Mam wrażenie, że ludzie obecnie nie chcą zbytnio słuchać, albo też nie potrafią tego robić, najlepiej jeśli sami tylko non stop mówią. Trzeba wiedzieć, kiedy się za przeproszeniem zamknąć. Oczywiście warto być osobą życzliwą, jeśli chodzi o zdobycie znajomych w miejscu pracy, to nie powinno się donosić na innych pracowników, a to nie jest takie oczywiste, o tym wspomniałem pół żartem, pół serio 😉
Ja mam wrażenie, że bycie serdecznym nie pomaga. ludzie dzisiaj są roszczeniowi, a jak zwróci się uwagę, że hałasuje, szczególnie w trakcie ciszy nocnej, to "sąsiedzi" wyskakują z ryjem.
Ale zastanów sie czy jak wprowadzasz sie na jakies osiedle gdzie ludzie meiszkaja od lat albo jakas wieś to nie mozesz sobie swoich nowych praw wprowadzac tylko bardziej sie dostosowac,chyba ze masz wille obok lasu i sero sasiadów. W prezeciwnym wypadku musisz sie liczyc z ludzmi obok. Nie kazdy toleruje biegajace i wydzuierajace sie dzieciaki. Moze warto by takei dziec poslać od mlodych lat na jkies sporty zeby tam wyladowaly swoja energie a nie komus pod chatą.
@@michak.i3207 Wątpię żeby ktoś robił codziennie imprezy w nocy i remonty. Każdemu się zdarzyło zrobić imprezę czy robic remont i być troche głośniej. A co na to reszta mieszkańców budynku?
@@michak.i3207 Ty tu mowisz o jakis skrajnosciach widze. JA mowie ze ogolnie jak ktos sie do czegos czepia to nikt tego nie lubi,nikt nie lubi jak mu sie zwraca uwage itd Widocznie trafiles na jakas skrajnosc a druga sprawa jak meiszkasz w otoczeniu ludzi mlodych to sie nie dziw ze bedzie glosno ,neistety spokoj to sie ma w domu pod lasem lub w bloku gdzie meiszkaja sami emeryci.
Mnie z kolei denerwują typowe dla Polski nerwowe wrzaski wszechobecnych psów. Cóż, jesteśmy narodem chłopów pańszczyźnianych. Mamy rekordowe ilości psów i nie dbamy o ich wychowanie, jak na Zachodzie.
Albo ta ruchliwa ulica i drzewa niezbyt "zagłuszały hałas" (więc są bez znaczenia dla sytuacji), albo te dzieci zdecydowanie nie miały poziomu "normalnego" skoro je było aż tam słychać. No niestety jedno z dwojga. BTW zabawne jest stwierdzenie "z japą" zaraz po zaleceniu "okazuj serdeczność"
5 місяців тому+3
@@parheliaa zabawne jest jak wiele osób próbuje usprawiedliwiać agresywną sąsiadkę zakładając, że jednak śmiechy zabawy dzieci to coś nienormalnego i powinny zniknąć. Nie,nic nie usprawiedliwia takiego "przywitania" a już na pewno nie mali ludzie zachwoujwcy się jak mali ludzie. Tak wielu zapomina, że jeszcze parę lat temu sami byli brzdącami bawiącymi się beztrosko i wesoło.
Mialem kumpla ktory mowi ze jak sie wyprowadzi na wioske to ebdzie sobiew sluchal muzyki glosno i bedzie sie czul jak u siebie. Jak bardzo sie zdziwil jak rdzenni mieszkancy szybko sprowadzil igo na ziemie i zaczeli sluchac jeszcze glosniej disko polo a to byl dopiero poczatek wojny. Ja mam wnioski takie ze jak jestes gdzies nowy to nie mozesz sobie robic co chcesz i nie szanowac ludzi kotrzy tam zyli od zawsze i mieli spokoj. Musisz sie troche do nich dostosować a nie wyznaczac nowe zasady,bo nic z tego dobrego nie wyjdzie :)
Ton głosu jest ważniejszy niż same słowa. Niedawno to odkryłam i się zszokowałam. Zawsze jestem pomocna i raczej miła (choć też sarkastyczna), żartuję sobie, nie obrażam się i nie mam wybujałego ego, dzień dobry, do widzenia, czy mogę pomóc, przepraszam itd., ale zauwazyłam, że kiedy poznaję kogoś nowego, ci ludzie niekoniecznie są zainteresowani utrzymaniem ze mną relacji. W końcu doszłam do wniosku, że to przez TON mojego głosu. Nawet kiedy mówię najprostszą rzecz, typu "Po co tam idziesz?", to brzmię tak, jakbym była niezadowolona lub wręcz miała pretensję o coś. Zszokowało mnie to. Nawet nie wiecie, jak ciężko jest zmienić takie przyzwyczajenie, to tak jakbyście próbowali po 30 latach życia zmienić swój chód. K****, prawie niemożliwe. Ale staram się, bo nie chcę brzmieć na tak zgorzkniałą (chociaż wewnętrznie chyba po prostu jestem zgorzkniała i niezadowolona).
