Dlaczego lane piwo w Polsce jest drogie, a w Czechach tanie?
Вставка
- Опубліковано 29 вер 2024
- Wspieraj Browar Kopyra: / @browarkopyra
Tomasz Kopyra (blog.kopyra.com) odpowiada na pytanie widza dlaczego lane piwo w Polsce jest drogie, a w Czechach tanie?
Niespodziewane 1000 IBU z rana i od razu człowiek się czuję jak w 2016 ;)
W Polsce nie ma tak, że jak coś się dobrze sprzedaje - to tanieje. Jak coś się w Polsce dobrze sprzedaje - to drożeje! Producent, firma, właściciel - podnosi ceny! Bo widać są za niskie, skoro jest tak duże zainteresowanie. To jest absurd i paranoja, ale tak właśnie jest w Polsce.
Popyt rośnie to i cena rośnie, co w tym dziwnego?
@@DariuszSniadowski-mt2dp A co mówi Kopyr? Jak będzie popyt to piwo stanieje! :) Ale nie w Polsce!
Generalnie tak, im więcej chetnych tym cena większa, bo i tak kupią, a jak sprzedaż nieco spadnie to i tak są na plus lub na tyle samo - ale bardzo ważne to co Tomek powiedział, że jest mało opłacalne sprzedawać taniej, bo sprzedaje się mało i jest problem bo się psuje, keg musi byc opróźniony szybko - to nie puszki kurzące się na regale w kauflandzie. Więc wysoka cena jest amortyzacją tego, że co jakiś czas kilkanaście litrów idzie do zlewu, bo nie zeszło wystarczająco szybko. Kupują keg 30L = 60 piw, 40 sprzedają po 15 (600zł), 20 piw wylewają bo skisło i wychodzi na to samo jakby sprzedali 60 piw (całą beczke) po 10zł. Więc nie do konca popyt i podaż tu zadziała bo wchodzi skala i opłacalność sprzedaży w bardzo małych ilościach (jak wiadomo im mniej, tym drożej za sztukę) ;)
Zainteresowanie napędza konkurencje, a im większa konkurencja tym większe prawdopodobieństwo konkurowania właśnie ceną. jak w 20-tysięcznej osadzie jest jedna knajpka która serwuje piwo po 20 zł, bo i tak nigdzie indzie nie pójdą, to jak pojawią się 3 inne, to czym między innymi będą chcieli skusić nowych klientów do przyjścia tam?
Tylko w warunkach, gdy za zwiększającym się popytem nie nadąża potencjał podażowy. Gdy 30 lat temu drukarki kolorowe były "fanaberią dla grafików" - kosztowały "tysiące" - a jednak bardzo szybko potaniały.
Złudne jest myślenie, że w Polsce przy zwiększonym popycie ceny by spadły. U nas nie ważne czy popyt jest duży czy mały, konkurencyjność mała czy duża- nieważne. Cena zawsze w góre!
Jak działa rynek? Popyt rośnie, przy tej samej podaży rośnie więc cena. Wysoka cena przy tych samych kosztach oznacza wyższe zyski. Wysokie zyski przyciągają nowych graczy, więc rośnie podaż. Nowi gracze chcąc uzyskać przewagę konkurencyjną obniżają ceny, żeby przyciągnąć klientów. Więc jak najbardziej wzrost popytu w krótkim okresie prowadzi do wzrostu ceny, ale w długim powinien prowadzić do spadku cen, bo pojawią się efekty skali.
@@BrowarKopyraidź napij się piwa i przestań gadać
Tomku kurs 20 na korone to bylo ATH rok temu. W Pradze 10 lat temu szlo kupic piwo za 3 zlote lane Gambrinus (oczywiscie ciut dalej od centrum). U nas w podobnych lokalach bylo wtedy 8zl.
W knajpach w Pradze piwa są po 55czk+ 9.50zł+. Krafty czyli IPA po 85czk ok.15zł. W turystycznych miejscówkach IPA po 100czk też jest możliwa 17zł. Jakies lepsze krafty 120czk+.
Mi się wydaję, że to są przyczyny kulturowo-ekonomiczne i raczej ciężko cokolwiek będzie z tym zrobić. Zarówno gastronomia nie zaryzykuje biznesu, żeby obniżyć ceny i zachęcić osoby do picia w lokalach, a jednocześnie klienci nie będą przepłacać, żeby spróbować podnieść podaż i tym samym zmniejszyć cenę.
Moim zdaniem powodów jest multum. Po pierwsze brak nam kultury picia, która na szczęście lekko się zmienia. Nawet zakładając, że piwo w barach nagle zaczęłoby kosztować ~10 zł, to i tak wiele by się nie zmieniło, bo w dalszym ciągu w Polsce pije się po to, żeby się najebać, a nie dla smaku. Polak mający przed sobą wizje wydania 80 zł w barze za 8 piw, albo 32 zł za tę samą ilość piw w biedronce będzie wolał wybrać ten drugi sposób.
Oprócz tego myślę, że młodym ludziom może być ciężko wbić się w kulturę picia w lokalach i tym samym odwrócić trend. Dobrze pamiętam jak samemu miałem 18 lat i zacząłem wychodzić z kumplami na piwo. Chodziliśmy wtedy jeszcze do szkoły przez co nie pracowaliśmy i nie mieliśmy własnych pieniędzy. Utrzymywali nas rodzicie, więc jak chcieliśmy wyjść na piwo, to dostawaliśmy 20 zł i trzeba było się tym zadowolić. Mając wizję wypicia 1-2 piw w barze, albo wizje kupienia 4 perełek export za 10 zł i jeszcze dyszka zostawała na kebsa, to wybór był prosty. To spowodowało, że nawet po latach, gdy chodzimy od dawna do pracy i stać nas bez problemu na piwo w barze, to i tak wolimy plener - ot, z przyzwyczajenia.
Z drugiej strony lokalom nie opłaca się zmniejszać cen, bo kto ma kupić ten i tak kupi. W Polsce trzeba się w pierwszej kolejności pokazać, dlatego co druga osoba ma najnowszego iphona wziętego na 24 raty, a pierwsze co się robi po otwarciu własnej działalności, to wzięcie sportowego auta w leasing. Mogę się założyć, że gdyby obok siebie postawić dwa takie same bary, gdzie w jednym z nich piwo będzie po 10 zł, a w drugim dokładnie to samo piwo będzie po 14 zł, to lwia część społeczeństwa poszłaby do tego drugiego baru, bo przecież droższe = lepsze. I to nie jest wyssane z palca - miałem znajomego Wietnamczyka, który otworzył chinola. Interes średnio szedł, mimo że żarcie naprawdę było jakościowe i często lepsze od znacznej ilości konkurencji. Wtedy nie wiedzieliśmy co jest tego powodem, stawialiśmy na to, że ludzie nie chcą próbować nowego lokalu, tylko wolą chodzić do sprawdzonym miejscówek. Prawda była znacznie inna, a chodziło właśnie o zbyt niskie ceny. Odkryłem to w momencie, gdy zabrałem koleżankę do tej miejscówki. Pierwsze co zrobiła, gdy weszliśmy do lokalu, to spojrzała na ceny i skwitowała to tym, że coś tu jest za tanio, a skoro jest za tanio, to pewnie jest niedobre, dlatego poprosiła, żeby iść gdzie indziej. Owy Wietnamczyk jakiś czas później podwyższył lekko ceny i nagle klientów mu przybyło :)
Do tego ludzie w Polsce kompletnie nie szanują swoich pieniędzy. To się wiąże trochę z poprzednim punktem, bo Polak po prostu nie jest w stanie odpuścić i przyznać się do tego, że coś jest nie warte takich pieniędzy. Byłem ostatnio na strefie kibica na błoniach stadionu narodowego w Warszawie. Mecz Polska - Austria. Sprzedawali tam tylko piwo Tyskie, które kosztowało ... 22 zł za 400 mililitrów. Jak to zobaczyłem, to aż się wkurwiłem. Myślicie, że sprzedaż szła słabo? Kolejki były tak gigantyczne, że jak ktoś się ustawił na początku meczu w kolejkę, to piwo kupił dopiero pod sam koniec pierwszej połowy.
ciekawy temat
Tomku jako restaurator dodam coś od siebie.
1) Horeca ma mnóstwo innych podatków i wymuszonych kosztów, o których klient nie ma pojęcia. W Czechach one nie występują.
2) Opłacam pracownika i utrzymuje Sprzęt gotów nalać dziennie na spokojnie 300 piw. Nalewam 15, a koszty te same.
3) Zakup prze zemnie 0,5l Żywca w beczce kosztuje mnie więcej niż konsumenta zakup tego piwa w sklepie. Nawet jeśli zapłacisz kaucje masz taniej. Kaucje możesz odzyskać. Ja muszę jeszcze kupić gaz i płacić prąd do maszyny 24h na dobę. Wszyscy się dziwią, bo popularne jest myślenie, ze jak zamawiasz od razu beczkę 30l to masz za darmo. No nie!
4) Jako restauracja sprzedaż lanego piwa u mnie to 20-30% całości piwa. Dla przykładu lany zywiec kosztuje u mnie tyle samo lub mniej niż butelkowany. I znów mamy błędne koło. Nie opłaca się utrzymywać lanego, wiec mały wybór, bo butelkowe daje większy wybór. Krafty raczej na to nie wpływają. Bo mam lokale z kraftowym i koncerniakiem i samym koncerniakiem i sprzedaż lanego na tym samym poziomie.
Dzięki za ten komentarz i potwierdza on w zasadzie wszystkie moje obserwacje i teorie. I najgorsze, że nie ma wyjścia z tego błędnego koła.
"Czemuś biedny - boś głupi, czemuś głupi - boś biedny...."
Samo się to nakręca....
Zmiana przyzwyczajeń jest bardzo trudna. Dodatkowo w PL często musimy dojechać samochodem do lokalu co powoduje, że musimy z niego tym samochodem wrócić - jak się zatem napić ulubionego piwa i być trzeźwym...?
Trzeba dodać, że w Czechach w wielu wioskach jest pub. W Polsce w zasadzie w miastach wojewódzkich (wg starego podziału). Od powiatowych w dół juz nie ma.
