Dzięki za głos! Filozofia współczesna ogólnie rzecz biorąc pojawi się już niedługo i liczę po cichu, że wjedzie w naprawdę wielkim stylu :P A co do nowszych koncepcji prawdy - zwłaszcza tych minimalistycznych - mam ten temat na liście zagadnień do opracowania, więc za jakiś czas z pewnością wyląduje na kanale. Najserdeczniej!
Dzięki! Wpisałem go na listę pomysłów do zrealizowania. Myślę, że raczej nie pojawi się on w przyborniku, ale w problemach filozofii. Niemniej, chętnie się temu przyjrzę :P
12:00 Co do przykładu spójności powieści-wg mnie to kryterium jednak działa, jeśli oceniamy spójność z całą wiedzą ludzkości, a nie tylko wewnątrz treści książki. Np uniwersum Tolkiena jest spójne wewnętrzne, ale nasza wiedza historyczna, archeologiczna itd. nie wskazuje na istnienie elfów czy krasnoludów.
Masz tutaj całkowitą rację. Nie chciałem już komplikować tego tematu, natomiast problem jest tu znacznie poważniejszy. Można bowiem głosić jak Ajdukiewicz (w odniesieniu do języków idealnych), Kuhn (w odniesieniu do tzw. paradygmatów naukowych) albo współcześni antyrealiści, że istnieje wiele równoważnych, tzn. równie spójnych sposobów, w jaki opisujemy rzeczywistość. W tej sytuacji mamy dwa wyjścia: albo uznamy, że któryś z tych konkurencyjnych schematów jednak trafnie opisuje naszą rzeczywistość - a wtedy skręcamy w stronę koncepcji korespondencyjnej - albo stwierdzimy, że nie ma schematu wyróżnionego. W tym drugim przypadku możemy zapytać: co zatem jest kryterium wyboru - dajmy na to - wiedzy historycznej, a nie wiedzy zaczerpniętej z książek Tolkiena? Jedna z najpopularniejszych odpowiedzi głosi: użyteczność. Na przykład wiedza historyczna, w której nie ma hobbitów, pozwala czynić lepsze przewidywania na temat kolejnych znalezisk, niż wiedza, w której nie ma informacji o cesarstwie rzymskim albo starożytnym Egipcie (wszak Tolkien o nich nie pisał!). W ten sposób koherencjonizm wyraźnie skręca w stronę pragmatyzmu. A zatem jeżeli potraktujemy koherencyjną teorię prawdy szerzej, to okaże się, że rozpuszcza się ona albo w koncepcji korespondencyjnej (system jest spójny, a ponadto trafnie opisuje nasz świat), albo w koncepcji pragmatycznej (mamy różne równoprawne/równie prawdziwe systemy i wybieramy ten, który jest użyteczny). Dotknąłeś więc naprawdę poważnego problemu filozoficznego. Dzięki!
@Eljot79 De facto nie "dzieje się" nigdzie bo elementem naszej wiedzy jest też biografia Tolkiena, który sobie ten świat wymyślił, kierując się pasją na temat mitologii i języków.
@Eljot79 Ok, ale w ten sposób patrząc mogę wymyślić dowolną historię, nawet nielogiczną, przyznać wprost że ją zmyśliłem, a ktoś i tak może odpowiedzieć, że to się mogło wydarzyć w jakimś rownoleglym wszechświecie, gdzie istnieją inne prawa np. fizyki. Tylko czy przerzucanie się niefalsyfikowalnymi stwierdzeniami ma sens? Nie jestem filozofem ale trąci mi to sofistyką. Nie rozumiem przykładu z Harrym Potterem. To że jakieś imiona się powtórzyły nie oznacza że cala historia się powtarza.
Mega odcinek :D Łyżka jest super przykładem. Trochę nie rozumiem, czemu osądy o bytach nie mogą być prawdziwe. Wersja z użytecznością też bardzo ciekawa. Jako laik lubię sam wymyślać rozwiązania takich problemów, a potem z biegiem odcinka mieć takie ''Fajnie, że nie pomyślałem głupoty i ktoś już napisał taką koncepcję'', w tym odcinku właśnie pomyślałem o tym, że prawdą jest to, co uważa większość osób, szybko się namyśliłem i dodałem, że większość z grona ekspertów danej dziedziny, bo wiadomo, że większość może się mylić, oczywiście i tak to nie jest idealne rozwiązanie. Co do tego tekstu, w którym my podaliśmy jedno rozwiązanie, a większości wyszedł inny wynik, ciekawy z perspektywy psychologicznej jest eksperyment Ascha, gdzie ludzie zmieniali własne zdanie pod wpływem lęku przed odrzuceniem społecznym.
