Właśnie zdałem sobie sprawę, że nie postrzegam w swoim życiu zwycięstwa. Albo jest porażka albo jej brak. Albo jestem na minusie (porażka), albo na zero (brak porażki).
Hej, bardzo fajny materiał, dobrze, że jesteś i nie oszczędzasz wrażliwości przy omawianiu różnego typu tematów. Myślałem, że rozpłaczę się w momencie, gdy wspomnisz o czymś, co mnie zaboli osobiście, że będzie to coś z mojego życia. Jednakże rozryczałem się w momencie, kiedy sobie zmentalizowałem co musi czuć ktoś kto należy do społeczności queer, że inaczej odczuwa czas, że nie może z taką swoboda doświadczyć pierwszej randki czy pocałunku w wieku nastoletnim. Życzę Wam wszystkim dużo dobrego, bez względu na to kim jesteście, ani z czego się składacie. Dziękuję jeszcze raz za to, że jesteś Misty, robisz dużo dobrego.
Mój chyba ulubiony wideo esej. Nie zmienił szczególnie mojego życia, bo wiele z tych rzeczy rozumiałam będąc lewakiem, jednak doprowadził mnie w pozytywnym kontekście do łez.
Poruszyłeś bardzo fajną kwestię związaną z bardzo bliskim mi tematem. Jako osobę niepełnosprawną zawsze mnie irytowało określenie "osoba z niepełnosprawnością x". Zupełnie, jakby moje bycie "ślepakiem" było sobie obok i właściwie nie miało ani wpływu na moje funkcjonowanie ani na mój rozwój, edukację i socjalizację. Ogólnie kwestia niepełnosprawności, związanej z tym dyskryminacji, alienacji, patologii i tak dalej to temat-rzeka. Wiem, że ten mały wycinek to nie jest sedno tego wideoeseju,. Lubię w Twoich produkcjach to, że na końcu, po obejrzeniu człowiek sobie reflektuje, myśli, zastanawia się. Oby tak dalej. Pozdrawiam cieplutko.
Naprawdę ciekawy materiał, zainteresowała mnie zwłaszcza kwestia queerowej czasowości (queer time). Z tego, co wiem, Abigail Thorn coś o tym też mówiła :) Dla mnie to zagadnienie jest tak bliskie, że czuję to w swoich trzewiach. Nic w tym chyba dziwnego, w końcu jestem biseksualną transpłciową kobietą, do tego w spektrum autyzmu, barującą się z traumami po przemocy (tej niesprawiedliwej i moralnie nagannej - tak nawiązując do poprzedniego odcinka) doznawanej od dzieciństwa. Co do pokolenia milenialsów i rzeczywistości, w której musimy funkcjonować - trafne spostrzeżenia, sporo z tego znam z własnego doświadczenia. Kiedy dojrzewałam i wchodziłam w dorosłe życie, obserwowałam innych w swoim otoczeniu, czułam presję, jednocześnie się jej nie poddawałam, stawiałam opór... jak to ja, sercem anarchistka, w praktyce społecznej - niestety, rzeczywistość jest daleka od ideałów - demokratyczna socjalistka. Wyścig szczurów otaczał mnie z każdej strony, ale nie miał dla mnie w ogóle sensu. Prześciganie się zwłaszcza dobrami materialnymi, zabieganie o popularność itd.? W moich oczach były i są wariactwem, destruktywnym wzorcem zachowań, opartym na pozornych i błahych wartościach. Podobnie jest ze współczesną gospodarką bullshitu, medialnych/internetowych celebrytach (i nie mam tu absolutnie na myśli ludzi, którzy mają faktycznie coś do przekazania, jak wspomniana Natalie, Abigail czy Ty), trzepiących mnóstwo kasy na rzeczach, które społecznie są mało użyteczne, czasem wręcz szkodliwe. A tymczasem praca rzeczywiście potrzebna, wnosząca korzyści społeczeństwu - jest niedoceniana, niepewna. Ta niepewność dodatkowo się przyczyniła do pogorszenia mojego stanu zdrowia, nie tylko psychicznego. Swoją drogą, warto byłoby jeszcze wspomnieć o zjawisku "fake it till you make it", czy też "udawaj, aż ci się uda": stwarzanie pozorów z nadzieją, że wreszcie osiągniemy (ten niepewny) sukces, dostaniemy upragnioną pracę itd. Udawanie bardziej kompetentnych niż rzeczywiście jesteśmy z obawy przed kompromitacją, niemożność przyznania się do błędu, bo wiemy, że błędy nie będą nam wybaczone ani nie staną się konstruktywnym doświadczeniem. I tak w koło Macieju, aż ta gra stanie się wyuczonym wzorcem, wejdzie nam w krew... a wtedy oduczenie się tego będzie wymagać mnóstwa pracy nad sobą, pewnie również psychoterapii.
pizza z ananasem przepis na dodatki miód zioła!!! A NIECH CIĘ MISTYPOP! Lubię jak łączysz wątki, twoje filmy poprawiają smak mojego śniadania. Trzymaj się!
