Edward Stachura był bardzo świadomą istotą, a takiemu człowiekowi było bardzo trudno żyć. Wciąż jest trudno świadomym być rozumianymi, a to pół wieku później. Myślę jednak, że wtedy Stachurze było lepiej żyć, niż dziś. Byli zacni ludzie, którzy go szanowali, podziwiali, zrezygnował z życia sam. Dziś, Witek Muzyk Ulicy, musiał odejść... .
Wspaniały film, który wielokrotnie oglądałem i jeszcze będę oglądał. Ciekawi rozmówcy, bardzo fajne zdjęcia i muzyka. Wspaniale przedstawiona Nieszawa i opowieść Pani Wandy o tym mieście. Można tylko żałować, że film nie jest znany szerszej publiczności, w szczególności młodzieży
Cała Jaskrawość. Słucham audiobooka w wykonaniu Daniela Olbrychskiego jak gdybym Stachury słuchał na żywo. Do kompletu jego piosenkami naturszczykami. Cała Jaskrawość. Książka świadectwo oświecenia Stachury. Śmiem zaryzykować twierdzenie, że Edward Stachura był pierwszym oświeconym Buddystą w tym kraju. Budda, Gandhi, razem z nim w Niebieskiej Tancbudzie. Piękny poetycki i życiowy dokument. Dziękuję, że mogłem go zobaczyć.
To była inicjacja PANTEISTYCZNA. Nie było tam elementów typowo buddyjskich. Żeby wiedzieć, o czym on pisze, trzeba się ZNALEŹĆ w miejscu, opisywanym w "Całej jaskrawości". Tam mają miejsce fantastyczne pokazy chmur nad Wisłą. Takie spektakle przyrodnicze - normalnie teatr na niebie! Mnie się kiedyś pomylił poziom z pionem, mimo, że nie mam zaburzeń równowagi. Tam, gdzie myślałem, że jest niebo, była w istocie rzeka. Nieszawa z tego słynie - naprawdę warto to zobaczyć! Nie wiem tylko, czy przez cały rok to działa, ale na pewno dzieją się tam takie rzeczy jesienią. Robi to niesamowite wrażenie. Duchowości oparte na kontaktach z siłami nadprzyrodzonymi szukały takich miejsc, bo patrząc na niezwykły krajobraz, człowiek staje się wrażliwszy na kontakt z tymi siłami. Np. dla Indian Preriowych bardzo duże znaczenie miały Góry Czarne, gdzie znajdują się skały o fantastycznych kształtach, a prawosławni mają swoje klasztory w podobnych miejscach na Meteorach i górze Athos w Grecji. Kościółek drewniany w Przypuście k. Nieszawy, znajdujący się obok miejsca inicjacji Stachury (12:08), stoi na terenie grodziska, gdzie pierwotnie zapewne stała świątynia pogańska, służąca kontaktom ze słowiańskimi bóstwami. Zresztą jak się wczytać, to jest w powieści sugestia, że chodzi właśnie o te chmury - "sfingowana rozmowa z ołowianą chmurką". Sted, widać, nie wiedział, jak wytłumaczyć materialistycznie i zasadniczo ateistycznie myślącemu czytelnikowi swoje przeżycie, żeby nie wyjść na fantastę lub chorego na głowę. W całej okolicy są ładne chmury, a Wisła w okolicy Nieszawy bije wszystko na głowę! W tym filmie też widać temat chmur, także - a może przede wszystkim - w Nieszawie: 11:20.
Przepiękne 45 minut pełne wzruszeń i wspomnień. Świetny obraz, ujęcia, dźwięk, scenariusz no i komentarze występujących osób. Szczerze, bez zadęcia. Dziękuję!
To coś niesamowitego. Nie mogę w to uwierzyć, nie mogę do tej chwili pojąć, że to wszystko czego dowiaduję się teraz, miało miejsce dokładnie tydzień temu, kiedy wyszedłem z domu, żeby udać się pociągiem do innego miasta, w którym za parę dni miałem zdawać maturę. - Opowiedz mi, ale dokładnie, jak to wszystko przebiegało, ale dokładnie i w najmniejszych szczegółach, jak wyglądało jego wejście do tego mieszkania, jak się zachowywał na początku powitania, jak stał i jak siedział , gdzie siedział, czy podpierał głowę jak słuchał, czy palił i jakie palił papierosy, czy grał na gitarze, i gdzie i jak ją odstawił po skończeniu gry, czy śpiewał te swoje słynne piosenki, i jak je śpiewał, czy mrużył oczy w trakcie śpiewu, czy coś mówił o swoim śpiewaniu, czy miał minę zadowolonego i szczęśliwego, czy patrzył w oczy jak rozmawiał, czy słuchając marszczył czoło na znak, że słucha uważnie, czy poza gitarą miał coś w plecaku i co to było, no i ta kurtka, jak to się stało, że ją zostawił i czy od razu pomyślałeś o mnie, że ona będzie dla mnie, czy był skrępowany, czy rozluźniony, czy miał długie te swoje kręcone włosy, czy był raczej zarośnięty niedbale, jaką miał koszulę i czy miał czystą na zmianę, co dostał do jedzenia, jak jadł, czy zachłannie i niestarannie, czy powoli i uważnie, czy słodził herbatę, i ile, czy mówił coś o sobie, ale nie tak o sobie w tej chwili, ale raczej o sobie w przeszłości, a najważniejsze czy mówił o sobie, tym w przyszłości, czy nie wspominał, że jest poetą i że wydał już kilka tomików poetyckich, co zapisał w swoim brudnym brulionie, kiedy odłożył gitarę po zaśpiewaniu tej piosenki, co już nie pamiętasz o czy była, czym pisał, czy to był ołówek i czy zatemperowany, czy może miał długopis, a może czym innym robił jakieś notatki, a może powiedział coś co sugerowało, że może specjalnie tu się pojawił, że może liczył, jakoś intuicyjnie liczył, że mnie tu spotka, a może co byłoby najgorsze, ale