Osobiście znam historię jak wypowiadał się właściciel restauracji w mieście turystycznym na temat cen piwa. Wiec nie dość, że kupował piwo z browaru na końcu terminu ważności za pół ceny, oczywiście sprzedając je po upływie terminu ważności to jeszcze specjalnie marżę wywalał w kosmos bo twierdził, że on chce klienta co wypije 1 piwo w wysokiej cenie a nie obszczymura co przyjdzie tylko na 3 piwa jak były by tańsze, ale nie zamówi nic do jedzenia. Twierdził, że nie chce, aby się u niego pojawiały osoby co wypiją za dużo bo wtedy awantury, obszczane kible i generalnie poziom knajpy spadnie. Zatem przychylam się do tekstów o chciwych właścicielach i nawet jak piwo było by z kega po 20 groszy to sprzedawali by to po 15 zł.
No moja intuicja jest podobna. Największa szansa by napić się piwa lanego, to znaleźć sobie lokalną nurownię, w która żyje z wujów, co to przesiadują tam dzień w dzień. Takich miejsc jest coraz mniej, bo ludzie, którzy trochę hobbystycznie je prowadzą (przez zasiedzenie, współuzależnienie lub jako dodatkowy biznes) wykruszają się. A te balansujący na granicy lokalnego baru vs modnej miejscówki z jakimś jedzeniem też podnoszą ceny, by nie użerać się z tymi nocnymi ćmami z mądrościami po kilku głębszych. Z rynku warszawskiego: Parana na Marszałkowskiej zamknięta po pandemii, Drink Bar na Wspólnej już mocno się ceni, Bar Alpejski na Międzynarodowej, 18 ziko za Kasztelana, Kuźnia (kto wie ten wie), zamnięta. To dlatego ludzie idą na schodki z wypakowanymi siatami. Multitapy są fajne, ale nie wyciągi z konta po wizycie w nich :-)
Dlatego Polacy generalnie nie przepadają za prywaciarzami, bo to często takie właśnie cwaniaczki bez grama szacunku do klienta czy też własnego pracownika. Byle się tylko nachapać i to w jak najkrótszym czasie, reszta się zbytnio nie liczy. Za dużo robiłem w Januszpolach (branże różne, żeby nie było, że akurat na taką trefną wpadłem), żeby mieć wątpliwości co do tego, że jest to ta dominująca tendencja.
@@calder2618 A czemu sam nie zostałeś prywaciarzemw polsce i nie pokazales cwaniaczkom dookola jak zarobic godnie i z poszanowaniem pracownika? Nie lepsze to niz orka na etacie?
Pracuję w branży horeca od lat. Dlaczego ceny lodów nie spadają, chociaż lodziarnie wyrastają jak grzyby po deszczu? Ponieważ koszty prowadzenia biznesu cały czas rosną. Drożeje nieustannie prąd, surowiec, wzrasta płaca minimalna. Dlatego taki właściciel budy z lodami prędzej ją zamknie, niż obniży ceny. A na jej miejsce powstaną dwie kolejne i ludzie będą nadal kupować. Dlatego gałka lodów 20 lat temu kosztowała 2 zł, a dziś 9 zł i będzie drożeć dalej. A nawet jeśli konsumenci przestaną kupować drogie lody, to nikt nie obniży cen, tylko zamknie biznes i otworzy inny. A Polacy zamiast lodów gałkowych będą kupować znów Big Milki w sklepach jak 20 lat temu, tak jak kupują piwo w sklepach zamiast lanego w lokalach.
11:18 no i tu się niestety objawia, jak bardzo błędne myślenie to jest. Jak teraz tych lodziarni rzeczywiście wyrosło jak grzybów po deszczu, a ceny w nich wszystko tylko nie maleją - z sezonu na sezon rosną w takim tempie, że jak przez ostatnich kilka lat nawet czasami jadłem te "kraftowe lody", to ostatnio nawet za kraftowe już nie zapłacę tyle ile sobie śpiewają. Tak, coraz więcej lodziarni się otwiera, a mimo to są coraz droższe.
Skoro są coraz droższe, a ludzie dalej kupują, to dlaczego mają tanieć? Przeciez Kopyr to właśnie powiedział. W takiej sytuacji możliwe, że rynek jest dalej perspektywiczny i trzeba otwierać kolejne lodziarnie.
Tomek Ty mówisz jak powinno to działać, logicznie. Tylko, że w tym kraju wszystko działa odwrotnie niż powinno. Gwarantuje ci, że jeżeli coś zaczyna sie lepiej sprzedawać to cena zawsze idzie mocno do góry i nawet jak przyjdzie konkurencja to oni się prędzej dogadają między sobą niż zaczną obniżać ceny ....
@@gallanonim1379 Wszystkich nie muszę, nie zapędzaj się bo nie kady w PL podziela tak durne teorie na temat zmów cenowych. Mogłbym pobać Ci kilkanaście przykładów z życia swojego i innych branż o tym jak dostawcy usług/producenci rywalizują ze sobą, jak wygląda to od środka, ile razy ktoś stara się przelicytować Cię na cenę i to w dół, ale chyba się tyle w zyciu naobserwowales i wiesz lepiej, że szkoda klawiatury.
Brawo Kopyr, nawet w Twoim przykładzie cena piwa ostatecznie wzrosła wraz z popytem o 3 złote. I to przy optymistycznym założeniu, że obok powstała tańsza konkurencja, co w wielu miejscach jest niemożliwe :)
To prawda, że z powodów które sam wymieniłeś może dojść do sytuacji w której zwiększenie ogólnej konsumpcji doprowadzi w długim okresie do zmniejszenia cen w całej branży i generalnie na tym polega rozwój gospodarczy (nowa alokacja zasobów lepiej zaspakaja potrzeby) ale nie bierzesz pod uwagę jednej rzeczy. Zmiany dotyczą pojedynczych restauracji a nie całej branży więc nie musi zreformować się całe społeczeństwo żeby doszło do tego "przeskoku". Wystarczy, że pojedyncze restauracje postanowią sprzedawać piwo w dużej skali i w ten sposób zachęcić lokalnych konsumentów do zmienienia swoich nawyków a w ślad za nimi pójdą kolejne. W praktyce też to zresztą tak wygląda, są sieci takie jak "banialuka" i funkcjonują dzięki temu, że mają gigantyczny obrót (niskie koszty transportu, pracy, brak zepsutego piwa, brak pustych stolików itd), polacy mają możliwość wyboru "efektu skali" ale w praktyce niewiele to zmienia. To moim zdaniem świadczy o tym, że jednak przyczyna dla której są takie różnice w cenach lanego piwa między polską a czechami jest inna. Oprócz vatu oraz akcyzy o których wspominałeś znaczenie może mieć np płaca minimalna która jest dużo niższa w czechach i zawsze przekłada się bardzo mocno na ceny w gastro
Panie Tomku, dobrym przykładem są wyjazdy zagraniczne all inclusive. Kiedyś - drogie, zarezerwowane dla najbogatszych, później - ilość biur podroży rośnie lawinowo, ceny wycieczek spadają, osiągają poziomy tak niskie, że klient czasami woli wyjechać niż spędzić wakacje w Polsce. Po Covidzie sytuacja się zmienia, ale na to działają specyficzne, pocovidowe czynniki.
@@marioboss79 co ma wspólnego karol okrasa ze zwykłą restauracją czy barem? on operuje w totalnie innej sferze jakości oferowanych usług i przede wszystkim CEN, które są kompletnie nie skierowane w przeciętnego konsumenta
@@przemysawmazur5350 to nie ma żadnego znaczenia. Jak wprowadzono lockdown covidowy to pamiętam jak cena benzyny spadła chyba do 3,50, a jak wybuchła wojna na Ukrainie i wszyscy kupowali paliwo na zapas to cena skoczyła do ponad 8 i jak się rynek ustabilizował to znowu spadła. Hurtowa cena pradu w niektórych krajach spada do cen ujemnych momentami jak jest nadprodukcja że źródeł odnawialnych. Cały czas popyt vs podaż.
Ta teoria którą przedstawiłeś jest jak najbardziej logiczna, ale dodałeś na końcu, że w Czechach nadal są odrapane stoliki, a u nas eleganckie. Może stąd ta wysoka cena bo koncernowe browary w Polsce inwestują w lokale w zamian za sprzedaż piw z ich browarów, a potem kasa musi się zwrócić i dyktują im wyższe ceny za piwo.
Jak żyję nie spotkałem pubu/restauracji/budy z kebabem gdzie doszłoby do obniżki cen. Lokale w Polsce robią tylko dwie rzeczy: podnoszą ceny albo się zamykają.
@@piotrb4130 Nie wiem jak jest za granicą, bo za mało byłem żeby zaobserwować takie zmiany. Piszę w kontekście filmu, w którym Kopyr teoretyzuje o obniżkach na rynku, na którym jak żyję żadnej obniżki nie widziałem i jak przypuszczam on sam tez nie widział tyko tak gada. Także o inflacji to jemu pisać a nie mnie.
@@Miodowy no właśnie z amało widziałeś i to jest klucz. POdwyżkiw gastronomii są widoczne w całej Unii, więc przypisywanie narodowośći temu zjawisku to spory błąd.
@@piotrb4130 Bardzo słuszne uwagi... tylko, że kompletnie zbędne, bo ja niczego nie przypisuję. Odnoszę się do filmu pod tytułem „A gdyby Polacy pili więcej piwa...". Wiec co w tym kontekście mnie obchodzą trendy europejskie, skoro autor mówi o teoretycznych obniżkach w Polsce? Jemu to powiedz.
Zanim obejrzę - obstawiam, że jakby popyt wzrósł to ceny by jeszcze wzrosły, a nie spadły. Miałem swój ulubiony lokal w Gdańsku który jak stał się bardziej popularny i ciężko się robiło o wolne miejsce to ceny piwa wystrzeliły w kosmos i odechciało mi się wydawać 60zł za 3 piwa
fajnie macie, popularny lokal w Warszawie (cuda) nie tylko podniósł ceny (22-28), ale jeszcze zaczął w tej cenie lać 0.4 natomiast nie ma się co dziwić tą sytuacją, biznes się nie skaluje, a przy sporym oblężeniu podniesienie cen powoduje, że pracujesz mniej za te same pieniądze; pamiętaj, że dużo ludzi w lokalu to dodatkowi barmani, więcej sprzątania, etc.
@@ghnm5tr nie będzie zmuszony. Możesz wydać 100 produktów za 10zł zatrudniając dwóch pracowników, albo 50 za 20zł zatrudniając jednego. Nie wiem jak mam to jaśniej wytłumaczyć.
Kopyr, mógłbyś nagrać o co chodzilo za PRL z budkami z piwem, na jakiej zasadzie to działało, w jakich latach, jakie tam piwo dawali, gdzie i jak w Polsce to działało?
Dzialalo wszedzie, byly to podrzędne bary serwujące piwo bez żarcia i wodkę, najczesciej zadymione speluny. Serwowano to co bylo miejscowe, W Żninie Pałuckie, w Bydgoszczy przy dworcu Kujawiaka a w warszawie Krolewskie
Przykład wszech ogarniających nas lodziarni poruszył moje zastanowienie i tak sobie myślę, że teraz jest wysyp kawiarni (przynajmniej w Gdańsku). Jedna obok drugiej. Na dodatek każda serwuje lody ;-) Cena kaw jest zbliżona, i generalnie widać nawet delikatne korekty w dół. Wątpię żeby na przestrzeni kilku lat ceny piw w knajpach spadły, a szkoda...