13:35 No Część 👋Nie oglądam od czasu do czasu, tylko regularnie. 🙂 I pomimo iż nie zgadzam się niemal we wszystkim co dotyczy spolecznestwa i ekonomii, to jesteś jednym z moich ulubionych UA-camrów. Jesteś Lewakiem to prawda, ale Lewakiem z RiGCzem. Dziękuję też za empatię. Widać ją w twoich materiałach (Zwłaszcza w porównaniu z niektórymi kanałami). Mnie często trudną ją okazywać, ale pokazujesz, że warto. I choć mam zupełne inne remedium na problemy tego świata, to nie mogę kształtować moich poglądów bez dobrej antytezy. Tak od siebie dodałbym, że w kwestii porażki nie może zabraknąć ,,Megamocnego" ale zagaduje, że jest poleconej ksiażce. Uwielbiam tę bajkę, która pokazuje, że coś może być tak fajne, że można dobrze się bawić, nawet przegrywając.
Najważniejszy wniosek: KOJOT IS A QUEER ICON 🏳️🌈 Just kidding, świetny materiał, pomaga w uporządkowaniu myśli o otaczającej nas rzeczywistości w logiczny ciąg
Lubię ten kanał ze względu na to jak bardzo potrafisz złączyć filozofię sferę poważną, z popkulturą sferą prostszą. To jest imponujące! Potrafisz opowiadać o bajce i jej narracji bez specjalnych założeń i skupiasz się na intencjach twórców oraz możliwych interpretacjach. Jednocześnie mam lekki dyskomfort bo różnimy się ideologicznie przez co gdy z dzieła popkultury i filozofii przenosisz przykłady do współczesności tutaj cała społeczność LGBT, odczuwam zgrzyt. Niemniej szanuję intelektualną i humorystyczną stronę Twojej działalności.
Zastanawiam się co dalej? Tj. co z tego że kojot uświadomi sobie niesprawiedliwość i bezsens gonienia strusia jeśli jego cały byt sprowadza się do złapania strusia zatem nie może on po prostu "zaśmiać się" czy odejść. Tak samo ja, nawet jeśli uświadomie sobie bezpodstawne reguły gry która mi nie pasuje, nie moge ruszyć społeczno-ekonomicznej zasady dociskającej mi pasa. Oczywiście są sytuacje w których ta świadomość jest pomocna, po prostu mam wrażenie że to jakiś indywidualny kompromis a Fisher myśląc o ogólnym obrazku, wiedział że jest ściana po której w istocie, marazm to jedyne co zostaje. Czy to o ten kompromis chodzi? Nie poddawania się na starcie wiedząc że porażka jest nieunikniona w naszym systemie bo można czasami coś z niej wyciagnąć ale pod koniec dnia i tak będzie to pesymistyczne nocne niebo poprzerywane jasnymi światełkami?
Sugeruje Pan w przed-przedostatnim rozdziale filmiku na sam koniec że przegrywać nie można w nieskończoność, że gdy wszyscy przegrywają to coś musi się zmienić. Czy naprawdę musi? Czy nowy świat egzekwowany według starych zasad, nawet po uświadomieniu swoich wad nie może po prostu coraz częściej ślizgać się na własnej krwi i powoli wypalać się z każdym upadkiem aż zostanie popiół? Bo apropos nawiazań do fikcji, to często takie światy prezentuje fromsoftware -> proszę spojrzeć na bloodborne [SPOILERY] gdzie wszyscy cierpią przez nienaruszalny paradygmat lovecraftowych bogów. Dzięki Moon Presence wytwarza się zasada Snu Tropiciela zamykająca w nieskończoności kolejne okrutne cykle Łowów podczas których "Tropiciele muszą walczyć z wynaturzoną spuźcizną boskiej krwi czyli Bestiami". Granice między tymi pojęciami się z czasem zacierają bo Tropiciele zaczynają łowić innych Tropicieli którzy zamienili się w bestie, to więc świat się zapada i jest tego świadomy ale nikt nie jest w stanie naruszyć zasady Łowów nawet jeśli powoduje ona cierpienie każdemu komu miała wcześniej służyć. Przez gre jako gracz próbujemy walczyć, próbujemy dojść do sedna tej zasady i ją złamać. Zabijamy wszystko, wyciągamy chwasty po każdej stronie, nieważne czy zabijemy człowieka, bestie czy boga. Pod koniec mamy 3 zakończenia i kolejno oznaczają śmierć-ucieczke od zasady, stanie się częścią gry w stanie paraliżu lub ucieczke-metamorfoze w boga i stanie się albo nową zasadą która będzie ciemiężyć ponownie ten świat, albo opuści gre i w pewien sposób opuści system (tj. ucieknie). W każdym wypadku świat bloodborne, chcąc wykwitnąć nowymi kolorami na zwłokach starego nie może, nawet jeśli wszyscy wiedzą że trup już bardziej żywy nie będzie i pozostaje mu zwiednąć w akcie panicznego łapania promieni słonecznych
Tak, choć te pojęcia są dość zbliżone i często z sobą mylone. Najprościej rzecz ujmując kicz jest niegustownością. Camp to niegustowność, która zaszła tak daleko, że staje się pewną estetyką samą w sobie, którą można w jakiś ironiczny sposób docenić.