najbardziej możliwe, że tylko czekał kiedy ja wyjdę, żeby wejść tutaj i teraz naznaczyć to miejsce swoją dziwną, kosmiczną obecnością, czy może ani słowa nie powiedział, jak to się stało, że znalazł się tutaj w tym domu, że siedział na tym krześle, że spał w tym łóżku, że mył się nad tą umywalką, czy mówił coś o swojej rodzinie, zwłaszcza o matce, którą jak wiem bardzo kochał, bo, że ani słowa o ojcu, to nawet nie muszę pytać, bo nienawidził go tak mocno, jak kochał matkę, a o swoich znajomych nic nie mówił, nie mówił o Bogusiu, na pewno nie mówił, bo skąd by wiedział, że właśnie jego już tak dawno prosiłem, żeby nasze spotkanie zorganizował, czy nie mówił jak to się stało, i jakim cudem, nieznany los pokierował jego krokami tuż pod dom, z którego parę godzin temu wyszedłem, i czy to prawda, że zapytał Halinkę bawiącą się przed domem, czy nie mogłaby mu przynieść kromki chleba, a po chwili dodał - z masłem, czy to też jest prawda, że zamiast kromki chleba z masłem, zaprosiłeś go do domu, żeby, jak mówi zasada gościnności, głodnych nakarmić, czy byłeś ciekawy, kto to ten dziwny młodzieniec, który zwraca się o kromkę chleba do nieznanej dziewczynki, kogo spodziewałeś się zobaczyć, kiedy zaprosiłeś go do domu na spóźniony obiad, czy mogłeś sądzić, że wejdzie ten ktoś, o spotkanie, z którym tak bardzo zabiegałem u wszystkich naszych wspólnych znajomych, o spotkanie szczególnie z nim, bo czułem, sam nie wiem jak i dlaczego, ale czułem, dokładnie czułem, że coś niedobrego dzieje się w jego głowie, coś co nie jest zrozumiałe, i że muszę się spieszyć, żeby to zrozumieć, bo może jest na to jakaś rada, może zdołam uchylić tę jego płową głowę spod wiszącego nad nią miecza przeznaczenia, i dlatego zabiegałem u Bogusia, również poety, żeby skoro się znają, żeby poprosił go, że jest ktoś, kto koniecznie jeszcze na tym świecie, chce się z nim spotkać, żeby te parę ważnych słów mu przekazać, a może, co najważniejsze, żeby to on powiedział tych parę ważnych słów i usłyszeć je na własne, jeszcze żywe uszy, usłyszeć od niego te same słowa, które teraz kiedy już jest za późno, można przeczytać w jego wierszach i krótkich opowiadaniach, czy to nie jest dziwne, a wręcz przedziwne, że ledwo ja wyszedłem, a on, prowadzony jakimś ironicznym losem stanął przed moim domem i do siostry mojej, bawiącej się przed domem - czy mogłabyś przynieść mi z twego domu kromkę chleba - zapytał, a po chwili - może być z masłem - dodał, czy to może też ten dziwny los sprawił, że zamiast z kromką chleba, wyszła do niego z dobrą dla niego nowiną, otrzymał bowiem od ciebie, zaproszenie do środka, bo przecież zawsze coś tam z obiadu w rodzinie zostaje, a święte prawo gościnności mówi, że gość w dom Bóg w dom, więc i w roli przysłowiowego Pana Boga wszedł w progi naszego domu, czy słowa wracającej Halinki do czekającego na chleb, brzmiały dokładnie tak, - tata prosi pana do mieszkania, proszę wziąć gitarę i plecak, ja pana zaprowadzę, niech pan się nie łamie - czy się ucieszył, że poza kromką chleba, która może być z masłem, ktoś proponuje mu gościnę, czy dla niego, wiecznego wędrowcy, była to dobra, czy może niewygodna propozycja, i jak to dokładnie było z rana, czy w zamian za gościnę, to on zaproponował, że w ramach rozliczenia za gościnność, zostawi swoją kurtkę, bo nie ma żadnych pieniędzy i czy to wtedy powiedziałeś mu taką prostą prawdę, że za gościnę pieniędzy się nie bierze, ale skoro ma zbędną kurtkę, to ty masz syna, któremu taka kurtka na pewno się spodoba, ale powiedziałeś, że pod warunkiem, że ją od niego kupisz, i czy specjalnie, skoro wycenił ją na czterdzieści, wcisnąłeś mu wtedy pięćdziesiąt złotych, bo wiedziałeś, że nie będzie miał wydać dziesięciu, i jak się wtedy zachował, czy powiedział może - mając mnie na myśli, - niech mu dobrze służy, lub niech mu się dobrze nosi, choć kurtka była jesienna, a tu upalne lato obowiązywało, czy to wszystko nie jest niesamowite, czy to wszystko nie świadczy o tym, że tak miało to wyglądać, że ja teraz zachodzę w swoją głowę, co bym mu powiedział, kiedy doszłoby do tego oczekiwanego naszego spotkania, może właśnie miało do niego nie dojść, bo jedyne co zostało z naszego nie bezpośredniego spotkania, to ten napis, który już później, kiedy to się z nim stało, zobaczyłem na wewnętrznej stronie, tam gdzie jest miejsce na powieszenie kurtki, jego ręką wykonany napis, STED.
Dziękuje za wrzucenie filmu na you tube. Zdjęcia są piękne. Osobiście w szkole nigdy Stachury nie miałem, poznałem jego twórczość lata temu. Zaczęło się od powieści Siekierezada - Czyli Zimna leśnych ludzi a potem poszło. Piosenki Stachury najbardziej lubię w jego własnym wykonaniu, ponieważ są prawdziwe, są takie jakie mają być. SDM zrobił wiele dla popularyzacji Stachury. Dziś Stachura nadal jest czytany i śpiewany. Dla mnie zawsze będzie kimś ważnym w życiu. Pozdrawiam.
