Oprócz tego, że myślimy, że nie zasługujemy na coś wydaje mi się, że może pojawić się również strach przed bólem związanym z utratą dobrostanu np emocjonalnego w którym się znaleźliśmy. Dlatego nie wpuszczamy go do życia a jak się pojawi to sami dążymy do pozbycia się go żeby w kontrolowany sposób przejść przez, traumę. Może to brzmi absurdalnie ale czy znajdę lepsze miejsce, żeby się tą myślą podzielić ? ;)
Właśnie, mi też w dzieciństwie wmawiano, że dobrobyt, ładny wygląd, dbanie o siebie i nadmierna radość to rzeczy złe. Szczęście to tylko chwile, tylko głupi się śmieje, bogaty to na pewno nieuczciwy, zadbana kobieta to lafirynda itp. Odrzucenie tych schematów to duży wysiłek ale opłaca się:)
Moim zdaniem nie brzmi to absurdalnie a dość racjonalnie. Myślę że to taki mechanizm obronny, na własnym przykładzie, kilka razy mocno zaangażowałem się w relacje i zostałem skrzywdzony i obiecałem sobie ze juz nigdy nie dopuszczę do tego by to się powtórzyło, co skutkuje tym że jak kogoś poznaje i ta osoba jest dobra i kochająca i ogólnie relacja zapowiada się dobrze to ja zaraz szukam drugiego dna. Już zepsułem przez to kilka relacji ale teraz z tym walczę
Kiedy dziecko bardzo cierpi jedyną szansą na przetrwanie jest mentalne odcięcie od negatywnych bodźców, inaczej dziecko by nie przeżyło, ból jest zbyt silny. Jednak one nie giną, kumulując się tworzą swoisty cień w podświadomości, który prędzej czy później uderzy. Każdy dorosły ma w sobie takiego małego przerażonego dzieciaka, który odzywa się w najmniej odpowiednich momentach i daje znać, że jest. Dopóki nie poświęcimy mu uwagi, z troską pochylając się nad jego potrzebami, dopóty będzie wierzgał i rujnował nam życie. Jedyne czego pragnie to miłości, uwagi i akceptacji, kiedy poczuje się bezpieczny to wreszcie odpuści i pozwoli nam spokojnie żyć. Człowiek dorosły ma odpowiednie narzędzia by zrozumieć, przekształcić i włączyć do świadomości, to czego dziecko nie było w stanie pojąć i prawidłowo zintegrować.
Pięknie i mądrze napisane . Dodalabym tylko jeszcze że jeżeli sami nie jesteśmy w stanie tego zrobić (bo np. za dużo się nazbierało) to skorzystajmy z pomocy terapeuty, dajemy sobie wtedy dużo większe szanse na poprawę funkcjonowania
Lęk przed szczęściem to (dla mnie) lęk przed jego utratą - utratą dobrych chwil, emocji, uczuć, ważnych ludzi. Dopiero w wieku 23 lat zdecydowałam się na wejście w bliższą relację niż przyjaźń, ponieważ zawsze bałam się co się stanie, gdy wszystko się skończy. Myśli o bólu, smutku, rozpaczy oraz długiej, mozolnej drodze powracania do stabilnego stanu psychicznego zawsze ze mną wygrywały. Wolałam być "mniej szczęśliwa" tylko dlatego, że obawa przed niepowodzeniem była mi mocno wpajana za dzieciaka - bo przecież lepiej żeby było nudno, ale stabilnie, nie? Teraz wiem, że to rana na psychice z dzieciństwa. Wcześniej wierzyłam, że tak jest lepiej, że tak po prostu musi być.
Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć że miałem i mam cały czas takie myśli "autosabotażujące" kiedy czuje, że na prawdę idę w dobrym kierunku i rozwijam się jak nigdy dotąd. Kiedy mam dobre relację i czuję wdzięczność za to wszystko, wtedy pojawia się ten intruz w mojej głowie: " Czy na pewno robisz dobrze? Zaraz może wydarzyć się coś nieprzewidzianego, zaraz coś spieprzysz. Lepiej może zostać przy starym schemacie, go dobrze znasz." albo uczucie, że właśnie nie zasługuje. Sądzę, że właśnie samoświadomość i budowanie szacunku do samego siebie opartego na samopoznaniu pomaga w kwestionowaniu tych myśli( nie racjonalizowaniu). Ważne też jest uszczegóławianie tych lęków.
ja tak mam przez religie, pomimo że urodziłem się człowiekiem o wielu talentach to jednak zostałem tak negatywnie zaprogramowany, że nie wiem tak odkręcić. Myślałem że się z tego wyleczyłem, ale poszedłem pogadać z księdzem o życiu no i wróciło wiele lęków. Dla mnie nasza religia jest jedną z gł. przyczyn biedy w naszym narodzie
Oj tak, dokładnie tak jest! Nawet dzisiaj z żartem sobie pomyślałam "w życiu to nie może być za dobrze, bo jak jest za dobrze, to też źle". A teraz wyświetlił mi się ten filmik. Mam tak zawsze. Jak ktoś mi mówił, że mnie kocha i chce, żebym wprowadziła się do niego, to nie mogłam w to uwierzyć, szukałam w tym haczyka, wymyślałam dziwne scenariusze, że musi tu coś być i szukałam problemów, bo przecież nie może być w życiu tak łatwo, nie wierzę, że nagle tak po prostu dostaję od życia szansę, no nie może być. Ale akurat tutaj miałam rację, jakby moje wcześniejsze obawy nie były głupie, tak okazało się, że typek naprawdę był oszustem i chciał tylko ze mnie zadrwić i żebym była jego służącą za darmo. Ale np. jak dostanę pracę, która mi się podoba, to zaraz się boję, że pewnie nie przedłużą mi umowy. Właśnie kończy mi się próbna umowa i bardzo się boję, czy mnie nie zwolnią. Od lat nic sobie nie kupowałam, nic do domu itp., bo nie miałam za bardzo możliwości ciągle zmieniając miejsca zamieszkania i przeprowadzając się ze wszystkim za pomocą komunikacji miejskiej. Teraz, gdy nakupowałam sobie różnych rzeczy, już się o nie boję - że coś się może stać, że się zniszczą, że będę musiała się wyprowadzić z rodzinnego domu i nie będę miała jak ich wziąć i po prostu je stracę. Gdybym miała kogoś, kto by mnie kochał, nie umiałabym chyba w to uwierzyć, bo całe życie byłam tylko pogardzana i wyśmiewana, i gdyby ktoś taki się trafił, to bym żyła w ciągłym strachu, że pewnie zaraz mnie rzuci, zostawi, że inne kobiety są dla niego lepsze i zaraz któraś mi go odbierze, bo ja jestem nudna i brzydka. Jakbym wygrała w totka, to zaraz bym się bała, że w jakiś dziwny absurdalny sposób zaraz stracę pieniądze. Gdybym dostała za darmo mieszkanie i mogłabym się do niego przeprowadzić i byłabym pełnoprawnym, jedynym właścicielem, to zaraz bym się bała, że mimo, że mam wszystko na papierze, to zaraz ktoś mnie stąd wyrzuci mimo wszystko albo każe spadać i wszystko co moje sam zagarnie. Nigdy nie miałam samochodu, bo nie mam prawa jazdy, ale gdybym miała jakieś ładne drogie auto, to pewnie ciągle bym się bała, że ktoś mi je obije, zarysuje, zaraz będę miała wypadek, uszkodzę je albo ktoś mi je ukradnie. Ostatnio kupiłam sobie spodnie, które bardzo mi się podobają, to już się boję, że może zaraz mi się łatwo zniszczą i będę zawiedziona i będzie mi ich szkoda. Ale u mnie to jest uzasadnione, bo naprawdę wiele razy coś traciłam, byłam skądś wyrzucana, nawet jak coś nie było moją winą, wiele razy zawiodłam się na ludziach, ktoś mi coś niszczył, odbierał, źle traktował, byłam traktowana jak śmieć, często gubiłam coś co sobie kupiłam (np. biżuterię), więc teraz po tym wszystkim ciężko uwierzyć w dobre rzeczy.
Bardzo wartościowe nagranie. Od lat zmagam się z moją wewnętrzną autosabotażystką. Staram się ją zrozumieć, okiełznać, wyciszyć- niestety ponoszę klęskę. Od jakiegoś czasu jestem (sądzę, że) w fajnym związku i jak jest tak cicho, miło, spokojnie, to zaraz "szukam dziury w całym", bo przecież nie może być tak dobrze. Zamiast cieszyć się z tego, co jest mi dane - "wymyślam"... Męczy mnie to okrutnie i nie wiem, jak sobie z tym radzić. Chciałabym żyć i myśleć jak zdrowy człowiek, mieć przekonanie, że wszystko jest dobrze, że podąża w dobrym kierunku, chciałabym odczuwać spokój...
Mam wrażenie, że obserwujesz moje życie i dodajesz filmiki idealnie dopasowane do tego co się u mnie w danym momencie dzieje 😂😂😂 dziękuję za wsparcie po raz kolejny!
Jeżeli Absurdalny poważnie traktuje to, co przedstawia na tym kanale, to jego stan jest praktycznie beznadziejny. Gorzej, że tą beznadzieją i szukaniem wszędzie problemów zaraża innych. A trudno o szczepionkę na psychologiczne bzdury.
Muszę przyznać, że ja dostałam dużo zdrowego (albo niezdrowego:)) entuzjazmu od mojej rodziny, dla mnie życie to fajna, zabawna przygoda i ciężkimi okresami, które zawsze mijają. Nie traktuje też życia zbyt poważnie , bo i tak nie wyjdę z niego żywa. Proszę się cieszyć tym wspaniałym nowym autem i za dużo nie myśleć 🙂 Zasłużył Pan.
Bardzo mi się podoba to zdanie, jest oświecające dla mnie „ Nie traktuję też życia zbyt poważnie, bo i tak nie wyjdę z niego żywa”. Tak, jednak zaraz nasuną mi się religijny aspekt o życiu wiecznym hmm. Ale i tak podoba mi się to zdanie. Pozdrawiam
@@elwira5912 Cóż, ja nie wierzę w życie wieczne. Największa robotę mamy do wykonania teraz, kiedy żyjemy. U mnie pojawia się pewien "paradoks, wierzę że Bóg dał nam.zycie i to jest coś bardzo cennego ale śmierć to właśnie koniec.
bardzo doceniam Twoją szczerość. Jestem przekonana, że większość ludzi ma swoje maximum szczęścia jakie mogą przyjąć i stały poziom niedoli niezależnie od okoliczności
Włączając filmik wiedziałam, ze będzie to o mnie, ale nie sądziłam, ze będę czuć jakbyś dosłownie siedział w mojej głowie. Jakoś tydzień temu miałam sytuacje z partnerem gdzie boguducha winny chłop dostał ode mnie opiernicz i focha. A dlaczego? Dlatego, ze jest moja pokrewna dusza, przy nim czuje się akceptowana, kochana i wspierana w 100%. I dlatego, ze czuje się tak bezpiecznie, ze moja przez lata pielęgnowana zbroja po prostu opada. I wtedy wkracza ten lęk. Lęk, ze pewnie niedługo mnie porzuci. Lęk, ze poznając mnie lepiej na pewno do końca mnie nie zaakceptuje. Lęk, ze czuje się tak cudownie, ze to niemożliwe i na pewno zaraz coś się wydarzy. Biedny zaczął mnie przepraszać do końca nie wiedząc o co mi chodzi, aż ja po prostu zaczęłam płakać. Powiedziałam mu o wszystkich tych lękach, o tym, ze zawsze wypatruje czegoś złego bo przecież to zbyt piękne, ze to bierze się z mojego dzieciństwa i ze czasem to będzie brało nade mna przewagę. Ale, ze staram się gdzies to w głowie poukładać. A dziś twoj filmik i wyjęte wręcz słowa z tamtejszej rozmowy. Jest mi teraz lepiej bo wiem, ze nie tylko ja tak mam i wiem, ze zaczynam nad tym panować. Jak to ująłeś najważniejsza jest świadomość. Posiadam ją i jestem z tego powodu dumna. Pozdrawiam i dziękuje!
U mnie prawdopodobnie występuje ten mechanizm w stosunku do relacji międzyludzkich. W dzieciństwie nie miałam bliskiej przyjaciółki, często zmagałam się z odrzuceniem wśród rówieśników. Podejrzewam, że to sprawiło, że teraz w dorosłym życiu jak ktoś się za bardzo do mnie przybliża, to ja zaczynam odczuwać lęk, że coś jest nie tak, może ta osoba chce ode mnie coś uzyskać i wcale nie chce się tak naprawdę przyjaźnić. A potem sama zaczynam sabotować takie relacje, im bardziej ktoś zachowuje się przyjaźnie, tym bardziej ja zaczynam zachowywać się ozięble. Lepiej odrzucić, niż być odrzuconym - taki mechanizm obronny, którego jestem świadoma, a i tak muszę z nim często walczyć.
Kojarzy mi się to mocno z filmem siła spokoju. Bardzo polecam. Jest tam właśnie sporo o tym, za myśli nas nie definicją i niektóre po prostu wpadają do naszej głowy.
