Moja babcia (urodzona 1914r podkarpackie) miała 10 sióstr. Była niezwykle silna fizycznie i mądra. Miała siostrę bliźniaczkę jednojajową. Pamiętam jej szczery żal za inna siostrą Zofią. Podobno zaharowała się na śmierć. Teściowie wymagali pracy na roli a nie karmili. Nie wszystkie siostry babci wyszły za mąż. Były biedne. Moja babcia jako nastolatka służyła w mieście Przemyślu i za kilka lat pracy dostała parę par butów i ubrań. Gdy wróciła była już partią. Wyszła za maż z miłości. Tuż przed wojną. Praca na roli była jej przeleństwem i błogosławieństwem. Dożyla 98 lat . Samych wnuków jest nas 28.
Zdarzały się niestety i takie przypadki jak piszesz :(. Biedni nie mieli łatwego życia. Ogólnie rzecz biorąc życie w tamtych czasach nie było łatwe. Nawet jeśli kobieta wyszła za mąż, a jej mąż zmarł praktycznie traciła źródło utrzymania. Moja prababcia wychodziła za mąż 3 razy, ponieważ jej pierwszy i drugi mąż zmarli dość młodo, a z racji posiadania dość dużej ilości ziemi jak na tamte czasy nie mogła by sobie sama poradzić, tym bardziej mając gromadkę dzieci.
Moja mama rocznik 44, z nauk swojej babci, do końca życia korzystała z np obsalania kątów w domu, paliła liście laurowe na malutkich talerzykach i chodziła z nimi dopóki się nie wypaliły, świeży chleb nakrajała od spodu w znak krzyża-ale to musiał być krzyż równoramienny ( do dziś nie wiem czemu) jak sie działo coś złego w rodzinie, taki zbieg nieszczęśliwości to otwierała drzwi i wyganiała, dość obcesowo 😄. Zawsze wiedziała kiedy bedzie w rodzinie śmierć, to pamiętam jak mówiła do taty " kazik depesza bedzie", i była... jak było radosne wydarzenie to dzwoniła dzwonkami, miała w kuchni pęczek malutkich dzwoneczków i tarabaniła nimi. Korzystała też z zielarstwa, gniotła liście kapusty na gorączkę, ucierała babke lancetowatą na zmiany skórne, na bóle brzucha zawsze była nalewka z orzecha, na nerwy zioła z płatkami róż. Jakby tak usiąść i wszystko spisać...
@@marektravel tak! Kilka lat temu wpadł mi w ręce bestiariusz słowiański, czytając go odnajdywałam w pamięci terminy które już znałam, takie jak np baje, licho, błudnik, koszki, kocmołuch. Procesy, powiedzenia, przestrogi, nie wiedziałam, że mama poruszała się tak naprawde w naszej rodzimej słowiańskiej przestrzeni.
Gdy mój dziadek zmarł w swoim domu i jak wynoszono trumnę z pokoju, zanim ją wyniesiono za próg, zawołano: Gospodarz żegna się z domem! Potem unoszono trumnę na kształt krzyża. Całą operację powtórzono przy bramie- to było bardzo wzruszające. Będąc w 4 klasie podstawówki przeprowadziłam się z rodzicami na wieś, niedaleko Strzelec Opolskich (urodziłam się i mieszkałam wcześniej w Gliwicach) pamietam starsze babcie przesiadujące w kościele (zwane „ołmiczkami”) ubrane po chłopsku: grube kilkuwarstwowe spódnice, długie chusty jak koce- zimą, takie żakiety z wieloma guzikami. Potem, nie wiem kiedy ten widok zniknął, babcie poumierały, a ja niedawno uświadomiłam sobie jak szybko swiat się zmienił bezpowrotnie. W domu mojej przyjaciółki mieszkała właśnie taka ołma, siwiutka starsza pani, która tak właśnie się ubierała do swoich ostatnich dni. To właśnie od przyjaciółki dowiedziałam się ze tak właśnie nazywano sposób ubierania się tych starszych kobiet. Dziękuję za audycję, która przypomniała mi ten szczegół z mojego dzieciństwa
Strzelce to ziomkostwa niemieckie,tak się ubieraly starsze kobiety ,w nowych Tychach,gdy je budowano, też tak chodziły ubrane do kościoła,obok mojego bloku.
Nie było powszechnych zakładów pogrzebowych.Trumna ze zmarłym stała w domu,zanim nie została odprowadzona na cmentarz.Odmawiało się różaniec za zmarłego.
[Podkarpacie, powiat Brzozów] Oj, pamiętam to "awansowanie". Oczywiście, to już nie było to, bo pomoc w polu dziadkom była "tylko" przerywnikiem w obowiązku szkolnym. Jednak pamiętam, jak przy żniwach, z robienia powróseł przeszedłem do wiązania snopków, a potem do odbierania "po kosie". Następnie zmieniła się technologia (kosiarka konna) i robiłem "na wiośle" porcjując snopki. Równolegle szło z kosą - od dopuszczenia do koszenia trawy (i przygodach z jej ostrzeniem, a od czasu do czasu, kaleczeniem sobie przy tym palców), przez koszenie przy żniwach i sianokosach u "bezkonnego dziadka", aż do "awansu absolutnego", gdy dziadek dawał mi kosę do poklepania, mówiąc, że robię to najlepiej w rodzinie. 😉
Moi dziadkowie pochodzą z zaścianku Ruda (powiat Oszmiany). Tam jak ktoś się zranił to ranę kadzono dymem. Nie dlatego, że to pomaga ale żeby złe duchy odgonić. Na noc czasami zostawiali kawałek sera przy piecu dla krzatów, żeby pomagały a nie psociły. Ale co do patriarchatu to się nie zgodzę. Babcia mi opowiadała, że ani jej dziadek ani jej ojciec nie ośmieliliby się uderzyć swoich żon. Jak parobek w nerwach kobietę uderzył to na drugi dzień go inne chłopy cepami omłucili dla nauki. Zawsze mi powtarzała, że tam na Litwie to większa kultura była. Ciężko było - mówiła - Ojciec nie raz niedojadał oby dzieciom ostało. Pracował każdy. Małe dzieci "pasali gęsi" starsze "pasali kozy". Chłopcy oporządzali konie a dziewczęta oporządzały krowy.Na sianokosy mężczyźni kosili kobiety grabiły. Nie wydaje mi się, że tamte czasy można uprościć do patriarchatu. Mówienie że to wyzysk czy opresja jest... nieprawdą. Raczej kooperacja i wspólne zmagania z ciężkimi warunkami.
to że w twojej rodzinie tak było nie znaczy że tak było wszędzie, musisz dobrze sprawdzić bo starzy ludzie zbyt często idealizują swoją młodość oraz czasy dzieciństwa, to nie jest opowiadanie starych bab tylko wywiad z kobietą która posiada wiedze, ty napisałeś o twoich wspomnieniach a nie o realiach tamtych czasów, ja opowiadania matki sprawdzałem oraz rozmawiałem z innymi członkami rodziny, i było dokładnie jak mówi ta pani! 100 czy 500 lat temu życie było bezwzględne i okrutne
@@marcinkowskimariusz7787 Tak. Było bezwzględne i okrutne. Omłucenie parobka cepami za uderzenie kobiety nie jest łagodną karą. Wycieńczająca praca. Głód, choroby, urazy. To nie jest sielanka. Ale im więcej opowieści czytam tym bardziej upewniam się, że to żaden patriarchat. Małżonkowie zwyczajnie mieli większe szanse na przeżycie i wychowanie dzieci współpracując niż wyzyskując jeden drugiego. Czy zdarzało się, że mąż bił żonę? Pewnie tak. Ale podejrzewam że obecnie zdarza się to częściej a nie uważamy tego za normę. Jeśli patriarchat polega na potępianiu i karaniu agresji w stosunku do kobiet... kto jest przeciw?
@@aldonasabina314 tu jest gdzieś wywiad z facetem który także uważał że ma "dobrą rodzinę", po latach przypadkiem odkrył że dziadkowie brali udział w rabowaniu żydowskiego mienia a możliwe że i w morderstwach. Moi pradziadowie razem z dwoma rodzinami sąsiadów zostali rozstrzelani prze Niemców, 48 osób, najmłodsze dziecko miało 8 miesięcy, ktoś dobrze im znajomy na nich doniósł bo żywili partyzantów, nigdy nie wykryto szpicla, prawdopodobnie jego prawnuki uważają że był "dobry"
@siedemjajek Moja babcia i tata rowniez opowiadali mi to samo. Jeatem rocznik '78, ale mysle że roznie bywało. To zalezy od danego społeczeństwa, miejsca w którym żyli i ogolnie charakteru czlonkoe rodziny. Mysle, ze nie wszędzie bylontak kolorowo, aczkolwiek moj tata uważa, ze dawniej byl większy szacunek dla ludzi starszych i np. kobiet w ciąży
Hehe, Utopce w okolicy mojej wsi. Jak chłop wracając z torgu wstąpił na"jednego" i dał se ostro w czuba, tak że go po rantach nosiło, to potem tłumaczył się żonie, że go utopce po mokradłach smykały, dlatego tak późno wrócił i dlatego taki ubłocony. Myślę, że większość żon wiedziała doskonale jakie to utopce i gdzie go smykały😁 Ale do dzisiaj pokazujemy dzieciom te miejsca gdzie utopce czyhały na biednych wieśniaków. Śląsk, okolice Rybnika.
Mama opowiadała, jak ciotka jej babci, kiedy licytowano się o jej posag (chodziło o krowę - czy tłusta, mleczna, płodna). Ciotka się zdenerwowała i wianek ślubny, który już jej przygotowano, poszła do obory, nałożyła krowie wianek i powiedziała, że to jego żona.
Już dobrze po wojnie,o mnie też oświadczyło się kilku,przyszli z flaszką, omówili mój posag.Poniewaz odmówiłam,bo chciałam się tylko uczyć, to rodzina , sąsiedzi zaczęli mnie postrzegać jako głupią,a koleżanki po złapaniu chłopów, przestały mnie znać, działo się jeszcze wiele lat po wojnie w dużym mieście aglomeracji śląskiej.A ja do dzisiaj pozostaję w stanie panieńskim. To za karę za moją wybrednosc.
Mojego męża babcia mieszkała w gospodarstwie koło Wisznic i też często opowiadała o panujących tam zwyczajach o których mówi Pani Karolina. Czyli o wspólnej pracy o piczeniu chleba, o dzieleniu się mięsem z uboju,o takiej wspólnocie wiejskiej. Była spracowana to prawda, ale zawsze jak do niej jechaliśmy biła od niej taka dobroć, ciepło. Była super babcia.Pamiętam jak zaczęła mówić taka gwara to było takie piękne, taka mowa spiewajacaMówiła zawsze że pamięta rewolucję październikową,wiec wiadomo że miała swoje lata. Zmarła w końcu lat 90 tych. Dzięki za przypomnienie takich historii. Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego najlepszego.
Kiedy jeździłam jako mała dziewczynka do mojej Babci do Miłkowa pod Ostrowcem Św. i bawiłam się w pobliskim lessowym jarze, zawsze okropnie bałam się głębokiego, śmierdzącego mułem i zgniłą trawą oczka wodnego. Jak twierdzili zgodnie wszyscy dorośli, mieszkał w nim utopek i tylko czekał, aż jakieś dziecko się nachyli nad wodą. Czasami też topił krowy, więc nikt ich w pobliżu nie wypasał. Nie muszę mówić, że żaden dzieciak nigdy się do tego bajorka nie zbliżył 😛😊
Nam babcia mowila ze w studni mieszkal topielec I kiedy sie do niej zagladalo topielec mial wciagac za glowe. Zmyslny sposob zeby dzieciaki trzymaly sie od studni z daleka :😀
W średniowieczu gdy ktoś nie chciał uczestniczyć w systemie, to po prostu osiedlał się w puszczy, gdzie miał w bród drzewa, mięsiwa, miodu, itd. A gdy jeszcze kawałek puszczy wypalił (gospodarka żarowa - BARDZO mało pracochłonna i niezwykle efektywna - jednak możliwa do stosowania jedynie w przypadku mniejszego zagęszczenia populacji), to mógł uprawiać zboża i warzywa. No ale dziś nam nieustannie trąbią - "Jakaż to wtedy bieda była". A prawda jest taka; że dziś tyko najbogatszych stać na takie życie. Gdyby dziś ktoś tak chciał zrobić, to niemal niczego mu nie wolno: Nie można (bez pozwolenia itd) niczego zbudować, palić ogniska, polować, itd. - Zresztą i puszcze które dziś mamy, to tyko z nazwy są puszczami. A z pierwotnym pięknem i ogromnym bogactwem niewiele już mają wspólnego. Niestety w nauczaniu - co bezrefleksyjnie powiela wielu naukowców - dominuje (obowiązuje) tzw. Czarna legenda Średniowiecza, powstała w 19 w., jako odpowiedz na nostalgię za średniowieczem, gdy w tym okresie tak szybko pogarszały się warunki życia - własnie na skutek eksplozji demograficznej. Jako kwiatki przytoczę: "W średniowiecznej Polsce, dzieci w ubogich rodzinach miały do jedzenia na cały dzień, zaledwie kilka ziemniaków". A w starożytnym Egipcie, adekwatnie, tyko jedną szyszkę kukurydzy. Ci co te niusy pisali w podręcznikach szkodnych, to nawet nie wiedzieli; że rośny te pochodzą z Ameryki - A więc nie mogło być ich w Europie i Egipcie, w wymienionych okresach czasowych! I niestety, większość opracowań przedstawia podobną wartość historyczną - A czego jednym ze skutków jest to, że ludzie nadal wierzą medialnej propagandzie jakoby jeszcze nie było przeludnienia.
Podcast oczywiście wspaniały, ciekawy. Najbardziej jednak podziwiam panią Karolinę - Pani pasja, charyzma i profesjonalizm przyciągają ludzi :) Jest Pani naprawdę świetną popularyzatorką nauki, a przy okazji wspaniale wychodzi Pani budowanie społeczności wokół podcastu. Super sprawa - życzę dalszego rozwoju i nowych, odważnych pomysłów.
Jestem z Lublina, moi rodzice i dziadkowie również i doskonale pamiętam omiatanie przez moje babcie spódnicą krzesła na wigilie (aby "strząsnąć" siedzącego tam przodka), tak samo jak ułożone posłanie ze słomy w rogu pokoju (z wyraźnym zaznaczeniem, że to dla przodka), nie było to tak dawno temu (jestem rocznik 86). Dziękuję za kolejny ciekawy materiał!
