"Konosuba" - piękna rzecz. Zaczyna się jak dosłownie każdy jeden isekai, ale od pierwszego odcinka wiesz że to jest ewidentne darcie łacha z tego gatunku oraz że to na pewno nie będzie kolejny isekai jak każdy. Czysta, piękna parodia ale nie tylko żeby śmiać się dla śmiania, a główne osoby niedoli i obserwowanie ich zmagań - złoto. Przy okazji też warta polecenia jest Gintama która nie jest isekai, ale parodiuje anime jako całość i można tam znaleźć odniesienia do wszystkiego. Sword Art Online dla kogoś kto obejrzał więcej niż 10 serii może wydawać się toporne ale pamiętam że płakałem jak bóbr na koniec pierwszego sezonu a wychodzę z założenia że rzeczy mają wywoływać emocje i wywołały ponieważ wczułem się w ten świat na maksa, a "Crossing Field" jako opening dalej po latach robi ciarki
Może jestem stary, ale znam dwa piękne Isekai. ,,Niekończąca się historia" (znana też jako niekończąca się opoowieść) Ma wszystkie elementy. To Isekai. Oraz ,,Opowieści z Narnii"
Swoją drogą czy to trochę nie jest niepokojące że dziecko musi przenieść się do innego świata, żeby nauczyć się czegoś o naszym świecie. A ja się pytam gdzie w tym momencie są rodzice ? :D
"Empress of another world" koreańska manhwa, gdzie właśnie główna bohaterka chciała głównie wrócić do domu (nic nie spoileruje), ale ja właśnie jeśli chodzi o Isekai jako gatunek to najczęściej akurat obracałam się w tych z koreańskiego podwórka, gdzie są to akurat zazwyczaj nowelki a później nowelki są przenoszone na manhwy, polecam zerknąć ^^
"Małgosia contra Małgosia" Ewy Nowackiej, takie dziecięce wspomnienie, ale urocze podwójne przeniesienie i to z powrotem 😁 pozdrowienia i podzięki za kolejny super film! 👍
Jeśli chodzi o możliwości opisowe to muszę przyznać, że tak. Skończyłem jakiś miesiąc temu 1 draft mojego postapo (wcześniej obracałem się tylko w czystokrwistym fantasy) i podczas całego procesu tworzenia mogłem używać nazwisk znanych ludzi i różnych cytatów, przednia zabawa.
Nie jestem jedyna! Oględam ten serial od dłuższego czasu i jestem zdziwiona że kto kolwiek zna serial Outlander. Ten serial jest tak brutalnie dobry (zaczełam robić licznik gwałtów). Jestem wyjątkowo wielką fanką czarnego Jacka.
PYTANIE Jeśli piszemy trylogie to cała gistoria czy każda z części "poninna" stosować się do 12 stopniowego monomitu Campbella ? Bo tam na końcu jest powrót domu/zwyczajny świat. Ale jeśli chcemy zrobić coś takiego jak w filmowym HP i Ksęciu półkrwi , który kończy się zaskoczeniem to jak się stosować do tych etapów ?
6:30 w mangach jest to akurat po to aby połatać ego czytelników by się lepiej sprzedawało. Powiedzieć "patrzcie, główny bohater to taki sam przegryw jak wy ale teraz jest w innym świecie i wszystko jest dobrze, bo wszystkie wasze problemy bez wyjątku, to wina ludzi was otaczających, a nie was samych". Dlatego też większość głównych bohaterów isekaiów nie mają praktycznie żadnego własnego charakteru, aby każdy mógł się z nim utożsamić i przez wydarzenia dziejące się wokół niego przekonać się, że to nie on jest odpowiedzialny za swoje problemy, to nie on musi się zmienić, to wina innych i to inni muszą się zmienić.
Cześć Krzysztofie. Właśnie oglądam odcinek o Isekai. Właśnie narzekasz na temat przeniesienia i tego, że autorzy uciekają od samego faktu. Nie ma w ich produkcjach momentu przejścia. Nie wiem jak dalej potoczy się wykład, ale to jest coś bardzo podobnego do wszystkich zombistory. Tam mam już świat po chorobie, zarazie, promieniowaniu itp. itd. a mnie na przykład bardzo interesuje moment jak upada cywilizacja. Dobra zobaczmy co dalej powiesz. Fajny przykład z tym elfem i zegarkiem. Jeszcze trzeba się zapytać elfa, na dworze, którego władcy chce się spotkać? I teraz bardzo ważne, w ramkę "Każdy fragment powieści, musi mieć wpływ na następne fragmenty powieści".
