:) sprzedałem dachowane auto po cenie silnika. Facet przyjechał odpalił silnik ok działa biorę. Szybka umowa cześć. Następnego dnia dzwoni że panewka jest przesunięta i mam brać udział w kosztach naprawy silnika (bo on tylko kupował dla silnika). Zadzwoniłem do prawnika który powiedział nie oddawać pieniędzy i czekać na wezwanie do sądu. Wszystko to powiedziałem kupującemu skończyło się jaki ze mnie hooy że sprzedałem uszkodzony silnik. Trzeba zaznaczyć że gość był mechanikiem co w sądzie stawia go w gorszej sytuacji bo jest profesjonalistą i wymaga się od niego większej staranności.
Jak zwykle materiał na wysokim poziomie i wielkie dzięki za te przydatne informacje, bo wielu z nas się one przydadzą. Z mojej strony radzę jeśli jesteśmy osobą prywatną i samochód sprzedajemy raz na długi okres czasu, to przy sprzedaży warto zaopatrzyć sie w dodatkowy numer telefonu, który posłuży tylko do tej transakcji, bo jak trafi wam się wariat, to będzie was nękał problemami typu: powietrza jest za mało w oponie. Pozdrawiam.
Kupując 15 letnie auto to jedyne czego bym wymagał to tego, żeby jeździło, hamowało i żeby VIN się z grubsza zgadzał na wszystkich czterech ćwiartkach. Dalsze koszty i wszelkie awarie które niewątpliwie się zaczną są wpisane w wiek auta, to normalne.
Dokładnie, miałem corsę i z bólem serca bo były świeżo wymienione wachacze i amory oddałem na złom, żeby się nie bujać z Januszmi którzy kupując auto za grosze chcieli by salonówke
Dokładnie też mam 18letnie E46 co prawda ma wady blacharskie nawet nie tyle że rdza.. ale nie mam zamiaru bujać się ze sprzedażą. Silnik jak dzwon od 10 lat nie zawodzi.. Olej od wymiany do wymiany klimatyzacja elektryka wszystko chodzi.... Pewnie jeszcze pociągnie dobrych kilka lat.. Na złom osobiście nim pojadę 😭 ...szkoda tylko że teraz te ,,,nowe samochody to jakiś z koszmar 🤯
@@mateusz9870 E46 ma teraz okres E36 ;) czyli ich cena waha się od 2k do 40k. Wiadomo 85%+ to już po prostu dojechane stare auta i jest to normalne. Zresztą e90 już za 10k by kupił na upartego. Wszystko zależy od wersji silnikowej, nadwozia i wyposażenia i oczywiście stanu.
Zawsze można sprzedać w cenie nie wiele większej niż dają na złomie a w umowie (albo osobno oświadczenie, bo może przy rejestracji się nie spodoba) wypisać że wszystkie podzesopły wymagają naprawy.
Najwięcej o rękojmi, właśnie w kontekście aut za kilka tysięcy, to od lat gada ten łysy z "Miłośników 4 kółek". Kiedyś mnie to właśnie zdziwiło, jak nawijał, ile to miesięcy czy lat wstecz możemy dochodzić swoich praw.
Sprzedawałem auto za dwa tysiące co było połową wartości jak nie lepiej. Było do poprawek jeżeli chodzi o mechanikę i do malowania po drobnej kolizji bo było potrzebne jako jedyny mój samochód więc wymienione zostały elementy bez lakierowania - zostały w innym kolorze. Kupującemu opisałem stan dokładnie, był z kolegą mechanikiem obejrzeli wszytko super zadowolony po dwóch tygodniach dostaje wiadomość że sprzedałem złom że pociągnie mnie do odpowiedzialności że strach jeździć że idzie do sądu itd Kazałem zwrócić auto i że za żadne naprawy które wykona po naszej rozmowie nie zwrócę kosztów bo nie wyrażam na to zgody chce auto z powrotem i to najlepiej dzisiaj zaraz w trybie natychmiastowym i po tym kontakt się urwał. Kilka dni później był on podpicowany na szybko jak najtańszym kosztem i wystawiony na sprzedaż za ponad dwa razy tyle. Potem zauważyłem że notorycznie kupuje On samochody na dojazdy, typowy handlarz z FB. Mimo tego że ponoć do niczego się nie nadawało to dalej widuje je w okolicy w codziennej eksploatacji a minęło już ponad dwa lata. Teraz szerokim łukiem omijam ogłoszenia na Facebooku pod tytułem kupię pilnie samochód, a gdy sprzedawałem pierwsze auto wcale nie miałem złego zdania o handlarzach przyjechał miły starszy Pan nie ukrywał że bierze je na handel był zadowolony że kupił ja zadowolony ze sprzedałem, tamto auto też widuje do tej pory mimo że minęło już 5 lat a był to samochód który sprzedałem za 1200 zł. Szybko można zepsuć zaufanie, wg. Mnie każdy musi jakoś na chleb zarobić ale nie znoszę osób które chcą dorobić się oszukując kogoś.
To oni są jacys popaprancy ;p miałem auto wystawione za 3000 zł 1/2 wartosci moze lekko ponad ta połowe. I dla jaj zadzwoniłem do takiego a on mowi ze da 1500 i to o ile ma katalizator nie wyciety :D powiedziałem ze jasne ze mu sprzedam. za 2h podjezdza i mówi ze bierze to powiedziałem ze juz inny fb diler zabrał przed chwilą za 1600 ;p
@Maniek Maniek starszy Pan właśnie był w porządku jak doczytasz, przyjechał z ogłoszenia na sprzedajemy wszytko elegancko było. To niewiele starszy gość od mnie, chciał mnie wyrolować, a ostrzegać przed kimś to jednak trzeba być mocno upartym bo zaraz się robi g****burza zlatują się znajomi takiej osoby by ją bronić. Trzeba mieć na to czas i cierpliwości, a czasu niestety mi brakuje.
W 2011 roku kupiłem od handlarza 10-letnie modeo kombi sprowadzone z Niemiec, auto było już przerejestrowane i ubezpieczone. Auto obejrzałem razem z kolegą a jak już byłem zdecydowany sprawdziliśmy na stacji diagnostycznej. Wszystko OK. Następnego dnia pojechałem do pracy 20km. Odpalając auto po pracy zaczeło dymić na "siwo" i już dalej nie pojechało. Auto scholowałem do mechanika Okazało się, że zepsuła się turbina. Wymiana na regenrowaną koszotwała jakies 1500 zł. Po kilku dniach zadzwoniłem do handlarza i opisałem całą sytuację. Zaproponował pomoc w naprawie, ale auto było już naprawiane. Więc zaproponował pokrycie kosztu turbiny 1000 zł. Chyba nieczęsto tak ludzie podchodzą do sprawy.
Słowo "handlarz" w tym kraju ma już przypisane, pejoratywne znaczenie, bo znaczna część ludzi trudniących się handlem samochodami zdążyła wyrobić wśród społeczeństwa opinię o tym środowisku, między innymi przez kupujących (chociażby oderwane od rzeczywistości, abstrakcyjne wręcz, pożądane przebiegi samochodów), którzy swoim podejście do tematu, w pewnym stopniu, nakręcali proceder fałszowania rzeczywistego stanu przedmiotów transakcji. Na szczęście, w tej chwili ulega to zmianie, i bardzo dobrze. Oczywiście, zawsze znajdą się Janusze biznesu, jak wszędzie. Taka ciekawostka: kumpel kiedyś jadąc pociągiem, grzebał sobie w ogłoszeniach motoryzacyjnych, i znalazł Citroena C5 (auto z placu komisowego). Na zdjęciach wszystko fajnie, bez zastrzeżeń. Okazało się, że samochód może obejrzeć na trasie pociągu, więc szybko dogadał się ze sprzedawcą, który odebrał go ze stacji. Kolega obejrzał i kupił tą Cytrynkę. Wrócił nią do domu. W serwisie okazało się, że przebieg auta prawie się zgadza, został "skorygowany" dosłownie o kilka tysięcy km. Kolega zadzwonił do handlarza z pytaniem: "Panie, rozumiem o 50 - 100 tys. km cofnąć, ale o kilka?" Pan handlarz odpowiedział mu z rozbrajającą szczerością: "No wie pan, stare nawyki..." Sytuacja miała miejsce dobrych kilka lat temu. Wóz cały czas jest własnością kolegi, i ma się dobrze.
@@sebciozapomniaem7743 Siwo - nie siwo, dymi czasem. Poza tym miałem przypadek w BMW że turbina się rozleciała w taki sposób, że zablokowała wylot spalin. Tego dnia dowiedziałem się że diesel gaśnie przy około 5 bar ciśnienia spalin w kolektorze.
Panie Waldku, 3 miesiące temu kupiłem skodę superb 1 1.8t 2007r. Po zakupie do zrobienia wszystkie wachacze ,turbina do regeneracji,, rozrząd i wiele wiele innych. Okazało się również ,że przebieg był cofnięty, ale nie przez tego sprzedającego. Auto teraz jeździ chodź jeszcze z kilka tysięcy złotych jest do włożenia. Auto kupione za niecałe 15 tysięcy teraz razem z naprawami ponad 22tysiące. Dodam tylko ,że 2 dni po zakupie odpadło mi koło bo użyte były złe śruby do przykręcenia ,,przez co musiałem jeszcze zderzak wymieniać i malować. Większość kosztów już pokryłem bo nie wierzyłem ,że jest szansa pociągnąć do odpowiedzialności takiego "prywatnego sprzedawce" już po podpisaniu papierów. Czy dalej jest o co walczyć? Środki się już dawno skończyły na naprawy, a końca nie widać. Na wybranej przeze mnie stacji w pobliżu sprzedającego specjalista powiedział ,że nic złego nie widzi. Zaufałem i wybaczyć sobie nie mogę. Po przyjechaniu do znajomego na tunel okazało się ,że auto nie ma katalizatora. Jednak sonda lamda jest i po kilku dniach wyskoczył check engine z czego między innymi błąd sondy na komputerze.
Jeśli auto kupione od komisu jest łatwiej cokolwiek uzyskać nawet najniższym kosztem u Rzecznika konsumentó bo komis zajmuje się sprzedażą aut profesjonalnie, a prywatny sprzedawca nie musi się znać. Ale auto nie powinno być naprawiane tylko stać u mechanika i dobrym rozwiązaniem jest wysłanie pisma przez radcę prawnego do sprzedawcy i poinformowanie go o tym fakcie jak najszybciej po zakupie (nie zdzwonić i nękać sprzedającego). Jeśli kupujący zdecyduje się iść do sądu jest minus, że sprawa prowadzona jest w sądzie miejsca zakupu auta więc jeśli kupimy 509km od domu będziemy musieli się pofatygować, ale nie każdy sprzedający może o tym wiedzieć.
Każde auto jakie miałem wywiozłem w ostatnią drogę do punktu kasacji pojazdów :D Najbardziej żal mi ostatniego, bo miało już 26 lat w chwili zgonu, ale niestety - ruda je zabiła poza granicę opłacalności naprawy (z resztą usterek bym sobie poradził).
@@JacekWathgurth Mam tak samo , jeżdżę do puki auto ma ręce i nogi , później huta i do widzenia , nikt mi nie będzie stękał wytykał i grymasił i chciał by nowe auto w cenie złomu. Ale raz 6 lat temu sprzedałem auto matiza , żona takiego chciała bo się jej podobał po kilku miesiącach juz go nie chciała nie to że wadliwe czy trefne wręcz przeciwnie ale nie wiedziała że to taki sprzęt że nie ma czym traktora wyprzedzić. Do dziś kupujący go nie przerejestrował na siebie , ja nie zgłosiłem do urzędu, umowę gdzieś posiałem , dobrze że po za granicami nie przekracza prędkości na fotoradarach.
WOE !!! ALE MUNDRE eee !!! O ! no nie moge po przeczytaniu tej mundrosci !!! I jeszcze znalazlo sie 207 innych mundrych !!! No , nie moge.Nie wiem co pisac wobec takiej mundrosci !
Rok temu miałem taką sytuację. Audi 80 Sprzedane za 1700 zł, gaz hak klimatyzacja 412000 km. kupujący chciał przyjechać do mnie z policją żeby oddać mi samochód, ponieważ zablokował mu się zacisk hamulcowy. Odpisałem żeby nie zawracał mi już głowy i przestałem odbierać telefony. Tyle było
jak ktos kupuje auto za 1700 to ma gówno nie pieniądze, więc do sądu nie pójdzie bo GO NIE STAC :) Najlepiej handlowac autami wlasnie takimi lub drogimi z gwarancją :)
Pisałem o tym procederze już dwa lata temu. Sprzedałem jedenastoletnie auto z przebiegiem ponad 200tys. Jak na wiek i przebieg stan dobry, w ogłoszeniu nie pisałem żadnych głupot. Przyjechało dwóch gości, obejrzeli, przejechali się, postukali miernikiem lakieru i wzięli. Dwa dni później dzwoni do mnie frajer, od razu z tekstem że on chce auto zwrócić, bo ma wady ukryte. Dokładnie tak jak mówisz, paragrafy recytowane z pamięci. Pytam jakie wady, a on że silnik wydaje dziwne dźwięki. Powiedziałem żeby się bujał, bo ja wypożyczalni nie prowadzę. Po tygodniu wezwanie przesądowe, ciągle te same paragrafy i "dziwne dźwięki z silnika". Adwokat mnie trochę uspokoił, przeprowadził z gościem krótką korespondencję i sprawa się skończyła. Kosztowało mnie to trochę nerwów i kilka stów na adwokata. Jak opisywałem historię dwa lata temu, to ludzie w internecie MNIE wyzywali od oszustów.
Ja miałem podobną sytuację przy sprzedaży auta (21 letnie), że po jakiś 2-3 tygodniach odezwali się telefonicznie z wyzwiskami że jestem oszustem i auto ma ukryte wady. Nie wiedzieli jednak, że świeżo ukończyłem studia na Wydziale Prawa i o tym właśnie prawie jakieś pojęcie mam, więc odnosząc się do kodeksów sam odpisałem i od tej pory cisza. Także warto walczyć o swoje prawa. Tym bardziej jak jest się niewinnym i niczego się nie zataiło. Cwaniaków nie mało na tym świecie szukających ciągle zarobku na niewinnych ludziach.
Przy okazji radzę w umowie kupna/sprzedaży wpisywać nie tylko datę ale i czas co do minuty bo jak kupujący uszkodzi auto to nie będzie na sprzedającego.
Juz wiem, że jak będę sprzedawał auto to kupię starter za piątke i później do kosza. Ostatnio sprzedawałem głupią lodówkę i to wystarczyło aby Janusze byznesu się odzywali z propozycją kwoty o 40% niższą 🤦♂️
@@nannull4851 a co w tym dziwnego, w czasach gdzie jest masa przepisow o smieciach i elektrosmiciach ... na smietnik mozna wywali, ale jak ma sie pecha to pare pralek mozna umoczyc, a dojaz do pkt zbiorki tez kosztuje :)
Znajomy miał podobna sytuację. Był właścicielem samochodu od nowości i serwisowany tam gdzie kupiony od 12 lat. Doszło do sprawy ale znajomy wziął z serwisu pełną historię serwisowania samochodu i przedstawił w sądzie i sprawa po 30 minutach się zakończyła na korzyść znajomego. Sprawa została oddalona.
Ale jak to kupujący zadzwonił po tygodniu? Kto podaje w ogłoszeniu swoj numer? Sprzedając auto kupiłem karte sim i podalem nowy nr w ogłoszeniu. Po sprzedaży karta do śmieci. I nie dlatego, że coś kręciłem ale jak tylko wrzucisz nr do sieci to zaczynają sie telefony z róznymi ofertami( sprzedaż garnków, ubezpieczenia, doplata do odszkodowania, itd)
Kolega sprzedawał Lagune I, stan dość słaby ale i cena nie wygórowana bo to było w okolicach 1000zł. W ogłoszeniu było napisane że można zabrać na kołach, ale lepiej przyjechać lawetą. Przyjechała pani, a właściwie przyszła. Zobaczyła że odpala, że jeździ i w ciągu 5/6 minut spisywali umowę. Po tygodniu telefon, że jest 100km od domu, auto jej nie odpala, że ją oszukał, że złodziej, że zapłaci za to, że koszty lawety itd wszystko on zapłaci bo ją oszukał. I takich telefonów przez pół roku było kilkanaście. Pani prawnie nie mogła za wiele zrobić, bo w uwagach na umowie było wszystko napisane, każda uszkodzona nawet pierdoła typu napęd CD w radiu nie działa. W pewnym monecie telefony ustały, kolega na historii pojazdu zobaczył że auto zostało zezłomowane.
Sprzedałem skuter za 2300zl z 2007r silnik i stan według mnie super. Złamałem rękę i nie mogłem jeździć,a sezon powoli się kończył. Po uwaga 8 miesiącach zauważyłem mój skuter na olx. Tak na olx bo szukałem dla siebie na kolejny sezon. Po kilku dniach ogłoszenie znikło, a ja otrzymałem dłuuugi sms ze kupujący musiał włożyć w skuter 4000zl (!!) I wymaga ode mnie wpłaty ( podał nr konta) kwoty 2000zl inaczej sprawa trafi do sądu... Wpłaty nie dokonałem, a na info z sądu czekam do dzis (ponad rok mineło).
Ja również miałem podobna sytuację, tyle że kupujący przed zakupem samochodu wysłał diagnoste, diagnosta sprawdzał moje auto 2 godziny, kupujący dostał raport zgodził się na to w jakim stanie jest samochód, zgodził się również na błędy jakie pokazały się po podpięciu komputera. Dostałem pismo przed sądowe i dołączył do tego pisma raport diagnosty z tymi błędami i oskarżał mnie że to wady ukryte. Sytuacja jest trochę bardziej rozbudowana ale zarazem bardzo absurdalna, z takimi cwaniaki trzeba twardo.
Przypominam, że Łysy z M4K zachęcał do takiego działania. Bo przecież ja mam zagwarantować, że moje 10 letnie auto z 300k przebiegu się nigdy nie zepsuje.
@@aquahobby2458 Leci w uja z hajsem, nie oddaje pożyczonego sprzętu i gdybys zupełnie przypadkiem spotkał go na ulicy i spytał o jakies kwestie techniczne czy mechaniczne, to biedaczek by się zająkał, bo nie wie co powiedzieć gdy nie ma napisanej kwestii przed oczami ;)
W moim odczuciu przez te wszystkie internety i poradniki kupujacego/sprzedajacego to teraz ktos przyjedza kupic nasze 1.9 tdi po kilku set tysiacach i zachowuje sie jakby kupował maseratti od szejka..