@@szczypiorekyee113 niech sobie będą religijni, byle by nie wtryniali nosów do żyć (i rzyci) innych oraz by nie byli tępi, bo nie ma nic gorszego niż tępota niepoddająca się leczeniu.
@@dilofozaur Ale są tępi i pełni strachu, pojeździj po Polsce - nie ma ulicy bez kapliczek, nie ma miejscowości bez kościoła, to jest stado hipokrytów. Polacy wyznają religię niewolników, pełną bredni i hipokryzji. Gdyby tylko umieli czytać, to by przeczytali książkę na którą się powołują, czyli Biblię, a jest ona antykatolicka, jak i antychrześcijańska. Ps. Religie to zbrodnia na ludzkości.
Dopiero współcześnie, uzyskawszy szerszy dostep do wiedzy, dostrzegam jak głęboko te dawne tradycje obecne były obecne w moim domu. Szczególnie zakaz pływania przed Kupalnocką. Wtedy nie rozumialam...
Praktycznie kazde wakacje spędzałem u dziadków na wsi, bardzo mała wieś w woj Świętokrzyskim. Pamiętam, ze zawsze jak było gorąco i chciałem wyjsc na łąki łapać koniki polne, to dziadkowie, a zwłaszcza świętej pamięci juz prababcia, przestrzegała mnie przed południcami. :) I co ciekawe ona była bardzo religijna, zawsze pamiętam ją z różańcem i ze słuchała mszy w radiu. To jest fascynujące jak religia katolicka przeplatała się z wierzeniami pogańskimi.
Pani Karolino, kolejny świetny odcinek🙂 Mieszkam ok. 20km od Skarżyska i potwierdzam , że część tych zwyczajów jest nadal w pamięci mojej babci. Po tym odcinku stwierdziłam, że muszę je spisać i zachować dla przyszłych pokoleń.
@@RadioNaukoweA ja widzę,ze jestescie tendencyjne. I wcale nie mowie,ze było tylko sielsko i anielsko.Siostra onego dziadka umarła na zapalenie mózgu,Może dziw by ja uleczono. Ale gadanie o przemocy wobec kobiet jest kłamliwe, To dotyczyło patologii,podobnie jak dzisiaj. Moja babcia za dziecka Pawła krowy,ale co tu jest nie w porządku? Spotykała się z innymi dzieciakami na pastwiskach,trochę dogadali wspólnie krowy,ale głownie bawili się,palili ogniska starsi randkowali. No straszne.
W dawnych wiekach z pewnością były maleństwa aranżowane. I w mięsie i na wsi i w miescie . Ale nie sto lat temu. A patologia wszędzie jest i była. Moi dziadkowie i ich sasiedzi nie zawierali małżeństw aranżowanych. Chłopaki chodzili w kawalerkę,poznawali się,randkowali. I babka była srednia,a wyszła za maz pierwsza, Zacnego posagu nie wnosiła. Dostała tzw. wyprawę,poduszki,kołdry. A najstarsza nie wyszła za maz w ogóle.
sto lat temu wioska nie miała prawa eksterminacji. Ani dziadowania . Ciezka praca była,ale od switu do nocy to lato i zniwa. O piosenka zachodzze słoneczko dotyczy chłopow na wyrobku . Juz nie wspomnę tych gadek o patriarchacie. I jeszcze jedno jak tak gadacie o tradycjach to Może wspomnienie ze do porodu przychodziła położna i często maz czy chlop pomagał przy porodzie. Wcale nie był odizolowany.
Jak wiele tych dawnych wierzeń i zwyczajów nadal przeplata się w naszym życiu, np pożegnanie zmarłego gospodarza z domem - tak żegnali mojego tatusia panowie wynosząc go w trumnie z domu, uderzając 3 razy trumną o próg domu, to było raptem 6 lat temu, są ludzie,którzy podtrzymują nadal tę tradycję. Dziękuję za to ciekawe spotkanie🌷
Moja Mama spędziła dzieciństwo na wsi pozbawionej traktora i innych udogodnień.Od małego pasła krowy,pomagała na polu i wspomina z szerokim uśmiechem na twarzy to dzieciństwo.Opowiada o pleceniu wianków i wspólnych zabawach z innymi dziećmi które też pasły zwierzęta,za każdy koszyk uzbieranych ziemniaków dostawała kilka groszy,dzięki czemu kupowała sobie smakołyki.Cała wieś ciężko pracowała ale gdy przychodziła sobota grajkowie wyciągali skrzypce i bębny i wszyscy się bawili.Wszyscy byli bardzo wierzący,ale Babcia przekazywała różną "inną" wiedzę.Moja kuzynka wystawała przed lustrem po północy bo chciała zobaczyć przyszłego męża,ja do dzisiaj stawiam buty w kierunku od łóżka,a migren moich i kuzynki nic tak nie leczyło jak okadzanie przez babcię,był też obyczaj żeby niemowląt nikomu nie pokazywać poza domownikami,bo byli ludzie o złym wzroku którzy nawet nieświadomie chorobę u dziecka mogli wywołać,no i oczywiście lizanie czoła dziecka i splunięcie na bok przed wyjściem dziecka do szkoły czy na dwór,po śmierci nieboszczyka przez pierwszą noc pilnował jakiś mężczyzna ,drzewo wisielca które trzeba było unikać bo tam diabeł czeka i namawia do samobójstwa,było tego jeszcze więcej,było ciekawie i radośnie,często bardzo ciężko ale ludzie byli twardsi,pracowitsi i bardziej pozytywnie nastawieni do życia.Co do życia kobiet,moja pra pra ciocia z czasów tych trudnych miała trzech synów z trzema mężczyznami,wiadomo był to skandal na okoliczne wsie,w pewnym momencie znalazła czwartego,który mimo dzieci nieślubnych bardzo ją chciał,za to miał dostać gospodarstwo.Gdy już goście byli w kościele,wesele przygotowane,przyszła panna młoda wyszła niby na stronę i zwiała przez pola sprzed ołtarza,wróciła do domu i mimo gróźb i rozpaczy rodziców,wstydu jakiego im narobiła nie zmieniła zdania,stwierdziła że przecież ma trzech synów więc gospodarstwem i rodzicami będzie miał kto się zająć,to było na długo przed drugą wojną światową,ale do dzisiaj wielu starszych ludzi pamięta,bo to był w czasach aranżowanych małżeństw wielki zgryz,było też sporo starych panien w mojej rodzinie,zasady były,ale zawsze można było je łamać.Gwarą człowiek przenika,nauczyć się trudno,ale wystarczy pomieszkać dłużej w takim otoczeniu i człowiek sam zaczynał tak mówić.
Oczywiście że ciekawy odcinek i jednym z jego elementów jest uświadomienie poniektórym że początek naszych dziejów to nie chrystianizacja a dużo wcześniej i że chrześcijaństwo ułatwiło sobie przeniknięcie do między innymi naszych przodków czyniąc nakładki do większości obrządków " barbarzyńskich".
Pozdrawiam Pania Profesor, bo pochodzi dokladnie z tych okolic, co czesc mojej rodziny, choc ja sie tam nie urodzilam. Niestety moja babcia zmarla kilka lat temu krotko przed swoimi 99. urodzinami, wiec juz nie poopowiada. Ale milo mi bylo posluchac o dawnych wierzeniach i tradycjach, choc faktycznie - pozycja kobiet byla wowczas koszmarna i dobrze, ze pojawiaja sie pozycje popularno-naukowe, ktore rozjasniaja przeszlosc, odromantyczniaja zycie na wsiach. Kiedy przeczytalam na przyklad ksiazke "Chamstwo" Kacpra Poblockiego, to mnie wrylo (polecam!), a w planach mam rowniez ksiazki: "Panszczyzna.Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa." Kamil Janicki oraz "Chlopki. Opowiesc o naszych babkach." Joanna Kuciel-Frydryszak, ktore zostaly mi polecone, ale jeszcze ich nie czytalam, wiec nie mam opinii. Dziekuje za ten wywiad!
Fajny temat takiego płynnego przechodzenia z gwary na polszczyznę. Moja mama, ślązara, zawsze mówiła, że my (ja z bratem) mamy mówić po polsku żebyśmy nie mieli problemów w szkole tak jak ona miała. Jak byliśmy mali to zawsze mówiła przy nas wyuczoną polszczyzną. Dziś już wróciła do gwary i więcej godo niż mówi. Mieszkając na Górnym Śląsku i obcując z gwarą na co dzień, sami się jej nauczyliśmy. Po za tym jakoś trzeba było się dogadać z rodziną mamy, a tam wszyscy tylko gwarą. Dziś, zależy w jakim kręgu się znajdę, to albo mówię, albo godom... Chociaż podobno często słychać, że jestem ze Śląska 😁
Ja mieszkam na GŚ od 2rż, więc nie jestem rodowitą Hanyską 😀 rodzice tu "napłynęli" jak wielu w latach 60. W domu nikt nie godoł ale gwarę rozumiem i uważam, że należy przekazywać kolejnym pokoleniom 🙂
Jooo. Ja też byłem "wychowywany w gwarze" i ta gwara (gwara poj. brodnickiego/ziemi chełmińskiej w pomorskiej części woj. kuj.-pom.) była moim pierwszym "językiem" i dopiero jak poszedłem do szkoły to bardziej zacząłem używać "polskiego". Potem jako nastolatek trochę był wstyd i odruchowe powstrzymywanie się przed używaniem np. sztandarowego pomorskiego "jo", a teraz, w wieku 30 lat wracam do tego. Szukam informacji, czytam, porównuje do innych gwar z północy Polski, próbuję to promować i gdy jestem w rodzinnych stronach to staram się mówić w gwarze. Na szczęście mieszkam w Gdańsku, więc z używaniem "jo" nie ma problemu dzięki Kaszubom i Kociewiakom ;)
@@Camel9991 Starsi Warmiacy też nadal mówią "jo". Pamiętam jak byłam w lekkim szoku gdy koło 2010 roku w Gdyni młodzi ludzie w SKM mówili "jo" jak moja babcia i mama. Śmieszne to było uczucie, bo młodzi ludzie w Olsztynie i Gietrzwałdzie skąd pochodzę tak już raczej nie mówili. Choć znajomi z okolic Iławy nadal mówili, jakieś językowe mody lokalne wśród młodzieży dało się zaobserwować :) Tak germanizmy zdecydowanie, aczkolwiek czasem ciężko powiedzieć laikowi czy to wpływy niemieckie (i w jakim stopniu) czy po prostu wspólni z Niemcami wschodnimi przodkowie np. plemiona Gotów, starożytni Prusowie itd. W naturze zwykle jest gradient cech.
Dziś dzięki postępowi technologicznemu i powszechnej chemizacji rolnictwa, niby mamy poważny kryzys żywieniowy rozwiązany. A tak naprawdę, to nigdy w historii nie istniała taki kryzys i taka katastrofa w tej dziedzinie. Dawniej żywność była po prostu niesamowicie smaczna. A co ważniejsze, to dostarczała nam wszelkie potrzebne dla zdrowia i prawidłowego rozwoju składniki. Każdy ludzki organizm codziennie podlega niezwykle doskonałemu procesowi samoregeneracji - JEDNAK! - by ten proces mógł zachodzić, to nie może być w danym dniu zbyt wiele stresu - gdyż wtedy ten proces podlega zawieszeniu - gdyż organizm koncentruje się na potencjalnej walce, lub ucieczce. A że dziś żyjemy w niezwykle nerwowych czasach........... Dalej - by proces ten mógł zachodzić, to organizm potrzebuje do niego wiele mikroelementów, itp - a które w zbilansowanej ilości były dostarczane w formie żywności. Dziś z każdym rokiem tych składników jest coraz mniej!!!! - a za to coraz więcej trucizn!!!!!! - WIĘC TERAZ NIE DOŚĆ ŻE ŻYWNOŚĆ JUŻ NIE LECZY, TO DODATKOWO CORAZ BARDZIEJ TRUJE!!!!! I stąd coś tak niespotykanego dawniej jak choroba - DZIŚ JEST CZYMŚ TAK POWSZECHNYM, ŻE STAŁA SIĘ ONA NORMĄ! W dodatku spotykamy jeszcze choroby tzw cywilizacyjne - a które w (nieprzeludnionej) naturze nie istnieją - jak choroby zębów, stawów i układu kostnego, nowotwory, cukrzyce, itd. itd, itd. A i nie zapominajmy, że choroby typu pandemie - jak dżuma, itp - są powiązane wyłącznie z większym zagęszczeniem (tak przyroda się broni przed nadmierną ekspansją jakiejkolwiek populacji). I dla przykładu - Polska w 13 bardzo słabo zaludniona - i dżuma która wyludniła prawie połowę Europy - naszych nieprzeludnionych wtedy jeszcze ziem - nie dotyka!
@@aleksandrakowalczyk6043 Przed zaistnieniem zjawiska przeludnienia śmierć zaraz po porodzie praktycznie nie była znana. I jeśli już, to była zdecydowanie rzadsza niż obecnie. Medyczny postęp jedynie w niewielkim stopniu jest w stanie zniwelować skutki przeludnienia.
Jest nadzieja że nie wszystko nam umknie ze starych wierzeń bo w ramach eksperymentu prowadzę stronę " profesjonale rzucanie klątw i uroków" i chętnych ciągle sporo, a wachlarz życzeń jest olbrzymi . Chęć czynienia zła innemu nadal jest wiodąca. Jest też sporo zleceń na uroki miłosne . Czyli świat naszych wierzeń nadal trwa .