Też tak mam na skutek przeżyć . Bardzo trudno to przepracować. Tak nie powinno się myśleć bo sami możemy ściągnąć złą energię właśnie przez brak tej wiary gdyż doszukujemy się czegoś czego nie ma ... Błędne koło się zamyka . Brak zaufania do swoich decyzji,do życia,brak optymizmu ? Bo mamy taki wyuczony scenariusz w głowie... Ta normalność jest tak obca że aż trudno w to uwierzyć bo przecież zawsze były problemy... To jest pewnego rodzaju też " uzależnienie " Mamy wiele naleciałości nie naszych z przeszłości naszych " Nauczycieli" i nie ważne czy to mama,tata ,babcia,dziadek , ciocia i etc... Dobrze że pan poruszył ten temat. Brak wiary u ludzi którzy przeszli dużo w złej przeszłości, doświadczeń dokładnie na to się przekłada . Przestawić się na inny tok myślenia o sobie ,o życiu - cały czas się na tym łapiemy pomimo że chcemy pracować nad sobą ... Dobrze że pan poruszył ten temat. Myślę że warto sobie uświadamiać co ma na nas ogromny wpływ i dlaczego żeby wyciągnąć z życia wnioski które popchną nas zdrowo do przodu. Dziękuję i pozdrawiam ❤️
Uwielbiam cię słuchać za to że świadomie kontrolujesz pauzy w wypowiedzi blokując automatyczne "eee" i "yyyy" między słowami. Co do tematu - mam tak od zawsze. Zostałem tu opisany 1:1. Ciężka sytuacja ale próbuję iść pod prąd i wierzyć, że czeka mnie jeszcze dużo dobrego mimo trudności po drodze i żadne złe myśli temu nie przeszkodzą. Pozdrawiam gorąco :)
Znam te uczucia aż za dobrze... Warto mieć świadomość skąd przychodzą. Dzięki za ten filmik, dziś był mi potrzebny 🙂 zmieniam pracę, to dopiero stymuluje 🙃
Ja zdecydowanie mialam ten mechanizm. Na szczęście dość szybko zaczęłam z nim walczyć i teraz już się łapie na tym i zmieniam swoje myślenie na wspierające. To bardzo ułatwia życie
ja wyobrazam sobie, że mogła bym to zmienić, ale nie chcę, bo wiem że nie będzie się działo tylko dobrze. więc skoro wiem, że będzie się nadal działo to zle, to nie ma to dla mnie sensu żeby tego zmieniać.
Byłam na kilku terapiach niestety bez powodzenia. Kończąc je faktycznie miałam poczucie,ze rozgrzebalam całe swoje życie,dzieciństwo, zauważyłam mnóstwo swoich problemów z których nie zdawałam sobie sprawy….i tak byłam z tym zostawiana. Bez żadnej informacji co dalej, co z tym zrobić… żadnych rad i wskazówek jak to przepracować. Smutne miny terapeutek i współczucie nie pomaga. Przykre,ze z kanału YT można więcej wyciągnąć niż z setek zmarnowanych godzin w gabinetach i niemałych kosztach. Dziękuje,ze to robisz. Szkoda,ze nie zawsze trafia się na takich ludzi jak Ty. Ja zmarnowałam kilka lat życia zanim trafiłam na odpowiedniego terapeutę. Pozdrawiam serdecznie.
Rzeczywiście uświadomienie sobie tego mechanizmu to już dużo, bo można nad tym popracować, co czynię. O ileż lepiej się żyje "odsuwając" myśli o tym, że nie jest się czegoś godnym, nie zasługuje się na coś a pozwalając sobie na bycie odważnym i spontanicznym (jeśli jest taka możliwość) ! Zdecydowanie warto, bo bez odwagi nie ma rozwoju. :) To co czasami przeszkadza to nadmierna analiza i pragmatyzm, co w obliczu podejmowania życiowych decyzji i zakupów nie uważam za wadę (chociaż wszystkich wariantów rozwoju wypadków w dużej mierze nie da się przewidzieć), jednak warto zachować w tych swoich wariactwach złoty środek. :) Dziękuję za materiał do przemyśleń. Pozdrawiam :)
zawsze trzeba mieć świadomość przemijania wszystkiego, nic nie trwa wiecznie ani radość ani cierpienie, tak że jak jesteście w dołku przypomnijcie sobie moje słowa "to minie"
Historia z babcią przypomniała mi moją historię 😆 Długo walczyłam o samoakceptację i teraz zdaje sobie sprawę ze swoich zalet i wad. Częścią ciała, którą u siebie lubię są nogi. Dlatego póki jestem młoda chodzę na wesela w krótkich kreacjach, a moja babcia ZAWSZE na to narzeka. Kiedy mówię, że jestem młoda i mam ochotę tak chodzić póki czuję się zgrabna to słyszę "TO KTOŚ BY CI MUSIAŁ POWIEDZIEĆ ŻE MASZ ŁADNE NOGI, A NIE TY SOBIE SAMA". Az mi przykro jak bardzo krzywdząco wychowywano naszych dziadków że są nauczeni takiej zależności od opinii innych...
Oglądając ten odcinek cały czas miałam moją babcię przed oczami. Jest typem, który wszystko widzi w czarnych barwach. Z roku na rok to zachowanie się pogłębia i staje się coraz bardziej uciążliwe dla reszty rodziny. Pech chciał, że moja mama (córka babci) chorowała latami na raka i niestety przegrała z nim walkę. Jej śmierć bardzo mocno odbiła się na mojej babci i mimo upływu 5 lat wciąż zachowuje się jakby dopiero co odbył się pogrzeb. Babcia widzi każdy zły scenariusz. Przykładowo: 1) Jedziemy drogą wokół której rosły wysokie drzewa. Komentarz mojej babci: ,,Jak by przeszło tornado to miałoby co wyrywać. Jedziesz za szybko Monika, zwolnij." P.S Jechałam 90 km/h poza terenem zabudowanym, na pustej drodze. 2) ,,Monika na za duzo sobie pozwalasz prowadzac samochod. Pamietaj zawsze może wypaść ci na drogę krowa, zwolnij." -P.S Jechałam 80 drogą polną poza terenem zabudowanym. Po lewej i prawej stronie w zasiegu wzroku nie bylo niczego oprocz bardzo niskiej łąki. 3) ,,Monika, czemu twoj chłopak weekendy spędza bez ciebie. Pewnie cię zdradza, powinnaś być zawsze z nim." P.S mój chłopak należy do grupy rycerskiej i weekendy w lato spędza na zlotach i czasem występując w pokazach przed tłumami. 4) Babcia dzwoni do mnie- ,,Monika, bylam dzis na pobraniu krwi, nie ważne gdzie i na rogu leżała torebka. Mam do ciebie jedno pytanie. Czy ciebie nie okradli? - P.S Doskonale wiedziała, że tego dnia tygodnia jestem w innym mieście, więc nie mogłam zostać okradziona tam gdzie ona miała badania. Doskonale wie, że 99 % czasu chodzę z plecakiem, a nie torebkami, więc szansa była żadna na wydarzenie się tego co sobie wymyśliła. Bardzo dobija fakt, że wymyśla sobie po nocach złe scenariusze, przez co nie śpi. Potem trzeba ją kilkunastokrotnie upewniać, że wszystko jest ok. Na koniec wymyśla nowy czarny scenariusz lub wraca do poprzedniego i wręcz żąda zapewnień co do stanu danej rzeczy. Dzieje się to od tylu lat, że zdążyłam wyrobić w sobie negatywny stosunek do każdego kontaktu z nią i czuje się zniechęcona nawet do rozmowy przez telefon. Czuje się z tym źle, że tak podchodzę do sprawy i straciłam do niej cierpliwość, ale z drugiej strony gdybym jej pozwoliła to musiałabym poświęcić caly swoj wolny czas dla niej i jej humorów.
Mam ten mechanizm, jestem jego świadoma i staram się "nie dawać rządzić" tym myślom. Niestety bardzo bliska mi osoba odeszła ode mnie dlatego, że bała się , iż nie jest"godna" szczęścia, nie umiała się w nim "zatracić"
Ja jestem właśnie w bliskiej relacji z cudowną kobietą, niesamowitym człowiekiem, zbliżyliśmy się do siebie bardzo, ale ona ma właśnie ten mechanizm i bardzo boję się ją stracić
@@MiensalTeam nie jestem psychologiem, ale chyba poza byciem przy niej i udowadnianiem jej jak wiele dla Ciebie znaczy niewiele możesz zrobić. Odwaga na szczęście musi narodzić się w Niej.
@@MiensalTeam zgadzam się z tym, że to w niej powinna narodzić się odwaga na szczęście. Im szybciej to sobie uświadomisz, tym lepiej będzie dla ciebie. Miałem to samo doświadczenie co ty. Dobrze jest być przy takiej osobie i pokazać, że jest się wsparciem. Co do udowadniania jak wiele dla ciebie znaczy, to nie możesz przesadzić ze swoimi działaniami. Musisz być stonowany, bo im bardziej jej to będziesz pokazywał, tym większe będą jej lęk i obawa. Wydaje mi się, że najlepsze co możesz zrobić, to zacząć z nią o tym rozmawiać. Powiedzieć, że będzie ciężko, ale że będziesz przez ten cały czas wsparciem i że może na ciebie liczyć. W moim przypadku było to breakthrough
@@MiensalTeam zalezy od tego, na ile silny jest jej schemat i co tam ciagnie xa sobą życiowo. Ja bylam w podobnej sytuacji i niestety przegralam z jego demonami.
Jak ja dawno ciebie nie sluchalem, w sumie malo od dawna youtuba. Pragniemy wiecej niz jestesmy w stanie osiagnac, to nas dusi, a nie lek(strach) i wstyd. 💪😜👌
Czasem mam wrażenie, że życie da mi popalić za to, że jestem szczęśliwa, kosztem innej osoby. Mimo że to właśnie ona spowodowała moje odejście. Mój wybór, gdzie postawiłam na lepsze jutro. Na lepszą i zdrowszą Ja.
Najlepiej w mieć ciastko i zjeść ciastko. To dotyczy mamony której odkładamy przez całe życie i nie korzystanie z tego tu i teraz. Trzeba się bawić w granicach rozsądku i nie rozpieprzać sobie życia. Na starość będziesz się martwił czy będziesz miał na tabletki. Ja nie słucham ludzi którzy nie cieszą się życiem i ciągle mają jakieś lęki nie uzasadnione do końca. Kiedyś nie było mnie stać na wiele, dziś nie odmawiam sobie przyjemności. Polecam dobre podejście do życia i nie kminic i nie rozbierać na czynniki pierwsze że coś nam nie wyjdzie i będzie powtórka z rozrywki. Pozytywne nastawienie przyciąga pozytywne zdarzenia. Polecam😁
Idealna pora Akurat autosabotuje swoje szczęście i związek. Do tej pory myślałam że po prostu jestem chujowym człowiekiem a tu się okazuje że to taki mechanizm. Dobrze wiedzieć przynajmniej skąd to się wzięło
Jest bardzo dużo racji w tym co usłyszałam w tym filmiku.Dzieciństwo może nas zaprogramować na to, że nasze życie w kółko będzie się walić. Staram się przeprogramować swoje myślenie stawiając sobie za cel żeby moje życie było już na zawsze szczęśliwe i sobie to w kółko powtarzam i widzę już pewne efekty ale wiadomo, że życie i tak nigdy nie będzie idealnie różowe. U mnie uczucie szczęścia jest bardzo silnie powiązane z wiarą w Boga. Wiara w Boga mnie uszczęśliwia i nie jest tak jak tu trochę zasugerowano, że wiara zmusza nas do cierpienia (aczkolwiek wiem co masz na myśli bo spotkałam się z ludźmi wierzącymi, którzy mylą wiarę w Boga z jakimś niepotrzebnym cierpiętnictwem). Należy unikać niepotrzebnego cierpienia ale czasami życie stawia nam cierpienie na drodze do tego żebyśmy mogli być szczęśliwymi. Przykład: pracowałam w korporacji w której ludzie zachowywali się bardzo sztucznie i stosowali mnóstwo chwytów poniżej pasa, co powodowało, że czułam się nieszczęśliwie ale nie chciałam się zachowywać tak jak większość i postanowiłam być na maksa autentyczna i wolna bo tylko taka postawa mogła mnie uszczęśliwić przez co miałam pewne problemy z otoczeniem aż w końcu musiałam zrezygnować z pracy. Musiałam przejść przez cierpienie, żeby finalnie być szczęśliwą. Gdybym postanowiła być taka sztuczna jak reszta firmy to być może nie miałabym problemów z otoczeniem i dalej pracowałabym w tym patologicznym miejscu i byłabym potwornie nieszczęśliwa. Uszczęśliwia mnie tylko życie całkowicie zgodne z moralnością i całkowicie autentyczne. Nie mogłabym być szczęśliwą na bardzo wysokim stanowisku wiedząc, że doszłam tam po trupach do celu i zachowując się fałszywie.
To, że życie musi wiązać się z cierpieniem - to bardzo budująca myśl w chwili gdy nadchodzi nas cierpienie (gdy samo przychodzi, po prostu nas dopada, nie kiedy sami je sobie "organizujemy"). Kiedy jest dobrze - rozmyślania o cierpieniu chyba niczemu dobrego nie służą. Kiedy jest nam dobrze to nawet nie rozumiemy cierpienia w pełni. Tak sądzę.