Dzięki za komentarz! Sprostowanie: osądy (sądy) o bytach mogą być prawdziwe, ale sądy wyraża się w zdaniach, więc to ostatecznie zdania są albo prawdziwe, albo fałszywe, czyli mają wartość logiczną prawdy albo fałszu. Chodzi o to, że niekiedy prawdę przypisuje się bytom, jak w zdaniu "Sztuka to prawda" - wyrażenie takie jest zupełnie bez sensu :) Co do eksperymentu Ascha i ogólnie zagadnienia poznawczej racji większości, najczęściej odwołuję się do świetnej książki Johna Surowieckiego, Mądrość tłumu. Większość ma rację w ekonomii, biznesie i polityce, która wychodzi trochę poza psychologiczny lęk przed odrzuceniem - oczywiście także ważny w tej debacie. Argument ze zgody powszechnej nie jest nieniezawodny (tj. bywa zawodny), ale jest zdecydowanie bardziej wiarygodny, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Natomiast mnie najbardziej podoba się środkowa część komentarza, bo świadczy o tym, że udaje mi się osiągnąć to, co zawsze lubię osiągać na zajęciach: stan poznawczej niepewności u tych, którzy słuchają o filozofii :D Na tym właśnie polega sedno filozofii - na krytycznym myśleniu, czyli na szukaniu luk w argumentacji i gotowości odrzucenia twierdzenia, jeżeli stwierdzimy, że luk tych nie da się naprawić. Cieszę się, że przemierzasz tę drogę od wiedzy pozornej do zwątpienia i ostrożnej akceptacji lepszego stanowiska. Bo na tym właśnie najbardziej mi zależy! Wielkie, wielkie dzięki!
Dawno temu od wykładowcy usłyszałem, że właściwie to jedyną koncepcją prawdy jest ta klasyczna, natomiast wszystki inne mieszczą się co najwyżej w jej widełkach. No nic.
Nie bardzo rozumiem, co miałoby oznaczać "mieszczenie się w widełkach" klasycznej koncepcji prawdy. Całe sedno koncepcji nieklasycznych polega na tym, że stosują one kryteria prawdy, czyli jest to pewnego rodzaju umowa, iż za prawdę uważamy takie zdanie, które spełnia pewne warunki. Skoro zaś warunki te mogą nie mieć NIC wspólnego z tym, jaki jest świat, wówczas trudno tu mówić o jakimkolwiek nawiązaniu do klasycznej koncepcji prawdy. Ale to ciekawa teza - ciekaw jestem po prostu jej uzasadnienia :) Dzięki!
Prawda jest pojęciem subiektywnym. I stąd taki kłopot w zdefinowaniu prawdy jako pojęcia obiektywnego. Czy prawdę tworzymy czy odkrywamy? Chce się odpowiedzieć: odkrywamy. To tylko w części jest słuszne. Bo również ją tworzymy. Najpierw stworzyliśmy system symboli (język to tez symbole), potem za pomocą symboli tworzymy obraz/opis - również subiektywny. A w końcu tworzymy subiektywne kryteria oceny hipotetycznej prawdziwości. Każdy opis i kryteria można zakwestionować bardziej lub mniej. Stąd słuszne jest przypisywanie prawdzie przymiotników: naukowa, medialna, religijna... - co wskazuje na źródło, na którym owa prawda została oparta. Jednak żadna nie może pretendować do miana: ostatecznej, absolutnej, obiektywnej.
4 różne sytuacje ( z życia): ktoś widział ufo i kosmitę, Diabła i Jezusa, wymarłe zwierzę. Skoro widział to widział. Co ma innego powiedzieć. Załóżmy, że jest o zdrowych zmysłach. ktoś ma naturę ściemniacza. Nie kłamie tylko ściemnia. ma taki a nie inny rozum i jest przekonany, że mówi prawdę i ma rację. ktoś jest zakochany i uważa, że obiekt miłości jest piękny. I się zastanawia czy jest naprawdę taki piękny, czy mu się taki wydaje. Może widzieć tak naprawdę nie tego człowieka tylko miłość.
Ciekawe sytuacje! Dla kontekstu podam kilka twierdzeń filozoficznych. AD 1. Ktoś widzi łyżeczkę zanurzoną w wodzie, która jest złamana albo powierzchnię stołu, która ma pięćdziesiąt odcieni brązu, od bieli - bo na blat pada jasne światło - po ciemny brąz, czyli naturalny kolor biurka. Czemu ma wierzyć: rozumowi czy zmysłom? AD 2. Ktoś, kto kłamie, zaczyna z czasem wierzyć, że mówić prawdę - np. alkoholik wierzy, nie ma żadnego problemu. Jak wydostać się z tego poznawczego limbo? AD 3. Ktoś wygłasza jakieś kontrowersyjne twierdzenie i wie, że przeciw temu twierdzeniu przemawia wiele świadectw, ale żeby nie psuć sobie narracji, pomija je. Czy możemy mówić o moralnej odpowiedzialności za zaniechanie dojścia do prawdy? Innymi słowy: czy niechęć do odkrycia prawdy może być niemoralna? AD 4. Matce wydaje się, że kocha swoje dziecko, tymczasem jej mózg zalewa oksytocyna, dzięki której czuje ona przywiązanie do potomka. Matce wydaje się, że kocha ojca dziecka, a tak naprawdę jej żeńscy przodkowie musieli mieć blisko partnera, by zaspokajał ich zwiększone wymagania kaloryczne w okresie ciąży i połogu, gdy one same nie mogły zadbać o swoje wyżywienie. Jak widzisz, każdy z Twoich przykładów ma filozoficzny kontekst w: (1) sporze racjonalizm metodologiczny - empiryzm metodologiczny; (2) kwestii samozakłamania; (3) etyce przekonań; (4) teorii samowiedzy w kontekście biologii ewolucyjnej. Mam nadzieję, że zachęca Cię to do dalszych eksploracji opisanych przez Ciebie problemów. Najserdeczniej!
