Byłam bardzo mocno uzależniona emocjonalnie od mamy,tym samym stałam się marionetkom w jej rękach .Dzięki terapi i mojemu chłopakowi przejrzałam na oczy i zaczęłam stawiać granice,co się bardzo nie spodobało mamie,ale powoli dochodzę do siebie i nie pozwalam sobą manipulować.Próbowała wzbudzić we mnie poczucie winy i wstydu,teraz nie że mną te numery 😊 Kocham ją, ale siebie kocham tak samo mocno i muszę się chronić przed takimi atakami😉 Pozdrawiam ❤
Bardzo bliski mi temat. Ojciec odszedł, gdy miałam 9 lat, a mój brat 3 miesiące. Od tej pory stałam się opiekunką do dziecka i sprzątaczką, ale też rodzinnym klaunem i strażnikiem dobrego samopoczucia mamy. Mam 23 lata i nadal panicznie boję się, że mama będzie w złym nastroju, więc wszelkim sposobem próbuję tego uniknąć. Dziękuję Pani Kasiu za całą Pani działalność na YT. To co Pani robi jest bardzo ważne i wartościowe. Pozdrawiam
Kamila 2598 Kochana wyobrażam sobie jak musi Ci to wszystko ciazyć. Byłam w takim położeniu 21 lat temu. Mogę Ci jedynie napisać, ze Twoja mama jest dorosłą osobą i nie musisz byc odpowiedzialna za jej nastroje. Na pewno Jej trudno , ale Ty masz swoje życie i swoje prawo do zadbania o siebie. Prosze znajdź terapeute . Idz na terapię. Myślę że pozwoli Ci to stawiać zdrowe granice i zadbac o siebie. Dowiesz sie jak zadbac o siebie. Jestes mlodziuta dziewczyna i masz ogromną szansę na wyjście z tego. Zadbaj kochana o siebie. To nie egoizm. Mocno Cie tulę Kamila. Zycze dużo szczęścia, zdrowia i trzymam kciuki za Ciebie. Badz szczesliwa bo zasługujesz na to❤.
23 lata... wtedy po raz pierwszy myślałam o pójściu na terapii. Poszłam dopiero w wieku 30 lat. Żałowałam ze tak późno ale cieszyłam się ze tak wcześnie... niektórzy żyją z takim poczuciem aż do śmierci :)
Emocjonalnie - musiałam słuchać o problemach w pracy, o problemach z koleżankami, z rodzicami, z sąsiadami, z teściami o problemach z mężem (moim ojcem), o tym że koleżanka ma fajne białe kozaczki a ona nie ma..... Jak ojciec pił z kolegami to mama zawsze mnie wysyłała żebym go przyprowadziła, jak przychodzili jego koledzy to ja musiałam mówić że go nie ma... Do dziś nie mogę (40 lat) zrozumieć, że też mi się coś należy, kiedy mam kupić sobie nowa kurtkę bo stara ma już osiem lat, to zastanawiam się 3 - 4 tygodnie czy na pewno potrzebuje i nie chodzi o finanse No dramat
Dziękuje Pani Kasiu za Pani kanał ❤️ dopiero po wyprowadzeniu się z domu rodzinnego i pomocy ludzi, którzy rozmawiali i wskazywali źródło dysfunkcji , podsyłali książki odkryłam co się odwaliło w moim życiu . Miałam dużo szczęścia w życiu do mądrych ludzi . Niestety świadomość to jedno a drugie to co z tym zrobisz . Próbowałam różnych form pomocy . Przepracowywanie tematu i autorefleksja dlaczego znowu wchodzę w role „zbawcy” itp. była ważna , ale dalej wracałam na stare rewiry. To była niekończąca się historia .Dopiero w momencie, gdy moje życie oddałam Bogu to wtedy przyszedł przełom . On wskazywał mi źródło i rozwalał w dobry i skuteczny sposób to co było toksyczne i zmieniał i dalej zmienia moje myślenie na swój temat . Nawet moja koleżanka - psycholożka , która określa się ateistką i poznała moje odmęty rodzinno- relacyjne od kilku lat , zapytała się co zrobiłam bo tak bardzo się zmieniłam i widać to na zewnątrz . Przyszło uwolnienie . Wiem ze to brzmi dla ludzi dziwnie , ale doszłam do punktu w którym nie byłam w stanie sama tego zmienić . Po ludzku niemożliwe . Jestem w procesie, ale dziękuje Bogu za ludzi, którymi się posłużył i że teraz moja relacja z Nim jest tak cenna. Wierze także w to, że Bóg posługuje się psychologami , żeby pomagać ludziom i w to że Bóg jest też psychologiem , który pokazuje drogę uwolnienia z tego ❤️ Dziękuje za wartościowe treści , które Pani udostępnia ❤️❤️❤️
Też tak mam. Kiedy uzmysłowiłam sobie (i tak pewnie tylko w części) jak cenna jestem w oczach Boga Mojego Tatusia, to powiedziałam STOP przemocy i czuję się z tym bardzo dobrze. Jestem w procesie i jestem podekscytowana co będzie dalej🙃
Ja się właśnie wychowałam w takiej rodzinie dysfunkcyjnej. Od kilku lat chodzę na terapię i dopiero tam odkryłam, że jestem ofiarą parentyfikacji, chociaż kilkakrotnie od znajomych słyszałam podobne uwagi na temat moich relacji z rodzicami. Zdanie sobie z tego sprawy to duża rzecz, w moim przypadku przełomowa, bo mogłam zacząć nad sobą pracować i powoli zmieniać schematy w mojej głowie. Poczucie winy jest ogromne, ale z czasem maleje z pomocą dobrego psychoterapeuty. Jeśli ktoś jest w podobnej sytuacji to naprawdę zachęcam do terapii. Pewnych blokad nie niestety nie zdejmiemy z siebie sami. Dziękuję, Pani Kasiu za pomocny materiał 💞.
Lubię tutaj czasem kukać. Jest Pani przepiękną i ogromnie mądrą Kobietą. A jak widzę, że ma Pani na sobie coś różowego, to jestem zauroczona 😅 Co do tematu - byłam mamą dla mojej mamy, odnajduję siebie w tym opisie. Pomaga uważność na swoje emocje i sygnały z ciała; pilnowanie, by być bardziej nastawioną na siebie, swoje uczucia i reakcje, aniżeli na drugą osobę (chociaż zżera wspomniane poczucie winy). Czasem pojawia się uczucie braku i żalu, że nie doświadczyłam okresu dzieciństwa, bo trzeba było być poważną i odpowiedzialną, ale dobrze jest, nie ma co, będąc dorosłą też można się dobrze bawić, czerpać radość i żyć w zachwycie ☺️☺️ Dziękuję za materiał!
Z roli psychoterapeutki mojej matki i kozla ofiarnego dla całej rodziny pochodzenia wyzwolilam się po wyprowadzce najpierw na studia 400 km a potem dodatkowe 200 km do stron rodzinnych męża. Odcięcie się mentalne i fizyczne oraz terapia to jedyne co pomoze w takiej sytuacji.
Doskonale Cię rozumiem. Ja wyprowadziłam się najpierw na studia 60 km od mojej rodziny pochodzenia, a następnie, w wieku 22 lat, wyprowadziłam się 2 000 km dalej (za granicę). Od 12 lat nie widziałam nikogo z nich na żywo. Widziałam ich tylko kilka razy na WhatsAppie, w zeszłym roku, bo miałam nadzieję, że, w międzyczasie, zmienili się na lepsze, ale, po kilku rozmowach, stwierdziłam że, z wiekiem, wszyscy są jeszcze gorsi. Pozdrawiam. 🍀
Kasiu, dziękuję, że jesteś 🌻 Dla mnie największą pomocą okazało się otwarcie się na ludzi. Przełamałam się, poszłam na spotkanie wspólnoty młodzieżowej i to z tymi ludźmi mam do dzisiaj kontakt. We wspólnocie spotkałam też swojego męża i dzięki tej relacji oboje zobaczyliśmy jak bardzo mamy toksyczne domy, bo nagle to co wydawało się do tej pory normalne okazało się być w rzeczywistości toksyczne. Ja żeby zacząć dbać o siebie i przestać się ciągle dla innych poświęcać potrzebowałam jeszcze pójść na terapię. Poczucie winy wciąż jest i ciągle myślę o tym czy nie powinnam coś zrobić dla rodziny, ale zaczyna mi być dobrze z tym, że dbam o siebie i jestem szczęśliwa sama z sobą 🌻Uczę się też, że bycie sobą jest super i nie muszę się siebie wstydzić 🙂
Jestem Pani wdzięczna za propagowanie wiedzy na temat parentyfikacji, ponieważ, mam wrażenie, że ten termin i ten problem są zbyt mało znane przeciętnemu Polakowi, mimo, że to zjawisko jest bardzo często spotykane w polskich rodzinach. W moim otoczeniu, w czasach kiedy byłam dzieckiem (w latach 70 i 80), było to nagminne w rodzinach wielodzietnych i dysfunkcyjnych. Jak zawsze, uświadomienie sobie jakiegoś problemu jest pierwszym i niezbędnym krokiem do szukania pomocy. Dziękuję i pozdrawiam. 😘
Dla mnie to był szok, gdy na terapii dowiedziałam się, że o moim życiu piszą książki i że są na to terminy naukowe... zal mi tej małej dziewczynki sprzed 30 lat, która nie była nigdy beztroska
Jak ja to dobrze rozumiem..od 10 roku życia i pomocy znikąd 😢...aż brak słów,żeby opowiedzieć...i nigdy nie czujesz się wystarczająca...i rzeczywiście dowiadujesz się o tym po latach ...w moim przypadku w wieku ok ..37 lat ...i bardzo trudno to wszystko naprawić, odzyskać siebie...DDA,DDD,WWO ... jednak walczę o siebie...terapia,leki i coś jeszcze,bez czego byłoby ciężko przeżyć kolejny dzień... Pozdrawiam serdecznie wszystkie obciążone serca, które emocjonalnie czasem mają najnormalniej w świecie dość ...🤗
Jestem człowiekiem orkiestrą, który uformował się pod wpływem silnej parentyfikacji (wraz z DDA). Teraz trochę sobie odbijam ucząc się stawiać granice, zdrowego egoizmu i bardzo trudnych zmian zasad innych swoich relacji. Jako, że właśnie przyzwyczaiłam otoczenie do poświęcania się dla wszystkich kosztem siebie to tym bardziej nie ułatwiają mi te osoby zmiany. Ich reakcja jest trudna, przemocowa i część osób, po jasnych i bezemocjonalnych postawieniach nagle granic, była tak przyzwyczajona do tego co było, że się obraziła. Moje wieczne poczucie winy za całe zło na świecie krzyczy żebym się poddała, ale chyba już zaszła we mnie tak silna i krytyczna zmiana wewnętrzna, że nie ma odwrotu. Pomagają mi różne treści psychologiczne, które budują we mnie i umacniają przekonanie, że mam prawo zadbać przede wszystkim o siebie. Jest to zbawienne, ponieważ całe otoczenie krzyczy mi inaczej. Miałam też taką sytuację, gdzie pogodzona i silna w postanowieniu przedstawiłam swoje stanowisko pewnej osobie, które brzmiało "nie mam pretensji o to, że byłam dla kogoś na pełny etat bez wzajemności, ponieważ wtedy to była moja decyzja, ale mam prawo zmienić zdanie i przestać pomagać, gdy czuję, że tego nie chcę lub jest to ponad moje siły", na co usłyszałam cytat Małego Księcia, że skoro przyzwyczaiłam kogoś do tego to znaczy, że go oswoiłam i nie mam prawa go teraz zostawiać. Przyznaję, że przez chwilę wyprowadziło mnie to z równowagi (mam na myśli w środku, harmonii). Czułam się po tych słowach bardzo niedoceniona, bo mimo, że nigdy nie oczekiwałam żadnego dziękuję za cokolwiek, to jednak sprowadzenie całego ogromu przysług i wsparcia do pretensjonalnego "to mi się należy" trochę uderzyło. Po przemyśleniu tematu jeszcze bardziej przystaje i jestem pewna swojej decyzji o dalszym stawianiu granic. Czy ktoś też przechodził taką przemianę? Chętnie usłyszę jakieś wskazówki lub inną perspektywę w podobnej sytuacji :D
Dobrze, że mimo takich niesprzyjających warunków stawiasz granice. Bardzo mnie poruszył Twój komentarz i trzymam kciuki, żebyś potrafiła stawiać SIEBIE na pierwszym miejscu. U mnie sytuacja była trochę inna, bo w pewnym momencie stałam się rodzicem dla młodszego o 5 lat brata. Rodzice dbali o takie kwestię jak jedzenie, ubrania, ale o ciepło emocjonalne musiałam zadbać ja, kiedy oni za ścianą się kłócili. Do tego mama, która często potrzebowała pocieszyciela i czegoś w rodzaju terapeuty... ale zamiast wybrać się do specjalisty ten "obowiązek" spadł na mnie, a późnej na mojego brata. Dosyć szybko wyprowadziłam się z domu i zaczęłam stawiać granice, ale do tej pory kiedy pojawiam się w domu rodzinnym, to robię za mediatora, bo ani mama, ani tata, ani brat nie potrafią w komunikację.
