@@8akfjeixcijdej8 ale nie powiesz, że to nieprzydatne :D teraz na studiach ile się nasłucham jak moja prezentacja jest świetna i przemyślana. Co z tego, że robiona na kolanie kilka godzin przed :D
Szkoła muzyczna to najlepszy rozdzial mojego dzieciństwa! Absolutnie wszystko sie tam zgadzało, zaczynajac od siedzenia do 20 w szkole, pisanoa dyktand, a na zabawqch z kolegami i bieganiu po szkole kończąc
Wielka prawda. Zrezygnowałam ze szkoły muzycznej w trakcie II stopnia, byłam zmęczonym, zestresowanym dzieciakiem, a teraz żałuję. PSM nauczyła mnie super dyscypliny, pokazała mi możliwość rozwoju, kreatywności, którą wykorzystuję każdego dnia w pracy inżyniera, ale jednak sam system nie jest idealny.
A ja skończyłam Ogólnokształcącą (przedmioty zwykłe+ muzyka w jednym) Szkołę Muzyczną (12lat) w Bytomiu i każdemu polecam! Dla nas, uczniów to był cały świat, spędzaliśmy tam całe dnie, tworzyliśmy bardzo zgraną społeczność! A najlepsze były klasowe występy przed całą szkołą, kiedy śpiewaliśmy i graliśmy zupełnie własne aranżacje popularnych hitów 🙂 Skończyłam Akademię Muzyczną i wlasne dzieci również posłałam do takiej szkoły
Dobry Bóg postawił mi na mojej drodze niesamowitych nauczycieli, takich muzycznych wariatów. Z instrumentem jednak było bardziej „podręcznikowo” i bardzo długo byłam tym typem, który bez nut nie zagra;) Wdzięczna jestem za osoby, które tę perspektywę mi zmieniły, za Twoje wstawki między słowami w mamie lamie dot. muzykowania, za poradę do dyplomu...;) Bo choć już powoli dobiega koniec tej mojej drogi, to mam możliwość zmienienia podejścia, czerpania wiedzy (szczególnie praktycznej) od tych „szalonych” nauczycieli i po prostu posiadania z tego radochy. Dobrze, że powstają takie treści. Aniu, jesteś dla mnie ogromną inspiracją! ❤️
We mnie szkoła muzyczna zniszczyła miłość do głównego instrumentu (gitary) i teraz będąc 10 lat po skończeniu pierwszego stopnia żałuję, że dałam w sobie stłamsić te wartości z którymi tam szłam 🤷🏼♀️
Po szkole muzycznej musiałam gitarę wynieść na strych bo nie mogłam na nią patrzeć.. okropny nauczyciel, zniszczył mnie psychicznie i to odczuwam do dziś
Szkoła muzyczna jest jedną z najfajniejszych rzeczy, które mnie spotkały. :) Spore znaczenie miał fakt, że zapisałam się do niej w zasadzie sama (nikt mnie nie zmuszał, sugerował, pytał, proponował) - miałam 14 lat, grałam na basie i chciałam nauczyć się więcej. Nie czułam presji i robiłam to tylko i wyłącznie dla siebie. Trafiłam na wspaniałego nauczyciela - gościa, który miał już swoje lata, ale dzięki temu miał też doświadczenie (włącznie z graniem w kapelach weselnych wiele, wiele lat temu). To dzięki niemu w szkole muzycznej czułam się jak w drugim domu. Prócz grania na instrumencie nauczyłam się tam jak organizować czas, tak aby ogarnąć dwie szkoły na raz (pod koniec muzycznej chodziłam do drugiej klasy liceum) - i to jest umiejętność, która przydaje się i w dorosłym życiu. Mimo, że dla mnie szkoła muzyczna była epizodem i po jej ukończeniu nie kontynuowałam nauki w kierunku muzycznym, to uważam, że to była świetna przygoda! :)
Wysłałam syna jako 7 łatka do szkoły muzycznej. Instrument, rytmika, taniec ludowy. Dziecko było zniechęcone. Po roku zaliczone. Jako 8 latek poszedł do Ogniska muzycznego, chodzi drugi rok i jest zachwycony.
Właśnie ostatnio myślałam o tym że szkoła muzyczna to najlepsze a zarazem najgorsze co mnie spotkało. Wielkie dzięki za ten odcinek wywołał u mnie super wspomnienia. pozdrawiam 😘
Chodziłam do Państwowej Szkoły Muzycznej (Oświatówka) i niestety pozytywnych wspomnień mam mniej niż negatywnych. Po pierwszym stopniu byłam styrana i miałam dość grania na instrumencie. Na II stopień nie poszłam. Niektóre zajęcia były bardzo fajne - głównie dzięki nauczycielom. Jednak mój prowadzący od instrumentu (grałam na fortepianie) potrafił wydrzeć się na mnie i nie raz oberwałam linijką po palcach... Szkoda mi też, że nie rozwijałam się grając lekkich, nowszych nut, czy ucząc się improwizacji. Tego mi było brak i to zabiło moją dalszą chęć nauki.
Mam identycznie doświadczenie jak ty. I nawet na tym samym instrumencie graliśmy. Po tej sytuacji skończyłem na lekach antydepresyjnych i przeciw lękowych.
Skończyłam I st. w klasie skrzypiec. Egzamin był ostatnim dniem kiedy miałam cokolwiek wspólnego z muzyką - Bogu dzięki! Koszmar (spędzałam w szkole całe dnie, od otwarcia do zamknięcia drzwi -podobnie jak i inne dzieci z mojej klasy. Milion przedmiotów, lekcje z dwóch instrumentów: pierwszy skrzypce i dodatkowy fortepian + wielogodzinne ćwiczenia... zmarnowane dzieciństwo i trauma). Trzeźwo myśląc, uważam, że jeśli dziecko zapiera się rękami i nogami, że chce grać, jest muzycznym geniuszem - bardzo proszę, ale nie od tak... Szkoda życia!
@@karolinab3035 niestety, jestem głosem tych dzieci, za które decyzję o pójściu do szkoły muzycznej podjął rodzic (a takich nie mało). Dlatego jak słyszę tu cytat z filmu "puszczę dziecko, bo przyda mu się trochę dyscypliny" to przypomina mi się mój przypadek. Pomysł rodzica, żeby zaspokoić jakieś własne potrzeby czy ambicje. W moim przypadku w mózgu rozwinęła mi się jedynie przestrzeń traumatycznych przeżyć, nic więcej. Niestety, takie mam doświadczenie, i nie oceniam systemu nauczania, jedynie podejście dorosłych do dzieci (rodziców, ale i pedagogów, tam nie ma miejsca na traktowanie dziecka zgodnie z jego wiekiem). Mój rachunek to 6 lat wyjęcie z życiorysu. Jakaś część ludzi z pewnością jest szczęśliwa, ja niestety nie mam takich doświadczeń i dzielę się, bo może dzięki temu dam dorosłym do myślenia, może jakieś dziecko nie będzie musiało piłować na skrzypcach, bo mamusia czy tatuś znalazł sposób na dyscyplinę. (podobne historie mają miejsce z resztą z dziećmi, które angażowane są w sport - sama znam takie przypadki). Pozdrawiam serdecznie.
@@ewaa2158 bardzo mi przykro, powodem zapisania dziecka do szkoły artystycznej powinna być chęć jego rozwoju, a nie nauka dyscypliny. Niemniej jednak zawsze można znaleźć jakieś plusy :)
@@ewaa2158 jak bym czytała o sobie. Mam identyczne doświadczenia plus przemoc w domu, bo ojciec uznał, że to mnie oduczy mylenia się podczas gry na fortepianie. Na szczęście to było lata temu, terapia pomogła mi uporać się z ta częścią mojego dzieciństwa, tylko takie filmy jak ten przypominają mi jakie dno i upodlenie to było.
@@galbulbul Dziękuję za Twój komentarz. Przykro mi bardzo :( sama też wiem co do znaczy dostawać smyczkiem za błędy, za niechęć do ćwiczeń... Taka to dyscyplina... za to, że jest się dzieckiem i chcę się robić to co robią dzieci.
Nienawidziłam mojej państwowej szkoły muzycznej. Bardzo żałuje, bo jestem bardzo muzycznie uzdolniona, ale forma prowadzenia zajęć, i presja mnie zjadły. O czym mówię? Wyłamywanie palców, żeby łapć oktawy i krzyczenie na dziecko, ze ma za krótkie palce to była ostra przesadza. Na chórze pani prowadząca wprowadzała taki rygor, krążyła wśród nas, wyłapywała nieczysto śpiewających i wyciągała ich na środek pokazując reszcie, ze ten oto jest gorszy. A do tego egzaminy... ciagle egzaminy - egzamin do szkoły muzycznej, egzamin śródsemestralny, egzamin semestralny, znów śródsemestralny i końcoworoczny. Tragedia, szkoda ze tam trafiłam, ze nie poszłam prywatnie do jakiegoś nauczyciela, który nie traktowałyby mnie jak kupy gówna. Najgorsze lata w moim życiu.
Niestety tak wygląda weryfikacja. Albo ktoś jest silny i daje radę, albo odpada. Tak jest nie tylko w szkole muzycznej. Obecnie inaczej wygląda nauka. Nauczyciele już nie są tak wymagający, jak przed laty. Widać także po coraz niższym poziomie nauczania. Chór prowadzony w szkole mojego syna, wygląda, jak zoo ze skaczącymi małpkami. Zero dyscypliny, w konsekwencji kiepski repertuar.
@@mariakowalska3557dyscyplina jest Ok, ale wyłamywanie palców, które kończyło się w szpitalu już nie. Do dziś pamietam, że jako 9-latka z premedytacją złamałam sobie palec o kant ściany, bo wydawało mi się, ze to jedyny sposób, żeby nie musieć chodzić na zajęcia. Nie wiem, czy współczesny sposób kształcenia muzycznego jest dobry, tamten na pewno był koszmarny.
Bardzo potrzebny odcinek. Przeszłam przez wszystkie stopnie edukacji muzycznej, kończąc mgr. Znam sporo osób, które przechodziło traume, do dziś ma różnego rodzaju napięcia, wpajano nam, że nie masz prawa popełnić błędu, jak się pomylisz jesteś nie wystarczający i niestety zabijano kreatywność i radość z muzyki. Dokładnie tak jak mówicie śpiewało się gamy, tylko nie wiadomo po co jak to łączyć itp. Są też plusy i też zależy na kogo się trafi, koledzy co grali na dętych razem z nauczycielem grali w zespole, improwizowali, bawili się muzyką i to jest super. Tylko dać sobie to prawo i odkręcić błędne przekonania, które przez tyle lat zostały wpojone w tak młodym wieku nie jest łatwo. Z tymi nutami też prawda. Dzięki za odcinek:)
Mój Syn zdał do Państwowej Szkoły Muzycznej w wieku 6 lat. Na pierwszym występie, które były też egzaminem Pani Dyrektor tym Maluchom starała się wytłumaczyć co to trema , a kiedy spytała kto jej nie ma właśnie zgłosił się tylko mój Janek tak się rwał na scenę i na prawdę do jej ukończenia to uwielbiał. Bardzo zniechęcało go momentami monotonne powtarzanie ćwiczeń, ale przyznaję , że sporo dobrego z tej Szkoły wyniósł. Miał bardzo mądrych i cierpliwych nauczycieli i super atmosferę.
Byłam w trzech szkołach, najpierw w prywatnej popołudniowej, potem państwowej osm, a teraz jestem w państwowej popołudniowej. Prywatna była słaba bo spoko, rodzice płacili, uczyli mnie niby ale w sumie nie obchodziło nikogo co wiem bo dopóki płacą to będzie piątka na koniec. Z powodów prywatnych postanowiłam całkowicie zmienić otoczenie i chciałam zdać do dziennej muzycznej. Jednak już przy egzaminach wstępnych zauważyłam że no kurcze coś jest nie tak bo poziom który w prywatnej był normalny, w państwowej jest niewystarczająco niski. Do lepszej nie zdałam ale po namowach rodziców spróbowałam aplikować do innej gdzie udało mi się dostać. Jednak było ciężko, mimo że ze skrzypiec nigdy nie miałam gorszego stopnia niż 3, ale i tak podejście nauczycieli powoli zabijało moją pasję do instrumentu. A potem zupełnie przypadkiem dostałam się na śpiew klasyczny do jeszcze lepszej szkoły, popołudniowej, państwowej, i chyba rozumiem dla czego jest taka dobra... BO NAUCZYCIELE FAKTYCZNIE POKAZUJĄ JAK CZERPAĆ PRZYJEMNOŚĆ Z MUZYKI I WRESZCIE CZUJĘ SIĘ DOBRA W TYM CO ROBIĘ. No i ogólnie super.
Ja jako dziecko bardzo byłam zmęczona tymi wszystkimi zajęciami w PSM, miałam poczucie że omijają mnie wszystkie najlepsze zajęcia (np. zbiórki harcerskie), ale teraz z perspektywy czasu (mam 20 lat) jestem rodzicom wdzięczna, że mnie przycisnęli, żebym już skończyła ten pierwszy stopień i teraz nie wyobrażam sobie dnia bez muzyki, grania na pianinie, etc.
Po 12 latach uczęszczania do szkoły muzycznej żałuję jedynie tego, że nie wagarowałam. Ogrom wiedzy, który jest nam wpajany w późniejszych latach zniechęca. Pojęcie tej wiedzy nie jest niemożliwe, ale wymaga poświęcenia mnóstwa czasu, co w przypadku, gdy nie chcesz później rozwijać kariery muzyka, sprawia, że musisz olewać szkołę muzyczną, żeby uczyć się przedmiotów potrzebnych do matury i na studia. Co kończy się tym, że jesteś najgorszy w klasie muzycznej i każde zajęcia utwierdzają Cię w tym, że jesteś głupi :') Gdybym wcześniej zdała sobie sprawę, że nie muszę być taką osobą, na jaką kreuje mnie szkoła muzyczna - moje życie potoczyłoby się inaczej. Tak bardzo chciałam sprostać oczekiwaniom nauczycieli, że grałam według ich wizji, a nie swojej własnej. Co z tego, że nauczyciel każe mi tu grać szybciej? Ta melodia jest taka piękna, kiedy jest wolna! Walić to! Będę grać wolno, lirycznie, niech ta melodia płynie... Takiego myślenia mi brakowało. Szkoła muzyczna uczy dyscypliny, fakt. Problem gdy bycie zdyscyplinowanym ewoluuje w bycie kukiełką. Proszę nie brać tego komentarza do siebie, to jest moje prywatne wylanie żali z kielicha goryczy ;-) Żeby było jasne - nie żałuję pójścia do szkoły muzycznej. Żałuję mojego podejścia do nauki.
Jako uczennica PSM II st. trafiłam na świetną kadrę. Na pewno ułatwia to edukację, ale pojawia się jeszcze jeden problem - ciągłe poczucie bycia niewystarczająco dobrym, takie ogólne przytłoczenie, aż w końcu wypalenie i niechęć do wszystkiego. Wydaje mi się, że w szkołach muzycznych takie myśli to standard i chyba jedynym ratunkiem jest postawienie sobie jakiegoś celu i dążenie do niego małymi kroczkami.