Czołem! Dzięki za pomysł. Masz zapewne rację - chciałbym jednak zapytać: jaką formę prezentacji masz na myśli? Jeżeli chodzi o jakiś obrazek z prostym schematem, to następnym razem o taki się postaram. Nie wiem jednak, czy taka "prezentacja" wystarczy :P
Dobra, dzięki. Kwestia wynika trochę z faktu, że niedawno powróciłem na kanał, przez co mój niezastąpiony montażysta przygotowuje nowe odcinki w dość dużym tempie. Rezultatem jest brak tablic i grafik, które normalnie występowały w moich filmach. Swoją drogą: do tej pory nikt nie zwrócił mi uwagi na ich brak, dlatego uznałem, że robiąc je przez ponad sto odcinków dodawałem sobie niepotrzebnej pracy. Skoro jednak twierdzisz, że jest to pomocne, to będę musiał wymyślić taki sposób, żeby jednak dodać te materiały - przynajmniej we wprowadzających filmach, takich jak ten. No cóż, jakoś to ogarnę :)
Kartezjański Demon i zwolennicy skrajnego antyrealizmu się nam na to nie zgodzą, niestety. Ba! Nawet wczesny Wittgenstein będzie przeciwko! I znowu problemy, prawda...? :)
I ja też się z Tobą zgodzę - choć nie ukrywam, że antyrealizm kusi mnie niekiedy swoim zwodniczym blaskiem. Ale mając takich filozoficznych sojuszników jak Arystoteles i MrBeliever69 nic mi już więcej nie trzeba :D
@@PanodFilozofii Masz po swojej stronie także Ayn Rand. Nawet jeden z rozdziałów jej książki "Atlas zbuntowany" ma tytuł "A=A" Ja kiedyś byłem pod dużym wpływem Rand. Jednak później zmieniłem zdanie i uznałem, że świat jaki ona proponuję wcale nie byłby taki wspaniały.
Jestem totalnym laikiem, wybacz jeśli napiszę głupotę. Czy jeśli mamy tyle tych definicji prawdy, oraz to, że chyba nie ma zgody choć do jednego wspólnego rozwiązania któregokolwiek problemu filozoficznego, to czy nie powinniśmy przyjąć sceptycyzmu? W sensie rozumiem sceptycyzm to także nurt filozoficzny, ale ja mam go na myśli w taki „naturalny” sposób. Po prostu nie wiemy jak cokolwiek działa. Jeden filozof powie to, drugi tamto. Arystoteles przyjął że musi istnieć pierwszy poruszyciel miał na to swoje znane argumenty, ateiści twierdzą że żadnego poruszyciela nie ma i także mają swoje argumenty. Nauka: Kopernik powie że Ziemia krąży wokół Słońca, ale inny naukowiec mówił że jest na odwrót. Czy mamy 100% PEWNOŚĆ że kiedyś znów nie będziemy sądzić że to Ziemia jest w centrum układu. Akurat ten przykład może wydawać się słaby, wręcz absurdalny. W skrócie chodzi mi o to, że w nauce nie ma jednego stałego wyjaśnienia jak coś działa, nie ma wydaje mi się choć jednej naukowej teorii którą przyjął starożytny naukowiec i ja także mógłbym się z nią zgodzić mając w głowie dzisiejsze wyniki. Chyba miałem coś dodać, ale może się rozkręcę jak odpiszesz mi na moje wątpliwości. :)
Jak na totalnego laika, to muszę przyznać, że zadałeś bardzo konkretne i w pełni zasadne pytanie :) Ogólnie rzecz biorąc, sceptycyzm nie dotyczy koncepcji prawdy, ile wiedzy, głosi bowiem, że niemożliwa jest właśnie wiedza. Jako że jednak tę ostatnią definiuje się na ogół jako uzasadnione PRAWDZIWE przekonanie, to siłą rzeczy, definicja prawdy ma wpływ na to, czy coś wiem, czy nie. Wydaje mi się, że odpowiedź na wyzwanie sceptycyzmu jest prosta: musimy zrezygnować z pojęcia stuprocentowo pewnej wiedzy, a wtedy sceptycyzm nam nie grozi. Sceptyk mówi: nie wiem, ale jego twierdzenie brzmi dokładnie - nie wiem na sto procent. Jeżeli pogodzimy się, że wystarczy wysokie prawdopodobieństwo, zamiast stuprocentowej pewności, wówczas nie skończymy na sceptycyzmie, chyba, że znajdziemy dodatkowe powody, iż tkwimy w jakimś zupełnym poznawczym limbo - że zwodzi nas Kartezjański demon albo że nasze władze poznawcze są zupełnie do niczego. Oczywiście rodzi się pytanie, czy wysokie prawdopodobieństwo zaspokaja nasze psychiczne potrzeby - wielu ludzi powie, że nie. Dla nich istotnie sceptycyzm może być rozpaczliwym, ale jedynym wyjściem. Natomiast bardzo podoba mi się przykład z obracaniem się Ziemi wokół Słońca, bowiem sam często podaję go na zajęciach jako twierdzenie, którego prawdziwości nie da się jakoby zakwestionować. Oczywiście, że się da - można to zrobić bardzo prosto. Otóż wystarczy zdać sobie sprawę, że kategoria planety, gwiazdy i ruchu obrotowego to kategorie tymczasowe. Jest możliwe, że za 10 000 albo 100 000 lat będziemy patrzeć na świat zupełnie inaczej, że zupełnie inaczej będziemy go opisywać. W takim wypadku twierdzenie, że Ziemia kręci się wokół Słońca nie będzie prawdziwe czy fałszywe, ale będzie bezsensowne. Podam przykład: dla Newtona ruch obrotowy Ziemi wywołany był siłą grawitacji, czyli przypominał machanie patykiem z zawieszoną na nitce kulką. Tymczasem dla Einsteina ruch obrotowy to ruch po zagiętej masą krzywiźnie materiału czasoprzestrzeni. Mówiąc inaczej, Newton i Einstein nie dogadaliby się, czym jest ruch obrotowy, bo mieli jego diametralnie inną definicję. Tak samo współczesne twierdzenie, iż Ziemia kręci się wokół Słońca może brzmieć dla naukowca przyszłości jak bełkot. Dlatego zdanie to wcale nie jest w sposób całkowicie pewny prawdziwe. Dzięki za komentarz!
