Ja w tym roku pojechałem swoje pierwsze ultra i mam mieszane uczucia. Trzeba było zaczynać kilka lat temu gdy to była (podobno) przygoda , klimat i wspólna zabawa, a uczestnicy nie traktowali siebie zbyt poważnie. Ja trafiłem na imprezę gdzie prawie wszyscy się ścigali, a to nie moja bajka. Klimatu też jakoś specjalnie nie poczułem. A za kasę jaką wydałem na tę imprezę mógłbym spokojnie ,,rowerować" się przez tydzień po Bieszczadach i okolicy. Ale niueżałuję przynajmniej się przekonałem że ja w ,,rowerowaniu" szukam czegoś innego, romantycznego - przygody, eksploracji spotkań z innymi takimi dziwakami jak ja😊
Na Wiśle 1200 panuje dosyć fajny klimat. Zupełnie inaczej niż na innych imprezach. Ale masz rację. Wszystko idzie bardziej w stronę ściągania niż przygody. Też duży napływ szosowców jest na gravel.
Ja sie zniechecilem po 5tym ultra na którym zreszta zrobilem zyciowke i w miare wysoki wynik w pierwszej polowie stawki wiec jak na moje mozliwosci to bylo super…:) do ostatniego ultra jezdzilem w limicie bardziej turystycznie. ale po kolejnych zawodach doszedlem do wniosku ze to ma sens jak jednak sie scigasz. a scigania za bardzo nie lubie, tej rywalizacji tylko eksploracje i poznawanie nowych miejsc. a mam wrazenie ze ostatnio czescc przynajmniej zawodów troche zmienia sie ich charakter z przygodowego na ściganie. Wyjatkiem jest dla mnie Wanoga i podobno Wisla (jej nie jechalem). jakąś napinke zaczynam zauwazac na dlugich nawet dystansach 500km troche jak z kolarstwa szosowego. na krotkich to wiadomo ze ludzie chca sie scigac albo sprawdzic. Nie chce uogolniać ale to moze mi sie wydawać. Ten brak motywacji o ktorym mowisz tez mial dla mnie znaczenie. Dzieki tym kilku zawodom poznalen super tereny w Polsce ktorych bym nie poznal. Ale majac te doswiadczenia teraz jezdze w rozne miejsca kraju i zwiedzam sam (albo w grupie czasem) bez czasowego cisnienia a doswiadczenia z tych kilku raptem zawodow przydaja sie bardzo np: pakowanie na lekko, organizacja dnia, ogarnianie noclegow, trasy, odpowednie odzywianie i nawadnianie, kiedys obawialem, sie takich wypraw ale doswiadcznia z ultra dodaly mi odwagi zeby podrozowac samemu po kraju. na pewno wnprzyszlym roku pojade na jedno ultra czyli Wanogę bo ona jest wyjątkowa, ta atmosfera, ludzie i niesamowita trasa. Dwoch rzeczy nie lubie w ultra czyli jestes skazany na pogode, po prostu nie jestes nigdy pewny czy ona bedzie. a co to za przyjemnosc jechac w deszczu 500km? Przerabialem to i jest to męka a ja nie musze sobie nic juz udowadniać. Druga rzecz to jazda w nocy, nie widze w tym kompletnie zadnej przyjemnosci. a jak nie jedziesz w nocy to nie zajmiesz dobrego miejsca. Co do cen to uwazam ze sa troche za wysokie ale zaczyna to byc odczuwalne jak sie jezdzi czesto. ostatnio spodobala mi sie formula grevetu jak np: po Bolimowskim Parku Krajobrazowym. Tez go jechales. fajna atmosfera, zero napinki, tylko punkty kontrolne a na mecie wieksze owacje jak na niejednym ultra :) Pozdrawiam
Dzięki za tak długi komentarz. Rzeczywiście formuła grevetu jest wspaniała. To była chyba moja jedna z lepszych imprez z ostatnich dwóch lat. Też myślę o Wanodze bo chciałbym poczuć jej klimat.
