Świetny odcinek!!! Nie ma kultury negocjacji podwyżek : w polskich januszex'as można się narazić na gniew szefa, a w korporacjach podwyżka rozmyje się w procedurach administracyjnych. W ostatnim roku zmieniłem 2 razy pracę. Po moim odejściu firmy zaczęły dawać premie, żeby zatrzymać odpływ pracowników.
Z badań wyraźnie wynika, że osoba regularnie zmieniająca pracę zarabia 50% więcej niż ta sama osoba pracująca w tej samej firmie dostająca podwyżkę. Lepiej jest zmienić pracę bo możesz negocjować dużo wyższą stawkę niż idąc po podwyżkę.
co rok idę po podwyżkę, niestety u nas w firmie, rzucają jakies ochłapy 200-300 brutto i nie bardzo jest co negocjować. jedyna opcja to złożyć wypowiedzenie i sprawdzić czy im zależy, ale to wiąże się z ryzykiem szukania, a rozglądając się na rynku mimo iż wysokiej pensji nie mam, to jakoś nie mogę znaleźć czegoś chociaż porównywalnego.
Będąc na rozmowie rekrutacyjnej po raz pierwszy od razu negocjowałem wyższą pensję o 200-300 zł. Nie spodowało się to paniom kadrowym. Nie dziwię się że ludzie nie negocjują bo pracownicy podejmujący decyzję nie traktują pracowników podstawowych jak partnerów.
Jestem na chwilę przed przedłużeniem umowy. Zauważyłem, że rotacja w firmie jest duża, dyrektory niezbyt chętnie (dyplomatycznie mówiąc) chcą uzyskać podwyżek. Niestety, mój dział jest nieco obok, ciągle się podkreśla argument braku rentowności, choć widać, że nastąpił przyrost dochodu. ZAWSZE można powiedzieć, że to wciąż za mało ZA MAŁO! Czasem chodzę na nadgodziny, bo czuję, że kolegów trzeba nieco wesprzeć, ale też bez przesady, bo nikt tych godzin mi nie odda. Ano nie zapłaci. Firma jednak uchodzi za tą, która jest VIP, niektórzy mają tam mentalność niewolnika i jeśli przychodzi ktoś z grubym portfelem to zamieniają się w kapo i łoją batem tych, co w tej firmie dla tych bogaczy (bogoli? pogarda jest ledwie tłumiona w ich przypadku) wykonują usługi. Stać firmę na wystawienie bali, ale na podwyżki? Gdzieżby. Ale to i tak nie jest największa patologia, bo trafiłem na firmy, które po L4 zwalniają, kierownicy to psychopaci, umowy to na 1/2, reszta pod stołem, rozrzucanie stóweczek po kątach celem sprawdzenia uczciwości pracowników, którym płaci się marną krajówkę... Niedługo jednak idę rozmawiać o wyższa stawkę podstawy celem wyrównania inflacji (och! presja płacowa taka zła!), bo przestaje mi starczać na coś więcej niż tylko tanie żarcie z Pierdonki. Pracowników mojego typu nie jest wielu, można powiedzieć, że to dość wąska branża, a gdyby rozszerzyć zakres poszukiwań do bardziej ogólnej to trafiam na bezmiar januszerii i pieprzonej patologii, której należy się solidne trzepanie już nawet nie przez PIP, a już raczej skarbówkę (jeden warty drugiego, równie uczciwy). Cóż, pożyjemy, zobaczymy. Chciałbym się mile zaskoczyć, ale biorąc pod uwagę polski styl zarządzania firmami, czyli przez strach, niedasizm, spychologię i podpierdalactwo, to nie mam złudzeń. Próbować zawsze warto, czasem można przygotować dane na czas argumentacji, podać informacje wcześniej, które mogłyby zmiękczyć oponenta, etc. Tylko czy te zakute pały zarabiające drugą moją pensję cokolwiek zrozumieją? Chyba raczej zadziała tu TKM (teraz kurwa my), co jest w p0lsce (nie mylić z Rzeczpospolitą Polską, czyli kraju terytorialnym, tu mówię o ludziach-kur##ch, które ten kraj zamieszkują) grą o sumie zerowej - gdzie pracownik ma więcej, to mniej ma menago. Ciągła zmiana to zawsze niewiadoma, jak kolejny związek - cholera wie co strzeli tym patafianom do łba zanim się zorientuję, że to skok na moją kasę, a takich jak ja było wcześniej dziesiątki.