Ze swojej strony mogę polecić moją ulubioną serię literacką (i podkreślam że serię literacką, nie anime), czyli Re Zero. Jeśli chodzi o pokazywanie tylko tego, co istotne, to jest to zrobione mistrzowsko, bo jedyna scena z życia bohatera, którą na początku widzimy, to wizyta w sklepie zaraz przed przeniesieniem, gdzie bohater nieświadomie dokonuje zakupu "ekwipunku startowego". Jeśli chodzi o aspekt bycia OP, to nie ma bycia OP. Można się kłócić, że jego jedyna specjalna zdolność, czyli Powrót przez Śmierć, jest OP, ale biorąc pod uwagę, jaką traumę powoduje używanie jej, to powiedziałbym, że jest "dobrze zbilansowana". Dalej, w pewnym momencie jest cały wątek z godzeniem się z utratą poprzedniego życia, bardzo emocjonalny, ale nie chcę nic spoilerować. No i na sam koniec, niesamowita kreacja świata i krążących w nim wątków. Wprawdzie cały lore jest mocno rozbity na różne opowiadania poboczne i Q&A z autorem, ale to bardziej ciekawostki, niż elementy niezbędne do pełnego zrozumienia historii. Mogę być trochę nieobiektywny w tej ocenie, bo jak wspomniałem, ulubiona seria. Ale tak czy inaczej polecam, bo warto, chociażby po to, żeby móc mi odpisać, jak bardzo się mylę i nie mam racji ;v
Świetną parodią gatunku jest chińska nowela i powstała na jej podstawie donghua (animacja) pt. "Scum Villain Self Saving System". Główny bohater, Shen Yuan, zostaje przeniesiony do świata internetowej powieści, którą wystawił niepochlebną opinię w serwisie internetowym. Zadławił się pierożkiem i uderzył głową w klawiaturę, takaż była jego droga do swiata fantasy w klasycznym, chińskim stylu. Zostaje wcialony w postać Shen Qingqiu, mistrza głównego bohatera, który do owego main character stoi w opozycji. Musi idealnie odgrywać swoją rolę, by otrzymać punkty, dzięki którym zmieni los, oryginalnie niezbyt wesoły, swój i Luo Binghe, wokół którego kręci się cała fabuła. Piękne są kłótnie Shen Yuana z systemem, a także jego nieco idiotyczne reakcje na działanie świata. Zachowanie innych postaci też bywa głupawe, ale gdy nie bierze się tej serii zbyt na poważnie, jest to świetny przykład zabawy gatunkiem i całkiem dobra rozrywka.
@@krzysiekpiersa6227 były antagonisty budzi się po kilku tysiącach latach okazuje się że stracił moc i musi pogodzić się tym że teraz jest nikim i zacząć życie jak zwyczajny człowiek .jednak zanim to zrobi ląduje na ulicy ,potem zostaje pobity i poznaje ucznia którego szkoli zmieniając się . Więc zrobiłem na odwrót .
@@KONTOUSUNIENTEE Były antagonista, masz na myśli "były główny zły"? Chodzi o to, że technicznie rzecz ujmując nie jesteś w stanie napisać książki z punktu widzenia antagonisty. Antagonista jest postacią/siłą/zjawiskiem stojącym na drodze protagoniście
Stanowczo za mało mam przeczytanych książek z tego gatunku, dzięki za polecenie czegoś (niedługo planuje spore książkowe zakupy to dopiszę do listy). W kręgu mangi i anime kiedy słyszę iseaki to pierwsze kojarzy mi się Log Horizon, Mushoku Tensei i Saihate no Paladin. Jakoś najbardziej pozostały moim serduszku. A i jeszcze tak chętnie wspominany Overlord, to była dobra seria na jeden sezon, żeby się pośmiać ale ciągnięcie tego wygląda jak jakieś nieporozumienie i im dalej w las tym gorzej. Do obejrzenia może być, do wyciągnięcia czegoś dobrego, zapewne przez sito z dużymi oczkami coś wypadnie, w końcu się sprzedało. Ogólnie dzięki za filmik, walczę ze swoim iseaki więc to zawsze pomoc i w ogóle dzięki za twoją pracę bo kilka twoich filmików dało mi niezłego kopa do pisania ;)
Polecam Mangę Rising Of The Shield Hero gdzie mamy odpowiedzialnego protaga. Nie ma głupiego haremu. Jasno pokazane cele jakie stawia przed sobą bohater i co chce osiągnąc. Uwaga! Chce wrócić do domu gdy garnie ten świat.
Polecam dobre isekai "Ascendance of a bookworm". Dobrze zbudowany świat, który nie jest grą komputerową, ale nadal jest w nim magia i można wyjść po bułki. Dziewczynka korzysta z wiedzy zdobytej z książek by zapewnić rodzinie lepszy byt i stworzyć więcej książek w nowym.
Fajnym przykładem może być tate no yusha genialna historia gdzie niby po zdradzie chce uciec z tego świata ale jednak sie zastanawia czy może nie zostać dla niektórych osób
Jeżeli miałby wymieniać co ja uważam za Isekai, to na pewno było by to: Spirited Away: W krainie bogów. Film Super Mario Bros. z 1993. Armia Ciemności. Cool World. Piotruś Pan. Film Labirynt z 1986. Digimony. Narzeczona dla kota. To pierwsze tytuły, które mi się skojarzyy. Zapewne gdybym poświęcił na to więcej czasu, było by tego znacznie... znacznie więcej.
@@kandarayun Też się nad tym zastanawiałem, ale w takim razie Isekai była by też Pokahontaz, albo Predators, czy King Kong. Pytanie czy każdy nowy, dziki lub niepoznany świat, mamy interpretować jako "Inny"? Na pewno do Isekai zaliczył bym jeszcze "Kraina jutra", "Gantz", "High-Rise Invasion".
@@kandarayun Jak napisałem, trudno powiedzieć... Ktoś w komentarzach napisał, że żaden nie japoński twór, nie powinien być zaliczany do Isekai. Ja nie zaliczył bym na przykład, podanego przez Krzysztofa RC, ale każdy może podchodzić inaczej do interpretacji, co stanowi o tym, że dany utwór jest Isekai, czy też nie.
Przecież Overlord miał cel. Ten szkielet (jak mu tam było?), chciał początkowo znaleźć innych graczy i się dowiedzieć co się odjaniepawliło, ale z czasem przeszło to w "zarządzanie państwem".
Mimo, że np. Mashoku uwielbiam, to męczy mnie tendencja do tych isekaiów, które wychądza ciągle i na jedno kopyto jak wspominałeś. Super, że zwróciłeś uwagę na to, że biali ludzie też potrafią w isekaie :D bardzo pouczające i dające nowe spojrzenie na ten typ opowieści.
Jeśli myślę o dobrym Isekai, to myślę o Moshoku Tensei. Główny bohater był przegrywem, zboczeńcem, a nawet w pewnym momencie określilibyśmy go jako pedofila. A jednak został odrodzony, a przeszłość odcisnęła na nim potężne piętno. Zdecydowanie jedno z najlepszych anime, które żyje w typowej konwencji Isekai.