2:48 rolnictwo jest wolnym rynkiem? A dotacje unijne, zależne też od tego, co się uprawia? Do tego jakieś dofinansowania na maszyny rolnicze no i polityka cłowa UE eliminująca zagraniczną konkurencję
Ja już po tym wyłączyłem XD Kurwa no tak bo przecież jak ceny w 2024 wzrosną na ziemniaka to przecież teraz zasiewając to za raz moment będzie ziemniak, nie tak, że trzeba zasiać w odpowienim momencie i akurat chwilowy popyt zniknie (albo związany z spekulacją) a no i maszyny to rolnik też za bezcen sobie kupi. Przecież ziemniak, kapusta czy pszenżyto to się tym samym sprzętem zbiera. Kopyr może na piwie się zna ale na gospodarce to nichuja XD
Niektóre wrażliwe sektory muszą być chronione, bo jednak zycie pokazuje, ze pochodzenie kapitału ma znaczenie. Szczególnie, gdy wszyscy się bawią w protekcjonizm
Ogólnie z tymi takimi knajpami po taniości, to w sumie zacząłem się zastanawiać, że jak tam miałem 16-20 lat i piłem piwo z kumplami właśnie gdzieś tam przy rzece, nad jeziorem i nigdy nie odwiedzaliśmy lokalnych barów itp. Bo twierdziliśmy że tam żule siedzą, że to meliny odrapane itp. W jednym nawet był bilard i piwo w cenie podobnej jak w sklepie, ale mimo to tam nie chodziliśmy bo to był dla nas taki obciach siedzieć wśród tam lokalnej ferajny. Ale z drugiej strony jak się jedzie do Czech i idzie się do analogicznej pijalni tylko że czeskiej, to mmm... wspaniałości i fajne piwa szkoda że nie ma tak u nas. Mimo że w lokalnej pijalni polskiej u mnie na wsi stolik tak samo odrapany jak w tej hospodzie xD
Pamiętam jak w 2017 byłem w Ełku, w hotelowej restauracji, najtańszym piwem lanym i ogólnie było piwo lokalne, kosztowało 6 zł, co najlepsze było to piwo na tyle samaczne że chciało się zamówić kilka pod rząd. Wszystko inne wydawało się nieopłacalne i uważam że właśnie tak powinno być wszędzie. Kilka lat po tym poszedłem do pizzerii w mieście w ogóle nie turystycznym poszedłem z kolegą do lokalu w którym lane było po 10 zł a było to Tyskie. W ślepym teście kolega nie odróżnił tego piwa od mocno schłodzonej Cisowianki, co ciekawe w podobnej cenie. Lokal w Ełku odwiedzę w nadchodzące lato. Tamtego lokalu z Tyskim lanym nie odwiedzę już więcej mimo że do niego mam 26 a nie 170 km.
Generalnie tak jest, im więcej chetnych tym cena większa, bo i tak kupią, a jak sprzedaż nieco spadnie to i tak są na plus lub na tyle samo - ale bardzo ważne to co Tomek powiedział w poprzednim filmie, że jest mało opłacalne sprzedawać taniej, bo sprzedaje się mało i jest problem bo się psuje, keg musi byc opróźniony szybko - to nie puszki kurzące się na regale w kauflandzie. Więc wysoka cena jest amortyzacją tego, że co jakiś czas kilkanaście litrów idzie do zlewu, bo nie zeszło wystarczająco szybko. Kupują keg 30L = 60 piw, 40 sprzedają po 15 (600zł), 20 piw wylewają bo skisło i wychodzi na to samo jakby sprzedali 60 piw (całą beczke) po 10zł. Więc nie do konca popyt i podaż tu zadziała bo wchodzi skala i opłacalność sprzedaży w bardzo małych ilościach (jak wiadomo im mniej, tym drożej za sztukę) ;) Podoba mi się odpowiadanie filmem na komentarze spod poprzedniego, jak kiedyś, na gorąco, 1000 ibu najlepsiejsze :)
Po kilku latach ciągłego spadku wpływów akcyzowych za alkohol SLD zdecydowało się na znaczącą obniżkę akcyzy. W pierwszym roku po obniżce wpływy akcyzowe były większe o ponad 200mln, a w następnym roku o 500mln. Znacząca obniżka ceny prowadzi do większych wpływów wynikających ze zwiększonej sprzedaży
@11:00 Czyś Ty pod lodem zasnął kilka lat? Szał na lodziarnie rzemieślnicze to był kilka lat temu. Mówisz 3 w Obornikach XD. Panie, u mnie na ulicy były trzy! Ale po sezonie, dwóch ludzie ochłonęli, korekta i teraz ostał się jeden i jedna „buda” otwierana tylko na lato.
Ja bym jednak sprawdził co ludzie do tego piwa biorą. U nas do piwa bierze się drugie piwo, w Czechach różne przekąski. Jak da się zarobić na dodatkach to cena piwa może być też niższa.
3:40 Bary musiałyby oferować subskrypcję dla stałych klientów typu : 2 z 3 dni weekend - pierwsze piwo po 14 PLN (stawka za najtansze piwo w ofercie) 2 z 4 dni od Poniedziałku do Czwartku - pierwsze piwo po 8 PLN (stawka za najtansze piwo w ofercie) karta prepaid piwosza 180 PLN/miesiąc
Wbrew pozorom przykład z rolnictwem jest całkiem trafiony . Tyle że nie miarodajny jako taki . Sama żywność ściśle podlega popytowi i podaży . Więc rynek jak najbardziej . Tyle że rolnictwo mocno jest bardzo mocno podlega regulacji i subsydiom więc ten wolny rynek to nie bardzo jednak :-)
W tej dyskusji trzeba by było odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Jaka jest marża jaką narzuca lokal? Czy mamy dużo lokali, w których jest małe obłożenie i obrót na sprzedaży piwa, czy mamy mało lokali w których jest duże obłożenie? Oraz czemu różnice w cenie między piwami kraftowymi/regionalnymi są bezwzględnie dużo niższe w lokalach niż w sklepach?
Ciekawi mnie też jedna rzecz. Mianowicie w Czechach byłem tylko raz i widziałem, że piwa w lokalu leje się tam dużo. Natomiast ja mieszkam 15 km od granicy ze Słowacją. Zauważam, że tam też jest pełno takich gospód po wsiach, jesnak ruch jest tam mniejszy niż w Czechach. Jednak cena tego piwa čapovanego to najczęściej 1,50€ czyli około 6,50 zł. Czyli pomimo mniejszego ruchu niż w Czechach to cena jest niska.
hah, mieszkam w Warszawie, zgadza się, coraz więcej lodziarni przybywa, bywa, że jedna obok drugiej, ale nie uwierzycie...każda nowo otwarta jest droższa od poprzedniej
Jakoś nie przekonuje mnie ta teoria - będzie tylko o cenie (bez dodatków, wystrój, muzyka w barze, itp.) cena spada -> popyt rośnie i chyba taka jest zależność oczekiwanie, że jak wzrośnie popyt to cena spadnie na piwa lane chyba nie spełni się
Tylko, że sprzedaż piwa nie jest wolnorynkowa, ale jest działalnością koncesjonowaną. Chciałem otworzyć multitap w swoim 40-tysięcznym mieście i samo otrzymanie koncesji to jakaś masakra, zwłaszcza koncesji na sprzedaż piwa spożywanego poza lokalem (znowu, w moim mieście takich punktów jest tylko 100), a jednak w kraftowym pubie kilka butelek Cantillon wypada mieć. Koncesje sprawiają, że nie ma mowy o konkurencyjnych usługach.
I to jest wiedza, której niestety komentarzowi narzekacze nie rozumieją, co w życiu jedyne co prowadzili to rower i samochód, ewentualnie hulajnogę. Prowadzenie biznesu to cięzki kawałek chleba i wiatr w oczy a ludziom się wydaje, że to powinna byc dzialalnosc pol charytatywna.
@@Robert-mr4kh Wybacz ale z tej wypowiedzi kompletnie nic nie wynika. Każdy szynkarz mierzy się nieco z innymi problemami, więc takie zbiorcze traktowanie tematu jest co najmniej nierozsądne a prędzej glupie.
@@piotrb4130 Nie zgodzę się .Wiesz dlaczego?Bo na takiej samej zasadzie możemy dyskutować o moralności tych szynkarzy .Wystarczy że jeden zostaje monopolista na lokalnym rynku i zaraz zawyża ceny. Bo czemu by nie . Jestem jak najbardziej za mniejszym wyzyskiem fiskalnym mniejszego biznesu . Ale w zamian oczekuję lepszej egzekucji etyki prowadzenie tegoż interesu . Jak każdego innego w sumie też . Zabawne że w kwestii cen usług nie wspomina się o etyce w biznesie . Tak?Nie?😂
No ja się jednak przychylam do intuicji tych, którzy w reakcji na popyt widzą hasło "golić frajerów". Każdy powód jest dobry, by lanego koncerniaka sprzedawać za 18-20 zł. Ładny widok, turystyczne miejsce (czyli sezon trwa tylko 3-4 miesiące, więc trzeba nastukać hajsu), remont (czytaj: pomalowane ścian i przestawienie poplamionych krzeseł w inny kąt), lanie do szkła zamiast do plastiku, etc. etc.
Przykład z lodami dobry, Pan Tomasz sam zauważa, że jest większy popyt (znaczny wzrost skali) na lody. Tylko moje pytanie teraz brzmi: czy większa konkurencja pośród lodziarni przekłada się na spadek cen? Pytanie rzucam na forum, bo ja niestety obserwuję coś całkiem innego - nawet jak otwiera się nowa lodziarnia i ma niższe ceny, to po kilku miesiącach, może po roku ceny w tej lodziarni idą w górę, a nie w pozostałych lodziarniach w dół. Czy to znaczy, że nadal skala jest za niska, że musi się otworzyć jeszcze więcej lodziarni, żeby ceny lodów spadły?
W Niemczech jest trochę podobnie jak w Polsce, niewiele lepiej. Wg Wikipedii w restauracjach pije się tam już tylko jakieś 19% Mieszkam, a raczej często bywam w Niemczech od wielu, wielu lat i widzę tendencję spadkową. Aż sam się nad tym zastanawiam, co się dzieje? Gdzie te pełne Biergarteny? Gdzie te pełne klasyczne niemieckie piwiarnie? Gdzie lano często i gęsto głównie piwo jak w Czechach i czasem ktoś zamawiał golonkę, sznycla czy wursta? Zniknęły! I pewnie browary niemieckie mają z tym ostry ból du.py. Ceny średnio 5 euro i naprawdę ze świecą szukać porządnej piwiarni, pub, restauracji, ogródka piwnego, z mniejszą ceną. Taka społeczna ciekawostka: 10-15 lat temu jak ktoś szedł z butelką piwa w ręku po mieście, nie tylko turystycznym (w Niemczech picie publiczne jest dozwolone, a i młodzi od 16. roku życia też mogą) pachniało to trochę takim prostactwem, patologią, bidactwem, a teraz? Normalka, życie tak podrożało, ceny tak podskoczyły, że staje się to normą. I co Kopyr, nawet niby bogate społeczeństwo, z wielką historią piwną mówi: nie pijemy już na zewnątrz, za drogo. Czego nie rozumiem. Czego nie rozumiesz? No właśnie tego, co się dzieje z ludźmi? Zamykają się w domu? Nadchodzi wyalienowane pokolenie Z?......
30 litrowy KEG dobrego czeskiego piwa u polskiego dystrybutora kosztuje do 200zł netto. Ceny polskich lanych koncerniaków w knajpach w dużych ośrodkach miejskich trudno wytłumaczyć nawet kosztami.
W biznesie takim jak knajpy liczą sie 3 rzeczy: lokalizacja, lokalizacja i lokalizacja. Nie znam nikogo kto dla różnicy w cenie 2-3zl będzie maszerował z ekipą x ulic dalej, gdy pod nosem ma fajną knajpę z trochę droższym piwem.
I wychodzi , że mimo iż jesteś tylko miłośnikiem amatorem piwa to odniosłem wrażenie, że masz na ten temat większe pojęcie niż o marketingu i biznesie mimo posiadanego dyplomu. Pozdrawiam i dziękuję za materiał.
Totalnie mnie to nie przekonuje. Osiedlowe knajpy w Krakowie są wypełnione po brzegi, browar się leje a ceny doganiaja te w centrum. Dla mnie tak to właśnie działa, są ludzie chętni na konkretny produkt/usługę to można windowac ceny w góre. Przykład barberow też w Krakowie. Z 8 lat temu za strzyżenie brody 35 PLN brali w centrum a było kilka punktów dosłownie. Dzisiaj barberow jak psów w Krakowie i dwa razy tyle krzycza a i tak trzeba z wyprzedzeniem się zapisywać.
@@BrowarKopyra Jasna sprawa, inflacja ma bardzo duży wpływ na tą sytuację która opisałem powyżej. Tak samo jednak ma wplyw na ceny piwa lanego w knajpach, może nawet większy bo tam jest klika składowych. Ja przy swoim nie będę obstawal bo żadnym specem o ekonomii nie jestem. Po prostu obserwacja i analogia do innych produktów i usług podpowiada co innego, że ceny nie spadną jak zaczniemy więcej pić w knajpach.
