To jest kanał, któru zachwycił mnie kiedyś jako pierwszy na YT. Nie planuje skoków. Ale obejrzałem całość 😊 dla kontaktu z mądrością. Jakież to przyjemne. 🪂
Witam, nigdy nie ciągło mnie do spadochroniarstwa ale bardzo podoba mi się Pana podejście do tematu jako Instruktora. Takie profesjonalne i wszechstronne podejście do konkretnej dziedziny czy to spadochroniarz, czy kierowca czy mechanik jest ostatnio bardzo mało praktykowane. Większość idzie po minimalnej linii oporu. Pozdrawiam.
Bardzo dziękuję za ten komentarz. Zastanawiam się czasem, czy to że jest coraz mniej osób starających się rzetelnie coś robić nie wynika z coraz mniejszego zapotrzebowania? Ludziom jakby smakowało kiepskie jedzenie (byle było tanie), wystarczały byle jakie naprawy (byle auto jechało) itp. Również pozdrawiam!
Bliżej mi do paralotniarstwa, ale takie podejście do bezpieczeństwa, jakie Pan proponuje jest naprawdę dobre - dzięki za film, otwiera oczy na wiele aspektów.
Nie tylko paralotniarstwo przeplata się ze spadochroniarstwem. Nawet gdyby się nie przenikały to na pewnym poziomie problemy stają się uniwersalne. Gdybym nie pokazał filmu, gdybym nie użył słowa "spadochron" wydźwięk filmu byłby jeszcze bardziej rozpoznawalny dla innych aktywności.
Mam Szwagra ma w Warszawie prywatną klinikę Jarek Macias najlepszy Polski Ortopeda zawsze czekał na wrzesień i Październik jak to mawiał czas na kasę ,,, życzę powodzenia ale warto mieć kogoś komu się ufa,, Dla mnie był i jest Jacek Kot Leczenie hiperbaryczne nr , jeden na całym Świecie ..który był przełamania logarytmów odnośnie rekordów i tabel dekompresyjnych jego podopiecznym rekordzistą est do dziś nie pobity - Nuno Gomes ..
Dwa lata temu chcialem nauczyć się jeździć na snowboardzie, szukalem jakis informacji i w prawie każdym artykule było zdanie wstępu ktore mozna skrócić do "przed nauką jazdy na snowboardzie zdobądź podstawową sprawność". Bylo to dla mnie wtedy zaskakujące, ale jak widać takie upomnienie na poczatku przygody z nowym sportem powinno mieć miejsce zawsze, bo są osoby ktore na to nie wpadną.
Zupełnie jakbym słuchał Sławomira Pomietlaka - u niego na pierwszym miejscu było zawsze bezpieczeństwo skoczka - zwracał niezwykłą uwagę na sumienność przy składaniu spadochronu. Byli tam tacy, którzy uważali, że jakbyś kadeta nie złożył to i tak się otworzy. No i się stało - dobrze, że chłopak przy swoim drugim skoku zachował się jak doświadczony skoczek i otworzył zapasówkę. " To się stało przez wasze niechlujstwo!"
ćwiczenia na ziemi, trening przygotowawczy, korekcyjny - to powinien być stały element szkolenia spadochronowego nie tylko przed pierwszym skokiem. Fajnie, że Ci pomogło, bo jeśli będziesz mieć jakikolwiek inny problem to z większym zapałem będziesz trenować na ziemi. Pozdrawiam.
Bardzo ciekawy odcinek... pokusiłbym się o zrobienie odcinka na temat ćwiczeń i jakie minima trzeba zrobić by ściągnąć sterówki do dohamowania... Oraz jak poznać dobrego instruktora, który ma wiedzę i chce się nią podzielić... 😀
Jeśli chodzi o pierwszy temat, to nagrywałem już materiały o przygotowaniu się do kursu, mogę nagrać dodatkowo ćwiczenia wzmacniające ramiona. Ale ten drugi temat to niezła zagwozdka. Problem polega bowiem na tym, że gdy wchodzimy w nowe środowisko patrzymy na wszystko przez różowe okulary ;)
@@SkydiveAtmosfera właśnie o zestaw ćwiczeń mi chodziło. A ten drugi temat!? O tym jak poznać dobrego instruktora widzę, że chyba będzie miał dobre wzięcie :) czekamy z niecierpliwością
Wystawianie nóg do przodu to norma w dzisiejszym szkoleniu podstawowym. Jest to widoczne na wielu strefach w PL. Co do samego hamowania to chyba pamięć mięśniowa ze szkolenia dała się we znaki.
Hej. Też kiedyś skakałem, zaczynałem od ST-7, potem SW-5 no i potem SW-12 (skrzydło). I niestety też miałem wypadek, gdzieś tak w okolicach 70 skoku. Trochę pech, bo zupełnie niespodziewanie zawiał bardzo mocny wiatr, gdy byłem już na wysokości ok. 6 metrów. Spadochron miałem już zahamowany, bo lądowałem pod lekki wiatr, a ten podmuch spowodował, że cała czasza pociągnęła mnie do tyłu. Natychmiast odpuściłem, ale było już za późno i przywaliłem plecami w glebę. Przez ok. 5 minut nie mogłem poruszyć ani ręką, ani nogą, no niczym. Czułem się fatalnie... Po ok. pół godziny mogłem już siedzieć. Finalnie okazało się, że miałem pęknięte kręgi (T5, T6 i L1). Ale to się okazało dopiero, gdy sam pojechałem tramwajem do Akademii Medycznej, z domu, bo instruktor (tu należałoby wpisać bardzo brzydkie słowo) kazał innym szybko... odwieźć mnie do domu, a mi "leżeć, to samo przejdzie". Pozdrawiam!
Nie wiem jak teraz, ale dawniej zupełnie brakowało instruktora wiedzy na temat postępowania w przypadku domniemanych urazów. Nikt im nie wytłumaczył, że głupim zamiataniem pod dywan mogą doprowadzić do nieodwracalnych powikłań. Wystarczyłoby im wytłumaczyć, że w przypadku nieprawidłowego postępowania po twardym lądowaniu skoczka, skoczek lub jego rodzina mogą rościć sobie od niego, nie za błąd lądowania a za błąd proceduralny. Przy bólu kręgosłupa powinny zapalać się wszystkie czerwone lampki. Gratuluję twardości organizmu!
3:50 Tylko Iwan wez pod uwage , ze wiekszosc instruktorow pracuje na etacie . Ty to widzisz z innej persperktywy bo masz swoją firme i mozesz sobie wybierac studentow i odmawiac tym ktorzy Ci z takich albo innych powodow nie odpowiadają . A co ma zrobic człowiek ktory jest na etacie ?( A tak jest zatrudniona wiekszosc) Jesli odmowi skokow z danym studentem to zaczną na niego krzywo patrzec , a za ktryms razem mu podziękują za współprace .
Ja wiem i Ty wiesz, że jest wiele odcieni procesu szkolenia, że nie ma szkolenia idealnego, nie ma instruktora, nie ma studenta idealnego. Działamy gdzieś w przestrzeniach przenikających się procesów, uwikłani w różne procedury, powiązania, politykę itp. Ale warto o tym mówić ;)
Czy to był problem z brakiem siły do zaciągnięcia sterówek? Główne problemy moim zdaniem były gdzie indziej. Dziewczyna zaciągnęła sterówki, zobaczyła, że jest za wysoko, odpuściła i zaciągnęła jeszcze raz. Ja zawsze miałem wbijane do głowy, że jak zahamuję spadochron i widzę, że jestem za wysoko to trudno. Mam zostawić tak jak jest i nic nie zmieniać. Ewentualnie mogę tylko dociągnąć jak mam zapas. Lądowanie będzie twarde, ale będzie ok. Drugi problem to, że nie lądowała na nogi. I tu pytanie (podniesione w video) czy skalała w tandemie? A ja zadam jeszcze jedno. Czy latała na paralotni? Na paralotni oprócz klasycznej uprzęży mamy jeszcze siedzisko pod tyłek czyli wkładamy 4-litery w kubełek z tworzywa który dość dobrze amortyzuje i tam lądowanie na tyłku choć błędne to raczej nie powoduje problemów. Poza tym skrzydło paralotni ma inną charakterystykę. Pozwala na szybowanie z prądami powietrznymi czyli umożliwia też bardziej płaskie lądowanie. A co do instruktora: Czy wbił dość wyraźnie studentce do głowy, żeby nie odpuszczać przy zbyt wczesnym zaciągnięciu. Ja od pierwszego skoku o tym wiedziałem i pamiętałem. Czy zapytał jakie miała wcześniejsze doświadczenia. (paralotnia, tandem) Dziewczyna zaciągnęła sterówki do wysokości brzucha. Właściwie przytuliła uchwyty do brzucha. Jeśli nie był to pierwszy skok, a instruktor tego nie wychwycił to mamy problem. Nawet jeśli to był pierwszy skok to powinno to być przećwiczone na ziemi. Pytanie czy było tylko dziewczyna tego nie zrobiła prawidłowo czy było o tyle o ile. A czy to był problem z brakiem siły do zaciągnięcia sterówek? Jeśli tak to rzeczywiście po pierwszym skoku instruktor powinien zrobić stop, a nawet wychwycić to przed skokiem. Poprosić o zrobienie kilku ćwiczeń sprawdzających jeśli widać wizualnie, że może być problem. Co prawda gdyby jeden z pozostałych elementów (poprawne hamowanie, lądowanie na nogi) wykonała poprawnie to nie było by tego materiału to jednak nie wolno na etapie nauki odpuszczać żadnego ogniwa licząc, że pozostałe je skompensują. Się opisałem, ale szkoda dziewczyny, aż się przykro ogląda zetknięcie z ziemią.