Nie wiem dokładnie czy to może być pierwszym isekaiem, jednak osobiście takim pierwowzorem przenoszenia się do innego świata jaki znam była opowieść o Urashimo Tarō. Oczywiście jestem gotów na to że ktoś powie "nie zgadzam się", bo uzna inną legendę za starszą
Ja bym dorzucił jeszcze Świat Czarownic Andre Norton Kiedy Tregarth trafia do nowej dla niego rzeczywistości, okazuje się, że nie bardzo na przykład radzi sobie z białą bronią
Tu akurat nie moja bajka. Ale słuchając, dochodzę do wniosku, że z moją współautorką, z którą mamy taki jeden projekt, piszemy coś w tym rodzaju, ale to jest żart literacki, tak że nie ma o czym mówić.
Z isekaiowych rzeczy jeszcze bym osobiście polecił "Birthright" - komiks o dzieciaku z Ziemi który trafia do świata fantasy by zostać "wybrańcem"... z tym że taki zwykły dzieciak z USA średnio pasuje do pogrążonej w wojnie krainy, jego rodzina na Ziemi ciężko znosi nieoczekiwane zaginięcie, i tak dalej, i tak dalej. Przyjemna lektura.
Czekałem na ten materiał sam się też przymierzam za isekai, aktualnie pisze plan ramowy, wiem jak się opowieść zakończy ale brak mi środka. twój materiał uświadomił mi, że będę musiał coś dać ze świata bohaterki z jej przeszlości albo prowadzić drugą linię fabularną. Krzysiek większości się zgadzam z tym co mówisz, że jest grzechem ze twórcy zapominają o poprzedni życiu bohatera, że gdzie im to umyka, że bohater to przekokszony wybraniec. Ty się skupiasz na przeniesieniu bohatera, przez magię rytuał portal, tu bohater powinien szukać drogi do domu. Tylko co zrobić, no jak bohaterowie w poprzednim życiu po prostu się zmarło. Czyli do domu nie wróci, wiec ten motyw idzie do konta.
Nie zupełnie... W serii komiksów i filmie R.I.P.D. główny bohater umiera i trafia w zaświaty gdzie dostaje szanse odpokutować winy w zamian za służbę jako łowca nieumarłych zbiegów ukrywających się na ziemi. Po powrocie na ziemię, wciąż myśli o spotkaniu ze swoją żoną, choć wszelkie kontakty i sprawy związane z byłym życiem są surowo zakazane. Nikt z żywych też nie widzi go jako jego poprzednie wcielenie, tylko jako kogoś zupełnie obcego. I teraz mamy bohatera z dylematem... Zgodził się na służbę tylko po to, by wrócić z zaświatów na ziemię do swojej żony. Z tym, że dla niej jest kimś kompletnie obcym i trudno będzie mu przekonać ją o swoim powrocie do życia. Zwłaszcza, że łamiąc zasady skazuje się na wieczne potępienie.
Według mnie Harry Potter nie jest Isekai. W jego przypadku świat magii jest ukryty przed wzrokiem i wiedzą zwykłych obywateli. Jednakże, świat ten nadal jest częścią tej samej rzeczywistości, łączy się z nią przez miejsce i czas. Równie dobrze można by analitycznie uznać, że na przykład: Constantine, Złote dziecko, Kroniki Spiderwicka, Faceci w czerni, Underworld to Isekai. Z Winx lub z Artur i Minimki nie jestem już taki pewien. Ponieważ światy te istnieją w tym samym czasie co nasza szara rzeczywistość, to jednak bohaterowie przenoszą się do innego wymiaru. W przyadku Winx jest to Magix, a w AiM mikro-świat minimków. Oczywiście z tego jasno wynika, że nie zgadzam się z Krzysztofem w kwestii Robinsona Crusoe jako Isekai. To zależy jak sami definiujemy "Inny Świat"? Dla mnie jest to świat wymykający się spod dwóch wiążących go z naszą rzeczywistością spoiw: miejsca i czasu. Inaczej film Cast Away: Poza światem, który jest dla mnie ówczesnym retellingiem RC można by uznać, za Isekai... ale czy na pewno??
Największy problem osób, które rozpoczynają pisanie książki/ opowiadanie to pośpiech- Wiem po sobie. Chodzi mi o to, że fabuła i rozwój postaci leci na urwanie głowy, przez co logika historii oraz treść leży i kwiczy. Nie wspominają o dziurach fabularny wielkości kraterów na księżycu.
Właśnie zdałam sobie sprawę, jak wiele rzeczy, które czytałam/oglądałam i opowiadań jakie napisałam można zaliczyć do isekai... Trochę mi zaburzyło światopogląd...
Takie pytanie, co jeśli "Weź to napisz" nie pomaga? Totalnie w żaden sposób nie mogę się zabrać do pisania. Mam rozpisanych kilka, jak nie kilkanaście pomysłów na zupełnie różne historie, ale żeby wziąć i którąś napisać to już ciężko. :(
Mnie rozbraja to, że w chyba wszystkich isekaiach o grach główny bohater jest supergraczem. Jakimś masterem, który jedną ręką wbija globala w CSie, drugą robiąc World Conquest w Europie Universalis 4. A gdzie są cheaterzy? Czemu protagonistą nie może być typ, który jest nawet słabym graczem, ale ma ruskie czy chińskie mody, dzięki którym jest op i rozwala wszystko na hita. To ma moim zdaniem dużo więcej sensu, niż jakieś turbo umiejętności nabyte bo tak. Zresztą jak się spyta ludzi, którzy na przykład w Souslach masakrują innych, to oni na masową skalę wykorzystują błędy gry, oraz bugi. O GTA Online, gdzie modderzy potrafią wywalić admina z sesji nawet nie wspomnę.