Myślę, że wysokie ceny po części wynikają z wysokich kosztów prowadzenia lokalu (czynsz i rachunki, utrzymanie pracowników). A najłatwiej zarobić na relatywnie tanich produktach, gdzie można nałożyć wysoką marżę. A piwo, kawa i inne napoje do takich należą.
mogłoby być tańsze.. "mogłoby" to słowo klucz, bo pewnie by było droższe Mentalność polskiego przedsiębiorcy jest taka że podnosiłby stopniowo cenę i sprawdzał czy jeszcze klient przychodzi czy już ucieka np. do konkurencji lub innego produktu Przekładając twoją teorię na inne towary typu słodzone napoje, masło czy cukier to te były by za grosze, bo dużo się ich w naszym kraju sprzedaje No i nie zapomnijmy jeszcze o odwiecznym micie że: "do piwa z nalewaka to zapewne wody dolewają więc lepiej kupić w butelce" Taka mentalność polaka że każdy go chce na każdym kroku oszukać
Ostatnio w Rzeszowie na rynku to nawet nie zszokowala mnie cena tylko to ze jest 400ml a nie 500
Ty już byłeś ekonomistą, moralizatorską, nauczycielem dziś widzę że socjologiem. Końcem kariery jest uśmiechnięta Polska i ich lista wyborcza :D
Sęk w tym, że "ekonomistą" to jestem z wykształcenia. 😎
@@BrowarKopyra ministerstwo finansów - tak to widzę.
Myślę, że wielu jest takich co poszło by na zwykłe piwo w zwykłej cenie i zwykłym lokalu. A jak tu iść do lokalu na przysłowiowy mecz jak Bosman lany kosztuje w 20-tysięcznym mieście 14 zł? To trzeba na głowę upaść.
I tym różnie się od Kopyra. Nie mieszkam we Wrocławiu tylko na zadubiu i nie mam czasu na przeczesywaniu internetu i marketów w poszukiwaniu dobrego piwa. Wolałbym po prostu wejść do sklepu i kupić kratę dobrego piwa. Tak jak to jest w Niemczech.
Ale dlaczego jesteśmy "w czarnej d..."? Dlaczego w ten sposób formułować opinię? Przecież Pan Tomasz sam wcześniej powiedział, że kraft się rozwinął - to chyba dobrze? Też warto wspomnieć, że piwo sprzedawane jest tanio raczej w lokalach o, powiedzmy, niższym prestiżu ;) I takie tanie piwo w "tanim" lokalu też obsługuje konkretny typ klienta. Ja wolę jednak pójść do zadbanego multi-tapa z fajną muzyczką niż do speluny, gdzie są 3 byle jakie piwa, odrapane stoliki, krzesła z nogami oklejonymi szarą taśma, itp. ;)
Oj nie dokońca. Żarcie w czeskich knajpach też było sporo tańsze. Podróżuje po Czechach od 30 lat i gastronomia tam zawsze była lepsza a przede wszystkim dużo tańsza. Taki był tam model. Je się na mieście bo jest tanio
Pamiętam jak w moim mieście było piwo w lokalu po 5/6 zlotych i wtedy to się nawet nie opłacało pić gdzieś w parku.
tylko ze w restaracji pija do obiadu 1-2 piwa a gosc w domu wypije 8 :D wiec stad te 7% procent, Polacy pija na potege w domu i w lokalach, tylko ze skala tak ogromna ze jest jak jest
Jak moze być za zimne piwo?
Jeszcze jedna kwestia Kopyr. W Czechach piwo często jest azotowanie np lagery i to daje ten efekt smukłości i świetnej piany. Polskie wyszynki tego nie kumają. W Łodzi jest czeska knajpa i tak podają Cerną Horę. Ich Camelot svetlny leżak mega smakuje. Jak wziąłem je kilka lat temu po obiedzie w butelce doznałem szoku poznawczego. Na Słowacji Saris na azocie na dworcu kolejowym w knajpie rozwalił mi myślenie o piciu piwa w knajpie. Kupując w markecie wiadoma tylko marka da Ci ten efekt. Dlatego warto chodzić do barów i restauracji.
O której knajpie w Łodzi piszesz?
@@dziadekmroz Cesky Film
@@galford4793 Nooo i golonka z pieca.
@@galford4793 A po sąsiedzku Księży Młyn.
@@dziadekmroz tak, fajne miejsce. Ja jestem fanem gulaszu wołowego o_O
rozmawiałem z barmanem mówił że za 0,5l fuuuu tyskiego płaci 4zł tymczasem na promocjach to samo piwo można mieć 2,5zł w biedrze
Polacy są winni temu, że piwo w lokalach jest drogie, bo za mało kupują i temu, że mieszkania są drogie, bo za dużo kupują, a tak w ogóle to panie nic się nie opłaca.
Mądrego to i miło posłuchać.
dobre :)
jakby to mówił arnold boczek z serialu "świat K"
Normalne że w koloniach nic się nie opłaca.
porownujesz alkohol do mieszkan? a moze nastepnym razem jedzenie do samochodow?
pare słów o czeskim piwie. W Pradze w dobrych hospodach piwnych, obecnie piwo 10-tka z reguły kosztuje 40-50czk, 12-stka w tym Pilsner, 60-70czk. Cena to jedno ale przede wszystkim piwo jest świeże z cysterny tzw. tankove, a nie z beczek. Ponadto są porządne kufle, chłodzone w pojemniku z zimna wodą. No i piwo jest lane od serca, do pełna, szybko podane, czasem nawet zanim zdążymy zamówić!. Jak sie kończy w kuflu to od razu proponują kolejne. Żadnych zlewek, niedolewania i innych metod oszczędzania na piwie które kiedyś w Wawie często spotykałem. Dla nich piwo to swego rodzaju świętość. Po prostu inna kultura piwna. W butelce w knajpie mało kto kupuje nie przez cenę ale dlatego że piwo w butelce jest gorsze od tego świeżego tankovego. Na zdravi vole!!!
To chyba to tankové pivo to w jakiejś fancy knajpce przejedź się na wieś i się wypowiedz potem ok? Może lepsze (nie znam się nie jestem piwoszem) od polskich ale którego wiejskiego chłopa by było stać stawiać sobie tank w knajpie
@@labedzp Mieszkam w Czechach 7 lat i jeszcze nigdy nie trafilem na zle piwo w knajpie. Nawet w spelunach, ktore wygladaja jakby lata 80. sie tam zatrzymaly serwuje sie swieze i smaczne piwo.
@@labedzp no to nie wiejskie chłopy stawiają tanki, a przedsiębiorcy, którzy chcą prowadzić dobry biznes. Nawet na zapadłych wioskach są lokale, w których Radegast, Plzeň czy Staropražak mają swoje małe tanki. Konsumpcja piw w Czechach jest tak duża, że nawet małym browarom opłaca się wstawiać swoje tanki w zamian za wyłączność w ofercie.
w PL gdyby wzroslo spozycie piwa lanego, to oczywiscie by podrozalo jeszcze bardziej 🙃
Tak by było. Już widzę jak prywaciarz obniża ceny przy wzroście popytu.
Piwo powinno być dotowane przez państwo, a nie jakieś leki czy inne pfrony.
@@kiler62 Dokładnie. Mały pub obok mnie serwuje tylko pizzę z pieca i piwo. No i mecze na ekranach.( sport pokazywał zawsze). Leje z kija koncerniaki. Pełen lokal kibiców, rodziny przychodziły na mecze. Jak zobaczył że ludzie przychodzą pooglądać mecze na Euro, jedzą i piją, to fiut podniósł ceny wszystkiego o 2-3 zł. Od drugiej fazy rozgrywek grupowych lokal pusty. Podobno po zakończeniu Euro ceny ma obniżyć.
@@dziadekmroz nazwa i jedziemy z Januszem biznesu w opiniach na google
Trzeba pić malutko.
Na wiosce Bernartice u Javorníka w Hostincu , HOLBA Sirak z kija 23 korony 0,5 . Cena z 23.06.2024
Tomek nie wspomniałeś o tym, że u nas panuje przekonanie, że piwo lane jest rozcieńczone z wodą
Jestem w Czechach na wakacjach kilka dni w okolicach Liberca. Ceny z wczoraj i dziś. W Pradze przy starym mescie piwko Svijany z kija 50 koron (ok 9zl). Na basenie w Turnovie 45 koron (8zl) przy 0.5 l Rohozec i Svijanski maz z kija a przy 0.3l 35 koron czyli 6zl.
Ten mental dotyczący wydawania kasy jest u nas dziwny. Samochód musi być na pokaz, dom musi być na bogato, telefon, ciuchy itd. Ale chleb, warzywa z biedry, mięcho z fabryki, i t p i t d. Czego sąsiad nie widzi, tego sercu nie żal.
Bo edukacja jest jednowymiarowa - ludzie widzą, że trzeba zarabiać hajs i wydawać. Ale nie uczy się ich, że wydawać w pierwszej kolejności trzeba na rzeczy jakościowe (w szczególności jedzenie!), a nie tylko markowe.
Polska w 100%
do silnika leją najdroższy olej, sami jedzą najtańsze śmieci... czy jakoś tak
Na szczęście mam inny mental: auto za jedną pensję netto (kombi z 2009 roku), ale za to lubię dobrze zjeść, zwiedzić ciekawe miejsce, pójść na dobry koncert. Auto ma być wygodne i niezawodne. Ch** mnie obchodzi co pomyśli sąsiad
ja np nie mam auta jezdze rowerem albo moto jak jest pogoda i ostatnio w sklepie spotkalem sasiada co mesiem jezdzi nowym i sie dziwil ze biore szynke za 60zl :D ,on gada ze szynka tansza od sera jest xD bo kupuje taka za 20zl
Pizza, kawa, lody, zarcie, piwo- wszytko tańsze we Włoszech niz w PL. Jakbyśmy mieli za tanio to by nam Niemcy wykupili!
Co by ten ludek nadwiślański zrobił bez Niemca ;) A tak na serio - nasz model biznesowy typu Januszex.
Mądrze gadasz, nadajesz się na polityka :D
"zarcie, piwo" - tak, na pewno tańsze we Włoszech xD
@@mmaruszewicz gdy tak ostatnio słucham polityków, to powątpiewam, czy to komplement ;)
Tylko ze we Włoszech pizza to fast food, który kupuje się gdy zaczyna brakować kasy. Nie można tak porównywać…
No dobra ale staropramen jest mimo wszystko jest dużo lepszy od tyskiego, i na dodatek tańszy...
Wpływ ma też skromny wybór na kranach jak najciekawszym piwem jest np ciemny kozel to czasem lepiej wziąć coś butelkowego lepszego. Nie ma problemu zapłacić 15 zł za krafta, ale 12 zł za tyskie to juz przesada
mam to samo, dobra hazy apa 15-16 zł, tyskie 10, kozel (za którym nie przepadam) 12... wybór jasny, dopłacam i piję smaczne piwko:)
w Polsce jest po prostu kurewsko drogo ;D A co do chodzenia do pubów - w 100% się zgadzam. Jak byłem na delegacji w UK to tam w niedzielę o 10 rano pub jest pełny. Dziadki, babcie, młodzi, starsi. Wyobrażacie sobie żeby babcia Genowefa po kościele poszła do pubu na piwko? Przecież cała wioska by ją zaraz palcami wytykała, że alkoholiczka :D Nie ma u nas kultury picia w lokalach i nic z tym nie zrobiimy.