Dziękuję za fascynującą rozmowę. Pani Profesor ma nie tylko wiedzę, ale też bardzo trzeźwe spojrzenie na dawne życie na wsi. Ze swojej strony z całą mocą popieram obserwację, że jesteśmy w momencie, w którym część dawnych tradycji jest nieraz miesiące lub zgoła dni od zaginięcia, bo właśnie dożywają swych dni ostatnie osoby reprezentujące żywą pamięć o pewnych rzeczach - gdy one odejdą nie pozostanie nic poza wyobraźnią, nierzadko grubo pudrowaną bieżącymi tęsknotami i potrzebami. I sam też mam takie nieśmiałe marzenie, żeby przynajmniej część z tego, co w dawnym życiu było dobre przechować i ożywić w nowym, współczesnym kontekście. Jeżeli @RadioNaukowe nie ma nic przeciwko, chciałbym przy tej okazji poprosić o pomoc w badaniach związanych tematycznie z treścią podcastu. Jeżeli to niedozwolone, proszę usunąć komentarz. Zamiar odnajdowania i ożywiania wartościowych części ludowego dziedzictwa staram się po części realizować dzięki wspraciu wielu życzliwych osób w ramach "Projektu Biady" - inicjatywy, która zaczęła się od rozmowy z moim śp. dziadkiem (ur. 1938 we wsi Bronaki k/ Jedwabnego, płn. Mazowsze), podczas której przypadkowo wyszło na jaw, że Dziadek w młodości "chodził w biady". Od słowa do słowa okazało się, że mowa była o rodzaju walki zapaśniczej o dość ściśle określonych zasadach i formie. Obecnie mamy zebrane już znacznie więcej świadectw i samo zjawisko "biadów" (znanych jako "bziady" wśród Kurpiów) okazuje się dużo szersze i kulturowo istotniejsze niż nam się początkowo wydawało. Jeżeli ktoś z Państwa, którzy przeczytacie ten komentarz znacie kogoś kto pamieta "biady" albo chociaż zna kogoś kto pamięta - będę niezmiernie wdzięczny za kontakt. Można pisać do mnie tutaj, na UA-cam, albo znaleźć nasz projekt na Facebooku: facebook.com/ProjektBiady // dr Maciej Talaga
Mimo, że mam 43 lata, dużo przebywałam z dziadkiem, który urodził się w 1909 roku. Przychodził do niego sąsiad i wspominali czasy wojenne i przedwojenne, a ja to wszystko słuchałam. Moja mama jest z okolic Zwolenia. Już kiedyś udzielała wywiadu, myślę że chętnie dużo opowie.
Niech mama opowiada tobie, a ty nagraj, np. telefonem, ja bardzo zaluje, ze nie mam nigdzie nagranych opowiesci babci. Takie wspomnienia to skarb. Pozdrawiam.
Aż się rozmarzyłam ;) Przypomniały mi się opowieści mojej Babci które nazywałam "starymi dziejami" i każdego wieczora wręcz wymuszałem na niej opowiadanie mi po parę razy tego samego. Magia i religia przeplataly się nawzajem. Śmierć i narodziny. To mnie bardzo uksztaltowało. Babci rocznik 1910 pochodziła z Majdowa. Ja, jak i większość moich przodkow właśnie z okolic Skarżyska. Pozdrawiam serdecznie.
Zadumalam się. Wrocilam pamięcią do lat dziecięcych i opowieści opowiadanych przez starszych ludzi. Bylo tego oj byłoby długo pisać. Dziękuję i pozdrawiam
Bardzo dziękuję profesor Smyk za chwilowe zaspokojenie mojego głodu wiedzy i poznania. To naprawdę coś kapitalnego i uzupełniającego moje postrzeganie i widzenie świata. Dla mnie taką dodatkową kopalnią wiedzy jest jeszcze FILOZOFIA CYWILIZACJI t.1 Cywilizacja Diatymiczna Czyli Świat Jako Strach I Łup. -prof Józefa Bańki. Oczywiście Radio Naukowe też pozdrawiam bardzo!
Sluchanie radia naukowego towarzyszy mi czesto w pracy i jest dla mnie ogromna przyjemnoscia. Dziekuje za poswiecenie , wklad pracy i bardzo ciekawe tematy. Pozdrawiam z Cambridge 😊
Dziękuję, za ten odcinek. Tak łatwo nam oceniać inne kultury i krytykować ich zwyczaje... A tak szybko zapomnieliśmy o naszych dawnych zwyczajach... 🙄😊
Na dobranoc, słuchając nie mogę zasnąć....tak łaknę tej wiedzy, już na dzień dobry zawsze Radio Naukowe. Dziękuję. Przyznam się, że bardzoo często powracam do ulubionych tematów i słucham na okrętkę,..E= MC2
,,Kolejny raz mówię, że to ostatnie pytanie" Znam to :D Podczas ostatniej rozmowy z moją koleżanką nt. ciemnej nocy duszy ,,kończenie rozmowy trwało 40 minut" :D Bardzo ciekawa rozmowa i lubię wątek kulturowy z Radiu Naukowym. :) Ja jestem z Regionu Zagłębia Dąbrowskiego i też lubiłam czytać mity dot. szlaku orlich gniazd. :) Pozdrawiam serdecznie. :)
Tutaj nie chodzi o to, że było cięższe - chodzi o fakt abyśmy dzisiaj wrócili do tradycji naszych słowiańskich przodków, łączność z naturą i z przodkami z ich mądrością jest niezbędna abyśmy przetrwali. Pocieszające jest to co obserwuję ostatnimi czasy- bardzo szybko ludzie zaczynają się budzić, szukają prawdy, szukają korzeni, łakną wiedzy, chcą odkłamać historię zwłaszcza naszej Polski, łakną kontaktu z naturą… To jest ten czas aby powiedzieć globalistom stop i … to się dzieje. Połączenie tego co mamy w pamięci morfogenetycznej z dzisiejszymi zdobyczami, tej cywilizacji pozwoli nam żyć w pięknym świecie 🌾
Moja mama jak była małą dziewczynką, to słyszała na wsi jak kobiety opowiadały, że "gdzieś w okolicy" na wierzbie skrzypce same grają. To było w latach 60tych XXw. Wieś na Kujawach w okolicach Włocławka.
Jak to dobrze, że żyję tu i teraz :) Pamiętam opowieść mojego dziadka, (rzecz działa się około 1925-30 r.), którego wysłano do znachorki z sąsiedniej wioski z mlekiem od chorej krowy. Znachorka miała "zamówić" to mleko i krowa wg wierzeń powinna wyzdrowieć. Dziadek dostał pieniądze by zapłacić za tę usługę. Posiedział na miedzy, pieniądze schował do kieszeni i wrócił do domu. Czy krowa wyzdrowiała, czy wręcz przeciwnie? Tego już nie pamiętam. Dziadek twierdził, że nie poszedł do znachorki, bo nie wierzył w zabobony.
Bardzo dobrze dziadek zrobił 🙂 Również w dzisiejszych czasach są obecne zabobony, ale na szczęście coraz mniejsza ilość ludzi w nie wierzy. Na przykład zawieszanie czerwonej wstążeczki przy kołysce lub wózku dziecka czy zawiązywanie jej na szyi nowo narodzonego cielaka czy źrebaka, by nikt go nie "urzekł". Kolejny przykład to wiara w zmorę plączącą koniom grzywy w stajni ( to po prostu tzw. lipcówka, uczulenie).
To prawda, zespoły pieśni i tańca pokazują idyllę, ale jestem przykładem, że można zachwycić się PZLPiT "Mazowsze" i stopniowo coraz bardziej interesować się autentycznym folklorem. Śpiewałam w chórze ludowym, teraz jestem w uniwersyteckim zespole pieśni i tańca i jednocześnie poznaję kulturę mojego regionu. Mnóstwo młodych właśnie tak ma - takie zespoły przyciągają do folkloru i pomagają nawiązać relacje z osobami o podobnych zainteresowaniach, zatem łatwiej później zgłębiać tę autentyczną kulturę wsi. To tak na marginesie, najważniejsze jest to, że bardzo lubię podcast Radia Naukowego. 😀 Obie panie w tej rozmowie mają bardzo przyjemne głosy. 😍
Udało mi się tu trafić z przypadku czego kompletnie nie żałuję! Bardzo przyjemny w odbiorze i niesamowicie ciekawy podcast :) Nie mogę się doczekać kiedy włączę kolejny odcinek ;)
Karolina - dobra robota z kanałem. Jedyne czego mi brakuje to wydobycia od rozmówców literatury - dla tych co chcieliby temat rozszerzyć. Najlepiej z podziałem na źródła starszych klasyków i badaczy współczesnych. Możnaby taką listę stworzyc w opisie. Tutaj z tego co Prof. mówi widać myśl Eliadego - sądziłem, że jego badania są już zdezaktualizowane;)
Taka se robota,o Kupale i duchach zmarłych znane rzeczy, powszechne banery o przemociwym patriarchacie i podobno dalsza rodzina źle traktowała niepełnosprawnych. O,gdyby to było normalne,to nie byliby obgadywani. Nie miejsc juz o powoływaniu się na plotki.
Rozne SA mody,raz Dojadę, raz nie. Sakrum profanum,archetypy...ble..ble.... Moda na gadanie o wiecznie ciemiezonym chłopie,głupim chłopie i zacofanym albo o zdrowej tkance...ble...ble. Nikt nie wpadł na to,ze chłopi byli ludźmi? Takimi i siakimi. I bywali serie nich dziwacy i dziwaczki, przeciętni itp.itd...
@@zbigniewskrzek9770Przecież w całej rozmowie ewidentnie słychać, że chłopi byli ludźmi. Zgadzam się, że dużo tematów jest potraktowanych "po łebkach", ale żeby dobrze się rozwinąć, ta rozmowa powinna być ze cztery razy dłuższa. A czy chłopi nie byli głupi? Zależy co rozumiemy pod tym pojęciem. Na pewno lepiej rozumieli procesy zachodzące w naturze, znali się na ziołach, umieli manualnie wytworzyć wiele rzeczy. Ale kształcenie takie, jak my je teraz rozumiemy, zwyczajnie nie docierało na wieś.
@@Catwoman_mrrr Nie, chłopi ,wedle tezy tej audycji nie tolerowali i nnosci. A ja uważam inaczej. Oczywiście trzeba by określić,co to znaczy inności. Nie mogę odnieść się do bardzo dawnych czasów,ale tak do pradziadków. Dokładnie odwrotnie,właściwie wszelkie odmienności były akceptowane,tolerowane,bo ktoś tak już ma.nNawet czasami to było źle,bo ktoś mógł wyrabiać,co mu się podoba,bo on tak ma. Pamiętam też i osoby niepełnosprawne we wsi moich dziadków i dziadków żony były traktowane serdecznie przez otoczenie,choć czasami przyznać trzeba pobłażliwie. A bicie żony to była patologia. Nikt z normalnych ludzi tego nie robił. I bywała też przemoc wobec męża,ale tez nikt tego nie podziwiał.Moi pradziadkowie i dziadkowie sami się dobierali w małżeństwa. Podobnie u mojej żony. Nie miewali dziesięciorga dzieci,tylko czworo,pięcioro. Być może jakieś ciążę poroniono czy usunięta. Dziewczynki były łagodniej traktowane. A sto lat temu andrzejki były zabawa,a nie zaklinaniem. W bardziej zamierzchłych czasach pewnie rodzice częściej dobierali pary w wyższych rodach,choć i wśród chłopów się zdarzało.Dzieci w normalnych rodzinach nie były wykorzystywane do pracy ponad siły,bo taka praca nie jest łazienkę gęsi,moja ciotka czytała secprzy gęsiach. Tym bardziej plenerowa impreza towarzyska przy krowach.Dla dorosłych owszem,ciężka praca. Stąd ucieczki do miasta po wojnie.
@@Catwoman_mrrr Moi dziadkowie i ch sąsiedzi czytali ksiązki. Owszem,nie porobili doktoratów,ale nie każdy w mieście je miał. Siostra mojej babci była wysłana do szkół,ale to rzeczywiście była drga impreza,więc więcej dzieci nie wysyłano. Natomiast jakoś nie było widać by odstawali poziomem,jezeli to na korzyść.Dzialali w kolku teatralnym,mieli wiedze o świecie i nie było tam zadnego patriarchatu,może szkoda.Bo jakoś nie zaszczepili dzieciakom umiłowania tradycji.Blizej było do babkarchiatu.Ake ogólnie dzieciaki miały swobodę,choć słabo pokierowały swymi losami.
Świetny odcinek! I /niewspomniane tutaj/ tradycje pochówków (anty)wampirycznych (może by zrobić o tym odcinek?) oraz przenikanie się światów na wsi - takie rzeczy to teraz na Bałkanach i na rumuńskiej prowincji, gdzie nadal się wierzy w pierdyliard rodzajów wąpierzów i na każdego są inne remedia. Pozdrawiam serdecznie!
Moja babcia była ciotką. Tzn taką szamanką. Wielkopolska. Szkoła ciotek była Wierzbocicach . Profesjonalistki wybierały dziewczynki i się pytały matek czy by chciały one żeby córka się uczyła wiedzy o ziołach, urokach itp... Podobno zdolności też przechodziły na chłopców.... Długa historia
A więc w latach 90.studiowalem w Poznaniu z kuzynem, którego babcia była siostrą mojej rzeczonej ciotki.. Kiedyś po koncercie 1 Bregovica na Malcie wracaliśmy po hasziszu na stancje i zaczął kuleć. W ciągu następnych tygogni palec mu spuchł. Lekarze leczyli nie znali przyczyny. Następnie po pół roku walki palec był ok, ale kolano mu spuchło, ropa, ściąganiem ropy..laska u nogi w wieku 20 lat. Nasze drogi się rozeszły na pewien czas. Po pół roku go spotykam jak chodzi o lasce po Strzalkowie skąd jesteśmy i mówi że lekarze nie wiedzą co robić. Pokazał mi nogę.. Ona obumierals. Za jakiś czas na urodzinach jego babci..,moja babcia Jadwiga się o tym dowiedziała. Następnego dnia pojechały z nim i wujem jako kierowcą w Powidzkie lasy i zostały z nim cały dzień w lesie. Szukały drzewa i znalazły brzozę.. Kazały mi się do niej tulić jak do kochanki, a następnie zerwać tyle kory ile się da. Ciągle coś mruczały, i śpiewały sobie przyśpiewki. Wieczorem zadzwonili po wuja. Kazały mu przykładać tą korę i. Także ja gotować i przykładać do kolana. Po 2 miesiącach wszystko znikło, po następnych 2 noga wróciła do normy. Obecnie kuzyn jest łowcą głów w Policji. Siostry powiedziały mu że to był urok, złe słowo, złe oko. To tyle. Ps. Jak będę miał czas to cofnę się do dzieciństwa mojej martwej ale i żywej babci.. Jadwigi. Slava
Jestem pod ogromnym wrażeniem!!!❤ Bardzo dziękuję za te wszystkie informacje o wierzeniach naszych przodków. Ma Pani ogromną wiedzę🩷 Słuchałam z ogromną ciekawością. I radością że mogłam o tym wszystkim usłyszeć. Jeszcze jako dziecko pamiętam pod kosciolem pojawiały się dziady wędrowne. Teraz mi się przypomniały te obrazy w pamięci. Ps. Czy można gdzieś jeszcze posluchać opowieści o starych czasach? Ps.ps. Już znalazłam Panią prof. Katarzynę. Teraz wyslucham wszystkiego co się pojawiło. ❤Pozdrawiam serdecznie. 🫂
Rewelacja Znalezienie materiałów dotyczących obrzędów naszych dziadów dla laika jest trudnie. Na pewno poszperam w publikacjach Pani Profesor. Pani Karolino bardzo dziękuje za ten odcinek - proszę trzymać tak dalej Radio Naukowe zdominowało listę moich podcastów😊
Hej! Dzisiaj odcinek o magii, tradycji i jej powolnym odchodzeniu. Jeśli macie ochotę, podzielcie się historiami z Waszych rodzin! Może pamiętacie jak dziadek i babcia "dziwnie mówili", albo nie pozwalali się kąpać w rzekach/stawach przed św. Janem? Jestem bardzo ciekawa co jeszcze się z tych dawnych tradycji w nas dzisiaj tli. Pozdrowienia czerwcowe, magiczne! Karolina
Jestem z Bialegostoku. Moja babcia mieszka na wsi na Podlasiu i wlasnie w Wigilię mowila, ze to wolne nakrycie to dla zmarłego dziadka i jedzenie, które zostało zostawało na noc na stole, zeby zmarli mogli się najeść. Na Wielkanoc też trzeba było podzielić się z przodkami święconymi jajkami (były kładzione na grobach).
