Z tym przykładem o chińskim to trafiłaś idealnie akurat, bo w kręgach studentów czy już absolwentów sinologii co chwila pojawiają się jakieś ogłoszenia o lekcje chińskiego/opiekunkę z chińskim dla dziecka. Oczywiście w większości jest to inicjatywa rodziców, bo nie wierzę że kilkuletnie dziecko nagle zainteresowało się kulturą Chin i chce się uczyć (Chiny nie przyciągają młodych ludzi tak dobrze jak Korea czy Japonia). A chiński taaki przyszłościowy że hoho, to niech się dziecko od przedszkola uczy, bo kiedyś nam na pewno za to podziękuje! Tylko że chiński jest bardzo trudnym językiem do nauki dla dziecka. Chińskie dzieci mają niesamowity zapieprz, żeby w podstawówce nauczyć się tych 3000 znaków. Jak dziecko, które zmuszone przez rodziców do nauki tego języka ma opanować tysiące znaków chodząc na lekcję raz w tygodniu czy nawet rozmawiając z opiekunką? Rodzicie nie mają pojęcia z czym wiąże się nauka chińskiego i na co skazują swoje dzieci. Z resztą i tak jestem zdania że najpierw warto się nauczyć angielskiego, a dopiero potem brać się za chiński czy jakiś inny egzotyczny język, bo po angielsku jest o wiele więcej materiałów do nauki chińskiego czy japońskiego. Wiek powiedzmy 20 lat to nie jest wcale późno na rozpoczęcie nauki kolejnego języka.
6 років тому+19
Nie. Ja zaczęłam uczyć się chińskiego w wieku 20 lat. Teraz mam 24 i mówię płynnie w tym języku. Większość Polaków mówiących po chińsku nauczyła się języka na studiach na kierunku sinologia. A tam po powiedzmy trzech semestrach można już bez przeszkód porozumiewać się po chińsku.
6 років тому+18
I dlatego wśród sinologów są sami ludzie, którzy zaczęli uczyć się tego języka w wieku kilku lat? No, nie… W Polsce sinologów jest akurat całkiem sporo i praktycznie wszyscy zaczynali uczyć się dopiero w wieku dorosłym. Jeżeli ktoś po studiach filologicznych dalej nie mówi w danym języku to chyba źle wybrał studia.
6 років тому+22
Tylko że akurat większość dźwięków z mandaryńskiego występuje również w języku polskim. W zasadzie jedynym dźwiękiem, którego nie ma w polskim, a jest w chińskim jest coś co brzmi jak niemieckie u-umlaut. W mandaryńskim jest bardzo dużo miękkich dźwięków jak "si" "ci" czy "dzi", które dla Polaka nie będą stanowiły żadnego problemu, mogą stanowić za to problem dla ludzi, których pierwszym językiem jest angielski. Większy problem będzie miał Chińczyk z naszymi zbitkami spółgłoskowymi… Więc to ja polecam poczytać trochę o tym jakie dźwięki są charakterystyczne dla języka mandaryńskiego.
Justyna Chada może na przykład wejdź na kanał osoby, z którą się kłócisz i obejrzyj odcinek, w którym płynnie rozmawia z Chińczykiem w jego ojczystym języku?
A mi się wydaje, że 'osłuchanie się' trochę pomaga :) Jak byłam mała (jakieś 4-5 lat) często oglądałam Cartoon Network, który był wtedy tylko po angielsku, i wiem, że jakoś tak naturalnie rozumiałam te bajki. Poza tym, moja starsza siostra miała wtedy fazę na słuchanie starych amerykańskich przebojów z lat 60. i mnie nimi zaraziła (pamiętam jak śpiewałam "Sten Bambi" albo "Lali-papolali" :D ). Później, gdy w wieku 9 lat zaczęłam się uczyć angielskiego, to już na pierwszej lekcji nauczycielka pochwaliła moją wymowę. A gdy po latach wróciłam do tych starych piosenek, to okazało się, że znam je na pamięć :)
Może to zabrzmi dziwnie, bo sama uczę angielskiego w przedszkolu właśnie, jednak bardziej jest to spowodowane tym, że po prostu na ten moment była to jedyna praca w zawodzie na jaką mogłam sobie pozwolić. I choć bardzo lubię swoich podopiecznych, to zgadzam się z tym filmikiem. O ile z 6 latkami całkiem fajnie się pracuje, bo grupa którą mam jest bardzo kumatą, słówka nawet po dłuższym czasie pamiętają, to praca z 3 latkami mija się dla mnie z celem. Dla części z nich kot to nie kot tylko ,,miał miał" (tutaj brawa dla rodziców, którzy sami mówią do dziecka ,,zobacz miał miał idzie" zamiast ,,zobacz, idzie kotek"). Gdy podczas zabawy powiem ,,Run to the dog" to pobiegną, nawet z okrzykiem ,,doooooooooog" to już na moje pytanie ,,What's that?" na 99% nie odpowiedzą, zwykle sama muszę sobie odpowiedzieć. Obecnie mam może 3 dziewczynki w wieku 3 lat, które podłapały o co chodzi. W 4, 5 latkach wygląda tak, że powtarzają prawie całe zdania, ale dla nich zawsze przed rzeczownikiem będzie ,,a". Czyli a banana, a apple, a carrots. I choć ich poprawiam, to nie dziwię im się- nie wiedzą przecież jaka jest zasada, bo pojęcia spółgłoska, samogłoska są abstrakcyjne. Po za tym- zanim mnie wpuszczono do przedszkola, miałam obserwacje w szkole językowej, gdzie właśnie uczono od tak młodego wieku (jakby im tego angielskiego było jeszcze mało). I w każdej grupie zdarzyło się dziecko, które nie chciało tam być, wiec siedziało na krześle obrażone. I wcale mu się nie dziwię. Nie zrozumcie mnie źle- ja naprawdę lubię pracować z tymi dziećmi. One bardzo lubią te zajęcia, to jest słodkie jak przytulają się do ,,cioci" i cieszą na mój widok, a pojedyncze osoby faktycznie coś z zajęć wynoszą- jednak zazwyczaj jest to około 3 osoby na dwudziestoosobową grupę. No i jednak w późniejszych etapach edukacji raczej nie uświadczę tyle radości na mój widok :P A jak ktoś spyta czemu jestem hipokrytką i wykonuję pracę, w której sens niezbyt wierzę- potrzebowałam zarobku to raz. Dwa, nie po to poświęcam swój czas na filologii, by harować za grosze. Trzy, to wciąż jest to praca w zawodzie nauczyciela, a doświadczenie zawodowe wygląda o wiele lepiej w CV niż gołe studia czy praca niepowiązana z docelowym zawodem. Cztery, w mojej okolicy nie było wolnych miejsc w szkołach językowych. Gdy jednak już osiągnę swój cel i będę uczyć od klasy IV żegnam się z zabawami w przedszkolu.
Ja nie uważam, aby coś z pani postępowania było hipokryzją. Tak jak było powiedziane w filmie, "nauka" angielskiego w przedszkolu może być dla dzieci dobrą zabawą, a w tym wieku głównie o zabawę chodzi. :-) Życzę powodzenia. Proszę się zastanowić nad tym jaki sens swojej pracy pani widzi, przecież nie musi nim być nauczanie do egzaminów. Dobra zabawa z językiem angielskim czy budowanie pozytywnego stosunku dzieci do tego języka, a może "otwarte głowy" u dzieciaków to świetne cele nauczyciela w przedszkolu. Pozdrawiam serdecznie.
Ja chodziłam na angielski do przedszkola. I z tego co pamiętam to sama chciałam. Kiedy widziałam jak mój tata mówił, czytał, pisał i rozumiał angielski byłam tym zafascynowana! Do tego mój wujek mieszka w Wielkiej Brytanii i chciałam tam pojechać i rozumieć ludzi. Albo moja pamięć płata mi figle. Jak teraz patrzę z perspektywy czasu i na moich znajomych, którzy nie chodzili na angielski w przedszkolu, dzisiaj BOJĄ się mówić w tym języku. Ja myślę, że mi to pomogło. Ale to tylko moja opinia.
Jestem mamą chłopca 5 lat i dziewczynki 10 lat. Obydwoje mieli angielski w przedszkolu, 5 latek lektora ang., który przebywał z dziećmi cały dzień, 10-latka miała angielski 4xtyg po 30min. Obydwoje wynieśli porównywalną wiedzę z tych zajęć. Problemy zaczęły się, gdy córka poszła do szkoły, bo nikt nie był przygotowany na to, że dziecko coś umie (a wbrew pozorom nauczyła się naprawdę dużo, sama byłam w szoku :)), więc musiała się uczyć wszystkiego od nowa (czyt. nudzić się na lekcjach). Zapisałam córkę prywatnie na naukę w grupach, niestety dzieci w tym samym wieku były na niższym poziomie, a w grupie bardziej zaawansowanej pani uczyła już czasów, czego moja córka też nie mogła ogarnąć, bo wcześniej nie miała z tym styczności. Dopóki uczyli się ang. w przedszkolu, było super, to w szkole zaczęły się problemy, bo szkoła nie wie co z takimi dzieciakami zrobić (mają swoje programy do zrealizowania, a jak umiesz coś więcej to siedź i czekaj). Mimo wszystko nie żałuję, że wysłałam dzieci na angielski w przedszkolu, bo traf chciał, że od roku mieszkamy w anglojęzycznym kraju i dzieciakom było o wiele łatwiej się zaaklimatyzować dzięki temu, że wcześniej miały styczność z angielskim.
Witam, uczyłam w szkole, uczę w przedszkolach, więc mogę się wypowiedzieć z doświadczenia;-) sporo racji jest w tym co Pani mówi, też dostrzegam pogoń za liczbą zajęć dodatkowych dla dzieci. Rodzice ambitnie zostawiają dzieci na 10h w przedszkolach, serwując wszystko co możliwe, (szkoda, że własnego czasu mają z dziećmi mniej). Ale odniosę się tylko do angielskiego, żeby co nieco wyjaśnić: Zmieniona podstawa programowa wychowania przedszkolnego wprowadza obowiązkowe, bezpłatne lekcje języka obcego. Już od 1 września 2015 r. dotyczy to wszystkich pięciolatków ("zerówki", czyli rocznego przygotowania przedszkolnego). W roku szkolnym 2017/2018 obowiązkiem nauki języka obcego objęte zostały wszystkie przedszkolaki. Jako nauczyciel wczesnoszkolny i przedszkolny z uprawnieniami do nauczania j. angielskiego wiem jakie są możliwości rozwojowe dzieci i ile czasu można poświęcić na konkretne aktywności. Uważam, że w przedszkolu osłuchiwanie się z językiem obcym i włączanie się w zabawę nim jest pozytywne. A widząc sukcesy dzieci w szkole wiem, że się do tego przyczyniłam i że zrobiłam to dobrze.
Hmmm, długi ten tekst, ale spróbuję choc w skrócie odpowiedzieć na niektóre argumenty. Nauka języków obcych dzieci w wieku przedszkolnym jak najbardziej ma sens. Problemem jest nie tyle psychika dziecka ile dobór metod służących przyswajaniu materiału. Dziecko równie szybko uczy się, co zapomina, to prawda, ale z jednym wyjątkiem. Pamięta świetnie to, co spowodowało, że zaangażowało się emocjonalnie. Można to wykorzystać do nauczania języków, choć, o ile wiem moja szkoła jest jedyną, która robi to systemowo. Efekty są spektakularne, bo dzieci np na wakacjach za granicą używają zwrotów angielskich. Czasem łatwiej im to przychodzi niż ich rodzicom. O nic innego, w końcu nie chodzi. Nie zgodzę się z stwierdzeniem, że język obcy to cztery umiejętności. Czy polskie czterolatki nie znają polskiego, bo nie potrafią czytać i pisać? Problem braku wyników na testach, to problem bardziej niekompatybilności testów z programami nauczania przedszkolaków jak również tego, smutnego faktu, że dzieci, które w przedszkolu nauczyły się podstaw trafiają do szkół, których poziom nauczania błyskawicznie ściąga je w dół. Skuteczne nauczanie dzieci w wieku przedszkolnym to najtrudniejsze wyzwanie jakie spotkałem w swojej karierze zawodowej. Myślę, że udało mi się ten problem rozwiązać, ale nie dziwię się i tu się z Panią zgodzę, że wielu rodziców stwierdza, że takie nauczanie jest nieskuteczne. Wystarczy nauczyciel bez powołania, korzystający z gotowych i jak jeden beznadziejnych programów, niedostosowanych do polskich dzieci książeczek, których na rynku pełno i efektów brak albo są bardzo mizerne.
Tak bardzo się cieszę, że powiedziałaś o tylu ważnych informacjach i poruszyłaś tak wiele ważnych aspektów w tym filmie! Mam nadzieję, że chociaż część rodziców przestanie wpychać dziecko w ten swój wyścig szczurów... Dzieciństwo trwa i tak coraz krócej przez nadmiar technologii i brak czasu rodziców. Dajmy im w spokoju cieszyć się tymi pierwszymi latami życia i nauczmy je podejścia do świata i kontaktów z rówieśnikami. To im się na pewno przyda, patrząc na obecne dzieci, które często nie potrafią bawić się z innymi dziećmi lub jest w nich masa agresji czy negatywnej energii. Dziękuję Arlena za film!
super odcinek, jak zwylke b. trafne rady..moj 1-y kontakt z j.ang. byl w wieku ok. 10 lat ale nikt mnie nie zmotywowal pozytywnie a wrecz przeciwnie : wybrano metode kija nie marchewki..efekt: wolalam isc na spacer , nie do pani naucz...jednak ziarno zostalo zasiane ,wracalam w miare mozliwosci do tego jezyka ,utrwalilam sobie czasy ang. ciagle dokladam cos do tej wiedzy i pilnuje aby nic nie zapomniec..do dzis mam kontakt z ang./tez z franc. i niem./daje mi to satysfakcje,cwicze umysl i dumna jestem ze gdy jestem za granica moge odpowiedziec komus na zadane mi pytanie ...to naprawde DOWARTOSCIOWUJE KAZDEGO!!!POLECAM!!
Dzieci w tym wieku WSZYSTKIEGO się uczą przez zabawę :) więc dlaczego z angielskim miałoby być inaczej? Ogólnie mówi się, że angielski w przedszkolu ma służyć bardziej jako osłuchanie, zapoznanie się z językiem, nie wiem, czy ktoś oczekuje, że dziecko faktycznie się nauczy przy jednej godzinie w tygodniu w grupie 20 przedszkolaków, z których co chwilę któryś płacze albo chce siku :P Pracuję w szkole z oddziałami międzynarodowymi, przy której jest też dwujęzycznie przedszkole - czyli tak, jak mówiłaś, jedna nauczycielka mówi po polsku, druga po angielsku. Wiele razy byłam na zastępstwie i dzieci dobrze wiedzą, która pani mówi po angielsku, która po polsku a także z którymi dziećmi mogą się komunikować w jakim języku (nie wiem czy to zdanie jest po polsku :P). Miałam okazję pracować z dziećmi, które chodziły do naszego przedszkola i takimi, które przyszły z przedszkoli, gdzie angielski był raz w tygodniu - nie ma żadnego porównania. "Nasze" dzieci rozumieją wszystko, co się do nich mówi, są w stanie odpowiedzieć na proste pytania, starają się budować poprawne zdania, uczą się w przedszkolu metody jolly phonics, więc wiedzą jak czytać angielskie głoski. Wiadomo - nie jest to płynna komunikacja, dzieciaki dopiero uczą się czytać i pisać po polsku, więc ciężko wymagać, żeby umiały to robić płynnie po angielsku, ale jednak różnica jest widoczna, ciężko więc mówić, że takie nauczanie jest nieefektywne. Myślę, że te dzieci mają o wiele lepszy start i fakt, że rozumieją i potrafią się skomunikować (w chociażby prosty sposób) w innym języku daje im dużo radości i wiary we własne umiejętności, a to już bardzo dużo. pozdrawiam :)
Wydaje się, że nie zrozumiała Pani o czym mowa w tym klipie. Nie chodzi o to, że dziecko się nic nie nauczy, tylko, że ta wiedza jest bardzo nietrwała i że dzieci, które zaczynają później szybko ten poziom wyrównują. Uczą o tym na kursach dla nauczycieli języka angielskiego.
@@wpeter74 wydaje mi się, że to Pan nie zrozumiał filmiku. Pani Arleta mówi, kiedyś warto zaczynać naukę języka angielskiego. I właśnie warto zacząć dużo wcześniej niż 8 lat.
Merytoryczny i bardzo potrzebny odcinek! Potwierdzam, że na naukę nigdy nie jest za późno. Ja na serio zaczęłam się uczyć angielskiego w wieku 24 lat, ale za to całkowicie z własnej woli i bardzo intensywnie. doszłam do poziomu w którym komunikacja czy oglądanie filmów po angielsku nie stanowi dla mnie problemu. Teraz mam 30 i startuję z hiszpańskim, a co!
Dzień dobry, pani Arleno. Również jestem anglistą w dokładnie tym samym wieku, co pani (wiem, może to niegrzeczne, ale w którymś filmie się pani chwaliła). Uważam, że nauka angielskiego w przedszkolu to porażka i strata czasu . Trochę "uczyłem", ale zrezygnowałem i wybrałem szkołę policealną i kursy dla dorosłych. Jestem bardzo zadowolony. Tutaj ma pani w 100 % rację.
12:06 a co z rozwojem krtani czy czego tam? Wielu dźwięków nie nauczymy się wydawać "na starość", bo już krtań się ukształtowała tak, jak się ukształtowała.
1.A co gdy rodzic prozumiewałby się z dzieckiem od początku w 2 językach? Czy ono wtedy wybierze sobie jako ten główny ten, który choćby trochę przeważa w codziennej komunikacji? 2. Czy jeśli ktoś jako dziecko nie uczył się zbyt intensywnie, a w wieku ok. 20 lat będzie robił to silnie się angażując, będzie w stanie w sposób perfekcyjny opanować wymowę czy jest już za późno?
I started learning English when I was 8 or 9. Dlatego w 100% się z Tobą zgadzam, bo to ja naciskałam na rodziców i wierciłam im dziurę w brzuchu, dlatego ulegli, chodziłam 3km na zajęcia i bardzo chciałam, a w wieku 15 lat zdałam CAE na "A". Jestem dowodem na sluszność Twojej tezy.
Ale przecież dzieci nie umieja czytac pisać, a mówią po polsku, a pisania naucza się pozniej. Ja się uczyłam od dziecka miałam jakieś 4 lata, a siostra rok. Brat do nas mówił po angielsku czytał nam i śpiewał. Razem śpiewaliśmy. Dzięki temu nauczyłam się mnóstwo zwrotów. W wieku szkolnym byłam najlepiej mówiąca osoba w klasie i sama nie wiedziałam dlaczego i skąd znam tyle słów. Same jakoś weszły do głowy. Cała gramatyka jakos weszła sama i potem dowiedziałam się ze są jakieś czasy. Owszem popełniam błędy to nie jest mój język. Lepiej mówię po fińsku. Ale jednak mam dobry akcent i rozumiem dość dużo nigdy nie czytam napisów w filmach What for? Jestem tego zdania ze języka należy się uczyć od kołyski. Tylko wtedy możemy mówić płynnie intuicyjnie już w wieku szkolnym. Tusk strasznie przekręca i ed końcówki czyta bez jaj. Przecież stawiasz na akcent sama nam mówiłaś o "can't" jaki można błąd walnąc. Jesteś,,, 9lat kulas!? A dziecko się nauczy w 4 miesiące języka. I ma go za darmo. Wiem bo są tu w Finlandii dzieci które nie mówią słowa po fińsku bo w domu mówi się po np. arabsku, a po 4miesiacach w przedszkolu biegnie mówią po fińsku. A z roku na rok oczywiście poszerzają słownictwo. Po co ryć z zeszytem? Nie rozumiem tego twojego myślenia, ale skoro tak myślisz to już trudno.
