Bardzo mi to pomoglo w chwili zagubienia. Zaczalem zyc prawem zimskim i sie pogubilem. Wracam do prawa Bozego chodź tak naprawde nigdy od niego nie odszedlem. Amen
"Kiedy dzieje się coś [ przytaczam słowa Fabiana B.] w moim życiu, coś się ma dziać, podejmujesz jakieś decyzje, szukasz w sobie motywacji, rozeznania, itd., masz dostępny Umysł [Chrystusa], który wie wszystko, ma pełne rozeznanie". P.S. EUREKA. ❤ Kompletny odlot. Wierzę, że tak jest. Pozdrawiam i dziękuję.❤
Piątek. 2023-11-17. Fabian mówisz, że ja też mam Umysł Chrystusa?Super. Jako dziecko Boga nie dziwię się, że Bóg obdarował swoje dziecko Swoim Umysłem. To piękne, że Bóg Jest taki szczodry i taki kochający dzieci swoje. Boże kocham Ciebie.❤
Ktoś kiedyś wstawił taki post na FB- wysoka góra, mnóstwo gapiów i kondor przywieziony- nie pamiętam, chyba chowany przez ludzi bez matki. Miał odbyć pierwszy lot. Długo się do tego przymierzał, zanim zaufał swojej naturze. Podchodził bliżej brzegu, unosił skrzydła, opuszczał, cofał się i następna próba. Chyba tak też musi być z nami. Obecna nasza 'natura' jest antypodą bożej natury. Myślę, że najważniejszą sprawą jest pragnienie okazania posłuszeństwa i radowanie się z możliwości polegania na Bogu, jak dziecko ufać Ojcu. Kondor ,zaufał' swojemu instynktowi. Lot był spektakularny.
przemiana umysłu to jest praca moralna... uświadamianie sobie o tym w czym jesteśmy źli, czyli czym się różnimy od Pana... wtedy widząc własną bezsilność, ale decydując się w 100% na swą przemianę pomimo, iż nie mamy po temu własnych sił... jeśli się całkowicie zdecydujemy na wyrzeczenie się grzechu, którego się brzydzimy, a który nas zniewala i szczerze poprosimy Jezusa to da on nam darmo swoją łaskę, która w ułamku sekundy uczyni nas wolnymi od grzechu, z którym wcześniej się zmagaliśmy... jedyny warunek polega tylko na tym, aby się na to całkowicie zdecydować i nie wątpić... bez serca dwoistego... doświadczenie przyjęcia łaski, jaką Jezus daje darmo jest takie samo, jak wzrok lub słuch... woda żywa... wiesz, że masz oczy ponieważ widzisz i wiesz, że masz uszy, ponieważ słyszysz... jeśli nie masz takiego doświadczenia to nigdy nie zrozumiesz o co chodzi... jeśli to masz to wiesz i nic nigdy cię nie zwiedzie... Jezus darmo chce nas wszystkich podnieść... musimy się tylko na to zdecydować i jemu na to pozwolić... przyjęcie 100% pewności w pragnieniu czystości i całkowite odrzucenie grzechu to jest właśnie przemiana umysłu... abyśmy całkowicie chcieli być posłuszni Słowu Boga, potrzebujemy się do tego zdecydować... musimy dokonać tego pełnego, świadomego i faktycznego wyboru... jesteśmy zmuszeni do wykorzystania wolnej woli do tego, aby kochać Boga... nikt nigdy nas z tego obowiązku nie zwolni... bez tego doświadczymy mocy i łaski, słońca i deszczu, ale nie wydamy owocu... to jest praca moralna... bez tego nie przyjmuje się Słowa, nie przyjmuje się ziarna i nie da się owocować... bez tego skończy się w ciemnościach zewnętrznych pomiędzy psami i świniami... Dary i moc nie jest dowodem bycia uczniem Jezusa... to nie są owoce... poza tym powinno się potrafić wymienić 77 darów, bo jak nie to nie jest się chrześcijaninem :PPPPPPP... dlaczego tylko 50?... :PPP... łaska to deszcz... moc to słońce... bez słońca i deszczu nie ma nigdy żadnych owoców... a moc działa sama przez się... nikt nie wie skąd wieje duch, ani dokąd zmierza... Bóg mocy udziela nawet satanistom... i deszcz też pada na dobrych i złych, ale tylko ci, którzy przyjmują Słowo, jak ziarno dają owoc... to jest praca moralna... uśmiercając siebie tworzymy glebę... zabijając własny grzech dajemy szansę wzrostowi