Gdy porażka staje się codziennością coś musi się zmienić." - Dobre :) wzniosłe i refleksyjne. Tylko czy prawdziwe? Czasem po prostu ludzie się poddają wyuczonej bezradności i nic się nie zmienia. Albo zaczną używać przemocy która zostanie spacyfikowana przez większą przemoc i koniec końców, też nic się nie zmienia. A nawet jak się uda przemocą, czy warto? Czy warto wyrównywać nierówności społeczne przemocą, i ryzykować wejście w spirale ninawiści i spór pochłaniający ogromne koszty. Czy nie lepiej kompletnie o tym nie myśleć i nie przyrównywać się do innych skupiając się na tworzeniu wartości za które ktoś cię doceni i nagrodzi, bo jak nie to odbierzemy mu tą wartość? Czy nie lepiej unikać viktymizacji, postrzegającej siebie jako słabego, tworząc samospełniająca się przepowiednie? Fajnie pokazać że milinialsi nie są tacy źli i streetypy są nieprawdziwe. Warto to wiedzieć by trochę być bardziej wyrozumiałym dla nich ale to tyle. Nie warto zastanawiać się czyja to wina bo i tak nie dojdzie się sprawiedliwości. Jak obiektywnie zmierzyć winę społeczeństwa w stosunku do swojej? Jak nie ulec błędom poznawczym chcącym wybielić siebie i zwalić winę na innych? Jak sprawiedliwie ocenić innych gdy mało o nich nie wiemy, a to co wiemy od nich mogą mocno ubarwiać na swoją korzyść? Jak stworzyć system sprawiedliwy względem krzywd tak cholernie, różnorodnych i subiektywnych? Dlaczego się tym zajmować, i poświęcać swoje sprawy, skoro i tak nie dojdziemy do prawdy a jak dojdziemy to nie stworzymy systemu zdolnego go wykorzystać? Czy warto na siłę dążyć do równości? Czy warto ryzykować i wkurzać pracodawców i inwestorów większymi podatkami, i zmianami w prawie, gdy mogą wyjechać za granicę i powiększyć bezrobocie i ubustwo? Czy koszt ich wyzysku jest na pewno większy niż ich wartość ich organizacji pracy? Po za tym. Czy nie lepiej unikać pogardy wynikającej z proszenia i grożenia, niezasadnie bogatym zamiast zasłuzyć na ich uznanie budząc ich podziw i litość ciężką pracą i mądrością, skupiając wszystkie siły na tworzenie lepszych produktów i usług? A może się nie da uczciwie wzbogacić bo mafię układy, koncerny, monopole? Może trzeba zjednoczyć protariat i proletariat i poświęcić rewolucji? Scerze wątpię ale mogę zmienić zdanie. :) PS. Film byłby lepszy gdyby go podzielić na mniejsze części. Film mi się bardzo podobał. Chociaż podzieliłby go na trzy mniejsze części.
Za każdym razem, gdy słyszę, że poprzednie pokolenia coś, myślę sobie, z czym tak naprawdę się porównujemy. Nie jestem socjologiem, ani etnologiem (więc się wypowiem), ale hasło, że poprzednie pokolenia miały lepszą sytuację mieszkaniową uważam za naciąganą. Nasi rodzice/co młodsi dziadkowie owszem. Ale koncept chaty z jedną izbą to nie jest nieistniejący margines, to warunki życia większości ludzi przez większość czasu. Mam wrażenie, że koncept własnego pokoju czy mieszkania jest stosunkowo współczesny. Podobnie zawieszam się, jak słyszę, że ludzie pracują teraz więcej niż kiedyś i... serio, 12h dzień pracy w fabryce był krótszy od tego, co robi większość teraz? Nie mówiąc już o tym, jak łatwe jest gotowanie i pranie w dzisiejszych czasach. Nie twierdzę, że nasze czasy są idealne, bo nie są i dużo im brakuje. Ale [citation needed] na stwierdzeniach dotyczących porównywania pokoleń.
