W temacie dialogów w grach zastanawiam się, czy zapychacze gdzie NPC opowiada swoją historię nie są stosowane żeby gra wydawała się bardziej ludzka. W codziennym życiu też jest denerwujące, że zanim przejdzie się do rzeczy np. z elektrykiem to trzeba wysłuchać jaki miał trudny dzień. To jest bardzo ludzkie żeby NPC nie miał tylko funkcji pomocniczej, ale mysłał, że coś znaczy. W oczach wielu osób reszta ludzkości jest nudnymi NPC zawracającymi głowę swoją historią.
Jest sobie taktyczny rts zwany War in Conflict. Czyli fikcyjny konflikt USA I ZSRR na przełomie lat 80-tych I 90-tych. Mechanicznie to typowy taktyk rts ale fabuła jest jak w jakimś staroszkolnym Call of duty, gdzie poznajemy dwóch głównych dla fabuły generałów i ich podwładnych. I dwójka z nich ma swoje rodziny z którymi się kontaktuje. Gdzie niestety jeden z nich ginie co jest straszną sztampą gdy widzimy że przedtem dzwoniła do niego jego żona w ciąży... Co do powstania warszawskiego a gier, wydaje mi się że taki klon This War of mine miałby tu jakiś sens. Oczywiście przesuwa nam to środek ciężkości z powstańców na cywilów (czyli największych ofiar tego bezsensownego zrywu). Uważam że to byłaby to dobry sposób na odbrązowienie tego zrywu i pokazanie jak kosztowny i niszczycielski był dla Miasta, czyli ludzi i zabudowy. To jest zabawne, że za komuny w obiegu było więcej zniuansowanych głosów jak choćby cywilii w każdym wieku czy doświadczonych żołnierzy. Bo teraz nadal obowiązuje narracja młokosów, czyli powstańców mających te naście lat czy wręcz studentów, którzy (o ile przeżyli) mieli całe życie przed sobą
Warto kończyć gry, bo jak w FF XV początek faktycznie był fajny, tak rozdział 13 kładzie całą grę na łopatki pod względem tego, jak okropnie źle jest zrobiony. Jest okrutnie nudny, liniowy i przedłużony. Miałem naprawdę ochotę rzucić tę grę, ale jakoś się udało. Jest to jeden z kilku powodów, dla których dla mnie XVI jest lepsza od XV
Szkoda tego 63 days. Ogrywałem demo i całkiem mi się podobało, poziom trudności był tam wysoki i już w tej samouczkowej części miałem lekkie problemy 😅. Niestety po premierze opinie nie napawają mnie optymizmem, jednak dam tej grze szanse, może akurat zaskoczy pozytywnie.
No jest niestety sporo błędów. W War Mongrels grałem sporo po premierze, więc zdążyli spatchować, ale 63 Days wygląda tak, jakby niespecjalnie wyciągnęli wnioski. Fabularnie bardzo dobrze, graficznie ładnie, ale na poziomie wykończenia, mechaniki i projektu poziomów jest słabo. Zacinanie postaci, złe wykrywanie widzenia, absurdalne AI strzelające same do siebie itd. --- A, i 2x dostałem achievementa na Steamie przy ładowaniu gry, co nie powinno mieć miejsca. Raz wczytywałem już save'a, a raz byłem tylko w menu.
@@universal294 Ja grę kupiłem na premierę, ale na razie czekam żeby ogarnęli te wszystkie błędy. Nie chciałbym się zrazić i odpuścić w połowie, bo jak pisałem demo naprawdę mi siadło. War Mongrels planuję spróbować jeśli całe 63 days mi siądzie.
Ja wlaśnie przeszedłem dzisiaj i to na XSX - przełamałem się w kwestii obaw co do sterowania - powiem jedno - było warto! War Monglers przechodziłem na lapku. Gra jest naprawdę miodna. Zero błędów, super klimat, czułem się jak przy Commandosach wiele lat temu. Tylko niektóre akcje, które trzeba wykonać, są naprawdę hardcorowe - save & load rozgrzane do czerwoności.
@@OJakub też przeszedłem, wczoraj, na pececie. Problemy z kanałami audio, głupiejące AI, postacie niereagujące na polecenia - w tym raz czy dwa zdarzyło mi się zamrożenie na pozycji, zerowa celność ostrzału ręcznego, widzenie przez ściany, sporo tego było. Nawet achievementy dostawane w trakcie ładowania gry, co chyba w żadnym innym tytule mi się nie zdarzyło. Może na konsolach wyszło im to lepiej, bo mieli do obskoczenia tylko dwa warianty. Do klimatu faktycznie nie można mieć zastrzeżeń, fajnie że jest dubbing, ale nadal to nie poziom Mimimi. Technicznie to nawet Sumerian Six sprawiało się u mnie dużo lepiej (praktycznie bezbłędnie), choć tam nie siadł mi klimat.
Jakie zalety ma Star wars outlaws? :) I nie to nie jest zmęcznie marką tylko jak to jest zrobione czyli tragicznie bo nic tam nie gra może oprócz muzyki.
Final Fantasy XVI przereklamowane. I te walki z Eikonami wcale nie były takie 'oh ah' w ogóle nie brak tam fizyki tych stwórów, nasz eikon rusza się jak pacynka, destrukcja otoczenia nie istnieje, zywkłe sterylne plansze z oskryptowanymi akcjami. Jest dobrze, ale nie ma się czym zachwycać moim zdaniem.
W temacie dialogów w grach zastanawiam się, czy zapychacze gdzie NPC opowiada swoją historię nie są stosowane żeby gra wydawała się bardziej ludzka. W codziennym życiu też jest denerwujące, że zanim przejdzie się do rzeczy np. z elektrykiem to trzeba wysłuchać jaki miał trudny dzień. To jest bardzo ludzkie żeby NPC nie miał tylko funkcji pomocniczej, ale mysłał, że coś znaczy. W oczach wielu osób reszta ludzkości jest nudnymi NPC zawracającymi głowę swoją historią.
