Co do kluczy fizycznych i menedżerów haseł to niestety przy choćby pracach związanych z budowlanką kluczyk na palec nie działa z powodu wytartych linii papilarnych
"Ograniczymy liczbę dzieci do 25"-bardzo podoba mi się pomysł na to by w każdej klasie był ten jeden uczeń co zawsze siedzi sam bo w większości sal szkolnych ławki są dwuosobowe więc jeden zawsze będzie miał własną ławkę.
czytaj: ten, z którym nikt w klasie nie będzie chciał trzymać. Tak właśnie było w mojej podstawówce - dziewczyna z lekką niepełnosprawnością intelektualną, która powoli mówiła i miała problemy z nawiązywaniem kontaktów (na wf czasem brałem drugą piłkę i z nią grałem osobno), siedziała tak zawsze sama, bo nikt zbytnio z nią siedzieć nie chciał.
Ogarniasz że ograniczenie do 25 nie znaczy że zawsze będzie ich 25 i pewnie rzadko kiedy obecnie ta liczba zbliży się do 25? Równie dobrze może być 12, 14, 17 czy 6. Czy masz jakieś problemy z logicznym myśleniem?
@@antonilwd Zastanawiałem się czy odpowiadać widząc ad personam ale trudno, odpowiem. Pomysł na limit nie istnieje dlatego, że mamy mało uczniów w klasach, a dlatego, że mamy je przeludnione, czyli jest średnio więcej niż 25 osób w klasie. Czyli po wprowadzeniu limitu liczba 25 osób będzie częsta.
nauczyciele nie są uczeni jak radzić sobie nawet w sytuacji ataku paniki miałem 18 lat i uspokajałem mojego kolegę, który zrobił sobie krzywdę w szkolnej łazience. dyrektor tylko na mnie patrzył, później podziękował. przykre, nie była to pierwsza sytuacja, w której ja, uczeń, musiałem ratować innego ucznia, bo nauczyciel nie wiedział co zrobić. miałem 17 lat gdy moja koleżanka nagle dostała ataku paniki, miałem szczęście, że z własnej ciekawości kilka miesięcy wcześniej sprawdziłem jak pomóc takiej osobie. nauczycielka stała obok, głaskała tą dziewczynę i mówiła jej, że wszystko będzie dobrze
Najgorzej, gdy masz atak paniki, ale mimo ogromnego lęku jakoś trzymasz wszystko w sobie, bo lęk przed reakcją nauczyciela i klasy jest jeszcze większy.
Słuchając tego, co mówisz mam wrażenie, że wszyscy biorą się do tej edukacji od przysłowiowej dupy strony - bez konkretnych analiz problemów, a tylko patrząc na chwytliwe hasła. I to martwi najbardziej, bo patrząc realistycznie, to powinni zacząć metodą małych kroków chociaż, a nie wywalić ciężarówkę kasy, a potem się zdziwić, że oj nie wyszło, nie tak miało być.
No cóż. Brzytwa Okhama. Najprawdopodobniej tak właśnie jest jak piszesz. Biorą się za to co wydaje im się że przyniesie wynik wyborczy a nie realne rozwiązanie problemu.
Niestety tak jest. A jak słyszę teksty ZMIENIĆ CZARNKA, SZKOŁY ODETCHNĄ Z ULGĄ I BEDZIE RAJ, to mnie trafia jasny szlag, bo pamiętam też szkoły za Łybackiej z SLD, za Giertycha z LPR, za Unii Wolności, za PO i za PiSu - i ci ministrowie różnili się od siebie tak jak kolejne sezony Diablo 3
@@KrzysztofMMaj tu chyba winne jest to, że najłatwiej personifikować problem sprowadzając go do Czarnka, gimnazjów, czy innego pojęcia-kontenera. Połamanie problemu na kawałki, żeby w końcu go rozwiązać nie jest sexy z punktu widzenia marketingu politycznego, słabo się klika w social mediach, nikt nie chce czytać o tym artykułów. A później jest jak Tomasz Rożek mówił w jednym ze swoich filmów - polskie dzieciaki na starcie mają zdecydowanie trudniej z uwagi na to, w jakim systemie są uczone i jak bardzo nie ma tu wsparcia czy możliwości łatwego rozwoju tego, do czego mają zdolności. A wsparcie psychologiczne, czy kwestię edukacji seksualnej to już w ogóle pominę, bo na ten temat można długo i szczegółowo, ale tylko się człowiek zdołuje dodatkowo...
Skonczyłam szkołę w 2015 i do tej pory nie zatęskniłam - byłam przemęczona, miałam nadwagę i jednocześnie oznaki niedożywienia oraz problemy z hormonami i nerwami. Miałam lekcje 8-17:30+ dodatkowa nieobowiązkowa ale obligatoryjna lekcja matematyki lub przedmiotu zawodowego na 7 rano oraz co najmniej 1 lekcja nieobowiązkowa obligatoryjna po lekcjach i 5 godzin godzin przygotowawczych w soboty (brak obecności=jedynka). Do tego oczywiście jeszcze praktyki bezpłatne. DRAMAT. Mój brat jest teraz w szkole średniej i ma jeszcze gorzej, bo ma okienka między lekcjami z powodu braku nauczycieli. Często wychodzi z domu przed 6 rano, a dopiero kończy zajęcia ok 20. Chłopak nie dosypia, nie dojada, zapycha głód byle czym, a odsypia w weekendy. Już zaczyna mieć problemy ze zdrowiem. Jestem przerażona do czego to zmierza i jeśli kiedyś będzie mnie stać na dziecko, to upatruję nadziei w Szkole w Chmurze albo dobrej szkole prywatnej.
Ja chodziłem do szkoły od zerówki(6 lat skończone bodajże) a zakończyłem ostatni etap nauki w szkole(LO) mając 18-19 lat. Nie powiem, liceum było świetne, bo nauczyciele mieli pasję w nauczaniu. Historia to nie było kucie dat i powtarzanie tego co było w podstawówie i gimnazjum, a psor opowiadający ciekawostki historyczne czy "poprawiający" nasze wizje historyczne, czy wspólne zwiedzanie egiptu w grze AC origins, na biologii spacery po lasach i zbieranie ziółek z których później robiliśmy różne napoje albo jedzenie. Język polski chyba był najnudniejszy ale nauczycielka próbowała też wychodzić poza program i oglądaliśmy filmy zarówno te które są uważane za "dostojne" jak i te które nie są. Oczywiście pomijam matmę bo tam ciężko cokolwiek zrobić żeby wyjść za program, natomiast generalnie 90% wszystkich zajęć to były ciekawe sprawy. Natomiast Gimnazjum i Podstawówka to było najgorsze co mnie spotkało, absolutnie obrzydliwie prowadzone zajęcia które trwały od 7:45(?) do 16, gdzie moje LO było zamykane na klucz o 14-15, a zajęcia zaczynały się po 8, więc byliśmy mniej zawaleni nauką niż dzieciaki mające 8-14 lat. Pomijam to że egzaminy, kartkówki itp. praktycznie nie istniały w LO, gdzie w gimnazjum były na nas zrzucane średnio 5-6 kartkówek z różnych przedmiotów w ciągu tygodnia. I gdzie się więcej nauczyłem? Oczywiście że w LO.
Odnoszę wrażenie, że autor kanału (przynajmniej w tym nagraniu) jest krytykiem prywatnych szkół jako pogłębiacza patologii. Ja jestem odmiennego zdania, także miło że nie jestem odosobniony w swoich przekonaniach chociaż wśród komentujących.
@TheCiupaj złe wrażenie masz zatem. Prywatność i publiczność nie ma nic do rzeczy. Nauczyciele mają, bo to oni tworzą ofertę edukacyjną. I właśnie dlatego prywatyzacja całego szkolnictwa go katastrofa - bo 80% nauczycieli nie nadaje się do zawodu i bez kontroli państwa urządziłoby uczniom pieklo. Obecne szkolnictwo prywatne stoi na wyższym poziomie TYLKO dlatego, że przeszło do niego większość reformatorów i nauczycieli, którym zależy. Nie musieliby przechodzić, gdyby od 40 lat nie zmieniano szkół w fabryki absolwentów produkujące identycznych ludzi wg podstawy programowej
@@KrzysztofMMaj no ok, ale czemu zakładać wybór między scenariuszami skrajnymi? To znaczy albo 100% publiczne (państwowe*), albo 100% prywatne (od żłobka po uniwersytet)? Czy w ogóle jest możliwe i ktoś postuluje aby z dnia na dzień "sprywatyzować" szkolnictwo po całości? Jak to w ogóle można byłoby sobie wyobrazić? Jak powtórkę z gospodarczego cudu Balcerowicza, gdzie dochodzi dode facto przymusowej wyprzedaży dobytku państwowych placówek i przejście systemu wraz z kadrą w prywatne ręce? Odnoszę wrażenie, że to chochoł i właśnie pod hasłem bonu edukacyjnego rozumie się kierunek zwiększenia udziału sektora prywatnego w szkolnictwie za sprawą zwiększenia konkurencji placówek, reorganizacji systemu dystrybucji środków premiującego partycypację "w systemie" (szkoły państwowe), uwolnienie płac nauczycielskich oraz decentralizację programu nauczania, co właśnie jako naczelna idea pokrywa się z tą Pana narracją o indywidualistycznym podejściu do potrzeb uczniów, nauczycieli i rodziców. Właśnie na oddaniu siły organizacji i decydowania w ręce podmiotów zainteresowanych i popchnięcie ludzi oddolnie do głosowania nogami kierując kroki dzieci do odpowiadających im placówek oraz wywieraniu realnego wpływu na zmiany w tychże. Za to skupił się Pan na eksponowaniu zarzutu o postulat egzaminów państwowych, które JAKIEŚ standardy miałyby wtedy utrzymać. Chyba nie powinno to budzić jakichś kontrowersji w momencie gdy dziś mamy do czynienia z testami po podstawówce i liceum, a sam w sobie postulat brzmi raczej zdroworozsądkowo na tle postulowanej swobody na poziomie poszczególnych placówek, cedowanych kompetencji i daleko mu do testokracji, która już dziś ma miejsce. Oczywiście - chciałbym usłyszeć rozwiniętą ofertę i koncepcję dodaną do tego pomysłu, bo diabeł tkwi w szczegółach, a mniemam że kierunki implementacji zarówno wspominającej o tym pomyśle (bonu edukacyjnego) Trzeciej Drogi różniłby się od Konfederacji. Powyższe wskazywałoby ponadto, że raczej dochodziłoby do zwiększenia selekcji pozytywnej wśród nauczycieli w tak zorganizowanym systemie i doszłoby do zmniejszenia zjawiska, że kończą tam przeważnie ludzie dla których to była jedyna ścieżka i ciągną minimalne stawki nie mając żadnego powołania (w najlepszym przypadku), byle mieć na chleb. Ślepe dosypywanie pieniędzy do systemu nic nie zmieni, a trudno z poziomu centralnego wpłynąć na oddolne trendy. Co najwyżej pozostaje decentralizacja i korzystne bodźce nakierowane na poszczególne problemy. Sam chodziłem do gimnazjum niby prywatnego, ale czerpiącego de facto w części subwencje oświatowe państwowe i dobierając prywatnie czesne. Rozumiem że to poniekąd model mieszany. Klasy miały
zajęcia w chmurze niestety nie działają - znaczy działają, ale jedynie u jednostek. Działa ten sam mechanizm który przy 30 osobach w klasie 2-3 były zainteresowane, większość słuchała, bo słuchała, a kilku miało to w pupie. Zajęcia w chmurze są pozytywne jedynie u tych 2-3 pasjonatów, dla reszty bezowocne.
Jestem w liceum i gdy wracam ze szkoły czuję ochotę, by przejść się po lesie, pozbierać kwiaty do wysuszenia, pobawić sie z psem, ale przypominam sobie ze mam miliony prac domowych, 4 kartkówki z czego 2 sa przykrywka dla sprawdzianow, ktore nie zmieściły się w terminarzu (limit 3 większych prac w tygodniu) i 3 sprawdziany. Może stąd ten brak ruchu? Jesteśmy uwięzieni przy biurkach, zmęczeni po czasem nawet 10h w szkole, ale przecież to te źle telefony i gry. Deneruje mnie, gdy całe społeczeństwo ignoruje nasze problemy... ILE RAZY słyszałam "ja rez chodziłam kiedyś do szkoły i żyje, chciałbym wrócić do tych czasów"
Ja też właśnie zawsze to słyszałem. Skończyłem dobre technikum i olałem studia (co zawsze wypomina mi matka), dziś mam 30 lat i wymarzoną pracę. Za nic nie wróciłbym do szkoły. Może do technikum ale to z powodu świetnych ludzi
Mysl o chętnym powrocie do szkoły to uposledzenie umysłowe. 😂 Ludzie mylą dorosłość z dzieciństwem. Szkoła zabiera więcej czasu niż praca. Nie ważne czy to praca marzeń czy nie. Fakty są faktami.
Miałam tak samo. 20 lat temu. Do dziś kiedy przechodzę koło mojego liceum, rozglądam się za cegłówką, albo solidnym kamieniem. Za nic bym nie wróciła do tych czasów. Jesteś w liceum, więc już bliżej niż dalej, mimo wszystko studia (jeśli się wybierasz) są jednak lepsze.
Też się z tym zgadzam. Do tego ostatnio zauważyłam, co ciekawe, że rozmawiając z osobami tak bardzo zachwalającymi szkołę okazuje się, że sporo czasu spędzili na wagarach idt.
Jestem ojcem trójki dzieci, najstarsza córa 12 lat, synowie 2 lata i tydzień. Lena dzisiaj po powrocie ze szkoły opowiedziała historię jak to Pani Wychowawczyni na lekcji informatyki wparowała do klasy i opieprzyła, w sposób głośny i energiczny, 3 lujów za jakiś odwalony numer w kiblu. Takie sytuacje (czyli patoopowieści ze szkoły) zdarzają się często. Lena nie powie co robiła na wspomnianej lekcji informatyki, nie opowie o tym co ją zainteresowało danego dnia, nie zaznaczy czego nowego się nauczyła. Zamiast tego w kółko słyszę, że nauczyciele są opryskliwi, nie szanują dzieciaków, że w bardzo nudny sposób prowadzą lekcje. Słyszę, że dzieciaki są jak zwierzęta, czyli dzikie i często okrutne dla siebie na wzajem. Kłótnie, nagabywanie, obgadywanie, itd itd. To bardzo smutne, bo jeszcze kilka lat temu Lena była pełna energii, była ciekawa świata, miała mnóstwo zainteresowań. Teraz jest quite the opposite. Zaznaczę, że Lena chodzi do jednej z lepszych szkół tutaj w Toruniu. Muszę, obowiązkowo, czuję powinność, aby udać się do tej szkoły lub nawet bywać tam często, aby starać się coś zmienić. Widzę jak szkoła wysysa życie z mojej córki. I tutaj Panie Maj proszę o radę. Od czego zacząć? ;c
Ciężka sprawa. Ja chodziłem do szemranego gimnazjum i jedyne, do czego doszliśmy z rodzicami, to budowanie silnej alternatywy wobec szkoły i wspólnego frontu (choć ja się buntowałem z początku, wiadomo). Jeśli Twoja Córa nie ma tam przyjaciół/znajomych, to myślę sobie, że może warto, by spróbować znaleźć alternatywne środowisko (ja np. bardzo późno, za późno w życiu, odkryłem konwenty fantastyki - dziś był uciekał do takiego środowiska ze szkolnego w poszukiwaniu wspólnoty zainteresowań)
Zmienić szkołę. Tak jak mówi pan Maj, nic się nie zmieni. W tego typu placówkach protesty rodziców kończą się albo na śmieszkach w pokoju nauczycielskim, albo nawet narzekaniem na rodziców podczas lekcji (osobiście się z tym spotkałam nie jeden raz). Ale naprawdę nie wszędzie jest tak samo i warto przypomnieć próbować!
Fragment o zapłacie za praktyki na studiach uderzył blisko serduszka. Idealnie pamiętam rozmowę jaką mieli moi prowadzący od rysunku podczas pleneru o tym że studenci domagają się zapłaty za praktyki od biur architektonicznych. "W dupach im się poprzewracało" mnie zszokowało. Jedyna opcja jaką mam aby móc za obowiązkowy semestr praktyk otrzymać zapłatę to znaleźć biuro które by chciało mnie przyjąć oraz przejść przez masę papierkowej roboty. Ja jeszcze jakoś sobie radę dam, ale niestety architektura to zawód kasta i nie każdy może mieć takie kontakty jakie mam w tym momencie.
Przynajmniej teoretycznie się da. Mój wydział poszedł dalej. Otóż nakazał nam realizację praktyk bezpłatnych 😞. Ogólnie w umowie praktyk był zapis, że w trakcie ich trwania nie może być nam płacone
Mam do wyrobienia DZIEWIĘĆSET SZEŚĆDZIESIĄT GODZIN praktyk, za które nie dostanę wynagrodzenia. Chyba, że mi sie poszczęści i ktoś mnie przyjmie na staż. Ale jest to chore, że studenci muszą zapieprzać pół roku za darmo. Więc tutaj oddaje serce lewicy w tym temacie
Zależy od uczelni na politechnice śląskiej masz płatne programy stażowe gdzie dostajesz 23 zł z groszami brutto opłacają ZUS, NFZ, fundusz pracy etc zostaje 17zł z groszami netto. Tak samo wiem że na uniwersytecie śląskim jest możliwość realizacji praktyk w laboratorium uczelnianym przy okazji na umowie wykonując badania wspierające na danym aparacie też normalnie płatne
@@KrzysztofMMaj Tak 23zł brutto z groszami za godzinę. Finansują też koszty związane z zakwaterowaniem w przypadku odbywania stażu w odległości większej niż 50 km od miejsca zamieszkania. Wiem dokładnie bo sam niedawno taki staż zrealizowałem
Ja się dopiero kilka dni temu przekonałam na własnej skórze jak ważne jest podejście nauczyciela przy przyswajaniu wiedzy. Przygotowuję się w tym roku do matury z fizyki i ilość popełnianych przeze mnie błędów obliczeniowych bardzo mocno zależy od tego kto i w jaki sposób mnie pyta o odpowiedź.
Dziękuję za tak obszerne omówienie tematu edukacji i nauki w programach różnych partii politycznych. Sama najprawdopodobniej nie poświęciłabym na taką analizę tyle czasu, co Ty, i gdyby nie Twój film, wiedziałabym teraz mniej.
Cieszę się, że może się przyda! Mnie temat bardzo interesuje, o innych punktach programów się nie wypowiadam, bo nie mogę ich weryfikować z rzeczywistością, którą znam. Serdeczne pozdrowienia!
1:27:30 Kiedy słyszysz po raz kolejny, że ktoś chce parytetów i jako przykłady podaje kobiety na stanowiska IT i kierownicze... A tymczasem podczas pracy w szkole średnio raz na tydzień randomowe dziecko woła Cię: "Proszę Pani..." Nawet jak jesteś łysy i masz brodę... Przy czym rzeczywiście rzadko mówi się o parytetach w drugą stronę. A o ile mało bywa istotne, czy np. jakiś program komputerowy koduje mężczyzna, czy kobieta (byleby się znał na robocie), o tyle w szkole, to może mieć bardzo duże znaczenie. W szkole młodzież uczy się nie tylko przysłowiowych wzorów skróconego mnożenia, ale uczy się też wzorców zachowań od nauczycieli. Inne zachowania reprezentują (statystycznie rzecz jasna) kobiety, inne mężczyźni. W różnych sytuacjach te wzorce będą się lepiej sprawdzać. Czasem trzeba być wrażliwym, uprzejmym, empatycznym, nastawionym na emocje... a czasem trzeba być stanowczym, zdeterminowanym i nastawionym na konkrety. Także w takiej szkole może nie tyle parytet 50/50, ale nawet większy nacisk na balans w gronie pedagogicznym mógłby rzeczywiście dużo wnieść pozytywnego. Problemem może być jedynie realizacja tej idei, bo trudno jest magicznie namówić dużą ilość mężczyzn, żeby szli w edukację. Ale kto wie, może kiedyś
Zmiana mentalnosci... juz ponad rok próbuje poqiedzic mojej mamie ze szkola to patola i ze najwiecej da zmiana mentalnosci nauczycieli. Zawsze slysze tylko "samemu nic nie zrobisz". Ja sam nie. Ale my razem tak heh
Jedna uwaga. Krytykowane przez Ciebie Orliki w przypadku wielu wsi (w tym tej, z której się wywodzę) stanowiły ważną inwestycję integrującą młodzież, która wcześniej nie miała absolutnie żadnego miejsca do aktywności fizycznej. Czy sam lubię poharatać w gałę? Nie, nienawidzę. Postawienie na wsiach basenów, sal do jogi i siłowni to abstrakcja, dlatego lepsze orliki niż nic.
Też myślę, że jednak sale gimnastyczne porządne byłyby tańsze, albo po prostu - RÓŻNA INFRASTRUKTURA W ZALEŻNOŚCI OD POTRZEB GMINY. A nie tylko kuźwa jak zawsze infrastruktura sportowa. I do jednego tylko rodzaju sportu
I w centrum dużego miasta orliki dobrze się sprawują. Koledzy wolą sobie tam poharatać w gałę, zamiast na krzywym i zarośniętym boisku gruntowym między blokami, gdzie co chwila ktoś przechodzi z psem albo dzieckiem po przekątnej. Nawet jak ktoś sportu nie lubi, to jest ławeczka by sobie posiedzieć i dostać mandat za picie piwa nie wadząc nikomu pod oknem.
@@KrzysztofMMaj Nie do jednego. Orliki, które widziałem zawsze miały dwa boiska, jedno do haratania w gałę i drugie wielofunkcyjne do grania w siatkówkę oraz koszykówkę i czasami w piłkę ręczną jeśli akurat bramki są na wyposażeniu a niektóre orliki mają też bieżnię i piaskownicę do skoku w dal. Oczywiście tak jak mówisz, infrastruktura dopasowana do potrzeb mieszkańców byłaby bardziej wskazana niż kolejny plan 5 letni jednolity na cały kraj.
Prace domowe w klasach 1- 3 to zwykle i tak dzieło wspolne... Dzieci i rodziców. Nie mówię, że każdy rodzic wisi nad dzieckiem kiedy ono odrabia lekcje, ale pamiętając własne doswiadczenie i słuchając ludzi... I jaki to ma sens?
a w klasach 4+ to dzieło wspólne odpisywania na przerwie od tego jednego, który to zadanie zrobił. Ewentualnie na religii się to zrobiło i puściło zeszyt kolegom żeby spisali. Bo religia w środku zajęć to przecież nie ma sensu wypisywać żebym siedział na korytarzu sam jak kołek. Chodziłem do szkoły jak na relę chodziło 98% uczniów.
Około 4-5 lat temu w liceum miałem sytuację gdzie spotkał mnie spory problem w znalezieniu wymaganego podręcznika na język polski (lub z polskiego na nasze historię literatury). Postanowiłem zwrócić się do nauczycielki z prośbą o możliwość korzystania z tabletu podczas zajęć (jako alternatywa dla tradycyjnej książki), lecz spotkałem się z odpowiedzią, że całkowicie wykluczone bo "jak to na język polski bez książki przychodzisz", co skutkowało natarczywym szukaniem książki przez następne 2 tygodnie po rocznikach które już dawno skończyły liceum pod groźbą dostania minusa/uwagi z zajęć. Chociaż miało to miejsce jakiś czas temu to nie zmienia to faktu, że nauczyciele "starej daty" miewają tendencję do posiadania mega technofobicznego nastawienia. Sama idea wprowadzenia laptopów lub innego rodzaju sprzętu dla uczniów nie jest zła, lecz problemem jest fakt że nawet jak te laptopy się pojawią i nawet jakby były w dobrym stanie (wliczając w to specyfikacje/możliwości) to znalazłoby się grono nauczycieli, którzy prędzej by wylali na owy sprzęt wodę święconą i zaczęli odprawiać egzorcyzmy, aniżeli by dopuścili by na ich zajęciach ktoś korzystał z tej tfu złej technologii.
Co innego kiedy jest to odosobniony przypadek a co innego jeśli to stanie się normą i będzie rozwiązaniem sfinansowanym przez rząd. Może i będę ubolewać ale będą zmuszeni się dostosować
Podręcznik na języku polskim jest używany? Jest czas na czytanki po odpytce i przerobieniu kanonu lektur? Ja pamiętam, że użyte podczas zajęć było może 5% treści w nim zawartych. A był wielki i gruby, przez co bardziej się obrypywał i przecierał plecak. Największe marnotrawstwo makulatury ze wszystkich przedmiotów.
W wakacje od dwóch lat pomagam w księgarni i to jak w ogóle działa ten proces wybierania i kupowania podręczników też kolejną patologią. Wykazy pojawiają się za późno, są niepełne, niejasne, zawierają błędy. Nauczyciele czasem nie uwzględniają nowych edycji podręczników i uczeń/rodzic ma zagwozdkę, bo to, co ma na zdjęciu ze szkoły, różni się od tego, co podaje księgarz (a cześć księgarni nie ma w ogóle możliwości dotarcia do edycji innych niż najnowsze). Najlepsi są nauczyciele, którzy wybierają sobie podręcznik tak stary, że nawet na rynku wtórnym trudno do niego dotrzeć. Świetne jest też, jak gdzieś w połowie września kończy się nakład jakiegoś podręcznika (rok szkolny zaskakuje drukarzy i wydawnictwa tak jak zima zaskakuje drogowców) i na dodruk trzeba czekać 2-3 tygodnie, a nauczyciele zaczynają wystawiać uczniom MINUSIKI i JEDYNECZKI za brak książki, której na ten moment uczeń po prostu nie jest w stanie zdobyć, bo jak wyczerpuje się nakład, to dzieje się to we wszystkich księgarniach prawie w tym samym czasie.
