Tekst: Nie tak in illo tempore bywało, Panie Cześniku, dawny mój sąsiedzie, Było dość złota, a wydatków mało, Piliśmy własny miódek przy obiedzie. Teraz choć w Gdańsku nie płaci pszenica, Piją szampana i madery sławne; Ale też za to na dobrach szlachcica Ciążą niezmiernie te listy zastawne. Miłoż to było widzieć ojcu, matce, Syna w kontuszu i w konfederatce, Pas złotem lity, a u boku szabla, Wąs zawiesisty, mina dziarska, djabla. Teraz młodzieniec jak chusteczka blady, Wczesnej miłości widać na nim ślady; Nie poznasz teraz: szewc czy wojewoda, Obadwaj kuso, bo dziś taka moda. Dawniej wiedziano komu się ukłonić, Pan szedł w kontuszu, a sługa w kubraku, Dzisiaj pomyłki trudno się uchronić, Bo pan i sługa obadwaj we fraku. Lepiej nam zostać przy kontuszu było, Kontusz Polaka, zawój Turka zdobi, Z kontusza na frak zawsze wystarczyło, Lecz z fraka kontusz zje dyabła, kto zrobi. Gdzie się podziałaś polska gościnności, Którą się nasi ojcowie szczycili? Polak się cieszył, gdy miał dużo gości, Prosił na klęczkach, by jedli i pili. Teraz gdzie przyjdziesz, to ci nic nie dadzą, A jeśli dadzą, to przypadek rzadki; O ważnych rzeczach do północy radzą, Wreszcie podadzą szklaneczkę herbatki.
Tekst:
Nie tak in illo tempore bywało,
Panie Cześniku, dawny mój sąsiedzie,
Było dość złota, a wydatków mało,
Piliśmy własny miódek przy obiedzie.
Teraz choć w Gdańsku nie płaci pszenica,
Piją szampana i madery sławne;
Ale też za to na dobrach szlachcica
Ciążą niezmiernie te listy zastawne.
Miłoż to było widzieć ojcu, matce,
Syna w kontuszu i w konfederatce,
Pas złotem lity, a u boku szabla,
Wąs zawiesisty, mina dziarska, djabla.
Teraz młodzieniec jak chusteczka blady,
Wczesnej miłości widać na nim ślady;
Nie poznasz teraz: szewc czy wojewoda,
Obadwaj kuso, bo dziś taka moda.
Dawniej wiedziano komu się ukłonić,
Pan szedł w kontuszu, a sługa w kubraku,
Dzisiaj pomyłki trudno się uchronić,
Bo pan i sługa obadwaj we fraku.
Lepiej nam zostać przy kontuszu było,
Kontusz Polaka, zawój Turka zdobi,
Z kontusza na frak zawsze wystarczyło,
Lecz z fraka kontusz zje dyabła, kto zrobi.
Gdzie się podziałaś polska gościnności,
Którą się nasi ojcowie szczycili?
Polak się cieszył, gdy miał dużo gości,
Prosił na klęczkach, by jedli i pili.
Teraz gdzie przyjdziesz, to ci nic nie dadzą,
A jeśli dadzą, to przypadek rzadki;
O ważnych rzeczach do północy radzą,
Wreszcie podadzą szklaneczkę herbatki.