63 Days to zajebista gra.
Jest sobie taktyczny rts zwany War in Conflict. Czyli fikcyjny konflikt USA I ZSRR na przełomie lat 80-tych I 90-tych. Mechanicznie to typowy taktyk rts ale fabuła jest jak w jakimś staroszkolnym Call of duty, gdzie poznajemy dwóch głównych dla fabuły generałów i ich podwładnych. I dwójka z nich ma swoje rodziny z którymi się kontaktuje. Gdzie niestety jeden z nich ginie co jest straszną sztampą gdy widzimy że przedtem dzwoniła do niego jego żona w ciąży...
Co do powstania warszawskiego a gier, wydaje mi się że taki klon This War of mine miałby tu jakiś sens. Oczywiście przesuwa nam to środek ciężkości z powstańców na cywilów (czyli największych ofiar tego bezsensownego zrywu). Uważam że to byłaby to dobry sposób na odbrązowienie tego zrywu i pokazanie jak kosztowny i niszczycielski był dla Miasta, czyli ludzi i zabudowy.
To jest zabawne, że za komuny w obiegu było więcej zniuansowanych głosów jak choćby cywilii w każdym wieku czy doświadczonych żołnierzy. Bo teraz nadal obowiązuje narracja młokosów, czyli powstańców mających te naście lat czy wręcz studentów, którzy (o ile przeżyli) mieli całe życie przed sobą
Dzień bez drwiny z ubikacji, dniem straconym.
Warto kończyć gry, bo jak w FF XV początek faktycznie był fajny, tak rozdział 13 kładzie całą grę na łopatki pod względem tego, jak okropnie źle jest zrobiony. Jest okrutnie nudny, liniowy i przedłużony. Miałem naprawdę ochotę rzucić tę grę, ale jakoś się udało. Jest to jeden z kilku powodów, dla których dla mnie XVI jest lepsza od XV
Szkoda tego 63 days. Ogrywałem demo i całkiem mi się podobało, poziom trudności był tam wysoki i już w tej samouczkowej części miałem lekkie problemy 😅. Niestety po premierze opinie nie napawają mnie optymizmem, jednak dam tej grze szanse, może akurat zaskoczy pozytywnie.
No jest niestety sporo błędów. W War Mongrels grałem sporo po premierze, więc zdążyli spatchować, ale 63 Days wygląda tak, jakby niespecjalnie wyciągnęli wnioski.
Fabularnie bardzo dobrze, graficznie ładnie, ale na poziomie wykończenia, mechaniki i projektu poziomów jest słabo. Zacinanie postaci, złe wykrywanie widzenia, absurdalne AI strzelające same do siebie itd.
---
A, i 2x dostałem achievementa na Steamie przy ładowaniu gry, co nie powinno mieć miejsca. Raz wczytywałem już save'a, a raz byłem tylko w menu.
@@universal294 Ja grę kupiłem na premierę, ale na razie czekam żeby ogarnęli te wszystkie błędy. Nie chciałbym się zrazić i odpuścić w połowie, bo jak pisałem demo naprawdę mi siadło. War Mongrels planuję spróbować jeśli całe 63 days mi siądzie.
@@Aliok2 też mi demo siadło i nie spodziewałem się aż takich problemów. Na szczęście dużo z tego da się poprawić i oby udało się szybko.
Ja wlaśnie przeszedłem dzisiaj i to na XSX - przełamałem się w kwestii obaw co do sterowania - powiem jedno - było warto! War Monglers przechodziłem na lapku. Gra jest naprawdę miodna. Zero błędów, super klimat, czułem się jak przy Commandosach wiele lat temu. Tylko niektóre akcje, które trzeba wykonać, są naprawdę hardcorowe - save & load rozgrzane do czerwoności.
@@OJakub też przeszedłem, wczoraj, na pececie. Problemy z kanałami audio, głupiejące AI, postacie niereagujące na polecenia - w tym raz czy dwa zdarzyło mi się zamrożenie na pozycji, zerowa celność ostrzału ręcznego, widzenie przez ściany, sporo tego było. Nawet achievementy dostawane w trakcie ładowania gry, co chyba w żadnym innym tytule mi się nie zdarzyło. Może na konsolach wyszło im to lepiej, bo mieli do obskoczenia tylko dwa warianty.
Do klimatu faktycznie nie można mieć zastrzeżeń, fajnie że jest dubbing, ale nadal to nie poziom Mimimi. Technicznie to nawet Sumerian Six sprawiało się u mnie dużo lepiej (praktycznie bezbłędnie), choć tam nie siadł mi klimat.
Jakie zalety ma Star wars outlaws? :) I nie to nie jest zmęcznie marką tylko jak to jest zrobione czyli tragicznie bo nic tam nie gra może oprócz muzyki.
FFXVI to najlepszy final ever, wybitna gra.
Kupo!
Co wy gadacie: Jakie Outlaws ma zalety? Przecież to jest tak średnia gra, że aż wstyd ją ciągle bronić bez powodu. Co widać po sprzedaży.
Ta gra dostała u nich ocenę 8/10. Komedia.
Final Fantasy XVI przereklamowane. I te walki z Eikonami wcale nie były takie 'oh ah' w ogóle nie brak tam fizyki tych stwórów, nasz eikon rusza się jak pacynka, destrukcja otoczenia nie istnieje, zywkłe sterylne plansze z oskryptowanymi akcjami. Jest dobrze, ale nie ma się czym zachwycać moim zdaniem.
Pierwszy!