U mnie na studiach, babeczka młoda, pewnie zaraz po studiach, również wymaga TYLKO wersji papierowej. Żadnego czytnika czy tabletu. Patrząc na jej wiek, naprawdę człowiek liczy na bardziej otwarte podejście, ale jak to często bywa, znów się przeliczył
@olgilda niestety wiek nic nie oznacza. Ludzie łudzą się, że technofobię zwalczy zmiana pokoleniowa, ale niestety tak nie będzie, bo snobowanie się na medium tekstowe jest zbyt mocne na uczelniach
Pozwolę sobie odnieść się do płynnego rozumienia angielskiego po podstawówce. W tym celu opowiem swoją historię. Dostałem się do jednego z "lepszych" liceów w Poznaniu, oczywiście pierwsze co kazali nam zrobić to teścik z angielskiego. Dostałem się do gorszej grupy (do dziś uważam, że niesłusznie). Pewne osoby w tej grupie praktycznie nie umiały angielskiego. Ledwo były co kolwiek z siebie wydukać. Jeżeli się nie mylę z ich opowieści wynika, że na lekcjach w podstawówce zamiast się uczyć oglądały filmy itp. Teraz (jestem w 4 klasie) nadal czasami nie rozumieją niektórych żeczy dla mnie podstawowych, chociaż są już na zdecydowanie wyższym poziomie. Chciałem jeszcze jedno świadectwo przytoczyć. W wakacje poszedłem do pracy. Spotkałem tam osobę w moim wieku, która język angielski miała na poziomie początkującego przedszkolaka. Jak widać, po podstawówce nie każdy umie posługiwać się językiem angielskim.
Odnośnie systemu edukacji w Skandynawii jest to nie tylko nakład pieniężny. Ale także sama mentalność podejście do studenta( zwraca się do nauczyciela po imieniu). Sposób postrzegania studentów, zajęcia praktyczne. Samo to ze możesz dostać się na studia nie spełniając wymagań, jest fascynujące. Możesz napisać list motywacyjny który czasami jest wymagany, ze jesteś zdolny ukończyć takie studia, masz predyspozycje , masz wiedzę na taki temat i się nim interesujesz. I dzięki temu możesz zostać przyjęty na studia. Także jest to kwestia finansowana ale najważniejsza jest mentalność, a takiej zmiany w Polsce nie widzę. Takie zmiany wymagają lat, wielu lat.
Tak. Absolutnie tak, dlatego cały czas mantruję: zmiana oddolna jest skuteczniejsza niż wymiana gabinetu rządzącego. Ale z drugiej strony ten może wskazywać kierunki zmian (reform skandynawskich np. nie przygotowały środowiska konserwatywne).
Myślę że zwracanie się do nauczyciela po imieniu, biorąc pod uwagę naszą kulturę, jest jednym z dwóch możliwych scenariuszy na zniesienie zawadzającej bariery międzyludzkiej w polskich szkołach. Drugim jest zwracanie się do siebie na pan ale to musiałoby działać w obie strony a nie tak jak dotychczas tylko w jedną, co buduje tę barierę. Na studiach to normalne, że każdy dla każdego jest panem czy panią, bo każdemu należy się szacunek, wykładowcom tak samo jak studentom. Pan od międzywojnia jest egalitarnym tytułem. Jednakże, pan i pani odnoszą się do osób dorosłych, więc albo zmienilibyśmy zwyczaj językowy albo moglibyśmy powrócić do archaicznych tytułów, które są adekwatne w kontekście dzieci. Byłyby to panna i hmmm zdaje się, że panicz.
@@Dux-ex-Tenebriswątpię że taka zmiana pomoże - nie wiem jak inni, ale ja osobiście mogę zwracać się do innych "pan" ale co myślę o drugiej osobie jest kompletnie od tego niezależne. Dobrym przykładem dlaczego odgórna zmiana języka będzie nieskuteczna jest ciągłe wymyślanie nowych słów określających niepełnosprawność, zwłaszcza niepełnosprawność umysłową. Aktualnie obowiązujące słowa zaczynają być stosowane do obrażania innych. Więc w pewnym momencie zaczynają być powszechnie uważane społeczeństwie za obraźliwe. Więc ktoś wymyśla następne słowo, i cały cykl zaczyna się od nowa. Kiedyś takimi słowami były "debilizm" i "kretynizm", obecnie takim słowem jest "neuroróżnorodność" - co najmniej raz widziałem użyte je w kontekście obraźliwym, na zasadzie "co to za neurorożnorodny typ to wymyślił" (w znaczeniu "ale to głupie"). Trudno mi powiedzieć co może wyeliminować tą formę pogardy wobec osób niepełnosprawnych, żeby słowa to co obecnie nazywamy niepełnosprawnością nie były używane do poniżania innych - ale na pewno nie jest to odgórne regulowanie języka. Skoro w tym miejscu odgórne regulowanie języka nie zadziałało, to czy w tym przypadku zadziała? Obawiam się, że nie.
Mylisz się. Zmiana języka nie następuje odgórnie tylko oddolnie, neuroróżnorodność i tym podobne określenia są najcześciej wymyślane przez naukowców lub aktywistów przebywających w lub związanej z sferą naukową. Sprawiając, że ludzie wiedzą co dokładnie one oznaczają sprawia tyle, że teraz ludzie wiedzą na jakiego kretyna się wychodzi jak się używa tego jako obelgi. @@mieszkogulinski168
Zupełnie się nie zgadzam z kwestią mowy na studiach, u mnie rozmawiamy z wieloma wykładowcami na "ty", a przynajmniej te osoby które nie są na tyle straumatyzowane aby się tego nie bać rozmawiają, bo wiele wykładowców prosi o mówienie do siebie na "ty" na początku zajęć. Zgadzam się natomiast z kwestią, że to nie wykładowca/nauczyciel powinien decydować jak się do siebie zwracamy tylko obie strony powinno mieć tyle samo słowa w tym. @@Dux-ex-Tenebris
Warto wspomnieć, że wielu studentów pracuje na zlecenie. Jest to ważne, bo kiedy osoba pracująca w ten sposób próbuje podjąć się praktyk, to tydzień bez pracy w miesiącu może znacznie ograniczyć możliwości przeżycia miesiąca następnego bez bycia głodnym. Popieram płatne praktyki bardzo mocno.
@@matanjagiz4248 Weź pod uwagę, że są kierunki studiów, w których student nie jest w stanie znaleźć sobie praktyk płatnych ze względu na właśnie sam kierunek, zwłaszcza na uniwersytetach medycznych i są zmuszone podejmować z tego faktu praktyki niepłatne w placówce publicznej (często sam uniwersytet dodatkowo utrudnia studentowi znalezienie praktyk gdzie indziej niż w szpitalach, z którymi dany uniwersytet jest powiązany). Przykre realia wyglądają tak, że student wykonuje tam zwykłą pracę jaką wykonuje pracownik szpitala nie otrzymując za to ani złotówki, poświęcając na to ogrom czasu w tygodniu. Nie muszę chyba mówić, że pracując 6-8 godzin dziennie na praktykach, studenci mogą wypracować znacznie mniej godzin w swojej pracy, która nie oszukujmy się na 99% jest na zleceniu, co znacznie uderzy w i tak już niewielkie finanse studenta. Czy kierunki jak pielęgniarstwo lub fizjoterapia to też "gównokierunki" bo studenci dosłownie nie mają tam możliwości znalezienia płatnych praktyk?
@@matanjagiz4248 na kierunku lekarskim po każdym roku akademickim jest miesiąc praktyk bezpłatnych, łącznie ok. 120 godzin co roku, na różnych oddziałach. Ba, np. w Radomiu szpital każe sobie płacić za praktyki studentów (znalazłam że od 150 do 400 zł). Na większości kierunków medycznych są bezpłatne praktyki, a takie np. pielęgniarstwo czy położnictwo ma ich znacznie więcej i podczas roku akademickiego. Czy uważasz, że są to "gównokierunki"?
@@KrzysztofMMaj Nic mi na ten temat niewiadomo, ale zakładając, że to to prawda - jak parytety mogą jakkolwiek pomóc w pozbyciu się dyskryminacji? Wszak nic to innego jak premiowanie kogoś ze względu na cechy przyrodzone, co niejednokrotnie piętnował Pan w swoich wypowiedziach. Stąd moje zdziwienie. Przy okazji dziękuję za wyczerpujący materiał.
@@KrzysztofMMaj premiowanie kogoś ze wzgl. na płeć jak najbardziej może być dyskryminacją. Pamiętam taki wyrok trybunału w Strasburgu z lat 90., gdzie była sprawa - w pewnym niemieckim mieście chcieli zatrudnić ogrodnika miejskiego, zgłosił się facet i babka i dostali punktowo takie same oceny, a wobec tego miasto zatrudniło kobietę, z powodu ponieważ że kobieta. TSUE uznał to za dyskryminację i nakazał przeprowadzić konkurs ponownie.
Jeśli chodzi o poziom angielskiego to tak, jest aż tak tragicznie. W technikum mojej przyjaciółki z podstawówki było całkiem sporo osób które nie zdały podstawowej matury
A matura weryfikuje poziom angielskiego? *Pusty śmiech* Miałam na studiach dziewczynę, która zdała bardzo dobrze rozszerzoną maturę z angielskiego. Gdy przyszło do rozmowy po angielsku, dziewczyna dukała. Tyle warta jest matura z angielskiego i nauka języka w polskim szkolnictwie
Z kolei ja chodzę do liceum - rozszerzona geografia i angielski. Ludzie w klasie strasznie kaleczą czytanie i ogólnie wypowiedzi ustne. Słownictwo mają bardzo małe, w skrócie jedna wielka porażka. Na dodatek nauczycielka, którą mamy nakaz nazywać "profesorką" myli czasy i znaczenia słów. Dlatego uczę się sama, przez internet. Mam nadzieję, że sobie jakoś poradzę na maturze, bo jest to nie ukrywam ważne dla mojej przyszłości.
Zgadzam się, aktywna, samodzielna nauka, przy wykorzystaniu masy dostępnych materiałów w internecie najbardziej przyczyniła się do podniesienia poziomu języka.
@@mikodawid5792 to ja miałem jeszcze inny, szczególny przypadek. W podstawówce anglika uczyła nas nauczycielka z Ukrainy. Profesjonalna i umiała utrzymać porządek, ale no...akcent miała silny, i np. po lekcjach z nią byłem przekonany, że to "wschodnie O" to w rzeczywistości prawdziwa angielska wymowa xDD
Wiesz co Krzyśku, przepraszam za bezpośredniość, ale napiszę Ci coś od serca. Skończyłem szkołę 7 lat temu. Technikum, właściwie mundurkowe, bardzo dobre w centrum Katowic... i wiesz co? Naprawdę odsapnąłem z ulgą. I natychmiast po nim ruszyłem na psychoterapię. Byłem absolutnie WYKOŃCZONY polskim systemem edukacji. Taki syf jaki dostałem przez minione 4 lata technikum, to to naprawdę była porażka. Wielu ludzi do dzisiaj ma problemy po tym, bo wszystko było zrobione na wariackich papierach. Między innymi, tak, ja byłem rocznikiem, który pisał nową formułę matury, na szczęście moi rówieśnicy rok wcześniej "przetarli" szlaki w liceum itd. Ale nie zmienia to absolutnie żadnego faktu, że teraz po Twoim materiale mam absolutnie wiele przemyśleń, które są smutne, ale też przerażające. Życiowa ironia jest taka, że mój ojciec uczył się dokładnie w tym samym budynku, ale w czasach PRL (ok. 1971 roku dodajmy) i gdy w tym budynku mieściła się zawodówka. I to co odróżniało nas obu, to oprócz czasu naszej edukacji i realiów, to to, że jeden z nas miał lepsze warunki do nauki. I nie byłem to ja. Jakkolwiek ociężały umysłowo, beznadziejny i zamordystyczny był komunizm, to tak, jedno muszę mu oddać - on w swoich warunkach był gotów coś zrobić dla uczniów. Czyli choćby mieć jakieś warsztaty, zajęcia praktyczne, przyuczenie pragmatyczne do zawodu i do życia. Nie będę rozczulał się jednak nad komunizmem. Ten system był absolutnie do dupy. Miał tylko - jak każdy system - jakiś swój mały wachlarzyk pozytywnych zmian, przebłysk geniuszu i zrobił coś pragmatycznego. Przypominam. PRL w porównaniu do II RP zmniejszył odsetek analfabetyzmu w Polsce oraz upowszechnił edukację. Nie jest to CUDNE, ale to był przeskok i bardzo pozytywna zmiana w stosunku do czegoś, co już było. Tymczasem ja sam siebie uważam za pokolenie, które zostało oszukane. Internet pokazuje jak świat się zmienia. Ta skala jest gigantyczna. Potrzeby, które za tym idą, również są ogromne. A nasze państwo jest uwikałne w szałas zrobiony z gówna z oczekiwaniem, że problem się rozwiąże sam, albo ktoś inny to zrobi itd. I kiedy Ty mi opowiadałeś o tym jak powinna wyglądać szkoła przyszłości, a właściwie szkoła, która potrzebna jest już teraz, natychmiast... siadam i płaczę, bo wiem, że to moje pokolenie powinno było być tym, które doświadczy tych pierwszych "lepszych" przemian. One są przespane niestety. Myślę głównie o przyszłości Polski, bo wiem, że cała tragedia naszego narodu polega na tym, że jak zawsze, nasi idiotyczni politycy, wolą skupić się na walce o władzę niż na zabezpieczeniu przyszłości. A ten system zreformowany potrzebny jest już teraz i natychmiast. Cieszę się, że nie jestem starym dziadem, który będzie chrzanił i jak pies ogrodnika wygłodniały patrzył, że inne pokolenia mogą mieć lepiej niż ja. Niech mają. Ja się uczyłem w systemie, który w porównaniu do komunistycznego był o "niebo lepszy" (w końcu nie było kar cielesnych), ale gdzie inne absurdy dominowały i doprowadziły mnie do WYPALENIA. Więc szczerze wątpię w jego skuteczność i przydatność. Wręcz odwrotnie. Nigdy w życiu bym do tego chłamu nie wrócił. Co to ma być? I dlaczego system edukacji wspiera wyścig szczurów? Dlaczego doprowadza do psychicznego przeciążenia i wypalenia? I dlaczego tyle lat po szkole boję się różnych nauk - matematyki, fizyki, ale też literatury klasycznej... A jednocześnie mogę oglądać godzinami na YouTubie filmy o astronomii, o teorii względności, o historii Polski, słuchać audiobooków. I czerpię z tego niesamowitą przyjemność, a jednocześnie sporo mi zostaje w głowie i czasem dla zwykłego "funu" rozwiązuję sobie jakieś teściki... i okazuje się, że faktycznie zdobyłem jakąś wiedzę. Przepraszam, dość chaotyczny post, mam wiele przemyśleń. Ale w pełni się zgadzam, że powinno nastąpić upodmiotowienie uczniów. Nauczenie ich nowych rzeczy, bardziej praktycznych. I w ogóle uwolnienie tego całego skostniałego systemu, bo on nie służy nikomu. Na pewno nie uczniom i na pewno nie nauczycielom. Ale jest jeszcze jak wspomniałeś szkolnictwo wyższe. Przepraszam, tego aspektu już nie znam. Moje wypalenie po systemie edukacji trwa do dziś. Kiedyś chciałem iść na studia, ale niestety po technikum nie byłem w stanie się pozbierać i stwierdzam, że nie chciałbym iść do tego syfu po raz kolejny. Gdzie indywidum nie jest popierane, a tępione. Gdzie tona materiału ma być wtłoczona do głowy, a nie nauka różnych kompetencji, umiejętności, korzystania z zdobyczy cywilizacyjnych itd. Właściwie to w mojej ocenie jedyne pozytywnego co robi obecnie polska szkoła to to, że nie kapie na głowę jak pada, w sezonie grzewczym "bywa ciepło" i można zazwyczaj siedzieć. Te ostatnie masz rację - niewiele wspólnego ma z komfortem. Bo cała reszta to kpina. Uważam, że w ogóle absurdem jest to, że nie ma przerwy na obiad. No ale co oczekiwać w kraju, gdzie kodeks pracy niestety też stanowi fikcję, bo niestety są firmy-korporacje, które traktują pracowników jak śmieci. No ale to jest następny dział o którym można nakręcić 2-godzinny film i poruszyć tylko 10 procent problematyki. Nie będę zbaczał. Uważam, że najpierw jednak edukacja. Bez tego nie uda się ucywilizować kraju, który obecnie niestety ma standardy państwa trzeciego świata. Albo inaczej - na myśl przychodzi mi Wenezuela, ale nie pod kątem ekonomicznym (jeszcze), a pod względem indoktrynacji, która powoli pełzając doprowadziła kraj do dzisiejszej biedy i ruiny.
Po pierwsze PRL w kilka lat po wojnie zlikwidował całkowicie analfabetyzm, po drugie w czasach PRL w szkołach nie było kar cielesnych (wiedzę czerpiesz z lektur, z XIX w.). Jeżeli piszesz , że w Polsce jest jak w trzecim świecie, to widać, że nie byłeś w takim kraju.
@@jbk987 Ciekawe że moi rodzice wspominali o tym, że obrywali od nauczycieli. Druga sprawa, że nie chce porównywać Polski z krajami trzeciego świata, ale ten brak nowoczesności i zapóźnienie w zmianach jakie mamy, spowoduje, że możemy bardzo szybko znaleźć się na takiej ścieżce. Poza tym w Europie dalej można znaleźć przekonanie o tym, że Polska to chory człowiek Europy. I przez taki szajs sami się prosimy o to żeby taka opinia o nas nadal była. Tym bardziej ze Polska starała się o dołączenie do Europy, do UE, do NATO, a teraz ma system polityczny, który przeobraża się w pełzająca dyktaturę. A to zawsze budiz skojarzenie z krajami trzeciego świata i byciem chorym człowiekiem Europy. I nie chciałbym krytykować, nie chciałbym punktować i nie chciałbym w ogóle porównywać się z innymi krajami, zwłaszcza Europy. Ale niestety te porównanie już teraz mam i stwierdzam, że sami prosimy się o te mentalna lape w przeciągu jeszcze tej dekady. Pytanie czy szybciej czy później? Głupie pomysły zazwyczaj się szybko mszczą, ale ten jest głupi i na dodatek niebezpieczny. Więc skoro jest niebezpieczny - to jest ryzyko, że nie musi się zemścić szybko. Ale może za to zemścić się długofalowo i boleśnie.
@@SzpargalyKolejowe Jeżeli Twoi rodzice obrywali, to im współczuję, kary cielesne być może były stosowane przez jakiś nauczycieli, ale nie było to,, dozwolone ", ani częste, ja się z tym nigdy nie spotkałam. Co do opinii o Polsce to słyszałam różne, że Polacy to złodzieje (w latach 90, jest taki film Juma, dosyć realistycznie pokazany proceder kradzieży w Niemczech przez Polaków, że jesteśmy brudasami, co niestety jest prawdą, ale jesteśmy w średniej europejskiej, są gorsi od nas, myślę, że opinie o nas są różne, tak jak o innych nacjach. Twoja refleksja nad kondycją swojego kraju jest pozytywna, przynajmniej obchodzi Cię, co tu się dzieje. Idź na wybory, poczytaj co partie nam oferują, jak wyobrażają sobie przyszłość. Życzę dużo dobrego, studiów nie ma się co bać, to jest całkiem inne doświadczenie, niż szkola średnia, więcej optymizmu.
Dlaczego trochę spodziewać? Przecież obie partie to konserwatywna prawica o neoliberalnym sznycie. Mnie by dziwiło, gdy te partie się czyś istotnie różniły.
@@hater2764 w którym miejscu? Chodzi o Giertycha? A może zapowiadaną obniżkę podatków? No lewicowe to jest po chooju 😂 PO nigdzie nie odbiło, jest dokładnie w tym samym miejscu, czyli zapóźnionej cywilizacyjnie i umysłowo chadecji europejskiej, która chce być fajnopolacka. Podobnie jak PiS, który dokłada do tego śmierdzący populizm, katolicko narodową papkę i zwykłe, pospolite i bezczelne złodziejstwo.
A propos WFu, to dość lubiłam go w liceum. Nasza nauczycielka miała 2 trasy spacerowe: na jedno- i na dwugodzinny WF. Często wybierała dla nas spacer jako aktywność, kiedy mieliśmy z nią zajęcia na pierwszych lekcjach... Albo kiedy ją poprosiliśmy. :P nie za bardzo mieliśmy gdzie grac w gry zespołowe, więc rzadko w nie graliśmy, a i większość klasy (de facto 12 osób) nie chciała i była niedyspozycyjna co tydzień. Były też zajęcia w stylu na dodatkową ocenę możesz przygotować temat zajęć i je poprowadzić, albo mieliśmy znaleźć jakąś dietę i napisać tekst na temat tej diety a pozniej przedstawić ją reszcie klasy (każdy zresztą miał mieć inną). Rozmawialiśmy o zdrowym odżywianiu i czasem dawała nam tez po prostu podczas zajęć rady odnośnie odżywiania czy prawidlowego ćwiczenia. Niestety chciała również, żeby dyrekcja zajęła sie wygospodarowaniem miejsca i kasy na małą siłownię, co się w pewien sposób udało dopiero podczas mojego ostatniego roku w tej szkole. Także tamte zajęcia wspominam całkiem dobrze.
Spacery to jedna z najlepszych aktywności, jakie można robić na wf - nie są bardzo obciążające, są bardzo proste, dają bardzo wiele korzyści (taki 45 min nawet wolny spacer 2-3 razy w tygodniu daje naprawdę dużo), nie trzeba mieć do niego żadnego specjalnego stroju.
To uczucie, kiedy jadąc do pracy widzisz po raz n-ty plakaty wyborcze... i nie chcesz już patrzeć na tych ludzi i to tylko z tego jednego powodu, że koło każdej z nich widnieje logo jakiejś partii politycznej...
@@KrzysztofMMajNajgorsze że często nie pyta się o zgodę na ich zawieszenie. A potem zdziwienie że po miastach pełno rozerwanych i wymiętolonych plakatów
@@pawekazmierski1500a plakaty oczywiście potem idą na śmietnik, bo wcale nie jest tak, że mamy kryzys ekologiczny i ledwo nadążamy spalać/przetwarzać odpady
Bardzo przyjemny materiał Krzysztofie, nie raz się przy nim zaśmiałem. Choć biorąc pod uwagę fakt, że mówimy o polityce i naszej przyszłości to trochę kłopotliwa reakcja na niektóre postulaty
Dobrze że miałam dziś czas przed pracą żeby sobie spokojnie obejrzeć ten materiał. Mam poglądy generalnie wolnosciowe. Z tego powodu jest mi niezmiernie trudno patrzeć jak np konfederacja słowem wolność wyciera sobie ryje. Te wybory są dla mnie wyjątkowo trudne. Twój materiał trochę mi pomógł . Do pewnego stopnia decyzja jest już podjęta od jakiegoś czasu . Teraz się ugruntowała.
Jako uczeń 5-tej klasy technikum zgadzam się w pełni z postulatami lewicy (choć mam swoje uwagi). Mam wrażenie że i tak większość tego zostanie zbyta przez starsze pokolenie które będzie mówić "darmowych dojazdów wam się zachciało, ja w waszym wieku to na rowerze 2 godziny do szkoły dojeżdżałem"
Poczytaj statystyki z Polski czy innych krajów. Np bezrobocie jak wyglądało za czasów lewicy a jak "prawicy" polecam 30 lat wstecz Konfa nie jest idealna ale głosując w kółko tak samo nie spodziewajmy się innych efektów.
Ja pamiętam 50% zniżkę ba transport publiczny dla dzieci, młodzieży i studentów. Zmiana tego na te 37% jakie jest teraz to był dla mnie pierwszy znak, że "waaadze" Tego Kraju chyba mają "przyszłość Narodu" głęboko w odbycie.
@@kapeczino Na pewno lepsze niż oczekiwać od starej ekipy, że w końcu poje do syta i weźmie się za robotę której od kilkudziesięciu lat nikt albo robić nie chciał albo nie potrafił.
w liceum szkolna psycholog powiedziała mi raz na którymś spotkaniu, że w porównaniu z problemami świata typu głód w krajach Afryki, moje problemy nie są takie wielkie. Zajebisty brak wsparcia i zmieszanie z niczym, a wtedy byłam na skraju załamania. Dopiero półtora roku terapii mi pomogło się podnieść, ale długo musiałam prosić i błagać mamę o nią, bo miała podobne zdanie co szkolna psycholog
Dlatego właśnie uważam, że o wiele lepszym rozwiązaniem jest dofinansowywanie terapii profesjonalnej a nie zatrudnianie kolejnego nadzorcy do szkoły, udającego psychologa. Mam też ostrą opinię na ten temat, bo zbyt dobrze pamiętam swojego patusa pseudopsychologa ze szkoły
co ciekawe, czasem mi taki porownanie pomaga, ale tylko kiedy wychodzi ode mnie samego, a nie kiedy druga osoba to mowi, wtedy czujemy sie tylko niewazni i niezrozumiani
Byłem ciekaw, jak będzie wyglądać wizja polskiej oświaty według Piątej Kolumny Kremla. Nie zawiodłem się. Szacun dla Krzysztofa, że zdołał zachować powagę.