Tzn w przypadku takiego No Game No Life "masterowość" głównego bohatera wynika z tego że jest tym słynnym przegrywem i spędził na graniu w gry, albo w konkretną grę całe życie więc no ma to uzasadnienie. Poza tym są gracze Soulsów i gracze Soulsów. Wykorzystywanie błędów w grach to czasem nauka na setki godzin żeby w jednej klatce użyć tej funkcji i wywołać cały łańcuch zdarzeń, a nie wspomne o ludziach którzy przechodzą Soulsy na matach do tańczenia czy z zasłoniętymi oczami
@@kobz2862 No właśnie o to mi chodzi. MC zazwyczaj są tymi "masterami" bo siedzieli x-tysiecy godzin, a takich ludzi jest w realu dość niewielu, patrząc na całość graczy. Cheaterów jest zdecydowanie więcej, a mało kto o nich wspomina, a już o tym, żeby jakiś był protagonistą to nie słyszałem. Z resztą bug bugowi nierówny. Niektórych trzeba się uczyć bardzo długo, niektóre opanowuje się bardzo szybko. Bardziej chodziło mi o to, że sam motyw wykorzystywania błędów gry też jest mało eksponowany.
Co pan sądzi o pseudonimach pisarskich autorów? Czy podpisywanie swoich książek wymyślonym nazwiskiem lub w ogóle jakąś jednoczęściową nazwą, ma jakikolwiek wpływ na decyzję w sprawie wydania książki/zainteresowania odbiorców? Nie wiem czy czasem nie poruszał pan tego tematu, w którymś z wcześniejszych filmów (jeśli tak było - przepraszam) ale przyznam, że trochę mnie to intryguje.
Nazywanie "Przypadków Robinsona Crusoe" i innych zachodnich utworów mianem isekaiów, a tym bardziej twierdzenie, że Japończycy nie wymyślili tego gatunku jest bezsensowne. Nie można stosować pojęć i kategorii jednej kultury w odniesieniu do dorobku innej, bo wychodzi to absurdalnie. Szczególnie jeśli popełnia się przy tym anachronizm i przypisuje się daną powieść do gatunku, który w momencie jej powstania jeszcze nie istniał. Zachodnie opowieści pokroju Narni, czy "Alicji w Krainie Czarów" mają zupełnie inną specyfikę niż prawdziwe isekaie, chociażby dlatego, że coś zupełnie innego jest ich tworzywem - w pierwszym przypadku są nim zachodnie mity, baśnie i legendy; w drugim współczesna fantasy i światy gier komputerowych. Nazywanie np. opowiadania Strugackich mianem isekaia to trochę tak, jakby losowy europejski wiersz impresjonistyczny zaliczać do grona haiku. Albo jeszcze inaczej - jakby mówić, że Japończycy nie wynaleźli kategorii estetycznej aware (w znaczeniu, jakie przyjęła ona w XVIII w.), bo już w klasycznej Grecji istniało pojęcie tragizmu. No po prostu tak nie można.
Może nie powinienem wypowiadać się za Krzysztofa, ale o ile rozumiem jego tok rozumowania, to chodzi mu o to, że Japończycy tworząc gatunek Isekai, nadali nazwę czemuś, co już istniało. To tak jak z teorią grawitacji... To, że Newton opublikował ją w 1687, nie oznacza przecież, że ludzie do 1687 potrafili się opierać grawitacji i swobodnie latać sobie w powietrzu (przyznaję, że ta analogia mogła pójść ciut za daleko).
Alicja z krainy czarów, doza szaleństwa i zupełnie inny świat, mega!
Pan lodowego ogrodu to również "Jądro ciemności" w kosmosie.
"Konosuba" - piękna rzecz. Zaczyna się jak dosłownie każdy jeden isekai, ale od pierwszego odcinka wiesz że to jest ewidentne darcie łacha z tego gatunku oraz że to na pewno nie będzie kolejny isekai jak każdy. Czysta, piękna parodia ale nie tylko żeby śmiać się dla śmiania, a główne osoby niedoli i obserwowanie ich zmagań - złoto. Przy okazji też warta polecenia jest Gintama która nie jest isekai, ale parodiuje anime jako całość i można tam znaleźć odniesienia do wszystkiego. Sword Art Online dla kogoś kto obejrzał więcej niż 10 serii może wydawać się toporne ale pamiętam że płakałem jak bóbr na koniec pierwszego sezonu a wychodzę z założenia że rzeczy mają wywoływać emocje i wywołały ponieważ wczułem się w ten świat na maksa, a "Crossing Field" jako opening dalej po latach robi ciarki
Pisarze:
- Jesteś nieoryginalny!
- Nie! Ty jesteś nieoryginalny!
Programiści:
- Wezmę twój fragment kodu.
- Ale ja go wziąłem od Ciebie.
Jest różnica między programistą a script kiddie tak zwanym
Jak to się nazywało?... Zesranie na oryginalność?
"Inuyasha" od razu o tym pomyślałam
Może jestem stary, ale znam dwa piękne Isekai.
,,Niekończąca się historia" (znana też jako niekończąca się opoowieść)
Ma wszystkie elementy. To Isekai.
Oraz ,,Opowieści z Narnii"
Swoją drogą czy to trochę nie jest niepokojące że dziecko musi przenieść się do innego świata, żeby nauczyć się czegoś o naszym świecie. A ja się pytam gdzie w tym momencie są rodzice ? :D
Swietny material. Dzieki Krzysiu! Bardzo mi to pomoglo w pisaniu. Mysle, ze do konca tego roku moja isekai bedzie napisana.