@@Mariusz.Sadoch tylko z Wanogą trzeba trafić z pogodą, jest na poczatku czerwca wiec to nigdy nie wiadomo w tamtych rejonach. mi sie udalo ze 3/4 trasy byla super pogoda a 1/4 lało wiec akceptowalnie :) co do grevetów to oby rozwijala sie taka formuła, myślę że wielu to odpowiada bo nie ma tej klasyfikacji, miejsc itd
To jak jedziesz zobaczyć nowe miejsca to akurat wyścig nie jest do tego najlepszym tematem. Stricte ściganie się. Bo co ty zaobserwujesz jak zapylasz ogniem na metę i to jeszcze w nocy szczególnie. A turystycznie to się zrobiła za droga impreza ze zbyt małym supportem i atrakcjami i klimatem jakie były kiedyś. Wszystko właśnie teraz poszło kierunku ścigania się gdy gro ludzi z szosy dosiadło gravele i lecą na łeb na szyję bo raczej nie ogarniają tematu czym było kiedyś ultra.
Też to zauważyłem, że szosa z gravelem zaczęła się mieszać. Dużo szosowców przeszło na wyścigi gravelowe. Doskonałym przykładem był Duch Puszczy w tym roku i teamy ze wsparciem na trasie bo oni nie wiedzieli, że tak nie wolno.
W tym roku jechałem na trzech imprezach. Niestety aktualnie mam dość spore ograniczenia jeśli chodzi o czas, stąd dwie z trzech imprez to imprezy lokalne i co ważniejsze to typowe jednodniówki (150, 200, 240km). Tak jak powiedziałeś, jak chce się uniknąć kosztów (nocleg/dojazd) to te imprezy w koło komina to super opcja. Minus taki, że jak się trochę jeździ po swojej okolicy to trasy raczej znane. Koszty imprez które jechałem były adekwatne do tego co zapewnili organizatorzy, powiem więcej czasem to miałem wrażenie, że aż za dużo tego wszystkiego. Na przykład całkowicie nie kumam tych pakietów startowych, na cholerę wciskać komuś wór pełen śmieci na starcie. Wystarczyłby numer startowy, traker i w drogę, a cały ten śmietnik wręczyć na mecie. Pozdro😆
@@Mariusz.Sadoch No jasne, to jest oczywiste ale na kij mi np. kartka z rabatem 10% na odzież rowerową czy bidon z logo na pół godziny przed startem. Na duchu to jakoś tak lepiej było zrobione, oddajesz traker i odbierasz śmietnik😝
Orient Gravel - grubo poniżej 200 zł, 2 pitstopy, lotny pitstop z wodą, Straż Pożarna zaangażowana do polewania wodą, na mecie knedle z kapustą, miód w pakiecie startowym i inne gadżety
Ja uważam że ceny jak ceny, ale wsparcie techniczne powinno być dostępne na trasie, nawet za dodatkową opłatą za benzynę (w razie awarii czy kontuzji). Miejscowych ktoś z rodziny/znajomych zgarnie z trasy, ale przyjezdny ma problem.
@@Mariusz.Sadoch uważam że to jakaś bzdura albo nieporozumienie. Ewentualnie jeden wyjątek. Mam kontakt z trzema nadleśnictwami w mojej okolicy, gdzie przebiega mnóstwo maratonów i nikt o czymś podobnym nie słyszał.
Ja w tym roku pojechałem swoje pierwsze ultra i mam mieszane uczucia. Trzeba było zaczynać kilka lat temu gdy to była (podobno) przygoda , klimat i wspólna zabawa, a uczestnicy nie traktowali siebie zbyt poważnie. Ja trafiłem na imprezę gdzie prawie wszyscy się ścigali, a to nie moja bajka. Klimatu też jakoś specjalnie nie poczułem. A za kasę jaką wydałem na tę imprezę mógłbym spokojnie ,,rowerować" się przez tydzień po Bieszczadach i okolicy. Ale niueżałuję przynajmniej się przekonałem że ja w ,,rowerowaniu" szukam czegoś innego, romantycznego - przygody, eksploracji spotkań z innymi takimi dziwakami jak ja😊
Na Wiśle 1200 panuje dosyć fajny klimat. Zupełnie inaczej niż na innych imprezach. Ale masz rację. Wszystko idzie bardziej w stronę ściągania niż przygody. Też duży napływ szosowców jest na gravel.