@@ZelaznyDejw Jak zaczniemy pić knajpach to ceny urosną. Kopyra to wprost mówi. Spadłyby dopiero wtedy, gdyby trend się utrzymał i producenci zaczęli produkować piwo lane na szerszą skalę, co znacznie zmniejszyłoby koszt + pootwierałyby się nowe miejsca lub istniejące dokładały nalewaki i kegi. Wtedy z całą pewnością by spadły. Tyle, że w tym samym filmie Kopyra mówi, że to się pewnie nie stanie, bo zmiana musiałaby być masowa i ludzie musieliby akceptować wzrost cen na krótką metę, żeby na dłuższą metę mieć taniej. A to się nie stanie, więc wywód jest po prostu teoretyczną wykładnią tego, dlaczego w Polsce jest drożej niż Czechach. I nie ma tu żadnej zmowy złośliwych restauratorów, bo taka zmowa na poziomie całego kraju jest po prostu nierealna.
Błędne myślenie wystarczy spojrzeć na ceny piwa butelkowanego w barach, restauracjach i ona jest na tym samym pułapie co lane, a nierzadko nawet butelka jest droższa.
Rolnictwo jest jednym z bardziej regulowanych rynków :P Oj Pani Kopyra:) a o kontraktacji na rynkach rolnych Pan słyszał? O dopłatach? O Limitach produkcji(TO w sumie już zanika ale przez lata były)? Dodatkowo są skupy interwencyjne oraz regulowane ceny(ceny minimalne) na cześć produktów rolnych... Co do samych założeń ekonomicznych Popyt vs Podaż nigdy przy wzroście popytu nie ma spadku cen... to spadek cen może wywołać wzrost popytu ale nie odwrotnie... I teraz tak mamy jakąś cene równowagi np 10 zł/0.5 przy obecnym popycie. Mamy wzrost popytu cena rośnie bo musi np do 15/0.5 być może marża pozostanie podobna taka sama bo browary też wtedy podniosą cenę. To teraz drugi "spadek" ceny wynikający z zwiekszającej się konkurencji do 12/0.5 dalej będzie powyżej punktu równowagi. Bo skala w restauracji akurat nie ma znaczenia aż takiego gdyż. ten PUB który obecnie sprzedaje za 15/0.5 i obok będzie 2 który sprzedawać będzie za 15 to nie bedzie już miał efektu skali gdyż jego koszta nie spadają bo ktoś obok otworzył. Więc ta argumentacja przedstawiona przez Pana Kopyrę do mnie nie trafia. Tak naprawdę owszem Pan Kopyra moze mieć rację z spadkiem cen ale hurtowych w Browarach o ile miały odpowiednie moce przerobowe. Ponieważ koszt jednostkowy produkcji zależy od ilości i do mniej więcej 90% możliwości produkcji spada on proporcjonalnie do produkcji potem mamy inwestycję rozwojowa i znów mamy wzrost kosztów bo musimy spłacic "2 linie". Przy czym pytanie w jakim stanie są nasze browary ile mają mocy przerobowych itd itd. Tylko pytanie czy koszt browaru spadnie jeżeli zmieni się tylko struktura rynku a nie dojdzie do wzrostu ogólnego spożycia piwa? PS to co może zmienić realnie ceny to większa regionalizacja rynku... czyli lokalne średnie browary tak by np w Poznaniu pito piwo warzone w Poznaniu a nie przywożone z Czech czy z Tych :)
Polacy lubią jak jest drogo. Jak mówisz, ze najpierw zdrozeje, a potem spadnie do poziomu jaki jest teraz to jaki to ma sens? Ludzi w knajpach jest sporo a żarcie drogie.
Ale przy lokalu to cena zakupu piwa jest regulowany cała masa czynników. - czynsz - prąd, gaz, woda, media - koszt pracownika (min 28 zł realnie 30) - koszt produktów I całościowo stąd wynikaja tak wysokie ceny piwa. W ostatnim czasie głównie przez wzrost płac i kosztów (wzrost cen prądu)
Po co robić badania wystarczy zapytać kopyra zna odpowiedź na każdy temat. 😅 słyszałeś o takiej nauce jak logika?? Nie zawsze to co wydaje się na pierwszy rzut oka takie właśnie jest. I tak lubię twoje gadanie :)
Dla mnie to po prostu typowy objaw neoliberalnego balcerowiczowania Kopyra, który już wiele razy mówił w podobnym tonie. Jak masz obleganą restaurację na starówce, bo np. robi genialne pizzy, to jak tam jest z cenami? Ludzie stoją w kolejce do lokalu a oni je obniżają czy podwyższają? No i masz odpowiedź. W Polsce jedyne lokale które walczą ceną piwa to są puby studenckie i to w dodatku te mniej dystyngowane. W przypadku normalnych a zwłaszcza prestiżowych lokali (np. pubów kraftowych) nie będziesz miał żadnej rywalizacji ceną. No bo co, klient wejdzie i jak IPA będzie kosztować 22zł zamiast 20 zł to wyjdzie i pójdzie do innego lokalu w innej części starówki?
Tak, z tym że nie do końca. Spożycie pewnie by wzrosło gdyby ceny spadły GWAŁTOWNIE, ale nie na odwrót. Z tym że ceny gwałtownie nie spadną bo wiele knajp w Polsce to pralnie szmalu prowadzone przez gangusów i to oni dyktują warunki. Jak któryś spróbuje się wyłamać i zrobi piwo za 6zł to zaraz go naprostują. Tu nie działają czyste zasady rynkowe. Tak mi się wydaje. I to że knajpy są "na wypasie' oraz otwierają się i zamykają to też jest pokłosie tego. To są pralnie jak marzenie a nie marzenia zwykłych ludzi którzy ot tak sobie topią oszczędności życia albo zadłużają się po uszy żeby tylko założyć knajpę (choć pewnie są i tacy).
prawda jest taka że żeby piwo lane staniałoby w Polsce gdyby weszła ustawa o zakazie sprzedaży alkoholu w sklepach spożywczych, za to wszyscy by musieli pic piwo w pubie.
No tutaj nie jest bez opakowania, bo kraft nie leje praktycznie w kegi stalowe, tylko w petainery. Koszt petainera porównywalny z kosztem butelek lub puszek. Ale i tak taniej niż logistyka kegów i ich koszt.
Pięknie się Tomku zaorałeś na koniec przykładem z lodami właśnie. Masz wykształcenie około ekonomiczne, ale niestety zrobiłeś je w kraju zakochanym w neoliberalizmie i to jeszcze 20 lat temu, gdzie ten paradygmat był jeszcze silniejszy. I mogę się wypowiadać, bo sam ukończyłem ekonomię na polskiej uczelni parę lat temu ;) Porzućcie bajania o wolnym ryneczku! Pozdrawiam cieplutko
@@BrowarKopyra wolny rynek to neoliberalna fantasmagoria dla małych kucyków, która IRL nie występuje w przyrodzie - a to z takiego powodu, że na rynku są panowie kapitaliści i, jeśli sobie dobrze policzą co się opłaca, to jeden drugiemu prędzej gardło poderżnie, niż zacznie z nim konkurować na jakość.
@3:00 Z tym rynkiem rolnym to żeś akurat walną jak łysy grzywą o kant kuli! To jeden z bardziej regulowanych rynków akurat, bo co z tego że dziś ci cena ziemniaków spadnie jak nowe będziesz miał za rok, a nie wiesz jakie będą za rok. Weź Ty już lepiej nie podawaj przykładów na których kompletnie się nie znasz…
@@BrowarKopyra Tak, tak. Idź Pan w politykę. W sam raz nadajesz się, bo idziesz w zaparte mimo, że wszyscy Ci mówią, że nie masz racji. Poza tym na wszystkim się znasz. Wróżę Ci świetlaną przyszłość na stołku co najmniej wiceministra od spraw ogólnych 😅
Jeśli wzrósłby popyt na piwo w lokalu to właściciel z pewnościa by podniósł ceny. Taką mamy niestety mentalność. A nasze piwo z kija w większości jest niedość że drogie to jeszcze paskudne....
Guzik prawda, lokale ustawiają takie ceny piwa, bo nadal cześć ludzi nie potrafi się zachować po alkoholu. Jak piwo kosztuje 15-18 zł, to wypijasz 1-2, a nie 10.
Tanio to bylo w poczatku lat 90' gdzie bar mogles otworzyc w kazdym domu jednorodzinnym, do tego wystawic grill i sprzedawac jedzenie. Byla totalna dergulacja i wolny rynek. Edit: Moze by tak zrobic jakis material o tej niesamowuitej epoce kiedy bar byl w ogrodku twojego sasiada, wczesnych 90' oraz tym jak zaorano te male biznesy?
Ten trzeci nie zejdzie na 25 zł jeśli nie jest głupi, bo wie, że jak obniży, to zmusi pozostałych do obniżenia. Przez chwilę zarobi więcej, a potem wszyscy będą zarabiać mniej. Żaden więc ceny nie obniży. Musiałoby być ich 10 w okolicy a lokale zapełnione ledwie w połowie, żebyś któryś się na taki ruch zdecydował.
Tomku moje 1-e wspomnienie z lanym piwem to chlanie w tkzw Mordowniach. Kufel w łapę i wio na dwór. Gdzie tu tradycja. Ich kultura picia piwa jeszcze długo nie będzie osiągalna dla nas......niestety.
Przyzwyczajenia kulturowe - w PL po otworzeniu biznesu trzeba się dorobić najlepiej w miesiąc, od razu, czym prędzej... Więc się doi naiwnego klienta ile wlezie :) A w CZ jest to rozłożone na dłuższą metę :)
Tzn iloe miesięcznie zysku netto ma wlasciciel multitapu w Warszawie/Krakowie a ile wlasciciel multitapu nowoutworzonego w Pradze? Jakiego rzędu to są rozbieżności?
Wydaje mi się że gastronomia to w Polsce dużej mierze "luksus" i "lifestyle" i nie do końca rządzi się tymi samymi zasadami co rynki produktów pierwszej potrzeby. Przecież ludzie nie kupują torby Louis Vuitton bo lepiej się w niej nosi te twoje ziemniaki. Tania chińska kopia mogłaby być nawet przez to samo ujgurskie dziecko z tego samego materiału w tej samej fabryce zszywana ale nie kupujesz produktu luksusowego dla samej wartości materiału i robocizny.
No ale mowa była jak do tego doszło, a nie co by było. Jak dla mnie wszystko się nadal zgadza 😊 a co do dalszej perspektywy: to zależy. Myślę, że trzeba się skupić ja myśleniu typowego przedsiębiorcy a nie konsumenta żeby zrozumieć problem i nakierować korygujący scenariusz.
@@tomaszsiejko6562 Ale spokojnie, jest coraz wiecej lodziarni, za niedlugo ceny beda spadac na leb na szyje. Tylko jakos nie wiem dlaczego u mnie co roku o 1zl wiecej za galke.
Bierzesz pod uwagę wojnę cenową? To jest Polska, tutaj prędzej będzie zmowa cenowa i wszędzie będzie po 30zl. Gadasz o świecie w którym chciałbyś żyć a nie w tym co żyjemy panie
I tak i nie. To na szczęście nie energia i syndykaty. Rozdrobnienie konkurencji i dynamika rynku, czyli częstotliwość powstawanie nowych i zamykania starych knajp, które by nie były koncernami skutecznie uniemożliwia taką zmowę. Ty napisałeś np. sytuację na rynku paliw i ogólnie każdej energii. Sprzedając lody czy piwo raczej słabo widzę możliwość utworzenia aż takiej zmiwy cenowej, chyba że w ścisłym obszarze no. centrum, wówczas każdy myślący i mający czas pójdzie na Śródmieście.
Niestety nasz Kopyr ma takie zwyczaje, cenie go za jego wiedzę, ale czasem jest tak odklejony od realiów naszego krajowego podwórka, że aż dziw bierze.
Ekonomia nie jest w probówce. Wszystkie prawidła ekonomiczne (no prawie wszystkie) są zakończone ceteris paribus. A w istocie na rynek ma wpływ wiele czynników. Piwo zero tez ma cene zwyklego mimo ze nie ma akcyzy bo... ludzie je w takiej cenie kupuja. Pocovidowa greedflacja zmalala jak juz ludzie powiedzieli "pas". Wtedy na rynku zaczely ceny malec.
He he, ale przysrałeś na końcu tym ludziom, którzy często piszą komentarze typu "weź lepiej wracaj do gadania o piwie, a nie na tematy na których się nie znasz", podobało mi się :D
Jeżeli Polacy kupowaliby więcej piwa lanego, to koncerny zarobiłyby zwyczajnie więcej. Cena zostałaby bez zmian. Bo po co obniżać cenę, jak idzie sprzedaż.
