Mój największy schemat polega na czuciu się niechcianą, najmłodsze dziecko, po 7 latach od poprzedniego, typowa wpadka i nikt się z tym nie krył, rodzeństwo dobrze radzące sobie w szkole, a z drugiej strony ja, dziewczyna leżąca jeśli chodzi o matematykę, a na moim profilu w technikum mam ją rozszerzoną, "artystyczny dzieciak", który chce rysować, tańczy i haftuje. Miałam przecież przejąć rodzinny biznes jako ostatnia możliwa opcja a chcę iść do asp. Najmniej udane dziecko, więc każdy opierdol jaki dostaję, za najmniejszą i najgłupszą rzecz (głównie od ojca, którego opisuje strona na Wikipedii i narcyzmie i socjopacie) kończy się atakiem panicznego płaczu i wmawianiu sobie, że każdemu byłoby lepiej gdyby mnie nie było. Wiem, że to głupie i nie powinnam tego robić, ale to silniejsze ode mnie. Jestem słaba w kontaktach z ludźmi przez strach przeszkadzania im i narzucania się. Miałam chyba stany depresyjne z myślami samobójczymi a jak się wygadałam mamie uznała, że mam sobie z tym sama poradzić bo ona sobie dała (nie wie o myślach samobójczych jakie miałam w wieku 14 lat) więc terapia dopiero jak będę miała 18 i pojadę na studia. Dzięki za wysłuchanie mojego TED talk.
Tak od połowy to jak o mnie. Nienawidze tego jak reaguję na niektóre sytuacje ale nie umiem inaczej. Płacz mnie nie opuszcza, co jakaś sytuacja i nawet nie czuje przykrości tylko nerwy to poprostu rycze a moja wściekłość że nie potrafie tego powstrzymać sprawia że rycze jeszcze bardziej. Całe życie byłam ta gorsza i ta głupsza, zawsze mogłam lepiej, inaczej a dziś tylko słucham dlaczego jestem ta gorsza i głupsza... Wiele czasu szukałam problemu mojej głowy w otoczeniu, szukałam za daleko zamiast blisko siebie a moje problemy od trzydziestu lat tworzy moja matka. Żałuję, że nie zauważyłam tego lata temu a nie jakiś czas temu.
@@zbudowalimniezananasa180 spójrz na to inaczej, zauważyłaś to w końcu i teraz możesz nad tym pracować, żeby się pozbyć problemów, bo w takich sprawach lepiej jest później niż wcale. Ja do tego dotarłam tylko przez moje zainteresowanie psychologią i dzięki temu wiem co mogę robić, żeby teraz sobie z tym jakoś radzić, inaczej bym dalej tylko próbowała jakoś przetrwać albo bym tylko się dalej staczała
@@kitku578 Tak, to prawda. Jestem na drodze naprawiania szkód. Jest ciężko ale wiem, że mogę odciąć się od tego co powoduje u mnie wieczny lęk, uczucie poniżenia i gorszości. Jeśli to przejdę będę lepszym człowiekiem.
Moja mama ma dokładnie takie samo podejście do moich problemów. Ciągle powtarza, że specjalista to tylko dał jej leki, z resztą poradziła sobie sama. Otóż nie poradziła. Nie daj sobie wmówić, że samemu da się sobie pomóc, bo przy tak poważnych problemach to jest po prostu nierealne. I trzymam kciuki, żeby twoje życie stało się lepsze!
@@juliawojcik6463 dlatego właśnie czekam aż się wyprowadzę i wtedy moje odkładane 500+ pójdzie częściowo na psychologa. Nawet moja siostra o tym z mamą mówiła, ale jej podejście się nie zmieniło, bo mam chłopaka to musi być dobrze. Tak, jest lepiej bo to jedyna osoba, która mnie prawdziwie wspiera i rozumie, ale to nagle nie pozbędzie się tego co mi siedzi w głowie. I tak ogólnie to dzięki ^^
Kolejny film z "pazurkiem" jak obiecałaś. Mam wrażenie, że ostatnio z każdym filmem coraz bardziej się rozwijasz. Ta platforma zdecydowanie potrzebuje takich kanałów jak Twój. PS Naprawdę ślicznie Ci w tych włosach.
Od pewnego czasu zastanawiałam się, dlaczego moje życie ostatnio wygląda jak wygląda. Dlaczego mam niezdrową relację z samą sobą. Dlaczego tak trudno jest mi rozmawiać z innymi ludźmi. I doszłam do wniosku że wpływ na to miało właśnie moje dzieciństwo. Na początku nie chciałam w to wierzyć, bo moje dzieciństwo było szczęśliwe. Nie miałam toksycznej atmosfery w domu, nikt mnie nie bił, nikt na mnie nie krzyczał. Ale była jedna rzecz, która utrzymuje się do dnia dzisiejszego. Przez to, że szybo się uczę i lubię się uczyć, moja rodzina stworzyła sobie pewien obraz mnie samej. Od zawsze słyszałam pochwały jaka to jestem zdolna, gratulacje najlepszej średniej. Problem pojawiał się kiedy coś nie wyszło, kiedy pojawiał się ktoś lepszy. Wtedy zaczynały się słowa "jakbyś nad tym dłużej posiedziała to byś dostała lepszą ocenę", "widać (ktoś) przykładał się bardziej do nauki", "nie przesadzaj, z taką głową to wszystko można". Jestem teraz na studiach, wszyscy oczekują ode mnie otrzymania stypendium. Ale ja wiem że go nie dostanę i to w moim wyobrażeniu jest życiowa porażka. Obwiniam samą siebie, że za mało się uczyłam, za mało starałam, gdybym siedziała dłużej przy książkach to na pewno bym miała wspaniałą średnią. I w mojej głowie ciągle jest ten głos "zawiodłaś siebie, zwiodłaś rodzinę". Oczekuję od siebie tego, czego oczekiwała ode mnie rodzina przez całe życie. Zamiast skupić się na swoich problemach, skupiam się na tym jak w rozmowach z rodziną wytłumaczę, że uczę się na tych studiach dobrze, ale nie jestem najlepsza.
O swojej terapii mogłabym pisać i pisać. Ilość łez, zakitranego bólu, nienawiści do świata i rodziców, odbijanej na sobie... Minął już siódmy rok brania leków antydepresyjnych, a czwarty rok terapii. Od kupki nieszczęścia w 2013, przez przełom po niecałym roku terapii i pozwoleniu, żeby ktoś się do mnie zbliżył, do... żony w 2019 ^^ Mam 27 lat, tytuł magistra i cudownego męża. Jakbyście mi to powiedzieli, kiedy zaczynałam terapię, to bym wyśmiała. Leki to nie wszystko. Bardzo pomagają, jasne. Ale to terapia mnie wiedzie i pozwala żyć szczęśliwie. Obaliłam mnóstwo niezdrowych schematów i mechanizmów, jestem z siebie dumna (ojcu takie słowa na pewno by nie przeszły przez gardło xD). Z bólem wspominam przeszłość jako córka mojej mamy. Podobnie jak pani Brett, dopiero kiedy pokochałam siebie, wybaczyłam, byłyśmy w stanie wspólnie naprawić naszą relację. Gdy mama odprowadzała mnie do ołtarza, do mojego ukochanego, byłam najszczęśliwszym człowiekiem pod Słońcem. Nie będę podsumowywać, bo nie potrafię mądrze. Życzę każdemu samoakceptacji i kochania siebie ❤️ ps. Ewa, dziękuję. Za całą Twoją działalność. Za ważne treści, za empatię, za wsparcie z internetów!
bardzo polecam przeczytać "Cudzoziemkę" Marii Kuncewiczowej. Idealnie ukazuje schematy z punktu widzenia toksycznej matki i książka jest napisana naprawdę niesamowicie, bo jest to tzw. powieść psychoanalityczna i całe życie bohaterki przypomina powolny proces terapii. Książka jest wspaniała, ma tylko jedną wadę- Jest w kanonie lektur, przez co jakieś 90% osób od razu skazuje ją na porażkę i nawet nie próbuje przeczytać. Historia pani Reginy tylko pokazuje jak bardzo aktualny jest problem schematów opisanych w "Cudzoziemce" i "Granicy"== tam opisany jest troszkę inny schemat, tzw boleborzański ale wciąż pasuje do tematyki odcinka. Polecam cieplutko.
Kiedy byłam malutka to był okres kiedy akurat moi rodzice byli w trakcie budowy domu, wcześniej mieszkaliśmy w starym domu rodzinnym mojego taty razem z babcią, chorym dziadkiem i 4 rodzeństwa. Tak właściwe to byłam "wpadką" nigdy nikt się z tym nie krył. Kiedy się urodziłam akurat dziadkowi się pogorszyło, każdy był skupiony głownie na nim. Rodzice też mieli problemy z budową, do tego gospodarstwo, krowy itd. W domu ciągle było dużo ludzi bo mój tata ma 9 rodzeństwa którzy wraz z rodzinami ciągle odwiedzali dziadka. Raczej nikt za bardzo nie zwracał na mnie uwagi. Podobno byłam spokojnym dzieckiem i nie potrzebowałam tyle uwagi co było wszystkim oczywiście na rękę. W dzień moich pierwszych urodzin zmarł dziadek. Słyszałam historie że trzy dni potem w dniu pogrzebu zostawili mnie całkiem samą w domu. Kilka lat później kiedy mieszkaliśmy już w nowym domu rodzice stwierdzili że chcą mieć jeszcze jedno dziecko i kiedy miałam 4 latka urodził się mój brat który miał wadę serca. Wtedy cała uwaga skupiła się naturalnie na nim. Na szczęście wyszedł z tego i dwa lata później urodziła się jeszcze moja najmłodsza siostra, kiedy ja zaczynałam przygodę ze szkołą. Ona zebrała największą aprobate za bycie prześlicznym dzieciątkiem. Naprawdę jest bardzo ładna... za to ja.... Kiedyś na jakiejś imprezie pijany wujek spytał "a tej ....[moje imie] to wam kto nie podrzucił? nawet nie pamiętam kiedy się urodziła a takie to nie podobne do nikogo, wszystko inne dzieci wasze takie ładne" Ja byłam wtedy w drugim pokoju. A moja chrzestna na mojej komunii nawet mi życzeń nie złożyła tylko wcisnęła mi prezent i podeszła do mojej mamy która trzymała siostrę i powiedziała "A mogłam trochę poczekać to bym taką śliczną chrześniaczkę miała" kiedy ja stałam tuż obok. Jakby nie mam do nikogo żalu ale zawsze mam poczucie że nie ważne co by się działo zawsze jest ktoś ważniejszy lub coś ważniejszego, że nie mam prawa nikomu zawracać głowy i mam radzić sobie sama. Teksty psychologów typu "Masz ręce, możesz chodzić, masz rodzine. Inni tego nie mają, ciesz się, inni mają gorzej" wcale nie pomagają. Kiedy już odważę się o coś poprosić to zaraz tego żałuję i czuję się hipokrytką, nie lubię chodzić do lekarzy bo czuję się hipochondryczką kiedy opowiadam co mi dolega. Nie potrafię budować relacji z ludźmi bo całe życie radziłam sobie sama, nawet nie potrafię zwyczajnie z własną rodziną porozmawiać. Nienawidzę kiedy ktoś mnie przytula. Mam 18 lat a jeszcze nigdy nie miałam przyjaciela/przyjaciółki, nawet dobrego kolegi, kogoś z kim mogłabym rozmawiać o czymś innym niż o tym co było zadane czy która godzina. Już o chłopaku czy nawet całowaniu nie wspominając. I chciałabym choć raz w życiu usłyszeć że ładnie wyglądam, albo chociaż że wyglądam nawet ok czy coś... I nie obwiniam rodziców, wiem że mieli i mają nadal dużo pracy. Sorki że tak się tu żale ale nie mam z kim pogadać a nawet kot mnie nie chce słuchać tylko śpi ciągle ;)
Jak psycholog może powiedzieć: "Ciesz się, bo inni mają gorzej"? Twoje emocje i problemy nie są mniej ważne, bo ktoś nie ma ręki. Twój ból i problemy zdrowotne nie są mniej istotne niż czyjaś choroba nowotworowa. Bo są Twoje. To, że rodzice nie byli przygotowani na rodzicielstwo nie jest Twoja winą i nie musisz pokutować za to. Jeśli ludzie uprawiają seks to niestety, ale muszą liczyć się z konsekwencjami i sprowadzając Cię na świat powinni się Tobą zaopiekować należycie. Też jestem wpadką, większość problemów już przerobiłam/zracjonalizowałam, ale nadal niektóre rzeczy bolą. Trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieję, że znajdziesz dobrego psychologa/psychoterapeutę ♥️
@@Mar_Zi Z całego serca Ci współczuję. Wiem, że w szkołach pracują najczęściej najgorsi z najgorszych, których nikt nigdzie indziej nie chciał. Jeśli mieszkasz w większym mieście i masz możliwość (chociaż teraz w trakcie pandemii to pewnie prawie niemożliwe) spróbuj iść do miejskiej poradni psychologiczno - pedagogicznej. Wizyty są tam darmowe, a psycholodzy trochę lepsi niż szkolni
I wydawać by się mogło, że to takie oczywiste. Takie to proste; otworzyć drzwi do szczęścia, ale mimo wszystko najtrudniej je po prostu znaleźć. Parę lat temu przeczytałam Susan Forward: Toksyczni rodzice i nadal wracam do tej książki. Okazuje się, że cyt: "Zrozumiałam, że są dwa aspekty wybaczenia: odrzucenie potrzeby zemsty i uwolnienie strony, która zawiniła, od odpowiedzialności." Ja odrzuciłam potrzebę zemsty. Pokochałam siebie tą polepioną z traum, ale nie wybaczyłam. Kiedy rodzic nie rozumie w czym zawinił nie widzę sensu wchodzenia w pułapkę przebaczania. Cyt: „Jeśli ci przebaczę, to będziemy mogli udawać, że to, co się stało, nie było aż tak okropne”. Oczywiście, to moja własna droga życia. Życzę Wam wszystkiego najlepszego, abyście mogli się wyswobodzić z okowów swych własnych traum. Z chęcią przeczytam książkę Pani Reginy, będzie to niewątpliwie dobre doświadczenie.
