Kameralny wystrój jak w opuszczonym pałacu. Świetna gra światła i cienia. Ten tajemniczy mrok. Wyborna sceneria do nauki, choćby węgierskiego. W takim nastroju przygotowywałem się do matury z matmy.
Ja w Budapeszcie czuję się znacznie bezpieczniej niż w Warszawie, choć ilość bezdomnych w miejscach publicznych jest przygnębiająca. Trzeba też uważać na wydawaną resztę: nie zawsze się zgadza na naszą niekorzyść.
Wielokrotnie, podczas moich wizyt w Budapeszcie, zatrzymywałem się w dzielnicy Józsefváros. Kręciłem się po niej za dnia i po zmroku i na szczęście nigdy nic złego mi się nie stało. Rzeczywiście są tam miejsca, w których człowiek zdecydowanie nie czuje się bezpiecznie (pełne menelstwa i cygaństwa, z domieszką przybyszów z Bliskiego Wschodu). Szczególnie zapadła mi w pamięć jedna z ulic w okolicach placu Jana Pawła II, na której znalazłem się kiedyś przypadkowo w niedzielę wieczorem - zrobiła na mnie wyjątkowo nieprzyjemne wrażenie, jednak ogólnie... do przeżycia... Trzeba uważać na siebie tak samo jak wszędzie. Oprócz próby lekkiego oszukania mnie w jednym szemranym sklepiku, żadnych nieprzyjemnych sytuacji tam nie miałem.
tak, jest ok. Tylko VIII. dzielnica jest gówniana...Dużo tam cyganów. 7th district is the party district. I have been living here for 5 years, 0 conflicts
Dokładnie, Cyganie. Po za tym nie widzę w tym nic złego, prawdziwi Cyganie też nazywają siebie Cyganami, nie znam Cygana, który nazywałby siebie "Romem", a z kilkoma miałem w życiu do czynienia.
Marmur1987 ale tych „kulturowych” czy jakich. Ja nie mówię o osobach, które uczciwie pracują i maja odpowiednie papiery. Mi chodzi o tych „uciemiężonych” murzynów :)
Bardzo cenne uwagi (zwłaszcza ten o drobnych z automatów płatniczych - to dla mnie coś nowego) ale brakuje odpowiedzi na pytanie: jak funkcjonuje policja? 1) W Budapeszcie jest kilkadziesiąt (chyba ponad 30 komisariatów), 2) Język angielski może nie jest w powszechnym użyciu ale jest wysoce prawdopodobne, że będzie kilku policjantów, którzy posługują się tym językiem. Podobnie rzecz ma się z językiem niemieckim, niestety polski, poza może przysłowiu o bratankach, kilku nazwisk z armii siedmiogrodzkiej - to raczej nie ten, którym należy się tam posługiwać, 3) W razie czego prosimy o kontakt z ambasadą/ konsulatem, 4) Policjanci węgierscy raczej cieszą się "taką-sobie" opinią i chyba nie odbiegają od przeciętnej do której przyzwyczaili nas polscy (kilka pokazówek medialnych a na co dzień totalna nieudolność), 5) Faktycznie raczej ludzi goniących z pistoletami czy "rozpiętymi rozporkami" raczej nie ma ale ryzyko należy ograniczać bo policja niewiele pomoże (niestety zwłaszcza obcokrajowcowi, który przyjechał na weekend lub co najwyżej na tydzień). Tym gwizdaniem na ładne kobiety to bym się nie przejmował gdybym był kobietą - zacząłbym się przejmować wtedy gdyby ich nie było:-):-)
Jak funkcjonuje policja? Cóż, lepiej nie sprawdzaj. Ogłoszenia o naborze zaczynają się z zawrotną ofertą niecałych 170 tys. forintów brutto. Jak mi portfel i telefon zakosili to na komendzie spędziłem cały dzień, zanim skołowali tłumacza, zaznaczyłem ze angielski albo polski, ale by się nie specjalnie o tego drugiego starali, bo pewnie bym się zestarzał. Przybył facet, co przywitał się guten tag. Po chwili wahania, stwierdzili, że się nada bo pieczątkę z napisem "Tłumacz" gość ma, a to przecież germańskie języki, a trochę angielski zna, to "będzie pan zadowolony". Zrezygnowany się zgodziłem, bo raczej pewny byłem, że cała węgierska marynarka wojenna nie spocznie do czasu gdy ten portfel się znajdzie... Dodam, że komenda XI. kerület, Bocskai út 90. Wcześniej byłem na swojej lokalnej, na III, Tímár u. 9/A. Gdy zagadałem tam po angielsku to zobaczyłem prawdziwe przerażenie w oczach, po czym gdy po pół godzinie szukania kogoś kto wykazuje śladowe zdolności lingwistyczne (płci bliżej nie określonej, śladowa zdolność komunikacji w języku rosyjskim, pozostała po szkole), doszli do tego, że zdarzenie miało miejsce w innej dzielnicy praktycznie wypchnęli mnie na zewnątrz grzecznie acz stanowczo sugerując bym to im pozawracał dupę.