Jezusa w nas... bez tego nie ma uczniowstwa... owocem jest faktyczna przemiana naszego serca na wzór Jezusa dzięki łasce i mocy Boga... wszystko tylko nie mówmy o moralności... wszystko tylko nie wspominajmy o wolności od grzechu, którą darmo daje Jezus, pod jednym tylko warunkiem, abyśmy byli w stanie całkowicie i pewnie się zdecydować na przyjęcie jego łaski... zakrywanie tego faktu to kłamstwo... to jest nikolaizm... moc, moc, moc i tylko moc... kościół mocy... życzę powodzenia... do takich, co się chwalili mocą Jezus mówił kilkukrotnie i wyjaśniał dobitnie ile jest moc warta sama w sobie... jeśli ktoś stając przed Jezusem jasno, dobitnie, świadomie i całkowicie przekonawszy samego siebie, bez serca dwoistego nie wyrzeknie się grzechu, ten nie wyda nigdy żadnego owocu... najpierw nawrócenie i pokuta... to jest przemiana umysłu... jeśli ktoś przyjął łaskę Jezusa i otrzymał nowe serce ten wie, że je ma, gdyż to jest tak wyraziste doświadczenie duchowe, jakby mieć wzrok i słuch... jeśli ktoś nie jest pewien, ten tego nie ma, gdyż nie wie o czym mowa...
chyba nieco źle zrozumiałeś treść. Nie chodziło o wypisanie darów i przejawów mocy, które miałby byc rzekoma dowodem bycia uczniem Jezusa, ale o wypisanie, przynajmniej pięćdziesięciu obietnic darowanych przez Boga nowemu stworzeniu - to czym się stało, na skutek aktu usprawiedliwienia. Proszę wiec, nie myl tych dwóch rzeczy. Taka operacja ma za zadanie odwrócić czlowieka od skupianiu się na grzechu i słabości, aby intensywniej wpatrzyć się w Chrystusa. I nie po to, aby napawać sie mocą, ale aby dać się przemienić, ażeby w końcu żyć faktyczną wolnością od grzechu, życiem dziecka bożego. pozdrawiam
@@mateuszkulka944 rzeczywiście nie wiem wszystkiego i coś mogłem zrozumieć opacznie... w takim wypadku jestem ignorantem... pięknie napisałeś, rzeczywiście w przenośni można powiedzieć, że chodzi o wpatrywanie się w Jezusa... w praktyce jest to słuchanie, zachowywanie i wypełnianie jego słów... tylko jak mogą cię dobrze zrozumieć ludzie, którzy nie posiadają doświadczenia realnego spotkania z Panem?... to tak, jak mówić do ślepego o kolorach... serce i mieszkający w nim duch to jakby dodatkowy zmysł... nie da się tego pomylić z niczym innym... jak ktoś to ma to wie, że to ma... jak ktoś tego nie ma ten jest niepewny, ponieważ nie wie o czym mowa... głoszenie ewangelii nie polega na podawaniu komuś ręki, i prowadzeniu go gdzieśtam za sobą... to powinno skutkować otwarciem się czyichś oczu na rzeczywistość ducha i spotkanie Jezusa... aby jego ujrzeć i z nim rozmawiać... powinno się więc opowiadać o tym zjawisku na sposób zrozumiały dla prostych i nienowonarodzonych ludzi, aby mogli zrozumieć... inaczej mówi się tylko do swoich... we własnym kółeczku adoracji spija się sobie miodek z dzióbków i udaje, że "wszystko wszyscy wiedzą"... OCH, czyżby???... to dlaczego Pan Fabian narzeka, że ciągle przychodzą doń ludzie, którzy twierdzą, że rozumieją, ale tego nie mają???... czego jest to świadectwem???... być może jednak nie daje rady nikogo niczego nauczyć???... ale dlaczego???... ponieważ nie wyjaśnia w jaki sposób można otworzyć oczy i uszy swego serca, aby słuchać głosu Pana... a tego dokonuje się jedynie poprzez realizację nauki Jana Chrzciciela nawrócenie i pokuta dla odmiany własnego umysłu... to jest praca moralna... ja rozumiem, że niektórzy usiłują ignorować i zapomnieć o grzechu udając, że tego w świecie nie ma, ale to nie prawda... także słudzy Pana mogą się od niego odwrócić i pójść za światem... to niebezpieczeństwo istnieje ciągle... jeśli tylko ktoś porzuci trwanie w wierności Słowu Jezusa, ten natychmiast