W roku 1984, zimą, byłem na wczasach w Korbielowie ( Beskid Żywiecki), z przyszłą żoną. Czytaliśmy Siekierezadę. Podobne krajobrazy do Bieszczad i pora roku. Znaleźliśmy się jakby w świecie Steda. Potem przeczytałem w Expressie Wieczornym, że ta powieść jest flmowana. Pomyślałem, że niemożliwe sfilmować tak poetycką powieść. Do tej pory byłem rozczarowany ekranizacją wielu powieści. Myliłem się, nie jestem rozczarowany ekranizacją. Polecam miłośnikom Steda. Potem wielokrotnie w Warszawie chodziliśmy na wykonania piosenek Stachury i przedstawienia teatralne. Najlepsze było w wykonaniu niewidomych aktorów - amatorów. Widziałem też w jakimś klubie Annę Chodakowską w Mszy wędrującego. Gdyby wtedy były dostępne wideo kamery zachowałbym dla historii. Obecnie dokumentuję takie wydarzenia w Sydney, Australia. Pozdrawiam fanów Steda.
ja też tak jak Sted widzę w chmurach góry i szukam, co w świecie jest lepszei widzę co dobre . piękne.. ale w końcu czuję ból bo wracam do codzienności...do świata do ludzi.. tęsknię za cudnymi manowcami ... nieustannie
@@tadeuszorzechowski3238 , tak naprawdę, to człowiek jest zawsze u siebie. I w stanie zwyczajnym, i w nadzwyczajnym. Można też zresztą szukać nadzwyczajnego w zwyczajnym, "odświętności dnia codziennego", jak to robił właśnie Sted. Tylko sęk w tym, że w zwyczajnym stanie, szczególnie dziś, w epoce materializmu, konsumpcjonizmu i dążenia do tego, co niskie i prymitywne, "pospolitość skrzeczy". No, i jednak nie można być w stanie nadzwyczajnym zawsze. Pewno na tamtym świecie tak będzie, ale nie na tym.
@@zubry-xy3wj. Wierzę, że jest inny, lepszy świat. Gdzieś musi być kres cierpienia, lęku, niepewności. Tutaj jesteśmy na zbyt długą chwilę. Ten to wie, kto czuję kres swoich sił i brak mu jedynie odwagi na krok ostatni.
@@tadeuszorzechowski3238 , jednak to, że wielu ludzi i to nawet niekoniecznie wrażliwych, czuje się na tym świecie tak źle, to nie dlatego, że jest taki zły, ale że ludzie SAMI SOBIE tworzą piekło. Pozwoliliśmy zwłaszcza po 1989 r. naszym solidarnościowym bóstwom i różnym Korwinom "wyzwolić się" z wszystkich wartości, zaakceptowaliśmy antywartości, które oni głosili (często bluźnierczo zasłaniając się Bogiem). A wszystko to w imię łatwego kultu jednostek i bajdurzenia o dobrobycie. Co więcej, dla wygody wciąż stosujemy te antywartości w naszym życiu, a dodatkowo popieramy tych ludzi, głosujemy na nich, czyli akceptujemy to, żeby nam urządzali życie, albo też staramy się być "apolityczni", czyli biernie akceptować wszystko, co nam się narzuca. Są też tacy, którzy, mimo że nie mają już sił, nie dokonują ostatniego kroku nie dlatego, że brak im odwagi, ale wprost przeciwnie. Najchętniej by się już zmyli z tego świata, ale chcą mieć odwagę, by żyć dalej po to, żeby chociaż następne pokolenia nie musiały żyć w takim syfie, by mogły mieć lepiej. Nawet, jeśli sami nie mają dzieci (bo nie chodzi mi o promowanie drobnomieszczańskiego, materialistycznego "etosu rodzinnego", który jest w rzeczywistości przykrywką do egoizmu). Bo naprawdę, obecna rzeczywistość nie jest jedyną możliwą. Oczywiście, trzeba mieć do tego też pomysł: JEŚLI NIE TO, CO TERAZ, TO CO ZAMIAST TEGO? I ogólnie zasada jest taka, że wracamy do ulepszonej wersji tego, co było przedtem. Ale jest tu jeden podstawowy warunek - nie można wierzyć właśnie w te bajki, że obecna rzeczywistość jest jedyną możliwą, że "takie są czasy" i musimy się dostosować oraz płynąć z prądem, a wszystko inne to utopia, że należy być apolitycznym, itd. Czasy są takie, jacy są decydenci, a decydenci nie zrobią niczego, jeśli nie będą mieć przyzwolenia ludzi, którymi rządzą...
Piękny film. Wzruszyłem się. Zadrżała mocno nuta z młodości, z młodzieńczości, z lat 80-tych, bo cały czas jestem jeszcze młody :) Kiedyś wrócę do tej fascynacji, bo warto. Dziękuję
+dendryt1 - Raczej już nie wrócisz. No już minęło, to tęsknota. Zawsze chce się wracać do piękna przeszłości, ale tego się nie robi, chyba, że na chwilę, tak jak to zrobiłeś teraz.
21:48 ja wogole bym tak nie pomyślała nawet; dla mnie jego stwierdzenie „wszytko jest poezja” wydaje mi się ze chodziło o to ze wszystko wokół nas jest natchnieniem do poezji, chmury, przyroda, ludzie, wszytko.
Zgadzam się z Tobą, uważam podobnie. Wystarczy choćby pobieżnie przeczytać jakikolwiek fragment np. Całej Jaskrawości by zobaczyć, że we wszystkim Stachura widział piękno, poezję. Nawet w przyziemnych czynnościach odnajdywał jakąś cząstkę czy iskrę Absolutu. Tu Pan Burmistrz potraktował słowa Poety bardzo dosłownie i przyziemnie, pewnie tak jak to sam tylko umiał zrozumieć.