Prawie jakbym słuchał znajomka, który jest rodowitym Węgrem z Pecsu. Wydaje mi się, że Węgrzy też nie ufają swojej policji uznając ją za bandę pajaców nastawionych na organizowanie pokazówek a nie dbanie o porządek (dokładnie tak jak polscy policjanci w Polsce). Mnie się zdarzyło raz rozmawiać z policjantem budapesztańskim i dało się dogadać po angielsku. Ale jakoś doszedłem do przekonania, że nic bym mu nie powierzył:-), podobnie jak polskiemu. Podobną przygodę do Twojej miałem w Gdańsku gdy napadło mnie dwóch miejscowych bandziorów to policja kazała mi to zgłosić w miejscu gdzie mieszkam (nadmieniam, że to Małopolska). Po prostu, jak zauważyła P.Butrym, trzeba dbać o siebie w Budapeszcie i nie szukać zwady. Węgrzy w swej masie lubią Polaków, podobnie jak Polacy Węgrów (a Budapeszt jest na prawdę bardzo ładnym miastem). PS: nie sprawdzałem zarobków policjantów w Budapeszcie (faktycznie tyle zarabiają???) ale to jest przecież bardzo mało nawet jak na początek. Średnie wynagrodzenie na Węgrzech oscyluje coś między 320 a 340 tys.Ft i jest jakoś-tak blisko polskiego (może w Polsce trochę-trochę więcej)
Leszek Michalczyk Uzupełniają pewnie zarobki w wiadomy sposób. A z średnią to wiadomo jak jest... Dokładnie ogłoszenia nie zrozumiałem ale raczej gliniarzy na pół etatu nie ma nigdzie
Fakt. Ale i tak to jest niewiele. Chleb w CBA kosztował jak byłem ostatnio (o ile pamiętam) coś w granicach 200 ft (mogę się coś mylić ale nie sądzę), w sklepach "normalnych", nie-sieciowych raczej taniej trudno kupić. Może w Spar jest trochę taniej. Co ciekawe herbata na Węgrzech jest droga (w porównaniu z Polską) i nie jest jej za dużo - chyba, że ja jakoś źle trafiałem (???). Kupiłem swego czasu Liptona z rozmachu nie zastanawiając się nad ceną i dopiero później się zorientowałem, że coś jest nie tak:-). Jeśli chodzi o policjantów to nawet jeżeli doliczymy ew. łapówki (a chyba nie wszyscy biorą bo na Węgrzech jak i w Polsce to zawsze jakieś ryzyko) to te 170 tys. to mało jak na Budapeszt - może gdzieś na dalekiej prowincji ale ta różnica w cenach może być złudna. Jak byłem przez pewien czas dwa lata temu w Fót (kom.Pest) to jakoś bardzo podobnie za wszystko płaciłem - może w Budapeszcie kilka procent więcej, ale raczej w 5-cio, 10-cioforintówkach a te to może są dobre ale na pamiątkę (jak socjalistyczne fillery). Już dawno powinna być denominacja. Ze średnią faktycznie jest tak jak sugerujesz.