5 місяців тому+3
Masz rację, najlepiej to rozpoznać nagrywając się w normalnych sytuacjach i potem odsłuchując. Ja tak odkryłem, ze mam taki ponury głos, zupełnie tego nie dostrezgałem.
To głupie ale masz rację. To głupie bo tak nie powinno być. Liczy się (powinien się liczyć) przekaz, ale większość ludzi odbiera Cię po tym JAK mówisz, nie CO mówisz XD. Wiem bo mam podobnie. Mówię "proszę", "dziękuję", te wszystkie słowa ale ludzie odbierają mnie jakbym był zły albo coś bo mam taki a nie inny ton głosu. To idiotyczne jakby się nad tym zastanowić. Analogiczna sytuacja jak z tym że ludzie wolą towarzystwo osób przy których CZUJA SIĘ lepiej, nie osób mądrych, szczerych, którzy może nawet chcą dla nich dobrze, tylko osób... nawet głupich, płytkich, które nie mówią na głos co myślą tylko to co inni chcą od nich usłyszeć ale są (brzmią jak) "sympatyczne" 🤷🏻♀️
A propos nieuprzejmosci... Chodze od jakiegos czasu na silownie i widze ogromny kontrast w zachowaniu ludzi. Od razu w szatni widzisz, kto jest z "mlodego pokolenia" a kto jest dinozaurem. Kiedys "za moich czasow" jak to sie mowi, jak czlowiek wchodzil do pomieszczenia, powiedzmy do szatni, to mowil ogolne CZESC... A teraz? pojedyncze jednostki sie odezwa. Wiekszosc wlazi, ani slowa, jak do obory. I nie mowie tu o tych co maja non stop sluchawki w uszach. Gosciu przychodzi z ulicy i nie bąknie niczego. Ludzie sami sie alienuja od innych. A co do dzieci... sam jestem powiedzmy umiarkowanym dzieciofobem :)) Ale bawiace sie dzieciaki, nawet jak te piski mi czasem wierca mozg, to mi nie przeszkadzaja. Czlowiek sie powinien cieszyc, ze jeszcze w ogole jakies dzieci na dworze widzi, jak sie bawia, a nie tylko nos w komorce i pogiete jak paragraf siedza w domu. Tak ze, marunej babie nalezalo by odpowiedziec niczym Wujek Staszek, Mistrz Ciętej Riposty z dowcipu... :)
Hej😊 ja do wszystkich "niedzieciolubnych", nie jestem rodzicem. Ale może "niedzieciolubni " OGARNIJCIE SIĘ!!! MOŻE JESZCZE WYTRÓĆ WSZYSTKIE PSZCZOŁY BO PZYCZĄ, A CZASEM UŻĄDLĄ. POZDRÓWKA CIEPŁE I WIĘCEJ EMPATII!😊😊😊
No ale te dzieci chyba nie hałasują pani od rana do wieczora pod samym oknem dzień w dzień? Z jednej strony wielu ludzi nie zajmuje się dziećmi na codzień i te dzieci faktycznie z nudów robią co chcą i komu chcą a z drugiej te dzieci też potrzebują odpocząć od zajmowania się nimi 🤦♀ Przedszkole, szkoła to też pewien reżim: wszystko na hasło (myjemy rączki, bawimy się, siusiamy przed spaniem itd.), więc dzieci ukiszone w tym co dorośli im narzucają też potrzebują czasem luzu. ps starsi ludzie mają rozkalibrowany system nerwowy. Mówi się, że "starszy człowiek jest jak dwa razy dziecko". Z drugiej strony ludzie bywają bezkrytyczni wobec zachowania własnych dzieci, ale sądząc ze wzmianki o ruchliwej ulicy to chyba te dzieci pod dom pani nie dotarły.😊😊 I co Pan odpowiedział pani?
5 місяців тому+4
Nie no to był pierwszy taki wieczór. Szacowna sąsiadka nie miała nawet szans dzieci zobaczyć na oczy z powodu drzew. I tak dzieci też potrzebują swojego relaksu, zawsze mnie to irytowało, że ludzie traktują dzieci jak zwierzęta domowe, które trzeba uciszać. No i sposób powitania sąsiadki...