Babcia Genowefa u nas jest targetem kościoła i przemysłu farmaceutycznego, a nie piwowarskiego xd
To też zależy od regionu...Na śląsku to normalny widok ale niestety Ci ludzie piją słabe Tyskie....
Tylko jeszcze 30 lat temu w co drugiej wsi był bar, prowadzony przez miejscowy GS lub jego ajenta, gdzie w niedzielę po sumie cała okoliczna społeczność schodziła się i piła piwo. Ustawa o wychowaniu w trzeźwości zabraniała narzutu na alkohol większego niż 30%. Kultura u nas była, tylko wymarła wraz z "postępem" jako przejaw "wiochy"...
U nas niestety kultura Spejsona - jak najtaniej, jak najwięcej
Nie no lepiej wydać 30 zl za siki, zeby się poczuć fajnym..
Radegast 12 za 8zł czy 6zł. Ja piernicze.. To piwo jest świetne i zjada każdego dziadowskiego polskiego koncerniaka z surowcami niesałodowanymi (czyli kurła większośc). W sumie to nie - nie mamy odpowiednika. Pomyślałem chwilę o Zateckim i Kozlu, bo są chyba jeszcze all malt, ale poziom goryczki to 19-20 ibu hahaha. Może i mamy gorsze piwa, ale za to ze dwa razy drożej. Polak wszystko zeżre i wypije.
Żatecki i Kozel to szczyny robione w Polsce. Nie mają nic wspólnego z czeskim piwem
Z tymi cenami piwa to jest tak jak ze sprzedawcą butów na pustyni. Dwóch sprzedawców zrobiło rekonesans, wróciło i jeden mówi: e stary beznadziejnie, tam nikt nie chodzi w butach, wszyscy łażą na bosaka.
Za to drugi przychodzi i mówi: jaki zajebisty rynek, tam nikt nie ma butów!
I wchodzi trzeci: wszyscy będą tu chodzić w butach hainekena, reszta wypierdalać.
@@w.k.5974I oczywiście w cenie 2x droższej niż faktycznie powinna być, bo rynek mały i dokłada do interesu
@@Wookash11111 Polska to kolonia a w koloniach musi być drogo.
Powód jest trochę kulturowy, trochę ekonomiczny.
PL od upadku w XVIII wieku to kraj biedny i rolniczy. Czechy to było zaplecze gospodarcze dla CK. Stąd też taką tragedią był upadek Czech w 1939 - Niemcy przejeli cały park przemysłowy. W starej PL przecież w każdej wsi większej jakaś gospoda była. Gdzieś chłopów pan musiał upijać. Ale później jednak restauracje i kawiarnie były dla zamożnych i mało licznych. W PRLu jakieś klubokawiarnie otwierali, żeby cokolwiek było. Jadało się i piło w domu.
DLatego restauracje są dla bogatszych - i z takim mentalem ceny są odstrzelone. Jak się chciało ściągnąć klienta do restauracji to trzeba mu było dać w miarę tanie jedzenie. A jak jedzenie jest tanie to trzeba na czymś dorobić. Trunki alko i niealko są w PL bardzo drogie - nawet wody nie dostaniem za darmo. Więc mamy lepsze miejsca (niekoniecznie lepsze jedzenie) gdzie mamy burgera za 70 zł (pozdrawiam Norblina) albo relatywnie tanie miejscówki z lepszym burgerem za 35 pln. ALe wszędzie napoje będą drogie.
To może miało kiedyś jakiś sens jak można było obiad w Warszawie w knajpie zjeść za 20 zł. Tyle, że teraz wszędzie drogo tak czy siak.
Co do Czeskiej zamożności - być może ten długi proces wpłynął też na łańcuch dostaw do knajp. Tradycyjnie cały proces dostarczania jedzenia jest zoptymalizowany i tani. W PL tego nie ma co powoduje, że utrzymanie restauracji jest ryzykowne i drogie. Nie da się tak po prostu otworzyć knajpy wbrew systemowi i tak to się nakręca.
Mamy więc drogie piwo z kega, mamy drogie piwo w butelce i mamy pokutujące przeświadczenie, że piwo lane jest gorsze (bo chrzczone). Mam wrażenie, że lane piwo schodzi głównie na festynach.
Co do zamożności - my właściwie Czechy już przebiliśmy pod względem rozwoju gospodarczego. Ale ciężko odwrócić pewne trendy w ciągu jednej dekady. I nie wiem czy to się zmieni. Polski konsument jest dość otwarty. W restauracji jeden zamówi lagera, drugi kraftową pszenice albo IPA. A taki wybór eliminuje lanie z kranu, bo to logistyczie ciężkie.
Powód jest głównie geopolityczny, Polska to kolonia, kraina białych murzynów, a w koloniach musi być drogo.
@@w.k.5974 Z całym szacunkiem bo lubię Czechy i bywałem nie raz a nie mieszkam blisko granicy to o czym piszesz? Czechy to nie kraj kolonialny? Myślisz że w CZ nie ma wpływów niemieckich (które są większe niż w PL) i innych krajów? Nie w tym rzecz dlaczego to wygląda inaczej u nich i u nas, przyczyny są ugruntowane bardzo głęboko.Powyższy komentarz ma bardzo dużo racji.
@@sewerynredziak6681 Możliwe że w Czechach tradycja piwna jest silniejsza (może właśnie przez wpływ niemiec) i bardziej korporacje się pilnują bo by ludzie sie zbuntowali, a też rynek zbytu o wiele mniejszy niż Polska i mniej opłaca się robić dziadostwa.
@@w.k.5974 Może tak może nie ale ja osobiście jak Tomek mimo że chciałbym bardzo żeby w Polsce była większa kultura picia w pubie to jednak wolę nasz system gdzie mam X piw kraftowych do wyboru a i czeskie pije bardzo często jakie sobie wymarzę.Nie można mieć wszystkiego.W Polsce i tak zrobiliśmy giga skok od 89 roku, miejmy tego świadomość trzeba być z tego dumnym i nadal idziemy do przodu, potencjał mamy wielki nieporównywalny do innych krajów regionu oprócz Niemiec.I to wszystko mimo naszych władz które bardziej utrudniają niż pomagają.
@@sewerynredziak6681 W Bolandzie to niedługo będzie tylko "kultura" czołgów i trepów. Niczego nie będzie tylko wojsko będzie. A biskup pobłogosławi.
Oprócz pytania dlaczego drogie, dodałbym jeszcze dwa pytania- dlaczego smakuje jak lura i ma max. 4%?
Dziennik Právo dwa tygodnie temu podawał, że udział piwa lanego to ok. 30 % w Czechach rok temu. A w 2005 było ok. 50%. Także wszystko się zgadza z podanymi danymi przez ciebie. Jeżeli chodzi o spożycie na głowę, to spadek z 163 litrów w 2005 na 123 litry w 2023.
Jednym słowem kultura. Kiedyś na każdej wsi była mordownia. I ludzie chlali z kija na potęgę. Sam dziadka wyprowadzałem z takiej spleuny. I padło, powstały "lepsze" puby ale tam już pewien typ ludzi nie chodził bo za drogie piwo.
I to w sumie lepiej, w teorii mamy mniej burd na mieście niż kilka dekad temu.
Plus dodatni.
ps.
W Polsce 60,1% mieszkańców mieszka w miastach, a w Czechach 74,3%. (AI mi podpowiedziała)
Nie piję w lokalu nie dlatego, że mnie nie stać, ale dlatego, że w lokalach są wyłącznie gówniane piwa typu Żywiec, Żubr, itd. w cenie, za którą mogę mieć 2 krafty w Lidlu. Wolę pić coś dobrego w domu niż byle co w pubie. Czekam na czasy, gdy w lokalach będą ciekawsze piwa. Może kiedyś puby i restauracje zauważą, że rynek piwny ma do zaoferowania więcej niż koncerniaki, bo w tych lokalach to nawet w butelce się nic ciekawego nie dostanie. Co im szkodzi kupić w butelkach jakieś mniej znane piwa? A niech sobie czekają na klienta, a oferta wieksza.
Byłem w weekend w Trójmieście. Średnia cena piwa z nalewaka to 20 złotych. Na Mazurach 18-20, a jak dobrze pójdzie to 15.
Na Mazurach gdzie konkretnie, bo właśnie jestem?
Przestać pić te szczyny na zdrowie wam to wyjdzie
@@mac8544 Szczynami to może ty się raczysz, my tu jesteśmy normalni.
Niestety, ale jakbyśmy pili więcej piwa w lokalach, to Janusze biznesu zwęszyli by interes i ponieśliby ceny, no bo przecież jest popyt na lane piwo w lokalu.
I to jest właśnie ta mentalność, przez którą cierpimy. Picie większej ilości piw w lokalach przez konsumentów zwiększyłoby także konkurencyjność wśród browarów prowadząc do rywalizacji cenowej, a w konsekwencji do obniżenia cen w kegu - co sprawiałoby, że ceny by spadły też w lokalu. Przyjechałby przedstawiciel i powiedział "słuchaj, lejesz tyle naszego piwa. Zrobimy Ci taką i taką cenę, damy Ci takie i takie gadżety, ale lej tylko nasze piwo i lej jej w takiej i takiej niższej cenie". Popyt kreuje podaż, kreuje też konkurencyjność, zmuszając do weryfikacji cen. Sam prowadzę lokal i przecieram oczy ze zdumienia jak hurtownia, która w okolicy oferuje NAJNIŻSZĄ CENĘ za piwo w kegu mówi, że ja jestem najważniejszym ich klientem, bo zamawiam 3-5 beczek tego piwa w tygodniu i nikt od nich w tej ilości tego nie bierze. Z kolei butelkę tego samego piwa z racji, że zamawiam ich 30 sztuk mam w cenie netto w takiej jak stoi na półce w Auchanie w cenie brutto. Zacznijcie pić w lokalach, a nie zwalać ceny na Januszy biznesu, to nie jest rok 2008, ja i moi rówieśnicy dorastaliśmy w innych czasach (30 lat) i mamy całkowicie inne spojrzenie na biznes niż było 1 czy 2 dekady temu.