Rozlogowało mnie z sieci...Podobne ceny w Fót co Budapeszt może i nie dziwią:-) ale podobnie jest Szombathely czy Gyor (nie mam węgierskiej czcionki). Chociaż to może wynikać z zakupów w sieciówkach i zbliżonych (uwaga: nie identycznych, zauważyłem w kilku przypadkach, że ceny w tej samej sieciówce w różnych miastach na Węgrzech mogą się różnić:-) cen występujących w nich.
Raz byliśmy zaczepiani w Budpaeszcie, w biały dzień, na jakiejś bocznej ulicy, ale to nie byli Węgrzy. Raczej przybysze spoza Europy. To była taka zaczepka typu uderzenie łokciem przy mijaniu, towarzystwo ewidentnie szukało zaczepki. Generalnie należy się pilnować, jak wszędzie. A jeszcze nieprzyjemna sytuacja była na dworcu autobusowym, gdzie grupka Cyganów lustrowała nasze bagaże i napierali na podróżnych i chyba chcieli coś skroić, ale zostali pogonieni przez ochronę. I dobrze, bo cały budynek był obsadzony przez Polaków czekających na busa i widziałam, że panowie byli czujni, gdyby ktoś z rodaków został zaczepiony :)
Dokładnie, trzeba się pilnować. Tak jak w każdym dużym mieście. Podstawowe zasady bezpieczeństwa plus zdrowy rozsądek i unikanie nieciekawych sytuacji. Ale generalnie w Budapeszcie czuliśmy się równie bezpiecznie, jak u siebie we Wrocławiu :)
Ja porównywałem do Krakowa i Gdańska. W tym porównaniu Budapeszt jest w środku między Krakowem (pierwsze miejsce) a Gdańskiem (sporo szemranych okolic). Pozdrawiam osobę z Wrocławia (też bardzo ładne miasto, zwłaszcza innymi porami roku niż zima:-)
In case someone watches it more recently. Budapest is still pretty safe. Practically all parts of the city are okay, especially during the day. I would avoid the 8th district during the night, because there are a lot of gypsies there, but the chance of something happening is very small. Might wanna watch out for pickpockets (again gypsies). There are also quite a few homeless, but they are harmless...still should be removed from the city ...
Swego czasu znajomi się skarżyli, na przekręt z kartą w niektórych restauracjach w Budapeszcie. Karta była dyskretnie kopiowana, a potem ktoś tej kopii używał na drugim końcu świata. Teraz sa już karty z chipami, więc skopiowac się nie da. A co do nyócker to wygląda jak Brzeska na Pradze, tylko jest duuuuużo wieksza, bo to dzielnica a nie jedna ulica.
szczerze mowiac to w budapeszcie czuje sie naprawde duzo bezpieczniej niz w warszawie. to naprawde super miasto. fajny i potrzebny odcinek..... ps dobrze ze place w automatach karta XD
Sugeruję jednak nie nosić dokumentów razem z gotówką... Jak zawsze mądry Polak po szkodzie...Co do taksówek to jest apka Taxify. Nawet o dziwo po polsku. Co do kart patrzeć na to co wbijają na terminalu. Już nie raz "przypadkiem" im się wbiło np. 4000 zamiast 400. Na granicy IX i Vlll mieszkałem. Nic nie działo się złego. Portfel wcięło na Újbudzie. A patologicznie to jest np. na Havanie w XVIII. Ale tam przypadkiem się raczej nie trafi bo to zadupie.
Na warszawskiej Pradze udało się nam ostatnio "uwolnić" od przypadkowo, na kilka minut zostawionego ajfona w samochodzie. Uwolniliśmy się też od szyby, a w konsekwencji od samochodu (na miesiąc), bo akurat skończyły się i trzeba było czekać na nową partię z fabryki. Też poczuliśmy magiczny przypływ mądrości po fakcie ;)
Anna Butrym ja w wigilię pozbyłem się telefonu i portfela. Cygański św. Mikołaj. Karta, dokumenty, 35 000 w gotówce. Nawet miesięczny. Nie wiem co mnie bardziej wkurzyło. Złodziej czy madziarscy gliniarze...Nb niezły cymbał że się na iPhona połasił. To się chyba tylko na części nadaje jak jest kradziony.