Czemu to życie, leży zarzygane? Ile razy mam powtarzać! Gdy ich nie używacie, wieszać je ładnie jak Gerard de Nerval albo pod ścianę odkładać w foliowych torbach jak Kosiński. Czyje jest to życie? Nie ma winnego? Proszę, niech każdy bierze swoje i zbiórka w dwuszeregu. Ty gdzie masz? Czy to życie na skraju społeczności, to twoje? - Nie, moje jest to ładnie rzucone na tory - na elektrowóz czekam. - A czemu oddajesz? - "za winy moje i niewinność moją za brak, który czuję każdą cząstką ciała i każdą cząstką duszy... bo nawet obłęd nie został mi zaoszczędzony" To w krzakach jest jego, tego tam co się chowa. - E, twoje jest to życie zarzygane? - Y yyy, bo. - To jest twoje życie? - Nie, bo to taka historia była. - Twoje tak, czy nie?! - Tak moje! Tak k...a to życie jest moje! Moje, bo nie mam swojego, ktoś mi podmienił. Rozumiesz! - Gówno mnie to interesuje, podnoś je i do dwuszeregu. Chyba że chcesz oddać, to wtedy możesz powiesić albo na torach odłożyć jak kolega, to już bez różnicy - sztuka się liczy.
- Zastanowię się... przejdę się... i się zastanowię...
Gdyby Stachura był grafomanem, w końcu przestałby pisać, znalazłby sobi pracę, trzymał się jej i żył przeciętnym życiem. Powiadają, że był mitomanem, że nie pisał prawdy, że zmyślał. Jakie to może mieć znaczenie? Liczy się tylko to, co napisał. A to, co napisał, jest poetycką próbą opisania prawdy o świecie. Jak mówi Zen, prawdy nie da się opisać, ale Stachura swoją poezją - nawet jego proza jest w istocie poezją - zbliża się do prawdy jak rzadko kto.
Nie był mitomanem, był człowiekiem poszukującym drogi duchowej. Zmyślał? Równie dobrze można powiedzieć, że "zmyślali" Sokrates albo Nietsche. Nie wszystko, co pisał w swoich powieściach, było autentyczną rzeczywistością, ale przecież powieść to nie literatura faktu. W jego powieściach liczył się natomiast PRZEKAZ. Szukał drogi duchowej omacku, bo to były czasy bardzo temu nie sprzyjające. Wyszyński lansował jako jedynie słuszną duchowość chrześcijańską duchowość dla ludzi niewykształconych, duchowość na poziomie dziecka. Sted sam pisał, że z tego wyrósł. I nie wiedział, co dalej, bo nie przyszło mu do głowy, że to, co promował Wyszyński, to była ściema. Ludzie świeccy wtedy nie mieli większej wiedzy religijnej. Zdawali się na księży. Jakby Sted odkrył poetycką duchowość prawosławną, to by był przeszczęśliwy. Tak niewiele mu brakowało, bo wyjeżdżał w Bieszczady, gdzie wszędzie widać było ślady wschodnich tradycji. Można to było potraktować jako trop. Niestety, w Polsce dominowało przekonanie, że prawosławie to coś dużo gorszego od katolicyzmu i niewartego uwagi (co czasem i częściowo było prawdą, ale nie zawsze i nie wszędzie). A kolejna rzecz, że zrobiono WSZYSTKO, żeby niezależnych duchów, jakie wtedy przenosiły się w Bieszczady, maksymalnie spatologizować i przez to unieszkodliwić. Pozbawiano ich opieki duszpasterskiej, nasyłano ludzi, którzy ich rozpijali, żeby nie stanowili konkurencji dla hodowanych wówczas "elit opozycji demokratycznej". Instytucja Kościoła chciała się bawić tylko w nic nie kosztujące, a przynoszące "kosi-kosi-łapci" z chłopami na tradycyjnej wsi, którzy nie wymagali od księży żadnego wysiłku i nie stawiali im też żadnych wymagań. Więc raczej ciężko było tam znaleźć klimaty jakiejkolwiek duchowości chrześcijańskiej. Dodatkowo Sted pokazywał młodzieży z dużych miast, że nawet w tamtych czasach niekoniecznie trzeba być materialistą. Nawet, jeśli się jest mieszkańcem Warszawy.
Serio? A myślałem, że to tylko u nas w Małopolsce* tak tylko. Też się nie rozdrabniamy na stryjów, tylko wszystko wujki i ciocie:D *jakby się jakiś hiperdokładny upierdliwiec z Małopolski czepiał, że MÓWI SIĘ STRYJ, to precyzuję: Małopolska wbrew nazwie jest duża i wszystko jest możliwe, a ja jestem spod Tarnowa😊🤭
Genialny film, taki do głębi STACHUROWY.
Doskonały film. Stachura. Kaskader w literaturze i w życiu. Na pewno bardzo cierpiał. Dla mnie brat duchowy.
Dla mnie także brat duchowy. A życie zakończmy tak, jak chciał, ponieważ nie był w stanie dłużej cierpieć.
Swiernie zrobiony dokument.Milo zobaczyc Bratanka spiewajacego wiersze Wojka.Tez utalentowany Pan.
Edward Stachura był bardzo świadomą istotą, a takiemu człowiekowi było bardzo trudno żyć. Wciąż jest trudno świadomym być rozumianymi, a to pół wieku później. Myślę jednak, że wtedy Stachurze było lepiej żyć, niż dziś. Byli zacni ludzie, którzy go szanowali, podziwiali, zrezygnował z życia sam. Dziś, Witek Muzyk Ulicy, musiał odejść... .
Wpaniały film, dziękuję 🙏❤
cudowne wspomnienia. mozna tak bez konca ...
Bardzo dobry film
Wspaniały film, który wielokrotnie oglądałem i jeszcze będę oglądał. Ciekawi rozmówcy, bardzo fajne zdjęcia i muzyka. Wspaniale przedstawiona Nieszawa i opowieść Pani Wandy o tym mieście. Można tylko żałować, że film nie jest znany szerszej publiczności, w szczególności młodzieży
Cała Jaskrawość.
Słucham audiobooka w wykonaniu Daniela Olbrychskiego jak gdybym Stachury słuchał na żywo. Do kompletu jego piosenkami naturszczykami.
Cała Jaskrawość. Książka świadectwo oświecenia Stachury.
Śmiem zaryzykować twierdzenie, że Edward Stachura był pierwszym oświeconym Buddystą w tym kraju. Budda, Gandhi, razem z nim w Niebieskiej Tancbudzie.
Piękny poetycki i życiowy dokument.
Dziękuję, że mogłem go zobaczyć.