Oj tak, Basniobór to jest super seria 😊😊
"Empress of another world" koreańska manhwa, gdzie właśnie główna bohaterka chciała głównie wrócić do domu (nic nie spoileruje), ale ja właśnie jeśli chodzi o Isekai jako gatunek to najczęściej akurat obracałam się w tych z koreańskiego podwórka, gdzie są to akurat zazwyczaj nowelki a później nowelki są przenoszone na manhwy, polecam zerknąć ^^
"Małgosia contra Małgosia" Ewy Nowackiej, takie dziecięce wspomnienie, ale urocze podwójne przeniesienie i to z powrotem 😁 pozdrowienia i podzięki za kolejny super film! 👍
O tym samym pomyślałam!!!
No to też "Godzina Pąsowej róży" Marii Krüger
Jeśli chodzi o możliwości opisowe to muszę przyznać, że tak. Skończyłem jakiś miesiąc temu 1 draft mojego postapo (wcześniej obracałem się tylko w czystokrwistym fantasy) i podczas całego procesu tworzenia mogłem używać nazwisk znanych ludzi i różnych cytatów, przednia zabawa.
"Drifters" for the win.
"Powrót do przyszłości"
C. S. Levis pierwszym isekaiowcem!
Chyba jednak nie... Lewis Carol żył wcześniej... (Ten od Alicji)
Edit: Oz też było wcześniej
A i jeszcze więcej był Dante i jego "Boska komedia"
Jeżeli przyjmujemy że Pan lodowego ogrodu należy do tego podgatunku, to można też tu wrzucić choćby Odyseję czy mit o Orfeuszui Eurydyce.
Nie jestem jedyna! Oględam ten serial od dłuższego czasu i jestem zdziwiona że kto kolwiek zna serial Outlander. Ten serial jest tak brutalnie dobry (zaczełam robić licznik gwałtów). Jestem wyjątkowo wielką fanką czarnego Jacka.
Zdaje się że pierwszy tom świata czarownic Andre Norton też jest z tego gatunku.
PYTANIE
Jeśli piszemy trylogie to cała gistoria czy każda z części "poninna" stosować się do 12 stopniowego monomitu Campbella ?
Bo tam na końcu jest powrót domu/zwyczajny świat. Ale jeśli chcemy zrobić coś takiego jak w filmowym HP i Ksęciu półkrwi , który kończy się zaskoczeniem to jak się stosować do tych etapów ?
Pierwsze skojarzenie: Narnia...
Dokładnie!
Another World - gra z 91. Tam czuć wyobcowanie.
Krzysiek pytanie do ciebie Cz gatunek Mecha da się przelać na prozę, by nie była to kopia Gundamów lub Pacyfic Rim
Cautious Hero
Czarnoksiężnik z Krainy Oz? Poza tym co myślisz o Log Horizon?
6:30 w mangach jest to akurat po to aby połatać ego czytelników by się lepiej sprzedawało. Powiedzieć "patrzcie, główny bohater to taki sam przegryw jak wy ale teraz jest w innym świecie i wszystko jest dobrze, bo wszystkie wasze problemy bez wyjątku, to wina ludzi was otaczających, a nie was samych". Dlatego też większość głównych bohaterów isekaiów nie mają praktycznie żadnego własnego charakteru, aby każdy mógł się z nim utożsamić i przez wydarzenia dziejące się wokół niego przekonać się, że to nie on jest odpowiedzialny za swoje problemy, to nie on musi się zmienić, to wina innych i to inni muszą się zmienić.
Z kanonu lektur szkolnych jeszcze "Bracia Lwie Serce"
Lajk za Tenku no Escaflowne :). Do tej pory, po tylu latach, nucę melodię gwizdaną przez Folkena.
Od razu przyszła mi na myśl powieść Hegemon Apopi J.K.Komudy 🙈 To tak, jeszcze przed filmem 🙈🙈
Cześć Krzysztofie. Właśnie oglądam odcinek o Isekai. Właśnie narzekasz na temat przeniesienia i tego, że autorzy uciekają od samego faktu. Nie ma w ich produkcjach momentu przejścia. Nie wiem jak dalej potoczy się wykład, ale to jest coś bardzo podobnego do wszystkich zombistory. Tam mam już świat po chorobie, zarazie, promieniowaniu itp. itd. a mnie na przykład bardzo interesuje moment jak upada cywilizacja. Dobra zobaczmy co dalej powiesz. Fajny przykład z tym elfem i zegarkiem. Jeszcze trzeba się zapytać elfa, na dworze, którego władcy chce się spotkać? I teraz bardzo ważne, w ramkę "Każdy fragment powieści, musi mieć wpływ na następne fragmenty powieści".
Ze swojej strony mogę polecić moją ulubioną serię literacką (i podkreślam że serię literacką, nie anime), czyli Re Zero.
Jeśli chodzi o pokazywanie tylko tego, co istotne, to jest to zrobione mistrzowsko, bo jedyna scena z życia bohatera, którą na początku widzimy, to wizyta w sklepie zaraz przed przeniesieniem, gdzie bohater nieświadomie dokonuje zakupu "ekwipunku startowego".
Jeśli chodzi o aspekt bycia OP, to nie ma bycia OP. Można się kłócić, że jego jedyna specjalna zdolność, czyli Powrót przez Śmierć, jest OP, ale biorąc pod uwagę, jaką traumę powoduje używanie jej, to powiedziałbym, że jest "dobrze zbilansowana".
Dalej, w pewnym momencie jest cały wątek z godzeniem się z utratą poprzedniego życia, bardzo emocjonalny, ale nie chcę nic spoilerować.
No i na sam koniec, niesamowita kreacja świata i krążących w nim wątków. Wprawdzie cały lore jest mocno rozbity na różne opowiadania poboczne i Q&A z autorem, ale to bardziej ciekawostki, niż elementy niezbędne do pełnego zrozumienia historii.