Jak miałam 8 lat, mama miała wypadek i potrącił ja samochód. Jest nas trójka, ale "wybrała" sobie mnie (jestem środkowa) i przez 16 lat się nią opiekowałam. Bałam się wyprowadzić i usamodzielnic, bo przecież mama sobie nie poradzi. Jak tylko nabrałam odwagi, niecały rok i zaczęłam bardzo chorować. Pięć lat temu zdiagnozowano zapalenia stawów, nie mogłam chodzić. Zachorowała lewa strona ciała i tylko te miejsca, które moja mama miała uszkodzone w wypadku. Chwila przerwy i znowu stawy mi padły, codziennie czuję ból. A zgadnijcie, co boli najbardziej?? Barki... Nadzwigalam się trochę w życiu 🙂 A moja głowa naprawia się cały czas i instaluje w niej nowe programy. Bardzo pomaga mi Totalna BIOLOGIA. Moje ciało super reaguje na metodę TRE oraz REST. Dzisiaj jestem innym człowiekiem, to wszystko, co się wydarzyło obudziło mnie bardzo i inaczej patrzę na świat 💜❤️💚 Kumam więc, kim jestem i po co tu jestemj 😉 WYSYŁAM MNÓSTWO RADOSNEJ ENERGII 😊
Bardzo dziękuję za ten film. Też nie znałam tego terminu, dopóki nie poszłam na terapię. Tam okazało się, że właśnie doświadczenie parentyfikacji w moim nastoletnim życiu wywarło na mnie tak mocny wpływ. Nazwanie swoich demonów daje niesamowitą ulgę i pozwala w końcu "odciąć pępowinę". Ja swoją odcięłam w wieku 33 lat i w końcu czuję się wolna 🙌
Cenię sobie Pani filmiki👌🌺 Co do tematu to po 38 latach w końcu dowiedziałam się ze to trauma z dzieciństwa chociaż myślałam że wychowałam się w "normalnym domu" (między innymi parentyfikacja ) tak bardzo wpłynęła na moje życie a żyło mi się bardzo bardzo ciężko w strachu, leku,i niepewności w ogóle się dziwię ze jestem gdzie jestem w tej chwili. Wyszło to całkiem przypadkowo chociaż zawsze wiedzialam ze jest coś że mną nie tak i popadalam w różne stany. Ostatnio leczyłam się u lekarza na objawy fizyczne a okazało się że problem jest w psychice a nie w moim ciele. Nadal ciężko mi w to uwierzyć ale po rozmowach z coachem widze te wszystkie zależności z dzieciństwa które wpływają na moje życie i zdałam sobie sprawę jak bardzo moja rodzina była dysfunkcyjna. Czekam teraz na terapię ale już widzę jak samoświadomość pomaga zmieniać schematy jest to niesamowite. To tak naprawdę bardzo w skrócie a i tak się rozpisałam. Pozdrawiam serdecznie mama jednego dziecka🙈 Szacunek dla Pani za wychowanie 5 😅
Pani Kasiu, serdecznie dziękuję za Pani piękną pracę i zaangażowanie. Dla nas kaleczniaków emocjonalnych przełożenie tych trudnych zagadnień na ludzki prosty język,przykłady i Pani osobiste doświadczenia to jak znalezienie wyjścia z labiryntu...Teraz,gdy wiem lepiej,widzę wyraźniej,dużo łatwiej mi pracować ze sobą i okazywać sobie cierpliwość i zrozumienie. To bardzo trudne,mimo to Pani materiały są wspaniałą trampoliną do walki o siebie. Jest Pani trochę jak taka terapeutyczna Mama☺️albo Przyjaciółka. To bardzo pocieszające,że ktoś poświęca swój czas,żeby pomagać innym💎☀️❤️🤗 Pozdrawiam cieplutko ☺️
Lubię kiedy zjawiska znane mi z terapii dostają nazwy. To się układa jak puzle - zaczynam więcej rozumieć, znać przyczynę. W moim przypadku parentyfikacja trwała wiele lat, bardzo trudno było mnie dogonić w relacji - dawałam z siebie 1000%. Teraz umiem uważać na siebie.
Szkoda tylko, że na terapiach zazwyczaj chyba w ogóle nie ma takiego teoretycznego zaplecza, które, mam wrażenie, szybciej pomogłoby zobaczyć wiele spraw życiowych. Dlatego filmiki pani Kasi są tak pomocne. Osobiście uważam, że to minus terapii - ten brak odniesień do szerszych ram " teoretycznych" omawianych zjawisk. Możnaby je zobaczyć w innej perspektywie, zobiektywizować, tzn. wyjść tylko poza własne przeżycia i zobaczyć, że te procesy mają nazwy, są badane i opisywane. 😌🌷
Bardzo dziękuję za bardzo ważny temat. Dobrze jest rozumieć te mechanizmy i dzięki temu można coś z tym zrobić. Dziękuję za Pani pracę. 👍🍀 Pozdrawiam serdecznie 😊
W tamtych czasach był terror. Mój starszy znajomy, wtedy kawaler poszedł do knajpy z kolegami na piwo, gdy przyszła grupa milicjantów, pytali tych młodych chłopaków czy pracują, nie pracowali mieli po 18 lat, pochodzili z wiejskich rodzin (praca była w obejściu, na polu), bardzo z całej siły ich stłukli wtedy tych młodych chłopaków po nerkach, gdzie popadło. Do dziś mój znajomy ma problemy z plecami. To był inny świat.
Parentyfikacja spotkała mnie jak miałam 13 lat. Mama wyjechała szukać nam lepszego życia na wyspach, na 4 miesiące zostałam sama z tatą i dwójka młodszych braci w wieku przedszkolnym, w tym jeden ze spektrum autyzmu. Tata pracował na pełen etat, a ja codziennie wstawałam i szykowałam braci do przedszkola, a kiedy po szkole wszyscy byliśmy w domu, musiałam wziąć na siebie dużo sprzątania, gotowania może niekoniecznie, ale na prawdę, musiałam być dla młodzych braci drugą mamą. Mój przypadek nie był taki zły, bo nie trwało to długo, no i byłam na to przygotowana, i miałam takie poczucie, że muszę pomagać tacie ile mogę, bo jemu też nie było łatwo. Miałam dosyć, bo miałam tylko 13 lat, ale teraz, z perspektywy czasu, nawet czule wspominam ten okres, bardzo dużo mnie nauczył, no i w jakimś sensie zbliżył mnie do taty :)
Oczywiście, że byłam. Cały czas nad tym pracuję, niestety odbija się w każdym aspekcie mojego życia. Jednak zaczynam już dbać o siebie, czasem z potężnym poczuciem winy ale jednak :). Do przodu !
Mam tak samo, np. nawet głupio mi z tym że leżę sobie w miłym łóżeczku pod kocykiem i jest przyjemnie, zaraz mam z drugiej strony głowy jakby wyrzut, że ojciec alkoholik tego nie ma, tylko ma zaśmiecone śmierdzące mieszkanie, nie ma tego i tamtego, co sam tak zrobił a ja sobie tu leżę w miłym. No wiem, to jest chore ale samo przychodzi do głowy. Takie wyrzuty sumienia na każdym kroku. 😢 Przez to ciężko mówić o jakimkolwiek relaksie.
Znam temat. Przez pracoholizm rodziców straciłam dziecinstwo. Opłakuję tą stratę. Niestety teraz mam kłopot z relacjami. Rozumiem, że to jest wynik traum, które rodzice przeszli. Teraz pracuję na to, żeby zawalczyć o siebie. Dziękuję, Pani Kasiu, świetnie pani tłumaczy ten temat.