Ja zupelnie sie nie zgadzam z Twoja opinią, mysle ze patrzysz na to ze zlej strony. Dzieci nie podejmuja zadnych decyzji odnosnie tego czego sie chca uczyc w wieku przedszkolnym. Mysle ze dobrze jest powiedziec, ze dziecka nie nalezy zmuszac do czegokolwie, wiec jesli takie zajecia nie sprawiaja mu radosci, to oczywiscie nie powinnismy tam chodzic, ale mowa o jakiejs potencjalnej demotywacji w przyszlosci bo rodzice poslali dziecko na angielski, jest chyba jednak naciagana. Dwa. wrzucenie do jednego worka angielskiego raz w tygodniu i angielskiego ze stalym kontaktem z native speakerem to jednak moim zdaniem zbyt duzy skrót. Mam wrazenie, ze rozpatrujesz to w kategorii rezultat do poniesionego wysilku. Ale w ten sposob dzieci do 6 roku zycia mozna by nie uczyc niczego, bo przeciez w wieku 6 lat naucza sie szybciej. "Nie zaszkodzi" - no tak... a co my mamy z tymi dziecmi robic cale dnie. Po 12 godzinach rysowania, lepienia plasteliny fajnie jest zrobic cos innego, np. isc na agnielski, na pewno to ciekawsze niz danie dziecku tabletu... Serio, ciezko jest przez 6 miesiecy cwiczyc małą motoryke. Wystarczy ze dziecko lubi takie zajecia (np. z powodow muzycznych), to juz warto. Kiedys zylismy otoczeni wiekszymi rodzinami i sasiadami z dziecmi. Dzisiaj mieszkamy w odseparowanych rodzinach, dzieci na podworku mało, zima dluga... Kiedys mialem rowniez zle zdanie na temat wszelich aktywnosci dla takich malych dzieci, dzisiaj uwazam ze one sa po to zeby przetrwac i nie zwariowac. Argumenty z czytaniem i pisaniem nietrafione wedlug mojej opini. To chcesz powiedizec, ze dopoki moja corka nie nauczy sie pisac i czytac to nie jej umiejetnosci sluchania i mowienia po polsku sa bezwartosciowe? Przeciez ani ona ani dzieci w przedszkolu nie przystepuja do jakichs egzaminow gdzie musza cos udawadniac. Wiesz, pierwsze kroki, ktorych uczymy dzieci trwaja baaardzo dlugo. Moja corka ma 3 lata i czyta sylaby otwarte. Nauczenie tego w formie zabawy, bez przymusu zajelo moze 2 lata... Pewnie lepiej byloby to zrobic w wieku 8 lat, pojela by w 2 miesiace... Pewnie z bolem i grymasem, bo 3 latki chloną wszystko co im pokażesz, potem to sie konczy. Uwazam, ze mowisz o wielu wartosciowych problemach, ale jakos od zlej strony. Zgadzam sie ze pewnie koncowy efekt dla wielu osob jest o wieeeeele mniejszy niz mozna by sie spodziewac. Tak, dzieci zapominaja ciagle, wiec trzeba byc tego swiadomym. Dizisaj jest mnostwo mozliwosci powtarzania. Piosenki typu super simple songs i tysiecy podobnych kanalow, mnostwo pomocy do angielskiego, wystarczy sie z dzieckiem bawic i mysle ze to nie pojdzie w las.
3:08 do nauki polskiego też jest zmuszane, może jak dorośnie będzie chciało mieszkać w zupełnie innym państwie? ;) 3:32 Większość dzieci z rodzicami, mówiącymi w dwóch różnych językach nie ma problemu z rozróżnieniem i rozgraniczeniem dwóch systemów językowych. 5:52 z nauczycielem nativem nie mówiącym po polsku (lub nieprzyznającym się do tego) - nie, tak samo jak z rodzicem, który nie mówi po polsku 6:57 Dzieci przychodzą do przedszkola/szkoły umiejąc mówić, a (większość) nie umiejąc pisać po polsku. 10:27 Jeśli miały spory kontakt z nativem to mogły wyrobić sobie słuch fonologiczny i być może bazę artykulacyjną do artykułowania angielskich dźwięków, mogą mieć łatwiej z wymową, niekoniecznie ze słownictwem czy gramatyką, oczywiście z pisaniem na pewno nie. 15:20 super, popieram, ale przecież tak czy siak jest to przedmiot obowiązkowy w szkole, czy się mylę? Do czytania listy ustalonych lektur też mnie zmuszają i nigdy nie pytają mnie o moje zdanie. 16:20 Zgadzam się, bardzo mądre spostrzeżenie! Znam kilka osób, które miały całe dzieciństwo zajęte przez łączenie normalnej szkoły z muzyczną, które panikują, gdy mają zbyt dużo wolnego czasu. 18:30 Mam znajomego nauczyciela francuskiego z tą samą historią. Zgadzam się, że należy uważać, aby nie zakłócić dziecku nauki pierwszego języka, ale myślę, że można włączyć drugi język nawet wcześniej niż 8-9 lat, nawet 5-6 lat. Mam kilka znajomych, którzy są dwujęzyczni dzięki wyjazdowi zagranicę w dzieciństwie i zawsze z "zazdrością" mogę patrzeć jak nie mają problemu z artykułowaniem niemożliwych dla mnie głosek (np. w angielskim), zwłaszcza samogłosek (bo w polskim mamy ubogo jeśli o nie chodzi) albo jak są w stanie pojąć niepojmowalną dla mnie kategorię rodzajników! Mam wrażenie, że jest to tajemna wiedza, którą mózg przyswaja podświadomie tylko w bardzo wczesnym wieku. I naprawdę znam miliard reguł dotyczących użycia rodzajników, znam pełno konstrukcji, z którymi się osłuchałam i przez to wiem, kiedy który rodzajnik ma być, a jednak jest pełno, nieprzewidywalnych zdań, które sama chcę wypowiedzieć, ale nie mam pojęcia którego rodzajnika użyć lub nie, bo w głowie mam tylko fakt, że po polsku nie byłoby niczego :( I nie podchodzi mi to pod żadną regułę albo pod kilka naraz.
To właśnie chciałam od Pani usłyszeć w dzisiejszym wykładzie, że na naukę języków nigdy nie jest za późno 😊 Mam 55 lat i wielkie plany. Nauczyć się języka angielskiego i hiszpańskiego na jakimś minimalnym poziomie, tylko dla siebie (bo do Anglii czy Hiszpanii chyba nie wyjadę) by móc np. zrozumieć słowa piosenki czy wskazać drogę cudzoziemcowi. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za ten kanał. Uwielbiam go 🙂
Uczyłam się angielskiego w przedszkolu, co prawda "epizodycznie" bo zajęcia były tak może raz w tygodniu z tego co pamiętam. Wyglądało to właśnie jak zabawa, albo nauka podstawowych wyrazów i może nie jestem teraz na lepszym poziomie niż moi rówieśnicy, którzy nie mieli, ale wydaje mi się, że rozumiem lepiej nawet jeżeli nie znam dosłownie tłumaczenia. Myślę, że daje to obycie się z językiem . Takie są moje doświadczenia :)
Ja mieszkam w Irlandii. Moj 5.5letni syn chodzi juz do szkoly, wiadomo-mowi w jezyku angielskim. Ale uczy sie tez irlandzkiego i chlonie ten jezyk jak szalony wiec im wczesniej tym lepiej. A w soboty ma polska szkole. I ma sie dobrze wiec bez przesady.
Nareszcie kiedy ktoś będzie mi mówił, że jest za stary na coś to będę mogła udowodnić mu, że się myli udostępniając ten filmik. Świetnie rozwiałaś wszelkie wątpliwości co do tego tematu. Pozdrawiam ❤
Dzięki Arlena! Jestem mamą 3-letniego faceta ;-) i czułam już na plecach ten ciężki "obowiązek", kryterium sine qua non w rozmowach z niektórymi rodzicami "z piaskownicy". Ulżyło mi kiedy usłyszałam z Twoich ust głos, który pobrzmiewał cichym echem w mojej głowie już od jakiegoś czasu. Muszę przyznać, że sama zaczęłam uczyć się angielskiego w wieku 18 lat, a teraz w wieku 30 lat zaczęłam uczyć się także języka niemieckiego! Myślę, że z całkiem dobrymi wynikami, ponieważ posiadam certyfikat CAE, a moim medium w pracy jest język angielski. Nauka języków to doskonały trening umysłu i według mnie wspaniała przygoda!
biorąc pod uwagę Twój przykład z językiem francuskim i oglądaniem telewizji - ja się go nauczyłam właśnie w TAKI sposób. :) słuchałam radia i telewizji i... to tyle. teraz jestem na poziomie zaawansowanym i pracuję w całości po francusku, chociaż nigdy nic nie zrobiłam w kierunku nauczenia się tego języka oprócz tych dwóch czynności wymienionych wyżej. ;) to chyba zależy od osoby i nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie kiedy warto zacząć się uczyć języka obcego no i w jaki sposób. :D a jeśli chodzi o angielski, to rodzice posłali mnie na kurs, kiedy skończyłam 5 lat (jestem dzieckiem z początku lat 90. i to nie było raczej standardem, moi znajomi zaczynali naukę tego języka dopiero w czwartej klasie) i jestem im dzisiaj za to wdzięczna, bo bardzo dużo mi to dało. inna sprawa, że już wtedy czytałam i pisałam bez problemów. dlatego uważam, że każde dziecko powinno zostać ocenione i potraktowane indywidualnie i, co za tym idzie, mieć wszystko dopasowane do swoich potrzeb i możliwości. :)
I started studying English when I was 7. Ale tak serio zaczęłam 1,5 roku temu, i po latach męczenia się z tym językiem, zrobiłam to przypadkowo. Jak? Przez oglądanie seriali i filmów z napisami polskimi, a potem angielskimi. Niestety większość nauczycieli, z którymi miałam styczność byli beznadziejni, i nadal mam trochę problemy z gramatyką i wymową (na szczęście, dzięki Pani to nadrabiam). I to wcale nie tak, że zaczęłam jakoś wcześniej. Przez wiele lat angielski to była zmora, a teraz wykorzystuję go codziennie, i mam zamiar w ciągu paru lat zdać test znajomości z angielskiego (CPE).
Cześć! Moja współlokatorka uczy w żłobku językowym. Podczas oglądania zastanawiałam się nad tym, czy to jednak ma sens... Co myślisz o żłobkach, w których mówi się tylko po angielsku, gdzie aby dogadać się z dziećmi (także z innych państw) używa się angielskiego? Koleżanka niejednokrotnie po powrocie do domu opowiadała, że widać już efekty nauki i dzieci wybierają angielski jako język pierwszy. Co myślisz o takim kształtowaniu maluchów? Coraz więcej rodziców wychodzi z założenia, że ich dziecko najpierw powinno nauczyć się angielskiego a polskiego nauczy się z czasem.
Ja też do końca nie mogę się zgodzić z tym 'wykładem'. Po co uczyć się przez zabawę w przedszkolu ? choćby dlatego, aby wzbudzić w dzieciach pozytywne nastawienie do języka. Dzieci nie są ocenianie, nie mają przeladowanego programu nauczania jak w szkole, więc same zajęcia sprawiają mnóstwo radości. I o to chodzi. Jeśli chce chodzić na angielski w przedszkolu to do szkoły przyjdzie z pozytywnym nastawieniem. Co dalej? Chętniej się uczy. Należy także pamiętac o roznicach indywidualnych. Nie każde dziecko jest takie same, nie każdy ma identyczne predyspozycje. Języka polskiego uczymy si od małego, dlaczego więc matura nie ma 100% zdawalnosci? Pozdrawiam
Dokładnie! Jestem nauczycielem angielskiego i pedagogiem. Jestem przeciwna wielu "modnym" trendom na zajęcia dydaktyczne. Nie przedłużając: dla dziecka najważniejsze jest to, aby zbudować gorset mięśniowy, bowiem wada postawy jest pamiątką na całe życie (angielski w przedszkolu tak trwałą pamiątką nie jest). Rodzice dziś dużo bardziej dbają o modny angielski, niż zdrowie ich dzieci :( Po drugie - dziecko muzykalne radzi sobie z językami (i nauką) o wiele lepiej, dlatego warto inwestować w zajęcia umuzykalniające (w zamian za językowe): rytmika, szkoła Yamaha, tańce spontaniczne itp. Zatem sport i muzyka! Języka zawsze zdąży się nauczyć
Kiedyś w rozmowie z obcokrajowcami, po usłyszeniu z ich ust komplementu na temat mojej dobrej znajomości języka, zwykłam mówić "uczę się angielskiego od przedszkola". Ale prawdę mówiąc, dopiero teraz na studiach zaczynam zdawać sobie sprawę, jak słaby jest mój język w porównaniu do innych studentów. I właśnie w nauce języka lepiej jest uczyć się go nawet krócej niż inni, ale systematycznie i porządnie, bo to procentuje. A takie prześciganie się w "ja uczę się go dłużej niż Ty" jest mega słabe, jeśli nie idzie za tym rzeczywista umiejętność posługiwania się językiem. Pani Arleno, nie wiem jak Pani to robi, ale mogłabym słuchać Pani codziennie. Pozdrawiam :))
Też uważam, ze na naukę języka nigdy nie jest za późno. I started studying English when I was 29. Wcześnie w szkole miałam niemiecki i rosyjski, więc ten angielski był dla mnie nieosiągalny w tamtych czasach. Bardzo chciałam się go nauczyć samodzielnie, ale nie było to takie proste, bo zawsze coś wypadało. Udało się dopiero kiedy tak na poważnie musiałam zająć się tym tematem, bo chciałam wyjechać za granicę. Musiałam szybko ogarnąć chociażby poziom komunikatywny. Zapisałam się na kurs ESKK, taki intensywny i praktycznie w pół roku przerobiłam poziom podstawowy, później już zaawansowany robiłam na miejscu w Londynie. Miałam bardzo solidne podstawy teoretyczne z tego kursu i powiem Wam, że na miejscu wystarczyło się tylko odważyć mówić i mówić i mówić :). A jaka moja radość była, jak mogłam się dogadać już w poważniejszych sprawach, jak np. rozmowa w banku czy rozmowa o pracę . Jestem żywym przykładem, że jak się chce to można, a nawet trzeba :).
Zgadzam się jedynie z tym, że w przedszkolu tego angielskiego jest zdecydowanie za mało. Reszta to bzdury delikatnie mówiąc. Im później zaczynamy się uczyć języków, tym nam to trudniej przychodzi. A w pewnym wieku możemy już po prostu nie być w stanie wymówić niektórych specyficznych dla danego języka dźwięków. Ja moją córeczkę uczę od urodzenia angielskiego: teachyourbaby.pl/ Dodatkowo po tym jak przeczytałam, że dobrze byłoby jakby dziecko usłyszało dźwięki danego języka przed ukończeniem 2 roku życia zaczęłam jej wprowadzać język włoski. Moja 22-miesięczna Maja rozumie wszystko. Umie powiedzieć więcej niż niejeden pierwszoklasista. I co Pani na to?
Jestem filologiem rosyjskim a rosyjskiego ( nie mylić z ruskim) zaczęłam się uczyć w liceum. A na studiach po latach naprawdę ciężkiej pracy byłam nawet pierwsza na roku. Można? Można. Najważniejsze jest to, żeby mieć motywację, a jeszcze ważniejsze żeby lubić to, czego się uczymy.
Znalazlam kanał który prowadzi bardzo zabawna kobieta i uczy użytecznego angielskiego i jest native speaker 'learn English with Ronnie' ma mega poczucie humoru i świetnie prowadzi, taka kanadyjska wersja Arleny☺️
Zgadzam się w 100%, miałam zajęcia już w przedszkolu i wtedy chodziłam też na dodatkowy angielski bodajże raz w tygodniu i tak naprawdę nie nauczyłam się nic. W podstawówce i gimnazjum przypominało mi się, że już uczyłam się kiedyś tego słowa, ale nie mówiłam ani płynnie, ani wiele nie rozumiałam.
Droga Arleno, nie zgadzam się z Tobą zupełnie. Dziecko nie musi mieć żadnej świadomości językowej, żeby skutecznie zacząć przyswajać język obcy. Nie musi mieć w pełni wykształconego aparatu mowy (patrz dzieci dwu(i więcej)języczne). Nie musi umieć ani pisać, ani czytać. I tylko na tym skorzysta, ucząc się ze słuchu, pod warunkiem że ma dobry wzór do naśladowania. Moim zdaniem, umożliwiając małym dzieciom kontakt z angielskim, NIC im nie utrudniamy, a tylko ułatwiamy. I tak, angielski przez zabawę jak najbardziej sam wchodzi do głowy. Z tym że nie wystarczy zaśpiewać piosenkę czy zagrać w grę jeden raz, trzeba to powtarzać, wracać do tego, bo faktycznie dzieci szybko zapominają. O wiele większy sens ma codzienny 15-minutowy kontakt z językiem niż 2x60min z nauczycielem, który oczekuje, że dzieci będą z pasją chłonąć przekazywaną przez niego wiedzę. Zapisywanie słówek, żeby się ich nauczyć? Tysiąc razy skuteczniejsze będzie usłyszenie danego słowa (najlepiej w różnych kontekstach) w połączeniu z konkretem, zdjęciem, obrazkiem, czy ruchem i w ten sposób zapamiętanie go niż zapisywanie - dobrze byłoby gdyby przekonali się do tego też dorośli, którzy często nie mają odwagi nic powiedzieć, dopóki nie zobaczą, jak to się pisze. A jak zobaczą np. 'bomb', to ilu sprawdzi wymowę, a ilu założy, że wymawia się [bomb]? A jakby najpierw usłyszeli, a potem zobaczyli/napisali, takich problemów by nie mieli. Osłuchiwanie się z językiem jak najbardziej ma sens - zwłaszcza w przypadku dzieci, które mają fenomenalny słuch i są w stanie powtórzyć każdy dźwięk i akcent - i nie muszą przy tym wiedzieć, czy to samogłoska długa, dźwięczna czy inna, czy jak ustawić język czy wargi. Dorosły najczęściej nie będzie tego potrafił. Z dnia na dzień nie nauczysz się francuskiego, oglądając telewizję francuską, ale jakbyś zaczęła od prostych bajeczek i filmików dla dzieci, na pewno byłoby widać postępy. Tak, dziecku, które zaczyna się osłuchiwać z językiem od najmłodszych lat, później będzie łatwiej - właśnie głównie z wymową, ale nie tylko. Dzieci dziś zaczynają uczyć się angielskiego o wiele wcześniej niż 20 lat temu i widać tego efekty w szkołach językowych, gdzie trzeba tworzyć coraz więcej grup dla nastolatków na poziomie średniozaawansowanym i wyżej, a nie tylko początkującym. A przy najmłodszych dzieciach właśnie to jest fantastyczne, że tego angielskiego można uczyć się bezboleśnie, niejako przy okazji, zapewniając urozmaicone aktywności (w tym jak najwięcej ruchu), a nie podręcznik, zeszyt i wykład nauczyciela. Oczywiście nie należy oczekiwać, że dzieci po przedszkolu z angielskim będą super sprawnie się w tym języku komunikować, ale jeśli będą miały z nim codzienny - nawet 15min - kontakt (wysłuchanie piosenki, obejrzenie bajeczki, pooglądanie książeczki, planszówka, zabawa ruchowa), to będą miały świetne podstawy, nawet jeśli nie od razu będą powtarzać/mówić. Osobiście nie mam żadnego interesu w tym, żeby zachęcać do zapewniania dzieciom kontaktu z językiem jak najwcześniej (podobnie jak Ty, Arlena, chcę tylko pomóc), ale wiem z doświadczenia, że to jak najbardziej ma sens. Dlatego strasznie zdenerwował mnie ten odcinek i tak się rozpisałam. Niby mówisz, że to tylko Twoja opinia, ale też, że obalasz mity. I że zgadzają się z Tobą Twoi fani - sami eksperci językowi jak widzę po komentarzach, to mnie nie martwi. Że rodzice - też nie, chociaż zachęcam ich z całego serca do zapoznania się z opiniami także innych nauczycieli. Najbardziej martwi mnie to, że zgadzają się też z Tobą niektórzy nauczyciele przedszkolni. Oznacza to, że męczą się oni z tymi dzieciakami, a dzieciaki z nimi. I to faktycznie strata czasu dla wszystkich. W nauczaniu małych dzieci nie tyle doskonała znajomość języka jest najważniejsza, ale podejście do dzieci, wiedza, jak pracuje się z maluchami i współpraca z rodzicami. Z drugiej strony w internecie jest mnóstwo świetnych materiałów, które nawet niespecjalista może wykorzystać, by bawić się ze swoim dziecku po angielsku;-). Dzieci poniżej 8 czy 9 r.ż. też są myślącymi istotami!!!;-) Inna sprawa, że polski system nauczania jest do bani i to chore, że rodzice czują potrzebę zapisywania dzieci na dodatkowy angielski, mimo że jest w szkole.
