2023 Nordkapp 4x4 #1 Karlskrona, koło polarne, Karasjok, Nordkapp

Поділитися
Вставка
  • Опубліковано 15 січ 2024
  • Późnym wieczorem meldujemy się na promie do Karlskrony. Mamy okazję porównać błyszczący złotem prom na Kretę z matowo-satynową tonacją marki StenaLine. Uczucie jakbyśmy udali się w rejs salonem IKEI... ale śniadanie rewelacyjne. I w cenie. Rano sprawny wyładunek i ruszamy na północ. Omijamy Sztokholm i uciekamy przed deszczowym frontem. Pogoda ma być lepsza na północy. W drodze łykamy pierwsze okruchy skandynawskich klimatów. Wieczór już wyraźnie dłuższy. Jeżeli się uda jutro dotrzemy pod koło polarne.
    Dwa dni drogi przez Szwecję. Koło polarne okazało się dalej niż się wydawało. Szczególnie przy szwedzkich ograniczeniach drogowych i masakrycznej ilości radarów. Za to było co oglądać. Schludna skandynawska architektura poupychana losowo w naturę . Nie gryzie się ani trochę z coraz surowszym, wraz z mijanymi kilometrami, krajobrazem. Rześki i ostry wiatr powoduje, że noclegów szukamy raczej w tajdze niż nad brzegiem jeziora. Drugi nocleg wypada już prawie na samym kole polarnym w środku niczego, o rzut beretem od granicy fińskiej. Na końcu gruntowej drogi, przygotowanej prawdopodobnie do robót leśnych. Po raz kolejny zadziwia nas katedralna cisza tajgi. Nawet owadów nie jest zbyt wiele. Mugga skutecznie zniechęca komary i muszki, które wstępnie potraktowały nas jako dostawę jedzenia. Druga rzecz do której trzeba się przyzwyczaić to dzień polarny, ale treningi poobiedniej drzemki przed wyjazdem zrobiły robotę : ) Jutro Finlandia.
    Jak się okazało, w czasie snu krąg polarny nie uwiera. Opuszczamy zagubioną w tajdze miejscówkę. Dzień, zaczynamy od czynności oficjalnych. Najpierw granica szwedzko-fińska w Narkki a niewiele później, tym razem już oficjalnie, przekraczamy krąg polarny w Napapiiri. Narkki, Napapiiri - jak to brzmi. Samo czytanie tych i tysiąca innych nazw na tablicach jest warte tej podróży. Jedne krótkie i przytulne inne karkołomne dla oczu i języka. A przestrzeń do utykania tych nazw olbrzymia. Nigdzie nie jest blisko. Do nikąd nie jest szybko. Kwestia skali powraca. I tak jedziemy przez Finlandię. Dziesiątki kilometrów cudownej szutrówki w stronę Inari. Poza drogą coraz więcej tundry a na drodze coraz częściej pokazują się święte krowy północy - renifery. Wykazują pełny luz i nie ma wątpliwości, że to one są u siebie. Nawet gdy zaszyliśmy się w lesie na następny nocleg odwiedziła nas matka z młodym a chwilę później solidny rogacz. Zlustrował nas maślanym wzrokiem i podryfował dalej. Następny dzień (hmm, dzień jest cały czas) i następna granica. Zwiedzanie Norwegii zaczynamy od Muzeum Samów w Karasjok. Stąd prosto na północ w stronę Nordkapp.

КОМЕНТАРІ •