No nie? Ten ich pseudoprogram jest tak żenujący, że to aż nie do wiary. Jak sobie przypomnę że kiedykolwiek byłam za nimi to mam ochotę palnąć sobie w łeb :D Swoją drogą, jeśli jeszcze nie oglądałeś to bardzo polecam najnowszy film Koroluka o kandydatach konfy, tam są jeszcze lepsze kwiatki, jak np. "wolnościowa" kandydatka prująca się o PRYWATNE I NIEOBOWIĄZKOWE zajęcia dla dzieci z języka ukraińskiego xD
Dziś jeszcze Korwin odpalił tryb Korwina i zanegował wiek inicjacji seksualnej. W kontekście Pandora Gate. Nie, nie żartuje: twitter.com/Kucolog/status/1710404682747707426?t=MoozfGXph99rM_cc7uguaA&s=19. Więc podejrzewam, że poparcie dla partii będzie za moment szorować po ziemi.
34:50 - „Osobiście uważałem, że większość ludzi po podstawówce mówi biegle po angielsku, a przynajmniej powinna” - Niestety, ale pamiętając, jak wyglądały lekcje przez moją całą podstawówkę, gimnazjum, liceum, a nawet na sam koniec studia (choć tu było minimalnie lepiej), przez 95% czasu było to uzupełnianie ćwiczeń, pisanie milion razy różnych przykładów odmiany słówek w zeszycie, a nakład na rozmowę był znikomy. Sprowadzało się to do tego, że mieliśmy podać jedno słowo, ewentualnie zdanie w języku angielskim. Jak słyszę od brata urodzonego w 2006, to jedyna różnica jest taka, że dosłownie nie miał gimnazjum w tym czasie, więc miał jedno powtórzenie całego materiału mniej. Na studiach informatycznych sporadycznie mieliśmy godziny mówione, więcej prezentacji, ale było widzieć, jak niekomfortowo wielu ludzi gadało po angielsku tym bardziej, że wredna nauczycielka się wylosowała, która jeszcze to z wyższością odnosiła się do naszych dialogów, czy przemów.
U mnie osobiście najbardziej w realnym nauczeniu się angielskiego pomogło słuchanie na YT let's playów po angielsku - mimo że to było albo pod koniec liceum albo na studiach
Ja miałam na lekcjach ćwiczenia z mówienia, ale cóż z tego, skoro w klasie potrafiłam wypowiedzieć się czy prowadzić dialog w miarę płynnie, a gdy ktoś odezwie się do mnie po angielsku w normalnym życiu, to mam w głowie taką pustkę, że nie wiem nawet, jak się nazywam xD.
Niedawno, jak byłem jeszcze w liceum maiłem osoby, które nawet nie potrafiły względnie mówić po angielsku, a czytały wszystko jak po Polsku. Najbardziej utkwiło mi w głowie "Ji hawe one doge" (I have one dog) Szkoła nieważne, czy to podstawówka, czy liceum, nie nauczy cię języka. Ja nauczyłem się języka tylko dlatego że PoE nie miało Polskiej wersji językowej i musiałem z nim obcować A o językach typu Niemiecki/Rosyjski to nawet szkoda gadać Jak szkoły chcą uczyć angielskiego niech założą uczniom duolingo, na pewno gorzej na tym nie wyjdą
Apropo prac domowych też nie mam pojęcia po co one są. Jeżeli uczeń już coś rozumie(/"umie") to znaczy że nie ma potrzeby żeby to "utrwalał" (przecierz "umie"). Z kolei jeżeli nie rozumie (/"nie umie") (w tym zawiera się też, że nie wystarczająco rozumie) to znaczy, że nie był w stanie tego zrozumieć na lekcji gdzie (przynajmniej teoretycznie) miał do dyspozycji pomoc nauczyciela (czyli teoretycznie osoby kompetentnej do udzielenia mu tej pomocy), więc tym bardziej nie nauczy się tego sam "w domu". W konsekwencji tego albo wymagamy udzielania tej pomocy bezpośrednio przez rodziców (którzy siłą rzeczy nie muszą być kompetentni do udzielenia tej pomocy), lub pośrednio przez nakłady finansowe na korepetycje ("darmowa" edukacja). Jeżeli natomiast założymy, że nauczyciel wymaga jedynie by uczeń "ćwiczył", czyli żeby tę pracę domową w ogóle zrobił ale niekoniecznie poprawnie (założenie że nie będzie to oceniane, wg. mnie jest w naszym systemie edukacji tak nierealne, że opisuję to wyłącznie żeby możliwie wyczerpać temat) to przecierz zgodnie ze wcześniejszą logiką będzie jedynie "utrwalał" błędy. Zostaje jeszcze opcja taka, że uczeń istatnie jest w stanie sam to zrozumieć (np. korzystając z podręczników i innych dostępnych materiałów) ale w takim wypadku powstaje pytanie po co w takim razie są ci nauczyciele? Co prawda można ich sprowadzić do roli egzaminatorów (co notabene często ma miejsce, im "wyżej" w edukacji tym częściej) ale wtedy pojawią się kolejne pytanie - po co uczniowie tracą tyle czasu na lekcjach, skoro zasadniczo wystarczyłoby jakby przychodzili na egzaminy i uczyli się (sami) w domu, lub ewentualnie zgłaszali się po ewentualną pomoc ze zrozumieniem konkretnych zagadnień? Podsumowując jakichkolwiek założeń nie przyjąć, albo prace domowe nie mają sensu, albo nie ma go cały nasz system edukacji (którego są elementem).
Brakuje w Polsce dyskusji politycznej na poziomie programu Lewicy. Niech każdy ma poglady jakie ma, ale niech dyskutuje o konkretach na podstawie wiedzy ekspertów.
Dyskusja Lewicy zawsze polega na tym co oni by dali za darmo, nie wspominając słowa skąd wezmą na to pieniądze. Z takim podejściem można by Polskę zamienić w El Dorado ale jednak ograniczają nas pewne zasoby. Jednak trzeba stawiać jakieś priorytety, typu przerobimy coś, a pieniądze przekażemy na coś innego, bez tego nigdy nie będę brał ich na poważnie.
Oni nie mają programu. I nie potrzeba. Dla większości wyborców lewicy istotnym jest zabranie pisowi władzy. W zamian są w stanie zrezygnować z jakichkolwiek innych postulatów, zwłaszcza gospodarczych.
@@ukaszlewandowski8251 jest dokładnie na odwrót, Lewica zwykle jako jedyna przynajmniej stara się podawać źródła finansowania. Nawet jeżeli oni wychodzą z MMT i w przeciwieństwie do Konfederacji, KO i Trzeciej Drogi nie musieliby tego robić i nie wrzeszczą tyle o długu publicznym.
Bawi mnie kiedy ludzie będący za -Konfidencją- -Konfederosją- Konfederacją krzyczą, że "liczy się program partii". Podczas gdy Konfederacja ma chyba najmniej konkretów w swoim programie i cały on jest oparty na ładnych hasełkach i fantazji o swoim własnym imperium parówkowym. Gdyby rzeczywiście się stosowali do tego swojego hasełka, to bardziej by się skłaniali ku znienawidzonej przez nich Lewicy, gdyż ta ma najbardziej konkretny program z wyliczeniami i planami wdrożenia ze wszystkich partii nie tylko w strefie edukacji. Piszę to jako ktoś, kto 4 lata temu głosował na Dobromira Sośnierza z Konfederacji i obecnie bardzo tego żałuje, bo jak się okazuje oddał głos na kompletnego klauna. Na szczęście po technikum udałem się na studia i udało mi się wyrosnąć z tego środowiska.
umówmy się, malo osob glosuje na konfe z powodu oświaty, rzucone haselka ktore zgadzają sie z pop wolno rynkową ideą(mentzen ma wiecej tiktow pt jebac ukraine niz o edukacji)
Do tego to onuce. Za takie poglądy powinni wysyłać na Syberię do gułagu, skoro tak im to pasuje... W interesie każdego Polaka jest pozbycie się takiego elementu z polityki.
Nie mogą mieć konkretów, bo ich poglądy są kompletnie niespójne. Wolnościowcy= zakaz rozwodów (ale przemoc domowa nie powinna być karana, także wobec dzieci). Kapitalizm= finansowanie Kościoła. Wspieranie rolników i przedsiębiorców produkujących na eksport= wyjście z UE. Kiedyś uważałam, że JKM ma dobre pomysły gospodarcze, ale też miałam 16 lat, pozdrawiam.
@@LadyRevania W interesie każdego Polaka jest pozbycie się wszystkich z polityki bez wyjątku - bez względu na barwy partyjne. Oni wszyscy są siebie warci, wszyscy mówią jedno, ale po wyborach robią drugie. U nas władza musiałaby być dla obywatela, a nie obywatel dla państwa jak teraz. Obywatel praktycznie nie ma wpływu na decyzje rządu, co wprowadzą, nie możemy tego cofnąć np. zakaz handlu w niedzielę o który nikt nie prosił. Referenda praktycznie nie istnieją (to pseudo-referendum w dniu wyborów się nie liczy) Brzmię jak anarchista, ale obecny system to jest po prostu wybór trucizny jaką chcemy sobie zaaplikować. Nie da się każdego zadowolić, ale każda z tych opcji nie ma "małych ale" tylko "Pierdolony Kanion ALE"
Parę tygodni temu wyszły "rankingi", które obietnice są najkosztowniejsze. Najczęstszym zarzutem było tylko to, że wtedy nie wszystkie partie miały pełen program, ale dzięki twojemu filmikowi zauważyłam inny problem. Wiele partii nie podaje żadnych szczegółów, z których można zrobić jakieś szacunki 😏To piękna manipulacja informacjami.
co jest tym bardziej zabawne, kiedy popatrzysz, że są takie szczegóły jak choćby masa plecaka. tak, kiedy byłem w 7 klasie mój plecak ważył prawie 11 kilo, ale to naprawdę spośród całych problemów edukacji jakiś pikuś
„Ekonomiści konfederacji” to chyba najlepszy dowcip jaki ostatnio usłyszałem 😂 A co do parytetów - jak to właściwie działa? Zawsze wydawało mi się, że narzucanie parytetów nie ma sensu i lepiej skupić się na stwarzaniu możliwości i promowaniu równości etc. Od najmłodszych lat i wtedy społeczeństwo niejako „samo” dąży do wyrównania (oczywiście z kontrolami żeby wyplenić wszelkie złe zachowania). Jak to właściwie powinno wyglądać żeby miało sens? I żeby było jasne, nie krytykuje pomysłu parytetów, staram się zrozumieć 😊
Jeżeli nadal ktoś uważa, że studia nie wymagają ścisłej regulacji - jestem na magisterce, gdzie na jednym kierunku, jednej specjalizacji jest 100 osób. Plan jest bardziej podziurawiony od sera, a ja nie czuję się jednostką, a częścią masy.
Tak co do laptopów dla czwartoklasistów to minimalna specyfikacja była podana już chwilę temu i musiały też osiągać określone wymiki w benchmark'ach, więc teoretycznie powiedzieli jakie te laptopy mają być. Praktycznie jednak trzeba te informacje znaleźć samemu, a pierwsze przypadki puszczania sprzętu w dalszy obieg w lombardach już są xD
Mały przykład anegdotyczny, moja była szkoła (technikum) jest często sponsorowana przez lokalne firmy (niektóre założone przez absolwentów) i dostaje nowe stanowiska do nauki automatyki. Jest możliwe pozyskiwanie środków z zewnątrz, tylko szkoła musi kształtować pożytecznych dla biznesu ludzi
Jestem ciekawy jaktamat zejdzie na klucze 2FA lol 0:00 Tak. Dziś będzie politycznie 2:50 Program Koalicji Obywatelskiej 14:45 Program partii rządzącej 31:10 Program Trzeciej Drogi 42:46 Program Konfederacji 1:00:12 Program Lewicy 1:33:37 Smutne wnioski 6. @NiebezpiecznikTV, KLUCZ U2F - HAKERZY go NIENAWIDZĄ (Yubikey 2FA) 7. Niebezpiecznik, Klucze U2F - pytania i odpowiedzi. Dlaczego hakerzy ich nienawidzą i dlaczego warto z nich korzystać?,
Krzysztofie, jak Cię bardzo lubię i cały materiał oceniam pozytywnie, tak muszę się doczepić tych parytetów, bo mnie skręciło. Przykro mi, ale to absolutnie nie jest dobre rozwiązanie w żadnej sytuacji. Jeśli chcemy równości, to przestańmy ciągle oceniać ludzi i ich wartość/przydatność w różnych rolach przez pryzmat płci jako kwestii priorytetowej. Tak jak nie balansujemy składu zespołu pod względem ilości blondynów i brunetów, tak na litość przestańmy to robić z płcią. A żeby pociągnąć temat prywatnego backgroundu - ja również jestem po kierunku "silnie sfeminizowanym" (proporcje mojej grupy na studiach to 24 kobiety i 3 mężczyzn), a obecnie pracuję w potężnie "inkluzywnym", międzynarodowym korpo. Oficjalnie o parytetach nie ma tam słowa, ale jak się spojrzy na kolejne szczeble głównej "drabinki" stanowisk w moim projekcie to wszędzie powyżej tzw. entry level jest zachowane niemal idealne 50-50. I wszystko fajnie, dopóki się nie zaobserwuje, że traf chciał że z tych "zrównanych" stanowisk wyraźnie częściej albo awansują, albo odchodzą z projektu kobiety. Siłą rzeczy więc zwalniają się po nich miejsca i pojawiają się możliwości awansu, ale... przecież nie wpuścimy faceta na miejsce po kobiecie, bo to nam zaburzy delikatną równowagę. Efekt? Przez 3 lata które tam spędziłem z mojego szczebla awansowano około 10 kobiet i tylko jednego faceta. Ja bardzo niedawno zostałem drugim awansowanym mężczyzną, ale w obrębie tej samej rekrutacji razem ze mną awansowano też 3 kolejne kobiety. Czy aż tak silne i wyraźne różnice w "dynamice" zespołu i ścieżce kariery pomiędzy płciami spowodowane rzekomą inkluzywnością i dążeniem do równości są uczciwe, mają sens i nikomu nie szkodzą? Nie wiem, choć się domyślam...
Zaczęłam studia teraz. Socjologia na UWr. Dzieki tobie miedzy innymi zainteresował mnie temat i dziękuje. Ale co chciałam napisać to to- zakochałam sie w studiowaniu w te dwa tygodnie. Zajecia w 16 osób, prowadzone przez rozmowę, dla studenta a nie pieniędzy prowadzącego. Nieprzeładowany plan. Z czasem entuzjazm mi prawdopodobnie opadnie, związany też z kierunkiem pewnie. W porównaniu do liceum tho- marzenie. Mam nadzieję, że kiedyś dzieci będą mogły czerpać z nauki tyle przyjemności co ja czerpię ze studiów dotychczas.
Zagłosuje na lewicę tylko niestety nadal poparcie tej parti oscyluje od 5% - 10% (mniej wiecej tyle co konfederacja). Niestety jakieś 90% Polaków jest centrowa i prawicowa. Nie wiem co by musiało się stać by społeczeństwo Polskie się zmieniło. A to z reguły poglądy prawicowe są u osób starszych więc potrzebna jest zmiana pokoleniowa która jakoś nie nadchodzi. A pewne umiejscowienie geopolityczne jaki historia naszego kraju w tym do końca nie pomaga jak i teraźniejsza sytuacja na świecie. Nadal PIS ma poparcie powyżej 30 % a PO (KO) powyżej 20%. Większość postępowych lewicowych Polaków z reguły wyjedzie za granice... Powiedzmy sobie szczerze jak ma jakaś inna partia wygrać po PIS'ie ( PiS raczej i tak wygra bo wiadomo 800+ straszenie zachodem Tuskiem itd) to będzie KO (PO). Oczywiście trzeba to zmienić ale tak już jest dobre ok 20 lat. PS: Przepraszam za błedy i znaki interpunkcyjne - pisałem na telefonie. Pozdrawiam.
Myślę że wystarczyłoby, gdyby dali sobie spokój ze skrajnie lewicowymi postulatami w sprawach światopoglądowych (od aborcji przez małżeństwa homoseksualne po temat religii w szkole). Niektóre z tych postulatów są zwyczajnie szkodliwe i odrzucające, a nie da się ich wytłumaczyć strategią wyborczą, bo przecież bardziej na lewo od nich nie ma żadnej realnej alternatywy (jeśli chodzi o światopogląd).
@@kamilksiazek8019 Równość małżeńska jest oczywistością w Zachodniej Europie, wielu krajach Ameryki Łacińskiej, czy nawet na Malcie czy w Estonii. Podobnie z prawem do aborcji (wyjątkiem oczywiście Malta). Zadaniem Lewicy jest stanie po stronie słabszego ( w tym mniejszości), a nie po stronie słupków poparcia. Jeśli Lewica nie będzie się wstawiać za obrażanymi przez Kościół, PiS, Konfederację mniejszościami to kto to będzie robić? Dlaczego Lewica ma odpuścić sobie popieranie postulatów, które powinny być oczywistością? Dlaczego osoby LGBT muszą być traktowane jak obywatele drugiej kategorii pomimo płacenia takich samych podatków?
@@Defragmentyka004 przede wszystkim - nie równość małżeńska, czyli takie same prawa kobiety i mężczyzny w małżeństwie, tylko - małżeństw homoseksualne, ewentualnie związki partnerskie. Dlaczego lewica boi się nazywać rzeczy po imieniu? I widzisz - coś co dla ciebie jest oczywistością, dla kogoś innego jest nieakceptowalne, i vice versa. Dla mnie jest oczywiste, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny, tylko i wyłącznie. Lewica tak jak wszystkie inne partie walczy o elektorat. Dodatkowo muszą kombinować, z której strony podgryzać Tuska, bo podebrał im szereg postulatów gospodarczych i częściowo obyczajowych. Wszelkie idealistyczne motywacje można włożyć między bajki, tak samo jak te o patriotach z Konfederacji. Najzwyczajniej w świecie Lewica desperacko potrzebuje odróżnić się od Tuska, który uznał, że po lewej stronie pora zrobić więcej miejsca dla KO, bo z prawej strony Trzecia Droga nie jest dla niego tak groźna. Dlatego spodziewam się że Lewica będzie się coraz bardziej radykalizować przed kolejną kampanią, ciekawi mnie tylko czy schowają chwilowo Żukowską, która kompromituje ich swoimi wypowiedziami jak Korwin konfiarzy.
@@kamilksiazek8019 Zgadzam się z Tobą w tej kwestii. Z resztą ciężko nie zgadzać się co do faktów. Lewica zlała się z KO, a co za tym idzie wielu progresywnych mężczyzn, ale też kobiet po 30-tce, czy ogólnie ludzi po 50-tce straciło motywację do głosowania na nią (bo przecież KO to samo postuluje, a poza tym Platforma silniejsza, a trzeba przecież pogonić PiS ). Dodam jeszcze, że w wyborach był problem taktycznych głosów (głównie na TD, czemu można było zapobiec wystawiając w debacie TVP ADB , która mogłaby swoim występem zmniejszyć przepływ elektoratu na ostatniej prostej). Swoje w kontekście obniżania poparcia dokłada też Żukowska swoimi tekstami o Palestynie, czy obywatelach przez małe "o". To zniechęca ludzi. Tak samo jak brak poparcia dla zrównania wieku emerytalnego, czy stażu pracy w przypadku stażówek. Do tego dochodzi narracja. Politycy NL, czy partii Razem mogą robić dużo rzeczy w terenie (nie tylko w ramach LGBT), ale na koniec dnia prawicowe profile i kanały na YT ją zakrzyczą, mówiąc, że Lewica to tylko te elgiebety (co oczywiście jest bzdurą, wystarczy tylko wejść na strony NL / Razem, by to zrozumieć). Ludzie nie widzą całej Lewicy, lecz jej wycinek, taki wycinek jaki jest najczęściej im pokazywany przez konfederatów (tj. wizerunek rozkrzyczanych feministek i mniejszości). Lewica musi głośniej mówić o kwestiach ekonomicznych, pracowniczych, być przeciwko rentierom, funduszom inwestycyjnym, bankom, korporacjom i rodzimym Januszexom, a przede wszystkim mówić głośniej, nie dawać się zakrzyczeć prawicy. Niestety obawiam się, że raczej tego robić nie będzie, bo w samej Nowej Lewicy jest za dużo libków (popierających Sutryka xD), zasiedziałych betonowych dziadków (typu Wieczorek lub Dyduch), pozostałości po Palikocie (Maciej Kopiec, Nowicka zatrudniająca ludzi w biurach poselskich na śmieciówkach), zwykłych karierowiczów, a nawet rentierów (Gdula, Śmiszek). Tym ludziom z góry w Nowej Lewicy chyba bardziej zależy na komfortowych stołkach w rządzie koalicyjnym niż na jakichkolwiek realnych zmianach. Wolą już być przybudówką KO niż ryzykować jakieś zmiany narracji. Im obecny stan rzeczy najwyraźniej odpowiada, bo co z tego, że pozycja w rządzie słaba, skoro bez nich ten rząd nawet nie może istnieć (więc trzeba się cieszyć ze stanowisk wiceministrów dla posłów wyrzuconych z Sejmu przez własnych wyborców). Co do partii Razem to jest w miarę w porządku, zwłaszcza pod względem ekonomicznym / podatkowym (oraz co ciekawe nawet postuluje zrównanie wieku emerytalnego jako chyba jedyna partia w Polsce), ale co z tego skoro ma mizerne poparcie i znacznie słabsze struktury niż SLD/ NL. Nie wspominając o środkach pieniężnych. Ja jako wyborca chciałbym innej Lewicy, wyrazistszej ekonomicznie, ale w Polsce nie ma co chyba na to liczyć. Mogę jedynie dodać, że Czarzasty, Biedroń, Żukowska, Kopiec, MPP itd. muszą odejść (co i tak raczej nie nastąpi xD) Na koniec pytanie. Dlaczego uważasz, że małżeństwo to tylko związek kobiety i mężczyzny, a geje / lesbijki nie powinni mieć prawa do małżeństw jednopłciowych? (Termin równość małżeńska też się w tym kontekście stosuje (w zasadzie wymiennie) i nie jest to (przynajmniej w moim przypadku) wyraz strachu przed "nazywaniem rzeczy po imieniu"). To chyba wszystko w tym komentarzu. Pozdro.
Co do parytetów, co w sytuacji gdy nie ma zbyt wielu chętnych z danej płci czy grupy społecznej? Powiedzmy robimy konkurs na jakieś stypendium. Jest 10 miejsc dla kobiet i 10 miejsc dla mężczyzn. I jeśli by to było przykładowo pielęgniarstwo, to mielibyśmy istotnie ilościową nadpodaż kobiet. I dostajemy te prace konkursowe ( powiedzmy jakiś projekt który w ramach tego stypendium można realizować ). Formalne warunki akceptacji takiego projektu spełniło 25 prac kobiecych i tylko 5 prac męskich. Czy w takim wypadku powinniśmy wybrać przyznać stypendium dla 5 prac męskich i 10 wybranych ( najlepszych?) prac kobiecych? Czy przesunąć środki z tych 5 niezagospodarownych miejsc, gdzie mężczyźni się nie zgłosili i zrobić rozkład 5 prac męskich i 15 prac kobiecych? ( mam nadzieje, że wyszło mi pytanie bez tezy ).
Mi również się nasunęły takie przemyślenia i z chęcią usłyszałbym jak to widzą zarówno politycy Lewicy (czego zapewne się nigdy nie dowiem) oraz sami wyborcy. Pozdrawiam.
Super analiza, ale raczej nie podzielam opinii o liczbie studentów. Nie chciałabym, żeby bycie studentem było elitarne, wymagało jechania dużo dalej od miejsca zamieszkania jeśli to prowincja, większej walki o miejsca. Są osoby z bogatych rodzin, które przedłużają tak młodość, ale jest tez dużo innych chcących wyższej edukacji.
Eeh zachęcony tym filmem przeczytałem CAŁY program Nowej Lewicy bo to co piszą o edukacji i nauce wydawało mi się zbyt piękne. No i generalnie obiecują, że dadzą wszystko wszystkim na raz ale wśród wielu konkretów nie ma jednego - skąd wezmą na to wszystko pieniądze. Sporo sensownych postulatów, opisanych dokładniej niż w programach innych ugrupowań ale ani słowa jak to zrobić :( Np. chcą zwiększyć finansowanie nauki, szkolnictwa, budżetówki, programów socjalnych, rolnictwa i transportu zbiorowego ale ani słowa skąd wezmą na to hajs
Znamienne jak wszyscy krytykują program Konfederacji pytając skąd wezmą na to pieniądze, czy wręcz zarzucając, że nie ma na to pieniędzy, podczas gdy w ich własnych programach na wszystko są pieniądze tylko nie wiadomo skąd.
Generalnie krytyka CZEGOKOLWIEK politycznego w tej optyce jest o tyle zabawna, że nikt nas nie spytał, czy zgadzamy się na wydatek rzędu dziesiątek miliardów złotych na dozbrojenie (forsal.pl/gospodarka/aktualnosci/artykuly/8668533,uzbrojenie-wojsko-polska-wydatki.html). W najgłupszy możliwy sposób realizowane dozbrojenie, bez żadnej długofalowej strategii a z losowymi zakupami systemów, które nie mają żadnego sensu razem wzięte.
@@KrzysztofMMaj może masz rację, po prostu irytujące jest że większość programów jest tak ogólnikowa że w zasadzie nic się nie da z nich dowiedzieć a ten jeden który ma więcej konkretów jest po prostu nierealny :( ale żeby nie było, lewica ma tam sporo dobrych pomysłów mimo że mi z mini z różnych względów nie po drodze
Hej, to proste. Te pieniądze wezmą ze wzrostu podatków. Tego w programie nie napiszą, bo opodatkowanie już jest bardzo wysokie i nie chcą drażnić ludzi.
