Jacek Kaczmarski - "Rublow"

Поділитися
Вставка
  • Опубліковано 4 чер 2016
  • (wg filmu A. Tarkowskiego)
    Na ziemi, co zawsze pod wodą lub śniegiem
    Są drogi, po których nikt prawie nie chodzi.
    Tam wariat się czasem przesunie po niebie
    Do ludzi na łodzi
    Wołając, że leci,
    A oni chwytają go w sieci.
    Wśród pól i rozlewisk tam białe są miasta,
    Gdzie końmi handlują, jedwabiem i siarką.
    Nad targiem wyrasta przejasny monastyr,
    Chorały i charkot,
    Ikona i koń,
    Wędzidło i złota dłoń.
    Na ścianach gospody łańcuchy i sierpy,
    Wesołek po udach się klepie i śpiewa.
    O ludzie, co żyje radością, choć cierpi;
    I ktoś się zaśmiewa,
    Ktoś wódką go raczy,
    Nim inny ktoś wezwie siepaczy.
    Z wyrwanym językiem niech skacze do woli,
    Jak przygłup, co słowa nie może wykrztusić.
    Bo Książę z krużganków, o wzroku sokolim,
    Dziedziny strzec musi
    Od ognia i zła,
    By poczuł lud, że ktoś oń dba.
    A Książę-mecenas za sztuką przepada,
    Więc ściany pałacu malować mi każe.
    Czeladnik już farby i pędzle rozkłada,
    A w drzwiach stają straże
    I Księcia brzmi głos:
    - Za pracę twą miecz albo trzos.
    Architekt, co dla mnie budował ten pałac
    Już nic piękniejszego nikomu nie wzniesie.
    Gdy skończył, przygoda go przykra spotkała:
    Na zbirów się w lesie
    Jak raz napatoczył,
    A oni wykłuli mu oczy.
    I zaśmiał się książę, aż sala zagrzmiała
    I grzmiała, gdy odszedł, podobny do pawia.
    I stałem przed ścianą, co była tak biała
    Jak tego, co stawiał ją
    Twarz oślepiona,
    Od łez nim się stała czerwona.
    Klęczałem przed bielą, nad Pismem schylony,
    Gdy przyszła ta dziewka niespełna rozumu.
    Czytała ruchami rąk moje ikony
    I śmiała się z tłumów,
    Płakała nad Bogiem
    I piekieł przerażał ją ogień.
    I wstały płomienie ze wszystkich stron naraz,
    Ku niebu podniosły się dymu kolumny,
    W drzwiach koński pysk widzę i uśmiech Tatara,
    Co Księcia łbem dumnym
    Za włosy potrząsa,
    A krew Księciu spływa po wąsach.
    Dziewczyna w krzyk straszny, więc on w śmiech wesoły
    I szaty cerkiewne pod nogi jej ciska,
    A ona je wdziewa, obraca się w koło
    I łza już jej wyschła,
    Więc tańczy w podzięce
    Przy siodle, przy głowie książęcej.
    Kto walczył, ten złotym pojony ukropem
    Blach z kopuł cerkiewnych, z ksiąg ogniem topionych,
    Zapada pomiędzy kopyta i stopy
    Ze wzrokiem wlepionym
    W zasnutą twarz Boga
    I pyta - jak kochać ma wroga.
    Znów ciała spychaliśmy do wspólnych dołów,
    Znów drogi krzyżowe bez krzyża i chusty -
    Po burzy, o zmroku, nad rzeką popiołów
    Pogańskie odpusty;
    Śmiech krwi i ciał gra.
    Płomyki się łączą po dwa.
    Z tej ziemi, co żywym nie skąpi pogardy
    Najlepsza jest glina do formy na dzwony.
    W ich dźwięku z tej ziemi ucieram dziś farby
    Do mojej ikony.
    Na suchej deszczułce
    Jest miejsce na świat i na Stwórcę.
    Przemokły, jak drzewo stojące na deszczu
    Koń schyla się, woda po sierści mu spływa;
    Zbutwiałe zielenie i złoto na desce,
    Co płacze jak żywa -
    To Stwórcy Korona.
    Czekają nań
    Koń i Ikona.
    Jacek Kaczmarski
    16.1.1984

КОМЕНТАРІ • 5

  • @encore7168
    @encore7168  6 років тому +6

    Dołącz do nas na facebooku: facebook.com/Wroc%C5%82awski-Salon-Jacka-Kaczmarskiego-187155067966738/

    • @piotrgrad2989
      @piotrgrad2989 4 роки тому +3

      Niewiarygodna prawda w tym utworze

  • @marekprzykorski861
    @marekprzykorski861 4 роки тому +26

    Jeden z najpiekniejszych tekstow

  • @michalplat8838
    @michalplat8838 3 роки тому +25

    Świetną robotę robisz z tymi uploadami. Gdzie ja młody bym słuchał Jacka gdyby nie Ty :)

  • @magdalenazak8505
    @magdalenazak8505 Рік тому +1

    Geniusz