A może w umowie zawrzeć taką klauzulę? "Oświadczam, że zapoznałem się z wszystkimi usterkami pojazdu, tóre występują w dniu zawarcia umowy kupna - sprzedaży a w związku z tym, że przedmiot umowy nie jest nowy to zdaję sobie sprawę z tego, że po przeniesieniu własności mogą wystąpić nowe usterki, także te o których sprzedający nie wiedział w dniu sprzedaży. Oświadczam, że wszystkie usterki będę usuwał na własny koszt, aby pojazd spełniał warunki poruszania się nim po drogach publicznych. W związku z powyższym nie będę wysuwał żadnych roszczeń wobec sprzedającego, teraz i w przyszłości" Podpis kupującego... Ważne, aby to nie była kluzula wydrukowana na umowie (pod którą podpisuje się kupujący), ale czytelne odręczne pismo kupującego!!! Wówczas gdyby kupujący chciał się wycofać ze swojego oświadczenia to musiałby udowodnić, że do złożenia takiego oświadczenia został zmuszony siłą (np. przystawieniem pistoletu do głowy)... Gdyby taka klauzula była wydrukowana na umowie to mogłaby być uznana za abuzywną (niezgodną z prawem rękojmi)...
Umnie klijent 5 razy oglądał auto przypirtdolił się do spalonej żarówki po czym przypierdolił się do tego że nie jest to możliwe aby ktoś na gwarancji wymienił silnik na nowy w ASO bo jak twierdzi nikt nowgo silnika nie kupuję pomimo okazania faktur, książki serwisowej, po zdenerwowaniu mnie zostali wyproszeni z podwórka auto 14 letnie z pełną historią z dwoma kompletami nowych opon co więcej po pełnym serwisie rozrząd oleje olej w skrzyni klocki tarcze .
@@adrianczerski1 szkoda sprzedawac takiego samochodu takim baranom. Niech kupią sobie od turka z niemiec i nadal mysla ze diesel duzy rodzinny przez 20lat zrobil 100kkm przebiegu, i 100% bezkolizyjny, bezwypadkowy. Za dobre auto trzeba zaplacić troszke więcej jak najtansze na olx, w większosci przypadków i miec na uwadzę, że to nie jest nowy samochód, tylko mogą być jakieś kwiatki. Cos moze sie zepsuc nawrt w nowym samochodzie cos sie psuje.
Jest ich masa. Wiele z tym nie zrobisz. Ostatni samochód sprzedawał em. Gość ewidentny cwaniak szukający dziory w całym. Dogadaliśmy się na aż 4tys. Gość podrzuca już teksty typu żeby tylko to dobre było bo jak nie to przyjadę. Po czym spisuje umowę. I zawieram taki mały szczegół. A jaki? Dopisałem że auto wymaga napraw blacharskich oraz przeglądu ponieważ dłuższy czas nie było użytkowane. O czym kupujący został poinformowany. Ten zapis nawet jakoś pokrycia w prawie nie ma zbyt wielkiego pewnie. Ale gość jak to zobaczył stwierdził że chce go oszukać i auta nie kupił. Ciekawe. Gdy mu to samo powiedziałem prosto w ryj to nie miał z tym problemów.
Czeste zachwoanie Januszy nie raz sprzedałem auto za 3 lub 4tys -frajer za kilka tygodni dzwoni i chce zwrotu kasy np bo litr oleju na 1000km spalił, powiem wiecej raz kretyn mondeo kupił i zamek którys nie działał mówi ze jedzie na policje bo został oszukany ja mu na to zeby wzioł narzedzia może komendant naprawi zamek..
Obejrzałem dwa razy bo za pierwszym razem chyba się nie skupiłem odpowiednio. Generalnie całość warta wbicia sobie do głowy! Zaraz jeszcze podeśle link do rodzinki, żeby też byli świadomi! Waldku, szanuję Cię za uświadamianie o tych różnych dziwnych, krzywych sytuacjach, nie słyszałem o czymś takim jeszcze, ale mając w głowie to co przedstawiłeś na pewno będę ostrożniejszy. I tak jak ktoś już w komentarzu napisał, może warto dać notkę w umowie kupna/sprzedaży, że kupujący zapoznał się ze stan technicznym pojazdu przed zakupem w związku z czym nie może dobiegać się jakichkolwiek roszczeń w przyszłości. Co Ty na takie rozwiązanie? Czy to w ogóle legalne? Może są jakieś ograniczenia prawne które zabraniają takich praktyk?
@@motodoradca kasta prawników zabezpieczyła sobie, przez ustawodawstwo, byt. To co zostało z Polski, przyprawia o mdłości. A poziom cwaniactwa, jak w opisanym przypadku, staje się normą, czymś powszechnie spotykanym. Warto podejść do tego bardziej filozoficznie. I chyba na tym wywód zakończę, a byłoby jeszcze sporo do opisania..
Dlatego "na zachodzie" nieliczni bawią się w jakieś sprzedaże prywatnie aut z domu itp właśnie przez ceregiele z jakimi potem przychodzi się użerać czasami. On wie że sprzedając z domu uzyska np 3500 euro, wstawiając do komisu, ten wypłaci mu max 2500 ale ten "stracony" tysiąc to koszt scedowania odpowiedzialności z siebie na komis. U nas komisy oferujące auta krajowe praktycznie wyginęły - wszystko zawalone importem, a te nieliczne które mają jakieś tam sztuki przyjęte najczęściej w rozliczeniu lub specjalizujące się w opychaniu takich złomów (ogłoszenia typu: AAA powypadkowe, zniszczone, spalone w każdym stanie kupię, dojazd 24h !!! płacę gotówką) i tak chachmęcą z papierami sprzedając je potem na przepisane umowy nowego nabywcy z byłym właścicielem. To są potem miny które kupujemy, oddać tego nie ma komu bo umowa lipna z nieistniejącym człowiekiem, w dodatku na mocno zaniżoną kwotę względem rzeczywistej, bujamy się z tym złomem od mechanika do mechanika i próbujemy opchnąć gdzieś z ogłoszenia na własną rękę. A potem płacz że ktoś albo chce dochodzić swoich praw na drodze sądowej bo się nie znał, albo okazał się większym cwaniakiem niż my. A brakuje jednego klarownego zapisu nakładającego na komis OBOWIĄZEK natychmiastowego wystawienia dokumentu przyjęcia pojazdu na plac z elektronicznym powiadomieniem WK i Ubezpieczalni o tym fakcie i po sprawie. I masz wybór: albo sprzedajesz drożej na własną rękę ale za ryzyko związane z ew. odpowiedzialnością albo wstawiasz do komisu, bierzesz co dają ale śpisz spokojnie. Inna sprawa że przepisy w tej materii są kpl nieżyciowe jak na standardy aut które dziś sprzedajemy. Potem takie ceregiele jak w tym materiale: przyjechał po auto za 6, kupił za 4 a skargi/wnioski/zażalenia jakby zapłacił 60.
@@Hubi951 trzeba powiedzieć że widzialy gały co brały a o wadach informowałeś go podczas rozmowy przed zakupem, po sądach nie bedzie mu sie chciało ciągać a jeżeli już to i tak nie udowodni że go nie informowałeś
@@magdas392 Gość męczył przez 1,5 miesiąca albo dłużej. Po tym czasie przestał dzwonić i pisać. Wszystko wyszło na dobre w sumie odrazu można takim burakom pisać żeby pocałowali się w cztery litery
Miałem taką sytuację przy sprzedaży policyjnej wersji Poloneza Caro (poza seryjny silnik o większej ilości mocy). Chłopaki w granicach 18-27 lat, mniej poukładane w głowach, widać że typu "pro elo koksy i co to nie my". Miałem przygotowaną umowę, zapis że auto 18 letnie, używane, o stanie technicznym zgodnie z wiekiem eksploatacyjnym dobrym, oraz że kupujący w dniu zakupu obejrzał auto, dokonał przejazdu testowego oraz została mu posiadana przez nas wiedza przekazana. Sam przyjmuje do wiadomości, że auto jest w ciągłym użytkowaniu i stan techniczny oraz wizualny jest mu widoczny i znany. Już po podpisaniu umowy, jeden z starszych łebków mówił, żeby za jakieś 2 tygodnie wyrejestrować auto, żebym się nie spieszył. Od razu po ich odjeździe z podwórka, z piskiem opon i sporym odglosem ciśniętego na maksa silnikiem - stwierdziłem, że od razu pojadę do WK i auto wypiszę z siebie. Na umowie dopisałem ołówkiem godzinę. Nastepnego dnia chłopak do mnie dzwonił, że auto nie tak chodzi i by podjechał oddać mi auto. Powiedziałem że pracuje i auto jest jego własnością i nie przyjmuje zwrotu. Przyjechał z kolegami, który widać wygląd kibola pierwszego żula do bicia spod sklepu i on za nimi stoi i jeden z nich groził że mam oddać gotówkę i zabrać auto, bo się inaczej ze mną policzą. Że głowica walnięta, że cylindry pukają. Odpowiedziałem, że przez 4 dni to pewnie go cisnęli ile wlezie i nie przyjmę auta, i że jestem w pracy. Próbowali jeszcze dwa razy wymusić. Jak odjeżdżali znów pisk opon, ledwo zakręt wyrobili. Tydzień później tym polonezem wjechali w dom, oczywiście świrowali na ulicy, bączki etc i ręczny im puścił i wbili się w dom. Uciekli oczywiście, a Policja wpierw do mnie, bo wiedzieli że rok wcześniej od Policji odkupiłem auto. Pokazałem dokumenty sprzedaży i tamten chłopaczek mial zonka, jeszcze okazało się że po pijaku wjechał. Od tamtej pory piszę wszystko odnośnie auta na papierze. To co wiem.
Ja myślę, że Waldek mówiąc o korekcie miał na myśli malowanie elementu/ów w celu ukrycia wad. Delikatna polerka jest czymś normalnym i sporo nowych samochodów przed wydaniem musi pójść pod maszynkę żeby poprawić fabrykę. Najczęściej można się spotkać z hologramem, bo fabryki zatrudniają matołów, którzy jadą z tematem i korygują lakier bez odpowiedniego oświetlenia nie wspominając o technice. Niech salon się martwi i taka jest rzeczywistość.
Miałem taką sytuację. Sprzedałem 18letnie auto pewnej kobiecie. Pani do mnie dzwoni za kilka dni że sprzedałem jej auto z wadą, bo uszkodzona jest chłodnica EGR i mechanik wycenił naprawę na 1000zł. To auto nie miało chłodnicy zaworu EGR😁 za kilka dni dzwoni, że silnik jest padnięty. A silnik 100k km wcześniej był remontowany i w ogóle nie brał oleju😁 Dzwoniła tak kilka razy, już nie pamiętam o co aż w końcu wysłała mi list polecony ale go nie odebrałem i na tym się skończyło. Acha a na końcu znalazła ogłoszenie gdzieś w internecie i napisała mi wiadomość "dlaczego cena z ogłoszenia jest niższa niż cena za jaką sprzedał mi pan auto? Teraz jestem utwierdzona w tym że zostałam oszukana"😂 co za baba😬
Chciałem sprzedać ostatnio swoje stare auto, bo jako że kupiłem "nowe", stało tylko pod domem. Po tym jak naczytałem się i naoglądałem jak można "wtopić" przy sprzedaży albo jak ludzie przyjeżdżają i w 15 letnim aucie wymyślają "bo to", "bo tamto" postanowiłem że oddam handlarzowi na plac. W dodatku zbliżał się czas badań technicznych itd, i coś tam było do zrobienia. Pojechałem do handlarza który kupuje auta - obejrzał, przejechał się, wycenił na może trochę mniej niż rynkowa, ale jeśli miałbym jeszcze wkładać po to żeby stał na parkingu, to jest to trochę bez sensu. A tak umowa podpisana, 30min i po sprawie. Na umowie że zapoznali się ze stanem faktycznym. I jak sobie pomyślę że musiałbym spędzać czas na januszy przyjeżdżających "oglądać" to wiem że "pieniądze to nie wszystko".
A tak na zdrowy rozum. W ciągu 2 tygodni użytkowania można z samochodem zrobić absolutnie wszystko, od zarżnięcia silnika do wstawienia wstawki lub innej ingerencji blacharskiej. Jak to wtedy się przedstawia? Czy sprzedający ma prawo do obrony na podstawie tego argumentu, czy jednak trzeba się bić w sądach i przedstawiać swoje racje na papierze?
nawet w krótszym czasie można z samochodem porobić różne rzeczy. W salonie samochodowym sprzedawca opowiedział mi historię o tym, że firmy wypożyczające samochody nie chcą już pożyczać samochodów pewnej grupie klientów bo potrafili w wypożyczonym samochodzie w kilka dni wymienić nawet skrzynię biegów na jakąś inną starą
chciałem przestrzec przed handlarzem-lawecierzam który rozbiera auta na części z Kielc o inicjałach L.K. kupił ode mnie uszkodzone (było w umowie) auto za 1000 zł, po czym dzwoni ze "naprawił" ale dymi .. i co z tym zrobimy ? :)
Waldek , pouczający odcinek , pierwsze słyszę , że jest taki proceder , ale cwaniaków nie brakuje później szkoda nerwów i zdrowia aby się sądzić z cwaniakami , lecz najprościej nie cukrować nawet jak auto jest tip top , Pozdrawiam ! 👍🚛🚌🚐👍
Sprzedawałem kiedyś forda ka, stare padło za 2 tyś..... Auto dosłownie na sezon.... Podjechał laluś w tłustym audiku, obok siedziała wybranka, wysiadł i zaczyna oglądać,..... Zielony jak szpinak..... Pytam się "dla kogo to ma być"?? Dla mojej dziewczyny... Odpowiedział....... On taki elegant, spojrzałem na nią...... Skromna, nieśmiała..... Aż mi się jej szkoda zrobiło..... Wziąłem go na bok, i pytam się.... Kochasz ją? Odpowiedział, że bardzo....... "To jak kochasz, to do tych 2000 dorzuć jeszcze 3000 i kup jej coś normalnego...... To auto nie jest dla twojej kobiety." ..... Spojrzał... Uścisnął dłoń, podziękował.... A ja sprzedałem to auto dwa dni później.......
Właściwie nie wiem w czym problem. Jeden wpis w umowie kupna-sprzedaży ukróca tego typu praktyki-,,kupujący oświadcza że stan pojazdu jest mu znany i nie wnosi żadnych pretensji a także nie będzie dochodził na drodze sądowej prawa do rękojmi". Oczywiście kupujący może się nie zgodzić na taki wpis ale wtedy mamy zaraz sygnał że to może być osoba z nie zbyt czystymi intencjami i po zakupie pojazdu wyłudzać od nas części zwrotu pieniędzy czy pokrywanie kosztów napraw. Wiadomo że kupowanie pojazdu używanego niesie ze sobą pewne ryzyko, to nie autosalon i nikt nie da gwarancji że w po jakimś czasie nic się nie urwie, nie pęknie czy nie odpadnie. Kupujący może i ma do tego pełne prawo obejrzeć dokładnie kupowany samochód czy motocykl żeby później nie wnosić zarzutów co do jego stanu inaczej mówiąc ,,widziały gały co ręce brały". Co innego jest jak się kupuje pojazd nowy za grubszą kasę a co innego gdy jest to rzecz budżetowa za 2,3,5 czy nawet 10 tys zł i kupujący musi sobie zdawać z tego sprawę dla tego najlepiej jest kiedy udostępnimy do oględzin kupującemu oferowany pojazd a on może sobie go dokładnie obejrzeć w dziennym świetle lub dobrze oświetlonym miejscu, zaproponować skorzystanie z kanału w przypadku samochodu i o ile jest oczywiście taka możliwość. Jeżeli kupujący zaakceptował stan to wtedy ważny jest wpis w umowie kupna-sprzedaży o którym wspomniałem na początku. Kiedy się nam pod tym podpisze mamy święty spokój, takie jest moje zdanie.
Miałem zbliżoną sytuację. Sprzedawałem skuter mojego syna, przeszlifował jeden bok. Byłem szczęśliwy że się go pozbywa, bo nie byłem za tym aby go kupował. Telefonów było kilka zaraz po wystawieniu ogłoszenia, z prośbą o rezerwację. Ja mówiłem kto pierwszy ten bierze. No i kupił facet, widział co kupuje, pojeździł sobie, ja dołączyłem do umowy zakupu oględziny i wycenę rzeczoznawcy z ubezpieczalni, bo szkoda była wypłacona. Dzwoni za kilka dni i twierdzi że te uszkodzenia okazały się głębsze itd itd. Zapytałem : czy Pan już coś naprawiał w skuterze ? - mówi nie To proszę przyjechać zwrócę co do złotówki za skuter. No i skończyła się rozmowa i telefony.
Najlepiej jak oglądają 20letnią fure w cenie roweru i wyciągają historie, latają z miernikami, opłaty oczywiście na rok obowiązkowo i niedaj Bóg coś sie zepsuje przez ten rok :D
po jednej i drugiej stronie masz cwaniaków. Kupując starsze auto, to tez nie jest tak, że sprzedajacy zapewnia o dobrym stanie silnika, a po 200km od zakupu silnik kaput i można powiedzieć: "Panie , auto używane, to normalne."...., bo niemal zawsze poważne awarie nie następują nagle. Najlepiej przy sprzedaży nie sprzedawać bajek np o dobrym stanie silnika, gdy jednocześnie nie trzeba w nim wymieniać oleju, bo bierzące dolewki zapewniają ciągle świeży.
Ostatnio sprzedałem swojego grata, wywoławcza 1500. Oddałem za tysiąc. Przyjechał popatrzył, posprawdzał, wział. Umowa i cisza, ale też miałem wątpliwość czy nie będzie użerania z tymi co chcą nowy za tysiąc.
To mi się o dziwo trafiło, że jakieś dwa tygodnie po kupnie(Kia Ceed 2008 1.4) okazało się, że w dwunastolatku jest do wymiany koło zmiennych faz rozrządu i powodem było to, że poprzedni właściciel lał nieodpowiedni gęstszy olej na co w tym silniku to koło jest wrażliwe. Zadzwoniłem do faceta który mi sprzedał to auto (stanowczo ale bez wyzywania itp.) i skończyło się na tym, że głupio mu było bo ten samochód ktoś mu zostawił w rozliczeniu i to nie on był winien. Zwrócił mi koszt części oryginalnej czyli 1000zł i poprosił o pozwolenie na skserowanie papierów od mechanika i z tego co wiem sam się pchał z gościem. Także trafiłem na uczciwego handlarza. Ale ten jeden raz. W przeszłości miałem większego pecha.