Aaaaale kawał dobrej roboty Doceniam ogrom riserczu i super poukładane omówienie tematu. Smutne to jest, ze większość partii jue potrafii nawet sklecić porządnych obietnic (nawet nie mówię o realizacji ale o zwykłych deklaracjach...). Swoją drogą w mojej działce, ochronie zdrowia, też postulaty są bardzo konkretne i sensowne. Kosztowne, trochę dziurawe bo to też z 10% całości zaadresowanych problemów, ale realne do wdrozenia i widać, że ktoś tu słucha problemów o których mowia medycy. Reszta partii pięknie leję wodę albo plecie idotyzmy (konfederosja....)
A propos dofinansowania techników, jeszcze pamietam jak parę lat temu na zajeciach zawodowych w mojej szkole kazali nam pracować starymi narzędziami (np. obluzowanymi młotkami) których było ze trzy sztuki na całą grupę, co śmieszniejsze nieraz zaraz po praktykach mieliśmy BHP, gdzie nauczyciel grzmiał że praca np. w/w młotkami jest niebezpieczna i natychmiast należy to zgłosić do pracodawcy. Całe szczęście mój kierunek nie wymaga zajęć na warsztatach szkolnych, w sumie do dziś nie wiem po co nam były te zajęcia.
Właśnie się dowiedziałam, że można mieć bezpiecznie menadżer haseł i wystarczy do tego jakiś kluczyk :)) Tak, poproszę filmik, bo jednak żyję w przeszłości
menadzer hasel mozesz po prostu sciagnac, to program ktory obsluguje twoje hasla zeby ich recznie nie wpisywac a kluczem typu yubikey to zabezpieczasz, autoryzujac kluczem dostep do hasel zamiast miec haslo glowne.
Przynamniej na avku powinien byc napis "jamnik wyborczy" a teraz na poważnie sparafrazuje szymona z wojny idei mowiacym o nfz "Ludzi sie juz chyba przyzwyczaili że edukacja w Polsce nie działa i nie oczekuja by ktoras partia chciala sie z to wziąć
@@KrzysztofMMaj Tak wiem, oglądam Cię już od bardzo dawna i to nie tylko na Twoim kanale. Wiem jaki masz stosunek do tego. Tym razem jednak chciałem w jak największym stopniu wyrazić poszanowanie do Twojej pracy, czytanie programów politycznych to nie jest zajęcie, które mi się kojarzy z przyjemnością, a jednak jest to ważna kwestia.Poczułem się jak Twój student dlatego to tytułowanie :)
Szkoda, że tak dokładnego omówienia programów partii nie ma w innych dziedzinach. Albo przynajmniej się nie spotkałem z takim omówieniem. Materiał bardzo dobry, dający pewną perspektywę na jeden temat i dający wzór podejścia do tematu wyborów. Dzięki Krzysztofie za twoją prace. :)
@@jakubkosakowski Lepiej obejrzeć czyjąś analizę niż pójść na wybory bez żadnej wiedzy. Poza tym jak komuś się spodoba dany program po pobieżnej analizie to może go już we własnym zakresie przeczytać w całości
A ja zagłosuję na Miłośników Arcyciekawych Jamników w skrócie MAJ. Co prawda partia miała kontrowersyjne korzenie ponieważ nazywali się wcześniej jako Holistyczna Unia Jamników w skrócie ..., ale po zwolnieniu PR-owca przeszli transformację. Myślę, że i tak warto dać im szansę. NIE BĄDŹ FAJA I GŁOSUJ NA MAJA!!!!
Piękny materiał takiego nigdzie indziej nie znajdziesz. Jednak ja tylko mam ciągle zgrzyt co do skandynawskich odniesień. No nie do konca bo żyję tu, syn kiedy slyszy peony o skandynaskim systemie szkolnictwa to prycha śmiechem. Na własnej skórze doswiadczyl doprowadzania zdolnych do poziomu slabych lub wrecz 0. Dopiero ponadpodstawowe sa inne.
W poniedziałki do domu wracam po 17 (zajęcia do 14, ale jako iż w mojej szkole nie potrafią uczyć, to chodze na korki z każdego przedmiotu z którego mam zamiar pisać maturę) dokładając do tego naukę w domu na minimum 3 przedmioty z których jestem pytana praktycznie codziennie wychodzi mi że uczyłam się mniej więcej 11 godzin, wczoraj uczyłam się od 8 do 21 (z może godzinną przerwą na jedzenie), dzisiaj nie mam zamiaru się uczyć w domu bo już nie wyrabiam. Mam dość, jestem zmęczona i nie mam żadnej motywacji a to dopiero środa. Większość kartkówek z przedmiotów na które uczyłam się wczoraj zostały przełożone na jutro, a ja jak tylko myślę o ponownym wzięciu się za cokolwiek mam ochotę zwymiotować. Dlatego stwierdzam, że to wszystko pierdole i wole oglądać jak Krzysztof krzyczy na polityków i zrobić nowy event w genshinie. 8:18 jeśli chodzi o moją "przygodę" z ciężkimi plecakami to na początku roku mój plecak mi się popruł bo książki które wzięłam ważyły za dużo, najlepsze jest to, że nie wzięłam wszystkich, tylko te najważniejsze. 19:01 dzięki moim korepetytorom cokolwiek umiem z przedmiotów które rozszerzam. Jakbym nie chodziła na korki z historii to o przyszłym starcie w olimpiadzie mogłabym sobie co najwyżej pomarzyć, jakby nie polonistka do której chodzę na korki to nie zdałabym z polskiego (to jeden z tych przedmiotów z których jestem pytana praktycznie codziennie). Wszyscy nauczyciele do których chodzę zachęcają mnie do mówienia o przerabianych tematach (no może poza matmą z wiadomych względów), z historii pisze wypracowania, czyli coś co będzie na olimpiadzie i coś czego nikt w szkole by mnie nie nauczył. Jestem typem osoby, która woli pracę indywidualną i korki dają mi bardzo dużo, jednak moi rodzice niestety nie zgodzą się na szkołę w chmurze, a szkoda bo byłabym lepiej przygotowana do matury gdybym faktycznie się czegoś uczyła, a nie marnowała po 8/9 godzin w szkole.
Możesz powiedzieć, jeśli to nie nazbyt osobiste, dlaczego rodzice nie zgadzają się na szkołę w chmurze? Jak sam Krzysztof tutaj mówił, efekty nauczania są zwykle podobne a i nawet lepsze (w przypadku osób takich jak, to raczej ta wersja z lepszymi), a na każdym innym polu daje to same korzyści. Przyznam że nie mogę zrozumieć. Zakładam że nie jest to patologiczna rodzina, nie chcę też obrażać twoich rodziców, ale szczerze mnie ciekawią ich argumenty 🤔🙃
W sumie ciekawe, ja nigdy nie byłam kujonem i nie miałam korepetycji, a jakoś szło. Moje rodzeństwo tak samo. Wszyscy dobrze radziliśmy sobie w szkole bez dodatkowych zajęć i bez ślęczenia nad książkami. Ale jako że chodziliśmy do tych samych szkół, może po prostu mieliśmy farta trafić na to samo przyzwoite środowisko.
@@marcin2053 Nie jest to rodzina patologiczna ani nic z tych rzeczy, moja mama stwierdziła po prostu że byłabym kompletnie odizolowana od rówieśników, jestem introwertykiem i kiedy nie muszę to nie wychodzę z domu, gdyby nie szkoła to podejrzewam w ogóle bym nie wychodziła. Moja mama zdaje sobie z tego sprawę i twierdzi, że miałabym przez to problemy z nawiązaniem znajomości w przyszłości.
@@Hellysal widocznie dobrze trafiliście. U mnie są same wypalone nauczycielki odliczające dni do emerytury, którym nie zależy na tym żeby ich uczniowie cokolwiek umieli, najważniejsze dla nich jest to żeby się wszystko w tabelkach zgadzało.
Krzysztofie, laptopy zostały już faktycznie wydane w ręce czwartoklasitow. Godnym smaczkiem jednak jest fakt, że za całą inicjatywą stoi lobbing Intelu - wszystkie laptopy, niezależnie jakiej marki, jadą na ich podzespołach i gwarancjach. Cena odgórna zatem pewnie nie będzie ustalona…
Absolutnie się nie dziwię. Dlatego jeśli już coś rozdawać moim zdaniem, to właśnie raczej sprzęt niezawodny, trwały i tani. W ramach przyborów szkolnych i tyle. Osobiście uważam, że o wiele lepsze byłoby po prostu porządne wyposażenie sal informatycnzych w szkołach i na wzór skandynawski otwarcie ich po lekcjach do użytku obywateli, którzy ostatecznie finansują takie zakupy z podatków.
@@KrzysztofMMaj, ale o czym Ty piszesz? Nawet na wydziale matematyki i INFORMATYKI Universitatis Jagellonicæ o 20:00 studenci (i młodsi wykładowcy) są chamsko wyrzucani z pracowni informatycznych. Masz 15 sekund na wyłączenie konkutera i wyjście, bo pan strażnik chce sobie seriala na portierni oglądnąć i nie będzie drugi raz robił obchodu.
Bardzo przyjemny materiał Krzysztofie, nie raz się przy nim zaśmiałem. Choć biorąc pod uwagę fakt, że mówimy o polityce i naszej przyszłości to trochę kłopotliwe
35:00 Co do tego angielskiego to trochę nie da się go nauczyć odpowiednio w szkole. Potrzeba jednak właśnie konsumpcji kultury, używania języka w życiu codziennym i porozumiewania się w nim z ludźmi, którzy nie znają polskiego. Na lekcjach w szkole jest to bardzo utrudnione, bo jednak nie ma się czasu na obejrzenie Star Wars z angielskimi napisami albo granie w grę drużynową z międzynarodową społecznością
W postulatach o klasach 1-3 chodzi o to żeby rodzice nie musieli siedzieć z swoimi smarkami i robić zadania tylko żeby mieli święty spokój i pozbyli się smarka
@@8898mika tak, masz być pracownikem a nie rodzicem, więzi rodzinne i przyjacielskie są dla klasy wyższej, dla klasy średniej i niżej jest zapierdol i zwierzęce cwaniactwo
Zależy jak co określasz. Bo jednak tutaj mamy omówione postulaty wszystkich partii w obrębie szkolnictwa i nauki wyższej, a nie jakąś agitację polityczną.
49:30 mam dzieci z właśnie takimi wyższymi potrzebami. W szkole rejonowej dostają z tego tytułu większe pieniądze, które albo nie są w ogóle przeznaczanie na takich uczniów albo w niewielkim stopniu, bo w tym momencie szkoła ma inne wydatki (np. robienie przedstawień ponieważ wioskę odwiedza kopia obrazu matki boskiej i trzeba świętować). Dzwonili, żeby odebrać dziecko że świetlicy, bo stanowi dla nich problem. Dopiero po przeniesieniu do szkoły prowadzonej przez fundację, która specjalizuje się w uczniach z wyższymi potrzebami zaczęło to funkcjonować tak jak powinno. Bon oświatowy wcale nie musi oznaczać, że każdy uczeń będzie miał taki sam. Mogą być różne bony oświatowe w zależności od tego, jakie problemy są zdiagnozowane u danego ucznia. Rzecz w tym, żeby te środki szły za uczniem i na ucznia, a nie na widzimisię dyrekcji, która przeznacza dodatkowe środki na inne cele.
Odpalam na telefonie edukacyjny latarnik Krzysztofa, tymczasem yt: na pewno zainteresuje cię ten niepomijalny spot o tym że musisz powstrzymać niemieckiego diabła przed zniszczeniem Polski!
To jest dla mnie HIT, że potrzeba było takiej kreatur jak Zalewska i Czarnek, żeby polska opinia publiczna zauważyła jak bardzo chory jest nasz system oświaty i wbrew temu, co mówi wiele liberalnych mediów nie, wcale nie od 2015r. Szczególnie ten drugi chce uczynić prawem patologię, która i tak funkcjonuje w wielu polskich szkołach od 20- 30 lat, którą dyrektorzy skrzętnie ukrywali przed już i tak zbyt rzadkimi wizytami kuratorium.
Dodam komentarz odnośnie liczy osób przyjmowanych na studia doktoranckie. Otóż u mnie na tych studiach (nauki ekonomiczne) w szczytowym momencie również było ok. 45 osób, ale to nie znaczy że wszystkie one się obroniły. Tylko na moim roku było 15 osób, do końca studiów dotrwało 5, a obroniły się do tej pory 2 (w tym ja). Jednocześnie przez cały okres studiów pracowałam zawodowo w obszarze powiązanym z tematem mojej pracy doktorskiej, co też w wielu aspektach pozwoliło mi ją wzbogacić. Dlatego też nie zgadzam się, ze stwierdzeniem, że nie da się napisać dobrej pracy jednocześnie pracując zawodowo. Poza tym obecnie w wielu ogłoszeniach o pracę na uczelniach jest wymagany zarówno doktorat (i związane z tym doświadczenie publikacyjne), doświadczenie dydaktyczne jak i doświadczenie praktyczne
zapraszam na doktorat z nauk przyrodniczych gdzie musisz siedzieć 8-12h w laboratorium. Nie ma czasu na pracę zarobkową, na zakładanie rodziny, dzieci, zerowe szanse na zakup mieszkania
@@Hans_Olo Oczywiście masz rację. Praca zawodowa jest możliwa tylko wtedy, gdy badań do doktoratu nie trzeba wykonywać w laboratorium, czyli zwłaszcza w naukach społecznych czy humanistycznych. Ale z drugiej strony to w tych naukach jest największy problem z pracą zawodową po doktoracie jak się nie ma doświadczenia praktycznego ani możliwości pracy na uczelni
Dziekuje❤. Cieszę się że moja uczelnia ma taką osobę w kadrze. Szkoda, że już nie za moich czasów. Za moich czasów były teksty typu: kobieta na Agh-u? Zgubiła się? chyba szuka męża. Pozdrawiam cieplutko.
Moja Mama, obecnie profesor tej uczelni, słyszała to i gorsze rzeczy całe życie. Ale pocieszę Cię, że teraz mamy rzecznika ds. równości, rzeczniczkę praw studenta, przyjęte dokumenty równościowe i ludzie wygłaszający takie teksty mają dyscyplinarki. Nareszcie.
Studiowałem na Politechnice Gdańskiej, jak na wydziale otworzyli kierunek inżynieria biomedyczna, to pojawiały się żarciki że ten kierunek jest dla dziewczyn co chcą na politechnice znaleźć faceta. Trochę chamskie te żarty, powiedziałbym.
Gdybyśmy odkryli pod Polską megametry sześcienne ropy, to głosowałbym na Lewicę, bo imponuje mi ambicja, obszerność i konkrety w ich programie, szczególnie w obszarze edukacji. Niestety, Polska nie dysponuje i jeszcze długo nie będzie dysponować środkami na ich wprowadzenie, nawet jeśli - w idealnym świecie - uciętoby najbardziej bezsensowne z wydatków. Choć i wtedy społeczeństwo domagałoby się, co całkowicie zrozumiałe w obecnej sytuacji, zwiększenia wydatków na armię
Krzysztof nie lubię kiedy mówisz o konktetach partii których ta partia nie jest wstanie spełnić. Bo suma pieniędzy którą trzeba zainwestować w plan Lewicy jest pierdyliardowa. :(
Na spokojnie mogą się zmieścić w tych 3% PKB. Sam najdroższy element tego programu, czyli 1000zł miesięcznie dla studentów, to przy obecnej liczbie studentów (trochę ponad 1,2 mln) daje około 15 mld rocznie. To jest 0,5% PKB.
@@Savigo. ok, stołówki z wyborem menu, Darmowy transport do 26 roku życia, więcej grantów Podwyżki dla nauczycieli Więcej wszystkiego budżet wytrzyma Pomysły są dobre tylko z realizacją gorzej Przenosząc edukację w chmurę można by pozbyć większości warunków związanych z wyposażeniem placówek oświatowych oraz kosztów związanych z np. Transportem ale znowu coś kosztem czegoś
@@piotrdanisz148 Transport to jest nic jeśli chodzi o budżet, bilet miesięczny ulgowy to w zależności od miasta coś w okolicach 50 zł miesięcznie, przy 6 mln osób uczących się, daje to 1,8 mld wydatku na rok. Podwyżki dla nauczycieli, przy założeniu że będzie to + 1000 zł, daje 6 mld rocznie, bo mamy około 0,5 mln nauczycieli. Koszt obiadów, przy założeniu 20zł jako koszt przygotowania 1 obiadu, przy 180 dniach nauki rocznie i niecałych 5 mln uczniów daje, w sumie sporo bo 18 mld rocznie. O grantach się nie wypowiem, nie wiem na razie jak miałbym to oszacować. Ale wszystkie powyższe punkty + kasa dla studentów dają łącznie 41 mld rocznie, czyli w sumie koszt 500+. To wbrew pozorom nie jest duża kwota jeśli chodzi o budżet państwa i nadal zamyka się poniżej 1,5% PKB. Nawet doliczmy do tego założenie, że na 5 mln uczniów, *średnio* u każdego przypada 1 wizyta u psychoterapeuty miesięcznie, przy koszcie wizyty 150zł, także 9 mld z budżetu rocznie. Nadal nie jesteśmy blisko 3% PKB, czyli około 90 mld.
Powiem tak: od czasów zadłużenia się u Koreańczyków sektoru zbrojeniowego na dziesiątki miliardów złotych argument finansowy mnie kompletnie nie przekonuje www.money.pl/gospodarka/miliardy-na-wojskowy-sprzet-wiadomo-skad-polska-chce-wziac-pieniadze-6906757865667552a.html Edukacja wymaga KAŻDYCH nakładów, jakie są tylko możliwe, bo inwestycja w nią daje potem zwroty o nieprzewidywalnej, bo niewymiernej wartości.
To ja się pochwalę że posiadam swój kluczyk bezpieczeństwa. Niestety kupiony już po szkodzie i tygodniowym siedzeniu z supportem żeby odzyskać konto ale jest. I bardzo sobie chwalę
Bezpłatne praktyki (i staże). Tu coś mogę wyjaśnić, bo nieźle znam temat. Akurat pracuję w zawodzie (IT) w którym są polularne praktyki i staże. Zazwyczaj bezpłatne. Powód jest prosty - na każdy "etat" praktykanta/stażysty trzeba przeznaczyć przynajmniej 1/4 etatu doświadczonego pracownika do opieki. Trzeba patrzeć mu na ręce, pilnować czy czegoś nie zepsuł, a w sporej liczbie przypadków wynik pracy praktykanta/stażysty jest kompletnie do wyrzucenia. Plus jeszcze odciąga innego fachowca od jego zwykłych zajęć, co generuje dodatkowe koszty. Po co firmy robią w takim razie praktyki i staże, skoro nawet bezpłatne słabo się im opłacają? Bo liczą że jeśli ktoś ma zadatki na dobrego specjalistę, to zostanie jako pracownik, i po czasie "zarobi na siebie". Albo zrobi rozgłos, jak to świetnie go uczyli w firmie, i ściągnie kogoś dobrego. Wprowadzenie obowiązkowo płatnych praktyk/stażów spowoduje tylko tyle, że mało kto będzie je organizował. Przypominam że firmy powstają głównie po to, żeby zarabiać pieniądze.
To ciekawe, co piszesz, bo znam odwrotne sytuacje: firm nieprzyjmujących na praktykę bezpłatną wymuszana przez uczelnię, bo niechcących łamać prawa pracy. Mowa o dużych korpo
Hmm... interesujące. Wykonywałem pracę zarówno dla dużych korpo (telekomy, ubezpieczalnie, banki), jak i dla typowych Januszexów. Czasem wpadała mi opieka nad juniorami/stażystami. Jeszcze nie spotkałem się z tym argumentem o prawie pracy. Z ciekawości zapytam znajomych w branży, bo może przez kilkanaście lat miałem pecha (kto wie), i dowiem się czegoś nowego. Dzięki :-)
Odbywałem darmowe praktyki u wtedy spółki skarbu państwa. Uzwiązkowiona, wszyscy na etatach, Janusze na prezesach itp. Słowem nikt o prawie pracy się nie zająknął.
"Obiecuję, to ostatnia złośliwość" - najczęstsze kłamstwo Krzysztofa.
Krzysztof bardzo dobrze odnalazł się w ten sposób w politycznej tematyce odcinka.
Kogoś tu Dolores Umbridge musi ukarać.
Przyjąłem też zaproszenie do podcastu Dwie Lewe Ręce, gdzie podejmiemy temat edukacji w programach politycznych między innymi
O! Będę słuchać :)
Wspaniale! Nie mogę się doczekać :)
Co do kluczy fizycznych i menedżerów haseł to niestety przy choćby pracach związanych z budowlanką kluczyk na palec nie działa z powodu wytartych linii papilarnych
no i elegancko
no i elegancko
"Ograniczymy liczbę dzieci do 25"-bardzo podoba mi się pomysł na to by w każdej klasie był ten jeden uczeń co zawsze siedzi sam bo w większości sal szkolnych ławki są dwuosobowe więc jeden zawsze będzie miał własną ławkę.
czytaj: ten, z którym nikt w klasie nie będzie chciał trzymać.
Tak właśnie było w mojej podstawówce - dziewczyna z lekką niepełnosprawnością intelektualną, która powoli mówiła i miała problemy z nawiązywaniem kontaktów (na wf czasem brałem drugą piłkę i z nią grałem osobno), siedziała tak zawsze sama, bo nikt zbytnio z nią siedzieć nie chciał.
Nie wpominając już o pracy w parach.
Ogarniasz że ograniczenie do 25 nie znaczy że zawsze będzie ich 25 i pewnie rzadko kiedy obecnie ta liczba zbliży się do 25? Równie dobrze może być 12, 14, 17 czy 6. Czy masz jakieś problemy z logicznym myśleniem?
@@antonilwd Zastanawiałem się czy odpowiadać widząc ad personam ale trudno, odpowiem.
Pomysł na limit nie istnieje dlatego, że mamy mało uczniów w klasach, a dlatego, że mamy je przeludnione, czyli jest średnio więcej niż 25 osób w klasie. Czyli po wprowadzeniu limitu liczba 25 osób będzie częsta.
nauczyciele nie są uczeni jak radzić sobie nawet w sytuacji ataku paniki
miałem 18 lat i uspokajałem mojego kolegę, który zrobił sobie krzywdę w szkolnej łazience. dyrektor tylko na mnie patrzył, później podziękował. przykre, nie była to pierwsza sytuacja, w której ja, uczeń, musiałem ratować innego ucznia, bo nauczyciel nie wiedział co zrobić.
miałem 17 lat gdy moja koleżanka nagle dostała ataku paniki, miałem szczęście, że z własnej ciekawości kilka miesięcy wcześniej sprawdziłem jak pomóc takiej osobie. nauczycielka stała obok, głaskała tą dziewczynę i mówiła jej, że wszystko będzie dobrze
Najgorzej, gdy masz atak paniki, ale mimo ogromnego lęku jakoś trzymasz wszystko w sobie, bo lęk przed reakcją nauczyciela i klasy jest jeszcze większy.
Uwielbiam Pana słuchać, merytoryczna orka to coś co sprawia mi wybitną przyjemność w naszym kraju 😁
Krzysztof nie jest orką, jest jamnikiem
Słuchając tego, co mówisz mam wrażenie, że wszyscy biorą się do tej edukacji od przysłowiowej dupy strony - bez konkretnych analiz problemów, a tylko patrząc na chwytliwe hasła. I to martwi najbardziej, bo patrząc realistycznie, to powinni zacząć metodą małych kroków chociaż, a nie wywalić ciężarówkę kasy, a potem się zdziwić, że oj nie wyszło, nie tak miało być.
No cóż. Brzytwa Okhama. Najprawdopodobniej tak właśnie jest jak piszesz. Biorą się za to co wydaje im się że przyniesie wynik wyborczy a nie realne rozwiązanie problemu.
@@DrunkChaosMind dokładnie tak, chodzi o wynik wyborczy, a nie o rozwiązanie sedna problemu które leży w systemie
Niestety tak jest. A jak słyszę teksty ZMIENIĆ CZARNKA, SZKOŁY ODETCHNĄ Z ULGĄ I BEDZIE RAJ, to mnie trafia jasny szlag, bo pamiętam też szkoły za Łybackiej z SLD, za Giertycha z LPR, za Unii Wolności, za PO i za PiSu - i ci ministrowie różnili się od siebie tak jak kolejne sezony Diablo 3
Programy wyborcze pisze się dla potencjalnych głosujących, dla tego najczęściej są tam chwytliwe hasełka.
@@KrzysztofMMaj tu chyba winne jest to, że najłatwiej personifikować problem sprowadzając go do Czarnka, gimnazjów, czy innego pojęcia-kontenera. Połamanie problemu na kawałki, żeby w końcu go rozwiązać nie jest sexy z punktu widzenia marketingu politycznego, słabo się klika w social mediach, nikt nie chce czytać o tym artykułów. A później jest jak Tomasz Rożek mówił w jednym ze swoich filmów - polskie dzieciaki na starcie mają zdecydowanie trudniej z uwagi na to, w jakim systemie są uczone i jak bardzo nie ma tu wsparcia czy możliwości łatwego rozwoju tego, do czego mają zdolności.
A wsparcie psychologiczne, czy kwestię edukacji seksualnej to już w ogóle pominę, bo na ten temat można długo i szczegółowo, ale tylko się człowiek zdołuje dodatkowo...
Skonczyłam szkołę w 2015 i do tej pory nie zatęskniłam - byłam przemęczona, miałam nadwagę i jednocześnie oznaki niedożywienia oraz problemy z hormonami i nerwami. Miałam lekcje 8-17:30+ dodatkowa nieobowiązkowa ale obligatoryjna lekcja matematyki lub przedmiotu zawodowego na 7 rano oraz co najmniej 1 lekcja nieobowiązkowa obligatoryjna po lekcjach i 5 godzin godzin przygotowawczych w soboty (brak obecności=jedynka). Do tego oczywiście jeszcze praktyki bezpłatne. DRAMAT. Mój brat jest teraz w szkole średniej i ma jeszcze gorzej, bo ma okienka między lekcjami z powodu braku nauczycieli. Często wychodzi z domu przed 6 rano, a dopiero kończy zajęcia ok 20. Chłopak nie dosypia, nie dojada, zapycha głód byle czym, a odsypia w weekendy. Już zaczyna mieć problemy ze zdrowiem. Jestem przerażona do czego to zmierza i jeśli kiedyś będzie mnie stać na dziecko, to upatruję nadziei w Szkole w Chmurze albo dobrej szkole prywatnej.