To była inicjacja PANTEISTYCZNA. Nie było tam elementów typowo buddyjskich. Żeby wiedzieć, o czym on pisze, trzeba się ZNALEŹĆ w miejscu, opisywanym w "Całej jaskrawości". Tam mają miejsce fantastyczne pokazy chmur nad Wisłą. Takie spektakle przyrodnicze - normalnie teatr na niebie! Mnie się kiedyś pomylił poziom z pionem, mimo, że nie mam zaburzeń równowagi. Tam, gdzie myślałem, że jest niebo, była w istocie rzeka. Nieszawa z tego słynie - naprawdę warto to zobaczyć! Nie wiem tylko, czy przez cały rok to działa, ale na pewno dzieją się tam takie rzeczy jesienią. Robi to niesamowite wrażenie. Duchowości oparte na kontaktach z siłami nadprzyrodzonymi szukały takich miejsc, bo patrząc na niezwykły krajobraz, człowiek staje się wrażliwszy na kontakt z tymi siłami. Np. dla Indian Preriowych bardzo duże znaczenie miały Góry Czarne, gdzie znajdują się skały o fantastycznych kształtach, a prawosławni mają swoje klasztory w podobnych miejscach na Meteorach i górze Athos w Grecji. Kościółek drewniany w Przypuście k. Nieszawy, znajdujący się obok miejsca inicjacji Stachury (12:08), stoi na terenie grodziska, gdzie pierwotnie zapewne stała świątynia pogańska, służąca kontaktom ze słowiańskimi bóstwami. Zresztą jak się wczytać, to jest w powieści sugestia, że chodzi właśnie o te chmury - "sfingowana rozmowa z ołowianą chmurką". Sted, widać, nie wiedział, jak wytłumaczyć materialistycznie i zasadniczo ateistycznie myślącemu czytelnikowi swoje przeżycie, żeby nie wyjść na fantastę lub chorego na głowę. W całej okolicy są ładne chmury, a Wisła w okolicy Nieszawy bije wszystko na głowę! W tym filmie też widać temat chmur, także - a może przede wszystkim - w Nieszawie: 11:20.
Przepiękne 45 minut pełne wzruszeń i wspomnień. Świetny obraz, ujęcia, dźwięk, scenariusz no i komentarze występujących osób. Szczerze, bez zadęcia. Dziękuję!
Piękny życiorys i człowiek
Samosiejki, rdza, osty, sypiący się tynk, zarośnięte brzegi rzeki, ....sami poeci !
Kurtka
pamięci Edwarda Stachury
To coś niesamowitego. Nie mogę w to uwierzyć, nie mogę do tej chwili pojąć, że to wszystko czego dowiaduję się teraz, miało miejsce dokładnie tydzień temu, kiedy wyszedłem z domu, żeby udać się pociągiem do innego miasta, w którym za parę dni miałem zdawać maturę.
- Opowiedz mi, ale dokładnie, jak to wszystko przebiegało, ale dokładnie i w najmniejszych szczegółach, jak wyglądało jego wejście do tego mieszkania, jak się zachowywał na początku powitania, jak stał i jak siedział , gdzie siedział, czy podpierał głowę jak słuchał, czy palił i jakie palił papierosy, czy grał na gitarze, i gdzie i jak ją odstawił po skończeniu gry, czy śpiewał te swoje słynne piosenki, i jak je śpiewał, czy mrużył oczy w trakcie śpiewu, czy coś mówił o swoim śpiewaniu, czy miał minę zadowolonego i szczęśliwego, czy patrzył w oczy jak rozmawiał, czy słuchając marszczył czoło na znak, że słucha uważnie, czy poza gitarą miał coś w plecaku i co to było, no i ta kurtka, jak to się stało, że ją zostawił i czy od razu pomyślałeś o mnie, że ona będzie dla mnie, czy był skrępowany, czy rozluźniony, czy miał długie te swoje kręcone włosy, czy był raczej zarośnięty niedbale, jaką miał koszulę i czy miał czystą na zmianę, co dostał do jedzenia, jak jadł, czy zachłannie i niestarannie, czy powoli i uważnie, czy słodził herbatę, i ile, czy mówił coś o sobie, ale nie tak o sobie w tej chwili, ale raczej o sobie w przeszłości, a najważniejsze czy mówił o sobie, tym w przyszłości, czy nie wspominał, że jest poetą i że wydał już kilka tomików poetyckich, co zapisał w swoim brudnym brulionie, kiedy odłożył gitarę po zaśpiewaniu tej piosenki, co już nie pamiętasz o czy była, czym pisał, czy to był ołówek i czy zatemperowany, czy może miał długopis, a może czym innym robił jakieś notatki, a może powiedział coś co sugerowało, że może specjalnie tu się pojawił, że może liczył, jakoś intuicyjnie liczył, że mnie tu spotka, a może co byłoby najgorsze, ale najbardziej możliwe, że tylko czekał kiedy ja wyjdę, żeby wejść tutaj i teraz naznaczyć to miejsce swoją dziwną, kosmiczną obecnością, czy może ani słowa nie powiedział, jak to się stało, że znalazł się tutaj w tym domu, że siedział na tym krześle, że spał w tym łóżku, że mył się nad tą umywalką, czy mówił coś o swojej rodzinie, zwłaszcza o matce, którą jak wiem bardzo kochał, bo, że ani słowa o ojcu, to nawet nie muszę pytać, bo nienawidził go tak mocno, jak kochał matkę, a o swoich znajomych nic nie mówił, nie mówił o Bogusiu, na pewno nie mówił, bo skąd by wiedział, że właśnie jego już tak dawno prosiłem, żeby nasze spotkanie zorganizował, czy nie mówił jak to się stało, i jakim cudem, nieznany los pokierował jego krokami tuż pod dom, z którego parę godzin temu wyszedłem, i czy to prawda, że zapytał Halinkę bawiącą się przed domem, czy nie mogłaby mu przynieść kromki chleba, a po chwili dodał - z masłem, czy to też jest prawda, że zamiast kromki chleba z masłem, zaprosiłeś go do domu, żeby, jak mówi zasada gościnności, głodnych