie wygląda to tak: Czy długi, czy krótki. 1. Picie, woda. Nie izotoniki. 2. Jedzenie, ale nie żele energetyczne. Batony Dobra kaloria lub antybatony od Łowicza. 3. Niezależnie od długości sesji treningowej, jeść. Po pierwszych 30 min baton, banan. Potem co 30 min kes batona.
Żel jest super , chociaż połowę wyleciało na ramę , zapodałem przed 12 km odcinkiem górskim i kofeina mnie tak napędziła, że na Stavie dwa odcinki poszły na 2 PB.Ten żel był zdobycznym od grupy kolarskiej Merida Barhrain Viktorius z Tour de Pologne.
W zeszłym roku szarpnąłem się na spontaniczny wypad w Bieszczad (ok. 270km do przejechania). Zrobiłem to prosto z kanapy z moją 15-kilogramową nadwagą. Nie udało mi się, a odpuściłem przez to, że nadłożyłem ok. 30-40km przez błędy nawigacji. Odpuściłem po ponad 200km, teraz jednak ciężko mi się zebrać i przełamać żeby zrobić swobodnie 100km, nie wspomnę już o zrzuceniu wagi. Psychika, determinacja, racjonalne podejście i cierpliwość - to chyba najważniejsze w długodystansowych wyprawach rowerowych. Zostały 3 miesiące do pierwszego ultra (350km do przejechania) - trzymajcie kciuki, może zrzucę chociaż 7-8kg i dojadę w limicie czasowym :D
Jeden ultras kiedyś mówił że najważniejsze decyzje odkłada w czasie o 20min jak już chce zrezygnować to daje sobie 20min a przeważnie po tym czasie największy kryzys mija i już nie chce rezygnować :P Ogólnie do ultra trzeba mieć silną motywację wewnętrzną dla jednych to może być zaliczanie gmin na portalu a dla kogoś innego zupełnie coś odmiennego ale bez celu i jakiejś konkretnej motywacji ciężko cały dzień spędzić na rowerze czy więcej.
@@Mario19932 jeden ultras powie tak, drugi ultras powie nie. Co osoba, to metoda. U mnie problem polega na tym, że zaczynam racjonalizować swoje poddanie się - tłumaczę sobie dlaczego jest to rozsądne i staram się sam przed sobą usprawiedliwić. Koniec końców nie czuję się winny, nie ma czegoś, co siedzi mi na głowie żeby w końcu wstać i przełamać pewną barierę - nie ma tego sportowego gniewu :D
@@Mario19932 ja tak robię z zakupami różnych drogich rzeczy - jak już jestem tak podjarany że "teraz--na_pewno--biorę" to mówię sobie "ok kupujemy to, ale nie dziś tylko pojutrze" i te 48h wszystko z reguły zmienia.
Leszku da się zrobić długi dystans z deficytem snu. Jeśli chce się przekraczać granice i badać swoje ciało, czasem nawet warto podejmować takie "wyzwania". W czerwcu zeszłego roku po 2h snu zrobiłem 300+ . Zaznaczyć trzeba że nie było to pierwsze w moim życiu. Chciałem zobaczyć jak po 2h snu będzie się jechało, tak aby przy wyścigach ultra wiedzieć jak zachowa się organizm.
Raz mialem takie odciecie : jadąc rowerem skurcz łapał jedną partię mięśni a jak chciałem iść to drugą. W domu przeanalizowałem "diete" węgli i wody było ok nie było nic z solą. To było moje najgorsze 100 km. Robiąc 300km byłem bardziej wypoczęty niz po tej 100. Faljny materiał. Pozdrawiam
Mam 18 lat, tani rower, robię sobie trasy ponad 100km, że średnia ponad 20kmh. Jeżdżę od około 7 miesięcy. Jest supeeeeeer :D po drodze jem jakieś losowe rzeczy ze sklepów, piwko i tyle starczy, grunt to jeść regularnie. JEŻELI PODCZAS JAZDY JESTEŚ ZŁY LUB ZDENERWOWANY TO SE DAJ SPOKÓJ
Hej! Dla mnie w wieku 20 i 30 lat przejechanie 30km to była jakaś utopia dla prosów. Dzisiaj jeżdżę trasy typowo gravelowe na MTB (80-200 km) w wieku 37 lat i chociaż tempo mam słabe, bo nogi, bo sprzęt to zwiedzam w ten sposób Polskę i morda mi się cieszy :). Najbliższym plan to wypad z trójmiasta pod granicę z RU, grill i namiot pod granicą z kumplem i powrót następnego dnia. Dwa kółka to jest to!
Co tam średnia. Kolega kupił kilka lat temu Treka treking za 3000 zł , by pojechać raz na 350 km. Od tamtej pory nie wsiadł na rower:-) a biega maratony i Bieg Rzeźnika w Bieszczadach.
Bardzo fajny film Leszku ! osobiście pokochałem "kolarstwo romantyczne" czyli długie dystanse :-) W krótkim filmie treściwie przekazałeś na co zwrócić uwagę przy dłuższym dystansie 👍 Jeśli nie macie szybkości, lekkości i bardzo dobrej kondycji ale macie silną głowę... spróbujcie jazdy w tlenie na długim dystansie, tak jak ja :-)
Motywacja słowo klucz. Miesiąc temu kupiłem rower, potem od ciebie gacie, a ostatnio połączyłem te dwie rzeczy. Przy wadze 100 kg zauważyłem że rower ma nośność 105 kg , więc pojechałem. Średnia 17,5 km/h nie powala ale 147 km jak dla mnie to zaskoczenie, tym bardziej że jeździłem „do sklepu” a tu nagle 8 h na rowerze. Dzięki za motywację.
Ja zaś zrzucam ten zbędny balast, ze 100kg już jest 88kg. Wiadomo bez diety ani rusz a już widzę po sobie ze stroje mogę wymieniać na mniejsze, tętno spadło, już tak szybko nie wskakuje na 150 jak mocniej przykręcę korbami, jeździ się po prostu lżej 💪 Edit: łatwo nie jest, ja przez okres jesienno zimowy miałem wachniecia wagi +/-2 kg i wiem że nie mogę sobie pozwolić na częste odstępstwa żywieniowe. Będąc w lekkim kryzysie kupiłem książkę Leszka i tak mi to dało kopa do działania, większej wytrwałości, że nawet zainwestowałem w zwifta, odkurzając przy tym trenażer 😅
Mam niedrogie MTB od jakiś 5 lat. Dla mnie pójść na rower to było jechać 5-8km. Jakieś dwa lata temu zacząłem jeździć więcej- 20 robiłem. W tamtym roku już zdarzyło się 40 i postawiłem sobie wyzwanie, że zrobię 100 na strzała. Udało się, ale to był chyba największy wysiłek w moim życiu. Skurcze, w połowie trasy mnie tak odcięło, że bałem się, że stracę przytomność. Batony i samozaparcie pomogło mi to dojechać. W tym roku już tygodniowo robię po 200, zbliżam się do 300 i może w końcu przesiądę się na szosę ;). Tempo mam kiepskie i nadal przeklinam ten rower, wiatr i każdą górkę, ale czuję, że robię postępy i ta satysfakcja pcha do przodu.
Ze swojego doświadczenia wiem, że połowa sukcesu to głowa. Ludzie nie wiedzą na ile stać ich organizm. Pamiętam jak z 10 lat temu wybrałem się na nocną ustawkę rowerową, wtedy jeszcze ludziom chciało się coś takiego organizować. Wybrałem się po dwóch latach całkowitego nie jeżdżenia na rowerze a`la góralu na 26 calach mojej kobiety, który był w dodatku na mnie zbyt mały. Wziąłem 0,5 wody i żadnego jedzenia. Myślałem, że to będzie taka przejażdżka po mieście coś jak masa krytyczna, ale gdzie tam... Jak już było około 30 kilometrów w nogach przez lasy, asfalty, dziury, zaczął się mały podjazd, taki dosłownie kilka procent. Tam przyszła bomba. Oczy widzą drogę, głowa chce jechać, ale nogi mówią eeee zapomnij kolego. Nawet nie wiedziałem gdzie jestem żeby zadzwonić po transport. Przetrwałem ten kryzys, na pitstopie wciągnąłem puszkę pepsi na jeden raz. Koniec końców dojechałem do mety, łącznie z dojazdem na zbiórkę weszło 62 km. Potem wanna z gorącą wodą tak 40 minut bo mięśnie dały się we znaki. Od tamtej pory wiedziałem, że robienie dłuższych dystansów w jednej części to sprzęt, który ma ci w tym nie przeszkadzać, w drugiej części przygotowanie żywieniowo nawodnieniowe. Trzeba próbować, popełniać błędy i wyciągać wnioski. Jak pierwszy raz zrobiłem swoje 100 z hakiem nowym rowerem z oponą szosową 28 mm, myślałem że kanapki + woda z sokiem styknie. Nie stykła. Człowiek wypaca z wodą sól i pozostałe składniki mineralne, dlatego izotonik u mnie to podstawa. 0,5L/godzinę to minimum jak temperatura jest powyżej 20 stopni. Raz na 40 minut jakaś przekąska, coś co da przynajmniej 250 kalorii i reszta to już tylko kwestia wytrzymałości i wypracowania mięśni. Każdy ma nieco inne warunki fizyczne, dla kogoś będzie działać sama mineralka i żel co jakiś czas. Także nie pozostaje nic innego jak poznać swój własny organizm i dostosować wyprawkę na wyjazd pod siebie.