Mój syn miał angielski przez rok w przedszkolu i dwa lata w zerowce. Nie, nie zapisałam go na język. Po prostu tam był. Nie nauczył się nic. Teraz ma 8 lat, jest w I klasie i uczy się tego samego. Części ciała, zwierzaki. Wcześniej olewałam. Teraz są zadania domowe więc powtarzamy. Ale rodzice bardzo piłują swoje dzieci. Połowa jest zapisana na ang dodatkowy. No i mój młody jest w tyle. Psycholog radził mi też go zapisać - bo czuje się gorszy. A poza tym już wbił sobie do głowy, że nie umie i poszło jak lawina. Nie bo nie. Nie nauczę się. Nie umiem. No i zapisałam. Działa. Tydzień temu po raz pierwszy napisał test na 17/20 pt. Od razu też lepiej się poczuł. Już nie jest ostatni w klasie. To chyba trzeba indywidualnie zawsze podchodzić. I patrzeć na dziecko. Ale. .. nie zgadzam się z kwestią ostatnią. Gdyby mój syn uczył się wtedy gdy sam chce, nie uczyłby się wcale. Druga rzecz - dzieciaki dziś bardzo szybko uczą się nudzić. A minutę później siadają do komputera i tabletu. :)
Nareszcie ktoś to głośno powiedział! Bardzo dziękuję za ten odcinek, jako nauczyciel angielskiego jestem tego samego zdania od lat, a tylko słyszałam, że nie podcina się gałęzi na której się siedzi.
Dodam jeszcze, że Arlena nieco rozjaśniła mi w głowie, bo miałam dylemat co do mojego Przedszkolaka. Dziękuję Arlena, pomogłaś mi ułożyć w głowie ten temat i na spokojnie podejść. Wiem, że nie zrujnuję przyszłości Syna jeśli w przedszkolu nie będzie dodatkowo chodził na angielski :)
Z podjęciem własnej decyzji oraz zniesmaczeniem w wieku wczesnoszkolnym, to są dobre powody, zgadzam się z tym jak najbardziej:). Bardzo ciekawy materiał, nadający się na tło podcastu podczas rozwiązywania "Gramy". Dziękuję bardzo Arlenko, uściski od studentki ;) !!
Ja lubiłam angielski w przedszkolu. Może dlatego, że od zawsze podobał mi się ten język. W naszej grupie było może kilka/kilkanaście dzieci, więc czułam się wręcz wyróżniona, że uczestniczę w tych zajęciach. :p Ale na pewno nie można tego nazwać lekcjami i nauką. Poznałam trochę słówek i chyba tyle. Potem prawdziwa nauka zaczęła się dopiero w 4 klasie.
świetny film :) dzięki za wstawienie => ja zacząłem uczyć się angielskiego w wieku 21 lat, uczyłem się na kursie korespondencyjnym w ESKK (to było w latach '90) w szybkim tempie, czyli kurs na 16 mcy zrobiłem poniżej 8 (to był kurs dla początkujących, miałem też dla średniozaawansowanych, ale w sumie przerobiłem z niego tylko 5-6 lekcji) - uczyłam się 15-30 minut dziennie *codziennie* => choć zdarzały się dni wolne => po tym kursie dostałem pracę w informacji turystycznej (wcześniej uczyłem się jeszcze niemieckiego w ogólniaku) - więc z mojego punktu widzenia najważniejsza jest *systematyczność* choćby 5 minut, ale codziennie :) pozdrawiam
Ja zaczęłam zajęcia w przedszkolu, nauczyłam się kolorów i liczb, głównie przez zabawę. Tyle. Czyli niewiele, ale jednocześnie zupełnie nie traktowałam zajęć jak przykry obowiązek, raczej miło je wspominam. Także, no harm done. Ale to było tak dawno temu, że jak to teraz wygląda - nie mam pojęcia. Teraz pracuję w szkole językowej i co prawda sama uczę dorosłych, to szkoła jest skierowana głównie do dzieci w różnym wieku. Również przedszkolakow. Sporo jest takich grup, szkoła w sumie na nich bazuje. Według mnie najlepszy wiek na rozpoczęcie nauki to właśnie jak zaczyna się podstawówkę. 7 lat. może 8.
a co doroslych bo teraz obejrzałam do końca: Z dorosłymi i ich pytaniami "a dlaczego tak jest?" to tak bardzo prawda. Kiedys mnie to dosc stresowało, bo czesto odpowiedzi na to nie ma, a uczniowie patrza z niedowierzaniem, ze jest zasada, ktorej nie da sie wytłumaczyć. Teraz juz nie przejmuje sie tak bardzo i mowie "tak po prostu jest i trzeba to zaakceptować" badz przytaczam przyklad z polskiego i pytam "a dlaczego u nas tak sie mowi? jaka jest zasada?" jak nie potrafią odpowiedziec dlaczego cos tak brzmi po polsku to latwiej im przyswoić fakt, ze czasem nie wiadomo dlaczego cos brzmi inaczej po angielsku.
hej Arlena, mam takie pytanie, mam syna w wieku 2,5 lat i jako, że biegle mówię po angielsku gdzieś pomiędzy nawet c1 a c2 chciałem już niedługo zacząć komunikować się z nim tylko po angielsku. Twój filmik dał mi dużo do myślenia i do rozważenia i teraz może zabiorę się do tego później/inaczej. Ale dalej lubię mu regularnie puszczać Thomas and Friends, Peppa Pig czy Max & Ruby w oryginale po angielsku - czy to jest wg Ciebie dobry pomysł? Czy też może to utrudnić rozwój mowy, gdyż będzie słuchał nowych dźwięków? Pamiętam sam swoje dzieciństwo przy bajkach z Cartoon Network, w latach 90-tych jeszcze nie było polskich tłumaczeń więc jechałem je w oryginale, niewiele mnie to nauczyło, gdyż języka nauczyłem się biegle bliżej matury, ale nie wiem czy mi zaszkodziło. Pozdrawiam mocno!
Z wykształcenia jestem nauczycielem edukacji wczesnoszkolnej i przedszkolnej. Mam takie same poglądy jak Pani odnośnie nauki języków obcych i 'zapychania' dziecięcego grafiku. :)
Bardzo ciekawy punkt widzenia, szczerze mówiąc, to nigdy nie myślałam o tym w ten sposób (a wręcz miałam przeciwne zdanie na ten temat)... a teraz zaczęłam o tym myśleć w trochę innych kategoriach :) dziękuję za poszerzenie horyzontów!
Gdy chodziłam do podstawówki, angielski był w planie lekcji dopiero od 4 klasy - teraz jest obowiązkowy chyba już od pierwszej. Od zerówki do trzeciej klasy chodziłam więc na zajęcia dodatkowe płatne, ale organizowane w mojej podstawówce, z nauczycielką, która potem od 4 klasy miała nas uczyć już obowiązkowo, całą klasę. I te zajęcia z tego powodu były dość tanie, a polegały właśnie głównie na zabawie, choć już od zerówki dostawaliśmy kserówki ze słówkami, których nigdy potem na oczy nie widziałam (jak struś
Popieram w stu procentach, choć muszę przyznać, że spodziewałam się innej opinii. Większość znanych mi anglistów jednak zachęca do wczesnej (a nawet bardzo wczesnej) nauki języka, nie wiem, na ile są to obiektywne opinie, a na ile chęć zysku. Tutaj - pozytywne zaskoczenie :) Moja przyjaciółka jest logopedą, rozmawiałyśmy kiedyś o nauce języków obcych w przedszkolu - wyraziła dokładnie tę samą opinię. PS Nie zawsze "czuję klimat" Pani filmów, ale na pewno Panią cenię. Kupiłam też książkę i jestem bardzo zadowolona ;)
Osobiście zacząłem uczyć się angielskiego w przedszkolu. Według mnie to było bardzo dobre dla mnie, bardzo mocno pomogło mi to na początku podstawówki, angielski stał się dzięki temu trochę bardziej naturalny. Nie wiem czy miałem dobrego nauczyciela, nie wiem nawet czy był jeden czy więcej, po prostu nie pamiętam. A co do reszty, po za angielskim, wydaje mi się, że masz 100% racji :)
Droga Arleno, co do nauki języka angielskiego; czy ma jakieś znaczenie to by uczyć się od osób i z materiałów które mają tylko jedną wersję dialektu np. brytyjską? Pozdrawiam.
Ja angielskiego zaczęłam się uczyć (sama z siebie rozwiązywać zadania, zapamiętywać nowe słowa, oglądać i czytać po angielsku) w wieku... 25 lat. Czyli jakoś rok temu, gdy trafiłam na Twój kanał. Przez szkołę i studia przeleciałam raczej na trójach, byle zdać bez zbędnego wysiłku. A teraz nauka sprawia mi przyjemność 😉 z marnego B1 powoli wskakuję na C1 😊
I started studying English when I was 4. Szczerze mówiąc dzięki temu nie jestem szóstkową uczennicą. Choć, przyznam, że ostatnio zaczełam więcej rozumieć przez oglądanie filmów i seriali z polskimi napisami (bez lektora) ;)
Dobry :) chciałam zapytać co Pani myśli so sytuacji kiedy moja córka na chwile obecna chodzi do nursery w UK, a ja planuje powrót do Pl i chciałbym, żeby córka nie straciła kontaktu z językiem angielskim do wieku szkolnego. Czy w takiej sytuacji lepiej wybrać przedszkole z językiem angielskim czy może poszukać native speakera , który by z nią się bawił i śpiewał po angielsku? Jak to ugryźć?
Cześć. Mieszkam w UK i moja córka od 7msc życia chodzi do angielskiego żłobka. Teraz jako 2latka mówi w języku angielskim chociaż rozumie oba. W domu mówimy po polsku jednak ona wie ze rozumiemy ja w obu jezykach, odpowiada nam po angielsku. Tutaj sprawdza się to co mówiłaś ze dziecko wie ze się rozumie wiec wybiera łatwiejsza opcje. Ona przez 8h musi komunikować się po angielsku to po co się w domu wysilać i mówić inaczej.
W końcu głos rozsądku, dobrze też powiedziałaś o tym gospodarowaniu czasem dziecka. Potem się dziwić że dzieci nie umieją same spędzać ze sobą czasu, są znudzone i nie mają swoich pasji, bo jeśli rodzić wcześniej nie trafił w dziecka zainteresowania to jest lipa.
Moim koszmarem była nauka za każdym razem od początku. 5 razy uczyłam się tego samego, gramatyki. Umiem ją super, ale tylko gramatykę. Nic poza tym Zawsze bałam się sklecić zdanie, powiedzieć. A jak na papierze, to prawie z zamkniętymi oczami. A ile w tym czasie można byłoby się nauczyć.? Pozdrawiam, powodzenia. Podoba mi się to, co robisz. 😊👍😍
Dokładnie! Mam nadzieję, że ten filmik trafi do wielu osób (przyszłych/obecnych rodziców). Ja miałam angielski dopiero od 4 klasy podstawówki, byłam chyba ostatnim rocznikiem, w którym tak zakładał program (później dzieci musiały się obowiązkowo uczyć od pierwszej podstawówki), ale i tak większość dzieci, zwłaszcza w miastach miało angielski "od przedszkola", ale kiedy poszłam do gimnazjum (jednego z najlepszych w dużym mieście wojewódzkim, więc teoretycznie miał to być szok w poziomie nauczania, etc.), i tak nie zrobiło to żadnej różnicy - kiedy napisałam test poziomujący dostałam się do drugiej najlepszej grupy (na 5). W każdym razie teraz, kiedy jestem świadomym człowiekiem i wiem jak działa świat, uważam, że wpajanie dzieciom angielskiego nawet w wieku poniżej 8 lat to jakiś bezsens i strata pieniędzy z budżetu państwa/własnych kieszeni rodziców, tj.: lepiej byłoby po prostu dać dzieciom więcej godzin tego języka w późniejszym wieku (obecnie są to 3-4 godziny tygodniowo, trochę za mało) i byłoby to bardziej efektywne. PS. I started studying English when I was 10 :)
Ok. Jeśli znam angielski na tyle by dawać korepetycje dzieciom w wieku od 9 do 18, czy dobrym pomysłem jest, żebym do swojego dziecka od urodzenia mówiła po angielsku? Czy wtedy uda mi się je wychować na dziecko dwujęzyczne? Czy gdy tylko zorientuje się, że mówię też po polsku to wszystko szlak trafi? Bardzo jestem ciekawa co sądzisz na ten temat. Bardzo bym chciała, jeśli już kiedyś będę chciała mieć dziecko, zrobić coś takiego, ale obawiam się zupełnego odrzucenia tego sposobu przez dziecko. Temat szalenie ciekawy i fajnie, że go poruszyłaś. Próbowałam uczyć osoby starsze od zera, ale zwykle kończyło się na tym, że myśleli, że będzie łatwiej i nie starali się wystarczająco mocno. Szkoda. Pozdrawiam ciepło. ☺
Ja aż do liceum nie miałam nawet podstaw w postaci jakichkolwiek czasów. Umiałam zaledwie pojedyncze słówka. Za to mam znajomą, która przyswoiła niemiecki w ten sposób, że dzieci w sąsiedztwie były narodowości niemieckiej i w jej regionie telewizja odbierała kanały niemieckie.
Mam prawie 15 lat i miałam angielski w przedszkolu. W szkole podstawowej i w gimnazjum straciłam chęć do nauki tego języka. Dopiero teraz w trzeciej klasie zaczynam się go naprawdę uczyć, ale dzięki temu, że miałam angielski w zerówce i w przedszkolu uczę się szybciej. W ogóle dziękuję moim rodzicom, że posłali mnie wcześniej do szkoły. ,,Rówieśnicy" w mojej klasie kończą teraz 16 lat a ja skończę 15 w sierpniu. Muszę się przyznać, że przez te wszystkie lata jak wróciłam ze szkoły to w domu się już nie uczyłam. Wszystko wynosiłam z lekcji. Jedyne co robiłam w domu to praca domowa. Nadal tak jest. W domu samodzielnie uczę się jedynie angielskiego, bo nie mam nauczycielki, która potrafi mnie tego nauczyć. Nie jest też tak, że całkowicie krytykuję Pani zdanie. Ja uważam, że to powinna być sprawa jak najbardziej indywidualna. Myślę, że każdy rodzic powinien obserwować dziecko i upewnić się czy to dziecko jest gotowe na naukę języka obcego. Twierdzę też, że taka nauka powinna zacząć się jak dziecko nauczy się już czytać i pisać, ale w jakim wieku to opanuje to jest sprawa indywidualna. Należy pamiętać o tym, że gdy zdecydujemy o wczesnej edukacji dziecka należy uważać, żeby go do tego nie zniechęcić, bo wtedy możemy mu zaszkodzić. Jeżeli zaczniemy nauczanie dziecka wcześno musimy robić to w przystępny sposób, by pokazać dziecku o co w tym chodzi, a potem dziecko samo może zdecydować czy chce kontynuować naukę czy nie.
W pełni się zgadzam - ja zacząłem przygodę z angielskim dopiero w liceum i po 4 latach z dobrym nauczycielem i nie mam kompleksów. Poza tym w dzisiejszych czasach jak ktoś chce to się nauczy bo możliwości jest pełno.
Z tym osłuchaniem to poniekąd może być prawda, ale - tak jak powiedziałaś - tylko jeśli jest jakiś kontekst lub pomoc. Ja w wieku 6-7 lat oglądałam Cartoon Network po angielsku (bo innego nie miałam) i czuję, że w jakimś stopniu przyczyniło się to do mojej obecnej znajomości angielskiego. Ale jest to raczej taki dodatkowy szczegół, a nie fundament. No i tam był właśnie kontekst, więc drogą dedukcji mogłam podłapać parę słówek czy wyrażeń. Podałaś bardzo dobre argumenty i może rzeczywiście Twoja opinia jest lekko zaskakująca, ale jest jak najbardziej uzasadniona. Cieszę się, że się wypowiedziałaś :D I started studying English when I was 6, but it was a typical kindergarten class. I *really* started studying English when I was 10 :)
Szczerze mówiąc gdy zobaczyłam tytuł byłam pewna, że będziesz przez 25 minut mówić, że "zawsze warto". Jestem super pozytywnie zaskoczona i filmik mi się bardzo podobał. Mam taką samą opinię!
Jestem dzieckiem angielskiego od przedszkola. Zmuszanie do nauki angielskiego obrzydziło mi ten język na kolejne dziewięć lat i idąc do liceum potrafiłam się przedstawić, nie żartuję. A potem trafiłam na nauczycielkę z pasją, która w jeden semestr nauczyła mnie więcej niż ktokolwiek wcześniej. I tak jakoś wyszło, że aktualnie jestem na anglistyce :) Według mnie ważna jest chęć nauki. Chciałam się zacząć uczyć japońskiego - to rodzice zapisali mnie na kurs, a nauka była dla mnie samą przyjemnością.