jedyna rzecz, do której bym się przyczepił, to brak uwagi, że doświadczenie wchodzenia w dorosłość w trudniejszym świecie niż rodzice jest owszem millenialskim doświadczeniem, ale w świecie zachodnim - w polsce i innych byłych demoludach to działało inaczej. co oczywiście wiesz, ale nie powiedziałeś w eseju (tak jak o strusiu), więc zagrywam kartę "studnia tak naprawdę" :)
To działało inaczej, ale też w PRL (do którego nie tęsknię, by była jasność) moi dziadkowie i potem rodzice byli w stanie dokonać gigantycznego progresu społecznego od borderline niepiśmiennych przedstawicieli klasy robotniczej po miejską klasę średnią (niższą bo niższą, ale niższą średnią) z dostępem do stabilnej sytuacji mieszkaniowej i pracy na pełen etat, której w dzisiejszych czasach zaznać jest bardzo trudno. Tak, to dowód anegdotyczny, ale też reprezentatywny dla środowiska, z którego się wywodzę. Jasne, pod wieloma względami jest teraz więcej możliwości, ale stabilność życiowa stoi na bardzo niskim poziomie i nie jestem tak w stu procentach pewien, czy jest to zmiana na lepsze - albo, skoro już o tym mowa, czy to musi być sytuacja "albo-albo". Raz jeszcze dodam, że nie chcę powrotu PRLu i nie idealizuję tamtego wadliwego systemu społecznego, nie zmienia to jednak faktu, że ten obecny wiele dość kluczowych dla ludzkiej egzystencji rzeczy robi jeszcze gorzej.
@@MistyPop zgoda, peerel np. pod kątem mieszkaniowym dawał dużo większe bezpieczeństwo. miałem zresztą tę dyskusję wczoraj ze znajomą - że dziś sufit jest wyżej, ale też piwnica znacznie głębiej. wspominałem o tym tylko dlatego, że w takich us of a uniwersalnym doświadczeniem pokoleniowym jest tak głębsza piwnica, jak i niższy sufit
Obiektywna "trudność świata" to jedno, ale myślę, że doświadczenie większego skomplikowania (ze względu chociażby na zmiany technologiczne, ekhm, Internet) jest akurat stosunkowo uniwersalne ^^"
@@endrykfiodorski4392 Nie twierdzę, że jest trudniej. Twierdzę, że ten stopień mobilności społecznej zaczął rosnąć dzięki wprowadzeniu m.in. powszechnej edukacji oraz elektryfikacji za PRLu.
@@endrykfiodorski4392 nie wiem jakiego argumentu próbujesz bronić, więc nie wiem jak ci odpisać :) Nie uważam, że PRL był dobry (co już napisałem dwukrotnie), ale uważam, że da się zorganizować lepszy, stabilniejszy ekonomicznie i bezpieczniejszy świat wokół nas niż ten, który mamy dzisiaj.
Ale bzdury, wręcz kłamstwa. Millenialsi pod względem pracy mieli raj w porównaniu z ludźmi o 10 lat starszymi, kiedy Polska nie była w Unii Europejskiej a bezrobocie było w pierwszej 5 na świecie! A co do seksu, to problemem są absurdalne wymagania kobiet, np. wykluczenie męskich absolwentów kierunków ścisłych z rynku matrymonialnego, a nie jakieś bzdury.
Chciałbym powiedzieć, że jestem osobą o wrażliwości konserwatywnej i cenię Twoje materiały wideo. Dobra robota!
Właśnie zdałem sobie sprawę, że nie postrzegam w swoim życiu zwycięstwa. Albo jest porażka albo jej brak. Albo jestem na minusie (porażka), albo na zero (brak porażki).
Do ósmej minuty było to naprawdę interesujące
Hej, bardzo fajny materiał, dobrze, że jesteś i nie oszczędzasz wrażliwości przy omawianiu różnego typu tematów. Myślałem, że rozpłaczę się w momencie, gdy wspomnisz o czymś, co mnie zaboli osobiście, że będzie to coś z mojego życia. Jednakże rozryczałem się w momencie, kiedy sobie zmentalizowałem co musi czuć ktoś kto należy do społeczności queer, że inaczej odczuwa czas, że nie może z taką swoboda doświadczyć pierwszej randki czy pocałunku w wieku nastoletnim. Życzę Wam wszystkim dużo dobrego, bez względu na to kim jesteście, ani z czego się składacie. Dziękuję jeszcze raz za to, że jesteś Misty, robisz dużo dobrego.