Ten podkłady radia naukowego to taki miód na serce i chociaż niektóre elementy wiedziałam z kultury ludowej i dlatego dziękuję za takie informacje ja urodziłam sie na Podlasiu ale wyprowadziliśmy sie kiedy byłam mała ale gdyby mogli państwo coś o szeptunkach i innych ciekawostek ludowych z okolic łyse 🧐🤔💅 pozdro dla radia naukowego redaktorów gości i słuchających ❤️💙🤎🧡😂🤣💪🌌☀️🥰🥰
swietnie panie pogaduja......przypomnialy mi kilka rzeczy z dziecinstwa kiedy to jako dziecko jako dziecko jezdzilem z rodzicami na letnisko i przez cale lato biegalem z wiejskimi dziecmi i przezywalismy wiele z tych rzeczy o ktore panie mowia...pieknie, dziekuje
super audycja. Moja Babcia kochana pochodzila dokładnie z okręgu Szydłowieckiego. Bylo to dla nieziemierną satysfakcją słuchać Pań wywodu. Niestety moja Babcia nie żyje od dwóch lat, zmarła w wieku 96 lat. Była niesamowicie sprawna intelektualnie i fixycznir., prawie do końca. płacze gdg to piszę, tak mi jej brak
Rozumiem, że patriarchat to uroczy chochoł do obijania. Z relacji babci ze wsi podlaskich to matki wybierały córkom mężów i nikt nie miał tam nic do gadania. Dojrzała kobieta najlepiej wiedziała jak zapewnić dzieciom byt. Bogaty wdowiec to najlepsza partia zapewniająca dostatek córce i w takim przypadku posag mógł być symboliczny. Posag to był wkład żony w gospodarstwo, w zamian mąż miał zabezpieczyć byt i chronić rodzinę więc bogaty posag córki był również w interesie córki, a z powodu braku zasobów musiał być starannie wynegocjowany, żeby nie rujnować stron. Zdecydowanie gorzej mieli chłopcy. Jeżeli nie mogli zapewnić przeżycia rodzinie nie mieli szans na znalezienie dziewczyny. Młodzi mężczyźni musieli się bardzo starać i być kreatywni, by zdobyć kobietę. Tak rozwijało się społeczeństwo.
a w jaki sposób twoja opowieść zmienia sens komentowanej rozmowy? Odgórnie wybierany mąż, często stary, posag jako wymóg. Badania opierają się na opowieściach kobiet, które to przeżyły, a nie na twojej wierze, ze patriarchalny system był świetny. Nawet jeśli to twoja prababka wybierała babci męża i akurat się jej udało wybrac takiego, który nie bije.
Korzenie mojej rodziny mogę prześledzić od połowy XIX w i raz po lini żeńskiej, raz męskiej związani jesteśmy z Gdynią. Moja babcia (rocznik 1911) uciekła tu z domu rodzinnego na Kaszubach jeszcze przed wojną. Po jakimś czasie wróciła do nich z prezentami na Boże Narodzenie, by obłaskawić swoich rodziców, Mieszkaliśmy niedaleko od siebie, ilekroć babcia przychodziła mówiła troszkę spolszczonym, ale jednak językiem Kaszubskim, to dzięki rozmowom toczonym w domu rodzinnym osłuchałem się z tym językiem i oczywiście dzięki wakacjom na kaszubskiej wsi, to u jednej cioci, to u drugiej. Niestety mechanizacja rolnictwa zabiła większość obyczajowości wiejskiej, choćby wspólnej pracy w polu podczas żniw i później wspólnego wieczornego odpoczywania młodzierzy i ognisk nad jeziorem. Każdy jednak kto miał możliwość uczestnictwa w życiu tych społeczności czuje się bogatszy o pewne doświadczenia, które ciężko nawet nazwać. Dziękuję za audycję.
do tej pory wiele z tych rzeczy się u mnie stosuje. Wszystkie roboty zaczynamy w sobotę albo w środę (niestety). Oj masa jest takich przesądów. Pamiętam, że prababcia zawsze omiatała krzesło. Do tej pory myślałam, że po prostu aby na czymś nie usiąść a tutaj proszę, o dusze chodziło...
Fantastyczny odcinek. Ja urodziłem się w latach siedemdziesiątych ale do dziś zanim ukroje chleb robię od spodu znak krzyża. Moja prababcia która żyła 103 lata tak robiła, a także babcia i mama. I tak już zostało!
Bardzo ciekawy odcinek. Jednak moje zdziwienie budzi to, że w tych opowieściach mało było rzeczy "strasznych". Pamiętam opowieści moich dziadków. (Dziadek rocznik 1905, babcia 1911) Mnóstwo było strasznych historii o upiorach, przerażających niewyjaśnionych zjawiskach. No strach wyjść z domu po zmroku. A w las to już broń Boże!
Małe dzieci straszno DYDKIEM NA SLOMIANYCH NOGACH 😂 jak były nie grzeczne. NOC za oknem, w domu światła, TATY cień się odbijał w szybie, to był DYTKO. ALBO ktoś stawał za oknem i wyczynia figury, to już dla starszych do 12 latek. 😅
Bardzo dziękuję za interesująca rozmowę. Byłam na granicy między Koreami w dniu kiedy spotkali się dwaj prezydenci.(2018 rok). Bardzo interesujący temat. Serdecznie pozdrawiam
Ja się urodziłam w 1987 roku, wiec dzieciństwo przypadło na lata’90. Bardzo związani bylismy z wsią, skąd pochodziła mama a w jej rodzinnej chacie została siostra i założyła rodzine. Mogłam obserwować schyłek tradycji. Modlitwy i śpiewy przy zmarłych, zasłanianie luster i otwieranie okien po śmierci. Byłam przy darciu pierza, chodziłam na majowe. Wujek nie pozwalał się kapać przed świętym Janem (którego obchodziliśmy hucznie bo wujostwo to Jan i Janina), z ogniskiem, tańcami. Było darcie pierza, pranie w baliach w poniedziałki (nie było wody mierzącej do lat 2000!). Były różne opowiesci z dreszczykiem o diable, który koniom warkocze zaplata, o tym żeby o północy nie patrzeć w lustro bo zobaczy się diabła lub kogoś zmarłego. Było i jest siano pod obrusem i chodzenie na cmentarz nocą 1 listopada. Babcia była jak krowa wzięta przez dziadka. Jej siostra była chora, wiec chodx Gienka, ty się tez nadasz. Babcia poniewierana całe życie przez dziadka była (który przeszedł niemal wszystkie obozy koncentracyjne i wrócił). Pracowała ciężko wyplatając z wikliny kosze, nawet zima w zamarzniętym lodzie. Z domu uciekała do lasu na grzyby, po którym chodziła godzinami boso. Jedno dziecko urodziła na polu… ah cały nasz rod żeński niesie te cierpienia i je uzdrawia… na wsi były zapusty, różne atrakcje związane z nowym rokiem. Jestem bardzo wdzięczna za te wieś moja wakacyjna i weekendowa. Boże ciało do dziś jest przepiękne! To Mazowsze, pogranicze Kurpiowszczyzny❤ a ja sama urodziłam się na Kurpiach.
Melduje się Ślązaczka, która do tej pory z rodziną mówi po śląsku, z przyjaciółmi (którzy nie potrafią godać) po polsku. :) Także funkcjonujemy jako dwujęzyczni. ;) Odnośnie wierzeń - moja babcia zawsze mówiła, że na jabłoni trzeba zostawić jedno jabłko, nie zbiera się wszystkich - ot tak, dla Mokoszy, dla duchów. ;) Wiara w uroki (na Śląsku: ktoś może cię "urzyc") była w naszej okolicy żywa jeszcze te 30 lat temu kiedy ja byłam niemowlęciem. Tak samo jak nazywanie niegrzecznej dziewczynki "strzygą" - to też musi być jakaś pozostałość po dawnych wierzeniach. Ogólnie idealny temat, uwielbiam takie odcinki! Pozdrawiam :D
Pani Klaudio Ślązaczko, pani chyba anegdotycznie żartuje, dopowiada, bo babcia raczej nie używała imienia Mokosz???! Gdyby tak, to było by to niesamowite, bo to imię to przetrwało tylko w kronikach sprzed ok. tysiąca lat...
@@klaudiag4765 Trochę szkoda, to by była sensacja! Ciekawa jestem, a może w jakimś folklorze to imię trwało dłużej? I jaką bóstwo miało postać, bo teraz to wiadomo, zastępczą, na licznych rozstajach dróg, wśród kolorowych wstążek 😉 Dziękuję za odpowiedź!
Moja babcia (urodzona 1914r podkarpackie) miała 10 sióstr. Była niezwykle silna fizycznie i mądra. Miała siostrę bliźniaczkę jednojajową. Pamiętam jej szczery żal za inna siostrą Zofią. Podobno zaharowała się na śmierć. Teściowie wymagali pracy na roli a nie karmili. Nie wszystkie siostry babci wyszły za mąż. Były biedne. Moja babcia jako nastolatka służyła w mieście Przemyślu i za kilka lat pracy dostała parę par butów i ubrań. Gdy wróciła była już partią. Wyszła za maż z miłości. Tuż przed wojną. Praca na roli była jej przeleństwem i błogosławieństwem. Dożyla 98 lat . Samych wnuków jest nas 28.
Jak się babcia nazywała?
Zdarzały się niestety i takie przypadki jak piszesz :(. Biedni nie mieli łatwego życia. Ogólnie rzecz biorąc życie w tamtych czasach nie było łatwe. Nawet jeśli kobieta wyszła za mąż, a jej mąż zmarł praktycznie traciła źródło utrzymania.
Moja prababcia wychodziła za mąż 3 razy, ponieważ jej pierwszy i drugi mąż zmarli dość młodo, a z racji posiadania dość dużej ilości ziemi jak na tamte czasy nie mogła by sobie sama poradzić, tym bardziej mając gromadkę dzieci.
Hm..
Jakie wyciągnęłaś wnioski na życie z Jej doświadczeń i czego Cię nauczyła Twoja Babcia? :)
Mój dziadek ur. 1906 przeżył Dachau i dożył 96 lat. I czym ty się chwalisz dziółcha
Piękne ❤
Moja mama rocznik 44, z nauk swojej babci, do końca życia korzystała z np obsalania kątów w domu, paliła liście laurowe na malutkich talerzykach i chodziła z nimi dopóki się nie wypaliły, świeży chleb nakrajała od spodu w znak krzyża-ale to musiał być krzyż równoramienny ( do dziś nie wiem czemu) jak sie działo coś złego w rodzinie, taki zbieg nieszczęśliwości to otwierała drzwi i wyganiała, dość obcesowo 😄.
Zawsze wiedziała kiedy bedzie w rodzinie śmierć, to pamiętam jak mówiła do taty " kazik depesza bedzie", i była... jak było radosne wydarzenie to dzwoniła dzwonkami, miała w kuchni pęczek malutkich dzwoneczków i tarabaniła nimi.
Korzystała też z zielarstwa, gniotła liście kapusty na gorączkę, ucierała babke lancetowatą na zmiany skórne, na bóle brzucha zawsze była nalewka z orzecha, na nerwy zioła z płatkami róż. Jakby tak usiąść i wszystko spisać...
Starzy dobrzy slowianscy bogowie
@@marektravel tak! Kilka lat temu wpadł mi w ręce bestiariusz słowiański, czytając go odnajdywałam w pamięci terminy które już znałam, takie jak np baje, licho, błudnik, koszki, kocmołuch.
Procesy, powiedzenia, przestrogi, nie wiedziałam, że mama poruszała się tak naprawde w naszej rodzimej słowiańskiej przestrzeni.
@@marektravel N.i.g.d.y już nie wrócą!
Spisać konieczne. Piękne wspomnienie.😊
Ale fajne wspomnienia
Dobrze byłoby spisać 😊
Gdy mój dziadek zmarł w swoim domu i jak wynoszono trumnę z pokoju, zanim ją wyniesiono za próg, zawołano: Gospodarz żegna się z domem! Potem unoszono trumnę na kształt krzyża. Całą operację powtórzono przy bramie- to było bardzo wzruszające. Będąc w 4 klasie podstawówki przeprowadziłam się z rodzicami na wieś, niedaleko Strzelec Opolskich (urodziłam się i mieszkałam wcześniej w Gliwicach) pamietam starsze babcie przesiadujące w kościele (zwane „ołmiczkami”) ubrane po chłopsku: grube kilkuwarstwowe spódnice, długie chusty jak koce- zimą, takie żakiety z wieloma guzikami. Potem, nie wiem kiedy ten widok zniknął, babcie poumierały, a ja niedawno uświadomiłam sobie jak szybko swiat się zmienił bezpowrotnie. W domu mojej przyjaciółki mieszkała właśnie taka ołma, siwiutka starsza pani, która tak właśnie się ubierała do swoich ostatnich dni. To właśnie od przyjaciółki dowiedziałam się ze tak właśnie nazywano sposób ubierania się tych starszych kobiet. Dziękuję za audycję, która przypomniała mi ten szczegół z mojego dzieciństwa
Niestety zacofanie w Polsce dalej trwa w najlepsze a idioci finansują pedofilską mafie watykańskiego okupanta😢
Ołmiczka to śląskie zdrobnienie od ołmy. Oma to babka po niemiecku. Dziwne, że jesteś z Gliwic i nie kojarzysz.
