Znałem panienkę, która niedawno umarła w domu starców, mając lat ponad dziewięćdziesiąt. Przez całe życie była wzorcowym przykładem kobiety upadłej, zawsze w towarzystwie mile widziana. Raz zwierzyła się mojej żonie, a miała wówczas siedemdziesiąt dwa lata: "Widzisz, na co mi przyszło? Zawsze miałam chłopców, a teraz mam czterdziestopięcioletniego starucha". Czy można kogoś takiego nazwać kobieta upadła, to raczej kobieta kochająca życie.
Żyjemy w czasach, w których masturbacja nie jest już nazywana samogwałtem. To przestarzałe słowo sugeruje, że mówimy o czymś związanym z przemocą, sprzecznym z naturą. Masturbacja nie jest więc samogwałtem.
Z jednym się tylko zgodzę aby nie ukrywać tego przed partnerem tylko porozmawiać z nim i robić to wspólnie (nawet jeśli partner potrzebuje do tego jakiś film dla dorosłych - to niech to zrobią razem)
U mnie po paru przylapaniach stwierdzilismy że po prostu to normalne i tyle to jest zwykłą potrzebą fizjologiczną. Nie raz jest tak że żona nie ma ochoty po prostu na sex albo po prostu nie może go uprawiać to bywa tak że ogladamy po prostu jakis film czy serial i po prostu sobie to robie a żona nawet nie zwraca na to uwagi. Czasami jak sie czesto mijamy i nie ma czasu po prostu tak bywa to nie raz jest tak że ona sie szykuje do pracy a ja też na szybko przed ubraniem się to robię żeby po prostu się nie męczyć. Z resztą po tylu latach wystarczy że spojrzy na mnie bądź na pewną rzecz i wie że uzbierało sie tyle tego że sex mógł by sie po prostu za szybko skończyć. Nie mowie ze po 5 min ale po prostu znamy się znamy swoje organizmy i wiem co i jak może się skończyć.
Niestety nie zgodzę się z tym nowym trendem, że to jest dobre, zdrowe i wskazane. Ma negatywny wpływ na psychikę, doznania a w szczególności na udaną relację seksualną w związku. Jest mnóstwo materiałów na ten temat w internecie.
Ja również się nie zgadzam - żaden facet nie jest w stanie zapanować nad swoim ciałem tak, by potem przestać kiedy stanie się to codziennością. Wystarczy poczytać kobiece fora, młodzi mężczyźni, dwadzieścia kilka lat, tracą całkowicie zainteresowanie stałą partnerką na rzecz masturbacji przy telefonie czy komputerze. To jest największą plagą naszych czasów. Mlode dziewczyny faszeruja się tabletkami antykoncepcyjnymi, bo są w stałym związku a chłopak nawet jej palcem nie dotyka bo zwyczajnie mu się nie chce. Po co, jeśli sam sprawi sobie większą przyjemność przy komputerze. A dziewczyny potem płaczą miesiącami w poduszkę, obwiniaja siebie, stosują diety, szukają porad i problemów w sobie. A jedynym problemem jest to, że masturbacja niesamowicie uzależnia, przecież są badania jak dopamina zmienia mózg, są skany i widać że bardziej mózg zniszczony jest po oglądaniu porno niż braniu narkotyków. Mądrzy mężczyźni powinni uczyć swoich synów, żeby walczyli z tymi impulsami szybkiego rozładowania napięcia bo wpadną w nałóg, będą niszczyć siebie i swoje związki a potem normalny seks z kobietą którą kochają, nie będzie dawał im satysfakcji.
@@przypadkimiosne6105 Niestety proponowanie rozmowy nie odczaruje złego wpływu masturbacji. Fizjologicznie efekt masturbacji u mężczyzny to gwałtowny spadek testosteronu. Co za tym idzie mężczyzna traci chęć i energię do dalszej aktywności również związkowej. U mężczyzny z masturbacją nieodłącznie wiąże się pornografia. Pornografia niestety uzależnia. W efekcie mamy masę młodych mężczyzn, którzy nie chcą bo nie mają motywacji do aktywności społecznej, zawodowej i związkowej. Nie potrzebują więc partnerki. Wystarczają im gry komputerowe i pornografia. Długotrwały efekt masturbacji/pornografii to ciągłe przekraczanie kolejnych granic. Po czasie żadna partnerka nie jest w stanie sprostać i wyzwolić w mężczyźnie popędu i sex w związku umiera.
Znałem panienkę, która niedawno umarła w domu starców, mając lat ponad dziewięćdziesiąt. Przez całe życie była wzorcowym przykładem kobiety upadłej, zawsze w towarzystwie mile widziana. Raz zwierzyła się mojej żonie, a miała wówczas siedemdziesiąt dwa lata: "Widzisz, na co mi przyszło? Zawsze miałam chłopców, a teraz mam czterdziestopięcioletniego starucha". Czy można kogoś takiego nazwać kobieta upadła, to raczej kobieta kochająca życie.
👍👍🤩 bardzo świeże podejście do tematu...