Dziękuję! Za wzmiankę i za kolejny super esej!
Ps. Kobla, nie kolba, ale przyzwyczaiłam się. Ostatnio częściej Kobala, nawet w urzędach.
Przepraszam! ;_;
Mój chyba ulubiony wideo esej. Nie zmienił szczególnie mojego życia, bo wiele z tych rzeczy rozumiałam będąc lewakiem, jednak doprowadził mnie w pozytywnym kontekście do łez.
Poruszyłeś bardzo fajną kwestię związaną z bardzo bliskim mi tematem.
Jako osobę niepełnosprawną zawsze mnie irytowało określenie "osoba z niepełnosprawnością x". Zupełnie, jakby moje bycie "ślepakiem" było sobie obok i właściwie nie miało ani wpływu na moje funkcjonowanie ani na mój rozwój, edukację i socjalizację.
Ogólnie kwestia niepełnosprawności, związanej z tym dyskryminacji, alienacji, patologii i tak dalej to temat-rzeka.
Wiem, że ten mały wycinek to nie jest sedno tego wideoeseju,. Lubię w Twoich produkcjach to, że na końcu, po obejrzeniu człowiek sobie reflektuje, myśli, zastanawia się.
Oby tak dalej. Pozdrawiam cieplutko.
Jakie reklamy przygotował algorytm przy filmie o porażce? Kołczów i innych pseudobiznesów XD
Myślałem, że tylko ja dostałem to świństwo w reklamie
Mnie też ten szajs zalewa po każdym filmie, to około 50% wszystkich reklam na YT. I dla jasności dodam, że nie oglądam tego z terenu PL.
U mnie była jakaś firma z Fisher w nazwie
z tą sekundą to bardzo relatywny temat ;)
Podoba mi się, że wykorzystujesz swoją platformę, by promować inne, dobre, ale mniejsze kanały. Dzięki!
Naprawdę ciekawy materiał, zainteresowała mnie zwłaszcza kwestia queerowej czasowości (queer time). Z tego, co wiem, Abigail Thorn coś o tym też mówiła :)
Dla mnie to zagadnienie jest tak bliskie, że czuję to w swoich trzewiach. Nic w tym chyba dziwnego, w końcu jestem biseksualną transpłciową kobietą, do tego w spektrum autyzmu, barującą się z traumami po przemocy (tej niesprawiedliwej i moralnie nagannej - tak nawiązując do poprzedniego odcinka) doznawanej od dzieciństwa.
Co do pokolenia milenialsów i rzeczywistości, w której musimy funkcjonować - trafne spostrzeżenia, sporo z tego znam z własnego doświadczenia.
Kiedy dojrzewałam i wchodziłam w dorosłe życie, obserwowałam innych w swoim otoczeniu, czułam presję, jednocześnie się jej nie poddawałam, stawiałam opór... jak to ja, sercem anarchistka, w praktyce społecznej - niestety, rzeczywistość jest daleka od ideałów - demokratyczna socjalistka.
Wyścig szczurów otaczał mnie z każdej strony, ale nie miał dla mnie w ogóle sensu. Prześciganie się zwłaszcza dobrami materialnymi, zabieganie o popularność itd.? W moich oczach były i są wariactwem, destruktywnym wzorcem zachowań, opartym na pozornych i błahych wartościach. Podobnie jest ze współczesną gospodarką bullshitu, medialnych/internetowych celebrytach (i nie mam tu absolutnie na myśli ludzi, którzy mają faktycznie coś do przekazania, jak wspomniana Natalie, Abigail czy Ty), trzepiących mnóstwo kasy na rzeczach, które społecznie są mało użyteczne, czasem wręcz szkodliwe. A tymczasem praca rzeczywiście potrzebna, wnosząca korzyści społeczeństwu - jest niedoceniana, niepewna. Ta niepewność dodatkowo się przyczyniła do pogorszenia mojego stanu zdrowia, nie tylko psychicznego.
Swoją drogą, warto byłoby jeszcze wspomnieć o zjawisku "fake it till you make it", czy też "udawaj, aż ci się uda": stwarzanie pozorów z nadzieją, że wreszcie osiągniemy (ten niepewny) sukces, dostaniemy upragnioną pracę itd. Udawanie bardziej kompetentnych niż rzeczywiście jesteśmy z obawy przed kompromitacją, niemożność przyznania się do błędu, bo wiemy, że błędy nie będą nam wybaczone ani nie staną się konstruktywnym doświadczeniem. I tak w koło Macieju, aż ta gra stanie się wyuczonym wzorcem, wejdzie nam w krew... a wtedy oduczenie się tego będzie wymagać mnóstwa pracy nad sobą, pewnie również psychoterapii.