Skończyłam pierwszy stopień szkoły muzycznej w Poznaniu. 6 lat bo już szlam systemem z gimnazjum. Z perspektywy czasu mega dobrze wspominam szkole muzyczna. A najbardziej z perspektywy jak teraz, jako dorosła osoba, widzę jak wyglada podstawówka. Ja jestem dyslektykiem. Mam mega problemy z zapamiętywaniem. Nie byłam wstanie zapamiętać utworów i kiepsko mi szło czytanie nut. Pani od fortepianu powiedziała mi szczerze „nie dasz sobie rady dalej, zrezygnuj z tej szkoły”. Ale tak długo nosiłam traumę „miałaś być wielka pianistką” teraz moje koleżanki i koledzy ze szkolnej ławki robią karierę muzyczną... np Sylwia Grzeszczak. Takie nie spełnione ambicje... i oczekiwania. Strach przed egzaminami... wyścig szczurów i ciągła konkurencja (ale czy tak nie wyglada dorosłe życie?) Ale ile ja tam się nauczyłam. Rytmika, chór, celebrowanie każdych urodzin (śpiewaniem i graniem Sto Lat czasem na pare instrumentów w czasie lekcji), pianino, kreatywne baliki itd. Później poszłam do gimnazjum rejonowego... to był zderzenie z zupełnie innym światem. I do teraz mam wrażenie, że ja nie pasuje do „normalnego” świata. Tęsknie za tymi korytarzami gdzie ludzie nucili melodie pod nosem, albo grali na ustnikach, ubierali się oryginalnie (a nie jak wszyscy)... wchodząc do każdej sali była muzyka, magia i tajemniczość. Odpowiadając na pytanie - tak - pośle moje dzieci do muzycznej szkoły! Ale będę wzmacniać je w domu psychicznie, żeby umiały grać dla przyjemności i dla siebie.
Mam dziecko w trzeciej klasie OSM w Krakowie (czyli państwowa szkoła muzyczna + przedmioty ogólnokształcące w jednym). Młody ćwiczy na instrumencie średnio 0,5h dziennie, w życiu nie siedział przy pianinie >1h w jeden dzień, a leci na piątkach samych. Przed wysłaniem bałam się, że krew, pot, łzy będą, a tu laba więsza niż w normalnej podstawówce. Może się to zmieni w starszych klasach, ale na razie nic na to nie wskazuje. Ma drugą nauczycielkę instrumentu, obie panie bardzo fajne, żadnego stresu. Syn nawet na audycje idzie wyluzowany. Lekcje kończy między 11:00, a 15:00 i jest już wtedy po wszystkim i gania z kolegami z osiedla na boisko itp. Posłanie dziecka do takiej szkoły to dla mnie zero strat, same zyski.
Nie chcę pani zniechęcać, ale prawda jest taka że ilość nauki i presja zwiększa się z czasem. Obecnie jestem w III klasie II stopnia (9 rok nauki ) też w Krakowie I niestety mam bardzo dużo zajęć i dużo ćwiczeń. O ile ktoś jest na to gotowy i lubi to jest super, ja osobiście czuje się już dosyć zmęczona tym.
Skonczylam PSM II stopnia w latach 90tych i czesto slysze pytanie "czy to nie bylo zmarnowane dziecinstwo"? i trochę sie lapie za glowe...a jaka byla niby alternatywa? siedzenie przed tv i na trzepaku pod blokiem? w tamtych czasach w mniejszych miastach nie bylo zadnych zajec dodatkowych, dzieci lataly po podworku, ogladaly tv, grały na pegazusie... niby spoko, taki luz, ale dzieki SM mialam 2x wiecej znajonych, koncerty, wyjazdy, czulam ze jestem w swietnym i wyjatkowym miejscu, nie zaluje ani minuty z tych 12 lat, choc nie mialam nigdy żadnych szczególnych osiagniec. Jeśli dziecko ma zdolnosci i pasję, to nie sluchajcie zadnych glupot o strasznej, upiornej szkole muzucznej, tylko idzcie na egzamin i jak sie dostanie, to niech chodzi, to są bezcenne doswiadczenia. Problemem jest tez bledne postrzeganie PSM jako takiego bardziej profesjonalnego "kółka zainteresowań". To błąd. Szkoly muzyczne, baletowe, mistrzostwa sportowego, plastyczne są szkolami zawodowymi. Kształcą do wykonywania zawodu muzyka klasycznego. Jesli ktoś chce improwizowac, grac piosenki Justina Biebera, nie chce się uczyc teorii, to nie potrzebna mu taka szkola do niczego. To jakby mieć pretensje, ze w szkole baletowej trzeba tanczyc na pointach i nie uczą tam salsy. Bo to nie ten adres po prostu.
W czerwcu skończyłam I stopień na flecie głównym. Miałam świetnych nauczycieli ale nie miałam przez to ani wolnego czasu, ani siły. Nienawidziłam tego, byłam bliska porzucenia szkoły muzycznej, kwarantanna mnie uratowała i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że samo granie na instrumencie jest fajne i gram teraz dla samej siebie.
Super powiedziane. Dyscyplina i pracowitość to zdecydowanie wielka zaleta. Pamietam naszą szkołę i obowiązkowe koncerty - chociaż to lubiłam :) pamietam Ciebie Aniu jak tańczyłaś i zawsze podziwiałam wszystkie rytmiczki. Kiedy miałam już ostatni egzamin, to było to bardzo wzruszające, ale tez wtedy miałam taki luz, ze to koniec i zdecydowanie był to mój najlepiej zagrany egzamin. Nawet pan, którego się wszyscy baliśmy zachęcał mnie wyjątkowo po nim do kolejnego stopnia 😂. Wybrałam wtedy ognisko, żeby tylko kontynuować naukę na instrumencie. Przyznaje, ze jak myślę o swoim dziecku to raczej celowałbym w ognisko muzyczne.
szkoła państwowa, 2 stopnia, ja poszłam do szkoły najpóźniej jak się da jak zezwala prawo, bez przygotowania, na dęty instrument, w wieku 23 lat. jakoś nadgoniłam, najlepsza decyzja w moim życiu.
Cóż za mało elegancki komentarz! Dlaczego słysząc imię Olena od razu istnieje potrzeba, niektórzy czują nawet prawo, grzebania w czyimś życiorysie i oceniania poziomu władania językiem polskim. A może Pani Olena jest dwujęzyczna? Takie komentarze tworzą podziały na ludzi tych "naszych", którzy po polsku mówią i tych, którzy "naszymi" się stają, bo "tak pięknie mówią po polsku". Pani Olena jest absolwentką szkoły muzycznej, cała rozmowa jest na temat muzyki, dlaczego poziom znajomości polskiego ma być tu najważniejszy?
Ja trafiłam niesamowicie: miałam cudowny I stopień, który zaczęłam w wieku 14 lat, II stopień, w którego jestem połowie też jest cudowny. Nauczyciele od teorii na prawdę potrafią uczyć, zainteresować nas przedmiotem i wiedzą co robią. Na prztkład kształcenia sluchu w ogóle się nie boję chociaż długo było tak, że umiałam dużo mniej niż inni. Fortepian dodatkowy - denerwuje mnie tylko to że trzeba ćwiczyć ;), ale Pani - też kochana i zawsze podnosi na duchu. Jeśli chodzi o klasę instrumentu głównego to mam szczęście być członkiem jednej z najlepszych klas w Polsce. Presja trochę jest, ale moja nauczycielka od początku mówiła, ze wiek nie ma znaczenia i ciężką pracą zajdę daleko. Szkoła muzyczna dała mi realizację marzeń, pracowitość i przede wszystkim dzięki temu odkryłam co kocham i co chcę robić w życiu.
Chodziłem do szkoły muzycznej i pamiętam wszystko o czym mówicie. Nie poszedłem na drugi stopień bo nie miałem siły. Muzyki nauczyłem się w wieku dorosłym, bo zauważyłem że brak mi wiedzy do robienia aranżacji gitarowych. Sam nauczyłe się harmonii jazzowej i klasycznej i dopiero wtedy zrozumiałem co się dzieje z muzyką i "dowiedziałem się" że każda skala ma nieco więcej niż 3 akordy. Dzieci do muzycznej (państwowej) szkoły nie poślę, grać będą wszystkie które tylko będą chciały.
Od 13 minuty najważniejszy problem szkoły muzycznej. Wirtuozem i genialnym muzykiem zostaje pewnie 1 na dziesięć tysiecy osób. Wystarczyło by poprostu założyć że dobry i bardzo dobry jest wystarczajacy i atmosfera wyścigu szczurów i tej presji nie była by taka dotkliwa. Są dzieci które są zdolne w kilku dziedzinach, jak mój syn i chociaż chodzi do szkoły muzycznej popołudniowej to muzyka jest jego pasja i hobby, ale raczej nie będzie zawodem chyba że dodatkowym, a na tym zależy dyrektorom szkół muzycznych.
Osobiście chodzę jeszcze do szkoły muzycznej i uważam, że natłok obowiązków i wyższy poziom nauczania troszeczkę mnie przygniata. Jednak nie wyobrażam sobie chodzić do normalnej szkoły. Uwielbiam gitarę, trochę mniej fortepian, literatura muzyczna jest ciekawa, a ciągle koncerty i muzyka gdy przechodzi się z sali do sali to coś co lubię. Jednak fakt zajęć od 8:00-18:00 prowokuje do robienia wszystkiego na ostatnią chwilę 😅
Polecam SM na Józefińskiej w Krakowie. Szczególnie II stopień jazzowy. Profesjonalni muzycy nauczyciele z instrumentu, zespołów, big bandu. Teoria też klasa! Rozwijająca, zmuszająca do myślenia. Najpiękniejsze lata ❤️
Super klimat, przesympatyczni ludzie. Jest kierunek jazzowy. W przerwach mozna chillować na kanapach, na poddaszu w super towarzystwie. No i szkoła jest świeżo po remoncie, wszystko czyste, zadbane, a nie jakaś rozlatujaca się obora. Papier w toaletach i mydło to standard. Jeszcze do tego rozne ciekawe akcje, jak np. na dzień dziecka rozdawali kiedyś cukierki albo vouchery na lody do good looda. Czesto też są jabłka i woda, ktore mozna sobie brać. Na prawde przekochane miejsce
Miałam wrażenie, że Olena podczas rozmowy jednocześnie słyszy w swojej głowie muzykę i subtelnie porusza się do niej 😉 Bardzo przyjemny odcinek - dziękuję Wam 😊
W moim przypadku, szkoła muzyczna była najlepszym co spotkało mnie w życiu. Super doświadczenie, zachęcam każdego. Mogłam rozwijać swoją pasję gry na instrumentach i poznałam wiele wspaniałych osób. Najlepszy czas w moim życiu
Mój mąż skończył szkołę muzyczną pierwszego stopnia, a ja choć uwielbiam tańczyć zawsze słyszałam że słoń nadepnął mi na ucho bo nie umiem śpiewać. Więc w pełen sposób to zupełnie nieznany mi świat ale ten odcinek Plus odcinek o artystach to mega sztos. A co do uwag o systemie nauki mam wrażenie że to samo tyczy się szkoły standardowej. Ileż książek trzeba czytać bo taki kanon i taką epokę przerabiamy A dopiero po latach doceniam jej piękno. Ile osób uważa że matematyka to wydumany twór A później potrzebuje pomocy przy wypełnianiu kwita czy oszacowanie kosztów kredytu...to smutne że nie ma takiego holistycznego podejścia które pozwoli korzystać i cieszyć się z dobrodziejstw danych dziedzin
Ja na szczęście trafiłam na rytmikę i był to najlepszy wybór w moim życiu. Zaczynając od tego że rytmiczki zawsze się trzymają razem i od początku byłyśmy zgraną ekipą. To że mamy improwizację NIESAMOWICIE rozwija, bo to właśnie improwizacja jest połączeniem wiedzy ze wszystkich przedmiotów i już od pierwszej klasy drugiego stopnia, zobaczyłam że to wszystko się łączy, przez co dalej mnie muzyka zachwyca swoją złożonością i pięknem. Wcześniej grałam na wiolonczeli na cyklu 4-letnim i od trzeciej klasy byłam pewna że nie idę w to dalej, nauczycielką zabiła we mnie wszelką chęć do muzyki, ale na szczęście dowiedziałam się o rytmice i na nowo zakochałam się z szkole muzycznej :) teraz jestem w 4 klasie i mimo że jest cholernie ciężko (zwłaszcza że teraz szkoła muzyczna jest zdalnie) to strasznie mi szkoda że już za 2 lata kończę. Oczywiście, każdy przechodzi kryzysy, ja też je miałam wiele razy i wiele razy mówiłam sobie że już z tym kończę, że nie dam rady, to tak naprawdę nie wyobrażam sobie zrezygnować. Za bardzo mnie do tego ciągnie, za bardzo mnie to fascynuje no i kocham moje przyjaciółki i nie potrafiłabym ich opuścić
Szkoła muzyczna może być wspaniałą przygodą, jeśli pracują tam fajni ludzie. Ja niestety nie miałam tego szczęścia, na całą szkołę były 3 cudowne osoby w gronie nauczycielskim, reszta porażka. Były to dawne czasy, dziś na pewno wiele sytuacji nie miałoby nawet szansy zaistnieć. Mimo, że było mi ciężko ze względu na atmosferę, to cieszę się, że jednak dotrwałam i skończyłam.
Dużo zależy od nauczyciela, na jakiego się trafi. Ja chodzę do klasy V klasy II stopnia. Bardzo dużo mi to dało, od umiejętności czysto muzycznych, do organizacji...
Mnie szkoła muzyczna zniszczyła. Pogorszyła mi się przez nią psychika i prawie popadłam w depresje Koniec tego piekła to najlepsze uczucie jakie mnie spotkało w życiu i bardzo dobrze, ze już ja skończyłam. Najgorsza czesc mojego życia
Ja w przyszłym roku idę do V klasy drugiego stopnia na fortepianie. Szkołę muzyczną rozpoczęłam w wieku 7 lat. Dla mnie osobiście to nie miało żadnego znaczenia wtedy. Nie uważałam tego za zabieranie dzieciństwa czy za krzywdę. Było mi to szczerze mówiąc obojętne w tamtym okresie bo to było dla mnie po prostu takie normalne i oczywiste. Natomiast teraz jestem szczęśliwa że zaczęłam edukacje muzyczną w tamtym wieku. Kryzys największy jest w wieku 9-13 lat wtedy nikt kogo znam nie lubił ćwiczyć. Teraz uważam że muzyka jest naprawdę dobra drogą i warto taki kryzys w dzieciństwie przetrwać.