Strzelce to ziomkostwa niemieckie,tak się ubieraly starsze kobiety ,w nowych Tychach,gdy je budowano, też tak chodziły ubrane do kościoła,obok mojego bloku.
Nie było powszechnych zakładów pogrzebowych.Trumna ze zmarłym stała w domu,zanim nie została odprowadzona na cmentarz.Odmawiało się różaniec za zmarłego.
Może oma a nie ołma? Ona oznacza babcia.
[Podkarpacie, powiat Brzozów] Oj, pamiętam to "awansowanie". Oczywiście, to już nie było to, bo pomoc w polu dziadkom była "tylko" przerywnikiem w obowiązku szkolnym. Jednak pamiętam, jak przy żniwach, z robienia powróseł przeszedłem do wiązania snopków, a potem do odbierania "po kosie". Następnie zmieniła się technologia (kosiarka konna) i robiłem "na wiośle" porcjując snopki. Równolegle szło z kosą - od dopuszczenia do koszenia trawy (i przygodach z jej ostrzeniem, a od czasu do czasu, kaleczeniem sobie przy tym palców), przez koszenie przy żniwach i sianokosach u "bezkonnego dziadka", aż do "awansu absolutnego", gdy dziadek dawał mi kosę do poklepania, mówiąc, że robię to najlepiej w rodzinie. 😉
Dzięki za podzielenie się!
Moi dziadkowie pochodzą z zaścianku Ruda (powiat Oszmiany). Tam jak ktoś się zranił to ranę kadzono dymem. Nie dlatego, że to pomaga ale żeby złe duchy odgonić. Na noc czasami zostawiali kawałek sera przy piecu dla krzatów, żeby pomagały a nie psociły.
Ale co do patriarchatu to się nie zgodzę. Babcia mi opowiadała, że ani jej dziadek ani jej ojciec nie ośmieliliby się uderzyć swoich żon. Jak parobek w nerwach kobietę uderzył to na drugi dzień go inne chłopy cepami omłucili dla nauki. Zawsze mi powtarzała, że tam na Litwie to większa kultura była. Ciężko było - mówiła - Ojciec nie raz niedojadał oby dzieciom ostało. Pracował każdy. Małe dzieci "pasali gęsi" starsze "pasali kozy". Chłopcy oporządzali konie a dziewczęta oporządzały krowy.Na sianokosy mężczyźni kosili kobiety grabiły. Nie wydaje mi się, że tamte czasy można uprościć do patriarchatu. Mówienie że to wyzysk czy opresja jest... nieprawdą. Raczej kooperacja i wspólne zmagania z ciężkimi warunkami.
to że w twojej rodzinie tak było nie znaczy że tak było wszędzie, musisz dobrze sprawdzić bo starzy ludzie zbyt często idealizują swoją młodość oraz czasy dzieciństwa, to nie jest opowiadanie starych bab tylko wywiad z kobietą która posiada wiedze, ty napisałeś o twoich wspomnieniach a nie o realiach tamtych czasów, ja opowiadania matki sprawdzałem oraz rozmawiałem z innymi członkami rodziny, i było dokładnie jak mówi ta pani! 100 czy 500 lat temu życie było bezwzględne i okrutne
@@marcinkowskimariusz7787 Tak. Było bezwzględne i okrutne. Omłucenie parobka cepami za uderzenie kobiety nie jest łagodną karą. Wycieńczająca praca. Głód, choroby, urazy. To nie jest sielanka. Ale im więcej opowieści czytam tym bardziej upewniam się, że to żaden patriarchat. Małżonkowie zwyczajnie mieli większe szanse na przeżycie i wychowanie dzieci współpracując niż wyzyskując jeden drugiego. Czy zdarzało się, że mąż bił żonę? Pewnie tak. Ale podejrzewam że obecnie zdarza się to częściej a nie uważamy tego za normę. Jeśli patriarchat polega na potępianiu i karaniu agresji w stosunku do kobiet... kto jest przeciw?
miałeś po prostu dobrą rodzinę
@@aldonasabina314 tu jest gdzieś wywiad z facetem który także uważał że ma "dobrą rodzinę", po latach przypadkiem odkrył że dziadkowie brali udział w rabowaniu żydowskiego mienia a możliwe że i w morderstwach. Moi pradziadowie razem z dwoma rodzinami sąsiadów zostali rozstrzelani prze Niemców, 48 osób, najmłodsze dziecko miało 8 miesięcy, ktoś dobrze im znajomy na nich doniósł bo żywili partyzantów, nigdy nie wykryto szpicla, prawdopodobnie jego prawnuki uważają że był "dobry"
@siedemjajek Moja babcia i tata rowniez opowiadali mi to samo. Jeatem rocznik '78, ale mysle że roznie bywało. To zalezy od danego społeczeństwa, miejsca w którym żyli i ogolnie charakteru czlonkoe rodziny. Mysle, ze nie wszędzie bylontak kolorowo, aczkolwiek moj tata uważa, ze dawniej byl większy szacunek dla ludzi starszych i np. kobiet w ciąży
Hehe, Utopce w okolicy mojej wsi. Jak chłop wracając z torgu wstąpił na"jednego" i dał se ostro w czuba, tak że go po rantach nosiło, to potem tłumaczył się żonie, że go utopce po mokradłach smykały, dlatego tak późno wrócił i dlatego taki ubłocony. Myślę, że większość żon wiedziała doskonale jakie to utopce i gdzie go smykały😁 Ale do dzisiaj pokazujemy dzieciom te miejsca gdzie utopce czyhały na biednych wieśniaków. Śląsk, okolice Rybnika.
Cześć, pod koniec odcinka, poczułem się (mam 71), jak ten wędrowny dziad, który szczęśliwie trafił. Na szczodre czarodziejki. Pozdrawiam serdecznie.🤓
Mama opowiadała, jak ciotka jej babci, kiedy licytowano się o jej posag (chodziło o krowę - czy tłusta, mleczna, płodna). Ciotka się zdenerwowała i wianek ślubny, który już jej przygotowano, poszła do obory, nałożyła krowie wianek i powiedziała, że to jego żona.
Już dobrze po wojnie,o mnie też oświadczyło się kilku,przyszli z flaszką, omówili mój posag.Poniewaz odmówiłam,bo chciałam się tylko uczyć, to rodzina , sąsiedzi zaczęli mnie postrzegać jako głupią,a koleżanki po złapaniu chłopów, przestały mnie znać, działo się jeszcze wiele lat po wojnie w dużym mieście aglomeracji śląskiej.A ja do dzisiaj pozostaję w stanie panieńskim. To za karę za moją wybrednosc.
@@Alicja009
Miałaś rację. Co to za reguła "bez oka, ale tego roka"? Walić opinię innych.
@@Alicja009
Mojego męża babcia mieszkała w gospodarstwie koło Wisznic i też często opowiadała o panujących tam zwyczajach o których mówi Pani Karolina. Czyli o wspólnej pracy o piczeniu chleba, o dzieleniu się mięsem z uboju,o takiej wspólnocie wiejskiej. Była spracowana to prawda, ale zawsze jak do niej jechaliśmy biła od niej taka dobroć, ciepło. Była super babcia.Pamiętam jak zaczęła mówić taka gwara to było takie piękne, taka mowa spiewajacaMówiła zawsze że pamięta rewolucję październikową,wiec wiadomo że miała swoje lata. Zmarła w końcu lat 90 tych. Dzięki za przypomnienie takich historii. Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego najlepszego.
@mariaradwan-pytlewska1295
Chodzi o Wisznice w woj. Lubelskim? Jeżeli tak, to z jakiej miejscowości była Babcia?
Trzeba takie rzeczy choć ciut poznać, wiedzieć, słuchać .... Abyśmy nie byli niemi w języku przodków naszych.
R😅
Kiedy jeździłam jako mała dziewczynka do mojej Babci do Miłkowa pod Ostrowcem Św. i bawiłam się w pobliskim lessowym jarze, zawsze okropnie bałam się głębokiego, śmierdzącego mułem i zgniłą trawą oczka wodnego. Jak twierdzili zgodnie wszyscy dorośli, mieszkał w nim utopek i tylko czekał, aż jakieś dziecko się nachyli nad wodą. Czasami też topił krowy, więc nikt ich w pobliżu nie wypasał. Nie muszę mówić, że żaden dzieciak nigdy się do tego bajorka nie zbliżył 😛😊
Nam babcia mowila ze w studni mieszkal topielec I kiedy sie do niej zagladalo topielec mial wciagac za glowe. Zmyslny sposob zeby dzieciaki trzymaly sie od studni z daleka :😀
@joannabaker6398
U mnie dziadkowie mówili, że w studni jest wiedźma, która tylko czeka, aż ktoś się wychyli aby go wciągnąć na dno. 😅
Dzięki bogu msze były po łacinie. Ludzie kompletnie nic z tego nie rozumieli. Więc wpuszczali jednym, wypuszczali drugim uchem i żyli swoim życiem.
Ale kazania po polsku były, tylko na wsi wiedziano, ze panu bogu świece a diabłu ogarek się należy.
Kyrie elejson 😅
Ale babki, każda w chustce na głowie zawiązanej pod brodą w tym czasie klepały szeptem zdrowaśki, nie marnowały czasu.
„Jak czas krążył, zamiast pędzić…” Piękne. Cieszę się, że Was odkryłam, wspaniałe rozmowy. Pozdrawiam z okolic Lublina 😊
W średniowieczu gdy ktoś nie chciał uczestniczyć w systemie, to po prostu osiedlał się w puszczy, gdzie miał w bród drzewa, mięsiwa, miodu, itd.
A gdy jeszcze kawałek puszczy wypalił (gospodarka żarowa - BARDZO mało pracochłonna i niezwykle efektywna - jednak możliwa do stosowania jedynie w przypadku mniejszego zagęszczenia populacji), to mógł uprawiać zboża i warzywa.
No ale dziś nam nieustannie trąbią - "Jakaż to wtedy bieda była". A prawda jest taka; że dziś tyko najbogatszych stać na takie życie.
Gdyby dziś ktoś tak chciał zrobić, to niemal niczego mu nie wolno: Nie można (bez pozwolenia itd) niczego zbudować, palić ogniska, polować, itd. - Zresztą i puszcze które dziś mamy, to tyko z nazwy są puszczami. A z pierwotnym pięknem i ogromnym bogactwem niewiele już mają wspólnego.
Niestety w nauczaniu - co bezrefleksyjnie powiela wielu naukowców - dominuje (obowiązuje) tzw. Czarna legenda Średniowiecza, powstała w 19 w., jako odpowiedz na nostalgię za średniowieczem, gdy w tym okresie tak szybko pogarszały się warunki życia - własnie na skutek eksplozji demograficznej. Jako kwiatki przytoczę: "W średniowiecznej Polsce, dzieci w ubogich rodzinach miały do jedzenia na cały dzień, zaledwie kilka ziemniaków". A w starożytnym Egipcie, adekwatnie, tyko jedną szyszkę kukurydzy. Ci co te niusy pisali w podręcznikach szkodnych, to nawet nie wiedzieli; że rośny te pochodzą z Ameryki - A więc nie mogło być ich w Europie i Egipcie, w wymienionych okresach czasowych!
I niestety, większość opracowań przedstawia podobną wartość historyczną - A czego jednym ze skutków jest to, że ludzie nadal wierzą medialnej propagandzie jakoby jeszcze nie było przeludnienia.
Podcast oczywiście wspaniały, ciekawy. Najbardziej jednak podziwiam panią Karolinę - Pani pasja, charyzma i profesjonalizm przyciągają ludzi :) Jest Pani naprawdę świetną popularyzatorką nauki, a przy okazji wspaniale wychodzi Pani budowanie społeczności wokół podcastu. Super sprawa - życzę dalszego rozwoju i nowych, odważnych pomysłów.
Taksydermia
Jestem z Lublina, moi rodzice i dziadkowie również i doskonale pamiętam omiatanie przez moje babcie spódnicą krzesła na wigilie (aby "strząsnąć" siedzącego tam przodka), tak samo jak ułożone posłanie ze słomy w rogu pokoju (z wyraźnym zaznaczeniem, że to dla przodka), nie było to tak dawno temu (jestem rocznik 86). Dziękuję za kolejny ciekawy materiał!
siano pod obrusem wigilijnym oraz puste miejsce przy stole też oryginalnie były dla ducha przodka, a nie tam jakichś gości czy aniołów...
Tyle lat, tyle pokoleń i ciągle żyjemy w zabobonach. Mam dość tego kraju pełnego ludzi głupich, zabobonnych i religijnych.....
@@szczypiorekyee113 niech sobie będą religijni, byle by nie wtryniali nosów do żyć (i rzyci) innych oraz by nie byli tępi, bo nie ma nic gorszego niż tępota niepoddająca się leczeniu.
@@dilofozaur Ale są tępi i pełni strachu, pojeździj po Polsce - nie ma ulicy bez kapliczek, nie ma miejscowości bez kościoła, to jest stado hipokrytów. Polacy wyznają religię niewolników, pełną bredni i hipokryzji. Gdyby tylko umieli czytać, to by przeczytali książkę na którą się powołują, czyli Biblię, a jest ona antykatolicka, jak i antychrześcijańska.
Ps. Religie to zbrodnia na ludzkości.
@@szczypiorekyee113 Granice otwarte przecież
Dopiero współcześnie, uzyskawszy szerszy dostep do wiedzy, dostrzegam jak głęboko te dawne tradycje obecne były obecne w moim domu. Szczególnie zakaz pływania przed Kupalnocką. Wtedy nie rozumialam...