Sama prawda, zjebała wszystko i nie widzę tu winy instruktora, bo to chyba nie jest realne, że wmawiał jej, że sterówki zaciągamy i odpuszczamy, że zaciągamy do pępka itd. No chyba, że tak ją szkolił, to sam bym mu złamał kręgosłup. Pozdro
Materiał traktujących o kwestiach, które składają się na to co w życiu jest ważne. Wyczerpałeś temat i nie ma co się wymądrzać 😉. Na sny to chyba też przygotowałeś panaceum… balon? 😁 Pozdro! 👍
Balon już jest, na razie to daje mi nie tylko mnóstwo pracy ale i stresu ;) Pewnie najtrudniejsze będzie pierwsze 1000 lotów, potem pójdzie już jak z górki ;)
@@SkydiveAtmosfera Ale przynajmniej nie musisz odbyć, chyba lepiej będzie „zaliczyć”, dwustu mało zobowiązujących operacji lotniczych żeby, w wiadomym celu, zabierać ze sobą sprzęt do rejestracji ruchomego obrazu i dźwięku 😀. Tak serio, dla wielu osób lot aerotekstylem może być fantastycznym przeżyciem. W moim przekonaniu to inny rodzaj emocji. Głównie dla tych, którzy odczuwają deficyt świętego spokoju, ale nie bawi ich kanapa i TV ;).
To nie jest wywód o racjonalności wyłącznie w spadochroniarstwie, ale o trzeźwości umysłu i zdrowym rozsądku jako takim, przydatnym w każdej dziedzinie życia.
Electrical Muscle Stimulation (EMS) to innowacyjna metoda treningowa, wykorzystująca impulsy elektryczne do wywoływania kontrolowanych skurczy mięśni. Trening EMS pozwala na aktywację wszystkich partii mięśniowych jednocześnie, w tym także mięśni głębokich, które trudniej wzmocnić podczas konwencjonalnego treningu. Dorzuciłem, aby ludzie nie musieli szukać o chodzi z tym EMS
Sluchając Twojej opowiesci, przypominam sobie jak wazne bylo przygotowanie fizyczne do szkolenia podstawowego. Wakacyjne wyjscie do strefy bylo poprzedzone kilkumiesiecznym treningiem. Jesien, zima, wiosna oprócz szkolenia teoretycznego byly wypelnione cwiczeniami ogólnorozwojowymi, potem wzmacniajacymi, rozciagajacymi... drązek, pompki, poziomka, bieganie, skrętosklony itp... skoki z 3 poziomowej rampy. I dzialalo. A "egzamin sprawnosciowy" na koniec przygotowania, to nie byla tylko formalność. Ale jak mówisz, przygotowanie ciala do uprawiania kazdego sportu jest wazne. Pozdrawoam i sukcesów...
Też załapałem się na takie szkolenie. Owszem, po trenowaniu piłki ręcznej uważałem, że trening spadochronowy jest "zbyt miękki" ale był zupełnie skuteczny. Lepiej zrobić sobie małe "kuku" na treningu niż podczas skoków. Oczywiście podczas skoków też mogło się coś wydarzyć, ale sprzęt do skoków był dużo bardziej hardcorowy
To musiało się tak skończyć, nie wiem czy ta dziewczynka to samobójca, czy nie została nauczona prawidłowo używać sterówek podczas lądowania, czy raczej osrała wszystko co mogła. Na filmie ewidentnie widać, że dziewczynka zaciąga sterówki zbyt wysoko i energicznie, następnie o zgrozo odpuszcza je do końca a następnie znowu zaciąga, robiąc to do pępka?🤔🫣😮 Zrobiła to dwa razy, więc to nie był przypadek. Poza tym czemu ona zaciąga sterówki tak jakby chciała przytulić misia do brzuszka? I co dalej? Ja winę widzę jedynie po stronie dziewczynki, która najpierw popełniła błąd odpuszczając sterówki a następnie nie zaciągnęła ich wystarczająco wcześnie, prawidłowo i do końca. Nie widzę tu problemu z siła zaciągania, zaciągnęła dwa razy, szybko, energicznie i do pępka, bez problemów. No ale skoro spierdzieliła wszystko, to i tak szczęście, że żyje. Nie widzę tu winy instruktora, no chyba, że przekazał Jej taką wiedzę i robiła tak jak Jej kazano, co wydaje się nierealne. Czemu moralniak u instruktora? Czy jest ustalone, że zalecał Jej odpuścić sterowki po zaciągnięciu tuż nad ziemia i robić to maksymalnie do pępka podczas lądowania? Pozdrawiam
Żeby nie było - żal mi Jej. Szczególnie z punktu widzenia spadochronowego połamańca. ALE: zapis tego lądowania to w zasadzie poradnik z cyklu - Jak uszkodzić sobie kręgosłup w 3 prostych krokach - poradnik dla nowicjuszy? I tu mnie natchnęło. Można by pozbierać i zrobić całą serię kurso/poradników dla ludzi chcących (nie)intencjonalnie zrobić sobie krzywdę: Przykłady: - Salta na lodzie a zasadność używania kasku - wstęp do teorii krwiaków podtwardówkowych. - Lądowanie na wyprostowane nogi po skoku z dachu garażu - czyli dlaczego kolana są w zasadzie przereklamowane? - Co kopie mocniej - koń czy wielbłąd - w kontekście życia bez śledziony? - Jazda bez pasów w samochodzie - dowód na ogólnoświatowy spisek Masonów czy raczej mokry sen chirurga urazowego? - hydrauliczna wytłaczarka metalowych profili - a gra w kosi-kosi łapci dla zawodowców. I tak dalej. Wg mnie - ma to potencjał. Szczególnie w świecie definiowanym ilością polubień, subów i wyświetleń. Ot - tak, przy niedzieli.
@@SkydiveAtmosfera a to bylo pierwsze - ale zniknelo Cześć. Skomentowałem ostatnio film na JM dotyczący skoku spadochronowego i parę osób w komentarzach napisało - pisz artykuł. Że ja? Ostatni dłuższy tekst pisałem na maturze z Języka Polskiego. Ale ziarno w głowie zostało zasiane i zaczęło drążyć. A co mi tam - spróbuje. Spadochroniarstwo w świadomości społecznej jest otoczone jest otoczone jakąś otoczką tajemniczości i egzotyki, a jak to wygląda na moim przykładzie? Czasem kiedy znajdę się w grupie mieszanej (ludzi którzy mnie znają i obcych mi osób) w trakcie rozmowy wychodzi na jaw że skacze - ktoś ze znajomych pyta się czy coś ciekawego ostatnio się działo, ja odpowiadam i nagle widzę że czyjeś oczy z grona otwierają się szeroko: - To ty skaczesz na spadochronie (najczęściej używana forma )? - Tak. I zaczyna się 100 pytań do. Nie mam nic przeciwko Fajnie jest opowiadać o rzeczach które się kocha. Przy okazji można odczarować niektóre krążące mity lub spróbować zarazić kogoś pasją. No to lecimy. Cierpię na lęk wysokości. Dzieckiem będąc osiągnieciem był czwarty stopień domowej drabiny. Im byłem starszy tym było lepiej i łatwiej, ale 2 metry nad ziemia kolana robiły się miękkie, w okolicach 2.5 -3 metrów zaczynała się strefa śmierci. Wyżej ni hu hu. Rusztowanie - mowy nie ma. Bałem się i już. Kolega z pracy spotykał się ze spadochroniarką. Dwie osoby w pokoju 8 godzin dziennie przez parę lat - rozmawia się o wszystkim i chciał nie chciał temat skakania wypływał raz na jakiś czas. Tam też po raz pierwszy usłyszałem o skokach tandemowych i postanowiłem rozprawić się z moim lękiem wysokości raz na zawsze stosując zasadę większego młotka. Skok tandemowy tani nie jest, ale byłem zdecydowany. Zostałem skierowany do konkretnego człowieka ( tandem instruktora ), nie musiałem szukać, pytać. To sporo upraszczało. Umówiliśmy się na konkretny dzień, pojechałem na lotnisko - okazało się że muszę czekać cały dzień - skacze ostatni. W międzyczasie zmieniła się pogoda - sorki ale dziś nie skoczymy. Jak chcesz to czekaj do jutra. Na strefie był bar i parę miejsc noclegowych, wynająłem łóżko i chciał nie chciał trafiłem na sobotnią imprezę skoczków którzy spędzali weekend na strefie. Wszyscy znali się jak łyse konie - tylko ja wolny elektron. Oni ze sobą rozmawiali - a ja słuchałem. Sporo się tam wtedy dowiedziałem o sporcie jako takim. Miałem bezpośrednie dojście „od kuchni”. Następny dzień nadszedł - okazało się że znowu jestem ostatni w kolejce bo jestem z „listy rezerwowej” po wyskakaniu klientów normalnie zaplanowanych na ten dzień. No nic - pogoda piękna, lato, upał.. poczekamy. Cały kolejny dzień oglądałem tych samych ludzi jak ubierają się, idą do samolotu, skaczą robiąc istne cuda w powietrzu, lądują, układają spadochrony i z powrotem ładują się do samolotu. W międzyczasie przeszedłem „szkolenie” - poł godzinna pogadanka o tym co się będzie działo, czego oczekiwać, gdzie się złapać, jak się wygiąć i czego pod żadnym pozorem nie dotykać. Dzień miał się ku końcowi, słońce nieśmiało zaczęło kierować się ku horyzontowi - nadeszła moja kolej. Prawie dwa pełne dni na