Jeśli kiedyś będę miała dziecko to w wieku ok. 5 latach chciałabym ją/jego zapytać, co chciałoby robić po zwykłej szkole. Sama jestem plastyczką, planuję studiować historię sztuki, ale u mojej starszej siostry widzę, że jej synek np. zakochał się w piłce nożnej, bo oglądał tatę, jak gra, grał z nim i z dziadkiem i oglądał mecze. Także jeśli będę dziecko to chciałabym je szkolić muzycznie i muzykować, ale dałabym temu dziecku wybrać czy chce balet, tańce, jakiś sport czy szkołę muzyczną 🖤 A kanał jest fantastyczny 🖤 PS. Ale nie neguję wartości takich szkół absolutnie! Sama zawsze chciałam na tańce chodzić, ale moi rodzice nie mieli pieniędzy, a moją młodszą siostrę zostawili samej sobie i jak przestało jej się chcieć (dyscyplina), więc sądzę, że czasem dziecku trzeba pomóc pozostać na tej drodze, którą sobie wybrało (muzyka/sport/taniec)
Ja nie zapomnę jak poszłam po I stopniu miałam rok przerwy zanim poszłam na II. W tym czasie prowadziłam orkiestrę gitarową i udzielałam się, ale nie solowo. Byłam częścią i bardziej byłam taką pomocą nauczyciela. Idąc na II stopień byłam dużo bardziej wyluzowana do momentu pierwszego koncertu. Nigdy nie miałam jakiegoś wielkiego stresu, a po tej przerwie to był koszmar. Zapomniałam chyba wszystko, improwizowałam jak szalona i stworzyłam jakiś własny utwór po prostu. Nie było na tym koncercie mojej nauczycielki. Fart był taki, że utwór nie był zbyt znany, tylko bardziej współczesny. Po koncercie moja nauczycielka od dodatkowego pianina mnie pochwaliła za świetne wykonanie....ja zdębiałam. Spodziewałam się samych negatywnych opinii i było mi tak źle i tak wstyd wewnętrznie, że to był dla mnie taki szok, który do tej pory pamiętam.
No i super! Takie doświadczenia też się przydają... Chyba każdy z nas miał chociaz jedną, poważną wpadkę w swoim życiu i wcale nie musi być ona związana ze szkołą muzyczną czy występami na koncertach.... 🙈🙈🙈Także raczej nie ma czym się przejmować, tylko iść naprzód 😉
Skończyłam 1 stopień popołudniówki i mam taką traumę że porzuciłam instrument i nie gram na nim od kilku lat. Ale i tak wspominam muzyczną z uśmiechem na ustach i chciałabym wrócić do tego czasu jednak dziś wiem, że powinnam do tego podjeść inaczej, myślę że przyjdzie dzień w którym wrócę do instrumentu i da mi to przyjemność ale potrzebuje na to więcej czasu. A i oczywiście w muzycznej spotkałam miłość mojego życia więc jak mogłabym żałować :)
Skończyłam 4-letnią PSM i znienawidziłam muzykę, poczułam się jak najgorszy głupek i kretyn muzyczny i mimo, że mam głos, mam słuch i lubię się z muzyką - zostałam zduszona. System w naszej szkole był bardzo słaby, nauczyciele nie potrafili pobudzić w nas pasji, jeśli ktoś miał słaby charakter, to nie było opcji przetrwania. A ja miałam wtedy kiepską sytuację w domu, więc musztra PSM, udowadnianie na każdym kroku, że jestem gorsza, bo czegoś nie rozumiem i zmuszanie mnie do występów publicznych (sama nazwa „Popisy muzyczne” budzi we mnie teraz szczerą odrazę) tylko zmiażdżyły resztki pewności siebie. Nie wiem czy wyślemy dzieci do PSM czy nie, ale wiem, że nie pozwolę im się nigdy czuć tak jak ja wtedy się czułam.
Dokładnie! Przeżyłam to samo! Selekcja na „lepszych i gorszych”, ciągła krytyka, przemęczenie, zero empatii. W życiu własnemu dziecku bym tego nie zafundowała.
1 stopień był super. fajny nauczyciel od głównego instrumentu, ogólnie miłe towarzystwo i mam bardzo dobre wspomnienia. natomiast teraz jestem w II stopniu i moja nauczycielka od głównego niszczy dla mnie całą frajdę szkoły muzycznej :(
Tak. Dziękuję. Proszę następne video ;) Polecam felieton Adama Fulary na temat patologii jaką jest para edukacja muzyczna w naszych szkołach państwowych. Kiedyś bardzo chciałem do takiej szkoły muzycznej,nie udało się (na szczęście) po latach spotkałem absolwentów i kamień spadł mi z serca,prosto na stopę (cały pazgnociej mi zszedł ale mam teraz nowy,ładniejszy)
A szkoła muzyczna jest super! Ja jestem w 2 klasie na :2 stopniu!" I mam zajęte 10 godzin po za domem ze względu na dojazdy i podstawówkę wliczoną, ale ja to uwielbiam to całe moje dzieciństwo i jeśli nie jestes leniem (choć w sumie ja trochę jestem) to uwierzcie mi na słowo zrobicie więcej niż gdybyście nie mieli tej szkoły...gdy masz dużo czasu...weźmiesz telefon itp itd.
Szczerze? Jestem teraz na drugim stopniu i jest jakaś masakra. Codzienność w tej szkole to stany lękowe ciągły sters i wielka presja wywoływana na każdym nie zależnie od wieku. W tej chwili zmagam się przez tą szkołe ze wszystkim co najgorszę. Nawet nie mam czasu pogadać chociaż przez telefon z przyjaciółką.
Aktualnie jestem uczniem 3 klasy 2 stopnia PSM, mam 20 lat i zawsze marzyłem o zostaniu zawodowym muzykiem. Zacząłem grać w wieku 6 lat, lecz ze względu zdrowotnych, które mi nie pozwoliły grać na ,,macierzystym” instrumencie, musiałem w wieku 15 lat zmienić instrument, a przed tym na kilka lat zrezygnować z muzyka. Mój profesor instrumentu powiedział mi prosto w twarz, że jestem za stary i do niczego, i że mam sobie darować. Po tylu latach w końcu sobie odpuściłem i chodzę do tej szkoły ,,jak za karę”, mam wrażenie, że 14 lat mojej nauki poszły w błoto. Oczywiście, liczyłem się z tym, że wiek mi nie sprzyja ale raczej żaden profesor nie powinien tak dyskryminować ucznia ze względu na wiek. Zanim się poddałem to ćwiczyłem po 2/3 h dziennie by osiągnąć swój cel, jak były jakieś wizytacje innych profesorów instrumentu to byłem chwalony i doceniany, no ale mój profesor nigdy na to nie zwrócił na to uwagi i dalej nie daje mi utworów/cwiczen które by mogły poszerzyć moje umiejętności. O konkursach już nie wspomnę, zawsze jest formułka ,,jesteś za stary” - pomimo, że na tych konkursach byli ludzie w moim wieku, na podobnym etapie kształcenia ;’) Wiec tak jak było powiedziane, wszystko zależy od profesora i jego nastawienia.
Na jakim instrumencie grasz? Mam również 20 lat. Jestem w drugiej klasie II stopnia o zamierzam ja skończyć w trzy lata. Zaczęłam grę na instrumencie w wieku 15 lat. Jeśli będzie Ci brakowało motywacji, bardzo chętnie porozmawiam.
@@malwinaagwa3656 gram na waltorni. Co do motywacji, to mam zamiar się jakoś pozbierać, no ale to się zobaczy. Przez covida też ciężko cokolwiek zrobić, bo nie ma jak ćwiczyć, lekcje zdalne i wgl to też nie ułatwia sprawy. Też planowałem skończyć szybciej 2 stopień, no ale przez to, że mam zaniżony poziom na instrumencie nie ma na to szans ;’)
Ja chodziłam do II st. Jako nastolatka, ogólnie było fajnie, bardzo solidnie wyłożone przedmioty zawodowe, ale miałam koszmarna akomoaniatorke która wrzeszczała, wyzywała przy innych i kiedyś chciała we mnie rzucić pękiem dużych kluczy bo za wcześnie wchodziłam do utworu...ogólnie było dużo pracy ale fajny to był czas.
Ja chodzę do szkoły muzycznej (4 klasa 1 stopnia). Szczerze bardzo lubię chodzić na kształcenie I słuchu I audycje muzyczne ale bardzo nie lubię grania na pianinie. O wiele bardziej lubię uczyć się sam z internetu tego co ja chce zagrać a nie pani. Teraz kończę szkołę I będę miał egzamin końcowy I bardzo się nim stresuje.
skończyłam szkołę muzyczną cykl sześcioletni i o ile cudownie będę wspominała osoby które tam poznałam i moją ukochaną nauczycielkę teorii i bardzo się cieszę że potrafię teraz grać na fortepianie to moja nauczycielka fortepianu była najgorszym co mogło mi się przytrafić Dopiero 3 lata po dyplomie dociera do mnie jak źle byłam przez nią traktowana jak okropne rzeczy mi mówiła Widzę też jak bardzo to na mnie wpłynęło bardzo ciężko przychodzi mi teraz podejmowanie nowych znajomości przyjmowanie nawet konstruktywnej i idącej z dobrego miejsca krytyki + bałam się wszystkich nauczycieli jakich miałam w mojej normalnej szkole przez kolejne 6 lat Przed szkołą muzyczną nigdy nie miałam z tym problemu wręcz przeciwnie wszyscy mówili mi że byłam taka towarzyska i pewna siebie kiedy byłam młodsza Nie wiem czy poradzę sobie z tą traumą sama wydaje mi się że nie więc w wakacje idę na terapię bo moim marzeniem jest zostać psychologiem ale te wspomnienia sprawiają że cały czas boję się że ktoś zrobi albo powie mi to samo co ta nauczycielka nawet kiedy ktoś kto przychodzi do mnie jest kompletnie bezbronny i przychodzi bez żadnych wymagań Jeśli więc ktoś planuje wysłać swoje dziecko do szkoły muzycznej to myślę że naprawdę warto bo to super przygoda którą pamięta się całe życie ale najważniejsze jest poczytanie opinii o wszystkich nauczycielach i o ich sposobach nauczania a jeśli pojawi się problem o którym dziecko wam powie to zmieńcie nauczyciela nawet jeśli ono samo tego nie chce Ja kiedy byłam w 3 klasie to już wiedziałam że sytuacja byla okropna i nie do zniesienia ale uparłam się że chcę skończyć tę szkołę i skończyłam ale nigdy nie zrobiłabym tego ponownie nie kosztem mojego zdrowia psychicznego na kolejne kilka kilkanaście lat a może i dłużej Zmiana nauczyciela w tamtym momencie mogła kompletnie zmienić moje życie więc sprawdzajcie opinie i bądźcie wyczuleni na ewentualne problemy jakie mogą pojawić się po drodze
Myślę że Państwowe Szkoły Muzyczne w trybie popłudniowym a często jak pokazuje praktyka nawet wieczorowym, powinny być zakazane. Takim obciążeniem dzieci powinien zainteresować się Rzecznik Praw Dziecka.
Taka rozmowa powinna się odbyć pomiędzy muzykiem a osobą która „nie ma talentu” muzycznego ale jakoś tą szkołę muzyczną kończyła. Jako inżynier nie wyobrażam sobie, że moje dziecko nie będzie chodzić na kółko z matematyki. Sportowiec na pewno wyśle swoje dziecko na SKS...
Straszne. Ja jako artysta plastyk nie wyobrażam sobie nie zachęcać własnego dziecka do odkrycia co jest jego prawdziwym talentem bądź pasją (Np przedmioty ścisłe) tylko na siłę wcisnąć na kółko plastyczne, bo „mamusia jest plastykiem to Ty tez będziesz”. Kontrola i despotyzm.
Ja poszłam w wieku 20 lat i to chyba był błąd 😅 bardzo zniszczyło mi to psychikę i niekoniecznie z samych muzycznych aspektów 🤨 nie mogę wciąż „odzyskać” dawnej siebie. Pewnie zależy gdzie sie idzie, na kogo sie trafi itd, ale wiem, że swojego dziecka bym tam nie posłała nigdy w życiu wiedząc jak mnie od środka zniszczyła szkoła muzyczna, różne odzywki, bezczelności, brak szacunku, prześmiewczość, cynizm, wieczne podpuszczanie, jakieś różne chore „gry” ze strony nauczycieli… Ciągle trzeba było sie domyślać co tym razem jest nie tak, albo co na prawdę autor miał na myśli mówiąc to i tamto… Żałosne.
Ania, Olena temat super! Kiedy startują odcinki szkoły muzycznej dla dorosłych? Nie wiem czy wszędzie, ale u nas SM działa zdalnie. I ja mam wrażenie, że w wieku 35lat robię zaocznie klasę akordeonu 🤣. Nic nie kumam z tych teorii, Syno mówi "Mama licz mi", ja nie wiem do ilu etc. Tu krzyżyk tam coś tam. Przydałyby się chociaż podstawy. Pozdrawiam. Ale charakter SM szlifuje, potwierdzam i polecam.
Uważam, że to czy dziecko jest zdyscyplinowane, czy nie w znacznej mierze zależy od jego osobowości, a nie od tego w jaki system edukacji zostanie włożone tzn. że określony system edukacji nauczy go dyscypliny. Kasia Sawicka mówi o tym na swoim kanale. I w związku z tym wątpię czy np. sangwinika, który nie lubi powtarzalności (tj. Mozolne ćwiczenia na instrumencie) da przekonać do takiego modelu edukacji, w którym Są sukces uważa się bezbłędne zagranie utworu a nie stworzenie swojego własnego dzieła czy improwizację. Sądzę że raczej że skończy się to traumą. Takie luźne przemyślenia ;)
Ja się waham czy posłać córkę do szkoły muzycznej, na razie chodzi na prywatne lekcje do skrzypaczki z filharmonii, która ma super podejście o elastyczny grafik co ważne. Ale nie wiem czy jie pozbawię jej tym samym jakiejś ekipy, występów itd
W naszej szkole nauczyciele stosowali przemoc fizyczną i psychiczną wobec dzieci 6-12 lat. Nauczycielka zrzucała klapę od fortepianu na ręce, inna biła bo rękach jak grało się źle, wyzywały od tępych beztalenć, głupich i niedorozwiniętych, a jedna potrafiła przerwać występ dziecka na koncercie i przy publiczności powiedzieć dziewczynce lat 9 "jak można się tak mylić, nie powinnaś być w tej szkole, wynoś się stąd" a i jeszcze przed każdym egzaminem słyszało się "nie zdasz, beznadziejnie, ty nic nie ćwiczysz, nie nadajesz się"
Ja jestem w szkole muzycznej na piątym roku. Przez pierwsze 3 lata byłam zachwycona! Bardzo lubiłam chodzić. Od czwartej klasy doszły mi dwa nowe przedmioty:chór i audycje muzyczne. Mam okropną babę z chóru i jestem bardzo zniechęcona. Teraz na piątym roku doszło mi pianino i też jestem bardzo zniechęcona. Na kształceniu uczymy się niepotrzebynych rzeczy. Nie mam frajdy w graniu. Gdyby nie moja mama to by mnie tam dawno nie bylo
Moi nauczyciele zachowują sie do szkoły podstawowej jakby ona była nieważna Bardzo dużo wymagają. Nie mam czasu dla siebie i dla rodziny. Chociaż i tak teraz w ogóle nie ćwiczę, bo jestem bardzo zniechęcona.
Eeeee tam nie wystarczy prywatna szkoła...wystarczy chcieć I nawet ze złym nauczycielem się udaje! Bo gdy uczeń chce, ciężko pracuje aby osiągnąć swój cel, to każdy nauczyciel jest zadowolony, poprostu, gdy ktoś zaniedbuje to nawet milusi nauczyciel straci w końcu cierpliwość!