No to post scriptum. Jak podałem dokument osobie rzekomo odpowiedzialnej za finanse, to zapytał że co to jest. A tam napisane jak byk Rachunek Inflacyjny - rozpiska co zdrożało, o ile i relacje do wypłat średnich. Usłyszałem, że on to wie i nie jest oderwany od rzeczywistości. I że chyba nie wiem jak działa korpo i że jest to proces i droga kariery. Najbliższa podwyżka to 2300 netto. Warunki: wydajność średnia roczna 70%, wszystkie certyfikaty, obecność 90%, brak nagan. wtedy wypłata podstawowa rośnie o 200zł. Zapytałem czy ma świadomość, że na moim dziale to wynik nieosiągalny, bo dział ma trochę inny cel niż naganianie za tym, który faktycznie przynosi zyski. Tu ludzie przychodzą z rzeczami, które są czasem ważniejsze od żony, chuchane, dmuchane, dbane. Błędy nie mogą występować. Aspiracje VIP, każdy klient ma się czuć VIP, tylko... pieniądze nie są VIPowskie, powiedziałbym, że nawet dziadowskie. Więc generalnie tak jakby powiedziano "nie, a jak się nie podoba, to tam są drzwi". I wiele osób widząc, że nic się nie da, tam idzie spluwając przed wejściem, to znaczy zostawiając pożegnalny e-mail, że wspaniale się pracowało i życzymy powodzenia. Klasyczne korpopierdololo.
Czyli mentalność chłopa pańszczyźnianego 80% polaków. Albo jestem katem lub władcą albo ofiarą i niewolnikiem. Jak jestem u władzy to nie oddam pracownikowi bo muszę się nacieszyć podwójną pensją póki mam stołek.
Zrobicie odcinek o stopie zatrudnienia/wskaźniku aktywności zawodowej w Polsce? Wydaje się, że długoterminowo dociągnięcie ich do zachodnich poziomow jest niezbędne dla utrwalenia stałego wzrostu gospodarczego, stabilności finansów publicznych (szczególnie ZUS) i dążenia do państwa dobrobytu. Pytanie tylko (do Was :) ) - jak?
@@missk1697 Niewątpliwie jest to ważny czynnik. Nic jednak nie da w przypadku np. osób opiekujących się osobami niepełnosprawnymi w swojej rodzinie. Albo osób długotrwale bezrobotnych, wepchniętych w tą sytuację np. w latach 90ch. Interesuje mnie holistyczne podejście do tego tematu
@@mateuszgierczak6651 gdyby była stabilna to nie odkładałbym co miesiąc pieniędzy i nie inwestował żeby mieć co jeść na starość, gdy już nie dam rady pracować
Podwyżka w trakcie inflacji? xD Weźcie się rozpędźcie i walnijcie z główki w najbliższy mur... Płaca nie powinna rosnąć a zyskiwać wartość nabywczą - ergo żeby to osiągnąć płace (szczególnie w obecnym przypadku zwiększonej podaży pieniądza) powinny maleć!!!
Gdyż większość nie rozwija się regularnie, co przekłada się na to, że nie wnosi więcej wartości dla pracodawcy. Jedyna ich szansa na większe zarobki jest idiotyczne podnoszenie płacy minimalnej co roku. Co jest przy okazji chore, bo np. płaca sprzątaczki na wolnym rynku powinna być warta coraz mniej, a nie więcej - podobnie jak kasjera itd. (wynika to z postępującej automatyzacji, gdyż roboty są bardziej efektywne, a przedsiębiorca musi maksymalizować zysk i minimalizować koszty).
Ze względu na automatyzację praca sprzątaczki czy kasjerki powinna być coraz więcej warta, ponieważ zostają takiej osobie tylko coraz trudniejsze przypadki do obsłużenia. Automatyzacja powinna zmniejszać budżet na zatrudnianie takich osób, ale ze względu na zmniejszenie ilości etatów, a nie obniżkę czy stojące pensje.
Słuszna uwaga o średniej, idąc z psem na spacer średnio mamy po 3 nogi
Świetny odcinek!!! Nie ma kultury negocjacji podwyżek : w polskich januszex'as można się narazić na gniew szefa, a w korporacjach podwyżka rozmyje się w procedurach administracyjnych. W ostatnim roku zmieniłem 2 razy pracę. Po moim odejściu firmy zaczęły dawać premie, żeby zatrzymać odpływ pracowników.
Z badań wyraźnie wynika, że osoba regularnie zmieniająca pracę zarabia 50% więcej niż ta sama osoba pracująca w tej samej firmie dostająca podwyżkę. Lepiej jest zmienić pracę bo możesz negocjować dużo wyższą stawkę niż idąc po podwyżkę.