Zna Pani termin "kazirodztwo emocjonalne/psychiczne"? Mam wrażenie, że, w Polsce, nikt o tym nie mówi, mimo, że ten problem występuje w bardzo wielu rodzinach. Polega to na tym, że jeden z rodziców, nie potrafiąc stworzyć zdrowej więzi i relacji ze swoim dorosłym partnerem, przelewa wszystkie uczucia i oczekiwania na jedno ze swoich dzieci (z reguły matka przelewa te uczucia i oczekiwania na najstarszego syna, a ojciec robi to w stosunku do najstarszej córki). Nie ma w tym nic seksualnego. Chodzi o to, że jeden z rodziców robi sobie z jednego ze swoich dzieci partnera, powiernika, doradcę, itd. Dla dziecka, które może czuć się wyróżnione takim traktowaniem, konsekwencje są bardzo negatywne w życiu dorosłym. Nie widziałam materiałów na ten temat po polsku, a wiem, że wielu rodziców (szczególnie rozwiedzionych lub żyjących pod jednym dachem z partnerem, z którym są w ciągłym konflikcie np z powodu zdrady, uzależnień, "różnicy charakterów", itd) popełnia tego rodzaju błędy, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego jaką krzywdę wyrządzają temu "uprzywilejowanemu" dziecku. Po francusku nazywa się to "inceste émotionnel/psychologique". Myślę, że ktoś powinien zacząć mówić o tym problemie.
Czasami jest również tak i to dotyczy najczęściej matek, że robią z córek swoje koleżanki. Ubierają się jak nastolatki i tak też zachowują. Wtedy też córka wchodzi w rolę matki, przecież ktoś musi być dorosły.
Temat bardzo mi bliski. Niestety doświadczyłam tego na własnej skórze. Jako dziecko od najmłodszych lat 6-7 musiałam troszczyć się o rodzeństwo,dom a nawet pracę rodziców. Gdy byłam starsza zawsze przejmowałam pracę rodziców. Prowadzą gospodarstwo,krówki cielaczki itp. Zganialam bydło z łąki do domu,doilam, jak mały gospodarz. W domu musiałam dbać o to żeby najmłodsza siostra miała co jeść,co ubrać do szkoły. Moje siostry mnie przez to nie nawidzily, zawsze się buntowały,nie chciały pomagać..a ja nie mogłam patrzeć jak bydło ryczy bez jedzenia,i często sama szłam i robiłam wszystko za rodziców. Zawsze mówili że jestem najsilniejsza,najdzielniejsza że w życiu sobie poradzę. Tylko nie pomyśleli że ciężka pracą,stresem niszczą mi zdrowie. Zdrowie tak małej dziewczynki. Zaowocowało to tym że pierwsze dziecko urodziłam skrajnego wcześniaka,z autyzmem. Zniszczona przez dzieciństwo i poturbowana przez autyzm. Ale pracuje nad sobą,rozliczam się z przeszłością małymi krokami
Istnieją też dalsze poziomy, jak system rodziny razem z dziadkami, ciociami i wójkami. Dalej idzie szkoła, religia, katecheza, harcerstwo. Cały system społeczny miał tendencję do wzmacniania parentyfikacji dzieci. Pracodawca potrafił nie dać wolnego rodzicowi bo uważał ,że mała dziewczynka 10cioletnia może zająć się dziadkami z demencją.
Kiedy słucham tego filmu mam przed oczami mnie i moją starszą siostrę. Wystąpiła taka sytuacja, że musiałyśmy bardzo wspierać naszego tatę, bo inaczej się nie dało. I chociaż nie chcę tego przerywać, bo to nie tak, że tata nie interesował się mną, ale ja po prostu nie chciałam go bardziej dobijać. I nawet nie skończyłam jeszcze podstawówki już czuję tego konsekwencje. Staram się nie robić wokół siebie szumu, tzn. nie chce żeby ktoś mnie gdzieś podwoził, nie chce jechać do lekarza kiedy wystąpiła jakaś kontuzja, staram się żeby inni mieli jak najmniej "roboty" przy mnie, nie lubię kiedy ktoś mi stawia np. kolację w jakiejś knajpie bo po prostu czuję się źle, że muszę być takim obciążeniem. Moja terapeutka brak chęci przerwania wspierania taty wytłumaczyła chęcią podniesienia sobie ego i udowodnienia czegoś sobie
A jeśli mama odeszła ( zmarła ) na naszych oczach kiedy byliśmy dzieckiem , Taty wciąż nie było w domu ( pracował aby nas utrzymać ) a My mieliśmy dom i młodsze rodzeństwo na głowie to może być to powodem naszej późniejszej dysocjacji i nienawiści do własnej osoby ? Braku poczucia własnej wartości ? Osobiście mam zdiagnozowane Borderline. Obecnie w remisji. Ale ten odcinek dał mi do myślenia. Robi Pani bardzo dobrą robotę. Dziękuję :)
Ja również Ci współczuję, życzę Ci powodzenia w dalszym rozwoju osobistym i/lub terapii i pozdrawiam Cię serdecznie. Po takich traumach na pewno masz bardzo dużo rzeczy do przepracowania na terapii. Trzymam kciuki. 🍀
Jesteś wspaniały, to że poradziłeś sobie w takiej sytuacji świadczy o Twoim pięknie i sile. Zaimponowałeś mi. To że umiesz być tak wspaniały i opiekuńczy to wieki dar, który wykształciłeś. Masz gotowy produkt w rękach aby podarować go cudownej osobie czyli właśnie Samemu Sobie. Tego Ci życzę. Jeśli masz wątpliwości czy jesteś aby dość cenny aby brać od życia dobre rzeczy polecam lekturę Pisma Świętego. Mnie postawiło na nogi. Przytulaski
W moich czasach, gdy nie poddałaś się wszechobecnej parentyfikacji byłaś wykluczona społecznie. Na szczęście nie przekazałam tego swojemu dziecku. A byłam za to krytykowana w rodzinie, byłam odszczepieńcem, pozdrawiam.
Pani Kasiu dziękuje za piękny Film i mnie dotknęła ta nowa dla mnie nazwa parentyfikacja teras wiem jak to nazwać po imieniu co przeżywam i z czym walczę
Sześć lat terapii w tym NDR i Brainspot. Jest o niebo lepiej, jednak cały czas wchodzę w te schematy jak w masło... Wystarczy gorączka, czy inna chora a mi się system "zeróje" :(
W tym odcinku zabrakło mi wzmianki o tym, że parentyfikacja obejmuje tez pełnienie partnera seksualnego rodzica, to bardzo przykry temat i na pewno skrajność, ale nie powinien być pomijany Cała reszta zgodna jak zawsze ze współczesną nauką i zdrowym rozsądkiem! Fajnie, że jest ktoś kto chce przekazywać taką wiedzę 😊
Pani Kasiu, a czy w kontekście tej parentyfikacji i powiązanym z tym brakiem kontaktu ze swoimi potrzebami, byłaby Pani w stanie omówić temat zawodowego rozwoju i spełnienia? Uważam, że sporo tych dzielnych dzieci w dorosłości mierzyć się będzie również z zawodowym brakiem spelnienia.
Tak. Ja jestem wlasnie taka osobom. Tez prosiłabym o taki materiał. Chyba odnalazłam to co chciałabym robic zawodowo, jyz nie raz chciałam się rozwijać w tym kierunku, poczyniłem juz pierwsze kroki ale jak tylko pojawiają się jakieś przeszkody to odpuszczam. Jakbym nie wierzyła w siebie, ze mi się uda, bała się porażki, wyśmiania przez innych ludzi.Dlaczego tak łatwo jest zrezygnować z tego co się chce ...
Pani Kasiu super byłoby poruszyć temat nastolatków ale też zastanawiam się czy ma Pani wiedzę na temat opieki naprzemiennej nad dziećmi. Doświadczam tego na co dzien jako mama dwóch synów, brak porozumienia z byłym mężem, u którego chłopcy są co drugi tydzień jest bardzo trudny i martwię się o to jakie szkody im takim wychowaniem zrobimy. Może ma Pani jakąś wiedzę na ten temat? Pozdrawiam
A dlaczego to ma być ze szkodą dla dzieci skoro czas spędzany jest, że tak powiem 50/50. Skoro rodzice nie są razem to czas dzielony po połowie, jest jak najbardziej uczciwe.
@@marcinwiezik2040 szczerze to mam nadzieje, że dużych szkód nie będzie, ale widzę duże problemy jak rodzice przy takiej opiece nie mają porozumienia. Na szczęście w ostatnim czasie u nas sie to zmieniło na dobre. Absolutnie jestem za tym, żeby dzielic upiekę po rowno jeżeli to możliwe. Temat jest ogólnie mało znany i poruszany, na pewn9 noe jest to łatwe rozwiązanie, żyje z tym od ponad 5 lat i obserwuje chłopców, na pewno wyjdą z tego z jakimiś problemami. Pytanie tylko czy uda sie tego uniknąć...
Pani Kasiu jest pani super kobietka, duzo madrego sie nauczylam o sobie dzieki filmikom Czy moze Pani nakrecic jakis filmik o nauce jezyka w mieszanej rodzinie. Moj partner jest Grekiem mieszkamy w Niemczech mamy syna ktory skonczy rok i wiadomo, ze ja chce zeby syn znal Polski, moj partnej chce zeby znal Grecki a i wiadomo, ze musi znac Niemiecki ( nauczy sie w przedszkolu w szkole). Jak to ogarnac ?? Pani Kasiu prosze o filmik pozdrawiam serdecznie
Witam, doceniam ten przekaz- wypisz, wymaluj o Mnie. Oboje rodzice wtłoczeni w alkohol, jednak bardziej nieobecna matka narcystyczna, która żyła swoim życiem- zostawiła we Mnie głęboki ślad. I żeby było " zabawniej"- cały czas wydaje Jej się, że Córka jest służącą swoje Matki. Więc nawet teraz ma takie fantazje, że Ja zostawię swoje życie i pojadę do Niej, bo trzeba np. okna umyć/mieszkamy ok.80 km od siebie/. Wystarczy, że zabrała mi dzieciństwo. Wpędzanie w winę to Jej specjalność. Jestem zmęczona tą relacją. Pozdrawiam ciepło. Ps. Jak skutecznie w energii odciąć się od Jej naporu treści?- będę wdzięczna za podpowiedź.