Czy większa liczba lodziarni spowodowała jakikolwiek spadek cen lodów? U mnie w mieście lody gałkowe podrożały w ciągu lekko ponad 3 lat o ponad 150 % i powstające nowe lodziarnie nic nie zmieniły :).
matko, ekonomia widzę słabo wchodzi, to może wytłumaczę: ceny nie spadają, mimo większej liczby lodziarni, bo POPYT na lody ciągle jest wysoki. Jak popyt na lody zacznie maleć, to lodziarnie ALBO będą konkurować ceną o klienta ALBO zaczną plajtować.
@@lukasp85 Matko, czytanie ze zrozumieniem się kłania :). Ja tylko zwróciłem uwagę Kopyrowi, że analogia do lodziarni, którą zastosował nie jest trafiona. Mówi, że gdyby w Polsce ludzie znacznie zwiększyli picie piwa lanego, to to by staniało, mimo to, że w lodach się to nie sprawdziło.
To jeszcze nie zapomnij o inflacji, wzroście cen energii, płac a będziesz miał czemu nie spadają. Jak koszta się unormują, to i ceny znajdą swoje miejsce. Teraz otwierasz biznes i nie wiesz, czy że pół roku nie dostaniesz jakiejś podwyżki energii, może minimalna znowu do góry. Nie prowadziłeś biznesu i nie masz zielonego pojęcia co to jest
Z tego co wiem to pijemy coraz wiecej piwa moze nie o wiele wiecej ale wiecej, tez zauwazylem ze ludzie wychodzą wiecej na miasto na piwo, zjeść. U mnie w miescie teraz trzeba rezerwować stoliki na kilka dni do przodu a kiedyś tak nie było, otwiera sie coraz wiecej restauracji i piwiarni, a ceny i tak rosną, także piwa, ba nawet zaczynają piwo w tej samej cenie po 13-17zl (koncerniaki) sprzedawac w 0,4l. Zdarzało się nawet ze piwa zabrakło z danego rodzaju wiec popyt jest. Coś tu nie halo. Może i w innych rodzajach przedsiębiorstw tak to działa ale nie w gastronomi.
Co do tego że piwo na kegu się psuje to akurat jest pole do popisu dla browarów kraftowych które mogą sprzedawać w małych kegach tak jest w Anglii i dzięki temu w wielu normalnych pubach są piwa kraftowe na kranie.
Czy w tej bajce były smoki? To są takie korwinizmy, które się w realnym świecie nie zdarzają. Nie uwzględniasz, czy łatwo znaleźć miejsce na nowy lokal, paperologia, zmowy cenowe i inne.
Co do testu niemieckich koncerniaków. Jak to jest że taki perlen gdy inny stefaan all malt sprowadzony z Niemiec jest tańszy niż taki żóbr czy inny harnaś na syropach?
Z tymi cenami lanego piwa w lokalach jest chyba tak, że przegieli. Co mam na myśli, otóż ludzie nie chcą już pić piwa za 20-28 zł. Zarobk byly mniejsze cztery lata temu, przed pandemią, piwa lane były 10-15 zł, ale knajpy, puby, pijalki były pełne. Zarobki się zmieniły, ale ceny kraftów wyjebały w kosmos. Był bum na multitapy i się skończyło a przybywało ich jak grzybów po deszczu. Jak to Tomek mawiał " krafty muszą być drogie" no to są drogie, ale nie są pite z kija. W Łodzi zamknie się zaraz Chmielowa Dolina bo nie ma klientów, a 4, 5 lat temu były tłumy. Zostaną dwa Piwoteka i JW. Ta sama hazy ipka w Lidlu kosztuje 8,99, w specjalistycznym 15, a na kranie 22. Słabo to wygląda. Ludzie, jak są, to siedzą 3 godziny przy jednej ipce a na papierosku lub w kiblu chleją małpki z rękawa. Oj smutne.
W Lidlu 8,99 zł a na kranie 22 zł? Ta sama ipka? No nie sądzę, ale przyjmijmy, że to prawda. To jak sobie poradzić z tym, ze Żywiec za 3-4 zł w lokalu kosztuje 20 zł?
@@BrowarKopyra Czemu nie sądzisz? Pinta w sobotę w Lidlu jak kupisz 4 wychodziła po 8,99. Gorszą piłem w tą samą sobotę w lokalu Pinty we Wrocku za 22. Niestety tak jest coraz częściej. O Żywcu nie powiem nic bo nie rozumiem ludzi którzy to kupują za takie pieniądze. Od czasu jak wypiłem pierwsze piwo w Spiżu, a kosztowało wtedy 8 zł za Mocne, nie wypiłem z kija żadnego koncerniaka i wkurw mnie bierze jak widzę hazy ipki po 20 do 28 zł. W lokalu Browaru Stu Mostów w sobotę o 17 było prawie pusto.
W gastronomii jest zbyt duży udział kosztów energii, czynszu i pracy - a te stale rosną. Ten sam problem ogólnie w usługach. Co innego w produkcji, gdzie można wprowadzać automatyzację, przenieść fabrykę do Azji... Dlatego elektronika w porownaniu do zarobkow tanieje z roku na rok. Z gastro to tak nie działa.
Konkurować ceną, ale konkurować jeszcze jakością piwa za daną cenę, więc to kolejny parametr. Ponadto w podanym hipotetycznym przykładzie zacząłeś od 20 zł, no i właśnie, jest ten próg minimum, którego nie przeskoczysz z poziomu przedsiębiorcy, no chyba, że zaczniesz oszukiwać, na podatkach, na pensjach, na towarze. Strasznie dużo czynników, chociażby administracyjnych, fiskalnych może być w Polsce, których nie ma w Czechach i które są niewidoczne, przy takiej pobieżnej rozkmince
To tylko teoria. Niestety, ale wielokrotnie już praktyka powiedziała, że teoria jest fajna tylko na papierze. Jak zniesiono vat na żywność to ceny zostały takie same tylko marża wzrosła. Teraz za to, jak vat wrócił wielkie koncerny grają niższą ceną, ale tylko w ramach tej marży, którą zyskali. Więc jest maksymalnie tak jak było przed zniesieniem vatu=nie staniało.
Człowiek stara się wszystko logicznie wytłumaczyć, ale teraz nic nie jest już logiczne. Kiedy w końcu na skutek konkurencji cena zacznie spadać, przychodzi rząd i podnosi podatki :)
Ludzie w komentarzach szukają przykładów, kiedy takie zjawiska i zmiana nawyków konsumentów to są dziesięciolecia. I przez te np 30 lat i tak nie zobaczycie spadku cen przez inflację, ale np. wzrost cen piwa w pubach byłby w tym okresie znacznie mniejszy niż gdyby zmiana nawyków konsumentów nie nastąpiła. Takie zjawiska dzieją się cały czas, ale po prostu są niezauważalne.
W naszym kraju ceny piw i innych alkoholi będzie rosła na 100% gdyż nawet nasz obecny rząd chce podwyżek więc my skończymy jak w Japonii gdzie po jakimś czasie będzie trzeba załatać budżet to zrobią jakąś akcje kupowania alkoholu.
Ale druga sprawa jest taka, że Polacy do obskurnego lokalu by nie poszli. Jak dobrze poszukać to nawet w Polsce są obskurne miejsca gdzie kupisz piwo z kija poniżej 10 (a butelkowe nie wiele drożej niż w sklepie). Ale nikt tam nie chodzi, bo tam przeważnie menele przesiadują.
Pojedź do Krakowa na rynek i nie gadaj głupot, zawsze tam jest full a piwo lane tyskie jest po 30zl. To samo tyczy Trójmiasta, Katowic, Warszawy, Poznania itp. doją idiotów ile sie da a nie chca dobra klienta. Mieszkam pod Katowicami i mam piwo lane po 6-7zl
Dygresja: gdybym dzisiaj był w wieku studenckim, to nie wiem, czy bym tak często chodził do knajp na piwo. Powód? Koszty właśnie. Gdy ja miałem 19-25 lat to piwo w przeciętnej knajpie w dużym mieście kosztowało 5-8 PLN za zwykłego półlitrowego lagera. Teraz to jest dużo, dużo więcej. Dla osoby samodzielnej i w pełni dorosłej to nie jest duży problem, ale dla takich małolatów? Być może z tego powodu młodzież przerzuca się na inne używki.
Osobiście znam historię jak wypowiadał się właściciel restauracji w mieście turystycznym na temat cen piwa. Wiec nie dość, że kupował piwo z browaru na końcu terminu ważności za pół ceny, oczywiście sprzedając je po upływie terminu ważności to jeszcze specjalnie marżę wywalał w kosmos bo twierdził, że on chce klienta co wypije 1 piwo w wysokiej cenie a nie obszczymura co przyjdzie tylko na 3 piwa jak były by tańsze, ale nie zamówi nic do jedzenia. Twierdził, że nie chce, aby się u niego pojawiały osoby co wypiją za dużo bo wtedy awantury, obszczane kible i generalnie poziom knajpy spadnie. Zatem przychylam się do tekstów o chciwych właścicielach i nawet jak piwo było by z kega po 20 groszy to sprzedawali by to po 15 zł.
No moja intuicja jest podobna. Największa szansa by napić się piwa lanego, to znaleźć sobie lokalną nurownię, w która żyje z wujów, co to przesiadują tam dzień w dzień. Takich miejsc jest coraz mniej, bo ludzie, którzy trochę hobbystycznie je prowadzą (przez zasiedzenie, współuzależnienie lub jako dodatkowy biznes) wykruszają się. A te balansujący na granicy lokalnego baru vs modnej miejscówki z jakimś jedzeniem też podnoszą ceny, by nie użerać się z tymi nocnymi ćmami z mądrościami po kilku głębszych. Z rynku warszawskiego: Parana na Marszałkowskiej zamknięta po pandemii, Drink Bar na Wspólnej już mocno się ceni, Bar Alpejski na Międzynarodowej, 18 ziko za Kasztelana, Kuźnia (kto wie ten wie), zamnięta. To dlatego ludzie idą na schodki z wypakowanymi siatami. Multitapy są fajne, ale nie wyciągi z konta po wizycie w nich :-)
Dlatego Polacy generalnie nie przepadają za prywaciarzami, bo to często takie właśnie cwaniaczki bez grama szacunku do klienta czy też własnego pracownika. Byle się tylko nachapać i to w jak najkrótszym czasie, reszta się zbytnio nie liczy. Za dużo robiłem w Januszpolach (branże różne, żeby nie było, że akurat na taką trefną wpadłem), żeby mieć wątpliwości co do tego, że jest to ta dominująca tendencja.
@@calder2618 A czemu sam nie zostałeś prywaciarzemw polsce i nie pokazales cwaniaczkom dookola jak zarobic godnie i z poszanowaniem pracownika? Nie lepsze to niz orka na etacie?
Pracuję w branży horeca od lat. Dlaczego ceny lodów nie spadają, chociaż lodziarnie wyrastają jak grzyby po deszczu? Ponieważ koszty prowadzenia biznesu cały czas rosną. Drożeje nieustannie prąd, surowiec, wzrasta płaca minimalna. Dlatego taki właściciel budy z lodami prędzej ją zamknie, niż obniży ceny. A na jej miejsce powstaną dwie kolejne i ludzie będą nadal kupować.
Dlatego gałka lodów 20 lat temu kosztowała 2 zł, a dziś 9 zł i będzie drożeć dalej. A nawet jeśli konsumenci przestaną kupować drogie lody, to nikt nie obniży cen, tylko zamknie biznes i otworzy inny. A Polacy zamiast lodów gałkowych będą kupować znów Big Milki w sklepach jak 20 lat temu, tak jak kupują piwo w sklepach zamiast lanego w lokalach.
No i to jest dialog. Wincyj filmów 1000IBU!
11:18 no i tu się niestety objawia, jak bardzo błędne myślenie to jest. Jak teraz tych lodziarni rzeczywiście wyrosło jak grzybów po deszczu, a ceny w nich wszystko tylko nie maleją - z sezonu na sezon rosną w takim tempie, że jak przez ostatnich kilka lat nawet czasami jadłem te "kraftowe lody", to ostatnio nawet za kraftowe już nie zapłacę tyle ile sobie śpiewają. Tak, coraz więcej lodziarni się otwiera, a mimo to są coraz droższe.
Bo rosną koszty działalności. Tu nie chodzi o konkurencyjność.