Ukończyłam szkołę muzyczną w Ukrainie. Domęczyłam) Ale chór (lubiłam) oraz solfeż (mam do tego talent) najlepiej mi szły. Najgorsze - to było siedzienie i granie na fortepianie, masakra)
Ja umiem śpiewać po polsku i angielsku i włosku tylko po niemiecku raimmstain mi nie wychodzi, moje rodzeństwo mnie wciągnęło w słuchanie piosenek w różnych typów piosenek, najbardziej to o miłości były piosenki i świetnie teraz je znam na pamięć np rihanna, beyonce Shakira pitbul Nelly furtado, Justin Timeberlake, ne-yo, mat pokora ale to jego tylko catch me if you can't, ciara, enrique iglesias, romina power, pupo, umberto tozzy, kult, kat, smokie coma, akurat, metalica, him, bajm, łzy, dżem, nightwish, withny Temptation, vir, pin, Pink, red Hot chilly papers, Anna, feel, lana del Rey,, velvet, grovbaster, armin van buuren, tiesto, Bruno Mars, calvin charis, crise Brown, Jay seans, ich troje, golec orkiestra, Górniak, jenyfer Lopez, marc antony 2 piosenki madonna, akcent Martyniuk , papa dance, ozzy osborne, akcent co śpiewa w nim 4 mężczyzn, yarabi, maroon five, Steve B becouse i love you, happysad, lemon, modern tooking, Blue system, o wiele innych zespołów, kiedyś na muzyce zaśpiewałam Panu od śpiewu Panu Przemkowi Pawłowskiemu ci sare, tu sotanto tu, sen o viktorii wszystko bez tekstu i jak pan to usłyszał to późnej mówił śpiewał na lekcjach śpiewu jak mieliśmy się przygotowywać do 30 lecia wtz i będziemy śpiewać piosenki przetańczyć chce z tobą całą noc, lubię wracać, gdy bym miał gitarę, białe łabędzie, halleluja, wszyscy Polacy taki jest repertuar piosenek na występ i ja jestem w chórze
Poszłam do wieczorowej szkoły muzycznej 2 stopnia na śpiew. W sumie dobrze wspominam te lata, ale nie czuje sie w pełni kompetentna. Fortepianu nie trawie, zresztą zaczynanie w wieku 16 lat z wymagającym nauczycielem porównującym mnie do 2 klasy podstawówki było trudne i uprzedzające :/ coś tam wiem, ale niewiele, zresztą o śpiewakach tak sie często mówiło - słabo sie uczą ._. Lubie śpiewać, ale chyba niewiele ponadto...
Przykro się tego słucha. Nie mam nic wspólnego z muzyką zawodowo,ale nie chciałabym dziecku takiej traumy zafundować. Dyscyplina i systematyka to bardzo słaby argument.
Dla mnie historia o pomyśle z łamaniem palca pokazuje jak toksyczne musiało być to środowisko. Bo gdyby dorosły powiedział że myśli żeby złamać sobie rękę bo tak bardzo nie chce iść do pracy to dla większości ludzi swiadczyloby to o fatalnych warunkach w jakich musi pracować. A tu mówimy o dziecku. Żadna dyscyplina i inne wartości nie są tego warte.
@@karolinab3035 Ale chyba nie chodzi o to żeby taki stan rzeczy umniejszać, bo gdzie indziej było gorzej, tylko zauważyć problem zanim dojdzie do jego eskalacji.
@@Reddie137 Oczywiście, nikt nie mówi o umniejszaniu. Jednocześnie ciężko po jednej prywatnej opinii mówić, że wszystkie szkoły artystyczne są toksyczne. A niestety nawet tytuł filmu to sugeruje. Proponuję zrobić długofalowe badania, a nie opierać się na doświadczeniach dwóch osób. Nie mówię, że nie ma dzieci skrzywdzonych - na pewno są. Tylko generalizowanie prowadzi donikąd. P. Anna Weber promuje naukę muzyki w okresach sensytywnych - i super. To czemu potem tego nie kontynuować? Tak, mogą być alternatywne sposoby. Ba, w czasie nauki w szkole też warto z nich korzystać. Tylko właśnie to połączenie daje najlepsze rezultaty. A o tym już film nie mówi.
Zrezygnowałam na 4 roku I stopnia. Okropny nauczyciel, brak wolnego czasu. Szkoda mi tylko pianina, bo naprawdę kochałam grać, poza tym nie żałuję. Źle wspominam, chociaż fajne doświadczenie
Jako muzyk amator samouk, nauczyłem się całej harmonii, gam, i umiem improwizować. Zaś znajomi po szkołach biegle czytają nuty ale improwizacja już nie jest ich mocną stroną. I mega się zastanawiam czy moje córki posłać do szkoły muzycznej, tym bardziej że jedna chce na perce a druga na basie.
@@karolinab3035 prawda jest taka że większość uczniów szkół muzycznych potwierdzi że nauczyciele skupiają się na muzyce zapisanej, rzadko pochwalają i zachęcają do improwizacji
Nie mam pojęcia czy poślemy dzieci do PSM. Zwłaszcza że duchem jestem za edukacją domowa i PSM trochę mi się z tym gryzie. Wolałabym chyba wysłać dziecko na ognisko muzyczne żeby pokochało muzyke i później świadomie wybrało czy chce iść do szkoły czy nie. Boję się że szkoła jednak zniszczy to nad czym teraz pracuje z dziećmi- wrażliwość, kreatywność i pasje. Z drugiej byłoby to na pewno olbrzymie przygotowanie do życia.... Ehhh nie pomogłyscie. Przydałby się odcinek o alternatywach.
Sama zapisalam sie do choru , baletu , kolka plastycznego , trzy popoludnia w tygodniu po odrobieniu lekcji na biezaco , wedrowalam w te trzy dziedziny, pewnego dnia postanowilam tylko malowac i tak zostalo / uczylam malowac dzieci chore 30 lat / ,mam emeryture , i maluje codziennie od dziecinstwa moi synowie komponuja muzyke i maluja .
Ale czy naprawdę chcę wojskowej dyscypliny dla swojego dziecka? Czy naprawdę chcę dla mojego dziecka, żeby musiało się zmuszać do grania i symulowało złamanie palca, by tego nie musieć robić? Zasada "Co cię nie zabije, to cię wzmocni" bazuje na dość przemocowym podejściu do edukacji. Myślę, że nie są to zupełnie zalety szkoły, a precyzyjne uwarunkowania, by czegoś naprawdę nie robić.
@@karolinab3035 No wlasnie o to chodzi, ze Ania wymienila te argumenty, o ktorych piszę, jako zalety szkoły muzycznej lub takie ma wspomnienia (symulacja kontuzjowanego palca). Dla mnie nie są to jednak argumenty za szkołą muzyczną a PRZECIW szkole muzycznej.
@@annaklingebiel2394 tak, tylko dlaczego w tym filmie nie ma pozytywów? Szkoła muzyczna uczy między innymi wrażliwości, gospodarowania czasem i radzenia sobie ze stresem. Rzeczona symulacja kontuzji bardziej przypomina patologię bicia linijką po ręce z PRLu. A ciężko z tego powodu odradzać naukę w szkole ogólnej rodzinom, które nie mogą pozwolić sobie na szkoły prywatne lub naukę w domu. Nie mówię, że patologia w szkole muzycznej się nie zdarza - zdarza, jak wszędzie. Natomiast film jest jednostronny. Mówi tylko o tym, co złe.
@@karolinab3035 Tak, to jest możliwe, że film mówi o wielu negatywnych aspektach szkoły muzycznej, bo widocznie takie odczucia ma Ania i chyba po części Olena. Wymienione przez Anię pozytywne aspekty zdziwiły mnie nieco, ponieważ z mojej perspektywy są one jednak negatywami. I tym chciałam się w moim komentarzu podzielić. Osobiście znam jedną dziesięciolatkę, która uczęszcza do państwowej szkoły muzycznej i niestety, mam wrażenie, że nic się tam od wieków nie zmieniło: musztra, reguły pozbawione sensu; kary za błahostki; hierarchia, która ma zastępować szacunek i całkowite przeładowanie dnia piątoklasistki. Jasne, że istnieją też fajni i mili nauczyciele, których dobrze wspominamy. Jednak pytanie o szkołę muzyczną to pytanie o szkolnictwo państwowe w Polsce. Fajni i mili nauczyciele, którzy się zdarzają, nie zmienią skamieniałego systemu, który potrzebowałby głębokiej reformy systemowej: programowej, dydaktycznej, pedagogicznej i dotyczącej kwalifikacji nauczycieli. System kształcenia nauczycieli jest w Polsce niestety dość marny jakościowo i trwa zabawnie krótko. Mam jednak wrazenie, ze za tego rzadu nie dozyjemy zadnej wartosciowej reformy szkolnictwa. Druga sprawa to rozumienie pojęcia elitarności w Polsce. Mam wrażenie, że szkoła muzyczna jest pewnym rodzajem bramy do elitarnego świata. Bo elitarność w Polsce to bycie w wybranej grupie uczniów, którzy mają szczęście posiadania rodziców interesujących się ich edukacją i inwestujących w nią. Wiąże się to ściśle z tzw. pochodzeniem społecznym. Jest to mega niesprawiedliwe spolecznie, bo daje niektorym poczucie bycia lepszymi od innych. Ja elitarność szkoły rozumiem tak, że szkoła daje wszystkim swoim uczniom, niezaleznie od ich pochodzenia spolecznego, szanse nauki gry na instrumencie, ze wspiera ich w ich samodzielnosci, byciu niezaleznym, dajac np. szanse brania udzialu w projektach, wymianach, dajac mozliwosc prezentowania siebie i swojej pracy. Ale ach, to inny smutny temat...
@@annaklingebiel2394 To wszystko prawda. Tylko każda rewolucja zaczyna się od małych kroków. I dlatego należy je podejmować, a nie zadeptywać. Zalety przedstawiane jako negatywy - to też mi się tu nie podoba. A część zasad wymaganych w szkole muzycznej to po prostu dobre wychowanie, o którym na co dzień coraz rzadziej się mówi. Co więcej, dlaczego muzyka ma być czymś elitarnym? Przecież otacza nas cały czas - w radio, w Internecie, na żywo, w śpiewie ptaków... To coś naturalnego dla człowieka :)
Z przykrością słucham i nie wierzę, co słyszę. Tak, nie każda szkoła jest super, nie każdy nauczyciel jest super. Ale nie wszystko jest złe! Wystarczy wytłumaczyć, że wszystko się łączy! Jak praktykować coś bez teorii? Szkoła muzyczna to szkoła "zawodowa". Kształci profesjonalnych muzyków. Tym się różni profesjonalista od amatora - nie tylko potrafi coś zrobić na zasadzie przypadku i własnych doświadczeń, ale też umie to ugryźć teoretycznie. Uwielbiam Pomelody, uwielbiam Mamę Lamę, ale nie uznaję szkalowania szkolnictwa muzycznego. Proszę spróbować osiągnąć takie efekty jak po szkole muzycznej bez niej. Nie da się. Suzuki uczy na zasadzie naśladownictwa. To się kiedyś kończy. Co będzie jak dziecko będzie miało samo przygotować utwór? Jak zagrać wtedy koncert Wieniawskiego? Jak zagrać Bacha jak się nie zna tła historycznego i stylu? Powtarzam - wystarczy wytłumaczyć, że to się łączy. Nawiązywać. System egzaminów - to osobna dyskusja. Proszę jednak nie mówić, że szkoła muzyczna tylko stresuje i niszczy. Może właśnie przez obcowanie ze stresem uczy jak potem poradzić sobie na przykład na rozmowie kwalifikacyjnej? Jak zawsze. Wystarczy myśleć.
Chciałabym się jeszcze odnieść do tematu "złych nauczycieli". W czasie swojej 10-letniej kariery na dwóch kierunkach studiów muzycznych, miałam szczęście (tak, szczęście) trafić do dwóch różnych pedagogów prowadzących, z którymi kompletnie się nie zgadzałam. Po wielu kursach mistrzowskich uważałam, że nie uczą mnie dobrze. Nie żyliśmy w zgodzie (w szacunku tak). O ironio... obecnie w pracy niemal co lekcję powtarzam swoim uczniom dokładnie to, co "ci źli" profesorowie mówili mi - bo po latach okazało się, że jednak jest to bardzo wartościowe.
Poszłam do szkoły muzycznej mając 15 lat, bo dopiero wtedy pojawiła się taka możliwość i mimo, że ogólnie jestem zadowolona, zauważam to wszystko, o czym powiedziałyście. Na teorię może mam nieco wywalone, ale jest to przedstawione w tak nudny i nie łączący się z niczym sposób, że nie potrafię inaczej. Stresuję się tylko, jak ja to później zaliczę xd
Mnie Szkoła Muzyczna nauczyła robienia wszystkiego na ostatnią chwilę na wysokim poziomie jakbym się tygodniami przygotowywał :D
Mnie dokładnie tak samo xddd
@@8akfjeixcijdej8 ale nie powiesz, że to nieprzydatne :D teraz na studiach ile się nasłucham jak moja prezentacja jest świetna i przemyślana. Co z tego, że robiona na kolanie kilka godzin przed :D
Ach, te testy z kształcenia słuchu w których 50% było czystym fartem C;
Szkoła muzyczna to najlepszy rozdzial mojego dzieciństwa! Absolutnie wszystko sie tam zgadzało, zaczynajac od siedzenia do 20 w szkole, pisanoa dyktand, a na zabawqch z kolegami i bieganiu po szkole kończąc
Witam w klubie! :)
Wielka prawda. Zrezygnowałam ze szkoły muzycznej w trakcie II stopnia, byłam zmęczonym, zestresowanym dzieciakiem, a teraz żałuję. PSM nauczyła mnie super dyscypliny, pokazała mi możliwość rozwoju, kreatywności, którą wykorzystuję każdego dnia w pracy inżyniera, ale jednak sam system nie jest idealny.
Tak! Poproszę o filmik o alternatywach😎
A ja skończyłam Ogólnokształcącą (przedmioty zwykłe+ muzyka w jednym) Szkołę Muzyczną (12lat) w Bytomiu i każdemu polecam! Dla nas, uczniów to był cały świat, spędzaliśmy tam całe dnie, tworzyliśmy bardzo zgraną społeczność! A najlepsze były klasowe występy przed całą szkołą, kiedy śpiewaliśmy i graliśmy zupełnie własne aranżacje popularnych hitów 🙂 Skończyłam Akademię Muzyczną i wlasne dzieci również posłałam do takiej szkoły
Dobry Bóg postawił mi na mojej drodze niesamowitych nauczycieli, takich muzycznych wariatów. Z instrumentem jednak było bardziej „podręcznikowo” i bardzo długo byłam tym typem, który bez nut nie zagra;)
Wdzięczna jestem za osoby, które tę perspektywę mi zmieniły, za Twoje wstawki między słowami w mamie lamie dot. muzykowania, za poradę do dyplomu...;) Bo choć już powoli dobiega koniec tej mojej drogi, to mam możliwość zmienienia podejścia, czerpania wiedzy (szczególnie praktycznej) od tych „szalonych” nauczycieli i po prostu posiadania z tego radochy. Dobrze, że powstają takie treści.