Ja chodziłem do szkoły od zerówki(6 lat skończone bodajże) a zakończyłem ostatni etap nauki w szkole(LO) mając 18-19 lat. Nie powiem, liceum było świetne, bo nauczyciele mieli pasję w nauczaniu. Historia to nie było kucie dat i powtarzanie tego co było w podstawówie i gimnazjum, a psor opowiadający ciekawostki historyczne czy "poprawiający" nasze wizje historyczne, czy wspólne zwiedzanie egiptu w grze AC origins, na biologii spacery po lasach i zbieranie ziółek z których później robiliśmy różne napoje albo jedzenie. Język polski chyba był najnudniejszy ale nauczycielka próbowała też wychodzić poza program i oglądaliśmy filmy zarówno te które są uważane za "dostojne" jak i te które nie są. Oczywiście pomijam matmę bo tam ciężko cokolwiek zrobić żeby wyjść za program, natomiast generalnie 90% wszystkich zajęć to były ciekawe sprawy. Natomiast Gimnazjum i Podstawówka to było najgorsze co mnie spotkało, absolutnie obrzydliwie prowadzone zajęcia które trwały od 7:45(?) do 16, gdzie moje LO było zamykane na klucz o 14-15, a zajęcia zaczynały się po 8, więc byliśmy mniej zawaleni nauką niż dzieciaki mające 8-14 lat. Pomijam to że egzaminy, kartkówki itp. praktycznie nie istniały w LO, gdzie w gimnazjum były na nas zrzucane średnio 5-6 kartkówek z różnych przedmiotów w ciągu tygodnia. I gdzie się więcej nauczyłem? Oczywiście że w LO.
Odnoszę wrażenie, że autor kanału (przynajmniej w tym nagraniu) jest krytykiem prywatnych szkół jako pogłębiacza patologii.
Ja jestem odmiennego zdania, także miło że nie jestem odosobniony w swoich przekonaniach chociaż wśród komentujących.
@TheCiupaj złe wrażenie masz zatem. Prywatność i publiczność nie ma nic do rzeczy. Nauczyciele mają, bo to oni tworzą ofertę edukacyjną. I właśnie dlatego prywatyzacja całego szkolnictwa go katastrofa - bo 80% nauczycieli nie nadaje się do zawodu i bez kontroli państwa urządziłoby uczniom pieklo.
Obecne szkolnictwo prywatne stoi na wyższym poziomie TYLKO dlatego, że przeszło do niego większość reformatorów i nauczycieli, którym zależy. Nie musieliby przechodzić, gdyby od 40 lat nie zmieniano szkół w fabryki absolwentów produkujące identycznych ludzi wg podstawy programowej
@@KrzysztofMMaj no ok, ale czemu zakładać wybór między scenariuszami skrajnymi? To znaczy albo 100% publiczne (państwowe*), albo 100% prywatne (od żłobka po uniwersytet)? Czy w ogóle jest możliwe i ktoś postuluje aby z dnia na dzień "sprywatyzować" szkolnictwo po całości? Jak to w ogóle można byłoby sobie wyobrazić? Jak powtórkę z gospodarczego cudu Balcerowicza, gdzie dochodzi dode facto przymusowej wyprzedaży dobytku państwowych placówek i przejście systemu wraz z kadrą w prywatne ręce?
Odnoszę wrażenie, że to chochoł i właśnie pod hasłem bonu edukacyjnego rozumie się kierunek zwiększenia udziału sektora prywatnego w szkolnictwie za sprawą zwiększenia konkurencji placówek, reorganizacji systemu dystrybucji środków premiującego partycypację "w systemie" (szkoły państwowe), uwolnienie płac nauczycielskich oraz decentralizację programu nauczania, co właśnie jako naczelna idea pokrywa się z tą Pana narracją o indywidualistycznym podejściu do potrzeb uczniów, nauczycieli i rodziców. Właśnie na oddaniu siły organizacji i decydowania w ręce podmiotów zainteresowanych i popchnięcie ludzi oddolnie do głosowania nogami kierując kroki dzieci do odpowiadających im placówek oraz wywieraniu realnego wpływu na zmiany w tychże.
Za to skupił się Pan na eksponowaniu zarzutu o postulat egzaminów państwowych, które JAKIEŚ standardy miałyby wtedy utrzymać. Chyba nie powinno to budzić jakichś kontrowersji w momencie gdy dziś mamy do czynienia z testami po podstawówce i liceum, a sam w sobie postulat brzmi raczej zdroworozsądkowo na tle postulowanej swobody na poziomie poszczególnych placówek, cedowanych kompetencji i daleko mu do testokracji, która już dziś ma miejsce.
Oczywiście - chciałbym usłyszeć rozwiniętą ofertę i koncepcję dodaną do tego pomysłu, bo diabeł tkwi w szczegółach, a mniemam że kierunki implementacji zarówno wspominającej o tym pomyśle (bonu edukacyjnego) Trzeciej Drogi różniłby się od Konfederacji.
Powyższe wskazywałoby ponadto, że raczej dochodziłoby do zwiększenia selekcji pozytywnej wśród nauczycieli w tak zorganizowanym systemie i doszłoby do zmniejszenia zjawiska, że kończą tam przeważnie ludzie dla których to była jedyna ścieżka i ciągną minimalne stawki nie mając żadnego powołania (w najlepszym przypadku), byle mieć na chleb.
Ślepe dosypywanie pieniędzy do systemu nic nie zmieni, a trudno z poziomu centralnego wpłynąć na oddolne trendy. Co najwyżej pozostaje decentralizacja i korzystne bodźce nakierowane na poszczególne problemy.
Sam chodziłem do gimnazjum niby prywatnego, ale czerpiącego de facto w części subwencje oświatowe państwowe i dobierając prywatnie czesne. Rozumiem że to poniekąd model mieszany. Klasy miały
zajęcia w chmurze niestety nie działają - znaczy działają, ale jedynie u jednostek. Działa ten sam mechanizm który przy 30 osobach w klasie 2-3 były zainteresowane, większość słuchała, bo słuchała, a kilku miało to w pupie. Zajęcia w chmurze są pozytywne jedynie u tych 2-3 pasjonatów, dla reszty bezowocne.
Jestem w liceum i gdy wracam ze szkoły czuję ochotę, by przejść się po lesie, pozbierać kwiaty do wysuszenia, pobawić sie z psem, ale przypominam sobie ze mam miliony prac domowych, 4 kartkówki z czego 2 sa przykrywka dla sprawdzianow, ktore nie zmieściły się w terminarzu (limit 3 większych prac w tygodniu) i 3 sprawdziany. Może stąd ten brak ruchu? Jesteśmy uwięzieni przy biurkach, zmęczeni po czasem nawet 10h w szkole, ale przecież to te źle telefony i gry. Deneruje mnie, gdy całe społeczeństwo ignoruje nasze problemy... ILE RAZY słyszałam "ja rez chodziłam kiedyś do szkoły i żyje, chciałbym wrócić do tych czasów"
Ja też właśnie zawsze to słyszałem. Skończyłem dobre technikum i olałem studia (co zawsze wypomina mi matka), dziś mam 30 lat i wymarzoną pracę. Za nic nie wróciłbym do szkoły. Może do technikum ale to z powodu świetnych ludzi
@@mateuszmaciaszek3645 👏👏 gratulacje, nie każdy może powiedzieć cos takiego o swojej pracy
Mysl o chętnym powrocie do szkoły to uposledzenie umysłowe. 😂
Ludzie mylą dorosłość z dzieciństwem. Szkoła zabiera więcej czasu niż praca. Nie ważne czy to praca marzeń czy nie. Fakty są faktami.
Miałam tak samo. 20 lat temu. Do dziś kiedy przechodzę koło mojego liceum, rozglądam się za cegłówką, albo solidnym kamieniem. Za nic bym nie wróciła do tych czasów. Jesteś w liceum, więc już bliżej niż dalej, mimo wszystko studia (jeśli się wybierasz) są jednak lepsze.
Też się z tym zgadzam. Do tego ostatnio zauważyłam, co ciekawe, że rozmawiając z osobami tak bardzo zachwalającymi szkołę okazuje się, że sporo czasu spędzili na wagarach idt.
Naprawdę otwierający oczy odcinek. Jestem za Ryżym ale koalicja z lewicą by zrealizować chociaż połowę programu szkolnictwa to naprawdę piękna wizja.
Jestem ojcem trójki dzieci, najstarsza córa 12 lat, synowie 2 lata i tydzień. Lena dzisiaj po powrocie ze szkoły opowiedziała historię jak to Pani Wychowawczyni na lekcji informatyki wparowała do klasy i opieprzyła, w sposób głośny i energiczny, 3 lujów za jakiś odwalony numer w kiblu.
Takie sytuacje (czyli patoopowieści ze szkoły) zdarzają się często. Lena nie powie co robiła na wspomnianej lekcji informatyki, nie opowie o tym co ją zainteresowało danego dnia, nie zaznaczy czego nowego się nauczyła. Zamiast tego w kółko słyszę, że nauczyciele są opryskliwi, nie szanują dzieciaków, że w bardzo nudny sposób prowadzą lekcje. Słyszę, że dzieciaki są jak zwierzęta, czyli dzikie i często okrutne dla siebie na wzajem. Kłótnie, nagabywanie, obgadywanie, itd itd.
To bardzo smutne, bo jeszcze kilka lat temu Lena była pełna energii, była ciekawa świata, miała mnóstwo zainteresowań. Teraz jest quite the opposite.
Zaznaczę, że Lena chodzi do jednej z lepszych szkół tutaj w Toruniu. Muszę, obowiązkowo, czuję powinność, aby udać się do tej szkoły lub nawet bywać tam często, aby starać się coś zmienić. Widzę jak szkoła wysysa życie z mojej córki.
I tutaj Panie Maj proszę o radę. Od czego zacząć? ;c
Ciężka sprawa. Ja chodziłem do szemranego gimnazjum i jedyne, do czego doszliśmy z rodzicami, to budowanie silnej alternatywy wobec szkoły i wspólnego frontu (choć ja się buntowałem z początku, wiadomo). Jeśli Twoja Córa nie ma tam przyjaciół/znajomych, to myślę sobie, że może warto, by spróbować znaleźć alternatywne środowisko (ja np. bardzo późno, za późno w życiu, odkryłem konwenty fantastyki - dziś był uciekał do takiego środowiska ze szkolnego w poszukiwaniu wspólnoty zainteresowań)
Zmienić szkołę. Tak jak mówi pan Maj, nic się nie zmieni. W tego typu placówkach protesty rodziców kończą się albo na śmieszkach w pokoju nauczycielskim, albo nawet narzekaniem na rodziców podczas lekcji (osobiście się z tym spotkałam nie jeden raz). Ale naprawdę nie wszędzie jest tak samo i warto przypomnieć próbować!
Fragment o zapłacie za praktyki na studiach uderzył blisko serduszka. Idealnie pamiętam rozmowę jaką mieli moi prowadzący od rysunku podczas pleneru o tym że studenci domagają się zapłaty za praktyki od biur architektonicznych. "W dupach im się poprzewracało" mnie zszokowało. Jedyna opcja jaką mam aby móc za obowiązkowy semestr praktyk otrzymać zapłatę to znaleźć biuro które by chciało mnie przyjąć oraz przejść przez masę papierkowej roboty. Ja jeszcze jakoś sobie radę dam, ale niestety architektura to zawód kasta i nie każdy może mieć takie kontakty jakie mam w tym momencie.
Przynajmniej teoretycznie się da. Mój wydział poszedł dalej. Otóż nakazał nam realizację praktyk bezpłatnych 😞. Ogólnie w umowie praktyk był zapis, że w trakcie ich trwania nie może być nam płacone
Mam do wyrobienia DZIEWIĘĆSET SZEŚĆDZIESIĄT GODZIN praktyk, za które nie dostanę wynagrodzenia. Chyba, że mi sie poszczęści i ktoś mnie przyjmie na staż. Ale jest to chore, że studenci muszą zapieprzać pół roku za darmo. Więc tutaj oddaje serce lewicy w tym temacie
Zależy od uczelni na politechnice śląskiej masz płatne programy stażowe gdzie dostajesz 23 zł z groszami brutto opłacają ZUS, NFZ, fundusz pracy etc zostaje 17zł z groszami netto. Tak samo wiem że na uniwersytecie śląskim jest możliwość realizacji praktyk w laboratorium uczelnianym przy okazji na umowie wykonując badania wspierające na danym aparacie też normalnie płatne
@JP-zs5pw te 23 zł to mam nadzieję za godzinę?
@@KrzysztofMMaj Tak 23zł brutto z groszami za godzinę. Finansują też koszty związane z zakwaterowaniem w przypadku odbywania stażu w odległości większej niż 50 km od miejsca zamieszkania. Wiem dokładnie bo sam niedawno taki staż zrealizowałem
@@JP-zs5pw no niestety na mojej uczelni nie są aż tak hojni więc dostanę całe okrągłe zero
@@JP-zs5pw ale brawa dla Twojej uczelni, bo tak powinno to wyglądać.
Ja się dopiero kilka dni temu przekonałam na własnej skórze jak ważne jest podejście nauczyciela przy przyswajaniu wiedzy. Przygotowuję się w tym roku do matury z fizyki i ilość popełnianych przeze mnie błędów obliczeniowych bardzo mocno zależy od tego kto i w jaki sposób mnie pyta o odpowiedź.
Dziękuję za tak obszerne omówienie tematu edukacji i nauki w programach różnych partii politycznych. Sama najprawdopodobniej nie poświęciłabym na taką analizę tyle czasu, co Ty, i gdyby nie Twój film, wiedziałabym teraz mniej.
Cieszę się, że może się przyda! Mnie temat bardzo interesuje, o innych punktach programów się nie wypowiadam, bo nie mogę ich weryfikować z rzeczywistością, którą znam. Serdeczne pozdrowienia!
1:27:30
Kiedy słyszysz po raz kolejny, że ktoś chce parytetów i jako przykłady podaje kobiety na stanowiska IT i kierownicze...
A tymczasem podczas pracy w szkole średnio raz na tydzień randomowe dziecko woła Cię: "Proszę Pani..."
Nawet jak jesteś łysy i masz brodę...
Przy czym rzeczywiście rzadko mówi się o parytetach w drugą stronę.
A o ile mało bywa istotne, czy np. jakiś program komputerowy koduje mężczyzna, czy kobieta (byleby się znał na robocie), o tyle w szkole, to może mieć bardzo duże znaczenie.
W szkole młodzież uczy się nie tylko przysłowiowych wzorów skróconego mnożenia, ale uczy się też wzorców zachowań od nauczycieli.
Inne zachowania reprezentują (statystycznie rzecz jasna) kobiety, inne mężczyźni.
W różnych sytuacjach te wzorce będą się lepiej sprawdzać. Czasem trzeba być wrażliwym, uprzejmym, empatycznym, nastawionym na emocje...
a czasem trzeba być stanowczym, zdeterminowanym i nastawionym na konkrety.
Także w takiej szkole może nie tyle parytet 50/50, ale nawet większy nacisk na balans w gronie pedagogicznym mógłby rzeczywiście dużo wnieść pozytywnego.
Problemem może być jedynie realizacja tej idei, bo trudno jest magicznie namówić dużą ilość mężczyzn, żeby szli w edukację. Ale kto wie, może kiedyś
Nie trzeba namawiać mężczyzn, wystarczy zacząć płacić normalne pensje w edukacji.
Zmiana mentalnosci... juz ponad rok próbuje poqiedzic mojej mamie ze szkola to patola i ze najwiecej da zmiana mentalnosci nauczycieli. Zawsze slysze tylko "samemu nic nie zrobisz". Ja sam nie. Ale my razem tak heh
"Dlatego szukam sojuszników"
Jedna uwaga. Krytykowane przez Ciebie Orliki w przypadku wielu wsi (w tym tej, z której się wywodzę) stanowiły ważną inwestycję integrującą młodzież, która wcześniej nie miała absolutnie żadnego miejsca do aktywności fizycznej. Czy sam lubię poharatać w gałę? Nie, nienawidzę. Postawienie na wsiach basenów, sal do jogi i siłowni to abstrakcja, dlatego lepsze orliki niż nic.
Dlaczego abstrakcja? Zanim powstały to taką samą abstrakcją były orliki.
@@adamdz3747 co jak co, ale jeszcze 10 lat temu zdecydowana większość niezwykle jarała się piłką nożną, zwłaszcza nastolatkowie
Też myślę, że jednak sale gimnastyczne porządne byłyby tańsze, albo po prostu - RÓŻNA INFRASTRUKTURA W ZALEŻNOŚCI OD POTRZEB GMINY. A nie tylko kuźwa jak zawsze infrastruktura sportowa. I do jednego tylko rodzaju sportu
I w centrum dużego miasta orliki dobrze się sprawują. Koledzy wolą sobie tam poharatać w gałę, zamiast na krzywym i zarośniętym boisku gruntowym między blokami, gdzie co chwila ktoś przechodzi z psem albo dzieckiem po przekątnej. Nawet jak ktoś sportu nie lubi, to jest ławeczka by sobie posiedzieć i dostać mandat za picie piwa nie wadząc nikomu pod oknem.
@@KrzysztofMMaj Nie do jednego. Orliki, które widziałem zawsze miały dwa boiska, jedno do haratania w gałę i drugie wielofunkcyjne do grania w siatkówkę oraz koszykówkę i czasami w piłkę ręczną jeśli akurat bramki są na wyposażeniu a niektóre orliki mają też bieżnię i piaskownicę do skoku w dal. Oczywiście tak jak mówisz, infrastruktura dopasowana do potrzeb mieszkańców byłaby bardziej wskazana niż kolejny plan 5 letni jednolity na cały kraj.
Prace domowe w klasach 1- 3 to zwykle i tak dzieło wspolne... Dzieci i rodziców. Nie mówię, że każdy rodzic wisi nad dzieckiem kiedy ono odrabia lekcje, ale pamiętając własne doswiadczenie i słuchając ludzi... I jaki to ma sens?
a w klasach 4+ to dzieło wspólne odpisywania na przerwie od tego jednego, który to zadanie zrobił. Ewentualnie na religii się to zrobiło i puściło zeszyt kolegom żeby spisali. Bo religia w środku zajęć to przecież nie ma sensu wypisywać żebym siedział na korytarzu sam jak kołek. Chodziłem do szkoły jak na relę chodziło 98% uczniów.
Codziennie zmuszając progeniturę do odrabiania lekcji się nad tym zastanawiam.
Jak rodzice mają po pracy nadgodziny to chyba szkoła powinna im płacić, a nie.. czekaj... to chyba nie tak..
Około 4-5 lat temu w liceum miałem sytuację gdzie spotkał mnie spory problem w znalezieniu wymaganego podręcznika na język polski (lub z polskiego na nasze historię literatury). Postanowiłem zwrócić się do nauczycielki z prośbą o możliwość korzystania z tabletu podczas zajęć (jako alternatywa dla tradycyjnej książki), lecz spotkałem się z odpowiedzią, że całkowicie wykluczone bo "jak to na język polski bez książki przychodzisz", co skutkowało natarczywym szukaniem książki przez następne 2 tygodnie po rocznikach które już dawno skończyły liceum pod groźbą dostania minusa/uwagi z zajęć. Chociaż miało to miejsce jakiś czas temu to nie zmienia to faktu, że nauczyciele "starej daty" miewają tendencję do posiadania mega technofobicznego nastawienia. Sama idea wprowadzenia laptopów lub innego rodzaju sprzętu dla uczniów nie jest zła, lecz problemem jest fakt że nawet jak te laptopy się pojawią i nawet jakby były w dobrym stanie (wliczając w to specyfikacje/możliwości) to znalazłoby się grono nauczycieli, którzy prędzej by wylali na owy sprzęt wodę święconą i zaczęli odprawiać egzorcyzmy, aniżeli by dopuścili by na ich zajęciach ktoś korzystał z tej tfu złej technologii.
Co innego kiedy jest to odosobniony przypadek a co innego jeśli to stanie się normą i będzie rozwiązaniem sfinansowanym przez rząd. Może i będę ubolewać ale będą zmuszeni się dostosować
Podręcznik na języku polskim jest używany? Jest czas na czytanki po odpytce i przerobieniu kanonu lektur? Ja pamiętam, że użyte podczas zajęć było może 5% treści w nim zawartych. A był wielki i gruby, przez co bardziej się obrypywał i przecierał plecak. Największe marnotrawstwo makulatury ze wszystkich przedmiotów.
W wakacje od dwóch lat pomagam w księgarni i to jak w ogóle działa ten proces wybierania i kupowania podręczników też kolejną patologią.
Wykazy pojawiają się za późno, są niepełne, niejasne, zawierają błędy. Nauczyciele czasem nie uwzględniają nowych edycji podręczników i uczeń/rodzic ma zagwozdkę, bo to, co ma na zdjęciu ze szkoły, różni się od tego, co podaje księgarz (a cześć księgarni nie ma w ogóle możliwości dotarcia do edycji innych niż najnowsze).
Najlepsi są nauczyciele, którzy wybierają sobie podręcznik tak stary, że nawet na rynku wtórnym trudno do niego dotrzeć.
Świetne jest też, jak gdzieś w połowie września kończy się nakład jakiegoś podręcznika (rok szkolny zaskakuje drukarzy i wydawnictwa tak jak zima zaskakuje drogowców) i na dodruk trzeba czekać 2-3 tygodnie, a nauczyciele zaczynają wystawiać uczniom MINUSIKI i JEDYNECZKI za brak książki, której na ten moment uczeń po prostu nie jest w stanie zdobyć, bo jak wyczerpuje się nakład, to dzieje się to we wszystkich księgarniach prawie w tym samym czasie.
U mnie na studiach, babeczka młoda, pewnie zaraz po studiach, również wymaga TYLKO wersji papierowej. Żadnego czytnika czy tabletu. Patrząc na jej wiek, naprawdę człowiek liczy na bardziej otwarte podejście, ale jak to często bywa, znów się przeliczył
@olgilda niestety wiek nic nie oznacza. Ludzie łudzą się, że technofobię zwalczy zmiana pokoleniowa, ale niestety tak nie będzie, bo snobowanie się na medium tekstowe jest zbyt mocne na uczelniach
Pozwolę sobie odnieść się do płynnego rozumienia angielskiego po podstawówce. W tym celu opowiem swoją historię. Dostałem się do jednego z "lepszych" liceów w Poznaniu, oczywiście pierwsze co kazali nam zrobić to teścik z angielskiego. Dostałem się do gorszej grupy (do dziś uważam, że niesłusznie). Pewne osoby w tej grupie praktycznie nie umiały angielskiego. Ledwo były co kolwiek z siebie wydukać. Jeżeli się nie mylę z ich opowieści wynika, że na lekcjach w podstawówce zamiast się uczyć oglądały filmy itp. Teraz (jestem w 4 klasie) nadal czasami nie rozumieją niektórych żeczy dla mnie podstawowych, chociaż są już na zdecydowanie wyższym poziomie. Chciałem jeszcze jedno świadectwo przytoczyć. W wakacje poszedłem do pracy. Spotkałem tam osobę w moim wieku, która język angielski miała na poziomie początkującego przedszkolaka. Jak widać, po podstawówce nie każdy umie posługiwać się językiem angielskim.
Odnośnie systemu edukacji w Skandynawii jest to nie tylko nakład pieniężny. Ale także sama mentalność podejście do studenta( zwraca się do nauczyciela po imieniu). Sposób postrzegania studentów, zajęcia praktyczne.
Samo to ze możesz dostać się na studia nie spełniając wymagań, jest fascynujące. Możesz napisać list motywacyjny który czasami jest wymagany, ze jesteś zdolny ukończyć takie studia, masz predyspozycje , masz wiedzę na taki temat i się nim interesujesz. I dzięki temu możesz zostać przyjęty na studia.
Także jest to kwestia finansowana ale najważniejsza jest mentalność, a takiej zmiany w Polsce nie widzę. Takie zmiany wymagają lat, wielu lat.
Tak. Absolutnie tak, dlatego cały czas mantruję: zmiana oddolna jest skuteczniejsza niż wymiana gabinetu rządzącego. Ale z drugiej strony ten może wskazywać kierunki zmian (reform skandynawskich np. nie przygotowały środowiska konserwatywne).
Myślę że zwracanie się do nauczyciela po imieniu, biorąc pod uwagę naszą kulturę, jest jednym z dwóch możliwych scenariuszy na zniesienie zawadzającej bariery międzyludzkiej w polskich szkołach.
Drugim jest zwracanie się do siebie na pan ale to musiałoby działać w obie strony a nie tak jak dotychczas tylko w jedną, co buduje tę barierę. Na studiach to normalne, że każdy dla każdego jest panem czy panią, bo każdemu należy się szacunek, wykładowcom tak samo jak studentom. Pan od międzywojnia jest egalitarnym tytułem.
Jednakże, pan i pani odnoszą się do osób dorosłych, więc albo zmienilibyśmy zwyczaj językowy albo moglibyśmy powrócić do archaicznych tytułów, które są adekwatne w kontekście dzieci. Byłyby to panna i hmmm zdaje się, że panicz.
@@Dux-ex-Tenebriswątpię że taka zmiana pomoże - nie wiem jak inni, ale ja osobiście mogę zwracać się do innych "pan" ale co myślę o drugiej osobie jest kompletnie od tego niezależne.
