Zupełnie przypadkiem wszedłem na ten filmik i powiem krótko: Świetulny gość z tego pana. Świetnie i arcyciekawie opowiada. Gdybym mieszkał blisko niego to codziennie bym go odwiedzał i słuchał jego opowiadań. Pozdrawiam obu Panów bardzo Serdecznie. >>Ryszard 🙂
Raz, gdy moja kobita z koleżankami się spotkała u nas w domu i brakło winka. Mnie wysłały po winko. A kupiłem Snajpera i Amarenę. Ponalewałem do butelek po lepszych winach. Jakie były zachwycone, nic nie poznały hihi Szato De Jabol i Alpażą De La Patik hihi
Z miodem pitnym to nie do końca tak. Otóż trójniak, to dwie części wody i jedna część miodu, czyli razem trzy, stąd trójniak. I analogicznie dla dwójniaka czy czwórniaka. Mam też dygresję odnośnie skupu butelek: Autor musi być ode mnie nieco starszy, ponieważ ja już pamiętam cenę skupu po złotówce za sztukę. Jako czternastolatek (chyba) zrobiłem na butelkach interes życia. Byłem na wakacjach, u dziadków, w Solcu Kujawskim. W tamtejszym sklepie GS-u, przeceniono przecier szczawiowy w butelkach. Pewnie się przeterminował, albo był na granicy przeterminowania, ale to nie ważne. Ważne jest to, że przeceniono go na pięćdziesiąt groszy za butelkę. Nie wiem jakim cudem nikt w GS-ie nie zauważył, że przecier jest zapakowany w butelki zwrotne (a może mieli to po prostu w d...). Kupiłem tego szczawiu sto butelek. Część pieniędzy miałem z kieszonkowego, jakie dostałem od rodziców na wakacje, część po długich prośbach dopożyczyłem od dziadka. Butelki były półlitrowe, takie jak po wódce, przez dwa dni wylewałem ten przecier do kibla (faktycznie był zepsuty), myłem flaszki i zrywałem te aluminiowe obrączki, na trzeci dzień zawiozłem cały majdan do skupu i podwoiłem wartość inwestycji, czyli na czysto zarobiłem 50 zł (dziadek nie zażądał zwrotu pożyczki), co dla nastolatka w tamtych czasach było kwotą niebotyczną.
U nas jak nie było musztardówy pod ręką to robili kieliszki z przerośniętego ogórka albo marchwi pastewnej :) A odnośnie piwa, to raz w kiosku przy jednym z miejscowych zakładów facet przyjezdny idąc od stacji kolejowej kupił piwo. Zaczął je pić, a nie wiedział, że w środku była zdechła mysz, po czym jak ją wyczuł na ustach i języku rzygnął tak, że prawie na całą szerokość ulicy poleciało :)
dwa - za czasów PRL, lepiej było szukać kartonów i oddawać je na skup. Karton ( ten gruby ) był znacznie bardziej opłacalny w sprzedaży niż butelki. Najdroższe butelki były po winie 0,75L, następnie były butelki po piwie, później po oranżadzie 0,33L - natomiast butelki po wódce były najtańsze na skupie i należało je umyć i zdjąć z nich "obrączki". Butelka po winie kosztowała 50gr, butelka po piwie 30groszy, butelki po oranżadzie skupowano po 20groszy - a po wódce po 5gr..... W latach 85-90 najdroższe butelki były szklane butelki po Coca-Coli 1L - kosztowały nawet 1,5zł za sztukę i można je było sprzedać nawet w SPOŁEM czy BS, GS - i nie trzeba było łazić po skupach. Butelka po "wodzie grodziskiej" również 1L kosztowała wtedy 70 groszy ;).
Oj wypijałem z 12 takich win na jednego za cały dzień w latach 87/90 w Zawierciu i Porębie!😁👍🥃, to były czasy młodości!😁👍, fajnie było!, teraz mało piję w ogóle alko!, i czasy inne!, pozdrawiam.
Moje początki, to czasy podstawówki chyba 6-ta klasa, wino marki "wino" + papierosy marki "Kapitan" wypite i wypalone na stawach w pobliżu kopalni. Nawaliliśmy się wtedy ekstremalnie. Wpadłem z kumplem do wody, potem suszyliśmy ciuchy na drzewie i próbowaliśmy wytrzeźwieć, hehe. Bałem się iść do domu. Ps. Co to w ogóle były za wesołe czasy, bo mi się trochę inny temat przypomniał. Piliśmy te wina, ale też jeździliśmy na targowisko w centrum i wypożyczaliśmy kasety z niemieckimi pornolami. Wypożyczaliśmy od faceta, który stał z pudełkiem po butach i w nich miał kasety :) Taka wypożyczalnia xD Potem chowaliśmy w te kasety w piwnicy i ogladaliśmy u tego z ekipy, którego rodzice wracali najpóźniej z pracy, hehehehe. A raz video "Otake" wciagnęło u mnie kasetę i musieliśmy z nim zapierdalać do naprawy zanim wrócą rodzice. Robilismy wtedy zrzutę na naprawę. heheheh to były czasy. A teraz juz nie ma czasów ;)
Fajnie Pan opowiada :) moje dzieciństwo przypada na lata 90 te :) ale sporo podobieństw:) ..."ptyś "był za 8 tysięcy ,a napój w torebce za 3 tysiące w "czerwonej budzie u Kulomba " :)
Piękne lato,końcówka podstawówki.Starszy o 2 lata kolega zaproponował wagary na wypasie. Po "Jantarze" na głowę i na zagrychę pęto kiełbasy!,ha,ha,ha. Ryga była po tym niesamowita!