Ewelina Szłapa To raczej historia, tj. okolice Keleti na granicy z VIII wieczorami potrafią być "interesujące" jak okolice większości dworców, reszta to obecnie w zasadzie imprezownia. Masa tu ruine pubów. Oczywiście są też elementy związane z żydowską historią dzielnicy. Generalnie te zagrożenia co na innych imprezowniach. Wóda, dragi i sporo młodych. Ale generalnie nie jest to najgorsza okolica.
Wydaje mi się, że najmniej bezpieczne miejsca to przejścia podziemne z rzeszą bezdomnych i żebraków. Mam nadzieję, że po remoncie M3 trochę nad tym zapanują.
Tak, jasne. Masz hordy takowych w przejściach na linii M4, co przecież jest prawie nowa (otwarta 4 lata temu)? Przejdź się np. na przejście na Moricz. Jest tego masa i każdy ma gdzieś. Autobusy robią tu za noclegownie gdy pada albo robi się chłodno i nawet kierowca ma gdzieś, że waćpan rozsiewa woń na cały pojazd...więc... cóż, wątpię.
W Polsce też tak jest. Niestety to konsekwencja kapitalizmu - nie jestem socjalistą (broń Boże)! No cóż, są uciążliwi bo o higienie osobistej, nawet w wersji bardzo prostej, nie ma tu mowy. Ale z drugiej strony wygnać ich na mróz to zamarzną...Chyba jednak bardziej humanitarne jest pozostawienie ich w miejscu gdzie mogą się ogrzać niż w wersji polskiej, a więc przeganiać z dworców czy z pojazdów komunikacji publicznej na mróz. Nota bene: w Polsce zazwyczaj mrozy są większe. Tak porównując do Polski to wolę rozwiązanie węgierskie bo jest chyba bardziej cywilizowane.
Leszek Michalczyk Ja tam nie mam nic przeciwko rozwiązaniu rosyjskiemu. Autobus czy dworzec to nie noclegownia. Tych Ali w Polsce ani tu nie brak ale trzeba być trzeźwy...
Tak. Nie można się z tym nie zgodzić - to faktycznie nie są noclegownie. Ale nawet pijak ma prawo żyć. W sumie dworce i komunikacja publiczna są miejscami publicznymi a więc i należącymi do nich. Jeśli nikogo nie zaczepiają to byłbym zdecydowanie przeciwny wyganianiu bezdomnych (trzeźwych czy nie) na mróz. Ale tak jak mówię nie oznacza to, że nie masz racji - po prostu jakoś jest to sprzeczne z moimi przekonaniami. Ale Twoją argumentację przyjmuję do wiadomości, bo nie jest ona nieuzasadniona.
Kameralny wystrój jak w opuszczonym pałacu. Świetna gra światła i cienia. Ten tajemniczy mrok. Wyborna sceneria do nauki, choćby węgierskiego. W takim nastroju przygotowywałem się do matury z matmy.
Piękna zjawiskowa najlepsza
Jestem.pod ogromnym wrażeniem Twoich wypowiedzi i poprawnej Polszczyzny.Wracam właśnie z Budapesztu❤❤
Ja w Budapeszcie czuję się znacznie bezpieczniej niż w Warszawie, choć ilość bezdomnych w miejscach publicznych jest przygnębiająca. Trzeba też uważać na wydawaną resztę: nie zawsze się zgadza na naszą niekorzyść.