@@PanodFilozofii "...musimy zrezygnować z pojęcia stuprocentowo pewnej wiedzy, a wtedy sceptycyzm nam nie grozi. Sceptyk mówi: nie wiem, ale jego twierdzenie brzmi dokładnie - nie wiem na sto procent." Ja chyba patrzę na to trochę inaczej. Jeśli zrezygnujemy z pojęcia stuprocentowej wiedzy to sami zostajemy tymi sceptykami. "...chyba, że znajdziemy dodatkowe powody, iż tkwimy w jakimś zupełnym poznawczym limbo - że zwodzi nas Kartezjański demon albo że nasze władze poznawcze są zupełnie do niczego." Właśnie tu dotknąłeś sedna o którym dużo myślałem jakoś z tyłu głowy ale nie umiałem tego przedstawić. Właśnie w moim poście chodziło o to że NIGDY nie możemy wykluczyć że tkwimy w tym limbo, że zwodzi nas ten demon. Czytam czasami o poglądach filozofów i zadaję sobie pytanie "Skąd ty to wiesz?" "Platonie, czy ty WIDZIAŁEŚ Idee?" Jako że istnieje świat materialny postulował istnienie niezmiennych ponadzmysłowych bytów, ale dziesiątki czy setki innych filozofów nie musiało tego robić, te idee nie były im potrzebne itd. Uważamy Platona za wielkiego filozofa ale racja by to robić jest chyba tylko taka że jest autorytetem a nie, że "wiedział". Więc nigdy nie poznamy "prawdy", nigdy nie uzyskamy "wiedzy". Dla mnie ta świadomość jest dość destrukcyjna, tzn. nie umiem się z tą myślą pogodzić. Jak mam cokolwiek twierdzić, skoro koniec końców i tak nie mogę być pewny czy to co mówię jest prawdziwe i pewne. Jeśli kobieta mi powie że mnie kocha to zgodnie z gilotyną hume'a (mam nadzieję że piszę to z sensem) jak mogę być tego pewny skoro 1 sekunde po wyznaniu miłości mogła zmienić zdanie, jak z tym żyć, (ale to bardziej egzystencjalna kwestia, dla mnie drugorzędna, bardziej chcę przezwyciężyć sceptycyzm na poziomie epistemologicznym). Dziękuję
18:27 Czy można uznać pewien ograniczony relatywizm? Dwie osoby mogą mieć dwa sprzeczne sądy i obie mogą dobrze funkcjonować i osiągać swoje cele. Ale można założyć (i sądzę, że indukcja to potwierdza) że w dłuższej perspektywie. Być może przekraczającej pojedyńcze życie, okaże się, że jedno z przekonań działa lepiej.
Czasami mam wrażenie, że samo podważanie, wysunięcie argumentów przeciw jakiemuś twierdzeniu, jest traktowane jako dowód, że to twierdzenie nie jest pewne Skrajny antyrealista może podważać każdą tautologie, jednak czy możliwość podważania wykazuje coś, poza tym, że można sformułować zdanie które podważa tautologie? (Jednocześnie nie kwestionując tej tautologii w codziennym działaniu)
Filozofia współczesna moim zdaniem też będzie mile widziana i fajnie jak by się kiedyś pojawiła
Dzięki za głos! Filozofia współczesna ogólnie rzecz biorąc pojawi się już niedługo i liczę po cichu, że wjedzie w naprawdę wielkim stylu :P A co do nowszych koncepcji prawdy - zwłaszcza tych minimalistycznych - mam ten temat na liście zagadnień do opracowania, więc za jakiś czas z pewnością wyląduje na kanale. Najserdeczniej!
@@PanodFilozofii a czy pojawi sie do maja?
Na to czekałem! Idę w górach i odsłuchuję.
Pomysł na film o współczesnych koncepcjach prawdy, jest świetny!