powróci do swego grzechu i przepadnie... można udawać, że to niemożliwe, ale to byłaby zawiniona ignorancja... każdy człowiek może za darmo i bez wysiłku trwać przy Jezusie, ale jest jeden mały warunek... musi się na to zdecydować całym sobą, a przy podjętej decyzji trwać... ważniejsze są pieniądze?... zapomnij... wolisz dobre imię u ludzi... nie nadajesz się na chrześcijanina... wolisz własne żądze, niż Boga?... to zamiast udawać sługę zagraj sobie w bierki... musimy się odwracać od własnego grzechu do Jezusa, a nie odwrotnie... ten proces to jest właśnie przemiana umysłu i praca moralna... inaczej mówiąc jest to uczenie się... aby je wykonać należy rozpoznawać własne słabości i kolejno przekonywać samego siebie o ich odrzuceniu... kiedy już się na to zdecydujemy w 100%, kiedy już się zmęczymy własnym grzechem i zrozumiemy własną bezsilność, kiedy już w końcu dotrze do nas, że tylko Jezus może nam pomóc i kiedy w końcu będziemy chcieli jemu na to pozwolić (ale tak całkowicie, a nie na niby i bez wahania, i bez serca dwoistego), to Pan wtedy napełni nas własną siłą i własną łaską, która tu i teraz, raz na zawsze, całkowicie i doskonale uczyni nas wolnymi... to jest wyzwolenie, które daje nam Pan... absolutna wolność od słabości naszego grzechu... dopiero teraz będziemy w stanie słuchać głosu Pana i wypełniać jego Słowo... nie własną siłą, ale jego łaską... aby dochodzić do takiego stanu konieczne jest nawrócenie i pokuta, której zadaniem jest przekonywanie samego siebie o własnej chęci odrzucenia grzechu... musimy dokonać wyboru i nikt nas od tego nie zwolni... udawanie, że grzechu nie ma powoduje ignorancję i uniemożliwia rozwiązanie tego realnego problemu... to nie jest prowadzenie ludzi do Pana, ale raczej gdzieś indziej... dlatego ciągle będą przychodzili kolejni ludzie, którzy powiedzą, że "rozumiem, ale tego nie mam"... czego to jest dowodem???... czy aby nie tego, że ktoś się nie wyrabia, jako nauczyciel?... a może pomija jeden ważny krok?... czy jest wtedy nauczycielem, czy raczej kim innym?... kręcenie się za własnym ogonem... tak samo, jak jedno zwierzę, które Pismo dobitnie wyjaśnia kim ono jest... bez nauki moralnej nie będzie żadnego zbawienia, a wręcz utraci się królestwo... owoce są duchowe... mamy je we własnym sercu i tylko tam je można odnaleźć... nie ma ich nigdzie na zewnątrz... nie ma ich w innych ludziach, ani w ich sercach... moje owoce są w moim sercu... nie jest to moc, ani łaska... słońce świeci i deszcz pada na wszystkich... jak ktoś poi się wodą życia to wcale nie jest dowodem, iż jest panną mądrą, ale że hojność łaski Jezusa jest niezmierzona... tylko po owocach poznaje się uczniów Jezusa, a ci słuchają jego słowa, zachowują je i wykonują we własnym życiu... to owocuje przemianą naszej natury na jego obraz i podobieństwo... w miłości właśnie jakoś tak jest, że pragniemy się upodabniać do tego wszystkiego co najlepsze w tym, kogo kochamy... a Bóg to samo dobro... jeśli stajemy się jemu podobni, a inni ludzie widzą to w nas, wtedy owocujemy... to jest przemiana natury ducha, do której przychodzi się poprzez pracę moralną, czyli nawrócenie i pokutę... inaczej nic nie ma... dalej będą ludzie, którzy będą mówić, że "rozumieją, ale nie mają"... niby kochają Jezusa, ale niech im pozwoli zrobić jakiś interes na boku... tak to nie ma nic... chyba tylko sam śmiech... trzeba się zdecydować na 100%... i nie będzie to oznaczało, że od tej pory wszystko będzie się nam w życiu wiodło... co to to nie... raczej będzie tak, że wejdziemy w oko cyklonu... wszystko wokół nas będzie się waliło, paliło, fruwało w powietrzu i znikało... ale