@@saskesaskowski374 Jak obniżycie ceny, to zaczne pić, a nie na odwrót, że ja mam zacząć pić, to wy łaskawie może obniżycie 😂
Otóż nie, wówczas pojawiłyby się Krzyśki i Stefany biznesu, którzy widząc, jak Janusz trzepie kasę, sami by nabrali ochoty na kawałek tortu. W ścisłych centrach, gdzie lokale są wartością samą w sobie, to nie zadziała, ale poza nimi koszty stałe pozwalają zmniejszać marżę i walczyć o klienta.
Zresztą były takie okresy w życiu wielu miejscowości (zwłaszcza mniej oczywistych "turystycznie"), gdzie gastronomia i wyszynk nagle stały się popularne... i paradoksalnie walka na ceny doprowadziła do opustoszenia rynku (wysokie czynsze), a w miejscach knajpek rozpanoszyły się np. banki. Knajpki uciekły w lokalizacje pozornie mniej atrakcyjne (zwykle 2-3 przecznice od tegoż rynku).
Błędnie zakładasz że właściciele pubów to tylko zachłanne delfiny biznesu. Jest bardzo dużo dziadostwa, rynek się dopiero klaruje. Na szczęście jest już coraz więcej miejsc z porządnym piwem.
@@saskesaskowski374Przedstawiasz myślenie życzeniowe i romantyzujesz chojnego przedstawiciela co puści taniej, bo dużo sprzedajesz. Ty chyba sie wczoraj urodziłeś 😂
trochę to wszystko uogólnione. Mamy niską kulturę szacunku do klienta... teoria "klient wszystko kupi"... a nie każdy klient jest głupi.
Panie Tomku, prosto z Cieszyna napiszę tak: po czeskiej stronie piwo jest po ok. 8-8,5 zł już wszędzie, mimo mocnej złotówki, w Polsce zaczyna się od 10 zł, także w knajpach o podobnym obłożeniu, no może tylko trochę większym w Czechach od poniedziałku do czwartku. Ale nie tyle te 1,5 zł robi różnicę, choć już np. 3,5 na jednym kuflu ją robi gdy idziemy na sześć. Robią ją bardziej dwie sprawy. Pierwsza to jakość piwa: spory koncerniak Radegast jest kilka pięter wyżej niż polskie koncerniaki, a piętro wyżej niż cieszyński pilsner oraz pół piętra niż sporo polskich kraftów w temacie pilsy, lagery itp. Jakość zarówno smakowa, jak i pod względem skutków na drugi dzień. A druga sprawa to obsługa. W Czechach w cenie piwa mam znakomitą obsługę, stały kontakt, szybkie podawanie piwa, czyli komfort i wygodę konsumenta. To, co stanowi o sensie pójścia do knajpy. W Polsce mam stanie 10-15 minut w kolejce do baru, gdzie nieogarnięte małolaty nalewają piwo i kasują za nie przez kolejne 5-10 minut. Czyli jest to masochizm konsumenta. To wszystko sprawia, że kilkadziesiąt piw miesięcznie wolę wypić te 500-2000 metrów dalej od domu. Oszczędzam pieniądze i czas, a zyskuję jakość i sens bytności w knajpie.
Dzięki za celne spostrzeżenia.
To ja bym jeszcze poprosił o porównanie ile kosztuje veprovy rizek w CZ i schabowy w PL i jakim typowym samochodem jeździ restaurator w CZ i jakim w PL i czemu w PL jest merol lub BMW.😀
Przewrót Kopyrnikański - k
Kopyr obala prawo popytu i podaży 😂
To chyba nie kwestia bogactwa czy biedy. To różnice kulturowe. U nas kufloteki umarły bo często były to zwykłe mordownie w których zbierała się chołota. Nie zawsze, od razu piszę, ale bardzo często. Niestety nie umiemy rozmawiać z osobami o innych poglądach, szczególnie po paru browarach. Od lat jeżdżę do Czech i tam jest inna sytuacja. W lokalu jest mix ludzi różnego wieku i przekonań, wszyscy się bawią, głośno rozmawiają, bez robienia sobie nawzajem problemów. Nikt nie czepia się Polaka za 68, Rosjanina za lata okupacji itp itd. Mówię o barach w małych miasteczkach nie o praskich deptakach dla turystów. W Polsce gwarantowana awantura.
W tamtym roku byłem w miejscowości za Kudową zdrój (nie pamietam nazwy ale mała mieścinka) i w knajpie piłem primatora 12 (chyab nie pamiętam dokładnie) za okolo 7 zl xD tymczasem u nas tyskie czy inne zywce po 10-13 a w bardziej pestige knajpie do 20 xD a klasa piw nieporównywalna
W zeszłym roku byłem w Pradze, ceny co prawda poszly w górę w ciagu 2 lat (też mieli inflację). Jednak w ogrodku piwnym na Zamku w Wyszechradzie kupowałem 0.5 Radegasta za ok. 7 zł (w Wawie odpowiednikiem takiego miejsca spotkań niech bedą Bulwary Wiślane, gdzie tam serwują zwykłe polskie koncerniaki za przynajmniej 15 zł). To samo tyczy się restauracji, Pilsner U. w lokalu nieopodal Hradczan był w granicach 8-10 zł, Wawa, Hala Koszyki Pilsner w okolicach 20 zł. Dodatkowo w Polsce już nie ma takich knajp w starym stylu gdzie czas się zatrzymał- w Pradze wystarczy wyjść poza ścisłe centrum, przy dworcu autobusowym Bar Panda, piwo pp ok. 5 zł rok temu. Tam czuć lokalny klimat, podobne przybytki odwiedzałem w Ostrawie- duch poprzedniej epoki, lokale może niezbyt piękne, ale ceny i ten czar...
Mała miejscowość, jakieś 4,5 tys. mieszkańców, siedziba gminy, która liczy niespełna 15 tys. mieszkańców. Sieci marketów: Lidl, Biedra, Rossman, jakaś sieć na D (nie pamiętam nazwy), a niedawno uruchomiono Chińskie Centrum Handlowe. Muszę dodawać, że zniknęły niemal wszystkie małe sklepy w okolicy? Komu Producenci mają dostarczać towar, ten lepszej jakości, skoro są tylko "komisy handlowe" (sieci marketów) z terminem płatności 3 miesiące, z koniecznością odbierania niesprzedanego towaru?
Pozwoliliśmy sieciom marketów zaorać handel, to mamy pustynię handlową wokół, BO MARKETY "WYJAŁAWIAJĄ" RYNEK!
Zresztą, jaką mentalność mają lokalne władze widać w pobliskich Tarnowskich Górach. Niby Unesco, ale nie szanuje się tego, co stare! Owszem, miasto wali się z powodu dawnych wyrobisk pod budynkami, ale zamiast remontować, to władze wyburzają! Jak tak dalej pójdzie, za chwilę zamiast zabytkowego miasta, będzie miasto "szczerbate", pełne jakichś dziwolągów, plomb z architekturą "zabytkopodobną" i tym podobne!
Mamy to, na co pozwalamy - dotyczy też piwa i "klimatu" miast i miasteczek!
@@dD.4Y Polska to nie państwo, Polska to kolonia. Dziadowanie.
@@dD.4Y ok, tylko to nie markety są winne, a klienci. Pusty market nie wyjałowi rynku. Ludzie idą na zakupy do marketu, bo nie stać ich na kupowanie w małych sklepach "u Grażynki". Zresztą ludzie nie są ślepi i widzieli, że Janusz z Grażyną z osiedlowego sklepiku pojechali rano do Biedry i kupili 20 zgrzewek wody mineralnej, którą potem ze swoją marżą sprzedają u siebie. To dlaczego skoro oni mogą pojechać i kupić, to ja sam nie mogę tego zrobić?
@@WojtekKa-rd3zz Wojtek Ka, ty po prostu leniwy jesteś, znalazłeś sobie dobre wytłumaczenie, dlaczego iść do biedry i zrobić zakupy w jednym miejscu. Zauważ, że dałem Ci równie proste wytłumaczenie, jak i to twoje. OBA DO ŻUPY!
Proste tłumaczenia są dla prostych, niedouczonych ludzi (by nie powiedzieć dla prostaków), prawda jest dużo bardziej złożona i trzeba się trochę natrudzić, napisać, by ująć temat rzetelnie.
To tak tytułem wstępu, byś wiedział, że podejmuję ten wysiłek intelektualny w nadziei, że do Ciebie i do paru prostych ludzi też to dotrze. Bo prawda kosztuje odrobinę wysiłku, bo oszustwo można iść do biedry!
Moja Siostra ma mały sklepik - ceny ma mniejsze, niż w sklepach wielkopowierzchniowych, i zauważyła jedną rzecz - owszem, duże sklepy mają "promocje" (które często są na poziomie cen w Jej sklepie), ale reszta cen jest zawyżona! Po prostu, robią to co zawsze - wyżynają konkurencję, a potem mają "żniwa" na leniwych lemingach!
Jak jeszcze struktura rynku była inna, hurtownicy jeździli po sklepach i dowozili towar, to ten towar często był ZNACZNIE LEPSZEJ JAKOŚCI, NIŻ TEN W MARKETACH! Po prostu - łosiom marketowym można było wcisnąć byle g i to "łykali" "przy okazji" "promocji"! Producenci mieli inne marże na małych sklepach I NIE MIELI SPRZEDAŻY KOMISOWEJ, JAK MAJĄ W MARKETACH!
Markety nie powinny się nazywać sklepami, a KOMISAMI WIELKOPOWIERZCHNIOWYMI! Oligopol sieci "sklepów" wielkopowierzchniowych zmuszają Producentów do działania na najmniejszej marży, wymusza rozwijanie produkcji wraz z rozwijaniem sieci sklepów (w zasadzie stają się "przystawką" do marketu, bo nie mają opcji - małe sklepy wycięto), zmuszają ich do odroczonej na 3 miesiące płatności I PRZYJMOWANIA ZWROTÓW NIE SPRZEDANYCH TOWARÓW, o opłatach "na reklamę", "na numerki kasowe" nie wspominając!
PRODUCENT, CZY HURTOWNIK, NIE MAJĄC KONKURENCJI, REDUKUJE JAKOŚĆ, CZY TEŻ WIZYTY W MAŁYCH SKLEPACH!
Czym to skutkuje? Ano pojawiają się "dyskonty" typu "Marcro & Cash", w których Producenci, ograniczając koszt transportu, dostarczają towary....
By potem jakiś prosty człowiek mógł napisać, że "sklepiki i tak zaopatrują się w Macro, gdzie i ja kupuję!" i ma wytłumaczenie SWOJEGO LENISTWA, ŻE NIE PÓJDZIE DO SKLEPU OBOK DOMU!