Zdecydowaną ulgę się czuje jak osoba znająca się na psychologii i która doświadcza czy doświadczała podobnych problemów o nich opowiada i daje rady jak z nimi walczyć
Super odcinek, dosłownie dzisiaj rozmawiałem na ten temat z moim bratem. Mam dokładnie to samo, nazywam to smutek z nadmiaru szczęścia. Jak się przed tym bronić? Był kiedyś taki kawałek WWO "nie bój się zmiany na lepsze", jak go słucham to zazwyczaj przynajmniej częściowo przechodzi :) ps szczerze dużo bardziej wolę wieczorne odcinki z klimatycznym światłem, myślę że fajnie by było gdyby więcej takich było na kanale :)
Kiedyś poznałam cudownego faceta. Rozumieliśmy się bez słów, podobni do siebie jak bliźniacy. Odszedł, bo powiedział, że jest mu ze mną "za dobrze"... Rozpaczałam, ale cóż. Trzeba było pogodzić się ze stratą...
Myślę ze mógł być szczery, często sam tak mam, gdy juz się z kimś super dogaduje i cos wisi w powietrzu, zawsze wraca do mnie poczucie, ze nie zawsze tak bedzie z ta osobą i ze nie zasługuję na nią... W ten sposob mozna być sam przez cale życie, nawet gdy jest sie atrakcyjną, ambitną, szczerą i zabawną osobą :(
ja mam tendencję do sabotowania swoich związków. Za każdym razem jak kogoś poznaję, to non stop obawiam się za bardzo otworzyć i zaangażować ze strachu, że zostanę zraniona i porzucona. Oczywiście tak to się zwykle kończy albo tez ja sama kończę, żeby nie zostać porzuconą. W trakcie terapii niedawno uświadomiłam sobie właśnie jak odbieram sobie możliwość czerpania radości z chwil, gdy w relacji jest dobrze. Dodatkowo, wcale nie chroni mnie to przed smutkiem przy końcu relacji. Wręcz przeciwnie: nie jestem w 100% szczęśliwa gdy jest dobrze, bo non stop obawiam się przeszłości a do tego gdy relacja się zakończy jestem smutna tak jak się właśnie obawiałam. Czasem sami jesteśmy swoim własnym wrogiem :)
To prawda i bardziej coś nam w życiu wychodzić to potrafimy jeszcze szybciej to zepsuć jakby nieszczęście dodawalo nam skrzydeł A tak naprawdę niszczy naszą duszę.
To jest taka jazda na zaciągniętym hamulcu. Tak można pozbawić się radości życia... Jak sobie z tym radzić? Wg mnie jeszcze mocniej wsłuchać się w to co "ja" chcę i realizować to. Nie odpowiadać wcale, albo odpowiadać na wszystkie uwagi typu "a co będzie jeśli...". zdaniem "To wtedy będę myśleć co będzie. Teraz mam prawo cieszyć się z tego co mam".
zmagam się chyba z czymś na wzór autosabotażu, kiedy jest dobrze i ludzie traktują mnie dobrze nie umiem wtedy się dogadać, jest to nienaturalne i ich odrzucam, przez to sabotuje się sama i wrzucam w relację gdzie jestem mało ważna i odrzucana bo to jest dla mnie bardzo naturalne, takie poczucie winy po mojej stronie i niższości// ps super odcinek :DD
No i wlecial odcineczek o mnie.. Ja gdy dostałam pracę, blisko domu (15min piechotą) i do tego fajną i przyjemną czułam że coś jest nie tak. Jak to ja mam blisko pracę a ktoś dojeżdża godzinę dziennie w jedną stronę,pewnie jestem mało ambitna, pewnie coś źle robię, pewnie nikt tej pracy nie chciał oprócz mnie, bo "oczywiście" nie dostałam tej pracy bo im się spodobałam, na pewno nie.. I na początku pracy już byłam chętna, szukać kolejnej bo było "zbyt pięknie". Teraz uczę się walczyć z tymi myślami i coraz więcej z nimi rozmawiam.. Pytam się sama siebie, "ale dlaczego tak sądzisz?" itp. Jest troszkę lepiej ale przedemna długa droga.. I powiem coś o osobach pozytywnych. Wstyd się przyznać ale również (uważam to za podłą cechę u siebie) uważam że takie osoby nie znają życia i tylko Doświadczając cierpienia jesteśmy w stanie żyć. Eh muszę sobie wszystko poukładać w głowie,a myślą o pójściem terapię jestem już od dobrych 2 lat. No bo po co, zdrowa jestem..
Byc moze wszystko zalezy jak nauczylismy sie radzic z problemami w dziecinstwie. Z powodu braku narzedzi i mozliwosci a wsytuacjach bardzo traumatycznych jako mala dziewczynka najprawdopodobniej ulegalam dysocjacji. Byl to jedyny mozliwy sposob radzenia sobie. W takich sytuacjach kladlam sie do lozka i ... przylatywal moj przyjaciel golab o olbrzymich rozmiarach. Zagladal jednym okiem w okno. Jakby pytal czy jestem gotowa. Wstawalam i siadalam mu na grzbiet i fruwalismy po niebie. Opiekowal sie mna i bylo to bardzo realistyczne. Przy okazji terapii dla wspoluzaleznionych, jako dorosla kobieta zaplakana i zapytana o to jak sobie radzilam z problemami opowiedzialam o tym i uslyszalam: pani Aniu ale ptaszka juz nie ma, on nie przyleci, musi pani sama... To mnie pokruszylo. Jako nieubezpieczona musialam przerwac terapie bez wskazowek co z tym fantem zrobic. Nie umiem sobie pomoc a ptaszek nie przyleci. Mam poczucie ze los zrobi ze mna co zechce. Dzieci ktore w zasiegu mialy pozytywna figure np mogly uciec do babci czy przytulic sie do cioci bardziej wierza w siebie niz te ktorym pozostala tylko dysocjacja na dwa swiaty. Ten realny i zly nie do wytrzymania oraz ten fantazy i dobry.
To się zgadza, mówił już o tym Agent Smith: pierwsza wersja Matrixa, w której wszyscy byli szczęśliwi i nikt nie cierpiał okazała się totalną porażką! Konieczne było wprowadzenie kolejnych wersji, lepiej dopasowanych do ludzkiej psychiki.
Zawsze to powtarzam, że życie to sinusoida, raz jest dobrze a za chwilę źle od i cała zagatka😆 Jednakże, nawiązując do tematu tego nagrania niestety zdarza się tak, że w momencie szczęścia myślimy tylko o tym, że wkrótce się skończy i nieuchronnie nadejdą te gorsze chwile w życiu. Niestety to powoduje że tacy ludzie fokusują się na jednej muśli - zaraz przyjdą "gorsze czasy" co powoduje niemożność przeżycia tych lepszych momentów aż w konsekwencji przestają one w ogóle istnieć, można się domyślić co dzieję się dalej z tym człowiekiem. Dlatego należy pamiętać, że świat nie jest tylko czarno-biały, ale że posiada mnóstwo kolorów i nie można traktować go zero-jedynkowo.🌈🌍😄 Pozdrawiam wszystkich i przepraszam za ten lekko przydługi komentarz🤦🏻♀️ 🙋🏻♀️ 😙♥️
Z jednej strony mamy religię, której fundamentem jest wzbudzanie w ludziach poczucia winy, z drugiej strony mieliśmy i coraz bardziej znowu zaczynamy mieć socjalizm, który dąży do równania wszystkich w dół i tępienia jednostek, które się wybijają lub myślą inaczej. W takim otoczeniu trudno nie odczuwać lęku przed szczęściem.
lepiej bymtego nie ujał kurwa trafione w punkt. Jako osoba bardziej patriotyczna za dzieciaka wybrałem religie i jako osoba dorosła widze w tym tyle syfu że nie rozumiem dlaczego ludzie to wyznają. ps. przeczytałem biblie i to otworzyło mi troche oczy
Podobnie jest z posiadaniem większej sumy pieniędzy. Warto wiedzieć że pewien mechanizm każe nam natychmiast pozbyć się znacznej kwoty! To jest częsty powód dlaczego bogate osoby bankrutują. Ja mam z niektórymi ludźmi bardzo podobnie jak Pan ze swoją Babcią. Znam poniekąd taką osobę, która nieustannie wmawia mi że albo się czegoś boję albo mam ciężko :D Mimo że mówiłam jej setki razy że uwielbiam jeździć samochodem i żadna trasa nie jest dla mnie katorgą, mimo wszystko, a i pociągiem bardzo lubię podróżować..., to nadal za każdym razem kiedy mnie widzi w takiej a nie innej sytuacji, to padają słowa: "Pani to ma ciężko z tymi dojazdami, nie?". Ja sobie tak wybrałam, więc tak mam :) Albo że boję się wojny - pada wtedy pytanie, co w razie czego zrobię, dokąd będę uciekać :D (Taka jesteś mądra? Niczego się nie boisz? A jak wojna wybuchnie, to co zrobisz??? :P ). Wcześniej udzielałam różnych odpowiedzi. W końcu stwierdziłam krótko: "Nigdzie nie będę uciekać, bo mi się nie chce. Jestem zmęczona." 😂 Myślę że to dlatego że ta osoba sama boi się niemal wszystkiego i narzeka na wiele rzeczy, które owszem, mogą być postrzegane jako "niewygodne", ale niekoniecznie. A jeśli chodzi jeszcze o rozmiar tego samochodu, to ktoś już mnie brutalnie uświadomił że kupiłam wielki samochód dla małej siebie oraz kota... 😭 #foreveralone A przecież nigdy nie będę miała ani męża, ani dzieci :) Okej, będę przewozić kota! Transporter jest duży, okej??? 😅 P.S. Kota i jedzenie. P.S.P.S. Już pomijam ludzi którzy be like: "Co ty! Będziesz miała dzieci! Ja ci udowodnię! Będziesz miała tak samo ciężko jak ja! Jak my!..." :P Myślę że takie zachowania biorą się po prostu z tego że trudno jest nam zaakceptować fakt, że druga osoba jest szczęśliwa, kiedy my nieustannie sabotujemy nasze własne szczęście.
ja powiem więcej. ja wiem, że nie może się u mnie dziać ani zadobrze, ani za żle. bo jak się dzieje żle, to myślę tak: "no super, i teraz mi się to będzie w kółko w życiu powtarzać." i jak się dzieje dobrze to mam myśli w rodzaju: "szkoda, że to się może zadziać tlyko raz."
Ale tak właśnie jest. Ile razy ja już tak miałem, że robota znikała z dnia na dzień, wszystko się sypało itd. Np na YT - dzisiaj masz kanał a jutro ci go zamkną i tyle. Możesz spać spokojnie? Albo coś ci się stanie i nie będziesz mógł pracować - koniec kropka.
Moja babcia jest identyczna. Jej podejście spowodowane jest biedą i wojną, którą przeżyła. Przekazała mi wiele z tych lęków ale są i pozytywy. A ty możesz się spokojnie „chwalić” nowym samochodem, zasłużyłeś na niego swoją pracą. Swoją drogą chętnie bym go zobaczyła - może na insta będzie?
Mam ten sam problem. I wydaje mi sie, że tu wchodzą w grę też wyrzuty sumienia. Jak sobie przypomnę swoje dzieciństwo, to duzo było takie współcierpienia z rodzicami, jak krewni byli smutni, to ja też, jak wkurzeni, to ja także. Chore , ale wydaje mi się, że w wielu domach jest tego rodzaju splątanie. Jesli osoby z Twojej rodzinie zaszczepiały w Tobie taki lęk, to tak jakby nie chciałay byś miał lepiej od nich czy byś za bardzo się od nich oddalił. Z terapii dowiedziałam się też, że taki lęk przed szczęsciem może powodować regresje. A to ze strachu, że nie będą cieszyli się naszym szczęsciem, tylko będą się złościć i zazdroscić.
@@CzowiekAbsurdalny Przeczytasz proszę artykuł " moi rodzice są z innego kraju" ? Łatwo wyszukać, o słyszących dzieciach, Głuchych rodzicach, chętnie zobaczę, materiał na ten temat z Twojej perspektywy, Zaznaczę, że tekst poruszył mojego terapeutę, u mnie też wzbudza emocje, ilekroć go czytam. Dzięki:)
dokładnie mam to samo, dotarłam w życiu do punktu w którym zarabiam duże pieniądze, dotarłam bardzo ciężką pracą i latami wyrzeczeń a jednak mam wrażenie że nie zasłużyłam nawet na centa bo wciąż nie jestem wystarczająco dobra, pochodzę z rodziny w której bardzo często nie było kawałka chleba w domu, bywałam głodna latami jako dzieciak. a tak btw, też kupiłam teraz nowe auto i tylko czekam aż się zepsuje bo na nie nie zasłużyłam według siebie. no maskara. o związkach to nawet nie wspomnę bo niszczę je kiedy tylko zaczyna być zbyt "bezpiecznie".