Pamiętam jak zrobiłem pierwsze 200 na MTB. Trochę przypadkowo a trochę planowo. Padał straszny deszcz i było zimno a ja jechałem szlak wokół Tatr. Rano rozpoczęłam w Nowym Targu jeszcze przy znośnej pogodzie a nocleg miałem w Popradzie na Słowacji, gdzie jak dojeżdżałem miałem spore obtarcia od spodenek bo materiał się rozciągnął od tego deszczu i mnie strasznie pocharatał.
Pewnej niedzieli jeździłem malowniczymi wiejskimi drogami i dopadła mnie bomba. Sklepy pozamykane, a ja leże przy rowie i zdycham. Pewien Pan dał mi wtedy 3 cukierki, które po 15 minutach postawiły mnie na nogi i zdołałem dojechać. Od tamtej pory zawsze mam schowane parę sztuk na czarną godzinę. W moim przypadku dobrze też się sprawdza zamiast czystej wody sok jabłkowy pół na pół.
Rok 2024,marzec trasy do 100km,kwiecien 270km w niecałe 20godz Jastrzębie Żylina,tydzien później 322,5km w 21godz kier Kraków.Zaczalem ogólnie od 30km 3lata temu,jezdze jak wariat/interwałowo.Mysle że mam potencjał na 350km w 24h,krotsze trasy jeżdżę szybko 43km w 1godz40min,rekreacyjnie 2godziny.Uważam że trzeba jeździć ostro albo dorzucać kilometrów.Dla mnie ważne jest jeździć chodźby te 50km tygodniowo.Rower trekkingowy Leader fox
Po dekadzie kompletnej przerwy od rowerowania (nigdy nie robiłem długich tras z jednym tylko szaleńczym, spontanicznym wyjątkiem) kupiłem MTB i zrobiłem pierwszego dnia 6 km, drugiego znowu jakieś 6 km, a następnego... niespełna 60 km. I nic! Chyba mam predyspozycje ;D (Barki trochę bolały, bo miałem pochylone do przodu siodełko. Chciałem sobie je naprostować po kilkukilometrowym teście praktycznym, ale... zapomniałem zabrać torxy xD W rezultacie musiałem się opierać o kierownicę i stąd lekki(!) ból barków.) Fakt faktem, dystans przypadkowo udało się dobrać perfekcyjnie. Sądzę, że dodatkowych 20 km poskutkowałoby bólem nóg następnego dnia. Troszkę więc na farcie, ani myślę przeczyć, przeciwnie! ;)
A ja chce się wam pochwalić, ze tydzień temu kupiłem rower (pierwszy, komunijny, umarł lata temu i nie jeździłem od tej pory) moim celem na ten sezon było zrobienie, bagatela, 160km. Wczoraj zrobiłem 90km a zrobił bym 100 ale czas gonił. jak najszybciej chce zrobić trasę która była moim celem na rok i obrać nowy, większy dystans. Słucham Twoich filmików podczas jazdy. Dzięki za fajny content! Pozdro dla wszystkich „pedalarzy” XD
Witam, Czy ktoś może mi doradzić na temat wyjazdu 24 - godzinnego, jeśli w piątek wracam z pracy o 20:30 (druga zmiana, więc jestem wyspany)? Czy najlepiej: - po jedzeniu i odpoczynku, ok. 22:00? - zacząć o północy (żeby trochę krócej w na początku ciemności i mieć równą dobę jednego dnia - od północy do północy)? - pójść spać na kilka godzin, wstać np. o 2, żeby ruszyć o 3? Może ktoś próbował podobnych możliwości i ma porównanie?
co do zabierania niezbędnego minimum żeby przeżyć na rowerze, to zawsze mam ze sobą kurtkę prawie pro, nie raz uratowała mi życie =] a zwłaszcza kaptur który był wymogiem zakupu. Dbajmy o zdrowie nie mniej niż o szosy :]
Jak zwykle fajny film. Leszku na filmie w 6:04 na ekranie Garmina w dolnym rogu masz widżet z kierunkiem wiatru.Jak on się nazywa? Nie mogę namierzyć ;)
Inspirujesz. W zeszłym roku przeprowadziłem się do Niemiec ze Świetokrzyskiego. Na pograniczu Nordhein Westfalen i Hessen górki już są konkretne więc pyknięcie 60 km nie będzie takie proste ale będziemy działać
Ja w wieku 15 lat pojechałem z marszu 220km 3begowa damką pożyczoną od cioci. O 21 nie miałem żadnych planów, a o po 4 byłem już w trasie :D Powiem tak że to najgorsze 16h mojego życia. Miłe wspomnienia :D
Ja jeździe aktualnie swoim trekingowym rowerem. Pierwsze 120 km czy też 85 mam za sobą. Patrzyłem z zazdroscia na szosę, bo mogą znacznie szybciej jeździć. Teraz planuje sobie kupić gravela, abt muc też szybciej pokonywać trasy.
Latem uwielbiam solowe trasy powyżej 100 km. Ale nie takie lalusiowe jak tutaj z nawigacjami i radarami. Wsiadam na rower i jadę w nieznane patrząc na Słońce i posługując się własną orientacją. Czuję wtedy 100% wolność, niezależność... i szczęście.
Hej, co to za piękny rower BH? Podaj proszę model. Wg mnie kluczem do długich dystansów (czyli 100 i więcej) jest bike fitting. Bez tego cierpiałem. Gdy zrobiłem - rzeczywistość zmieniła się o 180 st.
Leszku zrob kiedys odcinek o hemoroidach. Na calym yt temat jest przemilczany a wedlug badan co drugi sportowiec wytrzymalosciowy walczy z tymi problemem ale nikt nie ma jaj sie do tego przyznac.. sporo ludzi wlasnie konczy z mtb i zaczyne szose z tego wzgledu
Jeśli mogę dodać coś od siebie - mi bardzo pomaga jeśli w trakcie jem mało i często. Np batonik rozdzielam sobie na 3 razy, co kilkanaście minut. Jeśli żel, to jak najmniejszy, ale dwie tubki. Do tego zawsze mały soczek pomarańczowy do sakwy do wypicia przy przerwie na siku :D Mój rekord w zeszył roku to kilkukrotnie 160km. W tym chciałbym 200. Powodzenia wszystkim! :)
Robiłem już dystanse gdzie wychodziło lekko ponad 100km. Dzisiaj 93,16km - Pierwszy tak długi dystans na rowerze szosowym i ogólnie w tum roku. W tym roku może pierwsze 200 się uda. Kto wie? Tylko kark trochę boli. Na góralu mniej, ale na szosie bardziej, bo pozycja nieco mniej wygodna. Ja tam nie patrzę na dystans, tylko na drogę. A ile km wyjdzie tyle wyjdzie
Długie dystansy uczą pokory. I masz rację "liczby o niczym nie świadczą". Jedna trzeba je mieć zawsze z tyłu głowy przy ultra. Mam zasadę nie włączania na liczniku średniej prędkości podczas długiego wypadu, bo trzymanie sie średniej to najszybsza droga do porażki na trasie! Trzeba mieć plan i to dobry plan w zależności od dystansu. Mój ultradystans podsumowałem słowami: "Przejechałem to, bo nie zdawałem sobie sprawy jak to daleko...", a moje motto brzmi: "Kto chce gdziekolwiek dotrzeć, musi najpierw wyruszyć w drogę" Dobry film zrobiłeś - pozdrawiam!