nakarmić, czy byłeś ciekawy, kto to ten dziwny młodzieniec, który zwraca się o kromkę chleba do nieznanej dziewczynki, kogo spodziewałeś się zobaczyć, kiedy zaprosiłeś go do domu na spóźniony obiad, czy mogłeś sądzić, że wejdzie ten ktoś, o spotkanie, z którym tak bardzo zabiegałem u wszystkich naszych wspólnych znajomych, o spotkanie szczególnie z nim, bo czułem, sam nie wiem jak i dlaczego, ale czułem, dokładnie czułem, że coś niedobrego dzieje się w jego głowie, coś co nie jest zrozumiałe, i że muszę się spieszyć, żeby to zrozumieć, bo może jest na to jakaś rada, może zdołam uchylić tę jego płową głowę spod wiszącego nad nią miecza przeznaczenia, i dlatego zabiegałem u Bogusia, również poety, żeby skoro się znają, żeby poprosił go, że jest ktoś, kto koniecznie jeszcze na tym świecie, chce się z nim spotkać, żeby te parę ważnych słów mu przekazać, a może, co najważniejsze, żeby to on powiedział tych parę ważnych słów i usłyszeć je na własne, jeszcze żywe uszy, usłyszeć od niego te same słowa, które teraz kiedy już jest za późno, można przeczytać w jego wierszach i krótkich opowiadaniach, czy to nie jest dziwne, a wręcz przedziwne, że ledwo ja wyszedłem, a on, prowadzony jakimś ironicznym losem stanął przed moim domem i do siostry mojej, bawiącej się przed domem - czy mogłabyś przynieść mi z twego domu kromkę chleba - zapytał, a po chwili - może być z masłem - dodał, czy to może też ten dziwny los sprawił, że zamiast z kromką chleba, wyszła do niego z dobrą dla niego nowiną, otrzymał bowiem od ciebie, zaproszenie do środka, bo przecież zawsze coś tam z obiadu w rodzinie zostaje, a święte prawo gościnności mówi, że gość w dom Bóg w dom, więc i w roli przysłowiowego Pana Boga wszedł w progi naszego domu, czy słowa wracającej Halinki do czekającego na chleb, brzmiały dokładnie tak, - tata prosi pana do mieszkania, proszę wziąć gitarę i plecak, ja pana zaprowadzę, niech pan się nie łamie - czy się ucieszył, że poza kromką chleba, która może być z masłem, ktoś proponuje mu gościnę, czy dla niego, wiecznego wędrowcy, była to dobra, czy może niewygodna propozycja, i jak to dokładnie było z rana, czy w zamian za gościnę, to on zaproponował, że w ramach rozliczenia za gościnność, zostawi swoją kurtkę, bo nie ma żadnych pieniędzy i czy to wtedy powiedziałeś mu taką prostą prawdę, że za gościnę pieniędzy się nie bierze, ale skoro ma zbędną kurtkę, to ty masz syna, któremu taka kurtka na pewno się spodoba, ale powiedziałeś, że pod warunkiem, że ją od niego kupisz, i czy specjalnie, skoro wycenił ją na czterdzieści, wcisnąłeś mu wtedy pięćdziesiąt złotych, bo wiedziałeś, że nie będzie miał wydać dziesięciu, i jak się wtedy zachował, czy powiedział może - mając mnie na myśli, - niech mu dobrze służy, lub niech mu się dobrze nosi, choć kurtka była jesienna, a tu upalne lato obowiązywało, czy to wszystko nie jest niesamowite, czy to wszystko nie świadczy o tym, że tak miało to wyglądać, że ja teraz zachodzę w swoją głowę, co bym mu powiedział, kiedy doszłoby do tego oczekiwanego naszego spotkania, może właśnie miało do niego nie dojść, bo jedyne co zostało z naszego nie bezpośredniego spotkania, to ten napis, który już później, kiedy to się z nim stało, zobaczyłem na wewnętrznej stronie, tam gdzie jest miejsce na powieszenie kurtki, jego ręką wykonany napis, STED.
Dziękuje za wrzucenie filmu na you tube. Zdjęcia są piękne. Osobiście w szkole nigdy Stachury nie miałem, poznałem jego twórczość lata temu. Zaczęło się od powieści Siekierezada - Czyli Zimna leśnych ludzi a potem poszło. Piosenki Stachury najbardziej lubię w jego własnym wykonaniu, ponieważ są prawdziwe, są takie jakie mają być. SDM zrobił wiele dla popularyzacji Stachury. Dziś Stachura nadal jest czytany i śpiewany. Dla mnie zawsze będzie kimś ważnym w życiu. Pozdrawiam.
I będzie czytany i śpiewany. Bo to człowiek, który sam w sobie był epoką.
W roku 1984, zimą, byłem na wczasach w Korbielowie ( Beskid Żywiecki), z przyszłą żoną. Czytaliśmy Siekierezadę. Podobne krajobrazy do Bieszczad i pora roku. Znaleźliśmy się jakby w świecie Steda.
Potem przeczytałem w Expressie Wieczornym, że ta powieść jest flmowana.
Pomyślałem, że niemożliwe sfilmować tak poetycką powieść. Do tej pory byłem rozczarowany ekranizacją wielu powieści.
Myliłem się, nie jestem rozczarowany ekranizacją. Polecam miłośnikom Steda.
Potem wielokrotnie w Warszawie chodziliśmy na wykonania piosenek Stachury i przedstawienia teatralne.
Najlepsze było w wykonaniu niewidomych aktorów - amatorów.
Widziałem też w jakimś klubie Annę Chodakowską w Mszy wędrującego.
Gdyby wtedy były dostępne wideo kamery zachowałbym dla historii.
Obecnie dokumentuję takie wydarzenia w Sydney, Australia.
Pozdrawiam fanów Steda.
ja też tak jak Sted widzę w chmurach góry i szukam, co w świecie jest lepszei widzę co dobre . piękne.. ale w końcu czuję ból bo wracam do codzienności...do świata do ludzi.. tęsknię za cudnymi manowcami ... nieustannie
Pięknie 🔥
Bo wracasz do siebie.. A to boli.. Znam to uczucie.