Dzięki! Wpisałem go na listę pomysłów do zrealizowania. Myślę, że raczej nie pojawi się on w przyborniku, ale w problemach filozofii. Niemniej, chętnie się temu przyjrzę :P
12:00 Co do przykładu spójności powieści-wg mnie to kryterium jednak działa, jeśli oceniamy spójność z całą wiedzą ludzkości, a nie tylko wewnątrz treści książki.
Np uniwersum Tolkiena jest spójne wewnętrzne, ale nasza wiedza historyczna, archeologiczna itd. nie wskazuje na istnienie elfów czy krasnoludów.
Masz tutaj całkowitą rację. Nie chciałem już komplikować tego tematu, natomiast problem jest tu znacznie poważniejszy. Można bowiem głosić jak Ajdukiewicz (w odniesieniu do języków idealnych), Kuhn (w odniesieniu do tzw. paradygmatów naukowych) albo współcześni antyrealiści, że istnieje wiele równoważnych, tzn. równie spójnych sposobów, w jaki opisujemy rzeczywistość. W tej sytuacji mamy dwa wyjścia: albo uznamy, że któryś z tych konkurencyjnych schematów jednak trafnie opisuje naszą rzeczywistość - a wtedy skręcamy w stronę koncepcji korespondencyjnej - albo stwierdzimy, że nie ma schematu wyróżnionego. W tym drugim przypadku możemy zapytać: co zatem jest kryterium wyboru - dajmy na to - wiedzy historycznej, a nie wiedzy zaczerpniętej z książek Tolkiena? Jedna z najpopularniejszych odpowiedzi głosi: użyteczność. Na przykład wiedza historyczna, w której nie ma hobbitów, pozwala czynić lepsze przewidywania na temat kolejnych znalezisk, niż wiedza, w której nie ma informacji o cesarstwie rzymskim albo starożytnym Egipcie (wszak Tolkien o nich nie pisał!). W ten sposób koherencjonizm wyraźnie skręca w stronę pragmatyzmu. A zatem jeżeli potraktujemy koherencyjną teorię prawdy szerzej, to okaże się, że rozpuszcza się ona albo w koncepcji korespondencyjnej (system jest spójny, a ponadto trafnie opisuje nasz świat), albo w koncepcji pragmatycznej (mamy różne równoprawne/równie prawdziwe systemy i wybieramy ten, który jest użyteczny). Dotknąłeś więc naprawdę poważnego problemu filozoficznego. Dzięki!
@Eljot79 De facto nie "dzieje się" nigdzie bo elementem naszej wiedzy jest też biografia Tolkiena, który sobie ten świat wymyślił, kierując się pasją na temat mitologii i języków.
@Eljot79 Ok, ale w ten sposób patrząc mogę wymyślić dowolną historię, nawet nielogiczną, przyznać wprost że ją zmyśliłem, a ktoś i tak może odpowiedzieć, że to się mogło wydarzyć w jakimś rownoleglym wszechświecie, gdzie istnieją inne prawa np. fizyki. Tylko czy przerzucanie się niefalsyfikowalnymi stwierdzeniami ma sens?
Nie jestem filozofem ale trąci mi to sofistyką.
Nie rozumiem przykładu z Harrym Potterem. To że jakieś imiona się powtórzyły nie oznacza że cala historia się powtarza.
Mega odcinek :D Łyżka jest super przykładem. Trochę nie rozumiem, czemu osądy o bytach nie mogą być prawdziwe.
Wersja z użytecznością też bardzo ciekawa.
Jako laik lubię sam wymyślać rozwiązania takich problemów, a potem z biegiem odcinka mieć takie ''Fajnie, że nie pomyślałem głupoty i ktoś już napisał taką koncepcję'', w tym odcinku właśnie pomyślałem o tym, że prawdą jest to, co uważa większość osób, szybko się namyśliłem i dodałem, że większość z grona ekspertów danej dziedziny, bo wiadomo, że większość może się mylić, oczywiście i tak to nie jest idealne rozwiązanie.
Co do tego tekstu, w którym my podaliśmy jedno rozwiązanie, a większości wyszedł inny wynik, ciekawy z perspektywy psychologicznej jest eksperyment Ascha, gdzie ludzie zmieniali własne zdanie pod wpływem lęku przed odrzuceniem społecznym.
Dzięki za komentarz! Sprostowanie: osądy (sądy) o bytach mogą być prawdziwe, ale sądy wyraża się w zdaniach, więc to ostatecznie zdania są albo prawdziwe, albo fałszywe, czyli mają wartość logiczną prawdy albo fałszu. Chodzi o to, że niekiedy prawdę przypisuje się bytom, jak w zdaniu "Sztuka to prawda" - wyrażenie takie jest zupełnie bez sensu :) Co do eksperymentu Ascha i ogólnie zagadnienia poznawczej racji większości, najczęściej odwołuję się do świetnej książki Johna Surowieckiego, Mądrość tłumu. Większość ma rację w ekonomii, biznesie i polityce, która wychodzi trochę poza psychologiczny lęk przed odrzuceniem - oczywiście także ważny w tej debacie. Argument ze zgody powszechnej nie jest nieniezawodny (tj. bywa zawodny), ale jest zdecydowanie bardziej wiarygodny, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać.