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Teraz wielu ludzi jest głośnych a wiele dzieci pozbawione uwagi, bo bardzo dużo dzieci przebywa w przedszkolu/szkole do oporu, gdzie uwaga jest dzielona na wiele dzieci (->rodzice dużo pracują). ,,,no we wrzasku przebywa. Z uciszaniem to mam wrażenie jest tak, że właśnie strach dzieciom zwrócić uwagę. Może nie wiemy co ta pani ma pod oknami i jej się w końcu ulało?🤷♀ Spotkałam się nawet z opinią, że teraz dzieci mało kto wychowuje i im tłumaczy co jest dobre a co złe a na etapie przedszkola niektóre nauczycielki kupują za swoje pieniądze to, co pomaga wiele rzeczy tłumaczyć (plansze, pomoce do pracy...książeczki na szczęście są w bibliotekach)... No i wreszcie ostatnia sprawa: niejednoznaczne zasady, w jakich przebywają te dzieci. W wielu placówkach nadgodziny dostają różni nauczyciele, żeby nie zatrudniać na wakat. Tak więc dzieci bywają ogłupione tym, że kilka do kilkunastu pań ma każda swoje zasady i tak to się kula.
Ja kiedyś poprosiłam dwóch typków, by poczekali z zapaleniem papierosa, bo dym Mi szkodzi. Jeden z nich dmuchnął Mi dymem w twarz. A drugi, że Oni są myli. Odpowiedziałam, że nie mają kultury.
Po co mi wiedza na temat tego, ile ktoś ma dzieci? przecież to jest nie warte żadnej uwagi.
5 місяців тому+6
No w taki sposób nie zbudujesz bliskiej relacji z rodzicem. Ciebie nie obchodzi ale dla drugiej osoby to cały świat. Jak olejesz czyjś świat to sam zostaniesz olany.
Jak ktoś z automatu zaklada, że normalnie bawiqce sie dzieci to stan wymagający natychmiastowego uciszenia, a dzieci powinno się wychowywać w piwjicy by przypadkiem ich śmiech nie zakłócił spokoju to tak,to jest uprzedzenie wobec małych ludzi.
Mnie z kolei denerwują typowe dla Polski nerwowe wrzaski wszechobecnych, uwięzionych w ogródkach psów. Cóż, jesteśmy narodem chłopów pańszczyźnianych. Mamy rekordowe ilości psów i nie dbamy o ich samopoczucie i wychowanie, jak na Zachodzie.
Zapominasz o tym, że każdy ma prawo do świętego spokoju. Ja rozumiem, że żyjemy w mieście, w społeczeństwie, więc cisza absolutna jest niemożliwa. Nikt też jej nie wymaga. Wymagam minimum przyzwoitości. Czyli skoro za kogoś odpowiadasz, to zadbaj o to, aby ten ktoś nie był uciążliwy dla otoczenia. Najgorsze jest powszechne traktowanie dzieci jak świętych krów. Jeżeli dorosły drze ryja, to zaraz ktoś mu zwróci uwagę. Hałasujące samochody - zamknijmy drogę. Głośna muzyka - likwidujemy lokal, bo przecież mieszkańcy chcą ciszy. Szczekający pies - trzeba usunąć wybieg dla psów. Jazgoczące od rana do nocy dzieci? Żaden problem. Jak ktoś się ośmieli cokolwiek powiedzieć, to on jest tym złym. Jeszcze się człowiek nasłucha idiotycznych "argumentów" typu Ty też kiedyś byłeś dzieckiem. Ja wiem, że młodzi rodzice często po urodzeniu dziecka dostają wybiórczej wady słuchu i przestaje im przeszkadzać jazgot od rana do nocy, ale naprawdę nie każdy zapada na ta chorobę i przede wszystkim nie każdy ma obowiązek znosić hałas generowany przez cudze dzieci. Mam prawo zjeść spokojnie w restauracji. Mam prawo zrobić spokojnie zakupy w sklepie. Mam prawo popracować na home office lub zwyczajnie posiedzieć w domu, nie będąc zmuszanym do słuchania "łaaaaaa, łaaaaaaa" z placu zabaw zlokalizowanego na środku osiedla, lub z patologii typu przedszkole w przyziemu usługowym. Zasada jest prosta: Ty generujesz hałas = Ty masz zapewnić innym ochronę przed tym hałasem. I nie ważne czy jest to pojazd, zwierzę, czy drugi człowiek będący pod twoją opieką. Skoro masz pod opieką tego drugiego człowieka, to się nim zajmij tak, żeby inni nie musieli cierpieć z jego powodu. I nie ma tu absolutnie żadnej różnicy, czy jest to np pijany kolega po imprezie, czy dziecko na placu zabaw. Z jakiegoś powodu większość ludzi traktuje dziecko jako argument i wymówkę na wszystko, ale to jest bullshit w biały dzień. Decybele to decybele i mam gdzieś z czyich ust się wydobywają. Nie mam również obowiązku słuchać idiotycznych "argumentów" że to tylko dzieci, muszą się wyszaleć. Gdybym chciał mieć takie problemy, to sam bym się zdecydował na dziecko. Skoro to Ty się zdecydowałeś na dziecko, to twoim obowiązkiem jest zadbać o to, żeby twoje dziecko nie było problemem dla otoczenia. 🤷♂
@@marteenez Zgadzam się w 100%. Napisałem powyżej, że nie ma dla mnie różnicy czy hałasuje dziecko, pies czy ktokolwiek lub cokolwiek innego. To co jest dla mnie ważne, to żeby ten hałas nie docierał do moich uszu.