Skoro są coraz droższe, a ludzie dalej kupują, to dlaczego mają tanieć? Przeciez Kopyr to właśnie powiedział. W takiej sytuacji możliwe, że rynek jest dalej perspektywiczny i trzeba otwierać kolejne lodziarnie.
Tomek Ty mówisz jak powinno to działać, logicznie. Tylko, że w tym kraju wszystko działa odwrotnie niż powinno. Gwarantuje ci, że jeżeli coś zaczyna sie lepiej sprzedawać to cena zawsze idzie mocno do góry i nawet jak przyjdzie konkurencja to oni się prędzej dogadają między sobą niż zaczną obniżać ceny ....
Tak zmowa cenowa. Niech zgadne, cale zycie na UoP?
@@piotrb4130 Znaczy pracując na umowie nie można ogarniać działania najprostszych mechanizmów rynkowych, tych prawdziwych a nie szkolnych?
@@gallanonim1379 Sądze, że można, ale Tobie się to akurat nie udało.
@@piotrb4130 No to oświeć wszystkich ludzi którzy śmią żyć w Polsce i obserwować otaczającą ich rzeczywistość...
@@gallanonim1379 Wszystkich nie muszę, nie zapędzaj się bo nie kady w PL podziela tak durne teorie na temat zmów cenowych. Mogłbym pobać Ci kilkanaście przykładów z życia swojego i innych branż o tym jak dostawcy usług/producenci rywalizują ze sobą, jak wygląda to od środka, ile razy ktoś stara się przelicytować Cię na cenę i to w dół, ale chyba się tyle w zyciu naobserwowales i wiesz lepiej, że szkoda klawiatury.
Brawo Kopyr, nawet w Twoim przykładzie cena piwa ostatecznie wzrosła wraz z popytem o 3 złote. I to przy optymistycznym założeniu, że obok powstała tańsza konkurencja, co w wielu miejscach jest niemożliwe :)
To prawda, że z powodów które sam wymieniłeś może dojść do sytuacji w której zwiększenie ogólnej konsumpcji doprowadzi w długim okresie do zmniejszenia cen w całej branży i generalnie na tym polega rozwój gospodarczy (nowa alokacja zasobów lepiej zaspakaja potrzeby) ale nie bierzesz pod uwagę jednej rzeczy.
Zmiany dotyczą pojedynczych restauracji a nie całej branży więc nie musi zreformować się całe społeczeństwo żeby doszło do tego "przeskoku". Wystarczy, że pojedyncze restauracje postanowią sprzedawać piwo w dużej skali i w ten sposób zachęcić lokalnych konsumentów do zmienienia swoich nawyków a w ślad za nimi pójdą kolejne.
W praktyce też to zresztą tak wygląda, są sieci takie jak "banialuka" i funkcjonują dzięki temu, że mają gigantyczny obrót (niskie koszty transportu, pracy, brak zepsutego piwa, brak pustych stolików itd), polacy mają możliwość wyboru "efektu skali" ale w praktyce niewiele to zmienia.
To moim zdaniem świadczy o tym, że jednak przyczyna dla której są takie różnice w cenach lanego piwa między polską a czechami jest inna. Oprócz vatu oraz akcyzy o których wspominałeś znaczenie może mieć np płaca minimalna która jest dużo niższa w czechach i zawsze przekłada się bardzo mocno na ceny w gastro
Panie Tomku, dobrym przykładem są wyjazdy zagraniczne all inclusive. Kiedyś - drogie, zarezerwowane dla najbogatszych, później - ilość biur podroży rośnie lawinowo, ceny wycieczek spadają, osiągają poziomy tak niskie, że klient czasami woli wyjechać niż spędzić wakacje w Polsce. Po Covidzie sytuacja się zmienia, ale na to działają specyficzne, pocovidowe czynniki.
Podaj przyklad kiedy sie zdarzylo aby ceny czegos spadly np o 40% ? Przecież nawet woda ma absurdalne ceny w restauracji
Każdego roku cena truskawek (i innych warzyw i owoców) spada nawet o dużo więcej procent w zależności jak się kształtuje popyt i podaż.
@@karol306 Piszesz o sezonowych owocach/warzywach. Dodatkowo nie pamietam zeby cena truskawek rok do roku byla kiedykolwiek nizsza.
Co do cen wody to na YT jest wywiad z Karolem Okrasą i on tam wyjaśnia dlaczego woda w restauracji jest taka droga 😛
@@marioboss79 co ma wspólnego karol okrasa ze zwykłą restauracją czy barem? on operuje w totalnie innej sferze jakości oferowanych usług i przede wszystkim CEN, które są kompletnie nie skierowane w przeciętnego konsumenta
@@przemysawmazur5350 to nie ma żadnego znaczenia. Jak wprowadzono lockdown covidowy to pamiętam jak cena benzyny spadła chyba do 3,50, a jak wybuchła wojna na Ukrainie i wszyscy kupowali paliwo na zapas to cena skoczyła do ponad 8 i jak się rynek ustabilizował to znowu spadła. Hurtowa cena pradu w niektórych krajach spada do cen ujemnych momentami jak jest nadprodukcja że źródeł odnawialnych. Cały czas popyt vs podaż.
Ta teoria którą przedstawiłeś jest jak najbardziej logiczna, ale dodałeś na końcu, że w Czechach nadal są odrapane stoliki, a u nas eleganckie. Może stąd ta wysoka cena bo koncernowe browary w Polsce inwestują w lokale w zamian za sprzedaż piw z ich browarów, a potem kasa musi się zwrócić i dyktują im wyższe ceny za piwo.
Jak żyję nie spotkałem pubu/restauracji/budy z kebabem gdzie doszłoby do obniżki cen. Lokale w Polsce robią tylko dwie rzeczy: podnoszą ceny albo się zamykają.
Inflacja. dziękuję. PS Za granicą są obniżkiw gastronomii? Bo piszesz jakby to byla tylko polska specyfika.
@@piotrb4130 Nie wiem jak jest za granicą, bo za mało byłem żeby zaobserwować takie zmiany. Piszę w kontekście filmu, w którym Kopyr teoretyzuje o obniżkach na rynku, na którym jak żyję żadnej obniżki nie widziałem i jak przypuszczam on sam tez nie widział tyko tak gada. Także o inflacji to jemu pisać a nie mnie.
@@Miodowy no właśnie z amało widziałeś i to jest klucz. POdwyżkiw gastronomii są widoczne w całej Unii, więc przypisywanie narodowośći temu zjawisku to spory błąd.
@@piotrb4130 Bardzo słuszne uwagi... tylko, że kompletnie zbędne, bo ja niczego nie przypisuję. Odnoszę się do filmu pod tytułem „A gdyby Polacy pili więcej piwa...". Wiec co w tym kontekście mnie obchodzą trendy europejskie, skoro autor mówi o teoretycznych obniżkach w Polsce? Jemu to powiedz.
@@Miodowy "Lokale w Polsce robią tylko dwie rzeczy: podnoszą ceny albo się zamykają." To zdanie sugeruje że gdzie indziej dzieje się inaczej.
Zanim obejrzę - obstawiam, że jakby popyt wzrósł to ceny by jeszcze wzrosły, a nie spadły. Miałem swój ulubiony lokal w Gdańsku który jak stał się bardziej popularny i ciężko się robiło o wolne miejsce to ceny piwa wystrzeliły w kosmos i odechciało mi się wydawać 60zł za 3 piwa
fajnie macie, popularny lokal w Warszawie (cuda) nie tylko podniósł ceny (22-28), ale jeszcze zaczął w tej cenie lać 0.4
natomiast nie ma się co dziwić tą sytuacją, biznes się nie skaluje, a przy sporym oblężeniu podniesienie cen powoduje, że pracujesz mniej za te same pieniądze; pamiętaj, że dużo ludzi w lokalu to dodatkowi barmani, więcej sprzątania, etc.
No właśnie- odechciało ci się, paru innym osobom pewnie też, więc lokal będzie zmuszony obniżyć cenę bo traci klientów
@@ghnm5tr nie będzie zmuszony.
Możesz wydać 100 produktów za 10zł zatrudniając dwóch pracowników, albo 50 za 20zł zatrudniając jednego.
Nie wiem jak mam to jaśniej wytłumaczyć.
@@cx123456 Anglicy mowia o takich "busy fools"
Kopyr, mógłbyś nagrać o co chodzilo za PRL z budkami z piwem, na jakiej zasadzie to działało, w jakich latach, jakie tam piwo dawali, gdzie i jak w Polsce to działało?
Dzialalo wszedzie, byly to podrzędne bary serwujące piwo bez żarcia i wodkę, najczesciej zadymione speluny. Serwowano to co bylo miejscowe, W Żninie Pałuckie, w Bydgoszczy przy dworcu Kujawiaka a w warszawie Krolewskie
Przykład wszech ogarniających nas lodziarni poruszył moje zastanowienie i tak sobie myślę, że teraz jest wysyp kawiarni (przynajmniej w Gdańsku). Jedna obok drugiej. Na dodatek każda serwuje lody ;-) Cena kaw jest zbliżona, i generalnie widać nawet delikatne korekty w dół. Wątpię żeby na przestrzeni kilku lat ceny piw w knajpach spadły, a szkoda...
2:48 rolnictwo jest wolnym rynkiem? A dotacje unijne, zależne też od tego, co się uprawia? Do tego jakieś dofinansowania na maszyny rolnicze no i polityka cłowa UE eliminująca zagraniczną konkurencję
Ja już po tym wyłączyłem XD Kurwa no tak bo przecież jak ceny w 2024 wzrosną na ziemniaka to przecież teraz zasiewając to za raz moment będzie ziemniak, nie tak, że trzeba zasiać w odpowienim momencie i akurat chwilowy popyt zniknie (albo związany z spekulacją) a no i maszyny to rolnik też za bezcen sobie kupi. Przecież ziemniak, kapusta czy pszenżyto to się tym samym sprzętem zbiera. Kopyr może na piwie się zna ale na gospodarce to nichuja XD
To jedna z najbardziej reglamentowanych branz, limity masz prawie na wszystko.
Niektóre wrażliwe sektory muszą być chronione, bo jednak zycie pokazuje, ze pochodzenie kapitału ma znaczenie. Szczególnie, gdy wszyscy się bawią w protekcjonizm
@@bartekautomat3953 Ja nie komentowałem, czy to słusznie, czy nie, tylko że Kopyr mija się z prawdą o kilometr XD
Żeby zadziałały mechanizmy rynkowe najpierw musi istnieć rynek.
Ogólnie z tymi takimi knajpami po taniości, to w sumie zacząłem się zastanawiać, że jak tam miałem 16-20 lat i piłem piwo z kumplami właśnie gdzieś tam przy rzece, nad jeziorem i nigdy nie odwiedzaliśmy lokalnych barów itp. Bo twierdziliśmy że tam żule siedzą, że to meliny odrapane itp. W jednym nawet był bilard i piwo w cenie podobnej jak w sklepie, ale mimo to tam nie chodziliśmy bo to był dla nas taki obciach siedzieć wśród tam lokalnej ferajny. Ale z drugiej strony jak się jedzie do Czech i idzie się do analogicznej pijalni tylko że czeskiej, to mmm... wspaniałości i fajne piwa szkoda że nie ma tak u nas. Mimo że w lokalnej pijalni polskiej u mnie na wsi stolik tak samo odrapany jak w tej hospodzie xD
Pamiętam jak w 2017 byłem w Ełku, w hotelowej restauracji, najtańszym piwem lanym i ogólnie było piwo lokalne, kosztowało 6 zł, co najlepsze było to piwo na tyle samaczne że chciało się zamówić kilka pod rząd. Wszystko inne wydawało się nieopłacalne i uważam że właśnie tak powinno być wszędzie. Kilka lat po tym poszedłem do pizzerii w mieście w ogóle nie turystycznym poszedłem z kolegą do lokalu w którym lane było po 10 zł a było to Tyskie. W ślepym teście kolega nie odróżnił tego piwa od mocno schłodzonej Cisowianki, co ciekawe w podobnej cenie. Lokal w Ełku odwiedzę w nadchodzące lato. Tamtego lokalu z Tyskim lanym nie odwiedzę już więcej mimo że do niego mam 26 a nie 170 km.