Owszem, bo Macro&Cash ZEPSUŁO RYNEK I SPRZEDAJE TEŻ DETALICZNIE, CZEGO NIE POWINNO ROBIĆ, BO TO POWODUJE ZAORANIE RYNKU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Moja Siostra ma sklep wielobranżowy - dzięki temu, że asortyment mniej wymagający, może jej to leżeć "na stanie" dłużej, niż mięso.
A wyobraź sobie, że masz mały sklep spożywczy... DLA MAŁEGO SKLEPU SPOŻYWCZEGO WYBUDOWANIE OBOK MARKETU TO TRAGEDIA!
Załóżmy dla uproszczenia, że sprzedajesz dziennie 100 kg mięsa. Pojawia się market, który ma to samo mięso, kosztuje początkowo trochę mniej (W promocji, tuż po wystawieniu sklepu - jak już wykończy twój sklep, ceny będą większe). Jednego dnia sprzedajesz 100 kg, ale następnego, po otwarciu marketu, tracisz połowę z tego "zbytu", znaczy 50 kg Ci zostaje... Na razie teoretycznie nie ma problemu, bo możesz po prostu następnego dnia nie kupić tyle, co zawsze. Wprawdzie hurtownia, do której jeździsz, będzie zawiedziona, ale co tam. Problem pojawia się 2, 3, 4 dnia, bo okazało się...
ŻE JAKIŚ LENIWY PACAN WOLAŁ POJECHAĆ DO MARKETU!
A tobie już tak zostało - o połowę mniejsze obroty, to mniej kasy na ekspedientki, nagle okazuje się, że musisz część zwolnić, maleje twoja marża, maleje kasa na zakupy, półki zaczynają się "przerzedzać", BO PRZECIEŻ NIE KUPISZ TYLE, CO DO TEJ PORY, BO ZOSTANIE CI NA PÓŁKACH I NIE DAJ BOŻE "ZAŚMIERDNIE"!
Potem znajdzie się jakiś ifiota, który woli pójść do Biedry, "bo w tych małych sklepach śmierdzi i mają przeterminowany towar na półkach" - znowu wygodne tłumaczenie! W szczególności dotyczy to mięsa! WPADNIJ W DESPERACJI NA TEN NIEMĄDRY POMYSŁ, BY "ZOPTYMALIZOWAĆ ŁAŃCUCH WARTOŚCI" I ODŚWIEŻYĆ MIĘSO!!!
Ktoś kupi, pójdzie fama, ze się zatruł I LEMINGI CIĘ ZEŻRĄ! Te same lemingi, które idą do marketu i kupią to odświeżane mięso, ale "przypudrowane" przyprawami "na grilla"! Kupi, bo leniwy - ma już przyprawione, więc "się skusi"!
PRZEMYSŁOWE ŻARCIE W MARKECIE KUPI, ALE MAŁY SKLEPIK OBSRA!
Tak więc "wyjaławianie rynku", o którym pisałem licząc na to, że zechce wam się nad tym pochylić i pomyśleć (jak widać założenie płonne) polega na tym, że RYNEK MA OKREŚLONĄ POJEMNOŚĆ - nie kupisz, jako Klient więcej, niż Ci potrzeba, nieprawdaż?
TAK WIĘC, ZAJĘCIE ZNACZĄCEJ POZYCJI NA RYNKU DANEGO MARKETU ZMNIEJSZA RENTOWNOŚĆ MAŁYCH SKLEPIKÓW, A W KONSEKWENCJI PROWADZI DO ICH ZAMKNIĘCIA!
Zanim jeszcze Lemingom i Wykształciuchom (którym się wydaje, że są wykształceni), zryto beret "na wolny rynek", tłumacząc im, że to to samo, co "wolna amerykanka" (NIE, TO NIE TO SAMO), funkcjonowało takie pojęcie, jak POLITYKA GOSPODARCZA!
DOBRY GOSPODARZ JĄ MA, DLATEGO NIE POZWOLIŁBY NA WPUSZCZENIE DO KRAJU SZARAŃCZY, KTÓRA PŁACI PODATKI ZA GRANICĄ, A SWOJĄ SKALĄ WYKAŃCZA JEGO SKLEPY!
Gdyby przeciętny cymbał grzmiący miał takie podejście, że polskie, to jego i dbałby o polskie sklepy, to może byłoby inaczej, ale tutaj Polakom też zryto berety, niestety...
Ale wracając do głównego wątku. Polityka Gospodarcza, to pewien rodzaj umowy (dr Bartosiak powiedziałby "Umowa Społeczna"), która określa, na co państwo kładzie nacisk, jaki rodzaj działalności chce wspierać, chronić, jak ten GOSPODARZ PAŃSTWA wyobraża sobie "RYNEK"?
Tak, jak we Włoszech? Znaczy multum małych kawiarenek, pizzerii, sklepików, rzemieślników?
Czy tak jak w Wielkiej Brytanii - na każdym rogu TESCO i gówniane żarcie w środku?
Jeśli to pierwsze, TO NIE POZWALA PANOSZYĆ SIĘ OBCYM MARKETOM - CHRONI "WŁASNE" - POLSKIE!
No, ale przeciętny ifiota polski takiego podejścia nie ma - nie wie, że ten mały sklepik płaci podatki W POLSCE i z tego np. dostaniesz potem emeryturę, "opiekę zdrowotną" (znaczy darmową eutanazję) i tym podobne "wynalazki cywilizacji"!
Przeciętny, prześlizgujący się po powierzchni rzeczywistości Gulczas tymczasem nie wie, skąd biorą się pieniądze!
Czy wiesz, że taki np. INPOST zapłacił w zeszłym roku bodajże 15 mln złotych podatków, podczas gdy WSZYSKIE INNE PRYWATNE FIRMY KURIERSKIE, Z DHL I INNYMI, ZAPŁACIŁY ŁĄCZNIE 20 mln złotych? A wszystkie łącznie mają większy udział w rynku, niż Inpost!
To samo dotyczy marketów. Nie szanując tego, co własne, osłabiasz państwo, powodujesz, że w budżecie państwa nie zostają podatki z małych sklepów (one nie optymalizują podatków na Kajmanach - nie stać ich na to), a tym samym nie będzie na czołgi, a SŁABOŚĆ PAŃSTWA SPROWOKUJE WOJNĘ!
TO SĄ KONSEKWENCJE "POLITYKI GOSPODARCZEJ" POLEGAJĄCEJ NA SCHLEBIANIU LENIWYM!
Wiesz, dlaczego ta "pani Grażynka" kupiła tę zgrzewkę w Biedrze"? BO MOŻE NIE BYŁO JEJ STAĆ NA PRZEJAZD DO HURTOWNI (BO HURTOWNI JUŻ NIE STAĆ NA OBJEŻDŻANIE SKLEPÓW), A CHCIAŁA MIEĆ ASORTYMENT DLA TAKIEGO LENIWEGO GŁUPKA, JAK TY, BY NIE WIDZIAŁ PUSTYCH PÓŁEK - KOLEJNEGO ARGUMENTU, BY NIE IŚĆ DO MAŁEGO SKLEPIKU!
Na koniec - jeśli jednak ci się chciało przeczytać (znowu - płonne założenie, skoro jesteś tak leniwy, by chodzić do marketów i na dodatek szukasz sobie usprawiedliwienia, ale próbować trzeba),
TO DOCEŃ MÓJ WYSIŁEK!
Bo to nie tylko "napisać" trzeba było! TO TRZEBA BYŁO PRZEŻYĆ, JAKO "właściciel" MAŁEJ PIEKARENKI (właściwie była Rodziców, ale na mnie funkcjonowała), BRAT SWOJEJ SIOSTRY!
By utrzymać w funkcjonowaniu jej Sklep, przez tzw. "lockdowny" i inne tego typu "atrakcje", BY WYKOSIĆ POLSKI HANDEL, dołożyłem do tego sklepu jakieś 150-200 tysięcy złotych, w ciągu ostatnich 3-4 lat...
NIE WYMAWIAM - to była inwestycja w moją RODZINĘ! Nie chciałem, by po ponad 30 latach "na swoim", wylądowała na kasie w Biedrze, z "pampersem" w majtkach!
To zupełnie inny rodzaj życia, jaki prowadzi Chłop Pańszczyźniany, w porównaniu z Chłopem na Swoim!
@@WojtekKa-rd3zz Tak więc, to nie tylko ANALIZA STANU ZASTANEGO, znajomość procesów gospodarczych, umiejętność wyciągania wniosków i obserwacji zależności, zagłębienie się w "ekonomikę" skali itp. itd. Napisałem niezły elaborat na ten temat, BO ZNAM TO OD PODSZEWKI!
To przede wszystkim CHĘĆ, BY SIĘ NAD TYM POCHYLIĆ, tymczasem...
Kłamstwo jest proste! "Pani Grażynka kupuje tę samą wodę sodową w Biedrze, którą potem sprzedaje u siebie w sklepiku"! Ba - teraz kupuje ją na allegro, bo hurtownie padły na pysk! Przecież ty też możesz kupić na allegro, nieprawdaż?
Jest cołkiem prowda, jak mawiał Ksiądz Tischner (chciało mi się ją Ci napisać), jest tys prowda (ludzie są leniwi), i goano prowda, że niby nie warto iść do sklepu obok, lepiej wybrać się do biedry, bo "PAni Grażynka też tam kupuje to, co potem sprzedaje u siebie w sklepie"!
Jesteś leniwy, bo nie chce Ci się iść do paru sklepów, zamiast tego wolisz iść do jednego, na dodatek znalazłeś tanią wymówkę! Na dodatek jesteś leniwy intelektualnie, bo nie chce ci się przemyśleć bliższych i dalszych konsekwencji twojego lenistwa!
TO TEŻ GUANO PROWDA! Ci, którzy powinni prowadzić "Politykę Gospodarczą", TO TUUURNIE, KTÓRZY NIE WIEDZĄ, JAK TO ROBIĆ, dlatego przerzucają koszt swojej głupoty "na Klienta" i jego "preferencje zakupowe", "przyzwyczajenia" i tym podobne!
TYMCZASEM WYSTARCZY PROWADZIĆ TAKĄ POLITYKĘ, ŻE POLSKIE, MAŁE SKLEPY MAJĄ SZANSĘ UTRZYMAĆ SIĘ NA DOBREJ MARŻY, NIE WYSTAWIAJĄC ICH NA ZABÓJCZĄ, N I E U C Z C I W Ą KONKURENCJĘ WIELKICH MARKETÓW!