Bardzo fajnie się ogląda. Aż przychodzą wspomnienia z PRL. Mam uwagę do miodów pitnych. Trójniak to 1+2, dwójniak 1+1 a półtorak 1+ 0,5. Prawidłowa forma 125 gramów a nie gram. Życzę dużo zdrówka i smacznego kielicha. Pozdrawiam Tadeusz
Ja Jabola nazywałem J-23 (taki kryptonim miał Hans Kloss😂🤣) ze względu na cenę 23 zeta. Co do "siarki zawartej w winie i jej szkodliwości" to mit. Dwutlenek siarki SO2 do tej pory jest we wszystkich butelkach wina na całym świecie, zapobiegając kwaśnieniu. Po otarciu butelki SO2 ulatnia się w ciągu minuty. Pośmiałem się trochę z komentarza, bo przypomniały się stare, dobre czasy. Pozdrawiam z Australii.👍
Ojciec po meczu z kolegami poszli na alko do knajpy i musieli wziąść zagrychę- galaretka drobiowa. Była niestety już "pachnąca" więc żeby nie sprzedano drugi raz to nawciskali kilka zapałek do środka. Jakież było zdziwienie kolejnego klienta że ma zapałki w galaretce. Panie niestety sprzedalawły kilka razy to samo
Małe sprostowanie Butelki po winie były po 50 groszy a po wódce i occie po 1 zł. Gałką lodów kosztowała w toku 1969 jedną złotówkę. W latach sześćdziesiątych i Siedemdziesiątych wino marki Wino uzyskiwane było w procesie fermentacji jabłek gorszego sortu. Niestety obecnie produkt z taką samą naklejką jest wytwarzany poprzez mieszanie różnych substancji i nie nadaje się do spożycia. Kiedyś dla próby kupiłem z gronem znajomych. Tego nawet nie dało się powąchać.
na poczatku lat 60 chodzilismy do Miodka na Piekna. zamawialismy butelke miodu, ktore bylo przelewane w gliniany dzbanek i podawane na stol. Czarki tez byly gliniane. W pewnym momencie zamienli czarki na szklanki. Nie smakowal miod w szklanychnaczyniach i przestalismy tam chodzic. wiele ludzi oposcilo to miejsce z tego powodu
Dla miłośników jaboli: Jedyne warte uwagi kwasiory to te produkcji z dwikozy (są to prawdziwe siarkofrury).Aktualnie produkują takie klasyki jak: nadwiślański,mocarny byk,jabłuszko sandomierskie,Bieszczady, patykiem pisane i wiele nowych wartych spróbowania smaków.
@@posimsonowany Na śląsku nie ma takich rarytasów. Spędzałem tam wszystkie wakacje u dziadków, ale poszukam w lecie jak pojadę na urlop. Dzięki za info 😃
@@landofpc W tamtych czasach ludzie jedli więcej mięsa niż dzisiaj i które było lepszej jakości niż to co mamy w czasie tego dzisiejszego "dobrobytu". A tak w ogóle żywność była tania i zdrowa, więc dlatego dzisiaj ludzie chorują częściej na raka, niż to miało miejsce w tamtych latach.
@@mwlod65 to taki mit bylych ubekow ze za prlu bylo fajnie. Orzechy czy pomarancze na przyklad sie widzialo raz w roku. Mieso na wsi mozna bylo zdobyc w miastach bylo trudniej . Wcale nie byly lepsze wyroby miesne tez dodawali syf. Dzisiejsze jedzenie to rownierz syf ale mozna znalezc zdrowe, tylko trzeba na to zwrocic uwage a wiekszosc ludzi kupuje co najtansze a potem sie dziwia.
@@landofpc to nie mit, ale prawda. Moi rodzice wychowali troje dzieci i pracowali fizycznie, ale co roku było ich stać na wczasy, na które jeździliśmy całą rodziną, a ja i moi bracia, każdego roku jeździliśmy na obozy harcerskie i kolonie. Oprócz tego rodzice w roku 1980 dostali mieszkanie 75mkw. Mój ojciec w 1976 poszedł na rentę, a moja mama dwa lata później, ale mimo to nie brakowało nam niczego. Dzisiaj nikt nikomu nic nie da za free, a pięcioosobowa rodzina w podobnej sytuacji, pomimo 500+ raczej nie może pochwalić się dobrobytem. Dodam, że mieszkaliśmy we Wrocławiu, a nie na wiosce.
Odnośnie wódki na karbidzie mój pradziadek siedział zaraz po wojnie za produkcję bimbru(właśnie metodą z karbidem).Sam po latach odtwarzałem jego metodę i nie polecam tego testować.Z wykształcenia jestem technikiem technologii chemicznej.