Nie lubię tego natłoku, który jest rzucany na przebaczenie. Jedna z psycholożek, z którą miałam (nie)przyjemność pracować jako dzieciak przerzucany od toksycznych opiekunów do kolejnych, powiedziała mi, że poczuję ulgę gdy im przebaczę. W pewien sposób było to stworzenie kolejnego schematu - 'Masz wybaczać nawet kiedy ktoś nie przeprosi/nie zadośćuczyni/nie poczuje skruchy'. I bardzo długo funkcjonowałam w tym schemacie, zapewne do dnia dzisiejszego pozostały mi jakieś ślady. Zemsta nie jest dobra, ale wybaczenie bo masz poczuć ulgę też według mnie niewiele pomaga. To nie znaczy, że uważam iż trwanie w żalu jest ok, jednak ja na przykład żyje w pełnej świadomości krzywdy, którą doznałam od opiekunów i im tego nie przebaczę gdyż wiem, że oni nigdy nie uznali mojego bólu.
U mnie bylo tak, ze wzielam lsd w celu eksperymentu terapeutycznego i na tym zrozumialam jak idzie ten mechanizm toksycznych rodzicow. To zrozumienie sprawilo, ze nie mam co wybaczac bo jak moge wybaczyc rodzicowi skoro kieruje sie on mechanizmem wiekszym od samego siebie. Przebaczenie stalo sie dla mnie zbedne bo nie mam zalu, a tylko zrozumienie. Jednak kazda sytuacja jest inna, zalezy co rodzic robil.
Kurcze, filmik trwa nie całe 15 minut, ale ilość pracy jaką w niego włożyłaś .... wow to naprawdę szacun. Ktoś kiedyś powiedział, że źródła problemów człowieka dorosłego mają dwa imiona "mama" i "tata" a temat relacji to temat rzeka. Chętnie wzięłabym udział w konkursie, ale nie mam instagrama i nie chcę zakładać ;) Pozdrawiam i wspieram w dalszym propagowaniu wiedzy :*
Na 12 minucie zaczelam płakać jak bóbr. Dziękuję ci kochana za filmy które tworzysz i za to że dzieki tobie moglam usłyszeć slowa Pani Reginy. Lat mam 15, a na terapię chodzę już od 2 lat i caly czas zmagam się z tym, zeby żyć. Zeby żyć, byc szczęśliwa, a co nie istnieje w moim zyciu - kochać siebie. To niby tylko filmik na yt, ale jakims trafem akurat dal mi do pomyslenia. Potrzebowałam takiego bodźca, który po prostu pojawi sie znikąd i powie mi 'Hej! Nikola, sluchaj, życie nigdy nie bylo dla ciebie w porzadku, tak to prawda, ale gdy zaczniesz o nie walczyć, zaczniesz walczyc o siebie, będziesz mogła w końcu po raz pierwszy z niego korzystać, byc szczęśliwa i nieść milosc'. Dziękuję ci kochana, naprawdę! Robisz świetna robotę. Chętnie bym się z toba spotkała i odbyla dluzsza rozmowę, bo jestem szczerze ciekawa ciebie i brzmisz na bardzo kochaną, inteligenta i po prostu niosąca pomoc kobietę, ale mieszkam na Pomorzu a ty najprawdopodobniej nigdy nie zobaczysz tego komentarza. Mimo to, dziękuję ci i życzę ci wszytskiego dobrego w życiu.
Popłakałam się przy tym wywiadzie, naprawdę uświadomiłam sobie że też musi we mnie siedzieć jakiś poryty schemat, ponieważ nieważne jak bardzo się staram, zawsze w pewnym momencie zostaję sama. I mam już tak tego dość...
Nie zdajesz sobie sprawy jak ten odcinek był mi potrzebny. Pomogłaś mi poukładać pewne myśli. Moja mama również stosowała manipulację słowną. ,,Skoro nie kocha cię własna matka, to jak mają pokochać cię inni ludzie". Sztylet w serce :D. Te słowa tknęły mnie najmocniej z całego odcinka. Poukładałam się dopiero przy poznaniu mojego już któregoś z kolei partnera seksualnego, który szczęśliwie okazał się kimś, kto był zainteresowany mną, a nie moim ciałem. Miałam szczęście. Wiem, że gdyby nie on, to nadal żyła bym w tej rutynie, w braku poszanowania do swojego ciała. Ten głos w głowie nadal się pojawia, z tego powodu też nie piję alkoholu. Nie wierzyłam w miłość, bałam się jej i uciekałam od niej. Robiłam wiele rzeczy, żeby partner mnie zostawił, bo czułam, że nie zasługuję na czyjąś miłość i po prostu się jej boję. Ciekawą rzeczą jest fakt, że strasznie boję się krzyku i krytyki. Wystarczy, że obca osoba na ulicy powie ,,gdzie łazisz" i będę to roztrząsała dniami i nocami. Krytyka ze strony mojej mamy była bardzo toksyczna. Potrafiła w bardzo inteligentny sposób wbić szpilkę w najbardziej czuły punkt, więc już jako mała dziewczynka nauczyłam się unikać konfrontacji z nią. Nie pokazywałam prac domowych, obrazków, nie opowiadałam o sobie, nie recytowałam wierszyków ani nie prosiłam o zabawki (nawet o jedzenie jak byłam głodna). Nigdy nie pisałam listów do świętego Mikołaja, bo bałam się, że nic mi nie przyniesie i będzie zły o to, że poprosiłam :D. Ogólnie wszystko trzymałam dla siebie i chyba nadal mi to zostało. Z nikim nie dzielę się sukcesami, rzadko ekscytuję się małymi rzeczami, parę godzin zajmuje mi poproszenie partnera o kupno czekolady w sklepie. Totalna głupota, ale nie potrafię inaczej. Mój obecny partner z drugiej strony wychował się w idealnej rodzinie. Wiele razy pytałam go czy na pewno nie ma żadnych problemów. Wiele razy rozmawialiśmy na temat swojego dzieciństwa, ale on za każdym razem mówi, że jego było idealne, bezproblemowe i faktycznie... Moja przyszła teściowa to najcudowniejsza kobieta jaką znam. Jego rodzina się wspiera, kocha, szanuje. Na pierwszym większym spotkaniu rodzinnym u niego musiałam uciec do łazienki na chwilę i się wypłakać, bo to było tak piękne, tak mi nieznane, tak abstrakcyjne, że chwilowo poczułam się jakby wszystkie moje dziecięce marzenia o miłości i trosce się spełniały.
Ja zaczęłam chodzić na terapię dokładnie rok temu - w październiku mam rocznicę. :) I szczerze, to była najlepsza decyzja w moim życiu (a mam dopiero 18 lat). Od tamtego momentu zmieniłam się nie do poznania. O wiele mniej się stresuję, wyszłam z bezsenności, a i relacje z moimi przyjaciółmi i chłopakiem są naprawdę cudowne i nie wiem, co bym bez nich zrobiła. Zaczęłam też lubić siebie (do kochania jeszcze mi trochę daleko, ale lubienie siebie też jest super) i być optymistką. Jestem pod wrażeniem swojej zmiany, która oczywiście łatwa nie była, ale wciąż mogę powiedzieć, że gra jest warta świeczki.
Długo omijałam ten film - jestem w trakcie terapii behawioralno - poznawczej, podczas której staram się odnajdywać, rozkładać i przerywać schematy z dzieciństwa, które do dnia dzisiejszego rzutują na to jak zachowuję się w relacjach z ludźmi. Dla mnie terapia okazała się być najlepszą decyzją jaką mogłam podjąć, ponieważ dowiedziałam się o sobie tylu niesamowitych rzeczy! Udało mi się także zwalczyć swoje napady agresji, które wynikały z nadmiernej złości i nieumiejętnością radzenia sobie z trudnymi emocjami. Nawiazując do pierwszego dnia - omijałam ten film, ponieważ nie zawsze jest łatwo podczas rozwiązywania takich schematów. Często wracają przykre wspomnienia, o których najchętniej chciałoby się zapomnieć. Ale cieszę się, że ten film powstał! Jeżeli choć jedna osoba po obejrzeniu tego materiału dojdzie do wniosku, że może warto spróbować rozpocząć terapie, to był to kawał dobrej roboty Ewo!
Jedynaczka here, a odcinek dość blisko mnie. Nie trzeba mieć wcale gromady dzieci, żeby zacząć nazywać zaniedbania czy przemoc psychofizyczną "brakiem czasu" czy "zmęczeniem". Wiesz co jest najgorsze? Przekonanie o własnej nieomylności. Dlatego nawet się nie przyznaję w domu, że "chodzę do psychologa i będę się zmieniać, proszę zauważcie to i zmieńcie wreszcie zakodowany w waszych głowach obraz mnie"
Niedawno skończyłam czytać nową książkę Reginy (uwielbiam babeczkę, serio) i w sumie.. dzięki tej lekturze zdałam sobie sprawę, że jestem gotowa by podjąć z moją terapeutką temat moich rodziców, mojego życia w rodzinie alkoholowej, czasem też przemocowej.. w końcu bez tego nie pójdę dalej w swoim samorozwoju.
Ja w sumie zawsze byłam odrzucana i wykorzystywana. Była jedna osoba która umiała nastawić całą klasę przeciwko mnie. Więc nikt mnie nie lubił. I na dodatek jestem gruba więc ich to jeszcze bardziej odrzucało. Nigdy nie miałam przyjaciółki, bo dziewczyny były zniechęcone do mnie, do mojego wyglądu "Przyjaźniłam" się z chłopakami. Mieli u mnie ogromne zaufanie. Ale nic nie może trwać wiecznie, nie? W końcu też byłam dla nich ciężarem. Zaczełam mnieć podejście do siebie że nikt mnie nie lubi, nikomu nie pasuje i postrzegałam siebie jako niepotrzebną i bezwartościową osobę. Nie jestem introwertykiem, więc zaczęłam szukać kontaktów na osiedlu (bo nikt z mojej klasy nie mieszka na moim osiedlu, oni mają "swoje podwórka"). Zaczełam chodzić z grupką mojego przyjaciela, przynajmniej tak sadziłam że to był mój przyjaciel. Wychodzenie z nimi było fajne, oprócz tego że rzucali ciągle jakieś żarty o tym że jestem gruba i brzydka. Na przykład moja koleżanka powiedziała że zamierza zabrać na swoją 18 swoich przyjaciół (bo uważa mnie za jej przyjaciółkę, miłe z jej strony uvu) A oni powiedzieli że "chyba będę musiała lecieć w tym miejscu gdzie są bagaże bo się nie zmieszczę w samolocie". Wszyscy oprócz mnie i koleżanki zaczęli się śmiać. Zrobiło mi się przykro i wstyd. Potem zaczęli mnie wykorzystywać pod względem kasy. Aż w końcu jeden mnie zwyzywał i wykrzyczał jaka to jestem zła i beznadziejna. Zostałam sama. Byłam wiecznie smutna i miałam myśli samobójcze (do teraz je mam) w mojej głowie było jedno "nikt mnie nie lubi, nikogo sobie nigdy nie znajdę, nie będę miała znajomych i że tylko niepotrzebnie egzystuje. Teraz nagle zaczeły się mną interesować dziewczyny. Mówiły mi nie raz że źle mnie oceniły. Fajnie że mam przyjaciół jakich kokwiek, ale równie dobrze mogą mnie obgadywać za placemi. Nie mam już takiego zaufania do ludzi i dalej uważam się za niepotrzebną i że nikogo nie obchodzą moje uczucia. Jak mi w klaasie nie dowalą to zrobią to chłooacy z innej klasy. Ale takie życie, wygląda na to że zawsze będę tą niepotrzebną. Dzięki jeśli ktokolwiek to przeczytał XD Szacun I życzę miłego dnia, wieczoru, kiedykolwiek to czytacie UvU
U mnie na pewno te schematy są. Pokochałem osobę , która nie jest w stanie odwzajemnić tego samego uczucia i to była ta iskra wzniecajaca pożar. Podobno czas leczy rany, gówno prawda, czas daje tylko złudne poczucie , że problem lub zdarzenie to przeszłość i że będzie lepiej. U mnie minęło już kilka miesięcy, żyje (póki co) , jeżdżę do pracy, czasem spotykam się ze znajomym, ale tak naprawdę ten pożar z iskry gdzieś pod tą czachą przybiera na sile. I w głowie pojawia się więcej czarnych myśli typu; czy ja komuś jestem potrzebny , co będzie dalej itd. Może i terapia to szansa, tylko nie wiem czy mnie na nią stać . Mam 29 lat więc to nie płacz 11 latki której świat się zawalił . U mnie rzeczywiście fundamenty na których dobrze się trzymałem zostały prawie zniszczone.