Miałem taką samą sytuację, po 3 dniach zadzwonił, że wtryskiwacz martwy i wada ukryta. Kazałem załatwić info z dwóch różnych warsztatów - cisza do dzisiaj.
Jak wystawiasz ofertę "igła" "perełka" "wszystko sprawne" "stand idealny" to się potem nie dziw, że ktoś może faktycznie spodziewać się auta w stanie idealnym. Wystaw uczciwą ofertę czyli "15 letni rupieć wszystko może się rozlecieć w dowolnej chwili" i problem z głowy.
Mieliśmy z rodzicami to szczęście, że ostatnim samochodem jeździliśmy do końca i go zezłomowaliśmy jak już podłoga zaczęła się sypać. Jeden samochód sprzedawany był przez komis, drugi znajomemu. Zero problemów. Obecne auto też nie było w super stanie, ale jakoś stopniowo doprowadziło się go do stanu używalność i nie robiliśmy komisowi z tego powodu problemu.
Przy każdej rozmowie uprzedzać że rozmowa jest nagrywana i dać możliwość rozłączenia przy braku zgody. Jakość rozmowy nabiera cywilizowanego wymiaru a i argumenty są inne. Jak najmniej mówić, nic nie potwierdzać, wysłuchać, podziękować za rozmowe i pożegnać.
Jak ja miałem do pozbycia się 20 letniego Fiata Brava z licznymi wadami większości mniejszymi bo samochód był u nas od samego początku i u nas dokonał żywota, to nie bawiłem się w sprzedaż. Oddałem samochód na złom i zainkasowałem 700zl, do tego dostałem zwrot z polisy OC 200zl to razem daje 900. Śmiem twierdzić że więcej bym za niego nie dostał przy sprzedaży, a ile bym się jeszcze naszarpał z typowymi Januszami to moje. Do znajomego przyjechał młodziak po mazdę za 1000 zł i się targował do 500 gdzie 500 to było same ubezpieczenie świeżo wykupione na ten samochód czyli de facto oddał by mu samochód za mniej niż cenę złomu. A jeszcze zabawnym jest ze nie raz po samochód za kilka stówek przyjeżdżają z mechanikiem i miernikiem lakieru który jest droższy jak ten samochód. Człowiek czuje się winny bo chce coś sprzedać i dostać za to parę groszy.
Miałem taką akcje. Dwa tygodnie po zakupie wyslał SMS ze mam mu oddac za naprawe silnika i grozil że do sądu z tym poleci bo własnie rozmawia z prawnikiem. Nie odpisałem oczywiscie. Po miesiacu otrzymałem przedsondowe wezwanie. Odpisałem miedzyinnymi że bardzo chętnie biore auto i oddaje kase która jest na umowie [oczywiscie wiadomo jaka cenaw 90% jest na umowie ;)] do tego oznajmiłem że przy tej zwrotnej tranzakcji bedzie wezwany rzeczoznawca który sprawdzi czy z auto jest w takim samym stanie jak przy sprzedazy i czy nie ma wad ukrytych spowodowanych przez kupującego. Wrzóciełm pare kruczków i paragraf taki to a taki. Mija rok i ten błazen się nie odzywa. PS. sprzedawałem auto z 1998 roku!
Mi kiedyś grożono adwokatem. Pani nie chciała mnie z nim skonfrontować, podała tylko nazwisko i że sprawa idzie do sądu. Odnalazłem tego adwokata w spisie adwokackim, zadzwoniłem i dowiedziałem się, że nic o tej sprawie nie wie i bardzo chętnie przyjmie dane tej Pani celem wytoczenia sprawy o wycieranie mordy sobie jego nazwiskiem :)
Pamiętam rozmowę z moim prawnikiem, co prawda w innym temacie, ale tłumaczył mi wtedy jak sama pisałam do kogoś pismo, że jeśli nie jest to właśnie przedsądowe wezwanie do zapłaty, tylko pismo od nas z jakimś roszczeniem, to nigdy nie wolno używać sformułowań typu "spotkamy się w sądzie" czy "sprawa trafi przed sąd" jeśli coś tam. Takie pismo może zostać potraktowane jako groźba karalna i nie ma większej mocy prawnej. Używamy raczej sformułowań typu "w moim mniemaniu to i to jest niezgodne z kodeksem prawa cywilnego art takim i takim dlatego zwracam się z prośbą o... " W dodatku nasze roszczenie już w tym piśmie powinno być dobrze uargumentowane. Po co to pisze? Pewnie dlatego, że po takim piśmie niemal od razu widać, które pomagał nam pisać prawnik, a które napisał sam zwykły pieniacz. Jeśli ktoś podchodzi profesjonalnie do tematu, znaczy, ze wg niego faktycznie jest coś nie tak i warto spróbować się porozumieć, może nie od razu spełniać roszczenia, ale zbadać sprawę i obrać odpowiednia drogę działania. Pismo od pieniacza (o ile nie jest to tak jak mówiłam pismo przedsądowe, z Kancelarii) wywaliła bym do kosza i czekałam co będzie dalej. Jeśli natomiast jest za potwierdzeniem odbioru odpisałabym, że nie zgadzam się z roszczeniem i koniec.
Witam ostatnio przeglądam sporo ogłoszeń szukając bazy na kampera, i zastanawia mnie dlaczego większość ogłoszeń ma taki dopisek na końcu " Przedstawiona oferta cenowa ma charakter informacyjny i nie stanowi oferty handlowej w rozumieniu Art.66 par.1 Kodeksu Cywilnego. Możesz to rozwinąć, czy to nie jakieś naciąganie??
Troszkę śmieszny wywód. Kilka(naście) odcinków temu pan "Doradca" doradza, że kupując samochód w "komisie" lub też u "profesjonalnego sprzedawcy" możemy go musztrować oraz punktować bo rękojmia itd itp i że w sumie to jak tylko będziecie mieli w sobie troszkę zaparcia to każdy sąd was ozłoci bo na pewno taki sprzedający miał pełną wiedzę na temat sprzedawanego 18 letniego gruza i wszelkie usterki które wyszły po 9 miesiącach były ukryte. Natomiast jak już sprzedaje "znajoma" to ona tylko kulała się do pracy i w sumie co ona może. Nic nie wiedziała, no zepsuło się cóż zrobić. Już dawno nie oglądałem tych internetowych porad motoryzacyjnych i jakoś dzisiaj mi się to wyświetliło. Szkoda czasu. Nie chodzi mi konkretnie o autora tego filmiku ale o generalnie grupę speców "prawników, doradców".
Ja widzę różnicę. Jeśli auto mi padnie 30 km od zakupu, to zgłaszam do sprzedawcy i czekam, aż usunie wadę. Ale w tym przypadku mowa o kupującym, który sam "zdiagnozował" i "wycenił" usterkę i domaga się zwrotu kwoty, która nie jest niczym potwierdzona.
Nie odróżniasz jednej rzeczy - tu jest mowa o prywatnej osobie sprzedającej samochód a nie o komisie czy salonie. Jak Waldek wspomniał - prywatna osoba, nie musi znać się na samochodach przy opisywaniu ogłoszenia. Natomiast komis, salon to jest wyspecjalizowana firma, która się zajmuje sprzedażą samochodów - nie można wymagać od osoby prywatnej, że tak prześwietli samochód jak powinien to zrobić komis czy salon, który powinien mieć do tego przeszkolony personel. Nie mieszaj tych dwóch wątków.
@@wojtalkow Ok, wszystko jasne. Tylko skąd taki komis czy wyspecjalizowany sprzedawca bierze samochody? Przecież oni sami nie produkują tych szrotów tylko kupują od "Kowalskich" i sprzedają dalej. Bardzo często jest tak, że niewinny i teoretycznie nie mający zielonego pojęcia człowiek jednak wie, że jego 1.9 CDTi czy inny podobny jest na wykończeniu i jedzie sprzedać do auto handlu. Pracownik skupu samochodów ma jechać ze sprzedającym na "test wtrysków" czy jakieś podobne badanie? Jeżeli auto pali i jedzie to jest ok, jak się zepsuje to bierzesz na garba i naprawiasz. Internet i programy w tv nauczyły ludzi kupujących zachowań które nie mają zastosowania w życiu codziennym.
Ech i traf tu na uczciwego człowieka. Ja nie dawno zrobiłam głupotę i wystawiłam mojego Yarosława Verso na sprzedaż. Że rocznik już swój ma, że za czasów pierwszej właścicielki lata temu jeszcze za granicą było robione nadkole ( to tylko moje przypuszczenia bo informacji nigdzie nie ma ale uprzedzałam o tym w ogłoszeniu choć poza delikatnie innym odcieniem widocznym tylko pod kontem - żadnych śladów naprawy nie było), cena mieściła się w normie dla tego modelu choć nie była najniższa ze względu na zadbany stan techniczno blacharski. Poza tym to pancerna jednostka 1.4 D4D robi robotę. Myślałam kupić coś podobnego z paliwem do kuchenki gazowej. To jak roszczeniowych kupujących spotkałam to masakra jakaś. Jeden człowiek jechał prawie 500 km w jedną stronę bo po kilkukrotnych rozmowach telefonicznych był zdecydowany. Po oględzinach (najpierw marudził że trzeba opuścić cenę bo silnik zbyt na obroty wchodzi, więc wyłączyłam klimę i pytam czy teraz jest ok?) nie stwierdził uchybień. A wąchał nawet spaliny i palcem macał rurę wydechową. Po czym gdy przyszło o cenie (trochę z niej zeszłam) stwierdził że kołpaki nie są czarne tylko srebrne więc nie oryginalne (...uj z tym że znaczek toyoty na nich jest), w bagażniku w zestawie kluczy na wyposażeniu brakuje podobno jakiegoś klucza, trójkąt jest jakiś "chiński" no i na podszybiu było parę listków. Jego propozycja by opuścić tysiaka bo tyle go to będzie kosztowało. Tysiak przy aucie igła plus opony nówki zima i pół roczne letnie. Stwierdziłam że niech wraca skąd przybył. I auta więcej nie wystawię. Zwłaszcza że to co w moim budżecie jest dostępne często jest ruiną. Wniosek taki że mając dobre auto lepiej sobie go szanować bo Januszy biznesu nie brakuje.
też miałem taką sytuacje przy sprzedaży auta. klient z mechanikiem przyjechał oglądał auto 2h sprawdzał jeździł i stwierdził że stan lux i nie ma się do czego przyczepić a po 2tyg dzwoni że pół auta musiał wymienić i chce tyle i tyle forsy a jak nie to idzie na prokurature. Powiem tak. takich cwaniaków to bym oddzielnie sam zgłaszał na prokurature o możliwości popełnienia przestępstwa w postaci próby wyłudzenia pieniędzy bo inaczej tego nazwać nie można. Pozdrawiam wszystkich cwaniaków xD
Niestety powoli zaczynamy zbierać żniwo wszelkich porad youtuberow, którzy nawoływali do walki z nieuczciwymi handlarzami. Nauczcie się wreszcie, że w takich przypadkach zawsze obrywa ten najmniejszy i uczciwy, bo ten "duży" wie jak się bronić i ma większe doświadczenie w tego typu sprawach...
W Norwegii żeby uniknąć takich sytuacji jest w umowie takie miejsce które się zaznacza tzw. "Tak jak jest" czyli kupujący akceptuje stan pojazdu i w tym momencie właściwe nie ma możliwości dochodzenia się. Oczywiście dotyczy osób prywatnych.
Pamiętajcie, że wadą ukrytą w świetle przepisów NIE JEST usterka wynikająca z normalnej eksploatacji samochodu. Czyli jeśli Klima się zepsuje, albo gdzieś wyjdzie rdza, albo pęknie wahacz w 8-letnim aucie, to NIE JEST to wada ukryta. Poza tym jeśli kupujący chce nam zarzucić wady ukryte, musi nam tez udowodnić, że dana usterka była nam znana w chwili sprzedaży.
Nie wiem jak wy sprzedajecie te auta. Jak ktoś zamierza je kupić żeby później robić problemy, to widać. Wszystko sprawne, biorę i do widzenia. A jeśli komuś zależy i jest naprawdę zainteresowany, to spędza trochę czasu na oglądaniu samochodu. Jak sprzedałem swój poprzedni, to później nowy nabywca dzwonił do mnie tylko raz z pytaniem czy i kiedy wymieniałem rozrząd. Ja kupiłem samochód za śmieszne pieniądze, obejrzałem go sobie, zwróciłem uwagę na wszystko, co znalazłem, właściciel też wymienił kilka rzeczy, ale generalnie zakup wyglądał "jest jak jest, widzisz samochód, bierzesz albo nie i bez zwrotów". Wziąłem, ponaprawiałem duperele i sobie jeżdżę nie trując dup poprzedniemu właścicielowi. Z ceny nawet nie było czego negocjować, bo była wręcz śmieszna za całkiem fajną furkę do zabawy.
Witam, mam pyranie czy określnie w umowie kupna-sprzedaży, że "kupujący oświadcza, że stan techniczny przedmiotu zakupu po oględzinach jest mu znany i nie wnosi żadnych zastrzeżeń" nie załatwia sprawy?
Niestety takie sformułowanie jest w czasie rozprawy traktowane obojętnie. Dlatego proponuję, żeby przed podpisaniem umowy jechać na stację /ASO i najlepiej wydruk od mechanika z opisem samochodu, ewentualnych obserwacji. I taki wydruk dołączyć do umowy w formie załącznika.
Prawnikiem nie jestem. Ale wydaje mi się, że w takich sytuacjach obowiązkowo należy zasięgnąć opinii niezależnego rzeczoznawcy. On najlepiej wie, co się zalicza do wad ukrytych, a co wynika z naturalnego zużycia. A przede wszystkim to nie panikować, tylko usiąść i spokojnie pomyśleć. Jeśli samochód przed sprzedażą był w serwisie na sprawdzeniu, to dobrze jest wziąć jakiś rodzaj zaświadczenia o wykonanym przeglądzie, w którym będzie wypunktowane, co zostało sprawdzone i co stwierdzono. Wydaje mi się, że zawsze to będzie na korzyść sprzedającego, jeśli kupujący zechce się okazać cwaniakiem... A z osobistych doświadczeń, to kiedyś sprzedałem samochód sąsiadowi. To był pierwszy i ostatni raz. NIGDY WIĘCEJ. Pierwsza sprawa, to dalej widzę samochód pod blokiem, mimo, że już nie jest mój. A druga, to on do mnie przyszedł z tą propozycją i się uparł, żebym mu go sprzedał. Dobrze wiedział, jaki jest jego stan i dobrze wiedział, co go boli. Nieraz widział, że coś przy tym samochodzie robię. No i zdarzyło się, że podszedł i o coś spytał mnie, albo kolegę, który mi dużo przy tym pomagał. Powiedział, że mu to nie przeszkadza. Po prostu potrzebował samochodu do wożenia towaru, bo sobie dorabiał handlując warzywami. W końcu uległem. I tak miałem się go pozbyć, bo miałem już nowy. A zamiast go wystawiać i liczyć, że znajdzie się kupiec, zanim będę musiał opłacić ubezpieczenie na kolejny rok, kupiec już był. Tak przynajmniej mi si wydawało. No bo za kilka dni zaczęło się marudzenie. A to akumulator, który mi ani razu nie odmówił współpracy, nagle padł, a to sprzęgło zaczęło dziwnie chodzić i wiele innych. Na szczęście szybko go zajeździł i wyprowadził na szrot...
Gdyby do mnie zadzwonił po 2 tygodniach, że jest coś nie tak z samochodem to bym go wyśmiał. Przecież on mógł nim zrobić kilka tysięcy km w tym czasie xD
Witam. Ja miałem ta kiedy przypadek że po trzech tyg od sprzedaży auta kupujący zadzwonił i powiedzial ze trumnie mu się przepalil i zaproponował żebym ja jeszcze mu za wymianę zapłacił bo mogłem to przewidzieć że się przepali i poinformować o tym fakcie podczas sprzedaży. Gdy odmówiłem zaczęły się groźby policją ale do dni dzisiejszego tej policji i sądu nie było.
Miałem tak 2 lata temu. Buraki (małżeństwo) przyjechały kupić auto w sobotę wieczorem bez jazdy testowej bez udania się na stację diagnostyczną. 3 razy upominałem o jazdę i żeby przyjechali na tygodniu, a oni nie i kupili. Na drugi dzień pretensje i wyzywanie. Poszedłem na tygodniu do adwokata napisaliśmy pismo z wypunktowaniem jak wyglądał zakup. Pismo wysłane pocztą za poleceniem odbioru, bo gość startował na radnego i kazał mi na siebie czekać. Miałem to gdzieś kim on niby jest lub będzie. Od tamtego czasu Cisza spokój. Typa pogrążyło to że miałem świadków i datę z godziną na umowie oraz wypisane wady auta. Jakbym miał kolejnym razem tak samo auto sprzedać zrobiłbym identycznie. Rękojmia przy aucie z nalotem ćwierć miliona to czysta głupota bo większość myśli że może wszystko. Tak się nie robi.
Aż strach sprzedawać. Jestem ciekaw czy można jakoś sformułować umowę kupna i sprzedaży by wykryć takiego cwaniaka i nie chciał by podpisać takiej umowy
Drogi Waldku a co byś powiedział na mój przypadek? Kupiłem w czerwcu Celice VII, auto z salonu wyjeżdżało z wadą olejową. Specjalnie szukałem egzemplarza z trochę wyższego pułapu cenowego aby uniknąć tego problemu. W końcu znalazłem, niestety u handlarza. Auto było sprowadzone z Niemiec, handlarz zaręczał się, że ani kropelki oleju nie spaliło, stan igła i w ogóle. Niestety się skusiłem, kupiłem i jeździłem dwa-trzy tygodnie(nie sprawdzałem oleju w ogóle, głupi bardzo byłem) do czasu aż zapaliła się kontrolka oleju. Patrzę, bagnet suchy jak pieprz. Od tego czasu zacząłem obserwować zużycie, 5l na 1000km auto piło. Myślę, dobra, niech stracę, 2-3k na wymianę uszczelniaczy odżałuje. Umówiłem się na wymianę, auto miesiąc stało pod domem w ogóle nie jeżdżone, w końcu na początku września trafiło na warsztat i po kilku dniach dostaje telefon, że niestety nie tylko uszczelniacze do wymiany, ale i cylindry tak porysowane, że same uszczelniacze nic nie dadzą(albo dadzą na bardzo krótko), konieczna generalka za 8-9k. No i teraz auto stoi na warsztacie od 2 miesięcy i sami nie wiemy co z tym fantem zrobić. Jaka jest Twoja opinia na ten temat, co proponujesz zrobić?