Uwaga, wywód życia! (Albo historia życia, jak kto woli) Pierwszy raz angielski miałam w wieku sześciu lat, czyli w zerówce. Nie mam zielonego pojęcia co się tam działo. Jakieś pioseneczki, gry itp. W niczym mi się to potem nie przydało. Potem w klasach 1-3 to samo, nic stamtąd nie wyniosłam. Poważną naukę (jeśli tak można to nazwać) zaczęłam w czwartej klasie. Uczyłam się w szkole, uczyła mnie kuzynka (która normalnie jest korepetytorką) i już coś tam wiedziałam. Ale to nadal było prawie nic, nie rozumiałam tekstu słuchanego, nic nie mówiłam, zero! Przełom? Wakacje między klasą piątą a szóstą. Pojechaliśmy do Turcji i było tam mnóstwo Anglików, więc trzeba się jakoś komunikować. Ale, ale to jeszcze nie było to, bo znalazłam sobie także polskie towarzystwo, którym wysługiwałam się, żeby mi tłumaczyło co ktoś do mnie mówi. Jednakże po powrocie do domu byłam zmotywowana, jak nigdy dotąd, bo pomyślałam sobie „Ej, to rzeczywiście się przydaje”! Wtedy serio przysiadłam nad angielskim, bo po prostu wydawał mi się ważny... i fajny. Teraz czas na przełom numer dwa! Ferie tydzień temu - potrafiłam się porozumieć! (Niegramatycznie, nieskładnie i prawdopodobnie bardzo ułomnie, ale komunikatywnie!) Egipt, wszędzie pełno obcokrajowców, wypadałoby coś gadać. Często jeżdżę za granicę, ale zawsze można się było komunikować przez mamę po filologii angielskiej. Aż w końcu stwierdziłam, że nie, bo wstyd. I zaczęłam mówić, bariera językowa złamana. Byłam z siebie dumna! I teraz motywacja wzrosła jeszcze bardziej (chociaż w sumie to do arabskiego, a nie angielskiego, ale cii). Wniosek mojego przydługiego wywodu? Nauka ma sens wtedy, gdy my zaczynamy go dostrzegać! Jeśli nie widzimy w umiejętności zastosowania to nie ma po co się uczyć! I jeszcze zaczynamy używać języka, gdy to konieczne i nie mam łatwiejszych rozwiązań! Dla wszystkich, którzy dotrwali do końca mam czekoladę 🍫🍫🍫🍫🍫🍫
Chyba byłam dziwnym dzieckiem, bo sama w przedszkolu zapisywałam się na kolejne języki i zajęcia, a mama tylko odbierała telefony od pań z pytaniem, czy się zgadza. ;) I w ten sposób miałam angielski, niemiecki, francuski i grę na pianinie. Faktycznie, była to głównie zabawa lub chodzenie po mieście i uczenie się różnych nazw budynków, ale zawsze były to najciekawsze zajęcia i najwięcej z nich wynosiłam, leżakowanie zdecydowanie nie było dla mnie. Nie żałuję ani sekundy, szczególnie że już w późniejszym życiu to właśnie języki obce były moją największą pasją i umiejętnością. Teraz studiuję za granicą i znam te trzy języki, w tym dwa płynnie i jeden średnio-zaawansowanie. Mogę tylko dziękować, że mam takich rodziców, którzy nigdy przenigdy do niczego mnie nie zmuszali, a wręcz ułatwiali mi realizację tego, co sama chciałam.
Dobrze, dobrze powiedziałaś Arlenko. I twoja kariera tak szybko się nie skończy. Bądź spokojna. ( to odnośnik do końcówki twego filmu). A tak bardziej poważnie - czy ktoś Ci mówił, czy ktoś już Ci kiedyś mówił, że masz świetną dykcję i mówisz bardzo ładnie, rzekłbym nawet elegancko, tak 'posh', lol. No i mądra z Ciebie dziewojka. Miło się Ciebie słucha i jesteś inteligentną osóbką, co widać, słychać i czuć. Tak jak w tej piosence, lol. Pozdrawiam z zimowej zaśnieżonej Irlandii!
Dzien dobry. Ma pani racje ! Jestem dzieckiem ktore posylano na angielski w preedszkolu.i pas kilkoma wierszykami... teraz mam 64 lata i ucze sie codziennie angielskiego de Francji. Czesto tlumaczenia gramatyki po francusku doprowadzja mnie do szalu. Pani filmiki troche mi pomagaja, dzieki. Gorzej znalezs se francji osoby do konswersacjii. Francuzi zle mowia i wstydza sie mowic po angielsku. Moja corka mowiaca dwoma jezykami ( polski a duzym akcentem) nigdy nie miala klopotow zeby sie nauczyc nowego jezyka! Zycze wesolych swiat 🥰
Ja zaczęłam się uczyć języka angielskiego w przedszkolu, mając 5 lat. Uczyliśmy się najczęściej najprostszych zwrotów i słówek. Potem cała moja edukacja w klasach 1-3 to była tak naprawdę powtórka tego co było w przedszkolu. Dopiero w 4 klasie był skok i nagle zaczęły się czasy, zaczęły się zaimki, przyimki i inne tego typu rzeczy. Wniosek: Uważam, że jeśli dziecko chętnie będzie uczęszczało na tego typu zajęcia w przedszkolu nie widzę przeszkód, aby je nie zapisać. Będzie miało solidne podstawy, aby nauczyć się dobrze języka w późniejszych latach. Ja osobiście dziękuję mamie, że zapisała mnie na angielski w przedszkolu.
Ja miałam angielski w przedszkolu, dwie godziny w tygodniu obowiązkowo. Natomiast mam o cztery lata starszego brata, który był już w klasie czwartej i troche tym językiem w domu szpanował, bo nikt go nie rozumiał. I tak chcąc go dogonić, zaczęłam się uczyć, sprawdzać słowniki, dopytywać się go, czytać jego książki. Natomiast myślę, że ważnym elementem było to, że w przedszkolu, a już nawet wcześniej, umiałam i czytać, i pisać na tyle, że czytałam książki o grubości jakichś trzystu stron z zawrotną prędkością (w niedługim czasie jakim jest 1,5 roku przeczytałam dziecięcy dział w bibliotece szkolnej). Natomiast co dała mi nauka w przedszkolu? Chyba tylko tyle, że wiedziałam jak powiedzieć "hello" i zapamiętałam jedną piosenkę, której i tak nie rozumiałam. Pozdrawiam wszystkich, którzy mieli kiedyś przymusowy angielski i jeszcze się do niego nie zniechęcili :)
Hmmm, no ja sie nie do konca zgodze. Chodzilam na angielski od przedszkola i teraz jestem przyszla pania od angielskiego ;) mysle, ze glowny problem polega na czyms innym. W przedszkolu zajecia byly dodatkowe. Chodzily ze mna jeszcze 3 osoby. Obowiazkowy angielski wchodzil od klasy 4, wiec przez kolejne 3 lata nadal uczeszczalam na dodatkowe lekcje. I bylam na calkiem niezlym poziomie! Tyle ze... kiedy poszlam do 4 klasy, to moi rowiesnicy nie mieli nawet podstaw. Wiec zaczelismy od poczatku. Ja juz wszystko wiedzialam i troche sie nudzilam. Rodzice stwierdzili, ze skoro mam juz obowiazkowy angielski, to nie beda placic za dodatkowe lekcje. Potem poszlam do gimnazjum. I znowu znalezli sie koledzy, ktorzy byli na duuuzo nizszym poziomie. I znowu rownalismy do najslabszych... no i wtedy faktycznie, w liceum bylam na podobnym poziomie jak moi koledzy, ktorzy zaczeli sie uczyc duzo pozniej niz ja. Ja w kazdym razie mam zamiar uczyc swoje dzieci od najmlodszych lat, co nie bedzie trudne, bo z moim partnerem porozumiewam sie po angielsku :)
Bardzo mądrze powiedziane! Zawsze myślałam, że im wcześniej tym lepiej, ale widać, że pomyliłam się. Dziękuję Pani za uświadomienie. I started studying English when I was 9.
jak chodziłam do przedszkola to byłam z siebie mega dumna, gdy umiałam powiedzieć "I am Wiktoria" czy "it's a cat" i chwaliłam się tym wszystkim... w sumie tamte lekcje były takie bardzo w formie zabawy, więc były to jedne z moich ulubionych zajęć. nie traktowałabym tego jako "nauki", ale myślę, że swoje dziecko kiedyś wyślę na takie zajęcia chociażby na próbę czy mu się spodoba
Nie uczę dzieci, ale ilekroć mam kontakt z kimś, kto uczy w szkole podstawowej lub gimnazjum, zawsze słyszę zdanie: "Dzieci jeszcze spoko, ale rodzice to masakra..."
Dzieci bywają wręcz inspirujące momentami - jako fotograf wiele razy pracowałam z młodzieżą w wieku 15-17 lat i były to niesamowite, ciężko pracujące, zdeterminowane osoby :)
Dziecko 50% swojego zachowania ma z domu a drugie 50% z otoczenia. Dziecko spędza w szkole prawie cały dzień, teraz odpowiedz sobie od kogo dzieci biorą "dobry" przykład w szkole. Ja natomiast wiele razy słyszałam o tym, jacy nauczyciele są niekompetentni. Nie potrafią nauczyć, wytłumaczyć. Rodzic pozostawia dziecko pod opieką nauczycieli, którzy zamiast robić to, co powinni, są w sumie pedagogami, odbębniają swoją pracę i pieprzą swoje obowiązki, ale o obowiązkach uczniów wobec szkoły i nauczycieli dzieci słyszą non stop, tylko szkoda o swoim zawodzie myślą pod kątem praw nauczyciela a nie o obowiązku nauczyciela. Poza tym jaki nauczyciel taki uczeń, a rodzice nie znają się z nauczycielami, nauczyciele oceniają rodziców pod kątem ucznia, czyli zachowanie, ubiór, posiadanie rzeczy przez konkretnych rodziców, czyt. nowe auto, duży dom, markowe ciuchy. Znałam rodziców, którzy podlizywali się nauczycielom, aby ich dziecko miało lepiej w szkole i to się opłacało, bo taki uczeń posiadał wtedy, tzw. efekt aureoli (poczytajcie sobie z czym to się je). No i nauczyciel nie jest od oceniania rodziców, tylko dostał papierek na koniec studiów, aby nauczać - wielu nauczycieli jest nauczycielem, bo w ciągu roku mają ponad 60 dni wakacji i wiele dodatków do wypłaty.
zero hejtu, Arleno! osobiscie uczylam sie w podstawowce i gimnazjum niemieckiego i francuskiego, (nie dogadalabym sie...) ogladalam jednak anglojezyczny cartoon nerwork, a od kiedy mam internet czesto uczylam sie piosenek na pamiec uprzednio drukujac oryginalny i przetlumaczony tekst. Nauka angielskiego przytrafila mi sie dopiero w liceum i to poziom rozszerzony (taka klasa), grupa... zaawansowana, bo jako samouk i osoba z predyspozycjami test wstepny zdalam jako jedna z najlepszych w klasie.Ten sam schemat powtorzyl sie na studiach. Dzis, dzieciaki mojego brata - 7 i 9 lat, ucza sie jezyka wlasnie od przedszkola. NIC z tej nauki nie wyniosly procz 'chinskich piosenek' ktore byly wykute na blache, ale totalnie niezrozumiale. Wiem jedno - angielski bedzie wazny dla moich nienarodzonych :D ale nie bedzie zabieral im nawet godziny zabawy, czy elementarnej nauki, jaka dzieco powinno wyniesc z przedszkola - choc ja sama nie chodzilam, a na calkiem ogarnieta wyroslam ;) ale dooobra, mamusia pedagog, zabierala mnie ze soba do pracy od kiedy mialam poltora roku, ciut inna sytuacja no i otaczaly mnie starsze dzieci. Tak wiec - popieram wszystko, co powiedzialas!
Mój syn zaczął uczyć się języka w przedszkolu mając te 3-4 lata (już wtedy to był standard każdego przedszkola a nie mój wybor choć nie ukrywam starałam się w domu utrwalać z nim naukę) i dopiero dosłownie w wieku 9 lat (2 klasa podstawówki) jakby coś "zaskoczyło" i zaczął jakby rozumieć, chcieć i pamiętać dłużej niż 3 dni to czego się nauczył, co wcześniej miejsca nie miało.
Dziecko ma naturalna potrzebę nauki. Pani myślenie jest myśleniem dorosłego i daleko mu do podejścia dziecka do procesu nauki. Dzięki zabawie w przedszkolu dziecko łatwiej będzie przyswajać język obcy w późniejszym czasie. Mówienie i słuchanie jest najważniejsze w nauce bo tak uczymy się od samego poczęcia. Poprzez słuchanie dźwięków. Po porodzie dziecko pisać i czytać nie umie a jakoś potrafi posługiwać się językiem. Chyba jedyna rzecz z która się tu mogę zgodzić to fonetyka. Bardzo ważna w nauce małych dzieci jest fonetyka. A przydałaby się Pani podstawowa wiedza o rozwoju małego dziecka ponieważ to co dziecko nauczy się do 6rz zostaje mu w głowie na zawsze.
I started studying English when I was 20. It was my first contact with English. But really I started studying English when I was 45 :). And now I actualy enjoy this activity :)
Zgadzam się z Panią. Pracowałem jako lektor n i moi 8-9 letnie uczniowie super się radziły ale moje młodze uczniowie często mówili po polsku i myślę , że mało się nauczyły
Ja angielskiego zaczęłam się uczyć 3 lata temu a mam teraz ... 45 ( słownie czterdzieści pięć ) lat :) A dlaczego się uczę - bo tak ! Jasne szału jeszcze nie ma ( długa droga przede mną ) ale w miarę powtarzam w miarę nieźle dogaduję się z anglojęzycznymi ludziami , słuchając piosenek czy oglądając filmy w oryginale jestem w stanie ogarnąć o co tam biega , a jak nie to od czego są słowniki :) Wiosek jest jeden jeśli człowiek chce się nauczyć obcego to da radę - warunek ... musi naprawdę chcieć :) Świetny odcinek Arleno :) Chciałabym aby jak najwięcej młodych rodziców go obejrzało . Pozdrawiam :)
I started studying English when I was 6. Pamietam pierwsze lekcje angielskiego z przedszkola, ale niestety w pozniejszych latach nie trafilam na nauczyciela, ktory zachecilby mnie do nauki. Raczej wspominam to jako meke i wkuwanie slowek na pamiec co spowodowalo w wieku licealnym, ze nie potrafilam zbudowac poprawnie zdania, a wiekszosc slow nie pamietam ewentualnie wiedzialam jak je zapisac a nie powiedziec. Pozniej wyjechalam do Anglii i na poczatku procz podstawowych zwrotow nie potrafilam powiedziec nic. Po 4 latach moge sie komunikowac mimo ze nie mowie plynnie. A od niedawna zaczelam przygode z "Grama to nie drama" ❤ najlepsza ksiazka do gramatyki, ktora na prawde pomaga! Do perfekcji brakuje wiele, ale walcze dzielnie! :)
Lew Tołstoj zaczął się uczyć holenderskiego po siedemdziesiątce. Poprosił kogoś o kupienie Biblii w tym języku i to był jego jedyny podręcznik. Biblię znał prawie na pamięć, więc porównywał słówka w głowie.
Zależy jaki nauczyciel się trafi. Ja w gimnazjum miałem nauczycielkę 2 lata po studiach i bardzo kochała swoja pracę. Robiła wszystko aby jej uczniowie mieli jak najlepsze wyniki. Nie było w szkole osoby ,która nie uczyła by się angielskiego nawet Ci najgorsi uczniowie umieli się nauczyć danego materiału. Jej charakter i dla nie ,których wygląd motywował do pracy. Zawsze można było z nią zamienić miłe słowo :) Ostatni tydzień przed rozstaniem z nią wszyscy płakali i dostała ogrom prezentów. Więc dużo zależy od tego jaki nauczyciel się trafi.
RolniC no pewnie! Ja w podstawówce miałam nauczyciela który nic a nic nie umiał uczyć dlatego później miałam duży problem aby polubić się z tym językiem.
"nawet Ci" "dla nie ,których" Za to polonistka dała ciała po całości! Na pewno była alkocholiczką. (Błendy zamierzone, zruwnuje swuj poziom do przedmówcy).
Też jestem w technikum i moja pani od angielskiego poza gramatyką którą "wyjaśnia" baaardzo słabo, niezrozumiałym językiem - nie patrzy na nic, wymawia źle nawet "is".
Brawo Arlena! Trafiłaś w sedno, zwłaszcza 14:00 - taka jest prawda, kasa misiu, kasa! Ja też się uczyłem angielskiego w przedszkolu, a potem i tak w szkole musiałem uczyć się od nowa, i dodatkowo miałem od 5 klasy szkołę językową, bo to w przedszkolu to nie była nauka, tylko jakaś zabawa w uczenie się pojedynczych słówek, z których i tak nikt nie umiał nawet zdania sklecić. Zupełnie bez sensu, ale czesne leciało konkretne co miesiąc do kasy przedszkola. Szkoda, ze wtedy nie było UA-cam i Arleny... Moi rodzice mogli sporo zaoszczędzić.
Święte słowa. Ja angielski dziś kojarzę przede wszystkim z Tobą a te biblioteczkę z tyłu to kojarzę lepiej jak swoją w domu. Jeszcze obraz jest tak wyostrzony, aby skupiał się na Tobie i muszę mocno popracować aby domyśleć się co Ty na tych półkach trzymasz poza #grama i włamem Radka :) Pozdrawiam
Z tym przykładem o chińskim to trafiłaś idealnie akurat, bo w kręgach studentów czy już absolwentów sinologii co chwila pojawiają się jakieś ogłoszenia o lekcje chińskiego/opiekunkę z chińskim dla dziecka. Oczywiście w większości jest to inicjatywa rodziców, bo nie wierzę że kilkuletnie dziecko nagle zainteresowało się kulturą Chin i chce się uczyć (Chiny nie przyciągają młodych ludzi tak dobrze jak Korea czy Japonia). A chiński taaki przyszłościowy że hoho, to niech się dziecko od przedszkola uczy, bo kiedyś nam na pewno za to podziękuje!
Tylko że chiński jest bardzo trudnym językiem do nauki dla dziecka. Chińskie dzieci mają niesamowity zapieprz, żeby w podstawówce nauczyć się tych 3000 znaków. Jak dziecko, które zmuszone przez rodziców do nauki tego języka ma opanować tysiące znaków chodząc na lekcję raz w tygodniu czy nawet rozmawiając z opiekunką? Rodzicie nie mają pojęcia z czym wiąże się nauka chińskiego i na co skazują swoje dzieci.
Z resztą i tak jestem zdania że najpierw warto się nauczyć angielskiego, a dopiero potem brać się za chiński czy jakiś inny egzotyczny język, bo po angielsku jest o wiele więcej materiałów do nauki chińskiego czy japońskiego. Wiek powiedzmy 20 lat to nie jest wcale późno na rozpoczęcie nauki kolejnego języka.
Nie. Ja zaczęłam uczyć się chińskiego w wieku 20 lat. Teraz mam 24 i mówię płynnie w tym języku.
Większość Polaków mówiących po chińsku nauczyła się języka na studiach na kierunku sinologia. A tam po powiedzmy trzech semestrach można już bez przeszkód porozumiewać się po chińsku.
I dlatego wśród sinologów są sami ludzie, którzy zaczęli uczyć się tego języka w wieku kilku lat?