Jesteśmy dorośli. Wyszliśmy z domu, który był dla nas koszmarem. Walczyliśmy tam o przetrwanie tworząc sobie jakieś role, w które musieliśmy się wcielić, żeby przetrwać. Jesteśmy dorośli, ale jednak cały czas jesteśmy też dziećmi, którymi nikt nie zaopiekował się te kilka/kilkanaście lat temu. Teraz jest jednak czas, żebyśmy sami się sobą zaopiekowali, ale nie mamy zielonego pojęcia jak to zrobić. Jak mamy się sobą opiekować, jeżeli ktoś przez całe nasze dotychczasowe życie traktował nas jak popychadło? Jesteśmy dorosłymi dziećmi, które zostały nauczone przetrwania w domu, a nie życia w społeczeństwie.
Zauważam schematy w swoim życiu - sporą ilość. Tych negatywnych nie potrafię zmienić. Chodziłam na terapię ale nie została ona w pełni ukończona (polski NFZ i obecna sytuacja) i jakoś tak staram się samodzielnie egzystować
I can relate z Panią Reginą, aczkolwiek dalej nie znalazłam sposobu jak w takiej sytuacji pogodzić się z matką. Jest tam to zdanie „Skoro moja własna matka mnie nie kocha, to jak ma mnie pokochać ktoś inny?” Tyle, że to wyglada jakby tylko Pani Regina miała problem i musiała chodzić do terapeuty. A co z jej rodzicami? To nie jest normalne zachowanie i ciężko mi uwierzyć, oni sami z siebie się zmienili. Moja matka pomimo lat terapii dalej nie potrafi się zmienić i mam wrażenie, że nadal zrobiłaby wszystko, żeby tylko mnie upodlić. Tutaj dwie stroną muszą chcieć się zmienić i naprawdę nie mogę pojąć jak taka osoba jak jej mama zmieniła nastawienie. Oczywiście to wszystko tylko na podstawie fragmentów, które przytoczyłaś, możliwe, że w całym utworzy znalazłabym odpowiedź na to jak odhaczyć ten ostatni etap, czyli jak właściwie pogodzić się z „oprawcą”.
Moim schematem jest to że przez większość swojego życia czułam się bezwartościowa i niewystarczająca oraz ciągłe porównywałam się z każdym dlatego, że moja mama mnie ciągle porównywała z innymi i pomimo tego że się dobrze uczyłam i miałam masę zajęć dodatkowych kiedy potknęła mi się noga zawsze byłam porównywana do osób którym poszło lepiej i słyszałam coś w stylu: "mogłaś się bardziej postarać". Na szczęście od maja 2020 zaczęłam pracę z psychologiem i jest już coraz lepiej, zaczęłam kochać i akceptować siebie, nie porównywać ciągle, więc wszystko zmierza na dobrą drogę ❤️
jeśli mam być (jeszcze nie obejrzałem filmu do końca) szczery to dokładnie tak jak powiedziałaś na wstępie u mnie to wyglądało, ciągłe mówienie o swoich problemach, uzależnianie się od innych, a później ogromną rozpacz gdy relacje traciłem, przez wiele tych nieprzyjemnych doświadczeń dowiedziałem się, że już nie chce być dobry ani nie chce czuć słabości, a chce je co najwyżej wykorzystać od innych, chce być psychopata bym mógł być w końcu szczęśliwy. i szczerze? czuje się dużo lepiej i znacznie szczęśliwszy z takim podejściem
szczerze dość przykro czyta się o tym, że czujesz się szczęśliwszy i wolisz wykorzystując dobroć od innych, niż samemu być dobrym (jeśli to dobrze zrozumiałam ) Ale czy tego dobra nie byłoby dużo więcej jakbyś i ty jak i osoba z którą masz kontakt byście wspólnie to dobro do siebie dołożyli, zamiast tylko brać je od drugiej strony.. wykorzystywanie słabości od innych zamiast walka ze swoimi własnymi słabościami albo zaakceptowanie ich też brzmi dość przykro, jeśli coś źle zrozumiałam to przepraszam, ale bardzo niepokojący jest ten komentarz :/ mimo to zycze duzo dobra i szczescia
@@angee7024 póki co okazywanie dobroci innym kończyło się tylko tym że te wszystkie osoby straciłem, a przez to że jestem niezwykle wrażliwy normalnie to miałem przez to depresję i kilka prób samobójczych. ostatnio zrozumiałem że to w jaki sposób mogę się czuć spełniony to właśnie w taki sposób jak opisałem w wyższym komentarzu
@@ankaanka9825 życie przynosiło mi zawsze negatywne rzeczy, już nie będę mówił co się działo ale się działy w moim życiu bardzo nie przyjemne rzeczy. nauczyłem się że żebym mógł szczęśliwe funkcjonować stanę się psychopata. teraz czuję się zadowolony z życia. czemuż z tego rezygnować?
Ja po wielu wielu latach borykania się właśnie z takimi schematami które doprowadzały mnie ostatecznie do stanów depresyjnych, zdecydowałam sie w końcu na terapię, zdałam sobie sprawę że sama sobie z tym nie poradzę, a i moi bliscy nie mogli mi w tym pomóc, bo zwyczajnie nie potrafili. Jestem właśnie w trakcie terapii przede mną długa i nie łatwa droga ale już na tym etapie mogę szczerze polecić takie rozwiązanie każdemu kto sie tylko nad tym zastanawia. Naprawdę warto, wystarczyło kilka spotkań żebym zaczęła patrzeć zupełnie inaczej na siebie, na swoje życie i zrozumieć, że ma swoją wartość której wcześniej nie dostrzegałam. Świetny odcinek, łapka w górę :)
Nie lubię narzucać się innym, pewnie jest to wynikiem brakiem zainteresowania ze strony mojej rodziny. Czuję się niechciana i nie wierzę, że ktoś mnie pokocha. Nie umiem okazywać innym uczuć, bo rzadko moi bliscy okazują mi. Chyba słyszałam raz od mojej mamy słowo "kocham Cię" i to było dla mnie wielkim szokiem. Najgorszym jest jednak brak wiary w siebie. Rodzina nie wierzy w to, że pójdę na studia czy osiągnę sukces, co nie jednokrotnie mi już mówili. Te wszystkie czynniki sprawiają, że nie mam ochoty na nic i chciałabym już umrzeć.
Cieszę się, że temat schematów został poruszony na Twoim kanale! Temat rzeka, bo schematów wiele i dotyczy każdego w indywidualny sposób, ale Tobie udało się go ubrać w rzetelny sposób.
Bardzo przydatny filmik, chętnie obejrzałabym jeszcze coś o takiej tematyce. Tak przy okazji, ciekawym tematem jest też trauma pokoleniowa. Może mogłabyś coś też o tym opowiedzieć? Bo w internecie jest raczej niewiele informacji i to głównie takie bardzo ogólne.
Szczerze to nie znałam pani Reginy. Jej historia wydaje mi się bardzo podobna do mojej. Za niedługo zaczynam terapię i mam nadzieję, że będzie lepiej. Książkę pani Reginy na pewno kupię. To co powiedziała dało mi nadzieję, że mogę jeszcze normalnie funkcjonować ;D
Naprawdę dziękuję Ci za ten film. Znalazłam kilka schematów podczas samego oglądania tego filmu (nawet się popłakałam) i postaram się pracować nad zmianą mojego życia. Może uda mi się też zagadać ze spacjalistą. Jeszcze raz, święty film ❤️
Świetny materiał! I jeszcze ta rozmowa z p.Reginą Brett-wspaniały pomysł! Dużo mi ten film dał i absolutnie muszę go polecić moim znajomym, Pozdrawiam✨💗
intro o schematach było dla mnie 😳😳 mówiłaś o wszystkim co mnie dotyczy i nie mogłam znaleźć żadnych informacji na temat wiecznego nieusatysfakcjonowania itp..
No i popłakałam się. Świetny filmik, bardzo ważny. Sama jestem w terapii i to o czym mówiła pani Regina było bardzo wzruszające i widzę, że dla mnie i dla innych ludzi jest jeszcze nadzieja. Niestety czasami dzieciństwo zostawia nas z ranami, które trzeba długo leczyć, ale zdecydowanie warto podjąć się tej cieżkiej pracy
Stąd już tylko o krok od teorii o stylach przywiązania Ainsworth. Super byłoby zobaczyć o tym film na Twoim kanale. To dobrze udowodniona (i już dość stara) teoria która wyjaśnia w jaki sposób relacja z rodzicami wpływa na nasze relacje z innymi ludźmi. Brakuje informacji na ten temat w polskim internecie i nawet artykuł na polskiej wikipedii pozostawia wiele do życzenia.
PS. Świetny filmik, chyba mój nowy ulubiony na Twoim kanale. ❤ PS2. I pierwszy raz pomyślałam, że jak ogarnę problemy ze zdrowiem fizycznie, to znajdę sobie dobrego terapeutę i jeszcze ogarnę głowę. Nice
Blog psychowiedza mega przystępnie przedstawia, na czym polegają schematy. Sama studiuję psychologię, jestem też w terapii schematu już od dwóch lat i uważam, że pomogło mi to naprawdę cudownie, w porównaniu do klasycznej terapii poznawczo-behawioralnej, w której byłam również około 2 lat. Blog ten polecam każdemu i wysyłam linki. Teraz dodatkowo będę wysyłać ten filmik
Tak patrze na jej zdjęcie... tego dziecka, którym byłam i nic w niej nie lubię. Jest zastraszona, zamknięta w sobie, w ranach od samookaleczenia, przeciętnie inteligentna, zaniedbana... Nie ma co w niej lubić i cholernie się ciesze, że już nią nie jestem, chociaż mi jej żal.
Próbowałam przeczytać "Bóg nigdy nie mruga", i tak jak były rzeczy z ktorymi sie utożsamiałam, tak większość rzeczy mnie odrzuciła głównie przez kipiącą w tej książce religie, ale pomyślałam sobie - spróbuję (to, że jest Bóg w tytule niekoniecznie oznacza że będzie to książka ciągle nawiązująca do religii, jakby ktoś spytał "a czego Ty sie spodziewałaś?"). Nie przeczytałam jej w całości, bo mi zwyczajnie nie podeszła - natomiast autobiografie przeczytałabym z miłą chęcią
A próbowałaś "Kochaj. 50 lekcji jak pokochać siebie, swoje życie i ludzi wokół" autorstwa Reginy? Nie zaprzeczę, sama miała zgrzyty gdy pojawiały się tematy religijne - ale wiara to nie tylko katolicyzm, protestantyzm czy buddyzm. Zmieniając swoje spojrzenie na ten temat łatwiej było mi skończyć te książkę. Sama bym po nią nie sięgnęła, ale przyjaciel mi ją pożyczył gdy byłam w trudnym okresie swojego życia. Ta książka otworzyła mi oczy na dbanie o siebie. Nie są to łatwe książki, więc rozumiem że mogła Ci nie podejść. Będę trzymać mentalnie kciuki byś była silna i wytrwała i siebie kochała. Dużo zdrowia i miłości życzę ♥️
A i zapomniałam dopisać że w tej książce jest w ciekawy sposób opisane jak dbać o siebie: opuszczać, stawiać granice, być dobrym dla siebie, odpoczywać. Dla mnie zaskakującym odkryciem było to że mogę odpocząć - że mogę sobie na to pozwolić.