Niewiele to zmienia. Potwierdzasz, że jest znany stan techniczny w dniu podpisania umowy, co nie znaczy, że faktycznie sprzedający nie przycwaniakował i auto nie ma wad ukrytych. Te, jak wynika z samej nazwy, nie mogą być znane kupującemu.
Jeśli mamy czyste sumienie i faktycznie nieświadomie sprzedaliśmy stare auto z wadą ukrytą, radzę nie bać się sądu. Nie bać się i twardo stać przy swoim. Zawiadomić drugą stronę, że ok. Bierzemy adwokata i spotkamy się w sądzie. Zwykły cwaniaczek-naciągaczek na 100% odpuści.
Ktoś z wykopu, który miał podobny problem (opisany tutaj: www.wykop.pl/wpis/51820435/wracam-do-sprawy-i-wolam-osoby-ktore-odpisaly-mi-w/ ) znalazł taki wyrok, gdzie sąd przyznał racje sprzedającemu ponieważ kupujący zanim minął termin na ustosunkowanie się zaczął grzebać w silniku: www.saos.org.pl/judgments/341041 "Zwrócił także uwagę, że zanim upłynął mu termin do samodzielnego naprawnienia samochodu, zakreślony przez powoda, powód doprowadził już do ingerencji w silnik. Nadto, pozwany w ogóle nie miał możliwości sprawdzenia, czy rzeczywiście wystąpiła wada samochodu, jakiego rodzaju jest to wada, ewentualnie jak mogła powstać. Zarzucił pozwany, że na skutek sprzedaży silnika przez powoda, nie miał on możliwości jego oględzin, jak również w toku postępowania nie można było stwierdzić przyczyny wady silnika poprzez dowód z opinii biegłego."
Mama kupiła auto od prywatnego sprzedawcy, nie zna się na samochodach, zaufała. Człowiek zapewniał, że jest bezwypadkowy, tak też było w ogłoszeniu napisane. Okazało się, że ma wystrzelone poduszki a w sterowniku błędy aktywacji pasów i poduszek. Rzeczoznawca określił iż auto nie nadaję się do jazdy gdyż może stwarzać zagrożenie dla zdrowia i życia. Sprzedający stwierdził, że widziały gały co brały. Auto stoi i się kurzy. Sprzedający nie mieszka pod adresem z umowy, polecone wracją do nadawcy. To jest normalne, że daje się zaślepki na poduszkę i sprzedaje takie trefne auto nic sobie z tego nie robiąc ? Gdyby napisał w ogłoszeniu, że ma wystrzelone poduszki to by go nie kupiła. Oszukał czy nie powiedział wszystkiego ?
Tak moze by bylo jak wyroki by wydawaly uczciwie zaprogramowane maszyny, a ze wyroki wydaja ludzie dbany, to mozna sie wszystkiego spodziewac .. prawo tak skonstuwano, ze wszystko moze byc na twoja kozysc ale i odwrotnie widzimisie sukienkowca z orlem na szyii
Po znajomych i tym co sprzedają to się nie dziwię że ludzie teraz tak walczą o kasę. Prawda taka że u nas na częściach się oszczędza. Jak sprzedawałem auto wypisałem w ogłoszeniu wszystkie wady i dałem niżej niż rynkowa. Ale jak ktoś za złom chce jak za złoto to cóż 😁 I co ma fakt że auto ma 15 lat? Samochód sprzedawany musi być sprawny. Znajomy kupił z komisu VW roczny samochód i od 4 miesięcy serwis próbuje go uruchomić w ramach gwarancji. Tak że czy 15 lat czy pół roku mina się trafia. A zamiast windować cenę napisać po prostu co działa lub nie i nie mówić że za 10tys to rowera dobrego nie kupi. Znajomy już się dowiedział ile to kosztuje jak kupującemu na powrocie do domu odleciało koło z zawieszeniem i uderzyło w samochód z naprzeciwka. Lepiej złom oddać na złom.
Witam. Kupiłem auto marki BMW E39 w niskiej cenie było to w niedzielę z małą możliwością sprawdzenia auta,brak otwartej stacji diagnostycznej oraz kanału by obejrzeć dokładniej. Sprzedający oznajmił,że wszystko było ostatnio sprawdzane. W poniedziałek podjechałem do pobliskiej stacji,okazało się iż jest nie szczelny silnik,wyrzuca olej,wahacze wszystkie do wymiany,po zdemontowaniu błotnika widać było uderzone.Sprzedający został po informowany o usterkach i odstąpieniu od umowy. kilka dni sprzedający unikał kontaktu.Udało się odszukać poprzednie ogłoszenie z inną kwotą,w ogłoszeniu napisane iż silnik był wyjmowany gdyż był uszkodzony i rozebrany częściowo. Wysłane dwa pisma z kancelarii prawnej. Sprawa utknęła w martwym punkcie.Koszt napraw porównywalny z kwotą kupna. Sprzedający nie przyznał się iż takie autko wcześniej kupił.
Cześć mam takie pytanko, bo kupiłem Renault megan 2 w dislu 04 w pierwszym dni padł wysprzenglik sprzedawca zgodził się na naprawę. Po odebraniu auta od sprzedawcy po miesiącu okazało się ze spływka od oleju była poklejona sylikonem. Silikon stopił się i olej uciekał i jak można się domyśleć było to powodem zatarcia się turbiny. Moje pytanie takie czy mogłem dochodzić swoich roszczeń w sądzie i drugie pytanko w umowie były zawarte informacje na temat tego ze nie przyjmuje rekojmi auto było kupione od osoby prywatnej. W sumie mógłbyś nagrać o tym film żeby zwracać na to uwagę. Jak chciałbyś poznać dokładne szczegóły to daj znać, bo myśle ze każdy powinien wiedzieć jacy są oszuści i jak ja zostałem oszukany na kupnie tego auta. Na szczęście auto już na złomie ale mam dużo zdjęć z oszustwem kupującego. Daj znać jakbyś chciał nagrać film o tym chętnie opowiem moja historie dla przestrogi dla innych :)
Kilka lat temu miałem tego typu sytuacje przy sprzedaży Toyoty Celicy 7 generacji. Gościu przyjechał, auto mu się podobało wszystko działało bez zarzutu. Po około miesiącu nowy właściciel zadzwonił z pretensjami że silnik szlag trafił i że on wyśle mi pismo jeżeli się nie zgodzę. Zapytałem czy ma jakieś podejrzenie od czego to się mogło stać? Na co on że wszystko działało dobrze do niedawna zarówno na gazie jak i LPG. I to ostatnie zwróciło moją uwagę gdyż ja samochód sprzedawałem bez instalacji gazowej. Stwierdziłem że ja nie biorę odpowiedzialności za to że kaprysem nowego właściciela było założenie gazu. Oczywiście dostałem groźby że przyjdzie pisemko itd. No i pisemko przyszło, nie powiem że trochę się przestraszyłem. Kolega doradził mi żebym zadzwonił do serwisu Toyoty i tam wystawili mi papierek że LPG nie jest zalecane do tych silników gdyż może je uszkodzić. Pisemko odesłałem do "osoby roszczeniowej" i po tym temat ucichł.
Jeden z dealerów samochodowych (auta nowe i używane) stosuje prostą i jasną dla obu stron transakcji zasadę. Każdy samochód, którego cena jest poniżej 10k jest sprzedawany z oświadczeniem, iż jest w stanie złomowym lub z przeznaczeniem na części. Inna sprawa, że wielu z tych aut jeszcze daleko do stanu złomowego. Jednak kupujący dostaje takie oświadczenie do podpisu i albo się na to godzi i sprzedający ma później święty spokój albo nie dochodzi do transakcji. Nie trzeba się później bujać, bo jak Waldek słusznie zauważył, w autach kilkunastoletnich i starszych z dużym nalotem wiele i w każdej chwili może się wydarzyć.
Podaje skuteczny sposób na uniknięcie problemów :Do każdej umowy sprzedaży sporządzić aneks w którym sprzedajacy oswiadcza , a kupujacy przyjmuje do wiadomosci że samochod nie nadaje się do eksploatacji gdyź wszystkie jego elementy sa uszkodzone i wymagają naprawy.Wszelkie koszty związane z naprawą lub wymianą uszkodzonych części ponosi kupujący.Jednocześnie kupujący oświadcza ,ze nie będzie wnosił wobec sprzedajacego żadnych roszczeń odszkodowawczych teraz ani w przyszłości z tytuły sprzedaży wadliwego towaru (auta).W razie odmowy podpisania aneksu przez kupującego - odstąpić od transakcji .
@@mortimermadheim4926 Jeżeli odmówi podpisania takiego aneksu , to możesz być pewny ze będzie coś kombinował ,no bo niby co stoi na przeszkodzie żeby czegoś takiego nie podpisał .
@@marekm6172 szczerze tylko złomiarz tylko to podpisze, normalny kupujący tego nie zrobi bo w takim wypadku nawet tym pojazdem nie powinien się poruszać.
@@mortimermadheim4926 Ma na myśli kupującego ,który zna się na autach i jest w pełni świadomy ,że kupuje auto w dobrym stanie technicznym .potwierdzonym wpisem w dowodzie rejestracyjnym i dopuszczonym do ruchu. a aneks lub oświadczenie sporządzone na osobnej kartce to tylko zabezpieczenie ( Przed cwaniactwem) sprzedającego na czas trwania rekojmi za wady ukryte.
@@hipolit5 Ty chyba granatem od pługa zostałeś oderwany chłopie, taka jest prawda, że jeśli sprzedaje auto i wiem, co go boli i opisuje to, a potem ma mi ktoś dzwonić tygodniami i straszyć mnie sądem przy wartości auta za 2 tys bo coś się zepsuło, to weź idź do salonu po auto z gwarancją, Ty widzę jesteś taką męczybułą, która będzie z każdym idiotyzmem dzwonić do poprzedniego właściciela, bo ciśnienie spadło w oponie :D
@@yarpenzigrin1893 wiem, właśnie o to chodzi, ale teraz coraz więcej kupujących szuka na siłę czegoś, by zaraz zagrozić sądem i straszyć, oraz wydobyć pieniądze po X czasu, gdzie nie wiadomo co z tym autem się tak na prawdę działo. Miałem kiedyś takiego klienta, który wiedział o wadach auta, doskonale znał stan techniczny auta, a dzwonił mi co chwilę z informacją, że to robi, to było zepsute itp. potwierdzając, to co mu powiedziałem i pokazałem co było nie tak, a jest to irytujące. Coraz więcej ludzi kupuje tak zwane auta złomy za 1000 zł i po miesiącu potrafi żądać zwrotu gotówki za takie auto...
W 2012 sprzedalem rovera 416 gosciowi ktory do komisu kupil z zaznaczeniem ze jest do zrobienia uszczelka pod glowica... Po tygodniu dzwonil ze idzie do prawnika bo tam caly dol silnika jest do zrobienia i chce abym pokryl polowe kosztow za naprawe... Jak uslyszal gon sie zamkna gebe.
Nie bardzo rozumiem tego tematu, jest napisane w umowie kupna sprzedaży że kupujący zapoznał się ze stanem faktycznym pojazdu i je akceptuje więc jeśli to podpisze to nie mamy o czym wgl rozmawiać
@@szymonsaj I tak i nie Czysto technicznie nie ale jeżeli stwierdzisz że próbował Cię oszukać lub obrażał to jest to dowód oczywiście nie może wiedzieć że był nagrywany Informacja od prawnika podczas rozwodu:)
@@nerfi4106 a jak przytoczę rozmowę z dnia 04.11.2020 ze zapewniałeś mnie że auto jest idealne niebite i bez wkładu własnego ale podczas tej rozmowy przypadkiem włączył Ci się dyktafon w telefonie A później w sądzie bo oczywiście auto zaraz się rozkraczylo i będziesz chciał zwrot kosztów opiszesz dana rozmowę ze sprzedającym że Cię zapewnial ze jest idealne a sprzedający będzie mówił że nic takiego nie mówił i nawet Cię informował że auto będzie wymagało wkładu własnego i to wymyśliłeś żeby od sprzedającego wyciągnąć pieniądze To to nagranie które przypadkiem Ci się nagrało będzie dowodem w sądzie? Czy nie będzie? Oczywiście sprzedający nie może wiedzieć że był nagrywany
Ja do tej pory miałem 3 samochody 10-15 letnie i jeździłem nimi do złomowania. To jest najlepsza metoda. Sam pracuję w usługach i się rzygać chce jak ludzie wymyślają by parę złotych wyrwać.
Sprzedałem 18-letnie audi a3, wszystkie zalążki korozji, dymienie silnika itd było przedstawione na oględzinach. Chłopak kupił, pojechał do domu, gdzie jego tatuś uznał, że auto w tej cenie w w tym roczniku powinno być jak nowe. Dostałem groźby, że mnie udupią, że do końca życia będą mnie po sądach ciągać itd. W końcu dostałem pozew, że tapicerka brudna, że rdza, że silnik dymi i widać na nim olej. Poszedłem na ugodę, bo miałem kolejnego kupca, tym razem normalnego. Ale rok gadki bezsensownej niestety w plecy.
Dlatego na bazie rodzinnych doświadczeń mojego zadbanego Peugeota 307 wartego 7 tys. zł. rozebrałem, sprzedałem parę części, alusy i resztę dałem na złom. Kasa też była uczciwa i święty spokój z kupującymi Januszami co myślą, że kupują kilkuletnie auto. Kupujący sami gotują sobie ten los. Za chwilę będą zasuwać do salonu po nowe bo nikt nie będzie chciał sprzedawać używek.
Taki ktoś to nie jest czarna owca, to menda społeczna. 🤬
:) sprzedałem dachowane auto po cenie silnika. Facet przyjechał odpalił silnik ok działa biorę. Szybka umowa cześć.
Następnego dnia dzwoni że panewka jest przesunięta i mam brać udział w kosztach naprawy silnika (bo on tylko kupował dla silnika).
Zadzwoniłem do prawnika który powiedział nie oddawać pieniędzy i czekać na wezwanie do sądu.
Wszystko to powiedziałem kupującemu skończyło się jaki ze mnie hooy że sprzedałem uszkodzony silnik.
Trzeba zaznaczyć że gość był mechanikiem co w sądzie stawia go w gorszej sytuacji bo jest profesjonalistą i wymaga się od niego większej staranności.
no własnie tym co napisałeś że ,,był mechanikiem ,, MISTRZOSTWO ŚWIATA ale niektórzy myślą że jak w tv powiedzą że rękojmia to święte
Jak zwykle materiał na wysokim poziomie i wielkie dzięki za te przydatne informacje, bo wielu z nas się one przydadzą.
Z mojej strony radzę jeśli jesteśmy osobą prywatną i samochód sprzedajemy raz na długi okres czasu, to przy sprzedaży warto zaopatrzyć sie w dodatkowy numer telefonu, który posłuży tylko do tej transakcji, bo jak trafi wam się wariat, to będzie was nękał problemami typu: powietrza jest za mało w oponie.
Pozdrawiam.
Kupując 15 letnie auto to jedyne czego bym wymagał to tego, żeby jeździło, hamowało i żeby VIN się z grubsza zgadzał na wszystkich czterech ćwiartkach. Dalsze koszty i wszelkie awarie które niewątpliwie się zaczną są wpisane w wiek auta, to normalne.
posiadacz 15 letniego auta w dzisiejszych czasach ma mniej problemów i usterek jak niejeden posiadacz 2-3 letniego auta
To teraz bezpieczniej wyzłomować niż sprzedać 15 letnie auto bo mniej problemów
Dokładnie, miałem corsę i z bólem serca bo były świeżo wymienione wachacze i amory oddałem na złom, żeby się nie bujać z Januszmi którzy kupując auto za grosze chcieli by salonówke
Dokładnie też mam 18letnie E46 co prawda ma wady blacharskie nawet nie tyle że rdza.. ale nie mam zamiaru bujać się ze sprzedażą. Silnik jak dzwon od 10 lat nie zawodzi..
Olej od wymiany do wymiany klimatyzacja elektryka wszystko chodzi.... Pewnie jeszcze pociągnie dobrych kilka lat..
Na złom osobiście nim pojadę 😭
...szkoda tylko że teraz te ,,,nowe samochody to jakiś z koszmar 🤯
@@mateusz9870 E46 ma teraz okres E36 ;) czyli ich cena waha się od 2k do 40k. Wiadomo 85%+ to już po prostu dojechane stare auta i jest to normalne. Zresztą e90 już za 10k by kupił na upartego. Wszystko zależy od wersji silnikowej, nadwozia i wyposażenia i oczywiście stanu.
Zawsze można sprzedać w cenie nie wiele większej niż dają na złomie a w umowie (albo osobno oświadczenie, bo może przy rejestracji się nie spodoba) wypisać że wszystkie podzesopły wymagają naprawy.
Wystarczy olać kretyna jak widać, że świruje z bzdurami.
Najwięcej o rękojmi, właśnie w kontekście aut za kilka tysięcy, to od lat gada ten łysy z "Miłośników 4 kółek". Kiedyś mnie to właśnie zdziwiło, jak nawijał, ile to miesięcy czy lat wstecz możemy dochodzić swoich praw.