Oj tak. Mam problem z kolanem i trochę nie jeździłem. Po wizycie u fizjo chciałem przetestować kolano i zrobiłem jakoś 80-100km. Pech chciał, że zaczęło padać, a mi skończyły się wszystkie przekąski już 30km wcześniej, a byłem padnięty. Finał był taki, że czułem się jakbym był pijany. Nie pamiętam ostatnich km do domu. Pomiar cukru wykazał jakieś 60mg/dL 😑
Mój rekord to 350 km jednego dnia. Zajęło mi to 18 godzin. Miałem wówczas 54 lata i byłem w doskonałej formie. Żeby taka osiągnąć trzeba codziennie jeździć i stopniowo wydłużać trasy. Wysiłek duży ale samopoczucie doskonale.
100km to nie problem zwłaszcza jesli podjazdy nie wynosza wiecej niz 500-600m :) 4 dni po zakupie Vento 2.0 wpadlo 105km na podjazdach 1400m, bez ciuchów, pedałów, butow itp. Nie trzeba nic takiego choc wygodniej :) tydzien pozniej 115km a 2 tygodnie pozniej 130km. Samozaparcie, glowa i twrada dupka 😁
kurde Panie też tak chce : ) , ja wlasnie zaczynam waga 96 kg , czy na poczatku sama jazda dziennie po 20 km waga powinna leciec ? czy od razu jak zaczynasz rower to musi byc dieta bez tego nici ? : )
Chcesz mnie wesprzeć? 🛍 Kup sobie coś na Prawie.PRO: Prawie.PRO
📸 Mój Instagram: instagram.com/prawie_pro/
📸 Facebook: facebook.com/leszekprawiepro/
🏆Moja Książka: prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/
Co to za Garmin?
Mialem 14 lat, kiedy wymarzylem sobie pojechać rowerem na wieś do rodziny ponad 200 km. Zacząłem przygotowania na jakimś złomie z marketu, oszczedzilem na troche lepszy, markowy, choc i tak lowendowy rower, podliczalem kilometry w papierowym dzienniki w tabelce, wyznaczyłem trasę, przekonałem rodziców, zaangażowałem kolegę i po dwoch latach udalo sie zrobić 235, na kole 26 na slicku. Wspomnienia, az sie łezka w oku kręci. Do dzis pamiętam, jak tydzień przed wyprawą oglądałem całymi dniami prognozy pogody na kablówce a w nocy one mi sie śniły. O świcie wyjazd, 14 h brutto i na miejscu calowalem asfalt niczym papież polską ziemię ❤ A to już ponad 20 lat temu :p
Miałem podobnie z tym zeszycikiem i rowerem w którego zainswestowałem samemu zbierając kasę pracując w knajpie.
Ja w 2020 wsiadłem na rower w połowie sezonu przy wadze 120kg i jeszcze jesienią wpadło 100. W 2021 na gravelu wpadło 200 a już w 2022 waga zeszła do około 90kg i wpadło 250 i 500km na raz bez spania na szosie. Bez trenera, bez dietetyka tylko przy własnym samozaparciu. Pozdrawiam
Mój record na razie to 480 Odcinek Wrocław -Gdańsk Czas 34h :) Pozdrawiam wytrwałych :)
@@VS0599 ja perdole wroclaw gdansk 😀 szacun...jak pomysle ze mi sie do wrocka nie chce z gdanska autem jechac 😁
@@noxuification Samochodem to mi też średnio Już lepiej pociągiem śmignąć :) Pozdro
Ooo panie..miałem identyczną sytuację
Nieźle! Gratulacje!
Choć mam za sobą 1034km na raz (Bałtyk Bieszczady Tour)
To muszę przyznać że uśmiałem się do łez z doboru słów, oczywiście w sensie pozytywnym, bardzo fajnie się słuchało i oglądało i przyznam się że bardzo fajne rady i spostrzeżenia.
Z perspektywy swojego doświadczenia to wszystko się zgadza,a i fajnie czasami posłuchać takiego materiału gdy gubi cię rutyna😀
Nie wiem czy potrzebowałem tego filmu, ale napewno chciałem go zobaczyć, i zobaczyłem. Mimo, że dystanse 100 czy 200 już dawno za mną, wiedziałem po prostu iż film od Ciebie będzie wart obejrzenia ot tak po prostu. Jest w Twoich produkcjach jakaś hipnotyczna magia i siła. Bardzo lubię te filmy, ale także podcasty.
Pozdrawiam
Mam dwa sposoby na pierwszą setkę.
1. Żonie zaproponowałem wspólne jazdy i nauczyłem jeżdzić na kole - po trzech tygodniach pierwsza setka ze średnią blisko 27 km/h.
2. synowi 8 latkowi obiecałem wyżerkę w MacDonaldzie bez ograniczeń. Młody spytał się co ma zrobić, żeby MacDonald był przez tydzień - powiedziałem że musi dojechać do Krakowa i wrócić nie traktując tej opcji poważnie (czyli 200 km). Młody na 102 km - na 2 km przed Wawelem powiedział, że dzisiaj nie wracamy :) - czyli on chciał wracać na poważnie.
Oh wspaniale to wszystko powiedziałeś. Jestem już po większości twoich błędów. Jeżdżę bardzo szybko (jak na mnie) dystanse do 100km. Nie mogę przebić tej magicznej granicy bo wykańczam się i zajeżdżam. Od euforii po smutek i chęć płaczu co zdarzyło mi się ostatnio pierwszy raz.
Dzięki za ten film na pewno wezmę pod uwagę twoje wskazówki w najbliższym treningu.💪
Właśnie przymierzam się do pierwszej setki :) Od marca -18kg. Bardzo motywujący film. Dzięki!
Hej, jeśli jeszcze czytasz tu komentarze, to się jako lekarz (i miłośnik wypadów ultra) wypowiem: syrop glukozowo-fruktozowy czy soki spożywane w sensownych ilościach nie zaszkodzą podczas treningu ani przez kilka godzin po nim. Tak, fruktoza jest strasznym świństwem i w normalnych warunkach warto jej unikać, bo jest jednym z głównych czynników niealkoholowego stłuszczenia wątroby - jest metabolizowana tak, jakby była toksyną, bez żadnych "hamulców". Komórki wątroby nie radzą sobie z eksportem tłuszczu, który w tym procesie powstaje, więc odkłada się on wewnątrz komórki i ją uszkadza.
ALE!
Podczas intensywnego treningu i bezpośrednio po nim warunki w naszym organizmie są silnie kataboliczne - mamy przesunięcie w kierunku spalania rezerw, a nie ich odkładania. Fruktoza nie jest przekształcana w tłuszcz, a w glukozę, więc nie obserwuje się szkodliwego jej działania. Mało tego, widziałem badania pokazujące niewielką (ale znaczącą) przewagę mieszanki glukozy i fruktozy nad samą glukozą, bo dwa różne cukry nie konkurują w jelitach o dostęp do transporterów. Dzięki temu jesteśmy w stanie więcej cukru wchłonąć w ciągu godziny.
Ogólnie najlepiej spożywać węgle i białko w stosunku 1:4/1:5, bo jak wspomniałem - nasze ciało mobilizuje wszelkie rezerwy i nie zawaha się kanibalizować białek z mięśni. Batonik owsiany się jak najbardziej sprawdzi, nawet słodzony. Na pewno warto spożywać dużo węglowodanów złożonych, mniejsze problemy żołądkowe i łagodniejszy zjazd ku bombie :D
Ja osobiście wolę na wyjazdach szejki, bo przemielenie 60-100g węgli na godzinę w batonach byłoby męczarnią na trasach 300+. Dobrą bazą jest bezsmakowy Huel, ale wychodzi drogo, więc mieszam go z mąką owsianą i proszkiem kakao instant (tak, mowa o Puchatku) w stosunku 1:1:2. Suchy proszek, więc w niezbyt dużym woreczku zmieści się nawet kilogram węgli, wystarczy co jakiś czas rozrobić sobie z wodą w bidonie, a dzięki Huelowi jest w tym też trochę elektrolitów.