5 місяців тому+1
Porównywanie placu zabaw do pijanego dorosłego to jest dopiero fikołek retoryczny. Jak masz pod blokiem tartak to spodziewaj się, że polecą wióry, masz plac zabaw, spodziewaj się, że ktoś się tam będzie bawić. Jak masz aspołeczne zachowania pijanego dorosłego to masz zupełnie inny format problemu. Mam wrażenie, że od dzieci i rodziców oczekuje się, że jak nie zamkną ich w piwnicy na 20 lat wychowania to już są "źle wychowane" i źli rodzice, bo pozwalają dzieciom zakłócać "prawo do świętego spokoju". Nie ma takiego prawa, z tyłka sobie ten argument wyciągnąłeś. To jest naprawdę ciekawe, że bezdzietni najgłośniej słyszą o "źle wychowyujących rodzicach" bo jakieś dziecko zachowało się jak dziecko - czasem głośno, czasem bezmyślnie. Taki urok wychowywania, zapomniałeś jak sam byłeś bajtlem co rzucał błotem czy kamieniami na podwórku i teraz wymagasz od każdego niemożliwych do spełnienia standardów, bp wymagasz jakiejś niejasnej dorozumianej indywidualnie "przyzwoitości" i "nie bycia uciążliwym". Gdzie wyrysujesz zasady? To dzieciofobia, zamaskowana zmyślnymi argumentami, ale dalej dzieciofobia. Od dzieci nie możesz wymagać, a rodziców nie zmusisz do chowania dzieci "bo idzie ten pan co chce mieć święty spokój". Sorki, ale mamy przywilej funkcjonowania w społeczeństwie, którego częścią, czy chcesz czy nie są zarówno dzieci jak i starsze dziadki i trzeba mieć wzgląd na to patrząc szerzej, a nie na koniec własnego nosa.
Ale dlaczego pokazujesz te określenia w stylu "nie gap się, nie wchodź w moją sferę" jako coś złego? Ja nienawidzę gapiących się ludzi i takich którzy wydają się bardziej zainteresowani przez całe życie życiem innych a nie swoim. Jestem nieśmiały. To jest moja tarcza przed niepotrzebnymi interakcjami i ochrona swojej prywatności, tym bardziej że nie wyglądam tak jak wiele osób w tym kraju by chciało. Sam nie raz w filmach mówisz "to niech się gapią, oczy im zwiędną od tego"...
Są ludzie którzy nie mają przyjaciół bo tak im się podoba i co z tym zrobisz? Użyjesz rasistowskich argumentów? To użyj i wiesz, że nie masz wyjścia. AAAHAHAHA
ano tu bym sie nie zgodzil, ze tak im sie podoba. nie jestem psychologiem ale mam wrazenie, ze jesli ktos twierdzi, ze nie ma przyjaciol i dobrze mu z tym, to jest to usprawiedliwianie sie przed soba. zeby nie musiec przyjac do wiadomosci, ze jest tak do dupy, ze nikt sie nie chce ze nim przyjaznic :). najczesciej bo ma charakter antypatyczny, roszczeniowy, nie ma empatii albo nie slucham ludzi i nie zamierza sie zmieniac, bo on sie nie bedzie dla innych zmienial.... normalny czlowiek zawsze potrzebuje chociaz jednego przyjaciela, nawet jesli nie potrzebuje ciagle sie z nim/nia widywac.
Książkę znajdziesz tutaj: www.empik.com/przejmij-kontrole-poczuj-wewnetrzna-sile-zbuduj-trwale-relacje-i-zyj-tak-jak-chcesz-crom-michael-a-joe-hart,p1465404956,ksiazka-p
dzieki za film bardzo mądre spostrzerzenia
Mam wrażenie, że ludzie obecnie nie chcą zbytnio słuchać, albo też nie potrafią tego robić, najlepiej jeśli sami tylko non stop mówią. Trzeba wiedzieć, kiedy się za przeproszeniem zamknąć. Oczywiście warto być osobą życzliwą, jeśli chodzi o zdobycie znajomych w miejscu pracy, to nie powinno się donosić na innych pracowników, a to nie jest takie oczywiste, o tym wspomniałem pół żartem, pół serio 😉
Super poradnik, dziękuję!