Sprzedawałem auto za dwa tysiące co było połową wartości jak nie lepiej. Było do poprawek jeżeli chodzi o mechanikę i do malowania po drobnej kolizji bo było potrzebne jako jedyny mój samochód więc wymienione zostały elementy bez lakierowania - zostały w innym kolorze. Kupującemu opisałem stan dokładnie, był z kolegą mechanikiem obejrzeli wszytko super zadowolony po dwóch tygodniach dostaje wiadomość że sprzedałem złom że pociągnie mnie do odpowiedzialności że strach jeździć że idzie do sądu itd Kazałem zwrócić auto i że za żadne naprawy które wykona po naszej rozmowie nie zwrócę kosztów bo nie wyrażam na to zgody chce auto z powrotem i to najlepiej dzisiaj zaraz w trybie natychmiastowym i po tym kontakt się urwał. Kilka dni później był on podpicowany na szybko jak najtańszym kosztem i wystawiony na sprzedaż za ponad dwa razy tyle. Potem zauważyłem że notorycznie kupuje On samochody na dojazdy, typowy handlarz z FB. Mimo tego że ponoć do niczego się nie nadawało to dalej widuje je w okolicy w codziennej eksploatacji a minęło już ponad dwa lata. Teraz szerokim łukiem omijam ogłoszenia na Facebooku pod tytułem kupię pilnie samochód, a gdy sprzedawałem pierwsze auto wcale nie miałem złego zdania o handlarzach przyjechał miły starszy Pan nie ukrywał że bierze je na handel był zadowolony że kupił ja zadowolony ze sprzedałem, tamto auto też widuje do tej pory mimo że minęło już 5 lat a był to samochód który sprzedałem za 1200 zł. Szybko można zepsuć zaufanie, wg. Mnie każdy musi jakoś na chleb zarobić ale nie znoszę osób które chcą dorobić się oszukując kogoś.
To oni są jacys popaprancy ;p miałem auto wystawione za 3000 zł 1/2 wartosci moze lekko ponad ta połowe.
I dla jaj zadzwoniłem do takiego a on mowi ze da 1500 i to o ile ma katalizator nie wyciety :D powiedziałem ze jasne ze mu sprzedam. za 2h podjezdza i mówi ze bierze to powiedziałem ze juz inny fb diler zabrał przed chwilą za 1600 ;p
@Maniek Maniek starszy Pan właśnie był w porządku jak doczytasz, przyjechał z ogłoszenia na sprzedajemy wszytko elegancko było. To niewiele starszy gość od mnie, chciał mnie wyrolować, a ostrzegać przed kimś to jednak trzeba być mocno upartym bo zaraz się robi g****burza zlatują się znajomi takiej osoby by ją bronić. Trzeba mieć na to czas i cierpliwości, a czasu niestety mi brakuje.
W 2011 roku kupiłem od handlarza 10-letnie modeo kombi sprowadzone z Niemiec, auto było już przerejestrowane i ubezpieczone. Auto obejrzałem razem z kolegą a jak już byłem zdecydowany sprawdziliśmy na stacji diagnostycznej. Wszystko OK. Następnego dnia pojechałem do pracy 20km. Odpalając auto po pracy zaczeło dymić na "siwo" i już dalej nie pojechało. Auto scholowałem do mechanika Okazało się, że zepsuła się turbina. Wymiana na regenrowaną koszotwała jakies 1500 zł. Po kilku dniach zadzwoniłem do handlarza i opisałem całą sytuację. Zaproponował pomoc w naprawie, ale auto było już naprawiane. Więc zaproponował pokrycie kosztu turbiny 1000 zł. Chyba nieczęsto tak ludzie podchodzą do sprawy.
Turbina nie dymi na siwo . A po za tym przy nawet całkowitym jej uszkodzeniu silnik powinien odpalić . Turbina też nie psuje się nagle tylko stopniowo
Extra, dój gościa dalej. Powiedz że musiałeś naprawiać skrzynię - niech płaci.
Słowo "handlarz" w tym kraju ma już przypisane, pejoratywne znaczenie, bo znaczna część ludzi trudniących się handlem samochodami zdążyła wyrobić wśród społeczeństwa opinię o tym środowisku, między innymi przez kupujących (chociażby oderwane od rzeczywistości, abstrakcyjne wręcz, pożądane przebiegi samochodów), którzy swoim podejście do tematu, w pewnym stopniu, nakręcali proceder fałszowania rzeczywistego stanu przedmiotów transakcji. Na szczęście, w tej chwili ulega to zmianie, i bardzo dobrze. Oczywiście, zawsze znajdą się Janusze biznesu, jak wszędzie. Taka ciekawostka: kumpel kiedyś jadąc pociągiem, grzebał sobie w ogłoszeniach motoryzacyjnych, i znalazł Citroena C5 (auto z placu komisowego). Na zdjęciach wszystko fajnie, bez zastrzeżeń. Okazało się, że samochód może obejrzeć na trasie pociągu, więc szybko dogadał się ze sprzedawcą, który odebrał go ze stacji. Kolega obejrzał i kupił tą Cytrynkę. Wrócił nią do domu. W serwisie okazało się, że przebieg auta prawie się zgadza, został "skorygowany" dosłownie o kilka tysięcy km. Kolega zadzwonił do handlarza z pytaniem: "Panie, rozumiem o 50 - 100 tys. km cofnąć, ale o kilka?" Pan handlarz odpowiedział mu z rozbrajającą szczerością: "No wie pan, stare nawyki..." Sytuacja miała miejsce dobrych kilka lat temu. Wóz cały czas jest własnością kolegi, i ma się dobrze.
@@sebciozapomniaem7743 Siwo - nie siwo, dymi czasem. Poza tym miałem przypadek w BMW że turbina się rozleciała w taki sposób, że zablokowała wylot spalin. Tego dnia dowiedziałem się że diesel gaśnie przy około 5 bar ciśnienia spalin w kolektorze.
Panie Waldku, 3 miesiące temu kupiłem skodę superb 1 1.8t 2007r. Po zakupie do zrobienia wszystkie wachacze ,turbina do regeneracji,, rozrząd i wiele wiele innych. Okazało się również ,że przebieg był cofnięty, ale nie przez tego sprzedającego. Auto teraz jeździ chodź jeszcze z kilka tysięcy złotych jest do włożenia. Auto kupione za niecałe 15 tysięcy teraz razem z naprawami ponad 22tysiące. Dodam tylko ,że 2 dni po zakupie odpadło mi koło bo użyte były złe śruby do przykręcenia ,,przez co musiałem jeszcze zderzak wymieniać i malować. Większość kosztów już pokryłem bo nie wierzyłem ,że jest szansa pociągnąć do odpowiedzialności takiego "prywatnego sprzedawce" już po podpisaniu papierów. Czy dalej jest o co walczyć? Środki się już dawno skończyły na naprawy, a końca nie widać.
Na wybranej przeze mnie stacji w pobliżu sprzedającego specjalista powiedział ,że nic złego nie widzi. Zaufałem i wybaczyć sobie nie mogę. Po przyjechaniu do znajomego na tunel okazało się ,że auto nie ma katalizatora. Jednak sonda lamda jest i po kilku dniach wyskoczył check engine z czego między innymi błąd sondy na komputerze.
Jeśli auto kupione od komisu jest łatwiej cokolwiek uzyskać nawet najniższym kosztem u Rzecznika konsumentó bo komis zajmuje się sprzedażą aut profesjonalnie, a prywatny sprzedawca nie musi się znać. Ale auto nie powinno być naprawiane tylko stać u mechanika i dobrym rozwiązaniem jest wysłanie pisma przez radcę prawnego do sprzedawcy i poinformowanie go o tym fakcie jak najszybciej po zakupie (nie zdzwonić i nękać sprzedającego). Jeśli kupujący zdecyduje się iść do sądu jest minus, że sprawa prowadzona jest w sądzie miejsca zakupu auta więc jeśli kupimy 509km od domu będziemy musieli się pofatygować, ale nie każdy sprzedający może o tym wiedzieć.
Morał z tego jeden: nigdy nie sprzedawaj swojego auta 😂
Ja nie sprzedam bo się nie opłaca
Każde auto jakie miałem wywiozłem w ostatnią drogę do punktu kasacji pojazdów :D Najbardziej żal mi ostatniego, bo miało już 26 lat w chwili zgonu, ale niestety - ruda je zabiła poza granicę opłacalności naprawy (z resztą usterek bym sobie poradził).
@@JacekWathgurth Mam tak samo , jeżdżę do puki auto ma ręce i nogi , później huta i do widzenia , nikt mi nie będzie stękał wytykał i grymasił i chciał by nowe auto w cenie złomu.
Ale raz 6 lat temu sprzedałem auto matiza , żona takiego chciała bo się jej podobał po kilku miesiącach juz go nie chciała nie to że wadliwe czy trefne wręcz przeciwnie ale nie wiedziała że to taki sprzęt że nie ma czym traktora wyprzedzić.
Do dziś kupujący go nie przerejestrował na siebie , ja nie zgłosiłem do urzędu, umowę gdzieś posiałem , dobrze że po za granicami nie przekracza prędkości na fotoradarach.
WOE !!! ALE MUNDRE eee !!! O ! no nie moge po przeczytaniu tej mundrosci !!! I jeszcze znalazlo sie 207 innych mundrych !!! No , nie moge.Nie wiem co pisac wobec takiej mundrosci !
@@ENTER-pd3yx Co ty chłopie za zmyślone historyjki ludziom wciskasz, daj se na luz i idz na piwo albo do kościola na tacę daj rydzykowi
Rok temu miałem taką sytuację. Audi 80 Sprzedane za 1700 zł, gaz hak klimatyzacja 412000 km. kupujący chciał przyjechać do mnie z policją żeby oddać mi samochód, ponieważ zablokował mu się zacisk hamulcowy.
Odpisałem żeby nie zawracał mi już głowy i przestałem odbierać telefony. Tyle było
policja to by go wyśmiała, od razu mówią że to sprawa cywilna a nie kryminalna
idę o zakład, że albo podmienił część którą potrzebował, albo była w złym stanie i nie było sensu tego robić ;)
jak ktos kupuje auto za 1700 to ma gówno nie pieniądze, więc do sądu nie pójdzie bo GO NIE STAC :) Najlepiej handlowac autami wlasnie takimi lub drogimi z gwarancją :)
Za ta cene to bez stresu można auto ogladać w nocy przy padającym deszczu. Jeżdzi prosto hamuje to jest ok.
@@co_sie_stalo_sie kupiłem auto za 1500 na dojazdy do pracy, na codzień jeżdżę samochodem blisko 30 razy droższym.. nie mierz każdego swoją miarą.
Pisałem o tym procederze już dwa lata temu. Sprzedałem jedenastoletnie auto z przebiegiem ponad 200tys. Jak na wiek i przebieg stan dobry, w ogłoszeniu nie pisałem żadnych głupot. Przyjechało dwóch gości, obejrzeli, przejechali się, postukali miernikiem lakieru i wzięli. Dwa dni później dzwoni do mnie frajer, od razu z tekstem że on chce auto zwrócić, bo ma wady ukryte. Dokładnie tak jak mówisz, paragrafy recytowane z pamięci. Pytam jakie wady, a on że silnik wydaje dziwne dźwięki. Powiedziałem żeby się bujał, bo ja wypożyczalni nie prowadzę. Po tygodniu wezwanie przesądowe, ciągle te same paragrafy i "dziwne dźwięki z silnika". Adwokat mnie trochę uspokoił, przeprowadził z gościem krótką korespondencję i sprawa się skończyła. Kosztowało mnie to trochę nerwów i kilka stów na adwokata.
Jak opisywałem historię dwa lata temu, to ludzie w internecie MNIE wyzywali od oszustów.
Ja miałem podobną sytuację przy sprzedaży auta (21 letnie), że po jakiś 2-3 tygodniach odezwali się telefonicznie z wyzwiskami że jestem oszustem i auto ma ukryte wady. Nie wiedzieli jednak, że świeżo ukończyłem studia na Wydziale Prawa i o tym właśnie prawie jakieś pojęcie mam, więc odnosząc się do kodeksów sam odpisałem i od tej pory cisza. Także warto walczyć o swoje prawa. Tym bardziej jak jest się niewinnym i niczego się nie zataiło. Cwaniaków nie mało na tym świecie szukających ciągle zarobku na niewinnych ludziach.
7:50 ufff... Dobrze, że mówisz. Chciałem lakier spolerować, ale się powstrzymam. Dzięki za info! 😂👍
Przy okazji radzę w umowie kupna/sprzedaży wpisywać nie tylko datę ale i czas co do minuty bo jak kupujący uszkodzi auto to nie będzie na sprzedającego.
Dacie wiarę ... jestem właśnie w takiej sytuacji, gość po pięciu miesiącach od zakupu auta dzwoni, że go oszukałem i sprzedałem auto z wadą ukrytą ...
Juz wiem, że jak będę sprzedawał auto to kupię starter za piątke i później do kosza. Ostatnio sprzedawałem głupią lodówkę i to wystarczyło aby Janusze byznesu się odzywali z propozycją kwoty o 40% niższą 🤦♂️
@@nannull4851 a co w tym dziwnego, w czasach gdzie jest masa przepisow o smieciach i elektrosmiciach ... na smietnik mozna wywali, ale jak ma sie pecha to pare pralek mozna umoczyc, a dojaz do pkt zbiorki tez kosztuje :)
Znajomy miał podobna sytuację.
Był właścicielem samochodu od nowości i serwisowany tam gdzie kupiony od 12 lat.
Doszło do sprawy ale znajomy wziął z serwisu pełną historię serwisowania samochodu i przedstawił w sądzie i sprawa po 30 minutach się zakończyła na korzyść znajomego.
Sprawa została oddalona.
Kupujący nie zawsze mają rację, pozdrawiam!
Ale jak to kupujący zadzwonił po tygodniu? Kto podaje w ogłoszeniu swoj numer? Sprzedając auto kupiłem karte sim i podalem nowy nr w ogłoszeniu. Po sprzedaży karta do śmieci. I nie dlatego, że coś kręciłem ale jak tylko wrzucisz nr do sieci to zaczynają sie telefony z róznymi ofertami( sprzedaż garnków, ubezpieczenia, doplata do odszkodowania, itd)
^^ This
Kolega sprzedawał Lagune I, stan dość słaby ale i cena nie wygórowana bo to było w okolicach 1000zł. W ogłoszeniu było napisane że można zabrać na kołach, ale lepiej przyjechać lawetą. Przyjechała pani, a właściwie przyszła. Zobaczyła że odpala, że jeździ i w ciągu 5/6 minut spisywali umowę. Po tygodniu telefon, że jest 100km od domu, auto jej nie odpala, że ją oszukał, że złodziej, że zapłaci za to, że koszty lawety itd wszystko on zapłaci bo ją oszukał.
I takich telefonów przez pół roku było kilkanaście. Pani prawnie nie mogła za wiele zrobić, bo w uwagach na umowie było wszystko napisane, każda uszkodzona nawet pierdoła typu napęd CD w radiu nie działa. W pewnym monecie telefony ustały, kolega na historii pojazdu zobaczył że auto zostało zezłomowane.
Kupić Lagunę i wymagać, żeby jeździła...
Osobiście przerabiałem takiego cwaniaka aż żal mi było że mój fiacik do takiego fifloka trafił
Dwa lata po sprzedaży auta kupujący dzwonił z zapytaniem kiedy pasek rozrządu zmieniałem. Najlepsze jest to, że auto było na łańcuchu.
Sprzedałem skuter za 2300zl z 2007r silnik i stan według mnie super. Złamałem rękę i nie mogłem jeździć,a sezon powoli się kończył. Po uwaga 8 miesiącach zauważyłem mój skuter na olx. Tak na olx bo szukałem dla siebie na kolejny sezon. Po kilku dniach ogłoszenie znikło, a ja otrzymałem dłuuugi sms ze kupujący musiał włożyć w skuter 4000zl (!!) I wymaga ode mnie wpłaty ( podał nr konta) kwoty 2000zl inaczej sprawa trafi do sądu... Wpłaty nie dokonałem, a na info z sądu czekam do dzis (ponad rok mineło).
Polskie sądy wolno mielą, możesz dostać za dwa lata wezwanie 🤣
Nie wystarczy w umowie zapisek o tym że kupujący zapoznał się ze stanem faktycznym samochodu?
Ja również miałem podobna sytuację, tyle że kupujący przed zakupem samochodu wysłał diagnoste, diagnosta sprawdzał moje auto 2 godziny, kupujący dostał raport zgodził się na to w jakim stanie jest samochód, zgodził się również na błędy jakie pokazały się po podpięciu komputera. Dostałem pismo przed sądowe i dołączył do tego pisma raport diagnosty z tymi błędami i oskarżał mnie że to wady ukryte. Sytuacja jest trochę bardziej rozbudowana ale zarazem bardzo absurdalna, z takimi cwaniaki trzeba twardo.
Przypominam, że Łysy z M4K zachęcał do takiego działania. Bo przecież ja mam zagwarantować, że moje 10 letnie auto z 300k przebiegu się nigdy nie zepsuje.
Nie traktuj tego łysego oszusta poważnie :)
@@krystianel2558 aż taki z niego oszust?
@@lakiernikwyklety tak
@@krystianel2558 A czemu , coś więcej napiszesz ?
@@aquahobby2458 Leci w uja z hajsem, nie oddaje pożyczonego sprzętu i gdybys zupełnie przypadkiem spotkał go na ulicy i spytał o jakies kwestie techniczne czy mechaniczne, to biedaczek by się zająkał, bo nie wie co powiedzieć gdy nie ma napisanej kwestii przed oczami ;)
W moim odczuciu przez te wszystkie internety i poradniki kupujacego/sprzedajacego to teraz ktos przyjedza kupic nasze 1.9 tdi po kilku set tysiacach i zachowuje sie jakby kupował maseratti od szejka..
kupiłem szesnastoletnie 1.9 tdi w cenie dobrego roweru żeby jeździć do roboty.Nakręciłem 80 tyś. bez awarii,szejk płakał jak sprzedawał XDD
Waldi ubierz sie chłopie bo zamarzniesz :D
A może w umowie zawrzeć taką klauzulę?
"Oświadczam, że zapoznałem się z wszystkimi usterkami pojazdu, tóre występują w dniu zawarcia umowy kupna - sprzedaży a w związku z tym, że przedmiot umowy nie jest nowy to zdaję sobie sprawę z tego, że po przeniesieniu własności mogą wystąpić nowe usterki, także te o których sprzedający nie wiedział w dniu sprzedaży. Oświadczam, że wszystkie usterki będę usuwał na własny koszt, aby pojazd spełniał warunki poruszania się nim po drogach publicznych. W związku z powyższym nie będę wysuwał żadnych roszczeń wobec sprzedającego, teraz i w przyszłości"
Podpis kupującego...
Ważne, aby to nie była kluzula wydrukowana na umowie (pod którą podpisuje się kupujący), ale czytelne odręczne pismo kupującego!!!
Wówczas gdyby kupujący chciał się wycofać ze swojego oświadczenia to musiałby udowodnić, że do złożenia takiego oświadczenia został zmuszony siłą (np. przystawieniem pistoletu do głowy)...
Gdyby taka klauzula była wydrukowana na umowie to mogłaby być uznana za abuzywną (niezgodną z prawem rękojmi)...