Jeszcze co do załamań nerwowych i płaczu na wielogodzinnych wyjazdach - powszechną wiedzą w społeczności Audax jest, że jak chcesz płakać, poddać się i wrócić do domu, to zwyczajnie nie dojadłeś. Czas się zatrzymać, zjeść podwójną porcję paliwa i odpalić awaryjny żel, bo za kwadrans nogi dadzą ci prawdziwy powód do płaczu :D
PS. Jabłka z sadów nad Pilicą też się zdarzyło jeść :)
😮😊👍👍👍
To jest literalnie najbardziej motywujący i realistyczny opis rzeczywistości cyklisty jaki widziałem czy też słyszałem. I w stu procentach potwierdza się w moich zmaganiach jako początkującego kolarzo-turysty
Miałem bardzo podobne początki, tylko tyle że zaczynałem od jakiegoś używanego holenderskiego trekingu, pierwsze 30, 50 czułem się Bogiem, po tej 50 jakoś tak regularnie przez 4 tygodnie z rzędu udawało mi się w soboty robić te 50 km i już nie robiło to na mnie wrażenia. Pamiętam, że jeździłem wtedy na Endomondo i tam w statystykach były czasy z 10 mil, 20 km, 20 mil, 50 km, 50 mil, 100 km itd, więc zacząłem marzyć o osiągnięciu tych 80 km, udało zrobić się 100 km, ale ostatnie 10 km to już było cierpienie. Kupiłem sobie Kellys Cliff 90 (crossover), wtedy udawało mi się czasami zrobić 100 -120 km ale to już czułem, że było to wysiłek i za każdym razem czułem dumę. Rok temu kupiłem Cross Esker 1 (gravel), wtedy 100 km stało się regułą gdy tylko miałem wolne 5h (od czasu do czasu do 150 km dobijałem) i marzeniem stało się 200 km (myślałem, że to już wyczyn, z którym będzie duży problem), kilka razy plan osiągnięcia tego celu pokrzyżowała pogoda lub inne czynniki na które nie miałem wpływu jeszcze przed wyruszeniem. Nadszedł dzień kiedy postanowiłem, że osiągnę cel, wyruszyłem o 7 rano, po 50 km zaczął się kryzys bo początek trasy okazał się mocno pagórkowaty, lecz zacisnąłem 4 litery i jadę dalej, kolejny duży kryzys przy 160 km, ale nie miałem jak odpuścić bo do domu miałem najkrótszą trasą jeszcze z 25 km, przetrwałem to i udało się 200 km, byłem przeszczęśliwym trupem. Jakoś tak po miesiącu udało mi się 220 km już z większym zapasem sił. Po kolejnych 2 tygodniach wyruszyłem z zamiarem 250 km, a skończyłem z 270 km i trochę żal tyłek ścisnął, że nie udało się dobić tych 30 km jeszcze, więc moim celem na ten sezon jest właśnie osiągnięcie 300 km na tym gravelu. Dodam tylko, że mam około 115 kg, nie robię żadnych planowanych treningów (po prostu kiedy mam czas to jadę na tyle ile mam czasu). Moim zdaniem wynik głównie zależy od determinacji, masz cel, czujesz że jesteś w stanie to osiągnąć to osiągniesz, tylko nic na siłę, żeby nie stracić za dużo sił na początku. Ważne, też jest to aby poprzeczkę ustawiać sobie stopniowo i realnie, a nie gdy masz kondycję na 30 km i założysz sobie nagle że Twoim celem jest 300 km. Na chwilę obecną moim marzenie jest 300 km, ale podziwiam i zazdroszczę ludziom, którzy np 500 km robią (kto wie, może kiedyś też się uda ;) ). Pozdrawiam i życzę wszystkim wytrwałości w osiąganiu swoich celów!
@@takitam4068 jak po roku sprawuję się Esker 1, kupił byś go jeszcze raz?
👏👏👏💪👍👍👍
6 lat temu po raz pierwszy zdecydowałem się na przejazd rowerem do pracy 21km w jedna stronę. Po dotarciu na miejsce, skrajne wyczerpany myślałem ze wybiegną fotoreporterzy. Ale był to moment zwrotny, tego roku wykręciłem swoj pierwszy roczny 1000km. W zwykłych butach, na trekkingowym dość ciężkim rowerze. Sytuacji nie poprawiał fakt, ze mam prawą kość udową krótszą bagatela 7cm. Ale od tamtego momentu nie zsiadłem z roweru, dziś jest gravel, buty spd z ręcznie dorobionym kopytem z Alu i jakieś 5000km rocznie z apetytem na 7tys. Mimo trudności z fitingiem, bólu, rower pokochałem, kilogramy schodzą, a ja czuje się o niebo lepiej. Dzięki za film. P. S w tym roku po raz pierwszy będę miał sensowne buty z nadbudową, Dzięki którym nie będę tracić krążenia w prawej stopie, na co nie mogę się doczekać.
Podba historia do mojej - chociaż u mnie teraz to ok 3k rocznie. Najbardziej traumatycznym przeżyciem była przeprowadzka z WWA do Gdynii i pierwsze 30km, kiedy okazało się, że jazda w Wawie po płaskim to co innego niż jazda w "górskiej" Gdynii. Niemalże płakałem xD
Powodzenia! Wszystkiego dobrego i udanej zabawy! :D
Moja pierwsza trasa po rocznej przerwie 43km, na drugi dzień bolała dupa od siodła, Kupilem inne wygodniejsze i szersze do gorala. Polecam dokupić jak ktoś nie ma bagażnik oraz koszyk. Zabierać w nim ze sobą 2 butle wody 1.5l na koszyku z tyłu nic to nie waży. Bez wody można umrzeć na rowerze w locie bez wody. Też zabieram 2-3 Marsy bo po pewnym czasie czy chcesz czy nie to i tak nie masz sił deptać na pedały. W niedziele zrobiłem ponad 50km z wujkiem który skończył 75lat, gorzej się zmęczyłem od niego. Wczoraj sam zrobilem ponad 50km w 3h i powiem że zapomialem zabrać batona do przegryzienia i z powrotem wracając do domu 21km pod okrutny wiatr miałem chęć zadzwonić po kogoś aby po mnie przyjechał, ponieważ wieje w Ciebie Ty pedałujesz i prawie jedziesz w miejscu 😅. Ale jakoś po tragicznej walce dojechałem do domu. Bez przekąski nie ma co jechać w trasę oraz duzej ilości wody. Koszyk z bagażnikiem to najlepsza sprawa bo tam można wsadzić prawie wszystko 😊.
Fajne ujęcia z tych podwarszawskich okolic.
Wiele obserwacji mi się powiela z moimi. Moje własne uwagi
1. Ważę około 100 kg, ale nie jestem jakiś ulany, tylko po prostu mocnej budowy. Efektem długich treningów jest wzrost wytrzymałości, ale nie jakaś znacząca utrata masy. Zresztą wcale nie mam zamiaru jej tracić, wolę moją sylwetkę niż być suchoklatesem ;) Jasna sprawa, komuś o wadze 65 kg będzie lżej, jego rower też będzie miał lżej.
2. Robię długie trasy i lubię je robić, ale niemal zawsze samotnie. Traktuję to jako "szosową turystykę rowerową". Najczęściej jadę pociągiem do miasta X i wracam rowerem do domu (Warszawa). To ze mieszkam w stolicy ułatwia sprawę, bo komunikacja z resztą kraju jest dobra. To że wracam do domu też ma znaczenie jak dla mnie, bo nawet jak coś się stanie po drodze, przeliczę swoje siły, nie wezmę pod uwagę wiatru itp. to najwyżej będę godzinę czy dwie później w domu. Jakbym jechał do miasta X gdzie mam pociąg powrotny o określonej godzinie i nie zdążył, to miałbym problem. Najdłuższą jednorazową trasą był na razie Gdańsk - Warszawa w 20 h. Wyszło 410 km. Mam za sobą kilka tras powyżej 300 km i takich powyżej 250 to już nie liczę. Takie 250-300 robię też w postaci pętli np. Warszawa - Kazimierz - Puławy - Dęblin, czy Warszawa - Ostrołęka.
3. Trasy 100-130 km które jeżdżę najczęściej w okolicy miejsca zamieszkania robię najczęściej mając jedną czekoladę czy batonik i niewielką ilość płynów (chyba że to upalne lato). Nie potrzebuję jeść ani pić na takim dystansie przy średniej około 25 km/h. Gdy jednak jadę 200+ to natychmiast pojawia się problem właściwego jedzenia i picia. To jak różnica między półmaratonem a maratonem. Półmaraton można na ogół przebiec na jednym żelu czy na głodno. Maratonu bez jedzenia i picia sobie nie wyobrażam, bo dojdzie się do ściany. Podobnie na rowerze. U mnie przy niejedzeniu albo złym nawodnieniu ściana zaczyna się około 150 kilometra. Na dystansach rzędu 300 km trzeba już jeść normalne jedzenie, choćby i fast foody, żele nie wystarczą.