strefie - przyznam że troszkę miałem już dość tego czekania. Ubrali mnie w uprząż, pogadałem chwile z tandem pilotem, poszliśmy do samolotu, zapakowali mnie z całą resztą i wystartowaliśmy. Po raz pierwszy w życiu leciałem samolotem. Ciekawe uczucie, trochę buja ale wokoło same uśmiechnięte twarze i widoki po byku. Poza jednym typem który poszedł spać. Tu trochę zwątpiłem: JAK DO CHOLERY MOŻNA USNĄĆ W TAKICH WARUNKACH??? Okazuje się że można. Nerwów troszkę było, ale nie za dużo, delikatna adrenalinka - ale w normie. Dolecieliśmy na 4000m, ktoś otworzył drzwi i ludzie zaczeli po kolei wyskakiwać. Tandem wychodzi ostatni. Przymocowany do instruktora jak bliźniak syjamski powoli przesuwam się w stronę drzwi. W głowie spokój i znak zapytania. Parka przed nami przybiła piętkę, w sekretnym języku migowych gestów grzybiarzy jeden drugiemu pokazał że dziś na obiad gołąbki ( tak mi się przynajmniej wydawało ), ten drugi wyraził wątpliwość i obiecał że zadzwoni dopytać. Pierwszy potwierdził i wyskoczyli. Moja kolej. Podeszliśmy do otwartych drzwi, zobaczyłem WIDOK niezmącony szybami i ścianami.. W głowie spokój. Trzy wahnięcia ( przód tył przód ) jak na szkoleniu i fru. Spadam. Lecę. Widoki zacne. Mózg przełączył się na tryb obserwatora. W głowie spokój. To jest to całe skakanie? To jest ta wyrywająca z butów adrenalina? Instruktor klepnął mnie w ramie - mogę rozłożyć ręce i cieszyć się lotem. Całkiem miłe uczycie. Często powtarzane pytanie: - Jakie to uczucie spadać? Nie da się tego opisać To zupełnie inne środowisko w jakim się znajdujesz. Zupełnie inny zestaw bodźców którym jesteś poddawany. Jedynie do czego mogę to przyrównać to próba wytłumaczenia komuś kto nigdy nie miał kontaktu z wystarczającą dużą ilością wody co to znaczy pływać i jakie to uczycie unosić się w wodzie. Abstrakcja 100% - to zupełnie inny zestaw klocków. W momencie kiedy zaczęło mi się podobać, kiedy naprawdę się rozluźniłem i zacząłem chłonąć zmysłami nowe środowisko jakiś bydlak chwycił mnie za uprząż i z całej siły pociągnął do góry. Co do jasnej…??? Parę sekund bezprecedensowego ciągnięcia za bety, rzut oka do góry a tam niespodzianka - otwarta czasza spadochronu. W ciągu paru sekund zwalniasz z 200km/h do 20km/h. Najbardziej hardkorowe hamowanie w samochodzie i zawiśniecie na pasach bezpieczeństwa nawet koło tego nie stało. - Jak Ci się podoba? - Głos instruktora za uchem. - Całkiem fajnie. - Jaki mamy kolor czaszy? - Pomarańczowy. - Bo wiesz - nie do końca jest w porządku i będziemy mieli przesiadkę. Że co??? O czym On… nagle ktoś wykopnął mi krzesło spod nóg i znowu zacząłem spadać by po dwóch trzech sekundach i dużo łagodniejszym szarpnięciu znów zawisnąć. - A teraz? Rzut okiem na czasze - Żółty. - Widzisz to pomarańczowe spadające obok nas? - Zapytał instruktor wskazując na mijający nas właśnie kłąb szmat i linek mijający nas lecąc w kierunku ziemi. - To nasza główna czasza. Tak - właśnie przeżyłem moje pierwsze ratowanie czyli odpięcie czaszy głównej i otwarcie czaszy zapasowej. Przyjąłem to zupełnie bezrefleksyjnie. Przypomniałem sobie o tym jakieś dwa lata później i dopiero do mnie w pełni dotarło.. Ale nie odbiegajmy od tematu. Lot na czaszy: całkiem przyjemny element skoku poza drobną łyżka dziegciu w garncu miodu w postaci dwóch mniej więcej 2 centymetrowej szerokości pasków na których wisi CAŁY ciężar ciała. Uprząż jest uniwersalna - nieważne czy ważysz 40kg czy 100 - dostajesz taka samą. A ja raczej spoza tej górnej granicy… - Masz ochotę się trochę pokręcić? - Pytanie zza pleców. - No peeewno. Sterowanie spadochronem jest zaskakująco proste. Masz do wyboru dwie linki zwane nie wiedzieć czemu sterówkami: Prawą i lewą. Ciągniesz prawą - skręcasz w prawo. Ciągniesz lewą - skręcasz w to drugie prawo. Pociągnąłem. Skręciliśmy. Prędkość wzrosła. Przeciążenie wzrosło. Po mniej więcej dwóch pełnych obrotach dwa tępe miecze zagłady wrzynające się w moje pachwiny wcięły się już chyba do wysokości bioder. Agonia. - STOP stop stop stop stoooop. - Nie ma sprawy, nie musimy się kręcić. Spokojny lot do ziemi, lądowanie, piątka przybita z instruktorem i pierwsza świadoma myśl: Ja chce tam do góry z powrotem. Ja chce jeszcze. Jeszcze nie wiedziałem, ale gdybym był rybą to połknąłem przynętę razem z haczykiem, wędką i kołowrotkiem. Zszedłem z lądowiska i właściwie dopiero w czasie tego schodzenia mózg połapał się że wszystko jest w porządku i ramach nagrody za przeżycie odkręcił wszelkie możliwe zawory. Przez cały lot byłem spokojny a potem.. Nie potrafię tego opisać. Zalała mnie taka fala hormonów że mój mózg w niej pływał. Dostałem jazdy bez trzymanki na jaka jogini pracują latami medytacji lub którą można osiągnąć po naprawdę ciężkich prochach ( to ostatnie to akurat zakładam ). Szedłem i lewitowałem. Mój własny mózg wystrzelił mnie w dopaminowy kosmos. Uśmiechnąłem się do samego siebie i zacząłem się śmiać. Jak wariat. Potem przestałem się śmiać ale uśmiech na twarzy pozostał. Przez mniej więcej pół godziny. Jeżeli najsilniejszy, najlepszy jaki sobie możesz wymarzyć orgazm może trwać pół godziny ciurkiem to ja go miałem. Spróbuj wyszczerzyć się w największym, najszerszym uśmiechu jaki możesz osiągnąć. Po mniej więcej dwóch minutach zaczynają boleć mięśnie twarzy. A ty nie możesz przestać. Jak cholerny Joker z Batmana. Pół godziny później doszedłem do siebie i zacząłem przypominać normalnie funkcjonującego człowieka. Stan delikatnego rauszu utrzymywał mi się przez mniej więcej dwa tygodnie. I jeszcze jedno - po skoku już nigdy w ten sam sposób nie spojrzysz na niebo - a szczególnie na chmury. Po prostu nie i już. Właściwie od razu podjąłem decyzję że chce iść na kurs dla skoczków. Miałem tu napisać wspomnienia z tandemu i kursu ale już wyszła dłużyzna. Jak ktoś będzie miał ochotę to napiszę jak wyglądało to dalej, ewentualnie chętnie odpowiem na pytania. Instruktorem nie jestem, ale podstawy do wypowiadania się o tym sporcie uważam że mam p.s. Spadochroniarstwo zmieniło wszystko jeżeli chodzi o mój lęk wysokości, teraz jest dużo lepiej. Strefa śmierci zaczyna się teraz w okolicach 5 metrów… ---- Czytam to jeszcze raz - długie nieco. Wybaczcie.
@@marcingala. bardzo fajne, z przyjemnością bym to zachował na blogu spadochronowy. Wiem, że pisanie teraz już nie jest tak trendy i sam też dużo, dużo mniej piszę ale tutaj wśród komentarzy ten tekst ugrzęźnie, ludzie nie są zwykle gotowi na coś więcej niż jedno zdanie - co lepsi na jedno zdanie podrzędnie złożone ;)
Przepraszam za moje trzy grosze Ja jako instruktor nurkowy weteran mogę z czystym sercem powiedzieć że nikogo nie zabiłem i nie zgubiłem pod wodą a jednak maj ujmę na Moim honorze że również wyszkoliłem instruktorów którzy co jakiś czas mają odczynienia z prokuratorem czego ubolewam ... Doby instruktor nie może widzieć rzeczywistości przez pryzmat kasy //.
😮Fest przydzwoniła😔 Ta zielona sztuczna trawa sprawia wrażenie sprężystej materii, jednak pod spodem jest praktycznie beton. Tam w sumie wygląda to tak jakby przez cały czas był boczny wiatr z północy. Nie widać żadnej kontry w postaci asymetrycznego hamowania. Zastanawiającym też jest, ze instruktor nie "ustawił" jej przez radio pod wiatr ( o ile pamiętam uczniowie w czasie kursu mogą na polecenie instruktora lądować z odstępstwem od kierunku lądowania) . Wiadomo który to był skok? Komentarz z cyklu: nie znam się, a wypowiem się.
5, odjechała od kierunku o prawie 90 stopni z powodu braku raakcji na boczny podmuch (zdarza się) i silniejszej prawej ręki przy pierwszej, zbyt wysokiej próbie hamowania.
A tak jeszcze komentarz dla zasięgów. Pamiętam jak mi wciskaliscie żebym nie lądował na tyłek tylko starał się podbiec przy ładowaniu i ustać na nogach. W skrócie trzeba było mówić że nie ładuje się na dupę bo połamiesz kręgosłup.