❣
❣
❣
Dziękuję za ciekawe rady.Pozdrawiam 😊
Ja mam wrażenie, że bycie serdecznym nie pomaga. ludzie dzisiaj są roszczeniowi, a jak zwróci się uwagę, że hałasuje, szczególnie w trakcie ciszy nocnej, to "sąsiedzi" wyskakują z ryjem.
Ale zastanów sie czy jak wprowadzasz sie na jakies osiedle gdzie ludzie meiszkaja od lat albo jakas wieś to nie mozesz sobie swoich nowych praw wprowadzac tylko bardziej sie dostosowac,chyba ze masz wille obok lasu i sero sasiadów. W prezeciwnym wypadku musisz sie liczyc z ludzmi obok. Nie kazdy toleruje biegajace i wydzuierajace sie dzieciaki. Moze warto by takei dziec poslać od mlodych lat na jkies sporty zeby tam wyladowaly swoja energie a nie komus pod chatą.
@@theBaryLsoN czyli jak ktoś sobie robi remont o 2 w nocy albo codziennie imprezy po 22 to mam się dostosować?
@@michak.i3207 Wątpię żeby ktoś robił codziennie imprezy w nocy i remonty. Każdemu się zdarzyło zrobić imprezę czy robic remont i być troche głośniej. A co na to reszta mieszkańców budynku?
@@theBaryLsoN możesz sobie wątpić. Ale to nie znaczy że tak nie jest.
@@michak.i3207 Ty tu mowisz o jakis skrajnosciach widze. JA mowie ze ogolnie jak ktos sie do czegos czepia to nikt tego nie lubi,nikt nie lubi jak mu sie zwraca uwage itd Widocznie trafiles na jakas skrajnosc a druga sprawa jak meiszkasz w otoczeniu ludzi mlodych to sie nie dziw ze bedzie glosno ,neistety spokoj to sie ma w domu pod lasem lub w bloku gdzie meiszkaja sami emeryci.
Są ludzie z podzielną uwagą, które mogą mówić jednocześnie🙂
2:20 Cóż ten argument ma dwie strony. Jak bardzo głośno były te dzieci skoro przez 50 metrów ruchliwej ulicy było je słychać?
"Normalnie" głośno. To żaden argument by drzeć się i wymachiwać łapami.
"Normalne" głośno dla rodziców jest inne niż dla ludzi bez dzieci :) Nie usprawiedliwia to sposobu komunikacji sąsiadki oczywiście
Mnie z kolei denerwują typowe dla Polski nerwowe wrzaski wszechobecnych psów. Cóż, jesteśmy narodem chłopów pańszczyźnianych. Mamy rekordowe ilości psów i nie dbamy o ich wychowanie, jak na Zachodzie.
Albo ta ruchliwa ulica i drzewa niezbyt "zagłuszały hałas" (więc są bez znaczenia dla sytuacji), albo te dzieci zdecydowanie nie miały poziomu "normalnego" skoro je było aż tam słychać.
No niestety jedno z dwojga.
BTW zabawne jest stwierdzenie "z japą" zaraz po zaleceniu "okazuj serdeczność"
@@parheliaa zabawne jest jak wiele osób próbuje usprawiedliwiać agresywną sąsiadkę zakładając, że jednak śmiechy zabawy dzieci to coś nienormalnego i powinny zniknąć. Nie,nic nie usprawiedliwia takiego "przywitania" a już na pewno nie mali ludzie zachwoujwcy się jak mali ludzie. Tak wielu zapomina, że jeszcze parę lat temu sami byli brzdącami bawiącymi się beztrosko i wesoło.
Mialem kumpla ktory mowi ze jak sie wyprowadzi na wioske to ebdzie sobiew sluchal muzyki glosno i bedzie sie czul jak u siebie. Jak bardzo sie zdziwil jak rdzenni mieszkancy szybko sprowadzil igo na ziemie i zaczeli sluchac jeszcze glosniej disko polo a to byl dopiero poczatek wojny. Ja mam wnioski takie ze jak jestes gdzies nowy to nie mozesz sobie robic co chcesz i nie szanowac ludzi kotrzy tam zyli od zawsze i mieli spokoj. Musisz sie troche do nich dostosować a nie wyznaczac nowe zasady,bo nic z tego dobrego nie wyjdzie :)
Ton głosu jest ważniejszy niż same słowa. Niedawno to odkryłam i się zszokowałam. Zawsze jestem pomocna i raczej miła (choć też sarkastyczna), żartuję sobie, nie obrażam się i nie mam wybujałego ego, dzień dobry, do widzenia, czy mogę pomóc, przepraszam itd., ale zauwazyłam, że kiedy poznaję kogoś nowego, ci ludzie niekoniecznie są zainteresowani utrzymaniem ze mną relacji. W końcu doszłam do wniosku, że to przez TON mojego głosu. Nawet kiedy mówię najprostszą rzecz, typu "Po co tam idziesz?", to brzmię tak, jakbym była niezadowolona lub wręcz miała pretensję o coś. Zszokowało mnie to. Nawet nie wiecie, jak ciężko jest zmienić takie przyzwyczajenie, to tak jakbyście próbowali po 30 latach życia zmienić swój chód. K****, prawie niemożliwe. Ale staram się, bo nie chcę brzmieć na tak zgorzkniałą (chociaż wewnętrznie chyba po prostu jestem zgorzkniała i niezadowolona).