Pani Kasiu, wspaniała inicjatywa! Czy może Pani polecić źródła ( książki/artykuły/filmy) w temacie schematu samopoświęcenia/ podporządkowania? Dziękuję
Dzień dobry Pani Kasiu Na wstępie chciałbym pogratulować pomysłu na kanał bo tematy które są poruszane są bardzo pomocne Jestem szczesliwym rodzicem dwu i pół letniego Oliwiera i przyznam że odcinek o buncie dwu latka zaoszczędził nam wizyty u specjalisty ten okres w jego życiu przewrócił nasze życie do góry nogami ale po obejrzeniu Pani filmu wdrażamy Pani wskazówki i muszę się pochwalić że z sukcesem Opanowanie choleryka nie jest proste ale nie niemożliwe ale pisze do Panie w innej sprawie Mianowicie mamy problem z naszym małym artysta z przespaniem całej nocy Żona wstaje do małego kilka razy na noc jest wykończona co dziwne gdy był niemowlakiem nie wstawała tak często jak teraz Problem jest na tyle poważny że żona niebawem ma zamiar wrócić do pracy ale jeśli mały nie oduczy się wołania jej po kilka razy na noc do karmienia( i nie mam tu na myśli piersi tylko butelkę ) to powrót do pracy jest raczej nie możliwy Prosimy o jakieś wskazówki jak go oduczyć wołania mleka w nocy może ten temat dotyczy innych rodziców więc może być tematem kolejnego odcinka Pozdrawiamy
A tak moze z innej beczki. Czy odbiorcami tego filmiku są tylko ofiary parentyfikacji Dobrze by było gdyby w komentarzu wypowiedzieli się "oprawcy", czyli ci którzy stosowali ten rodzaj przemocy albo właśnie zdali sobie z tego sprawę (bo obejrzeniu tego filmiku) że ją stosują. Jestem ciekawa czy w dzieciństwie również byli ofiarami parentyfikacji. Odwagi kochani. Nigdy nie jest za późno żeby zejść ze złej drogi. Powiedzcie proszę czy jesteście z rodzin patchworkowych, albo wielodzietnych, a może tradycyjnych albo w których zdażył się rozwód.
U mnie kiedy oprawcę o tym poinformowaliśmy uznał ze „hehe no mam to samo, mi tez to psycholog mówił” tylko ze u mojego oprawcy do była guzik prawda... uznał ze fajnie ze to psycholog mi zdiagnozowała to ale nie widział w tym swojej winy
Jeżeli "oprawcą" jest narcyz (osoba cierpiąca na narcystyczne zaburzenie osobowości lub będąca bardzo wysoko na skali narcyzmu), szczególnie tzw "ukryty narcyz" (który jest "wilkiem w owczej skórze" i który przedstawia się zawsze jako osoba pokrzywdzona i ofiara innych złych ludzi), to nigdy nie przyzna się on do winy, nigdy nie przyzna, że jego zachowanie było niewłaściwe i nie będzie czuł wyrzutów sumienia. Proby uświadamiania w celu otrzymania przeprosin od takich osób są tylko stratą czasu i energii.
@@enoraalter242 Ja sie z tym kompletnie nie zgadzam. Znam z historię wiele przypadków w których ludzie uświadamiają sobie jakimi potworami byli. Jeżeli byłoby tak jak mówisz to po co nam wgl psychoterapeuci skoro człowiek zaburzony już z góry nigdy się nie zmieni?
@@magdaliam.7392 Enora miała na myśli osoby z NPD, w wersji wielkościowej i "wrażliwej". Można samemu zapoznać się ze statystyką, jak takie osoby reagują na terapie i samemej wyrobić sobie zdanie na ten temat. Potworem może być np. alkoholik, który wyszedł z nałogu i się zmienił. "Potwór" narcystyczny czy psychopatyczny to inna bajka. Dość mroczna :)
Moja mama jest DDA i bardzo często kiedy do niej wchodzę żeby się wyżalić słyszę "wy nigdy mnie nie wysłuchujecie kiedy ja się chcę wyżalić więc nie interesuje mnie to co masz do powiedzenia". Mimo że spora część mojego życia polegała na pocieszaniu mamy.
Myślę, że rodziny dysfukncyjne, w których nastęuje parentyfikacja to też: -rodzina, w której rodzic jest w pracy źle traktowany i wraca do domu już wykończony psychicznie i fizycznie, nie ma siły na bycie rodzicem i jego fukncję przejmuje najstarsze z dzieci. Dodatkowo wobec ofriary mobbingu w pracy wszyscy muszą być mili i wykonywać polecenia bez szemrania, no bo przecież rodzic jest taki biedny, sponiewierany, zmęczony... Nie wolno się kłócić ani wyrażać gniewu, bo rodzic miał ciężki dzień w pracy (codziennie zresztą ma zły dzień). Trzeba dogadzać, przynosić kawki, herbatki, masować, użalać się nad losem i nie wolno absolutnie sugerować zmiany pracy (bo jest się młodym, głupim i nie ma się pojęcia o tym, jak funkcjonuje rynek, Poza tym nie wolno pouczać rodzica, tylko się nim opiekować - słowa "zmień pracę" to najgorsze przestępstwo które powoli cała rodzina uzanała za potworne wykroczenie pod wpływem oburzenia rodziców i tylko ja jedna miałam odwagę to powtarzać, zresztą bezskutecznie). Nie wolno takiemu biednemu rodzicowi stawiać żadnych wymagań, bo on i tak ma "ciężkie życie". Po pracy w zasadzie może tylko leżeć, no bo przecież tak go wykonczyli i sponiewierali, ze teraz wszyscy muszą się nim zająć. Nieważne, czy mają 3 lata czy 5. I muszą wysłuchiwać CODZIENNIE historii: jak żle było w pracy, kto na kogo nawrzeszczał, kto na kogo nakablował, kto kogo upokorzył. Trzeba go rozpieszczać do granic możliwości. Chcesz sie wygadać, przytulić, opowiedzieć co u ciebie? Zero szans. Taki rodzic sam przychodzi po przytulenie i ukojenie do ciebie (nawet jeśli masz te trzy lata). Inne sprawy poza własną okropną pracą nie są żadnym problemem. Ty ogarniasz swoje życie sam i nie interesuje nikogo, co się u ciebie dzieje.
Znam dużo takich przypadków parentyfikacji. W tamtych czasach ludzie mieli dużo rodzeństwa, musieli się nim opiekować, pomagać rodzicom w obowiązkach, ale czy rodzice zdawali sobie sprawę, że to jest niszczenie dzieciństwa? Raczej nie zdawali sobie sprawy, tak miało być i koniec..
Dziękuję za tę wypowiedź. Jak więc taka skrzywdzona osoba może sobie pomóc? Od czego zacząć? Jak wyglądają zachowania takiej osoby? Jak oderwać się od rodzica, który ciągle chce być "dzieckiem" swego dziecka.
Taka osoba często czuje przymus by opiekować się innymi, ratować innych, zazwyczaj kosztem własnych potrzeb. Siebie stawiają na ostatnim miejscu. Wszyscy inni są ważniejsi.
Nie da się całkiem wyleczyć z parentyfikacji bo się nie tylko wytworzyły nawyki behawioralne by pomagać, ale stworzył się cały sposób życia według pomagania, styl życia według wspierania, poglądy. Można się obudzić i przestać pomagać, wspierać, ale pozostaje poczucie winy, pozostaje poczucie, że za mało się pomaga. Za mało lajków, za mało darowizny. Pozostaje też poczucie jakby zdrady, jakby poczucie oszukiwania, gdy się nie pomaga, nie kontynuuje wspierania. I może każdy mówić, że nie czuj w ten sposób, a się czuje. Teraz jest inna epoka. Kiedyś prawie we wszystkich domach było się poddawanym parentyfikacji. Tyle się mówiło o egoizmie, w szkole też. W szkole uczono byśmy byli parentyfikowani, na lekcjach religii uczyli nas byśmy byli parentyfikowani. W przychodni lekarskiej, w harcerstwie. Wszędzie się słuchało by pomagać rodzicom, dziadkom. Teraz jest wolontariat ,ktory nie jest parentyfikacją... Można to zrozumieć, ten mechanizm parentyfikacji i tylko tego nie przekazywać dalej.
Bardzo serdecznie dziękuję... Kolejna rzecz, którą odkryłam dzięki Pani. Dziękuję... 😢 ...Muszę się z tym jakoś zmierzyć. Czy poleci Pani jakąś literaturę na ten temat?
Pani Kasiu, czy praktykowanie ascezy religijnej moze szkodzic naszemu zdrowiu psychicznemu? Wiara bardzo pomaga mi w zyciu, czasami zastanawiam sie jednak czy nie sprawia ze jestem dla siebie zbyt surowa
Uwielbiam Pani kanał :) Pracuje z dziećmi i dzięki Pani łatwiej mi się pracuje z nimi :D pozdrawiam i życzę samych sukcesów zawodowych, oraz rodzinnych :D
Byłam bardzo mocno uzależniona emocjonalnie od mamy,tym samym stałam się marionetkom w jej rękach .Dzięki terapi i mojemu chłopakowi przejrzałam na oczy i zaczęłam stawiać granice,co się bardzo nie spodobało mamie,ale powoli dochodzę do siebie i nie pozwalam sobą manipulować.Próbowała wzbudzić we mnie poczucie winy i wstydu,teraz nie że mną te numery 😊 Kocham ją, ale siebie kocham tak samo mocno i muszę się chronić przed takimi atakami😉 Pozdrawiam ❤
Bardzo bliski mi temat. Ojciec odszedł, gdy miałam 9 lat, a mój brat 3 miesiące. Od tej pory stałam się opiekunką do dziecka i sprzątaczką, ale też rodzinnym klaunem i strażnikiem dobrego samopoczucia mamy. Mam 23 lata i nadal panicznie boję się, że mama będzie w złym nastroju, więc wszelkim sposobem próbuję tego uniknąć. Dziękuję Pani Kasiu za całą Pani działalność na YT. To co Pani robi jest bardzo ważne i wartościowe. Pozdrawiam
Kamila 2598 Kochana wyobrażam sobie jak musi Ci to wszystko ciazyć. Byłam w takim położeniu 21 lat temu. Mogę Ci jedynie napisać, ze Twoja mama jest dorosłą osobą i nie musisz byc odpowiedzialna za jej nastroje. Na pewno Jej trudno , ale Ty masz swoje życie i swoje prawo do zadbania o siebie. Prosze znajdź terapeute . Idz na terapię. Myślę że pozwoli Ci to stawiać zdrowe granice i zadbac o siebie. Dowiesz sie jak zadbac o siebie. Jestes mlodziuta dziewczyna i masz ogromną szansę na wyjście z tego. Zadbaj kochana o siebie. To nie egoizm. Mocno Cie tulę Kamila. Zycze dużo szczęścia, zdrowia i trzymam kciuki za Ciebie. Badz szczesliwa bo zasługujesz na to❤.