dopóki będziemy się trzymać Pana to będziemy mieli pokój i nic nas nie ruszy, ani nawet nie dotknie... o ile nie zwątpimy... jeśli ktoś zdecyduje się zostać uczniem i poddanym Jezusa to niech już się przyzwyczaja, że będzie jemu po kolei odbierane wszystko, co w głębi serca uważa za ważniejsze od Boga... to będzie ból i cierpienie... nieuniknione... porzucanie własnych słabości będzie bolało... to lekcja, jakiej Pan udzieli nam osobiście... jeśli ktoś się tego boi, to niech gra w warcaby, zamiast udawać chrześcijanina... przejawy mocy, ani łaska nie stanowią dowodu bycia chrześcijaninem, ale tylko owocujące posłuszeństwo Panu... skutkujące przemienianiem siebie na jego obraz i podobieństwo... On sam wszystkiego w nas dokonuje, ale najpierw my musimy jemu na to pozwolić... musimy się przekonać i zdecydować na 100%... to jest nawrócenie i pokuta... bez tego nie ma chrześcijanina... kto nie czuwa w tej pracy nad odkrywaniem własnych słabości, ten zbłądzi prędzej, czy później... będzie panną głupią... wymienić 50 owoców ducha we własnym sercu?... a dlaczego nie 100???... jeśli ktoś nie potrafi tego zrobić to nie jest chrześcijaninem???... czy taka jest sugestia???... kiedy to usłyszałem to od razu skojarzył mi się nauczyciel, co próbuje straszyć innych i nakładać na nich poczucie winy... no to teraz wypadałoby, aby Pan Fabian przy najbliższej okazji odczytał z listy 50 owoców ducha z własnego serca... jeśli tego nie zrobi to będą go miał za tego co nakłada na innych ciężary, których sam nie chce ruszyć palcem... życzę jemu, aby rzeczywiście wymieniał to co jest na prawdę owocem ducha, a nie własnym wymysłem... swoją drogą modlitwa do Pana, aby nam pokazywał, gdzie jest ten plon ziarna, a gdzie kąkolu z pewnością jest wstrząsającym doświadczeniem dla każdego chrześcijanina... Swoją drogą uważam, że wszystkie owoce ducha można zamknąć w siedmiu wielkich kościołach... streścić w siedmiu słowach... oczywiście można je rozwijać do głębi na nieskończoność... można je też zawrzeć w siedmiu dychotomiach ducha... (1) pokora... (2) miłość... (3) czystość... (4) nadzieja... (5) dyscyplina... (6) umiar... (7) wiara... to są owoce ducha... wszystkie inne się w nich zawierają... masz je lub udajesz, że do niczego są niepotrzebne... żeby nie było, że udaje doskonałego, ja mam tylko 5/7... nad pozostałymi pracuję aby w końcu się przekonać, że także ich potrzebuję i w końcu przyjąć darmową łaskę Pana... Inaczej można to widzieć, jako siedem dychotomii... (1) pokora - pycha... (2) miłość - nienawiść... (3) czystość - zepsucie... (4) szacunek - pogarda... (5) odpowiedzialność - szaleństwo... (6) umiar - zachłanność... (7) wiara - bunt... które wybierasz w swoim życiu realnie?... jeśli któreś z nich jest problemem to nie ma się co dziwić, że potrzeba nawrócenia i pokuty, nim nastąpi pełne zjednoczenie z Panem... a potrzeba tylko jasnego wyboru i nic więcej... albo jeszcze inaczej... (1) pokora (Filadelfia)... (2) miłość (Tiatyra)... (3) czystość (Efez)... (4) nadzieja (Sardes)... (5) dyscyplina (Laodycea)... (6) umiar (Smyrna)... (7) wiara (Pergamon)... bez przemiany swego umysłu i serca na obraz Jezusa nie da się dostać do jego królestwa, ale zostanie się wyrzuconym pomiędzy świnie i psy... pozdro dla tych, co potrafią dodawać 2+2 i wiedzą ile to jest :DDD