Nie próbowałam, ale może spróbuje. Masz rację, ale mi po prostu ciągłe wzmianki religijne bardzo przeszkadzają, no i po prostu nie mogła sie zmusić do przeczytania w całości. Przeczytałam tylko wybrane fragmenty. Może jeszcze kiedyś do niej wrócę. Dziękuję Ci, jesteś bardzo miła i szczerze powiedziawszy poprawiłaś mi dzień, który dziś mnie niezwykle nie rozpieszcza. Ja również życzę Ci wszystkiego dobrego, i jak najmniej problemów na swojej drodze 🥰 Ja akurat jeśli chodzi o odpoczynek, nie mam problemu, tymbardziej, że jestem okropnym leniuchem! :) aczkolwiek wiadomo - obowiązki domowe same się nie zrobią 🤷🏽♀️
I wchodzę ja, ubrana cała na czarno :D Bezrobotna, mieszkająca z rodzicami. Nie umiem się wyprowadzić. Przez lęki nie zrobiłam studiów. Przez wiele śmierci w rodzinie i otoczeniu nie umiem przestać myśleć o tym, że może to mój ostatni dzień. Ojciec choleryk dla którego nigdy chyba nic nie jest zrobione dobrze a jeżeli jest to nie ma szans na jakąkolwiek pochwałę chociaż zdaży się czasem. Ciągle mam wrażenie, że się narzucam ludziom przez co często nie zaczynam interakcji. Prawie nie mam znajomych, a tych których mam często się mocno zastanawiam czy serio chcą się ze mną zadawać. Byłam na terapii, pomogła na chwile z natrętnymi myślami plus atakami paniki które po kilku miesiącach od ukończenia terapii wróciły. Nie mam pojęcia co ja robię z moim życiem. Gdy się nie porównuję i po prostu cieszę tym co mam jest ok, ale no... chyba nie jest dobrze XD
Na początku stycznia spędziłem niecałe (zabrakło jednego dnia do równej liczby) na oddziale zamkniętym. Po wyjściu zalecono mi udanie się na dalsze leczenie - co też uczyniłem, już lokalnie - pierwsza wizyta u kolejnego psychiatry na 31 marca. 30 dzwonię do poradni, czy mam wgl się pojawić bo widzę co się dzieje (początek pandemii) - pani na rejestracji każe zadzwonić następnego dnia, co też robię. Tak, mam przyjechać bo jestem po szpitalu - w ciągu piętnastu minutowej wizyty zgarniam w uj opr od pani doktor, że przyjechałem, bo narażam siebie i ją - próbuje wyjaśnić, że sami mi kazali, napotykając ścianę. Kończy się to, że dostaje obietnice skierowania do psychologa na dalszą terapię - "jak to się wszystko skończy, to zadzwonimy", jeśli leki mi się skończą to mam dzwonić i dostanę e-recepte. Obecnie mamy październik, a ja wracam do stanu przez które w Nowy Rok trafiłem na oddział. Także nie ma mowy o "walce o siebie" w obliczu pandemii.
jestem aktualnie w trakcie terapii, probojac ogarnac moje daddy issues i same niezdrowe relacje w moim niesamowicie jak na tyle doswiadczen mlodym wieku czasami pomaga,czasami nie, czasami mam wrazenie ze w ogole sobie wmawiam ze terapie cos daja ale staram sie nie poddawac i mam nadzieje ze kiedys bedzie lepiej;3 trzymam kciuki za wszystkich ktorzy tez sie z tym zmagaja
Nie wiem czy to był schemat, prawdopodobnie tak ale przez sytuacje w domu rodzinnym (przemoc fizyczna i psychiczna) miałam duży problem z nawiązywaniem zdrowych relacji. Wieczne poczucie ze nie jestem wystarczająco dobra i chorobliwa wręcz próba uzyskania akceptacji. Do terapii popchnęło mnie to jak również to ze w domu rodzinnym zostały moje dwie młodsze siostry. Terapia pomogła mi rozpracować co spowodowało takie a nie inne nierealne do uzyskania potrzeby, wybaczenie mojemu tacie zaszczepienia tego we mnie, odbudowanie relacji z nim i reszta rodziny ale co najważniejsze, pokazanie rodzinie ze terapia jest pomocna. Dzięki temu moi rodzice i najmłodsza siostra są w trakcie terapii i cała komórka rodzinna wychodzi z ciągu terapii coraz zdrowsza i szczęśliwsza
Teraz już wiem, czemu Qczaj tak krzyczy żeby siebie ukochać :D Mam prawie 28 lat, więc trochę juz w te dorosłe życie weszłam, czuję że coś nie gra i myślałam nad psychoterapeutą. Dzięki Ci za ten odcinek, coraz bardziej jestem przekonana, żeby udać się do takiego :)
Ej, coś podobnego słyszałam wczoraj od psychologa. Chodzi o tą historię o tym jak dziecko gnębione w przyszłości może odnajdywać się wśród ludzi, którzy też będą go/ja gnębić...
Brałam leki i chodziłam do psychologa, ale przerwałam przez to że pozamykali wszystko, a później o tym nie myślałam, zaszłam w ciążę i narazie do tego nie wrócę. Wydaje mi się że też trafiłam na psychologa, który nie rozumie mojej sytuacji. Byłam przekonana że nikt mnie nie pokocha, bo moja matka mnie nie kocha, a ojciec był zimny jak lód.
jesli chodzi o dobór tak jak w przypadku pani reginy ja zawsze wybieralam nie tyle co zlych partnerow tylko zlych przyjaciol. zawsze bylam wlasnie ta druga ta mniej szanowana ta nie rozpoznawalna ta stojaca w cieniu osoby z ktora wchodzilam w taka relacje. jakos teraz jeszcze bardziej to do mnie trafilo. nie powiem nawet podczas ogladania tego materialu kiilka lez polecialo. dziekuje bardzo za taki film mysle ze jest on bardzo potrzebny i ciesze sie ze poruszyłas taki temat bo mysle ze wiele osob boryka sie a takimi wlasnie problemami. jeszcze raz dziekuje
akurat w moim przypadku bardzo wszystko wplynelo na moja samoakceptacje. zawsze bylam jakas odrzucona od rodzenstwa bylam ostatnim dzieckiem najmłodszym. zawsze mowiono mi ze mam najlepiej z nich i ze nie moge narzekac na to jak jest. ze oni mieli gorzej. przez to ze smieli sie z moich prac (od malego pisalam jakies piosenki albo spiewałam) teraz nie umiem wystepowac na scenie i przy publice. weszlam w relacje z chlopakiem ktory jest naprawde swietny jedak caly czas mam w glowie ze jestem niewystarczajaca ze moze mnie oklamywac skoro nie widze u niego zadnych wad. i tez ciagle narzekam az czasami nie moge sie powstrzymac. mam tez problrm z podejmowaniem decyzji i asertywnoscia. jednak od jakiegos czasu wszystko to do mnie trafia i staram sie poprawic ale boje sie faktu ze musialabym powiedziec rodzicom ze chce chodzic na terapie bo nikt tego nie wezmie na powaznie i tez pewnie bedzie ze za duzo poeniedzy na to pojdzie
mysle ze najbvardziej na to wszystko wplynelo moje rodzenstwo ktore sie wysmiewalo ze mnie albo to ze bede ta najlepsza ta najmadrzejsza bo w koncu ostatnie dziecko nie powinno juz przysparzac problemow. dlatego nie lubie popelniac bbledow czuje wrecz presje i strasznie obsesyjnie zachowuje sie gdy musze napisac cos co wymaga wiedzy ogolnej wtedy musze to sprawdxzic bo sama spobie nie ifam.
Ja przez to, jak moja matka traktowała mnie w dzieciństwie, nie jestem w stanie się z nikim związać. Bez względu na to, jak bardzo się staram, czuje się jak w klatce, z której desperacko chce uciec. Zawsze bałam się, że mnie ktoś przez moje wyalienowanie odrzuci, więc sama odrzucałam innych nim ci w ogóle o tym pomyśleli :/ nie jestem w stanie wylewać własnych emocji, dusze wszystko w sobie i krzyczę, jak nikt nie patrzy. Hafefobia zabiła moje dwa związki 👌
U mnie też niestety występują negatywne schematy. Czuję, że nie zasługuję na miłość, ponieważ gdy mój ojciec dowiedział się, że się urodzę uciekł I zostawił moją mamę w młodym wieku z brzuchem. Niestety moją pierwszą poważną relacją był chłopak, który otwarcie mną gardził, był pierwszy do moralizowania a sam nic sobą nie reprezentował. To była toksyczna relacja a ja zignorowałam czerwone flagi na początku. Moja matka miała kiepski gust co do mężczyzn przy czym zawsze stawiała ich wyżej ode mnie. Ten chłopak nic sobą nie reprezentował a ja mimo to się z nim związałam, ponieważ myślałam wtedy, że nie zasługuję na nikogo lepszego. Słyszałam też taki pogląd, że nie ma miłości bez trudności I kryzysów. Owszem nie ma, ale ta proporcja musi być zachowana z umiarem. Ja mając ten schemat z tyłu głowy dałam się gnoić I wykorzystywać przez dwa lata no bo ptzecież to kryzys, który nasza wielka miłość musi przejść. Dziś przepracowałam tą relację I mam wartościowego, fajnego partnera.
Twoje włosy z odcinka na odcinek wyglądają piękniej.......
Zgadzam sie!
Wcześniej miała ten kolor troche sprany
Jeju tak
Mega :-)
Czyli w pierwszym odcinku wyglądają paskudnie?
*Także drogi użytkowniku przeglądający sekcje komentarzy.. Miłego Weekendu*
@Czakos Już od dawna nie "żebram" w komentarzach
Emileq cały czas to robisz przecież xdddd
@@neekoniecznie ?
chodzę do szkoły zaocznej :(((
Dziękuję, nawzajem
Mój największy schemat polega na czuciu się niechcianą, najmłodsze dziecko, po 7 latach od poprzedniego, typowa wpadka i nikt się z tym nie krył, rodzeństwo dobrze radzące sobie w szkole, a z drugiej strony ja, dziewczyna leżąca jeśli chodzi o matematykę, a na moim profilu w technikum mam ją rozszerzoną, "artystyczny dzieciak", który chce rysować, tańczy i haftuje. Miałam przecież przejąć rodzinny biznes jako ostatnia możliwa opcja a chcę iść do asp. Najmniej udane dziecko, więc każdy opierdol jaki dostaję, za najmniejszą i najgłupszą rzecz (głównie od ojca, którego opisuje strona na Wikipedii i narcyzmie i socjopacie) kończy się atakiem panicznego płaczu i wmawianiu sobie, że każdemu byłoby lepiej gdyby mnie nie było. Wiem, że to głupie i nie powinnam tego robić, ale to silniejsze ode mnie. Jestem słaba w kontaktach z ludźmi przez strach przeszkadzania im i narzucania się. Miałam chyba stany depresyjne z myślami samobójczymi a jak się wygadałam mamie uznała, że mam sobie z tym sama poradzić bo ona sobie dała (nie wie o myślach samobójczych jakie miałam w wieku 14 lat) więc terapia dopiero jak będę miała 18 i pojadę na studia. Dzięki za wysłuchanie mojego TED talk.
Tak od połowy to jak o mnie. Nienawidze tego jak reaguję na niektóre sytuacje ale nie umiem inaczej. Płacz mnie nie opuszcza, co jakaś sytuacja i nawet nie czuje przykrości tylko nerwy to poprostu rycze a moja wściekłość że nie potrafie tego powstrzymać sprawia że rycze jeszcze bardziej. Całe życie byłam ta gorsza i ta głupsza, zawsze mogłam lepiej, inaczej a dziś tylko słucham dlaczego jestem ta gorsza i głupsza... Wiele czasu szukałam problemu mojej głowy w otoczeniu, szukałam za daleko zamiast blisko siebie a moje problemy od trzydziestu lat tworzy moja matka. Żałuję, że nie zauważyłam tego lata temu a nie jakiś czas temu.
@@zbudowalimniezananasa180 spójrz na to inaczej, zauważyłaś to w końcu i teraz możesz nad tym pracować, żeby się pozbyć problemów, bo w takich sprawach lepiej jest później niż wcale. Ja do tego dotarłam tylko przez moje zainteresowanie psychologią i dzięki temu wiem co mogę robić, żeby teraz sobie z tym jakoś radzić, inaczej bym dalej tylko próbowała jakoś przetrwać albo bym tylko się dalej staczała
@@kitku578 Tak, to prawda. Jestem na drodze naprawiania szkód. Jest ciężko ale wiem, że mogę odciąć się od tego co powoduje u mnie wieczny lęk, uczucie poniżenia i gorszości. Jeśli to przejdę będę lepszym człowiekiem.