Ja, wbrew temu, co mogłoby się wydawać po tym, co napisałem, nie przerzucam odpowiedzialności na klienta!
WINNI SĄ TUURNIE U WŁADZY, WINNI SĄ TURNIE W LOKALNYCH WŁADZACH GMIN I POWIATÓW, KTÓRZY NIE POTRAFIĄ ZADBAĆ O TE "KURY", KTÓRE ZNOSZĄ JAJA W POLSCE - POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW, POLSKI HANDEL!
Do autora tego komentarza z filmu .
Człowieku, a wiesz ,że w Czechach jest znacznie prostrze prowadzenie działalności, znacznie mniejsze czynsze, znacznie mniejsze podatki i znacznie więcej idzie ich odpisać w firmie ( myślisz, że czemu firmy uciekają z Polski do Czech? A te lux auta na czeskich blachach to nie turyści a Polacy)
Druga sprawa to P0laki mało piją, a co za ttm idzie cena rośnie wiec to wina tylko Polski rządu i was Polaków
tradycja picia piwa w knajpie zanikła u mnie po studiach. A po 40-ce zanikła wogóle tradycja picia alkoholu. Teraz tylko rower co weekend i jakieś bezalkoholowe po trasie 😊
Czyli defakto nigdy nie poszedłeś do lokalu na dobre piwo. Smutne.
To dobra decyzja na pewno na zdrowie ci to wyszło
Piwo w hospodzie nie kosztuje 5-8 PLN średnio w CZ. To już przeszłość.
Poczułem się jak 10 lat temu na kanale Kopyra. Bardzo dobry film, bardzo wysoki poziom, szanuję, pozdrawiam.
kto k.chodzi na piwo do Hard R.C??? Nudno tam i atmosfera dla buców.
Bardzo dziękuję za ten film, wiele rzeczy mi wyjaśnił👏🏻
To też zmiana przyzwyczajeń. 25lat temu, w mojej 5tys rodzinnej wsi, było kilkanaście barów i sam praktycznie codziennie ze znajomymi w barze przesiadywaliśmy... graliśmy w karty, bilard, rzutki i w kafejce internetowej połączonej z barem. Młodzi i emeryci z okolicznych uliczek przesiadywali w "swoich" barach. Od 10 lat nie ma na tej wsi ani jednego baru ... młodzi wolą spędzać czas online niż offline ze znajomymi
Kopyr ostatnio dużo materiałów to może jakaś masakracja? Lata nie było...
Odwiedziłem tydzięń temu Radegastovnię w Cieszynie po czeskiej stronie, piwo zdecydowanie tańsze, niż np w Kozlovni w Warszawie, ale ceny jedzenia bardzo podobne. Konsekwencją cen w Czechach jest cena lanego Cieszyńskiego Pilznera po polskiej stronie - 10 zł (cena w firmowych stoiskach)
Czesi strasznie zbiednieli przez ostatnie 20 lat. Mieskalem w Cieszynie 25 lat i obserwowalem ten proces. Kiedys Polacy masowo robili zakupy wszystkeigo w Czechach, zycie po czeskiej stronie tetnilo, a dumni Czesi traktowali Polakow z pogarda. Dzis jest dokladnie na odwrot, Czesi z calego rejonu Zaolzia przyjezdzaja do Cieszyna na zakupy w Kauflandzie, Castoramie itp. Polacy juz tylko na piwo na czeska strone chodza, a jedzenie potrafi w tych czeskich knajpach byc podlej jakosci.
@@82vitt Jestem z czeskiego "Zaolzia" i teraz jest znów odwrotnie. Kaufland w PL pusty, Kaufland w CZ pełny, co trzeci samochód PL. Bo czeski rząd osłabił koronę, aby Czechom nie opłacało się robić zakupów za granicą i państwo nie traciło podatków. Obecnie nie mamy po co jechać do PL na zakupy, wszystko jest tam dla nas droższe.
@@jakubs.6103 Ja bylem w Cieszynie 3 lata temu, to jeszcze tak nie bylo. To dlugo cos Czechom zajelo, bo jak z Polski wyjezdzalem 18 lat temu, to juz byla w Czeskim Cieszynie mizeria handlowa, a za czasow gowniaka pamietam jak Polacy z Czech zapierdalali z siatkami czeskiego zarcia, jakby nie bylo jutra. Ale z tego tez co kojaze, to jakosc jedzenia po Polskiej stronie, wedlin itp. byla duzo lepsza, to nawet sami Czesi czesto przyznawali, wiec to nie tylko ceny decydowaly.
Przede wszystkim Czechy i społeczeństwo tam zamieszkujące posiadają coś takiego jak kultura picie piwa w gospodzie.😊 U nas każdy robotnik po pracy nie idzie do gospody po pierwsze takowej nie ma a po drugie ceny w nich są bardzo wysokie. Polski robotnik po pracyidzie na ławkę kupuje setkę i cztery żubry.
Tak kosztuje tak malo a na wioskach to juz po 30 kcz za holbe lub 38 za radegasta
Dokładnie 👌
Piwo za 5zł - 7zł lane było w PL. 25lat temu. A najniższa krajowa wtedy była z 450zł. A w sklepie piwo bez zmian. Było po 2-2.5 i nadal jest po 2.5-3zł.
Paradox.
Za 7 złotych to na promenadzie w Świnoujściu piłem Żywca w 2014 roku. Porządna knajpa.
nie pije polskiego piwa ponieważ: a) jest gowniane,, b) jest drogie
Muzyka na odliczeniu jak z hotline miami
Sun Araw xd
Odrwzu odgadłem te powody. Oglądanie latami Kopyra robi swoje :D Mnie obecna sytuacja cieszy mamy dużo dobrego kraftu a mając rodzine, obowiązki nie ma tak czasu na wyprawy do knajpy. I można się lepiej na walorach smakowych skupić. Świetny odcinek! :)
Cybermachina Gdynia, na kranie czeskie Litovele i Rohozec, ceny między 14, a 16. Kawałek dalej dookoła Tyskie, Lechy, Specjale po 18. Da się? Da się. Rozmawiałem z obsługą, mówią, że szef chce, żeby ludzie wypili porządne piwo, po którym będą wiedzieli, że warto wrócić.
Horska Chata Čantoryje pod Czantorią w Beskidach - sprzedają za korony i złotówki, leją z 10 typów na - cena 50KC/10PLN. W polskich schroniskach, chyba poniżej 15zł za jakieś Tyskie nie znajdziemy.....
50 CZK to około 8.5 zł
Cena piwa Primator Premium w kegu 50 litrów w I półroczu 2024 r. wynosiła 2060 CZK, natomiast od 01.06.2024 w okresie letnim ten sam keg 50 litrów kosztuje... 1254 CZK. To jest właśnie spadek ceny o 40%! Na zdrowie!
Teoretycznie tak mogłoby być, jednak ten problem nie dotyczy tylko lanego piwa a wielu produktów. Najciekawszym przykładem jest jeden z naszych rodzimych sklepów komputerowych, który ma oddziały w Niemczech i tam sprzedaje taniej.
23% vs 19% VAT
@@Zuber92xD Sprawa tyczyła się różnic w cenach 15-20% z okresu boomu na kryptowaluty.
Dodam porównaniowe trzy grosze od siebie.
- koncert w Pradze, 12.05.24 - 0,5 l Pilsnera Urquella - (nie pamiętam dokładnie) w przeliczeniu 15-18 zł,
- koncert w Krakowie, 11.06.24 - 0,4 l Tyskie Gronie - 20 zł; 0,5 l Kozel biały - 24 zł.
Bywam w Czechach średnio raz w roku - wiec nie za często. Lubię pójść wieczorem na piwo do jakiegoś lokalnego baru, zwykle koło wynajmowanego mieszkania. Takiego, co z barmanem rozmawiam łamanym czeskim, a nie po angielsku.
Dlaczego piwo jest tam faktycznie za 8zl? Sam lokal nie jest w standardzie: czystko, pięknie i marmurowo. Podłoga z desek z lat 90., stoliki i ławki lekko obdrapane. Toaleta czysta, ale ostatnio remontowana 20 lat temu.
Mi to nie przeszkadza, bo piwo jest dobre, a kufle czyste. Ale jak dla mnie to po prostu nie generuje kosztów. A Czesi to traktują jak normę.
Czy w Polsce by się to sprawdziło? Jak dla mnie nie, bo w takim standardzie i z piwem za 8zl klientela byłaby specyficzne. Co drugi zasypiały nad 10. kuflem przy stoliku, a co piąty szukał bitki.
Ciekawa i słuszna obserwacja.
U mnie jest pizzeria na fajnym poziomie i piwo lane po 8 zł. Klientelia w porządku i jest elegancko. Więc się da
w klubie cyklistów w ostrawie płacąc kartą kozel czerny 5,20 zł radegast 3,90zł czerne 0,5 vol 6,50zł . jechałem dalej rowerem więc tylko trzy . frytki 200g 8,92zł golonka 550g 27zł
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest parę:
1. Nie ma polskiego piwa, które się dobrze kojarzy. Ludzie piją koncernowe szczyny z przyzwyczajenia. W Polsce ktoś raczej powie: "ale bym się napił PIWA", a nie na przykład "Ale bym się napił Książęcego".
2. Nie wykształciło się - bo nie miało prawa - stwierdzenie, że polskie piwo jest dobre. A czeskie - przeciwnie. A jak ktoś chce wyjść na miasto, to raczej na dobry trunek, więc wybierze właśnie lokal z czeskim piwem, lub kraftowym. Wyjście będzie droższe, więc częstotliwość takich eskapad też będzie niska.
3. Nikt nie zainwestował w to, żeby nawet w niewielkich miastach dało się wypić piwo w lokalu tanio. Tutaj widzę zaprzepaszczoną szansę browarów regionalnych. Powinny sprzedawać swoje piwo tanio, w lokalnych pubach, przez co ludzie chętniej i częściej chcieliby wychodzić na piwo do lokalu. Taka Fortuna może sprzedawać Miłoslawa Pilsnera za 5 złotych w sklepach, a mogłaby za 8 w mniejszych lokalach. To by mogło zmienić świadomość ludzi.
Pilsner kupiony w biedronce jest zauważalnie gorszy, mniej aromatyczny niż Pilsner kupiony w Czechach. Osobiście jeżdże po piwo do sklepu który piwo przywozi z Czech. Zywiec wspomniany w filmie mi kompletnie nie smakuje, tyskie i lech podobnie, przepłacone szczyny.