1. Chciala zahamować pulsacyjnie. Odpuściła (błąd) i zaciągnęła jeszcze raz. 2. Chciała usiąść na ziemi. Wylądowała na tyłku. To równa sie zlamanie kompresyjne. Na tylek moze spadać dziecko, bo jest lekkie, spada z małej wysokości i ma inne kości. Dla dorosłych to jest złamanie kompresyjne.
Obawiam się, że papugi znowu będą miały swoje 5 minut. Przenosimy je bliżej. To nie wyciszy największych śmieciarzy akustycznych, jakimi bezapelacyjnie pozostają psy ale nada nowej energii
To nie było z wiatrem, to był boczny podmuch termiczny. Jeśli zaś chodzi o pracę instruktora, to słuchając komend przez radio, briefingu przed skokiem - uważam, że zrobił wszystko co tylko możliwe. Jedynym błędem, moim zdaniem, było pozwolenie tej studentce na wykonywanie skoków. Zdaję sobie sprawę, że to normalne i że tak się robi, ale właśnie tym filmem chciałbym zachęcić instruktorów, aby byli mniej "mili" i zatrzymywali kurs skoczka w momencie zauważenia słabości fizycznej.
@@SkydiveAtmosfera Wygląda jak z wiatrem. Proszę zwrócić uwagę na wstążkę powiewającą za miejscem lądowania i na to jak ona, od samego początku ujęcia jest ładnie "niesiona" przez wiatr.
Nie chcę tutaj gdybać, ale gdyby ta dziewczyna zrobiła normalny PLF, to pewnie oprócz ogólnych, niegroźnych boleści wyszłaby bez szwanku, lub z niewielką kontuzją nóg. Smutny widok, sam już pomagałem na gorąco dziewczynie po podobnym lądowaniu i złamaniu otwartym kostki.
No cóż, to jest wspaniała teoria dziur w żółtym serze. Muszą poukładać się w jednej linii, aby przeszło światło. Wystarczy jedno dobre zachowanie, aby przerwać łańcuch zdarzenia
A czy na filmie nie wygląda to tak że ta dziewczyna będąc tam jeszcze trochę dalej zahamowała spadochron, potem znów podniosła ręce do góry odhamowując, i potem znów zahamowała? I czemu nie zahamowała na wyprostowanych rękach tylko jakoś tak do klatki piersiowej?
@@SkydiveAtmosfera ale to wygląda tak jakby ona je przyciągnęła do brzucha z niewiedzy że trzeba je wyprostować, sama jestem świeżo po aff i klepane jest w koło że ręce prosto do dołu, a ona nawet nie próbowała tego zrobić ?
Dorzuciłbym jeszcze to że kursantka w momencie kiedy zniosło ja w bok odpuściła sterówki, ręce poszły w górę. Może to niewiele przy tej wysokości ale teraz możemy gdybać. Nauka dla pozostałych o czym zapominaja, jak zaciagamy sterówki to nie odpuszczamy, możemy pogłębić tylko ale nie w druga strone. Choćby skały srały.
Czasem sobie myślę, że ludzie boją się powiedzieć to co myślą. Gdy się tego boją i nie mówią, to nie uczą się też tego jak mówić. Zapiekają się w sobie, wycofują i tracimy - jako społeczeństwo, potencjalnego nauczyciela. Chciałbym, aby tak nie było, ale wiem też jak trudno jest mówić to co się myśli, ile nienawiści płynie od przygłupów i pozerów. Ciągle sądzę, że warto ;) Pozdrawiam
Przecież ona zbyt gwałtownie zahamowała w 1 fazie, siła nośna ją podniosła i zrobiła klasyczny błąd gwałtownie odpuściła, wyprzedziła czasze i przyhamowała ponownie utrzymując czasze za sobą .. więc walnęła tyłkiem --- jej siła była wystarczająca, gdyby nie odpuściła byłoby bo na nogi. Zbyt agresywne ruchy a nie siła ... choć faktycznie macha łapkami rachitycznie
Ona zrobiła wiele błędów przy tym lądowaniu i ogólnie masz rację ale z drugiej strony Ivan ma rację, że gdyby odciągnęła sterówki do końca za drugim razem to wylądowałaby dużo łagodniej. Z filmu trudno wywnioskować czy zabrakło jej siły czy po prostu za drugim razem bała się dociągnąć sterówki aby nie powtórzyć błędu sprzed chwili. Jednak domyślam się, że ktoś z tą dziewczyną rozmawiał i stąd wniosek o tym, że jednak zabrakło jej siły. Po drugie ściągając sterówki złączyła ręce co jest takim naturalnym odruchem gdy zaczyna brakować nam siły.
Trafna obserwacja. Studentka nie miała siły i instruktor zaproponował hamowanie na jeden raz. Zrobiła takie hamowanie ale zbyt dynamicznie i ciut za wysoko. Nawet nie do końca zahamowany spadochron wyjechał do góry a silniejsza prawa ręka zmieniła tor lotu. Dziewczyna przestraszyła się i odpuściła ale gdyby zahamowała drugi raz na 100% to spadochron by zapracował dobrze. Dłonie zostały na wysokości pępka, to było za mało przy takim ustawieniu nóg. Było wiele błędów ale wyselekcjonowałem najważniejszy problem (moim zdaniem zbyt słabe ramiona)
Oglądałem ten materiał i nadal nie mogę pojąć jak można lądować na dupie a nie na nogach? Przepraszam za mój francuski, ale tu nawet nie chodzi o jakaś ezoteryczną wiedzę, ale o zdrowy rozsądek. A materiał jak zwykle super ciekawy. Bardzo Ci dziękuję.
To nie jest jednorazowy przypadek. Widuję to częściej i wydaje mi się, że ma to związek z pierwszym treningiem, czyli przygotowaniem do tandemu. Dziękuję za komentarz!
Oj musiało boleć cholera...czyli gdyby nie odginała nóg w ten bezsensowny sposób, to mogłoby się obejść bez twardego upadku? czy nogi w zupełności poradziłyby sobie z kompensowaniem energii przy styku z ziemią, czy to i tak by nie wystarczyło, bo hamowanie czaszy było zbyt mało skuteczne, a prędkość opadania zbyt duża?...Widac że pozycja przyziemienia dziwaczna nieco i rzeczywiście nogi nie odegrały tu wielkiej roli - jakby chciała tylko samym tyłkiem zakończyć zabawę hm...masakra, będzie mieć dziewcze teraz traume
Gwarancji nikt dać nie może. Jestem mocno przekonany, że nogi mogłby skompensować błąd lądowania, zostały jednak wyłączone z tego procesu i to prawdopodobnie przyczyniło się do kontuzji. W treningu spadochronowym kładzie się spory nacisk na pracę nóg i ich ustawienie do przyjęcia ewentualnego, twardego lądowania.
@@SkydiveAtmosfera Czyli twarde lądowanie i tak miałoby miejsce przez brak odpowiedniego wyhamowania spadochronu ok...Widziałem też często, że w desancie na okrągłych czaszach uczy się łączenia nóg przy przyziemieniu, a także ich max pionowania - już wiem dlaczego....Tak czy inaczej "dobrze jest" uczyć się na błędach innych, bo utrata zdrowia zbyt dużo kosztuje...
To jest kanał, któru zachwycił mnie kiedyś jako pierwszy na YT. Nie planuje skoków. Ale obejrzałem całość 😊 dla kontaktu z mądrością. Jakież to przyjemne. 🪂
Bardzo dziękuję za dobre słowo. Mam nadzieję, że nadal będę trzymał oczekiwany poziom ;) Pozdrawiam
Komentarz taktyczny. Kolejny ciekawy materiał więc i taktycznych komentarzy więcej ;) Tak trzymać!
Witam, nigdy nie ciągło mnie do spadochroniarstwa ale bardzo podoba mi się Pana podejście do tematu jako Instruktora. Takie profesjonalne i wszechstronne podejście do konkretnej dziedziny czy to spadochroniarz, czy kierowca czy mechanik jest ostatnio bardzo mało praktykowane. Większość idzie po minimalnej linii oporu. Pozdrawiam.
Bardzo dziękuję za ten komentarz. Zastanawiam się czasem, czy to że jest coraz mniej osób starających się rzetelnie coś robić nie wynika z coraz mniejszego zapotrzebowania? Ludziom jakby smakowało kiepskie jedzenie (byle było tanie), wystarczały byle jakie naprawy (byle auto jechało) itp. Również pozdrawiam!
ciekawe ile osób, tak jak ja, nigdy nie skakało na spadochronie a od lat subskrybuje kanał Skydive Atmosfera :)
Ja nigdy nie skakałem ale miałem zamiar w tandemie żonę namówiłem kiedy w Polsce jeszcze taka możliwość nie istniała zrealizowałem po Berlinem ..
Ja nawet samolotem nie leciałem😊
ja też nie ale oglądam bo to bardzo pouczające i fantastyczny konkretny styl narratora ,zero przynudzania
Bliżej mi do paralotniarstwa, ale takie podejście do bezpieczeństwa, jakie Pan proponuje jest naprawdę dobre - dzięki za film, otwiera oczy na wiele aspektów.
Nie tylko paralotniarstwo przeplata się ze spadochroniarstwem. Nawet gdyby się nie przenikały to na pewnym poziomie problemy stają się uniwersalne. Gdybym nie pokazał filmu, gdybym nie użył słowa "spadochron" wydźwięk filmu byłby jeszcze bardziej rozpoznawalny dla innych aktywności.