Tacy kupujący niech spierdalają do salonów.
Tacy kupujący przecież z tych wałów żyją i nieźle zarabiają. Nie po to kupują starsze auta a unikają takich w ewidentnie świetnym stanie.
Umnie klijent 5 razy oglądał auto przypirtdolił się do spalonej żarówki po czym przypierdolił się do tego że nie jest to możliwe aby ktoś na gwarancji wymienił silnik na nowy w ASO bo jak twierdzi nikt nowgo silnika nie kupuję pomimo okazania faktur, książki serwisowej, po zdenerwowaniu mnie zostali wyproszeni z podwórka auto 14 letnie z pełną historią z dwoma kompletami nowych opon co więcej po pełnym serwisie rozrząd oleje olej w skrzyni klocki tarcze .
@@adrianczerski1 szkoda sprzedawac takiego samochodu takim baranom. Niech kupią sobie od turka z niemiec i nadal mysla ze diesel duzy rodzinny przez 20lat zrobil 100kkm przebiegu, i 100% bezkolizyjny, bezwypadkowy. Za dobre auto trzeba zaplacić troszke więcej jak najtansze na olx, w większosci przypadków i miec na uwadzę, że to nie jest nowy samochód, tylko mogą być jakieś kwiatki. Cos moze sie zepsuc nawrt w nowym samochodzie cos sie psuje.
Jest ich masa. Wiele z tym nie zrobisz. Ostatni samochód sprzedawał em. Gość ewidentny cwaniak szukający dziory w całym. Dogadaliśmy się na aż 4tys. Gość podrzuca już teksty typu żeby tylko to dobre było bo jak nie to przyjadę. Po czym spisuje umowę. I zawieram taki mały szczegół. A jaki? Dopisałem że auto wymaga napraw blacharskich oraz przeglądu ponieważ dłuższy czas nie było użytkowane. O czym kupujący został poinformowany. Ten zapis nawet jakoś pokrycia w prawie nie ma zbyt wielkiego pewnie. Ale gość jak to zobaczył stwierdził że chce go oszukać i auta nie kupił. Ciekawe. Gdy mu to samo powiedziałem prosto w ryj to nie miał z tym problemów.
Czeste zachwoanie Januszy nie raz sprzedałem auto za 3 lub 4tys -frajer za kilka tygodni dzwoni i chce zwrotu kasy np bo litr oleju na 1000km spalił, powiem wiecej raz kretyn mondeo kupił i zamek którys nie działał mówi ze jedzie na policje bo został oszukany ja mu na to zeby wzioł narzedzia może komendant naprawi zamek..
Co to jest ten "wzioł"?
Obejrzałem dwa razy bo za pierwszym razem chyba się nie skupiłem odpowiednio.
Generalnie całość warta wbicia sobie do głowy! Zaraz jeszcze podeśle link do rodzinki, żeby też byli świadomi!
Waldku, szanuję Cię za uświadamianie o tych różnych dziwnych, krzywych sytuacjach, nie słyszałem o czymś takim jeszcze, ale mając w głowie to co przedstawiłeś na pewno będę ostrożniejszy. I tak jak ktoś już w komentarzu napisał, może warto dać notkę w umowie kupna/sprzedaży, że kupujący zapoznał się ze stan technicznym pojazdu przed zakupem w związku z czym nie może dobiegać się jakichkolwiek roszczeń w przyszłości. Co Ty na takie rozwiązanie? Czy to w ogóle legalne? Może są jakieś ograniczenia prawne które zabraniają takich praktyk?
Tu jest problem ze paragrafy o rękojmi są dość szerokie dla obu stron. Wiec mozna odbijac je w nieskończoność
@@motodoradca i właśnie dotarliśmy my setna sprawy.. zero regulacji ❗❗❗❗❗❗
@@motodoradca kasta prawników zabezpieczyła sobie, przez ustawodawstwo, byt. To co zostało z Polski, przyprawia o mdłości. A poziom cwaniactwa, jak w opisanym przypadku, staje się normą, czymś powszechnie spotykanym. Warto podejść do tego bardziej filozoficznie. I chyba na tym wywód zakończę, a byłoby jeszcze sporo do opisania..
Trzeba wyłaczyć rekojmie jak ktos taką umowe podpisze to jestesmy w miare spokojni.
@@adamt3332 Wydaje mi się ze nie da rady .
Brawo! Proceder tego typu kwitnie mówmy o tym głośno.
Dlatego "na zachodzie" nieliczni bawią się w jakieś sprzedaże prywatnie aut z domu itp właśnie przez ceregiele z jakimi potem przychodzi się użerać czasami. On wie że sprzedając z domu uzyska np 3500 euro, wstawiając do komisu, ten wypłaci mu max 2500 ale ten "stracony" tysiąc to koszt scedowania odpowiedzialności z siebie na komis. U nas komisy oferujące auta krajowe praktycznie wyginęły - wszystko zawalone importem, a te nieliczne które mają jakieś tam sztuki przyjęte najczęściej w rozliczeniu lub specjalizujące się w opychaniu takich złomów (ogłoszenia typu: AAA powypadkowe, zniszczone, spalone w każdym stanie kupię, dojazd 24h !!! płacę gotówką) i tak chachmęcą z papierami sprzedając je potem na przepisane umowy nowego nabywcy z byłym właścicielem.
To są potem miny które kupujemy, oddać tego nie ma komu bo umowa lipna z nieistniejącym człowiekiem, w dodatku na mocno zaniżoną kwotę względem rzeczywistej, bujamy się z tym złomem od mechanika do mechanika i próbujemy opchnąć gdzieś z ogłoszenia na własną rękę. A potem płacz że ktoś albo chce dochodzić swoich praw na drodze sądowej bo się nie znał, albo okazał się większym cwaniakiem niż my.
A brakuje jednego klarownego zapisu nakładającego na komis OBOWIĄZEK natychmiastowego wystawienia dokumentu przyjęcia pojazdu na plac z elektronicznym powiadomieniem WK i Ubezpieczalni o tym fakcie i po sprawie. I masz wybór: albo sprzedajesz drożej na własną rękę ale za ryzyko związane z ew. odpowiedzialnością albo wstawiasz do komisu, bierzesz co dają ale śpisz spokojnie.
Inna sprawa że przepisy w tej materii są kpl nieżyciowe jak na standardy aut które dziś sprzedajemy. Potem takie ceregiele jak w tym materiale: przyjechał po auto za 6, kupił za 4 a skargi/wnioski/zażalenia jakby zapłacił 60.
To się robi coraz częstszym zjawiskiem. Strach sprzedać używane auto
właśnie mam styczność z takim bucem co dzwoni i opowiada że auto nie nadaje się nawet do zwykłej jazdy
@@Hubi951 trzeba powiedzieć że widzialy gały co brały a o wadach informowałeś go podczas rozmowy przed zakupem, po sądach nie bedzie mu sie chciało ciągać a jeżeli już to i tak nie udowodni że go nie informowałeś
@@Hubi951 jak się sprawa skończyła? mam podobną akcje
@@magdas392 Gość męczył przez 1,5 miesiąca albo dłużej. Po tym czasie przestał dzwonić i pisać. Wszystko wyszło na dobre w sumie odrazu można takim burakom pisać żeby pocałowali się w cztery litery
Miałem taką sytuację przy sprzedaży policyjnej wersji Poloneza Caro (poza seryjny silnik o większej ilości mocy). Chłopaki w granicach 18-27 lat, mniej poukładane w głowach, widać że typu "pro elo koksy i co to nie my".
Miałem przygotowaną umowę, zapis że auto 18 letnie, używane, o stanie technicznym zgodnie z wiekiem eksploatacyjnym dobrym, oraz że kupujący w dniu zakupu obejrzał auto, dokonał przejazdu testowego oraz została mu posiadana przez nas wiedza przekazana. Sam przyjmuje do wiadomości, że auto jest w ciągłym użytkowaniu i stan techniczny oraz wizualny jest mu widoczny i znany.
Już po podpisaniu umowy, jeden z starszych łebków mówił, żeby za jakieś 2 tygodnie wyrejestrować auto, żebym się nie spieszył.
Od razu po ich odjeździe z podwórka, z piskiem opon i sporym odglosem ciśniętego na maksa silnikiem - stwierdziłem, że od razu pojadę do WK i auto wypiszę z siebie. Na umowie dopisałem ołówkiem godzinę. Nastepnego dnia chłopak do mnie dzwonił, że auto nie tak chodzi i by podjechał oddać mi auto. Powiedziałem że pracuje i auto jest jego własnością i nie przyjmuje zwrotu.
Przyjechał z kolegami, który widać wygląd kibola pierwszego żula do bicia spod sklepu i on za nimi stoi i jeden z nich groził że mam oddać gotówkę i zabrać auto, bo się inaczej ze mną policzą.
Że głowica walnięta, że cylindry pukają. Odpowiedziałem, że przez 4 dni to pewnie go cisnęli ile wlezie i nie przyjmę auta, i że jestem w pracy.
Próbowali jeszcze dwa razy wymusić. Jak odjeżdżali znów pisk opon, ledwo zakręt wyrobili.
Tydzień później tym polonezem wjechali w dom, oczywiście świrowali na ulicy, bączki etc i ręczny im puścił i wbili się w dom. Uciekli oczywiście, a Policja wpierw do mnie, bo wiedzieli że rok wcześniej od Policji odkupiłem auto. Pokazałem dokumenty sprzedaży i tamten chłopaczek mial zonka, jeszcze okazało się że po pijaku wjechał.
Od tamtej pory piszę wszystko odnośnie auta na papierze. To co wiem.
7:49 od kiedy korekta lakieru jest przestępstwem? :D to wszyscy detailerzy do pierdla za te wasze polerki xD
Ja myślę, że Waldek mówiąc o korekcie miał na myśli malowanie elementu/ów w celu ukrycia wad. Delikatna polerka jest czymś normalnym i sporo nowych samochodów przed wydaniem musi pójść pod maszynkę żeby poprawić fabrykę. Najczęściej można się spotkać z hologramem, bo fabryki zatrudniają matołów, którzy jadą z tematem i korygują lakier bez odpowiedniego oświetlenia nie wspominając o technice. Niech salon się martwi i taka jest rzeczywistość.
@@maciekapocaliptic a może chciał powiedzieć korekta licznika?
Miałem taką sytuację. Sprzedałem 18letnie auto pewnej kobiecie. Pani do mnie dzwoni za kilka dni że sprzedałem jej auto z wadą, bo uszkodzona jest chłodnica EGR i mechanik wycenił naprawę na 1000zł. To auto nie miało chłodnicy zaworu EGR😁 za kilka dni dzwoni, że silnik jest padnięty. A silnik 100k km wcześniej był remontowany i w ogóle nie brał oleju😁 Dzwoniła tak kilka razy, już nie pamiętam o co aż w końcu wysłała mi list polecony ale go nie odebrałem i na tym się skończyło. Acha a na końcu znalazła ogłoszenie gdzieś w internecie i napisała mi wiadomość "dlaczego cena z ogłoszenia jest niższa niż cena za jaką sprzedał mi pan auto? Teraz jestem utwierdzona w tym że zostałam oszukana"😂 co za baba😬
Chciałem sprzedać ostatnio swoje stare auto, bo jako że kupiłem "nowe", stało tylko pod domem. Po tym jak naczytałem się i naoglądałem jak można "wtopić" przy sprzedaży albo jak ludzie przyjeżdżają i w 15 letnim aucie wymyślają "bo to", "bo tamto" postanowiłem że oddam handlarzowi na plac. W dodatku zbliżał się czas badań technicznych itd, i coś tam było do zrobienia. Pojechałem do handlarza który kupuje auta - obejrzał, przejechał się, wycenił na może trochę mniej niż rynkowa, ale jeśli miałbym jeszcze wkładać po to żeby stał na parkingu, to jest to trochę bez sensu. A tak umowa podpisana, 30min i po sprawie. Na umowie że zapoznali się ze stanem faktycznym. I jak sobie pomyślę że musiałbym spędzać czas na januszy przyjeżdżających "oglądać" to wiem że "pieniądze to nie wszystko".
Wladek jak zawsze dobry Materiał. Szerokosci i bez awaryjności.
A tak na zdrowy rozum. W ciągu 2 tygodni użytkowania można z samochodem zrobić absolutnie wszystko, od zarżnięcia silnika do wstawienia wstawki lub innej ingerencji blacharskiej. Jak to wtedy się przedstawia? Czy sprzedający ma prawo do obrony na podstawie tego argumentu, czy jednak trzeba się bić w sądach i przedstawiać swoje racje na papierze?
nawet w krótszym czasie można z samochodem porobić różne rzeczy. W salonie samochodowym sprzedawca opowiedział mi historię o tym, że firmy wypożyczające samochody nie chcą już pożyczać samochodów pewnej grupie klientów bo potrafili w wypożyczonym samochodzie w kilka dni wymienić nawet skrzynię biegów na jakąś inną starą
No 2tygodnie palowania od dolu do gory nie daj boze tsi olej wychlapie i zatarte potem pismo panie silnik zatarty
chciałem przestrzec przed handlarzem-lawecierzam który rozbiera auta na części z Kielc o inicjałach L.K. kupił ode mnie uszkodzone (było w umowie) auto za 1000 zł, po czym dzwoni ze "naprawił" ale dymi .. i co z tym zrobimy ? :)
7:50 chyba chodziło Ci o korektę licznika, a nie lakieru :D
Właśnie z początku mówię kurr znowu nowy przepis? 😂
Waldek , pouczający odcinek , pierwsze słyszę , że jest taki proceder , ale cwaniaków nie brakuje później szkoda nerwów i zdrowia aby się sądzić z cwaniakami , lecz najprościej nie cukrować nawet jak auto jest tip top , Pozdrawiam ! 👍🚛🚌🚐👍
Sprzedawałem kiedyś forda ka, stare padło za 2 tyś..... Auto dosłownie na sezon.... Podjechał laluś w tłustym audiku, obok siedziała wybranka, wysiadł i zaczyna oglądać,..... Zielony jak szpinak..... Pytam się "dla kogo to ma być"?? Dla mojej dziewczyny... Odpowiedział....... On taki elegant, spojrzałem na nią...... Skromna, nieśmiała..... Aż mi się jej szkoda zrobiło..... Wziąłem go na bok, i pytam się.... Kochasz ją? Odpowiedział, że bardzo....... "To jak kochasz, to do tych 2000 dorzuć jeszcze 3000 i kup jej coś normalnego...... To auto nie jest dla twojej kobiety." ..... Spojrzał... Uścisnął dłoń, podziękował.... A ja sprzedałem to auto dwa dni później.......
Nie odda auta bo to zadziałałoby w drugą stronę, gdyż teraz poprzedni właściciel mógłby domagać się odszkodowania za ewentualnie usterki samochodu.
Właściwie nie wiem w czym problem. Jeden wpis w umowie kupna-sprzedaży ukróca tego typu praktyki-,,kupujący oświadcza że stan pojazdu jest mu znany i nie wnosi żadnych pretensji a także nie będzie dochodził na drodze sądowej prawa do rękojmi". Oczywiście kupujący może się nie zgodzić na taki wpis ale wtedy mamy zaraz sygnał że to może być osoba z nie zbyt czystymi intencjami i po zakupie pojazdu wyłudzać od nas części zwrotu pieniędzy czy pokrywanie kosztów napraw. Wiadomo że kupowanie pojazdu używanego niesie ze sobą pewne ryzyko, to nie autosalon i nikt nie da gwarancji że w po jakimś czasie nic się nie urwie, nie pęknie czy nie odpadnie. Kupujący może i ma do tego pełne prawo obejrzeć dokładnie kupowany samochód czy motocykl żeby później nie wnosić zarzutów co do jego stanu inaczej mówiąc ,,widziały gały co ręce brały". Co innego jest jak się kupuje pojazd nowy za grubszą kasę a co innego gdy jest to rzecz budżetowa za 2,3,5 czy nawet 10 tys zł i kupujący musi sobie zdawać z tego sprawę dla tego najlepiej jest kiedy udostępnimy do oględzin kupującemu oferowany pojazd a on może sobie go dokładnie obejrzeć w dziennym świetle lub dobrze oświetlonym miejscu, zaproponować skorzystanie z kanału w przypadku samochodu i o ile jest oczywiście taka możliwość. Jeżeli kupujący zaakceptował stan to wtedy ważny jest wpis w umowie kupna-sprzedaży o którym wspomniałem na początku. Kiedy się nam pod tym podpisze mamy święty spokój, takie jest moje zdanie.
Miałem zbliżoną sytuację. Sprzedawałem skuter mojego syna, przeszlifował jeden bok. Byłem szczęśliwy że się go pozbywa, bo nie byłem za tym aby go kupował. Telefonów było kilka zaraz po wystawieniu ogłoszenia, z prośbą o rezerwację. Ja mówiłem kto pierwszy ten bierze. No i kupił facet, widział co kupuje, pojeździł sobie, ja dołączyłem do umowy zakupu oględziny i wycenę rzeczoznawcy z ubezpieczalni, bo szkoda była wypłacona. Dzwoni za kilka dni i twierdzi że te uszkodzenia okazały się głębsze itd itd. Zapytałem : czy Pan już coś naprawiał w skuterze ? - mówi nie To proszę przyjechać zwrócę co do złotówki za skuter. No i skończyła się rozmowa i telefony.
Ludzie kupuja 15-20 letnie samochody i sie dziwią ze cos sie psuje to jest UŻYWANE ! :)
Najlepiej jak oglądają 20letnią fure w cenie roweru i wyciągają historie, latają z miernikami, opłaty oczywiście na rok obowiązkowo i niedaj Bóg coś sie zepsuje przez ten rok :D
@@marcinnowak8991 to jest smutne
po jednej i drugiej stronie masz cwaniaków.
Kupując starsze auto, to tez nie jest tak, że sprzedajacy zapewnia o dobrym stanie silnika, a po 200km od zakupu silnik kaput i można powiedzieć: "Panie , auto używane, to normalne."...., bo niemal zawsze poważne awarie nie następują nagle.
Najlepiej przy sprzedaży nie sprzedawać bajek np o dobrym stanie silnika, gdy jednocześnie nie trzeba w nim wymieniać oleju, bo bierzące dolewki zapewniają ciągle świeży.
@zwiadowca88 ale debile
Ostatnio sprzedałem swojego grata, wywoławcza 1500. Oddałem za tysiąc. Przyjechał popatrzył, posprawdzał, wział. Umowa i cisza, ale też miałem wątpliwość czy nie będzie użerania z tymi co chcą nowy za tysiąc.