Aniu, jesteś dla mnie ogromną inspiracją! ❤️
We mnie szkoła muzyczna zniszczyła miłość do głównego instrumentu (gitary) i teraz będąc 10 lat po skończeniu pierwszego stopnia żałuję, że dałam w sobie stłamsić te wartości z którymi tam szłam 🤷🏼♀️
Po szkole muzycznej musiałam gitarę wynieść na strych bo nie mogłam na nią patrzeć.. okropny nauczyciel, zniszczył mnie psychicznie i to odczuwam do dziś
Szczerze mówiąc również mój główny instrument to gitara i po 7 latach dopiero pokochałam ten instrument. Trzeba trafić na dobrego nauczyciela.
Szkoła muzyczna jest jedną z najfajniejszych rzeczy, które mnie spotkały. :) Spore znaczenie miał fakt, że zapisałam się do niej w zasadzie sama (nikt mnie nie zmuszał, sugerował, pytał, proponował) - miałam 14 lat, grałam na basie i chciałam nauczyć się więcej. Nie czułam presji i robiłam to tylko i wyłącznie dla siebie. Trafiłam na wspaniałego nauczyciela - gościa, który miał już swoje lata, ale dzięki temu miał też doświadczenie (włącznie z graniem w kapelach weselnych wiele, wiele lat temu). To dzięki niemu w szkole muzycznej czułam się jak w drugim domu. Prócz grania na instrumencie nauczyłam się tam jak organizować czas, tak aby ogarnąć dwie szkoły na raz (pod koniec muzycznej chodziłam do drugiej klasy liceum) - i to jest umiejętność, która przydaje się i w dorosłym życiu. Mimo, że dla mnie szkoła muzyczna była epizodem i po jej ukończeniu nie kontynuowałam nauki w kierunku muzycznym, to uważam, że to była świetna przygoda! :)
Wysłałam syna jako 7 łatka do szkoły muzycznej. Instrument, rytmika, taniec ludowy. Dziecko było zniechęcone. Po roku zaliczone. Jako 8 latek poszedł do Ogniska muzycznego, chodzi drugi rok i jest zachwycony.
To jest tez moja historia. Moje radosne wspomnienia ze szkoły muzycznej to chór, rytmika i skakanie po schodach przed szkołą czekając na rodziców.
Bardzo proszę o odcinek o alternatywnej edukacji muzycznej!
Właśnie ostatnio myślałam o tym że szkoła muzyczna to najlepsze a zarazem najgorsze co mnie spotkało. Wielkie dzięki za ten odcinek wywołał u mnie super wspomnienia. pozdrawiam 😘
Dobrze ujęte :)
Chodziłam do Państwowej Szkoły Muzycznej (Oświatówka) i niestety pozytywnych wspomnień mam mniej niż negatywnych. Po pierwszym stopniu byłam styrana i miałam dość grania na instrumencie. Na II stopień nie poszłam. Niektóre zajęcia były bardzo fajne - głównie dzięki nauczycielom. Jednak mój prowadzący od instrumentu (grałam na fortepianie) potrafił wydrzeć się na mnie i nie raz oberwałam linijką po palcach... Szkoda mi też, że nie rozwijałam się grając lekkich, nowszych nut, czy ucząc się improwizacji. Tego mi było brak i to zabiło moją dalszą chęć nauki.
Mam identycznie doświadczenie jak ty. I nawet na tym samym instrumencie graliśmy. Po tej sytuacji skończyłem na lekach antydepresyjnych i przeciw lękowych.
Skończyłam I st. w klasie skrzypiec. Egzamin był ostatnim dniem kiedy miałam cokolwiek wspólnego z muzyką - Bogu dzięki! Koszmar (spędzałam w szkole całe dnie, od otwarcia do zamknięcia drzwi -podobnie jak i inne dzieci z mojej klasy. Milion przedmiotów, lekcje z dwóch instrumentów: pierwszy skrzypce i dodatkowy fortepian + wielogodzinne ćwiczenia... zmarnowane dzieciństwo i trauma). Trzeźwo myśląc, uważam, że jeśli dziecko zapiera się rękami i nogami, że chce grać, jest muzycznym geniuszem - bardzo proszę, ale nie od tak... Szkoda życia!
proszę pomyśleć ile przestrzeni w mózgu rozwinęło się właśnie dzięki temu milionowi przedmiotów
@@karolinab3035 niestety, jestem głosem tych dzieci, za które decyzję o pójściu do szkoły muzycznej podjął rodzic (a takich nie mało). Dlatego jak słyszę tu cytat z filmu "puszczę dziecko, bo przyda mu się trochę dyscypliny" to przypomina mi się mój przypadek. Pomysł rodzica, żeby zaspokoić jakieś własne potrzeby czy ambicje. W moim przypadku w mózgu rozwinęła mi się jedynie przestrzeń traumatycznych przeżyć, nic więcej. Niestety, takie mam doświadczenie, i nie oceniam systemu nauczania, jedynie podejście dorosłych do dzieci (rodziców, ale i pedagogów, tam nie ma miejsca na traktowanie dziecka zgodnie z jego wiekiem). Mój rachunek to 6 lat wyjęcie z życiorysu. Jakaś część ludzi z pewnością jest szczęśliwa, ja niestety nie mam takich doświadczeń i dzielę się, bo może dzięki temu dam dorosłym do myślenia, może jakieś dziecko nie będzie musiało piłować na skrzypcach, bo mamusia czy tatuś znalazł sposób na dyscyplinę. (podobne historie mają miejsce z resztą z dziećmi, które angażowane są w sport - sama znam takie przypadki). Pozdrawiam serdecznie.
@@ewaa2158 bardzo mi przykro, powodem zapisania dziecka do szkoły artystycznej powinna być chęć jego rozwoju, a nie nauka dyscypliny. Niemniej jednak zawsze można znaleźć jakieś plusy :)
@@ewaa2158 jak bym czytała o sobie. Mam identyczne doświadczenia plus przemoc w domu, bo ojciec uznał, że to mnie oduczy mylenia się podczas gry na fortepianie. Na szczęście to było lata temu, terapia pomogła mi uporać się z ta częścią mojego dzieciństwa, tylko takie filmy jak ten przypominają mi jakie dno i upodlenie to było.
@@galbulbul Dziękuję za Twój komentarz. Przykro mi bardzo :( sama też wiem co do znaczy dostawać smyczkiem za błędy, za niechęć do ćwiczeń... Taka to dyscyplina... za to, że jest się dzieckiem i chcę się robić to co robią dzieci.
Nienawidziłam mojej państwowej szkoły muzycznej. Bardzo żałuje, bo jestem bardzo muzycznie uzdolniona, ale forma prowadzenia zajęć, i presja mnie zjadły. O czym mówię? Wyłamywanie palców, żeby łapć oktawy i krzyczenie na dziecko, ze ma za krótkie palce to była ostra przesadza.
Na chórze pani prowadząca wprowadzała taki rygor, krążyła wśród nas, wyłapywała nieczysto śpiewających i wyciągała ich na środek pokazując reszcie, ze ten oto jest gorszy. A do tego egzaminy... ciagle egzaminy - egzamin do szkoły muzycznej, egzamin śródsemestralny, egzamin semestralny, znów śródsemestralny i końcoworoczny.
Tragedia, szkoda ze tam trafiłam, ze nie poszłam prywatnie do jakiegoś nauczyciela, który nie traktowałyby mnie jak kupy gówna.
Najgorsze lata w moim życiu.
Niestety tak wygląda weryfikacja. Albo ktoś jest silny i daje radę, albo odpada. Tak jest nie tylko w szkole muzycznej.
Obecnie inaczej wygląda nauka. Nauczyciele już nie są tak wymagający, jak przed laty. Widać także po coraz niższym poziomie nauczania. Chór prowadzony w szkole mojego syna, wygląda, jak zoo ze skaczącymi małpkami. Zero dyscypliny, w konsekwencji kiepski repertuar.
@@mariakowalska3557dyscyplina jest Ok, ale wyłamywanie palców, które kończyło się w szpitalu już nie. Do dziś pamietam, że jako 9-latka z premedytacją złamałam sobie palec o kant ściany, bo wydawało mi się, ze to jedyny sposób, żeby nie musieć chodzić na zajęcia.
Nie wiem, czy współczesny sposób kształcenia muzycznego jest dobry, tamten na pewno był koszmarny.
@@mariakowalska3557 „albo ktoś jest silny i daje radę, albo odpada”…. XD spoko, ale mówimy o 7 letnich dzieciach, nie pilotach myśliwców.
Bardzo potrzebny odcinek. Przeszłam przez wszystkie stopnie edukacji muzycznej, kończąc mgr. Znam sporo osób, które przechodziło traume, do dziś ma różnego rodzaju napięcia, wpajano nam, że nie masz prawa popełnić błędu, jak się pomylisz jesteś nie wystarczający i niestety zabijano kreatywność i radość z muzyki. Dokładnie tak jak mówicie śpiewało się gamy, tylko nie wiadomo po co jak to łączyć itp. Są też plusy i też zależy na kogo się trafi, koledzy co grali na dętych razem z nauczycielem grali w zespole, improwizowali, bawili się muzyką i to jest super. Tylko dać sobie to prawo i odkręcić błędne przekonania, które przez tyle lat zostały wpojone w tak młodym wieku nie jest łatwo. Z tymi nutami też prawda. Dzięki za odcinek:)
Mój Syn zdał do Państwowej Szkoły Muzycznej w wieku 6 lat. Na pierwszym występie, które były też egzaminem Pani Dyrektor tym Maluchom starała się wytłumaczyć co to trema , a kiedy spytała kto jej nie ma właśnie zgłosił się tylko mój Janek tak się rwał na scenę i na prawdę do jej ukończenia to uwielbiał. Bardzo zniechęcało go momentami monotonne powtarzanie ćwiczeń, ale przyznaję , że sporo dobrego z tej Szkoły wyniósł. Miał bardzo mądrych i cierpliwych nauczycieli i super atmosferę.
Byłam w trzech szkołach, najpierw w prywatnej popołudniowej, potem państwowej osm, a teraz jestem w państwowej popołudniowej. Prywatna była słaba bo spoko, rodzice płacili, uczyli mnie niby ale w sumie nie obchodziło nikogo co wiem bo dopóki płacą to będzie piątka na koniec. Z powodów prywatnych postanowiłam całkowicie zmienić otoczenie i chciałam zdać do dziennej muzycznej. Jednak już przy egzaminach wstępnych zauważyłam że no kurcze coś jest nie tak bo poziom który w prywatnej był normalny, w państwowej jest niewystarczająco niski. Do lepszej nie zdałam ale po namowach rodziców spróbowałam aplikować do innej gdzie udało mi się dostać. Jednak było ciężko, mimo że ze skrzypiec nigdy nie miałam gorszego stopnia niż 3, ale i tak podejście nauczycieli powoli zabijało moją pasję do instrumentu. A potem zupełnie przypadkiem dostałam się na śpiew klasyczny do jeszcze lepszej szkoły, popołudniowej, państwowej, i chyba rozumiem dla czego jest taka dobra... BO NAUCZYCIELE FAKTYCZNIE POKAZUJĄ JAK CZERPAĆ PRZYJEMNOŚĆ Z MUZYKI I WRESZCIE CZUJĘ SIĘ DOBRA W TYM CO ROBIĘ. No i ogólnie super.
Ja jako dziecko bardzo byłam zmęczona tymi wszystkimi zajęciami w PSM, miałam poczucie że omijają mnie wszystkie najlepsze zajęcia (np. zbiórki harcerskie), ale teraz z perspektywy czasu (mam 20 lat) jestem rodzicom wdzięczna, że mnie przycisnęli, żebym już skończyła ten pierwszy stopień i teraz nie wyobrażam sobie dnia bez muzyki, grania na pianinie, etc.
Wszystko zależy od człowieka. To szczęście trafić na dobrego fajnego nauczyciela.
Po 12 latach uczęszczania do szkoły muzycznej żałuję jedynie tego, że nie wagarowałam. Ogrom wiedzy, który jest nam wpajany w późniejszych latach zniechęca. Pojęcie tej wiedzy nie jest niemożliwe, ale wymaga poświęcenia mnóstwa czasu, co w przypadku, gdy nie chcesz później rozwijać kariery muzyka, sprawia, że musisz olewać szkołę muzyczną, żeby uczyć się przedmiotów potrzebnych do matury i na studia. Co kończy się tym, że jesteś najgorszy w klasie muzycznej i każde zajęcia utwierdzają Cię w tym, że jesteś głupi :') Gdybym wcześniej zdała sobie sprawę, że nie muszę być taką osobą, na jaką kreuje mnie szkoła muzyczna - moje życie potoczyłoby się inaczej. Tak bardzo chciałam sprostać oczekiwaniom nauczycieli, że grałam według ich wizji, a nie swojej własnej. Co z tego, że nauczyciel każe mi tu grać szybciej? Ta melodia jest taka piękna, kiedy jest wolna! Walić to! Będę grać wolno, lirycznie, niech ta melodia płynie... Takiego myślenia mi brakowało. Szkoła muzyczna uczy dyscypliny, fakt. Problem gdy bycie zdyscyplinowanym ewoluuje w bycie kukiełką. Proszę nie brać tego komentarza do siebie, to jest moje prywatne wylanie żali z kielicha goryczy ;-) Żeby było jasne - nie żałuję pójścia do szkoły muzycznej. Żałuję mojego podejścia do nauki.
To chyba podsumowuje cały odcinek. Wszystko zależy od podejścia do nauki
Jako uczennica PSM II st. trafiłam na świetną kadrę. Na pewno ułatwia to edukację, ale pojawia się jeszcze jeden problem - ciągłe poczucie bycia niewystarczająco dobrym, takie ogólne przytłoczenie, aż w końcu wypalenie i niechęć do wszystkiego. Wydaje mi się, że w szkołach muzycznych takie myśli to standard i chyba jedynym ratunkiem jest postawienie sobie jakiegoś celu i dążenie do niego małymi kroczkami.
Skończyłam pierwszy stopień szkoły muzycznej w Poznaniu. 6 lat bo już szlam systemem z gimnazjum.
Z perspektywy czasu mega dobrze wspominam szkole muzyczna. A najbardziej z perspektywy jak teraz, jako dorosła osoba, widzę jak wyglada podstawówka.
Ja jestem dyslektykiem. Mam mega problemy z zapamiętywaniem. Nie byłam wstanie zapamiętać utworów i kiepsko mi szło czytanie nut. Pani od fortepianu powiedziała mi szczerze „nie dasz sobie rady dalej, zrezygnuj z tej szkoły”.
Ale tak długo nosiłam traumę „miałaś być wielka pianistką” teraz moje koleżanki i koledzy ze szkolnej ławki robią karierę muzyczną... np Sylwia Grzeszczak. Takie nie spełnione ambicje... i oczekiwania.
Strach przed egzaminami... wyścig szczurów i ciągła konkurencja (ale czy tak nie wyglada dorosłe życie?)
Ale ile ja tam się nauczyłam. Rytmika, chór, celebrowanie każdych urodzin (śpiewaniem i graniem Sto Lat czasem na pare instrumentów w czasie lekcji), pianino, kreatywne baliki itd.
Później poszłam do gimnazjum rejonowego... to był zderzenie z zupełnie innym światem.