Najlepiej to sprobowac jednego i drugiego. Idziesz po podwyzke, a jak za malo - czas na zmiane.
co rok idę po podwyżkę, niestety u nas w firmie, rzucają jakies ochłapy 200-300 brutto i nie bardzo jest co negocjować.
jedyna opcja to złożyć wypowiedzenie i sprawdzić czy im zależy, ale to wiąże się z ryzykiem szukania, a rozglądając się na rynku mimo iż wysokiej pensji nie mam, to jakoś nie mogę znaleźć czegoś chociaż porównywalnego.
Zacznij szukać. Gdy znajdziesz, rzuć wypo. Wtedy poczujesz się Panem sytuacji.
Będąc na rozmowie rekrutacyjnej po raz pierwszy od razu negocjowałem wyższą pensję o 200-300 zł. Nie spodowało się to paniom kadrowym. Nie dziwię się że ludzie nie negocjują bo pracownicy podejmujący decyzję nie traktują pracowników podstawowych jak partnerów.
Pierwszy!
A ja właśnie za tydzień lub dwa wybieram się po podwyżkę :)
fajni i przystojni! ;)
Bo w korpo budżety są zamykane na rok, i podwyżka jest co roku w zależności od oceny rocznej.
Należy mi się obniżka, nie zasługuje na taką pensje :(
musisz cierpliwe poczekać aż rząd zjednoczonej prawicy ci pomoże
Taktyczny komentarz:)
Jestem na chwilę przed przedłużeniem umowy. Zauważyłem, że rotacja w firmie jest duża, dyrektory niezbyt chętnie (dyplomatycznie mówiąc) chcą uzyskać podwyżek. Niestety, mój dział jest nieco obok, ciągle się podkreśla argument braku rentowności, choć widać, że nastąpił przyrost dochodu. ZAWSZE można powiedzieć, że to wciąż za mało ZA MAŁO! Czasem chodzę na nadgodziny, bo czuję, że kolegów trzeba nieco wesprzeć, ale też bez przesady, bo nikt tych godzin mi nie odda. Ano nie zapłaci. Firma jednak uchodzi za tą, która jest VIP, niektórzy mają tam mentalność niewolnika i jeśli przychodzi ktoś z grubym portfelem to zamieniają się w kapo i łoją batem tych, co w tej firmie dla tych bogaczy (bogoli? pogarda jest ledwie tłumiona w ich przypadku) wykonują usługi. Stać firmę na wystawienie bali, ale na podwyżki? Gdzieżby. Ale to i tak nie jest największa patologia, bo trafiłem na firmy, które po L4 zwalniają, kierownicy to psychopaci, umowy to na 1/2, reszta pod stołem, rozrzucanie stóweczek po kątach celem sprawdzenia uczciwości pracowników, którym płaci się marną krajówkę...
Niedługo jednak idę rozmawiać o wyższa stawkę podstawy celem wyrównania inflacji (och! presja płacowa taka zła!), bo przestaje mi starczać na coś więcej niż tylko tanie żarcie z Pierdonki. Pracowników mojego typu nie jest wielu, można powiedzieć, że to dość wąska branża, a gdyby rozszerzyć zakres poszukiwań do bardziej ogólnej to trafiam na bezmiar januszerii i pieprzonej patologii, której należy się solidne trzepanie już nawet nie przez PIP, a już raczej skarbówkę (jeden warty drugiego, równie uczciwy).
Cóż, pożyjemy, zobaczymy. Chciałbym się mile zaskoczyć, ale biorąc pod uwagę polski styl zarządzania firmami, czyli przez strach, niedasizm, spychologię i podpierdalactwo, to nie mam złudzeń. Próbować zawsze warto, czasem można przygotować dane na czas argumentacji, podać informacje wcześniej, które mogłyby zmiękczyć oponenta, etc. Tylko czy te zakute pały zarabiające drugą moją pensję cokolwiek zrozumieją? Chyba raczej zadziała tu TKM (teraz kurwa my), co jest w p0lsce (nie mylić z Rzeczpospolitą Polską, czyli kraju terytorialnym, tu mówię o ludziach-kur##ch, które ten kraj zamieszkują) grą o sumie zerowej - gdzie pracownik ma więcej, to mniej ma menago.
Ciągła zmiana to zawsze niewiadoma, jak kolejny związek - cholera wie co strzeli tym patafianom do łba zanim się zorientuję, że to skok na moją kasę, a takich jak ja było wcześniej dziesiątki.
No to post scriptum.