@@wruszkazembuszka4114 nie jestem zbyt prędki, aby nazywać kogoś ignorantem i Ty sam wobec siebie tego nie rób. Ignorancja to zawiniona niewiedza raczej, a ja tu widzę bardziej odmienność w postrzeganiu i definiowaniu rzeczy - to jest normalna ludzka rzecz, gdyż każdy z nas ma sój własny, prywatny filtr, przez który widzi i słyszy. Pozwól, że jeszcze raz odniosę się do tych nieszczęsnych pięćdziesięciu - to nie jest żadna definicja chrześcijanina - dowodem bycie uczniem Jezusa jest raczej miłość do braci, niż cokolwiek innego. A te pięćdziesiąt nie mówi, czy sie jest uczniem Jezusa, ale o świadomości bycia nowym stworzeniem. Tylko o to. Dlaczego pięćdziesiąt? wiadomo, że jest to granica dosyć subiektywna - z jednej strony jest to liczba już duża, z drugiej strony stwierdzenie "przynajmniej pięćdziesiąt" pobudza wyobraźnie, że jeśli "tylko pięćdziesiąt", to ileż musi być wszystkich, skoro "tylko pięćdziesiąt". To swego rodzaju zachęta do indywidualnego studium. Poznawania czym jest nowe stworzenie jest de facto poznawaniem Boga, bo to On stwarza nowe stworzenie. I w zasadzie można by machnąć na to ręką i zapytać "czyż nie wystarczy wczytać się w Ewangelię i naśladować mistrza?" Może i tak, mam jednak obawy, że finalnie może doprowadzić to do dramatycznego rozbicia się, które będzie miało, jak sądzę tylko dwa rozwiązania: poważne zachwianie wiary, bądź ucieczka w religijność i zewnętrzne pozory pobożności. To pierwsze może mieć też różne kierunki rozwoju: od wycofania się po pytania "jakim sposobem?". Jasne, ze to drugie jest słuszniejsze, bo pozostawia drzwi otwarte. Jak drzwi są otwarte, to wtedy można szukać Jego laski do tego, aby zrozumieć co zostało już zrobione dla nas, tak byśmy mogli wypełnić nasze powołanie w tym życiu. I tak sobie myślę, że tylko ta druga opcja usuwa zmaganie się z naszym grzechem, bo przesuwa nas do innej rzeczywistości, rzeczywistości bycia dziedzicem i synem tego, który jest Miłością. pozdrawiam
@@mateuszkulka944 żyję w takim świecie, że jeśli powiem, że coś jest na pewno to będzie to dobitnym dowodem pychy... po prostu staram się pomimo oceny omawianego problemu, jako top ważny, zachować mimo wszystko jakikolwiek dystans... być może za chwilę Jezus udzieli mi takiej lekcji, która spowoduje, że wejdę na zupełnie nowy taras świadomości, a stamtąd wszystko to co widzę teraz zacznie wyglądać inaczej, z odmiennie ustawioną wagą ważnych i mniej ważnych spraw... w końcu wszyscy ciągle się uczymy, co stanowi dowód powyższego... ile godzin liczy sobie Tajemny Plan?... czy komukolwiek się wydaje, że Pan Fabian nigdy nie zmienił zdania, albo nie zaprzeczył samemu sobie??? wydaje mi się, że głoszenie kompletnej ewangelii i doprowadzenie do sytuacji, w której komuś otworzą się oczy na Jezusa załatwia wszelkie problemy i jest kresem tego co głosząc możemy w ogóle osiągnąć... jeśli ktoś dojrzy i wejdzie w relację z Jezusem to Pan sam w sobie staje się już wtedy mistrzem... ludzie potrzebują jakiegokolwiek nauczania w formie udzielania odpowiedzi na zadawane pytania tylko do tego momentu... później nikt już nikomu nie musi mówić "poznaj Pana"... ponieważ ci, którzy weszli z nim w relację już go znają... i wiedzą, jaka jest jego wola dla ich życia... reszta to zmagania z samym sobą, aby przyjąć jego Słowo w pełni i w pełni się Jemu poddać... tyle... osobiście jestem w 100% przekonany, że do relacji z Panem można dojść jedynie poprzez świadomość własnej ułomności, a tę uzyskuje się w brutalnym zderzeniu z własnym grzechem... dlatego uznaję naukę moralną jako element kluczowy... nie mówię o prawie (jakimkolwiek), ale o woli Pana... to jego Słowo i natura świętości jego ducha jest dla mnie wyznacznikiem tego co dobre... do tego aspiruję... mając świadomość, że dobroć i doskonałość Boga jest nieskończona mam świadomość o możliwości przeżywania w tym kontekście nieskończonej ilości przygód przez całe swoje istnienie... wiem też, ponieważ widziałem