Panie Zenonie. Odnośnie miodów, to jest trochę inaczej. Trójniak - na jedną miarę miodu dwie miary wody. Dwójniak - na jedną miarę miodu jedna miara wody. Półtorak zawany miodem królewskim - jedna miara miodu 0.5 miary wody. Dodatkowo produkty bierzemy wagowo nie objętościowo. Miody dzielimy na sycone i niesycone. Wycenie miodu polega na wcześniejszym zagotowaniu miodu z wodą i zebraniu zanieczyszczeń. Co poprawia szybkość klarowania i usuwa drobnoustroje, ale przynajmniej moim zadaniem pogarsza walory smakowe. Miód niesycony to taki mieszany z wodą na zimno i poddany fermentacji. A co do tych nazw czwórniak trójniak... To można to inaczej przedstawić. Czwórniak będzie miodem wytrawnym, trójniak półsłodkim, dwójniak słodkim ... Chodzi o to że większe rozwodnienie powoduje mniejszą zawartość cukru. Więc w przypadku czwórniak drożdże przetwórczą cały cukier na alkohol, ale już w trojniaku nie dadzą rady bo obumrą z nadmiaru alkoholu i zostanie go pewna ilość w miodzie pitnym. Analogicznie w dwójniak u zostanie go więcej a w półtoraku najwięcej.
dziękuję za podpowiedź, nie nie jestem znawcą a przy opowiadaniu zaznaczyłem że prawdopodobnie tak jest usłyszałem od innych podobnych do mnie "smakoszy" : )pozdrawiam
@@starociePRL absolutnie moim celem nie była krytyka, a raczej szerzenie wiedzy. Bardzo fajny film. A jeśli lubi pan miody pitne to polecam jako hobby robienie ich w domu. Większość ludzi, z którymi rozmawiam nie ma nawet pojęcia, że miody pitne powstają w procesie fermentacji tak jak wino. Myślą, że robi się je jak nalewki dodając spirytus. Pozdrawiam i czekam na kolejne filmy.
U nas na osiedlu było wiadomo kto bimberek pędzi ,znak szczególny okna w kuchni zasłonięte za dnia 😉W Pewexie powodzenie miał koniak, za który można było wiele spraw załatwić lub tym że koniakiem serdecznie podziękować za przysługę.Papierowe pamiątki warto zalaminować.Pozdrawiam serdecznie 🙂
Super pomysł, prosimy o wiecej historii z PRL. "Wino OKĘCIE na każde przyjęcie" mawiał mój wujek, kierowca. W Warszawie na Okęciu była wytwórnia win :) to było z 50 lat temu.
W czasach PRL tych butelek po wodce to juz zebralem smialo setki byly za to oranzada oraz słodycze ach te czasy. Aha bym zapomnial trzeba bylo tez zciagac z szyjek butelek pozostalosc po zakretce.
kiedyś opłacało się skupować makulaturę, butelki, a teraz trzeba dorzucać wiecznie dodatkowe opłaty do opakowań aby w ogóle ktokolwiek chciał się nimi zainteresować. Obłęd, który powstał w PL jest taki, że sprzedawca w sklepie sprzedając piwo np ( kampanii piwowarskiej ) pyta się mnie o rachunek za butelki również kampanii piwowarskiej, które chcę wymienić na pełne!!!! Jeśli butelka ma inną naklejkę ( mimo takiego samego kształtu ) nie chce jej przyjąć i koniec kropka!!! To ja się zapytuję - gdzie jest ta wielka ekologia, która pozwala na wieczne wytwarzanie nowych opakowań a stare zalegają po lasach, po polach i śmietnikach!
Panie Zenku, w następnym odcinku to może opowieść o syfonach na naboje do wyrobu wody gazowanej. Ma Pan widzę taki i to w dobrym stanie. Ten zielony :-)
Sam zbierałem butelki i wymieniałem na mordoklejki. Ciężko było uzbierać, gdyż byli "zawodowi" zbieracze, którzy nas dzieciaków gonili. Długi piłem wino, gdyż wódka drogo wychodziła. Jedno wino dobrze szumiało w głowie. Wódkę lepiej było kupić w Pewexie. Kupowało sie u konika bony PKO i wyszło taniej niz w sklepie, najczęściej Mazowiecką.
@@trybunaludu13 Była wkrótce potem. Dowcip pochodzi z przełomu roku 1989/1990. Pamiętam, jak w ostatniej klasie podstawówki z innymi dzieciakami śpiewałem w rytm szanty: "Kuroń, Kuroń dałeś d... siurlala! siurlala! nie starczyło ludziom zupy, siurlala! siurlala!"
Do gładkiej musztardówki, jako miarkę nalewanego alkoholu, przykładało się pudełko zapałek. W opowieści jest kilka zgrzytów. Na butelkach są naklejki i proszę sprawdzić. Nie ma orężady, jest oranżada.
W 1986 miałem 18 lat i patykiem pisane kosztowało 250 zł za Kopernika (1000 zł) kupowało się la Patik cztery sztuki i co ciekawe w kawiarni lepsze wino kosztowało za lampkę 250 zł.
Załapałem się jeszcze na końcówkę Wina marki Wino które było produkowane w Jaśle w firmie pektowin,która niestety rozmontowali, skup jabłek szedł tam pełną parą. Choć to "wino" jabłkowe to trzeba przyznać, okropne to było.
Ja pamiętam ,że pod koniec lat 60-tych "Patykiem pisane" kosztowało 23 złote. I miało nieoficjalną nazwę J23, od Klossa. Potem w czasam moich lat nastoletnich kosztowało 30 złotych. A nazwy były rozmaite. Patyk, Łzy Wietnamu,Czar PGR-u,Alpaga, Bełt, Jabłol. A "kulturalna" nazwa Alpagi ,niby po francusku to, (fonetycznie) -Alpażą de le la patik.Ja takie tanie wino obalałem z gwinta w 12 i pół sekundy, byłem najlepszy z całej szkoły,miałem wtedy 17 lat.W sklepach warzywniczych były niby lepsze jabłole.Droższe o 2 albo 5 złotych." Bianco"i "Złota Reneta".