@@julitanogaj2401 Dziękuję Kochana
23 lata... wtedy po raz pierwszy myślałam o pójściu na terapii. Poszłam dopiero w wieku 30 lat. Żałowałam ze tak późno ale cieszyłam się ze tak wcześnie... niektórzy żyją z takim poczuciem aż do śmierci :)
Emocjonalnie - musiałam słuchać o problemach w pracy, o problemach z koleżankami, z rodzicami, z sąsiadami, z teściami o problemach z mężem (moim ojcem), o tym że koleżanka ma fajne białe kozaczki a ona nie ma..... Jak ojciec pił z kolegami to mama zawsze mnie wysyłała żebym go przyprowadziła, jak przychodzili jego koledzy to ja musiałam mówić że go nie ma... Do dziś nie mogę (40 lat) zrozumieć, że też mi się coś należy, kiedy mam kupić sobie nowa kurtkę bo stara ma już osiem lat, to zastanawiam się 3 - 4 tygodnie czy na pewno potrzebuje i nie chodzi o finanse No dramat
Dziękuje Pani Kasiu za Pani kanał ❤️ dopiero po wyprowadzeniu się z domu rodzinnego i pomocy ludzi, którzy rozmawiali i wskazywali źródło dysfunkcji , podsyłali książki odkryłam co się odwaliło w moim życiu . Miałam dużo szczęścia w życiu do mądrych ludzi . Niestety świadomość to jedno a drugie to co z tym zrobisz . Próbowałam różnych form pomocy . Przepracowywanie tematu i autorefleksja dlaczego znowu wchodzę w role „zbawcy” itp. była ważna , ale dalej wracałam na stare rewiry. To była niekończąca się historia .Dopiero w momencie, gdy moje życie oddałam Bogu to wtedy przyszedł przełom . On wskazywał mi źródło i rozwalał w dobry i skuteczny sposób to co było toksyczne i zmieniał i dalej zmienia moje myślenie na swój temat . Nawet moja koleżanka - psycholożka , która określa się ateistką i poznała moje odmęty rodzinno- relacyjne od kilku lat , zapytała się co zrobiłam bo tak bardzo się zmieniłam i widać to na zewnątrz . Przyszło uwolnienie . Wiem ze to brzmi dla ludzi dziwnie , ale doszłam do punktu w którym nie byłam w stanie sama tego zmienić . Po ludzku niemożliwe . Jestem w procesie, ale dziękuje Bogu za ludzi, którymi się posłużył i że teraz moja relacja z Nim jest tak cenna. Wierze także w to, że Bóg posługuje się psychologami , żeby pomagać ludziom i w to że Bóg jest też psychologiem , który pokazuje drogę uwolnienia z tego ❤️
Dziękuje za wartościowe treści , które Pani udostępnia ❤️❤️❤️
Też tak mam. Kiedy uzmysłowiłam sobie (i tak pewnie tylko w części) jak cenna jestem w oczach Boga Mojego Tatusia, to powiedziałam STOP przemocy i czuję się z tym bardzo dobrze. Jestem w procesie i jestem podekscytowana co będzie dalej🙃
Ja się właśnie wychowałam w takiej rodzinie dysfunkcyjnej. Od kilku lat chodzę na terapię i dopiero tam odkryłam, że jestem ofiarą parentyfikacji, chociaż kilkakrotnie od znajomych słyszałam podobne uwagi na temat moich relacji z rodzicami. Zdanie sobie z tego sprawy to duża rzecz, w moim przypadku przełomowa, bo mogłam zacząć nad sobą pracować i powoli zmieniać schematy w mojej głowie.
Poczucie winy jest ogromne, ale z czasem maleje z pomocą dobrego psychoterapeuty. Jeśli ktoś jest w podobnej sytuacji to naprawdę zachęcam do terapii. Pewnych blokad nie niestety nie zdejmiemy z siebie sami.
Dziękuję, Pani Kasiu za pomocny materiał 💞.
Lubię tutaj czasem kukać. Jest Pani przepiękną i ogromnie mądrą Kobietą. A jak widzę, że ma Pani na sobie coś różowego, to jestem zauroczona 😅
Co do tematu - byłam mamą dla mojej mamy, odnajduję siebie w tym opisie. Pomaga uważność na swoje emocje i sygnały z ciała; pilnowanie, by być bardziej nastawioną na siebie, swoje uczucia i reakcje, aniżeli na drugą osobę (chociaż zżera wspomniane poczucie winy). Czasem pojawia się uczucie braku i żalu, że nie doświadczyłam okresu dzieciństwa, bo trzeba było być poważną i odpowiedzialną, ale dobrze jest, nie ma co, będąc dorosłą też można się dobrze bawić, czerpać radość i żyć w zachwycie ☺️☺️
Dziękuję za materiał!
Pani Agnieszko, tak, mam to samo i mam ochotę przybić Pani piątkę☺️
@@easybauen5939 no to piątka!! 😄😄
Z roli psychoterapeutki mojej matki i kozla ofiarnego dla całej rodziny pochodzenia wyzwolilam się po wyprowadzce najpierw na studia 400 km a potem dodatkowe 200 km do stron rodzinnych męża. Odcięcie się mentalne i fizyczne oraz terapia to jedyne co pomoze w takiej sytuacji.
U mnie dokładnie to samo. Ucieczka to była jedyne rozwiązanie
Doskonale Cię rozumiem.
Ja wyprowadziłam się najpierw na studia 60 km od mojej rodziny pochodzenia, a następnie, w wieku 22 lat, wyprowadziłam się 2 000 km dalej (za granicę).
Od 12 lat nie widziałam nikogo z nich na żywo.
Widziałam ich tylko kilka razy na WhatsAppie, w zeszłym roku, bo miałam nadzieję, że, w międzyczasie, zmienili się na lepsze, ale, po kilku rozmowach, stwierdziłam że, z wiekiem, wszyscy są jeszcze gorsi.
Pozdrawiam. 🍀
Kasiu, dziękuję, że jesteś 🌻 Dla mnie największą pomocą okazało się otwarcie się na ludzi. Przełamałam się, poszłam na spotkanie wspólnoty młodzieżowej i to z tymi ludźmi mam do dzisiaj kontakt. We wspólnocie spotkałam też swojego męża i dzięki tej relacji oboje zobaczyliśmy jak bardzo mamy toksyczne domy, bo nagle to co wydawało się do tej pory normalne okazało się być w rzeczywistości toksyczne. Ja żeby zacząć dbać o siebie i przestać się ciągle dla innych poświęcać potrzebowałam jeszcze pójść na terapię. Poczucie winy wciąż jest i ciągle myślę o tym czy nie powinnam coś zrobić dla rodziny, ale zaczyna mi być dobrze z tym, że dbam o siebie i jestem szczęśliwa sama z sobą 🌻Uczę się też, że bycie sobą jest super i nie muszę się siebie wstydzić 🙂
Jestem Pani wdzięczna za propagowanie wiedzy na temat parentyfikacji, ponieważ, mam wrażenie, że ten termin i ten problem są zbyt mało znane przeciętnemu Polakowi, mimo, że to zjawisko jest bardzo często spotykane w polskich rodzinach.
W moim otoczeniu, w czasach kiedy byłam dzieckiem (w latach 70 i 80), było to nagminne w rodzinach wielodzietnych i dysfunkcyjnych.
Jak zawsze, uświadomienie sobie jakiegoś problemu jest pierwszym i niezbędnym krokiem do szukania pomocy.
Dziękuję i pozdrawiam. 😘
Dla mnie to był szok, gdy na terapii dowiedziałam się, że o moim życiu piszą książki i że są na to terminy naukowe... zal mi tej małej dziewczynki sprzed 30 lat, która nie była nigdy beztroska
Jak ja to dobrze rozumiem..od 10 roku życia i pomocy znikąd 😢...aż brak słów,żeby opowiedzieć...i nigdy nie czujesz się wystarczająca...i rzeczywiście dowiadujesz się o tym po latach ...w moim przypadku w wieku ok ..37 lat ...i bardzo trudno to wszystko naprawić, odzyskać siebie...DDA,DDD,WWO ... jednak walczę o siebie...terapia,leki i coś jeszcze,bez czego byłoby ciężko przeżyć kolejny dzień... Pozdrawiam serdecznie wszystkie obciążone serca, które emocjonalnie czasem mają najnormalniej w świecie dość ...🤗
Najgorsze jest to że czasami już a późno żeby ułożyć sobie życie
Jestem człowiekiem orkiestrą, który uformował się pod wpływem silnej parentyfikacji (wraz z DDA). Teraz trochę sobie odbijam ucząc się stawiać granice, zdrowego egoizmu i bardzo trudnych zmian zasad innych swoich relacji. Jako, że właśnie przyzwyczaiłam otoczenie do poświęcania się dla wszystkich kosztem siebie to tym bardziej nie ułatwiają mi te osoby zmiany. Ich reakcja jest trudna, przemocowa i część osób, po jasnych i bezemocjonalnych postawieniach nagle granic, była tak przyzwyczajona do tego co było, że się obraziła. Moje wieczne poczucie winy za całe zło na świecie krzyczy żebym się poddała, ale chyba już zaszła we mnie tak silna i krytyczna zmiana wewnętrzna, że nie ma odwrotu. Pomagają mi różne treści psychologiczne, które budują we mnie i umacniają przekonanie, że mam prawo zadbać przede wszystkim o siebie. Jest to zbawienne, ponieważ całe otoczenie krzyczy mi inaczej. Miałam też taką sytuację, gdzie pogodzona i silna w postanowieniu przedstawiłam swoje stanowisko pewnej osobie, które brzmiało "nie mam pretensji o to, że byłam dla kogoś na pełny etat bez wzajemności, ponieważ wtedy to była moja decyzja, ale mam prawo zmienić zdanie i przestać pomagać, gdy czuję, że tego nie chcę lub jest to ponad moje siły", na co usłyszałam cytat Małego Księcia, że skoro przyzwyczaiłam kogoś do tego to znaczy, że go oswoiłam i nie mam prawa go teraz zostawiać. Przyznaję, że przez chwilę wyprowadziło mnie to z równowagi (mam na myśli w środku, harmonii). Czułam się po tych słowach bardzo niedoceniona, bo mimo, że nigdy nie oczekiwałam żadnego dziękuję za cokolwiek, to jednak sprowadzenie całego ogromu przysług i wsparcia do pretensjonalnego "to mi się należy" trochę uderzyło. Po przemyśleniu tematu jeszcze bardziej przystaje i jestem pewna swojej decyzji o dalszym stawianiu granic. Czy ktoś też przechodził taką przemianę? Chętnie usłyszę jakieś wskazówki lub inną perspektywę w podobnej sytuacji :D
Dobrze, że mimo takich niesprzyjających warunków stawiasz granice. Bardzo mnie poruszył Twój komentarz i trzymam kciuki, żebyś potrafiła stawiać SIEBIE na pierwszym miejscu. U mnie sytuacja była trochę inna, bo w pewnym momencie stałam się rodzicem dla młodszego o 5 lat brata. Rodzice dbali o takie kwestię jak jedzenie, ubrania, ale o ciepło emocjonalne musiałam zadbać ja, kiedy oni za ścianą się kłócili. Do tego mama, która często potrzebowała pocieszyciela i czegoś w rodzaju terapeuty... ale zamiast wybrać się do specjalisty ten "obowiązek" spadł na mnie, a późnej na mojego brata. Dosyć szybko wyprowadziłam się z domu i zaczęłam stawiać granice, ale do tej pory kiedy pojawiam się w domu rodzinnym, to robię za mediatora, bo ani mama, ani tata, ani brat nie potrafią w komunikację.