Mogę być trochę nieobiektywny w tej ocenie, bo jak wspomniałem, ulubiona seria. Ale tak czy inaczej polecam, bo warto, chociażby po to, żeby móc mi odpisać, jak bardzo się mylę i nie mam racji ;v
Świetną parodią gatunku jest chińska nowela i powstała na jej podstawie donghua (animacja) pt. "Scum Villain Self Saving System". Główny bohater, Shen Yuan, zostaje przeniesiony do świata internetowej powieści, którą wystawił niepochlebną opinię w serwisie internetowym. Zadławił się pierożkiem i uderzył głową w klawiaturę, takaż była jego droga do swiata fantasy w klasycznym, chińskim stylu. Zostaje wcialony w postać Shen Qingqiu, mistrza głównego bohatera, który do owego main character stoi w opozycji. Musi idealnie odgrywać swoją rolę, by otrzymać punkty, dzięki którym zmieni los, oryginalnie niezbyt wesoły, swój i Luo Binghe, wokół którego kręci się cała fabuła. Piękne są kłótnie Shen Yuana z systemem, a także jego nieco idiotyczne reakcje na działanie świata. Zachowanie innych postaci też bywa głupawe, ale gdy nie bierze się tej serii zbyt na poważnie, jest to świetny przykład zabawy gatunkiem i całkiem dobra rozrywka.
Ja zrobiłem na odwrót...przeniosłem antagoniste do innego świata
Nie przenosisz antagonisty do innego świata, tylko sprowadzasz antagonistę do świata właściwego
@@krzysiekpiersa6227 były antagonisty budzi się po kilku tysiącach latach okazuje się że stracił moc i musi pogodzić się tym że teraz jest nikim i zacząć życie jak zwyczajny człowiek .jednak zanim to zrobi ląduje na ulicy ,potem zostaje pobity i poznaje ucznia którego szkoli zmieniając się .
Więc zrobiłem na odwrót .
@@KONTOUSUNIENTEE Były antagonista, masz na myśli "były główny zły"? Chodzi o to, że technicznie rzecz ujmując nie jesteś w stanie napisać książki z punktu widzenia antagonisty. Antagonista jest postacią/siłą/zjawiskiem stojącym na drodze protagoniście
Stanowczo za mało mam przeczytanych książek z tego gatunku, dzięki za polecenie czegoś (niedługo planuje spore książkowe zakupy to dopiszę do listy). W kręgu mangi i anime kiedy słyszę iseaki to pierwsze kojarzy mi się Log Horizon, Mushoku Tensei i Saihate no Paladin. Jakoś najbardziej pozostały moim serduszku.
A i jeszcze tak chętnie wspominany Overlord, to była dobra seria na jeden sezon, żeby się pośmiać ale ciągnięcie tego wygląda jak jakieś nieporozumienie i im dalej w las tym gorzej. Do obejrzenia może być, do wyciągnięcia czegoś dobrego, zapewne przez sito z dużymi oczkami coś wypadnie, w końcu się sprzedało.
Ogólnie dzięki za filmik, walczę ze swoim iseaki więc to zawsze pomoc i w ogóle dzięki za twoją pracę bo kilka twoich filmików dało mi niezłego kopa do pisania ;)
Najlepszy isekai to "Nawiedzona Wagina" ;)
Polecam Mangę Rising Of The Shield Hero gdzie mamy odpowiedzialnego protaga. Nie ma głupiego haremu. Jasno pokazane cele jakie stawia przed sobą bohater i co chce osiągnąc. Uwaga! Chce wrócić do domu gdy garnie ten świat.
Polecam dobre isekai "Ascendance of a bookworm". Dobrze zbudowany świat, który nie jest grą komputerową, ale nadal jest w nim magia i można wyjść po bułki. Dziewczynka korzysta z wiedzy zdobytej z książek by zapewnić rodzinie lepszy byt i stworzyć więcej książek w nowym.
Fajnym przykładem może być tate no yusha genialna historia gdzie niby po zdradzie chce uciec z tego świata ale jednak sie zastanawia czy może nie zostać dla niektórych osób
Mnie właśnie interesuje ostatnio to przenoszenie się do świata snów. Masz może jakąś książkę do polecenia z tym wątkiem?
Podpinam się
Opowieści z Narni wliczają się do grona opowieści Isekai. Bo nie były wymienione w materiale
Były wymieniane.
Jeżeli miałby wymieniać co ja uważam za Isekai, to na pewno było by to:
Spirited Away: W krainie bogów.
Film Super Mario Bros. z 1993.
Armia Ciemności.
Cool World.
Piotruś Pan.
Film Labirynt z 1986.
Digimony.
Narzeczona dla kota.
To pierwsze tytuły, które mi się skojarzyy. Zapewne gdybym poświęcił na to więcej czasu, było by tego znacznie... znacznie więcej.
Avatar?
@@kandarayun Też się nad tym zastanawiałem, ale w takim razie Isekai była by też Pokahontaz, albo Predators, czy King Kong. Pytanie czy każdy nowy, dziki lub niepoznany świat, mamy interpretować jako "Inny"? Na pewno do Isekai zaliczył bym jeszcze "Kraina jutra", "Gantz", "High-Rise Invasion".
@@benreally ale skoro pan lodowego ogrodu...
@@kandarayun Jak napisałem, trudno powiedzieć... Ktoś w komentarzach napisał, że żaden nie japoński twór, nie powinien być zaliczany do Isekai. Ja nie zaliczył bym na przykład, podanego przez Krzysztofa RC, ale każdy może podchodzić inaczej do interpretacji, co stanowi o tym, że dany utwór jest Isekai, czy też nie.
Hej, wiesz może gdzie można nabyć twoją książkę "Kosmiczne Bobry..." w wersji fizycznej?