Moja mama ma dokładnie takie samo podejście do moich problemów. Ciągle powtarza, że specjalista to tylko dał jej leki, z resztą poradziła sobie sama. Otóż nie poradziła. Nie daj sobie wmówić, że samemu da się sobie pomóc, bo przy tak poważnych problemach to jest po prostu nierealne. I trzymam kciuki, żeby twoje życie stało się lepsze!
@@juliawojcik6463 dlatego właśnie czekam aż się wyprowadzę i wtedy moje odkładane 500+ pójdzie częściowo na psychologa. Nawet moja siostra o tym z mamą mówiła, ale jej podejście się nie zmieniło, bo mam chłopaka to musi być dobrze. Tak, jest lepiej bo to jedyna osoba, która mnie prawdziwie wspiera i rozumie, ale to nagle nie pozbędzie się tego co mi siedzi w głowie. I tak ogólnie to dzięki ^^
Kolejny film z "pazurkiem" jak obiecałaś. Mam wrażenie, że ostatnio z każdym filmem coraz bardziej się rozwijasz. Ta platforma zdecydowanie potrzebuje takich kanałów jak Twój.
PS Naprawdę ślicznie Ci w tych włosach.
Superwartościowy film!
O Jezu Hania tutaj!
Od pewnego czasu zastanawiałam się, dlaczego moje życie ostatnio wygląda jak wygląda. Dlaczego mam niezdrową relację z samą sobą. Dlaczego tak trudno jest mi rozmawiać z innymi ludźmi. I doszłam do wniosku że wpływ na to miało właśnie moje dzieciństwo.
Na początku nie chciałam w to wierzyć, bo moje dzieciństwo było szczęśliwe. Nie miałam toksycznej atmosfery w domu, nikt mnie nie bił, nikt na mnie nie krzyczał. Ale była jedna rzecz, która utrzymuje się do dnia dzisiejszego. Przez to, że szybo się uczę i lubię się uczyć, moja rodzina stworzyła sobie pewien obraz mnie samej. Od zawsze słyszałam pochwały jaka to jestem zdolna, gratulacje najlepszej średniej. Problem pojawiał się kiedy coś nie wyszło, kiedy pojawiał się ktoś lepszy. Wtedy zaczynały się słowa "jakbyś nad tym dłużej posiedziała to byś dostała lepszą ocenę", "widać (ktoś) przykładał się bardziej do nauki", "nie przesadzaj, z taką głową to wszystko można". Jestem teraz na studiach, wszyscy oczekują ode mnie otrzymania stypendium. Ale ja wiem że go nie dostanę i to w moim wyobrażeniu jest życiowa porażka. Obwiniam samą siebie, że za mało się uczyłam, za mało starałam, gdybym siedziała dłużej przy książkach to na pewno bym miała wspaniałą średnią. I w mojej głowie ciągle jest ten głos "zawiodłaś siebie, zwiodłaś rodzinę". Oczekuję od siebie tego, czego oczekiwała ode mnie rodzina przez całe życie. Zamiast skupić się na swoich problemach, skupiam się na tym jak w rozmowach z rodziną wytłumaczę, że uczę się na tych studiach dobrze, ale nie jestem najlepsza.
O swojej terapii mogłabym pisać i pisać. Ilość łez, zakitranego bólu, nienawiści do świata i rodziców, odbijanej na sobie... Minął już siódmy rok brania leków antydepresyjnych, a czwarty rok terapii. Od kupki nieszczęścia w 2013, przez przełom po niecałym roku terapii i pozwoleniu, żeby ktoś się do mnie zbliżył, do... żony w 2019 ^^ Mam 27 lat, tytuł magistra i cudownego męża. Jakbyście mi to powiedzieli, kiedy zaczynałam terapię, to bym wyśmiała. Leki to nie wszystko. Bardzo pomagają, jasne. Ale to terapia mnie wiedzie i pozwala żyć szczęśliwie. Obaliłam mnóstwo niezdrowych schematów i mechanizmów, jestem z siebie dumna (ojcu takie słowa na pewno by nie przeszły przez gardło xD). Z bólem wspominam przeszłość jako córka mojej mamy. Podobnie jak pani Brett, dopiero kiedy pokochałam siebie, wybaczyłam, byłyśmy w stanie wspólnie naprawić naszą relację.
Gdy mama odprowadzała mnie do ołtarza, do mojego ukochanego, byłam najszczęśliwszym człowiekiem pod Słońcem.
Nie będę podsumowywać, bo nie potrafię mądrze. Życzę każdemu samoakceptacji i kochania siebie ❤️
ps. Ewa, dziękuję. Za całą Twoją działalność. Za ważne treści, za empatię, za wsparcie z internetów!
Nie ma fajnych komentarzy. Wracam za 2 godziny.
Już jakieś znalazłeś ?
Już jakieś znalazłeś?
Już jakieś znalazłeś?
Już jakieś znalazłeś?
Już jakieś znalazłeś?
bardzo polecam przeczytać "Cudzoziemkę" Marii Kuncewiczowej. Idealnie ukazuje schematy z punktu widzenia toksycznej matki i książka jest napisana naprawdę niesamowicie, bo jest to tzw. powieść psychoanalityczna i całe życie bohaterki przypomina powolny proces terapii. Książka jest wspaniała, ma tylko jedną wadę- Jest w kanonie lektur, przez co jakieś 90% osób od razu skazuje ją na porażkę i nawet nie próbuje przeczytać. Historia pani Reginy tylko pokazuje jak bardzo aktualny jest problem schematów opisanych w "Cudzoziemce" i "Granicy"== tam opisany jest troszkę inny schemat, tzw boleborzański ale wciąż pasuje do tematyki odcinka. Polecam cieplutko.
Tak!!!! Święta prawda!
ciepłoswetroherbatoloszka
kocham
jesieniaroloszka
Eluwina tutaj wasza jesieniaroloszka aka ciepłoswetroherbaroloszka co tam u was alternatywki?
O hej Ola co ty tutaj robisz
@@maxrcel7234 hej nie wiem kim jesteś ale oglądam sobie, a ty?
Kiedy byłam malutka to był okres kiedy akurat moi rodzice byli w trakcie budowy domu, wcześniej mieszkaliśmy w starym domu rodzinnym mojego taty razem z babcią, chorym dziadkiem i 4 rodzeństwa. Tak właściwe to byłam "wpadką" nigdy nikt się z tym nie krył. Kiedy się urodziłam akurat dziadkowi się pogorszyło, każdy był skupiony głownie na nim. Rodzice też mieli problemy z budową, do tego gospodarstwo, krowy itd. W domu ciągle było dużo ludzi bo mój tata ma 9 rodzeństwa którzy wraz z rodzinami ciągle odwiedzali dziadka. Raczej nikt za bardzo nie zwracał na mnie uwagi. Podobno byłam spokojnym dzieckiem i nie potrzebowałam tyle uwagi co było wszystkim oczywiście na rękę. W dzień moich pierwszych urodzin zmarł dziadek. Słyszałam historie że trzy dni potem w dniu pogrzebu zostawili mnie całkiem samą w domu. Kilka lat później kiedy mieszkaliśmy już w nowym domu rodzice stwierdzili że chcą mieć jeszcze jedno dziecko i kiedy miałam 4 latka urodził się mój brat który miał wadę serca. Wtedy cała uwaga skupiła się naturalnie na nim. Na szczęście wyszedł z tego i dwa lata później urodziła się jeszcze moja najmłodsza siostra, kiedy ja zaczynałam przygodę ze szkołą. Ona zebrała największą aprobate za bycie prześlicznym dzieciątkiem. Naprawdę jest bardzo ładna... za to ja.... Kiedyś na jakiejś imprezie pijany wujek spytał "a tej ....[moje imie] to wam kto nie podrzucił? nawet nie pamiętam kiedy się urodziła a takie to nie podobne do nikogo, wszystko inne dzieci wasze takie ładne" Ja byłam wtedy w drugim pokoju. A moja chrzestna na mojej komunii nawet mi życzeń nie złożyła tylko wcisnęła mi prezent i podeszła do mojej mamy która trzymała siostrę i powiedziała "A mogłam trochę poczekać to bym taką śliczną chrześniaczkę miała" kiedy ja stałam tuż obok.
Jakby nie mam do nikogo żalu ale zawsze mam poczucie że nie ważne co by się działo zawsze jest ktoś ważniejszy lub coś ważniejszego, że nie mam prawa nikomu zawracać głowy i mam radzić sobie sama. Teksty psychologów typu "Masz ręce, możesz chodzić, masz rodzine. Inni tego nie mają, ciesz się, inni mają gorzej" wcale nie pomagają. Kiedy już odważę się o coś poprosić to zaraz tego żałuję i czuję się hipokrytką, nie lubię chodzić do lekarzy bo czuję się hipochondryczką kiedy opowiadam co mi dolega. Nie potrafię budować relacji z ludźmi bo całe życie radziłam sobie sama, nawet nie potrafię zwyczajnie z własną rodziną porozmawiać. Nienawidzę kiedy ktoś mnie przytula. Mam 18 lat a jeszcze nigdy nie miałam przyjaciela/przyjaciółki, nawet dobrego kolegi, kogoś z kim mogłabym rozmawiać o czymś innym niż o tym co było zadane czy która godzina. Już o chłopaku czy nawet całowaniu nie wspominając. I chciałabym choć raz w życiu usłyszeć że ładnie wyglądam, albo chociaż że wyglądam nawet ok czy coś... I nie obwiniam rodziców, wiem że mieli i mają nadal dużo pracy.
Sorki że tak się tu żale ale nie mam z kim pogadać a nawet kot mnie nie chce słuchać tylko śpi ciągle ;)
Bardzo ci współczuję, to musi być dla ciebie bardzo trudne. Trzymaj się i pamiętaj, że zasługujesz na to, aby czuć się w swoim życiu dobrze!
Jak psycholog może powiedzieć: "Ciesz się, bo inni mają gorzej"? Twoje emocje i problemy nie są mniej ważne, bo ktoś nie ma ręki. Twój ból i problemy zdrowotne nie są mniej istotne niż czyjaś choroba nowotworowa. Bo są Twoje. To, że rodzice nie byli przygotowani na rodzicielstwo nie jest Twoja winą i nie musisz pokutować za to. Jeśli ludzie uprawiają seks to niestety, ale muszą liczyć się z konsekwencjami i sprowadzając Cię na świat powinni się Tobą zaopiekować należycie. Też jestem wpadką, większość problemów już przerobiłam/zracjonalizowałam, ale nadal niektóre rzeczy bolą. Trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieję, że znajdziesz dobrego psychologa/psychoterapeutę ♥️
Jeśli Twój psycholog mówi Ci rzeczy w stylu "inni mają gorzej", to uciekaj od niego jak najszybciej
@@qandbasic9030 trudno uciec bo to szkolna pani pedagog
@@Mar_Zi Z całego serca Ci współczuję. Wiem, że w szkołach pracują najczęściej najgorsi z najgorszych, których nikt nigdzie indziej nie chciał. Jeśli mieszkasz w większym mieście i masz możliwość (chociaż teraz w trakcie pandemii to pewnie prawie niemożliwe) spróbuj iść do miejskiej poradni psychologiczno - pedagogicznej. Wizyty są tam darmowe, a psycholodzy trochę lepsi niż szkolni
Nie będę chyba jedyną osobą która przeczytała "Jak twoje dziecko wpływa na twoje relacje"
Może jakieś kolabo psycholoskzki z nie wiem ale się dowiem
@@Ryuuuo0 collab na jaki nikt nie czeka ale którego każdy potrzebuje
I wydawać by się mogło, że to takie oczywiste. Takie to proste; otworzyć drzwi do szczęścia, ale mimo wszystko najtrudniej je po prostu znaleźć.
Parę lat temu przeczytałam Susan Forward: Toksyczni rodzice i nadal wracam do tej książki.
Okazuje się, że cyt: "Zrozumiałam, że są dwa aspekty wybaczenia: odrzucenie potrzeby zemsty i uwolnienie strony,
która zawiniła, od odpowiedzialności."
Ja odrzuciłam potrzebę zemsty. Pokochałam siebie tą polepioną z traum, ale nie wybaczyłam. Kiedy rodzic nie rozumie w czym zawinił nie widzę sensu wchodzenia w pułapkę przebaczania.
Cyt: „Jeśli ci przebaczę, to będziemy mogli udawać, że to,
co się stało, nie było aż tak okropne”.
Oczywiście, to moja własna droga życia.
Życzę Wam wszystkiego najlepszego, abyście mogli się wyswobodzić z okowów swych własnych traum.
Z chęcią przeczytam książkę Pani Reginy, będzie to niewątpliwie dobre doświadczenie.