Szkoda ze nie było nic o wodzie podlaskiej ,Grzesiu , Krzysiu??? Przez 35 lat mój tata mieszał syrop z cukrem do produkcji tej orężady w rozlewni w Ciechanowcu... pozdrowienia Sołtysie
A jeżeli chodzi o piwo to w Ciechanowcu tylko rozlewali. ( wlasnie Łomże ) No i każdą beczkę trzeba było sprawdzić czy jest dobre piwo( nie popsute ) więc zawsze jak rozlewali piwo, bo to nie było co dziennie to tata wracał z pracy sporo później i nigdy nie w stanie..... hehehehhe
Zupełnie przypadkiem wszedłem na ten filmik i powiem krótko:
Świetulny gość z tego pana. Świetnie i arcyciekawie opowiada. Gdybym mieszkał blisko niego to codziennie bym go odwiedzał i słuchał jego opowiadań.
Pozdrawiam obu Panów bardzo Serdecznie.
>>Ryszard 🙂
Raz, gdy moja kobita z koleżankami się spotkała u nas w domu i brakło winka.
Mnie wysłały po winko.
A kupiłem Snajpera i Amarenę.
Ponalewałem do butelek po lepszych winach.
Jakie były zachwycone, nic nie poznały hihi
Szato De Jabol i Alpażą De La Patik hihi
Tak tak dzięki temu takiemu winu wielu moich znajomych odeszło z tego świata oraz mało brakowało bym i ja odszedł
Z miodem pitnym to nie do końca tak. Otóż trójniak, to dwie części wody i jedna część miodu, czyli razem trzy, stąd trójniak. I analogicznie dla dwójniaka czy czwórniaka.
Mam też dygresję odnośnie skupu butelek: Autor musi być ode mnie nieco starszy, ponieważ ja już pamiętam cenę skupu po złotówce za sztukę. Jako czternastolatek (chyba) zrobiłem na butelkach interes życia. Byłem na wakacjach, u dziadków, w Solcu Kujawskim. W tamtejszym sklepie GS-u, przeceniono przecier szczawiowy w butelkach. Pewnie się przeterminował, albo był na granicy przeterminowania, ale to nie ważne. Ważne jest to, że przeceniono go na pięćdziesiąt groszy za butelkę. Nie wiem jakim cudem nikt w GS-ie nie zauważył, że przecier jest zapakowany w butelki zwrotne (a może mieli to po prostu w d...). Kupiłem tego szczawiu sto butelek. Część pieniędzy miałem z kieszonkowego, jakie dostałem od rodziców na wakacje, część po długich prośbach dopożyczyłem od dziadka. Butelki były półlitrowe, takie jak po wódce, przez dwa dni wylewałem ten przecier do kibla (faktycznie był zepsuty), myłem flaszki i zrywałem te aluminiowe obrączki, na trzeci dzień zawiozłem cały majdan do skupu i podwoiłem wartość inwestycji, czyli na czysto zarobiłem 50 zł (dziadek nie zażądał zwrotu pożyczki), co dla nastolatka w tamtych czasach było kwotą niebotyczną.
U nas jak nie było musztardówy pod ręką to robili kieliszki z przerośniętego ogórka albo marchwi pastewnej :) A odnośnie piwa, to raz w kiosku przy jednym z miejscowych zakładów facet przyjezdny idąc od stacji kolejowej kupił piwo. Zaczął je pić, a nie wiedział, że w środku była zdechła mysz, po czym jak ją wyczuł na ustach i języku rzygnął tak, że prawie na całą szerokość ulicy poleciało :)
Pomysłowo gorzej zimą.
Pana Sołtysa można słuchać godzinami
Woooohoho zbaranialem 🤯🤩 Niesamowity materiał i kawał historii 😍😍👌👌👌💪💪💪 Pozdrawiam Serdecznie ✋👊
dwa - za czasów PRL, lepiej było szukać kartonów i oddawać je na skup. Karton ( ten gruby ) był znacznie bardziej opłacalny w sprzedaży niż butelki.
Najdroższe butelki były po winie 0,75L, następnie były butelki po piwie, później po oranżadzie 0,33L - natomiast butelki po wódce były najtańsze na skupie i należało je umyć i zdjąć z nich "obrączki". Butelka po winie kosztowała 50gr, butelka po piwie 30groszy, butelki po oranżadzie skupowano po 20groszy - a po wódce po 5gr.....
W latach 85-90 najdroższe butelki były szklane butelki po Coca-Coli 1L - kosztowały nawet 1,5zł za sztukę i można je było sprzedać nawet w SPOŁEM czy BS, GS - i nie trzeba było łazić po skupach. Butelka po "wodzie grodziskiej" również 1L kosztowała wtedy 70 groszy ;).
Oj wypijałem z 12 takich win na jednego za cały dzień w latach 87/90 w Zawierciu i Porębie!😁👍🥃, to były czasy młodości!😁👍, fajnie było!, teraz mało piję w ogóle alko!, i czasy inne!, pozdrawiam.
Pozdrawiam wspaniały film ,widać że pan opowiada z pasją super się tego słucha.