Wielokrotnie, podczas moich wizyt w Budapeszcie, zatrzymywałem się w dzielnicy Józsefváros. Kręciłem się po niej za dnia i po zmroku i na szczęście nigdy nic złego mi się nie stało. Rzeczywiście są tam miejsca, w których człowiek zdecydowanie nie czuje się bezpiecznie (pełne menelstwa i cygaństwa, z domieszką przybyszów z Bliskiego Wschodu). Szczególnie zapadła mi w pamięć jedna z ulic w okolicach placu Jana Pawła II, na której znalazłem się kiedyś przypadkowo w niedzielę wieczorem - zrobiła na mnie wyjątkowo nieprzyjemne wrażenie, jednak ogólnie... do przeżycia... Trzeba uważać na siebie tak samo jak wszędzie. Oprócz próby lekkiego oszukania mnie w jednym szemranym sklepiku, żadnych nieprzyjemnych sytuacji tam nie miałem.
ze schodami ruchomymi to prawda! byłam w Budapeszcie w tę majówkę i bardzo się zdziwiłam widząc tempo taśmy, szczególnie mając przy sobie walizkę :D
Chachacha - wyobrażam sobie:-):-):-).
To w innych miastach są wolne
Jeśli są:-)
Leszek Michalczyk I działają
Owszem:-)
Bardzo fajnie opowiedziane:) Wiele przydatnych rzeczy i miły głos. Jak jest z dzielnicą VII? Jest ok?:)
tak, jest ok. Tylko VIII. dzielnica jest gówniana...Dużo tam cyganów. 7th district is the party district. I have been living here for 5 years, 0 conflicts
Gyönyörű szemed van.
Ale słodka ta Ania...
Ta nacja tak po polsku, jak i po węgiersku nazywa się Cyganie.
Refael72 Dokładnie. Roma, Sinti, Kełderasze, Egipcjanie Bałkańscy itp. to poszczególne grupy etniczne.
Dokładnie, Cyganie. Po za tym nie widzę w tym nic złego, prawdziwi Cyganie też nazywają siebie Cyganami, nie znam Cygana, który nazywałby siebie "Romem", a z kilkoma miałem w życiu do czynienia.
Pani Aniu czy moze Pani opowiedziec o Kalocsy?
Dobrze, ze nie maja „uchodzcow” i kocham ich za ten płot ❤️
Simon Karol. Owszem mają i to sporo.
Marmur1987 ale tych „kulturowych” czy jakich. Ja nie mówię o osobach, które uczciwie pracują i maja odpowiednie papiery. Mi chodzi o tych „uciemiężonych” murzynów :)
Simon Karol I tych i tych. Poza tym pewna mniejszość pochodząca z Indii nadrabia statystyki.
Marmur1987 No ale domyślam się ze tak jak w Warszawie. Malutki procent, a nie jak w Berlinie gdzie aż czarno :)
Simon Karol Nie taki malutki procent. Nie jest to na pewno Berlin. Ale Warszawa też nie
Bardzo cenne uwagi (zwłaszcza ten o drobnych z automatów płatniczych - to dla mnie coś nowego) ale brakuje odpowiedzi na pytanie: jak funkcjonuje policja? 1) W Budapeszcie jest kilkadziesiąt (chyba ponad 30 komisariatów), 2) Język angielski może nie jest w powszechnym użyciu ale jest wysoce prawdopodobne, że będzie kilku policjantów, którzy posługują się tym językiem. Podobnie rzecz ma się z językiem niemieckim, niestety polski, poza może przysłowiu o bratankach, kilku nazwisk z armii siedmiogrodzkiej - to raczej nie ten, którym należy się tam posługiwać, 3) W razie czego prosimy o kontakt z ambasadą/ konsulatem, 4) Policjanci węgierscy raczej cieszą się "taką-sobie" opinią i chyba nie odbiegają od przeciętnej do której przyzwyczaili nas polscy (kilka pokazówek medialnych a na co dzień totalna nieudolność), 5) Faktycznie raczej ludzi goniących z pistoletami czy "rozpiętymi rozporkami" raczej nie ma ale ryzyko należy ograniczać bo policja niewiele pomoże (niestety zwłaszcza obcokrajowcowi, który przyjechał na weekend lub co najwyżej na tydzień). Tym gwizdaniem na ładne kobiety to bym się nie przejmował gdybym był kobietą - zacząłbym się przejmować wtedy gdyby ich nie było:-):-)