4. Co do rękawiczek. Właśnie przed wycieczką do Ostrołęki kupiłem sobie takie. Rowerowe, wypasione. Na powrocie, pod Wyszkowem, chciałem je wyrzucić do rowu. Szwy tak mi raniły dłonie, że myślałem że zwariuję. Latem jeżdżę bez niczego, jesienią i zimą w rękawiczkach z decathlonu, takich ogólnych, nie jakiś rowerowych.
5. To co mówisz o rodzaju terenu. Puknąć puszczę Kampinoską dookoła - zwykła wycieczka. Podobny, albo i mniejszy dystans wokoło Gór Świętokrzyskich - to już grube przewyższenia. Podobnie jak trasy w pasie pojezierzy, czy nie daj boże Kaszub lub wyżyny Lubelskiej, Roztocza czy Jury. Trasa wokoło Tatr, licząca nieco ponad 200 km to już grubsze wyzwanie, mimo że dystans do ekstremalnych nie należy.
6. Co do snu. W zeszłym roku jechałem trasę Gdynia - Warszawa, ale dzieloną na dwa etapy. Najpierw Gdynia - Mikoszewo, gdzie akurat na wakacjach byli moi rodzice. A potem o 3 rano wyjazd, by wieczorem być w Warszawie. Upał pierwszego dnia nieziemski. 35 stopni i chora wilgotność. Plus cała podróż pociągiem. Ledwie 80 km nad morzem, a i tak miałem dość. Położyłem się spać około 22, wstałem o 2:30 nad ranem, w trasę ruszyłem około 3. Z początku idealnie, bo jeszcze po ciemku. Za Elblągiem jakość nawierzchni mocno spadła, wraz z nią średnia. Potem zaczęły się cholerne wzgórza Warmii. Dziurawe drogi, nawet odcinki brukowe. Wzgórza są non stop, aż za Mławę. A jeszcze po drodze zahaczyłem Grunwald i najwyższe okoliczne wzniesienie, czyli Dylewską Górę. Upał w ciągu dnia był tak silny, że wypiłem z 10 l płynów, a i tak czułem się odwodniony. Co gorsza, następnego dnia o 6 rano miałem być w pracy. O godzinie 20 byłem w Glinojecku, 110 km od domu. Dalsza jazda, choć już względnie po płaskim i po zmroku, więc nie w takim upale, to 4-5 h, więc byłbym po północy i znów 3-4 h snu. Odłożyłem honor na bok i zadzwoniłem po żonę, która podjechała i ewakuowała mnie z trasy. Tak czasem bywa, warto mieć w zapasie taki "telefon do przyjaciela" szczególnie jak się jedzie samotnie. Kombinacja małej ilości snu, słabej regeneracji po dniu poprzednim, upału i podjazdów spowodowała, że trasy nie ukończyłem.
7. Największy dyskomfort na długich trasach - upał, wiatr, bolący tyłek, jak trafia się zimny wiatr w okresie jesienno zimowym - tracące czucie palce u rąk i nóg, oraz tracące czucie bardziej intymne części ciała. I tu nie ma żartów, bo wielogodzinny ucisk siodełka plus wiatr - można stracić czucie na długo, albo sobie coś odmrozić. Zdarzyło mi się że jadąc w październiku wokoło Tatr, co prawda na góralu, buffa zdjąłem z szyi i włożyłem w przodu w spodenki, by sobie czegoś nie odmrozić.
8. Na żadnej dłuższej trasie jak dotąd nie miałem poważniejszej awarii roweru, poza ułamaniem lusterka. Wszystkie kapcie i jedno zerwanie linki przerzutki zdarzały mi się względnie blisko domu. Mimo to, zawsze mam 2-3 dętki, skuwacz, szybkozłączkę do łańcucha, przejściówkę na kompresor na stacjach, łyżki, pompkę i kluczyk do szprych. Na długie trasy wożę też dodatkową minipompkę na nabój CO2.
Leszku, Ty jesteś lepszy od relanium ;-) Jak tylko włączam Twoje filmiki (filmiki, nie lubię tego określenia), to jakby chęci do życia wracają. Twój głos i sposób w jaki prowadzisz kanał jest świetny. Na prawdę poprawia nastrój a przy okazji to dawka konkretnej wiedzy z której nie raz już korzystałem. Ogromny szacun i podziękowania za to, że jesteś 🙂 Pozdrawiam bardzo bardzo gorąco
Dziękujemy.
W 2021 kupiłem pierwszą szosę, bo od nastu lat jeździłem rekreacyjnie na rowerze crossowym przerobionym na trekkingowy. 65 km to było max, choć na początku podobnie do Ciebie, wybrałem się z kolegą na setkę, bez przygotowania itp. Na szczęście jakieś wafelki miałem w sakwie 😁. I na tej szosie od maja 2021 do 1.11.2021 zrobiłem ok 2500 km, przez cały 2022 przejechałem 5 tys km. Zrzuciłem po drodze kilka kg a nadal mam ich 114, bo nie umiem się odchudzać i lubię jeść 🤷♂️. Kilka setek już weszło bez planowania, bo zazwyczaj na to czasu nie ma, a jak się zaczęło jechać to jakoś tak wyszło.
Pozdrawiam
Bardzo dobry materiał. Dzięki za "słowo na koniec", pomocne bardzo. Pozdrawiam
Ja tam zaczęłam swoje długie dystanse (ale nie na raz a z przerwami) od jedynych 130km i prawie 1km przewyższeń. Czego to nie zrobiła izolacja w koronie i wkurw na (obecnie byłego już) męża.
Trudno mi później było pobić swój własny rekord 😉
Zrobiłeś duży postęp w podejsciu w przeciagu tych kilku lat.Teraz sie tego słucha bardzo przyjemnie.pozdrawiam serdecznie Wojtek
@Leszek PrawiePro
nie wyobrażasz sobie jak bardzo potrzebne było mi Twoje video .. lekko milo i przyjemnie weszło mi w ucho .. ✌️
Leszku kolejny świetny film i ciągle jakością podnosisz swoją poprzeczkę. Muzyka na koniec idealnie dobrana. Pozdro czekam na Gliwicka ustawkę:)
Bardzo pozytywny, zdroworozsądkowy i motywujący materiał. Dzięki!
Mam sąsiada, który kiedy mnie widzi, że wychodzę na rower to pyta ile mam zamiar jechać? Odpowiadam - 50-60 km, a on zawsze, ale to ZAWSZE odpowiada - ja pierdole... 😁
Fajny sąsiad, pozdrów go ode mnie. Już go polubiłem 👍
Japierdole xd
To ja podobnie mam jak się mnie pyta i mówię, że idę na spokojną przejażdżkę, takie 50km :D
Hehe. Traski 50-60km to mój 8letni synek robił na swoim stalowym MTB na grubych oponach. Bez zmuszania, raczej muszę ograniczać bo chce więcej. Dziwię się dorosłym jak dla nich to wielki wyczyn.
@@HERETICON666 zluzuj majty, właśnie to wyczyn dla twojego sąsiada, a ty bierzesz to do siebie.
Jak zwykle filmik zajebisty. Jesteś bardzo motywujący mam nadzieję że kiedyś spotkam Cię na trasie👊 Dziękuję
Na Biotad Plus lecimy?💪💪
U mnie pierwsza setka była, w zeszłym roku było 130 na gravelu (Szlak Orlich Gniazd Częstochowa - Kraków). W tym roku mam postanowienie na 200. A jak się uda i będzie OK to następnie kolejne progi. Lubię wyznaczać cel i dążyć do niego. Dla każdego ten cel może być inny. Grunt, żeby do niego dążyć!