@@tadeuszorzechowski3238 , tak naprawdę, to człowiek jest zawsze u siebie. I w stanie zwyczajnym, i w nadzwyczajnym. Można też zresztą szukać nadzwyczajnego w zwyczajnym, "odświętności dnia codziennego", jak to robił właśnie Sted. Tylko sęk w tym, że w zwyczajnym stanie, szczególnie dziś, w epoce materializmu, konsumpcjonizmu i dążenia do tego, co niskie i prymitywne, "pospolitość skrzeczy". No, i jednak nie można być w stanie nadzwyczajnym zawsze. Pewno na tamtym świecie tak będzie, ale nie na tym.
@@zubry-xy3wj. Wierzę, że jest inny, lepszy świat. Gdzieś musi być kres cierpienia, lęku, niepewności. Tutaj jesteśmy na zbyt długą chwilę. Ten to wie, kto czuję kres swoich sił i brak mu jedynie odwagi na krok ostatni.
@@tadeuszorzechowski3238 , jednak to, że wielu ludzi i to nawet niekoniecznie wrażliwych, czuje się na tym świecie tak źle, to nie dlatego, że jest taki zły, ale że ludzie SAMI SOBIE tworzą piekło. Pozwoliliśmy zwłaszcza po 1989 r. naszym solidarnościowym bóstwom i różnym Korwinom "wyzwolić się" z wszystkich wartości, zaakceptowaliśmy antywartości, które oni głosili (często bluźnierczo zasłaniając się Bogiem). A wszystko to w imię łatwego kultu jednostek i bajdurzenia o dobrobycie. Co więcej, dla wygody wciąż stosujemy te antywartości w naszym życiu, a dodatkowo popieramy tych ludzi, głosujemy na nich, czyli akceptujemy to, żeby nam urządzali życie, albo też staramy się być "apolityczni", czyli biernie akceptować wszystko, co nam się narzuca.
Są też tacy, którzy, mimo że nie mają już sił, nie dokonują ostatniego kroku nie dlatego, że brak im odwagi, ale wprost przeciwnie. Najchętniej by się już zmyli z tego świata, ale chcą mieć odwagę, by żyć dalej po to, żeby chociaż następne pokolenia nie musiały żyć w takim syfie, by mogły mieć lepiej. Nawet, jeśli sami nie mają dzieci (bo nie chodzi mi o promowanie drobnomieszczańskiego, materialistycznego "etosu rodzinnego", który jest w rzeczywistości przykrywką do egoizmu). Bo naprawdę, obecna rzeczywistość nie jest jedyną możliwą.
Oczywiście, trzeba mieć do tego też pomysł: JEŚLI NIE TO, CO TERAZ, TO CO ZAMIAST TEGO? I ogólnie zasada jest taka, że wracamy do ulepszonej wersji tego, co było przedtem. Ale jest tu jeden podstawowy warunek - nie można wierzyć właśnie w te bajki, że obecna rzeczywistość jest jedyną możliwą, że "takie są czasy" i musimy się dostosować oraz płynąć z prądem, a wszystko inne to utopia, że należy być apolitycznym, itd. Czasy są takie, jacy są decydenci, a decydenci nie zrobią niczego, jeśli nie będą mieć przyzwolenia ludzi, którymi rządzą...
Przepiękne! Bardzo dziękuję za opublikowanie.
Piękny film. Wzruszyłem się. Zadrżała mocno nuta z młodości, z młodzieńczości, z lat 80-tych, bo cały czas jestem jeszcze młody :) Kiedyś wrócę do tej fascynacji, bo warto. Dziękuję
+dendryt1 - Raczej już nie wrócisz. No już minęło, to tęsknota. Zawsze chce się wracać do piękna przeszłości, ale tego się nie robi, chyba, że na chwilę, tak jak to zrobiłeś teraz.
Dziękuję za ten film.
Bardzo miło wspominam nagrania do filmu.
Bywam co jakiś czas w Aleksandrowie i parę razy mijałem Pana na chodniku
Doskonała jakość obrazu i bardzo dobry dźwięk, oby takich filmów więcej.
proste dowody miłości i dobroci...
21:48 ja wogole bym tak nie pomyślała nawet; dla mnie jego stwierdzenie „wszytko jest poezja” wydaje mi się ze chodziło o to ze wszystko wokół nas jest natchnieniem do poezji, chmury, przyroda, ludzie, wszytko.
Zgadzam się z Tobą, uważam podobnie. Wystarczy choćby pobieżnie przeczytać jakikolwiek fragment np. Całej Jaskrawości by zobaczyć, że we wszystkim Stachura widział piękno, poezję. Nawet w przyziemnych czynnościach odnajdywał jakąś cząstkę czy iskrę Absolutu. Tu Pan Burmistrz potraktował słowa Poety bardzo dosłownie i przyziemnie, pewnie tak jak to sam tylko umiał zrozumieć.
Właśnie tak...
Wszystko jest poezja. Poezja jest wszystko.
Całe szczęście, że jest tak małe zainteresowanie Stachurą. Oby tak dalej. To nie Ich Troje.
Ż co?! Małe zainteresowanie? Chyba wśród rozwielitek...
@@joanka34 , wśród bywalców Sylwestra Marzeń 🤮.
Śliczne :-)))
Czemu to życie, leży zarzygane? Ile razy mam powtarzać! Gdy ich nie używacie, wieszać je ładnie jak Gerard de Nerval albo pod ścianę odkładać w foliowych torbach jak Kosiński. Czyje jest to życie? Nie ma winnego? Proszę, niech każdy bierze swoje i zbiórka w dwuszeregu. Ty gdzie masz? Czy to życie na skraju społeczności, to twoje?
- Nie, moje jest to ładnie rzucone na tory - na elektrowóz czekam.
- A czemu oddajesz?
- "za winy moje i niewinność moją za brak, który czuję każdą cząstką ciała i każdą cząstką duszy... bo nawet obłęd nie został mi zaoszczędzony" To w krzakach jest jego, tego tam co się chowa.
- E, twoje jest to życie zarzygane?
