Muzyka romantyków rosyjskich - Czajkowskiego, Musorgskiego, Rachmaninowa czy Głazunowa jest dla mnie pełnym i ostatecznym zwieńczeniem artyzmu w świecie muzyki. Skupia w sobie jak w soczewce klasykę minionych wieków, podpiera niezwykłą instrumentacją i w dodatku zabarwia szczególną, melodyjną ludowością. Jednak prócz tych wielkich, znanych całemu światu kompozytorów, o których słyszał każdy, mam ogromny sentyment także do tych (a może przede wszystkim do nich), których sława przeminęła zanim zaświecili pierwszą jasnością. W tym rzędzie moje największe zdumienie i zachwyt ostatnich tygodni: I Symfonia g-moll Wasilija Kalinnikowa. Bije na głowę wiele uznanych dzieł najsłynniejszych kompozytorów. Polecam.
Przypadkiem wiedziałem, co łączy Celine Dion z Rachmaninowem. Nie mogłem uwierzyć, że byłem tak głuchy i głupi, że nie słyszałem tego oczywistego plagiatu wcześniej.
Podzielam entuzjazm dla kompozytora ale wydaje mi się, że nie był najlepszym wykonawcą swoich utworów. Horowitz, Rubinstein, Argerich, wykonują lepiej. Może to sprawa sprawności manualnej?
Wykonują inaczej. Rachmaninow swoje dzieła wykonywał bardzo swobodnie. Jak chciał. Z uczuciem. Z przymrużeniem oka. Nawet jeśli jest się wielkim pianistą, to wykonywanie dzieł kogoś innego wiąże się z potrzebą utrzymania w jakiejś normie, tak myślę. Jeżeli wykonuje się swój utwór - nie trzeba się trzymać niczego, prócz własnego uczucia.
O ile mnie pamięć nie myli, Rachmaninow miał zespół Marfana, więc rozstaw jego palców pozwalał mu bez problemu "chwytać" odległe dźwięki. Naprawdę nie wiem, jak te Azjatki z małymi rączkami są w stanie grać III Koncert. Przy okazji - III Koncert (niestety w okrojonej wersji) moim zdaniem najlepiej zagrał Witold Małcużyński.
Muzyka romantyków rosyjskich - Czajkowskiego, Musorgskiego, Rachmaninowa czy Głazunowa jest dla mnie pełnym i ostatecznym zwieńczeniem artyzmu w świecie muzyki. Skupia w sobie jak w soczewce klasykę minionych wieków, podpiera niezwykłą instrumentacją i w dodatku zabarwia szczególną, melodyjną ludowością. Jednak prócz tych wielkich, znanych całemu światu kompozytorów, o których słyszał każdy, mam ogromny sentyment także do tych (a może przede wszystkim do nich), których sława przeminęła zanim zaświecili pierwszą jasnością. W tym rzędzie moje największe zdumienie i zachwyt ostatnich tygodni: I Symfonia g-moll Wasilija Kalinnikowa. Bije na głowę wiele uznanych dzieł najsłynniejszych kompozytorów. Polecam.
Dobrze Cię widzieć ponownie :)
Ale fajnie, że jest nowy odcinek :-)
Przypadkiem wiedziałem, co łączy Celine Dion z Rachmaninowem. Nie mogłem uwierzyć, że byłem tak głuchy i głupi, że nie słyszałem tego oczywistego plagiatu wcześniej.
Podzielam entuzjazm dla kompozytora ale wydaje mi się, że nie był najlepszym wykonawcą swoich utworów.
Horowitz, Rubinstein, Argerich, wykonują lepiej. Może to sprawa sprawności manualnej?
Wykonują inaczej. Rachmaninow swoje dzieła wykonywał bardzo swobodnie. Jak chciał. Z uczuciem. Z przymrużeniem oka.
Nawet jeśli jest się wielkim pianistą, to wykonywanie dzieł kogoś innego wiąże się z potrzebą utrzymania w jakiejś normie, tak myślę. Jeżeli wykonuje się swój utwór - nie trzeba się trzymać niczego, prócz własnego uczucia.
O ile mnie pamięć nie myli, Rachmaninow miał zespół Marfana, więc rozstaw jego palców pozwalał mu bez problemu "chwytać" odległe dźwięki. Naprawdę nie wiem, jak te Azjatki z małymi rączkami są w stanie grać III Koncert. Przy okazji - III Koncert (niestety w okrojonej wersji) moim zdaniem najlepiej zagrał Witold Małcużyński.