Jak funkcjonuje policja? Cóż, lepiej nie sprawdzaj. Ogłoszenia o naborze zaczynają się z zawrotną ofertą niecałych 170 tys. forintów brutto. Jak mi portfel i telefon zakosili to na komendzie spędziłem cały dzień, zanim skołowali tłumacza, zaznaczyłem ze angielski albo polski, ale by się nie specjalnie o tego drugiego starali, bo pewnie bym się zestarzał. Przybył facet, co przywitał się guten tag. Po chwili wahania, stwierdzili, że się nada bo pieczątkę z napisem "Tłumacz" gość ma, a to przecież germańskie języki, a trochę angielski zna, to "będzie pan zadowolony". Zrezygnowany się zgodziłem, bo raczej pewny byłem, że cała węgierska marynarka wojenna nie spocznie do czasu gdy ten portfel się znajdzie... Dodam, że komenda XI. kerület, Bocskai út 90. Wcześniej byłem na swojej lokalnej, na III, Tímár u. 9/A. Gdy zagadałem tam po angielsku to zobaczyłem prawdziwe przerażenie w oczach, po czym gdy po pół godzinie szukania kogoś kto wykazuje śladowe zdolności lingwistyczne (płci bliżej nie określonej, śladowa zdolność komunikacji w języku rosyjskim, pozostała po szkole), doszli do tego, że zdarzenie miało miejsce w innej dzielnicy praktycznie wypchnęli mnie na zewnątrz grzecznie acz stanowczo sugerując bym to im pozawracał dupę.
Prawie jakbym słuchał znajomka, który jest rodowitym Węgrem z Pecsu. Wydaje mi się, że Węgrzy też nie ufają swojej policji uznając ją za bandę pajaców nastawionych na organizowanie pokazówek a nie dbanie o porządek (dokładnie tak jak polscy policjanci w Polsce). Mnie się zdarzyło raz rozmawiać z policjantem budapesztańskim i dało się dogadać po angielsku. Ale jakoś doszedłem do przekonania, że nic bym mu nie powierzył:-), podobnie jak polskiemu. Podobną przygodę do Twojej miałem w Gdańsku gdy napadło mnie dwóch miejscowych bandziorów to policja kazała mi to zgłosić w miejscu gdzie mieszkam (nadmieniam, że to Małopolska). Po prostu, jak zauważyła P.Butrym, trzeba dbać o siebie w Budapeszcie i nie szukać zwady. Węgrzy w swej masie lubią Polaków, podobnie jak Polacy Węgrów (a Budapeszt jest na prawdę bardzo ładnym miastem). PS: nie sprawdzałem zarobków policjantów w Budapeszcie (faktycznie tyle zarabiają???) ale to jest przecież bardzo mało nawet jak na początek. Średnie wynagrodzenie na Węgrzech oscyluje coś między 320 a 340 tys.Ft i jest jakoś-tak blisko polskiego (może w Polsce trochę-trochę więcej)
Leszek Michalczyk Uzupełniają pewnie zarobki w wiadomy sposób. A z średnią to wiadomo jak jest... Dokładnie ogłoszenia nie zrozumiałem ale raczej gliniarzy na pół etatu nie ma nigdzie
Fakt. Ale i tak to jest niewiele. Chleb w CBA kosztował jak byłem ostatnio (o ile pamiętam) coś w granicach 200 ft (mogę się coś mylić ale nie sądzę), w sklepach "normalnych", nie-sieciowych raczej taniej trudno kupić. Może w Spar jest trochę taniej. Co ciekawe herbata na Węgrzech jest droga (w porównaniu z Polską) i nie jest jej za dużo - chyba, że ja jakoś źle trafiałem (???). Kupiłem swego czasu Liptona z rozmachu nie zastanawiając się nad ceną i dopiero później się zorientowałem, że coś jest nie tak:-). Jeśli chodzi o policjantów to nawet jeżeli doliczymy ew. łapówki (a chyba nie wszyscy biorą bo na Węgrzech jak i w Polsce to zawsze jakieś ryzyko) to te 170 tys. to mało jak na Budapeszt - może gdzieś na dalekiej prowincji ale ta różnica w cenach może być złudna. Jak byłem przez pewien czas dwa lata temu w Fót (kom.Pest) to jakoś bardzo podobnie za wszystko płaciłem - może w Budapeszcie kilka procent więcej, ale raczej w 5-cio, 10-cioforintówkach a te to może są dobre ale na pamiątkę (jak socjalistyczne fillery). Już dawno powinna być denominacja. Ze średnią faktycznie jest tak jak sugerujesz.