Generalnie tak jest, im więcej chetnych tym cena większa, bo i tak kupią, a jak sprzedaż nieco spadnie to i tak są na plus lub na tyle samo - ale bardzo ważne to co Tomek powiedział w poprzednim filmie, że jest mało opłacalne sprzedawać taniej, bo sprzedaje się mało i jest problem bo się psuje, keg musi byc opróźniony szybko - to nie puszki kurzące się na regale w kauflandzie. Więc wysoka cena jest amortyzacją tego, że co jakiś czas kilkanaście litrów idzie do zlewu, bo nie zeszło wystarczająco szybko. Kupują keg 30L = 60 piw, 40 sprzedają po 15 (600zł), 20 piw wylewają bo skisło i wychodzi na to samo jakby sprzedali 60 piw (całą beczke) po 10zł. Więc nie do konca popyt i podaż tu zadziała bo wchodzi skala i opłacalność sprzedaży w bardzo małych ilościach (jak wiadomo im mniej, tym drożej za sztukę) ;)
Podoba mi się odpowiadanie filmem na komentarze spod poprzedniego, jak kiedyś, na gorąco, 1000 ibu najlepsiejsze :)
Po kilku latach ciągłego spadku wpływów akcyzowych za alkohol SLD zdecydowało się na znaczącą obniżkę akcyzy.
W pierwszym roku po obniżce wpływy akcyzowe były większe o ponad 200mln, a w następnym roku o 500mln.
Znacząca obniżka ceny prowadzi do większych wpływów wynikających ze zwiększonej sprzedaży
@11:00 Czyś Ty pod lodem zasnął kilka lat? Szał na lodziarnie rzemieślnicze to był kilka lat temu. Mówisz 3 w Obornikach XD. Panie, u mnie na ulicy były trzy!
Ale po sezonie, dwóch ludzie ochłonęli, korekta i teraz ostał się jeden i jedna „buda” otwierana tylko na lato.
Myślę że dla 90 proc Polaków nie ma znaczenia jakie piwo pije, poza ceną
Ja bym jednak sprawdził co ludzie do tego piwa biorą. U nas do piwa bierze się drugie piwo, w Czechach różne przekąski. Jak da się zarobić na dodatkach to cena piwa może być też niższa.
3:40 Bary musiałyby oferować subskrypcję dla stałych klientów typu :
2 z 3 dni weekend - pierwsze piwo po 14 PLN (stawka za najtansze piwo w ofercie)
2 z 4 dni od Poniedziałku do Czwartku - pierwsze piwo po 8 PLN (stawka za najtansze piwo w ofercie)
karta prepaid piwosza 180 PLN/miesiąc
Kopyr, ty jedyne co masz wspólnego z rolnictwem to chłopski rozum. Rolnictwo rynkiem idealnym, no kino 😅
Wbrew pozorom przykład z rolnictwem jest całkiem trafiony . Tyle że nie miarodajny jako taki . Sama żywność ściśle podlega popytowi i podaży . Więc rynek jak najbardziej . Tyle że rolnictwo mocno jest bardzo mocno podlega regulacji i subsydiom więc ten wolny rynek to nie bardzo jednak :-)
W tej dyskusji trzeba by było odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Jaka jest marża jaką narzuca lokal? Czy mamy dużo lokali, w których jest małe obłożenie i obrót na sprzedaży piwa, czy mamy mało lokali w których jest duże obłożenie? Oraz czemu różnice w cenie między piwami kraftowymi/regionalnymi są bezwzględnie dużo niższe w lokalach niż w sklepach?
W Polsce by wzrosły logiczne.
Ciekawi mnie też jedna rzecz. Mianowicie w Czechach byłem tylko raz i widziałem, że piwa w lokalu leje się tam dużo. Natomiast ja mieszkam 15 km od granicy ze Słowacją. Zauważam, że tam też jest pełno takich gospód po wsiach, jesnak ruch jest tam mniejszy niż w Czechach. Jednak cena tego piwa čapovanego to najczęściej 1,50€ czyli około 6,50 zł. Czyli pomimo mniejszego ruchu niż w Czechach to cena jest niska.
hah, mieszkam w Warszawie, zgadza się, coraz więcej lodziarni przybywa, bywa, że jedna obok drugiej, ale nie uwierzycie...każda nowo otwarta jest droższa od poprzedniej
Jakoś nie przekonuje mnie ta teoria - będzie tylko o cenie (bez dodatków, wystrój, muzyka w barze, itp.)
cena spada -> popyt rośnie i chyba taka jest zależność
oczekiwanie, że jak wzrośnie popyt to cena spadnie na piwa lane chyba nie spełni się
Tylko, że sprzedaż piwa nie jest wolnorynkowa, ale jest działalnością koncesjonowaną. Chciałem otworzyć multitap w swoim 40-tysięcznym mieście i samo otrzymanie koncesji to jakaś masakra, zwłaszcza koncesji na sprzedaż piwa spożywanego poza lokalem (znowu, w moim mieście takich punktów jest tylko 100), a jednak w kraftowym pubie kilka butelek Cantillon wypada mieć.
Koncesje sprawiają, że nie ma mowy o konkurencyjnych usługach.
I to jest wiedza, której niestety komentarzowi narzekacze nie rozumieją, co w życiu jedyne co prowadzili to rower i samochód, ewentualnie hulajnogę. Prowadzenie biznesu to cięzki kawałek chleba i wiatr w oczy a ludziom się wydaje, że to powinna byc dzialalnosc pol charytatywna.
@@piotrb4130 No bo właściciele tych przybytków nie narzekają z kolei na brak klientów zwalając winę na klientów właśnie . No przecież :-)
@@Robert-mr4kh Wybacz ale z tej wypowiedzi kompletnie nic nie wynika. Każdy szynkarz mierzy się nieco z innymi problemami, więc takie zbiorcze traktowanie tematu jest co najmniej nierozsądne a prędzej glupie.
@@piotrb4130 Nie zgodzę się .Wiesz dlaczego?Bo na takiej samej zasadzie możemy dyskutować o moralności tych szynkarzy .Wystarczy że jeden zostaje monopolista na lokalnym rynku i zaraz zawyża ceny. Bo czemu by nie . Jestem jak najbardziej za mniejszym wyzyskiem fiskalnym mniejszego biznesu . Ale w zamian oczekuję lepszej egzekucji etyki prowadzenie tegoż interesu . Jak każdego innego w sumie też . Zabawne że w kwestii cen usług nie wspomina się o etyce w biznesie . Tak?Nie?😂
Kopyr, jak ja Cię szanuję za odmowę współpracy względem piw Mentzena...❤
No ja się jednak przychylam do intuicji tych, którzy w reakcji na popyt widzą hasło "golić frajerów". Każdy powód jest dobry, by lanego koncerniaka sprzedawać za 18-20 zł. Ładny widok, turystyczne miejsce (czyli sezon trwa tylko 3-4 miesiące, więc trzeba nastukać hajsu), remont (czytaj: pomalowane ścian i przestawienie poplamionych krzeseł w inny kąt), lanie do szkła zamiast do plastiku, etc. etc.
Przykład z lodami dobry, Pan Tomasz sam zauważa, że jest większy popyt (znaczny wzrost skali) na lody. Tylko moje pytanie teraz brzmi: czy większa konkurencja pośród lodziarni przekłada się na spadek cen? Pytanie rzucam na forum, bo ja niestety obserwuję coś całkiem innego - nawet jak otwiera się nowa lodziarnia i ma niższe ceny, to po kilku miesiącach, może po roku ceny w tej lodziarni idą w górę, a nie w pozostałych lodziarniach w dół. Czy to znaczy, że nadal skala jest za niska, że musi się otworzyć jeszcze więcej lodziarni, żeby ceny lodów spadły?
W Niemczech jest trochę podobnie jak w Polsce, niewiele lepiej. Wg Wikipedii w restauracjach pije się tam już tylko jakieś 19%
Mieszkam, a raczej często bywam w Niemczech od wielu, wielu lat i widzę tendencję spadkową. Aż sam się nad tym zastanawiam, co się dzieje? Gdzie te pełne Biergarteny? Gdzie te pełne klasyczne niemieckie piwiarnie? Gdzie lano często i gęsto głównie piwo jak w Czechach i czasem ktoś zamawiał golonkę, sznycla czy wursta? Zniknęły!
I pewnie browary niemieckie mają z tym ostry ból du.py.
Ceny średnio 5 euro i naprawdę ze świecą szukać porządnej piwiarni, pub, restauracji, ogródka piwnego, z mniejszą ceną.
Taka społeczna ciekawostka: 10-15 lat temu jak ktoś szedł z butelką piwa w ręku po mieście, nie tylko turystycznym (w Niemczech picie publiczne jest dozwolone, a i młodzi od 16. roku życia też mogą) pachniało to trochę takim prostactwem, patologią, bidactwem, a teraz? Normalka, życie tak podrożało, ceny tak podskoczyły, że staje się to normą.
I co Kopyr, nawet niby bogate społeczeństwo, z wielką historią piwną mówi: nie pijemy już na zewnątrz, za drogo. Czego nie rozumiem. Czego nie rozumiesz? No właśnie tego, co się dzieje z ludźmi? Zamykają się w domu? Nadchodzi wyalienowane pokolenie Z?......
30 litrowy KEG dobrego czeskiego piwa u polskiego dystrybutora kosztuje do 200zł netto. Ceny polskich lanych koncerniaków w knajpach w dużych ośrodkach miejskich trudno wytłumaczyć nawet kosztami.
Nowa odwrócona ekonomia Kopyry: wzrost popytu skutkuje spadkiem cen😂
W biznesie takim jak knajpy liczą sie 3 rzeczy: lokalizacja, lokalizacja i lokalizacja. Nie znam nikogo kto dla różnicy w cenie 2-3zl będzie maszerował z ekipą x ulic dalej, gdy pod nosem ma fajną knajpę z trochę droższym piwem.
(14:50).. to dobrze że masz dyplom w temacie marketingu... to mnie przekonało że nie komfabulujesz, bo tak ściemniasz os 2ch dni, że byłem skołowany.
Ceny spadly, gdy wcześniej wzrosły?!! Co to za logiczny parias😂
Jak sprawdziłem cenę kega 50l koncerniaka, to około 220-250 zł netto. Cena jednego piwa netto 2,20-2,50.
I wychodzi , że mimo iż jesteś tylko miłośnikiem amatorem piwa to odniosłem wrażenie, że masz na ten temat większe pojęcie niż o marketingu i biznesie mimo posiadanego dyplomu.
Pozdrawiam i dziękuję za materiał.
Totalnie mnie to nie przekonuje. Osiedlowe knajpy w Krakowie są wypełnione po brzegi, browar się leje a ceny doganiaja te w centrum. Dla mnie tak to właśnie działa, są ludzie chętni na konkretny produkt/usługę to można windowac ceny w góre.
Przykład barberow też w Krakowie. Z 8 lat temu za strzyżenie brody 35 PLN brali w centrum a było kilka punktów dosłownie. Dzisiaj barberow jak psów w Krakowie i dwa razy tyle krzycza a i tak trzeba z wyprzedzeniem się zapisywać.
To sprawdź jeszcze jaka była skumulowana inflacja za 8 ostatnich lat.
@@BrowarKopyra Jasna sprawa, inflacja ma bardzo duży wpływ na tą sytuację która opisałem powyżej. Tak samo jednak ma wplyw na ceny piwa lanego w knajpach, może nawet większy bo tam jest klika składowych.
Ja przy swoim nie będę obstawal bo żadnym specem o ekonomii nie jestem. Po prostu obserwacja i analogia do innych produktów i usług podpowiada co innego, że ceny nie spadną jak zaczniemy więcej pić w knajpach.
@@ZelaznyDejw Jak zaczniemy pić knajpach to ceny urosną. Kopyra to wprost mówi. Spadłyby dopiero wtedy, gdyby trend się utrzymał i producenci zaczęli produkować piwo lane na szerszą skalę, co znacznie zmniejszyłoby koszt + pootwierałyby się nowe miejsca lub istniejące dokładały nalewaki i kegi. Wtedy z całą pewnością by spadły.
Tyle, że w tym samym filmie Kopyra mówi, że to się pewnie nie stanie, bo zmiana musiałaby być masowa i ludzie musieliby akceptować wzrost cen na krótką metę, żeby na dłuższą metę mieć taniej. A to się nie stanie, więc wywód jest po prostu teoretyczną wykładnią tego, dlaczego w Polsce jest drożej niż Czechach. I nie ma tu żadnej zmowy złośliwych restauratorów, bo taka zmowa na poziomie całego kraju jest po prostu nierealna.
Błędne myślenie wystarczy spojrzeć na ceny piwa butelkowanego w barach, restauracjach i ona jest na tym samym pułapie co lane, a nierzadko nawet butelka jest droższa.