Pełna zgoda co do tego że sukces , szczęście w życiu układa się falami i nie ma mocnych na taki układ, doświadczenie życiowe pozwala jednak na świadome spłaszczanie stanów euforii i jednocześnie podbijanie sobie ego gdy jest gorzej!!!😃 I to jest rozsądne ale swoje frycowe wcześniej trzeba jednak zapłacić.....i to jest pewne jak w banku!!!😃
Aż dziwne, że nie pojawiło się nawiązanie do Nieznośnej lekkości bytu :) Mi nasunęło się od razu, a ponieważ wiem, że lubisz Kunderę czekałem na nie do końca filmu :)
Ehhhh, mi ten mechanizm lęku wpajano od najmłodszych lat, zresztą sam tez sobie to wpajałem przez słabe dzieciństwo, tak bardzo słabe, że niektórym byłoby ciężko sobie to wyobrazić Przejebane życie
Zgadzam sie w pelni z tym filmem, czesto w przestrzeni realno-wirtualnych spotykamy takie jednostki. Najgorsze jest ocenianie mizogamiczna takich ludzi bezjakiejkolwiek podstawa. Im sie juz im skonczylo i ewolucyjne siedzi w nich bardziej niz zakup samochodu.🤗🍃🌱🌿🌳
Mam tak czasem weekendami gdy nie raz przechadzam się starym miastem, albo głównymi ulicami miasta i korzystam z dóbr typu alkohol, dobre jedzenie, itp. Wtedy pojawia się myśl, że jest za dobrze, że zaraz przyjdzie poniedziałek albo że to ja powinienem pracować w tych barach a nie z nich korzystać, dziwne uczucie...
Człowieku Absurdalny, oglądnęłam dwa razy, przeczytałam komentarze, ale nie znalazłam odpowiedzi na pytanie, jak sobie radzić z autosabotażem i rodzajem lęku, o którym mówisz. Traktowanie ich jako pomocne narzędzie będzie użyteczne, kiedy już będziemy mieć nad nimi kontrolę. Ale co jeżeli nie mamy tej kontroli? Jeżeli mimo świadomości "robimy sobie na złość", bo nie zasługujemy na szczęście, kiedy zachowania nauczone w dzieciństwie wygrywają i kiedy jesteśmy uzależnieni od lęku? Czy podpowiesz coś lub zasugerujesz jakąś literaturą? Pozdrawiam i dziękuję za świetny materiał.
Jeśli złodzieje mogą wierzyć, że zasługują na to co nie jest ich, to My uczciwi ludzie nie bądźmy gorsi. To złodziej ma sobie wmawiać że nie zasłużył. Lepiej dla świata ;) To moje mentalne lekarstwo na myśli typu "nie zasłużyłem"
Fajny temat nie tylko przy niedzieli. 😊Warto uświadamiać sobie przykre i destrukcyjne mechanizmy czy też emocje, bo wtedy odchodzą. Ważna jest w tym akceptacja rzekomych... To tak trochę z gnostycyzmu wzięte...Stare rytuały pogańskie( oraz sztuka) też zawierały różne techniki wyzwalania się od złych emocji poprzez uświadamianie ich sobie, aby zachowywać zdrowie psychiczne współplemieńców.W chrześcijaństwie sakrament spowiedzi jest swoistym oczyszczaniem psychiki. Ponoć prawda nas wyzwala. Czyż nie?
Mysle ze ten problem znajdziesz bardzo czesto wsrod ludzi w moim wieku - jak i wieku twojej babci . Ludzi ktorzy zyli za komuny w szarej biednej Polsce . Ciezko jest nam uwierzyc w sukces i kiedy juz go osiagniemy ,boimy sie go utracic 🙋♀️💌
No ale ja zawsze tak mam. Jak zaczynam myśleć, że hej, ale super jest moje życie, to nagle wszysko zaczyna się psuć. I właśnie to jest w momencie kiedy ja myślę że jest super, nigdy nie mam takich leków...
Zależy co rozumiemy pod słowem szczęście.Ja nie jestem szczęśliwa i wiem dlaczego.Ale na to co być może dałoby mi szczęście nie mam wpływu.Cala resztę staram się robić jak potrafię najlepiej
Też mam ten problem i o dziwo też sie to ujawnia podczas planowania jakiś większych wydatków wiem ze muszę np wymienić samochód ale patrząc na ogłoszenia widzę jedynie co może się w nim zepsuć i jak bardzo nie będę w stanie tego samemu naprawić, a mechanik mnie oszuka i tak mając odłożoną sumę na nowy lub lekko używany samochód jeżdżę 27 letnim gratem ale przynajmniej wiem jakich usterek się spodziewać i jak je naprawić w sumie to nie jest taki zły przyzwyczaiłem się do niego i jego wad
Czy mógbyś polecić jakąś przystępną książkę, którą warto przeczytać, żeby zrozumieć podstawowe myśli buddyzmu? Nie wiem niemalże nic na ten temat, a wydaje mi się być to nurt "pozytywnego podejścia do życia". Będę wdzięczna za polecenie.
Myślę, że można tu jeszcze dodać strach, że szybko przyzwyczaimy się do naszego szczęścia. Cokolwiek kupimy, co nas uczyni szczęśliwszymi, cokolwiek nowego zaczniemy robić, w końcu się do tego przyzwyczajamy. Zastanawiam się, czy lekka rezerwa w każdym zakupie czy w każdym doświadczeniu szczęścia nie uczyni tego poczucia bardziej budującym zamiast pozostać szybkim strzałem dopaminy i potem znudzeniem się.
Skąd ja to znam. Mam za co żyć, mam gdzie mieszkać, jestem sprawny i relatywnie zdrowy. Jestem niezależny, nie mam żadnych długów, nikomu nic nie jestem winien. Na pewno wiele osób mogłoby mi zazdrościć sytuacji życiowej, ale mimo to gdzieś Z tyłu głowy czai się myśl, że prędzej czy później "sielanka" się skończy z jakiegoś tam powodu i będę miał problemy takie czy inne.
Myślę że jak człowiek jest nie przyzwyczajony do sukcesów to nie potrafi się nim cieszyć i zawsze czuje lęk co będzie dalej. Tak samo z wyglądem jak ktoś się urodził z wyglądem Brada Pitt to inaczej odbiera szczęście i zadowolenie z kontaktów z ludźmi niż ktoś kto wygląda jak Danny Dewito
Obecnie właśnie ciągle się sabotuję. Od niedawna leczę się na depresję. Dziś dokładnie mija miesiąc kiedy zostałam zdiagnozowana. I nie chcę robić nic, bo uważam że i tak to niczego nie zmieni a jak już to tylko na krótką chwilę i znowu będzie tak samo. Wiele razy w życiu miałam trudne sytuacje finansowe i kryzysy życiowe, ale zawsze miałam nadzieję chciałam coś zmienić. W tym roku stało się inaczej, że już tej nadziei nie mam, bo skoro to ciągle się powtarza to po co mam próbować kolejny raz? Autosabotaż w depresji to ja.
Moje życie notorycznie takie jest, nie umiem sie nawet cieszyc z tego, że ponad tys. podwyżki wynegocjowałem. W ogóle dziś miałem okazje zarobić 300 w godzinę i powiedziałem do kumpla, wez se to zrób, mi to do niczego nie potrzebne, jak zleceniodawca pokaże mi to 300 pomyślę sobie, że mam takie samo w domu... Ta kasa leży i nawet nie chce mi się jej wydawać. Chyba zapłacę dominie za porządny wpierdol, zeby poczuć, ze żyję, bo tylko to mnie rusza. Wkurza mnie to, że codziennie ide po ten nic nie warty papier klepać w kółko to samo i , że każda praca jest w zasadzie klepaniem tego samego, a na coś bardziej wyszukanego nie mam cierpliwości... no i ciągle gonię za dopaminą chociaż już dawno nie stosuję żadnych używek... wciąż czuję pustkę, a na terapi w grupie nawet nie potrafię współczuć... nie umiem kochać, a dziewczyna nie chce sie wyprowadzić po tych słowach notorycznie powtarzanych, czuje się jak kat i niewolnik, odrywam role i robie miny, żeby nie wyjść na socjopatę jak ktoś opowiada mi coś poruszającego w co mam prawie zawsze wywalone. Masakra jakaś. Jestem wszystkiego zawsze bardzo ciekawy co mi podasz na tych filmach, bo to odciąga uwagę, żeby nie siedzieć w tej beznadziei.
3:04 Może bycie w gotowości, lęku i strachu daje większe szanse na przeżycie niż zbytnia lekkomyślność (chociaż czy badania tego dowodzą?) ale między jednym a drugim stanem jest chyba sporo miejsca gdzie, wyobrażam sobie, mógłby się znaleźć jakiś zrelaksowany, komfortowy i korzystny stan.
Ja w swoim życiu widzę jeszcze jedną prawidłowość: kiedy jest źle, to pocieszam się myślą, że może przesadzam i powinnam się cieszyć, że nie jest jeszcze gorzej. I wtedy nagle sytuacja jeszcze się pogarsza :( Jak to wyjaśnić?
Znam to uczucie samosabotażu. Kilka lat temu kupilam moje wymarzone auto Audi TT, czarne, po prostu śliczne. W bardzo krotkim czasie ukradziono mi znaczki audi z felg, i oczywiscie nocno je zarysowalam podczas parkowania 🤪😪. Moje poczucie, że jest za dobre auto dla mnie dało góre....przeciez "my" nie jezdzilismy takimi autami...stare, i funkcjonalne co najwyżej...eh...a ja marze o Porsche....i jak tu siebie przekonac, ze na nie zasługuje? 🤔
Ja osobiście nigdy nie maiłam takich myśli, że jest za dobrze. Raczej mam mechanizm zupełnie odwrotny- gdy jest źle to mam takie wewnętrze poczucie, że to jest tylko tymczasowe i że za raz znowu będzie dobrze. Filmik obejrzałam z ciekawością bo obserwuje taki mechanizm u mojego faceta. On ciągle ma jakieś absurdalne lęki i mi bardzo ciężko to zrozumieć. Ciągle się martwi, że stanie się coś złego, co statystycznie nie ma szans się stać. Mój facet nie miał jakiegoś specjalnie traumatycznego dzieciństwa jednak jego mama jest DDA. Ona też jest wiecznie wszystkiego przestraszona. W gruncie życzy to straszne, że w tych wyimaginowanych, absurdalnych lękach wychowała syna...
Witam serdecznie Mnie jak nawiedza autosabotaz i nie mogę wbić się w pozytywne afirmacje to zajmuje się codziennymi czynnościami np.zbieranie jabłek, plewienie ogrodka, odkurzanie itp. To pomaga mi zmniejszyć napięcia. Lubię filozofię mindfulness skupiać się na obecnych chwilach i rozpuszczac napięcia ale tak niestety szczęście jest za szyba mimo to słońce świeci tak samo Pozdrawiam
Oprócz tego, że myślimy, że nie zasługujemy na coś wydaje mi się, że może pojawić się również strach przed bólem związanym z utratą dobrostanu np emocjonalnego w którym się znaleźliśmy. Dlatego nie wpuszczamy go do życia a jak się pojawi to sami dążymy do pozbycia się go żeby w kontrolowany sposób przejść przez, traumę. Może to brzmi absurdalnie ale czy znajdę lepsze miejsce, żeby się tą myślą podzielić ? ;)
no plus jeden byczku.
Właśnie, mi też w dzieciństwie wmawiano, że dobrobyt, ładny wygląd, dbanie o siebie i nadmierna radość to rzeczy złe. Szczęście to tylko chwile, tylko głupi się śmieje, bogaty to na pewno nieuczciwy, zadbana kobieta to lafirynda itp. Odrzucenie tych schematów to duży wysiłek ale opłaca się:)
@@koziołofiarny haha no dobranoc
Moim zdaniem nie brzmi to absurdalnie a dość racjonalnie. Myślę że to taki mechanizm obronny, na własnym przykładzie, kilka razy mocno zaangażowałem się w relacje i zostałem skrzywdzony i obiecałem sobie ze juz nigdy nie dopuszczę do tego by to się powtórzyło, co skutkuje tym że jak kogoś poznaje i ta osoba jest dobra i kochająca i ogólnie relacja zapowiada się dobrze to ja zaraz szukam drugiego dna. Już zepsułem przez to kilka relacji ale teraz z tym walczę
Kilka książek o psychologi już przeczytane :)🔥👌
Zazwyczaj to wygląda tak
*Zaczyna być dobrze* "Nie no zaraz coś się spierdoli, czuje to"
Jakbym mogła dałabym 5lajkow hehe. W sam punkt
No bo się zawsze pierd***
@Night Nine dokładnie, to ja XD
Kiedy dziecko bardzo cierpi jedyną szansą na przetrwanie jest mentalne odcięcie od negatywnych bodźców, inaczej dziecko by nie przeżyło, ból jest zbyt silny. Jednak one nie giną, kumulując się tworzą swoisty cień w podświadomości, który prędzej czy później uderzy. Każdy dorosły ma w sobie takiego małego przerażonego dzieciaka, który odzywa się w najmniej odpowiednich momentach i daje znać, że jest. Dopóki nie poświęcimy mu uwagi, z troską pochylając się nad jego potrzebami, dopóty będzie wierzgał i rujnował nam życie. Jedyne czego pragnie to miłości, uwagi i akceptacji, kiedy poczuje się bezpieczny to wreszcie odpuści i pozwoli nam spokojnie żyć. Człowiek dorosły ma odpowiednie narzędzia by zrozumieć, przekształcić i włączyć do świadomości, to czego dziecko nie było w stanie pojąć i prawidłowo zintegrować.