Dobrym przykładem dlaczego odgórna zmiana języka będzie nieskuteczna jest ciągłe wymyślanie nowych słów określających niepełnosprawność, zwłaszcza niepełnosprawność umysłową.
Aktualnie obowiązujące słowa zaczynają być stosowane do obrażania innych. Więc w pewnym momencie zaczynają być powszechnie uważane społeczeństwie za obraźliwe. Więc ktoś wymyśla następne słowo, i cały cykl zaczyna się od nowa.
Kiedyś takimi słowami były "debilizm" i "kretynizm", obecnie takim słowem jest "neuroróżnorodność" - co najmniej raz widziałem użyte je w kontekście obraźliwym, na zasadzie "co to za neurorożnorodny typ to wymyślił" (w znaczeniu "ale to głupie").
Trudno mi powiedzieć co może wyeliminować tą formę pogardy wobec osób niepełnosprawnych, żeby słowa to co obecnie nazywamy niepełnosprawnością nie były używane do poniżania innych - ale na pewno nie jest to odgórne regulowanie języka.
Skoro w tym miejscu odgórne regulowanie języka nie zadziałało, to czy w tym przypadku zadziała? Obawiam się, że nie.
Mylisz się. Zmiana języka nie następuje odgórnie tylko oddolnie, neuroróżnorodność i tym podobne określenia są najcześciej wymyślane przez naukowców lub aktywistów przebywających w lub związanej z sferą naukową. Sprawiając, że ludzie wiedzą co dokładnie one oznaczają sprawia tyle, że teraz ludzie wiedzą na jakiego kretyna się wychodzi jak się używa tego jako obelgi. @@mieszkogulinski168
Zupełnie się nie zgadzam z kwestią mowy na studiach, u mnie rozmawiamy z wieloma wykładowcami na "ty", a przynajmniej te osoby które nie są na tyle straumatyzowane aby się tego nie bać rozmawiają, bo wiele wykładowców prosi o mówienie do siebie na "ty" na początku zajęć. Zgadzam się natomiast z kwestią, że to nie wykładowca/nauczyciel powinien decydować jak się do siebie zwracamy tylko obie strony powinno mieć tyle samo słowa w tym. @@Dux-ex-Tenebris
Warto wspomnieć, że wielu studentów pracuje na zlecenie. Jest to ważne, bo kiedy osoba pracująca w ten sposób próbuje podjąć się praktyk, to tydzień bez pracy w miesiącu może znacznie ograniczyć możliwości przeżycia miesiąca następnego bez bycia głodnym. Popieram płatne praktyki bardzo mocno.
Ale jaki problem mieć płatne praktyki? Jeżeli Twój kierunek jest potrzebny to firmy same płacą.
Ale jak studiuje się gówno kierunek to przykro mi
@matanjagiz4248 absolutnie to od tego nie zależy. To są bardzo często decyzje na poziomie uczelnianym. I takie podejmuje np UJ
@@KrzysztofMMaj
Moze dlatego ze na gównokierunkach nie chcą brać na płatne. Nie wiem
,.tylko się domyslam.
@@matanjagiz4248 Weź pod uwagę, że są kierunki studiów, w których student nie jest w stanie znaleźć sobie praktyk płatnych ze względu na właśnie sam kierunek, zwłaszcza na uniwersytetach medycznych i są zmuszone podejmować z tego faktu praktyki niepłatne w placówce publicznej (często sam uniwersytet dodatkowo utrudnia studentowi znalezienie praktyk gdzie indziej niż w szpitalach, z którymi dany uniwersytet jest powiązany). Przykre realia wyglądają tak, że student wykonuje tam zwykłą pracę jaką wykonuje pracownik szpitala nie otrzymując za to ani złotówki, poświęcając na to ogrom czasu w tygodniu. Nie muszę chyba mówić, że pracując 6-8 godzin dziennie na praktykach, studenci mogą wypracować znacznie mniej godzin w swojej pracy, która nie oszukujmy się na 99% jest na zleceniu, co znacznie uderzy w i tak już niewielkie finanse studenta. Czy kierunki jak pielęgniarstwo lub fizjoterapia to też "gównokierunki" bo studenci dosłownie nie mają tam możliwości znalezienia płatnych praktyk?
@@matanjagiz4248 na kierunku lekarskim po każdym roku akademickim jest miesiąc praktyk bezpłatnych, łącznie ok. 120 godzin co roku, na różnych oddziałach. Ba, np. w Radomiu szpital każe sobie płacić za praktyki studentów (znalazłam że od 150 do 400 zł). Na większości kierunków medycznych są bezpłatne praktyki, a takie np. pielęgniarstwo czy położnictwo ma ich znacznie więcej i podczas roku akademickiego. Czy uważasz, że są to "gównokierunki"?
"Parytety w dostępie do naukowych funduszy" - jakbym sposobem w dyskryminacji płciowej znalazł Pan pozytywny aspekt?
Dyskryminacja jest w tej chwili.
@@KrzysztofMMaj Nic mi na ten temat niewiadomo, ale zakładając, że to to prawda - jak parytety mogą jakkolwiek pomóc w pozbyciu się dyskryminacji? Wszak nic to innego jak premiowanie kogoś ze względu na cechy przyrodzone, co niejednokrotnie piętnował Pan w swoich wypowiedziach. Stąd moje zdziwienie.
Przy okazji dziękuję za wyczerpujący materiał.
@@2912kamil proste, parytety balansują dzisiejszą dyskryminację za cechy przyrodzone.
@@KrzysztofMMaj premiowanie kogoś ze wzgl. na płeć jak najbardziej może być dyskryminacją. Pamiętam taki wyrok trybunału w Strasburgu z lat 90., gdzie była sprawa - w pewnym niemieckim mieście chcieli zatrudnić ogrodnika miejskiego, zgłosił się facet i babka i dostali punktowo takie same oceny, a wobec tego miasto zatrudniło kobietę, z powodu ponieważ że kobieta. TSUE uznał to za dyskryminację i nakazał przeprowadzić konkurs ponownie.
Jeśli chodzi o poziom angielskiego to tak, jest aż tak tragicznie. W technikum mojej przyjaciółki z podstawówki było całkiem sporo osób które nie zdały podstawowej matury
A matura weryfikuje poziom angielskiego? *Pusty śmiech* Miałam na studiach dziewczynę, która zdała bardzo dobrze rozszerzoną maturę z angielskiego. Gdy przyszło do rozmowy po angielsku, dziewczyna dukała. Tyle warta jest matura z angielskiego i nauka języka w polskim szkolnictwie
Z kolei ja chodzę do liceum - rozszerzona geografia i angielski. Ludzie w klasie strasznie kaleczą czytanie i ogólnie wypowiedzi ustne. Słownictwo mają bardzo małe, w skrócie jedna wielka porażka.
Na dodatek nauczycielka, którą mamy nakaz nazywać "profesorką" myli czasy i znaczenia słów.
Dlatego uczę się sama, przez internet. Mam nadzieję, że sobie jakoś poradzę na maturze, bo jest to nie ukrywam ważne dla mojej przyszłości.
@dagu_ nauka samodzielna to jedyne wyjście. I immersive learning w trakcie oglądania filmów, seriali. Może i czytanie. To bardzo pomaga
Zgadzam się, aktywna, samodzielna nauka, przy wykorzystaniu masy dostępnych materiałów w internecie najbardziej przyczyniła się do podniesienia poziomu języka.
@@mikodawid5792 to ja miałem jeszcze inny, szczególny przypadek. W podstawówce anglika uczyła nas nauczycielka z Ukrainy. Profesjonalna i umiała utrzymać porządek, ale no...akcent miała silny, i np. po lekcjach z nią byłem przekonany, że to "wschodnie O" to w rzeczywistości prawdziwa angielska wymowa xDD
Wiesz co Krzyśku, przepraszam za bezpośredniość, ale napiszę Ci coś od serca. Skończyłem szkołę 7 lat temu. Technikum, właściwie mundurkowe, bardzo dobre w centrum Katowic... i wiesz co? Naprawdę odsapnąłem z ulgą. I natychmiast po nim ruszyłem na psychoterapię. Byłem absolutnie WYKOŃCZONY polskim systemem edukacji. Taki syf jaki dostałem przez minione 4 lata technikum, to to naprawdę była porażka. Wielu ludzi do dzisiaj ma problemy po tym, bo wszystko było zrobione na wariackich papierach. Między innymi, tak, ja byłem rocznikiem, który pisał nową formułę matury, na szczęście moi rówieśnicy rok wcześniej "przetarli" szlaki w liceum itd. Ale nie zmienia to absolutnie żadnego faktu, że teraz po Twoim materiale mam absolutnie wiele przemyśleń, które są smutne, ale też przerażające.
Życiowa ironia jest taka, że mój ojciec uczył się dokładnie w tym samym budynku, ale w czasach PRL (ok. 1971 roku dodajmy) i gdy w tym budynku mieściła się zawodówka. I to co odróżniało nas obu, to oprócz czasu naszej edukacji i realiów, to to, że jeden z nas miał lepsze warunki do nauki. I nie byłem to ja. Jakkolwiek ociężały umysłowo, beznadziejny i zamordystyczny był komunizm, to tak, jedno muszę mu oddać - on w swoich warunkach był gotów coś zrobić dla uczniów. Czyli choćby mieć jakieś warsztaty, zajęcia praktyczne, przyuczenie pragmatyczne do zawodu i do życia.
Nie będę rozczulał się jednak nad komunizmem. Ten system był absolutnie do dupy. Miał tylko - jak każdy system - jakiś swój mały wachlarzyk pozytywnych zmian, przebłysk geniuszu i zrobił coś pragmatycznego. Przypominam. PRL w porównaniu do II RP zmniejszył odsetek analfabetyzmu w Polsce oraz upowszechnił edukację. Nie jest to CUDNE, ale to był przeskok i bardzo pozytywna zmiana w stosunku do czegoś, co już było.
Tymczasem ja sam siebie uważam za pokolenie, które zostało oszukane. Internet pokazuje jak świat się zmienia. Ta skala jest gigantyczna. Potrzeby, które za tym idą, również są ogromne. A nasze państwo jest uwikałne w szałas zrobiony z gówna z oczekiwaniem, że problem się rozwiąże sam, albo ktoś inny to zrobi itd. I kiedy Ty mi opowiadałeś o tym jak powinna wyglądać szkoła przyszłości, a właściwie szkoła, która potrzebna jest już teraz, natychmiast... siadam i płaczę, bo wiem, że to moje pokolenie powinno było być tym, które doświadczy tych pierwszych "lepszych" przemian. One są przespane niestety. Myślę głównie o przyszłości Polski, bo wiem, że cała tragedia naszego narodu polega na tym, że jak zawsze, nasi idiotyczni politycy, wolą skupić się na walce o władzę niż na zabezpieczeniu przyszłości. A ten system zreformowany potrzebny jest już teraz i natychmiast.
Cieszę się, że nie jestem starym dziadem, który będzie chrzanił i jak pies ogrodnika wygłodniały patrzył, że inne pokolenia mogą mieć lepiej niż ja. Niech mają. Ja się uczyłem w systemie, który w porównaniu do komunistycznego był o "niebo lepszy" (w końcu nie było kar cielesnych), ale gdzie inne absurdy dominowały i doprowadziły mnie do WYPALENIA. Więc szczerze wątpię w jego skuteczność i przydatność. Wręcz odwrotnie. Nigdy w życiu bym do tego chłamu nie wrócił.
Co to ma być? I dlaczego system edukacji wspiera wyścig szczurów? Dlaczego doprowadza do psychicznego przeciążenia i wypalenia? I dlaczego tyle lat po szkole boję się różnych nauk - matematyki, fizyki, ale też literatury klasycznej... A jednocześnie mogę oglądać godzinami na YouTubie filmy o astronomii, o teorii względności, o historii Polski, słuchać audiobooków. I czerpię z tego niesamowitą przyjemność, a jednocześnie sporo mi zostaje w głowie i czasem dla zwykłego "funu" rozwiązuję sobie jakieś teściki... i okazuje się, że faktycznie zdobyłem jakąś wiedzę.
Przepraszam, dość chaotyczny post, mam wiele przemyśleń. Ale w pełni się zgadzam, że powinno nastąpić upodmiotowienie uczniów. Nauczenie ich nowych rzeczy, bardziej praktycznych. I w ogóle uwolnienie tego całego skostniałego systemu, bo on nie służy nikomu. Na pewno nie uczniom i na pewno nie nauczycielom. Ale jest jeszcze jak wspomniałeś szkolnictwo wyższe. Przepraszam, tego aspektu już nie znam. Moje wypalenie po systemie edukacji trwa do dziś. Kiedyś chciałem iść na studia, ale niestety po technikum nie byłem w stanie się pozbierać i stwierdzam, że nie chciałbym iść do tego syfu po raz kolejny. Gdzie indywidum nie jest popierane, a tępione. Gdzie tona materiału ma być wtłoczona do głowy, a nie nauka różnych kompetencji, umiejętności, korzystania z zdobyczy cywilizacyjnych itd.
Właściwie to w mojej ocenie jedyne pozytywnego co robi obecnie polska szkoła to to, że nie kapie na głowę jak pada, w sezonie grzewczym "bywa ciepło" i można zazwyczaj siedzieć. Te ostatnie masz rację - niewiele wspólnego ma z komfortem. Bo cała reszta to kpina.
Uważam, że w ogóle absurdem jest to, że nie ma przerwy na obiad. No ale co oczekiwać w kraju, gdzie kodeks pracy niestety też stanowi fikcję, bo niestety są firmy-korporacje, które traktują pracowników jak śmieci. No ale to jest następny dział o którym można nakręcić 2-godzinny film i poruszyć tylko 10 procent problematyki. Nie będę zbaczał. Uważam, że najpierw jednak edukacja. Bez tego nie uda się ucywilizować kraju, który obecnie niestety ma standardy państwa trzeciego świata. Albo inaczej - na myśl przychodzi mi Wenezuela, ale nie pod kątem ekonomicznym (jeszcze), a pod względem indoktrynacji, która powoli pełzając doprowadziła kraj do dzisiejszej biedy i ruiny.
Powtórzyłeś 'niestety' dwukrotnie w tym samym zdaniu ostatniego paragrafu, trzykrotnie w całym akapicie. Siadaj, 2-
Po pierwsze PRL w kilka lat po wojnie zlikwidował całkowicie analfabetyzm, po drugie w czasach PRL w szkołach nie było kar cielesnych (wiedzę czerpiesz z lektur, z XIX w.). Jeżeli piszesz , że w Polsce jest jak w trzecim świecie, to widać, że nie byłeś w takim kraju.
@@jbk987 Ciekawe że moi rodzice wspominali o tym, że obrywali od nauczycieli. Druga sprawa, że nie chce porównywać Polski z krajami trzeciego świata, ale ten brak nowoczesności i zapóźnienie w zmianach jakie mamy, spowoduje, że możemy bardzo szybko znaleźć się na takiej ścieżce. Poza tym w Europie dalej można znaleźć przekonanie o tym, że Polska to chory człowiek Europy. I przez taki szajs sami się prosimy o to żeby taka opinia o nas nadal była. Tym bardziej ze Polska starała się o dołączenie do Europy, do UE, do NATO, a teraz ma system polityczny, który przeobraża się w pełzająca dyktaturę. A to zawsze budiz skojarzenie z krajami trzeciego świata i byciem chorym człowiekiem Europy. I nie chciałbym krytykować, nie chciałbym punktować i nie chciałbym w ogóle porównywać się z innymi krajami, zwłaszcza Europy. Ale niestety te porównanie już teraz mam i stwierdzam, że sami prosimy się o te mentalna lape w przeciągu jeszcze tej dekady. Pytanie czy szybciej czy później? Głupie pomysły zazwyczaj się szybko mszczą, ale ten jest głupi i na dodatek niebezpieczny. Więc skoro jest niebezpieczny - to jest ryzyko, że nie musi się zemścić szybko. Ale może za to zemścić się długofalowo i boleśnie.
@@SzpargalyKolejowe Jeżeli Twoi rodzice obrywali, to im współczuję, kary cielesne być może były stosowane przez jakiś nauczycieli, ale nie było to,, dozwolone ", ani częste, ja się z tym nigdy nie spotkałam. Co do opinii o Polsce to słyszałam różne, że Polacy to złodzieje (w latach 90, jest taki film Juma, dosyć realistycznie pokazany proceder kradzieży w Niemczech przez Polaków, że jesteśmy brudasami, co niestety jest prawdą, ale jesteśmy w średniej europejskiej, są gorsi od nas, myślę, że opinie o nas są różne, tak jak o innych nacjach. Twoja refleksja nad kondycją swojego kraju jest pozytywna, przynajmniej obchodzi Cię, co tu się dzieje. Idź na wybory, poczytaj co partie nam oferują, jak wyobrażają sobie przyszłość. Życzę dużo dobrego, studiów nie ma się co bać, to jest całkiem inne doświadczenie, niż szkola średnia, więcej optymizmu.
DZIĘKUJĘ za ten filmik!! Podobieństwo postulatów PO oraz PISu z jednej strony martwi, z drugiej można się było trochę spodziewać...
No niestety...
Oni wszyscy są z tego samego, AWSowego pnia :|
Dlaczego trochę spodziewać? Przecież obie partie to konserwatywna prawica o neoliberalnym sznycie. Mnie by dziwiło, gdy te partie się czyś istotnie różniły.
@@arturkoszykowski9592 K.O. ostatnio mocno odbiło w lewo!
Te partie różnią się dość istotnie.....
@@hater2764 w którym miejscu? Chodzi o Giertycha? A może zapowiadaną obniżkę podatków? No lewicowe to jest po chooju 😂
PO nigdzie nie odbiło, jest dokładnie w tym samym miejscu, czyli zapóźnionej cywilizacyjnie i umysłowo chadecji europejskiej, która chce być fajnopolacka. Podobnie jak PiS, który dokłada do tego śmierdzący populizm, katolicko narodową papkę i zwykłe, pospolite i bezczelne złodziejstwo.
A propos WFu, to dość lubiłam go w liceum. Nasza nauczycielka miała 2 trasy spacerowe: na jedno- i na dwugodzinny WF. Często wybierała dla nas spacer jako aktywność, kiedy mieliśmy z nią zajęcia na pierwszych lekcjach... Albo kiedy ją poprosiliśmy. :P nie za bardzo mieliśmy gdzie grac w gry zespołowe, więc rzadko w nie graliśmy, a i większość klasy (de facto 12 osób) nie chciała i była niedyspozycyjna co tydzień. Były też zajęcia w stylu na dodatkową ocenę możesz przygotować temat zajęć i je poprowadzić, albo mieliśmy znaleźć jakąś dietę i napisać tekst na temat tej diety a pozniej przedstawić ją reszcie klasy (każdy zresztą miał mieć inną). Rozmawialiśmy o zdrowym odżywianiu i czasem dawała nam tez po prostu podczas zajęć rady odnośnie odżywiania czy prawidlowego ćwiczenia.
Niestety chciała również, żeby dyrekcja zajęła sie wygospodarowaniem miejsca i kasy na małą siłownię, co się w pewien sposób udało dopiero podczas mojego ostatniego roku w tej szkole.
Także tamte zajęcia wspominam całkiem dobrze.
Spacery to jedna z najlepszych aktywności, jakie można robić na wf - nie są bardzo obciążające, są bardzo proste, dają bardzo wiele korzyści (taki 45 min nawet wolny spacer 2-3 razy w tygodniu daje naprawdę dużo), nie trzeba mieć do niego żadnego specjalnego stroju.
Ten komentarz uświadomił mi, jak bardzo chcę, żeby w mojej szkole były spacery na wf.
Pozdro ze szkolnej ławki. W kurtce siedzę
Krzysztofie, jak miło Cię widzieć i słyszeć! Zamieniam się w słuch.
Ciepło pozdrawiam ❤️
To uczucie, kiedy jadąc do pracy widzisz po raz n-ty plakaty wyborcze... i nie chcesz już patrzeć na tych ludzi i to tylko z tego jednego powodu, że koło każdej z nich widnieje logo jakiejś partii politycznej...
Taaaa... też mnie to drażni. Zwłaszcza że potem nikt tych plakatów nie sprząta
Każdy tak ma. Gdy wracasz z szkoły czy pracy zawsze widać ich twarze z logo partii
Nawet są stanie wstawić przy lasach....
Niektóre mają dorysowaną smutną minę,w Poznaniu widziałam jeden plakat Emilewicz ze smutną miną niebieską na twarzy.
@@KrzysztofMMajNajgorsze że często nie pyta się o zgodę na ich zawieszenie. A potem zdziwienie że po miastach pełno rozerwanych i wymiętolonych plakatów
@@pawekazmierski1500a plakaty oczywiście potem idą na śmietnik, bo wcale nie jest tak, że mamy kryzys ekologiczny i ledwo nadążamy spalać/przetwarzać odpady
Bardzo przyjemny materiał Krzysztofie, nie raz się przy nim zaśmiałem. Choć biorąc pod uwagę fakt, że mówimy o polityce i naszej przyszłości to trochę kłopotliwa reakcja na niektóre postulaty
Dobrze że miałam dziś czas przed pracą żeby sobie spokojnie obejrzeć ten materiał. Mam poglądy generalnie wolnosciowe. Z tego powodu jest mi niezmiernie trudno patrzeć jak np konfederacja słowem wolność wyciera sobie ryje.
Te wybory są dla mnie wyjątkowo trudne. Twój materiał trochę mi pomógł . Do pewnego stopnia decyzja jest już podjęta od jakiegoś czasu . Teraz się ugruntowała.
Jako uczeń 5-tej klasy technikum zgadzam się w pełni z postulatami lewicy (choć mam swoje uwagi). Mam wrażenie że i tak większość tego zostanie zbyta przez starsze pokolenie które będzie mówić "darmowych dojazdów wam się zachciało, ja w waszym wieku to na rowerze 2 godziny do szkoły dojeżdżałem"
W ogóle otacza nas mnóstwo mistrzów zbywania problemów. A potem jest wielkie zdziwienie, że ze zignorowanych problemów pączkują inne
Poczytaj statystyki z Polski czy innych krajów.
Np bezrobocie jak wyglądało za czasów lewicy a jak "prawicy" polecam 30 lat wstecz
Konfa nie jest idealna ale głosując w kółko tak samo nie spodziewajmy się innych efektów.
@@szafiros1no tak, oni jeszcze nie rządzili więc dajmy im szansę spierdolić rzeczy jeszcze bardziej. Świetne podejście.
Ja pamiętam 50% zniżkę ba transport publiczny dla dzieci, młodzieży i studentów. Zmiana tego na te 37% jakie jest teraz to był dla mnie pierwszy znak, że "waaadze" Tego Kraju chyba mają "przyszłość Narodu" głęboko w odbycie.
@@kapeczino Na pewno lepsze niż oczekiwać od starej ekipy, że w końcu poje do syta i weźmie się za robotę której od kilkudziesięciu lat nikt albo robić nie chciał albo nie potrafił.
w liceum szkolna psycholog powiedziała mi raz na którymś spotkaniu, że w porównaniu z problemami świata typu głód w krajach Afryki, moje problemy nie są takie wielkie. Zajebisty brak wsparcia i zmieszanie z niczym, a wtedy byłam na skraju załamania. Dopiero półtora roku terapii mi pomogło się podnieść, ale długo musiałam prosić i błagać mamę o nią, bo miała podobne zdanie co szkolna psycholog
Dlatego właśnie uważam, że o wiele lepszym rozwiązaniem jest dofinansowywanie terapii profesjonalnej a nie zatrudnianie kolejnego nadzorcy do szkoły, udającego psychologa. Mam też ostrą opinię na ten temat, bo zbyt dobrze pamiętam swojego patusa pseudopsychologa ze szkoły
Nie wiem, jak wygląda generalny trend, ale szkolni psycholodzy to był zdecydowanie dramat. :(
co ciekawe, czasem mi taki porownanie pomaga, ale tylko kiedy wychodzi ode mnie samego, a nie kiedy druga osoba to mowi, wtedy czujemy sie tylko niewazni i niezrozumiani
co
Przepraszam:
Co?!
A nie, przepraszam raz jeszcze:
Co, do wuja wafla, psycholog szkolny powiedział do dziecka?
@@PobortzaPl właśnie to
Pierwszy vlog którego oglądam już jako student AGH i trwa prawie 2 godziny. Najlepszy prezent powitalny!
Tak się bawi, tak się bawi, A-G-H! pamiętaj o ważnych akademickich tradycjach, poznasz je w Browarze AGH, mają różne smaki (ja polecam pszenicę)
@@KrzysztofMMaj ustawa o wychowaniu w trzeźwości lubi to.
@@KrzysztofMMaj ustawa o wychowaniu w trzeźwości lubi to.
Byłem ciekaw, jak będzie wyglądać wizja polskiej oświaty według Piątej Kolumny Kremla. Nie zawiodłem się.
Szacun dla Krzysztofa, że zdołał zachować powagę.
No nie? Ten ich pseudoprogram jest tak żenujący, że to aż nie do wiary. Jak sobie przypomnę że kiedykolwiek byłam za nimi to mam ochotę palnąć sobie w łeb :D
Swoją drogą, jeśli jeszcze nie oglądałeś to bardzo polecam najnowszy film Koroluka o kandydatach konfy, tam są jeszcze lepsze kwiatki, jak np. "wolnościowa" kandydatka prująca się o PRYWATNE I NIEOBOWIĄZKOWE zajęcia dla dzieci z języka ukraińskiego xD
@@Kiara-zx6xt Szanujmy się sam Kokoluk mógłby tym kandydatom rękę podać.