Pan. Ma racje super tak było. Te. Wina. Się. Tak? Pilo.
Moje początki, to czasy podstawówki chyba 6-ta klasa, wino marki "wino" + papierosy marki "Kapitan" wypite i wypalone na stawach w pobliżu kopalni. Nawaliliśmy się wtedy ekstremalnie. Wpadłem z kumplem do wody, potem suszyliśmy ciuchy na drzewie i próbowaliśmy wytrzeźwieć, hehe. Bałem się iść do domu. Ps. Co to w ogóle były za wesołe czasy, bo mi się trochę inny temat przypomniał. Piliśmy te wina, ale też jeździliśmy na targowisko w centrum i wypożyczaliśmy kasety z niemieckimi pornolami. Wypożyczaliśmy od faceta, który stał z pudełkiem po butach i w nich miał kasety :) Taka wypożyczalnia xD Potem chowaliśmy w te kasety w piwnicy i ogladaliśmy u tego z ekipy, którego rodzice wracali najpóźniej z pracy, hehehehe. A raz video "Otake" wciagnęło u mnie kasetę i musieliśmy z nim zapierdalać do naprawy zanim wrócą rodzice. Robilismy wtedy zrzutę na naprawę. heheheh to były czasy. A teraz juz nie ma czasów ;)
Fajnie Pan opowiada :) moje dzieciństwo przypada na lata 90 te :) ale sporo podobieństw:) ..."ptyś "był za 8 tysięcy ,a napój w torebce za 3 tysiące w "czerwonej budzie u Kulomba " :)
Piękne lato,końcówka podstawówki.Starszy o 2 lata kolega zaproponował wagary na wypasie.
Po "Jantarze" na głowę i na zagrychę pęto kiełbasy!,ha,ha,ha.
Ryga była po tym niesamowita!
Bardzo fajnie się ogląda. Aż przychodzą wspomnienia z PRL. Mam uwagę do miodów pitnych. Trójniak to 1+2, dwójniak 1+1 a półtorak 1+ 0,5. Prawidłowa forma 125 gramów a nie gram. Życzę dużo zdrówka i smacznego kielicha. Pozdrawiam Tadeusz
Bardzo interesująca opowieść o alkoholu i butelkach, dziękuję 👍
Pięknie się słuchało😀
Łzy Sołtysa, Uśmiech Traktorzysty, Bieszczady, Byk :-)
No przeciesz Polak moze jezeli zechce.. Pozdrawiam wszystkich Polakow.
Ja Jabola nazywałem J-23 (taki kryptonim miał Hans Kloss😂🤣) ze względu na cenę 23 zeta. Co do "siarki zawartej w winie i jej szkodliwości" to mit. Dwutlenek siarki SO2 do tej pory jest we wszystkich butelkach wina na całym świecie, zapobiegając kwaśnieniu. Po otarciu butelki SO2 ulatnia się w ciągu minuty. Pośmiałem się trochę z komentarza, bo przypomniały się stare, dobre czasy. Pozdrawiam z Australii.👍
Kiedyś pisali SO2, 100mg,lub 200mg, teraz tylko zawiera siarczany
Miło powspominać. Lubię twoje opowieści.
Pozdrawiam
Adam
Ojciec po meczu z kolegami poszli na alko do knajpy i musieli wziąść zagrychę- galaretka drobiowa. Była niestety już "pachnąca" więc żeby nie sprzedano drugi raz to nawciskali kilka zapałek do środka. Jakież było zdziwienie kolejnego klienta że ma zapałki w galaretce. Panie niestety sprzedalawły kilka razy to samo
Małe sprostowanie
Butelki po winie były po 50 groszy a po wódce i occie po 1 zł. Gałką lodów kosztowała w toku 1969 jedną złotówkę. W latach sześćdziesiątych i Siedemdziesiątych wino marki Wino uzyskiwane było w procesie fermentacji jabłek gorszego sortu. Niestety obecnie produkt z taką samą naklejką jest wytwarzany poprzez mieszanie różnych substancji i nie nadaje się do spożycia. Kiedyś dla próby kupiłem z gronem znajomych. Tego nawet nie dało się powąchać.
W dziedzinie Małpek i rozpijania społeczeństwa to wiele wie nie zmieniło 😁😉
na poczatku lat 60 chodzilismy do Miodka na Piekna. zamawialismy butelke miodu, ktore bylo przelewane w gliniany dzbanek i podawane na stol. Czarki tez byly gliniane. W pewnym momencie zamienli czarki na szklanki. Nie smakowal miod w szklanychnaczyniach i przestalismy tam chodzic. wiele ludzi oposcilo to miejsce z tego powodu
Dla miłośników jaboli:
Jedyne warte uwagi kwasiory to te produkcji z dwikozy (są to prawdziwe siarkofrury).Aktualnie produkują takie klasyki jak: nadwiślański,mocarny byk,jabłuszko sandomierskie,Bieszczady, patykiem pisane i wiele nowych wartych spróbowania smaków.
Oleśnica też miała swoje właściwości 🙂
@@bogusawfatyga9778 niestety już jej nie produkują🙁
Ehh Jabłuszko Sandomierskie to był smak i te wspomnienia z wakacji na lubelszczyźnie😊. 30zl bym dał za flaszkę tego starego dobrego jabola
@@EmilKto-cb2df do dzisiaj występuje w Lubelskim wystarczy poszukać cena to 6-7pln + butelka
@@posimsonowany Na śląsku nie ma takich rarytasów. Spędzałem tam wszystkie wakacje u dziadków, ale poszukam w lecie jak pojadę na urlop. Dzięki za info 😃
Wniosek jest taki, że czasy były dobre i miło powspominać tamte czasy;)
nie , nie byly. 200g miesa na kartki.....