Masz rację, najlepiej to rozpoznać nagrywając się w normalnych sytuacjach i potem odsłuchując. Ja tak odkryłem, ze mam taki ponury głos, zupełnie tego nie dostrezgałem.
To głupie ale masz rację. To głupie bo tak nie powinno być. Liczy się (powinien się liczyć) przekaz, ale większość ludzi odbiera Cię po tym JAK mówisz, nie CO mówisz XD. Wiem bo mam podobnie. Mówię "proszę", "dziękuję", te wszystkie słowa ale ludzie odbierają mnie jakbym był zły albo coś bo mam taki a nie inny ton głosu.
To idiotyczne jakby się nad tym zastanowić. Analogiczna sytuacja jak z tym że ludzie wolą towarzystwo osób przy których CZUJA SIĘ lepiej, nie osób mądrych, szczerych, którzy może nawet chcą dla nich dobrze, tylko osób... nawet głupich, płytkich, które nie mówią na głos co myślą tylko to co inni chcą od nich usłyszeć ale są (brzmią jak) "sympatyczne" 🤷🏻♀️
A propos nieuprzejmosci... Chodze od jakiegos czasu na silownie i widze ogromny kontrast w zachowaniu ludzi. Od razu w szatni widzisz, kto jest z "mlodego pokolenia" a kto jest dinozaurem. Kiedys "za moich czasow" jak to sie mowi, jak czlowiek wchodzil do pomieszczenia, powiedzmy do szatni, to mowil ogolne CZESC... A teraz? pojedyncze jednostki sie odezwa. Wiekszosc wlazi, ani slowa, jak do obory. I nie mowie tu o tych co maja non stop sluchawki w uszach. Gosciu przychodzi z ulicy i nie bąknie niczego. Ludzie sami sie alienuja od innych.
A co do dzieci... sam jestem powiedzmy umiarkowanym dzieciofobem :)) Ale bawiace sie dzieciaki, nawet jak te piski mi czasem wierca mozg, to mi nie przeszkadzaja. Czlowiek sie powinien cieszyc, ze jeszcze w ogole jakies dzieci na dworze widzi, jak sie bawia, a nie tylko nos w komorce i pogiete jak paragraf siedza w domu. Tak ze, marunej babie nalezalo by odpowiedziec niczym Wujek Staszek, Mistrz Ciętej Riposty z dowcipu... :)
Hej😊 ja do wszystkich "niedzieciolubnych", nie jestem rodzicem. Ale może "niedzieciolubni " OGARNIJCIE SIĘ!!! MOŻE JESZCZE WYTRÓĆ WSZYSTKIE PSZCZOŁY BO PZYCZĄ, A CZASEM UŻĄDLĄ. POZDRÓWKA CIEPŁE I WIĘCEJ EMPATII!😊😊😊
No ale te dzieci chyba nie hałasują pani od rana do wieczora pod samym oknem dzień w dzień? Z jednej strony wielu ludzi nie zajmuje się dziećmi na codzień i te dzieci faktycznie z nudów robią co chcą i komu chcą a z drugiej te dzieci też potrzebują odpocząć od zajmowania się nimi 🤦♀ Przedszkole, szkoła to też pewien reżim: wszystko na hasło (myjemy rączki, bawimy się, siusiamy przed spaniem itd.), więc dzieci ukiszone w tym co dorośli im narzucają też potrzebują czasem luzu.
ps starsi ludzie mają rozkalibrowany system nerwowy. Mówi się, że "starszy człowiek jest jak dwa razy dziecko".
Z drugiej strony ludzie bywają bezkrytyczni wobec zachowania własnych dzieci, ale sądząc ze wzmianki o ruchliwej ulicy to chyba te dzieci pod dom pani nie dotarły.😊😊
I co Pan odpowiedział pani?
Nie no to był pierwszy taki wieczór. Szacowna sąsiadka nie miała nawet szans dzieci zobaczyć na oczy z powodu drzew. I tak dzieci też potrzebują swojego relaksu, zawsze mnie to irytowało, że ludzie traktują dzieci jak zwierzęta domowe, które trzeba uciszać. No i sposób powitania sąsiadki...