Dziś jeszcze Korwin odpalił tryb Korwina i zanegował wiek inicjacji seksualnej. W kontekście Pandora Gate. Nie, nie żartuje: twitter.com/Kucolog/status/1710404682747707426?t=MoozfGXph99rM_cc7uguaA&s=19. Więc podejrzewam, że poparcie dla partii będzie za moment szorować po ziemi.
@@KrzysztofMMaj Bolą mnie uszy.
@@holgarpl3356 co masz na myśli, bo chyba nie rozumiem?
34:50 - „Osobiście uważałem, że większość ludzi po podstawówce mówi biegle po angielsku, a przynajmniej powinna” - Niestety, ale pamiętając, jak wyglądały lekcje przez moją całą podstawówkę, gimnazjum, liceum, a nawet na sam koniec studia (choć tu było minimalnie lepiej), przez 95% czasu było to uzupełnianie ćwiczeń, pisanie milion razy różnych przykładów odmiany słówek w zeszycie, a nakład na rozmowę był znikomy. Sprowadzało się to do tego, że mieliśmy podać jedno słowo, ewentualnie zdanie w języku angielskim. Jak słyszę od brata urodzonego w 2006, to jedyna różnica jest taka, że dosłownie nie miał gimnazjum w tym czasie, więc miał jedno powtórzenie całego materiału mniej. Na studiach informatycznych sporadycznie mieliśmy godziny mówione, więcej prezentacji, ale było widzieć, jak niekomfortowo wielu ludzi gadało po angielsku tym bardziej, że wredna nauczycielka się wylosowała, która jeszcze to z wyższością odnosiła się do naszych dialogów, czy przemów.
U mnie osobiście najbardziej w realnym nauczeniu się angielskiego pomogło słuchanie na YT let's playów po angielsku - mimo że to było albo pod koniec liceum albo na studiach
Odmiana słówek po angielsku? Poważnie? Przecież tam się prawie nic nie odmienia 😂😂😂
Ja miałam na lekcjach ćwiczenia z mówienia, ale cóż z tego, skoro w klasie potrafiłam wypowiedzieć się czy prowadzić dialog w miarę płynnie, a gdy ktoś odezwie się do mnie po angielsku w normalnym życiu, to mam w głowie taką pustkę, że nie wiem nawet, jak się nazywam xD.
Niedawno, jak byłem jeszcze w liceum maiłem osoby, które nawet nie potrafiły względnie mówić po angielsku, a czytały wszystko jak po Polsku.
Najbardziej utkwiło mi w głowie "Ji hawe one doge" (I have one dog)
Szkoła nieważne, czy to podstawówka, czy liceum, nie nauczy cię języka. Ja nauczyłem się języka tylko dlatego że PoE nie miało Polskiej wersji językowej i musiałem z nim obcować
A o językach typu Niemiecki/Rosyjski to nawet szkoda gadać
Jak szkoły chcą uczyć angielskiego niech założą uczniom duolingo, na pewno gorzej na tym nie wyjdą
Powinni nie znaczy, ze mowia a ludzie nawet po srudiach nie potrafia rozmawiac.
Idealne do słuchania w autobusie po 10 godzinkach plastyka🧡
i 10 godzin na uczelni, polecam serdecznie wszystkim ♥
Gdyńskiego?
Apropo prac domowych też nie mam pojęcia po co one są. Jeżeli uczeń już coś rozumie(/"umie") to znaczy że nie ma potrzeby żeby to "utrwalał" (przecierz "umie"). Z kolei jeżeli nie rozumie (/"nie umie") (w tym zawiera się też, że nie wystarczająco rozumie) to znaczy, że nie był w stanie tego zrozumieć na lekcji gdzie (przynajmniej teoretycznie) miał do dyspozycji pomoc nauczyciela (czyli teoretycznie osoby kompetentnej do udzielenia mu tej pomocy), więc tym bardziej nie nauczy się tego sam "w domu". W konsekwencji tego albo wymagamy udzielania tej pomocy bezpośrednio przez rodziców (którzy siłą rzeczy nie muszą być kompetentni do udzielenia tej pomocy), lub pośrednio przez nakłady finansowe na korepetycje ("darmowa" edukacja). Jeżeli natomiast założymy, że nauczyciel wymaga jedynie by uczeń "ćwiczył", czyli żeby tę pracę domową w ogóle zrobił ale niekoniecznie poprawnie (założenie że nie będzie to oceniane, wg. mnie jest w naszym systemie edukacji tak nierealne, że opisuję to wyłącznie żeby możliwie wyczerpać temat) to przecierz zgodnie ze wcześniejszą logiką będzie jedynie "utrwalał" błędy. Zostaje jeszcze opcja taka, że uczeń istatnie jest w stanie sam to zrozumieć (np. korzystając z podręczników i innych dostępnych materiałów) ale w takim wypadku powstaje pytanie po co w takim razie są ci nauczyciele? Co prawda można ich sprowadzić do roli egzaminatorów (co notabene często ma miejsce, im "wyżej" w edukacji tym częściej) ale wtedy pojawią się kolejne pytanie - po co uczniowie tracą tyle czasu na lekcjach, skoro zasadniczo wystarczyłoby jakby przychodzili na egzaminy i uczyli się (sami) w domu, lub ewentualnie zgłaszali się po ewentualną pomoc ze zrozumieniem konkretnych zagadnień?
Podsumowując jakichkolwiek założeń nie przyjąć, albo prace domowe nie mają sensu, albo nie ma go cały nasz system edukacji (którego są elementem).
karta multisport zamiast wf na studiach brzmi tak dobrze. marzenie
Bardzo ważny temat i miło, że ktoś temat podejmuje!
Brakuje w Polsce dyskusji politycznej na poziomie programu Lewicy. Niech każdy ma poglady jakie ma, ale niech dyskutuje o konkretach na podstawie wiedzy ekspertów.
Otóz to. Chciałbym, by każdy program był porządnie przygotowany (nawiasem, lewicowy też mógłby być jeszcze lepszy, ale to już świetny punkt wyjścia)
Dyskusja Lewicy zawsze polega na tym co oni by dali za darmo, nie wspominając słowa skąd wezmą na to pieniądze. Z takim podejściem można by Polskę zamienić w El Dorado ale jednak ograniczają nas pewne zasoby. Jednak trzeba stawiać jakieś priorytety, typu przerobimy coś, a pieniądze przekażemy na coś innego, bez tego nigdy nie będę brał ich na poważnie.
Szkoda ze ich merytorycznosc kończy się na programie.
Oni nie mają programu. I nie potrzeba. Dla większości wyborców lewicy istotnym jest zabranie pisowi władzy. W zamian są w stanie zrezygnować z jakichkolwiek innych postulatów, zwłaszcza gospodarczych.
@@ukaszlewandowski8251 jest dokładnie na odwrót, Lewica zwykle jako jedyna przynajmniej stara się podawać źródła finansowania. Nawet jeżeli oni wychodzą z MMT i w przeciwieństwie do Konfederacji, KO i Trzeciej Drogi nie musieliby tego robić i nie wrzeszczą tyle o długu publicznym.
swietny komentarz!
Będę słuchał przed snem. Pozdro Panie Krzyśku ;)
Bawi mnie kiedy ludzie będący za -Konfidencją- -Konfederosją- Konfederacją krzyczą, że "liczy się program partii". Podczas gdy Konfederacja ma chyba najmniej konkretów w swoim programie i cały on jest oparty na ładnych hasełkach i fantazji o swoim własnym imperium parówkowym. Gdyby rzeczywiście się stosowali do tego swojego hasełka, to bardziej by się skłaniali ku znienawidzonej przez nich Lewicy, gdyż ta ma najbardziej konkretny program z wyliczeniami i planami wdrożenia ze wszystkich partii nie tylko w strefie edukacji. Piszę to jako ktoś, kto 4 lata temu głosował na Dobromira Sośnierza z Konfederacji i obecnie bardzo tego żałuje, bo jak się okazuje oddał głos na kompletnego klauna. Na szczęście po technikum udałem się na studia i udało mi się wyrosnąć z tego środowiska.
umówmy się, malo osob glosuje na konfe z powodu oświaty, rzucone haselka ktore zgadzają sie z pop wolno rynkową ideą(mentzen ma wiecej tiktow pt jebac ukraine niz o edukacji)
Do tego to onuce. Za takie poglądy powinni wysyłać na Syberię do gułagu, skoro tak im to pasuje... W interesie każdego Polaka jest pozbycie się takiego elementu z polityki.
Nie mogą mieć konkretów, bo ich poglądy są kompletnie niespójne. Wolnościowcy= zakaz rozwodów (ale przemoc domowa nie powinna być karana, także wobec dzieci). Kapitalizm= finansowanie Kościoła. Wspieranie rolników i przedsiębiorców produkujących na eksport= wyjście z UE. Kiedyś uważałam, że JKM ma dobre pomysły gospodarcze, ale też miałam 16 lat, pozdrawiam.
@@LadyRevania W interesie każdego Polaka jest pozbycie się wszystkich z polityki bez wyjątku - bez względu na barwy partyjne. Oni wszyscy są siebie warci, wszyscy mówią jedno, ale po wyborach robią drugie.
U nas władza musiałaby być dla obywatela, a nie obywatel dla państwa jak teraz. Obywatel praktycznie nie ma wpływu na decyzje rządu, co wprowadzą, nie możemy tego cofnąć np. zakaz handlu w niedzielę o który nikt nie prosił. Referenda praktycznie nie istnieją (to pseudo-referendum w dniu wyborów się nie liczy)
Brzmię jak anarchista, ale obecny system to jest po prostu wybór trucizny jaką chcemy sobie zaaplikować. Nie da się każdego zadowolić, ale każda z tych opcji nie ma "małych ale" tylko "Pierdolony Kanion ALE"
"z wyliczeniami" - gdzie te wyliczenia?
Coś czuję, że film będzie zaskakująco inny od tego, co się wszyscy spodziewają
Tak, nikt się nie spodziewał, którą partię Krzysztof uzna za najlepszą xD
@@Bhael998 żadną.
@@Bhael998 Nie uznał Lewicy za najlepszą partię, tylko ocenił ich pomysły za najbliższe tego czego oczekuje - pozostali zostali daleko w tyle.
Parę tygodni temu wyszły "rankingi", które obietnice są najkosztowniejsze. Najczęstszym zarzutem było tylko to, że wtedy nie wszystkie partie miały pełen program, ale dzięki twojemu filmikowi zauważyłam inny problem. Wiele partii nie podaje żadnych szczegółów, z których można zrobić jakieś szacunki 😏To piękna manipulacja informacjami.
To prawda! Nieszczegółowe programy to jest plaga. Bardzo to denerwuje, bo zakłada, że wyborca nie powie "sprawdzam".
co jest tym bardziej zabawne, kiedy popatrzysz, że są takie szczegóły jak choćby masa plecaka. tak, kiedy byłem w 7 klasie mój plecak ważył prawie 11 kilo, ale to naprawdę spośród całych problemów edukacji jakiś pikuś
„Ekonomiści konfederacji” to chyba najlepszy dowcip jaki ostatnio usłyszałem 😂
A co do parytetów - jak to właściwie działa? Zawsze wydawało mi się, że narzucanie parytetów nie ma sensu i lepiej skupić się na stwarzaniu możliwości i promowaniu równości etc. Od najmłodszych lat i wtedy społeczeństwo niejako „samo” dąży do wyrównania (oczywiście z kontrolami żeby wyplenić wszelkie złe zachowania). Jak to właściwie powinno wyglądać żeby miało sens? I żeby było jasne, nie krytykuje pomysłu parytetów, staram się zrozumieć 😊
Jeżeli nadal ktoś uważa, że studia nie wymagają ścisłej regulacji - jestem na magisterce, gdzie na jednym kierunku, jednej specjalizacji jest 100 osób. Plan jest bardziej podziurawiony od sera, a ja nie czuję się jednostką, a częścią masy.
Tak co do laptopów dla czwartoklasistów to minimalna specyfikacja była podana już chwilę temu i musiały też osiągać określone wymiki w benchmark'ach, więc teoretycznie powiedzieli jakie te laptopy mają być. Praktycznie jednak trzeba te informacje znaleźć samemu, a pierwsze przypadki puszczania sprzętu w dalszy obieg w lombardach już są xD
1:38:40
Przepraszam bardzo, ale tytuł Rings of Power nie został wypikany
Czuję się wielce oszukany tym faktem
Mały przykład anegdotyczny, moja była szkoła (technikum) jest często sponsorowana przez lokalne firmy (niektóre założone przez absolwentów) i dostaje nowe stanowiska do nauki automatyki. Jest możliwe pozyskiwanie środków z zewnątrz, tylko szkoła musi kształtować pożytecznych dla biznesu ludzi
Jestem ciekawy jaktamat zejdzie na klucze 2FA lol
0:00 Tak. Dziś będzie politycznie
2:50 Program Koalicji Obywatelskiej
14:45 Program partii rządzącej
31:10 Program Trzeciej Drogi
42:46 Program Konfederacji
1:00:12 Program Lewicy
1:33:37 Smutne wnioski
6. @NiebezpiecznikTV, KLUCZ U2F - HAKERZY go NIENAWIDZĄ (Yubikey 2FA)
7. Niebezpiecznik, Klucze U2F - pytania i odpowiedzi. Dlaczego hakerzy ich nienawidzą i dlaczego warto z nich korzystać?,
Teraz się kapnąłem że plan jest w opisie xd
Ale piękność jamnik w tle :o
Czekałam na obejrzenie aż będę miała wolną chwilę i nawet zrobiłam popcorn 😸
Ledowy ze sklepu Neonowo.pl, skądinąd startup studencki!
Krzysztofie, jak Cię bardzo lubię i cały materiał oceniam pozytywnie, tak muszę się doczepić tych parytetów, bo mnie skręciło. Przykro mi, ale to absolutnie nie jest dobre rozwiązanie w żadnej sytuacji. Jeśli chcemy równości, to przestańmy ciągle oceniać ludzi i ich wartość/przydatność w różnych rolach przez pryzmat płci jako kwestii priorytetowej. Tak jak nie balansujemy składu zespołu pod względem ilości blondynów i brunetów, tak na litość przestańmy to robić z płcią.
A żeby pociągnąć temat prywatnego backgroundu - ja również jestem po kierunku "silnie sfeminizowanym" (proporcje mojej grupy na studiach to 24 kobiety i 3 mężczyzn), a obecnie pracuję w potężnie "inkluzywnym", międzynarodowym korpo. Oficjalnie o parytetach nie ma tam słowa, ale jak się spojrzy na kolejne szczeble głównej "drabinki" stanowisk w moim projekcie to wszędzie powyżej tzw. entry level jest zachowane niemal idealne 50-50. I wszystko fajnie, dopóki się nie zaobserwuje, że traf chciał że z tych "zrównanych" stanowisk wyraźnie częściej albo awansują, albo odchodzą z projektu kobiety. Siłą rzeczy więc zwalniają się po nich miejsca i pojawiają się możliwości awansu, ale... przecież nie wpuścimy faceta na miejsce po kobiecie, bo to nam zaburzy delikatną równowagę. Efekt? Przez 3 lata które tam spędziłem z mojego szczebla awansowano około 10 kobiet i tylko jednego faceta. Ja bardzo niedawno zostałem drugim awansowanym mężczyzną, ale w obrębie tej samej rekrutacji razem ze mną awansowano też 3 kolejne kobiety.
Czy aż tak silne i wyraźne różnice w "dynamice" zespołu i ścieżce kariery pomiędzy płciami spowodowane rzekomą inkluzywnością i dążeniem do równości są uczciwe, mają sens i nikomu nie szkodzą? Nie wiem, choć się domyślam...
Zaczęłam studia teraz. Socjologia na UWr. Dzieki tobie miedzy innymi zainteresował mnie temat i dziękuje. Ale co chciałam napisać to to- zakochałam sie w studiowaniu w te dwa tygodnie. Zajecia w 16 osób, prowadzone przez rozmowę, dla studenta a nie pieniędzy prowadzącego. Nieprzeładowany plan. Z czasem entuzjazm mi prawdopodobnie opadnie, związany też z kierunkiem pewnie. W porównaniu do liceum tho- marzenie. Mam nadzieję, że kiedyś dzieci będą mogły czerpać z nauki tyle przyjemności co ja czerpię ze studiów dotychczas.
Uwielbiam twoje filmy, mega konkretne, merytoryczne, pokazujesz mi problemy których nie widać gołym okiem
Dzięki! staram się, by prócz wkurwu na system dawać też maximum konkretów z doświadczenia, cieszę się, że to widać!
Zagłosuje na lewicę tylko niestety nadal poparcie tej parti oscyluje od 5% - 10% (mniej wiecej tyle co konfederacja). Niestety jakieś 90% Polaków jest centrowa i prawicowa. Nie wiem co by musiało się stać by społeczeństwo Polskie się zmieniło. A to z reguły poglądy prawicowe są u osób starszych więc potrzebna jest zmiana pokoleniowa która jakoś nie nadchodzi. A pewne umiejscowienie geopolityczne jaki historia naszego kraju w tym do końca nie pomaga jak i teraźniejsza sytuacja na świecie. Nadal PIS ma poparcie powyżej 30 % a PO (KO) powyżej 20%. Większość postępowych lewicowych Polaków z reguły wyjedzie za granice... Powiedzmy sobie szczerze jak ma jakaś inna partia wygrać po PIS'ie ( PiS raczej i tak wygra bo wiadomo 800+ straszenie zachodem Tuskiem itd) to będzie KO (PO). Oczywiście trzeba to zmienić ale tak już jest dobre ok 20 lat.
PS: Przepraszam za błedy i znaki interpunkcyjne - pisałem na telefonie. Pozdrawiam.
Myślę że wystarczyłoby, gdyby dali sobie spokój ze skrajnie lewicowymi postulatami w sprawach światopoglądowych (od aborcji przez małżeństwa homoseksualne po temat religii w szkole). Niektóre z tych postulatów są zwyczajnie szkodliwe i odrzucające, a nie da się ich wytłumaczyć strategią wyborczą, bo przecież bardziej na lewo od nich nie ma żadnej realnej alternatywy (jeśli chodzi o światopogląd).
@@kamilksiazek8019
Równość małżeńska jest oczywistością w Zachodniej Europie, wielu krajach Ameryki Łacińskiej, czy nawet na Malcie czy w Estonii. Podobnie z prawem do aborcji (wyjątkiem oczywiście Malta).
Zadaniem Lewicy jest stanie po stronie słabszego ( w tym mniejszości), a nie po stronie słupków poparcia. Jeśli Lewica nie będzie się wstawiać za obrażanymi przez
Kościół, PiS, Konfederację mniejszościami to kto to będzie robić?
Dlaczego Lewica ma odpuścić sobie popieranie postulatów, które powinny być oczywistością? Dlaczego osoby LGBT muszą być traktowane jak obywatele drugiej kategorii pomimo płacenia takich samych podatków?
@@Defragmentyka004 przede wszystkim - nie równość małżeńska, czyli takie same prawa kobiety i mężczyzny w małżeństwie, tylko - małżeństw homoseksualne, ewentualnie związki partnerskie. Dlaczego lewica boi się nazywać rzeczy po imieniu?
I widzisz - coś co dla ciebie jest oczywistością, dla kogoś innego jest nieakceptowalne, i vice versa. Dla mnie jest oczywiste, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny, tylko i wyłącznie.
Lewica tak jak wszystkie inne partie walczy o elektorat. Dodatkowo muszą kombinować, z której strony podgryzać Tuska, bo podebrał im szereg postulatów gospodarczych i częściowo obyczajowych. Wszelkie idealistyczne motywacje można włożyć między bajki, tak samo jak te o patriotach z Konfederacji.
Najzwyczajniej w świecie Lewica desperacko potrzebuje odróżnić się od Tuska, który uznał, że po lewej stronie pora zrobić więcej miejsca dla KO, bo z prawej strony Trzecia Droga nie jest dla niego tak groźna. Dlatego spodziewam się że Lewica będzie się coraz bardziej radykalizować przed kolejną kampanią, ciekawi mnie tylko czy schowają chwilowo Żukowską, która kompromituje ich swoimi wypowiedziami jak Korwin konfiarzy.
@@kamilksiazek8019
Zgadzam się z Tobą w tej kwestii. Z resztą ciężko nie zgadzać się co do faktów. Lewica zlała się z KO, a co za tym idzie wielu progresywnych mężczyzn, ale też kobiet po 30-tce, czy ogólnie ludzi po 50-tce straciło motywację do głosowania na nią (bo przecież KO to samo postuluje, a poza tym Platforma silniejsza, a trzeba przecież pogonić PiS ). Dodam jeszcze, że w wyborach był problem taktycznych głosów (głównie na TD, czemu można było zapobiec wystawiając w debacie TVP ADB , która mogłaby swoim występem zmniejszyć przepływ elektoratu na ostatniej prostej).
Swoje w kontekście obniżania poparcia dokłada też Żukowska swoimi tekstami o Palestynie, czy obywatelach przez małe "o". To zniechęca ludzi. Tak samo jak brak poparcia dla zrównania wieku emerytalnego, czy stażu pracy w przypadku stażówek. Do tego dochodzi narracja. Politycy NL, czy partii Razem mogą robić dużo rzeczy w terenie (nie tylko w ramach LGBT), ale na koniec dnia prawicowe profile i kanały na YT ją zakrzyczą, mówiąc, że Lewica to tylko te elgiebety (co oczywiście jest bzdurą, wystarczy tylko wejść na strony NL / Razem, by to zrozumieć). Ludzie nie widzą całej Lewicy, lecz jej wycinek, taki wycinek jaki jest najczęściej im pokazywany przez konfederatów (tj. wizerunek rozkrzyczanych feministek i mniejszości).
Lewica musi głośniej mówić o kwestiach ekonomicznych, pracowniczych, być przeciwko rentierom, funduszom inwestycyjnym, bankom, korporacjom i rodzimym Januszexom, a przede wszystkim mówić głośniej, nie dawać się zakrzyczeć prawicy.
Niestety obawiam się, że raczej tego robić nie będzie, bo w samej Nowej Lewicy jest za dużo libków (popierających Sutryka xD), zasiedziałych betonowych dziadków (typu Wieczorek lub Dyduch), pozostałości po Palikocie (Maciej Kopiec, Nowicka zatrudniająca ludzi w biurach poselskich na śmieciówkach), zwykłych karierowiczów, a nawet rentierów (Gdula, Śmiszek). Tym ludziom z góry w Nowej Lewicy chyba bardziej zależy na komfortowych stołkach w rządzie koalicyjnym niż na jakichkolwiek realnych zmianach. Wolą już być przybudówką KO niż ryzykować jakieś zmiany narracji. Im obecny stan rzeczy najwyraźniej odpowiada, bo co z tego, że pozycja w rządzie słaba, skoro bez nich ten rząd nawet nie może istnieć (więc trzeba się cieszyć ze stanowisk wiceministrów dla posłów wyrzuconych z Sejmu przez własnych wyborców).
Co do partii Razem to jest w miarę w porządku, zwłaszcza pod względem ekonomicznym / podatkowym (oraz co ciekawe nawet postuluje zrównanie wieku emerytalnego jako chyba jedyna partia w Polsce), ale co z tego skoro ma mizerne poparcie i znacznie słabsze struktury niż SLD/ NL. Nie wspominając o środkach pieniężnych.
Ja jako wyborca chciałbym innej Lewicy, wyrazistszej ekonomicznie, ale w Polsce nie ma co chyba na to liczyć. Mogę jedynie dodać, że Czarzasty, Biedroń, Żukowska, Kopiec, MPP itd. muszą odejść (co i tak raczej nie nastąpi xD)
Na koniec pytanie. Dlaczego uważasz, że małżeństwo to tylko związek kobiety i mężczyzny, a geje / lesbijki nie powinni mieć prawa do małżeństw jednopłciowych? (Termin równość małżeńska też się w tym kontekście stosuje (w zasadzie wymiennie) i nie jest to (przynajmniej w moim przypadku) wyraz strachu przed "nazywaniem rzeczy po imieniu").
To chyba wszystko w tym komentarzu. Pozdro.
Co do parytetów, co w sytuacji gdy nie ma zbyt wielu chętnych z danej płci czy grupy społecznej? Powiedzmy robimy konkurs na jakieś stypendium. Jest 10 miejsc dla kobiet i 10 miejsc dla mężczyzn. I jeśli by to było przykładowo pielęgniarstwo, to mielibyśmy istotnie ilościową nadpodaż kobiet. I dostajemy te prace konkursowe ( powiedzmy jakiś projekt który w ramach tego stypendium można realizować ). Formalne warunki akceptacji takiego projektu spełniło 25 prac kobiecych i tylko 5 prac męskich. Czy w takim wypadku powinniśmy wybrać przyznać stypendium dla 5 prac męskich i 10 wybranych ( najlepszych?) prac kobiecych? Czy przesunąć środki z tych 5 niezagospodarownych miejsc, gdzie mężczyźni się nie zgłosili i zrobić rozkład 5 prac męskich i 15 prac kobiecych? ( mam nadzieje, że wyszło mi pytanie bez tezy ).
Mi również się nasunęły takie przemyślenia i z chęcią usłyszałbym jak to widzą zarówno politycy Lewicy (czego zapewne się nigdy nie dowiem) oraz sami wyborcy. Pozdrawiam.
Super analiza, ale raczej nie podzielam opinii o liczbie studentów. Nie chciałabym, żeby bycie studentem było elitarne, wymagało jechania dużo dalej od miejsca zamieszkania jeśli to prowincja, większej walki o miejsca. Są osoby z bogatych rodzin, które przedłużają tak młodość, ale jest tez dużo innych chcących wyższej edukacji.
Podejrzewam, że to będzie idealny podcast na spacer
Pięknie. Już bon mot z młotkiem zrobił mi dzień. Gratulacje!!!!!