Fest buractwo.. kupił samochód i chce żeby poprzedni właściciel je cały czas serwisował 😅
To mi się o dziwo trafiło, że jakieś dwa tygodnie po kupnie(Kia Ceed 2008 1.4) okazało się, że w dwunastolatku jest do wymiany koło zmiennych faz rozrządu i powodem było to, że poprzedni właściciel lał nieodpowiedni gęstszy olej na co w tym silniku to koło jest wrażliwe. Zadzwoniłem do faceta który mi sprzedał to auto (stanowczo ale bez wyzywania itp.) i skończyło się na tym, że głupio mu było bo ten samochód ktoś mu zostawił w rozliczeniu i to nie on był winien. Zwrócił mi koszt części oryginalnej czyli 1000zł i poprosił o pozwolenie na skserowanie papierów od mechanika i z tego co wiem sam się pchał z gościem. Także trafiłem na uczciwego handlarza. Ale ten jeden raz. W przeszłości miałem większego pecha.
Miałem taką samą sytuację, po 3 dniach zadzwonił, że wtryskiwacz martwy i wada ukryta. Kazałem załatwić info z dwóch różnych warsztatów - cisza do dzisiaj.
Jak wystawiasz ofertę "igła" "perełka" "wszystko sprawne" "stand idealny" to się potem nie dziw, że ktoś może faktycznie spodziewać się auta w stanie idealnym.
Wystaw uczciwą ofertę czyli "15 letni rupieć wszystko może się rozlecieć w dowolnej chwili" i problem z głowy.
Mieliśmy z rodzicami to szczęście, że ostatnim samochodem jeździliśmy do końca i go zezłomowaliśmy jak już podłoga zaczęła się sypać. Jeden samochód sprzedawany był przez komis, drugi znajomemu. Zero problemów. Obecne auto też nie było w super stanie, ale jakoś stopniowo doprowadziło się go do stanu używalność i nie robiliśmy komisowi z tego powodu problemu.
Przy każdej rozmowie uprzedzać że rozmowa jest nagrywana i dać możliwość rozłączenia przy braku zgody. Jakość rozmowy nabiera cywilizowanego wymiaru a i argumenty są inne. Jak najmniej mówić, nic nie potwierdzać, wysłuchać, podziękować za rozmowe i pożegnać.
Jak ja miałem do pozbycia się 20 letniego Fiata Brava z licznymi wadami większości mniejszymi bo samochód był u nas od samego początku i u nas dokonał żywota, to nie bawiłem się w sprzedaż. Oddałem samochód na złom i zainkasowałem 700zl, do tego dostałem zwrot z polisy OC 200zl to razem daje 900. Śmiem twierdzić że więcej bym za niego nie dostał przy sprzedaży, a ile bym się jeszcze naszarpał z typowymi Januszami to moje.
Do znajomego przyjechał młodziak po mazdę za 1000 zł i się targował do 500 gdzie 500 to było same ubezpieczenie świeżo wykupione na ten samochód czyli de facto oddał by mu samochód za mniej niż cenę złomu. A jeszcze zabawnym jest ze nie raz po samochód za kilka stówek przyjeżdżają z mechanikiem i miernikiem lakieru który jest droższy jak ten samochód. Człowiek czuje się winny bo chce coś sprzedać i dostać za to parę groszy.
Można na umowie rękojmie wykluczyć lub ograniczyć w czasie bo bez odpowiedniego zapisu trwa 2 lata.
Miałem taką akcje. Dwa tygodnie po zakupie wyslał SMS ze mam mu oddac za naprawe silnika i grozil że do sądu z tym poleci bo własnie rozmawia z prawnikiem. Nie odpisałem oczywiscie. Po miesiacu otrzymałem przedsondowe wezwanie. Odpisałem miedzyinnymi że bardzo chętnie biore auto i oddaje kase która jest na umowie [oczywiscie wiadomo jaka cenaw 90% jest na umowie ;)] do tego oznajmiłem że przy tej zwrotnej tranzakcji bedzie wezwany rzeczoznawca który sprawdzi czy z auto jest w takim samym stanie jak przy sprzedazy i czy nie ma wad ukrytych spowodowanych przez kupującego. Wrzóciełm pare kruczków i paragraf taki to a taki. Mija rok i ten błazen się nie odzywa. PS. sprzedawałem auto z 1998 roku!
Mi kiedyś grożono adwokatem. Pani nie chciała mnie z nim skonfrontować, podała tylko nazwisko i że sprawa idzie do sądu. Odnalazłem tego adwokata w spisie adwokackim, zadzwoniłem i dowiedziałem się, że nic o tej sprawie nie wie i bardzo chętnie przyjmie dane tej Pani celem wytoczenia sprawy o wycieranie mordy sobie jego nazwiskiem :)
Nagranie idealnie dla mnie , jeszcze miałam wątpliwości ale jak obejrzałam film już nie mam. Dziękuję
Pamiętam rozmowę z moim prawnikiem, co prawda w innym temacie, ale tłumaczył mi wtedy jak sama pisałam do kogoś pismo, że jeśli nie jest to właśnie przedsądowe wezwanie do zapłaty, tylko pismo od nas z jakimś roszczeniem, to nigdy nie wolno używać sformułowań typu "spotkamy się w sądzie" czy "sprawa trafi przed sąd" jeśli coś tam. Takie pismo może zostać potraktowane jako groźba karalna i nie ma większej mocy prawnej. Używamy raczej sformułowań typu "w moim mniemaniu to i to jest niezgodne z kodeksem prawa cywilnego art takim i takim dlatego zwracam się z prośbą o... " W dodatku nasze roszczenie już w tym piśmie powinno być dobrze uargumentowane. Po co to pisze? Pewnie dlatego, że po takim piśmie niemal od razu widać, które pomagał nam pisać prawnik, a które napisał sam zwykły pieniacz. Jeśli ktoś podchodzi profesjonalnie do tematu, znaczy, ze wg niego faktycznie jest coś nie tak i warto spróbować się porozumieć, może nie od razu spełniać roszczenia, ale zbadać sprawę i obrać odpowiednia drogę działania. Pismo od pieniacza (o ile nie jest to tak jak mówiłam pismo przedsądowe, z Kancelarii) wywaliła bym do kosza i czekałam co będzie dalej. Jeśli natomiast jest za potwierdzeniem odbioru odpisałabym, że nie zgadzam się z roszczeniem i koniec.
Witam ostatnio przeglądam sporo ogłoszeń szukając bazy na kampera, i zastanawia mnie dlaczego większość ogłoszeń ma taki dopisek na końcu " Przedstawiona oferta cenowa ma charakter informacyjny i nie stanowi oferty handlowej w rozumieniu Art.66 par.1 Kodeksu Cywilnego. Możesz to rozwinąć, czy to nie jakieś naciąganie??
Troszkę śmieszny wywód. Kilka(naście) odcinków temu pan "Doradca" doradza, że kupując samochód w "komisie" lub też u "profesjonalnego sprzedawcy" możemy go musztrować oraz punktować bo rękojmia itd itp i że w sumie to jak tylko będziecie mieli w sobie troszkę zaparcia to każdy sąd was ozłoci bo na pewno taki sprzedający miał pełną wiedzę na temat sprzedawanego 18 letniego gruza i wszelkie usterki które wyszły po 9 miesiącach były ukryte.
Natomiast jak już sprzedaje "znajoma" to ona tylko kulała się do pracy i w sumie co ona może. Nic nie wiedziała, no zepsuło się cóż zrobić.
Już dawno nie oglądałem tych internetowych porad motoryzacyjnych i jakoś dzisiaj mi się to wyświetliło.
Szkoda czasu. Nie chodzi mi konkretnie o autora tego filmiku ale o generalnie grupę speców "prawników, doradców".
Ja widzę różnicę. Jeśli auto mi padnie 30 km od zakupu, to zgłaszam do sprzedawcy i czekam, aż usunie wadę. Ale w tym przypadku mowa o kupującym, który sam "zdiagnozował" i "wycenił" usterkę i domaga się zwrotu kwoty, która nie jest niczym potwierdzona.
Widzisz takie mamy prawo i sądy "Taka sama sprawa i dwa różne wyroki".
Nie odróżniasz jednej rzeczy - tu jest mowa o prywatnej osobie sprzedającej samochód a nie o komisie czy salonie. Jak Waldek wspomniał - prywatna osoba, nie musi znać się na samochodach przy opisywaniu ogłoszenia. Natomiast komis, salon to jest wyspecjalizowana firma, która się zajmuje sprzedażą samochodów - nie można wymagać od osoby prywatnej, że tak prześwietli samochód jak powinien to zrobić komis czy salon, który powinien mieć do tego przeszkolony personel. Nie mieszaj tych dwóch wątków.
@@wojtalkow Ok, wszystko jasne. Tylko skąd taki komis czy wyspecjalizowany sprzedawca bierze samochody? Przecież oni sami nie produkują tych szrotów tylko kupują od "Kowalskich" i sprzedają dalej.
Bardzo często jest tak, że niewinny i teoretycznie nie mający zielonego pojęcia człowiek jednak wie, że jego 1.9 CDTi czy inny podobny jest na wykończeniu i jedzie sprzedać do auto handlu. Pracownik skupu samochodów ma jechać ze sprzedającym na "test wtrysków" czy jakieś podobne badanie?
Jeżeli auto pali i jedzie to jest ok, jak się zepsuje to bierzesz na garba i naprawiasz.
Internet i programy w tv nauczyły ludzi kupujących zachowań które nie mają zastosowania w życiu codziennym.
@@wojtalkow nie masz racji www.dziennikprawny.pl/pl/a/zakup-uzywanego-samochodu-jak-zlozyc-reklamacje
Ech i traf tu na uczciwego człowieka. Ja nie dawno zrobiłam głupotę i wystawiłam mojego Yarosława Verso na sprzedaż. Że rocznik już swój ma, że za czasów pierwszej właścicielki lata temu jeszcze za granicą było robione nadkole ( to tylko moje przypuszczenia bo informacji nigdzie nie ma ale uprzedzałam o tym w ogłoszeniu choć poza delikatnie innym odcieniem widocznym tylko pod kontem - żadnych śladów naprawy nie było), cena mieściła się w normie dla tego modelu choć nie była najniższa ze względu na zadbany stan techniczno blacharski. Poza tym to pancerna jednostka 1.4 D4D robi robotę. Myślałam kupić coś podobnego z paliwem do kuchenki gazowej. To jak roszczeniowych kupujących spotkałam to masakra jakaś. Jeden człowiek jechał prawie 500 km w jedną stronę bo po kilkukrotnych rozmowach telefonicznych był zdecydowany. Po oględzinach (najpierw marudził że trzeba opuścić cenę bo silnik zbyt na obroty wchodzi, więc wyłączyłam klimę i pytam czy teraz jest ok?) nie stwierdził uchybień. A wąchał nawet spaliny i palcem macał rurę wydechową. Po czym gdy przyszło o cenie (trochę z niej zeszłam) stwierdził że kołpaki nie są czarne tylko srebrne więc nie oryginalne (...uj z tym że znaczek toyoty na nich jest), w bagażniku w zestawie kluczy na wyposażeniu brakuje podobno jakiegoś klucza, trójkąt jest jakiś "chiński" no i na podszybiu było parę listków. Jego propozycja by opuścić tysiaka bo tyle go to będzie kosztowało. Tysiak przy aucie igła plus opony nówki zima i pół roczne letnie. Stwierdziłam że niech wraca skąd przybył. I auta więcej nie wystawię. Zwłaszcza że to co w moim budżecie jest dostępne często jest ruiną. Wniosek taki że mając dobre auto lepiej sobie go szanować bo Januszy biznesu nie brakuje.
Osobiście nie ufał bym tak bardzo sądom. Tam często nie liczy się sprawiedliwość, tylko siła argumentów. Nie ważne, prawdziwych, czy naciąganych.
też miałem taką sytuacje przy sprzedaży auta. klient z mechanikiem przyjechał oglądał auto 2h sprawdzał jeździł i stwierdził że stan lux i nie ma się do czego przyczepić a po 2tyg dzwoni że pół auta musiał wymienić i chce tyle i tyle forsy a jak nie to idzie na prokurature. Powiem tak. takich cwaniaków to bym oddzielnie sam zgłaszał na prokurature o możliwości popełnienia przestępstwa w postaci próby wyłudzenia pieniędzy bo inaczej tego nazwać nie można. Pozdrawiam wszystkich cwaniaków xD
UA-camrzy zaczęli uświadamiać ludzi, mówili, żeby walczyć ze sprzedawcami jak tylko coś się popsuje to teraz macie.
Jak ktoś ma zerowe pojęcie i nie potrafi chociaż troche ocenić auta to może niech odpuści sobie zakup używanego
@@wujekradzi Jak ktoś wystawia ofertę sprzedaży i pisze, że "w stanie idealnym" "igiełka" "perełka" itp to sam się prosi żeby ktoś sprawdził ten blef.
Niestety powoli zaczynamy zbierać żniwo wszelkich porad youtuberow, którzy nawoływali do walki z nieuczciwymi handlarzami. Nauczcie się wreszcie, że w takich przypadkach zawsze obrywa ten najmniejszy i uczciwy, bo ten "duży" wie jak się bronić i ma większe doświadczenie w tego typu sprawach...
W Norwegii żeby uniknąć takich sytuacji jest w umowie takie miejsce które się zaznacza tzw. "Tak jak jest" czyli kupujący akceptuje stan pojazdu i w tym momencie właściwe nie ma możliwości dochodzenia się. Oczywiście dotyczy osób prywatnych.
Pamiętajcie, że wadą ukrytą w świetle przepisów NIE JEST usterka wynikająca z normalnej eksploatacji samochodu. Czyli jeśli Klima się zepsuje, albo gdzieś wyjdzie rdza, albo pęknie wahacz w 8-letnim aucie, to NIE JEST to wada ukryta. Poza tym jeśli kupujący chce nam zarzucić wady ukryte, musi nam tez udowodnić, że dana usterka była nam znana w chwili sprzedaży.
W Niemczech sprawa jest prosta. Jezeli ktos kupuje samochod od kogos prywatnie to nie ma zadnej gwarancji i sprzedajacy nie ma problemu.
Ale trzeba poinformować o wadach auta i nie wolno nic ukryć co do auta.
Nie wiem jak wy sprzedajecie te auta. Jak ktoś zamierza je kupić żeby później robić problemy, to widać. Wszystko sprawne, biorę i do widzenia. A jeśli komuś zależy i jest naprawdę zainteresowany, to spędza trochę czasu na oglądaniu samochodu. Jak sprzedałem swój poprzedni, to później nowy nabywca dzwonił do mnie tylko raz z pytaniem czy i kiedy wymieniałem rozrząd. Ja kupiłem samochód za śmieszne pieniądze, obejrzałem go sobie, zwróciłem uwagę na wszystko, co znalazłem, właściciel też wymienił kilka rzeczy, ale generalnie zakup wyglądał "jest jak jest, widzisz samochód, bierzesz albo nie i bez zwrotów". Wziąłem, ponaprawiałem duperele i sobie jeżdżę nie trując dup poprzedniemu właścicielowi. Z ceny nawet nie było czego negocjować, bo była wręcz śmieszna za całkiem fajną furkę do zabawy.
Witam, mam pyranie czy określnie w umowie kupna-sprzedaży, że "kupujący oświadcza, że stan techniczny przedmiotu zakupu po oględzinach jest mu znany i nie wnosi żadnych zastrzeżeń" nie załatwia sprawy?
Niestety takie sformułowanie jest w czasie rozprawy traktowane obojętnie. Dlatego proponuję, żeby przed podpisaniem umowy jechać na stację /ASO i najlepiej wydruk od mechanika z opisem samochodu, ewentualnych obserwacji. I taki wydruk dołączyć do umowy w formie załącznika.
@@tomaszsz3439 Dziękuję za odpowiedź.
Prawnikiem nie jestem. Ale wydaje mi się, że w takich sytuacjach obowiązkowo należy zasięgnąć opinii niezależnego rzeczoznawcy. On najlepiej wie, co się zalicza do wad ukrytych, a co wynika z naturalnego zużycia. A przede wszystkim to nie panikować, tylko usiąść i spokojnie pomyśleć. Jeśli samochód przed sprzedażą był w serwisie na sprawdzeniu, to dobrze jest wziąć jakiś rodzaj zaświadczenia o wykonanym przeglądzie, w którym będzie wypunktowane, co zostało sprawdzone i co stwierdzono. Wydaje mi się, że zawsze to będzie na korzyść sprzedającego, jeśli kupujący zechce się okazać cwaniakiem...
A z osobistych doświadczeń, to kiedyś sprzedałem samochód sąsiadowi. To był pierwszy i ostatni raz. NIGDY WIĘCEJ. Pierwsza sprawa, to dalej widzę samochód pod blokiem, mimo, że już nie jest mój. A druga, to on do mnie przyszedł z tą propozycją i się uparł, żebym mu go sprzedał. Dobrze wiedział, jaki jest jego stan i dobrze wiedział, co go boli. Nieraz widział, że coś przy tym samochodzie robię. No i zdarzyło się, że podszedł i o coś spytał mnie, albo kolegę, który mi dużo przy tym pomagał. Powiedział, że mu to nie przeszkadza. Po prostu potrzebował samochodu do wożenia towaru, bo sobie dorabiał handlując warzywami. W końcu uległem. I tak miałem się go pozbyć, bo miałem już nowy. A zamiast go wystawiać i liczyć, że znajdzie się kupiec, zanim będę musiał opłacić ubezpieczenie na kolejny rok, kupiec już był. Tak przynajmniej mi si wydawało. No bo za kilka dni zaczęło się marudzenie. A to akumulator, który mi ani razu nie odmówił współpracy, nagle padł, a to sprzęgło zaczęło dziwnie chodzić i wiele innych. Na szczęście szybko go zajeździł i wyprowadził na szrot...
Gdyby do mnie zadzwonił po 2 tygodniach, że jest coś nie tak z samochodem to bym go wyśmiał. Przecież on mógł nim zrobić kilka tysięcy km w tym czasie xD
Witam. Ja miałem ta
kiedy przypadek że po trzech tyg od sprzedaży auta kupujący zadzwonił i powiedzial ze trumnie mu się przepalil i zaproponował żebym ja jeszcze mu za wymianę zapłacił bo mogłem to przewidzieć że się przepali i poinformować o tym fakcie podczas sprzedaży. Gdy odmówiłem zaczęły się groźby policją ale do dni dzisiejszego tej policji i sądu nie było.
co się przepaliło?