Rozlogowało mnie z sieci...Podobne ceny w Fót co Budapeszt może i nie dziwią:-) ale podobnie jest Szombathely czy Gyor (nie mam węgierskiej czcionki). Chociaż to może wynikać z zakupów w sieciówkach i zbliżonych (uwaga: nie identycznych, zauważyłem w kilku przypadkach, że ceny w tej samej sieciówce w różnych miastach na Węgrzech mogą się różnić:-) cen występujących w nich.
Raz byliśmy zaczepiani w Budpaeszcie, w biały dzień, na jakiejś bocznej ulicy, ale to nie byli Węgrzy. Raczej przybysze spoza Europy. To była taka zaczepka typu uderzenie łokciem przy mijaniu, towarzystwo ewidentnie szukało zaczepki. Generalnie należy się pilnować, jak wszędzie.
A jeszcze nieprzyjemna sytuacja była na dworcu autobusowym, gdzie grupka Cyganów lustrowała nasze bagaże i napierali na podróżnych i chyba chcieli coś skroić, ale zostali pogonieni przez ochronę. I dobrze, bo cały budynek był obsadzony przez Polaków czekających na busa i widziałam, że panowie byli czujni, gdyby ktoś z rodaków został zaczepiony :)
Zdecydowanie należy się pilnować zwłaszcza jeśli jest się obcokrajowcem bo i policja węgierska jest taka jak polska (czyli do d...).
Dokładnie, trzeba się pilnować. Tak jak w każdym dużym mieście. Podstawowe zasady bezpieczeństwa plus zdrowy rozsądek i unikanie nieciekawych sytuacji. Ale generalnie w Budapeszcie czuliśmy się równie bezpiecznie, jak u siebie we Wrocławiu :)
Ja porównywałem do Krakowa i Gdańska. W tym porównaniu Budapeszt jest w środku między Krakowem (pierwsze miejsce) a Gdańskiem (sporo szemranych okolic). Pozdrawiam osobę z Wrocławia (też bardzo ładne miasto, zwłaszcza innymi porami roku niż zima:-)
Polecam Wrocław szczególnie w maju :) Zimą jest fajnie, bo nie ma turystów :P ... zbyt wielu ;)
Byłem parę razy:-). Nad Odrą i w okolicach toru wyścigowego:-).
In case someone watches it more recently. Budapest is still pretty safe. Practically all parts of the city are okay, especially during the day. I would avoid the 8th district during the night, because there are a lot of gypsies there, but the chance of something happening is very small. Might wanna watch out for pickpockets (again gypsies). There are also quite a few homeless, but they are harmless...still should be removed from the city ...
Swego czasu znajomi się skarżyli, na przekręt z kartą w niektórych restauracjach w Budapeszcie. Karta była dyskretnie kopiowana, a potem ktoś tej kopii używał na drugim końcu świata. Teraz sa już karty z chipami, więc skopiowac się nie da. A co do nyócker to wygląda jak Brzeska na Pradze, tylko jest duuuuużo wieksza, bo to dzielnica a nie jedna ulica.
szczerze mowiac to w budapeszcie czuje sie naprawde duzo bezpieczniej niz w warszawie. to naprawde super miasto. fajny i potrzebny odcinek..... ps dobrze ze place w automatach karta XD
Sugeruję jednak nie nosić dokumentów razem z gotówką... Jak zawsze mądry Polak po szkodzie...Co do taksówek to jest apka Taxify. Nawet o dziwo po polsku. Co do kart patrzeć na to co wbijają na terminalu. Już nie raz "przypadkiem" im się wbiło np. 4000 zamiast 400. Na granicy IX i Vlll mieszkałem. Nic nie działo się złego. Portfel wcięło na Újbudzie. A patologicznie to jest np. na Havanie w XVIII. Ale tam przypadkiem się raczej nie trafi bo to zadupie.