Ja zrobiłam to samo, odpuściłam zemstę, ale nie wybaczyłam i tego nie zrobie
Nie lubię tego natłoku, który jest rzucany na przebaczenie. Jedna z psycholożek, z którą miałam (nie)przyjemność pracować jako dzieciak przerzucany od toksycznych opiekunów do kolejnych, powiedziała mi, że poczuję ulgę gdy im przebaczę. W pewien sposób było to stworzenie kolejnego schematu - 'Masz wybaczać nawet kiedy ktoś nie przeprosi/nie zadośćuczyni/nie poczuje skruchy'. I bardzo długo funkcjonowałam w tym schemacie, zapewne do dnia dzisiejszego pozostały mi jakieś ślady. Zemsta nie jest dobra, ale wybaczenie bo masz poczuć ulgę też według mnie niewiele pomaga. To nie znaczy, że uważam iż trwanie w żalu jest ok, jednak ja na przykład żyje w pełnej świadomości krzywdy, którą doznałam od opiekunów i im tego nie przebaczę gdyż wiem, że oni nigdy nie uznali mojego bólu.
U mnie bylo tak, ze wzielam lsd w celu eksperymentu terapeutycznego i na tym zrozumialam jak idzie ten mechanizm toksycznych rodzicow. To zrozumienie sprawilo, ze nie mam co wybaczac bo jak moge wybaczyc rodzicowi skoro kieruje sie on mechanizmem wiekszym od samego siebie. Przebaczenie stalo sie dla mnie zbedne bo nie mam zalu, a tylko zrozumienie.
Jednak kazda sytuacja jest inna, zalezy co rodzic robil.
Kurcze, filmik trwa nie całe 15 minut, ale ilość pracy jaką w niego włożyłaś .... wow to naprawdę szacun. Ktoś kiedyś powiedział, że źródła problemów człowieka dorosłego mają dwa imiona "mama" i "tata" a temat relacji to temat rzeka. Chętnie wzięłabym udział w konkursie, ale nie mam instagrama i nie chcę zakładać ;)
Pozdrawiam i wspieram w dalszym propagowaniu wiedzy :*
Na 12 minucie zaczelam płakać jak bóbr. Dziękuję ci kochana za filmy które tworzysz i za to że dzieki tobie moglam usłyszeć slowa Pani Reginy. Lat mam 15, a na terapię chodzę już od 2 lat i caly czas zmagam się z tym, zeby żyć. Zeby żyć, byc szczęśliwa, a co nie istnieje w moim zyciu - kochać siebie. To niby tylko filmik na yt, ale jakims trafem akurat dal mi do pomyslenia. Potrzebowałam takiego bodźca, który po prostu pojawi sie znikąd i powie mi 'Hej! Nikola, sluchaj, życie nigdy nie bylo dla ciebie w porzadku, tak to prawda, ale gdy zaczniesz o nie walczyć, zaczniesz walczyc o siebie, będziesz mogła w końcu po raz pierwszy z niego korzystać, byc szczęśliwa i nieść milosc'. Dziękuję ci kochana, naprawdę! Robisz świetna robotę. Chętnie bym się z toba spotkała i odbyla dluzsza rozmowę, bo jestem szczerze ciekawa ciebie i brzmisz na bardzo kochaną, inteligenta i po prostu niosąca pomoc kobietę, ale mieszkam na Pomorzu a ty najprawdopodobniej nigdy nie zobaczysz tego komentarza. Mimo to, dziękuję ci i życzę ci wszytskiego dobrego w życiu.
Popłakałam się przy tym wywiadzie, naprawdę uświadomiłam sobie że też musi we mnie siedzieć jakiś poryty schemat, ponieważ nieważne jak bardzo się staram, zawsze w pewnym momencie zostaję sama. I mam już tak tego dość...
Nie zdajesz sobie sprawy jak ten odcinek był mi potrzebny. Pomogłaś mi poukładać pewne myśli. Moja mama również stosowała manipulację słowną.
,,Skoro nie kocha cię własna matka, to jak mają pokochać cię inni ludzie". Sztylet w serce :D. Te słowa tknęły mnie najmocniej z całego odcinka. Poukładałam się dopiero przy poznaniu mojego już któregoś z kolei partnera seksualnego, który szczęśliwie okazał się kimś, kto był zainteresowany mną, a nie moim ciałem. Miałam szczęście. Wiem, że gdyby nie on, to nadal żyła bym w tej rutynie, w braku poszanowania do swojego ciała. Ten głos w głowie nadal się pojawia, z tego powodu też nie piję alkoholu. Nie wierzyłam w miłość, bałam się jej i uciekałam od niej. Robiłam wiele rzeczy, żeby partner mnie zostawił, bo czułam, że nie zasługuję na czyjąś miłość i po prostu się jej boję.
Ciekawą rzeczą jest fakt, że strasznie boję się krzyku i krytyki. Wystarczy, że obca osoba na ulicy powie ,,gdzie łazisz" i będę to roztrząsała dniami i nocami. Krytyka ze strony mojej mamy była bardzo toksyczna. Potrafiła w bardzo inteligentny sposób wbić szpilkę w najbardziej czuły punkt, więc już jako mała dziewczynka nauczyłam się unikać konfrontacji z nią. Nie pokazywałam prac domowych, obrazków, nie opowiadałam o sobie, nie recytowałam wierszyków ani nie prosiłam o zabawki (nawet o jedzenie jak byłam głodna). Nigdy nie pisałam listów do świętego Mikołaja, bo bałam się, że nic mi nie przyniesie i będzie zły o to, że poprosiłam :D. Ogólnie wszystko trzymałam dla siebie i chyba nadal mi to zostało. Z nikim nie dzielę się sukcesami, rzadko ekscytuję się małymi rzeczami, parę godzin zajmuje mi poproszenie partnera o kupno czekolady w sklepie. Totalna głupota, ale nie potrafię inaczej.
Mój obecny partner z drugiej strony wychował się w idealnej rodzinie. Wiele razy pytałam go czy na pewno nie ma żadnych problemów. Wiele razy rozmawialiśmy na temat swojego dzieciństwa, ale on za każdym razem mówi, że jego było idealne, bezproblemowe i faktycznie... Moja przyszła teściowa to najcudowniejsza kobieta jaką znam. Jego rodzina się wspiera, kocha, szanuje. Na pierwszym większym spotkaniu rodzinnym u niego musiałam uciec do łazienki na chwilę i się wypłakać, bo to było tak piękne, tak mi nieznane, tak abstrakcyjne, że chwilowo poczułam się jakby wszystkie moje dziecięce marzenia o miłości i trosce się spełniały.
Ja zaczęłam chodzić na terapię dokładnie rok temu - w październiku mam rocznicę. :) I szczerze, to była najlepsza decyzja w moim życiu (a mam dopiero 18 lat). Od tamtego momentu zmieniłam się nie do poznania. O wiele mniej się stresuję, wyszłam z bezsenności, a i relacje z moimi przyjaciółmi i chłopakiem są naprawdę cudowne i nie wiem, co bym bez nich zrobiła. Zaczęłam też lubić siebie (do kochania jeszcze mi trochę daleko, ale lubienie siebie też jest super) i być optymistką. Jestem pod wrażeniem swojej zmiany, która oczywiście łatwa nie była, ale wciąż mogę powiedzieć, że gra jest warta świeczki.
Długo omijałam ten film - jestem w trakcie terapii behawioralno - poznawczej, podczas której staram się odnajdywać, rozkładać i przerywać schematy z dzieciństwa, które do dnia dzisiejszego rzutują na to jak zachowuję się w relacjach z ludźmi. Dla mnie terapia okazała się być najlepszą decyzją jaką mogłam podjąć, ponieważ dowiedziałam się o sobie tylu niesamowitych rzeczy! Udało mi się także zwalczyć swoje napady agresji, które wynikały z nadmiernej złości i nieumiejętnością radzenia sobie z trudnymi emocjami. Nawiazując do pierwszego dnia - omijałam ten film, ponieważ nie zawsze jest łatwo podczas rozwiązywania takich schematów. Często wracają przykre wspomnienia, o których najchętniej chciałoby się zapomnieć. Ale cieszę się, że ten film powstał! Jeżeli choć jedna osoba po obejrzeniu tego materiału dojdzie do wniosku, że może warto spróbować rozpocząć terapie, to był to kawał dobrej roboty Ewo!
Jedynaczka here, a odcinek dość blisko mnie. Nie trzeba mieć wcale gromady dzieci, żeby zacząć nazywać zaniedbania czy przemoc psychofizyczną "brakiem czasu" czy "zmęczeniem". Wiesz co jest najgorsze? Przekonanie o własnej nieomylności. Dlatego nawet się nie przyznaję w domu, że "chodzę do psychologa i będę się zmieniać, proszę zauważcie to i zmieńcie wreszcie zakodowany w waszych głowach obraz mnie"
Jasne że nie trzeba, to jakiś dodatkowy powód, trochę wytłumaczenie ale nie od końca
Nie mogłam przestać patrzeć na ten paproch na lewym oku.
Niedawno skończyłam czytać nową książkę Reginy (uwielbiam babeczkę, serio) i w sumie.. dzięki tej lekturze zdałam sobie sprawę, że jestem gotowa by podjąć z moją terapeutką temat moich rodziców, mojego życia w rodzinie alkoholowej, czasem też przemocowej.. w końcu bez tego nie pójdę dalej w swoim samorozwoju.
Ja w sumie zawsze byłam odrzucana i wykorzystywana. Była jedna osoba która umiała nastawić całą klasę przeciwko mnie. Więc nikt mnie nie lubił. I na dodatek jestem gruba więc ich to jeszcze bardziej odrzucało. Nigdy nie miałam przyjaciółki, bo dziewczyny były zniechęcone do mnie, do mojego wyglądu "Przyjaźniłam" się z chłopakami. Mieli u mnie ogromne zaufanie. Ale nic nie może trwać wiecznie, nie? W końcu też byłam dla nich ciężarem. Zaczełam mnieć podejście do siebie że nikt mnie nie lubi, nikomu nie pasuje i postrzegałam siebie jako niepotrzebną i bezwartościową osobę. Nie jestem introwertykiem, więc zaczęłam szukać kontaktów na osiedlu (bo nikt z mojej klasy nie mieszka na moim osiedlu, oni mają "swoje podwórka"). Zaczełam chodzić z grupką mojego przyjaciela, przynajmniej tak sadziłam że to był mój przyjaciel. Wychodzenie z nimi było fajne, oprócz tego że rzucali ciągle jakieś żarty o tym że jestem gruba i brzydka. Na przykład moja koleżanka powiedziała że zamierza zabrać na swoją 18 swoich przyjaciół (bo uważa mnie za jej przyjaciółkę, miłe z jej strony uvu)
A oni powiedzieli że "chyba będę musiała lecieć w tym miejscu gdzie są bagaże bo się nie zmieszczę w samolocie". Wszyscy oprócz mnie i koleżanki zaczęli się śmiać. Zrobiło mi się przykro i wstyd. Potem zaczęli mnie wykorzystywać pod względem kasy. Aż w końcu jeden mnie zwyzywał i wykrzyczał jaka to jestem zła i beznadziejna.
Zostałam sama. Byłam wiecznie smutna i miałam myśli samobójcze (do teraz je mam) w mojej głowie było jedno "nikt mnie nie lubi, nikogo sobie nigdy nie znajdę, nie będę miała znajomych i że tylko niepotrzebnie egzystuje.
Teraz nagle zaczeły się mną interesować dziewczyny. Mówiły mi nie raz że źle mnie oceniły. Fajnie że mam przyjaciół jakich kokwiek, ale równie dobrze mogą mnie obgadywać za placemi. Nie mam już takiego zaufania do ludzi i dalej uważam się za niepotrzebną i że nikogo nie obchodzą moje uczucia.
Jak mi w klaasie nie dowalą to zrobią to chłooacy z innej klasy.
Ale takie życie, wygląda na to że zawsze będę tą niepotrzebną.
Dzięki jeśli ktokolwiek to przeczytał XD Szacun
I życzę miłego dnia, wieczoru, kiedykolwiek to czytacie UvU
Oo! Wywiad nagrany na odległość przez Internet! Kreatywnie! Brawo! 💪
A tak serio bardzo dziękuję Ci za ten materiał ❤️
U mnie na pewno te schematy są. Pokochałem osobę , która nie jest w stanie odwzajemnić tego samego uczucia i to była ta iskra wzniecajaca pożar. Podobno czas leczy rany, gówno prawda, czas daje tylko złudne poczucie , że problem lub zdarzenie to przeszłość i że będzie lepiej. U mnie minęło już kilka miesięcy, żyje (póki co) , jeżdżę do pracy, czasem spotykam się ze znajomym, ale tak naprawdę ten pożar z iskry gdzieś pod tą czachą przybiera na sile. I w głowie pojawia się więcej czarnych myśli typu; czy ja komuś jestem potrzebny , co będzie dalej itd. Może i terapia to szansa, tylko nie wiem czy mnie na nią stać . Mam 29 lat więc to nie płacz 11 latki której świat się zawalił . U mnie rzeczywiście fundamenty na których dobrze się trzymałem zostały prawie zniszczone.