Wow wartościowy wpis dziękuję
Dziecko ? ja bym powiedział ze "demona" bardziej
@@szczurNocny Dziecko i demona. Dziecko jest przerażone, bo je demony straszą. I stosuje strategie uniknięcia demonów.
@@MiensalTeam Dzięki za dobre słowo i Pozdrawiam :)
Pięknie i mądrze napisane . Dodalabym tylko jeszcze że jeżeli sami nie jesteśmy w stanie tego zrobić (bo np. za dużo się nazbierało) to skorzystajmy z pomocy terapeuty, dajemy sobie wtedy dużo większe szanse na poprawę funkcjonowania
Lęk przed szczęściem to (dla mnie) lęk przed jego utratą - utratą dobrych chwil, emocji, uczuć, ważnych ludzi. Dopiero w wieku 23 lat zdecydowałam się na wejście w bliższą relację niż przyjaźń, ponieważ zawsze bałam się co się stanie, gdy wszystko się skończy. Myśli o bólu, smutku, rozpaczy oraz długiej, mozolnej drodze powracania do stabilnego stanu psychicznego zawsze ze mną wygrywały. Wolałam być "mniej szczęśliwa" tylko dlatego, że obawa przed niepowodzeniem była mi mocno wpajana za dzieciaka - bo przecież lepiej żeby było nudno, ale stabilnie, nie? Teraz wiem, że to rana na psychice z dzieciństwa. Wcześniej wierzyłam, że tak jest lepiej, że tak po prostu musi być.
Bardzo mi impomuje, że będąc niewierzącym, zawsze odnosi się Pan do wiary u potencjalnych słuchaczy, którzy Wierzą. Bardzo to doceniam i dziękuję.
Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć że miałem i mam cały czas takie myśli "autosabotażujące" kiedy czuje, że na prawdę idę w dobrym kierunku i rozwijam się jak nigdy dotąd. Kiedy mam dobre relację i czuję wdzięczność za to wszystko, wtedy pojawia się ten intruz w mojej głowie: " Czy na pewno robisz dobrze? Zaraz może wydarzyć się coś nieprzewidzianego, zaraz coś spieprzysz. Lepiej może zostać przy starym schemacie, go dobrze znasz." albo uczucie, że właśnie nie zasługuje. Sądzę, że właśnie samoświadomość i budowanie szacunku do samego siebie opartego na samopoznaniu pomaga w kwestionowaniu tych myśli( nie racjonalizowaniu). Ważne też jest uszczegóławianie tych lęków.
ja tak mam przez religie, pomimo że urodziłem się człowiekiem o wielu talentach to jednak zostałem tak negatywnie zaprogramowany, że nie wiem tak odkręcić. Myślałem że się z tego wyleczyłem, ale poszedłem pogadać z księdzem o życiu no i wróciło wiele lęków. Dla mnie nasza religia jest jedną z gł. przyczyn biedy w naszym narodzie
Według religii mamy być skromni, schylać głowę z pokorą. To robi swoje, jeszcze jak wartości religijne ktoś nieumiejętnie próbuje przekazać.
Oj tak, dokładnie tak jest! Nawet dzisiaj z żartem sobie pomyślałam "w życiu to nie może być za dobrze, bo jak jest za dobrze, to też źle". A teraz wyświetlił mi się ten filmik. Mam tak zawsze. Jak ktoś mi mówił, że mnie kocha i chce, żebym wprowadziła się do niego, to nie mogłam w to uwierzyć, szukałam w tym haczyka, wymyślałam dziwne scenariusze, że musi tu coś być i szukałam problemów, bo przecież nie może być w życiu tak łatwo, nie wierzę, że nagle tak po prostu dostaję od życia szansę, no nie może być. Ale akurat tutaj miałam rację, jakby moje wcześniejsze obawy nie były głupie, tak okazało się, że typek naprawdę był oszustem i chciał tylko ze mnie zadrwić i żebym była jego służącą za darmo. Ale np. jak dostanę pracę, która mi się podoba, to zaraz się boję, że pewnie nie przedłużą mi umowy. Właśnie kończy mi się próbna umowa i bardzo się boję, czy mnie nie zwolnią. Od lat nic sobie nie kupowałam, nic do domu itp., bo nie miałam za bardzo możliwości ciągle zmieniając miejsca zamieszkania i przeprowadzając się ze wszystkim za pomocą komunikacji miejskiej. Teraz, gdy nakupowałam sobie różnych rzeczy, już się o nie boję - że coś się może stać, że się zniszczą, że będę musiała się wyprowadzić z rodzinnego domu i nie będę miała jak ich wziąć i po prostu je stracę. Gdybym miała kogoś, kto by mnie kochał, nie umiałabym chyba w to uwierzyć, bo całe życie byłam tylko pogardzana i wyśmiewana, i gdyby ktoś taki się trafił, to bym żyła w ciągłym strachu, że pewnie zaraz mnie rzuci, zostawi, że inne kobiety są dla niego lepsze i zaraz któraś mi go odbierze, bo ja jestem nudna i brzydka. Jakbym wygrała w totka, to zaraz bym się bała, że w jakiś dziwny absurdalny sposób zaraz stracę pieniądze. Gdybym dostała za darmo mieszkanie i mogłabym się do niego przeprowadzić i byłabym pełnoprawnym, jedynym właścicielem, to zaraz bym się bała, że mimo, że mam wszystko na papierze, to zaraz ktoś mnie stąd wyrzuci mimo wszystko albo każe spadać i wszystko co moje sam zagarnie. Nigdy nie miałam samochodu, bo nie mam prawa jazdy, ale gdybym miała jakieś ładne drogie auto, to pewnie ciągle bym się bała, że ktoś mi je obije, zarysuje, zaraz będę miała wypadek, uszkodzę je albo ktoś mi je ukradnie. Ostatnio kupiłam sobie spodnie, które bardzo mi się podobają, to już się boję, że może zaraz mi się łatwo zniszczą i będę zawiedziona i będzie mi ich szkoda. Ale u mnie to jest uzasadnione, bo naprawdę wiele razy coś traciłam, byłam skądś wyrzucana, nawet jak coś nie było moją winą, wiele razy zawiodłam się na ludziach, ktoś mi coś niszczył, odbierał, źle traktował, byłam traktowana jak śmieć, często gubiłam coś co sobie kupiłam (np. biżuterię), więc teraz po tym wszystkim ciężko uwierzyć w dobre rzeczy.
Bardzo wartościowe nagranie. Od lat zmagam się z moją wewnętrzną autosabotażystką. Staram się ją zrozumieć, okiełznać, wyciszyć- niestety ponoszę klęskę. Od jakiegoś czasu jestem (sądzę, że) w fajnym związku i jak jest tak cicho, miło, spokojnie, to zaraz "szukam dziury w całym", bo przecież nie może być tak dobrze. Zamiast cieszyć się z tego, co jest mi dane - "wymyślam"... Męczy mnie to okrutnie i nie wiem, jak sobie z tym radzić. Chciałabym żyć i myśleć jak zdrowy człowiek, mieć przekonanie, że wszystko jest dobrze, że podąża w dobrym kierunku, chciałabym odczuwać spokój...
Mam wrażenie, że obserwujesz moje życie i dodajesz filmiki idealnie dopasowane do tego co się u mnie w danym momencie dzieje 😂😂😂 dziękuję za wsparcie po raz kolejny!
Myślę że Pan i tak jest w dużo lepszym stanie psychicznym niż większość społeczeństwa.
Nie wiesz jak jest naprawdę. Widzimy tylko Człowieka Absurdalnego na ekranie i w mediach, jedank jak jest naprawdę nikt nie wie.
Jeżeli Absurdalny poważnie traktuje to, co przedstawia na tym kanale, to jego stan jest praktycznie beznadziejny. Gorzej, że tą beznadzieją i szukaniem wszędzie problemów zaraża innych. A trudno o szczepionkę na psychologiczne bzdury.
Najlepszy film na tym kanale 😌 Uważam, że treści przedstawione tu naprawdę mogą otworzyć oczy na życie i reakcje na rzeczywistość
Muszę przyznać, że ja dostałam dużo zdrowego (albo niezdrowego:)) entuzjazmu od mojej rodziny, dla mnie życie to fajna, zabawna przygoda i ciężkimi okresami, które zawsze mijają. Nie traktuje też życia zbyt poważnie , bo i tak nie wyjdę z niego żywa. Proszę się cieszyć tym wspaniałym nowym autem i za dużo nie myśleć 🙂 Zasłużył Pan.
Bardzo mi się podoba to zdanie, jest oświecające dla mnie „ Nie traktuję też życia zbyt poważnie, bo i tak nie wyjdę z niego żywa”. Tak, jednak zaraz nasuną mi się religijny aspekt o życiu wiecznym hmm. Ale i tak podoba mi się to zdanie. Pozdrawiam
@@elwira5912 Cóż, ja nie wierzę w życie wieczne. Największa robotę mamy do wykonania teraz, kiedy żyjemy. U mnie pojawia się pewien "paradoks, wierzę że Bóg dał nam.zycie i to jest coś bardzo cennego ale śmierć to właśnie koniec.
bardzo doceniam Twoją szczerość. Jestem przekonana, że większość ludzi ma swoje maximum szczęścia jakie mogą przyjąć i stały poziom niedoli niezależnie od okoliczności
Włączając filmik wiedziałam, ze będzie to o mnie, ale nie sądziłam, ze będę czuć jakbyś dosłownie siedział w mojej głowie. Jakoś tydzień temu miałam sytuacje z partnerem gdzie boguducha winny chłop dostał ode mnie opiernicz i focha. A dlaczego? Dlatego, ze jest moja pokrewna dusza, przy nim czuje się akceptowana, kochana i wspierana w 100%. I dlatego, ze czuje się tak bezpiecznie, ze moja przez lata pielęgnowana zbroja po prostu opada. I wtedy wkracza ten lęk. Lęk, ze pewnie niedługo mnie porzuci. Lęk, ze poznając mnie lepiej na pewno do końca mnie nie zaakceptuje. Lęk, ze czuje się tak cudownie, ze to niemożliwe i na pewno zaraz coś się wydarzy. Biedny zaczął mnie przepraszać do końca nie wiedząc o co mi chodzi, aż ja po prostu zaczęłam płakać. Powiedziałam mu o wszystkich tych lękach, o tym, ze zawsze wypatruje czegoś złego bo przecież to zbyt piękne, ze to bierze się z mojego dzieciństwa i ze czasem to będzie brało nade mna przewagę. Ale, ze staram się gdzies to w głowie poukładać. A dziś twoj filmik i wyjęte wręcz słowa z tamtejszej rozmowy. Jest mi teraz lepiej bo wiem, ze nie tylko ja tak mam i wiem, ze zaczynam nad tym panować. Jak to ująłeś najważniejsza jest świadomość. Posiadam ją i jestem z tego powodu dumna. Pozdrawiam i dziękuje!
To właśnie o mnie. Dziękuję za Pana pracę, bardzo ale to bardzo mi Pan pomógł.
POZDRAWIAM 😀
Już od dłuższego czasu chodzi za mną taka myśl, którą chcę się podzielić: psychoterapia + Twoje filmiki to wg mnie super combo rozwojowe. Dzięki!
U mnie prawdopodobnie występuje ten mechanizm w stosunku do relacji międzyludzkich. W dzieciństwie nie miałam bliskiej przyjaciółki, często zmagałam się z odrzuceniem wśród rówieśników. Podejrzewam, że to sprawiło, że teraz w dorosłym życiu jak ktoś się za bardzo do mnie przybliża, to ja zaczynam odczuwać lęk, że coś jest nie tak, może ta osoba chce ode mnie coś uzyskać i wcale nie chce się tak naprawdę przyjaźnić. A potem sama zaczynam sabotować takie relacje, im bardziej ktoś zachowuje się przyjaźnie, tym bardziej ja zaczynam zachowywać się ozięble. Lepiej odrzucić, niż być odrzuconym - taki mechanizm obronny, którego jestem świadoma, a i tak muszę z nim często walczyć.
Kojarzy mi się to mocno z filmem siła spokoju. Bardzo polecam. Jest tam właśnie sporo o tym, za myśli nas nie definicją i niektóre po prostu wpadają do naszej głowy.
Też tak mam na skutek przeżyć .
Bardzo trudno to przepracować.
Tak nie powinno się myśleć bo sami możemy ściągnąć złą energię właśnie przez brak tej wiary gdyż doszukujemy się czegoś czego nie ma ...
Błędne koło się zamyka .
Brak zaufania do swoich decyzji,do życia,brak optymizmu ?
Bo mamy taki wyuczony scenariusz w głowie...
Ta normalność jest tak obca że aż trudno w to uwierzyć bo przecież zawsze były problemy...
To jest pewnego rodzaju też
" uzależnienie "
Mamy wiele naleciałości nie naszych z przeszłości naszych " Nauczycieli" i nie ważne czy to mama,tata ,babcia,dziadek ,
ciocia i etc...
Dobrze że pan poruszył ten temat.
Brak wiary u ludzi którzy przeszli dużo w złej przeszłości, doświadczeń dokładnie na to się przekłada .
Przestawić się na inny tok myślenia o sobie ,o życiu - cały czas się na tym łapiemy pomimo że chcemy pracować nad sobą ...
Dobrze że pan poruszył ten temat.