Maratony MTB - ceny poniżej 200 zł, trasa w pełni zabezpieczona, na miejscu służby medyczne, pitstopy na wypasie.
To trochę inna bajka.
Jeździsz po stosunkowo małej pętli, trudno porównywać.
Ja sie zniechecilem po 5tym ultra na którym zreszta zrobilem zyciowke i w miare wysoki wynik w pierwszej polowie stawki wiec jak na moje mozliwosci to bylo super…:) do ostatniego ultra jezdzilem w limicie bardziej turystycznie. ale po kolejnych zawodach doszedlem do wniosku ze to ma sens jak jednak sie scigasz. a scigania za bardzo nie lubie, tej rywalizacji tylko eksploracje i poznawanie nowych miejsc. a mam wrazenie ze ostatnio czescc przynajmniej zawodów troche zmienia sie ich charakter z przygodowego na ściganie. Wyjatkiem jest dla mnie Wanoga i podobno Wisla (jej nie jechalem). jakąś napinke zaczynam zauwazac na dlugich nawet dystansach 500km troche jak z kolarstwa szosowego. na krotkich to wiadomo ze ludzie chca sie scigac albo sprawdzic. Nie chce uogolniać ale to moze mi sie wydawać. Ten brak motywacji o ktorym mowisz tez mial dla mnie znaczenie. Dzieki tym kilku zawodom poznalen super tereny w Polsce ktorych bym nie poznal. Ale majac te doswiadczenia teraz jezdze w rozne miejsca kraju i zwiedzam sam (albo w grupie czasem) bez czasowego cisnienia a doswiadczenia z tych kilku raptem zawodow przydaja sie bardzo np: pakowanie na lekko, organizacja dnia, ogarnianie noclegow, trasy, odpowednie odzywianie i nawadnianie, kiedys obawialem, sie takich wypraw ale doswiadcznia z ultra dodaly mi odwagi zeby podrozowac samemu po kraju. na pewno wnprzyszlym roku pojade na jedno ultra czyli Wanogę bo ona jest wyjątkowa, ta atmosfera, ludzie i niesamowita trasa. Dwoch rzeczy nie lubie w ultra czyli jestes skazany na pogode, po prostu nie jestes nigdy pewny czy ona bedzie. a co to za przyjemnosc jechac w deszczu 500km? Przerabialem to i jest to męka a ja nie musze sobie nic juz udowadniać. Druga rzecz to jazda w nocy, nie widze w tym kompletnie zadnej przyjemnosci. a jak nie jedziesz w nocy to nie zajmiesz dobrego miejsca. Co do cen to uwazam ze sa troche za wysokie ale zaczyna to byc odczuwalne jak sie jezdzi czesto. ostatnio spodobala mi sie formula grevetu jak np: po Bolimowskim Parku Krajobrazowym. Tez go jechales. fajna atmosfera, zero napinki, tylko punkty kontrolne a na mecie wieksze owacje jak na niejednym ultra :) Pozdrawiam
Dzięki za tak długi komentarz. Rzeczywiście formuła grevetu jest wspaniała. To była chyba moja jedna z lepszych imprez z ostatnich dwóch lat. Też myślę o Wanodze bo chciałbym poczuć jej klimat.
@@Mariusz.Sadoch tylko z Wanogą trzeba trafić z pogodą, jest na poczatku czerwca wiec to nigdy nie wiadomo w tamtych rejonach. mi sie udalo ze 3/4 trasy byla super pogoda a 1/4 lało wiec akceptowalnie :) co do grevetów to oby rozwijala sie taka formuła, myślę że wielu to odpowiada bo nie ma tej klasyfikacji, miejsc itd
@mareks5164 Ja z reguły ten deszcz na Ultra trafiam często.