Mam Szwagra ma w Warszawie prywatną klinikę Jarek Macias najlepszy Polski Ortopeda zawsze czekał na wrzesień i Październik jak to mawiał czas na kasę ,,, życzę powodzenia ale warto mieć kogoś komu się ufa,, Dla mnie był i jest Jacek Kot Leczenie hiperbaryczne nr , jeden na całym Świecie ..który był przełamania logarytmów odnośnie rekordów i tabel dekompresyjnych jego podopiecznym rekordzistą est do dziś nie pobity - Nuno Gomes ..
Dwa lata temu chcialem nauczyć się jeździć na snowboardzie, szukalem jakis informacji i w prawie każdym artykule było zdanie wstępu ktore mozna skrócić do "przed nauką jazdy na snowboardzie zdobądź podstawową sprawność". Bylo to dla mnie wtedy zaskakujące, ale jak widać takie upomnienie na poczatku przygody z nowym sportem powinno mieć miejsce zawsze, bo są osoby ktore na to nie wpadną.
Podejrzewam, że w bardziej wymagających sprawnościowo sportach zimowych szybciej wychodzą braki w postaci urazów i zwożenia delikwenta ze stoku.
Jak zwykle, w punkt. Nic dodać, nic ująć.
swietny wywod, mozna zastosowac bezposrednio do paralotni
Zupełnie jakbym słuchał Sławomira Pomietlaka - u niego na pierwszym miejscu było zawsze bezpieczeństwo skoczka - zwracał niezwykłą uwagę na sumienność przy składaniu spadochronu. Byli tam tacy, którzy uważali, że jakbyś kadeta nie złożył to i tak się otworzy. No i się stało - dobrze, że chłopak przy swoim drugim skoku zachował się jak doświadczony skoczek i otworzył zapasówkę. " To się stało przez wasze niechlujstwo!"
Dziękuję Iwan za film!
Grzesiu takich mądrych instruktorów jak ty brakuje. Pozdrawiam dużo zdrówka ❤
Komentarz dla zasięgów 🤙🏼
👍Mądre gadanie.
Ja mialam problem z wyrzucaniem pilocika i robilam duzo cwiczen zeby bylo mi latwiej! Pomoglo!
ćwiczenia na ziemi, trening przygotowawczy, korekcyjny - to powinien być stały element szkolenia spadochronowego nie tylko przed pierwszym skokiem. Fajnie, że Ci pomogło, bo jeśli będziesz mieć jakikolwiek inny problem to z większym zapałem będziesz trenować na ziemi. Pozdrawiam.
Bardzo ciekawy odcinek... pokusiłbym się o zrobienie odcinka na temat ćwiczeń i jakie minima trzeba zrobić by ściągnąć sterówki do dohamowania... Oraz jak poznać dobrego instruktora, który ma wiedzę i chce się nią podzielić... 😀
Podbijam, taki odcinek był by bardzo pomocny 🤙🤙
Jeśli chodzi o pierwszy temat, to nagrywałem już materiały o przygotowaniu się do kursu, mogę nagrać dodatkowo ćwiczenia wzmacniające ramiona. Ale ten drugi temat to niezła zagwozdka. Problem polega bowiem na tym, że gdy wchodzimy w nowe środowisko patrzymy na wszystko przez różowe okulary ;)
temat wzmocnienia ramion dopisuję do listy
@@SkydiveAtmosfera mogę prosić link do odcinka jak przygotowac się do AFF'a ?
@@SkydiveAtmosfera właśnie o zestaw ćwiczeń mi chodziło. A ten drugi temat!? O tym jak poznać dobrego instruktora widzę, że chyba będzie miał dobre wzięcie :) czekamy z niecierpliwością
Wystawianie nóg do przodu to norma w dzisiejszym szkoleniu podstawowym. Jest to widoczne na wielu strefach w PL. Co do samego hamowania to chyba pamięć mięśniowa ze szkolenia dała się we znaki.
Cenny film i celne wnioski, dzięki.
Świetny, mądry film. Jak zwykle.
Bardzo dziękuję i cieszę, że widzę znowu Twoje komentarze. Pozdrawiam!
Hej. Też kiedyś skakałem, zaczynałem od ST-7, potem SW-5 no i potem SW-12 (skrzydło). I niestety też miałem wypadek, gdzieś tak w okolicach 70 skoku. Trochę pech, bo zupełnie niespodziewanie zawiał bardzo mocny wiatr, gdy byłem już na wysokości ok. 6 metrów. Spadochron miałem już zahamowany, bo lądowałem pod lekki wiatr, a ten podmuch spowodował, że cała czasza pociągnęła mnie do tyłu. Natychmiast odpuściłem, ale było już za późno i przywaliłem plecami w glebę. Przez ok. 5 minut nie mogłem poruszyć ani ręką, ani nogą, no niczym. Czułem się fatalnie... Po ok. pół godziny mogłem już siedzieć. Finalnie okazało się, że miałem pęknięte kręgi (T5, T6 i L1). Ale to się okazało dopiero, gdy sam pojechałem tramwajem do Akademii Medycznej, z domu, bo instruktor (tu należałoby wpisać bardzo brzydkie słowo) kazał innym szybko... odwieźć mnie do domu, a mi "leżeć, to samo przejdzie". Pozdrawiam!
Nie wiem jak teraz, ale dawniej zupełnie brakowało instruktora wiedzy na temat postępowania w przypadku domniemanych urazów. Nikt im nie wytłumaczył, że głupim zamiataniem pod dywan mogą doprowadzić do nieodwracalnych powikłań. Wystarczyłoby im wytłumaczyć, że w przypadku nieprawidłowego postępowania po twardym lądowaniu skoczka, skoczek lub jego rodzina mogą rościć sobie od niego, nie za błąd lądowania a za błąd proceduralny. Przy bólu kręgosłupa powinny zapalać się wszystkie czerwone lampki. Gratuluję twardości organizmu!
3:50 Tylko Iwan wez pod uwage , ze wiekszosc instruktorow pracuje na etacie . Ty to widzisz z innej persperktywy bo masz swoją firme i mozesz sobie wybierac studentow i odmawiac tym ktorzy Ci z takich albo innych powodow nie odpowiadają . A co ma zrobic człowiek ktory jest na etacie ?( A tak jest zatrudniona wiekszosc) Jesli odmowi skokow z danym studentem to zaczną na niego krzywo patrzec , a za ktryms razem mu podziękują za współprace .
W 7:47 masz masz odpowiedź do swoich hipotez. Mowa jest tu o konkretnym wypadku i konkretnym instruktorze.
Ja wiem i Ty wiesz, że jest wiele odcieni procesu szkolenia, że nie ma szkolenia idealnego, nie ma instruktora, nie ma studenta idealnego. Działamy gdzieś w przestrzeniach przenikających się procesów, uwikłani w różne procedury, powiązania, politykę itp. Ale warto o tym mówić ;)
@@wilow1208 ale ja mowie ogólnie a nie o tym konkretnym przypadku
@@SkydiveAtmosfera jasna sprawa . Pozdrawiam z Gran Canarii
Bardzo ciekawe omówienie , super konkretne i dużo wnosi w edukacje spadochronowa 👏🏻
😳 dobre, tylko gdzie tu wina instruktora, czy ten Pan przed nagraniem filmu nie widział co ta dziewczyna zrobiła? Jaki brak siły?
Czy to był problem z brakiem siły do zaciągnięcia sterówek? Główne problemy moim zdaniem były gdzie indziej. Dziewczyna zaciągnęła sterówki, zobaczyła, że jest za wysoko, odpuściła i zaciągnęła jeszcze raz. Ja zawsze miałem wbijane do głowy, że jak zahamuję spadochron i widzę, że jestem za wysoko to trudno. Mam zostawić tak jak jest i nic nie zmieniać. Ewentualnie mogę tylko dociągnąć jak mam zapas. Lądowanie będzie twarde, ale będzie ok. Drugi problem to, że nie lądowała na nogi. I tu pytanie (podniesione w video) czy skalała w tandemie? A ja zadam jeszcze jedno. Czy latała na paralotni? Na paralotni oprócz klasycznej uprzęży mamy jeszcze siedzisko pod tyłek czyli wkładamy 4-litery w kubełek z tworzywa który dość dobrze amortyzuje i tam lądowanie na tyłku choć błędne to raczej nie powoduje problemów. Poza tym skrzydło paralotni ma inną charakterystykę. Pozwala na szybowanie z prądami powietrznymi czyli umożliwia też bardziej płaskie lądowanie.
A co do instruktora:
Czy wbił dość wyraźnie studentce do głowy, żeby nie odpuszczać przy zbyt wczesnym zaciągnięciu. Ja od pierwszego skoku o tym wiedziałem i pamiętałem.
Czy zapytał jakie miała wcześniejsze doświadczenia. (paralotnia, tandem)
Dziewczyna zaciągnęła sterówki do wysokości brzucha. Właściwie przytuliła uchwyty do brzucha. Jeśli nie był to pierwszy skok, a instruktor tego nie wychwycił to mamy problem. Nawet jeśli to był pierwszy skok to powinno to być przećwiczone na ziemi. Pytanie czy było tylko dziewczyna tego nie zrobiła prawidłowo czy było o tyle o ile.
A czy to był problem z brakiem siły do zaciągnięcia sterówek? Jeśli tak to rzeczywiście po pierwszym skoku instruktor powinien zrobić stop, a nawet wychwycić to przed skokiem. Poprosić o zrobienie kilku ćwiczeń sprawdzających jeśli widać wizualnie, że może być problem. Co prawda gdyby jeden z pozostałych elementów (poprawne hamowanie, lądowanie na nogi) wykonała poprawnie to nie było by tego materiału to jednak nie wolno na etapie nauki odpuszczać żadnego ogniwa licząc, że pozostałe je skompensują.