Ja: Kupić czy nie kupić? Oto jest pytanie!
Ewa czytająca fragmenty.
Ja: Pier***ę kupuję!
Jesteśmy dorośli. Wyszliśmy z domu, który był dla nas koszmarem. Walczyliśmy tam o przetrwanie tworząc sobie jakieś role, w które musieliśmy się wcielić, żeby przetrwać. Jesteśmy dorośli, ale jednak cały czas jesteśmy też dziećmi, którymi nikt nie zaopiekował się te kilka/kilkanaście lat temu. Teraz jest jednak czas, żebyśmy sami się sobą zaopiekowali, ale nie mamy zielonego pojęcia jak to zrobić. Jak mamy się sobą opiekować, jeżeli ktoś przez całe nasze dotychczasowe życie traktował nas jak popychadło? Jesteśmy dorosłymi dziećmi, które zostały nauczone przetrwania w domu, a nie życia w społeczeństwie.
to brzmi jak opis jakiejś książki lub opowiadanie. może zaczniesz coś robić w tym kierunku? ^^
Ale Pani Regina wydaje się cudowną osobą
Masz jakieś rady po czym poznać dobrego psychologa i jak w ogóle wybrać właściwego na pierwszą wizytę?
Zauważam schematy w swoim życiu - sporą ilość. Tych negatywnych nie potrafię zmienić. Chodziłam na terapię ale nie została ona w pełni ukończona (polski NFZ i obecna sytuacja) i jakoś tak staram się samodzielnie egzystować
I can relate z Panią Reginą, aczkolwiek dalej nie znalazłam sposobu jak w takiej sytuacji pogodzić się z matką. Jest tam to zdanie „Skoro moja własna matka mnie nie kocha, to jak ma mnie pokochać ktoś inny?” Tyle, że to wyglada jakby tylko Pani Regina miała problem i musiała chodzić do terapeuty. A co z jej rodzicami? To nie jest normalne zachowanie i ciężko mi uwierzyć, oni sami z siebie się zmienili. Moja matka pomimo lat terapii dalej nie potrafi się zmienić i mam wrażenie, że nadal zrobiłaby wszystko, żeby tylko mnie upodlić. Tutaj dwie stroną muszą chcieć się zmienić i naprawdę nie mogę pojąć jak taka osoba jak jej mama zmieniła nastawienie. Oczywiście to wszystko tylko na podstawie fragmentów, które przytoczyłaś, możliwe, że w całym utworzy znalazłabym odpowiedź na to jak odhaczyć ten ostatni etap, czyli jak właściwie pogodzić się z „oprawcą”.
Jeszcze nie minęła minuta, a już mam poczucie, że to brzmi jak ja. 😶
Edit: ogromne propsy za tę rozmowę z Panią Reginą. 👍
Moim schematem jest to że przez większość swojego życia czułam się bezwartościowa i niewystarczająca oraz ciągłe porównywałam się z każdym dlatego, że moja mama mnie ciągle porównywała z innymi i pomimo tego że się dobrze uczyłam i miałam masę zajęć dodatkowych kiedy potknęła mi się noga zawsze byłam porównywana do osób którym poszło lepiej i słyszałam coś w stylu: "mogłaś się bardziej postarać". Na szczęście od maja 2020 zaczęłam pracę z psychologiem i jest już coraz lepiej, zaczęłam kochać i akceptować siebie, nie porównywać ciągle, więc wszystko zmierza na dobrą drogę ❤️
Ten kanał staje się coraz bardziej wartościowy i w dodatku wypełniony optymizmem nawet gdy rozmawia się o tematach ciężkich :o
jeśli mam być (jeszcze nie obejrzałem filmu do końca) szczery to dokładnie tak jak powiedziałaś na wstępie u mnie to wyglądało, ciągłe mówienie o swoich problemach, uzależnianie się od innych,
a później ogromną rozpacz gdy relacje traciłem, przez wiele tych nieprzyjemnych doświadczeń dowiedziałem się, że już nie chce być dobry ani nie chce czuć słabości, a chce je co najwyżej wykorzystać od innych, chce być psychopata bym mógł być w końcu szczęśliwy. i szczerze? czuje się dużo lepiej i znacznie szczęśliwszy z takim podejściem
szczerze dość przykro czyta się o tym, że czujesz się szczęśliwszy i wolisz wykorzystując dobroć od innych, niż samemu być dobrym (jeśli to dobrze zrozumiałam )
Ale czy tego dobra nie byłoby dużo więcej jakbyś i ty jak i osoba z którą masz kontakt byście wspólnie to dobro do siebie dołożyli, zamiast tylko brać je od drugiej strony..
wykorzystywanie słabości od innych zamiast walka ze swoimi własnymi słabościami albo zaakceptowanie ich też brzmi dość przykro, jeśli coś źle zrozumiałam to przepraszam, ale bardzo niepokojący jest ten komentarz :/
mimo to zycze duzo dobra i szczescia
@@angee7024 póki co okazywanie dobroci innym kończyło się tylko tym że te wszystkie osoby straciłem, a przez to że jestem niezwykle wrażliwy normalnie to miałem przez to depresję i kilka prób samobójczych. ostatnio zrozumiałem że to w jaki sposób mogę się czuć spełniony to właśnie w taki sposób jak opisałem w wyższym komentarzu
zdałem sobie sprawę że życie jest pełna zła I niesprawiedliwości. a ja mogę albo być ofiarą życia, albo je wykorzystać
@@antares2804 w ten sposób z ofiary stajesz się przemocowcem, niestety to też częsty schemat powodowany traumami z dzieciństwa.
@@ankaanka9825 życie przynosiło mi zawsze negatywne rzeczy, już nie będę mówił co się działo ale się działy w moim życiu bardzo nie przyjemne rzeczy.
nauczyłem się że żebym mógł szczęśliwe funkcjonować stanę się psychopata. teraz czuję się zadowolony z życia. czemuż z tego rezygnować?
Ja po wielu wielu latach borykania się właśnie z takimi schematami które doprowadzały mnie ostatecznie do stanów depresyjnych, zdecydowałam sie w końcu na terapię, zdałam sobie sprawę że sama sobie z tym nie poradzę, a i moi bliscy nie mogli mi w tym pomóc, bo zwyczajnie nie potrafili. Jestem właśnie w trakcie terapii przede mną długa i nie łatwa droga ale już na tym etapie mogę szczerze polecić takie rozwiązanie każdemu kto sie tylko nad tym zastanawia. Naprawdę warto, wystarczyło kilka spotkań żebym zaczęła patrzeć zupełnie inaczej na siebie, na swoje życie i zrozumieć, że ma swoją wartość której wcześniej nie dostrzegałam.
Świetny odcinek, łapka w górę :)
Nie lubię narzucać się innym, pewnie jest to wynikiem brakiem zainteresowania ze strony mojej rodziny. Czuję się niechciana i nie wierzę, że ktoś mnie pokocha. Nie umiem okazywać innym uczuć, bo rzadko moi bliscy okazują mi. Chyba słyszałam raz od mojej mamy słowo "kocham Cię" i to było dla mnie wielkim szokiem. Najgorszym jest jednak brak wiary w siebie. Rodzina nie wierzy w to, że pójdę na studia czy osiągnę sukces, co nie jednokrotnie mi już mówili. Te wszystkie czynniki sprawiają, że nie mam ochoty na nic i chciałabym już umrzeć.
Cieszę się, że temat schematów został poruszony na Twoim kanale! Temat rzeka, bo schematów wiele i dotyczy każdego w indywidualny sposób, ale Tobie udało się go ubrać w rzetelny sposób.
I pyk, zamawiam książkę.
Na 100 Ci się spodoba! 💪🏼
Ja też ^^
Bardzo lubię czytać jak ktoś sięgając dna ,dotknął gwiazdek 🥰🤗⭐️
@@nezumi7253 i filmiki na YT lubię z tik toka tzw. glow up XD Czyli od 0 do bohatera. :D
@@Plutos_Child69 myślałem że tylko ja je ciągle oglądam 😅
Dosłownie czuje się zasczycona, ze moja uczelnia ze swoich progów wypuści takiego specjalistę i wspaniałego psychologa, jak ty
Ja pierdzielę te cytaty są dość adekwatne do mojego życia....Aż boleśnie adekwatnego.
Bardzo przydatny filmik, chętnie obejrzałabym jeszcze coś o takiej tematyce.
Tak przy okazji, ciekawym tematem jest też trauma pokoleniowa. Może mogłabyś coś też o tym opowiedzieć? Bo w internecie jest raczej niewiele informacji i to głównie takie bardzo ogólne.
Szczerze to nie znałam pani Reginy. Jej historia wydaje mi się bardzo podobna do mojej. Za niedługo zaczynam terapię i mam nadzieję, że będzie lepiej. Książkę pani Reginy na pewno kupię. To co powiedziała dało mi nadzieję, że mogę jeszcze normalnie funkcjonować ;D
Naprawdę dziękuję Ci za ten film. Znalazłam kilka schematów podczas samego oglądania tego filmu (nawet się popłakałam) i postaram się pracować nad zmianą mojego życia. Może uda mi się też zagadać ze spacjalistą. Jeszcze raz, święty film ❤️
Odcinek bardzo ciekawy, temat dobrze wytłumaczony, a włosy piękne.
Świetny materiał! I jeszcze ta rozmowa z p.Reginą Brett-wspaniały pomysł! Dużo mi ten film dał i absolutnie muszę go polecić moim znajomym,
Pozdrawiam✨💗
intro o schematach było dla mnie 😳😳 mówiłaś o wszystkim co mnie dotyczy i nie mogłam znaleźć żadnych informacji na temat wiecznego nieusatysfakcjonowania itp..
Bylam na terapii opartej na schematach, bardzo polecam
Nikt
Ja: Jak twoje dziecko wpływa na twoje relacje
Kocham książki tej pani. Dużo razy mi pomogły
Podsumowując. Dziecko jest jak walizka. To z niej wyjmiesz, co do niej włożysz. ;)
Propsy za Harry'ego i za cudowną wstawkę na początku z cudnej części tego filmu XDD
Jeju ta muzyczka.. SĄSIEDZI Z PIEKŁA RODEM! kocham ❤️
o kurde jak ty ładnie w różowych włosach wyglądasz
Ale uroczo, że autorka zgodziła się wystąpić w odcinku ❤
No i popłakałam się. Świetny filmik, bardzo ważny. Sama jestem w terapii i to o czym mówiła pani Regina było bardzo wzruszające i widzę, że dla mnie i dla innych ludzi jest jeszcze nadzieja. Niestety czasami dzieciństwo zostawia nas z ranami, które trzeba długo leczyć, ale zdecydowanie warto podjąć się tej cieżkiej pracy
Jezu, jak milo zobaczyc taka artystkę w internecie :)
Stąd już tylko o krok od teorii o stylach przywiązania Ainsworth. Super byłoby zobaczyć o tym film na Twoim kanale. To dobrze udowodniona (i już dość stara) teoria która wyjaśnia w jaki sposób relacja z rodzicami wpływa na nasze relacje z innymi ludźmi. Brakuje informacji na ten temat w polskim internecie i nawet artykuł na polskiej wikipedii pozostawia wiele do życzenia.
Na poczatku myslalam, ze chodzi o Regine z Mean girls 😂 super, ze sie z nia polaczylas z wideo, to dodalo takiej autentycznosci, super material!
mamoloszka
PS. Świetny filmik, chyba mój nowy ulubiony na Twoim kanale. ❤
PS2. I pierwszy raz pomyślałam, że jak ogarnę problemy ze zdrowiem fizycznie, to znajdę sobie dobrego terapeutę i jeszcze ogarnę głowę. Nice
Ale Psycholoszka ma tu piękne włosy! 😍
Blog psychowiedza mega przystępnie przedstawia, na czym polegają schematy. Sama studiuję psychologię, jestem też w terapii schematu już od dwóch lat i uważam, że pomogło mi to naprawdę cudownie, w porównaniu do klasycznej terapii poznawczo-behawioralnej, w której byłam również około 2 lat. Blog ten polecam każdemu i wysyłam linki. Teraz dodatkowo będę wysyłać ten filmik
Tak patrze na jej zdjęcie... tego dziecka, którym byłam i nic w niej nie lubię. Jest zastraszona, zamknięta w sobie, w ranach od samookaleczenia, przeciętnie inteligentna, zaniedbana... Nie ma co w niej lubić i cholernie się ciesze, że już nią nie jestem, chociaż mi jej żal.