Miałem tak 2 lata temu. Buraki (małżeństwo) przyjechały kupić auto w sobotę wieczorem bez jazdy testowej bez udania się na stację diagnostyczną. 3 razy upominałem o jazdę i żeby przyjechali na tygodniu, a oni nie i kupili. Na drugi dzień pretensje i wyzywanie. Poszedłem na tygodniu do adwokata napisaliśmy pismo z wypunktowaniem jak wyglądał zakup. Pismo wysłane pocztą za poleceniem odbioru, bo gość startował na radnego i kazał mi na siebie czekać. Miałem to gdzieś kim on niby jest lub będzie. Od tamtego czasu Cisza spokój. Typa pogrążyło to że miałem świadków i datę z godziną na umowie oraz wypisane wady auta.
Jakbym miał kolejnym razem tak samo auto sprzedać zrobiłbym identycznie. Rękojmia przy aucie z nalotem ćwierć miliona to czysta głupota bo większość myśli że może wszystko. Tak się nie robi.
Aż strach sprzedawać. Jestem ciekaw czy można jakoś sformułować umowę kupna i sprzedaży by wykryć takiego cwaniaka i nie chciał by podpisać takiej umowy
Drogi Waldku a co byś powiedział na mój przypadek? Kupiłem w czerwcu Celice VII, auto z salonu wyjeżdżało z wadą olejową. Specjalnie szukałem egzemplarza z trochę wyższego pułapu cenowego aby uniknąć tego problemu. W końcu znalazłem, niestety u handlarza. Auto było sprowadzone z Niemiec, handlarz zaręczał się, że ani kropelki oleju nie spaliło, stan igła i w ogóle. Niestety się skusiłem, kupiłem i jeździłem dwa-trzy tygodnie(nie sprawdzałem oleju w ogóle, głupi bardzo byłem) do czasu aż zapaliła się kontrolka oleju. Patrzę, bagnet suchy jak pieprz. Od tego czasu zacząłem obserwować zużycie, 5l na 1000km auto piło. Myślę, dobra, niech stracę, 2-3k na wymianę uszczelniaczy odżałuje. Umówiłem się na wymianę, auto miesiąc stało pod domem w ogóle nie jeżdżone, w końcu na początku września trafiło na warsztat i po kilku dniach dostaje telefon, że niestety nie tylko uszczelniacze do wymiany, ale i cylindry tak porysowane, że same uszczelniacze nic nie dadzą(albo dadzą na bardzo krótko), konieczna generalka za 8-9k. No i teraz auto stoi na warsztacie od 2 miesięcy i sami nie wiemy co z tym fantem zrobić. Jaka jest Twoja opinia na ten temat, co proponujesz zrobić?
No a co z klauzulą na umowie sprzedaży: "stan techniczny pojazdu jest mi znany"?
Dlatego powołują się na opinię mechanika o wadzie ukrytej.
Niewiele to zmienia. Potwierdzasz, że jest znany stan techniczny w dniu podpisania umowy, co nie znaczy, że faktycznie sprzedający nie przycwaniakował i auto nie ma wad ukrytych. Te, jak wynika z samej nazwy, nie mogą być znane kupującemu.
Tragedia tragedua i jeszcze raz tragedia niestety ...
Jeśli mamy czyste sumienie i faktycznie nieświadomie sprzedaliśmy stare auto z wadą ukrytą, radzę nie bać się sądu. Nie bać się i twardo stać przy swoim. Zawiadomić drugą stronę, że ok. Bierzemy adwokata i spotkamy się w sądzie. Zwykły cwaniaczek-naciągaczek na 100% odpuści.
A co np. jeśli kupujący pójdzie do sądu i ewentualnie sprzedawca przegra sprawę to jakie koszta ponosi?
Znam dwie osoby które sprzedały autko i oddały więcej kasy za naprawy cwaniakom niż dostały ze sprzedaży.
To po co kłamały, że sprzedają samochód w stanie idealnym?
Ktoś z wykopu, który miał podobny problem (opisany tutaj: www.wykop.pl/wpis/51820435/wracam-do-sprawy-i-wolam-osoby-ktore-odpisaly-mi-w/ ) znalazł taki wyrok, gdzie sąd przyznał racje sprzedającemu ponieważ kupujący zanim minął termin na ustosunkowanie się zaczął grzebać w silniku: www.saos.org.pl/judgments/341041 "Zwrócił także uwagę, że zanim upłynął mu termin do samodzielnego naprawnienia samochodu, zakreślony przez powoda, powód doprowadził już do ingerencji w silnik. Nadto, pozwany w ogóle nie miał możliwości sprawdzenia, czy rzeczywiście wystąpiła wada samochodu, jakiego rodzaju jest to wada, ewentualnie jak mogła powstać. Zarzucił pozwany, że na skutek sprzedaży silnika przez powoda, nie miał on możliwości jego oględzin, jak również w toku postępowania nie można było stwierdzić przyczyny wady silnika poprzez dowód z opinii biegłego."
Mama kupiła auto od prywatnego sprzedawcy, nie zna się na samochodach, zaufała. Człowiek zapewniał, że jest bezwypadkowy, tak też było w ogłoszeniu napisane. Okazało się, że ma wystrzelone poduszki a w sterowniku błędy aktywacji pasów i poduszek. Rzeczoznawca określił iż auto nie nadaję się do jazdy gdyż może stwarzać zagrożenie dla zdrowia i życia. Sprzedający stwierdził, że widziały gały co brały. Auto stoi i się kurzy. Sprzedający nie mieszka pod adresem z umowy, polecone wracją do nadawcy. To jest normalne, że daje się zaślepki na poduszkę i sprzedaje takie trefne auto nic sobie z tego nie robiąc ? Gdyby napisał w ogłoszeniu, że ma wystrzelone poduszki to by go nie kupiła. Oszukał czy nie powiedział wszystkiego ?
Ale jeśli się kupuje od osoby fizycznej, to ciężar dowodu iż wada istniała w chwili sprzedaży ciąży na kupującym. Więc nie dajmy się zwariować.
Tak moze by bylo jak wyroki by wydawaly uczciwie zaprogramowane maszyny, a ze wyroki wydaja ludzie dbany, to mozna sie wszystkiego spodziewac .. prawo tak skonstuwano, ze wszystko moze byc na twoja kozysc ale i odwrotnie widzimisie sukienkowca z orlem na szyii
Prawo chroni kupujących i to sprzedawca musi udowadniać, że wady nie było
@@przemekaaa7095 Tak? Cieszę się, że tak uważasz. Przeczytaj ze zrozumieniem moją wypowiedź i zweryfikuj swój pogląd.
Po znajomych i tym co sprzedają to się nie dziwię że ludzie teraz tak walczą o kasę. Prawda taka że u nas na częściach się oszczędza. Jak sprzedawałem auto wypisałem w ogłoszeniu wszystkie wady i dałem niżej niż rynkowa. Ale jak ktoś za złom chce jak za złoto to cóż 😁 I co ma fakt że auto ma 15 lat? Samochód sprzedawany musi być sprawny. Znajomy kupił z komisu VW roczny samochód i od 4 miesięcy serwis próbuje go uruchomić w ramach gwarancji. Tak że czy 15 lat czy pół roku mina się trafia. A zamiast windować cenę napisać po prostu co działa lub nie i nie mówić że za 10tys to rowera dobrego nie kupi. Znajomy już się dowiedział ile to kosztuje jak kupującemu na powrocie do domu odleciało koło z zawieszeniem i uderzyło w samochód z naprzeciwka. Lepiej złom oddać na złom.
Witam. Kupiłem auto marki BMW E39 w niskiej cenie było to w niedzielę z małą możliwością sprawdzenia auta,brak otwartej stacji diagnostycznej oraz kanału by obejrzeć dokładniej. Sprzedający oznajmił,że wszystko było ostatnio sprawdzane. W poniedziałek podjechałem do pobliskiej stacji,okazało się iż jest nie szczelny silnik,wyrzuca olej,wahacze wszystkie do wymiany,po zdemontowaniu błotnika widać było uderzone.Sprzedający został po informowany o usterkach i odstąpieniu od umowy. kilka dni sprzedający unikał kontaktu.Udało się odszukać poprzednie ogłoszenie z inną kwotą,w ogłoszeniu napisane iż silnik był wyjmowany gdyż był uszkodzony i rozebrany częściowo. Wysłane dwa pisma z kancelarii prawnej. Sprawa utknęła w martwym punkcie.Koszt napraw porównywalny z kwotą kupna. Sprzedający nie przyznał się iż takie autko wcześniej kupił.
Cześć mam takie pytanko, bo kupiłem Renault megan 2 w dislu 04 w pierwszym dni padł wysprzenglik sprzedawca zgodził się na naprawę. Po odebraniu auta od sprzedawcy po miesiącu okazało się ze spływka od oleju była poklejona sylikonem. Silikon stopił się i olej uciekał i jak można się domyśleć było to powodem zatarcia się turbiny. Moje pytanie takie czy mogłem dochodzić swoich roszczeń w sądzie i drugie pytanko w umowie były zawarte informacje na temat tego ze nie przyjmuje rekojmi auto było kupione od osoby prywatnej. W sumie mógłbyś nagrać o tym film żeby zwracać na to uwagę. Jak chciałbyś poznać dokładne szczegóły to daj znać, bo myśle ze każdy powinien wiedzieć jacy są oszuści i jak ja zostałem oszukany na kupnie tego auta. Na szczęście auto już na złomie ale mam dużo zdjęć z oszustwem kupującego. Daj znać jakbyś chciał nagrać film o tym chętnie opowiem moja historie dla przestrogi dla innych :)
Kilka lat temu miałem tego typu sytuacje przy sprzedaży Toyoty Celicy 7 generacji. Gościu przyjechał, auto mu się podobało wszystko działało bez zarzutu. Po około miesiącu nowy właściciel zadzwonił z pretensjami że silnik szlag trafił i że on wyśle mi pismo jeżeli się nie zgodzę. Zapytałem czy ma jakieś podejrzenie od czego to się mogło stać? Na co on że wszystko działało dobrze do niedawna zarówno na gazie jak i LPG. I to ostatnie zwróciło moją uwagę gdyż ja samochód sprzedawałem bez instalacji gazowej. Stwierdziłem że ja nie biorę odpowiedzialności za to że kaprysem nowego właściciela było założenie gazu. Oczywiście dostałem groźby że przyjdzie pisemko itd. No i pisemko przyszło, nie powiem że trochę się przestraszyłem. Kolega doradził mi żebym zadzwonił do serwisu Toyoty i tam wystawili mi papierek że LPG nie jest zalecane do tych silników gdyż może je uszkodzić. Pisemko odesłałem do "osoby roszczeniowej" i po tym temat ucichł.
Jeden z dealerów samochodowych (auta nowe i używane) stosuje prostą i jasną dla obu stron transakcji zasadę. Każdy samochód, którego cena jest poniżej 10k jest sprzedawany z oświadczeniem, iż jest w stanie złomowym lub z przeznaczeniem na części. Inna sprawa, że wielu z tych aut jeszcze daleko do stanu złomowego. Jednak kupujący dostaje takie oświadczenie do podpisu i albo się na to godzi i sprzedający ma później święty spokój albo nie dochodzi do transakcji. Nie trzeba się później bujać, bo jak Waldek słusznie zauważył, w autach kilkunastoletnich i starszych z dużym nalotem wiele i w każdej chwili może się wydarzyć.
Tak.To jest świetny sposób na cwaniaków
Podaje skuteczny sposób na uniknięcie problemów :Do każdej umowy sprzedaży sporządzić aneks w którym sprzedajacy oswiadcza , a kupujacy przyjmuje do wiadomosci że samochod nie nadaje się do eksploatacji gdyź wszystkie jego elementy sa uszkodzone i wymagają naprawy.Wszelkie koszty związane z naprawą lub wymianą uszkodzonych części ponosi kupujący.Jednocześnie kupujący oświadcza ,ze nie będzie wnosił wobec sprzedajacego żadnych roszczeń odszkodowawczych teraz ani w przyszłości z tytuły sprzedaży wadliwego towaru (auta).W razie odmowy podpisania aneksu przez kupującego - odstąpić od transakcji .
i na pewno sprzeda auto;-)
@@mortimermadheim4926 Jeżeli odmówi podpisania takiego aneksu , to możesz być pewny ze będzie coś kombinował ,no bo niby co stoi na przeszkodzie żeby czegoś takiego nie podpisał .
@@marekm6172 szczerze tylko złomiarz tylko to podpisze, normalny kupujący tego nie zrobi bo w takim wypadku nawet tym pojazdem nie powinien się poruszać.
@@mortimermadheim4926 Ma na myśli kupującego ,który zna się na autach i jest w pełni świadomy ,że kupuje auto w dobrym stanie technicznym .potwierdzonym wpisem w dowodzie rejestracyjnym i dopuszczonym do ruchu. a aneks lub oświadczenie sporządzone na osobnej kartce to tylko zabezpieczenie ( Przed cwaniactwem) sprzedającego na czas trwania rekojmi za wady ukryte.
Najlepiej do sprzedaży auta zarejestrować nowy numer za 5 zł, po sprzedaży po prostu to wypierdzielić z telefonu i adios :)
no właśnie o takich "Januszach biznesu" jak ty tutaj mowa, kupić nową kartę, wycwanić kupującego. Zmiataj do swoich.......
@@hipolit5 Ty chyba granatem od pługa zostałeś oderwany chłopie, taka jest prawda, że jeśli sprzedaje auto i wiem, co go boli i opisuje to, a potem ma mi ktoś dzwonić tygodniami i straszyć mnie sądem przy wartości auta za 2 tys bo coś się zepsuło, to weź idź do salonu po auto z gwarancją, Ty widzę jesteś taką męczybułą, która będzie z każdym idiotyzmem dzwonić do poprzedniego właściciela, bo ciśnienie spadło w oponie :D
@@mateuszdzimi7687 Jak na umowie wypunktujesz wady pojazdu, o których poinformowałeś kupującego to nie musisz się bać sądu.
@@yarpenzigrin1893 wiem, właśnie o to chodzi, ale teraz coraz więcej kupujących szuka na siłę czegoś, by zaraz zagrozić sądem i straszyć, oraz wydobyć pieniądze po X czasu, gdzie nie wiadomo co z tym autem się tak na prawdę działo. Miałem kiedyś takiego klienta, który wiedział o wadach auta, doskonale znał stan techniczny auta, a dzwonił mi co chwilę z informacją, że to robi, to było zepsute itp. potwierdzając, to co mu powiedziałem i pokazałem co było nie tak, a jest to irytujące. Coraz więcej ludzi kupuje tak zwane auta złomy za 1000 zł i po miesiącu potrafi żądać zwrotu gotówki za takie auto...
W 2012 sprzedalem rovera 416 gosciowi ktory do komisu kupil z zaznaczeniem ze jest do zrobienia uszczelka pod glowica... Po tygodniu dzwonil ze idzie do prawnika bo tam caly dol silnika jest do zrobienia i chce abym pokryl polowe kosztow za naprawe... Jak uslyszal gon sie zamkna gebe.
Nie bardzo rozumiem tego tematu, jest napisane w umowie kupna sprzedaży że kupujący zapoznał się ze stanem faktycznym pojazdu i je akceptuje więc jeśli to podpisze to nie mamy o czym wgl rozmawiać
Po takim telefonie większość sprzedających mówi w językiem królów -Spierdalaj_ i koniec tematu ...
I jak ktos Cie nagrywa.. to jeszcze z 1000 zl na cele charytatywne po takim zdaniu ugra jak bedzie podwojnym cwaniakiem
@@motodoradca osób prywatnych bez zgody nie można chyba nagrywać?
@@szymonsaj
I tak i nie
Czysto technicznie nie ale jeżeli stwierdzisz że próbował Cię oszukać lub obrażał to jest to dowód oczywiście nie może wiedzieć że był nagrywany
Informacja od prawnika podczas rozwodu:)
No to slaby prawnik. Taki dyktafon to dla sadu zaden dowod
@@nerfi4106 a jak przytoczę rozmowę z dnia 04.11.2020 ze zapewniałeś mnie że auto jest idealne niebite i bez wkładu własnego ale podczas tej rozmowy przypadkiem włączył Ci się dyktafon w telefonie
A później w sądzie bo oczywiście auto zaraz się rozkraczylo i będziesz chciał zwrot kosztów opiszesz dana rozmowę ze sprzedającym że Cię zapewnial ze jest idealne a sprzedający będzie mówił że nic takiego nie mówił i nawet Cię informował że auto będzie wymagało wkładu własnego i to wymyśliłeś żeby od sprzedającego wyciągnąć pieniądze
To to nagranie które przypadkiem Ci się nagrało będzie dowodem w sądzie? Czy nie będzie?
Oczywiście sprzedający nie może wiedzieć że był nagrywany
Ja do tej pory miałem 3 samochody 10-15 letnie i jeździłem nimi do złomowania. To jest najlepsza metoda. Sam pracuję w usługach i się rzygać chce jak ludzie wymyślają by parę złotych wyrwać.
Sprzedałem 18-letnie audi a3, wszystkie zalążki korozji, dymienie silnika itd było przedstawione na oględzinach. Chłopak kupił, pojechał do domu, gdzie jego tatuś uznał, że auto w tej cenie w w tym roczniku powinno być jak nowe. Dostałem groźby, że mnie udupią, że do końca życia będą mnie po sądach ciągać itd. W końcu dostałem pozew, że tapicerka brudna, że rdza, że silnik dymi i widać na nim olej. Poszedłem na ugodę, bo miałem kolejnego kupca, tym razem normalnego. Ale rok gadki bezsensownej niestety w plecy.
Dlatego na bazie rodzinnych doświadczeń mojego zadbanego Peugeota 307 wartego 7 tys. zł. rozebrałem, sprzedałem parę części, alusy i resztę dałem na złom. Kasa też była uczciwa i święty spokój z kupującymi Januszami co myślą, że kupują kilkuletnie auto. Kupujący sami gotują sobie ten los. Za chwilę będą zasuwać do salonu po nowe bo nikt nie będzie chciał sprzedawać używek.
Jestem w trakcie trwania takiej sprawy w sądzie. sprzedałem 20letni motocykl który po 3 tygodniach zaczął mieć same wady. Już dwa lata się to ciągnie.