23:12 teges szmeges fą fą ;D
Pozdro dla kumatych
Świetny materiał. Jak na poruszany temat jest on podany w przystępny sposób.
pizza z ananasem przepis na dodatki miód zioła!!! A NIECH CIĘ MISTYPOP!
Lubię jak łączysz wątki, twoje filmy poprawiają smak mojego śniadania. Trzymaj się!
Kobli! Co za proażka
13:35 No Część 👋Nie oglądam od czasu do czasu, tylko regularnie. 🙂
I pomimo iż nie zgadzam się niemal we wszystkim co dotyczy spolecznestwa i ekonomii, to jesteś jednym z moich ulubionych UA-camrów. Jesteś Lewakiem to prawda, ale Lewakiem z RiGCzem. Dziękuję też za empatię. Widać ją w twoich materiałach (Zwłaszcza w porównaniu z niektórymi kanałami). Mnie często trudną ją okazywać, ale pokazujesz, że warto.
I choć mam zupełne inne remedium na problemy tego świata, to nie mogę kształtować moich poglądów bez dobrej antytezy.
Tak od siebie dodałbym, że w kwestii porażki nie może zabraknąć ,,Megamocnego" ale zagaduje, że jest poleconej ksiażce. Uwielbiam tę bajkę, która pokazuje, że coś może być tak fajne, że można dobrze się bawić, nawet przegrywając.
Jak zwykle świetny materiał :)
Mistrz Yoda to wielki mistyk, V cześć ma wiel świet(l)nych nauk Yody
Dzieki
Jak fajnie, nowy filmik :)
29:22 Przez chwilę myślałam że powiesz. I wtedy pozostaje nam wyłącznie śmierć.
Rozpieszczasz
Najważniejszy wniosek: KOJOT IS A QUEER ICON 🏳️🌈
Just kidding, świetny materiał, pomaga w uporządkowaniu myśli o otaczającej nas rzeczywistości w logiczny ciąg
Lubię ten kanał ze względu na to jak bardzo potrafisz złączyć filozofię sferę poważną, z popkulturą sferą prostszą. To jest imponujące! Potrafisz opowiadać o bajce i jej narracji bez specjalnych założeń i skupiasz się na intencjach twórców oraz możliwych interpretacjach. Jednocześnie mam lekki dyskomfort bo różnimy się ideologicznie przez co gdy z dzieła popkultury i filozofii przenosisz przykłady do współczesności tutaj cała społeczność LGBT, odczuwam zgrzyt. Niemniej szanuję intelektualną i humorystyczną stronę Twojej działalności.
Zastanawiam się co dalej? Tj. co z tego że kojot uświadomi sobie niesprawiedliwość i bezsens gonienia strusia jeśli jego cały byt sprowadza się do złapania strusia zatem nie może on po prostu "zaśmiać się" czy odejść. Tak samo ja, nawet jeśli uświadomie sobie bezpodstawne reguły gry która mi nie pasuje, nie moge ruszyć społeczno-ekonomicznej zasady dociskającej mi pasa. Oczywiście są sytuacje w których ta świadomość jest pomocna, po prostu mam wrażenie że to jakiś indywidualny kompromis a Fisher myśląc o ogólnym obrazku, wiedział że jest ściana po której w istocie, marazm to jedyne co zostaje. Czy to o ten kompromis chodzi? Nie poddawania się na starcie wiedząc że porażka jest nieunikniona w naszym systemie bo można czasami coś z niej wyciagnąć ale pod koniec dnia i tak będzie to pesymistyczne nocne niebo poprzerywane jasnymi światełkami?
Sugeruje Pan w przed-przedostatnim rozdziale filmiku na sam koniec że przegrywać nie można w nieskończoność, że gdy wszyscy przegrywają to coś musi się zmienić. Czy naprawdę musi? Czy nowy świat egzekwowany według starych zasad, nawet po uświadomieniu swoich wad nie może po prostu coraz częściej ślizgać się na własnej krwi i powoli wypalać się z każdym upadkiem aż zostanie popiół? Bo apropos nawiazań do fikcji, to często takie światy prezentuje fromsoftware -> proszę spojrzeć na bloodborne [SPOILERY] gdzie wszyscy cierpią przez nienaruszalny paradygmat lovecraftowych bogów. Dzięki Moon Presence wytwarza się zasada Snu Tropiciela zamykająca w nieskończoności kolejne okrutne cykle Łowów podczas których "Tropiciele muszą walczyć z wynaturzoną spuźcizną boskiej krwi czyli Bestiami". Granice między tymi pojęciami się z czasem zacierają bo Tropiciele zaczynają łowić innych Tropicieli którzy zamienili się w bestie, to więc świat się zapada i jest tego świadomy ale nikt nie jest w stanie naruszyć zasady Łowów nawet jeśli powoduje ona cierpienie każdemu komu miała wcześniej służyć. Przez gre jako gracz próbujemy walczyć, próbujemy dojść do sedna tej zasady i ją złamać. Zabijamy wszystko, wyciągamy chwasty po każdej stronie, nieważne czy zabijemy człowieka, bestie czy boga. Pod koniec mamy 3 zakończenia i kolejno oznaczają śmierć-ucieczke od zasady, stanie się częścią gry w stanie paraliżu lub ucieczke-metamorfoze w boga i stanie się albo nową zasadą która będzie ciemiężyć ponownie ten świat, albo opuści gre i w pewien sposób opuści system (tj. ucieknie). W każdym wypadku świat bloodborne, chcąc wykwitnąć nowymi kolorami na zwłokach starego nie może, nawet jeśli wszyscy wiedzą że trup już bardziej żywy nie będzie i pozostaje mu zwiednąć w akcie panicznego łapania promieni słonecznych
Tym razem się odbiłem od tematu
No i przegrałam gre
no dzięki, ja też
Fajny materiał. Dzięki. Lubię Cię słuchać.