No, nie… W Polsce sinologów jest akurat całkiem sporo i praktycznie wszyscy zaczynali uczyć się dopiero w wieku dorosłym. Jeżeli ktoś po studiach filologicznych dalej nie mówi w danym języku to chyba źle wybrał studia.
Tylko że akurat większość dźwięków z mandaryńskiego występuje również w języku polskim. W zasadzie jedynym dźwiękiem, którego nie ma w polskim, a jest w chińskim jest coś co brzmi jak niemieckie u-umlaut. W mandaryńskim jest bardzo dużo miękkich dźwięków jak "si" "ci" czy "dzi", które dla Polaka nie będą stanowiły żadnego problemu, mogą stanowić za to problem dla ludzi, których pierwszym językiem jest angielski. Większy problem będzie miał Chińczyk z naszymi zbitkami spółgłoskowymi…
Więc to ja polecam poczytać trochę o tym jakie dźwięki są charakterystyczne dla języka mandaryńskiego.
Justyna więcej szacunku. Prowadzisz dyskusję z osobą, która zna chiński. Ty miałaś zaledwie warsztaty :-)
Justyna Chada może na przykład wejdź na kanał osoby, z którą się kłócisz i obejrzyj odcinek, w którym płynnie rozmawia z Chińczykiem w jego ojczystym języku?
A mi się wydaje, że 'osłuchanie się' trochę pomaga :) Jak byłam mała (jakieś 4-5 lat) często oglądałam Cartoon Network, który był wtedy tylko po angielsku, i wiem, że jakoś tak naturalnie rozumiałam te bajki. Poza tym, moja starsza siostra miała wtedy fazę na słuchanie starych amerykańskich przebojów z lat 60. i mnie nimi zaraziła (pamiętam jak śpiewałam "Sten Bambi" albo "Lali-papolali" :D ). Później, gdy w wieku 9 lat zaczęłam się uczyć angielskiego, to już na pierwszej lekcji nauczycielka pochwaliła moją wymowę. A gdy po latach wróciłam do tych starych piosenek, to okazało się, że znam je na pamięć :)
Gdybyś zaczęła w wieku 9 lat, efekt byłby taki sam. Wiem po sobie.
Może to zabrzmi dziwnie, bo sama uczę angielskiego w przedszkolu właśnie, jednak bardziej jest to spowodowane tym, że po prostu na ten moment była to jedyna praca w zawodzie na jaką mogłam sobie pozwolić. I choć bardzo lubię swoich podopiecznych, to zgadzam się z tym filmikiem. O ile z 6 latkami całkiem fajnie się pracuje, bo grupa którą mam jest bardzo kumatą, słówka nawet po dłuższym czasie pamiętają, to praca z 3 latkami mija się dla mnie z celem. Dla części z nich kot to nie kot tylko ,,miał miał" (tutaj brawa dla rodziców, którzy sami mówią do dziecka ,,zobacz miał miał idzie" zamiast ,,zobacz, idzie kotek"). Gdy podczas zabawy powiem ,,Run to the dog" to pobiegną, nawet z okrzykiem ,,doooooooooog" to już na moje pytanie ,,What's that?" na 99% nie odpowiedzą, zwykle sama muszę sobie odpowiedzieć. Obecnie mam może 3 dziewczynki w wieku 3 lat, które podłapały o co chodzi. W 4, 5 latkach wygląda tak, że powtarzają prawie całe zdania, ale dla nich zawsze przed rzeczownikiem będzie ,,a". Czyli a banana, a apple, a carrots. I choć ich poprawiam, to nie dziwię im się- nie wiedzą przecież jaka jest zasada, bo pojęcia spółgłoska, samogłoska są abstrakcyjne. Po za tym- zanim mnie wpuszczono do przedszkola, miałam obserwacje w szkole językowej, gdzie właśnie uczono od tak młodego wieku (jakby im tego angielskiego było jeszcze mało). I w każdej grupie zdarzyło się dziecko, które nie chciało tam być, wiec siedziało na krześle obrażone. I wcale mu się nie dziwię.
Nie zrozumcie mnie źle- ja naprawdę lubię pracować z tymi dziećmi. One bardzo lubią te zajęcia, to jest słodkie jak przytulają się do ,,cioci" i cieszą na mój widok, a pojedyncze osoby faktycznie coś z zajęć wynoszą- jednak zazwyczaj jest to około 3 osoby na dwudziestoosobową grupę. No i jednak w późniejszych etapach edukacji raczej nie uświadczę tyle radości na mój widok :P
A jak ktoś spyta czemu jestem hipokrytką i wykonuję pracę, w której sens niezbyt wierzę- potrzebowałam zarobku to raz. Dwa, nie po to poświęcam swój czas na filologii, by harować za grosze. Trzy, to wciąż jest to praca w zawodzie nauczyciela, a doświadczenie zawodowe wygląda o wiele lepiej w CV niż gołe studia czy praca niepowiązana z docelowym zawodem. Cztery, w mojej okolicy nie było wolnych miejsc w szkołach językowych. Gdy jednak już osiągnę swój cel i będę uczyć od klasy IV żegnam się z zabawami w przedszkolu.
To bardzo ciekawe spostrzeżenie, dziękuję Ci, że się nim podzieliłaś.
Ja nie uważam, aby coś z pani postępowania było hipokryzją. Tak jak było powiedziane w filmie, "nauka" angielskiego w przedszkolu może być dla dzieci dobrą zabawą, a w tym wieku głównie o zabawę chodzi. :-) Życzę powodzenia. Proszę się zastanowić nad tym jaki sens swojej pracy pani widzi, przecież nie musi nim być nauczanie do egzaminów. Dobra zabawa z językiem angielskim czy budowanie pozytywnego stosunku dzieci do tego języka, a może "otwarte głowy" u dzieciaków to świetne cele nauczyciela w przedszkolu. Pozdrawiam serdecznie.
Uwielbiam Twój kanał.Jestes mądra i zabawna przez co zachęcasz do oglądania filmikow i zarażasz pasją do angielskiego! Dziękuję!
Ja chodziłam na angielski do przedszkola. I z tego co pamiętam to sama chciałam. Kiedy widziałam jak mój tata mówił, czytał, pisał i rozumiał angielski byłam tym zafascynowana! Do tego mój wujek mieszka w Wielkiej Brytanii i chciałam tam pojechać i rozumieć ludzi.
Albo moja pamięć płata mi figle.
Jak teraz patrzę z perspektywy czasu i na moich znajomych, którzy nie chodzili na angielski w przedszkolu, dzisiaj BOJĄ się mówić w tym języku. Ja myślę, że mi to pomogło.
Ale to tylko moja opinia.
+1
Dziękuję ,że dodajesz często filmiki a nie obiecujesz ,że np odcinek będzie w każdy czwartek o 18:00. Godzina oczywiście przypadkowa
Pan Ze Stocku lekko stronniczy byli o 18 :/
Jestem mamą chłopca 5 lat i dziewczynki 10 lat. Obydwoje mieli angielski w przedszkolu, 5 latek lektora ang., który przebywał z dziećmi cały dzień, 10-latka miała angielski 4xtyg po 30min. Obydwoje wynieśli porównywalną wiedzę z tych zajęć. Problemy zaczęły się, gdy córka poszła do szkoły, bo nikt nie był przygotowany na to, że dziecko coś umie (a wbrew pozorom nauczyła się naprawdę dużo, sama byłam w szoku :)), więc musiała się uczyć wszystkiego od nowa (czyt. nudzić się na lekcjach). Zapisałam córkę prywatnie na naukę w grupach, niestety dzieci w tym samym wieku były na niższym poziomie, a w grupie bardziej zaawansowanej pani uczyła już czasów, czego moja córka też nie mogła ogarnąć, bo wcześniej nie miała z tym styczności. Dopóki uczyli się ang. w przedszkolu, było super, to w szkole zaczęły się problemy, bo szkoła nie wie co z takimi dzieciakami zrobić (mają swoje programy do zrealizowania, a jak umiesz coś więcej to siedź i czekaj).
Mimo wszystko nie żałuję, że wysłałam dzieci na angielski w przedszkolu, bo traf chciał, że od roku mieszkamy w anglojęzycznym kraju i dzieciakom było o wiele łatwiej się zaaklimatyzować dzięki temu, że wcześniej miały styczność z angielskim.
Witam, uczyłam w szkole, uczę w przedszkolach, więc mogę się wypowiedzieć z doświadczenia;-) sporo racji jest w tym co Pani mówi, też dostrzegam pogoń za liczbą zajęć dodatkowych dla dzieci. Rodzice ambitnie zostawiają dzieci na 10h w przedszkolach, serwując wszystko co możliwe, (szkoda, że własnego czasu mają z dziećmi mniej). Ale odniosę się tylko do angielskiego, żeby co nieco wyjaśnić: Zmieniona podstawa programowa wychowania przedszkolnego wprowadza obowiązkowe, bezpłatne lekcje języka obcego. Już od 1 września 2015 r. dotyczy to wszystkich pięciolatków ("zerówki", czyli rocznego przygotowania przedszkolnego). W roku szkolnym 2017/2018 obowiązkiem nauki języka obcego objęte zostały wszystkie przedszkolaki. Jako nauczyciel wczesnoszkolny i przedszkolny z uprawnieniami do nauczania j. angielskiego wiem jakie są możliwości rozwojowe dzieci i ile czasu można poświęcić na konkretne aktywności. Uważam, że w przedszkolu osłuchiwanie się z językiem obcym i włączanie się w zabawę nim jest pozytywne. A widząc sukcesy dzieci w szkole wiem, że się do tego przyczyniłam i że zrobiłam to dobrze.
Hmmm, długi ten tekst, ale spróbuję choc w skrócie odpowiedzieć na niektóre argumenty. Nauka języków obcych dzieci w wieku przedszkolnym jak najbardziej ma sens. Problemem jest nie tyle psychika dziecka ile dobór metod służących przyswajaniu materiału. Dziecko równie szybko uczy się, co zapomina, to prawda, ale z jednym wyjątkiem. Pamięta świetnie to, co spowodowało, że zaangażowało się emocjonalnie. Można to wykorzystać do nauczania języków, choć, o ile wiem moja szkoła jest jedyną, która robi to systemowo. Efekty są spektakularne, bo dzieci np na wakacjach za granicą używają zwrotów angielskich. Czasem łatwiej im to przychodzi niż ich rodzicom. O nic innego, w końcu nie chodzi. Nie zgodzę się z stwierdzeniem, że język obcy to cztery umiejętności. Czy polskie czterolatki nie znają polskiego, bo nie potrafią czytać i pisać? Problem braku wyników na testach, to problem bardziej niekompatybilności testów z programami nauczania przedszkolaków jak również tego, smutnego faktu, że dzieci, które w przedszkolu nauczyły się podstaw trafiają do szkół, których poziom nauczania błyskawicznie ściąga je w dół. Skuteczne nauczanie dzieci w wieku przedszkolnym to najtrudniejsze wyzwanie jakie spotkałem w swojej karierze zawodowej. Myślę, że udało mi się ten problem rozwiązać, ale nie dziwię się i tu się z Panią zgodzę, że wielu rodziców stwierdza, że takie nauczanie jest nieskuteczne. Wystarczy nauczyciel bez powołania, korzystający z gotowych i jak jeden beznadziejnych programów, niedostosowanych do polskich dzieci książeczek, których na rynku pełno i efektów brak albo są bardzo mizerne.
Tak bardzo się cieszę, że powiedziałaś o tylu ważnych informacjach i poruszyłaś tak wiele ważnych aspektów w tym filmie! Mam nadzieję, że chociaż część rodziców przestanie wpychać dziecko w ten swój wyścig szczurów... Dzieciństwo trwa i tak coraz krócej przez nadmiar technologii i brak czasu rodziców. Dajmy im w spokoju cieszyć się tymi pierwszymi latami życia i nauczmy je podejścia do świata i kontaktów z rówieśnikami. To im się na pewno przyda, patrząc na obecne dzieci, które często nie potrafią bawić się z innymi dziećmi lub jest w nich masa agresji czy negatywnej energii. Dziękuję Arlena za film!
super odcinek, jak zwylke b. trafne rady..moj 1-y kontakt z j.ang. byl w wieku ok. 10 lat ale nikt mnie nie zmotywowal pozytywnie a wrecz przeciwnie : wybrano metode kija nie marchewki..efekt: wolalam isc na spacer , nie do pani naucz...jednak ziarno zostalo zasiane ,wracalam w miare mozliwosci do tego jezyka ,utrwalilam sobie czasy ang. ciagle dokladam cos do tej wiedzy i pilnuje aby nic nie zapomniec..do dzis mam kontakt z ang./tez z franc. i niem./daje mi to satysfakcje,cwicze umysl i dumna jestem ze gdy jestem za granica moge odpowiedziec komus na zadane mi pytanie ...to naprawde DOWARTOSCIOWUJE KAZDEGO!!!POLECAM!!
Dzieci w tym wieku WSZYSTKIEGO się uczą przez zabawę :) więc dlaczego z angielskim miałoby być inaczej? Ogólnie mówi się, że angielski w przedszkolu ma służyć bardziej jako osłuchanie, zapoznanie się z językiem, nie wiem, czy ktoś oczekuje, że dziecko faktycznie się nauczy przy jednej godzinie w tygodniu w grupie 20 przedszkolaków, z których co chwilę któryś płacze albo chce siku :P
Pracuję w szkole z oddziałami międzynarodowymi, przy której jest też dwujęzycznie przedszkole - czyli tak, jak mówiłaś, jedna nauczycielka mówi po polsku, druga po angielsku. Wiele razy byłam na zastępstwie i dzieci dobrze wiedzą, która pani mówi po angielsku, która po polsku a także z którymi dziećmi mogą się komunikować w jakim języku (nie wiem czy to zdanie jest po polsku :P). Miałam okazję pracować z dziećmi, które chodziły do naszego przedszkola i takimi, które przyszły z przedszkoli, gdzie angielski był raz w tygodniu - nie ma żadnego porównania. "Nasze" dzieci rozumieją wszystko, co się do nich mówi, są w stanie odpowiedzieć na proste pytania, starają się budować poprawne zdania, uczą się w przedszkolu metody jolly phonics, więc wiedzą jak czytać angielskie głoski. Wiadomo - nie jest to płynna komunikacja, dzieciaki dopiero uczą się czytać i pisać po polsku, więc ciężko wymagać, żeby umiały to robić płynnie po angielsku, ale jednak różnica jest widoczna, ciężko więc mówić, że takie nauczanie jest nieefektywne. Myślę, że te dzieci mają o wiele lepszy start i fakt, że rozumieją i potrafią się skomunikować (w chociażby prosty sposób) w innym języku daje im dużo radości i wiary we własne umiejętności, a to już bardzo dużo. pozdrawiam :)
Wydaje się, że nie zrozumiała Pani o czym mowa w tym klipie. Nie chodzi o to, że dziecko się nic nie nauczy, tylko, że ta wiedza jest bardzo nietrwała i że dzieci, które zaczynają później szybko ten poziom wyrównują. Uczą o tym na kursach dla nauczycieli języka angielskiego.
@@wpeter74 wydaje mi się, że to Pan nie zrozumiał filmiku. Pani Arleta mówi, kiedyś warto zaczynać naukę języka angielskiego. I właśnie warto zacząć dużo wcześniej niż 8 lat.
Najlepszy kanał ever :) Oczywiście za sprawą Arleny i tematyki :) Ja czekam cały tydzień na kolejny odcinek :) CUDOWNE!
Merytoryczny i bardzo potrzebny odcinek! Potwierdzam, że na naukę nigdy nie jest za późno. Ja na serio zaczęłam się uczyć angielskiego w wieku 24 lat, ale za to całkowicie z własnej woli i bardzo intensywnie. doszłam do poziomu w którym komunikacja czy oglądanie filmów po angielsku nie stanowi dla mnie problemu. Teraz mam 30 i startuję z hiszpańskim, a co!
Dzień dobry, pani Arleno. Również jestem anglistą w dokładnie tym samym wieku, co pani (wiem, może to niegrzeczne, ale w którymś filmie się pani chwaliła). Uważam, że nauka angielskiego w przedszkolu to porażka i strata czasu . Trochę "uczyłem", ale zrezygnowałem i wybrałem szkołę policealną i kursy dla dorosłych. Jestem bardzo zadowolony. Tutaj ma pani w 100 % rację.
12:06 a co z rozwojem krtani czy czego tam? Wielu dźwięków nie nauczymy się wydawać "na starość", bo już krtań się ukształtowała tak, jak się ukształtowała.
1.A co gdy rodzic prozumiewałby się z dzieckiem od początku w 2 językach? Czy ono wtedy wybierze sobie jako ten główny ten, który choćby trochę przeważa w codziennej komunikacji?
2. Czy jeśli ktoś jako dziecko nie uczył się zbyt intensywnie, a w wieku ok. 20 lat będzie robił to silnie się angażując, będzie w stanie w sposób perfekcyjny opanować wymowę czy jest już za późno?
I started learning English when I was 8 or 9. Dlatego w 100% się z Tobą zgadzam, bo to ja naciskałam na rodziców i wierciłam im dziurę w brzuchu, dlatego ulegli, chodziłam 3km na zajęcia i bardzo chciałam, a w wieku 15 lat zdałam CAE na "A". Jestem dowodem na sluszność Twojej tezy.
Ale przecież dzieci nie umieja czytac pisać, a mówią po polsku, a pisania naucza się pozniej. Ja się uczyłam od dziecka miałam jakieś 4 lata, a siostra rok. Brat do nas mówił po angielsku czytał nam i śpiewał. Razem śpiewaliśmy. Dzięki temu nauczyłam się mnóstwo zwrotów. W wieku szkolnym byłam najlepiej mówiąca osoba w klasie i sama nie wiedziałam dlaczego i skąd znam tyle słów. Same jakoś weszły do głowy. Cała gramatyka jakos weszła sama i potem dowiedziałam się ze są jakieś czasy. Owszem popełniam błędy to nie jest mój język. Lepiej mówię po fińsku. Ale jednak mam dobry akcent i rozumiem dość dużo nigdy nie czytam napisów w filmach What for? Jestem tego zdania ze języka należy się uczyć od kołyski. Tylko wtedy możemy mówić płynnie intuicyjnie już w wieku szkolnym. Tusk strasznie przekręca i ed końcówki czyta bez jaj. Przecież stawiasz na akcent sama nam mówiłaś o "can't" jaki można błąd walnąc. Jesteś,,, 9lat kulas!? A dziecko się nauczy w 4 miesiące języka. I ma go za darmo. Wiem bo są tu w Finlandii dzieci które nie mówią słowa po fińsku bo w domu mówi się po np. arabsku, a po 4miesiacach w przedszkolu biegnie mówią po fińsku. A z roku na rok oczywiście poszerzają słownictwo. Po co ryć z zeszytem? Nie rozumiem tego twojego myślenia, ale skoro tak myślisz to już trudno.
Nareszcie ktoś to powiedział. Uwielbiam. ❤
Ja zupelnie sie nie zgadzam z Twoja opinią, mysle ze patrzysz na to ze zlej strony. Dzieci nie podejmuja zadnych decyzji odnosnie tego czego sie chca uczyc w wieku przedszkolnym. Mysle ze dobrze jest powiedziec, ze dziecka nie nalezy zmuszac do czegokolwie, wiec jesli takie zajecia nie sprawiaja mu radosci, to oczywiscie nie powinnismy tam chodzic, ale mowa o jakiejs potencjalnej demotywacji w przyszlosci bo rodzice poslali dziecko na angielski, jest chyba jednak naciagana.