Eeh zachęcony tym filmem przeczytałem CAŁY program Nowej Lewicy bo to co piszą o edukacji i nauce wydawało mi się zbyt piękne. No i generalnie obiecują, że dadzą wszystko wszystkim na raz ale wśród wielu konkretów nie ma jednego - skąd wezmą na to wszystko pieniądze. Sporo sensownych postulatów, opisanych dokładniej niż w programach innych ugrupowań ale ani słowa jak to zrobić :( Np. chcą zwiększyć finansowanie nauki, szkolnictwa, budżetówki, programów socjalnych, rolnictwa i transportu zbiorowego ale ani słowa skąd wezmą na to hajs
Znamienne jak wszyscy krytykują program Konfederacji pytając skąd wezmą na to pieniądze, czy wręcz zarzucając, że nie ma na to pieniędzy, podczas gdy w ich własnych programach na wszystko są pieniądze tylko nie wiadomo skąd.
Generalnie krytyka CZEGOKOLWIEK politycznego w tej optyce jest o tyle zabawna, że nikt nas nie spytał, czy zgadzamy się na wydatek rzędu dziesiątek miliardów złotych na dozbrojenie (forsal.pl/gospodarka/aktualnosci/artykuly/8668533,uzbrojenie-wojsko-polska-wydatki.html). W najgłupszy możliwy sposób realizowane dozbrojenie, bez żadnej długofalowej strategii a z losowymi zakupami systemów, które nie mają żadnego sensu razem wzięte.
@@KrzysztofMMaj może masz rację, po prostu irytujące jest że większość programów jest tak ogólnikowa że w zasadzie nic się nie da z nich dowiedzieć a ten jeden który ma więcej konkretów jest po prostu nierealny :( ale żeby nie było, lewica ma tam sporo dobrych pomysłów mimo że mi z mini z różnych względów nie po drodze
Hej, to proste. Te pieniądze wezmą ze wzrostu podatków. Tego w programie nie napiszą, bo opodatkowanie już jest bardzo wysokie i nie chcą drażnić ludzi.
Aaaaale kawał dobrej roboty
Doceniam ogrom riserczu i super poukładane omówienie tematu. Smutne to jest, ze większość partii jue potrafii nawet sklecić porządnych obietnic (nawet nie mówię o realizacji ale o zwykłych deklaracjach...).
Swoją drogą w mojej działce, ochronie zdrowia, też postulaty są bardzo konkretne i sensowne. Kosztowne, trochę dziurawe bo to też z 10% całości zaadresowanych problemów, ale realne do wdrozenia i widać, że ktoś tu słucha problemów o których mowia medycy. Reszta partii pięknie leję wodę albo plecie idotyzmy (konfederosja....)
A propos dofinansowania techników, jeszcze pamietam jak parę lat temu na zajeciach zawodowych w mojej szkole kazali nam pracować starymi narzędziami (np. obluzowanymi młotkami) których było ze trzy sztuki na całą grupę, co śmieszniejsze nieraz zaraz po praktykach mieliśmy BHP, gdzie nauczyciel grzmiał że praca np. w/w młotkami jest niebezpieczna i natychmiast należy to zgłosić do pracodawcy. Całe szczęście mój kierunek nie wymaga zajęć na warsztatach szkolnych, w sumie do dziś nie wiem po co nam były te zajęcia.
Właśnie się dowiedziałam, że można mieć bezpiecznie menadżer haseł i wystarczy do tego jakiś kluczyk :))
Tak, poproszę filmik, bo jednak żyję w przeszłości
menadzer hasel mozesz po prostu sciagnac, to program ktory obsluguje twoje hasla zeby ich recznie nie wpisywac a kluczem typu yubikey to zabezpieczasz, autoryzujac kluczem dostep do hasel zamiast miec haslo glowne.
@@wiziek wiem, o menadżerze haseł, ale totalnie nie ufam mu do żadnych ważniejszych haseł ://
@@zhaliazenia bo? jaka jest w tym logika? lepiej zeby wazniejsze hasla byly latwiejsze w zlamaniu?
@@wiziek w jaki sposób łatwiejsze?
Wrzuciłem film od Niebezpiecznika w opis!
Przynamniej na avku powinien byc napis "jamnik wyborczy"
a teraz na poważnie sparafrazuje szymona z wojny idei mowiacym o nfz "Ludzi sie juz chyba przyzwyczaili że edukacja w Polsce nie działa i nie oczekuja by ktoras partia chciala sie z to wziąć
Ja wciąż oczekuję. I chyba się częściowo przynajmiej doczekaliśmy, nie spojlując.
Dziękuję Panie Doktorze za Pana pracę, bardzo przydatny film. Leci Like na YT i LinkedIn :)
Drop the doctor! W internecie wszyscyśmy z jednego szynela, serdeczne jamniki przesyłam!
@@KrzysztofMMaj Tak wiem, oglądam Cię już od bardzo dawna i to nie tylko na Twoim kanale. Wiem jaki masz stosunek do tego. Tym razem jednak chciałem w jak największym stopniu wyrazić poszanowanie do Twojej pracy, czytanie programów politycznych to nie jest zajęcie, które mi się kojarzy z przyjemnością, a jednak jest to ważna kwestia.Poczułem się jak Twój student dlatego to tytułowanie :)
Szkoda, że tak dokładnego omówienia programów partii nie ma w innych dziedzinach. Albo przynajmniej się nie spotkałem z takim omówieniem. Materiał bardzo dobry, dający pewną perspektywę na jeden temat i dający wzór podejścia do tematu wyborów. Dzięki Krzysztofie za twoją prace. :)
U Fijałkowskiego masz wywiady na temat kwestii religijnych w programach konkretnych partii
Nikt nie zastąpi własnej analizy programów poszczególnych ugrupowań. (Nie)stety trzeba to zrobić samemu.
@@jakubkosakowski Lepiej obejrzeć czyjąś analizę niż pójść na wybory bez żadnej wiedzy. Poza tym jak komuś się spodoba dany program po pobieżnej analizie to może go już we własnym zakresie przeczytać w całości
zawsze możesz, no wiesz - samemu przeczytać te programy, nikt tego nie zabrania ;)
@@Hans_Olo Nooo. Mogę. Tylko czy sam wychwyce tyle szczegułów co specialista z danej dzedziny?.
A ja zagłosuję na Miłośników Arcyciekawych Jamników w skrócie MAJ. Co prawda partia miała kontrowersyjne korzenie ponieważ nazywali się wcześniej jako Holistyczna Unia Jamników w skrócie ..., ale po zwolnieniu PR-owca przeszli transformację. Myślę, że i tak warto dać im szansę. NIE BĄDŹ FAJA I GŁOSUJ NA MAJA!!!!
Piękny materiał takiego nigdzie indziej nie znajdziesz. Jednak ja tylko mam ciągle zgrzyt co do skandynawskich odniesień. No nie do konca bo żyję tu, syn kiedy slyszy peony o skandynaskim systemie szkolnictwa to prycha śmiechem. Na własnej skórze doswiadczyl doprowadzania zdolnych do poziomu slabych lub wrecz 0. Dopiero ponadpodstawowe sa inne.
A co jest problematycznego w podstawowych? Chętnie usłyszę, bo dostęp mam niestety tylko do historii innych
Końcowe wnioski - mistrzostwo. Brawo!
dobrze wyszles w debacie
Dokładnie. Nie potrzeba żadnej z tych partii.
W poniedziałki do domu wracam po 17 (zajęcia do 14, ale jako iż w mojej szkole nie potrafią uczyć, to chodze na korki z każdego przedmiotu z którego mam zamiar pisać maturę) dokładając do tego naukę w domu na minimum 3 przedmioty z których jestem pytana praktycznie codziennie wychodzi mi że uczyłam się mniej więcej 11 godzin, wczoraj uczyłam się od 8 do 21 (z może godzinną przerwą na jedzenie), dzisiaj nie mam zamiaru się uczyć w domu bo już nie wyrabiam. Mam dość, jestem zmęczona i nie mam żadnej motywacji a to dopiero środa. Większość kartkówek z przedmiotów na które uczyłam się wczoraj zostały przełożone na jutro, a ja jak tylko myślę o ponownym wzięciu się za cokolwiek mam ochotę zwymiotować. Dlatego stwierdzam, że to wszystko pierdole i wole oglądać jak Krzysztof krzyczy na polityków i zrobić nowy event w genshinie.
8:18 jeśli chodzi o moją "przygodę" z ciężkimi plecakami to na początku roku mój plecak mi się popruł bo książki które wzięłam ważyły za dużo, najlepsze jest to, że nie wzięłam wszystkich, tylko te najważniejsze.
19:01 dzięki moim korepetytorom cokolwiek umiem z przedmiotów które rozszerzam. Jakbym nie chodziła na korki z historii to o przyszłym starcie w olimpiadzie mogłabym sobie co najwyżej pomarzyć, jakby nie polonistka do której chodzę na korki to nie zdałabym z polskiego (to jeden z tych przedmiotów z których jestem pytana praktycznie codziennie). Wszyscy nauczyciele do których chodzę zachęcają mnie do mówienia o przerabianych tematach (no może poza matmą z wiadomych względów), z historii pisze wypracowania, czyli coś co będzie na olimpiadzie i coś czego nikt w szkole by mnie nie nauczył. Jestem typem osoby, która woli pracę indywidualną i korki dają mi bardzo dużo, jednak moi rodzice niestety nie zgodzą się na szkołę w chmurze, a szkoda bo byłabym lepiej przygotowana do matury gdybym faktycznie się czegoś uczyła, a nie marnowała po 8/9 godzin w szkole.
Możesz powiedzieć, jeśli to nie nazbyt osobiste, dlaczego rodzice nie zgadzają się na szkołę w chmurze? Jak sam Krzysztof tutaj mówił, efekty nauczania są zwykle podobne a i nawet lepsze (w przypadku osób takich jak, to raczej ta wersja z lepszymi), a na każdym innym polu daje to same korzyści.
Przyznam że nie mogę zrozumieć. Zakładam że nie jest to patologiczna rodzina, nie chcę też obrażać twoich rodziców, ale szczerze mnie ciekawią ich argumenty 🤔🙃
Mam to samo. Żyć się odechciewa...
W sumie ciekawe, ja nigdy nie byłam kujonem i nie miałam korepetycji, a jakoś szło. Moje rodzeństwo tak samo. Wszyscy dobrze radziliśmy sobie w szkole bez dodatkowych zajęć i bez ślęczenia nad książkami. Ale jako że chodziliśmy do tych samych szkół, może po prostu mieliśmy farta trafić na to samo przyzwoite środowisko.
@@marcin2053 Nie jest to rodzina patologiczna ani nic z tych rzeczy, moja mama stwierdziła po prostu że byłabym kompletnie odizolowana od rówieśników, jestem introwertykiem i kiedy nie muszę to nie wychodzę z domu, gdyby nie szkoła to podejrzewam w ogóle bym nie wychodziła. Moja mama zdaje sobie z tego sprawę i twierdzi, że miałabym przez to problemy z nawiązaniem znajomości w przyszłości.
@@Hellysal widocznie dobrze trafiliście. U mnie są same wypalone nauczycielki odliczające dni do emerytury, którym nie zależy na tym żeby ich uczniowie cokolwiek umieli, najważniejsze dla nich jest to żeby się wszystko w tabelkach zgadzało.
Nawet po czasie robi wrażenie
Krzysztofie, laptopy zostały już faktycznie wydane w ręce czwartoklasitow. Godnym smaczkiem jednak jest fakt, że za całą inicjatywą stoi lobbing Intelu - wszystkie laptopy, niezależnie jakiej marki, jadą na ich podzespołach i gwarancjach. Cena odgórna zatem pewnie nie będzie ustalona…
Absolutnie się nie dziwię. Dlatego jeśli już coś rozdawać moim zdaniem, to właśnie raczej sprzęt niezawodny, trwały i tani. W ramach przyborów szkolnych i tyle. Osobiście uważam, że o wiele lepsze byłoby po prostu porządne wyposażenie sal informatycnzych w szkołach i na wzór skandynawski otwarcie ich po lekcjach do użytku obywateli, którzy ostatecznie finansują takie zakupy z podatków.
@@KrzysztofMMaj, ale o czym Ty piszesz? Nawet na wydziale matematyki i INFORMATYKI Universitatis Jagellonicæ o 20:00 studenci (i młodsi wykładowcy) są chamsko wyrzucani z pracowni informatycznych. Masz 15 sekund na wyłączenie konkutera i wyjście, bo pan strażnik chce sobie seriala na portierni oglądnąć i nie będzie drugi raz robił obchodu.
Znam te uczelni i kompletnie mnie to nie dziwi. Z jakiegoś powodu odmówiłem propozycji pracy tam. To jest paranoja absolutna, co tam się wyprawia
Bardzo przyjemny materiał Krzysztofie, nie raz się przy nim zaśmiałem. Choć biorąc pod uwagę fakt, że mówimy o polityce i naszej przyszłości to trochę kłopotliwe
35:00 Co do tego angielskiego to trochę nie da się go nauczyć odpowiednio w szkole. Potrzeba jednak właśnie konsumpcji kultury, używania języka w życiu codziennym i porozumiewania się w nim z ludźmi, którzy nie znają polskiego. Na lekcjach w szkole jest to bardzo utrudnione, bo jednak nie ma się czasu na obejrzenie Star Wars z angielskimi napisami albo granie w grę drużynową z międzynarodową społecznością
Świetny materiał Arcymagosie, dzięki ;)
W postulatach o klasach 1-3 chodzi o to żeby rodzice nie musieli siedzieć z swoimi smarkami i robić zadania tylko żeby mieli święty spokój i pozbyli się smarka
Co nie? Szkoła podstawowa trwa tak długo nie żeby uczyć, tylko zająć czas dzieciom, żeby rodzice nie musieli tego robić
@@cigaretov no tak niech żyje kapitalizm ważniejsze jest to żeby rodzice robili PKB niż żeby zajęli się własnymi dziećmi
@@8898mika tak, masz być pracownikem a nie rodzicem, więzi rodzinne i przyjacielskie są dla klasy wyższej, dla klasy średniej i niżej jest zapierdol i zwierzęce cwaniactwo
1:04:20 dzięki za polecenie, pierwsze słyszę o takim czymś
jaki jest sens w udawaniu że to nie jest polityczne albo że jest się ponad polityką
Zależy jak co określasz. Bo jednak tutaj mamy omówione postulaty wszystkich partii w obrębie szkolnictwa i nauki wyższej, a nie jakąś agitację polityczną.
Zdecydowanie polityczne. Argumenty kontynuacji zbyte śmiechem, absurdalne pomysły lewicy omówione z entuzjazmem.
Konfederacji. Autokorekta 😀
Dziękuję za super odcinek
Idealnie bedzie do obejrzenia w drodze po wykladach
49:30 mam dzieci z właśnie takimi wyższymi potrzebami. W szkole rejonowej dostają z tego tytułu większe pieniądze, które albo nie są w ogóle przeznaczanie na takich uczniów albo w niewielkim stopniu, bo w tym momencie szkoła ma inne wydatki (np. robienie przedstawień ponieważ wioskę odwiedza kopia obrazu matki boskiej i trzeba świętować). Dzwonili, żeby odebrać dziecko że świetlicy, bo stanowi dla nich problem. Dopiero po przeniesieniu do szkoły prowadzonej przez fundację, która specjalizuje się w uczniach z wyższymi potrzebami zaczęło to funkcjonować tak jak powinno.
Bon oświatowy wcale nie musi oznaczać, że każdy uczeń będzie miał taki sam. Mogą być różne bony oświatowe w zależności od tego, jakie problemy są zdiagnozowane u danego ucznia. Rzecz w tym, żeby te środki szły za uczniem i na ucznia, a nie na widzimisię dyrekcji, która przeznacza dodatkowe środki na inne cele.
Odpalam na telefonie edukacyjny latarnik Krzysztofa, tymczasem yt: na pewno zainteresuje cię ten niepomijalny spot o tym że musisz powstrzymać niemieckiego diabła przed zniszczeniem Polski!
To jest dla mnie HIT, że potrzeba było takiej kreatur jak Zalewska i Czarnek, żeby polska opinia publiczna zauważyła jak bardzo chory jest nasz system oświaty i wbrew temu, co mówi wiele liberalnych mediów nie, wcale nie od 2015r. Szczególnie ten drugi chce uczynić prawem patologię, która i tak funkcjonuje w wielu polskich szkołach od 20- 30 lat, którą dyrektorzy skrzętnie ukrywali przed już i tak zbyt rzadkimi wizytami kuratorium.
Dodam komentarz odnośnie liczy osób przyjmowanych na studia doktoranckie. Otóż u mnie na tych studiach (nauki ekonomiczne) w szczytowym momencie również było ok. 45 osób, ale to nie znaczy że wszystkie one się obroniły. Tylko na moim roku było 15 osób, do końca studiów dotrwało 5, a obroniły się do tej pory 2 (w tym ja). Jednocześnie przez cały okres studiów pracowałam zawodowo w obszarze powiązanym z tematem mojej pracy doktorskiej, co też w wielu aspektach pozwoliło mi ją wzbogacić. Dlatego też nie zgadzam się, ze stwierdzeniem, że nie da się napisać dobrej pracy jednocześnie pracując zawodowo. Poza tym obecnie w wielu ogłoszeniach o pracę na uczelniach jest wymagany zarówno doktorat (i związane z tym doświadczenie publikacyjne), doświadczenie dydaktyczne jak i doświadczenie praktyczne
zapraszam na doktorat z nauk przyrodniczych gdzie musisz siedzieć 8-12h w laboratorium. Nie ma czasu na pracę zarobkową, na zakładanie rodziny, dzieci, zerowe szanse na zakup mieszkania
@@Hans_Olo Oczywiście masz rację. Praca zawodowa jest możliwa tylko wtedy, gdy badań do doktoratu nie trzeba wykonywać w laboratorium, czyli zwłaszcza w naukach społecznych czy humanistycznych. Ale z drugiej strony to w tych naukach jest największy problem z pracą zawodową po doktoracie jak się nie ma doświadczenia praktycznego ani możliwości pracy na uczelni
Przyda się do zastanowienia nad tym, na kogo zagłosować w szkolnej symulacji wyborów
O, tektro. Cóż to za spotkanie
@@tharkun3349 a jak się nazywasz na dsc?
@@tektro6037 Wcaleniejanek
@@tharkun3349 aaa, to ty! Dawno nie gadaliśmy, co?
@@tektro6037 trzeba to zmienić, co nie?
Ładne profilowe Krzysztof!
Dziekuje❤. Cieszę się że moja uczelnia ma taką osobę w kadrze. Szkoda, że już nie za moich czasów. Za moich czasów były teksty typu: kobieta na Agh-u? Zgubiła się? chyba szuka męża. Pozdrawiam cieplutko.
Moja Mama, obecnie profesor tej uczelni, słyszała to i gorsze rzeczy całe życie. Ale pocieszę Cię, że teraz mamy rzecznika ds. równości, rzeczniczkę praw studenta, przyjęte dokumenty równościowe i ludzie wygłaszający takie teksty mają dyscyplinarki. Nareszcie.
@@KrzysztofMMaj Czy chcesz powiedzieć, że... chodzisz z mamą do pracy? :)
Studiowałem na Politechnice Gdańskiej, jak na wydziale otworzyli kierunek inżynieria biomedyczna, to pojawiały się żarciki że ten kierunek jest dla dziewczyn co chcą na politechnice znaleźć faceta.
Trochę chamskie te żarty, powiedziałbym.
Gdybyśmy odkryli pod Polską megametry sześcienne ropy, to głosowałbym na Lewicę, bo imponuje mi ambicja, obszerność i konkrety w ich programie, szczególnie w obszarze edukacji. Niestety, Polska nie dysponuje i jeszcze długo nie będzie dysponować środkami na ich wprowadzenie, nawet jeśli - w idealnym świecie - uciętoby najbardziej bezsensowne z wydatków. Choć i wtedy społeczeństwo domagałoby się, co całkowicie zrozumiałe w obecnej sytuacji, zwiększenia wydatków na armię
"W moim kraju ta oświata to jest ciemnota"
Krzysztof nie lubię kiedy mówisz o konktetach partii których ta partia nie jest wstanie spełnić. Bo suma pieniędzy którą trzeba zainwestować w plan Lewicy jest pierdyliardowa. :(
Na spokojnie mogą się zmieścić w tych 3% PKB. Sam najdroższy element tego programu, czyli 1000zł miesięcznie dla studentów, to przy obecnej liczbie studentów (trochę ponad 1,2 mln) daje około 15 mld rocznie. To jest 0,5% PKB.
@@Savigo. ok, stołówki z wyborem menu, Darmowy transport do 26 roku życia, więcej grantów
Podwyżki dla nauczycieli
Więcej wszystkiego budżet wytrzyma
Pomysły są dobre tylko z realizacją gorzej
Przenosząc edukację w chmurę można by pozbyć większości warunków związanych z wyposażeniem placówek oświatowych oraz kosztów związanych z np. Transportem ale znowu coś kosztem czegoś
Przypominam tylko jak potężne pieniądze obecny rząd wywala w błoto, wtedy postulaty Lewicy przestaną wydawać się być niemożliwe :)
@@piotrdanisz148 Transport to jest nic jeśli chodzi o budżet, bilet miesięczny ulgowy to w zależności od miasta coś w okolicach 50 zł miesięcznie, przy 6 mln osób uczących się, daje to 1,8 mld wydatku na rok.
Podwyżki dla nauczycieli, przy założeniu że będzie to + 1000 zł, daje 6 mld rocznie, bo mamy około 0,5 mln nauczycieli.
Koszt obiadów, przy założeniu 20zł jako koszt przygotowania 1 obiadu, przy 180 dniach nauki rocznie i niecałych 5 mln uczniów daje, w sumie sporo bo 18 mld rocznie.
O grantach się nie wypowiem, nie wiem na razie jak miałbym to oszacować. Ale wszystkie powyższe punkty + kasa dla studentów dają łącznie 41 mld rocznie, czyli w sumie koszt 500+. To wbrew pozorom nie jest duża kwota jeśli chodzi o budżet państwa i nadal zamyka się poniżej 1,5% PKB.
Nawet doliczmy do tego założenie, że na 5 mln uczniów, *średnio* u każdego przypada 1 wizyta u psychoterapeuty miesięcznie, przy koszcie wizyty 150zł, także 9 mld z budżetu rocznie.
Nadal nie jesteśmy blisko 3% PKB, czyli około 90 mld.
Powiem tak: od czasów zadłużenia się u Koreańczyków sektoru zbrojeniowego na dziesiątki miliardów złotych argument finansowy mnie kompletnie nie przekonuje www.money.pl/gospodarka/miliardy-na-wojskowy-sprzet-wiadomo-skad-polska-chce-wziac-pieniadze-6906757865667552a.html Edukacja wymaga KAŻDYCH nakładów, jakie są tylko możliwe, bo inwestycja w nią daje potem zwroty o nieprzewidywalnej, bo niewymiernej wartości.
Krzysztof - "nigdy Wam nie powiem jakie mam poglądy polityczne!"
też Krzysztof - pół godziny chwalenia programu Lewicy
kurtyna :D
No i bardzo dobrze, właśnie to, co piszesz, pięknie pokazuje, że tego się nie dowiedziałeś.
To ja się pochwalę że posiadam swój kluczyk bezpieczeństwa. Niestety kupiony już po szkodzie i tygodniowym siedzeniu z supportem żeby odzyskać konto ale jest. I bardzo sobie chwalę
Znacząca część tych postulatów Lewicy które się tak spodobały pochodzi z programu partii Razem (która jest częścią bloku Lewicy).
Nie wiedziałem! Dzięki za info!
Wychodzi na to że najlepszym wyborem byliby bezpartyjny samorządowcy XD
Bezpłatne praktyki (i staże). Tu coś mogę wyjaśnić, bo nieźle znam temat.
Akurat pracuję w zawodzie (IT) w którym są polularne praktyki i staże. Zazwyczaj bezpłatne. Powód jest prosty - na każdy "etat" praktykanta/stażysty trzeba przeznaczyć przynajmniej 1/4 etatu doświadczonego pracownika do opieki.
Trzeba patrzeć mu na ręce, pilnować czy czegoś nie zepsuł, a w sporej liczbie przypadków wynik pracy praktykanta/stażysty jest kompletnie do wyrzucenia. Plus jeszcze odciąga innego fachowca od jego zwykłych zajęć, co generuje dodatkowe koszty.
Po co firmy robią w takim razie praktyki i staże, skoro nawet bezpłatne słabo się im opłacają? Bo liczą że jeśli ktoś ma zadatki na dobrego specjalistę, to zostanie jako pracownik, i po czasie "zarobi na siebie". Albo zrobi rozgłos, jak to świetnie go uczyli w firmie, i ściągnie kogoś dobrego.
Wprowadzenie obowiązkowo płatnych praktyk/stażów spowoduje tylko tyle, że mało kto będzie je organizował. Przypominam że firmy powstają głównie po to, żeby zarabiać pieniądze.
To ciekawe, co piszesz, bo znam odwrotne sytuacje: firm nieprzyjmujących na praktykę bezpłatną wymuszana przez uczelnię, bo niechcących łamać prawa pracy. Mowa o dużych korpo
Hmm... interesujące. Wykonywałem pracę zarówno dla dużych korpo (telekomy, ubezpieczalnie, banki), jak i dla typowych Januszexów. Czasem wpadała mi opieka nad juniorami/stażystami. Jeszcze nie spotkałem się z tym argumentem o prawie pracy.
Z ciekawości zapytam znajomych w branży, bo może przez kilkanaście lat miałem pecha (kto wie), i dowiem się czegoś nowego. Dzięki :-)
Odbywałem darmowe praktyki u wtedy spółki skarbu państwa. Uzwiązkowiona, wszyscy na etatach, Janusze na prezesach itp. Słowem nikt o prawie pracy się nie zająknął.