to na własne oczy, że ludzie nowonarodzeni, którzy mają osobistą relację z Panem mogą w każdej chwili stwierdzić, że wolą coś ze świata bardziej, niż Niego... uważam to za jedną z najgorszych tragedii, jaka się może przytrafić człowiekowi... jestem też na tę chwilę całkowicie upewniony w przekonaniu, że całkowicie święta jest jedynie Trójca Święta, czyli Bóg Ojciec, Syn Boży oraz Duch Święty... ja jako człowiek do tego ich poziomu jedynie aspiruję... i nie wierzę, że jest mi przeznaczone zasiadać razem z Bogiem na tronie... kim są ci, którzy przed tym tronem padają na twarz i oddają Chwałę Bogu, jeśliby wszyscy w królestwie mieli siedzieć na tronie?... uważam, że tam może zasiąść tylko Trójca... inni jedynie, jako goście w ramach jakiejś nauki lub zadania... życzę wszystkim, aby doszli do Jezusa, gdyż wiem, że on chce przyciągnąć do siebie wszystkich, bez rozróżniania... rzuca wtedy z góry linę, którą jeśli raz złapać to się zostaje już na zawsze zakotwiczonym w jego mocy i łasce... trzeba się jednak na to zdecydować świadomie... wolna wola jest prawem gwarantowanym każdemu człowiekowi przez samego Boga Ojca... jeśli ktoś zdecyduje, że nie chce to nie ma takiej siły, która mogłaby to zmienić... a my jeśli chcemy zostać uczniami, sługami i poddanymi Jezusa musimy się na to zdecydować najczęściej wbrew samym sobie... na własne oczy widziałem ludzi terminalnie chorych... i widziałem, iż twierdząc, że są chrześcijanami wyżej cenili sobie zdrowie, niż Pana... wydaje mi się, że to właśnie z tego powodu doświadczają w swoim życiu ciężkich chorób... oni po prostu w skrytości trwają w buncie... nie mówią tego, ale dla mnie to widoczne, aż za bardzo... natomiast pomimo swego zwracania bacznej uwagi na grzech, czyli na przedkładanie czegokolwiek w swoim życiu ponad Jezusa, wcale nie staję nikomu na przeszkodzie do radości... tę również uznaję za cnotę... jeśli już ktoś zjednoczył się z Panem w braterskim i miłosnym objęciu to sam czuje, że potrafi zrobić więcej, niż kiedyś... zaczyna dostrzegać możliwości dla działania, jakie wcześniej znajdowały się poza polem widzenia... jeśli ktoś zaczyna w ten sposób wybuchać płodnością, to wcale się nie smucę, ale cieszę... sam lubię widzieć jak powstają dzieła Pana, których wcześniej sobie nie wyobrażałem... taki jest cel całej zabawy w chrześcijaństwo oraz miłość... miłość pragnie płodności... już Sokrates to zauważył i wyjaśniał, choć paru rzeczy nie powiedział wymawiając się niewiedzą... naszym celem jest gospodarować środkami darowanymi nam przez Jezusa, ale abyśmy byli po temu zdolni najpierw musimy zrozumieć, że sami sobie jesteśmy największymi wrogami... jestem o tym całkowicie przekonany... dlatego jestem też przewrażliwiony na sprawę moralności jej lekceważenia lub w ogóle pomijania... uważam, że bez jasnego i dobitnego jej artykułowania nie da się głosić pełnej ewangelii, a to będzie skutkowało, że ludzie zamiast iść do Jezusa i do niego dotrzeć zatrzymają się w pół kroku i wrócą do nauczyciela wielkiego mądrego... to poważne zagrożenie... tym bardziej w czasach, w których żyjemy... jeśli są ludzie, którzy twierdzą, że "wszystko rozumieją, ale nie mają pokoju Jezusa, ani relacji z nim", nawet oschłej, ponieważ czasem Pan musi być surowy, to dla mnie jasny znak, że jednak wszystkiego nie rozumieją i brakuje jakiegoś kluczowego elementu, że zwracają się do nauczyciela, zamiast do Króla... trochę znam nauczanie Tajemnego Planu i wiem, że jednym z brakujących elementów jest moralność... ta wydaje mi się być warunkiem kluczowym i decydującym... ale nie ważne... czas jest najlepszym badaczem i wszystko pokaże...