Dwa. wrzucenie do jednego worka angielskiego raz w tygodniu i angielskiego ze stalym kontaktem z native speakerem to jednak moim zdaniem zbyt duzy skrót.
Mam wrazenie, ze rozpatrujesz to w kategorii rezultat do poniesionego wysilku. Ale w ten sposob dzieci do 6 roku zycia mozna by nie uczyc niczego, bo przeciez w wieku 6 lat naucza sie szybciej.
"Nie zaszkodzi" - no tak... a co my mamy z tymi dziecmi robic cale dnie. Po 12 godzinach rysowania, lepienia plasteliny fajnie jest zrobic cos innego, np. isc na agnielski, na pewno to ciekawsze niz danie dziecku tabletu... Serio, ciezko jest przez 6 miesiecy cwiczyc małą motoryke. Wystarczy ze dziecko lubi takie zajecia (np. z powodow muzycznych), to juz warto. Kiedys zylismy otoczeni wiekszymi rodzinami i sasiadami z dziecmi. Dzisiaj mieszkamy w odseparowanych rodzinach, dzieci na podworku mało, zima dluga... Kiedys mialem rowniez zle zdanie na temat wszelich aktywnosci dla takich malych dzieci, dzisiaj uwazam ze one sa po to zeby przetrwac i nie zwariowac.
Argumenty z czytaniem i pisaniem nietrafione wedlug mojej opini. To chcesz powiedizec, ze dopoki moja corka nie nauczy sie pisac i czytac to nie jej umiejetnosci sluchania i mowienia po polsku sa bezwartosciowe? Przeciez ani ona ani dzieci w przedszkolu nie przystepuja do jakichs egzaminow gdzie musza cos udawadniac.
Wiesz, pierwsze kroki, ktorych uczymy dzieci trwaja baaardzo dlugo. Moja corka ma 3 lata i czyta sylaby otwarte. Nauczenie tego w formie zabawy, bez przymusu zajelo moze 2 lata... Pewnie lepiej byloby to zrobic w wieku 8 lat, pojela by w 2 miesiace... Pewnie z bolem i grymasem, bo 3 latki chloną wszystko co im pokażesz, potem to sie konczy.
Uwazam, ze mowisz o wielu wartosciowych problemach, ale jakos od zlej strony. Zgadzam sie ze pewnie koncowy efekt dla wielu osob jest o wieeeeele mniejszy niz mozna by sie spodziewac. Tak, dzieci zapominaja ciagle, wiec trzeba byc tego swiadomym. Dizisaj jest mnostwo mozliwosci powtarzania. Piosenki typu super simple songs i tysiecy podobnych kanalow, mnostwo pomocy do angielskiego, wystarczy sie z dzieckiem bawic i mysle ze to nie pojdzie w las.
3:08 do nauki polskiego też jest zmuszane, może jak dorośnie będzie chciało mieszkać w zupełnie innym państwie? ;) 3:32 Większość dzieci z rodzicami, mówiącymi w dwóch różnych językach nie ma problemu z rozróżnieniem i rozgraniczeniem dwóch systemów językowych. 5:52 z nauczycielem nativem nie mówiącym po polsku (lub nieprzyznającym się do tego) - nie, tak samo jak z rodzicem, który nie mówi po polsku 6:57 Dzieci przychodzą do przedszkola/szkoły umiejąc mówić, a (większość) nie umiejąc pisać po polsku. 10:27 Jeśli miały spory kontakt z nativem to mogły wyrobić sobie słuch fonologiczny i być może bazę artykulacyjną do artykułowania angielskich dźwięków, mogą mieć łatwiej z wymową, niekoniecznie ze słownictwem czy gramatyką, oczywiście z pisaniem na pewno nie. 15:20 super, popieram, ale przecież tak czy siak jest to przedmiot obowiązkowy w szkole, czy się mylę? Do czytania listy ustalonych lektur też mnie zmuszają i nigdy nie pytają mnie o moje zdanie. 16:20 Zgadzam się, bardzo mądre spostrzeżenie! Znam kilka osób, które miały całe dzieciństwo zajęte przez łączenie normalnej szkoły z muzyczną, które panikują, gdy mają zbyt dużo wolnego czasu. 18:30 Mam znajomego nauczyciela francuskiego z tą samą historią.
Zgadzam się, że należy uważać, aby nie zakłócić dziecku nauki pierwszego języka, ale myślę, że można włączyć drugi język nawet wcześniej niż 8-9 lat, nawet 5-6 lat. Mam kilka znajomych, którzy są dwujęzyczni dzięki wyjazdowi zagranicę w dzieciństwie i zawsze z "zazdrością" mogę patrzeć jak nie mają problemu z artykułowaniem niemożliwych dla mnie głosek (np. w angielskim), zwłaszcza samogłosek (bo w polskim mamy ubogo jeśli o nie chodzi) albo jak są w stanie pojąć niepojmowalną dla mnie kategorię rodzajników! Mam wrażenie, że jest to tajemna wiedza, którą mózg przyswaja podświadomie tylko w bardzo wczesnym wieku. I naprawdę znam miliard reguł dotyczących użycia rodzajników, znam pełno konstrukcji, z którymi się osłuchałam i przez to wiem, kiedy który rodzajnik ma być, a jednak jest pełno, nieprzewidywalnych zdań, które sama chcę wypowiedzieć, ale nie mam pojęcia którego rodzajnika użyć lub nie, bo w głowie mam tylko fakt, że po polsku nie byłoby niczego :( I nie podchodzi mi to pod żadną regułę albo pod kilka naraz.
To właśnie chciałam od Pani usłyszeć w dzisiejszym wykładzie, że na naukę języków nigdy nie jest za późno 😊 Mam 55 lat i wielkie plany. Nauczyć się języka angielskiego i hiszpańskiego na jakimś minimalnym poziomie, tylko dla siebie (bo do Anglii czy Hiszpanii chyba nie wyjadę) by móc np. zrozumieć słowa piosenki czy wskazać drogę cudzoziemcowi. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za ten kanał. Uwielbiam go 🙂
Uczyłam się angielskiego w przedszkolu, co prawda "epizodycznie" bo zajęcia były tak może raz w tygodniu z tego co pamiętam. Wyglądało to właśnie jak zabawa, albo nauka podstawowych wyrazów i może nie jestem teraz na lepszym poziomie niż moi rówieśnicy, którzy nie mieli, ale wydaje mi się, że rozumiem lepiej nawet jeżeli nie znam dosłownie tłumaczenia. Myślę, że daje to obycie się z językiem . Takie są moje doświadczenia :)
Ja mieszkam w Irlandii. Moj 5.5letni syn chodzi juz do szkoly, wiadomo-mowi w jezyku angielskim. Ale uczy sie tez irlandzkiego i chlonie ten jezyk jak szalony wiec im wczesniej tym lepiej. A w soboty ma polska szkole. I ma sie dobrze wiec bez przesady.
Nareszcie kiedy ktoś będzie mi mówił, że jest za stary na coś to będę mogła udowodnić mu, że się myli udostępniając ten filmik. Świetnie rozwiałaś wszelkie wątpliwości co do tego tematu. Pozdrawiam ❤
Dzięki Arlena! Jestem mamą 3-letniego faceta ;-) i czułam już na plecach ten ciężki "obowiązek", kryterium sine qua non w rozmowach z niektórymi rodzicami "z piaskownicy". Ulżyło mi kiedy usłyszałam z Twoich ust głos, który pobrzmiewał cichym echem w mojej głowie już od jakiegoś czasu. Muszę przyznać, że sama zaczęłam uczyć się angielskiego w wieku 18 lat, a teraz w wieku 30 lat zaczęłam uczyć się także języka niemieckiego! Myślę, że z całkiem dobrymi wynikami, ponieważ posiadam certyfikat CAE, a moim medium w pracy jest język angielski. Nauka języków to doskonały trening umysłu i według mnie wspaniała przygoda!
Jeden z najlepszych odc. Dziękuję
biorąc pod uwagę Twój przykład z językiem francuskim i oglądaniem telewizji - ja się go nauczyłam właśnie w TAKI sposób. :) słuchałam radia i telewizji i... to tyle. teraz jestem na poziomie zaawansowanym i pracuję w całości po francusku, chociaż nigdy nic nie zrobiłam w kierunku nauczenia się tego języka oprócz tych dwóch czynności wymienionych wyżej. ;) to chyba zależy od osoby i nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie kiedy warto zacząć się uczyć języka obcego no i w jaki sposób. :D
a jeśli chodzi o angielski, to rodzice posłali mnie na kurs, kiedy skończyłam 5 lat (jestem dzieckiem z początku lat 90. i to nie było raczej standardem, moi znajomi zaczynali naukę tego języka dopiero w czwartej klasie) i jestem im dzisiaj za to wdzięczna, bo bardzo dużo mi to dało. inna sprawa, że już wtedy czytałam i pisałam bez problemów. dlatego uważam, że każde dziecko powinno zostać ocenione i potraktowane indywidualnie i, co za tym idzie, mieć wszystko dopasowane do swoich potrzeb i możliwości. :)
I started studying English when I was 7. Ale tak serio zaczęłam 1,5 roku temu, i po latach męczenia się z tym językiem, zrobiłam to przypadkowo. Jak? Przez oglądanie seriali i filmów z napisami polskimi, a potem angielskimi. Niestety większość nauczycieli, z którymi miałam styczność byli beznadziejni, i nadal mam trochę problemy z gramatyką i wymową (na szczęście, dzięki Pani to nadrabiam).
I to wcale nie tak, że zaczęłam jakoś wcześniej. Przez wiele lat angielski to była zmora, a teraz wykorzystuję go codziennie, i mam zamiar w ciągu paru lat zdać test znajomości z angielskiego (CPE).
I started studying English when I was ten :)
Jeden kciuk w górę to za mało za ten odcinek
Cześć! Moja współlokatorka uczy w żłobku językowym. Podczas oglądania zastanawiałam się nad tym, czy to jednak ma sens... Co myślisz o żłobkach, w których mówi się tylko po angielsku, gdzie aby dogadać się z dziećmi (także z innych państw) używa się angielskiego? Koleżanka niejednokrotnie po powrocie do domu opowiadała, że widać już efekty nauki i dzieci wybierają angielski jako język pierwszy. Co myślisz o takim kształtowaniu maluchów? Coraz więcej rodziców wychodzi z założenia, że ich dziecko najpierw powinno nauczyć się angielskiego a polskiego nauczy się z czasem.
Ja też do końca nie mogę się zgodzić z tym 'wykładem'. Po co uczyć się przez zabawę w przedszkolu ? choćby dlatego, aby wzbudzić w dzieciach pozytywne nastawienie do języka. Dzieci nie są ocenianie, nie mają przeladowanego programu nauczania jak w szkole, więc same zajęcia sprawiają mnóstwo radości. I o to chodzi. Jeśli chce chodzić na angielski w przedszkolu to do szkoły przyjdzie z pozytywnym nastawieniem. Co dalej? Chętniej się uczy. Należy także pamiętac o roznicach indywidualnych. Nie każde dziecko jest takie same, nie każdy ma identyczne predyspozycje. Języka polskiego uczymy si od małego, dlaczego więc matura nie ma 100% zdawalnosci? Pozdrawiam
Dokładnie! Jestem nauczycielem angielskiego i pedagogiem. Jestem przeciwna wielu "modnym" trendom na zajęcia dydaktyczne. Nie przedłużając: dla dziecka najważniejsze jest to, aby zbudować gorset mięśniowy, bowiem wada postawy jest pamiątką na całe życie (angielski w przedszkolu tak trwałą pamiątką nie jest). Rodzice dziś dużo bardziej dbają o modny angielski, niż zdrowie ich dzieci :( Po drugie - dziecko muzykalne radzi sobie z językami (i nauką) o wiele lepiej, dlatego warto inwestować w zajęcia umuzykalniające (w zamian za językowe): rytmika, szkoła Yamaha, tańce spontaniczne itp. Zatem sport i muzyka! Języka zawsze zdąży się nauczyć
prawidlowej wymowy juz niekoniecznie.
Kiedyś w rozmowie z obcokrajowcami, po usłyszeniu z ich ust komplementu na temat mojej dobrej znajomości języka, zwykłam mówić "uczę się angielskiego od przedszkola". Ale prawdę mówiąc, dopiero teraz na studiach zaczynam zdawać sobie sprawę, jak słaby jest mój język w porównaniu do innych studentów. I właśnie w nauce języka lepiej jest uczyć się go nawet krócej niż inni, ale systematycznie i porządnie, bo to procentuje. A takie prześciganie się w "ja uczę się go dłużej niż Ty" jest mega słabe, jeśli nie idzie za tym rzeczywista umiejętność posługiwania się językiem.
Pani Arleno, nie wiem jak Pani to robi, ale mogłabym słuchać Pani codziennie. Pozdrawiam :))
Też uważam, ze na naukę języka nigdy nie jest za późno. I started studying English when I was 29.
Wcześnie w szkole miałam niemiecki i rosyjski, więc ten angielski był dla mnie nieosiągalny w tamtych czasach. Bardzo chciałam się go nauczyć samodzielnie, ale nie było to takie proste, bo zawsze coś wypadało. Udało się dopiero kiedy tak na poważnie musiałam zająć się tym tematem, bo chciałam wyjechać za granicę. Musiałam szybko ogarnąć chociażby poziom komunikatywny. Zapisałam się na kurs ESKK, taki intensywny i praktycznie w pół roku przerobiłam poziom podstawowy, później już zaawansowany robiłam na miejscu w Londynie. Miałam bardzo solidne podstawy teoretyczne z tego kursu i powiem Wam, że na miejscu wystarczyło się tylko odważyć mówić i mówić i mówić :). A jaka moja radość była, jak mogłam się dogadać już w poważniejszych sprawach, jak np. rozmowa w banku czy rozmowa o pracę . Jestem żywym przykładem, że jak się chce to można, a nawet trzeba :).
Zgadzam się jedynie z tym, że w przedszkolu tego angielskiego jest zdecydowanie za mało. Reszta to bzdury delikatnie mówiąc. Im później zaczynamy się uczyć języków, tym nam to trudniej przychodzi. A w pewnym wieku możemy już po prostu nie być w stanie wymówić niektórych specyficznych dla danego języka dźwięków. Ja moją córeczkę uczę od urodzenia angielskiego: teachyourbaby.pl/ Dodatkowo po tym jak przeczytałam, że dobrze byłoby jakby dziecko usłyszało dźwięki danego języka przed ukończeniem 2 roku życia zaczęłam jej wprowadzać język włoski. Moja 22-miesięczna Maja rozumie wszystko. Umie powiedzieć więcej niż niejeden pierwszoklasista. I co Pani na to?
Brawo! Święte słowa, Arleno. Każdy rodzic powinien sobie tego posłuchać :) A poza tym bardzo optymistyczny odcinek ;)
Jestem filologiem rosyjskim a rosyjskiego ( nie mylić z ruskim) zaczęłam się uczyć w liceum. A na studiach po latach naprawdę ciężkiej pracy byłam nawet pierwsza na roku. Można? Można. Najważniejsze jest to, żeby mieć motywację, a jeszcze ważniejsze żeby lubić to, czego się uczymy.
Znalazlam kanał który prowadzi bardzo zabawna kobieta i uczy użytecznego angielskiego i jest native speaker 'learn English with Ronnie' ma mega poczucie humoru i świetnie prowadzi, taka kanadyjska wersja Arleny☺️
ooo super , sprawdzę :o zwłaszcza, że kanadyjska ♥
Zgadzam sie :) Polecam jeszcze kanał English with Lucy - brytyjska „wersja” ;)
honeymoon nightmare też uwielbiam!
Ja jej osobiście nie znoszę, za to spoko się słucha LearnEnglishWithPapaTechMe
Trochę też szkocka. mówiła że babcia jest szkotką.
Świetny film:) Dziękuję bardzo za to, że podzieliłaś się Swoim zdaniem:) W wielu kwestiach się z Tobą zgadzam:)
Zgadzam się w 100%, miałam zajęcia już w przedszkolu i wtedy chodziłam też na dodatkowy angielski bodajże raz w tygodniu i tak naprawdę nie nauczyłam się nic. W podstawówce i gimnazjum przypominało mi się, że już uczyłam się kiedyś tego słowa, ale nie mówiłam ani płynnie, ani wiele nie rozumiałam.
W tych zwariowanych czasach taki głos rozsądku jest na wagę złota! Dzięki Arlena
Droga Arleno, nie zgadzam się z Tobą zupełnie. Dziecko nie musi mieć żadnej świadomości językowej, żeby skutecznie zacząć przyswajać język obcy. Nie musi mieć w pełni wykształconego aparatu mowy (patrz dzieci dwu(i więcej)języczne). Nie musi umieć ani pisać, ani czytać. I tylko na tym skorzysta, ucząc się ze słuchu, pod warunkiem że ma dobry wzór do naśladowania. Moim zdaniem, umożliwiając małym dzieciom kontakt z angielskim, NIC im nie utrudniamy, a tylko ułatwiamy. I tak, angielski przez zabawę jak najbardziej sam wchodzi do głowy. Z tym że nie wystarczy zaśpiewać piosenkę czy zagrać w grę jeden raz, trzeba to powtarzać, wracać do tego, bo faktycznie dzieci szybko zapominają. O wiele większy sens ma codzienny 15-minutowy kontakt z językiem niż 2x60min z nauczycielem, który oczekuje, że dzieci będą z pasją chłonąć przekazywaną przez niego wiedzę. Zapisywanie słówek, żeby się ich nauczyć? Tysiąc razy skuteczniejsze będzie usłyszenie danego słowa (najlepiej w różnych kontekstach) w połączeniu z konkretem, zdjęciem, obrazkiem, czy ruchem i w ten sposób zapamiętanie go niż zapisywanie - dobrze byłoby gdyby przekonali się do tego też dorośli, którzy często nie mają odwagi nic powiedzieć, dopóki nie zobaczą, jak to się pisze. A jak zobaczą np. 'bomb', to ilu sprawdzi wymowę, a ilu założy, że wymawia się [bomb]? A jakby najpierw usłyszeli, a potem zobaczyli/napisali, takich problemów by nie mieli. Osłuchiwanie się z językiem jak najbardziej ma sens - zwłaszcza w przypadku dzieci, które mają fenomenalny słuch i są w stanie powtórzyć każdy dźwięk i akcent - i nie muszą przy tym wiedzieć, czy to samogłoska długa, dźwięczna czy inna, czy jak ustawić język czy wargi. Dorosły najczęściej nie będzie tego potrafił. Z dnia na dzień nie nauczysz się francuskiego, oglądając telewizję francuską, ale jakbyś zaczęła od prostych bajeczek i filmików dla dzieci, na pewno byłoby widać postępy. Tak, dziecku, które zaczyna się osłuchiwać z językiem od najmłodszych lat, później będzie łatwiej - właśnie głównie z wymową, ale nie tylko. Dzieci dziś zaczynają uczyć się angielskiego o wiele wcześniej niż 20 lat temu i widać tego efekty w szkołach językowych, gdzie trzeba tworzyć coraz więcej grup dla nastolatków na poziomie średniozaawansowanym i wyżej, a nie tylko początkującym. A przy najmłodszych dzieciach właśnie to jest fantastyczne, że tego angielskiego można uczyć się bezboleśnie, niejako przy okazji, zapewniając urozmaicone aktywności (w tym jak najwięcej ruchu), a nie podręcznik, zeszyt i wykład nauczyciela. Oczywiście nie należy oczekiwać, że dzieci po przedszkolu z angielskim będą super sprawnie się w tym języku komunikować, ale jeśli będą miały z nim codzienny - nawet 15min - kontakt (wysłuchanie piosenki, obejrzenie bajeczki, pooglądanie książeczki, planszówka, zabawa ruchowa), to będą miały świetne podstawy, nawet jeśli nie od razu będą powtarzać/mówić. Osobiście nie mam żadnego interesu w tym, żeby zachęcać do zapewniania dzieciom kontaktu z językiem jak najwcześniej (podobnie jak Ty, Arlena, chcę tylko pomóc), ale wiem z doświadczenia, że to jak najbardziej ma sens. Dlatego strasznie zdenerwował mnie ten odcinek i tak się rozpisałam. Niby mówisz, że to tylko Twoja opinia, ale też, że obalasz mity. I że zgadzają się z Tobą Twoi fani - sami eksperci językowi jak widzę po komentarzach, to mnie nie martwi. Że rodzice - też nie, chociaż zachęcam ich z całego serca do zapoznania się z opiniami także innych nauczycieli. Najbardziej martwi mnie to, że zgadzają się też z Tobą niektórzy nauczyciele przedszkolni. Oznacza to, że męczą się oni z tymi dzieciakami, a dzieciaki z nimi. I to faktycznie strata czasu dla wszystkich. W nauczaniu małych dzieci nie tyle doskonała znajomość języka jest najważniejsza, ale podejście do dzieci, wiedza, jak pracuje się z maluchami i współpraca z rodzicami. Z drugiej strony w internecie jest mnóstwo świetnych materiałów, które nawet niespecjalista może wykorzystać, by bawić się ze swoim dziecku po angielsku;-). Dzieci poniżej 8 czy 9 r.ż. też są myślącymi istotami!!!;-) Inna sprawa, że polski system nauczania jest do bani i to chore, że rodzice czują potrzebę zapisywania dzieci na dodatkowy angielski, mimo że jest w szkole.