Znałem panienkę, która niedawno umarła w domu starców, mając lat ponad dziewięćdziesiąt. Przez całe życie była wzorcowym przykładem kobiety upadłej, zawsze w towarzystwie mile widziana. Raz zwierzyła się mojej żonie, a miała wówczas siedemdziesiąt dwa lata: "Widzisz, na co mi przyszło? Zawsze miałam chłopców, a teraz mam czterdziestopięcioletniego starucha". Czy można kogoś takiego nazwać kobieta upadła, to raczej kobieta kochająca życie.
Po to jest małżeństwo,żeby nie musieć tego robić samemu.W zdrowym związku nikt nie powinien nawet pomyśleć o samogwałcie.
Żyjemy w czasach, w których masturbacja nie jest już nazywana samogwałtem. To przestarzałe słowo sugeruje, że mówimy o czymś związanym z przemocą, sprzecznym z naturą. Masturbacja nie jest więc samogwałtem.
D
Z jednym się tylko zgodzę aby nie ukrywać tego przed partnerem tylko porozmawiać z nim i robić to wspólnie (nawet jeśli partner potrzebuje do tego jakiś film dla dorosłych - to niech to zrobią razem)
U mnie po paru przylapaniach stwierdzilismy że po prostu to normalne i tyle to jest zwykłą potrzebą fizjologiczną. Nie raz jest tak że żona nie ma ochoty po prostu na sex albo po prostu nie może go uprawiać to bywa tak że ogladamy po prostu jakis film czy serial i po prostu sobie to robie a żona nawet nie zwraca na to uwagi. Czasami jak sie czesto mijamy i nie ma czasu po prostu tak bywa to nie raz jest tak że ona sie szykuje do pracy a ja też na szybko przed ubraniem się to robię żeby po prostu się nie męczyć. Z resztą po tylu latach wystarczy że spojrzy na mnie bądź na pewną rzecz i wie że uzbierało sie tyle tego że sex mógł by sie po prostu za szybko skończyć. Nie mowie ze po 5 min ale po prostu znamy się znamy swoje organizmy i wiem co i jak może się skończyć.
Niestety nie zgodzę się z tym nowym trendem, że to jest dobre, zdrowe i wskazane. Ma negatywny wpływ na psychikę, doznania a w szczególności na udaną relację seksualną w związku. Jest mnóstwo materiałów na ten temat w internecie.
Można się z nami nie zgadzać ;) najważniejsze, żeby sobie na te tematy pomyśleć, porozmawiać z bliską osobą i wyrobić sobie swoje zdanie.
Ja również się nie zgadzam - żaden facet nie jest w stanie zapanować nad swoim ciałem tak, by potem przestać kiedy stanie się to codziennością. Wystarczy poczytać kobiece fora, młodzi mężczyźni, dwadzieścia kilka lat, tracą całkowicie zainteresowanie stałą partnerką na rzecz masturbacji przy telefonie czy komputerze. To jest największą plagą naszych czasów. Mlode dziewczyny faszeruja się tabletkami antykoncepcyjnymi, bo są w stałym związku a chłopak nawet jej palcem nie dotyka bo zwyczajnie mu się nie chce. Po co, jeśli sam sprawi sobie większą przyjemność przy komputerze. A dziewczyny potem płaczą miesiącami w poduszkę, obwiniaja siebie, stosują diety, szukają porad i problemów w sobie. A jedynym problemem jest to, że masturbacja niesamowicie uzależnia, przecież są badania jak dopamina zmienia mózg, są skany i widać że bardziej mózg zniszczony jest po oglądaniu porno niż braniu narkotyków. Mądrzy mężczyźni powinni uczyć swoich synów, żeby walczyli z tymi impulsami szybkiego rozładowania napięcia bo wpadną w nałóg, będą niszczyć siebie i swoje związki a potem normalny seks z kobietą którą kochają, nie będzie dawał im satysfakcji.
@@przypadkimiosne6105 Niestety proponowanie rozmowy nie odczaruje złego wpływu masturbacji. Fizjologicznie efekt masturbacji u mężczyzny to gwałtowny spadek testosteronu. Co za tym idzie mężczyzna traci chęć i energię do dalszej aktywności również związkowej. U mężczyzny z masturbacją nieodłącznie wiąże się pornografia. Pornografia niestety uzależnia. W efekcie mamy masę młodych mężczyzn, którzy nie chcą bo nie mają motywacji do aktywności społecznej, zawodowej i związkowej. Nie potrzebują więc partnerki. Wystarczają im gry komputerowe i pornografia. Długotrwały efekt masturbacji/pornografii to ciągłe przekraczanie kolejnych granic. Po czasie żadna partnerka nie jest w stanie sprostać i wyzwolić w mężczyźnie popędu i sex w związku umiera.
Znałem panienkę, która niedawno umarła w domu starców, mając lat ponad dziewięćdziesiąt. Przez całe życie była wzorcowym przykładem kobiety upadłej, zawsze w towarzystwie mile widziana. Raz zwierzyła się mojej żonie, a miała wówczas siedemdziesiąt dwa lata: "Widzisz, na co mi przyszło? Zawsze miałam chłopców, a teraz mam czterdziestopięcioletniego starucha". Czy można kogoś takiego nazwać kobieta upadła, to raczej kobieta kochająca życie.
Czym to robicie....? Wibratorem...?