Jak miałam 8 lat, mama miała wypadek i potrącił ja samochód. Jest nas trójka, ale "wybrała" sobie mnie (jestem środkowa) i przez 16 lat się nią opiekowałam. Bałam się wyprowadzić i usamodzielnic, bo przecież mama sobie nie poradzi. Jak tylko nabrałam odwagi, niecały rok i zaczęłam bardzo chorować. Pięć lat temu zdiagnozowano zapalenia stawów, nie mogłam chodzić. Zachorowała lewa strona ciała i tylko te miejsca, które moja mama miała uszkodzone w wypadku. Chwila przerwy i znowu stawy mi padły, codziennie czuję ból. A zgadnijcie, co boli najbardziej?? Barki... Nadzwigalam się trochę w życiu 🙂 A moja głowa naprawia się cały czas i instaluje w niej nowe programy.
Bardzo pomaga mi Totalna BIOLOGIA. Moje ciało super reaguje na metodę TRE oraz REST. Dzisiaj jestem innym człowiekiem, to wszystko, co się wydarzyło obudziło mnie bardzo i inaczej patrzę na świat 💜❤️💚
Kumam więc, kim jestem i po co tu jestemj 😉
WYSYŁAM MNÓSTWO RADOSNEJ ENERGII 😊
Pani Kasiu, dzięki Pani powoli układam swoją głowę od nowa. Jest Pani wielkim wsparciem dla mnie i jak wierzę dla wielu osób.
Bardzo dziękuję za ten film. Też nie znałam tego terminu, dopóki nie poszłam na terapię. Tam okazało się, że właśnie doświadczenie parentyfikacji w moim nastoletnim życiu wywarło na mnie tak mocny wpływ. Nazwanie swoich demonów daje niesamowitą ulgę i pozwala w końcu "odciąć pępowinę". Ja swoją odcięłam w wieku 33 lat i w końcu czuję się wolna 🙌
Słucham Pani rad prawie od początku.Dziękuję!😇
Cenię sobie Pani filmiki👌🌺 Co do tematu to po 38 latach w końcu dowiedziałam się ze to trauma z dzieciństwa chociaż myślałam że wychowałam się w "normalnym domu" (między innymi parentyfikacja ) tak bardzo wpłynęła na moje życie a żyło mi się bardzo bardzo ciężko w strachu, leku,i niepewności w ogóle się dziwię ze jestem gdzie jestem w tej chwili. Wyszło to całkiem przypadkowo chociaż zawsze wiedzialam ze jest coś że mną nie tak i popadalam w różne stany. Ostatnio leczyłam się u lekarza na objawy fizyczne a okazało się że problem jest w psychice a nie w moim ciele. Nadal ciężko mi w to uwierzyć ale po rozmowach z coachem widze te wszystkie zależności z dzieciństwa które wpływają na moje życie i zdałam sobie sprawę jak bardzo moja rodzina była dysfunkcyjna. Czekam teraz na terapię ale już widzę jak samoświadomość pomaga zmieniać schematy jest to niesamowite. To tak naprawdę bardzo w skrócie a i tak się rozpisałam. Pozdrawiam serdecznie mama jednego dziecka🙈 Szacunek dla Pani za wychowanie 5 😅
Pani Kasiu, serdecznie dziękuję za Pani piękną pracę i zaangażowanie. Dla nas kaleczniaków emocjonalnych przełożenie tych trudnych zagadnień na ludzki prosty język,przykłady i Pani osobiste doświadczenia to jak znalezienie wyjścia z labiryntu...Teraz,gdy wiem lepiej,widzę wyraźniej,dużo łatwiej mi pracować ze sobą i okazywać sobie cierpliwość i zrozumienie. To bardzo trudne,mimo to Pani materiały są wspaniałą trampoliną do walki o siebie. Jest Pani trochę jak taka terapeutyczna Mama☺️albo Przyjaciółka. To bardzo pocieszające,że ktoś poświęca swój czas,żeby pomagać innym💎☀️❤️🤗 Pozdrawiam cieplutko ☺️
Smutny temat, jestem DDA i dotknęła mnie parentyfikacja :(
Ja też. Hugs.
Ja chyba też
Lubię kiedy zjawiska znane mi z terapii dostają nazwy. To się układa jak puzle - zaczynam więcej rozumieć, znać przyczynę. W moim przypadku parentyfikacja trwała wiele lat, bardzo trudno było mnie dogonić w relacji - dawałam z siebie 1000%. Teraz umiem uważać na siebie.
Szkoda tylko, że na terapiach zazwyczaj chyba w ogóle nie ma takiego teoretycznego zaplecza, które, mam wrażenie, szybciej pomogłoby zobaczyć wiele spraw życiowych. Dlatego filmiki pani Kasi są tak pomocne. Osobiście uważam, że to minus terapii - ten brak odniesień do szerszych ram " teoretycznych" omawianych zjawisk. Możnaby je zobaczyć w innej perspektywie, zobiektywizować, tzn. wyjść tylko poza własne przeżycia i zobaczyć, że te procesy mają nazwy, są badane i opisywane. 😌🌷
Pani Kasiu, bardzo ciekawy filmik. Serdecznie pozdrawiam, jest Pani dla mnie inspiracją 😘
Dziękuję za wartościowy materiał :)
Bardzo dziękuję za bardzo ważny temat. Dobrze jest rozumieć te mechanizmy i dzięki temu można coś z tym zrobić. Dziękuję za Pani pracę. 👍🍀
Pozdrawiam serdecznie 😊
W tamtych czasach był terror. Mój starszy znajomy, wtedy kawaler poszedł do knajpy z kolegami na piwo, gdy przyszła grupa milicjantów, pytali tych młodych chłopaków czy pracują, nie pracowali mieli po 18 lat, pochodzili z wiejskich rodzin (praca była w obejściu, na polu), bardzo z całej siły ich stłukli wtedy tych młodych chłopaków po nerkach, gdzie popadło. Do dziś mój znajomy ma problemy z plecami. To był inny świat.
Dziękuję
Parentyfikacja spotkała mnie jak miałam 13 lat. Mama wyjechała szukać nam lepszego życia na wyspach, na 4 miesiące zostałam sama z tatą i dwójka młodszych braci w wieku przedszkolnym, w tym jeden ze spektrum autyzmu. Tata pracował na pełen etat, a ja codziennie wstawałam i szykowałam braci do przedszkola, a kiedy po szkole wszyscy byliśmy w domu, musiałam wziąć na siebie dużo sprzątania, gotowania może niekoniecznie, ale na prawdę, musiałam być dla młodzych braci drugą mamą. Mój przypadek nie był taki zły, bo nie trwało to długo, no i byłam na to przygotowana, i miałam takie poczucie, że muszę pomagać tacie ile mogę, bo jemu też nie było łatwo. Miałam dosyć, bo miałam tylko 13 lat, ale teraz, z perspektywy czasu, nawet czule wspominam ten okres, bardzo dużo mnie nauczył, no i w jakimś sensie zbliżył mnie do taty :)
Oczywiście, że byłam. Cały czas nad tym pracuję, niestety odbija się w każdym aspekcie mojego życia. Jednak zaczynam już dbać o siebie, czasem z potężnym poczuciem winy ale jednak :). Do przodu !
Mam tak samo, np. nawet głupio mi z tym że leżę sobie w miłym łóżeczku pod kocykiem i jest przyjemnie, zaraz mam z drugiej strony głowy jakby wyrzut, że ojciec alkoholik tego nie ma, tylko ma zaśmiecone śmierdzące mieszkanie, nie ma tego i tamtego, co sam tak zrobił a ja sobie tu leżę w miłym. No wiem, to jest chore ale samo przychodzi do głowy. Takie wyrzuty sumienia na każdym kroku. 😢 Przez to ciężko mówić o jakimkolwiek relaksie.
Bardzo pomogło i przyniosło nowe spojrzenie na sytuację.
Znam temat.
Przez pracoholizm rodziców straciłam dziecinstwo. Opłakuję tą stratę. Niestety teraz mam kłopot z relacjami.
Rozumiem, że to jest wynik traum, które rodzice przeszli.
Teraz pracuję na to, żeby zawalczyć o siebie.
Dziękuję, Pani Kasiu, świetnie pani tłumaczy ten temat.
Zna Pani termin "kazirodztwo emocjonalne/psychiczne"?
Mam wrażenie, że, w Polsce, nikt o tym nie mówi, mimo, że ten problem występuje w bardzo wielu rodzinach.
Polega to na tym, że jeden z rodziców, nie potrafiąc stworzyć zdrowej więzi i relacji ze swoim dorosłym partnerem, przelewa wszystkie uczucia i oczekiwania na jedno ze swoich dzieci (z reguły matka przelewa te uczucia i oczekiwania na najstarszego syna, a ojciec robi to w stosunku do najstarszej córki).
Nie ma w tym nic seksualnego.
Chodzi o to, że jeden z rodziców robi sobie z jednego ze swoich dzieci partnera, powiernika, doradcę, itd.
Dla dziecka, które może czuć się wyróżnione takim traktowaniem, konsekwencje są bardzo negatywne w życiu dorosłym.