Mój syn od zawsze miał j. niemiecki a marzył o angielskim. Od gimnazjum sam się więc uczył i maturę rozszerzoną zdał na 98%
Mój syn miał angielski przez rok w przedszkolu i dwa lata w zerowce. Nie, nie zapisałam go na język. Po prostu tam był.
Nie nauczył się nic.
Teraz ma 8 lat, jest w I klasie i uczy się tego samego. Części ciała, zwierzaki.
Wcześniej olewałam. Teraz są zadania domowe więc powtarzamy.
Ale rodzice bardzo piłują swoje dzieci. Połowa jest zapisana na ang dodatkowy. No i mój młody jest w tyle. Psycholog radził mi też go zapisać - bo czuje się gorszy. A poza tym już wbił sobie do głowy, że nie umie i poszło jak lawina. Nie bo nie. Nie nauczę się. Nie umiem.
No i zapisałam.
Działa. Tydzień temu po raz pierwszy napisał test na 17/20 pt.
Od razu też lepiej się poczuł. Już nie jest ostatni w klasie.
To chyba trzeba indywidualnie zawsze podchodzić. I patrzeć na dziecko.
Ale. .. nie zgadzam się z kwestią ostatnią. Gdyby mój syn uczył się wtedy gdy sam chce, nie uczyłby się wcale.
Druga rzecz - dzieciaki dziś bardzo szybko uczą się nudzić. A minutę później siadają do komputera i tabletu. :)
Nareszcie ktoś to głośno powiedział! Bardzo dziękuję za ten odcinek, jako nauczyciel angielskiego jestem tego samego zdania od lat, a tylko słyszałam, że nie podcina się gałęzi na której się siedzi.
16:44 "Jestem przeciwna zadaniom domowym..."
17:18 "Jeżeli zadaję zadanie domowe..."
To w końcu jak? ;)
Dodam jeszcze, że Arlena nieco rozjaśniła mi w głowie, bo miałam dylemat co do mojego Przedszkolaka. Dziękuję Arlena, pomogłaś mi ułożyć w głowie ten temat i na spokojnie podejść. Wiem, że nie zrujnuję przyszłości Syna jeśli w przedszkolu nie będzie dodatkowo chodził na angielski :)
Z podjęciem własnej decyzji oraz zniesmaczeniem w wieku wczesnoszkolnym, to są dobre powody, zgadzam się z tym jak najbardziej:). Bardzo ciekawy materiał, nadający się na tło podcastu podczas rozwiązywania "Gramy". Dziękuję bardzo Arlenko, uściski od studentki ;) !!
Ja lubiłam angielski w przedszkolu. Może dlatego, że od zawsze podobał mi się ten język. W naszej grupie było może kilka/kilkanaście dzieci, więc czułam się wręcz wyróżniona, że uczestniczę w tych zajęciach. :p Ale na pewno nie można tego nazwać lekcjami i nauką. Poznałam trochę słówek i chyba tyle. Potem prawdziwa nauka zaczęła się dopiero w 4 klasie.
świetny film :) dzięki za wstawienie => ja zacząłem uczyć się angielskiego w wieku 21 lat, uczyłem się na kursie korespondencyjnym w ESKK (to było w latach '90) w szybkim tempie, czyli kurs na 16 mcy zrobiłem poniżej 8 (to był kurs dla początkujących, miałem też dla średniozaawansowanych, ale w sumie przerobiłem z niego tylko 5-6 lekcji) - uczyłam się 15-30 minut dziennie *codziennie* => choć zdarzały się dni wolne => po tym kursie dostałem pracę w informacji turystycznej (wcześniej uczyłem się jeszcze niemieckiego w ogólniaku) - więc z mojego punktu widzenia najważniejsza jest *systematyczność* choćby 5 minut, ale codziennie :) pozdrawiam
Ja zaczęłam zajęcia w przedszkolu, nauczyłam się kolorów i liczb, głównie przez zabawę. Tyle. Czyli niewiele, ale jednocześnie zupełnie nie traktowałam zajęć jak przykry obowiązek, raczej miło je wspominam. Także, no harm done. Ale to było tak dawno temu, że jak to teraz wygląda - nie mam pojęcia. Teraz pracuję w szkole językowej i co prawda sama uczę dorosłych, to szkoła jest skierowana głównie do dzieci w różnym wieku. Również przedszkolakow. Sporo jest takich grup, szkoła w sumie na nich bazuje. Według mnie najlepszy wiek na rozpoczęcie nauki to właśnie jak zaczyna się podstawówkę. 7 lat. może 8.
a co doroslych bo teraz obejrzałam do końca: Z dorosłymi i ich pytaniami "a dlaczego tak jest?" to tak bardzo prawda. Kiedys mnie to dosc stresowało, bo czesto odpowiedzi na to nie ma, a uczniowie patrza z niedowierzaniem, ze jest zasada, ktorej nie da sie wytłumaczyć. Teraz juz nie przejmuje sie tak bardzo i mowie "tak po prostu jest i trzeba to zaakceptować" badz przytaczam przyklad z polskiego i pytam "a dlaczego u nas tak sie mowi? jaka jest zasada?" jak nie potrafią odpowiedziec dlaczego cos tak brzmi po polsku to latwiej im przyswoić fakt, ze czasem nie wiadomo dlaczego cos brzmi inaczej po angielsku.
hej Arlena, mam takie pytanie, mam syna w wieku 2,5 lat i jako, że biegle mówię po angielsku gdzieś pomiędzy nawet c1 a c2 chciałem już niedługo zacząć komunikować się z nim tylko po angielsku. Twój filmik dał mi dużo do myślenia i do rozważenia i teraz może zabiorę się do tego później/inaczej. Ale dalej lubię mu regularnie puszczać Thomas and Friends, Peppa Pig czy Max & Ruby w oryginale po angielsku - czy to jest wg Ciebie dobry pomysł? Czy też może to utrudnić rozwój mowy, gdyż będzie słuchał nowych dźwięków? Pamiętam sam swoje dzieciństwo przy bajkach z Cartoon Network, w latach 90-tych jeszcze nie było polskich tłumaczeń więc jechałem je w oryginale, niewiele mnie to nauczyło, gdyż języka nauczyłem się biegle bliżej matury, ale nie wiem czy mi zaszkodziło. Pozdrawiam mocno!
Z wykształcenia jestem nauczycielem edukacji wczesnoszkolnej i przedszkolnej. Mam takie same poglądy jak Pani odnośnie nauki języków obcych i 'zapychania' dziecięcego grafiku. :)
Arleno! Chwała Ci za ten odcinek! :)
annzee chfała bochaterom!
Bardzo ciekawy punkt widzenia, szczerze mówiąc, to nigdy nie myślałam o tym w ten sposób (a wręcz miałam przeciwne zdanie na ten temat)... a teraz zaczęłam o tym myśleć w trochę innych kategoriach :) dziękuję za poszerzenie horyzontów!
Gdy chodziłam do podstawówki, angielski był w planie lekcji dopiero od 4 klasy - teraz jest obowiązkowy chyba już od pierwszej. Od zerówki do trzeciej klasy chodziłam więc na zajęcia dodatkowe płatne, ale organizowane w mojej podstawówce, z nauczycielką, która potem od 4 klasy miała nas uczyć już obowiązkowo, całą klasę. I te zajęcia z tego powodu były dość tanie, a polegały właśnie głównie na zabawie, choć już od zerówki dostawaliśmy kserówki ze słówkami, których nigdy potem na oczy nie widziałam (jak struś
Popieram w stu procentach, choć muszę przyznać, że spodziewałam się innej opinii. Większość znanych mi anglistów jednak zachęca do wczesnej (a nawet bardzo wczesnej) nauki języka, nie wiem, na ile są to obiektywne opinie, a na ile chęć zysku. Tutaj - pozytywne zaskoczenie :) Moja przyjaciółka jest logopedą, rozmawiałyśmy kiedyś o nauce języków obcych w przedszkolu - wyraziła dokładnie tę samą opinię.
PS Nie zawsze "czuję klimat" Pani filmów, ale na pewno Panią cenię. Kupiłam też książkę i jestem bardzo zadowolona ;)
Cieszę się i dziękuję. :)
Osobiście zacząłem uczyć się angielskiego w przedszkolu. Według mnie to było bardzo dobre dla mnie, bardzo mocno pomogło mi to na początku podstawówki, angielski stał się dzięki temu trochę bardziej naturalny. Nie wiem czy miałem dobrego nauczyciela, nie wiem nawet czy był jeden czy więcej, po prostu nie pamiętam. A co do reszty, po za angielskim, wydaje mi się, że masz 100% racji :)
Droga Arleno, co do nauki języka angielskiego; czy ma jakieś znaczenie to by uczyć się od osób i z materiałów które mają tylko jedną wersję dialektu np. brytyjską? Pozdrawiam.
Bardzo fajny temat. Dziękuję!
Zaczęłam się uczyć w wieku 7 lat; w wieku 15 lat zdałam FCE i byłam zdecydowanie najmłodsza.
Ja angielskiego zaczęłam się uczyć (sama z siebie rozwiązywać zadania, zapamiętywać nowe słowa, oglądać i czytać po angielsku) w wieku... 25 lat. Czyli jakoś rok temu, gdy trafiłam na Twój kanał. Przez szkołę i studia przeleciałam raczej na trójach, byle zdać bez zbędnego wysiłku. A teraz nauka sprawia mi przyjemność 😉 z marnego B1 powoli wskakuję na C1 😊
bardzo mądrze powiedziane, rodzice w gonitwie szczurów zapominają o dziecku, że ono musi do pewnych rzeczy dojrzeć i dorosną.
ć
Jak zawsze. Pomogłaś. Dziękuje.
I started studying English when I was 4. Szczerze mówiąc dzięki temu nie jestem szóstkową uczennicą. Choć, przyznam, że ostatnio zaczełam więcej rozumieć przez oglądanie filmów i seriali z polskimi napisami (bez lektora) ;)
Dobry :) chciałam zapytać co Pani myśli so sytuacji kiedy moja córka na chwile obecna chodzi do nursery w UK, a ja planuje powrót do Pl i chciałbym, żeby córka nie straciła kontaktu z językiem angielskim do wieku szkolnego. Czy w takiej sytuacji lepiej wybrać przedszkole z językiem angielskim czy może poszukać native speakera , który by z nią się bawił i śpiewał po angielsku? Jak to ugryźć?
Cześć. Mieszkam w UK i moja córka od 7msc życia chodzi do angielskiego żłobka. Teraz jako 2latka mówi w języku angielskim chociaż rozumie oba. W domu mówimy po polsku jednak ona wie ze rozumiemy ja w obu jezykach, odpowiada nam po angielsku. Tutaj sprawdza się to co mówiłaś ze dziecko wie ze się rozumie wiec wybiera łatwiejsza opcje. Ona przez 8h musi komunikować się po angielsku to po co się w domu wysilać i mówić inaczej.
W końcu głos rozsądku, dobrze też powiedziałaś o tym gospodarowaniu czasem dziecka. Potem się dziwić że dzieci nie umieją same spędzać ze sobą czasu, są znudzone i nie mają swoich pasji, bo jeśli rodzić wcześniej nie trafił w dziecka zainteresowania to jest lipa.
Moim koszmarem była nauka za każdym razem od początku. 5 razy uczyłam się tego samego, gramatyki. Umiem ją super, ale tylko gramatykę. Nic poza tym Zawsze bałam się sklecić zdanie, powiedzieć. A jak na papierze, to prawie z zamkniętymi oczami. A ile w tym czasie można byłoby się nauczyć.? Pozdrawiam, powodzenia. Podoba mi się to, co robisz. 😊👍😍
Dokładnie! Mam nadzieję, że ten filmik trafi do wielu osób (przyszłych/obecnych rodziców). Ja miałam angielski dopiero od 4 klasy podstawówki, byłam chyba ostatnim rocznikiem, w którym tak zakładał program (później dzieci musiały się obowiązkowo uczyć od pierwszej podstawówki), ale i tak większość dzieci, zwłaszcza w miastach miało angielski "od przedszkola", ale kiedy poszłam do gimnazjum (jednego z najlepszych w dużym mieście wojewódzkim, więc teoretycznie miał to być szok w poziomie nauczania, etc.), i tak nie zrobiło to żadnej różnicy - kiedy napisałam test poziomujący dostałam się do drugiej najlepszej grupy (na 5). W każdym razie teraz, kiedy jestem świadomym człowiekiem i wiem jak działa świat, uważam, że wpajanie dzieciom angielskiego nawet w wieku poniżej 8 lat to jakiś bezsens i strata pieniędzy z budżetu państwa/własnych kieszeni rodziców, tj.: lepiej byłoby po prostu dać dzieciom więcej godzin tego języka w późniejszym wieku (obecnie są to 3-4 godziny tygodniowo, trochę za mało) i byłoby to bardziej efektywne.
PS. I started studying English when I was 10 :)
Jak za zaborów, więcej godzin j.angielskiego niż j. polskiego
Ok. Jeśli znam angielski na tyle by dawać korepetycje dzieciom w wieku od 9 do 18, czy dobrym pomysłem jest, żebym do swojego dziecka od urodzenia mówiła po angielsku? Czy wtedy uda mi się je wychować na dziecko dwujęzyczne? Czy gdy tylko zorientuje się, że mówię też po polsku to wszystko szlak trafi? Bardzo jestem ciekawa co sądzisz na ten temat. Bardzo bym chciała, jeśli już kiedyś będę chciała mieć dziecko, zrobić coś takiego, ale obawiam się zupełnego odrzucenia tego sposobu przez dziecko. Temat szalenie ciekawy i fajnie, że go poruszyłaś. Próbowałam uczyć osoby starsze od zera, ale zwykle kończyło się na tym, że myśleli, że będzie łatwiej i nie starali się wystarczająco mocno. Szkoda. Pozdrawiam ciepło. ☺
Ja aż do liceum nie miałam nawet podstaw w postaci jakichkolwiek czasów. Umiałam zaledwie pojedyncze słówka.
Za to mam znajomą, która przyswoiła niemiecki w ten sposób, że dzieci w sąsiedztwie były narodowości niemieckiej i w jej regionie telewizja odbierała kanały niemieckie.
Mam prawie 15 lat i miałam angielski w przedszkolu. W szkole podstawowej i w gimnazjum straciłam chęć do nauki tego języka. Dopiero teraz w trzeciej klasie zaczynam się go naprawdę uczyć, ale dzięki temu, że miałam angielski w zerówce i w przedszkolu uczę się szybciej. W ogóle dziękuję moim rodzicom, że posłali mnie wcześniej do szkoły. ,,Rówieśnicy" w mojej klasie kończą teraz 16 lat a ja skończę 15 w sierpniu. Muszę się przyznać, że przez te wszystkie lata jak wróciłam ze szkoły to w domu się już nie uczyłam. Wszystko wynosiłam z lekcji. Jedyne co robiłam w domu to praca domowa. Nadal tak jest. W domu samodzielnie uczę się jedynie angielskiego, bo nie mam nauczycielki, która potrafi mnie tego nauczyć. Nie jest też tak, że całkowicie krytykuję Pani zdanie. Ja uważam, że to powinna być sprawa jak najbardziej indywidualna. Myślę, że każdy rodzic powinien obserwować dziecko i upewnić się czy to dziecko jest gotowe na naukę języka obcego. Twierdzę też, że taka nauka powinna zacząć się jak dziecko nauczy się już czytać i pisać, ale w jakim wieku to opanuje to jest sprawa indywidualna. Należy pamiętać o tym, że gdy zdecydujemy o wczesnej edukacji dziecka należy uważać, żeby go do tego nie zniechęcić, bo wtedy możemy mu zaszkodzić. Jeżeli zaczniemy nauczanie dziecka wcześno musimy robić to w przystępny sposób, by pokazać dziecku o co w tym chodzi, a potem dziecko samo może zdecydować czy chce kontynuować naukę czy nie.
W pełni się zgadzam - ja zacząłem przygodę z angielskim dopiero w liceum i po 4 latach z dobrym nauczycielem i nie mam kompleksów. Poza tym w dzisiejszych czasach jak ktoś chce to się nauczy bo możliwości jest pełno.
Z tym osłuchaniem to poniekąd może być prawda, ale - tak jak powiedziałaś - tylko jeśli jest jakiś kontekst lub pomoc. Ja w wieku 6-7 lat oglądałam Cartoon Network po angielsku (bo innego nie miałam) i czuję, że w jakimś stopniu przyczyniło się to do mojej obecnej znajomości angielskiego. Ale jest to raczej taki dodatkowy szczegół, a nie fundament. No i tam był właśnie kontekst, więc drogą dedukcji mogłam podłapać parę słówek czy wyrażeń.
Podałaś bardzo dobre argumenty i może rzeczywiście Twoja opinia jest lekko zaskakująca, ale jest jak najbardziej uzasadniona. Cieszę się, że się wypowiedziałaś :D
I started studying English when I was 6, but it was a typical kindergarten class. I *really* started studying English when I was 10 :)
Szczerze mówiąc gdy zobaczyłam tytuł byłam pewna, że będziesz przez 25 minut mówić, że "zawsze warto". Jestem super pozytywnie zaskoczona i filmik mi się bardzo podobał. Mam taką samą opinię!