Na warszawskiej Pradze udało się nam ostatnio "uwolnić" od przypadkowo, na kilka minut zostawionego ajfona w samochodzie. Uwolniliśmy się też od szyby, a w konsekwencji od samochodu (na miesiąc), bo akurat skończyły się i trzeba było czekać na nową partię z fabryki. Też poczuliśmy magiczny przypływ mądrości po fakcie ;)
Anna Butrym ja w wigilię pozbyłem się telefonu i portfela. Cygański św. Mikołaj. Karta, dokumenty, 35 000 w gotówce. Nawet miesięczny. Nie wiem co mnie bardziej wkurzyło. Złodziej czy madziarscy gliniarze...Nb niezły cymbał że się na iPhona połasił. To się chyba tylko na części nadaje jak jest kradziony.
Wyrazy współczucia... Erzsebetvaros podobno taki trochę szemrany...
Ewelina Szłapa To raczej historia, tj. okolice Keleti na granicy z VIII wieczorami potrafią być "interesujące" jak okolice większości dworców, reszta to obecnie w zasadzie imprezownia. Masa tu ruine pubów. Oczywiście są też elementy związane z żydowską historią dzielnicy. Generalnie te zagrożenia co na innych imprezowniach. Wóda, dragi i sporo młodych. Ale generalnie nie jest to najgorsza okolica.
Spoko, dzięki za info.
Wydaje mi się, że najmniej bezpieczne miejsca to przejścia podziemne z rzeszą bezdomnych i żebraków. Mam nadzieję, że po remoncie M3 trochę nad tym zapanują.
Ilość bezdomnych i ich koczowiska w miejscach publicznych może szokować, ale raczej nie uznałabym ich za niebezpiecznych.
Tak, jasne. Masz hordy takowych w przejściach na linii M4, co przecież jest prawie nowa (otwarta 4 lata temu)? Przejdź się np. na przejście na Moricz. Jest tego masa i każdy ma gdzieś. Autobusy robią tu za noclegownie gdy pada albo robi się chłodno i nawet kierowca ma gdzieś, że waćpan rozsiewa woń na cały pojazd...więc... cóż, wątpię.
W Polsce też tak jest. Niestety to konsekwencja kapitalizmu - nie jestem socjalistą (broń Boże)! No cóż, są uciążliwi bo o higienie osobistej, nawet w wersji bardzo prostej, nie ma tu mowy. Ale z drugiej strony wygnać ich na mróz to zamarzną...Chyba jednak bardziej humanitarne jest pozostawienie ich w miejscu gdzie mogą się ogrzać niż w wersji polskiej, a więc przeganiać z dworców czy z pojazdów komunikacji publicznej na mróz. Nota bene: w Polsce zazwyczaj mrozy są większe. Tak porównując do Polski to wolę rozwiązanie węgierskie bo jest chyba bardziej cywilizowane.
Leszek Michalczyk Ja tam nie mam nic przeciwko rozwiązaniu rosyjskiemu. Autobus czy dworzec to nie noclegownia. Tych Ali w Polsce ani tu nie brak ale trzeba być trzeźwy...
Tak. Nie można się z tym nie zgodzić - to faktycznie nie są noclegownie. Ale nawet pijak ma prawo żyć. W sumie dworce i komunikacja publiczna są miejscami publicznymi a więc i należącymi do nich. Jeśli nikogo nie zaczepiają to byłbym zdecydowanie przeciwny wyganianiu bezdomnych (trzeźwych czy nie) na mróz. Ale tak jak mówię nie oznacza to, że nie masz racji - po prostu jakoś jest to sprzeczne z moimi przekonaniami. Ale Twoją argumentację przyjmuję do wiadomości, bo nie jest ona nieuzasadniona.
Trochę za dużo cyganów jest ale mnie nikt nie napadł