Natomiast mnie najbardziej podoba się środkowa część komentarza, bo świadczy o tym, że udaje mi się osiągnąć to, co zawsze lubię osiągać na zajęciach: stan poznawczej niepewności u tych, którzy słuchają o filozofii :D Na tym właśnie polega sedno filozofii - na krytycznym myśleniu, czyli na szukaniu luk w argumentacji i gotowości odrzucenia twierdzenia, jeżeli stwierdzimy, że luk tych nie da się naprawić. Cieszę się, że przemierzasz tę drogę od wiedzy pozornej do zwątpienia i ostrożnej akceptacji lepszego stanowiska. Bo na tym właśnie najbardziej mi zależy! Wielkie, wielkie dzięki!
@@PanodFilozofii To ja dziękuję za ten wspaniały kanał :D
Dawno temu od wykładowcy usłyszałem, że właściwie to jedyną koncepcją prawdy jest ta klasyczna, natomiast wszystki inne mieszczą się co najwyżej w jej widełkach. No nic.
Nie bardzo rozumiem, co miałoby oznaczać "mieszczenie się w widełkach" klasycznej koncepcji prawdy. Całe sedno koncepcji nieklasycznych polega na tym, że stosują one kryteria prawdy, czyli jest to pewnego rodzaju umowa, iż za prawdę uważamy takie zdanie, które spełnia pewne warunki. Skoro zaś warunki te mogą nie mieć NIC wspólnego z tym, jaki jest świat, wówczas trudno tu mówić o jakimkolwiek nawiązaniu do klasycznej koncepcji prawdy. Ale to ciekawa teza - ciekaw jestem po prostu jej uzasadnienia :) Dzięki!
Prawda jest pojęciem subiektywnym. I stąd taki kłopot w zdefinowaniu prawdy jako pojęcia obiektywnego.
Czy prawdę tworzymy czy odkrywamy? Chce się odpowiedzieć: odkrywamy.
To tylko w części jest słuszne.
Bo również ją tworzymy. Najpierw stworzyliśmy system symboli (język to tez symbole), potem za pomocą symboli tworzymy obraz/opis - również subiektywny. A w końcu tworzymy subiektywne kryteria oceny hipotetycznej prawdziwości. Każdy opis i kryteria można zakwestionować bardziej lub mniej.
Stąd słuszne jest przypisywanie prawdzie przymiotników: naukowa, medialna, religijna... - co wskazuje na źródło, na którym owa prawda została oparta.
Jednak żadna nie może pretendować do miana: ostatecznej, absolutnej, obiektywnej.
4 różne sytuacje ( z życia):
ktoś widział ufo i kosmitę, Diabła i Jezusa, wymarłe zwierzę. Skoro widział to widział. Co ma innego powiedzieć. Załóżmy, że jest o zdrowych zmysłach.
ktoś ma naturę ściemniacza. Nie kłamie tylko ściemnia.
ma taki a nie inny rozum i jest przekonany, że mówi prawdę i ma rację.
ktoś jest zakochany i uważa, że obiekt miłości jest piękny. I się zastanawia czy jest naprawdę taki piękny, czy mu się taki wydaje. Może widzieć tak naprawdę nie tego człowieka tylko miłość.
Ciekawe sytuacje! Dla kontekstu podam kilka twierdzeń filozoficznych. AD 1. Ktoś widzi łyżeczkę zanurzoną w wodzie, która jest złamana albo powierzchnię stołu, która ma pięćdziesiąt odcieni brązu, od bieli - bo na blat pada jasne światło - po ciemny brąz, czyli naturalny kolor biurka. Czemu ma wierzyć: rozumowi czy zmysłom? AD 2. Ktoś, kto kłamie, zaczyna z czasem wierzyć, że mówić prawdę - np. alkoholik wierzy, nie ma żadnego problemu. Jak wydostać się z tego poznawczego limbo? AD 3. Ktoś wygłasza jakieś kontrowersyjne twierdzenie i wie, że przeciw temu twierdzeniu przemawia wiele świadectw, ale żeby nie psuć sobie narracji, pomija je. Czy możemy mówić o moralnej odpowiedzialności za zaniechanie dojścia do prawdy? Innymi słowy: czy niechęć do odkrycia prawdy może być niemoralna? AD 4. Matce wydaje się, że kocha swoje dziecko, tymczasem jej mózg zalewa oksytocyna, dzięki której czuje ona przywiązanie do potomka. Matce wydaje się, że kocha ojca dziecka, a tak naprawdę jej żeńscy przodkowie musieli mieć blisko partnera, by zaspokajał ich zwiększone wymagania kaloryczne w okresie ciąży i połogu, gdy one same nie mogły zadbać o swoje wyżywienie. Jak widzisz, każdy z Twoich przykładów ma filozoficzny kontekst w: (1) sporze racjonalizm metodologiczny - empiryzm metodologiczny; (2) kwestii samozakłamania; (3) etyce przekonań; (4) teorii samowiedzy w kontekście biologii ewolucyjnej. Mam nadzieję, że zachęca Cię to do dalszych eksploracji opisanych przez Ciebie problemów. Najserdeczniej!
Czekamy na filozofię współczesną !
Poznanie " obiektywnej żeczywistości " jest nie możliwe.