@@landofpc W tamtych czasach ludzie jedli więcej mięsa niż dzisiaj i które było lepszej jakości niż to co mamy w czasie tego dzisiejszego "dobrobytu". A tak w ogóle żywność była tania i zdrowa, więc dlatego dzisiaj ludzie chorują częściej na raka, niż to miało miejsce w tamtych latach.
@@mwlod65 to taki mit bylych ubekow ze za prlu bylo fajnie. Orzechy czy pomarancze na przyklad sie widzialo raz w roku. Mieso na wsi mozna bylo zdobyc w miastach bylo trudniej . Wcale nie byly lepsze wyroby miesne tez dodawali syf. Dzisiejsze jedzenie to rownierz syf ale mozna znalezc zdrowe, tylko trzeba na to zwrocic uwage a wiekszosc ludzi kupuje co najtansze a potem sie dziwia.
@@landofpc to nie mit, ale prawda. Moi rodzice wychowali troje dzieci i pracowali fizycznie, ale co roku było ich stać na wczasy, na które jeździliśmy całą rodziną, a ja i moi bracia, każdego roku jeździliśmy na obozy harcerskie i kolonie. Oprócz tego rodzice w roku 1980 dostali mieszkanie 75mkw. Mój ojciec w 1976 poszedł na rentę, a moja mama dwa lata później, ale mimo to nie brakowało nam niczego. Dzisiaj nikt nikomu nic nie da za free, a pięcioosobowa rodzina w podobnej sytuacji, pomimo 500+ raczej nie może pochwalić się dobrobytem. Dodam, że mieszkaliśmy we Wrocławiu, a nie na wiosce.
Bolszewicki raj normalnie 😂@@mwlod65
"Byczek, Tur, Odlot, Ani Be, Ani Me, Disco Polo Hit, Goliat, Granat z zieloną nalepką, Komandos, Bachus Mocne 18, Portos"
Arka 😂
La Patik. Aż mi ślinka pociekła😋
Odnośnie wódki na karbidzie mój pradziadek siedział zaraz po wojnie za produkcję bimbru(właśnie metodą z karbidem).Sam po latach odtwarzałem jego metodę i nie polecam tego testować.Z wykształcenia jestem technikiem technologii chemicznej.
Każda butelka ma swoją historie :)
Panie Zenonie. Odnośnie miodów, to jest trochę inaczej. Trójniak - na jedną miarę miodu dwie miary wody.
Dwójniak - na jedną miarę miodu jedna miara wody.
Półtorak zawany miodem królewskim - jedna miara miodu 0.5 miary wody. Dodatkowo produkty bierzemy wagowo nie objętościowo. Miody dzielimy na sycone i niesycone. Wycenie miodu polega na wcześniejszym zagotowaniu miodu z wodą i zebraniu zanieczyszczeń. Co poprawia szybkość klarowania i usuwa drobnoustroje, ale przynajmniej moim zadaniem pogarsza walory smakowe. Miód niesycony to taki mieszany z wodą na zimno i poddany fermentacji. A co do tych nazw czwórniak trójniak... To można to inaczej przedstawić. Czwórniak będzie miodem wytrawnym, trójniak półsłodkim, dwójniak słodkim ... Chodzi o to że większe rozwodnienie powoduje mniejszą zawartość cukru. Więc w przypadku czwórniak drożdże przetwórczą cały cukier na alkohol, ale już w trojniaku nie dadzą rady bo obumrą z nadmiaru alkoholu i zostanie go pewna ilość w miodzie pitnym. Analogicznie w dwójniak u zostanie go więcej a w półtoraku najwięcej.
dziękuję za podpowiedź, nie nie jestem znawcą a przy opowiadaniu zaznaczyłem że prawdopodobnie tak jest usłyszałem od innych podobnych do mnie "smakoszy" : )pozdrawiam
@@starociePRL absolutnie moim celem nie była krytyka, a raczej szerzenie wiedzy. Bardzo fajny film. A jeśli lubi pan miody pitne to polecam jako hobby robienie ich w domu. Większość ludzi, z którymi rozmawiam nie ma nawet pojęcia, że miody pitne powstają w procesie fermentacji tak jak wino. Myślą, że robi się je jak nalewki dodając spirytus. Pozdrawiam i czekam na kolejne filmy.
Wracałem kiedyś po trzech jabolach spokojnie do domu, a ludzie mi po rękach deptali.
Puławska/Narbutta Pszczółka obok był sklep z miodem często bywałem.
"(...) i my jako dzieci mieliśmy na papierosy." :D Bardzo fajnie Pan opowiada! Świetnie się tego słucha.
Pozytywny gość, z poczuciem humoru 👍
U nas na osiedlu było wiadomo kto bimberek pędzi ,znak szczególny okna w kuchni zasłonięte za dnia 😉W Pewexie powodzenie miał koniak, za który można było wiele spraw załatwić lub tym że koniakiem serdecznie podziękować za przysługę.Papierowe pamiątki warto zalaminować.Pozdrawiam serdecznie 🙂
Nie warto bo jak wyblaknie laminat to h.. je strzelił to jest najgorszy błąd sam wiem bo taki popełniłem na papierach z polmozbytu
Super gość chyba geodeta😀pozdrawiam
Ta geodeta
Ptysie to pamietam :)
Dobry kanał.