Myślę że warto sobie uświadamiać co ma na nas ogromny wpływ i dlaczego żeby wyciągnąć z życia wnioski które popchną nas zdrowo do przodu.
Dziękuję i pozdrawiam ❤️
Uwielbiam cię słuchać za to że świadomie kontrolujesz pauzy w wypowiedzi blokując automatyczne "eee" i "yyyy" między słowami.
Co do tematu - mam tak od zawsze. Zostałem tu opisany 1:1. Ciężka sytuacja ale próbuję iść pod prąd i wierzyć, że czeka mnie jeszcze dużo dobrego mimo trudności po drodze i żadne złe myśli temu nie przeszkodzą.
Pozdrawiam gorąco :)
Bardzo dobry materiał, uświadamiający mechanizmy, które nami rządzą, a tym samym pozwalając zapanować nad nimi i swoim szczęściem tym samym
Zawsze tak czuję, że zepsuję ten idealny moment w weekend, i robię to idąc w poniedziałek do pracy.
Znam te uczucia aż za dobrze... Warto mieć świadomość skąd przychodzą. Dzięki za ten filmik, dziś był mi potrzebny 🙂 zmieniam pracę, to dopiero stymuluje 🙃
Ja zdecydowanie mialam ten mechanizm. Na szczęście dość szybko zaczęłam z nim walczyć i teraz już się łapie na tym i zmieniam swoje myślenie na wspierające. To bardzo ułatwia życie
ja wyobrazam sobie, że mogła bym to zmienić, ale nie chcę, bo wiem że nie będzie się działo tylko dobrze. więc skoro wiem, że będzie się nadal działo to zle, to nie ma to dla mnie sensu żeby tego zmieniać.
@@adelasvoncinarova jasne że będzie się działo też dobrze. Dla mnie ważne nauczyć się cieszyć kiedy jest dobrze i akceptować kiedy jest źle
Kurde, ale jest Pan pozytywny. Tak fajnie się słucha, jeśli chodzi o auto to gratuluje zakupu i oby służył jak najdłużej. Pozdrawiam
Wspaniały Odcinek...trafne spojrznie, tezy, diagnozy..hmm naukowe!! 💯
Byłam na kilku terapiach niestety bez powodzenia. Kończąc je faktycznie miałam poczucie,ze rozgrzebalam całe swoje życie,dzieciństwo, zauważyłam mnóstwo swoich problemów z których nie zdawałam sobie sprawy….i tak byłam z tym zostawiana. Bez żadnej informacji co dalej, co z tym zrobić… żadnych rad i wskazówek jak to przepracować. Smutne miny terapeutek i współczucie nie pomaga. Przykre,ze z kanału YT można więcej wyciągnąć niż z setek zmarnowanych godzin w gabinetach i
niemałych kosztach. Dziękuje,ze to robisz. Szkoda,ze nie zawsze trafia się na takich ludzi jak Ty. Ja zmarnowałam kilka lat życia zanim trafiłam na odpowiedniego terapeutę. Pozdrawiam serdecznie.
Rzeczywiście uświadomienie sobie tego mechanizmu to już dużo, bo można nad tym popracować, co czynię. O ileż lepiej się żyje "odsuwając" myśli o tym, że nie jest się czegoś godnym, nie zasługuje się na coś a pozwalając sobie na bycie odważnym i spontanicznym (jeśli jest taka możliwość) ! Zdecydowanie warto, bo bez odwagi nie ma rozwoju. :) To co czasami przeszkadza to nadmierna analiza i pragmatyzm, co w obliczu podejmowania życiowych decyzji i zakupów nie uważam za wadę (chociaż wszystkich wariantów rozwoju wypadków w dużej mierze nie da się przewidzieć), jednak warto zachować w tych swoich wariactwach złoty środek. :) Dziękuję za materiał do przemyśleń. Pozdrawiam :)
zawsze trzeba mieć świadomość przemijania wszystkiego, nic nie trwa wiecznie ani radość ani cierpienie, tak że jak jesteście w dołku przypomnijcie sobie moje słowa "to minie"
Chyba masz racje👍
Historia z babcią przypomniała mi moją historię 😆 Długo walczyłam o samoakceptację i teraz zdaje sobie sprawę ze swoich zalet i wad. Częścią ciała, którą u siebie lubię są nogi. Dlatego póki jestem młoda chodzę na wesela w krótkich kreacjach, a moja babcia ZAWSZE na to narzeka. Kiedy mówię, że jestem młoda i mam ochotę tak chodzić póki czuję się zgrabna to słyszę "TO KTOŚ BY CI MUSIAŁ POWIEDZIEĆ ŻE MASZ ŁADNE NOGI, A NIE TY SOBIE SAMA". Az mi przykro jak bardzo krzywdząco wychowywano naszych dziadków że są nauczeni takiej zależności od opinii innych...
Oglądając ten odcinek cały czas miałam moją babcię przed oczami. Jest typem, który wszystko widzi w czarnych barwach. Z roku na rok to zachowanie się pogłębia i staje się coraz bardziej uciążliwe dla reszty rodziny. Pech chciał, że moja mama (córka babci) chorowała latami na raka i niestety przegrała z nim walkę. Jej śmierć bardzo mocno odbiła się na mojej babci i mimo upływu 5 lat wciąż zachowuje się jakby dopiero co odbył się pogrzeb.
Babcia widzi każdy zły scenariusz. Przykładowo:
1) Jedziemy drogą wokół której rosły wysokie drzewa. Komentarz mojej babci: ,,Jak by przeszło tornado to miałoby co wyrywać. Jedziesz za szybko Monika, zwolnij." P.S Jechałam 90 km/h poza terenem zabudowanym, na pustej drodze.
2) ,,Monika na za duzo sobie pozwalasz prowadzac samochod. Pamietaj zawsze może wypaść ci na drogę krowa, zwolnij." -P.S Jechałam 80 drogą polną poza terenem zabudowanym. Po lewej i prawej stronie w zasiegu wzroku nie bylo niczego oprocz bardzo niskiej łąki.
3) ,,Monika, czemu twoj chłopak weekendy spędza bez ciebie. Pewnie cię zdradza, powinnaś być zawsze z nim." P.S mój chłopak należy do grupy rycerskiej i weekendy w lato spędza na zlotach i czasem występując w pokazach przed tłumami.
4) Babcia dzwoni do mnie- ,,Monika, bylam dzis na pobraniu krwi, nie ważne gdzie i na rogu leżała torebka. Mam do ciebie jedno pytanie. Czy ciebie nie okradli? - P.S Doskonale wiedziała, że tego dnia tygodnia jestem w innym mieście, więc nie mogłam zostać okradziona tam gdzie ona miała badania. Doskonale wie, że 99 % czasu chodzę z plecakiem, a nie torebkami, więc szansa była żadna na wydarzenie się tego co sobie wymyśliła.
Bardzo dobija fakt, że wymyśla sobie po nocach złe scenariusze, przez co nie śpi. Potem trzeba ją kilkunastokrotnie upewniać, że wszystko jest ok. Na koniec wymyśla nowy czarny scenariusz lub wraca do poprzedniego i wręcz żąda zapewnień co do stanu danej rzeczy.
Dzieje się to od tylu lat, że zdążyłam wyrobić w sobie negatywny stosunek do każdego kontaktu z nią i czuje się zniechęcona nawet do rozmowy przez telefon.
Czuje się z tym źle, że tak podchodzę do sprawy i straciłam do niej cierpliwość, ale z drugiej strony gdybym jej pozwoliła to musiałabym poświęcić caly swoj wolny czas dla niej i jej humorów.
Mam ten mechanizm, jestem jego świadoma i staram się "nie dawać rządzić" tym myślom. Niestety bardzo bliska mi osoba odeszła ode mnie dlatego, że bała się , iż nie jest"godna" szczęścia, nie umiała się w nim "zatracić"
Ja jestem właśnie w bliskiej relacji z cudowną kobietą, niesamowitym człowiekiem, zbliżyliśmy się do siebie bardzo, ale ona ma właśnie ten mechanizm i bardzo boję się ją stracić
@@MiensalTeam nie jestem psychologiem, ale chyba poza byciem przy niej i udowadnianiem jej jak wiele dla Ciebie znaczy niewiele możesz zrobić. Odwaga na szczęście musi narodzić się w Niej.
@@MiensalTeam zgadzam się z tym, że to w niej powinna narodzić się odwaga na szczęście. Im szybciej to sobie uświadomisz, tym lepiej będzie dla ciebie. Miałem to samo doświadczenie co ty. Dobrze jest być przy takiej osobie i pokazać, że jest się wsparciem. Co do udowadniania jak wiele dla ciebie znaczy, to nie możesz przesadzić ze swoimi działaniami. Musisz być stonowany, bo im bardziej jej to będziesz pokazywał, tym większe będą jej lęk i obawa. Wydaje mi się, że najlepsze co możesz zrobić, to zacząć z nią o tym rozmawiać. Powiedzieć, że będzie ciężko, ale że będziesz przez ten cały czas wsparciem i że może na ciebie liczyć. W moim przypadku było to breakthrough
@@MiensalTeam zalezy od tego, na ile silny jest jej schemat i co tam ciagnie xa sobą życiowo. Ja bylam w podobnej sytuacji i niestety przegralam z jego demonami.
@@MiensalTeam Może pokaż jej ten odcinek i pogadaj z nią. :)
Jak ja dawno ciebie nie sluchalem,
w sumie malo od dawna youtuba.
Pragniemy wiecej niz jestesmy w stanie osiagnac, to nas dusi, a nie lek(strach)
i wstyd.
💪😜👌
Czasem mam wrażenie, że życie da mi popalić za to, że jestem szczęśliwa, kosztem innej osoby. Mimo że to właśnie ona spowodowała moje odejście. Mój wybór, gdzie postawiłam na lepsze jutro. Na lepszą i zdrowszą Ja.
Super odcinek- przyda się, często trafiasz w chwile mojego życia, które są adekwatne do tematu filmów :D
Najlepiej w mieć ciastko i zjeść ciastko. To dotyczy mamony której odkładamy przez całe życie i nie korzystanie z tego tu i teraz. Trzeba się bawić w granicach rozsądku i nie rozpieprzać sobie życia. Na starość będziesz się martwił czy będziesz miał na tabletki. Ja nie słucham ludzi którzy nie cieszą się życiem i ciągle mają jakieś lęki nie uzasadnione do końca.
Kiedyś nie było mnie stać na wiele, dziś nie odmawiam sobie przyjemności. Polecam dobre podejście do życia i nie kminic i nie rozbierać na czynniki pierwsze że coś nam nie wyjdzie i będzie powtórka z rozrywki. Pozytywne nastawienie przyciąga pozytywne zdarzenia. Polecam😁
Idealna pora
Akurat autosabotuje swoje szczęście i związek. Do tej pory myślałam że po prostu jestem chujowym człowiekiem a tu się okazuje że to taki mechanizm. Dobrze wiedzieć przynajmniej skąd to się wzięło
Jest bardzo dużo racji w tym co usłyszałam w tym filmiku.Dzieciństwo może nas zaprogramować na to, że nasze życie w kółko będzie się walić. Staram się przeprogramować swoje myślenie stawiając sobie za cel żeby moje życie było już na zawsze szczęśliwe i sobie to w kółko powtarzam i widzę już pewne efekty ale wiadomo, że życie i tak nigdy nie będzie idealnie różowe. U mnie uczucie szczęścia jest bardzo silnie powiązane z wiarą w Boga. Wiara w Boga mnie uszczęśliwia i nie jest tak jak tu trochę zasugerowano, że wiara zmusza nas do cierpienia (aczkolwiek wiem co masz na myśli bo spotkałam się z ludźmi wierzącymi, którzy mylą wiarę w Boga z jakimś niepotrzebnym cierpiętnictwem). Należy unikać niepotrzebnego cierpienia ale czasami życie stawia nam cierpienie na drodze do tego żebyśmy mogli być szczęśliwymi. Przykład: pracowałam w korporacji w której ludzie zachowywali się bardzo sztucznie i stosowali mnóstwo chwytów poniżej pasa, co powodowało, że czułam się nieszczęśliwie ale nie chciałam się zachowywać tak jak większość i postanowiłam być na maksa autentyczna i wolna bo tylko taka postawa mogła mnie uszczęśliwić przez co miałam pewne problemy z otoczeniem aż w końcu musiałam zrezygnować z pracy. Musiałam przejść przez cierpienie, żeby finalnie być szczęśliwą. Gdybym postanowiła być taka sztuczna jak reszta firmy to być może nie miałabym problemów z otoczeniem i dalej pracowałabym w tym patologicznym miejscu i byłabym potwornie nieszczęśliwa. Uszczęśliwia mnie tylko życie całkowicie zgodne z moralnością i całkowicie autentyczne. Nie mogłabym być szczęśliwą na bardzo wysokim stanowisku wiedząc, że doszłam tam po trupach do celu i zachowując się fałszywie.
Ten film mi wiele uświadomił.
Świetny materiał. Dziękuję :>
To, że życie musi wiązać się z cierpieniem - to bardzo budująca myśl w chwili gdy nadchodzi nas cierpienie (gdy samo przychodzi, po prostu nas dopada, nie kiedy sami je sobie "organizujemy").