Jak prowadzisz Restauracje i nie opierasz swoich usług na sprzedaży alkoholu to niska cena alkoholu sprawi że cała okoliczna żulia i sebixy odstraszą normalnych klientów. Lepiej sprzedać talerz za 50 PLN i ewentualnie piwo do tego talerza za 18 niż 5 piw po 12 PLN.
Mniejszy tłok, mniej zmywania, mniej patologii.
@@dariosrna5731Nikt nie mówił, żeby prowadzić lokal tylko z piwem. Zrobić fajny pub na poziomie i ludzie pocztą pantoflową sami się poinformują, że można tam przyjść bez wstydu i strachu o własne samopoczucie. Brzmi trochę jak utopia, natomiast nikt nie mówił, że zmiany dzieją się od razu i bez wysiłku.
do tego dochodzi jeszcze kwestia podejścia społeczeństwa do picia.. a w Polsce to raczej - do chlania. Niestety pieprzona komuna pozostawiła u nas mentalnie zdegenerowane społeczeństwo, które musi chlać, więc pije byle co, byle wtłoczyć w siebie jak najwięcej jak najtańszych procentów. Dlatego koncerny osiągnęły tak gigantyczny sukces produkując gówno. Nie mamy kultury picia smacznych piw, bo sprzedaje się chłam, więc lokalne browary też nie mają takiej siły przebicia, a koszty są gigantyczne
Apropos punktu pierwszego to zależy od miasta, jako dumny Poznaniak mogę stwierdzić że sam mówię i ciągle słyszę "Ale bym się napił fortuny"
Zgadzam sie z podsumowaniem: - raz nie ma u nas kultury picia w pubie, dwa jesetmy ciagle mentalnie biedni i nie stac nas, trzy piwo w knajpach jest drogie, bo nikt nie pije... Mieszkam obecnie w UK w malej miescinie jakies 30 tys ludzi. Lane ALE w sieciowce Wheterspoon to srednio faktycznie dwa razy drozej niz w sklepie, a w "moim pubie" we wsi obok jakies 4 funty za lane ALE..... Inna kultura picia i pub jak 4 pokoj w domu traktowany(wiadomo w UK masz w kazdej wsi pub, kosciol i poczte), ale mimo ze w niedziele na na meczu pub pelny, to co roku duza ilosc pubow sie zamyka, a i coraz biedniejsi anglicy kupuja juz wiecej w supermarketach niz pija w pubach.....
Gdyby w Polsce można było jeździć samochodem po 1-2 piwach jak w krajach cywilizowanych to sam bym jeździł na piwo do knajpy. A jak mam wypić 2 piwa, doliczyć 2 taksówki to mi zaraz wyjdzie z dojazdami prawie 100 zł. No i tu się już robi różnica.
Dlatego w Czechach dopuszczalna ilość alkoholu do kierowania pojazdem to 0,0 podczas gdy w Polsce 0,2. Wyśmienicie się samozaorałeś. Kurtyna.
@@zwit666 bo to poRuski kraj. Na Ukrainie też jest 0,0.
@@GuitarMan85a zmienia to co? Bo jakoś w Czechach się pije, a u nas nie
@@GuitarMan85polska też jest poruska kretynie
@@labedzp dlatego kretynie mamy 0,2, a nie jak kraje cywilizowane 0,5, czy 0,8.
Na mojej wiosce w latach 90 ludzie brali do plastikowych butelek po napojach właśnie lane piwo, ale to się skończyło nawet nie pamiętam kiedy.
To samo dotyczy kawy. U nas kawa 15-20 zł na południu Europy za 7- 10 zł
Nawet mniej, w sumie zależy od tego jak stoi waluta. Kawa na południu kosztuje od 1€ do max 2€ czyli obecnie 4-9zł
Akurat u nas żabki sprzedają więcej kawy niż kawiarnie
W zeszłym roku we Włoszech nie trudno było kupić kawę za 1 lub 2 euro. I to nie w jakimś automacie, a w knajpie gdzie jest obsługa, a jak wiadomo koszty "roboczogodziny" mają tam wyższe.
czytałem jak własiciel sieci cafe nero tłumaczył że taka cena wynika z tego że Polak jak wezmie kawę to spędza nad nią co najmniej godzinę przy stoliku a na południu Europy z 15 minut i tyle ...
@@AliBaba-hm2xt nie zgodzę się. Ja mieszkałem 5 lat w Hiszpanii i nie zauważyłem aby ludzie przy kawie siedzieli 15 minut. Wręcz przeciwnie siedzą i gadają godzinami
Do Pubu wychodzi się nie tylko na piwo ale przede wszystkim aby się spotkać z ludźmi i tutaj widać wpływ neta i netflixa 😉 Czasy sie zmieniają. Jesteśmy zaganiani. Mamy mnie wolnego czasu. Świat się zmniejszył. Młodzi wybierając się np do Barcelony na 3 dni wydadzą tyle samo co my wydawaliśmy przez weekend w pubach i na dyskotekach 😉 Wybór wydaje sue prosty...
I jeszcze jedno - kult zdrowego ciała, uprawiania sportu itp. To wszystko zabieta ludzi z pubów - nie tylko ceny.
Czasu mamy tyle samo. Po prostu oglądamy za dużo Kopyra.
Takich tematów nie wolno olewać.
no i w Zakopanym piwo "kraftowe" 25 zł za 0,5 l a i 28 zł się zdarza , zwykłe lane koncerniakowe 20 zł
Mam lodówkę mam ochotę to pije co chce a w barze nie wybierzesz czego chcesz i nie zawsze człowiek ma czas na wycieczki do baru.I jeszcze jedno jest młodzież pije mniej piwa a społeczeństwo się starzeje
Małolaty jarają trawę i niczym się nie interesują.
W czeskim Cieszynie w Radegastwoni najadłem się i napiłem się pod korek i zapłaciłem około 50 złoty.
Ja w Ostrawie wydałem 100 na jedzenie i alkohol. Jeszcze na panienki zostało i człowiek poruchał jak wściekły.
Echh, całkowicie mylisz przyczynę ze skutkiem. Zgodnie z Twoim tokiem myślenia, jakby ludzie ruszyli tłumnie do knajp, to ceny powinny spaść. Naprawdę w to wierzysz?
Dlatego mówię, że to jest sytuacja bez wyjścia.
Jak byłem w Pradze (ferie 2024) przy Wieży Petrińskiej w A La Petite Eiffel była wystawiona tablica Pilsner Urquell za 24kr (jakieś 4,20zł). Pewnie promocja to była ale to i tak był szok dla mnie że za tyle można zamówić piwo no i to że się skusiłem na nie.
Tomek nie jestem ekspertem, ale może właśnie mylisz przyczynę ze skutkiem. Może to właśnie dlatego w Polsce w lokalach sprzedaje się mniej piwa bo są za drogie? A w Czechach w lokalach więcej bo są tańsze...
Dokładnie to chciałem powiedzieć. Jak się chcemy z kolegą napić piwka do meczu to w knajpie wydamy 100 zł a w domu 30 rachunek jest prosty. A jak teraz byśmy tłumnie ruszyli do pubów pić piwo to cena by wzrosła a nie spadła bo większy popyt.
Też tak myślę. Praktycznie juz sam przestałem chodzić na piwo do lokali od kiedy cena szczyn przekroczyła 10 zł. Są granice
A może też w Polsce nie piło się w lokalach bo serwowane piwa były gówniane i nikt nie chciał przepłacać (argument o chudszej kieszeni Polaka też jest prawdziwy) za to co może kupić za co najmniej pół ceny w sklepie. W Czechach piwo jest lepszej jakości i nie ma aż takiej różnicy między lanym w lokalu, a butelkowym w sklepie. I oba są dobre! U nas jest dziadostwo w sklepie i w lokalu, w lokalu kilka razy drożej. To jak mamy pić w lokalu? Ci co piją koncerniaki u nas to są zazwyczaj starsze lub młodsze Sebiksy bez gustu i wymagań - byle w czachę kopało. Czesi mieli kulturę picia piwa od dawna, my - nie.
Masz racje, dodatkowo wydaje mi sie oczywiste, ze jakby ludzie zaczeli czesciej chodzic do lokali i pic tam piwo, to zaraz ceny by wzrosly, bo Janusze od razu maja dolary w oczach, niestety tak to u nas wyglada,
Nie zrozumiesz
W Pilźnie na przełomie maja i czerwca w restauracji Pilsner Urquell 75 koron, na rynku 10 Gambrinus 45 koron, a na Metalfeście 11 Gambrinus 69 koron. W Polsce raczej ceny nieosiągalne
Mógłbym trzymać cenę 10-11zł, gdyby minimalna krajowa zatrzymała się w 2020 roku. Minimalna krajowa w Czechach to ok 19zł/h a w polsce już 28.10. Do tego struktura podatków jest taka, że w czechach nie ma "superbrutto", co w polsce daje 33zł/h realnego kosztu obsługi. Więc akcyza, vat, ale też koszty osobowe, które w polsce są prawie x2 wyższe. I mamy klincz, bo jako gospodarz nie mogę obniżyć ceny, chyba że będę polewał sam i pracował poniżej minimalnej, a z drugiej strony nie przyjdzie więcej klientów bo nie mają kasy na piwo w takiej cenie. Same ceny KEGów za piwo też nie różnią się dużo między ceną tego z puszki. Holba wychodzi teraz ok 4.5zł brutto, vat trzeba policzyc od ceny końcowej, więc w piwie za 10zł, 2.1zł to jest vat , 3.6zł netto to cena kufla, z 10zł zostaje 4,3 netto. Czyli żeby wyjść na 0 i lać za 10zł, musi wychodzić 10 piw na godzinę, w małym miejscu gdzie jest 1 barman.
Czeskie piwa są lepsze przynajmniej bez żółci i wspomagaczy...
To tak jak polskie. Też bez żółci. 😉
żywiec za 4zł w restauracji ok 20.. kraft za 13-15, w restauracji też 20, może 25, a w multitapie 18-25 (oczywiście nie wszystkie, są droższe ale niewiele). nic dziwnego, że opłaca sie bardziej sprzedać żywca/tyskie niż krejzimajka.
Co do statystyk przytoczonych przez Kopyra - czasem czuje się, jakbym żył w innym kraju. Oczywiście nie mówię, że statystyki są złe, zafałszowane itd - tylko to, że miasta takie jak Kraków, Warszawa, Gdańsk i Poznań wyglądają zupełnie inaczej niż reszta Polski (cenowo i społecznie) i jak te statystyki są prawdziwe względem ogółu, nie odzwierciedlają tych miast. Podejrzewam, że w Krakowie w obrębie starego miasta, jest więcej lokali z piwem zwykłym i/albo tylko kraftem niż w całej Łodzi albo Augustowie. Oczywiście, nie można wyłączyć dużych miast ze statystyk, ale brzmi to dziwnie. Zależy to też od turystów i tego, że przeciętny krakowiak jest troszkę bogatszy od przeciętnego mieszkańca Augustowa, i może pozwolić sobie na to, żeby czasem iść na piwo/obiad na mieście.