😊 przemiana umysłu to doktryna z New Age tam chodzi aby zmienić zdanie czyli że wiesz że umarłeś dla prawa a żyjesz pod łaską dzięki Jezusowi który umarł za Ciebie :) nie możesz więc przemienić umysłu możesz za to zmienić zdanie czy idziesz za nowym stworzeniem umysłem Chrystusa nie reanimujesz starego człowieka uczynkami ❤ Poprostu zbliżasz się do Jezusa aby go poznać i być z nim jednością uwolnić się od swoich pomysłów i wsłuchać w wolę Ojca. Również odpocząć w nim :) w wolności od prawa :)
Fabian ja w czoraj sluchalam tego co dostał Reinhard Hirtler w piątek nie mogłam słuchać tego bo pracowałam nad tlumaczemien tego co Bóg mówi do swoich dzieci i jeśli są tlumaczenie to właśnie Bóg przez ciebie tlumaczy to vo Bóg mówi przez Reinharda swego sługę
Mam jedno pytanie zasadnicze do was, prosiłbym o odpowiedź. Czy uważacie, że pewność zbawienie jest jednym z objawów nowonarodzenia, no a jeśli nie to co jest źle z tym, że nie widzę owoców Ducha św.?
@@zofiapolek1377 sluchalem, nie wylapalem odpowiedzi na pierwsza czesc pytania, co do drugiej to byla dosc szeroko opisywana ale tak naprawde to nie rozumiem
@@zofiapolek1377 tak jakos nie potrafie sobie chocby wyobrazic co bym musial dac od siebie albo na co sie "otworzyc" cokolwiek to niby znaczy zeby odczuwac pozytywne uczucia szczegolnie do ludzi
@@wojtek4331 zacznij od lubienia siebie. Co w sobie lubisz? Ja np.lubię siebie całą. Wszystko mi pasi we mnie. Ze sobą samym jesteśmy non stop. Warto więc lubić siebie. Ja to nawet kocham siebie. Na ogół jak lubimy siebie, to potrafimy też nieco lubić innych. Piszę z własnego doświadczenia. Popatrz w lustro i powiedz tej osobie, którą widzisz w lustrze, że ją kochasz. Potrafisz tak zrobić? Spróbuj. Powodzenia.🤍
brawo, że to wyłapałeś, to czyny świadczą o człowieku: "miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie." to są owoce Ducha Św, jeśli dostrzegasz w kimś zło, agresję, brak opanowania, to nie słuchaj takiej osoby.
A myślałem, że chrześcijaństwo jest proste. To co tu usłyszałem, jest chyba gdzieś opisane jako schizofrenia bodajże. Spotkałem ludzi z tego nurtu nauczania. Po zgrzeszeniu mówili, że to był ich " stary człowiek" Mam jednak smutną wiadomość: i nowy i stary schizofrenik musi stanąć przed Bogiem.