Nie widziałam materiałów na ten temat po polsku, a wiem, że wielu rodziców (szczególnie rozwiedzionych lub żyjących pod jednym dachem z partnerem, z którym są w ciągłym konflikcie np z powodu zdrady, uzależnień, "różnicy charakterów", itd) popełnia tego rodzaju błędy, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego jaką krzywdę wyrządzają temu "uprzywilejowanemu" dziecku.
Po francusku nazywa się to "inceste émotionnel/psychologique".
Myślę, że ktoś powinien zacząć mówić o tym problemie.
Czasami jest również tak i to dotyczy najczęściej matek, że robią z córek swoje koleżanki. Ubierają się jak nastolatki i tak też zachowują. Wtedy też córka wchodzi w rolę matki, przecież ktoś musi być dorosły.
@@moniakowal2839 dokładnie
Temat bardzo mi bliski. Niestety doświadczyłam tego na własnej skórze. Jako dziecko od najmłodszych lat 6-7 musiałam troszczyć się o rodzeństwo,dom a nawet pracę rodziców. Gdy byłam starsza zawsze przejmowałam pracę rodziców. Prowadzą gospodarstwo,krówki cielaczki itp. Zganialam bydło z łąki do domu,doilam, jak mały gospodarz. W domu musiałam dbać o to żeby najmłodsza siostra miała co jeść,co ubrać do szkoły. Moje siostry mnie przez to nie nawidzily, zawsze się buntowały,nie chciały pomagać..a ja nie mogłam patrzeć jak bydło ryczy bez jedzenia,i często sama szłam i robiłam wszystko za rodziców. Zawsze mówili że jestem najsilniejsza,najdzielniejsza że w życiu sobie poradzę. Tylko nie pomyśleli że ciężka pracą,stresem niszczą mi zdrowie. Zdrowie tak małej dziewczynki. Zaowocowało to tym że pierwsze dziecko urodziłam skrajnego wcześniaka,z autyzmem. Zniszczona przez dzieciństwo i poturbowana przez autyzm. Ale pracuje nad sobą,rozliczam się z przeszłością małymi krokami
Dziękuje za ten wpis ❤️
Ogromny bagaż życiowy i taka wspaniała osoba , pracująca nad sobą . Pozdrawiam serdecznie 💪🏽
Istnieją też dalsze poziomy, jak system rodziny razem z dziadkami, ciociami i wójkami. Dalej idzie szkoła, religia, katecheza, harcerstwo. Cały system społeczny miał tendencję do wzmacniania parentyfikacji dzieci.
Pracodawca potrafił nie dać wolnego rodzicowi bo uważał ,że mała dziewczynka 10cioletnia może zająć się dziadkami z demencją.
Bardzo mądre słowa dziękuję to przeżyłam ale dzięki temu filmiku pomału idzie ku dobru
Kiedy słucham tego filmu mam przed oczami mnie i moją starszą siostrę. Wystąpiła taka sytuacja, że musiałyśmy bardzo wspierać naszego tatę, bo inaczej się nie dało. I chociaż nie chcę tego przerywać, bo to nie tak, że tata nie interesował się mną, ale ja po prostu nie chciałam go bardziej dobijać. I nawet nie skończyłam jeszcze podstawówki już czuję tego konsekwencje. Staram się nie robić wokół siebie szumu, tzn. nie chce żeby ktoś mnie gdzieś podwoził, nie chce jechać do lekarza kiedy wystąpiła jakaś kontuzja, staram się żeby inni mieli jak najmniej "roboty" przy mnie, nie lubię kiedy ktoś mi stawia np. kolację w jakiejś knajpie bo po prostu czuję się źle, że muszę być takim obciążeniem. Moja terapeutka brak chęci przerwania wspierania taty wytłumaczyła chęcią podniesienia sobie ego i udowodnienia czegoś sobie
A jeśli mama odeszła ( zmarła ) na naszych oczach kiedy byliśmy dzieckiem , Taty wciąż nie było w domu ( pracował aby nas utrzymać ) a My mieliśmy dom i młodsze rodzeństwo na głowie to może być to powodem naszej późniejszej dysocjacji i nienawiści do własnej osoby ? Braku poczucia własnej wartości ? Osobiście mam zdiagnozowane Borderline. Obecnie w remisji. Ale ten odcinek dał mi do myślenia. Robi Pani bardzo dobrą robotę. Dziękuję :)
Bardzo współczuję i przytulam ❤
@@DivaBliss84 Dziękuję , to miłe :)
Ja również Ci współczuję, życzę Ci powodzenia w dalszym rozwoju osobistym i/lub terapii i pozdrawiam Cię serdecznie.
Po takich traumach na pewno masz bardzo dużo rzeczy do przepracowania na terapii.
Trzymam kciuki. 🍀
Jesteś wspaniały, to że poradziłeś sobie w takiej sytuacji świadczy o Twoim pięknie i sile. Zaimponowałeś mi. To że umiesz być tak wspaniały i opiekuńczy to wieki dar, który wykształciłeś. Masz gotowy produkt w rękach aby podarować go cudownej osobie czyli właśnie Samemu Sobie. Tego Ci życzę.
Jeśli masz wątpliwości czy jesteś aby dość cenny aby brać od życia dobre rzeczy polecam lekturę Pisma Świętego. Mnie postawiło na nogi.
Przytulaski
W moich czasach, gdy nie poddałaś się wszechobecnej parentyfikacji byłaś wykluczona społecznie.
Na szczęście nie przekazałam tego swojemu dziecku. A byłam za to krytykowana w rodzinie, byłam odszczepieńcem,
pozdrawiam.
Pani Kasiu dziękuje za piękny Film i mnie dotknęła ta nowa dla mnie nazwa parentyfikacja teras wiem jak to nazwać po imieniu co przeżywam i z czym walczę
Sześć lat terapii w tym NDR i Brainspot. Jest o niebo lepiej, jednak cały czas wchodzę w te schematy jak w masło... Wystarczy gorączka, czy inna chora a mi się system "zeróje" :(
Pani Kasiu. Nigdzie nie znalazłam dobrych materiałów na temat fanatyzmu. Czy nakręci kiedyś coś Pani...?
W tym odcinku zabrakło mi wzmianki o tym, że parentyfikacja obejmuje tez pełnienie partnera seksualnego rodzica, to bardzo przykry temat i na pewno skrajność, ale nie powinien być pomijany
Cała reszta zgodna jak zawsze ze współczesną nauką i zdrowym rozsądkiem! Fajnie, że jest ktoś kto chce przekazywać taką wiedzę 😊
Pani Kasiu, a czy w kontekście tej parentyfikacji i powiązanym z tym brakiem kontaktu ze swoimi potrzebami, byłaby Pani w stanie omówić temat zawodowego rozwoju i spełnienia? Uważam, że sporo tych dzielnych dzieci w dorosłości mierzyć się będzie również z zawodowym brakiem spelnienia.
Tak. Ja jestem wlasnie taka osobom. Tez prosiłabym o taki materiał. Chyba odnalazłam to co chciałabym robic zawodowo, jyz nie raz chciałam się rozwijać w tym kierunku, poczyniłem juz pierwsze kroki ale jak tylko pojawiają się jakieś przeszkody to odpuszczam. Jakbym nie wierzyła w siebie, ze mi się uda, bała się porażki, wyśmiania przez innych ludzi.Dlaczego tak łatwo jest zrezygnować z tego co się chce ...
Koniecznie sprawdzę w wolnej chwili :)
Pani Kasiu super byłoby poruszyć temat nastolatków ale też zastanawiam się czy ma Pani wiedzę na temat opieki naprzemiennej nad dziećmi. Doświadczam tego na co dzien jako mama dwóch synów, brak porozumienia z byłym mężem, u którego chłopcy są co drugi tydzień jest bardzo trudny i martwię się o to jakie szkody im takim wychowaniem zrobimy. Może ma Pani jakąś wiedzę na ten temat? Pozdrawiam
A dlaczego to ma być ze szkodą dla dzieci skoro czas spędzany jest, że tak powiem 50/50. Skoro rodzice nie są razem to czas dzielony po połowie, jest jak najbardziej uczciwe.
@@marcinwiezik2040 szczerze to mam nadzieje, że dużych szkód nie będzie, ale widzę duże problemy jak rodzice przy takiej opiece nie mają porozumienia. Na szczęście w ostatnim czasie u nas sie to zmieniło na dobre. Absolutnie jestem za tym, żeby dzielic upiekę po rowno jeżeli to możliwe. Temat jest ogólnie mało znany i poruszany, na pewn9 noe jest to łatwe rozwiązanie, żyje z tym od ponad 5 lat i obserwuje chłopców, na pewno wyjdą z tego z jakimiś problemami. Pytanie tylko czy uda sie tego uniknąć...
Czasami mam takie coś ze jak mi jest źle to szukam kogoś kogo mogę wesprzeć nawet na platformach crowdfundingowych
Pani Kasiu jest pani super kobietka, duzo madrego sie nauczylam o sobie dzieki filmikom
Czy moze Pani nakrecic jakis filmik o nauce jezyka w mieszanej rodzinie. Moj partner jest Grekiem mieszkamy w Niemczech mamy syna ktory skonczy rok i wiadomo, ze ja chce zeby syn znal Polski, moj partnej chce zeby znal Grecki a i wiadomo, ze musi znac Niemiecki ( nauczy sie w przedszkolu w szkole). Jak to ogarnac ?? Pani Kasiu prosze o filmik
pozdrawiam serdecznie
Proponuje by każdy rodzic mówił w swoim języku a niemieckiego nauczy się w przedszkolu ?
Witam, doceniam ten przekaz- wypisz, wymaluj o Mnie. Oboje rodzice wtłoczeni w alkohol, jednak bardziej nieobecna matka narcystyczna, która żyła swoim życiem- zostawiła we Mnie głęboki ślad.
I żeby było " zabawniej"- cały czas wydaje Jej się, że Córka jest służącą swoje Matki.
Więc nawet teraz ma takie fantazje, że Ja zostawię swoje życie i pojadę do Niej, bo trzeba np. okna umyć/mieszkamy ok.80 km od siebie/.
Wystarczy, że zabrała mi dzieciństwo. Wpędzanie w winę to Jej specjalność. Jestem zmęczona tą relacją. Pozdrawiam ciepło.
Ps. Jak skutecznie w energii odciąć się od Jej naporu treści?- będę wdzięczna za podpowiedź.