Jestem dzieckiem angielskiego od przedszkola. Zmuszanie do nauki angielskiego obrzydziło mi ten język na kolejne dziewięć lat i idąc do liceum potrafiłam się przedstawić, nie żartuję. A potem trafiłam na nauczycielkę z pasją, która w jeden semestr nauczyła mnie więcej niż ktokolwiek wcześniej. I tak jakoś wyszło, że aktualnie jestem na anglistyce :)
Według mnie ważna jest chęć nauki. Chciałam się zacząć uczyć japońskiego - to rodzice zapisali mnie na kurs, a nauka była dla mnie samą przyjemnością.
Uwaga, wywód życia! (Albo historia życia, jak kto woli)
Pierwszy raz angielski miałam w wieku sześciu lat, czyli w zerówce. Nie mam zielonego pojęcia co się tam działo. Jakieś pioseneczki, gry itp. W niczym mi się to potem nie przydało. Potem w klasach 1-3 to samo, nic stamtąd nie wyniosłam. Poważną naukę (jeśli tak można to nazwać) zaczęłam w czwartej klasie. Uczyłam się w szkole, uczyła mnie kuzynka (która normalnie jest korepetytorką) i już coś tam wiedziałam. Ale to nadal było prawie nic, nie rozumiałam tekstu słuchanego, nic nie mówiłam, zero! Przełom? Wakacje między klasą piątą a szóstą. Pojechaliśmy do Turcji i było tam mnóstwo Anglików, więc trzeba się jakoś komunikować. Ale, ale to jeszcze nie było to, bo znalazłam sobie także polskie towarzystwo, którym wysługiwałam się, żeby mi tłumaczyło co ktoś do mnie mówi. Jednakże po powrocie do domu byłam zmotywowana, jak nigdy dotąd, bo pomyślałam sobie „Ej, to rzeczywiście się przydaje”! Wtedy serio przysiadłam nad angielskim, bo po prostu wydawał mi się ważny... i fajny. Teraz czas na przełom numer dwa! Ferie tydzień temu - potrafiłam się porozumieć! (Niegramatycznie, nieskładnie i prawdopodobnie bardzo ułomnie, ale komunikatywnie!) Egipt, wszędzie pełno obcokrajowców, wypadałoby coś gadać. Często jeżdżę za granicę, ale zawsze można się było komunikować przez mamę po filologii angielskiej. Aż w końcu stwierdziłam, że nie, bo wstyd. I zaczęłam mówić, bariera językowa złamana. Byłam z siebie dumna! I teraz motywacja wzrosła jeszcze bardziej (chociaż w sumie to do arabskiego, a nie angielskiego, ale cii). Wniosek mojego przydługiego wywodu? Nauka ma sens wtedy, gdy my zaczynamy go dostrzegać! Jeśli nie widzimy w umiejętności zastosowania to nie ma po co się uczyć! I jeszcze zaczynamy używać języka, gdy to konieczne i nie mam łatwiejszych rozwiązań!
Dla wszystkich, którzy dotrwali do końca mam czekoladę 🍫🍫🍫🍫🍫🍫
Chyba byłam dziwnym dzieckiem, bo sama w przedszkolu zapisywałam się na kolejne języki i zajęcia, a mama tylko odbierała telefony od pań z pytaniem, czy się zgadza. ;) I w ten sposób miałam angielski, niemiecki, francuski i grę na pianinie. Faktycznie, była to głównie zabawa lub chodzenie po mieście i uczenie się różnych nazw budynków, ale zawsze były to najciekawsze zajęcia i najwięcej z nich wynosiłam, leżakowanie zdecydowanie nie było dla mnie. Nie żałuję ani sekundy, szczególnie że już w późniejszym życiu to właśnie języki obce były moją największą pasją i umiejętnością. Teraz studiuję za granicą i znam te trzy języki, w tym dwa płynnie i jeden średnio-zaawansowanie. Mogę tylko dziękować, że mam takich rodziców, którzy nigdy przenigdy do niczego mnie nie zmuszali, a wręcz ułatwiali mi realizację tego, co sama chciałam.
Dobrze, dobrze powiedziałaś Arlenko. I twoja kariera tak szybko się nie skończy. Bądź spokojna. ( to odnośnik do końcówki twego filmu).
A tak bardziej poważnie - czy ktoś Ci mówił, czy ktoś już Ci kiedyś mówił, że masz świetną dykcję i mówisz bardzo ładnie, rzekłbym nawet elegancko, tak 'posh', lol. No i mądra z Ciebie dziewojka. Miło się Ciebie słucha i jesteś inteligentną osóbką, co widać, słychać i czuć. Tak jak w tej piosence, lol.
Pozdrawiam z zimowej zaśnieżonej Irlandii!
Dzien dobry. Ma pani racje ! Jestem dzieckiem ktore posylano na angielski w preedszkolu.i pas kilkoma wierszykami... teraz mam 64 lata i ucze sie codziennie angielskiego de Francji. Czesto tlumaczenia gramatyki po francusku doprowadzja mnie do szalu. Pani filmiki troche mi pomagaja, dzieki. Gorzej znalezs se francji osoby do konswersacjii. Francuzi zle mowia i wstydza sie mowic po angielsku. Moja corka mowiaca dwoma jezykami ( polski a duzym akcentem) nigdy nie miala klopotow zeby sie nauczyc nowego jezyka! Zycze wesolych swiat 🥰
Ja zaczęłam się uczyć języka angielskiego w przedszkolu, mając 5 lat. Uczyliśmy się najczęściej najprostszych zwrotów i słówek. Potem cała moja edukacja w klasach 1-3 to była tak naprawdę powtórka tego co było w przedszkolu. Dopiero w 4 klasie był skok i nagle zaczęły się czasy, zaczęły się zaimki, przyimki i inne tego typu rzeczy. Wniosek: Uważam, że jeśli dziecko chętnie będzie uczęszczało na tego typu zajęcia w przedszkolu nie widzę przeszkód, aby je nie zapisać. Będzie miało solidne podstawy, aby nauczyć się dobrze języka w późniejszych latach. Ja osobiście dziękuję mamie, że zapisała mnie na angielski w przedszkolu.
Ja miałam angielski w przedszkolu, dwie godziny w tygodniu obowiązkowo. Natomiast mam o cztery lata starszego brata, który był już w klasie czwartej i troche tym językiem w domu szpanował, bo nikt go nie rozumiał. I tak chcąc go dogonić, zaczęłam się uczyć, sprawdzać słowniki, dopytywać się go, czytać jego książki. Natomiast myślę, że ważnym elementem było to, że w przedszkolu, a już nawet wcześniej, umiałam i czytać, i pisać na tyle, że czytałam książki o grubości jakichś trzystu stron z zawrotną prędkością (w niedługim czasie jakim jest 1,5 roku przeczytałam dziecięcy dział w bibliotece szkolnej). Natomiast co dała mi nauka w przedszkolu? Chyba tylko tyle, że wiedziałam jak powiedzieć "hello" i zapamiętałam jedną piosenkę, której i tak nie rozumiałam. Pozdrawiam wszystkich, którzy mieli kiedyś przymusowy angielski i jeszcze się do niego nie zniechęcili :)
Hmmm, no ja sie nie do konca zgodze. Chodzilam na angielski od przedszkola i teraz jestem przyszla pania od angielskiego ;) mysle, ze glowny problem polega na czyms innym. W przedszkolu zajecia byly dodatkowe. Chodzily ze mna jeszcze 3 osoby. Obowiazkowy angielski wchodzil od klasy 4, wiec przez kolejne 3 lata nadal uczeszczalam na dodatkowe lekcje. I bylam na calkiem niezlym poziomie! Tyle ze... kiedy poszlam do 4 klasy, to moi rowiesnicy nie mieli nawet podstaw. Wiec zaczelismy od poczatku. Ja juz wszystko wiedzialam i troche sie nudzilam. Rodzice stwierdzili, ze skoro mam juz obowiazkowy angielski, to nie beda placic za dodatkowe lekcje. Potem poszlam do gimnazjum. I znowu znalezli sie koledzy, ktorzy byli na duuuzo nizszym poziomie. I znowu rownalismy do najslabszych... no i wtedy faktycznie, w liceum bylam na podobnym poziomie jak moi koledzy, ktorzy zaczeli sie uczyc duzo pozniej niz ja. Ja w kazdym razie mam zamiar uczyc swoje dzieci od najmlodszych lat, co nie bedzie trudne, bo z moim partnerem porozumiewam sie po angielsku :)
Zgadzam się z tą opinią w 100%.
Bardzo mądrze powiedziane! Zawsze myślałam, że im wcześniej tym lepiej, ale widać, że pomyliłam się. Dziękuję Pani za uświadomienie. I started studying English when I was 9.
wiele osob sie z tą opinia nie zgadza, lepiej przeczytać wiecej wypowiedzi
jak chodziłam do przedszkola to byłam z siebie mega dumna, gdy umiałam powiedzieć "I am Wiktoria" czy "it's a cat" i chwaliłam się tym wszystkim... w sumie tamte lekcje były takie bardzo w formie zabawy, więc były to jedne z moich ulubionych zajęć. nie traktowałabym tego jako "nauki", ale myślę, że swoje dziecko kiedyś wyślę na takie zajęcia chociażby na próbę czy mu się spodoba
Dziękuję za ten głos rozsądku. Mam czasami wrażenie, że rodzice to jakaś inna rasa ludzka...
CarolineDemon Nie tylko ty tak myślisz...
Nie uczę dzieci, ale ilekroć mam kontakt z kimś, kto uczy w szkole podstawowej lub gimnazjum, zawsze słyszę zdanie: "Dzieci jeszcze spoko, ale rodzice to masakra..."
koleżanka uczyła w szkole. Ile ona o rodzicach historii naopowiadała. A potem się mówi, że to dzieci takie (tu wstaw odpowiedni przymiotnik :-)).
Dzieci bywają wręcz inspirujące momentami - jako fotograf wiele razy pracowałam z młodzieżą w wieku 15-17 lat i były to niesamowite, ciężko pracujące, zdeterminowane osoby :)
Dziecko 50% swojego zachowania ma z domu a drugie 50% z otoczenia. Dziecko spędza w szkole prawie cały dzień, teraz odpowiedz sobie od kogo dzieci biorą "dobry" przykład w szkole. Ja natomiast wiele razy słyszałam o tym, jacy nauczyciele są niekompetentni. Nie potrafią nauczyć, wytłumaczyć. Rodzic pozostawia dziecko pod opieką nauczycieli, którzy zamiast robić to, co powinni, są w sumie pedagogami, odbębniają swoją pracę i pieprzą swoje obowiązki, ale o obowiązkach uczniów wobec szkoły i nauczycieli dzieci słyszą non stop, tylko szkoda o swoim zawodzie myślą pod kątem praw nauczyciela a nie o obowiązku nauczyciela. Poza tym jaki nauczyciel taki uczeń, a rodzice nie znają się z nauczycielami, nauczyciele oceniają rodziców pod kątem ucznia, czyli zachowanie, ubiór, posiadanie rzeczy przez konkretnych rodziców, czyt. nowe auto, duży dom, markowe ciuchy. Znałam rodziców, którzy podlizywali się nauczycielom, aby ich dziecko miało lepiej w szkole i to się opłacało, bo taki uczeń posiadał wtedy, tzw. efekt aureoli (poczytajcie sobie z czym to się je). No i nauczyciel nie jest od oceniania rodziców, tylko dostał papierek na koniec studiów, aby nauczać - wielu nauczycieli jest nauczycielem, bo w ciągu roku mają ponad 60 dni wakacji i wiele dodatków do wypłaty.
zero hejtu, Arleno! osobiscie uczylam sie w podstawowce i gimnazjum niemieckiego i francuskiego, (nie dogadalabym sie...) ogladalam jednak anglojezyczny cartoon nerwork, a od kiedy mam internet czesto uczylam sie piosenek na pamiec uprzednio drukujac oryginalny i przetlumaczony tekst. Nauka angielskiego przytrafila mi sie dopiero w liceum i to poziom rozszerzony (taka klasa), grupa... zaawansowana, bo jako samouk i osoba z predyspozycjami test wstepny zdalam jako jedna z najlepszych w klasie.Ten sam schemat powtorzyl sie na studiach. Dzis, dzieciaki mojego brata - 7 i 9 lat, ucza sie jezyka wlasnie od przedszkola. NIC z tej nauki nie wyniosly procz 'chinskich piosenek' ktore byly wykute na blache, ale totalnie niezrozumiale. Wiem jedno - angielski bedzie wazny dla moich nienarodzonych :D ale nie bedzie zabieral im nawet godziny zabawy, czy elementarnej nauki, jaka dzieco powinno wyniesc z przedszkola - choc ja sama nie chodzilam, a na calkiem ogarnieta wyroslam ;) ale dooobra, mamusia pedagog, zabierala mnie ze soba do pracy od kiedy mialam poltora roku, ciut inna sytuacja no i otaczaly mnie starsze dzieci. Tak wiec - popieram wszystko, co powiedzialas!
Mój syn zaczął uczyć się języka w przedszkolu mając te 3-4 lata (już wtedy to był standard każdego przedszkola a nie mój wybor choć nie ukrywam starałam się w domu utrwalać z nim naukę) i dopiero dosłownie w wieku 9 lat (2 klasa podstawówki) jakby coś "zaskoczyło" i zaczął jakby rozumieć, chcieć i pamiętać dłużej niż 3 dni to czego się nauczył, co wcześniej miejsca nie miało.
Dziecko ma naturalna potrzebę nauki. Pani myślenie jest myśleniem dorosłego i daleko mu do podejścia dziecka do procesu nauki. Dzięki zabawie w przedszkolu dziecko łatwiej będzie przyswajać język obcy w późniejszym czasie. Mówienie i słuchanie jest najważniejsze w nauce bo tak uczymy się od samego poczęcia. Poprzez słuchanie dźwięków. Po porodzie dziecko pisać i czytać nie umie a jakoś potrafi posługiwać się językiem. Chyba jedyna rzecz z która się tu mogę zgodzić to fonetyka. Bardzo ważna w nauce małych dzieci jest fonetyka.
A przydałaby się Pani podstawowa wiedza o rozwoju małego dziecka ponieważ to co dziecko nauczy się do 6rz zostaje mu w głowie na zawsze.
I started studying English when I was 20. It was my first contact with English. But really I started studying English when I was 45 :). And now I actualy enjoy this activity :)
Zgadzam się z Panią. Pracowałem jako lektor n i moi 8-9 letnie uczniowie super się radziły ale moje młodze uczniowie często mówili po polsku i myślę , że mało się nauczyły
Ja angielskiego zaczęłam się uczyć 3 lata temu a mam teraz ... 45 ( słownie czterdzieści pięć ) lat :) A dlaczego się uczę - bo tak ! Jasne szału jeszcze nie ma ( długa droga przede mną ) ale w miarę powtarzam w miarę nieźle dogaduję się z anglojęzycznymi ludziami , słuchając piosenek czy oglądając filmy w oryginale jestem w stanie ogarnąć o co tam biega , a jak nie to od czego są słowniki :)
Wiosek jest jeden jeśli człowiek chce się nauczyć obcego to da radę - warunek ... musi naprawdę chcieć :)
Świetny odcinek Arleno :) Chciałabym aby jak najwięcej młodych rodziców go obejrzało . Pozdrawiam :)
Kasia Dudek tego szału już raczej nie będzie , trzeba było zacząć dzień przed 12 urodzinami ....
Gdybym słuchała takich '' życzliwych i optymistycznych " ludzi jak Ty to nigdy nie zaczęłabym się uczyć anglika . Pozdrawiam
I started studying English when I was 6. Pamietam pierwsze lekcje angielskiego z przedszkola, ale niestety w pozniejszych latach nie trafilam na nauczyciela, ktory zachecilby mnie do nauki. Raczej wspominam to jako meke i wkuwanie slowek na pamiec co spowodowalo w wieku licealnym, ze nie potrafilam zbudowac poprawnie zdania, a wiekszosc slow nie pamietam ewentualnie wiedzialam jak je zapisac a nie powiedziec. Pozniej wyjechalam do Anglii i na poczatku procz podstawowych zwrotow nie potrafilam powiedziec nic. Po 4 latach moge sie komunikowac mimo ze nie mowie plynnie. A od niedawna zaczelam przygode z "Grama to nie drama" ❤ najlepsza ksiazka do gramatyki, ktora na prawde pomaga! Do perfekcji brakuje wiele, ale walcze dzielnie! :)
Bardzo się cieszę! :)
Lew Tołstoj zaczął się uczyć holenderskiego po siedemdziesiątce. Poprosił kogoś o kupienie Biblii w tym języku i to był jego jedyny podręcznik. Biblię znał prawie na pamięć, więc porównywał słówka w głowie.
Nawet w moim technikum pani nie zwraca uwagi na wymowe a niestety jest z nią słabo ale nie u mnie bo Ciebie Arlena oglądam! Dzięki za wszystko :)
Zależy jaki nauczyciel się trafi. Ja w gimnazjum miałem nauczycielkę 2 lata po studiach i bardzo kochała swoja pracę. Robiła wszystko aby jej uczniowie mieli jak najlepsze wyniki. Nie było w szkole osoby ,która nie uczyła by się angielskiego nawet Ci najgorsi uczniowie umieli się nauczyć danego materiału. Jej charakter i dla nie ,których wygląd motywował do pracy. Zawsze można było z nią zamienić miłe słowo :) Ostatni tydzień przed rozstaniem z nią wszyscy płakali i dostała ogrom prezentów. Więc dużo zależy od tego jaki nauczyciel się trafi.
RolniC no pewnie! Ja w podstawówce miałam nauczyciela który nic a nic nie umiał uczyć dlatego później miałam duży problem aby polubić się z tym językiem.
Tacy powinni być wszyscy nauczyciele, a nie wyjątkowe rodzynki. Miałeś szczęście, że choć raz udało Ci się trafić na kogoś z pasją.
"nawet Ci"
"dla nie ,których"
Za to polonistka dała ciała po całości! Na pewno była alkocholiczką. (Błendy zamierzone, zruwnuje swuj poziom do przedmówcy).
Też jestem w technikum i moja pani od angielskiego poza gramatyką którą "wyjaśnia" baaardzo słabo, niezrozumiałym językiem - nie patrzy na nic, wymawia źle nawet "is".
Brawo Arlena! Trafiłaś w sedno, zwłaszcza 14:00 - taka jest prawda, kasa misiu, kasa! Ja też się uczyłem angielskiego w przedszkolu, a potem i tak w szkole musiałem uczyć się od nowa, i dodatkowo miałem od 5 klasy szkołę językową, bo to w przedszkolu to nie była nauka, tylko jakaś zabawa w uczenie się pojedynczych słówek, z których i tak nikt nie umiał nawet zdania sklecić. Zupełnie bez sensu, ale czesne leciało konkretne co miesiąc do kasy przedszkola. Szkoda, ze wtedy nie było UA-cam i Arleny... Moi rodzice mogli sporo zaoszczędzić.
Święte słowa. Ja angielski dziś kojarzę przede wszystkim z Tobą a te biblioteczkę z tyłu to kojarzę lepiej jak swoją w domu. Jeszcze obraz jest tak wyostrzony, aby skupiał się na Tobie i muszę mocno popracować aby domyśleć się co Ty na tych półkach trzymasz poza #grama i włamem Radka :)
Pozdrawiam