Mała prośba: zluzuj trochę z tymi reklamami, bo to zniechęca.
Pozdrowienia.
4:12 mazarm?
Czy jest jakaś różnica między campem a kiczem?
Tak, choć te pojęcia są dość zbliżone i często z sobą mylone.
Najprościej rzecz ujmując kicz jest niegustownością. Camp to niegustowność, która zaszła tak daleko, że staje się pewną estetyką samą w sobie, którą można w jakiś ironiczny sposób docenić.
Prosto z matury na kontynuację nauki 😁
ale mnie zawsze denerwowały te animacje jak Struś Pędziwiatr, Tom i Jerry, później już Dzieciak kontra kot. Zawsze mi było żal tych antagonistów :(
Cimcirimcim
teges szeges fąfąfą
pół godziny?!
Za krótki? ;_;
@@MistyPop stanowczo za krótki.
Marazm. Moja głowa - mój problem.
Gdy porażka staje się codziennością coś musi się zmienić." - Dobre :) wzniosłe i refleksyjne.
Tylko czy prawdziwe?
Czasem po prostu ludzie się poddają wyuczonej bezradności i nic się nie zmienia. Albo zaczną używać przemocy która zostanie spacyfikowana przez większą przemoc i koniec końców, też nic się nie zmienia.
A nawet jak się uda przemocą, czy warto?
Czy warto wyrównywać nierówności społeczne przemocą, i ryzykować wejście w spirale ninawiści i spór pochłaniający ogromne koszty. Czy nie lepiej kompletnie o tym nie myśleć i nie przyrównywać się do innych skupiając się na tworzeniu wartości za które ktoś cię doceni i nagrodzi, bo jak nie to odbierzemy mu tą wartość? Czy nie lepiej unikać viktymizacji, postrzegającej siebie jako słabego, tworząc samospełniająca się przepowiednie? Fajnie pokazać że milinialsi nie są tacy źli i streetypy są nieprawdziwe. Warto to wiedzieć by trochę być bardziej wyrozumiałym dla nich ale to tyle. Nie warto zastanawiać się czyja to wina bo i tak nie dojdzie się sprawiedliwości.
Jak obiektywnie zmierzyć winę społeczeństwa w stosunku do swojej? Jak nie ulec błędom poznawczym chcącym wybielić siebie i zwalić winę na innych? Jak sprawiedliwie ocenić innych gdy mało o nich nie wiemy, a to co wiemy od nich mogą mocno ubarwiać na swoją korzyść? Jak stworzyć system sprawiedliwy względem krzywd tak cholernie, różnorodnych i subiektywnych?
Dlaczego się tym zajmować, i poświęcać swoje sprawy, skoro i tak nie dojdziemy do prawdy a jak dojdziemy to nie stworzymy systemu zdolnego go wykorzystać? Czy warto na siłę dążyć do równości?
Czy warto ryzykować i wkurzać pracodawców i inwestorów większymi podatkami, i zmianami w prawie, gdy mogą wyjechać za granicę i powiększyć bezrobocie i ubustwo? Czy koszt ich wyzysku jest na pewno większy niż ich wartość ich organizacji pracy? Po za tym. Czy nie lepiej unikać pogardy wynikającej z proszenia i grożenia, niezasadnie bogatym zamiast zasłuzyć na ich uznanie budząc ich podziw i litość ciężką pracą i mądrością, skupiając wszystkie siły na tworzenie lepszych produktów i usług? A może się nie da uczciwie wzbogacić bo mafię układy, koncerny, monopole? Może trzeba zjednoczyć protariat i proletariat i poświęcić rewolucji? Scerze wątpię ale mogę zmienić zdanie. :)
PS. Film byłby lepszy gdyby go podzielić na mniejsze części.