I do teraz mam wrażenie, że ja nie pasuje do „normalnego” świata. Tęsknie za tymi korytarzami gdzie ludzie nucili melodie pod nosem, albo grali na ustnikach, ubierali się oryginalnie (a nie jak wszyscy)... wchodząc do każdej sali była muzyka, magia i tajemniczość.
Odpowiadając na pytanie - tak - pośle moje dzieci do muzycznej szkoły! Ale będę wzmacniać je w domu psychicznie, żeby umiały grać dla przyjemności i dla siebie.
Dokładnie!
Mam dziecko w trzeciej klasie OSM w Krakowie (czyli państwowa szkoła muzyczna + przedmioty ogólnokształcące w jednym). Młody ćwiczy na instrumencie średnio 0,5h dziennie, w życiu nie siedział przy pianinie >1h w jeden dzień, a leci na piątkach samych. Przed wysłaniem bałam się, że krew, pot, łzy będą, a tu laba więsza niż w normalnej podstawówce. Może się to zmieni w starszych klasach, ale na razie nic na to nie wskazuje. Ma drugą nauczycielkę instrumentu, obie panie bardzo fajne, żadnego stresu. Syn nawet na audycje idzie wyluzowany. Lekcje kończy między 11:00, a 15:00 i jest już wtedy po wszystkim i gania z kolegami z osiedla na boisko itp. Posłanie dziecka do takiej szkoły to dla mnie zero strat, same zyski.
Nie chcę pani zniechęcać, ale prawda jest taka że ilość nauki i presja zwiększa się z czasem. Obecnie jestem w III klasie II stopnia (9 rok nauki ) też w Krakowie
I niestety mam bardzo dużo zajęć i dużo ćwiczeń. O ile ktoś jest na to gotowy i lubi to jest super, ja osobiście czuje się już dosyć zmęczona tym.
Skonczylam PSM II stopnia w latach 90tych i czesto slysze pytanie "czy to nie bylo zmarnowane dziecinstwo"? i trochę sie lapie za glowe...a jaka byla niby alternatywa? siedzenie przed tv i na trzepaku pod blokiem? w tamtych czasach w mniejszych miastach nie bylo zadnych zajec dodatkowych, dzieci lataly po podworku, ogladaly tv, grały na pegazusie... niby spoko, taki luz, ale dzieki SM mialam 2x wiecej znajonych, koncerty, wyjazdy, czulam ze jestem w swietnym i wyjatkowym miejscu, nie zaluje ani minuty z tych 12 lat, choc nie mialam nigdy żadnych szczególnych osiagniec. Jeśli dziecko ma zdolnosci i pasję, to nie sluchajcie zadnych glupot o strasznej, upiornej szkole muzucznej, tylko idzcie na egzamin i jak sie dostanie, to niech chodzi, to są bezcenne doswiadczenia.
Problemem jest tez bledne postrzeganie PSM jako takiego bardziej profesjonalnego "kółka zainteresowań". To błąd. Szkoly muzyczne, baletowe, mistrzostwa sportowego, plastyczne są szkolami zawodowymi. Kształcą do wykonywania zawodu muzyka klasycznego. Jesli ktoś chce improwizowac, grac piosenki Justina Biebera, nie chce się uczyc teorii, to nie potrzebna mu taka szkola do niczego. To jakby mieć pretensje, ze w szkole baletowej trzeba tanczyc na pointach i nie uczą tam salsy. Bo to nie ten adres po prostu.
W czerwcu skończyłam I stopień na flecie głównym. Miałam świetnych nauczycieli ale nie miałam przez to ani wolnego czasu, ani siły. Nienawidziłam tego, byłam bliska porzucenia szkoły muzycznej, kwarantanna mnie uratowała i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że samo granie na instrumencie jest fajne i gram teraz dla samej siebie.
Super powiedziane. Dyscyplina i pracowitość to zdecydowanie wielka zaleta. Pamietam naszą szkołę i obowiązkowe koncerty - chociaż to lubiłam :) pamietam Ciebie Aniu jak tańczyłaś i zawsze podziwiałam wszystkie rytmiczki. Kiedy miałam już ostatni egzamin, to było to bardzo wzruszające, ale tez wtedy miałam taki luz, ze to koniec i zdecydowanie był to mój najlepiej zagrany egzamin. Nawet pan, którego się wszyscy baliśmy zachęcał mnie wyjątkowo po nim do kolejnego stopnia 😂. Wybrałam wtedy ognisko, żeby tylko kontynuować naukę na instrumencie. Przyznaje, ze jak myślę o swoim dziecku to raczej celowałbym w ognisko muzyczne.
szkoła państwowa, 2 stopnia, ja poszłam do szkoły najpóźniej jak się da jak zezwala prawo, bez przygotowania, na dęty instrument, w wieku 23 lat.
jakoś nadgoniłam, najlepsza decyzja w moim życiu.
w międzyczasie robię niełatwa studia i pracuję ;)
Brawo. Nie zawsze trzeba zaczynać, będąc malutkim dzieckiem.
P. Olena pięknie mówi po polsku!
Cóż za mało elegancki komentarz! Dlaczego słysząc imię Olena od razu istnieje potrzeba, niektórzy czują nawet prawo, grzebania w czyimś życiorysie i oceniania poziomu władania językiem polskim. A może Pani Olena jest dwujęzyczna?
Takie komentarze tworzą podziały na ludzi tych "naszych", którzy po polsku mówią i tych, którzy "naszymi" się stają, bo "tak pięknie mówią po polsku".
Pani Olena jest absolwentką szkoły muzycznej, cała rozmowa jest na temat muzyki, dlaczego poziom znajomości polskiego ma być tu najważniejszy?
Ja trafiłam niesamowicie: miałam cudowny I stopień, który zaczęłam w wieku 14 lat, II stopień, w którego jestem połowie też jest cudowny. Nauczyciele od teorii na prawdę potrafią uczyć, zainteresować nas przedmiotem i wiedzą co robią. Na prztkład kształcenia sluchu w ogóle się nie boję chociaż długo było tak, że umiałam dużo mniej niż inni. Fortepian dodatkowy - denerwuje mnie tylko to że trzeba ćwiczyć ;), ale Pani - też kochana i zawsze podnosi na duchu. Jeśli chodzi o klasę instrumentu głównego to mam szczęście być członkiem jednej z najlepszych klas w Polsce. Presja trochę jest, ale moja nauczycielka od początku mówiła, ze wiek nie ma znaczenia i ciężką pracą zajdę daleko. Szkoła muzyczna dała mi realizację marzeń, pracowitość i przede wszystkim dzięki temu odkryłam co kocham i co chcę robić w życiu.
Oczywiście te wszystkie pozytywy nie znaczą, że nie jest trudno, czy że nie ma gorszych chwil. Ale definitywnie pozytywy przeważają.
Chodziłem do szkoły muzycznej i pamiętam wszystko o czym mówicie. Nie poszedłem na drugi stopień bo nie miałem siły. Muzyki nauczyłem się w wieku dorosłym, bo zauważyłem że brak mi wiedzy do robienia aranżacji gitarowych. Sam nauczyłe się harmonii jazzowej i klasycznej i dopiero wtedy zrozumiałem co się dzieje z muzyką i "dowiedziałem się" że każda skala ma nieco więcej niż 3 akordy. Dzieci do muzycznej (państwowej) szkoły nie poślę, grać będą wszystkie które tylko będą chciały.
Od 13 minuty najważniejszy problem szkoły muzycznej. Wirtuozem i genialnym muzykiem zostaje pewnie 1 na dziesięć tysiecy osób. Wystarczyło by poprostu założyć że dobry i bardzo dobry jest wystarczajacy i atmosfera wyścigu szczurów i tej presji nie była by taka dotkliwa. Są dzieci które są zdolne w kilku dziedzinach, jak mój syn i chociaż chodzi do szkoły muzycznej popołudniowej to muzyka jest jego pasja i hobby, ale raczej nie będzie zawodem chyba że dodatkowym, a na tym zależy dyrektorom szkół muzycznych.
Osobiście chodzę jeszcze do szkoły muzycznej i uważam, że natłok obowiązków i wyższy poziom nauczania troszeczkę mnie przygniata. Jednak nie wyobrażam sobie chodzić do normalnej szkoły. Uwielbiam gitarę, trochę mniej fortepian, literatura muzyczna jest ciekawa, a ciągle koncerty i muzyka gdy przechodzi się z sali do sali to coś co lubię. Jednak fakt zajęć od 8:00-18:00 prowokuje do robienia wszystkiego na ostatnią chwilę 😅
Polecam SM na Józefińskiej w Krakowie. Szczególnie II stopień jazzowy.
Profesjonalni muzycy nauczyciele z instrumentu, zespołów, big bandu. Teoria też klasa! Rozwijająca, zmuszająca do myślenia. Najpiękniejsze lata ❤️
Super klimat, przesympatyczni ludzie. Jest kierunek jazzowy. W przerwach mozna chillować na kanapach, na poddaszu w super towarzystwie. No i szkoła jest świeżo po remoncie, wszystko czyste, zadbane, a nie jakaś rozlatujaca się obora. Papier w toaletach i mydło to standard. Jeszcze do tego rozne ciekawe akcje, jak np. na dzień dziecka rozdawali kiedyś cukierki albo vouchery na lody do good looda. Czesto też są jabłka i woda, ktore mozna sobie brać. Na prawde przekochane miejsce
Miałam wrażenie, że Olena podczas rozmowy jednocześnie słyszy w swojej głowie muzykę i subtelnie porusza się do niej 😉
Bardzo przyjemny odcinek - dziękuję Wam 😊
W moim przypadku, szkoła muzyczna była najlepszym co spotkało mnie w życiu. Super doświadczenie, zachęcam każdego. Mogłam rozwijać swoją pasję gry na instrumentach i poznałam wiele wspaniałych osób. Najlepszy czas w moim życiu
Mój mąż skończył szkołę muzyczną pierwszego stopnia, a ja choć uwielbiam tańczyć zawsze słyszałam że słoń nadepnął mi na ucho bo nie umiem śpiewać. Więc w pełen sposób to zupełnie nieznany mi świat ale ten odcinek Plus odcinek o artystach to mega sztos. A co do uwag o systemie nauki mam wrażenie że to samo tyczy się szkoły standardowej. Ileż książek trzeba czytać bo taki kanon i taką epokę przerabiamy A dopiero po latach doceniam jej piękno. Ile osób uważa że matematyka to wydumany twór A później potrzebuje pomocy przy wypełnianiu kwita czy oszacowanie kosztów kredytu...to smutne że nie ma takiego holistycznego podejścia które pozwoli korzystać i cieszyć się z dobrodziejstw danych dziedzin
Ja na szczęście trafiłam na rytmikę i był to najlepszy wybór w moim życiu. Zaczynając od tego że rytmiczki zawsze się trzymają razem i od początku byłyśmy zgraną ekipą. To że mamy improwizację NIESAMOWICIE rozwija, bo to właśnie improwizacja jest połączeniem wiedzy ze wszystkich przedmiotów i już od pierwszej klasy drugiego stopnia, zobaczyłam że to wszystko się łączy, przez co dalej mnie muzyka zachwyca swoją złożonością i pięknem. Wcześniej grałam na wiolonczeli na cyklu 4-letnim i od trzeciej klasy byłam pewna że nie idę w to dalej, nauczycielką zabiła we mnie wszelką chęć do muzyki, ale na szczęście dowiedziałam się o rytmice i na nowo zakochałam się z szkole muzycznej :) teraz jestem w 4 klasie i mimo że jest cholernie ciężko (zwłaszcza że teraz szkoła muzyczna jest zdalnie) to strasznie mi szkoda że już za 2 lata kończę. Oczywiście, każdy przechodzi kryzysy, ja też je miałam wiele razy i wiele razy mówiłam sobie że już z tym kończę, że nie dam rady, to tak naprawdę nie wyobrażam sobie zrezygnować. Za bardzo mnie do tego ciągnie, za bardzo mnie to fascynuje no i kocham moje przyjaciółki i nie potrafiłabym ich opuścić
Szkoła muzyczna może być wspaniałą przygodą, jeśli pracują tam fajni ludzie. Ja niestety nie miałam tego szczęścia, na całą szkołę były 3 cudowne osoby w gronie nauczycielskim, reszta porażka. Były to dawne czasy, dziś na pewno wiele sytuacji nie miałoby nawet szansy zaistnieć. Mimo, że było mi ciężko ze względu na atmosferę, to cieszę się, że jednak dotrwałam i skończyłam.
Dużo zależy od nauczyciela, na jakiego się trafi. Ja chodzę do klasy V klasy II stopnia. Bardzo dużo mi to dało, od umiejętności czysto muzycznych, do organizacji...
Mnie szkoła muzyczna zniszczyła. Pogorszyła mi się przez nią psychika i prawie popadłam w depresje
Koniec tego piekła to najlepsze uczucie jakie mnie spotkało w życiu i bardzo dobrze, ze już ja skończyłam.
Najgorsza czesc mojego życia
Ja w przyszłym roku idę do V klasy drugiego stopnia na fortepianie. Szkołę muzyczną rozpoczęłam w wieku 7 lat. Dla mnie osobiście to nie miało żadnego znaczenia wtedy. Nie uważałam tego za zabieranie dzieciństwa czy za krzywdę. Było mi to szczerze mówiąc obojętne w tamtym okresie bo to było dla mnie po prostu takie normalne i oczywiste. Natomiast teraz jestem szczęśliwa że zaczęłam edukacje muzyczną w tamtym wieku. Kryzys największy jest w wieku 9-13 lat wtedy nikt kogo znam nie lubił ćwiczyć. Teraz uważam że muzyka jest naprawdę dobra drogą i warto taki kryzys w dzieciństwie przetrwać.
Jeśli kiedyś będę miała dziecko to w wieku ok. 5 latach chciałabym ją/jego zapytać, co chciałoby robić po zwykłej szkole. Sama jestem plastyczką, planuję studiować historię sztuki, ale u mojej starszej siostry widzę, że jej synek np. zakochał się w piłce nożnej, bo oglądał tatę, jak gra, grał z nim i z dziadkiem i oglądał mecze. Także jeśli będę dziecko to chciałabym je szkolić muzycznie i muzykować, ale dałabym temu dziecku wybrać czy chce balet, tańce, jakiś sport czy szkołę muzyczną 🖤 A kanał jest fantastyczny 🖤
PS. Ale nie neguję wartości takich szkół absolutnie! Sama zawsze chciałam na tańce chodzić, ale moi rodzice nie mieli pieniędzy, a moją młodszą siostrę zostawili samej sobie i jak przestało jej się chcieć (dyscyplina), więc sądzę, że czasem dziecku trzeba pomóc pozostać na tej drodze, którą sobie wybrało (muzyka/sport/taniec)
Ja nie zapomnę jak poszłam po I stopniu miałam rok przerwy zanim poszłam na II. W tym czasie prowadziłam orkiestrę gitarową i udzielałam się, ale nie solowo. Byłam częścią i bardziej byłam taką pomocą nauczyciela. Idąc na II stopień byłam dużo bardziej wyluzowana do momentu pierwszego koncertu. Nigdy nie miałam jakiegoś wielkiego stresu, a po tej przerwie to był koszmar. Zapomniałam chyba wszystko, improwizowałam jak szalona i stworzyłam jakiś własny utwór po prostu. Nie było na tym koncercie mojej nauczycielki. Fart był taki, że utwór nie był zbyt znany, tylko bardziej współczesny. Po koncercie moja nauczycielka od dodatkowego pianina mnie pochwaliła za świetne wykonanie....ja zdębiałam. Spodziewałam się samych negatywnych opinii i było mi tak źle i tak wstyd wewnętrznie, że to był dla mnie taki szok, który do tej pory pamiętam.