Ale dobrze się ciebie słucha... :)))) Motywacjo😍
Przewrotnie napiszę - kiedyś to było. Dlaczego? Bo nie było internetu, fb, liczników i map. Kiedy zaczynałem na składaku to jedynym wyznacznikiem dystansu była nazwa miasta. Jeździłem jako dziecko po sąsiednich miejscowościach nie wiedzac ile km pokonałem. Gdy mając 13 lat kupiłem wymarzony rower górala z licznikiem to już w drodze do domu przekroczyłem 40km/h. Okazało się też że szybki wypad na rower i 20 km za mną. Dwie godziny jazdy, jeden bidon i trasa 50 km zrobiona właściwie jeżdżąc w koło po okolicy. Żadnych przygotowań, map, izotoników. Potem zacząłem jeździć po Beskidach, wypad z jednego punktu, a gdy czułem zmęczenie to czas na powrót. I tak robiło się po 70-80 km. Obecnie mój rekord to coś 150 km po pętli bieszczadzkiej (bo musiałem do niej dojechać rowerem) a szykuje się do życiowej trasy 270 km. Niezależnie czy mam do pokonania 70 czy 150 km zawsze na trasie przychodzi taki moment w którym pytam sam siebie "po co ja to robię?", taki moment załamania, zwłaszcza gdy jest monotonny podjazd. Potem przechodzi i znów wraca radość z każdy. Trzeba to przejść. Na rowerze na długiej trasie człowiek ma za dużo czasu na myślenie bo przecież nie dzieje się na trasie nic szczególnego. Trzeba sobie z tym radzić. Temu trasy robione z kimś są łatwiejsze bo zawsze można choć chwilę pogadać.
Ludzie są przerażeni dystansem 100km bo nie wiedzieć czemu to jakaś wielka liczba. Zrobienie 50 km dla osoby która okazjonalnie jeździ na rowerze nie będzie problemem jeśli po prostu pojedzie z kimś i nie będzie o tym myśleć. Sam zabrałem kiedyś dziewczynę na trasę i była zdziwiona gdy po powrocie okazało się że 60 km za nią. Nie trzeba być prosem by przetrwać dłuższą trasę. Najważniejsze nie przesadzać z prędkością i dystansem. I trenować by znaleźć swoje granice i stopniowo je przesuwać. 100 km to dystans trudny do pokonania na początek ale w głowie. Jeśli ktoś jeździ to spokojnie da radę. Przecież można się delektować jazdą o zrobić sobie spokojną całodzienną wyprawę z mnóstwem czasu na odpoczynki i przerwy.
U mnie wygląda to tak:
Czy długi, czy krótki.
1. Picie, woda. Nie izotoniki.
2. Jedzenie, ale nie żele energetyczne. Batony Dobra kaloria lub antybatony od Łowicza.
3. Niezależnie od długości sesji treningowej, jeść. Po pierwszych 30 min baton, banan. Potem co 30 min kes batona.
Żel jest super , chociaż połowę wyleciało na ramę , zapodałem przed 12 km odcinkiem górskim i kofeina mnie tak napędziła, że na Stavie dwa odcinki poszły na 2 PB.Ten żel był zdobycznym od grupy kolarskiej Merida Barhrain Viktorius z Tour de Pologne.
W zeszłym roku szarpnąłem się na spontaniczny wypad w Bieszczad (ok. 270km do przejechania). Zrobiłem to prosto z kanapy z moją 15-kilogramową nadwagą. Nie udało mi się, a odpuściłem przez to, że nadłożyłem ok. 30-40km przez błędy nawigacji. Odpuściłem po ponad 200km, teraz jednak ciężko mi się zebrać i przełamać żeby zrobić swobodnie 100km, nie wspomnę już o zrzuceniu wagi. Psychika, determinacja, racjonalne podejście i cierpliwość - to chyba najważniejsze w długodystansowych wyprawach rowerowych. Zostały 3 miesiące do pierwszego ultra (350km do przejechania) - trzymajcie kciuki, może zrzucę chociaż 7-8kg i dojadę w limicie czasowym :D
Jeden ultras kiedyś mówił że najważniejsze decyzje odkłada w czasie o 20min jak już chce zrezygnować to daje sobie 20min a przeważnie po tym czasie największy kryzys mija i już nie chce rezygnować :P Ogólnie do ultra trzeba mieć silną motywację wewnętrzną dla jednych to może być zaliczanie gmin na portalu a dla kogoś innego zupełnie coś odmiennego ale bez celu i jakiejś konkretnej motywacji ciężko cały dzień spędzić na rowerze czy więcej.
Powodzenia, ciężko się z tym walczy, ale jeszcze gorsze są myśli, że się z tym nic nie robi💪🏼
@@Mario19932 jeden ultras powie tak, drugi ultras powie nie. Co osoba, to metoda. U mnie problem polega na tym, że zaczynam racjonalizować swoje poddanie się - tłumaczę sobie dlaczego jest to rozsądne i staram się sam przed sobą usprawiedliwić. Koniec końców nie czuję się winny, nie ma czegoś, co siedzi mi na głowie żeby w końcu wstać i przełamać pewną barierę - nie ma tego sportowego gniewu :D
@@lesna__zjawa takie myśli zwykle motywują mnie najbardziej tylko ten zapał zwykle jest słomiany :D
@@Mario19932 ja tak robię z zakupami różnych drogich rzeczy - jak już jestem tak podjarany że "teraz--na_pewno--biorę" to mówię sobie "ok kupujemy to, ale nie dziś tylko pojutrze" i te 48h wszystko z reguły zmienia.
Leszku da się zrobić długi dystans z deficytem snu.
Jeśli chce się przekraczać granice i badać swoje ciało, czasem nawet warto podejmować takie "wyzwania". W czerwcu zeszłego roku po 2h snu zrobiłem 300+ . Zaznaczyć trzeba że nie było to pierwsze w moim życiu. Chciałem zobaczyć jak po 2h snu będzie się jechało, tak aby przy wyścigach ultra wiedzieć jak zachowa się organizm.
Raz mialem takie odciecie : jadąc rowerem skurcz łapał jedną partię mięśni a jak chciałem iść to drugą. W domu przeanalizowałem "diete" węgli i wody było ok nie było nic z solą. To było moje najgorsze 100 km. Robiąc 300km byłem bardziej wypoczęty niz po tej 100.
Faljny materiał. Pozdrawiam
Mam 18 lat, tani rower, robię sobie trasy ponad 100km, że średnia ponad 20kmh. Jeżdżę od około 7 miesięcy. Jest supeeeeeer :D po drodze jem jakieś losowe rzeczy ze sklepów, piwko i tyle starczy, grunt to jeść regularnie. JEŻELI PODCZAS JAZDY JESTEŚ ZŁY LUB ZDENERWOWANY TO SE DAJ SPOKÓJ
Hej! Dla mnie w wieku 20 i 30 lat przejechanie 30km to była jakaś utopia dla prosów. Dzisiaj jeżdżę trasy typowo gravelowe na MTB (80-200 km) w wieku 37 lat i chociaż tempo mam słabe, bo nogi, bo sprzęt to zwiedzam w ten sposób Polskę i morda mi się cieszy :). Najbliższym plan to wypad z trójmiasta pod granicę z RU, grill i namiot pod granicą z kumplem i powrót następnego dnia. Dwa kółka to jest to!
Co tam średnia. Kolega kupił kilka lat temu Treka treking za 3000 zł , by pojechać raz na 350 km. Od tamtej pory nie wsiadł na rower:-) a biega maratony i Bieg Rzeźnika w Bieszczadach.
To prawda wszystko co powiedziales czysta prawda, miło się to słuchało tak z pasją dzięki że jesteś szerokości
Bardzo wartościowy materiał, dziękuję.
Piękna sprawa - włączę sobie wieczorem jeszcze raz zamiast audiobooka. Lubię ten głos 😜
Bardzo fajny film Leszku ! osobiście pokochałem "kolarstwo romantyczne" czyli długie dystanse :-) W krótkim filmie treściwie przekazałeś na co zwrócić uwagę przy dłuższym dystansie 👍 Jeśli nie macie szybkości, lekkości i bardzo dobrej kondycji ale macie silną głowę... spróbujcie jazdy w tlenie na długim dystansie, tak jak ja :-)
Motywacja słowo klucz.
Miesiąc temu kupiłem rower, potem od ciebie gacie, a ostatnio połączyłem te dwie rzeczy. Przy wadze 100 kg zauważyłem że rower ma nośność 105 kg , więc pojechałem. Średnia 17,5 km/h nie powala ale 147 km jak dla mnie to zaskoczenie, tym bardziej że jeździłem „do sklepu” a tu nagle 8 h na rowerze.
Dzięki za motywację.
Super filmik. Lekki, dowcipny, mądry i pomocny. 👍
Piękne, motywujące materiały!
Dziękuję, jak zawsze ciekawie, pogodnie i inspirująco.