- Y yyy, bo.
- To jest twoje życie?
- Nie, bo to taka historia była.
- Twoje tak, czy nie?!
- Tak moje! Tak k...a to życie jest moje! Moje, bo nie mam swojego, ktoś mi podmienił. Rozumiesz!
- Gówno mnie to interesuje, podnoś je i do dwuszeregu. Chyba że chcesz oddać, to wtedy możesz powiesić albo na torach odłożyć jak kolega, to już bez różnicy - sztuka się liczy.
- Zastanowię się... przejdę się... i się zastanowię...
W moim warszawskim liceum mimo nikłego zainteresowania nauczycieli , uczniowie bardzo ukochali twórczość Stachury. To było około 45 lat temu
Nauczyciele uczyli, że "Słowacki wielkim poetą był"🤣?
Film przepiękny opowieścią i obrazami. Cudny.
dla mnie to bozy czlek
Dziękuję
thX
2023. sTACHURA TO STYL ZYCIA I WRAZLIWOSCI
❤
jestem proza on dla mnie jest poezja
Skoro go czytasz, słuchasz nie jesteś proza. Jesteś poezja. A poezja to sercem pisany ból człowieczy.
Edward Stachura był we Wrocławiu w 1976.
Łazieniec i Trzeciak
to jedyna poezja ,ktura akceptuje
nie wiem czy poezja mnie zabije czy sprawi że będę nieśmiertelny ...
Edek...i poszedłem...
Oscara za zdjecia...
To prawda to jaskrawosc i jemu pojawila sie akurat tam ale nie jest to regula.
Gdyby Stachura był grafomanem, w końcu przestałby pisać, znalazłby sobi pracę, trzymał się jej i żył przeciętnym życiem. Powiadają, że był mitomanem, że nie pisał prawdy, że zmyślał. Jakie to może mieć znaczenie? Liczy się tylko to, co napisał. A to, co napisał, jest poetycką próbą opisania prawdy o świecie. Jak mówi Zen, prawdy nie da się opisać, ale Stachura swoją poezją - nawet jego proza jest w istocie poezją - zbliża się do prawdy jak rzadko kto.
Nie był mitomanem, był człowiekiem poszukującym drogi duchowej. Zmyślał? Równie dobrze można powiedzieć, że "zmyślali" Sokrates albo Nietsche. Nie wszystko, co pisał w swoich powieściach, było autentyczną rzeczywistością, ale przecież powieść to nie literatura faktu. W jego powieściach liczył się natomiast PRZEKAZ.
Szukał drogi duchowej omacku, bo to były czasy bardzo temu nie sprzyjające. Wyszyński lansował jako jedynie słuszną duchowość chrześcijańską duchowość dla ludzi niewykształconych, duchowość na poziomie dziecka. Sted sam pisał, że z tego wyrósł. I nie wiedział, co dalej, bo nie przyszło mu do głowy, że to, co promował Wyszyński, to była ściema. Ludzie świeccy wtedy nie mieli większej wiedzy religijnej. Zdawali się na księży. Jakby Sted odkrył poetycką duchowość prawosławną, to by był przeszczęśliwy. Tak niewiele mu brakowało, bo wyjeżdżał w Bieszczady, gdzie wszędzie widać było ślady wschodnich tradycji. Można to było potraktować jako trop. Niestety, w Polsce dominowało przekonanie, że prawosławie to coś dużo gorszego od katolicyzmu i niewartego uwagi (co czasem i częściowo było prawdą, ale nie zawsze i nie wszędzie). A kolejna rzecz, że zrobiono WSZYSTKO, żeby niezależnych duchów, jakie wtedy przenosiły się w Bieszczady, maksymalnie spatologizować i przez to unieszkodliwić. Pozbawiano ich opieki duszpasterskiej, nasyłano ludzi, którzy ich rozpijali, żeby nie stanowili konkurencji dla hodowanych wówczas "elit opozycji demokratycznej". Instytucja Kościoła chciała się bawić tylko w nic nie kosztujące, a przynoszące "kosi-kosi-łapci" z chłopami na tradycyjnej wsi, którzy nie wymagali od księży żadnego wysiłku i nie stawiali im też żadnych wymagań. Więc raczej ciężko było tam znaleźć klimaty jakiejkolwiek duchowości chrześcijańskiej.
Dodatkowo Sted pokazywał młodzieży z dużych miast, że nawet w tamtych czasach niekoniecznie trzeba być materialistą. Nawet, jeśli się jest mieszkańcem Warszawy.
Ławeczka to już taka popularna koncepcja ze aż nie ciekawa 🙄
Cała jaskrawość? Jako spawacz to rozumiem.
A gdzie Myszkowski dzieki ktoremu Stachure poznaly tysiace mlodych ludzi ?
SDM znamy doskonale,tutaj mamy opowieść inną niż wszystkie.Trafiłam na ten film dopiero dzisiaj i jest taki,jaki powinien być.
To prawda. Stachura bez SDM i SDM bez Stachury nie istnieją. Przynajmniej dla ludzi lat 90tych.
dla mnie stachura jest 13 apostolem
Skoro to Bratanek to nie może być wujek tylko stryj. Szanujmy te nazwy
Zależy od regionu. U mnie, w Wielkopolsce, nie używa się formy stryj. zarówno brat mamy, jak i taty to wujek. I co poradzisz?
@@allebazi6897 to co się używa nie jest równe temu co powinno
Serio? A myślałem, że to tylko u nas w Małopolsce* tak tylko. Też się nie rozdrabniamy na stryjów, tylko wszystko wujki i ciocie:D
*jakby się jakiś hiperdokładny upierdliwiec z Małopolski czepiał, że MÓWI SIĘ STRYJ, to precyzuję: Małopolska wbrew nazwie jest duża i wszystko jest możliwe, a ja jestem spod Tarnowa😊🤭
@@Loge84 no ku.wa stryj to stryj i nie ma przebacz. Ciocie i wujku to dla niedouków
mocno jest i... 8 minut wytrzymałem... na raz nie dam rady...
jest juz zapuzno
Nie czuję poezji