Się opisałem, ale szkoda dziewczyny, aż się przykro ogląda zetknięcie z ziemią.
Sama prawda, zjebała wszystko i nie widzę tu winy instruktora, bo to chyba nie jest realne, że wmawiał jej, że sterówki zaciągamy i odpuszczamy, że zaciągamy do pępka itd. No chyba, że tak ją szkolił, to sam bym mu złamał kręgosłup. Pozdro
Materiał traktujących o kwestiach, które składają się na to co w życiu jest ważne. Wyczerpałeś temat i nie ma co się wymądrzać 😉. Na sny to chyba też przygotowałeś panaceum… balon? 😁 Pozdro! 👍
Balon już jest, na razie to daje mi nie tylko mnóstwo pracy ale i stresu ;) Pewnie najtrudniejsze będzie pierwsze 1000 lotów, potem pójdzie już jak z górki ;)
@@SkydiveAtmosfera Ale przynajmniej nie musisz odbyć, chyba lepiej będzie „zaliczyć”, dwustu mało zobowiązujących operacji lotniczych żeby, w wiadomym celu, zabierać ze sobą sprzęt do rejestracji ruchomego obrazu i dźwięku 😀. Tak serio, dla wielu osób lot aerotekstylem może być fantastycznym przeżyciem. W moim przekonaniu to inny rodzaj emocji. Głównie dla tych, którzy odczuwają deficyt świętego spokoju, ale nie bawi ich kanapa i TV ;).
To nie jest wywód o racjonalności wyłącznie w spadochroniarstwie, ale o trzeźwości umysłu i zdrowym rozsądku jako takim, przydatnym w każdej dziedzinie życia.
Ten wyklad jest tak dobry, ze az go nagralem. Mam tylko problem z tymi kosmonautami, ktorzy wracaja z kosmosu. Ja wole wierzyx w krasnoludki.
Krasnoludki na pewno istnieją bo nawet widziałem film z nimi, i to nie był film dla dzieci ;))
Jak zawsze bardzo dobra robota ❤
Ciekawy wpływ na mięśnie głębokie mają stosunkowo mało wymagające vs efekty treningi EMS
Electrical Muscle Stimulation (EMS) to innowacyjna metoda treningowa, wykorzystująca impulsy elektryczne do wywoływania kontrolowanych skurczy mięśni. Trening EMS pozwala na aktywację wszystkich partii mięśniowych jednocześnie, w tym także mięśni głębokich, które trudniej wzmocnić podczas konwencjonalnego treningu.
Dorzuciłem, aby ludzie nie musieli szukać o chodzi z tym EMS
Sluchając Twojej opowiesci, przypominam sobie jak wazne bylo przygotowanie fizyczne do szkolenia podstawowego. Wakacyjne wyjscie do strefy bylo poprzedzone kilkumiesiecznym treningiem. Jesien, zima, wiosna oprócz szkolenia teoretycznego byly wypelnione cwiczeniami ogólnorozwojowymi, potem wzmacniajacymi, rozciagajacymi... drązek, pompki, poziomka, bieganie, skrętosklony itp... skoki z 3 poziomowej rampy. I dzialalo. A "egzamin sprawnosciowy" na koniec przygotowania, to nie byla tylko formalność. Ale jak mówisz, przygotowanie ciala do uprawiania kazdego sportu jest wazne. Pozdrawoam i sukcesów...
Też załapałem się na takie szkolenie. Owszem, po trenowaniu piłki ręcznej uważałem, że trening spadochronowy jest "zbyt miękki" ale był zupełnie skuteczny. Lepiej zrobić sobie małe "kuku" na treningu niż podczas skoków. Oczywiście podczas skoków też mogło się coś wydarzyć, ale sprzęt do skoków był dużo bardziej hardcorowy
To musiało się tak skończyć, nie wiem czy ta dziewczynka to samobójca, czy nie została nauczona prawidłowo używać sterówek podczas lądowania, czy raczej osrała wszystko co mogła. Na filmie ewidentnie widać, że dziewczynka zaciąga sterówki zbyt wysoko i energicznie, następnie o zgrozo odpuszcza je do końca a następnie znowu zaciąga, robiąc to do pępka?🤔🫣😮
Zrobiła to dwa razy, więc to nie był przypadek. Poza tym czemu ona zaciąga sterówki tak jakby chciała przytulić misia do brzuszka? I co dalej? Ja winę widzę jedynie po stronie dziewczynki, która najpierw popełniła błąd odpuszczając sterówki a następnie nie zaciągnęła ich wystarczająco wcześnie, prawidłowo i do końca. Nie widzę tu problemu z siła zaciągania, zaciągnęła dwa razy, szybko, energicznie i do pępka, bez problemów. No ale skoro spierdzieliła wszystko, to i tak szczęście, że żyje. Nie widzę tu winy instruktora, no chyba, że przekazał Jej taką wiedzę i robiła tak jak Jej kazano, co wydaje się nierealne. Czemu moralniak u instruktora? Czy jest ustalone, że zalecał Jej odpuścić sterowki po zaciągnięciu tuż nad ziemia i robić to maksymalnie do pępka podczas lądowania? Pozdrawiam
Właśnie tak to wygląda.
Instruktor dusigrosz? 🤔😏
Żeby nie było - żal mi Jej. Szczególnie z punktu widzenia spadochronowego połamańca.
ALE: zapis tego lądowania to w zasadzie poradnik z cyklu
- Jak uszkodzić sobie kręgosłup w 3 prostych krokach - poradnik dla nowicjuszy?
I tu mnie natchnęło. Można by pozbierać i zrobić całą serię kurso/poradników dla ludzi chcących (nie)intencjonalnie zrobić sobie krzywdę:
Przykłady:
- Salta na lodzie a zasadność używania kasku - wstęp do teorii krwiaków podtwardówkowych.
- Lądowanie na wyprostowane nogi po skoku z dachu garażu - czyli dlaczego kolana są w zasadzie przereklamowane?
- Co kopie mocniej - koń czy wielbłąd - w kontekście życia bez śledziony?
- Jazda bez pasów w samochodzie - dowód na ogólnoświatowy spisek Masonów czy raczej mokry sen chirurga urazowego?
- hydrauliczna wytłaczarka metalowych profili - a gra w kosi-kosi łapci dla zawodowców.
I tak dalej.
Wg mnie - ma to potencjał.
Szczególnie w świecie definiowanym ilością polubień, subów i wyświetleń.
Ot - tak, przy niedzieli.
To chyba kolejny raz, kiedy zupełnie poważnie piszę Ci, że marnujesz, albo nie dajesz rozwinąć się swoim talentom. Zajebiste
@@SkydiveAtmosfera a to bylo pierwsze - ale zniknelo
Cześć.
Skomentowałem ostatnio film na JM dotyczący skoku spadochronowego i parę osób w komentarzach napisało - pisz artykuł. Że ja? Ostatni dłuższy tekst pisałem na maturze z Języka Polskiego. Ale ziarno w głowie zostało zasiane i zaczęło drążyć. A co mi tam - spróbuje.
Spadochroniarstwo w świadomości społecznej jest otoczone jest otoczone jakąś otoczką tajemniczości i egzotyki, a jak to wygląda na moim przykładzie? Czasem kiedy znajdę się w grupie mieszanej (ludzi którzy mnie znają i obcych mi osób) w trakcie rozmowy wychodzi na jaw że skacze - ktoś ze znajomych pyta się czy coś ciekawego ostatnio się działo, ja odpowiadam i nagle widzę że czyjeś oczy z grona otwierają się szeroko:
- To ty skaczesz na spadochronie (najczęściej używana forma )?
- Tak.
I zaczyna się 100 pytań do. Nie mam nic przeciwko Fajnie jest opowiadać o rzeczach które się kocha. Przy okazji można odczarować niektóre krążące mity lub spróbować zarazić kogoś pasją. No to lecimy.
Cierpię na lęk wysokości. Dzieckiem będąc osiągnieciem był czwarty stopień domowej drabiny. Im byłem starszy tym było lepiej i łatwiej, ale 2 metry nad ziemia kolana robiły się miękkie, w okolicach 2.5 -3 metrów zaczynała się strefa śmierci. Wyżej ni hu hu. Rusztowanie - mowy nie ma. Bałem się i już.
Kolega z pracy spotykał się ze spadochroniarką. Dwie osoby w pokoju 8 godzin dziennie przez parę lat - rozmawia się o wszystkim i chciał nie chciał temat skakania wypływał raz na jakiś czas. Tam też po raz pierwszy usłyszałem o skokach tandemowych i postanowiłem rozprawić się z moim lękiem wysokości raz na zawsze stosując zasadę większego młotka. Skok tandemowy tani nie jest, ale byłem zdecydowany. Zostałem skierowany do konkretnego człowieka ( tandem instruktora ), nie musiałem szukać, pytać. To sporo upraszczało.
Umówiliśmy się na konkretny dzień, pojechałem na lotnisko - okazało się że muszę czekać cały dzień - skacze ostatni. W międzyczasie zmieniła się pogoda - sorki ale dziś nie skoczymy. Jak chcesz to czekaj do jutra. Na strefie był bar i parę miejsc noclegowych, wynająłem łóżko i chciał nie chciał trafiłem na sobotnią imprezę skoczków którzy spędzali weekend na strefie. Wszyscy znali się jak łyse konie - tylko ja wolny elektron. Oni ze sobą rozmawiali - a ja słuchałem. Sporo się tam wtedy dowiedziałem o sporcie jako takim. Miałem bezpośrednie dojście „od kuchni”.