Praktycznie kazde wakacje spędzałem u dziadków na wsi, bardzo mała wieś w woj Świętokrzyskim. Pamiętam, ze zawsze jak było gorąco i chciałem wyjsc na łąki łapać koniki polne, to dziadkowie, a zwłaszcza świętej pamięci juz prababcia, przestrzegała mnie przed południcami. :) I co ciekawe ona była bardzo religijna, zawsze pamiętam ją z różańcem i ze słuchała mszy w radiu. To jest fascynujące jak religia katolicka przeplatała się z wierzeniami pogańskimi.
Pani Karolino, kolejny świetny odcinek🙂 Mieszkam ok. 20km od Skarżyska i potwierdzam , że część tych zwyczajów jest nadal w pamięci mojej babci. Po tym odcinku stwierdziłam, że muszę je spisać i zachować dla przyszłych pokoleń.
Koniecznie! Pozdrowienia :)
Ja jestem z Starachowic 🤠
@@RadioNaukoweA ja widzę,ze jestescie tendencyjne. I wcale nie mowie,ze było tylko sielsko i anielsko.Siostra onego dziadka umarła na zapalenie mózgu,Może dziw by ja uleczono. Ale gadanie o przemocy wobec kobiet jest kłamliwe, To dotyczyło patologii,podobnie jak dzisiaj. Moja babcia za dziecka Pawła krowy,ale co tu jest nie w porządku? Spotykała się z innymi dzieciakami na pastwiskach,trochę dogadali wspólnie krowy,ale głownie bawili się,palili ogniska starsi randkowali. No straszne.
W dawnych wiekach z pewnością były maleństwa aranżowane. I w mięsie i na wsi i w miescie . Ale nie sto lat temu. A patologia wszędzie jest i była. Moi dziadkowie i ich sasiedzi nie zawierali małżeństw aranżowanych. Chłopaki chodzili w kawalerkę,poznawali się,randkowali. I babka była srednia,a wyszła za maz pierwsza, Zacnego posagu nie wnosiła. Dostała tzw. wyprawę,poduszki,kołdry. A najstarsza nie wyszła za maz w ogóle.
sto lat temu wioska nie miała prawa eksterminacji. Ani dziadowania . Ciezka praca była,ale od switu do nocy to lato i zniwa. O piosenka zachodzze słoneczko dotyczy chłopow na wyrobku . Juz nie wspomnę tych gadek o patriarchacie. I jeszcze jedno jak tak gadacie o tradycjach to Może wspomnienie ze do porodu przychodziła położna i często maz czy chlop pomagał przy porodzie. Wcale nie był odizolowany.
Jak wiele tych dawnych wierzeń i zwyczajów nadal przeplata się w naszym życiu, np pożegnanie zmarłego gospodarza z domem - tak żegnali mojego tatusia panowie wynosząc go w trumnie z domu, uderzając 3 razy trumną o próg domu, to było raptem 6 lat temu, są ludzie,którzy podtrzymują nadal tę tradycję. Dziękuję za to ciekawe spotkanie🌷
Ciekawy odcinek , fajnie , że zachowała się tradycja ❤❤. Pozdrawiam ❤
Moja Mama spędziła dzieciństwo na wsi pozbawionej traktora i innych udogodnień.Od małego pasła krowy,pomagała na polu i wspomina z szerokim uśmiechem na twarzy to dzieciństwo.Opowiada o pleceniu wianków i wspólnych zabawach z innymi dziećmi które też pasły zwierzęta,za każdy koszyk uzbieranych ziemniaków dostawała kilka groszy,dzięki czemu kupowała sobie smakołyki.Cała wieś ciężko pracowała ale gdy przychodziła sobota grajkowie wyciągali skrzypce i bębny i wszyscy się bawili.Wszyscy byli bardzo wierzący,ale Babcia przekazywała różną "inną" wiedzę.Moja kuzynka wystawała przed lustrem po północy bo chciała zobaczyć przyszłego męża,ja do dzisiaj stawiam buty w kierunku od łóżka,a migren moich i kuzynki nic tak nie leczyło jak okadzanie przez babcię,był też obyczaj żeby niemowląt nikomu nie pokazywać poza domownikami,bo byli ludzie o złym wzroku którzy nawet nieświadomie chorobę u dziecka mogli wywołać,no i oczywiście lizanie czoła dziecka i splunięcie na bok przed wyjściem dziecka do szkoły czy na dwór,po śmierci nieboszczyka przez pierwszą noc pilnował jakiś mężczyzna ,drzewo wisielca które trzeba było unikać bo tam diabeł czeka i namawia do samobójstwa,było tego jeszcze więcej,było ciekawie i radośnie,często bardzo ciężko ale ludzie byli twardsi,pracowitsi i bardziej pozytywnie nastawieni do życia.Co do życia kobiet,moja pra pra ciocia z czasów tych trudnych miała trzech synów z trzema mężczyznami,wiadomo był to skandal na okoliczne wsie,w pewnym momencie znalazła czwartego,który mimo dzieci nieślubnych bardzo ją chciał,za to miał dostać gospodarstwo.Gdy już goście byli w kościele,wesele przygotowane,przyszła panna młoda wyszła niby na stronę i zwiała przez pola sprzed ołtarza,wróciła do domu i mimo gróźb i rozpaczy rodziców,wstydu jakiego im narobiła nie zmieniła zdania,stwierdziła że przecież ma trzech synów więc gospodarstwem i rodzicami będzie miał kto się zająć,to było na długo przed drugą wojną światową,ale do dzisiaj wielu starszych ludzi pamięta,bo to był w czasach aranżowanych małżeństw wielki zgryz,było też sporo starych panien w mojej rodzinie,zasady były,ale zawsze można było je łamać.Gwarą człowiek przenika,nauczyć się trudno,ale wystarczy pomieszkać dłużej w takim otoczeniu i człowiek sam zaczynał tak mówić.
Oczywiście że ciekawy odcinek i jednym z jego elementów jest uświadomienie poniektórym że początek naszych dziejów to nie chrystianizacja a dużo wcześniej i że chrześcijaństwo ułatwiło sobie przeniknięcie do między innymi naszych przodków czyniąc nakładki do większości obrządków " barbarzyńskich".
Nowsza magia zastąpiła /wchłonęła starszą magię.
Dawno nie trafiłam w internecie na coś tak interesujacego. Dziękuję za tę audycję, sluchanie to była przyjemność
Pozdrawiam Pania Profesor, bo pochodzi dokladnie z tych okolic, co czesc mojej rodziny, choc ja sie tam nie urodzilam. Niestety moja babcia zmarla kilka lat temu krotko przed swoimi 99. urodzinami, wiec juz nie poopowiada. Ale milo mi bylo posluchac o dawnych wierzeniach i tradycjach, choc faktycznie - pozycja kobiet byla wowczas koszmarna i dobrze, ze pojawiaja sie pozycje popularno-naukowe, ktore rozjasniaja przeszlosc, odromantyczniaja zycie na wsiach.
Kiedy przeczytalam na przyklad ksiazke "Chamstwo" Kacpra Poblockiego, to mnie wrylo (polecam!), a w planach mam rowniez ksiazki:
"Panszczyzna.Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa." Kamil Janicki oraz
"Chlopki. Opowiesc o naszych babkach." Joanna Kuciel-Frydryszak, ktore zostaly mi polecone, ale jeszcze ich nie czytalam, wiec nie mam opinii.
Dziekuje za ten wywiad!
Fajny temat takiego płynnego przechodzenia z gwary na polszczyznę.
Moja mama, ślązara, zawsze mówiła, że my (ja z bratem) mamy mówić po polsku żebyśmy nie mieli problemów w szkole tak jak ona miała. Jak byliśmy mali to zawsze mówiła przy nas wyuczoną polszczyzną. Dziś już wróciła do gwary i więcej godo niż mówi.
Mieszkając na Górnym Śląsku i obcując z gwarą na co dzień, sami się jej nauczyliśmy. Po za tym jakoś trzeba było się dogadać z rodziną mamy, a tam wszyscy tylko gwarą.
Dziś, zależy w jakim kręgu się znajdę, to albo mówię, albo godom... Chociaż podobno często słychać, że jestem ze Śląska 😁
Ja mieszkam na GŚ od 2rż, więc nie jestem rodowitą Hanyską 😀 rodzice tu "napłynęli" jak wielu w latach 60. W domu nikt nie godoł ale gwarę rozumiem i uważam, że należy przekazywać kolejnym pokoleniom 🙂
Z Warmiakami było podobnie. Ale już gwara wymarła praktycznie.
Jooo. Ja też byłem "wychowywany w gwarze" i ta gwara (gwara poj. brodnickiego/ziemi chełmińskiej w pomorskiej części woj. kuj.-pom.) była moim pierwszym "językiem" i dopiero jak poszedłem do szkoły to bardziej zacząłem używać "polskiego". Potem jako nastolatek trochę był wstyd i odruchowe powstrzymywanie się przed używaniem np. sztandarowego pomorskiego "jo", a teraz, w wieku 30 lat wracam do tego. Szukam informacji, czytam, porównuje do innych gwar z północy Polski, próbuję to promować i gdy jestem w rodzinnych stronach to staram się mówić w gwarze. Na szczęście mieszkam w Gdańsku, więc z używaniem "jo" nie ma problemu dzięki Kaszubom i Kociewiakom ;)
W śląskim i gwarze wielkopolskiej też widzę podobieństwa do naszej gwary. Głównie germanizmy.
@@Camel9991 Starsi Warmiacy też nadal mówią "jo". Pamiętam jak byłam w lekkim szoku gdy koło 2010 roku w Gdyni młodzi ludzie w SKM mówili "jo" jak moja babcia i mama. Śmieszne to było uczucie, bo młodzi ludzie w Olsztynie i Gietrzwałdzie skąd pochodzę tak już raczej nie mówili. Choć znajomi z okolic Iławy nadal mówili, jakieś językowe mody lokalne wśród młodzieży dało się zaobserwować :) Tak germanizmy zdecydowanie, aczkolwiek czasem ciężko powiedzieć laikowi czy to wpływy niemieckie (i w jakim stopniu) czy po prostu wspólni z Niemcami wschodnimi przodkowie np. plemiona Gotów, starożytni Prusowie itd. W naturze zwykle jest gradient cech.
Krótko mówiąc, bardzo dobrze się słuchało obu Pań.
Dziś dzięki postępowi technologicznemu i powszechnej chemizacji rolnictwa, niby mamy poważny kryzys żywieniowy rozwiązany. A tak naprawdę, to nigdy w historii nie istniała taki kryzys i taka katastrofa w tej dziedzinie.
Dawniej żywność była po prostu niesamowicie smaczna. A co ważniejsze, to dostarczała nam wszelkie potrzebne dla zdrowia i prawidłowego rozwoju składniki.
Każdy ludzki organizm codziennie podlega niezwykle doskonałemu procesowi samoregeneracji - JEDNAK! - by ten proces mógł zachodzić, to nie może być w danym dniu zbyt wiele stresu - gdyż wtedy ten proces podlega zawieszeniu - gdyż organizm koncentruje się na potencjalnej walce, lub ucieczce. A że dziś żyjemy w niezwykle nerwowych czasach...........
Dalej - by proces ten mógł zachodzić, to organizm potrzebuje do niego wiele mikroelementów, itp - a które w zbilansowanej ilości były dostarczane w formie żywności. Dziś z każdym rokiem tych składników jest coraz mniej!!!! - a za to coraz więcej trucizn!!!!!! - WIĘC TERAZ NIE DOŚĆ ŻE ŻYWNOŚĆ JUŻ NIE LECZY, TO DODATKOWO CORAZ BARDZIEJ TRUJE!!!!!
I stąd coś tak niespotykanego dawniej jak choroba - DZIŚ JEST CZYMŚ TAK POWSZECHNYM, ŻE STAŁA SIĘ ONA NORMĄ!
W dodatku spotykamy jeszcze choroby tzw cywilizacyjne - a które w (nieprzeludnionej) naturze nie istnieją - jak choroby zębów, stawów i układu kostnego, nowotwory, cukrzyce, itd. itd, itd.
A i nie zapominajmy, że choroby typu pandemie - jak dżuma, itp - są powiązane wyłącznie z większym zagęszczeniem (tak przyroda się broni przed nadmierną ekspansją jakiejkolwiek populacji). I dla przykładu - Polska w 13 bardzo słabo zaludniona - i dżuma która wyludniła prawie połowę Europy - naszych nieprzeludnionych wtedy jeszcze ziem - nie dotyka!
Kiedyś słabsi umierali od razu po porodzie. Teraz - nie. Postęp medycyny prowadzi do rozwoju chorób.
@@aleksandrakowalczyk6043 Przed zaistnieniem zjawiska przeludnienia śmierć zaraz po porodzie praktycznie nie była znana. I jeśli już, to była zdecydowanie rzadsza niż obecnie.
Medyczny postęp jedynie w niewielkim stopniu jest w stanie zniwelować skutki przeludnienia.
Jest nadzieja że nie wszystko nam umknie ze starych wierzeń bo w ramach eksperymentu prowadzę stronę " profesjonale rzucanie klątw i uroków" i chętnych ciągle sporo, a wachlarz życzeń jest olbrzymi . Chęć czynienia zła innemu nadal jest wiodąca. Jest też sporo zleceń na uroki miłosne . Czyli świat naszych wierzeń nadal trwa .
Świetny odcinek. Może i nie ma ciągłości w świętowaniu nocy Kupały. Ale zauważyły Panie że tradycja wianków wraca od kilku mniej więcej 11 lat.
Wspaniała rozmowa.
Super odcinek i wspaniałe komentarze--mozna ksiazke napisać tyle ludzie maja wspomnień.
Dziękuję za fascynującą rozmowę. Pani Profesor ma nie tylko wiedzę, ale też bardzo trzeźwe spojrzenie na dawne życie na wsi.
Ze swojej strony z całą mocą popieram obserwację, że jesteśmy w momencie, w którym część dawnych tradycji jest nieraz miesiące lub zgoła dni od zaginięcia, bo właśnie dożywają swych dni ostatnie osoby reprezentujące żywą pamięć o pewnych rzeczach - gdy one odejdą nie pozostanie nic poza wyobraźnią, nierzadko grubo pudrowaną bieżącymi tęsknotami i potrzebami. I sam też mam takie nieśmiałe marzenie, żeby przynajmniej część z tego, co w dawnym życiu było dobre przechować i ożywić w nowym, współczesnym kontekście.