No i super! Takie doświadczenia też się przydają... Chyba każdy z nas miał chociaz jedną, poważną wpadkę w swoim życiu i wcale nie musi być ona związana ze szkołą muzyczną czy występami na koncertach.... 🙈🙈🙈Także raczej nie ma czym się przejmować, tylko iść naprzód 😉
@@joannawalicka2673 takie doświadczenia mimo że napędzają nam strachu, to później otwierają nowe horyzonty :)
Skończyłam 1 stopień popołudniówki i mam taką traumę że porzuciłam instrument i nie gram na nim od kilku lat. Ale i tak wspominam muzyczną z uśmiechem na ustach i chciałabym wrócić do tego czasu jednak dziś wiem, że powinnam do tego podjeść inaczej, myślę że przyjdzie dzień w którym wrócę do instrumentu i da mi to przyjemność ale potrzebuje na to więcej czasu. A i oczywiście w muzycznej spotkałam miłość mojego życia więc jak mogłabym żałować :)
Skończyłam 4-letnią PSM i znienawidziłam muzykę, poczułam się jak najgorszy głupek i kretyn muzyczny i mimo, że mam głos, mam słuch i lubię się z muzyką - zostałam zduszona.
System w naszej szkole był bardzo słaby, nauczyciele nie potrafili pobudzić w nas pasji, jeśli ktoś miał słaby charakter, to nie było opcji przetrwania. A ja miałam wtedy kiepską sytuację w domu, więc musztra PSM, udowadnianie na każdym kroku, że jestem gorsza, bo czegoś nie rozumiem i zmuszanie mnie do występów publicznych (sama nazwa „Popisy muzyczne” budzi we mnie teraz szczerą odrazę) tylko zmiażdżyły resztki pewności siebie.
Nie wiem czy wyślemy dzieci do PSM czy nie, ale wiem, że nie pozwolę im się nigdy czuć tak jak ja wtedy się czułam.
Współczuję bardzo. To co dziewczyny mówią wcale nie brzmi zachęcająco...🥺
Dokładnie! Przeżyłam to samo! Selekcja na „lepszych i gorszych”, ciągła krytyka, przemęczenie, zero empatii. W życiu własnemu dziecku bym tego nie zafundowała.
całe dnie w szkole nauczyciele czasami niewyrozumiali że niektórzy nie chcą być witłozami!!
@@karolinachodkowska4517 i że zwyczajnie mogą nie rozumieć teorii muzyki, ale wciąż lubić muzykę i chcieć się z nią zapoznać
1 stopień był super. fajny nauczyciel od głównego instrumentu, ogólnie miłe towarzystwo i mam bardzo dobre wspomnienia. natomiast teraz jestem w II stopniu i moja nauczycielka od głównego niszczy dla mnie całą frajdę szkoły muzycznej :(
Proponuje do nastepnego odcinka zaprosic kogos kto obecnie chodzi do szkoły muzycznej
Tak.
Dziękuję.
Proszę następne video ;)
Polecam felieton Adama Fulary na temat patologii jaką jest
para edukacja muzyczna w naszych szkołach państwowych.
Kiedyś bardzo chciałem do takiej szkoły muzycznej,nie udało się (na szczęście)
po latach spotkałem absolwentów i kamień spadł mi z serca,prosto na stopę
(cały pazgnociej mi zszedł ale mam teraz nowy,ładniejszy)
A szkoła muzyczna jest super! Ja jestem w 2 klasie na :2 stopniu!" I mam zajęte 10 godzin po za domem ze względu na dojazdy i podstawówkę wliczoną, ale ja to uwielbiam to całe moje dzieciństwo i jeśli nie jestes leniem (choć w sumie ja trochę jestem) to uwierzcie mi na słowo zrobicie więcej niż gdybyście nie mieli tej szkoły...gdy masz dużo czasu...weźmiesz telefon itp itd.
Fajnie było zobaczyć i poznać Olenę z muzycznej strony :)
Dzięki za materiał! - ważny temat :))
Szczerze? Jestem teraz na drugim stopniu i jest jakaś masakra. Codzienność w tej szkole to stany lękowe ciągły sters i wielka presja wywoływana na każdym nie zależnie od wieku. W tej chwili zmagam się przez tą szkołe ze wszystkim co najgorszę. Nawet nie mam czasu pogadać chociaż przez telefon z przyjaciółką.
Aktualnie jestem uczniem 3 klasy 2 stopnia PSM, mam 20 lat i zawsze marzyłem o zostaniu zawodowym muzykiem. Zacząłem grać w wieku 6 lat, lecz ze względu zdrowotnych, które mi nie pozwoliły grać na ,,macierzystym” instrumencie, musiałem w wieku 15 lat zmienić instrument, a przed tym na kilka lat zrezygnować z muzyka. Mój profesor instrumentu powiedział mi prosto w twarz, że jestem za stary i do niczego, i że mam sobie darować. Po tylu latach w końcu sobie odpuściłem i chodzę do tej szkoły ,,jak za karę”, mam wrażenie, że 14 lat mojej nauki poszły w błoto. Oczywiście, liczyłem się z tym, że wiek mi nie sprzyja ale raczej żaden profesor nie powinien tak dyskryminować ucznia ze względu na wiek. Zanim się poddałem to ćwiczyłem po 2/3 h dziennie by osiągnąć swój cel, jak były jakieś wizytacje innych profesorów instrumentu to byłem chwalony i doceniany, no ale mój profesor nigdy na to nie zwrócił na to uwagi i dalej nie daje mi utworów/cwiczen które by mogły poszerzyć moje umiejętności. O konkursach już nie wspomnę, zawsze jest formułka ,,jesteś za stary” - pomimo, że na tych konkursach byli ludzie w moim wieku, na podobnym etapie kształcenia ;’) Wiec tak jak było powiedziane, wszystko zależy od profesora i jego nastawienia.
Może spróbuj postarać się o zmianę nauczyciela, nie wyobrażam sobie jak można kogoś tak demotywować
Na jakim instrumencie grasz? Mam również 20 lat. Jestem w drugiej klasie II stopnia o zamierzam ja skończyć w trzy lata. Zaczęłam grę na instrumencie w wieku 15 lat.
Jeśli będzie Ci brakowało motywacji, bardzo chętnie porozmawiam.
@@monikaw6926 no właśnie ze zmianą jest trochę ciężko, bo mamy tylko jednego nauczyciela tego instrumentu w szkole :/
@@malwinaagwa3656 gram na waltorni. Co do motywacji, to mam zamiar się jakoś pozbierać, no ale to się zobaczy. Przez covida też ciężko cokolwiek zrobić, bo nie ma jak ćwiczyć, lekcje zdalne i wgl to też nie ułatwia sprawy. Też planowałem skończyć szybciej 2 stopień, no ale przez to, że mam zaniżony poziom na instrumencie nie ma na to szans ;’)
@@karolrain852 polecam poszukać kursów muzycznych u innych profesorów oprócz warsztatów w szkole 😊 to bardzo dużo daje
Ja chodziłam do II st. Jako nastolatka, ogólnie było fajnie, bardzo solidnie wyłożone przedmioty zawodowe, ale miałam koszmarna akomoaniatorke która wrzeszczała, wyzywała przy innych i kiedyś chciała we mnie rzucić pękiem dużych kluczy bo za wcześnie wchodziłam do utworu...ogólnie było dużo pracy ale fajny to był czas.
Po tej rozmowie uważam, że nie warto fundować takich traum dziecku. Dyscyplina to kiepski argument.
I to właśnie problem przekazu tego filmu
Potwierdzam, mam okropne doświadczenia ze szkołą muzyczną. Teraz jako mama nigdy bym nie zafundowała tego swojej córce.
Ja chodzę do szkoły muzycznej (4 klasa 1 stopnia). Szczerze bardzo lubię chodzić na kształcenie I słuchu I audycje muzyczne ale bardzo nie lubię grania na pianinie. O wiele bardziej lubię uczyć się sam z internetu tego co ja chce zagrać a nie pani. Teraz kończę szkołę I będę miał egzamin końcowy I bardzo się nim stresuje.
skończyłam szkołę muzyczną cykl sześcioletni i o ile cudownie będę wspominała osoby które tam poznałam i moją ukochaną nauczycielkę teorii i bardzo się cieszę że potrafię teraz grać na fortepianie to moja nauczycielka fortepianu była najgorszym co mogło mi się przytrafić Dopiero 3 lata po dyplomie dociera do mnie jak źle byłam przez nią traktowana jak okropne rzeczy mi mówiła Widzę też jak bardzo to na mnie wpłynęło bardzo ciężko przychodzi mi teraz podejmowanie nowych znajomości przyjmowanie nawet konstruktywnej i idącej z dobrego miejsca krytyki + bałam się wszystkich nauczycieli jakich miałam w mojej normalnej szkole przez kolejne 6 lat Przed szkołą muzyczną nigdy nie miałam z tym problemu wręcz przeciwnie wszyscy mówili mi że byłam taka towarzyska i pewna siebie kiedy byłam młodsza Nie wiem czy poradzę sobie z tą traumą sama wydaje mi się że nie więc w wakacje idę na terapię bo moim marzeniem jest zostać psychologiem ale te wspomnienia sprawiają że cały czas boję się że ktoś zrobi albo powie mi to samo co ta nauczycielka nawet kiedy ktoś kto przychodzi do mnie jest kompletnie bezbronny i przychodzi bez żadnych wymagań Jeśli więc ktoś planuje wysłać swoje dziecko do szkoły muzycznej to myślę że naprawdę warto bo to super przygoda którą pamięta się całe życie ale najważniejsze jest poczytanie opinii o wszystkich nauczycielach i o ich sposobach nauczania a jeśli pojawi się problem o którym dziecko wam powie to zmieńcie nauczyciela nawet jeśli ono samo tego nie chce Ja kiedy byłam w 3 klasie to już wiedziałam że sytuacja byla okropna i nie do zniesienia ale uparłam się że chcę skończyć tę szkołę i skończyłam ale nigdy nie zrobiłabym tego ponownie nie kosztem mojego zdrowia psychicznego na kolejne kilka kilkanaście lat a może i dłużej Zmiana nauczyciela w tamtym momencie mogła kompletnie zmienić moje życie więc sprawdzajcie opinie i bądźcie wyczuleni na ewentualne problemy jakie mogą pojawić się po drodze
Mnie osobiście szkoła muzyczna bardzo skrzywdziła
Mam takie samo doświadczenie. Trzymaj się!
Mnie tak samo, niestety, a szkoda :(
Myślę że Państwowe Szkoły Muzyczne w trybie popłudniowym a często jak pokazuje praktyka nawet wieczorowym, powinny być zakazane. Takim obciążeniem dzieci powinien zainteresować się Rzecznik Praw Dziecka.
Taka rozmowa powinna się odbyć pomiędzy muzykiem a osobą która „nie ma talentu” muzycznego ale jakoś tą szkołę muzyczną kończyła. Jako inżynier nie wyobrażam sobie, że moje dziecko nie będzie chodzić na kółko z matematyki. Sportowiec na pewno wyśle swoje dziecko na SKS...
Straszne. Ja jako artysta plastyk nie wyobrażam sobie nie zachęcać własnego dziecka do odkrycia co jest jego prawdziwym talentem bądź pasją (Np przedmioty ścisłe) tylko na siłę wcisnąć na kółko plastyczne, bo „mamusia jest plastykiem to Ty tez będziesz”. Kontrola i despotyzm.
Chętnie posłucham o alternatywach! Bardzo pouczający odcinek ❤
Ja poszłam w wieku 20 lat i to chyba był błąd 😅 bardzo zniszczyło mi to psychikę i niekoniecznie z samych muzycznych aspektów 🤨 nie mogę wciąż „odzyskać” dawnej siebie. Pewnie zależy gdzie sie idzie, na kogo sie trafi itd, ale wiem, że swojego dziecka bym tam nie posłała nigdy w życiu wiedząc jak mnie od środka zniszczyła szkoła muzyczna, różne odzywki, bezczelności, brak szacunku, prześmiewczość, cynizm, wieczne podpuszczanie, jakieś różne chore „gry” ze strony nauczycieli… Ciągle trzeba było sie domyślać co tym razem jest nie tak, albo co na prawdę autor miał na myśli mówiąc to i tamto… Żałosne.
Ania, Olena temat super! Kiedy startują odcinki szkoły muzycznej dla dorosłych? Nie wiem czy wszędzie, ale u nas SM działa zdalnie. I ja mam wrażenie, że w wieku 35lat robię zaocznie klasę akordeonu 🤣. Nic nie kumam z tych teorii, Syno mówi "Mama licz mi", ja nie wiem do ilu etc. Tu krzyżyk tam coś tam. Przydałyby się chociaż podstawy. Pozdrawiam. Ale charakter SM szlifuje, potwierdzam i polecam.
Och tak.Poprosze filmik o alternatywach😊
Nam też było z Oleną miło! :)
Moja przyjaciółka z Ukrainy to tez Olena:) bardzo wartościowy odcinek:)
Pozdrawiam z Wrocławia
NFM CE bardzo super miejsce na mapie Wrocławia.
Uważam, że to czy dziecko jest zdyscyplinowane, czy nie w znacznej mierze zależy od jego osobowości, a nie od tego w jaki system edukacji zostanie włożone tzn. że określony system edukacji nauczy go dyscypliny. Kasia Sawicka mówi o tym na swoim kanale. I w związku z tym wątpię czy np. sangwinika, który nie lubi powtarzalności (tj. Mozolne ćwiczenia na instrumencie) da przekonać do takiego modelu edukacji, w którym Są sukces uważa się bezbłędne zagranie utworu a nie stworzenie swojego własnego dzieła czy improwizację. Sądzę że raczej że skończy się to traumą. Takie luźne przemyślenia ;)
Ja się waham czy posłać córkę do szkoły muzycznej, na razie chodzi na prywatne lekcje do skrzypaczki z filharmonii, która ma super podejście o elastyczny grafik co ważne. Ale nie wiem czy jie pozbawię jej tym samym jakiejś ekipy, występów itd
W naszej szkole nauczyciele stosowali przemoc fizyczną i psychiczną wobec dzieci 6-12 lat. Nauczycielka zrzucała klapę od fortepianu na ręce, inna biła bo rękach jak grało się źle, wyzywały od tępych beztalenć, głupich i niedorozwiniętych, a jedna potrafiła przerwać występ dziecka na koncercie i przy publiczności powiedzieć dziewczynce lat 9 "jak można się tak mylić, nie powinnaś być w tej szkole, wynoś się stąd" a i jeszcze przed każdym egzaminem słyszało się "nie zdasz, beznadziejnie, ty nic nie ćwiczysz, nie nadajesz się"
Ta szkoła zniszczyła mi psychikę.