W niedzielę udało mi się zrobić 100 km na FatBikeu przy 102 kg wagi…🚴🏻♂️
Widziałeś FATamorgane? 🙃
Musisz być masochista xD
elegancko! na ultramaratonie BBC - 700 km kilku gości walczyło na fatbikeach :]
Jaki czas był? Gratuluję wyniku.
@@puromobile Hej. Łącznie z małymi postojami i nagrywaniem GoPro wyszło 8 godzin i 40 minut. Pozdrawiam🚴🏻♂️
Ja zaś zrzucam ten zbędny balast, ze 100kg już jest 88kg. Wiadomo bez diety ani rusz a już widzę po sobie ze stroje mogę wymieniać na mniejsze, tętno spadło, już tak szybko nie wskakuje na 150 jak mocniej przykręcę korbami, jeździ się po prostu lżej 💪
Edit: łatwo nie jest, ja przez okres jesienno zimowy miałem wachniecia wagi +/-2 kg i wiem że nie mogę sobie pozwolić na częste odstępstwa żywieniowe. Będąc w lekkim kryzysie kupiłem książkę Leszka i tak mi to dało kopa do działania, większej wytrwałości, że nawet zainwestowałem w zwifta, odkurzając przy tym trenażer 😅
Mam niedrogie MTB od jakiś 5 lat. Dla mnie pójść na rower to było jechać 5-8km. Jakieś dwa lata temu zacząłem jeździć więcej- 20 robiłem. W tamtym roku już zdarzyło się 40 i postawiłem sobie wyzwanie, że zrobię 100 na strzała. Udało się, ale to był chyba największy wysiłek w moim życiu. Skurcze, w połowie trasy mnie tak odcięło, że bałem się, że stracę przytomność. Batony i samozaparcie pomogło mi to dojechać. W tym roku już tygodniowo robię po 200, zbliżam się do 300 i może w końcu przesiądę się na szosę ;). Tempo mam kiepskie i nadal przeklinam ten rower, wiatr i każdą górkę, ale czuję, że robię postępy i ta satysfakcja pcha do przodu.
👍👍👍👏👏👏💪😎
Paradoksalnie jak sie dobrze wytrenujesz na MTB i przesiądziesz sie na szose, to moze sie okazac, ze jestes przekozak. :)
@@marioosh80 że przekozak to na pewno nie, ale widzę, że zrobiłem mega postęp. Szosa już do mnie jedzie, zobaczę ile da mi lepszy rower do osiągów.
Moja motywacja,dzięki za wszystko 😀
Ze swojego doświadczenia wiem, że połowa sukcesu to głowa. Ludzie nie wiedzą na ile stać ich organizm.
Pamiętam jak z 10 lat temu wybrałem się na nocną ustawkę rowerową, wtedy jeszcze ludziom chciało się coś takiego organizować.
Wybrałem się po dwóch latach całkowitego nie jeżdżenia na rowerze a`la góralu na 26 calach mojej kobiety, który był w dodatku na mnie zbyt mały. Wziąłem 0,5 wody i żadnego jedzenia. Myślałem, że to będzie taka przejażdżka po mieście coś jak masa krytyczna, ale gdzie tam... Jak już było około 30 kilometrów w nogach przez lasy, asfalty, dziury, zaczął się mały podjazd, taki dosłownie kilka procent. Tam przyszła bomba. Oczy widzą drogę, głowa chce jechać, ale nogi mówią eeee zapomnij kolego. Nawet nie wiedziałem gdzie jestem żeby zadzwonić po transport.
Przetrwałem ten kryzys, na pitstopie wciągnąłem puszkę pepsi na jeden raz. Koniec końców dojechałem do mety, łącznie z dojazdem na zbiórkę weszło 62 km. Potem wanna z gorącą wodą tak 40 minut bo mięśnie dały się we znaki.
Od tamtej pory wiedziałem, że robienie dłuższych dystansów w jednej części to sprzęt, który ma ci w tym nie przeszkadzać, w drugiej części przygotowanie żywieniowo nawodnieniowe.
Trzeba próbować, popełniać błędy i wyciągać wnioski. Jak pierwszy raz zrobiłem swoje 100 z hakiem nowym rowerem z oponą szosową 28 mm, myślałem że kanapki + woda z sokiem styknie. Nie stykła. Człowiek wypaca z wodą sól i pozostałe składniki mineralne, dlatego izotonik u mnie to podstawa. 0,5L/godzinę to minimum jak temperatura jest powyżej 20 stopni. Raz na 40 minut jakaś przekąska, coś co da przynajmniej 250 kalorii i reszta to już tylko kwestia wytrzymałości i wypracowania mięśni.
Każdy ma nieco inne warunki fizyczne, dla kogoś będzie działać sama mineralka i żel co jakiś czas. Także nie pozostaje nic innego jak poznać swój własny organizm i dostosować wyprawkę na wyjazd pod siebie.
Pamiętam jak zrobiłem pierwsze 200 na MTB. Trochę przypadkowo a trochę planowo. Padał straszny deszcz i było zimno a ja jechałem szlak wokół Tatr. Rano rozpoczęłam w Nowym Targu jeszcze przy znośnej pogodzie a nocleg miałem w Popradzie na Słowacji, gdzie jak dojeżdżałem miałem spore obtarcia od spodenek bo materiał się rozciągnął od tego deszczu i mnie strasznie pocharatał.
Pewnej niedzieli jeździłem malowniczymi wiejskimi drogami i dopadła mnie bomba. Sklepy pozamykane, a ja leże przy rowie i zdycham. Pewien Pan dał mi wtedy 3 cukierki, które po 15 minutach postawiły mnie na nogi i zdołałem dojechać. Od tamtej pory zawsze mam schowane parę sztuk na czarną godzinę. W moim przypadku dobrze też się sprawdza zamiast czystej wody sok jabłkowy pół na pół.
Rok 2024,marzec trasy do 100km,kwiecien 270km w niecałe 20godz Jastrzębie Żylina,tydzien później 322,5km w 21godz kier Kraków.Zaczalem ogólnie od 30km 3lata temu,jezdze jak wariat/interwałowo.Mysle że mam potencjał na 350km w 24h,krotsze trasy jeżdżę szybko 43km w 1godz40min,rekreacyjnie 2godziny.Uważam że trzeba jeździć ostro albo dorzucać kilometrów.Dla mnie ważne jest jeździć chodźby te 50km tygodniowo.Rower trekkingowy Leader fox
Po dekadzie kompletnej przerwy od rowerowania (nigdy nie robiłem długich tras z jednym tylko szaleńczym, spontanicznym wyjątkiem) kupiłem MTB i zrobiłem pierwszego dnia 6 km, drugiego znowu jakieś 6 km, a następnego... niespełna 60 km. I nic! Chyba mam predyspozycje ;D
(Barki trochę bolały, bo miałem pochylone do przodu siodełko. Chciałem sobie je naprostować po kilkukilometrowym teście praktycznym, ale... zapomniałem zabrać torxy xD W rezultacie musiałem się opierać o kierownicę i stąd lekki(!) ból barków.)
Fakt faktem, dystans przypadkowo udało się dobrać perfekcyjnie. Sądzę, że dodatkowych 20 km poskutkowałoby bólem nóg następnego dnia. Troszkę więc na farcie, ani myślę przeczyć, przeciwnie! ;)
A ja chce się wam pochwalić, ze tydzień temu kupiłem rower (pierwszy, komunijny, umarł lata temu i nie jeździłem od tej pory) moim celem na ten sezon było zrobienie, bagatela, 160km. Wczoraj zrobiłem 90km a zrobił bym 100 ale czas gonił. jak najszybciej chce zrobić trasę która była moim celem na rok i obrać nowy, większy dystans.
Słucham Twoich filmików podczas jazdy. Dzięki za fajny content! Pozdro dla wszystkich „pedalarzy” XD
Luuuuzik material - do zobaczenia na trasie :D
Wiecej tego typu poradników 😉
Witam,
Czy ktoś może mi doradzić na temat wyjazdu 24 - godzinnego, jeśli w piątek wracam z pracy o 20:30 (druga zmiana, więc jestem wyspany)?
Czy najlepiej:
- po jedzeniu i odpoczynku, ok. 22:00?
- zacząć o północy (żeby trochę krócej w na początku ciemności i mieć równą dobę jednego dnia - od północy do północy)?
- pójść spać na kilka godzin, wstać np. o 2, żeby ruszyć o 3?
Może ktoś próbował podobnych możliwości i ma porównanie?