Na Pomorzu to pamiętam, jak na tę 375 to mówiło się Trójka :-)
Fachowy wykład 😁
Fructon akurat znam ten z miejscowości Ciemne koło Radzymina :-)
Najmilsze wspomnienia z młodych lat to żytnia z Peweksu
Polska mowa zawsze przekonujaca.
Z klosza od żuka też były kieliszki
Nieraz było wesoło po winku :-)
Ja jednak wolę piwo, wódeczkę, miód pitny :-)
Teraz butelek się nie zbiera i nie sprzedaje, jesteśmy przecież milionerami. To nic, że leżą w rowie i w lesie. Niech se leżą. Pozdrawiam Tadeusz
Były kapiszony korki a dla starszych inne rzeczy nie wspomnę o papierze do twarzu
Super pomysł, prosimy o wiecej historii z PRL.
"Wino OKĘCIE na każde przyjęcie" mawiał mój wujek, kierowca. W Warszawie na Okęciu była wytwórnia win :) to było z 50 lat temu.
Witam, dobry skansen.
Może ktoś zna wymiary etykiety z wódki stołowej,
pozdrawiam
Dobrze mówi tak było
Bałtycka była tańsza od czysciochy, BALTIC była droższa i piwo jubilat w butelki beczulki 0, 33, przysmakiem Rady Berger z NRD
Miody pitne cały czas są bardzo dobre.Nawet się ich jakość polepszyła.
2:18 wódka czysta , pamiętam wczesne lata 80-te i pytanie ile jest kieliszków na etykiecie , no ile?
Kieliszek był dobry z odstojnika ropy w traktorze. Jeden dla wszystkich
Powinny być wszystkie płyny produktowane w szkło 👍🏼
Jantar, mniam mniam😋
Teraz to widuję Snajpera :-)
A jeszcze gdy go nagazować to dużo lepszy w smaku :-)
Gdyby się go nagazowało to wypicie go byłoby wyzwaniem tak jak wypicie warki winnej
Te czasy pamietam , bylo wesolo
Ja mam kilka musztardówek o wyglądzie kufla do piwa :-)
Tak jest p. Zenku to samo twierdze o tej szczepionce pozdr.
Cytując klasyka Siwego: Krystyno bez ciebie traci smak nawet tanie wino,Krystyno bez ciebie bez ciebie nie świecą już gwiazdy na niebie
W czasach PRL tych butelek po wodce to juz zebralem smialo setki byly za to oranzada oraz słodycze ach te czasy. Aha bym zapomnial trzeba bylo tez zciagac z szyjek butelek pozostalosc po zakretce.
Dobrze się słucha pozdro 😃👍
Bardzo ciekawe i z życia wzięte, ja co prawda podkarpackie ale dużo wspólnego... Pozdrawiam 💪
pozdrawiam serdecznie! piło się to, co było! ale to było okropne....sie jechało do rygi bez biletu
Umnie było I jest Jabłuszko Sandomierskie
kiedyś opłacało się skupować makulaturę, butelki, a teraz trzeba dorzucać wiecznie dodatkowe opłaty do opakowań aby w ogóle ktokolwiek chciał się nimi zainteresować.
Obłęd, który powstał w PL jest taki, że sprzedawca w sklepie sprzedając piwo np ( kampanii piwowarskiej ) pyta się mnie o rachunek za butelki również kampanii piwowarskiej, które chcę wymienić na pełne!!!!
Jeśli butelka ma inną naklejkę ( mimo takiego samego kształtu ) nie chce jej przyjąć i koniec kropka!!!
To ja się zapytuję - gdzie jest ta wielka ekologia, która pozwala na wieczne wytwarzanie nowych opakowań a stare zalegają po lasach, po polach i śmietnikach!
U nas obcinalo się szyjki z połówki lub ćwiartki...i mieliśmy kieliszki...
A co do tanich winek..to ulubione moje to,, Win Drink"
Panie Zenku, w następnym odcinku to może opowieść o syfonach na naboje do wyrobu wody gazowanej.
Ma Pan widzę taki i to w dobrym stanie. Ten zielony :-)
Też zbierałem butelki.
Z tematu Ptysia to był jeszcze Krzyś i Kaszub :-)
Ma pan podobny głos do pana z kanału Zielone pogotowie
Jako nastolatek piłem wino Kurant i Kwiat jabłoni był rok 1978 Pozdrawiam
Sam zbierałem butelki i wymieniałem na mordoklejki. Ciężko było uzbierać, gdyż byli "zawodowi" zbieracze, którzy nas dzieciaków gonili. Długi piłem wino, gdyż wódka drogo wychodziła. Jedno wino dobrze szumiało w głowie. Wódkę lepiej było kupić w Pewexie. Kupowało sie u konika bony PKO i wyszło taniej niz w sklepie, najczęściej Mazowiecką.
"Zjem sobie kuroniówkę, popiję mazowiecką i pójdę się wałęsać" ( ͡º ͜ʖ͡º)
@@patrickohooliganpl Kuroniówki wtedy nie było.