Następny dzień nadszedł - okazało się że znowu jestem ostatni w kolejce bo jestem z „listy rezerwowej” po wyskakaniu klientów normalnie zaplanowanych na ten dzień. No nic - pogoda piękna, lato, upał.. poczekamy. Cały kolejny dzień oglądałem tych samych ludzi jak ubierają się, idą do samolotu, skaczą robiąc istne cuda w powietrzu, lądują, układają spadochrony i z powrotem ładują się do samolotu. W międzyczasie przeszedłem „szkolenie” - poł godzinna pogadanka o tym co się będzie działo, czego oczekiwać, gdzie się złapać, jak się wygiąć i czego pod żadnym pozorem nie dotykać. Dzień miał się ku końcowi, słońce nieśmiało zaczęło kierować się ku horyzontowi - nadeszła moja kolej. Prawie dwa pełne dni na strefie - przyznam że troszkę miałem już dość tego czekania.
Ubrali mnie w uprząż, pogadałem chwile z tandem pilotem, poszliśmy do samolotu, zapakowali mnie z całą resztą i wystartowaliśmy. Po raz pierwszy w życiu leciałem samolotem. Ciekawe uczucie, trochę buja ale wokoło same uśmiechnięte twarze i widoki po byku. Poza jednym typem który poszedł spać. Tu trochę zwątpiłem: JAK DO CHOLERY MOŻNA USNĄĆ W TAKICH WARUNKACH??? Okazuje się że można. Nerwów troszkę było, ale nie za dużo, delikatna adrenalinka - ale w normie. Dolecieliśmy na 4000m, ktoś otworzył drzwi i ludzie zaczeli po kolei wyskakiwać. Tandem wychodzi ostatni. Przymocowany do instruktora jak bliźniak syjamski powoli przesuwam się w stronę drzwi. W głowie spokój i znak zapytania. Parka przed nami przybiła piętkę, w sekretnym języku migowych gestów grzybiarzy jeden drugiemu pokazał że dziś na obiad gołąbki ( tak mi się przynajmniej wydawało ), ten drugi wyraził wątpliwość i obiecał że zadzwoni dopytać. Pierwszy potwierdził i wyskoczyli.
Moja kolej. Podeszliśmy do otwartych drzwi, zobaczyłem WIDOK niezmącony szybami i ścianami.. W głowie spokój. Trzy wahnięcia ( przód tył przód ) jak na szkoleniu i fru. Spadam. Lecę. Widoki zacne. Mózg przełączył się na tryb obserwatora. W głowie spokój. To jest to całe skakanie? To jest ta wyrywająca z butów adrenalina? Instruktor klepnął mnie w ramie - mogę rozłożyć ręce i cieszyć się lotem. Całkiem miłe uczycie. Często powtarzane pytanie:
- Jakie to uczucie spadać?
Nie da się tego opisać To zupełnie inne środowisko w jakim się znajdujesz. Zupełnie inny zestaw bodźców którym jesteś poddawany. Jedynie do czego mogę to przyrównać to próba wytłumaczenia komuś kto nigdy nie miał kontaktu z wystarczającą dużą ilością wody co to znaczy pływać i jakie to uczycie unosić się w wodzie. Abstrakcja 100% - to zupełnie inny zestaw klocków.
W momencie kiedy zaczęło mi się podobać, kiedy naprawdę się rozluźniłem i zacząłem chłonąć zmysłami nowe środowisko jakiś bydlak chwycił mnie za uprząż i z całej siły pociągnął do góry. Co do jasnej…??? Parę sekund bezprecedensowego ciągnięcia za bety, rzut oka do góry a tam niespodzianka - otwarta czasza spadochronu. W ciągu paru sekund zwalniasz z 200km/h do 20km/h. Najbardziej hardkorowe hamowanie w samochodzie i zawiśniecie na pasach bezpieczeństwa nawet koło tego nie stało.
- Jak Ci się podoba? - Głos instruktora za uchem.
- Całkiem fajnie.
- Jaki mamy kolor czaszy?
- Pomarańczowy.
- Bo wiesz - nie do końca jest w porządku i będziemy mieli przesiadkę.
Że co??? O czym On… nagle ktoś wykopnął mi krzesło spod nóg i znowu zacząłem spadać by po dwóch trzech sekundach i dużo łagodniejszym szarpnięciu znów zawisnąć.
- A teraz?
Rzut okiem na czasze
- Żółty.
- Widzisz to pomarańczowe spadające obok nas? - Zapytał instruktor wskazując na mijający nas właśnie kłąb szmat i linek mijający nas lecąc w kierunku ziemi. - To nasza główna czasza.
Tak - właśnie przeżyłem moje pierwsze ratowanie czyli odpięcie czaszy głównej i otwarcie czaszy zapasowej. Przyjąłem to zupełnie bezrefleksyjnie. Przypomniałem sobie o tym jakieś dwa lata później i dopiero do mnie w pełni dotarło.. Ale nie odbiegajmy od tematu.
Lot na czaszy: całkiem przyjemny element skoku poza drobną łyżka dziegciu w garncu miodu w postaci dwóch mniej więcej 2 centymetrowej szerokości pasków na których wisi CAŁY ciężar ciała. Uprząż jest uniwersalna - nieważne czy ważysz 40kg czy 100 - dostajesz taka samą. A ja raczej spoza tej górnej granicy…
- Masz ochotę się trochę pokręcić? - Pytanie zza pleców.
- No peeewno.
Sterowanie spadochronem jest zaskakująco proste. Masz do wyboru dwie linki zwane nie wiedzieć czemu sterówkami: Prawą i lewą. Ciągniesz prawą - skręcasz w prawo. Ciągniesz lewą - skręcasz w to drugie prawo. Pociągnąłem. Skręciliśmy. Prędkość wzrosła. Przeciążenie wzrosło. Po mniej więcej dwóch pełnych obrotach dwa tępe miecze zagłady wrzynające się w moje pachwiny wcięły się już chyba do wysokości bioder. Agonia.
- STOP stop stop stop stoooop.
- Nie ma sprawy, nie musimy się kręcić.
Spokojny lot do ziemi, lądowanie, piątka przybita z instruktorem i pierwsza świadoma myśl:
Ja chce tam do góry z powrotem. Ja chce jeszcze.
Jeszcze nie wiedziałem, ale gdybym był rybą to połknąłem przynętę razem z haczykiem, wędką i kołowrotkiem.
Zszedłem z lądowiska i właściwie dopiero w czasie tego schodzenia mózg połapał się że wszystko jest w porządku i ramach nagrody za przeżycie odkręcił wszelkie możliwe zawory. Przez cały lot byłem spokojny a potem.. Nie potrafię tego opisać. Zalała mnie taka fala hormonów że mój mózg w niej pływał. Dostałem jazdy bez trzymanki na jaka jogini pracują latami medytacji lub którą można osiągnąć po naprawdę ciężkich prochach ( to ostatnie to akurat zakładam ). Szedłem i lewitowałem. Mój własny mózg wystrzelił mnie w dopaminowy kosmos. Uśmiechnąłem się do samego siebie i zacząłem się śmiać. Jak wariat. Potem przestałem się śmiać ale uśmiech na twarzy pozostał. Przez mniej więcej pół godziny. Jeżeli najsilniejszy, najlepszy jaki sobie możesz wymarzyć orgazm może trwać pół godziny ciurkiem to ja go miałem. Spróbuj wyszczerzyć się w największym, najszerszym uśmiechu jaki możesz osiągnąć. Po mniej więcej dwóch minutach zaczynają boleć mięśnie twarzy. A ty nie możesz przestać. Jak cholerny Joker z Batmana.
Pół godziny później doszedłem do siebie i zacząłem przypominać normalnie funkcjonującego człowieka. Stan delikatnego rauszu utrzymywał mi się przez mniej więcej dwa tygodnie.
I jeszcze jedno - po skoku już nigdy w ten sam sposób nie spojrzysz na niebo - a szczególnie na chmury. Po prostu nie i już.
Właściwie od razu podjąłem decyzję że chce iść na kurs dla skoczków. Miałem tu napisać wspomnienia z tandemu i kursu ale już wyszła dłużyzna. Jak ktoś będzie miał ochotę to napiszę jak wyglądało to dalej, ewentualnie chętnie odpowiem na pytania. Instruktorem nie jestem, ale podstawy do wypowiadania się o tym sporcie uważam że mam
p.s.
Spadochroniarstwo zmieniło wszystko jeżeli chodzi o mój lęk wysokości, teraz jest dużo lepiej. Strefa śmierci zaczyna się teraz w okolicach 5 metrów…
----
Czytam to jeszcze raz - długie nieco. Wybaczcie.
@@marcingala. bardzo fajne, z przyjemnością bym to zachował na blogu spadochronowy. Wiem, że pisanie teraz już nie jest tak trendy i sam też dużo, dużo mniej piszę ale tutaj wśród komentarzy ten tekst ugrzęźnie, ludzie nie są zwykle gotowi na coś więcej niż jedno zdanie - co lepsi na jedno zdanie podrzędnie złożone ;)
@@SkydiveAtmosfera zachowaj. mam jeszcze dwa inne jak chcesz.
@@marcingala. no to wrzuciłem skydiveatmosfera.blogspot.com/2024/06/pan-smok-skacze-pierwszy-raz-w-tandemie.html
To powinien być element wykładu, dlaczego nie wolno lądować na tyłku.
Tak, mam nadzieję, że instruktorzy którzy oglądają moje filmy będą chcieli używać części argumentów, które tu przytoczyłem ;)
👍
Przepraszam za moje trzy grosze Ja jako instruktor nurkowy weteran mogę z czystym sercem powiedzieć że nikogo nie zabiłem i nie zgubiłem pod wodą a jednak maj ujmę na Moim honorze że również wyszkoliłem instruktorów którzy co jakiś czas mają odczynienia z prokuratorem czego ubolewam ... Doby instruktor nie może widzieć rzeczywistości przez pryzmat kasy //.