Po tym filmiku 150km weszło jak złoto. Słowo drugiego człowieka, tylko tyle i aż tyle wystarczy by dostrzec różnicę.
Dziękuję 🫂🩶
co do zabierania niezbędnego minimum żeby przeżyć na rowerze, to zawsze mam ze sobą kurtkę prawie pro, nie raz uratowała mi życie =] a zwłaszcza kaptur który był wymogiem zakupu. Dbajmy o zdrowie nie mniej niż o szosy :]
kurde, dobre to. Z tą wagą to moze być racja u mnie. Czasz by zabrać się lepiej za siebie. Piona
Baaatdzo przyjemnie się słuchało!! Dziękuję
wow az milo posluchac takch rad😍😍😍
Dzięki za ten film. Dopiero zaczynam. Obecnie 70 km to dla mnie wyczyn i objadam się słodyczami bo mam dobre wymówki. Czas to zmienić
Jak zwykle fajny film. Leszku na filmie w 6:04 na ekranie Garmina w dolnym rogu masz widżet z kierunkiem wiatru.Jak on się nazywa? Nie mogę namierzyć ;)
Inspirujesz. W zeszłym roku przeprowadziłem się do Niemiec ze Świetokrzyskiego. Na pograniczu Nordhein Westfalen i Hessen górki już są konkretne więc pyknięcie 60 km nie będzie takie proste ale będziemy działać
kurcze.... dobry materiał .... dziękuję
ale przyjemny materiał, gratuluję :)
Ja jestem na początku tej drogi...dziękuję za motywację 😏
Nie masz wytyczonej żadnej drogi, ustalasz se ją na bieżąco, zawsze jesteś z przodu :D
pytanie po co sie tak meczyc, na ulicy bardziej przyda sie umiejetnosc boksu i szybkiego biegania dla ucieczki
ale kilka genialnych tipow bylo
Super filmik 💪🔥
Mega przyjemny materiał ❤
Ja w wieku 15 lat pojechałem z marszu 220km 3begowa damką pożyczoną od cioci.
O 21 nie miałem żadnych planów, a o po 4 byłem już w trasie :D
Powiem tak że to najgorsze 16h mojego życia.
Miłe wspomnienia :D
*Super film. Dzięki*
Ja jeździe aktualnie swoim trekingowym rowerem. Pierwsze 120 km czy też 85 mam za sobą. Patrzyłem z zazdroscia na szosę, bo mogą znacznie szybciej jeździć. Teraz planuje sobie kupić gravela, abt muc też szybciej pokonywać trasy.
Dobry materiał, do któego warto się stosować
Latem uwielbiam solowe trasy powyżej 100 km. Ale nie takie lalusiowe jak tutaj z nawigacjami i radarami. Wsiadam na rower i jadę w nieznane patrząc na Słońce i posługując się własną orientacją. Czuję wtedy 100% wolność, niezależność... i szczęście.
7:28 Te przełożenia aż bolą w oczy
Hej, co to za piękny rower BH? Podaj proszę model. Wg mnie kluczem do długich dystansów (czyli 100 i więcej) jest bike fitting. Bez tego cierpiałem. Gdy zrobiłem - rzeczywistość zmieniła się o 180 st.
Zrobiłem 300 km po 4 godzinach snu po nocnej zmianie. 68kg
Bardzo dobry film. Pozdrowienia i do zobaczenia na trasie Leszku :)
Fajny pozytywny film
Dzięki
Ile może kosztować w "dobrym sklepie rowerowym" pomoc w odpowiednim ustawieniu roweru swojego pod moje parametry ? 🤔
Ostatnie słowa piękne
Leszku zrob kiedys odcinek o hemoroidach. Na calym yt temat jest przemilczany a wedlug badan co drugi sportowiec wytrzymalosciowy walczy z tymi problemem ale nikt nie ma jaj sie do tego przyznac.. sporo ludzi wlasnie konczy z mtb i zaczyne szose z tego wzgledu
Jest. Serio.
@@LeszekSledzinskiOnAir no jeden filmik byl o higienie itd ale nie konkretnie o tym problemie,tak luzno rzucilem jakby pomyslu na content nie bylo;)
Super Leszek! Dużo wyciągam z Twoich filmów. Fajnie że dzielisz się wiedzą!
Pozdro dla wszystkich zakręconych :)
Jesteś wielki
Jeśli mogę dodać coś od siebie - mi bardzo pomaga jeśli w trakcie jem mało i często. Np batonik rozdzielam sobie na 3 razy, co kilkanaście minut. Jeśli żel, to jak najmniejszy, ale dwie tubki. Do tego zawsze mały soczek pomarańczowy do sakwy do wypicia przy przerwie na siku :D
Mój rekord w zeszył roku to kilkukrotnie 160km. W tym chciałbym 200. Powodzenia wszystkim! :)
JA w 2016 zrobiłem pierwsze 200 km rowerem turystycznym, dla mnie to był wyczyn, jeszcze bez pampersa :)
Robiłem już dystanse gdzie wychodziło lekko ponad 100km.
Dzisiaj 93,16km - Pierwszy tak długi dystans na rowerze szosowym i ogólnie w tum roku.
W tym roku może pierwsze 200 się uda. Kto wie?
Tylko kark trochę boli. Na góralu mniej, ale na szosie bardziej, bo pozycja nieco mniej wygodna.
Ja tam nie patrzę na dystans, tylko na drogę. A ile km wyjdzie tyle wyjdzie
zła pozycja na szosie.
@@rowerowynomada2158 Tego się obawiam
zawsze na ustawkach jeździcie całą szerokością pasa drogi? po 2-3 obok siebie?
To zależy od człowieka. Podobnie jak niektórzy kierowcy osobowej łamią przepisy a inni nie. Najważniejszy szacunek.
Jakiej kamerki sportowej uzywasz ?
Długie dystansy uczą pokory. I masz rację "liczby o niczym nie świadczą". Jedna trzeba je mieć zawsze z tyłu głowy przy ultra. Mam zasadę nie włączania na liczniku średniej prędkości podczas długiego wypadu, bo trzymanie sie średniej to najszybsza droga do porażki na trasie! Trzeba mieć plan i to dobry plan w zależności od dystansu.
Mój ultradystans podsumowałem słowami: "Przejechałem to, bo nie zdawałem sobie sprawy jak to daleko...", a moje motto brzmi: "Kto chce gdziekolwiek dotrzeć, musi najpierw wyruszyć w drogę"
Dobry film zrobiłeś - pozdrawiam!
Jesteś mega gość! :]
Oj tak. Mam problem z kolanem i trochę nie jeździłem. Po wizycie u fizjo chciałem przetestować kolano i zrobiłem jakoś 80-100km.
Pech chciał, że zaczęło padać, a mi skończyły się wszystkie przekąski już 30km wcześniej, a byłem padnięty.
Finał był taki, że czułem się jakbym był pijany. Nie pamiętam ostatnich km do domu.
Pomiar cukru wykazał jakieś 60mg/dL 😑
Mój rekord to 350 km jednego dnia. Zajęło mi to 18 godzin. Miałem wówczas 54 lata i byłem w doskonałej formie. Żeby taka osiągnąć trzeba codziennie jeździć i stopniowo wydłużać trasy. Wysiłek duży ale samopoczucie doskonale.
Ten materiał jest lepszy niż 99% pseudokolarskich materiałów na PL, UA-cam.
100km to nie problem zwłaszcza jesli podjazdy nie wynosza wiecej niz 500-600m :) 4 dni po zakupie Vento 2.0 wpadlo 105km na podjazdach 1400m, bez ciuchów, pedałów, butow itp. Nie trzeba nic takiego choc wygodniej :) tydzien pozniej 115km a 2 tygodnie pozniej 130km.
Samozaparcie, glowa i twrada dupka 😁
Ostatni urlop rowerowy i jedna z tras 80km i 2170m przewyższeń, inna 60km i 1057m przewyższeń. Zgadzam się całkowicie 100km to żaden problem😊
Świetne podsumowanie
czy nie można zrobić przerwy zrobić sobie postój
Może w górach. Co dziennie 20 km i nogi bolały przez 4 miesiące.
kurde Panie też tak chce : ) , ja wlasnie zaczynam waga 96 kg , czy na poczatku sama jazda dziennie po 20 km waga powinna leciec ? czy od razu jak zaczynasz rower to musi byc dieta bez tego nici ? : )
„Kręci mnie ściganie”😂😂😂😂 aż się zasmarkałem.
Cieszę się :)