@@trybunaludu13 Była wkrótce potem. Dowcip pochodzi z przełomu roku 1989/1990. Pamiętam, jak w ostatniej klasie podstawówki z innymi dzieciakami śpiewałem w rytm szanty: "Kuroń, Kuroń dałeś d... siurlala! siurlala! nie starczyło ludziom zupy, siurlala! siurlala!"
Mazowiecką ze sklepu zwykłego bardzo źle wspominam,
musiałem trafić na wtórny rynek co mnie mocno zniechęciło do tej marki.
Do gładkiej musztardówki, jako miarkę nalewanego alkoholu, przykładało się pudełko zapałek. W opowieści jest kilka zgrzytów. Na butelkach są naklejki i proszę sprawdzić. Nie ma orężady, jest oranżada.
Jan Łęcki Ja korzystałem z musztardówki z "falbankami" na dole szklanki, taka miarka do wódki "pi razy oko = setka wychodziła". Pozdrawiam serdecznie.
Pamiętam te czasy lubię oglądać Pana filmy są ciekawe Pozdrawiam
Ale nie pokazał pan wcześniejszych wódek z czerwoną i niebieską naklejką niebieską to mówiono zajzajer
Były jeszcze korkowane takimi kartonowymi krokami lokowane .Nie było wówczas (flachów) mówiono zaķręcanych.
Ileż tam historii pozostało w tych butelkach...
Oczywiscie pamietam Zbyszek Canada ,expert , pozdrawiam serdecznie
W 1986 miałem 18 lat i patykiem pisane kosztowało 250 zł za Kopernika (1000 zł) kupowało się la Patik cztery sztuki i co ciekawe w kawiarni lepsze wino kosztowało za lampkę 250 zł.
Załapałem się jeszcze na końcówkę Wina marki Wino które było produkowane w Jaśle w firmie pektowin,która niestety rozmontowali, skup jabłek szedł tam pełną parą. Choć to "wino" jabłkowe to trzeba przyznać, okropne to było.
Ja pamiętam ,że pod koniec lat 60-tych "Patykiem pisane" kosztowało 23 złote. I miało nieoficjalną nazwę J23, od Klossa. Potem w czasam moich lat nastoletnich kosztowało 30 złotych. A nazwy były rozmaite. Patyk, Łzy Wietnamu,Czar PGR-u,Alpaga, Bełt, Jabłol. A "kulturalna" nazwa Alpagi ,niby po francusku to, (fonetycznie) -Alpażą de le la patik.Ja takie tanie wino obalałem z gwinta w 12 i pół sekundy, byłem najlepszy z całej szkoły,miałem wtedy 17 lat.W sklepach warzywniczych były niby lepsze jabłole.Droższe o 2 albo 5 złotych." Bianco"i "Złota Reneta".
Normalnie prymus.
Łomża do dziś jest cieniutkim piwem
Gorzałke w knajpie prosiło się / poprosze sete i galaretę/
widzialem w tych zbiorach tzw PATYKIEM PISANE ktore czesto nazywalismy CZAR PGRu
A vistulka??
acetylen nosem 😄
KURDE PRZECIEŻ TO WYWIAD Z OJCEM FERDASA KIEPSKIEGO.......
Jest dobre?
-jest tanie
Z tym covidem to ma Pan całkowitą rację.
Witam a jeszcze inne o Vistuli kosi ubiera i po rowach poniewiera
Stare czasy dzieciństwo
Panie sołtysie mówisz o cukierkach a co o krówkach robionych ręcznie przez lokalne GS-owskie wytwórnie ten ich smak. A Tofi...
Toffiki to były mordoklejki
wieslaw ch bo rodo pierwsze skojarzenie
Spaniali ludzie sq wszędzie, całe te
W kartkowym segmencie brakuje info o papierosach , pamietam jak robiłem dile z matulą pety za słodycze .
jest w innym odcinku zapraszam
Toffi były lepsze od irysów :)
Te małe buteleczki to LALECZKI WÓDU HAHAHHA
Stara zasada jak w wojsku za pieniądze nie zalatwi nic za flaszkę wszystko
Nie widzę Żytniej z kłoskiem😊
Najlepsza była, klosek pionowo na butelce z napisem Pewex na korku wypukły
@@janpstrowski8026 Rok 1978 w Pewexie żytnia z kłoskiem 1 USD, lub bon. Kupowałem na swoje wesele.
@@sawomirdoraczynski9685 zgadza się, tańsza 90 centów była zbożowa, ale rzadko bywała
@@sawomirdoraczynski9685 papierosy KENTY 45 centów, DUNHIL coś koło 70, wypłata 25S 🤑
A co to meduza w okularach panie Enduro... podpowiem zimne nogi inaczej galareta zylc i 2 setki pozdrawiam
Szkoda ze nie było nic o wodzie podlaskiej ,Grzesiu , Krzysiu??? Przez 35 lat mój tata mieszał syrop z cukrem do produkcji tej orężady w rozlewni w Ciechanowcu... pozdrowienia Sołtysie
A jeżeli chodzi o piwo to w Ciechanowcu tylko rozlewali. ( wlasnie Łomże ) No i każdą beczkę trzeba było sprawdzić czy jest dobre piwo( nie popsute ) więc zawsze jak rozlewali piwo, bo to nie było co dziennie to tata wracał z pracy sporo później i nigdy nie w stanie..... hehehehhe
Poruszył Pan kluczową kwestie zwory i skupu butelek- który obecnie nie istnieje, a śmieci walą się wszędzie pełno.