Kiedy jest dobrze - rozmyślania o cierpieniu chyba niczemu dobrego nie służą. Kiedy jest nam dobrze to nawet nie rozumiemy cierpienia w pełni. Tak sądzę.
Zdecydowaną ulgę się czuje jak osoba znająca się na psychologii i która doświadcza czy doświadczała podobnych problemów o nich opowiada i daje rady jak z nimi walczyć
Super odcinek, dosłownie dzisiaj rozmawiałem na ten temat z moim bratem. Mam dokładnie to samo, nazywam to smutek z nadmiaru szczęścia. Jak się przed tym bronić? Był kiedyś taki kawałek WWO "nie bój się zmiany na lepsze", jak go słucham to zazwyczaj przynajmniej częściowo przechodzi :) ps szczerze dużo bardziej wolę wieczorne odcinki z klimatycznym światłem, myślę że fajnie by było gdyby więcej takich było na kanale :)
Kiedyś poznałam cudownego faceta. Rozumieliśmy się bez słów, podobni do siebie jak bliźniacy. Odszedł, bo powiedział, że jest mu ze mną "za dobrze"... Rozpaczałam, ale cóż. Trzeba było pogodzić się ze stratą...
nie wierz mu, to wymówka typu "nie jestem ciebie godny" a w rzeczywistości ma już nową muzę, po prostu nie chciał cie ranić
Myślę ze mógł być szczery, często sam tak mam, gdy juz się z kimś super dogaduje i cos wisi w powietrzu, zawsze wraca do mnie poczucie, ze nie zawsze tak bedzie z ta osobą i ze nie zasługuję na nią...
W ten sposob mozna być sam przez cale życie, nawet gdy jest sie atrakcyjną, ambitną, szczerą i zabawną osobą :(
@@ellee-k9h Niestety, tak może być. Bo zaraz potem związał się z inną...
ja mam tendencję do sabotowania swoich związków. Za każdym razem jak kogoś poznaję, to non stop obawiam się za bardzo otworzyć i zaangażować ze strachu, że zostanę zraniona i porzucona. Oczywiście tak to się zwykle kończy albo tez ja sama kończę, żeby nie zostać porzuconą. W trakcie terapii niedawno uświadomiłam sobie właśnie jak odbieram sobie możliwość czerpania radości z chwil, gdy w relacji jest dobrze. Dodatkowo, wcale nie chroni mnie to przed smutkiem przy końcu relacji. Wręcz przeciwnie: nie jestem w 100% szczęśliwa gdy jest dobrze, bo non stop obawiam się przeszłości a do tego gdy relacja się zakończy jestem smutna tak jak się właśnie obawiałam. Czasem sami jesteśmy swoim własnym wrogiem :)
To prawda i bardziej coś nam w życiu wychodzić to potrafimy jeszcze szybciej to zepsuć jakby nieszczęście dodawalo nam skrzydeł A tak naprawdę niszczy naszą duszę.
To jest taka jazda na zaciągniętym hamulcu. Tak można pozbawić się radości życia... Jak sobie z tym radzić? Wg mnie jeszcze mocniej wsłuchać się w to co "ja" chcę i realizować to. Nie odpowiadać wcale, albo odpowiadać na wszystkie uwagi typu "a co będzie jeśli...". zdaniem "To wtedy będę myśleć co będzie. Teraz mam prawo cieszyć się z tego co mam".
Człowieku absurdalny, chyba czytasz mi w myślach. Akurat szukałam filmików na ten temat!
zmagam się chyba z czymś na wzór autosabotażu, kiedy jest dobrze i ludzie traktują mnie dobrze nie umiem wtedy się dogadać, jest to nienaturalne i ich odrzucam, przez to sabotuje się sama i wrzucam w relację gdzie jestem mało ważna i odrzucana bo to jest dla mnie bardzo naturalne, takie poczucie winy po mojej stronie i niższości// ps super odcinek :DD
Bardzo dobrze to opisałaś, mam to samo. Ciężko jest to zmienić
No i wlecial odcineczek o mnie.. Ja gdy dostałam pracę, blisko domu (15min piechotą) i do tego fajną i przyjemną czułam że coś jest nie tak. Jak to ja mam blisko pracę a ktoś dojeżdża godzinę dziennie w jedną stronę,pewnie jestem mało ambitna, pewnie coś źle robię, pewnie nikt tej pracy nie chciał oprócz mnie, bo "oczywiście" nie dostałam tej pracy bo im się spodobałam, na pewno nie.. I na początku pracy już byłam chętna, szukać kolejnej bo było "zbyt pięknie". Teraz uczę się walczyć z tymi myślami i coraz więcej z nimi rozmawiam.. Pytam się sama siebie, "ale dlaczego tak sądzisz?" itp. Jest troszkę lepiej ale przedemna długa droga.. I powiem coś o osobach pozytywnych. Wstyd się przyznać ale również (uważam to za podłą cechę u siebie) uważam że takie osoby nie znają życia i tylko Doświadczając cierpienia jesteśmy w stanie żyć. Eh muszę sobie wszystko poukładać w głowie,a myślą o pójściem terapię jestem już od dobrych 2 lat. No bo po co, zdrowa jestem..
Byc moze wszystko zalezy jak nauczylismy sie radzic z problemami w dziecinstwie. Z powodu braku narzedzi i mozliwosci a wsytuacjach bardzo traumatycznych jako mala dziewczynka najprawdopodobniej ulegalam dysocjacji. Byl to jedyny mozliwy sposob radzenia sobie. W takich sytuacjach kladlam sie do lozka i ... przylatywal moj przyjaciel golab o olbrzymich rozmiarach. Zagladal jednym okiem w okno. Jakby pytal czy jestem gotowa. Wstawalam i siadalam mu na grzbiet i fruwalismy po niebie. Opiekowal sie mna i bylo to bardzo realistyczne. Przy okazji terapii dla wspoluzaleznionych, jako dorosla kobieta zaplakana
i zapytana o to jak sobie radzilam z problemami opowiedzialam o tym i uslyszalam: pani Aniu ale ptaszka juz nie ma, on nie przyleci, musi pani sama... To mnie pokruszylo. Jako nieubezpieczona musialam przerwac terapie bez wskazowek co z tym fantem zrobic. Nie umiem sobie pomoc a ptaszek nie przyleci. Mam poczucie ze los zrobi ze mna co zechce.
Dzieci ktore w zasiegu mialy pozytywna figure np mogly uciec do babci czy przytulic sie do cioci bardziej wierza w siebie niz te ktorym pozostala tylko dysocjacja na dwa swiaty. Ten realny i zly nie do wytrzymania oraz ten fantazy i dobry.
To się zgadza, mówił już o tym Agent Smith: pierwsza wersja Matrixa, w której wszyscy byli szczęśliwi i nikt nie cierpiał okazała się totalną porażką! Konieczne było wprowadzenie kolejnych wersji, lepiej dopasowanych do ludzkiej psychiki.
Polecam książkę "Nowy wspaniały świat" autorstwa Aldousa Huxley'a, ugryzła temat jeszcze dawno nim Matrix powstał
Zawsze to powtarzam, że życie to sinusoida, raz jest dobrze a za chwilę źle od i cała zagatka😆 Jednakże, nawiązując do tematu tego nagrania niestety zdarza się tak, że w momencie szczęścia myślimy tylko o tym, że wkrótce się skończy i nieuchronnie nadejdą te gorsze chwile w życiu. Niestety to powoduje że tacy ludzie fokusują się na jednej muśli - zaraz przyjdą "gorsze czasy" co powoduje niemożność przeżycia tych lepszych momentów aż w konsekwencji przestają one w ogóle istnieć, można się domyślić co dzieję się dalej z tym człowiekiem. Dlatego należy pamiętać, że świat nie jest tylko czarno-biały, ale że posiada mnóstwo kolorów i nie można traktować go zero-jedynkowo.🌈🌍😄
Pozdrawiam wszystkich i przepraszam za ten lekko przydługi komentarz🤦🏻♀️ 🙋🏻♀️ 😙♥️
Z jednej strony mamy religię, której fundamentem jest wzbudzanie w ludziach poczucia winy, z drugiej strony mieliśmy i coraz bardziej znowu zaczynamy mieć socjalizm, który dąży do równania wszystkich w dół i tępienia jednostek, które się wybijają lub myślą inaczej. W takim otoczeniu trudno nie odczuwać lęku przed szczęściem.
lepiej bymtego nie ujał kurwa trafione w punkt. Jako osoba bardziej patriotyczna za dzieciaka wybrałem religie i jako osoba dorosła widze w tym tyle syfu że nie rozumiem dlaczego ludzie to wyznają. ps. przeczytałem biblie i to otworzyło mi troche oczy
Podobnie jest z posiadaniem większej sumy pieniędzy. Warto wiedzieć że pewien mechanizm każe nam natychmiast pozbyć się znacznej kwoty! To jest częsty powód dlaczego bogate osoby bankrutują.
Ja mam z niektórymi ludźmi bardzo podobnie jak Pan ze swoją Babcią. Znam poniekąd taką osobę, która nieustannie wmawia mi że albo się czegoś boję albo mam ciężko :D Mimo że mówiłam jej setki razy że uwielbiam jeździć samochodem i żadna trasa nie jest dla mnie katorgą, mimo wszystko, a i pociągiem bardzo lubię podróżować..., to nadal za każdym razem kiedy mnie widzi w takiej a nie innej sytuacji, to padają słowa: "Pani to ma ciężko z tymi dojazdami, nie?". Ja sobie tak wybrałam, więc tak mam :) Albo że boję się wojny - pada wtedy pytanie, co w razie czego zrobię, dokąd będę uciekać :D (Taka jesteś mądra? Niczego się nie boisz? A jak wojna wybuchnie, to co zrobisz??? :P ). Wcześniej udzielałam różnych odpowiedzi. W końcu stwierdziłam krótko: "Nigdzie nie będę uciekać, bo mi się nie chce. Jestem zmęczona." 😂 Myślę że to dlatego że ta osoba sama boi się niemal wszystkiego i narzeka na wiele rzeczy, które owszem, mogą być postrzegane jako "niewygodne", ale niekoniecznie. A jeśli chodzi jeszcze o rozmiar tego samochodu, to ktoś już mnie brutalnie uświadomił że kupiłam wielki samochód dla małej siebie oraz kota... 😭 #foreveralone A przecież nigdy nie będę miała ani męża, ani dzieci :) Okej, będę przewozić kota! Transporter jest duży, okej??? 😅 P.S. Kota i jedzenie. P.S.P.S. Już pomijam ludzi którzy be like: "Co ty! Będziesz miała dzieci! Ja ci udowodnię! Będziesz miała tak samo ciężko jak ja! Jak my!..." :P Myślę że takie zachowania biorą się po prostu z tego że trudno jest nam zaakceptować fakt, że druga osoba jest szczęśliwa, kiedy my nieustannie sabotujemy nasze własne szczęście.
Dziękuję
ja powiem więcej.
ja wiem, że nie może się u mnie dziać ani zadobrze, ani za żle.
bo jak się dzieje żle, to myślę tak:
"no super, i teraz mi się to będzie w kółko w życiu powtarzać."
i jak się dzieje dobrze to mam myśli w rodzaju:
"szkoda, że to się może zadziać tlyko raz."
Ale tak właśnie jest. Ile razy ja już tak miałem, że robota znikała z dnia na dzień, wszystko się sypało itd. Np na YT - dzisiaj masz kanał a jutro ci go zamkną i tyle. Możesz spać spokojnie? Albo coś ci się stanie i nie będziesz mógł pracować - koniec kropka.
Moja babcia jest identyczna. Jej podejście spowodowane jest biedą i wojną, którą przeżyła. Przekazała mi wiele z tych lęków ale są i pozytywy.
A ty możesz się spokojnie „chwalić” nowym samochodem, zasłużyłeś na niego swoją pracą. Swoją drogą chętnie bym go zobaczyła - może na insta będzie?
Gratuluję nowego samochodu.
Świetny odcinek, może być więcej odcinków o autosabotażu?
Osobiście, w sytuacji bez wyjścia.... odpuściłam. Miałam świadomość że nic nie jestem w stanie zrobić. I wtedy pojawił się spokój.
Mam ten sam problem. I wydaje mi sie, że tu wchodzą w grę też wyrzuty sumienia. Jak sobie przypomnę swoje dzieciństwo, to duzo było takie współcierpienia z rodzicami, jak krewni byli smutni, to ja też, jak wkurzeni, to ja także. Chore , ale wydaje mi się, że w wielu domach jest tego rodzaju splątanie. Jesli osoby z Twojej rodzinie zaszczepiały w Tobie taki lęk, to tak jakby nie chciałay byś miał lepiej od nich czy byś za bardzo się od nich oddalił. Z terapii dowiedziałam się też, że taki lęk przed szczęsciem może powodować regresje. A to ze strachu, że nie będą cieszyli się naszym szczęsciem, tylko będą się złościć i zazdroscić.
Co jeśli autosabotaż jest wymówką?
Kiedy boisz się coś zacząć, w obawie przed własnym autosabotażem? He!
Tak też bywa! Lęk to podstępna spirala bo często znając siebie boimy się też w końcu samego lęku.
@@CzowiekAbsurdalny Przeczytasz proszę artykuł " moi rodzice są z innego kraju" ?