Rolnictwo jest jednym z bardziej regulowanych rynków :P Oj Pani Kopyra:) a o kontraktacji na rynkach rolnych Pan słyszał? O dopłatach? O Limitach produkcji(TO w sumie już zanika ale przez lata były)? Dodatkowo są skupy interwencyjne oraz regulowane ceny(ceny minimalne) na cześć produktów rolnych...
Co do samych założeń ekonomicznych Popyt vs Podaż nigdy przy wzroście popytu nie ma spadku cen... to spadek cen może wywołać wzrost popytu ale nie odwrotnie...
I teraz tak mamy jakąś cene równowagi np 10 zł/0.5 przy obecnym popycie.
Mamy wzrost popytu cena rośnie bo musi np do 15/0.5 być może marża pozostanie podobna taka sama bo browary też wtedy podniosą cenę.
To teraz drugi "spadek" ceny wynikający z zwiekszającej się konkurencji do 12/0.5 dalej będzie powyżej punktu równowagi.
Bo skala w restauracji akurat nie ma znaczenia aż takiego gdyż. ten PUB który obecnie sprzedaje za 15/0.5 i obok będzie 2 który sprzedawać będzie za 15 to nie bedzie już miał efektu skali gdyż jego koszta nie spadają bo ktoś obok otworzył.
Więc ta argumentacja przedstawiona przez Pana Kopyrę do mnie nie trafia.
Tak naprawdę owszem Pan Kopyra moze mieć rację z spadkiem cen ale hurtowych w Browarach o ile miały odpowiednie moce przerobowe. Ponieważ koszt jednostkowy produkcji zależy od ilości i do mniej więcej 90% możliwości produkcji spada on proporcjonalnie do produkcji potem mamy inwestycję rozwojowa i znów mamy wzrost kosztów bo musimy spłacic "2 linie". Przy czym pytanie w jakim stanie są nasze browary ile mają mocy przerobowych itd itd.
Tylko pytanie czy koszt browaru spadnie jeżeli zmieni się tylko struktura rynku a nie dojdzie do wzrostu ogólnego spożycia piwa?
PS to co może zmienić realnie ceny to większa regionalizacja rynku... czyli lokalne średnie browary tak by np w Poznaniu pito piwo warzone w Poznaniu a nie przywożone z Czech czy z Tych :)
Polacy lubią jak jest drogo. Jak mówisz, ze najpierw zdrozeje, a potem spadnie do poziomu jaki jest teraz to jaki to ma sens? Ludzi w knajpach jest sporo a żarcie drogie.
Ale przy lokalu to cena zakupu piwa jest regulowany cała masa czynników.
- czynsz
- prąd, gaz, woda, media
- koszt pracownika (min 28 zł realnie 30)
- koszt produktów
I całościowo stąd wynikaja tak wysokie ceny piwa. W ostatnim czasie głównie przez wzrost płac i kosztów (wzrost cen prądu)
Po co robić badania wystarczy zapytać kopyra zna odpowiedź na każdy temat. 😅 słyszałeś o takiej nauce jak logika?? Nie zawsze to co wydaje się na pierwszy rzut oka takie właśnie jest. I tak lubię twoje gadanie :)
Dla mnie to po prostu typowy objaw neoliberalnego balcerowiczowania Kopyra, który już wiele razy mówił w podobnym tonie. Jak masz obleganą restaurację na starówce, bo np. robi genialne pizzy, to jak tam jest z cenami? Ludzie stoją w kolejce do lokalu a oni je obniżają czy podwyższają? No i masz odpowiedź. W Polsce jedyne lokale które walczą ceną piwa to są puby studenckie i to w dodatku te mniej dystyngowane. W przypadku normalnych a zwłaszcza prestiżowych lokali (np. pubów kraftowych) nie będziesz miał żadnej rywalizacji ceną. No bo co, klient wejdzie i jak IPA będzie kosztować 22zł zamiast 20 zł to wyjdzie i pójdzie do innego lokalu w innej części starówki?
Hipotetycznie, teoretycznie, to benzyna miała być po 5,19.
Tak, z tym że nie do końca. Spożycie pewnie by wzrosło gdyby ceny spadły GWAŁTOWNIE, ale nie na odwrót. Z tym że ceny gwałtownie nie spadną bo wiele knajp w Polsce to pralnie szmalu prowadzone przez gangusów i to oni dyktują warunki. Jak któryś spróbuje się wyłamać i zrobi piwo za 6zł to zaraz go naprostują. Tu nie działają czyste zasady rynkowe. Tak mi się wydaje. I to że knajpy są "na wypasie' oraz otwierają się i zamykają to też jest pokłosie tego. To są pralnie jak marzenie a nie marzenia zwykłych ludzi którzy ot tak sobie topią oszczędności życia albo zadłużają się po uszy żeby tylko założyć knajpę (choć pewnie są i tacy).
prawda jest taka że żeby piwo lane staniałoby w Polsce gdyby weszła ustawa o zakazie sprzedaży alkoholu w sklepach spożywczych, za to wszyscy by musieli pic piwo w pubie.
Ale jak mamy kupować 4 razy więcej piwa jak próg cenowy jest tak wysoko że mało kogo stać na tą obecną ilość a gdzie tu mówić o wzrostach
Do lokalu na piwo nie poszedłem od kilkunastu lat. Ceny są zdecydowanie za wysokie.
@@michaz1541 CZas na zmianę pracy.
Pinta XY:
- lane w firmowym lokalu: 27zł za 0.5l
- butelka: 11zł za 0.5l
- keg: 700zł za 30l
Ale że na serio? Butelka wychodzi taniej niż keg? Ale to keg z kaucją jakąś czy co? W jakiej to nie wiedzy człowiek żyje :D
@@niepodam2609 no właśnie Kopyr o tym mówił, że tak mało się sprzedaje, że zamiast taniej (cena własciwie bez opakowania) to wychodzi drożej...
No tutaj nie jest bez opakowania, bo kraft nie leje praktycznie w kegi stalowe, tylko w petainery. Koszt petainera porównywalny z kosztem butelek lub puszek. Ale i tak taniej niż logistyka kegów i ich koszt.
Pięknie się Tomku zaorałeś na koniec przykładem z lodami właśnie. Masz wykształcenie około ekonomiczne, ale niestety zrobiłeś je w kraju zakochanym w neoliberalizmie i to jeszcze 20 lat temu, gdzie ten paradygmat był jeszcze silniejszy. I mogę się wypowiadać, bo sam ukończyłem ekonomię na polskiej uczelni parę lat temu ;)
Porzućcie bajania o wolnym ryneczku!
Pozdrawiam cieplutko
No trochę tak, bo rynek nie jest wolny.
@@BrowarKopyra wolny rynek to neoliberalna fantasmagoria dla małych kucyków, która IRL nie występuje w przyrodzie - a to z takiego powodu, że na rynku są panowie kapitaliści i, jeśli sobie dobrze policzą co się opłaca, to jeden drugiemu prędzej gardło poderżnie, niż zacznie z nim konkurować na jakość.
@3:00 Z tym rynkiem rolnym to żeś akurat walną jak łysy grzywą o kant kuli!
To jeden z bardziej regulowanych rynków akurat, bo co z tego że dziś ci cena ziemniaków spadnie jak nowe będziesz miał za rok, a nie wiesz jakie będą za rok.
Weź Ty już lepiej nie podawaj przykładów na których kompletnie się nie znasz…
Odwrotnie, ziemniaki są dobrym przykładem, tylko rolnictwo w Unii Europejskiej i USA polega na tym, żeby eliminować niepewności i ryzyka.
@@BrowarKopyra Tak, tak. Idź Pan w politykę. W sam raz nadajesz się, bo idziesz w zaparte mimo, że wszyscy Ci mówią, że nie masz racji.
Poza tym na wszystkim się znasz. Wróżę Ci świetlaną przyszłość na stołku co najmniej wiceministra od spraw ogólnych 😅
W Polsce jakby zainteresowanie ludzi wzrastało, to politycy szybko by wymyślili nowy podatek dla lokalu.
Jeśli wzrósłby popyt na piwo w lokalu to właściciel z pewnościa by podniósł ceny. Taką mamy niestety mentalność. A nasze piwo z kija w większości jest niedość że drogie to jeszcze paskudne....
A za Odrą juz wszytko tanie i pyszne:)
W Anglii też jest dużo lokali które są klasycznymi chlewikami
W sensie, że świnie… 😉
Guzik prawda, lokale ustawiają takie ceny piwa, bo nadal cześć ludzi nie potrafi się zachować po alkoholu. Jak piwo kosztuje 15-18 zł, to wypijasz 1-2, a nie 10.
Tanio to bylo w poczatku lat 90' gdzie bar mogles otworzyc w kazdym domu jednorodzinnym, do tego wystawic grill i sprzedawac jedzenie.
Byla totalna dergulacja i wolny rynek.
Edit: Moze by tak zrobic jakis material o tej niesamowuitej epoce kiedy bar byl w ogrodku twojego sasiada, wczesnych 90' oraz tym jak zaorano te male biznesy?
Niby włączyłem Kopyra a tu Korwin xD
Ten trzeci nie zejdzie na 25 zł jeśli nie jest głupi, bo wie, że jak obniży, to zmusi pozostałych do obniżenia. Przez chwilę zarobi więcej, a potem wszyscy będą zarabiać mniej. Żaden więc ceny nie obniży. Musiałoby być ich 10 w okolicy a lokale zapełnione ledwie w połowie, żebyś któryś się na taki ruch zdecydował.
Tomku moje 1-e wspomnienie z lanym piwem to chlanie w tkzw Mordowniach. Kufel w łapę i wio na dwór. Gdzie tu tradycja. Ich kultura picia piwa jeszcze długo nie będzie osiągalna dla nas......niestety.
Film powinien się nazywać "Kopyr tłumaczy paróweczki Korwina".
Przyzwyczajenia kulturowe - w PL po otworzeniu biznesu trzeba się dorobić najlepiej w miesiąc, od razu, czym prędzej... Więc się doi naiwnego klienta ile wlezie :) A w CZ jest to rozłożone na dłuższą metę :)
Tzn iloe miesięcznie zysku netto ma wlasciciel multitapu w Warszawie/Krakowie a ile wlasciciel multitapu nowoutworzonego w Pradze? Jakiego rzędu to są rozbieżności?
Wydaje mi się że gastronomia to w Polsce dużej mierze "luksus" i "lifestyle" i nie do końca rządzi się tymi samymi zasadami co rynki produktów pierwszej potrzeby. Przecież ludzie nie kupują torby Louis Vuitton bo lepiej się w niej nosi te twoje ziemniaki. Tania chińska kopia mogłaby być nawet przez to samo ujgurskie dziecko z tego samego materiału w tej samej fabryce zszywana ale nie kupujesz produktu luksusowego dla samej wartości materiału i robocizny.
Wszyscy piszą ze kopyr pieprzy, a w Łodzi jest taka walka ceną. Wyłączone są tylko lokale, które wygrywają jakimś tam klimatem, sentymentem etc
No ale mowa była jak do tego doszło, a nie co by było. Jak dla mnie wszystko się nadal zgadza 😊 a co do dalszej perspektywy: to zależy. Myślę, że trzeba się skupić ja myśleniu typowego przedsiębiorcy a nie konsumenta żeby zrozumieć problem i nakierować korygujący scenariusz.
Tylko dlaczego ceny lodow nie spadaja... Idealnie sobie odpowiedziales na caly wywod ;)
Otóż to, 7-10zł za gałkę, kurde miało wyjść inaczej.jpg
@@tomaszsiejko6562 Ale spokojnie, jest coraz wiecej lodziarni, za niedlugo ceny beda spadac na leb na szyje. Tylko jakos nie wiem dlaczego u mnie co roku o 1zl wiecej za galke.
2:29 "ale żeby najpierw wzrosły to by potem spadły" czyli cena finalnie była by ta sama. A przez chwilę sprzedawcy zarobiliby nawet więcej 😉
Znaczy prawda jest taka, że nominalnie to raczej mało realne, żeby spadła cena, ale relatywnie już jak najbardziej realne.
Spisuje sobie ceny produktów spożywczych z różnych sklepów. Jeśli są spadki to minimalne, ale generalnie ceny są takie same lub wyłącznie rosną.
Bo jest inflacja. Natomiast jak popatrzysz np. na ceny piwa w sklepie i porównasz to z pensjami to się okaże, że piwo relatywnie bardzo potaniało.