Jak podałem dokument osobie rzekomo odpowiedzialnej za finanse, to zapytał że co to jest. A tam napisane jak byk Rachunek Inflacyjny - rozpiska co zdrożało, o ile i relacje do wypłat średnich. Usłyszałem, że on to wie i nie jest oderwany od rzeczywistości. I że chyba nie wiem jak działa korpo i że jest to proces i droga kariery. Najbliższa podwyżka to 2300 netto. Warunki: wydajność średnia roczna 70%, wszystkie certyfikaty, obecność 90%, brak nagan. wtedy wypłata podstawowa rośnie o 200zł. Zapytałem czy ma świadomość, że na moim dziale to wynik nieosiągalny, bo dział ma trochę inny cel niż naganianie za tym, który faktycznie przynosi zyski. Tu ludzie przychodzą z rzeczami, które są czasem ważniejsze od żony, chuchane, dmuchane, dbane. Błędy nie mogą występować. Aspiracje VIP, każdy klient ma się czuć VIP, tylko... pieniądze nie są VIPowskie, powiedziałbym, że nawet dziadowskie.
Więc generalnie tak jakby powiedziano "nie, a jak się nie podoba, to tam są drzwi". I wiele osób widząc, że nic się nie da, tam idzie spluwając przed wejściem, to znaczy zostawiając pożegnalny e-mail, że wspaniale się pracowało i życzymy powodzenia. Klasyczne korpopierdololo.
Czyli mentalność chłopa pańszczyźnianego 80% polaków. Albo jestem katem lub władcą albo ofiarą i niewolnikiem. Jak jestem u władzy to nie oddam pracownikowi bo muszę się nacieszyć podwójną pensją póki mam stołek.
Zrobicie odcinek o stopie zatrudnienia/wskaźniku aktywności zawodowej w Polsce?
Wydaje się, że długoterminowo dociągnięcie ich do zachodnich poziomow jest niezbędne dla utrwalenia stałego wzrostu gospodarczego, stabilności finansów publicznych (szczególnie ZUS) i dążenia do państwa dobrobytu. Pytanie tylko (do Was :) ) - jak?
Proponuje zaczac od poprawienia warunkow pracy.
@@missk1697 Niewątpliwie jest to ważny czynnik. Nic jednak nie da w przypadku np. osób opiekujących się osobami niepełnosprawnymi w swojej rodzinie. Albo osób długotrwale bezrobotnych, wepchniętych w tą sytuację np. w latach 90ch. Interesuje mnie holistyczne podejście do tego tematu
Stabilność takich rzeczy jak ZUS? Raczej nie ma na to szans
@@Lysy828 nie ma w Polsce bardziej stabilnej instytucji :) Nawet w trakcie wojny wypłacała emerytury ;)
@@mateuszgierczak6651 gdyby była stabilna to nie odkładałbym co miesiąc pieniędzy i nie inwestował żeby mieć co jeść na starość, gdy już nie dam rady pracować
Siemanko!
SIEMANKO
Taktyczny komentarz
Średnia to średnia. Faktycznie na ch.. szkola
taktyczny
bo mnie zastapia kims tanszym.... bezrobotnych nie brakuje
Jestem niestety kiepską negocjatorką
Nie mów tak. Po prostu próbuj. Za każdym będziesz coraz lepsza.
Jakis kurs mozna znalezc
#Dej hajs bo mam juz 3 pracodawcow na twoje miejsce
W sumie tak to działa.
Taktyczny komentarz xd
Podwyżka w trakcie inflacji? xD Weźcie się rozpędźcie i walnijcie z główki w najbliższy mur... Płaca nie powinna rosnąć a zyskiwać wartość nabywczą - ergo żeby to osiągnąć płace (szczególnie w obecnym przypadku zwiększonej podaży pieniądza) powinny maleć!!!
głównie prezesom
O, najlepiej. Malejące płace to świetny wskaźnik rozwijającego sie kraju 👍
Gdyż większość nie rozwija się regularnie, co przekłada się na to, że nie wnosi więcej wartości dla pracodawcy. Jedyna ich szansa na większe zarobki jest idiotyczne podnoszenie płacy minimalnej co roku. Co jest przy okazji chore, bo np. płaca sprzątaczki na wolnym rynku powinna być warta coraz mniej, a nie więcej - podobnie jak kasjera itd. (wynika to z postępującej automatyzacji, gdyż roboty są bardziej efektywne, a przedsiębiorca musi maksymalizować zysk i minimalizować koszty).
tyle teoria - teraz prosimy o konkretne studia przypadku razem z wyliczeniem oplacalnosci
Ze względu na automatyzację praca sprzątaczki czy kasjerki powinna być coraz więcej warta, ponieważ zostają takiej osobie tylko coraz trudniejsze przypadki do obsłużenia. Automatyzacja powinna zmniejszać budżet na zatrudnianie takich osób, ale ze względu na zmniejszenie ilości etatów, a nie obniżkę czy stojące pensje.
@@ggrzegorz Jetsonowie za mocno weszli koledze ;)
@@marysue1990 Chyba Cyberpunk, w Jetsonach nie bylo takiej dystopii.
Taktyczny komentarz