Przecież Overlord miał cel. Ten szkielet (jak mu tam było?), chciał początkowo znaleźć innych graczy i się dowiedzieć co się odjaniepawliło, ale z czasem przeszło to w "zarządzanie państwem".
Mimo, że np. Mashoku uwielbiam, to męczy mnie tendencja do tych isekaiów, które wychądza ciągle i na jedno kopyto jak wspominałeś. Super, że zwróciłeś uwagę na to, że biali ludzie też potrafią w isekaie :D bardzo pouczające i dające nowe spojrzenie na ten typ opowieści.
Jeśli myślę o dobrym Isekai, to myślę o Moshoku Tensei. Główny bohater był przegrywem, zboczeńcem, a nawet w pewnym momencie określilibyśmy go jako pedofila. A jednak został odrodzony, a przeszłość odcisnęła na nim potężne piętno. Zdecydowanie jedno z najlepszych anime, które żyje w typowej konwencji Isekai.
Nie wiem dokładnie czy to może być pierwszym isekaiem, jednak osobiście takim pierwowzorem przenoszenia się do innego świata jaki znam była opowieść o Urashimo Tarō. Oczywiście jestem gotów na to że ktoś powie "nie zgadzam się", bo uzna inną legendę za starszą
Ja bym dorzucił jeszcze Świat Czarownic Andre Norton
Kiedy Tregarth trafia do nowej dla niego rzeczywistości, okazuje się, że nie bardzo na przykład radzi sobie z białą bronią
Tu akurat nie moja bajka. Ale słuchając, dochodzę do wniosku, że z moją współautorką, z którą mamy taki jeden projekt, piszemy coś w tym rodzaju, ale to jest żart literacki, tak że nie ma o czym mówić.
Z isekaiowych rzeczy jeszcze bym osobiście polecił "Birthright" - komiks o dzieciaku z Ziemi który trafia do świata fantasy by zostać "wybrańcem"... z tym że taki zwykły dzieciak z USA średnio pasuje do pogrążonej w wojnie krainy, jego rodzina na Ziemi ciężko znosi nieoczekiwane zaginięcie, i tak dalej, i tak dalej. Przyjemna lektura.
Czekałem na ten materiał sam się też przymierzam za isekai, aktualnie pisze plan ramowy, wiem jak się opowieść zakończy ale brak mi środka. twój materiał uświadomił mi, że będę musiał coś dać ze świata bohaterki z jej przeszlości albo prowadzić drugą linię fabularną. Krzysiek większości się zgadzam z tym co mówisz, że jest grzechem ze twórcy zapominają o poprzedni życiu bohatera, że gdzie im to umyka, że bohater to przekokszony wybraniec. Ty się skupiasz na przeniesieniu bohatera, przez magię rytuał portal, tu bohater powinien szukać drogi do domu. Tylko co zrobić, no jak bohaterowie w poprzednim życiu po prostu się zmarło. Czyli do domu nie wróci, wiec ten motyw idzie do konta.
Nie zupełnie... W serii komiksów i filmie R.I.P.D. główny bohater umiera i trafia w zaświaty gdzie dostaje szanse odpokutować winy w zamian za służbę jako łowca nieumarłych zbiegów ukrywających się na ziemi. Po powrocie na ziemię, wciąż myśli o spotkaniu ze swoją żoną, choć wszelkie kontakty i sprawy związane z byłym życiem są surowo zakazane. Nikt z żywych też nie widzi go jako jego poprzednie wcielenie, tylko jako kogoś zupełnie obcego. I teraz mamy bohatera z dylematem... Zgodził się na służbę tylko po to, by wrócić z zaświatów na ziemię do swojej żony. Z tym, że dla niej jest kimś kompletnie obcym i trudno będzie mu przekonać ją o swoim powrocie do życia. Zwłaszcza, że łamiąc zasady skazuje się na wieczne potępienie.
Stardust jest fajnym zachodnim isekaiem
Czyli każde dzieło, które porusza temat przeniesienia w przestrzeni i czasie to isekai. Nie wiedziałam.
Czyli Harry Potter i np. Winx to też jest Isekai?
Według mnie Harry Potter nie jest Isekai. W jego przypadku świat magii jest ukryty przed wzrokiem i wiedzą zwykłych obywateli. Jednakże, świat ten nadal jest częścią tej samej rzeczywistości, łączy się z nią przez miejsce i czas. Równie dobrze można by analitycznie uznać, że na przykład: Constantine, Złote dziecko, Kroniki Spiderwicka, Faceci w czerni, Underworld to Isekai. Z Winx lub z Artur i Minimki nie jestem już taki pewien. Ponieważ światy te istnieją w tym samym czasie co nasza szara rzeczywistość, to jednak bohaterowie przenoszą się do innego wymiaru. W przyadku Winx jest to Magix, a w AiM mikro-świat minimków. Oczywiście z tego jasno wynika, że nie zgadzam się z Krzysztofem w kwestii Robinsona Crusoe jako Isekai. To zależy jak sami definiujemy "Inny Świat"? Dla mnie jest to świat wymykający się spod dwóch wiążących go z naszą rzeczywistością spoiw: miejsca i czasu. Inaczej film Cast Away: Poza światem, który jest dla mnie ówczesnym retellingiem RC można by uznać, za Isekai... ale czy na pewno??
@@benreally Dziękuję za odpowiedź. W każdym razie myślę, że to ciekawy temat. :)
Czy Zajdel jest dla pana najwyższym autorytetem?
Największy problem osób, które rozpoczynają pisanie książki/ opowiadanie to pośpiech- Wiem po sobie.
Chodzi mi o to, że fabuła i rozwój postaci leci na urwanie głowy, przez co logika historii oraz treść leży i kwiczy. Nie wspominają o dziurach fabularny wielkości kraterów na księżycu.
Czy można by uznać za Isekai książkę, w której bohater z naszego świata przenosi się do alternatywnej wersji Ziemii, w której magia istnieje?