Łatwo wyszukać, o słyszących dzieciach, Głuchych rodzicach, chętnie zobaczę, materiał na ten temat z Twojej perspektywy,
Zaznaczę, że tekst poruszył mojego terapeutę, u mnie też wzbudza emocje, ilekroć go czytam.
Dzięki:)
dokładnie mam to samo, dotarłam w życiu do punktu w którym zarabiam duże pieniądze, dotarłam bardzo ciężką pracą i latami wyrzeczeń a jednak mam wrażenie że nie zasłużyłam nawet na centa bo wciąż nie jestem wystarczająco dobra, pochodzę z rodziny w której bardzo często nie było kawałka chleba w domu, bywałam głodna latami jako dzieciak. a tak btw, też kupiłam teraz nowe auto i tylko czekam aż się zepsuje bo na nie nie zasłużyłam według siebie. no maskara. o związkach to nawet nie wspomnę bo niszczę je kiedy tylko zaczyna być zbyt "bezpiecznie".
Jeśli złodziej który kradnie auta wierzy że zasłużył na nie i robi dobrze, to Ty tym bardziej zasłużyłaś na nowe auto ;) Pozdrawiam
Pełna zgoda co do tego że sukces , szczęście w życiu układa się falami i nie ma mocnych na taki układ, doświadczenie życiowe pozwala jednak na świadome spłaszczanie stanów euforii i jednocześnie podbijanie sobie ego gdy jest gorzej!!!😃 I to jest rozsądne ale swoje frycowe wcześniej trzeba jednak zapłacić.....i to jest pewne jak w banku!!!😃
Aż dziwne, że nie pojawiło się nawiązanie do Nieznośnej lekkości bytu :) Mi nasunęło się od razu, a ponieważ wiem, że lubisz Kunderę czekałem na nie do końca filmu :)
Ehhhh, mi ten mechanizm lęku wpajano od najmłodszych lat, zresztą sam tez sobie to wpajałem przez słabe dzieciństwo, tak bardzo słabe, że niektórym byłoby ciężko sobie to wyobrazić
Przejebane życie
Ziomek, sam tytuł Twojego odcinka powoduje, ze się go boje zobaczyc, żeby nie byc zbytnio szczęśliwym. Pociąć sobie go muszę chyba na kawałki.
Zgadzam sie w pelni z tym filmem, czesto w przestrzeni realno-wirtualnych spotykamy takie jednostki. Najgorsze jest ocenianie mizogamiczna takich ludzi bezjakiejkolwiek podstawa. Im sie juz im skonczylo i ewolucyjne siedzi w nich bardziej niz zakup samochodu.🤗🍃🌱🌿🌳
Mam tak czasem weekendami gdy nie raz przechadzam się starym miastem, albo głównymi ulicami miasta i korzystam z dóbr typu alkohol, dobre jedzenie, itp. Wtedy pojawia się myśl, że jest za dobrze, że zaraz przyjdzie poniedziałek albo że to ja powinienem pracować w tych barach a nie z nich korzystać, dziwne uczucie...
Gratuluję nowego auta, no to niech Pan pokaże co to za fura!!!!!
Udało mi się, nie zepsuć sobie niedzieli, bo obejrzałem odcinek w poniedziałek
😀
Udany lifehack😄
Człowieku Absurdalny, oglądnęłam dwa razy, przeczytałam komentarze, ale nie znalazłam odpowiedzi na pytanie, jak sobie radzić z autosabotażem i rodzajem lęku, o którym mówisz. Traktowanie ich jako pomocne narzędzie będzie użyteczne, kiedy już będziemy mieć nad nimi kontrolę. Ale co jeżeli nie mamy tej kontroli? Jeżeli mimo świadomości "robimy sobie na złość", bo nie zasługujemy na szczęście, kiedy zachowania nauczone w dzieciństwie wygrywają i kiedy jesteśmy uzależnieni od lęku?
Czy podpowiesz coś lub zasugerujesz jakąś literaturą?
Pozdrawiam i dziękuję za świetny materiał.
Jeśli złodzieje mogą wierzyć, że zasługują na to co nie jest ich, to My uczciwi ludzie nie bądźmy gorsi. To złodziej ma sobie wmawiać że nie zasłużył. Lepiej dla świata ;)
To moje mentalne lekarstwo na myśli typu "nie zasłużyłem"
Fajny temat nie tylko przy niedzieli. 😊Warto uświadamiać sobie przykre i destrukcyjne mechanizmy czy też emocje, bo wtedy odchodzą. Ważna jest w tym akceptacja rzekomych... To tak trochę z gnostycyzmu wzięte...Stare rytuały pogańskie( oraz sztuka) też zawierały różne techniki wyzwalania się od złych emocji poprzez uświadamianie ich sobie, aby zachowywać zdrowie psychiczne współplemieńców.W chrześcijaństwie sakrament spowiedzi jest swoistym oczyszczaniem psychiki. Ponoć prawda nas wyzwala. Czyż nie?
TOTALNIE JAK U MNIE!
Mysle ze ten problem znajdziesz bardzo czesto wsrod ludzi w moim wieku - jak i wieku twojej babci . Ludzi ktorzy zyli za komuny w szarej biednej Polsce . Ciezko jest nam uwierzyc w sukces i kiedy juz go osiagniemy ,boimy sie go utracic 🙋♀️💌
No ale ja zawsze tak mam. Jak zaczynam myśleć, że hej, ale super jest moje życie, to nagle wszysko zaczyna się psuć. I właśnie to jest w momencie kiedy ja myślę że jest super, nigdy nie mam takich leków...
o to to, jestem w tym mistrzynią olimpijską 🏅
Zależy co rozumiemy pod słowem szczęście.Ja nie jestem szczęśliwa i wiem dlaczego.Ale na to co być może dałoby mi szczęście nie mam wpływu.Cala resztę staram się robić jak potrafię najlepiej
Samochód? Dopóki nie poznam organoleptycznie wszystkich jego podzespołów jestem prawie pewny, że za moment coś się rozpieprzy
Ten mechanizm to wiekszosc mojego zycia, jednak pomimo uswiadamiania sobie go dalej jest problemem badz poczatkiem problemow na jakie siebie skazuje
Też mam ten problem i o dziwo też sie to ujawnia podczas planowania jakiś większych wydatków
wiem ze muszę np wymienić samochód ale patrząc na ogłoszenia widzę jedynie co może się w nim zepsuć i jak bardzo nie będę w stanie tego samemu naprawić, a mechanik mnie oszuka
i tak mając odłożoną sumę na nowy lub lekko używany samochód jeżdżę 27 letnim gratem ale przynajmniej wiem jakich usterek się spodziewać i jak je naprawić w sumie to nie jest taki zły przyzwyczaiłem się do niego i jego wad
Czy mógbyś polecić jakąś przystępną książkę, którą warto przeczytać, żeby zrozumieć podstawowe myśli buddyzmu? Nie wiem niemalże nic na ten temat, a wydaje mi się być to nurt "pozytywnego podejścia do życia". Będę wdzięczna za polecenie.
Jak to jak sobie radzimy z tymi, wszystkimi problemami..
Jesteście WY! Nowożytni nauczyciele .
Myślę, że można tu jeszcze dodać strach, że szybko przyzwyczaimy się do naszego szczęścia. Cokolwiek kupimy, co nas uczyni szczęśliwszymi, cokolwiek nowego zaczniemy robić, w końcu się do tego przyzwyczajamy. Zastanawiam się, czy lekka rezerwa w każdym zakupie czy w każdym doświadczeniu szczęścia nie uczyni tego poczucia bardziej budującym zamiast pozostać szybkim strzałem dopaminy i potem znudzeniem się.
Skąd ja to znam. Mam za co żyć, mam gdzie mieszkać, jestem sprawny i relatywnie zdrowy. Jestem niezależny, nie mam żadnych długów, nikomu nic nie jestem winien. Na pewno wiele osób mogłoby mi zazdrościć sytuacji życiowej, ale mimo to gdzieś Z tyłu głowy czai się myśl, że prędzej czy później "sielanka" się skończy z jakiegoś tam powodu i będę miał problemy takie czy inne.
Ale fajnie, prawie premierowo
Myślę że jak człowiek jest nie przyzwyczajony do sukcesów to nie potrafi się nim cieszyć i zawsze czuje lęk co będzie dalej.
Tak samo z wyglądem jak ktoś się urodził z wyglądem Brada Pitt to inaczej odbiera szczęście i zadowolenie z kontaktów z ludźmi niż ktoś kto wygląda jak Danny Dewito
Obecnie właśnie ciągle się sabotuję. Od niedawna leczę się na depresję. Dziś dokładnie mija miesiąc kiedy zostałam zdiagnozowana. I nie chcę robić nic, bo uważam że i tak to niczego nie zmieni a jak już to tylko na krótką chwilę i znowu będzie tak samo.
Wiele razy w życiu miałam trudne sytuacje finansowe i kryzysy życiowe, ale zawsze miałam nadzieję chciałam coś zmienić. W tym roku stało się inaczej, że już tej nadziei nie mam, bo skoro to ciągle się powtarza to po co mam próbować kolejny raz?
Autosabotaż w depresji to ja.
Moje życie notorycznie takie jest, nie umiem sie nawet cieszyc z tego, że ponad tys. podwyżki wynegocjowałem. W ogóle dziś miałem okazje zarobić 300 w godzinę i powiedziałem do kumpla, wez se to zrób, mi to do niczego nie potrzebne, jak zleceniodawca pokaże mi to 300 pomyślę sobie, że mam takie samo w domu... Ta kasa leży i nawet nie chce mi się jej wydawać. Chyba zapłacę dominie za porządny wpierdol, zeby poczuć, ze żyję, bo tylko to mnie rusza. Wkurza mnie to, że codziennie ide po ten nic nie warty papier klepać w kółko to samo i , że każda praca jest w zasadzie klepaniem tego samego, a na coś bardziej wyszukanego nie mam cierpliwości... no i ciągle gonię za dopaminą chociaż już dawno nie stosuję żadnych używek... wciąż czuję pustkę, a na terapi w grupie nawet nie potrafię współczuć... nie umiem kochać, a dziewczyna nie chce sie wyprowadzić po tych słowach notorycznie powtarzanych, czuje się jak kat i niewolnik, odrywam role i robie miny, żeby nie wyjść na socjopatę jak ktoś opowiada mi coś poruszającego w co mam prawie zawsze wywalone. Masakra jakaś. Jestem wszystkiego zawsze bardzo ciekawy co mi podasz na tych filmach, bo to odciąga uwagę, żeby nie siedzieć w tej beznadziei.
Gratuluję nowego samochodu. Marki i modelu zapewne nie zdradzisz, ale powiesz jaki to typ samochodu?
3:04 Może bycie w gotowości, lęku i strachu daje większe szanse na przeżycie niż zbytnia lekkomyślność (chociaż czy badania tego dowodzą?) ale między jednym a drugim stanem jest chyba sporo miejsca gdzie, wyobrażam sobie, mógłby się znaleźć jakiś zrelaksowany, komfortowy i korzystny stan.
Ja w swoim życiu widzę jeszcze jedną prawidłowość: kiedy jest źle, to pocieszam się myślą, że może przesadzam i powinnam się cieszyć, że nie jest jeszcze gorzej. I wtedy nagle sytuacja jeszcze się pogarsza :( Jak to wyjaśnić?
Znam to uczucie samosabotażu. Kilka lat temu kupilam moje wymarzone auto Audi TT, czarne, po prostu śliczne. W bardzo krotkim czasie ukradziono mi znaczki audi z felg, i oczywiscie nocno je zarysowalam podczas parkowania 🤪😪.
Moje poczucie, że jest za dobre auto dla mnie dało góre....przeciez "my" nie jezdzilismy takimi autami...stare, i funkcjonalne co najwyżej...eh...a ja marze o Porsche....i jak tu siebie przekonac, ze na nie zasługuje? 🤔
Ja osobiście nigdy nie maiłam takich myśli, że jest za dobrze. Raczej mam mechanizm zupełnie odwrotny- gdy jest źle to mam takie wewnętrze poczucie, że to jest tylko tymczasowe i że za raz znowu będzie dobrze. Filmik obejrzałam z ciekawością bo obserwuje taki mechanizm u mojego faceta. On ciągle ma jakieś absurdalne lęki i mi bardzo ciężko to zrozumieć. Ciągle się martwi, że stanie się coś złego, co statystycznie nie ma szans się stać. Mój facet nie miał jakiegoś specjalnie traumatycznego dzieciństwa jednak jego mama jest DDA. Ona też jest wiecznie wszystkiego przestraszona. W gruncie życzy to straszne, że w tych wyimaginowanych, absurdalnych lękach wychowała syna...
Wlasnie, jak jest spokój, to dla mnie jest za nudno i szukam adrenaliny. Sabotuje wszystko, szukam milosci tam gdzie jej nie mam.
Tak mam tak
Witam serdecznie Mnie jak nawiedza autosabotaz i nie mogę wbić się w pozytywne afirmacje to zajmuje się codziennymi czynnościami np.zbieranie jabłek, plewienie ogrodka, odkurzanie itp. To pomaga mi zmniejszyć napięcia. Lubię filozofię mindfulness skupiać się na obecnych chwilach i rozpuszczac napięcia ale tak niestety szczęście jest za szyba mimo to słońce świeci tak samo Pozdrawiam