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Teraz wielu ludzi jest głośnych a wiele dzieci pozbawione uwagi, bo bardzo dużo dzieci przebywa w przedszkolu/szkole do oporu, gdzie uwaga jest dzielona na wiele dzieci (->rodzice dużo pracują). ,,,no we wrzasku przebywa. Z uciszaniem to mam wrażenie jest tak, że właśnie strach dzieciom zwrócić uwagę. Może nie wiemy co ta pani ma pod oknami i jej się w końcu ulało?🤷♀
Spotkałam się nawet z opinią, że teraz dzieci mało kto wychowuje i im tłumaczy co jest dobre a co złe a na etapie przedszkola niektóre nauczycielki kupują za swoje pieniądze to, co pomaga wiele rzeczy tłumaczyć (plansze, pomoce do pracy...książeczki na szczęście są w bibliotekach)...
No i wreszcie ostatnia sprawa: niejednoznaczne zasady, w jakich przebywają te dzieci. W wielu placówkach nadgodziny dostają różni nauczyciele, żeby nie zatrudniać na wakat. Tak więc dzieci bywają ogłupione tym, że kilka do kilkunastu pań ma każda swoje zasady i tak to się kula.
"To nie Ty masz przyjaciół tylko Twój sukces" - stety niestety.
Leszku sześć!
❤
Ja kiedyś poprosiłam dwóch typków, by poczekali z zapaleniem papierosa, bo dym Mi szkodzi. Jeden z nich dmuchnął Mi dymem w twarz. A drugi, że Oni są myli. Odpowiedziałam, że nie mają kultury.
Po co mi wiedza na temat tego, ile ktoś ma dzieci? przecież to jest nie warte żadnej uwagi.
No w taki sposób nie zbudujesz bliskiej relacji z rodzicem. Ciebie nie obchodzi ale dla drugiej osoby to cały świat. Jak olejesz czyjś świat to sam zostaniesz olany.
Kontrola jest w komunikacji miejskiej i co ma to wspólnego ze zdobywaniem przyjaciół? Znowu jakiś wytrych do kasy pancernej z listą manipulacji.
Jak komuś nie pasuje jazgot to jest dzieciofobem?
Jak ktoś z automatu zaklada, że normalnie bawiqce sie dzieci to stan wymagający natychmiastowego uciszenia, a dzieci powinno się wychowywać w piwjicy by przypadkiem ich śmiech nie zakłócił spokoju to tak,to jest uprzedzenie wobec małych ludzi.
Mnie z kolei denerwują typowe dla Polski nerwowe wrzaski wszechobecnych, uwięzionych w ogródkach psów. Cóż, jesteśmy narodem chłopów pańszczyźnianych. Mamy rekordowe ilości psów i nie dbamy o ich samopoczucie i wychowanie, jak na Zachodzie.
Zapominasz o tym, że każdy ma prawo do świętego spokoju. Ja rozumiem, że żyjemy w mieście, w społeczeństwie, więc cisza absolutna jest niemożliwa. Nikt też jej nie wymaga.
Wymagam minimum przyzwoitości. Czyli skoro za kogoś odpowiadasz, to zadbaj o to, aby ten ktoś nie był uciążliwy dla otoczenia.
Najgorsze jest powszechne traktowanie dzieci jak świętych krów. Jeżeli dorosły drze ryja, to zaraz ktoś mu zwróci uwagę. Hałasujące samochody - zamknijmy drogę. Głośna muzyka - likwidujemy lokal, bo przecież mieszkańcy chcą ciszy. Szczekający pies - trzeba usunąć wybieg dla psów.
Jazgoczące od rana do nocy dzieci? Żaden problem. Jak ktoś się ośmieli cokolwiek powiedzieć, to on jest tym złym. Jeszcze się człowiek nasłucha idiotycznych "argumentów" typu Ty też kiedyś byłeś dzieckiem.
Ja wiem, że młodzi rodzice często po urodzeniu dziecka dostają wybiórczej wady słuchu i przestaje im przeszkadzać jazgot od rana do nocy, ale naprawdę nie każdy zapada na ta chorobę i przede wszystkim nie każdy ma obowiązek znosić hałas generowany przez cudze dzieci.
Mam prawo zjeść spokojnie w restauracji. Mam prawo zrobić spokojnie zakupy w sklepie. Mam prawo popracować na home office lub zwyczajnie posiedzieć w domu, nie będąc zmuszanym do słuchania "łaaaaaa, łaaaaaaa" z placu zabaw zlokalizowanego na środku osiedla, lub z patologii typu przedszkole w przyziemu usługowym.