Film mi się bardzo podobał. Chociaż podzieliłby go na trzy mniejsze części.
Za każdym razem, gdy słyszę, że poprzednie pokolenia coś, myślę sobie, z czym tak naprawdę się porównujemy. Nie jestem socjologiem, ani etnologiem (więc się wypowiem), ale hasło, że poprzednie pokolenia miały lepszą sytuację mieszkaniową uważam za naciąganą. Nasi rodzice/co młodsi dziadkowie owszem. Ale koncept chaty z jedną izbą to nie jest nieistniejący margines, to warunki życia większości ludzi przez większość czasu. Mam wrażenie, że koncept własnego pokoju czy mieszkania jest stosunkowo współczesny.
Podobnie zawieszam się, jak słyszę, że ludzie pracują teraz więcej niż kiedyś i... serio, 12h dzień pracy w fabryce był krótszy od tego, co robi większość teraz? Nie mówiąc już o tym, jak łatwe jest gotowanie i pranie w dzisiejszych czasach.
Nie twierdzę, że nasze czasy są idealne, bo nie są i dużo im brakuje. Ale [citation needed] na stwierdzeniach dotyczących porównywania pokoleń.
jedyna rzecz, do której bym się przyczepił, to brak uwagi, że doświadczenie wchodzenia w dorosłość w trudniejszym świecie niż rodzice jest owszem millenialskim doświadczeniem, ale w świecie zachodnim - w polsce i innych byłych demoludach to działało inaczej. co oczywiście wiesz, ale nie powiedziałeś w eseju (tak jak o strusiu), więc zagrywam kartę "studnia tak naprawdę" :)
To działało inaczej, ale też w PRL (do którego nie tęsknię, by była jasność) moi dziadkowie i potem rodzice byli w stanie dokonać gigantycznego progresu społecznego od borderline niepiśmiennych przedstawicieli klasy robotniczej po miejską klasę średnią (niższą bo niższą, ale niższą średnią) z dostępem do stabilnej sytuacji mieszkaniowej i pracy na pełen etat, której w dzisiejszych czasach zaznać jest bardzo trudno.
Tak, to dowód anegdotyczny, ale też reprezentatywny dla środowiska, z którego się wywodzę. Jasne, pod wieloma względami jest teraz więcej możliwości, ale stabilność życiowa stoi na bardzo niskim poziomie i nie jestem tak w stu procentach pewien, czy jest to zmiana na lepsze - albo, skoro już o tym mowa, czy to musi być sytuacja "albo-albo".
Raz jeszcze dodam, że nie chcę powrotu PRLu i nie idealizuję tamtego wadliwego systemu społecznego, nie zmienia to jednak faktu, że ten obecny wiele dość kluczowych dla ludzkiej egzystencji rzeczy robi jeszcze gorzej.
@@MistyPop zgoda, peerel np. pod kątem mieszkaniowym dawał dużo większe bezpieczeństwo. miałem zresztą tę dyskusję wczoraj ze znajomą - że dziś sufit jest wyżej, ale też piwnica znacznie głębiej.
wspominałem o tym tylko dlatego, że w takich us of a uniwersalnym doświadczeniem pokoleniowym jest tak głębsza piwnica, jak i niższy sufit
Obiektywna "trudność świata" to jedno, ale myślę, że doświadczenie większego skomplikowania (ze względu chociażby na zmiany technologiczne, ekhm, Internet) jest akurat stosunkowo uniwersalne ^^"
@@endrykfiodorski4392 Nie twierdzę, że jest trudniej. Twierdzę, że ten stopień mobilności społecznej zaczął rosnąć dzięki wprowadzeniu m.in. powszechnej edukacji oraz elektryfikacji za PRLu.
@@endrykfiodorski4392 nie wiem jakiego argumentu próbujesz bronić, więc nie wiem jak ci odpisać :)
Nie uważam, że PRL był dobry (co już napisałem dwukrotnie), ale uważam, że da się zorganizować lepszy, stabilniejszy ekonomicznie i bezpieczniejszy świat wokół nas niż ten, który mamy dzisiaj.
Ale bzdury, wręcz kłamstwa.
Millenialsi pod względem pracy mieli raj w porównaniu z ludźmi o 10 lat starszymi, kiedy Polska nie była w Unii Europejskiej a bezrobocie było w pierwszej 5 na świecie!
A co do seksu, to problemem są absurdalne wymagania kobiet, np. wykluczenie męskich absolwentów kierunków ścisłych z rynku matrymonialnego, a nie jakieś bzdury.
XD