Ja jestem w szkole muzycznej na piątym roku. Przez pierwsze 3 lata byłam zachwycona! Bardzo lubiłam chodzić. Od czwartej klasy doszły mi dwa nowe przedmioty:chór i audycje muzyczne. Mam okropną babę z chóru i jestem bardzo zniechęcona. Teraz na piątym roku doszło mi pianino i też jestem bardzo zniechęcona. Na kształceniu uczymy się niepotrzebynych rzeczy. Nie mam frajdy w graniu. Gdyby nie moja mama to by mnie tam dawno nie bylo
Moi nauczyciele zachowują sie do szkoły podstawowej jakby ona była nieważna Bardzo dużo wymagają. Nie mam czasu dla siebie i dla rodziny. Chociaż i tak teraz w ogóle nie ćwiczę, bo jestem bardzo zniechęcona.
jakiś materiał o suzuki?
A co w przypadku kiedy teraz PSM pracują tylko zdalnie? Bez kontaktu z nauczycielem instrumentu... Jak dziecko ma sobie radzić?
to problem władzy, która zapomniała, że oprócz szkół zawodowych są w Polsce też te artystyczne
Dziękuję
Nie muszę nawet filmiku oglądać, żeby powiedzieć zdecydowanie: TAK.
Eeeee tam nie wystarczy prywatna szkoła...wystarczy chcieć I nawet ze złym nauczycielem się udaje! Bo gdy uczeń chce, ciężko pracuje aby osiągnąć swój cel, to każdy nauczyciel jest zadowolony, poprostu, gdy ktoś zaniedbuje to nawet milusi nauczyciel straci w końcu cierpliwość!
Ukończyłam szkołę muzyczną w Ukrainie. Domęczyłam) Ale chór (lubiłam) oraz solfeż (mam do tego talent) najlepiej mi szły. Najgorsze - to było siedzienie i granie na fortepianie, masakra)
Tak, tak, tak, poproszę alternatywne😁
Ja umiem śpiewać po polsku i angielsku i włosku tylko po niemiecku raimmstain mi nie wychodzi, moje rodzeństwo mnie wciągnęło w słuchanie piosenek w różnych typów piosenek, najbardziej to o miłości były piosenki i świetnie teraz je znam na pamięć np rihanna, beyonce Shakira pitbul Nelly furtado, Justin Timeberlake, ne-yo, mat pokora ale to jego tylko catch me if you can't, ciara, enrique iglesias, romina power, pupo, umberto tozzy, kult, kat, smokie coma, akurat, metalica, him, bajm, łzy, dżem, nightwish, withny Temptation, vir, pin, Pink, red Hot chilly papers, Anna, feel, lana del Rey,, velvet, grovbaster, armin van buuren, tiesto, Bruno Mars, calvin charis, crise Brown, Jay seans, ich troje, golec orkiestra, Górniak, jenyfer Lopez, marc antony 2 piosenki madonna, akcent Martyniuk , papa dance, ozzy osborne, akcent co śpiewa w nim 4 mężczyzn, yarabi, maroon five, Steve B becouse i love you, happysad, lemon, modern tooking, Blue system, o wiele innych zespołów, kiedyś na muzyce zaśpiewałam Panu od śpiewu Panu Przemkowi Pawłowskiemu ci sare, tu sotanto tu, sen o viktorii wszystko bez tekstu i jak pan to usłyszał to późnej mówił śpiewał na lekcjach śpiewu jak mieliśmy się przygotowywać do 30 lecia wtz i będziemy śpiewać piosenki przetańczyć chce z tobą całą noc, lubię wracać, gdy bym miał gitarę, białe łabędzie, halleluja, wszyscy Polacy taki jest repertuar piosenek na występ i ja jestem w chórze
Poszłam do wieczorowej szkoły muzycznej 2 stopnia na śpiew. W sumie dobrze wspominam te lata, ale nie czuje sie w pełni kompetentna. Fortepianu nie trawie, zresztą zaczynanie w wieku 16 lat z wymagającym nauczycielem porównującym mnie do 2 klasy podstawówki było trudne i uprzedzające :/ coś tam wiem, ale niewiele, zresztą o śpiewakach tak sie często mówiło - słabo sie uczą ._. Lubie śpiewać, ale chyba niewiele ponadto...
Przykro się tego słucha. Nie mam nic wspólnego z muzyką zawodowo,ale nie chciałabym dziecku takiej traumy zafundować. Dyscyplina i systematyka to bardzo słaby argument.
I to właśnie problem przekazu tego filmu
Dla mnie historia o pomyśle z łamaniem palca pokazuje jak toksyczne musiało być to środowisko. Bo gdyby dorosły powiedział że myśli żeby złamać sobie rękę bo tak bardzo nie chce iść do pracy to dla większości ludzi swiadczyloby to o fatalnych warunkach w jakich musi pracować. A tu mówimy o dziecku. Żadna dyscyplina i inne wartości nie są tego warte.
@@Reddie137 "paluszek i główka..." W gimnazjach działy się rzeczy takie, o których uczniom szkół artystycznych się by nawet nie śniło
@@karolinab3035 Ale chyba nie chodzi o to żeby taki stan rzeczy umniejszać, bo gdzie indziej było gorzej, tylko zauważyć problem zanim dojdzie do jego eskalacji.
@@Reddie137 Oczywiście, nikt nie mówi o umniejszaniu. Jednocześnie ciężko po jednej prywatnej opinii mówić, że wszystkie szkoły artystyczne są toksyczne. A niestety nawet tytuł filmu to sugeruje. Proponuję zrobić długofalowe badania, a nie opierać się na doświadczeniach dwóch osób. Nie mówię, że nie ma dzieci skrzywdzonych - na pewno są. Tylko generalizowanie prowadzi donikąd. P. Anna Weber promuje naukę muzyki w okresach sensytywnych - i super. To czemu potem tego nie kontynuować? Tak, mogą być alternatywne sposoby. Ba, w czasie nauki w szkole też warto z nich korzystać. Tylko właśnie to połączenie daje najlepsze rezultaty. A o tym już film nie mówi.
Zrezygnowałam na 4 roku I stopnia. Okropny nauczyciel, brak wolnego czasu. Szkoda mi tylko pianina, bo naprawdę kochałam grać, poza tym nie żałuję. Źle wspominam, chociaż fajne doświadczenie
Tak, krzywdzi. Do dzisiaj śni mi się, że nie zaliczam jakiego przedmiotu (a mam 29 lat).
Jako muzyk amator samouk, nauczyłem się całej harmonii, gam, i umiem improwizować. Zaś znajomi po szkołach biegle czytają nuty ale improwizacja już nie jest ich mocną stroną. I mega się zastanawiam czy moje córki posłać do szkoły muzycznej, tym bardziej że jedna chce na perce a druga na basie.
I stopień klasyczny, II jazzowy i sprawa załatwiona 😃
czytanie nut nie przeszkadza w improwizacji
@@karolinab3035 ale nauczyciele do niej nie zachęcają. I o tym mówi ten film.
To zależy od nauczyciela i stylu muzyki. Nie można generalizować :)
@@karolinab3035 prawda jest taka że większość uczniów szkół muzycznych potwierdzi że nauczyciele skupiają się na muzyce zapisanej, rzadko pochwalają i zachęcają do improwizacji
WAAAARTO są same plusy!
Nie mam pojęcia czy poślemy dzieci do PSM. Zwłaszcza że duchem jestem za edukacją domowa i PSM trochę mi się z tym gryzie. Wolałabym chyba wysłać dziecko na ognisko muzyczne żeby pokochało muzyke i później świadomie wybrało czy chce iść do szkoły czy nie. Boję się że szkoła jednak zniszczy to nad czym teraz pracuje z dziećmi- wrażliwość, kreatywność i pasje. Z drugiej byłoby to na pewno olbrzymie przygotowanie do życia.... Ehhh nie pomogłyscie. Przydałby się odcinek o alternatywach.
super, tylko "później" osiąga się inne efekty niż "wcześniej"
Sama zapisalam sie do choru , baletu , kolka plastycznego , trzy popoludnia w tygodniu po odrobieniu
lekcji na biezaco , wedrowalam w te trzy dziedziny, pewnego dnia postanowilam tylko malowac i tak zostalo / uczylam malowac dzieci chore 30 lat / ,mam emeryture , i maluje codziennie od dziecinstwa
moi synowie komponuja muzyke i maluja .
Zniechęciliście mnie 😢
Ale czy naprawdę chcę wojskowej dyscypliny dla swojego dziecka? Czy naprawdę chcę dla mojego dziecka, żeby musiało się zmuszać do grania i symulowało złamanie palca, by tego nie musieć robić? Zasada "Co cię nie zabije, to cię wzmocni" bazuje na dość przemocowym podejściu do edukacji. Myślę, że nie są to zupełnie zalety szkoły, a precyzyjne uwarunkowania, by czegoś naprawdę nie robić.
film jest o szkole muzycznej, nie wojskowej ;) wbrew pozorom
@@karolinab3035 No wlasnie o to chodzi, ze Ania wymienila te argumenty, o ktorych piszę, jako zalety szkoły muzycznej lub takie ma wspomnienia (symulacja kontuzjowanego palca).
Dla mnie nie są to jednak argumenty za szkołą muzyczną a PRZECIW szkole muzycznej.
@@annaklingebiel2394 tak, tylko dlaczego w tym filmie nie ma pozytywów?
Szkoła muzyczna uczy między innymi wrażliwości, gospodarowania czasem i radzenia sobie ze stresem.
Rzeczona symulacja kontuzji bardziej przypomina patologię bicia linijką po ręce z PRLu. A ciężko z tego powodu odradzać naukę w szkole ogólnej rodzinom, które nie mogą pozwolić sobie na szkoły prywatne lub naukę w domu.
Nie mówię, że patologia w szkole muzycznej się nie zdarza - zdarza, jak wszędzie. Natomiast film jest jednostronny. Mówi tylko o tym, co złe.
@@karolinab3035 Tak, to jest możliwe, że film mówi o wielu negatywnych aspektach szkoły muzycznej, bo widocznie takie odczucia ma Ania i chyba po części Olena. Wymienione przez Anię pozytywne aspekty zdziwiły mnie nieco, ponieważ z mojej perspektywy są one jednak negatywami. I tym chciałam się w moim komentarzu podzielić.
Osobiście znam jedną dziesięciolatkę, która uczęszcza do państwowej szkoły muzycznej i niestety, mam wrażenie, że nic się tam od wieków nie zmieniło: musztra, reguły pozbawione sensu; kary za błahostki; hierarchia, która ma zastępować szacunek i całkowite przeładowanie dnia piątoklasistki.
Jasne, że istnieją też fajni i mili nauczyciele, których dobrze wspominamy.
Jednak pytanie o szkołę muzyczną to pytanie o szkolnictwo państwowe w Polsce. Fajni i mili nauczyciele, którzy się zdarzają, nie zmienią skamieniałego systemu, który potrzebowałby głębokiej reformy systemowej: programowej, dydaktycznej, pedagogicznej i dotyczącej kwalifikacji nauczycieli. System kształcenia nauczycieli jest w Polsce niestety dość marny jakościowo i trwa zabawnie krótko.
Mam jednak wrazenie, ze za tego rzadu nie dozyjemy zadnej wartosciowej reformy szkolnictwa.
Druga sprawa to rozumienie pojęcia elitarności w Polsce. Mam wrażenie, że szkoła muzyczna jest pewnym rodzajem bramy do elitarnego świata. Bo elitarność w Polsce to bycie w wybranej grupie uczniów, którzy mają szczęście posiadania rodziców interesujących się ich edukacją i inwestujących w nią. Wiąże się to ściśle z tzw. pochodzeniem społecznym. Jest to mega niesprawiedliwe spolecznie, bo daje niektorym poczucie bycia lepszymi od innych.
Ja elitarność szkoły rozumiem tak, że szkoła daje wszystkim swoim uczniom, niezaleznie od ich pochodzenia spolecznego, szanse nauki gry na instrumencie, ze wspiera ich w ich samodzielnosci, byciu niezaleznym, dajac np. szanse brania udzialu w projektach, wymianach, dajac mozliwosc prezentowania siebie i swojej pracy.
Ale ach, to inny smutny temat...
@@annaklingebiel2394 To wszystko prawda. Tylko każda rewolucja zaczyna się od małych kroków. I dlatego należy je podejmować, a nie zadeptywać. Zalety przedstawiane jako negatywy - to też mi się tu nie podoba. A część zasad wymaganych w szkole muzycznej to po prostu dobre wychowanie, o którym na co dzień coraz rzadziej się mówi.
Co więcej, dlaczego muzyka ma być czymś elitarnym? Przecież otacza nas cały czas - w radio, w Internecie, na żywo, w śpiewie ptaków... To coś naturalnego dla człowieka :)
Z przykrością słucham i nie wierzę, co słyszę. Tak, nie każda szkoła jest super, nie każdy nauczyciel jest super.
Ale nie wszystko jest złe! Wystarczy wytłumaczyć, że wszystko się łączy!
Jak praktykować coś bez teorii? Szkoła muzyczna to szkoła "zawodowa". Kształci profesjonalnych muzyków. Tym się różni profesjonalista od amatora - nie tylko potrafi coś zrobić na zasadzie przypadku i własnych doświadczeń, ale też umie to ugryźć teoretycznie.
Uwielbiam Pomelody, uwielbiam Mamę Lamę, ale nie uznaję szkalowania szkolnictwa muzycznego.
Proszę spróbować osiągnąć takie efekty jak po szkole muzycznej bez niej. Nie da się. Suzuki uczy na zasadzie naśladownictwa. To się kiedyś kończy. Co będzie jak dziecko będzie miało samo przygotować utwór? Jak zagrać wtedy koncert Wieniawskiego?
Jak zagrać Bacha jak się nie zna tła historycznego i stylu? Powtarzam - wystarczy wytłumaczyć, że to się łączy. Nawiązywać. System egzaminów - to osobna dyskusja.
Proszę jednak nie mówić, że szkoła muzyczna tylko stresuje i niszczy.
Może właśnie przez obcowanie ze stresem uczy jak potem poradzić sobie na przykład na rozmowie kwalifikacyjnej? Jak zawsze. Wystarczy myśleć.
Chciałabym się jeszcze odnieść do tematu "złych nauczycieli". W czasie swojej 10-letniej kariery na dwóch kierunkach studiów muzycznych, miałam szczęście (tak, szczęście) trafić do dwóch różnych pedagogów prowadzących, z którymi kompletnie się nie zgadzałam. Po wielu kursach mistrzowskich uważałam, że nie uczą mnie dobrze. Nie żyliśmy w zgodzie (w szacunku tak). O ironio... obecnie w pracy niemal co lekcję powtarzam swoim uczniom dokładnie to, co "ci źli" profesorowie mówili mi - bo po latach okazało się, że jednak jest to bardzo wartościowe.
Poszłam do szkoły muzycznej mając 15 lat, bo dopiero wtedy pojawiła się taka możliwość i mimo, że ogólnie jestem zadowolona, zauważam to wszystko, o czym powiedziałyście. Na teorię może mam nieco wywalone, ale jest to przedstawione w tak nudny i nie łączący się z niczym sposób, że nie potrafię inaczej. Stresuję się tylko, jak ja to później zaliczę xd