I to się ostatecznie skończy brewertami. Bez liczenia czasu, trakingu i nagród.
Dzięki za film. Pozdrawiam.
Dzięki za komentarz.
To jak jedziesz zobaczyć nowe miejsca to akurat wyścig nie jest do tego najlepszym tematem. Stricte ściganie się. Bo co ty zaobserwujesz jak zapylasz ogniem na metę i to jeszcze w nocy szczególnie.
A turystycznie to się zrobiła za droga impreza ze zbyt małym supportem i atrakcjami i klimatem jakie były kiedyś. Wszystko właśnie teraz poszło kierunku ścigania się gdy gro ludzi z szosy dosiadło gravele i lecą na łeb na szyję bo raczej nie ogarniają tematu czym było kiedyś ultra.
Też to zauważyłem, że szosa z gravelem zaczęła się mieszać. Dużo szosowców przeszło na wyścigi gravelowe. Doskonałym przykładem był Duch Puszczy w tym roku i teamy ze wsparciem na trasie bo oni nie wiedzieli, że tak nie wolno.
@@Mariusz.Sadochdzięki Mariusz za dzisiejszą pogawędkę Pozdrawiam jeszcze raz serdecznie 😀
@Roberto_Bl Dzięki za odwiedziny i zapraszam częściej.😉
W tym roku jechałem na trzech imprezach. Niestety aktualnie mam dość spore ograniczenia jeśli chodzi o czas, stąd dwie z trzech imprez to imprezy lokalne i co ważniejsze to typowe jednodniówki (150, 200, 240km). Tak jak powiedziałeś, jak chce się uniknąć kosztów (nocleg/dojazd) to te imprezy w koło komina to super opcja. Minus taki, że jak się trochę jeździ po swojej okolicy to trasy raczej znane. Koszty imprez które jechałem były adekwatne do tego co zapewnili organizatorzy, powiem więcej czasem to miałem wrażenie, że aż za dużo tego wszystkiego. Na przykład całkowicie nie kumam tych pakietów startowych, na cholerę wciskać komuś wór pełen śmieci na starcie. Wystarczyłby numer startowy, traker i w drogę, a cały ten śmietnik wręczyć na mecie. Pozdro😆
To są głównie sponsorzy i wszelkiego rodzaju umowy jeśli chodzi o pakiety.
@@Mariusz.Sadoch No jasne, to jest oczywiste ale na kij mi np. kartka z rabatem 10% na odzież rowerową czy bidon z logo na pół godziny przed startem. Na duchu to jakoś tak lepiej było zrobione, oddajesz traker i odbierasz śmietnik😝
Orient Gravel - grubo poniżej 200 zł, 2 pitstopy, lotny pitstop z wodą, Straż Pożarna zaangażowana do polewania wodą, na mecie knedle z kapustą, miód w pakiecie startowym i inne gadżety
Super, nie słyszałem. Może się wybiorę w przyszłym roku.
Ja uważam że ceny jak ceny, ale wsparcie techniczne powinno być dostępne na trasie, nawet za dodatkową opłatą za benzynę (w razie awarii czy kontuzji). Miejscowych ktoś z rodziny/znajomych zgarnie z trasy, ale przyjezdny ma problem.
Gdzie niegdzie coś takiego funkcjonuje.
Witam dobrze gadasz Pozdrawiam
Dzięki Ryszard.
11:55 chyba Twój pierwszy uśmiech, taki trochę niewyraźny, który można łatwo przeoczyć, ale jednak! 😜
Aż muszę to zobaczyć😆
Ciekawe z tą opłatą kilkudziesięciu złotych za osobę za przejazd przez nadleśnictwa. Pierwsze słyszę.
Tak mi organizator mówił jeśli nic nie przekręciłem. Ale na stówę jakieś opłaty są.
@@Mariusz.Sadoch uważam że to jakaś bzdura albo nieporozumienie. Ewentualnie jeden wyjątek. Mam kontakt z trzema nadleśnictwami w mojej okolicy, gdzie przebiega mnóstwo maratonów i nikt o czymś podobnym nie słyszał.