Próbowałam przeczytać "Bóg nigdy nie mruga", i tak jak były rzeczy z ktorymi sie utożsamiałam, tak większość rzeczy mnie odrzuciła głównie przez kipiącą w tej książce religie, ale pomyślałam sobie - spróbuję (to, że jest Bóg w tytule niekoniecznie oznacza że będzie to książka ciągle nawiązująca do religii, jakby ktoś spytał "a czego Ty sie spodziewałaś?"). Nie przeczytałam jej w całości, bo mi zwyczajnie nie podeszła - natomiast autobiografie przeczytałabym z miłą chęcią
A próbowałaś "Kochaj. 50 lekcji jak pokochać siebie, swoje życie i ludzi wokół" autorstwa Reginy? Nie zaprzeczę, sama miała zgrzyty gdy pojawiały się tematy religijne - ale wiara to nie tylko katolicyzm, protestantyzm czy buddyzm. Zmieniając swoje spojrzenie na ten temat łatwiej było mi skończyć te książkę. Sama bym po nią nie sięgnęła, ale przyjaciel mi ją pożyczył gdy byłam w trudnym okresie swojego życia. Ta książka otworzyła mi oczy na dbanie o siebie. Nie są to łatwe książki, więc rozumiem że mogła Ci nie podejść.
Będę trzymać mentalnie kciuki byś była silna i wytrwała i siebie kochała. Dużo zdrowia i miłości życzę ♥️
A i zapomniałam dopisać że w tej książce jest w ciekawy sposób opisane jak dbać o siebie: opuszczać, stawiać granice, być dobrym dla siebie, odpoczywać. Dla mnie zaskakującym odkryciem było to że mogę odpocząć - że mogę sobie na to pozwolić.
Nie próbowałam, ale może spróbuje. Masz rację, ale mi po prostu ciągłe wzmianki religijne bardzo przeszkadzają, no i po prostu nie mogła sie zmusić do przeczytania w całości. Przeczytałam tylko wybrane fragmenty. Może jeszcze kiedyś do niej wrócę. Dziękuję Ci, jesteś bardzo miła i szczerze powiedziawszy poprawiłaś mi dzień, który dziś mnie niezwykle nie rozpieszcza. Ja również życzę Ci wszystkiego dobrego, i jak najmniej problemów na swojej drodze 🥰
Ja akurat jeśli chodzi o odpoczynek, nie mam problemu, tymbardziej, że jestem okropnym leniuchem! :) aczkolwiek wiadomo - obowiązki domowe same się nie zrobią 🤷🏽♀️
I wchodzę ja, ubrana cała na czarno :D Bezrobotna, mieszkająca z rodzicami. Nie umiem się wyprowadzić. Przez lęki nie zrobiłam studiów. Przez wiele śmierci w rodzinie i otoczeniu nie umiem przestać myśleć o tym, że może to mój ostatni dzień. Ojciec choleryk dla którego nigdy chyba nic nie jest zrobione dobrze a jeżeli jest to nie ma szans na jakąkolwiek pochwałę chociaż zdaży się czasem. Ciągle mam wrażenie, że się narzucam ludziom przez co często nie zaczynam interakcji. Prawie nie mam znajomych, a tych których mam często się mocno zastanawiam czy serio chcą się ze mną zadawać. Byłam na terapii, pomogła na chwile z natrętnymi myślami plus atakami paniki które po kilku miesiącach od ukończenia terapii wróciły. Nie mam pojęcia co ja robię z moim życiem. Gdy się nie porównuję i po prostu cieszę tym co mam jest ok, ale no... chyba nie jest dobrze XD
Dosłownie wszystkie punkty opisują mnie.
Na początku stycznia spędziłem niecałe (zabrakło jednego dnia do równej liczby) na oddziale zamkniętym. Po wyjściu zalecono mi udanie się na dalsze leczenie - co też uczyniłem, już lokalnie - pierwsza wizyta u kolejnego psychiatry na 31 marca. 30 dzwonię do poradni, czy mam wgl się pojawić bo widzę co się dzieje (początek pandemii) - pani na rejestracji każe zadzwonić następnego dnia, co też robię. Tak, mam przyjechać bo jestem po szpitalu - w ciągu piętnastu minutowej wizyty zgarniam w uj opr od pani doktor, że przyjechałem, bo narażam siebie i ją - próbuje wyjaśnić, że sami mi kazali, napotykając ścianę. Kończy się to, że dostaje obietnice skierowania do psychologa na dalszą terapię - "jak to się wszystko skończy, to zadzwonimy", jeśli leki mi się skończą to mam dzwonić i dostanę e-recepte. Obecnie mamy październik, a ja wracam do stanu przez które w Nowy Rok trafiłem na oddział. Także nie ma mowy o "walce o siebie" w obliczu pandemii.
Psychowężoloszka? Śliczny sweterek 😊 uwielbiam taki kolor
Wzruszyłam się mocno 😊♥️
Dzięki za to, co robisz. Systematyzujesz moja wiedzę w tak przystępny sposób, że żałuję że nie byłaś moim wykładowcą. Wszystko weszłoby jak złoto.😅
4:10 mówisz świadome a napisane jest nieświadome. Wiadomo o co chodzi ale jestem z siebie dumna ze wyłapałam błąd 😂💪🙋
Bardzo miło słucha się tej pani. Był to bardzo wartościowy odcinek.
Dziękuję ci za ten filmik. Sądzę, że poruszenie tego tematu jest potrzebne :)
Pięknoróżowowłosoloszka
super odcinek bardzo wartościowy
jestem aktualnie w trakcie terapii, probojac ogarnac moje daddy issues i same niezdrowe relacje w moim niesamowicie jak na tyle doswiadczen mlodym wieku
czasami pomaga,czasami nie, czasami mam wrazenie ze w ogole sobie wmawiam ze terapie cos daja ale staram sie nie poddawac i mam nadzieje ze kiedys bedzie lepiej;3 trzymam kciuki za wszystkich ktorzy tez sie z tym zmagaja
Czekałam na ten filmik, piękny sweterek
Ewka! Kawał dobrej roboty. Cieszę się, że jesteś na polskim jutubie.
Nie wiem czy to był schemat, prawdopodobnie tak ale przez sytuacje w domu rodzinnym (przemoc fizyczna i psychiczna) miałam duży problem z nawiązywaniem zdrowych relacji. Wieczne poczucie ze nie jestem wystarczająco dobra i chorobliwa wręcz próba uzyskania akceptacji. Do terapii popchnęło mnie to jak również to ze w domu rodzinnym zostały moje dwie młodsze siostry. Terapia pomogła mi rozpracować co spowodowało takie a nie inne nierealne do uzyskania potrzeby, wybaczenie mojemu tacie zaszczepienia tego we mnie, odbudowanie relacji z nim i reszta rodziny ale co najważniejsze, pokazanie rodzinie ze terapia jest pomocna. Dzięki temu moi rodzice i najmłodsza siostra są w trakcie terapii i cała komórka rodzinna wychodzi z ciągu terapii coraz zdrowsza i szczęśliwsza
Twoje włosy wyglądają pięknie
Teraz już wiem, czemu Qczaj tak krzyczy żeby siebie ukochać :D
Mam prawie 28 lat, więc trochę juz w te dorosłe życie weszłam, czuję że coś nie gra i myślałam nad psychoterapeutą. Dzięki Ci za ten odcinek, coraz bardziej jestem przekonana, żeby udać się do takiego :)
Ej, coś podobnego słyszałam wczoraj od psychologa. Chodzi o tą historię o tym jak dziecko gnębione w przyszłości może odnajdywać się wśród ludzi, którzy też będą go/ja gnębić...
Nie ma to jak herbatka z filiżanki Royal Albert... Uwielbiam😍 ciekawy film, pozdrawiam
jestem prosta dziewczyna
widzę bliźniaków w intrze - oglądam dalej
ale film bardzo wartościowy!!!
Cudowny odcinek, super rozmowa z autorką ❤️
Brałam leki i chodziłam do psychologa, ale przerwałam przez to że pozamykali wszystko, a później o tym nie myślałam, zaszłam w ciążę i narazie do tego nie wrócę. Wydaje mi się że też trafiłam na psychologa, który nie rozumie mojej sytuacji. Byłam przekonana że nikt mnie nie pokocha, bo moja matka mnie nie kocha, a ojciec był zimny jak lód.
Przez cały film zamiast słuchać gapiłam się na twoje śliczne włosy
Kurde najlepszy filmik jaki zrobiłaś czemu już to nie jest to samo. 6:35 godz tu mnie rozjiebało bo moje życie było męka
Tego mi było trzeba . Dziękuję :)
jesli chodzi o dobór tak jak w przypadku pani reginy ja zawsze wybieralam nie tyle co zlych partnerow tylko zlych przyjaciol. zawsze bylam wlasnie ta druga ta mniej szanowana ta nie rozpoznawalna ta stojaca w cieniu osoby z ktora wchodzilam w taka relacje. jakos teraz jeszcze bardziej to do mnie trafilo. nie powiem nawet podczas ogladania tego materialu kiilka lez polecialo. dziekuje bardzo za taki film mysle ze jest on bardzo potrzebny i ciesze sie ze poruszyłas taki temat bo mysle ze wiele osob boryka sie a takimi wlasnie problemami. jeszcze raz dziekuje
akurat w moim przypadku bardzo wszystko wplynelo na moja samoakceptacje. zawsze bylam jakas odrzucona od rodzenstwa bylam ostatnim dzieckiem najmłodszym. zawsze mowiono mi ze mam najlepiej z nich i ze nie moge narzekac na to jak jest. ze oni mieli gorzej. przez to ze smieli sie z moich prac (od malego pisalam jakies piosenki albo spiewałam) teraz nie umiem wystepowac na scenie i przy publice. weszlam w relacje z chlopakiem ktory jest naprawde swietny jedak caly czas mam w glowie ze jestem niewystarczajaca ze moze mnie oklamywac skoro nie widze u niego zadnych wad. i tez ciagle narzekam az czasami nie moge sie powstrzymac. mam tez problrm z podejmowaniem decyzji i asertywnoscia. jednak od jakiegos czasu wszystko to do mnie trafia i staram sie poprawic ale boje sie faktu ze musialabym powiedziec rodzicom ze chce chodzic na terapie bo nikt tego nie wezmie na powaznie i tez pewnie bedzie ze za duzo poeniedzy na to pojdzie
mysle ze najbvardziej na to wszystko wplynelo moje rodzenstwo ktore sie wysmiewalo ze mnie albo to ze bede ta najlepsza ta najmadrzejsza bo w koncu ostatnie dziecko nie powinno juz przysparzac problemow. dlatego nie lubie popelniac bbledow czuje wrecz presje i strasznie obsesyjnie zachowuje sie gdy musze napisac cos co wymaga wiedzy ogolnej wtedy musze to sprawdxzic bo sama spobie nie ifam.
Wszystkim życzę miłego weekendu kochani 🤗🥰🧡
Wzajemnie
HEHE wstawka z HP sztosik xD proszę więcej ;)
Ja przez to, jak moja matka traktowała mnie w dzieciństwie, nie jestem w stanie się z nikim związać. Bez względu na to, jak bardzo się staram, czuje się jak w klatce, z której desperacko chce uciec. Zawsze bałam się, że mnie ktoś przez moje wyalienowanie odrzuci, więc sama odrzucałam innych nim ci w ogóle o tym pomyśleli :/ nie jestem w stanie wylewać własnych emocji, dusze wszystko w sobie i krzyczę, jak nikt nie patrzy. Hafefobia zabiła moje dwa związki 👌
Świetnie podkręcone włoski pschokafloloszka
aż mi się na płacz zebrało, dziękuję
chyba zacznę naprawdę rozważać terapię
U mnie też niestety występują negatywne schematy. Czuję, że nie zasługuję na miłość, ponieważ gdy mój ojciec dowiedział się, że się urodzę uciekł I zostawił moją mamę w młodym wieku z brzuchem. Niestety moją pierwszą poważną relacją był chłopak, który otwarcie mną gardził, był pierwszy do moralizowania a sam nic sobą nie reprezentował. To była toksyczna relacja a ja zignorowałam czerwone flagi na początku. Moja matka miała kiepski gust co do mężczyzn przy czym zawsze stawiała ich wyżej ode mnie. Ten chłopak nic sobą nie reprezentował a ja mimo to się z nim związałam, ponieważ myślałam wtedy, że nie zasługuję na nikogo lepszego. Słyszałam też taki pogląd, że nie ma miłości bez trudności I kryzysów. Owszem nie ma, ale ta proporcja musi być zachowana z umiarem. Ja mając ten schemat z tyłu głowy dałam się gnoić I wykorzystywać przez dwa lata no bo ptzecież to kryzys, który nasza wielka miłość musi przejść. Dziś przepracowałam tą relację I mam wartościowego, fajnego partnera.
jeden z najlepszych odcinków, oby więcej takich🤗
5:09 Czy Ty powiedziałaś "unos"? Moje hiszpańskie serce płacze ;-;
wyglądasz coraz piękniej❤️