Pani Kasiu, wspaniała inicjatywa! Czy może Pani polecić źródła ( książki/artykuły/filmy) w temacie schematu samopoświęcenia/ podporządkowania? Dziękuję
Dzień dobry Pani Kasiu
Na wstępie chciałbym pogratulować pomysłu na kanał bo tematy które są poruszane są bardzo pomocne Jestem szczesliwym rodzicem dwu i pół letniego Oliwiera i przyznam że odcinek o buncie dwu latka zaoszczędził nam wizyty u specjalisty ten okres w jego życiu przewrócił nasze życie do góry nogami ale po obejrzeniu Pani filmu wdrażamy Pani wskazówki i muszę się pochwalić że z sukcesem Opanowanie choleryka nie jest proste ale nie niemożliwe ale pisze do Panie w innej sprawie Mianowicie mamy problem z naszym małym artysta z przespaniem całej nocy Żona wstaje do małego kilka razy na noc jest wykończona co dziwne gdy był niemowlakiem nie wstawała tak często jak teraz Problem jest na tyle poważny że żona niebawem ma zamiar wrócić do pracy ale jeśli mały nie oduczy się wołania jej po kilka razy na noc do karmienia( i nie mam tu na myśli piersi tylko butelkę ) to powrót do pracy jest raczej nie możliwy Prosimy o jakieś wskazówki jak go oduczyć wołania mleka w nocy może ten temat dotyczy innych rodziców więc może być tematem kolejnego odcinka Pozdrawiamy
Co pani sądzi o metodzie wychowania montessori?
Bardzo lubię:)
Polecam))
A tak moze z innej beczki. Czy odbiorcami tego filmiku są tylko ofiary parentyfikacji Dobrze by było gdyby w komentarzu wypowiedzieli się "oprawcy", czyli ci którzy stosowali ten rodzaj przemocy albo właśnie zdali sobie z tego sprawę (bo obejrzeniu tego filmiku) że ją stosują. Jestem ciekawa czy w dzieciństwie również byli ofiarami parentyfikacji. Odwagi kochani. Nigdy nie jest za późno żeby zejść ze złej drogi. Powiedzcie proszę czy jesteście z rodzin patchworkowych, albo wielodzietnych, a może tradycyjnych albo w których zdażył się rozwód.
U mnie kiedy oprawcę o tym poinformowaliśmy uznał ze „hehe no mam to samo, mi tez to psycholog mówił” tylko ze u mojego oprawcy do była guzik prawda... uznał ze fajnie ze to psycholog mi zdiagnozowała to ale nie widział w tym swojej winy
@@ulaczek13 Proszę, pokaż mu/jej ten filmik pani Kasi. A nóż spojrzy na siebie w prawdzie i poprosi o przebaczenie.
Jeżeli "oprawcą" jest narcyz (osoba cierpiąca na narcystyczne zaburzenie osobowości lub będąca bardzo wysoko na skali narcyzmu), szczególnie tzw "ukryty narcyz" (który jest "wilkiem w owczej skórze" i który przedstawia się zawsze jako osoba pokrzywdzona i ofiara innych złych ludzi), to nigdy nie przyzna się on do winy, nigdy nie przyzna, że jego zachowanie było niewłaściwe i nie będzie czuł wyrzutów sumienia.
Proby uświadamiania w celu otrzymania przeprosin od takich osób są tylko stratą czasu i energii.
@@enoraalter242 Ja sie z tym kompletnie nie zgadzam. Znam z historię wiele przypadków w których ludzie uświadamiają sobie jakimi potworami byli. Jeżeli byłoby tak jak mówisz to po co nam wgl psychoterapeuci skoro człowiek zaburzony już z góry nigdy się nie zmieni?
@@magdaliam.7392 Enora miała na myśli osoby z NPD, w wersji wielkościowej i "wrażliwej". Można samemu zapoznać się ze statystyką, jak takie osoby reagują na terapie i samemej wyrobić sobie zdanie na ten temat. Potworem może być np. alkoholik, który wyszedł z nałogu i się zmienił. "Potwór" narcystyczny czy psychopatyczny to inna bajka. Dość mroczna :)
Moja mama jest DDA i bardzo często kiedy do niej wchodzę żeby się wyżalić słyszę "wy nigdy mnie nie wysłuchujecie kiedy ja się chcę wyżalić więc nie interesuje mnie to co masz do powiedzenia". Mimo że spora część mojego życia polegała na pocieszaniu mamy.
Myślę, że rodziny dysfukncyjne, w których nastęuje parentyfikacja to też:
-rodzina, w której rodzic jest w pracy źle traktowany i wraca do domu już wykończony psychicznie i fizycznie, nie ma siły na bycie rodzicem i jego fukncję przejmuje najstarsze z dzieci. Dodatkowo wobec ofriary mobbingu w pracy wszyscy muszą być mili i wykonywać polecenia bez szemrania, no bo przecież rodzic jest taki biedny, sponiewierany, zmęczony... Nie wolno się kłócić ani wyrażać gniewu, bo rodzic miał ciężki dzień w pracy (codziennie zresztą ma zły dzień). Trzeba dogadzać, przynosić kawki, herbatki, masować, użalać się nad losem i nie wolno absolutnie sugerować zmiany pracy (bo jest się młodym, głupim i nie ma się pojęcia o tym, jak funkcjonuje rynek, Poza tym nie wolno pouczać rodzica, tylko się nim opiekować - słowa "zmień pracę" to najgorsze przestępstwo które powoli cała rodzina uzanała za potworne wykroczenie pod wpływem oburzenia rodziców i tylko ja jedna miałam odwagę to powtarzać, zresztą bezskutecznie). Nie wolno takiemu biednemu rodzicowi stawiać żadnych wymagań, bo on i tak ma "ciężkie życie". Po pracy w zasadzie może tylko leżeć, no bo przecież tak go wykonczyli i sponiewierali, ze teraz wszyscy muszą się nim zająć. Nieważne, czy mają 3 lata czy 5. I muszą wysłuchiwać CODZIENNIE historii: jak żle było w pracy, kto na kogo nawrzeszczał, kto na kogo nakablował, kto kogo upokorzył. Trzeba go rozpieszczać do granic możliwości.
Chcesz sie wygadać, przytulić, opowiedzieć co u ciebie? Zero szans. Taki rodzic sam przychodzi po przytulenie i ukojenie do ciebie (nawet jeśli masz te trzy lata). Inne sprawy poza własną okropną pracą nie są żadnym problemem. Ty ogarniasz swoje życie sam i nie interesuje nikogo, co się u ciebie dzieje.
Znam dużo takich przypadków parentyfikacji. W tamtych czasach ludzie mieli dużo rodzeństwa, musieli się nim opiekować, pomagać rodzicom w obowiązkach, ale czy rodzice zdawali sobie sprawę, że to jest niszczenie dzieciństwa? Raczej nie zdawali sobie sprawy, tak miało być i koniec..
Jest mi przykro że cały czas przybywa ilość osób skrzywdzonych tym.
❤
Dziękuję za tę wypowiedź. Jak więc taka skrzywdzona osoba może sobie pomóc? Od czego zacząć? Jak wyglądają zachowania takiej osoby? Jak oderwać się od rodzica, który ciągle chce być "dzieckiem" swego dziecka.
Świadomość tego problemu to już dużo. Jednak w większości przypadków jest potrzebna terapia, pomoc psychologa, ponieważ to są głębokie mechanizmy.
Taka osoba często czuje przymus by opiekować się innymi, ratować innych, zazwyczaj kosztem własnych potrzeb. Siebie stawiają na ostatnim miejscu. Wszyscy inni są ważniejsi.
Nie da się całkiem wyleczyć z parentyfikacji bo się nie tylko wytworzyły nawyki behawioralne by pomagać, ale stworzył się cały sposób życia według pomagania, styl życia według wspierania, poglądy.
Można się obudzić i przestać pomagać, wspierać, ale pozostaje poczucie winy, pozostaje poczucie, że za mało się pomaga. Za mało lajków, za mało darowizny.
Pozostaje też poczucie jakby zdrady, jakby poczucie oszukiwania, gdy się nie pomaga, nie kontynuuje wspierania.
I może każdy mówić, że nie czuj w ten sposób, a się czuje.
Teraz jest inna epoka. Kiedyś prawie we wszystkich domach było się poddawanym parentyfikacji.
Tyle się mówiło o egoizmie, w szkole też. W szkole uczono byśmy byli parentyfikowani, na lekcjach religii uczyli nas byśmy byli parentyfikowani. W przychodni lekarskiej, w harcerstwie. Wszędzie się słuchało by pomagać rodzicom, dziadkom.
Teraz jest wolontariat ,ktory nie jest parentyfikacją...
Można to zrozumieć, ten mechanizm parentyfikacji i tylko tego nie przekazywać dalej.
KAYTARZYTNJAMORDRCJAREMLCZEEKLMORKONMRADMAVCUTERESDETERSPIEKATRCZUMIRDEHALISTEFAHIHGRAZYNTEHGNMKKORDEFRJOAVKATASZTMORDASMIKOKIKACENTRAKATARZYDAGNJKSOIJATJAMIRDEKACHDAFHJAREKMATRNIVCGMAMARUOLLKEHYEDHJURKIRWAJIRWASXKIURWASOPAWJMIR9OZKTIG
Bardzo serdecznie dziękuję... Kolejna rzecz, którą odkryłam dzięki Pani. Dziękuję... 😢 ...Muszę się z tym jakoś zmierzyć. Czy poleci Pani jakąś literaturę na ten temat?
Katarzyna Schier Dorosłe dzieci
Czy tutejsza społeczność może polecić książki które bardziej przybliżają ten temat, albo w ogóle rodzin dysfunkcyjnych?🙂
Ja polecam na początek " Dorosłe dziewczynki z rodzin dysfunkcyjnych"
no niestety, ale tak i to przez wiele, wiele lat, a rodzic/e dalej by chcieli, aby ona trwała...dramat...
Pani Kasiu, czy praktykowanie ascezy religijnej moze szkodzic naszemu zdrowiu psychicznemu? Wiara bardzo pomaga mi w zyciu, czasami zastanawiam sie jednak czy nie sprawia ze jestem dla siebie zbyt surowa
Nie muszę sobie wyobrażać, niestety.
Wszystkich tylko nie siebie. 😑
Uwielbiam Pani kanał :) Pracuje z dziećmi i dzięki Pani łatwiej mi się pracuje z nimi :D pozdrawiam i życzę samych sukcesów zawodowych, oraz rodzinnych :D
❤