No i w Polsce, troszkę inaczej niż w reszcie Europy, ludzie którzy mogą sobie pozwolić, żeby codziennie jeść na mieście (upraszczam, ogólnie chodzi o najbogatszych i bogatych) nie mieszkają w centrach miast, tylko poza nimi lub na obrzeżach - daleko od barów i restauracji. Dlatego też padła Alma swoją drogą. Take nic dziwnego, że mniej się ogólnie je "na mieście" bo "na mieście" jest daleko od domu.
Alma padła bo powstała za szybko w stosunku do dochodów No i przeskalowali, zamiast organiczne się rozwijać to pchali się w każde centrum handlowe (potężne czynsze płatne w walucie)
@@maxcomment i pchali sie w centra miast, gdzie jeszcze wtedy, nie było tyle klasy średniej-średniej i średniej-wyższej -> czyli ich targetu. W mojej okolicy była jedna alma, która przetrwała bardzo długo, chyba nawet przedostatnia, bo była w centrum zamieszkania swojego targetu. Pamiętam bo robiłem o tej właśnie almie case-study na studiach XD
Tomek, Ty tam nie narzekaj na tych, co piją piwo przed kompem bo gdyby nie oni to kto by Cię oglądał? :D
No ale przecież ja też piję piwo przed kompem. 😬
kto by ogladal jak Tomek nagrywa degustacje z pubow we Wroclawiu??
#żodyn
Polaków i Czechów dzieli przepaść cywilizacyjna i mentalna. Ta pierwsza się zaciera, a ta druga nie takl łatwo. Przeciętny Czech rozumie, czym jest marża i że w lokalu piwo jest chłodne, w kuflu i pod dachem, a potem ktoś to posprząta i jutro znów można przyjść. Polak pamięta, że piwo w Kauflandii kosztuje 3 zł i za cholerę nie zapłaci 12-15 zł w lokalu, bo to zdzierstwo. Niech rzuci kamieniem kto tak nie pomyślał.
-
Z jakiego powodu na Spalonej nie ma piwa, to może być ciekawa historia. Prowadzący schronisko Jagodna poznali się w innej turystycznej miejscowości, gdzie pracowali w słynącym z głośnych imprez schronisku oraz w karczmie piwnej. To mogło pozostawić ślad i nie chcą u siebie burdelu po prostu.
ludziom trzeba zapłacić, mamy jedne z najniższych płac w UE, gdyby trzeba było zapłacić tyle co Niemcowi, to piwo kosztowałoby pewnie 30 zł XD Problem jest taki, że Polak który ma budkę chce zarobić tyle co jego odpowiednik w Niemczech, ale nie chce zapłacić tyle pracownikowi co jego odpowiednik w Niemczech
Ale w schronisku Jagodna było piwo, tylko że butelkowe.
@@arus4315 Bzdura. Bzdura goni bzdure. Przede wszystkim gloryfikujesz mocno zachód, owszem płace są tam wyższe, ale tak samo obciążenia fiskalne i ceny. Zycie w DE za najniższa krajową to ubostwo, choć na papierze bezwzględna kwota wydaje się sporo wyższa. Wszystkie oferty w DE do kelnerowania, recepcja, sprzataczka oscylowalyw granicy 350e/tydzien więc Ci twoi Niemcy jak nie muszą płacą najmniej ile mogą. I uwierz mi za te 350e tygodniowo to luksusu nie ma
Oczywiście że jest piwo. Tyle że butelka. Czeskie, polskie i kilka pseudokratów z Ząbkowic Śląskich. Produkowane nie wiadomo gdzie. Plus że mają swoje dedykowane piwo pod nazwą "Obserwator"
W Czech Radegast 12 kosztuje 25 koron a w lokalu 42 Korony (~7,16 zł) więc piwo w knajpie nie jest nawet dwa razy droższe niż w sklepie w Polsce często piwo w lokalu jest ponad 4 razy droższe niż w sklepie
Oj było to niedawno, jeszcze przed covidem, że w Radegastovni w Cieszynie szło kupić frytki i dwie Ryze Horke dwunastki za 10 zł.
Ja mimo wszystko wolałbym mieć taką sytuację jak w Czechach. Wyjść na piwko ze znajomymi. Nawet na tego koncerniaka. I nie wydać na zakąski+3 piwka 100 zł.
To ja jednak wole wypić i zjeść dobrze i zaplacić więcej. Jakość powyzej ceny.
Ja bym jednak zamienił się z Czechami. Nie krafty świadczą o stanie rynku piwowarskiego w danym kraju. Ale to, że tam wchodząc do pierwszego lepszego Lidla masz pewność, że nie wpakujesz się w jakiegoś "Harnasia" albo inną Warkę. Druga sprawa: w Czechach spora część miast posiada istniejąca od kilkudziesięciu lat browary,. W dużo mniejszej skali koncerny (które w Czechach również są) zamykają te browary. A u nas- w kilkanaście miesięcy-bye Koszalin, Leżajsk i pewnie o czymś zapomniałem.
Przecieniasz rynek czeski, większosć piw w Lidlu to podle koncerniaki tak samo jak w PL. Zlatopramen, Staropramen, Krusovice, Budvar, gambrinus - gdzie tu roznica? Sa i srednie browary ktore regularnie warza wadliwe piwo, Permon, Krakonos, Maly rahozec, Nova Paka...Patrzysz na zagranice znow w rozowych okularach. Po czasach czechoslowacji pozamykano w pip mniejszych browarow, procent taki sam jakw PL lub zblizony. Z ostatnich lat to carlsberg zamknął Zatec i jak nie juz to za moment Pardobicki pivovar pojdzie sie gonic. Takze zapomniales o czymś, zainteresowac sie CZechami jak tam sytuacja wyglada naprawdę, bo zamiast tego otrzymaliśmy projekcje marzeń:)
To że mental jest taki, że nie chodzimy do barów i restauracji to prawda. Niemniej nie odniosłeś się do tego, że piwa z kija w Polsce nie da się pić. Idź na rynek w Krakowie. Tyskie, Żywiec, Tyskie, Żywiec itd. No nie wiem jak musiałbym się znieczulić aby to pić. Nie ma dobrego piwa. Wolę wodę kupić albo herbatę 😂.
Częściowo to wina samych restauratorów których naprawdę nie rozumiem. Wchodzisz do dobrej i drogiej restauracji a tam ściek z Żywca.
Jak bywam w Ostrawie to z przyjemnością wypiję Pilsnera z kija. Jest naprawdę dobry.
W Czechach dobrze i tanio u nas drogo i kiepsko. Ot i cała tajemnica rozbieżności spożycia ;-)
Nie ma u nas tradycji picia piwa w knajpie. W Czechach ludzie w hospodach spotykają się ze sobą i browce łoją od pokoleń - nigdy to u nich nie umarło. Krafty w Czechach są za to bardzo drogie, również w mikrobrowarch i browarach restauracyjnych, i tam chętnych też zwykle nie brakuje.
Nie ma, bo ceny są jakie są. Byliśmy ze znajomymi w knajpie we Wro, to, co w sklepie kosztuje ok. 5zł, w lokalu 19zł... serio? Ja już się wyleczyłem z picia piwa w knajpach. Wolę wypić później. Albo wypiję więcej za tę samą kwotę albo mniej ale taniej.
@@TranceVision123 ja dlatego piję lane krafty bo nie wyobrażam płacić 15 zł za tyskie, a w lokalu kraft lany nie ma aż takiej przepaści cenowej.
@@garotPL Dla mnie płacenie 15 zł za jakieś Tyskie w lokalu to kosmiczny absurd, a jednak ludzie to robią...Jak zwykle winny jest brak świadomości i wiedzy, bo naprawdę trzeba nieźle dawać robić z siebie frajera, gdy w karcie menu zaraz pod tyskaczem za 15 stoi kilka różnych piw Gościszewa za 15-18 zł, a mimo to wybrać Tyskie. Tylko dlatego, że nazwa brzmi bardziej znajomo... A byłem ostatnio świadkiem takiej sytuacji. Fakt, może to też trochę wina lokalu, bo piwa były wymienione tylko z nazwy, bez wyróżnienia które w jakim stylu, ale nadal - ludzie zupełnie się nie interesują, nie próbują nowych rzeczy, nie zapytają. Wezmą to co w telewizji pokazują i tyle. Taka mentalność w większości, niestety.
Ale większość Polaków woli Tyskie czy Żubra niż jakiekolwiek Gościszewo. 🤷♂️
No dobra, jeśli lane jest drogie bo mało pijemy lanego w lokalach to czemu butelkowane w lokalach jest często nawet droższe niż lane?
Bo w ogóle pijemy mało w lokalach.
@@BrowarKopyra No ok ale mówi pan, że lane jest drogie bo keg potrafi stać tydzień i piwo się psuje. I ok, potrafię zrozumieć, że lokal podbija cenę żeby skompensować sobie koszt kega i piwa które musi wylać. Jenak tej teorii nie potwierdza piwo butelkowane które utrzymuje świeżość dłużej i lokal nie musi się go pozbywać. Druga sprawa to lokalizacja. Najdrożej jest zawsze w centrach miast a przecież tam jest największy ruch i piwo nie stoi za długo. Moim zdaniem wysokie ceny piwa w lokalu w dużej mierze zależą od kosztów licencji na sprzedaż alkoholu jak również kosztów utrzymania lokalu (koszt wynajmu, czynsz, koszt mediów).
W moim mieście, około 20k mieszkańców, kilkanaście lat temu było ponad 20 lokali, w których można było wypić lane piwo różnych koncernów. Wtedy byliśmy mniej zamożni, ale wychodziliśmy do ludzi, spotkać się, obejrzeć mecz lub skoki, a teraz wszyscy siedzą w domach, w mediach społecznościowych, komunikują się przez internet, nie mają potrzeby wyjścia. Kultura obcowania z innym człowiekiem się zmieniła. Pozdrawiam.
no tak a w Czechach nie ma social mediow xDDD argument z dupy
A dlaczego piwo lane jest tansze w knajpach na Słowacji niż w Polsce, mimo tego że Słowacja wprowadziła już dawno to straszne euro i wcale nie jest ani nigdy nie była bogatsza niż Polska?
Dokładnie. Na wsi spokojnie za 1.4€ można dobre piwo wypić