Jeżeli @RadioNaukowe nie ma nic przeciwko, chciałbym przy tej okazji poprosić o pomoc w badaniach związanych tematycznie z treścią podcastu. Jeżeli to niedozwolone, proszę usunąć komentarz.
Zamiar odnajdowania i ożywiania wartościowych części ludowego dziedzictwa staram się po części realizować dzięki wspraciu wielu życzliwych osób w ramach "Projektu Biady" - inicjatywy, która zaczęła się od rozmowy z moim śp. dziadkiem (ur. 1938 we wsi Bronaki k/ Jedwabnego, płn. Mazowsze), podczas której przypadkowo wyszło na jaw, że Dziadek w młodości "chodził w biady". Od słowa do słowa okazało się, że mowa była o rodzaju walki zapaśniczej o dość ściśle określonych zasadach i formie. Obecnie mamy zebrane już znacznie więcej świadectw i samo zjawisko "biadów" (znanych jako "bziady" wśród Kurpiów) okazuje się dużo szersze i kulturowo istotniejsze niż nam się początkowo wydawało. Jeżeli ktoś z Państwa, którzy przeczytacie ten komentarz znacie kogoś kto pamieta "biady" albo chociaż zna kogoś kto pamięta - będę niezmiernie wdzięczny za kontakt.
Można pisać do mnie tutaj, na UA-cam, albo znaleźć nasz projekt na Facebooku: facebook.com/ProjektBiady
//
dr Maciej Talaga
Chyba że książki ktoś napisze.
Mimo, że mam 43 lata, dużo przebywałam z dziadkiem, który urodził się w 1909 roku. Przychodził do niego sąsiad i wspominali czasy wojenne i przedwojenne, a ja to wszystko słuchałam. Moja mama jest z okolic Zwolenia. Już kiedyś udzielała wywiadu, myślę że chętnie dużo opowie.
Niech mama opowiada tobie, a ty nagraj, np. telefonem, ja bardzo zaluje, ze nie mam nigdzie nagranych opowiesci babci. Takie wspomnienia to skarb. Pozdrawiam.
Dziadek robił jakieś porównania między codziennym życiem podczas 1wś, a 2wś?
Aż się rozmarzyłam ;) Przypomniały mi się opowieści mojej Babci które nazywałam "starymi dziejami" i każdego wieczora wręcz wymuszałem na niej opowiadanie mi po parę razy tego samego. Magia i religia przeplataly się nawzajem. Śmierć i narodziny. To mnie bardzo uksztaltowało. Babci rocznik 1910 pochodziła z Majdowa. Ja, jak i większość moich przodkow właśnie z okolic Skarżyska. Pozdrawiam serdecznie.
Świetny odcinek - czuję niedosyt, to jest temat na cały cykl ❤
niedosyt i to jaki! Też bym chciał cykl, jak najbardziej. Temat arcyciekawy, a obie panie fajnie się uzupełniają, zaiskrzyło! :)
Tak, tak, koniecznie.
Zadumalam się. Wrocilam pamięcią do lat dziecięcych i opowieści opowiadanych przez starszych ludzi. Bylo tego oj byłoby długo pisać. Dziękuję i pozdrawiam
Bardzo dziękuję profesor Smyk za chwilowe zaspokojenie mojego głodu wiedzy i poznania. To naprawdę coś kapitalnego i uzupełniającego moje postrzeganie i widzenie świata. Dla mnie taką dodatkową kopalnią wiedzy jest jeszcze FILOZOFIA CYWILIZACJI t.1 Cywilizacja Diatymiczna Czyli Świat Jako Strach I Łup. -prof Józefa Bańki. Oczywiście Radio Naukowe też pozdrawiam bardzo!
Super audycja.
Świetnie się słuchało. Dziękuję.
Wspaniała audycja, jak zwykle 😊 Gratuluję doboru gościa!
Sluchanie radia naukowego towarzyszy mi czesto w pracy i jest dla mnie ogromna przyjemnoscia. Dziekuje za poswiecenie , wklad pracy i bardzo ciekawe tematy. Pozdrawiam z Cambridge 😊
Dziekuje za bardzo ciekawa audycje milo jest powspominac ten czas , choc nie zawsze byl latwy dziekuje
Dziękuję, za ten odcinek. Tak łatwo nam oceniać inne kultury i krytykować ich zwyczaje... A tak szybko zapomnieliśmy o naszych dawnych zwyczajach... 🙄😊
Super odcinek
Rewelacyjny odcinek!
Słuchało się Pań z zapartym tchem oraz bardzo ciekawym było przeczytać komentarze-wspomnienia słuchaczy! Wspaniały materiał! Gratuluję! 🙂
Na dobranoc, słuchając nie mogę zasnąć....tak łaknę tej wiedzy, już na dzień dobry zawsze Radio Naukowe. Dziękuję. Przyznam się, że bardzoo często powracam do ulubionych tematów i słucham na okrętkę,..E= MC2
,,Kolejny raz mówię, że to ostatnie pytanie"
Znam to :D Podczas ostatniej rozmowy z moją koleżanką nt. ciemnej nocy duszy ,,kończenie rozmowy trwało 40 minut" :D
Bardzo ciekawa rozmowa i lubię wątek kulturowy z Radiu Naukowym. :)
Ja jestem z Regionu Zagłębia Dąbrowskiego i też lubiłam czytać mity dot. szlaku orlich gniazd. :)
Pozdrawiam serdecznie. :)
Ja również cieszę się, że żyję tutaj i teraz. Mimo wszystko. Życie kiedyś było bez porównania cięższe.
Tutaj nie chodzi o to, że było cięższe - chodzi o fakt abyśmy dzisiaj wrócili do tradycji naszych słowiańskich przodków, łączność z naturą i z przodkami z ich mądrością jest niezbędna abyśmy przetrwali. Pocieszające jest to co obserwuję ostatnimi czasy- bardzo szybko ludzie zaczynają się budzić, szukają prawdy, szukają korzeni, łakną wiedzy, chcą odkłamać historię zwłaszcza naszej Polski, łakną kontaktu z naturą… To jest ten czas aby powiedzieć globalistom stop i … to się dzieje. Połączenie tego co mamy w pamięci morfogenetycznej z dzisiejszymi zdobyczami, tej cywilizacji pozwoli nam żyć w pięknym świecie 🌾
@@JoanNaGoralka jednak pozostanę przy tym, że kiedyś było trudniej żyć, nam jest łatwiej, tylko czasem nie wiemy jak byc szczęśliwymi.
Super rozmowa, gratulacje dla obu Pań:)
Mega odcinek. Paki Karolino, robi Pani dobrą robotę .
Liczę na drugą część 😊
Moja mama jak była małą dziewczynką, to słyszała na wsi jak kobiety opowiadały, że "gdzieś w okolicy" na wierzbie skrzypce same grają. To było w latach 60tych XXw. Wieś na Kujawach w okolicach Włocławka.
Dziękuję. 😊
To bardzo ważne treści. 🙏😇
Jak to dobrze, że żyję tu i teraz :) Pamiętam opowieść mojego dziadka, (rzecz działa się około 1925-30 r.), którego wysłano do znachorki z sąsiedniej wioski z mlekiem od chorej krowy. Znachorka miała "zamówić" to mleko i krowa wg wierzeń powinna wyzdrowieć. Dziadek dostał pieniądze by zapłacić za tę usługę. Posiedział na miedzy, pieniądze schował do kieszeni i wrócił do domu. Czy krowa wyzdrowiała, czy wręcz przeciwnie? Tego już nie pamiętam. Dziadek twierdził, że nie poszedł do znachorki, bo nie wierzył w zabobony.
A ado sekty watykanskiego okupanta chodził i płacił czarnej zarazie?
Bardzo dobrze dziadek zrobił 🙂
Również w dzisiejszych czasach są obecne zabobony, ale na szczęście coraz mniejsza ilość ludzi w nie wierzy. Na przykład zawieszanie czerwonej wstążeczki przy kołysce lub wózku dziecka czy zawiązywanie jej na szyi nowo narodzonego cielaka czy źrebaka, by nikt go nie "urzekł". Kolejny przykład to wiara w zmorę plączącą koniom grzywy w stajni ( to po prostu tzw. lipcówka, uczulenie).
Pani Karolino ten kanał jest najciekawszy w całym internecie. Inna sprawa : ma Pani cudowny głos. Gratuluję !!
Mega ciekawy odcinek, swietny gość, czuc ze zyje tym tematem.
Dziękuję 🌹
czas wrócić do naszych tradycji słowiańskich. uczyć dzieci, edukować i pokazywać nasze korzenie
Precz a paganstwem!
tak!
Po śmierci mojego dziadka, kiedy wynoszono z domu trumnę, tez stukano trzykrotnie o próg domu, by gospodarz pożegnał dobytek.
To prawda, zespoły pieśni i tańca pokazują idyllę, ale jestem przykładem, że można zachwycić się PZLPiT "Mazowsze" i stopniowo coraz bardziej interesować się autentycznym folklorem. Śpiewałam w chórze ludowym, teraz jestem w uniwersyteckim zespole pieśni i tańca i jednocześnie poznaję kulturę mojego regionu. Mnóstwo młodych właśnie tak ma - takie zespoły przyciągają do folkloru i pomagają nawiązać relacje z osobami o podobnych zainteresowaniach, zatem łatwiej później zgłębiać tę autentyczną kulturę wsi. To tak na marginesie, najważniejsze jest to, że bardzo lubię podcast Radia Naukowego. 😀 Obie panie w tej rozmowie mają bardzo przyjemne głosy. 😍
Bardzo fajny podcast 👍🇵🇱
Ależ piękny odcinek!
Udało mi się tu trafić z przypadku czego kompletnie nie żałuję! Bardzo przyjemny w odbiorze i niesamowicie ciekawy podcast :) Nie mogę się doczekać kiedy włączę kolejny odcinek ;)
Karolina - dobra robota z kanałem. Jedyne czego mi brakuje to wydobycia od rozmówców literatury - dla tych co chcieliby temat rozszerzyć. Najlepiej z podziałem na źródła starszych klasyków i badaczy współczesnych. Możnaby taką listę stworzyc w opisie. Tutaj z tego co Prof. mówi widać myśl Eliadego - sądziłem, że jego badania są już zdezaktualizowane;)
Taka se robota,o Kupale i duchach zmarłych znane rzeczy, powszechne banery o przemociwym patriarchacie i podobno dalsza rodzina źle traktowała niepełnosprawnych. O,gdyby to było normalne,to nie byliby obgadywani. Nie miejsc juz o powoływaniu się na plotki.
Rozne SA mody,raz Dojadę, raz nie. Sakrum profanum,archetypy...ble..ble.... Moda na gadanie o wiecznie ciemiezonym chłopie,głupim chłopie i zacofanym albo o zdrowej tkance...ble...ble. Nikt nie wpadł na to,ze chłopi byli ludźmi? Takimi i siakimi. I bywali serie nich dziwacy i dziwaczki, przeciętni itp.itd...
@@zbigniewskrzek9770Przecież w całej rozmowie ewidentnie słychać, że chłopi byli ludźmi. Zgadzam się, że dużo tematów jest potraktowanych "po łebkach", ale żeby dobrze się rozwinąć, ta rozmowa powinna być ze cztery razy dłuższa. A czy chłopi nie byli głupi? Zależy co rozumiemy pod tym pojęciem. Na pewno lepiej rozumieli procesy zachodzące w naturze, znali się na ziołach, umieli manualnie wytworzyć wiele rzeczy. Ale kształcenie takie, jak my je teraz rozumiemy, zwyczajnie nie docierało na wieś.
@@Catwoman_mrrr Nie, chłopi ,wedle tezy tej audycji nie tolerowali i nnosci. A ja uważam inaczej. Oczywiście trzeba by określić,co to znaczy inności. Nie mogę odnieść się do bardzo dawnych czasów,ale tak do pradziadków. Dokładnie odwrotnie,właściwie wszelkie odmienności były akceptowane,tolerowane,bo ktoś tak już ma.nNawet czasami to było źle,bo ktoś mógł wyrabiać,co mu się podoba,bo on tak ma. Pamiętam też i osoby niepełnosprawne we wsi moich dziadków i dziadków żony były traktowane serdecznie przez otoczenie,choć czasami przyznać trzeba pobłażliwie. A bicie żony to była patologia. Nikt z normalnych ludzi tego nie robił. I bywała też przemoc wobec męża,ale tez nikt tego nie podziwiał.Moi pradziadkowie i dziadkowie sami się dobierali w małżeństwa. Podobnie u mojej żony. Nie miewali dziesięciorga dzieci,tylko czworo,pięcioro. Być może jakieś ciążę poroniono czy usunięta. Dziewczynki były łagodniej traktowane. A sto lat temu andrzejki były zabawa,a nie zaklinaniem. W bardziej zamierzchłych czasach pewnie rodzice częściej dobierali pary w wyższych rodach,choć i wśród chłopów się zdarzało.Dzieci w normalnych rodzinach nie były wykorzystywane do pracy ponad siły,bo taka praca nie jest łazienkę gęsi,moja ciotka czytała secprzy gęsiach. Tym bardziej plenerowa impreza towarzyska przy krowach.Dla dorosłych owszem,ciężka praca. Stąd ucieczki do miasta po wojnie.
@@Catwoman_mrrr Moi dziadkowie i ch sąsiedzi czytali ksiązki. Owszem,nie porobili doktoratów,ale nie każdy w mieście je miał. Siostra mojej babci była wysłana do szkół,ale to rzeczywiście była drga impreza,więc więcej dzieci nie wysyłano. Natomiast jakoś nie było widać by odstawali poziomem,jezeli to na korzyść.Dzialali w kolku teatralnym,mieli wiedze o świecie i nie było tam zadnego patriarchatu,może szkoda.Bo jakoś nie zaszczepili dzieciakom umiłowania tradycji.Blizej było do babkarchiatu.Ake ogólnie dzieciaki miały swobodę,choć słabo pokierowały swymi losami.
Wspaniała rozmowa, piękny przekaz, bardzo dziękuję i ciepło pozdrawiam
Świetny temat na odcinek! Dziękuję i słucham dalej:)
Fajno mi się Was słuchało dziewuchy. Nawet żem sie nieco pośmiał.
Pozdrówka!