😮Fest przydzwoniła😔 Ta zielona sztuczna trawa sprawia wrażenie sprężystej materii, jednak pod spodem jest praktycznie beton. Tam w sumie wygląda to tak jakby przez cały czas był boczny wiatr z północy. Nie widać żadnej kontry w postaci asymetrycznego hamowania. Zastanawiającym też jest, ze instruktor nie "ustawił" jej przez radio pod wiatr ( o ile pamiętam uczniowie w czasie kursu mogą na polecenie instruktora lądować z odstępstwem od kierunku lądowania) . Wiadomo który to był skok? Komentarz z cyklu: nie znam się, a wypowiem się.
5, odjechała od kierunku o prawie 90 stopni z powodu braku raakcji na boczny podmuch (zdarza się) i silniejszej prawej ręki przy pierwszej, zbyt wysokiej próbie hamowania.
Generalnie moim zdaniem to trzeba miec szacunek do powietrza.
A tak jeszcze komentarz dla zasięgów. Pamiętam jak mi wciskaliscie żebym nie lądował na tyłek tylko starał się podbiec przy ładowaniu i ustać na nogach. W skrócie trzeba było mówić że nie ładuje się na dupę bo połamiesz kręgosłup.
No weź, nie można straszyć studentów ;p
Dziwnie daje się łapkę w górę przy takich tematach...
Jesteśmy ofiarami uproszczeń i polaryzacji. Rozumiem o czym piszesz.
1. Chciala zahamować pulsacyjnie. Odpuściła (błąd) i zaciągnęła jeszcze raz.
2. Chciała usiąść na ziemi. Wylądowała na tyłku. To równa sie zlamanie kompresyjne. Na tylek moze spadać dziecko, bo jest lekkie, spada z małej wysokości i ma inne kości. Dla dorosłych to jest złamanie kompresyjne.
Akustycznie wyszło całkiem nieźle, tylko czasami pieski przeszkadzały. Chyba wolę papugi 😅
Obawiam się, że papugi znowu będą miały swoje 5 minut. Przenosimy je bliżej. To nie wyciszy największych śmieciarzy akustycznych, jakimi bezapelacyjnie pozostają psy ale nada nowej energii
przecież ona lądowała z wiatrem! Lekkim, ale jednak tak. Pozatym hamowała za późno. Instruktor dał ciała na max
To nie było z wiatrem, to był boczny podmuch termiczny. Jeśli zaś chodzi o pracę instruktora, to słuchając komend przez radio, briefingu przed skokiem - uważam, że zrobił wszystko co tylko możliwe. Jedynym błędem, moim zdaniem, było pozwolenie tej studentce na wykonywanie skoków. Zdaję sobie sprawę, że to normalne i że tak się robi, ale właśnie tym filmem chciałbym zachęcić instruktorów, aby byli mniej "mili" i zatrzymywali kurs skoczka w momencie zauważenia słabości fizycznej.
@@SkydiveAtmosfera Wygląda jak z wiatrem. Proszę zwrócić uwagę na wstążkę powiewającą za miejscem lądowania i na to jak ona, od samego początku ujęcia jest ładnie "niesiona" przez wiatr.
Nie chcę tutaj gdybać, ale gdyby ta dziewczyna zrobiła normalny PLF, to pewnie oprócz ogólnych, niegroźnych boleści wyszłaby bez szwanku, lub z niewielką kontuzją nóg. Smutny widok, sam już pomagałem na gorąco dziewczynie po podobnym lądowaniu i złamaniu otwartym kostki.
No cóż, to jest wspaniała teoria dziur w żółtym serze. Muszą poukładać się w jednej linii, aby przeszło światło. Wystarczy jedno dobre zachowanie, aby przerwać łańcuch zdarzenia
A czy na filmie nie wygląda to tak że ta dziewczyna będąc tam jeszcze trochę dalej zahamowała spadochron, potem znów podniosła ręce do góry odhamowując, i potem znów zahamowała?
I czemu nie zahamowała na wyprostowanych rękach tylko jakoś tak do klatki piersiowej?
w tym rzecz, że kolejny raz nie mogła wyprostować rąk - brak siły
@@SkydiveAtmosfera ale to wygląda tak jakby ona je przyciągnęła do brzucha z niewiedzy że trzeba je wyprostować, sama jestem świeżo po aff i klepane jest w koło że ręce prosto do dołu, a ona nawet nie próbowała tego zrobić ?
próbowała w poprzednich skokach i też jej nie wychodziło
Dorzuciłbym jeszcze to że kursantka w momencie kiedy zniosło ja w bok odpuściła sterówki, ręce poszły w górę. Może to niewiele przy tej wysokości ale teraz możemy gdybać. Nauka dla pozostałych o czym zapominaja, jak zaciagamy sterówki to nie odpuszczamy, możemy pogłębić tylko ale nie w druga strone. Choćby skały srały.
Czasem sobie myślę, że ludzie boją się powiedzieć to co myślą. Gdy się tego boją i nie mówią, to nie uczą się też tego jak mówić. Zapiekają się w sobie, wycofują i tracimy - jako społeczeństwo, potencjalnego nauczyciela. Chciałbym, aby tak nie było, ale wiem też jak trudno jest mówić to co się myśli, ile nienawiści płynie od przygłupów i pozerów. Ciągle sądzę, że warto ;) Pozdrawiam
a dlaczego ona tak wyrzuciła nogi do przodu tuż przed przyziemieniem. wygląda to jak do lądowania w tandemie.
oops. następnym razem dodam komentarz po obejrzeniu do końca...
spox, znaczy że działasz spontanicznie ;) Pozdrawiam
Przecież ona zbyt gwałtownie zahamowała w 1 fazie, siła nośna ją podniosła i zrobiła klasyczny błąd gwałtownie odpuściła, wyprzedziła czasze i przyhamowała ponownie utrzymując czasze za sobą .. więc walnęła tyłkiem --- jej siła była wystarczająca, gdyby nie odpuściła byłoby bo na nogi.
Zbyt agresywne ruchy a nie siła ... choć faktycznie macha łapkami rachitycznie
Ona zrobiła wiele błędów przy tym lądowaniu i ogólnie masz rację ale z drugiej strony Ivan ma rację, że gdyby odciągnęła sterówki do końca za drugim razem to wylądowałaby dużo łagodniej. Z filmu trudno wywnioskować czy zabrakło jej siły czy po prostu za drugim razem bała się dociągnąć sterówki aby nie powtórzyć błędu sprzed chwili. Jednak domyślam się, że ktoś z tą dziewczyną rozmawiał i stąd wniosek o tym, że jednak zabrakło jej siły. Po drugie ściągając sterówki złączyła ręce co jest takim naturalnym odruchem gdy zaczyna brakować nam siły.
Trafna obserwacja. Studentka nie miała siły i instruktor zaproponował hamowanie na jeden raz. Zrobiła takie hamowanie ale zbyt dynamicznie i ciut za wysoko. Nawet nie do końca zahamowany spadochron wyjechał do góry a silniejsza prawa ręka zmieniła tor lotu. Dziewczyna przestraszyła się i odpuściła ale gdyby zahamowała drugi raz na 100% to spadochron by zapracował dobrze. Dłonie zostały na wysokości pępka, to było za mało przy takim ustawieniu nóg. Było wiele błędów ale wyselekcjonowałem najważniejszy problem (moim zdaniem zbyt słabe ramiona)
Oglądałem ten materiał i nadal nie mogę pojąć jak można lądować na dupie a nie na nogach? Przepraszam za mój francuski, ale tu nawet nie chodzi o jakaś ezoteryczną wiedzę, ale o zdrowy rozsądek. A materiał jak zwykle super ciekawy. Bardzo Ci dziękuję.
To nie jest jednorazowy przypadek. Widuję to częściej i wydaje mi się, że ma to związek z pierwszym treningiem, czyli przygotowaniem do tandemu. Dziękuję za komentarz!
Oj musiało boleć cholera...czyli gdyby nie odginała nóg w ten bezsensowny sposób, to mogłoby się obejść bez twardego upadku? czy nogi w zupełności poradziłyby sobie z kompensowaniem energii przy styku z ziemią, czy to i tak by nie wystarczyło, bo hamowanie czaszy było zbyt mało skuteczne, a prędkość opadania zbyt duża?...Widac że pozycja przyziemienia dziwaczna nieco i rzeczywiście nogi nie odegrały tu wielkiej roli - jakby chciała tylko samym tyłkiem zakończyć zabawę hm...masakra, będzie mieć dziewcze teraz traume
Gwarancji nikt dać nie może. Jestem mocno przekonany, że nogi mogłby skompensować błąd lądowania, zostały jednak wyłączone z tego procesu i to prawdopodobnie przyczyniło się do kontuzji. W treningu spadochronowym kładzie się spory nacisk na pracę nóg i ich ustawienie do przyjęcia ewentualnego, twardego lądowania.
@@SkydiveAtmosfera Czyli twarde lądowanie i tak miałoby miejsce przez brak odpowiedniego wyhamowania spadochronu ok...Widziałem też często, że w desancie na okrągłych czaszach uczy się łączenia nóg przy przyziemieniu, a także ich max pionowania - już wiem dlaczego....Tak czy inaczej "dobrze jest" uczyć się na błędach innych, bo utrata zdrowia zbyt dużo kosztuje...
Najtrudniej gdy doszło u związanych ze szkoleniem do atrofii mózgu. Nie da się tego na siłce odbudować.
Wydaje mi się, że i tego możemy się spodziewać.