Chyba tak
Mój ulubiony isekai to harry potter
To w sumie nawet dobrze skategoryzowane uniwersum
Osobiście uważam, że Harry Potter nie jest Isekai, ale to tylko wynika z mojej własnej interpretacji definicji tego gatunku.
Właśnie zdałam sobie sprawę, jak wiele rzeczy, które czytałam/oglądałam i opowiadań jakie napisałam można zaliczyć do isekai... Trochę mi zaburzyło światopogląd...
Takie pytanie, co jeśli "Weź to napisz" nie pomaga? Totalnie w żaden sposób nie mogę się zabrać do pisania. Mam rozpisanych kilka, jak nie kilkanaście pomysłów na zupełnie różne historie, ale żeby wziąć i którąś napisać to już ciężko. :(
Chyba jedyny sposób to... Usiąść na tyłku i pisać...
@@kandarayun chciałabym żeby to było takie proste, zaraz mnie ciągnie dogrania albo ogólnie przeglądania Internetu...
@@YuriiElf to jest proste. Tylko, że proste nie znaczy łatwe. Tylko, że innego sposobu nie ma. Trzeba wybrać
@@kandarayun niestety chyba muszę poszukać porządnego celu, dla którego mam pisać
@@YuriiElf chcesz opowiedzieć historię, nie? I zdobyć za to miniony monet, nie?
Mnie rozbraja to, że w chyba wszystkich isekaiach o grach główny bohater jest supergraczem. Jakimś masterem, który jedną ręką wbija globala w CSie, drugą robiąc World Conquest w Europie Universalis 4.
A gdzie są cheaterzy? Czemu protagonistą nie może być typ, który jest nawet słabym graczem, ale ma ruskie czy chińskie mody, dzięki którym jest op i rozwala wszystko na hita. To ma moim zdaniem dużo więcej sensu, niż jakieś turbo umiejętności nabyte bo tak.
Zresztą jak się spyta ludzi, którzy na przykład w Souslach masakrują innych, to oni na masową skalę wykorzystują błędy gry, oraz bugi.
O GTA Online, gdzie modderzy potrafią wywalić admina z sesji nawet nie wspomnę.
Tzn w przypadku takiego No Game No Life "masterowość" głównego bohatera wynika z tego że jest tym słynnym przegrywem i spędził na graniu w gry, albo w konkretną grę całe życie więc no ma to uzasadnienie. Poza tym są gracze Soulsów i gracze Soulsów. Wykorzystywanie błędów w grach to czasem nauka na setki godzin żeby w jednej klatce użyć tej funkcji i wywołać cały łańcuch zdarzeń, a nie wspomne o ludziach którzy przechodzą Soulsy na matach do tańczenia czy z zasłoniętymi oczami
@@kobz2862 No właśnie o to mi chodzi. MC zazwyczaj są tymi "masterami" bo siedzieli x-tysiecy godzin, a takich ludzi jest w realu dość niewielu, patrząc na całość graczy. Cheaterów jest zdecydowanie więcej, a mało kto o nich wspomina, a już o tym, żeby jakiś był protagonistą to nie słyszałem. Z resztą bug bugowi nierówny. Niektórych trzeba się uczyć bardzo długo, niektóre opanowuje się bardzo szybko. Bardziej chodziło mi o to, że sam motyw wykorzystywania błędów gry też jest mało eksponowany.
Co pan sądzi o pseudonimach pisarskich autorów? Czy podpisywanie swoich książek wymyślonym nazwiskiem lub w ogóle jakąś jednoczęściową nazwą, ma jakikolwiek wpływ na decyzję w sprawie wydania książki/zainteresowania odbiorców? Nie wiem czy czasem nie poruszał pan tego tematu, w którymś z wcześniejszych filmów (jeśli tak było - przepraszam) ale przyznam, że trochę mnie to intryguje.
Nazywanie "Przypadków Robinsona Crusoe" i innych zachodnich utworów mianem isekaiów, a tym bardziej twierdzenie, że Japończycy nie wymyślili tego gatunku jest bezsensowne. Nie można stosować pojęć i kategorii jednej kultury w odniesieniu do dorobku innej, bo wychodzi to absurdalnie. Szczególnie jeśli popełnia się przy tym anachronizm i przypisuje się daną powieść do gatunku, który w momencie jej powstania jeszcze nie istniał. Zachodnie opowieści pokroju Narni, czy "Alicji w Krainie Czarów" mają zupełnie inną specyfikę niż prawdziwe isekaie, chociażby dlatego, że coś zupełnie innego jest ich tworzywem - w pierwszym przypadku są nim zachodnie mity, baśnie i legendy; w drugim współczesna fantasy i światy gier komputerowych. Nazywanie np. opowiadania Strugackich mianem isekaia to trochę tak, jakby losowy europejski wiersz impresjonistyczny zaliczać do grona haiku. Albo jeszcze inaczej - jakby mówić, że Japończycy nie wynaleźli kategorii estetycznej aware (w znaczeniu, jakie przyjęła ona w XVIII w.), bo już w klasycznej Grecji istniało pojęcie tragizmu. No po prostu tak nie można.
Może nie powinienem wypowiadać się za Krzysztofa, ale o ile rozumiem jego tok rozumowania, to chodzi mu o to, że Japończycy tworząc gatunek Isekai, nadali nazwę czemuś, co już istniało. To tak jak z teorią grawitacji... To, że Newton opublikował ją w 1687, nie oznacza przecież, że ludzie do 1687 potrafili się opierać grawitacji i swobodnie latać sobie w powietrzu (przyznaję, że ta analogia mogła pójść ciut za daleko).
ISEKAi to tylko mangi...ekhm...pozaświatowcy...ekhm
Boruto jest na odwrót od bohatera do zera