Zasada jest prosta: Ty generujesz hałas = Ty masz zapewnić innym ochronę przed tym hałasem. I nie ważne czy jest to pojazd, zwierzę, czy drugi człowiek będący pod twoją opieką. Skoro masz pod opieką tego drugiego człowieka, to się nim zajmij tak, żeby inni nie musieli cierpieć z jego powodu. I nie ma tu absolutnie żadnej różnicy, czy jest to np pijany kolega po imprezie, czy dziecko na placu zabaw.
Z jakiegoś powodu większość ludzi traktuje dziecko jako argument i wymówkę na wszystko, ale to jest bullshit w biały dzień. Decybele to decybele i mam gdzieś z czyich ust się wydobywają. Nie mam również obowiązku słuchać idiotycznych "argumentów" że to tylko dzieci, muszą się wyszaleć. Gdybym chciał mieć takie problemy, to sam bym się zdecydował na dziecko.
Skoro to Ty się zdecydowałeś na dziecko, to twoim obowiązkiem jest zadbać o to, żeby twoje dziecko nie było problemem dla otoczenia. 🤷♂
@@marteenez Zgadzam się w 100%. Napisałem powyżej, że nie ma dla mnie różnicy czy hałasuje dziecko, pies czy ktokolwiek lub cokolwiek innego. To co jest dla mnie ważne, to żeby ten hałas nie docierał do moich uszu.
Porównywanie placu zabaw do pijanego dorosłego to jest dopiero fikołek retoryczny. Jak masz pod blokiem tartak to spodziewaj się, że polecą wióry, masz plac zabaw, spodziewaj się, że ktoś się tam będzie bawić. Jak masz aspołeczne zachowania pijanego dorosłego to masz zupełnie inny format problemu. Mam wrażenie, że od dzieci i rodziców oczekuje się, że jak nie zamkną ich w piwnicy na 20 lat wychowania to już są "źle wychowane" i źli rodzice, bo pozwalają dzieciom zakłócać "prawo do świętego spokoju". Nie ma takiego prawa, z tyłka sobie ten argument wyciągnąłeś. To jest naprawdę ciekawe, że bezdzietni najgłośniej słyszą o "źle wychowyujących rodzicach" bo jakieś dziecko zachowało się jak dziecko - czasem głośno, czasem bezmyślnie. Taki urok wychowywania, zapomniałeś jak sam byłeś bajtlem co rzucał błotem czy kamieniami na podwórku i teraz wymagasz od każdego niemożliwych do spełnienia standardów, bp wymagasz jakiejś niejasnej dorozumianej indywidualnie "przyzwoitości" i "nie bycia uciążliwym". Gdzie wyrysujesz zasady? To dzieciofobia, zamaskowana zmyślnymi argumentami, ale dalej dzieciofobia. Od dzieci nie możesz wymagać, a rodziców nie zmusisz do chowania dzieci "bo idzie ten pan co chce mieć święty spokój". Sorki, ale mamy przywilej funkcjonowania w społeczeństwie, którego częścią, czy chcesz czy nie są zarówno dzieci jak i starsze dziadki i trzeba mieć wzgląd na to patrząc szerzej, a nie na koniec własnego nosa.
Ale dlaczego pokazujesz te określenia w stylu "nie gap się, nie wchodź w moją sferę" jako coś złego? Ja nienawidzę gapiących się ludzi i takich którzy wydają się bardziej zainteresowani przez całe życie życiem innych a nie swoim. Jestem nieśmiały. To jest moja tarcza przed niepotrzebnymi interakcjami i ochrona swojej prywatności, tym bardziej że nie wyglądam tak jak wiele osób w tym kraju by chciało. Sam nie raz w filmach mówisz "to niech się gapią, oczy im zwiędną od tego"...
Są ludzie którzy nie mają przyjaciół bo tak im się podoba i co z tym zrobisz? Użyjesz rasistowskich argumentów? To użyj i wiesz, że nie masz wyjścia. AAAHAHAHA
ano tu bym sie nie zgodzil, ze tak im sie podoba. nie jestem psychologiem ale mam wrazenie, ze jesli ktos twierdzi, ze nie ma przyjaciol i dobrze mu z tym, to jest to usprawiedliwianie sie przed soba. zeby nie musiec przyjac do wiadomosci, ze jest tak do dupy, ze nikt sie nie chce ze nim przyjaznic :). najczesciej bo ma charakter antypatyczny, roszczeniowy, nie ma empatii albo nie slucham ludzi i nie zamierza sie zmieniac, bo on sie nie bedzie dla innych zmienial....
normalny czlowiek zawsze potrzebuje chociaz jednego przyjaciela, nawet jesli nie potrzebuje ciagle sie z nim/nia widywac.
Nic bym nie zrobił