Bierzesz pod uwagę wojnę cenową? To jest Polska, tutaj prędzej będzie zmowa cenowa i wszędzie będzie po 30zl.
Gadasz o świecie w którym chciałbyś żyć a nie w tym co żyjemy panie
I tak i nie. To na szczęście nie energia i syndykaty. Rozdrobnienie konkurencji i dynamika rynku, czyli częstotliwość powstawanie nowych i zamykania starych knajp, które by nie były koncernami skutecznie uniemożliwia taką zmowę. Ty napisałeś np. sytuację na rynku paliw i ogólnie każdej energii. Sprzedając lody czy piwo raczej słabo widzę możliwość utworzenia aż takiej zmiwy cenowej, chyba że w ścisłym obszarze no. centrum, wówczas każdy myślący i mający czas pójdzie na Śródmieście.
Niestety nasz Kopyr ma takie zwyczaje, cenie go za jego wiedzę, ale czasem jest tak odklejony od realiów naszego krajowego podwórka, że aż dziw bierze.
Kopy zacząłeś ćwiczyć akrobatykę? Bo tyle fikołków zajebałeś, że głowa mała
Ekonomia nie jest w probówce. Wszystkie prawidła ekonomiczne (no prawie wszystkie) są zakończone ceteris paribus. A w istocie na rynek ma wpływ wiele czynników. Piwo zero tez ma cene zwyklego mimo ze nie ma akcyzy bo... ludzie je w takiej cenie kupuja. Pocovidowa greedflacja zmalala jak juz ludzie powiedzieli "pas". Wtedy na rynku zaczely ceny malec.
He he, ale przysrałeś na końcu tym ludziom, którzy często piszą komentarze typu "weź lepiej wracaj do gadania o piwie, a nie na tematy na których się nie znasz", podobało mi się :D
Tomek, gdyby to działało tak jak mówisz, to cena wielu innych dóbr dążyłaby do zera. Np chleb byłby dziś po 2zl. A jakoś nie jest.
Jeżeli Polacy kupowaliby więcej piwa lanego, to koncerny zarobiłyby zwyczajnie więcej. Cena zostałaby bez zmian. Bo po co obniżać cenę, jak idzie sprzedaż.
Czy większa liczba lodziarni spowodowała jakikolwiek spadek cen lodów? U mnie w mieście lody gałkowe podrożały w ciągu lekko ponad 3 lat o ponad 150 % i powstające nowe lodziarnie nic nie zmieniły :).
matko, ekonomia widzę słabo wchodzi, to może wytłumaczę: ceny nie spadają, mimo większej liczby lodziarni, bo POPYT na lody ciągle jest wysoki. Jak popyt na lody zacznie maleć, to lodziarnie ALBO będą konkurować ceną o klienta ALBO zaczną plajtować.
@@lukasp85 Matko, czytanie ze zrozumieniem się kłania :). Ja tylko zwróciłem uwagę Kopyrowi, że analogia do lodziarni, którą zastosował nie jest trafiona. Mówi, że gdyby w Polsce ludzie znacznie zwiększyli picie piwa lanego, to to by staniało, mimo to, że w lodach się to nie sprawdziło.
To jeszcze nie zapomnij o inflacji, wzroście cen energii, płac a będziesz miał czemu nie spadają. Jak koszta się unormują, to i ceny znajdą swoje miejsce. Teraz otwierasz biznes i nie wiesz, czy że pół roku nie dostaniesz jakiejś podwyżki energii, może minimalna znowu do góry. Nie prowadziłeś biznesu i nie masz zielonego pojęcia co to jest
Z tego co wiem to pijemy coraz wiecej piwa moze nie o wiele wiecej ale wiecej, tez zauwazylem ze ludzie wychodzą wiecej na miasto na piwo, zjeść. U mnie w miescie teraz trzeba rezerwować stoliki na kilka dni do przodu a kiedyś tak nie było, otwiera sie coraz wiecej restauracji i piwiarni, a ceny i tak rosną, także piwa, ba nawet zaczynają piwo w tej samej cenie po 13-17zl (koncerniaki) sprzedawac w 0,4l. Zdarzało się nawet ze piwa zabrakło z danego rodzaju wiec popyt jest. Coś tu nie halo. Może i w innych rodzajach przedsiębiorstw tak to działa ale nie w gastronomi.
Nie pijemy więcej tylko mniej. 5 lat temu to było 99 litrów na osobę rocznie, a teraz jest 93 l.
A może coś o promkach w Lidlu. Wielkie czyszczenie w tym roku. Co chwilę krafty 4+4 lub 6+6. Bez problemu można się zaopatrzyć w piwo za 5zł.
Psuje to rynek, ale klient może się cieszyć.
Generalnie piwko smakuje najlepiej w plenerze. Nie w domu, nie w lokalu. Nad rzeką, na bulwarze, w krzakach.
Co do tego że piwo na kegu się psuje to akurat jest pole do popisu dla browarów kraftowych które mogą sprzedawać w małych kegach tak jest w Anglii i dzięki temu w wielu normalnych pubach są piwa kraftowe na kranie.
Paradoks polega na tym, że małe kegi są droższe niż duże. Bo jest ich na rynku mniej.
Czy w tej bajce były smoki? To są takie korwinizmy, które się w realnym świecie nie zdarzają. Nie uwzględniasz, czy łatwo znaleźć miejsce na nowy lokal, paperologia, zmowy cenowe i inne.
Nie zgodzę się, czasem najmniej oczywiste miejsce przynosi największe korzyści
@@windows4801 ??? Jak to ma się do mojej wypowiedzi??? A po drugie, choć jeden przykład poproszę.
Co do testu niemieckich koncerniaków.
Jak to jest że taki perlen gdy inny stefaan all malt sprowadzony z Niemiec jest tańszy niż taki żóbr czy inny harnaś na syropach?
ua-cam.com/video/pxhDdRvVCHg/v-deo.html
Z tymi cenami lanego piwa w lokalach jest chyba tak, że przegieli. Co mam na myśli, otóż ludzie nie chcą już pić piwa za 20-28 zł. Zarobk byly mniejsze cztery lata temu, przed pandemią, piwa lane były 10-15 zł, ale knajpy, puby, pijalki były pełne. Zarobki się zmieniły, ale ceny kraftów wyjebały w kosmos. Był bum na multitapy i się skończyło a przybywało ich jak grzybów po deszczu. Jak to Tomek mawiał " krafty muszą być drogie" no to są drogie, ale nie są pite z kija. W Łodzi zamknie się zaraz Chmielowa Dolina bo nie ma klientów, a 4, 5 lat temu były tłumy. Zostaną dwa Piwoteka i JW. Ta sama hazy ipka w Lidlu kosztuje 8,99, w specjalistycznym 15, a na kranie 22. Słabo to wygląda. Ludzie, jak są, to siedzą 3 godziny przy jednej ipce a na papierosku lub w kiblu chleją małpki z rękawa. Oj smutne.
W Lidlu 8,99 zł a na kranie 22 zł? Ta sama ipka? No nie sądzę, ale przyjmijmy, że to prawda. To jak sobie poradzić z tym, ze Żywiec za 3-4 zł w lokalu kosztuje 20 zł?
@@BrowarKopyra Czemu nie sądzisz? Pinta w sobotę w Lidlu jak kupisz 4 wychodziła po 8,99. Gorszą piłem w tą samą sobotę w lokalu Pinty we Wrocku za 22. Niestety tak jest coraz częściej. O Żywcu nie powiem nic bo nie rozumiem ludzi którzy to kupują za takie pieniądze. Od czasu jak wypiłem pierwsze piwo w Spiżu, a kosztowało wtedy 8 zł za Mocne, nie wypiłem z kija żadnego koncerniaka i wkurw mnie bierze jak widzę hazy ipki po 20 do 28 zł. W lokalu Browaru Stu Mostów w sobotę o 17 było prawie pusto.
No Tomek, powiedzmy że sprzedajesz gwoździe, masz takie zejście że nie nadążasz ważyć, pakować, wysyłać... podnosisz cenę czy opuszczasz?
Ten sam efekt skali widzicie w lidlu kupując krafty :)
Trochę tak.
0:35 „Oj jak boli, oj jak boli” ;)
Gastromia zawsze żyje swoim życiem.
Wyznaczonym przez ceny mediów i rąk pracownikow.
Na tak płytkim rynku jak "piwo lane w knajpach" to teorie ekonomii są tylko teoriami.
W gastronomii jest zbyt duży udział kosztów energii, czynszu i pracy - a te stale rosną. Ten sam problem ogólnie w usługach. Co innego w produkcji, gdzie można wprowadzać automatyzację, przenieść fabrykę do Azji... Dlatego elektronika w porownaniu do zarobkow tanieje z roku na rok. Z gastro to tak nie działa.
Tylko zorganizowany bojkot piw z nalewaków, (odpowiednio nagłośniony), mógłby wymusić obniżkę cen.
Konkurować ceną, ale konkurować jeszcze jakością piwa za daną cenę, więc to kolejny parametr. Ponadto w podanym hipotetycznym przykładzie zacząłeś od 20 zł, no i właśnie, jest ten próg minimum, którego nie przeskoczysz z poziomu przedsiębiorcy, no chyba, że zaczniesz oszukiwać, na podatkach, na pensjach, na towarze. Strasznie dużo czynników, chociażby administracyjnych, fiskalnych może być w Polsce, których nie ma w Czechach i które są niewidoczne, przy takiej pobieżnej rozkmince
To tylko teoria. Niestety, ale wielokrotnie już praktyka powiedziała, że teoria jest fajna tylko na papierze. Jak zniesiono vat na żywność to ceny zostały takie same tylko marża wzrosła. Teraz za to, jak vat wrócił wielkie koncerny grają niższą ceną, ale tylko w ramach tej marży, którą zyskali. Więc jest maksymalnie tak jak było przed zniesieniem vatu=nie staniało.
Aktualnie ceny kegów: Amber Żywe 25L za 258 zł, Bytów Jasne 30L za 278 zł itd itd
Człowiek stara się wszystko logicznie wytłumaczyć, ale teraz nic nie jest już logiczne. Kiedy w końcu na skutek konkurencji cena zacznie spadać, przychodzi rząd i podnosi podatki :)
Ludzie w komentarzach szukają przykładów, kiedy takie zjawiska i zmiana nawyków konsumentów to są dziesięciolecia. I przez te np 30 lat i tak nie zobaczycie spadku cen przez inflację, ale np. wzrost cen piwa w pubach byłby w tym okresie znacznie mniejszy niż gdyby zmiana nawyków konsumentów nie nastąpiła.
Takie zjawiska dzieją się cały czas, ale po prostu są niezauważalne.
W naszym kraju ceny piw i innych alkoholi będzie rosła na 100% gdyż nawet nasz obecny rząd chce podwyżek więc my skończymy jak w Japonii gdzie po jakimś czasie będzie trzeba załatać budżet to zrobią jakąś akcje kupowania alkoholu.
Ale druga sprawa jest taka, że Polacy do obskurnego lokalu by nie poszli. Jak dobrze poszukać to nawet w Polsce są obskurne miejsca gdzie kupisz piwo z kija poniżej 10 (a butelkowe nie wiele drożej niż w sklepie). Ale nikt tam nie chodzi, bo tam przeważnie menele przesiadują.
Nie do końca prawda. U mnie jest pizzeria o ładnym wystroju i mają piwo lane duże za 8 zł. Da się da się. Menele tam nie przesiadują.
Pojedź do Krakowa na rynek i nie gadaj głupot, zawsze tam jest full a piwo lane tyskie jest po 30zl. To samo tyczy Trójmiasta, Katowic, Warszawy, Poznania itp. doją idiotów ile sie da a nie chca dobra klienta. Mieszkam pod Katowicami i mam piwo lane po 6-7zl
Przecież w Kato masz Białą Małpe i Browariat... Krafty po 12/17 zł
Mógłbym się dowiedzieć w jakiej miejscowości piwo lane po 6-7 zł
Dygresja: gdybym dzisiaj był w wieku studenckim, to nie wiem, czy bym tak często chodził do knajp na piwo. Powód? Koszty właśnie. Gdy ja miałem 19-25 lat to piwo w przeciętnej knajpie w dużym mieście kosztowało 5-8 PLN za zwykłego półlitrowego lagera. Teraz to jest dużo, dużo więcej. Dla osoby samodzielnej i w pełni dorosłej to nie jest duży problem, ale dla takich małolatów? Być może z tego powodu młodzież przerzuca się na inne używki.