Świetny odcinek! I /niewspomniane tutaj/ tradycje pochówków (anty)wampirycznych (może by zrobić o tym odcinek?) oraz przenikanie się światów na wsi - takie rzeczy to teraz na Bałkanach i na rumuńskiej prowincji, gdzie nadal się wierzy w pierdyliard rodzajów wąpierzów i na każdego są inne remedia. Pozdrawiam serdecznie!
Świetna audycja 😊 Dziękuje
Moja babcia była ciotką. Tzn taką szamanką. Wielkopolska. Szkoła ciotek była Wierzbocicach . Profesjonalistki wybierały dziewczynki i się pytały matek czy by chciały one żeby córka się uczyła wiedzy o ziołach, urokach itp... Podobno zdolności też przechodziły na chłopców.... Długa historia
Pierwsze słyszę o takiej szkole. Brzmi ciekawie. Czekam na dalszą część opowieści 🙂
Oki będę miał chwilę to ci opiszę.
A więc w latach 90.studiowalem w Poznaniu z kuzynem, którego babcia była siostrą mojej rzeczonej ciotki.. Kiedyś po koncercie 1 Bregovica na Malcie wracaliśmy po hasziszu na stancje i zaczął kuleć. W ciągu następnych tygogni palec mu spuchł. Lekarze leczyli nie znali przyczyny. Następnie po pół roku walki palec był ok, ale kolano mu spuchło, ropa, ściąganiem ropy..laska u nogi w wieku 20 lat. Nasze drogi się rozeszły na pewien czas. Po pół roku go spotykam jak chodzi o lasce po Strzalkowie skąd jesteśmy i mówi że lekarze nie wiedzą co robić. Pokazał mi nogę.. Ona obumierals. Za jakiś czas na urodzinach jego babci..,moja babcia Jadwiga się o tym dowiedziała. Następnego dnia pojechały z nim i wujem jako kierowcą w Powidzkie lasy i zostały z nim cały dzień w lesie. Szukały drzewa i znalazły brzozę.. Kazały mi się do niej tulić jak do kochanki, a następnie zerwać tyle kory ile się da. Ciągle coś mruczały, i śpiewały sobie przyśpiewki. Wieczorem zadzwonili po wuja. Kazały mu przykładać tą korę i. Także ja gotować i przykładać do kolana. Po 2 miesiącach wszystko znikło, po następnych 2 noga wróciła do normy. Obecnie kuzyn jest łowcą głów w Policji. Siostry powiedziały mu że to był urok, złe słowo, złe oko. To tyle. Ps. Jak będę miał czas to cofnę się do dzieciństwa mojej martwej ale i żywej babci.. Jadwigi. Slava
Czary i uroki też były powszechne,to jest zielarstwo.Wiedza,która roślina co leczy,np. rumianek,albo kwiaty lipy,które rośliny są trujące.
Tradycje i rytuały materiał doskonały 🌌🌒
Dziękuję za tę rozmowę!
Jestem pod ogromnym wrażeniem!!!❤ Bardzo dziękuję za te wszystkie informacje o wierzeniach naszych przodków. Ma Pani ogromną wiedzę🩷 Słuchałam z ogromną ciekawością. I radością że mogłam o tym wszystkim usłyszeć.
Jeszcze jako dziecko pamiętam pod kosciolem pojawiały się dziady wędrowne. Teraz mi się przypomniały te obrazy w pamięci.
Ps. Czy można gdzieś jeszcze posluchać opowieści o starych czasach?
Ps.ps.
Już znalazłam Panią prof. Katarzynę. Teraz wyslucham wszystkiego co się pojawiło. ❤Pozdrawiam serdecznie. 🫂
Rewelacja
Znalezienie materiałów dotyczących obrzędów naszych dziadów dla laika jest trudnie.
Na pewno poszperam w publikacjach Pani Profesor.
Pani Karolino bardzo dziękuje za ten odcinek - proszę trzymać tak dalej Radio Naukowe zdominowało listę moich podcastów😊
Hej!
Dzisiaj odcinek o magii, tradycji i jej powolnym odchodzeniu. Jeśli macie ochotę, podzielcie się historiami z Waszych rodzin!
Może pamiętacie jak dziadek i babcia "dziwnie mówili", albo nie pozwalali się kąpać w rzekach/stawach przed św. Janem?
Jestem bardzo ciekawa co jeszcze się z tych dawnych tradycji w nas dzisiaj tli.
Pozdrowienia czerwcowe, magiczne!
Karolina
Ja mam bardzo ciekawą historię z moimi letnimi pobytami na wsi ale, to nie jest na rozmowę publiczną, absolutnie!
U mnie do dzisiaj mówi się że kąpać się można dopiero kiedy św. Jan wodę ochrzci
Genialny temat, fantastycznie przedstawiony
Jestem z Bialegostoku. Moja babcia mieszka na wsi na Podlasiu i wlasnie w Wigilię mowila, ze to wolne nakrycie to dla zmarłego dziadka i jedzenie, które zostało zostawało na noc na stole, zeby zmarli mogli się najeść. Na Wielkanoc też trzeba było podzielić się z przodkami święconymi jajkami (były kładzione na grobach).
Ten podkłady radia naukowego to taki miód na serce i chociaż niektóre elementy wiedziałam z kultury ludowej i dlatego dziękuję za takie informacje ja urodziłam sie na Podlasiu ale wyprowadziliśmy sie kiedy byłam mała ale gdyby mogli państwo coś o szeptunkach i innych ciekawostek ludowych z okolic łyse 🧐🤔💅 pozdro dla radia naukowego redaktorów gości i słuchających ❤️💙🤎🧡😂🤣💪🌌☀️🥰🥰
swietnie panie pogaduja......przypomnialy mi kilka rzeczy z dziecinstwa kiedy to jako dziecko jako dziecko jezdzilem z rodzicami na letnisko i przez cale lato biegalem z wiejskimi dziecmi i przezywalismy wiele z tych rzeczy o ktore panie mowia...pieknie, dziekuje
super audycja. Moja Babcia kochana pochodzila dokładnie z okręgu Szydłowieckiego. Bylo to dla nieziemierną satysfakcją słuchać Pań wywodu. Niestety moja Babcia nie żyje od dwóch lat, zmarła w wieku 96 lat. Była niesamowicie sprawna intelektualnie i fixycznir., prawie do końca. płacze gdg to piszę, tak mi jej brak
Rozumiem, że patriarchat to uroczy chochoł do obijania. Z relacji babci ze wsi podlaskich to matki wybierały córkom mężów i nikt nie miał tam nic do gadania. Dojrzała kobieta najlepiej wiedziała jak zapewnić dzieciom byt. Bogaty wdowiec to najlepsza partia zapewniająca dostatek córce i w takim przypadku posag mógł być symboliczny. Posag to był wkład żony w gospodarstwo, w zamian mąż miał zabezpieczyć byt i chronić rodzinę więc bogaty posag córki był również w interesie córki, a z powodu braku zasobów musiał być starannie wynegocjowany, żeby nie rujnować stron. Zdecydowanie gorzej mieli chłopcy. Jeżeli nie mogli zapewnić przeżycia rodzinie nie mieli szans na znalezienie dziewczyny. Młodzi mężczyźni musieli się bardzo starać i być kreatywni, by zdobyć kobietę. Tak rozwijało się społeczeństwo.
a w jaki sposób twoja opowieść zmienia sens komentowanej rozmowy? Odgórnie wybierany mąż, często stary, posag jako wymóg. Badania opierają się na opowieściach kobiet, które to przeżyły, a nie na twojej wierze, ze patriarchalny system był świetny. Nawet jeśli to twoja prababka wybierała babci męża i akurat się jej udało wybrac takiego, który nie bije.
Korzenie mojej rodziny mogę prześledzić od połowy XIX w i raz po lini żeńskiej, raz męskiej związani jesteśmy z Gdynią. Moja babcia (rocznik 1911) uciekła tu z domu rodzinnego na Kaszubach jeszcze przed wojną. Po jakimś czasie wróciła do nich z prezentami na Boże Narodzenie, by obłaskawić swoich rodziców, Mieszkaliśmy niedaleko od siebie, ilekroć babcia przychodziła mówiła troszkę spolszczonym, ale jednak językiem Kaszubskim, to dzięki rozmowom toczonym w domu rodzinnym osłuchałem się z tym językiem i oczywiście dzięki wakacjom na kaszubskiej wsi, to u jednej cioci, to u drugiej. Niestety mechanizacja rolnictwa zabiła większość obyczajowości wiejskiej, choćby wspólnej pracy w polu podczas żniw i później wspólnego wieczornego odpoczywania młodzierzy i ognisk nad jeziorem. Każdy jednak kto miał możliwość uczestnictwa w życiu tych społeczności czuje się bogatszy o pewne doświadczenia, które ciężko nawet nazwać. Dziękuję za audycję.
Kultura naszych przodków. Mega ciekawe.
nasza kultura
do tej pory wiele z tych rzeczy się u mnie stosuje. Wszystkie roboty zaczynamy w sobotę albo w środę (niestety). Oj masa jest takich przesądów. Pamiętam, że prababcia zawsze omiatała krzesło. Do tej pory myślałam, że po prostu aby na czymś nie usiąść a tutaj proszę, o dusze chodziło...
U mnie w rodzinie nadal kultywuje się zwyczaj zostawiania po wieczerzy wigilijnej na całą noc potraw na stole (dla zmarłych przodków).
Fantastyczny odcinek. Ja urodziłem się w latach siedemdziesiątych ale do dziś zanim ukroje chleb robię od spodu znak krzyża. Moja prababcia która żyła 103 lata tak robiła, a także babcia i mama. I tak już zostało!
Jak zwykle ciekawe 👍
Tradycja to nasze korzenie
Zdecydowanie podcast za krótki!!!
Bardzo dziękuję, arcy ciekawa rozmowa ❤
Bardzo interesujące wiadomości i pięknie podane.Dziękuję, pozdrawiam.
to jest dziennikarstwo naukowe👍 top
Słuchałem na Spotify i bardzo mi się podobało, oby więcej takich
Wspaniały odcinek. Tak bliskie nam sprawy.
Bardzo ciekawy odcinek. Jednak moje zdziwienie budzi to, że w tych opowieściach mało było rzeczy "strasznych".
Pamiętam opowieści moich dziadków. (Dziadek rocznik 1905, babcia 1911) Mnóstwo było strasznych historii o upiorach, przerażających niewyjaśnionych zjawiskach.
No strach wyjść z domu po zmroku. A w las to już broń Boże!
Małe dzieci straszno DYDKIEM NA SLOMIANYCH NOGACH 😂
jak były
nie grzeczne.
NOC za oknem, w domu światła, TATY cień się odbijał w szybie, to był DYTKO.
ALBO ktoś stawał za oknem i wyczynia figury, to już dla starszych do 12 latek. 😅
Bardzo dziękuję za interesująca rozmowę. Byłam na granicy między Koreami w dniu kiedy spotkali się dwaj prezydenci.(2018 rok). Bardzo interesujący temat. Serdecznie pozdrawiam
Ja się urodziłam w 1987 roku, wiec dzieciństwo przypadło na lata’90. Bardzo związani bylismy z wsią, skąd pochodziła mama a w jej rodzinnej chacie została siostra i założyła rodzine. Mogłam obserwować schyłek tradycji. Modlitwy i śpiewy przy zmarłych, zasłanianie luster i otwieranie okien po śmierci. Byłam przy darciu pierza, chodziłam na majowe. Wujek nie pozwalał się kapać przed świętym Janem (którego obchodziliśmy hucznie bo wujostwo to Jan i Janina), z ogniskiem, tańcami. Było darcie pierza, pranie w baliach w poniedziałki (nie było wody mierzącej do lat 2000!). Były różne opowiesci z dreszczykiem o diable, który koniom warkocze zaplata, o tym żeby o północy nie patrzeć w lustro bo zobaczy się diabła lub kogoś zmarłego. Było i jest siano pod obrusem i chodzenie na cmentarz nocą 1 listopada. Babcia była jak krowa wzięta przez dziadka. Jej siostra była chora, wiec chodx Gienka, ty się tez nadasz. Babcia poniewierana całe życie przez dziadka była (który przeszedł niemal wszystkie obozy koncentracyjne i wrócił). Pracowała ciężko wyplatając z wikliny kosze, nawet zima w zamarzniętym lodzie. Z domu uciekała do lasu na grzyby, po którym chodziła godzinami boso. Jedno dziecko urodziła na polu… ah cały nasz rod żeński niesie te cierpienia i je uzdrawia… na wsi były zapusty, różne atrakcje związane z nowym rokiem. Jestem bardzo wdzięczna za te wieś moja wakacyjna i weekendowa. Boże ciało do dziś jest przepiękne! To Mazowsze, pogranicze Kurpiowszczyzny❤ a ja sama urodziłam się na Kurpiach.
cudowne opowieści❤❤❤
Melduje się Ślązaczka, która do tej pory z rodziną mówi po śląsku, z przyjaciółmi (którzy nie potrafią godać) po polsku. :) Także funkcjonujemy jako dwujęzyczni. ;)
Odnośnie wierzeń - moja babcia zawsze mówiła, że na jabłoni trzeba zostawić jedno jabłko, nie zbiera się wszystkich - ot tak, dla Mokoszy, dla duchów. ;) Wiara w uroki (na Śląsku: ktoś może cię "urzyc") była w naszej okolicy żywa jeszcze te 30 lat temu kiedy ja byłam niemowlęciem. Tak samo jak nazywanie niegrzecznej dziewczynki "strzygą" - to też musi być jakaś pozostałość po dawnych wierzeniach.
Ogólnie idealny temat, uwielbiam takie odcinki! Pozdrawiam :D
Dziękuję za podzielenie się historią :)
Pani Klaudio Ślązaczko, pani chyba anegdotycznie żartuje, dopowiada, bo babcia raczej nie używała imienia Mokosz???!
Gdyby tak, to było by to niesamowite, bo to imię to przetrwało tylko w kronikach sprzed ok. tysiąca lat...
@@agnieszkakowalska7564 oczywiście, że to rodzaj żartu, imienia nie było, zostawiało się "dla duchów"
@@klaudiag4765 Trochę szkoda, to by była sensacja! Ciekawa jestem, a może w jakimś folklorze to imię trwało dłużej? I jaką bóstwo miało postać, bo teraz to wiadomo, zastępczą, na licznych rozstajach dróg, wśród kolorowych wstążek 😉
Dziękuję za odpowiedź!