Bardzo ciekawy filmik, ale przydałaby się jakaś forma prezentacji
Czołem! Dzięki za pomysł. Masz zapewne rację - chciałbym jednak zapytać: jaką formę prezentacji masz na myśli? Jeżeli chodzi o jakiś obrazek z prostym schematem, to następnym razem o taki się postaram. Nie wiem jednak, czy taka "prezentacja" wystarczy :P
@@PanodFilozofii chociażby wyświetlanie najważniejszych pojęć, tak żeby widz mógł się zorientować o czym w tym momencie mówisz
Dobra, dzięki. Kwestia wynika trochę z faktu, że niedawno powróciłem na kanał, przez co mój niezastąpiony montażysta przygotowuje nowe odcinki w dość dużym tempie. Rezultatem jest brak tablic i grafik, które normalnie występowały w moich filmach. Swoją drogą: do tej pory nikt nie zwrócił mi uwagi na ich brak, dlatego uznałem, że robiąc je przez ponad sto odcinków dodawałem sobie niepotrzebnej pracy. Skoro jednak twierdzisz, że jest to pomocne, to będę musiał wymyślić taki sposób, żeby jednak dodać te materiały - przynajmniej we wprowadzających filmach, takich jak ten. No cóż, jakoś to ogarnę :)
@@PanodFilozofii ok, ale tak poza tym, to bardzo wartościowe filmy, trzymaj taki poziom :)
Zdanie "A=A" jest na 100% prawdziwe
Kartezjański Demon i zwolennicy skrajnego antyrealizmu się nam na to nie zgodzą, niestety. Ba! Nawet wczesny Wittgenstein będzie przeciwko! I znowu problemy, prawda...? :)
@@PanodFilozofii Przynajmniej Arystoteles się ze mną zgodzi 😉
I ja też się z Tobą zgodzę - choć nie ukrywam, że antyrealizm kusi mnie niekiedy swoim zwodniczym blaskiem. Ale mając takich filozoficznych sojuszników jak Arystoteles i MrBeliever69 nic mi już więcej nie trzeba :D
@@PanodFilozofii Masz po swojej stronie także Ayn Rand. Nawet jeden z rozdziałów jej książki "Atlas zbuntowany" ma tytuł "A=A" Ja kiedyś byłem pod dużym wpływem Rand. Jednak później zmieniłem zdanie i uznałem, że świat jaki ona proponuję wcale nie byłby taki wspaniały.
Jestem totalnym laikiem, wybacz jeśli napiszę głupotę. Czy jeśli mamy tyle tych definicji prawdy, oraz to, że chyba nie ma zgody choć do jednego wspólnego rozwiązania któregokolwiek problemu filozoficznego, to czy nie powinniśmy przyjąć sceptycyzmu? W sensie rozumiem sceptycyzm to także nurt filozoficzny, ale ja mam go na myśli w taki „naturalny” sposób. Po prostu nie wiemy jak cokolwiek działa. Jeden filozof powie to, drugi tamto. Arystoteles przyjął że musi istnieć pierwszy poruszyciel miał na to swoje znane argumenty, ateiści twierdzą że żadnego poruszyciela nie ma i także mają swoje argumenty. Nauka: Kopernik powie że Ziemia krąży wokół Słońca, ale inny naukowiec mówił że jest na odwrót. Czy mamy 100% PEWNOŚĆ że kiedyś znów nie będziemy sądzić że to Ziemia jest w centrum układu. Akurat ten przykład może wydawać się słaby, wręcz absurdalny. W skrócie chodzi mi o to, że w nauce nie ma jednego stałego wyjaśnienia jak coś działa, nie ma wydaje mi się choć jednej naukowej teorii którą przyjął starożytny naukowiec i ja także mógłbym się z nią zgodzić mając w głowie dzisiejsze wyniki. Chyba miałem coś dodać, ale może się rozkręcę jak odpiszesz mi na moje wątpliwości. :)
Jak na totalnego laika, to muszę przyznać, że zadałeś bardzo konkretne i w pełni zasadne pytanie :) Ogólnie rzecz biorąc, sceptycyzm nie dotyczy koncepcji prawdy, ile wiedzy, głosi bowiem, że niemożliwa jest właśnie wiedza. Jako że jednak tę ostatnią definiuje się na ogół jako uzasadnione PRAWDZIWE przekonanie, to siłą rzeczy, definicja prawdy ma wpływ na to, czy coś wiem, czy nie. Wydaje mi się, że odpowiedź na wyzwanie sceptycyzmu jest prosta: musimy zrezygnować z pojęcia stuprocentowo pewnej wiedzy, a wtedy sceptycyzm nam nie grozi. Sceptyk mówi: nie wiem, ale jego twierdzenie brzmi dokładnie - nie wiem na sto procent. Jeżeli pogodzimy się, że wystarczy wysokie prawdopodobieństwo, zamiast stuprocentowej pewności, wówczas nie skończymy na sceptycyzmie, chyba, że znajdziemy dodatkowe powody, iż tkwimy w jakimś zupełnym poznawczym limbo - że zwodzi nas Kartezjański demon albo że nasze władze poznawcze są zupełnie do niczego. Oczywiście rodzi się pytanie, czy wysokie prawdopodobieństwo zaspokaja nasze psychiczne potrzeby - wielu ludzi powie, że nie. Dla nich istotnie sceptycyzm może być rozpaczliwym, ale jedynym wyjściem.
Natomiast bardzo podoba mi się przykład z obracaniem się Ziemi wokół Słońca, bowiem sam często podaję go na zajęciach jako twierdzenie, którego prawdziwości nie da się jakoby zakwestionować. Oczywiście, że się da - można to zrobić bardzo prosto. Otóż wystarczy zdać sobie sprawę, że kategoria planety, gwiazdy i ruchu obrotowego to kategorie tymczasowe. Jest możliwe, że za 10 000 albo 100 000 lat będziemy patrzeć na świat zupełnie inaczej, że zupełnie inaczej będziemy go opisywać. W takim wypadku twierdzenie, że Ziemia kręci się wokół Słońca nie będzie prawdziwe czy fałszywe, ale będzie bezsensowne. Podam przykład: dla Newtona ruch obrotowy Ziemi wywołany był siłą grawitacji, czyli przypominał machanie patykiem z zawieszoną na nitce kulką. Tymczasem dla Einsteina ruch obrotowy to ruch po zagiętej masą krzywiźnie materiału czasoprzestrzeni. Mówiąc inaczej, Newton i Einstein nie dogadaliby się, czym jest ruch obrotowy, bo mieli jego diametralnie inną definicję. Tak samo współczesne twierdzenie, iż Ziemia kręci się wokół Słońca może brzmieć dla naukowca przyszłości jak bełkot. Dlatego zdanie to wcale nie jest w sposób całkowicie pewny prawdziwe. Dzięki za komentarz!
@@PanodFilozofii "...musimy zrezygnować z pojęcia stuprocentowo pewnej wiedzy, a wtedy sceptycyzm nam nie grozi. Sceptyk mówi: nie wiem, ale jego twierdzenie brzmi dokładnie - nie wiem na sto procent." Ja chyba patrzę na to trochę inaczej. Jeśli zrezygnujemy z pojęcia stuprocentowej wiedzy to sami zostajemy tymi sceptykami.
"...chyba, że znajdziemy dodatkowe powody, iż tkwimy w jakimś zupełnym poznawczym limbo - że zwodzi nas Kartezjański demon albo że nasze władze poznawcze są zupełnie do niczego." Właśnie tu dotknąłeś sedna o którym dużo myślałem jakoś z tyłu głowy ale nie umiałem tego przedstawić.
Właśnie w moim poście chodziło o to że NIGDY nie możemy wykluczyć że tkwimy w tym limbo, że zwodzi nas ten demon. Czytam czasami o poglądach filozofów i zadaję sobie pytanie "Skąd ty to wiesz?" "Platonie, czy ty WIDZIAŁEŚ Idee?" Jako że istnieje świat materialny postulował istnienie niezmiennych ponadzmysłowych bytów, ale dziesiątki czy setki innych filozofów nie musiało tego robić, te idee nie były im potrzebne itd. Uważamy Platona za wielkiego filozofa ale racja by to robić jest chyba tylko taka że jest autorytetem a nie, że "wiedział".
Więc nigdy nie poznamy "prawdy", nigdy nie uzyskamy "wiedzy". Dla mnie ta świadomość jest dość destrukcyjna, tzn. nie umiem się z tą myślą pogodzić. Jak mam cokolwiek twierdzić, skoro koniec końców i tak nie mogę być pewny czy to co mówię jest prawdziwe i pewne. Jeśli kobieta mi powie że mnie kocha to zgodnie z gilotyną hume'a (mam nadzieję że piszę to z sensem) jak mogę być tego pewny skoro 1 sekunde po wyznaniu miłości mogła zmienić zdanie, jak z tym żyć, (ale to bardziej egzystencjalna kwestia, dla mnie drugorzędna, bardziej chcę przezwyciężyć sceptycyzm na poziomie epistemologicznym).
Dziękuję
18:27 Czy można uznać pewien ograniczony relatywizm?
Dwie osoby mogą mieć dwa sprzeczne sądy i obie mogą dobrze funkcjonować i osiągać swoje cele. Ale można założyć (i sądzę, że indukcja to potwierdza) że w dłuższej perspektywie. Być może przekraczającej pojedyńcze życie, okaże się, że jedno z przekonań działa lepiej.
Czasami mam wrażenie, że samo podważanie, wysunięcie argumentów przeciw jakiemuś twierdzeniu, jest traktowane jako dowód, że to twierdzenie nie jest pewne
Skrajny antyrealista może podważać każdą tautologie, jednak czy możliwość podważania wykazuje coś, poza tym, że można sformułować zdanie które podważa tautologie? (Jednocześnie nie kwestionując tej tautologii w codziennym działaniu)
Dosyć prymitywne, lewicowe rozumienie prawdy. Nie ma nic bardziej prawdziwego niż fenomeny czy ogólniej umysł sam w sobie.
13:30 Prawdziwy problem jest wtedy, kiedy inni używają linijki, a ty nie masz pojęcia dlaczego.
0:52 Czyli nie można powiedzieć, że Św. Mikołaj nie jest prawdziwy 😎
kukalula