tylko właśnie tu nie chodzi o schizofrenię, ale o wejście w życie tym, co jest już dane. Dusza staje przed Bogiem, owszem. W 1Kor3 opisany jest chrzest ogniem i na podstawie tego co dusza zrobiła w życiu, ALE PO narodzeniu na nowo jest testowana. Kot budował ze szlachetnych kamieni, tego ogień nie dotknie, ale im więcej było wśród szlachetnych materiałów dziadostwa, tym bardziej ogień dotknie duszę. Fabian nigdzie nie mówi, że dusza człowieka nowo-narodzonego nigdy nie odpowie za swoje czyny na ziemi. Fabian tylko mówi, że duch, który człowiek otrzymał jest bez grzechu - dzięki temu dusza może żyć. Ogień natomiast ma spalić raz na zawsze to co nie zostało przeminione, to co jest bez wartości. pozdrawiam
@@mateuszkulka944 Rozimiem to doskonale i zgadzam się z tym. Jednak przesadny misttcyzm sprowadził wielu na bezdroża błędu. Trzeba uważać z mową. Pewne niezrozumiałe słowa Pawła ludzie wykręcali ku swej zgubie. O tym mówię. Rozfzielanie duszy i ducha jest błędną nauką i łatwo to udowodnić. Ale nie tu i nie teraz...😀👋
@@mateuszkulka944 użyłeś słów: " co dusza zrobiła w życiu". Wytłumacz proszę i podaj werset gdzie tak jest napisane. I jeszcze ostatnie pytanie: powołujesz się na Biblię, ale czy używasz jej do obrony idei i nauczania czy to raczej Bjblia, Słowo Boże cię wprowadza w prawdę. W tym drugim przypadku Słowo tłumaczy się Słowem. Dlatego właśnie uprzedzam by zwracać uwagę na to co słuchamy. Czy Biblia tak mówi.
@@Robert-tlumaczy prosze bardzo: (10) Według łaski Boga, która została mi dana, jak mądry budowniczy położyłem fundament, a inny na nim buduje. Jednak każdy niech uważa, jak na nim buduje. (11) Nikt bowiem nie może położyć innego fundamentu niż ten, który jest położony, którym jest Jezus Chrystus. (12) A czy ktoś na tym fundamencie buduje ze złota, srebra, z drogich kamieni, drewna, siana czy ze słomy; (13) Dzieło każdego będzie jawne. Dzień ten bowiem to pokaże, gdyż przez ogień zostanie objawione i ogień wypróbuje, jakie jest dzieło każdego. (14) Jeśli czyjeś dzieło budowane na tym fundamencie przetrwa, ten otrzyma zapłatę. (15) Jeśli zaś czyjeś dzieło spłonie, ten poniesie szkodę. Lecz on sam będzie zbawiony, tak jednak, jak przez ogień. komentarz: to co robimy w naszym życiu stanowi budowlę. Każdy wierzący buduje na fundamencie Chrystusa. Jeśli budujemy właściwie, to nasza budowla składa się ze szlachetnego budulca, odpornego na ogień. Tylko żyjąc zgodnie z wolą Boga możemy budować ze szlachetnych budulców, bo są to uczynki przygotowane nam wcześniej przez Boga (Ef2:10). Im bardziej odchodzimy od życia w zgodzie z Jego wolą, tym bardziej nasza budowla ma mniej szlachetnych materiałów, a więcej słabych, nie odpornych na ogień. Im bardziej nasza budowla jest odporna na ogień, tym lepiej nas ochroni przed tym ogniem. Im więcej ma elementów łatwopalnych, tym więcej tego ognia nas dotknie. Słowo tłumaczę Słowem. Tylko tak. I biorę na tapet nauczanie całej Biblii, od początku do końca. Pozdrawiam
@@mateuszkulka944 oto teraz dobrze prawisz. Szkoda tylko, że jedno niefortunne określenie trzeba potem tak prostować. Dlatego niewielu powinno być nauczycielami. Napisałeś o uczynkach duszy, a potem o uczynkach jako takich. To ja mam być wykonawcą Slowa a nie moja dusza. Takie określenia pochodza z New Age. Wiem o jaki fragment ci chodzilo i bez cytatu. Jednak Fabian popelnia dwa podstawowe błędy. Nie " domyka" tematów i za dużo gada. Im wiecej słów tym więcej błędów. Potem przemyca się błędy czy to świadomie, czy nie. Jeden przykład. Brat po takim nauczaniu, mówi mi i innej siostrze, że to jego stara natura zgrzeszyła, żebto jego stare ja... Nie przeprasza, nie prosi o wybaczenie. A ty mi piszesz, że nie ma zagrożenia schizofrenii, dwulicowości, obłudy i fałszu? Masakra, jak niektórzy przyjmują takie nauki. Dlatego nie dziw sie, że czepiam się słów. Trzy słowa mogą już zwieść. A co dopiero 5000 w ciagu godziny. Ja to ja. Zbawiony ja. Duch, dusza i ciało. To ja i kropka. Walkowanie psychologiczne duszy i przesadny mistycyzm zwiodły wielu. Kogo obchodzi dusza Mateusza? Wstajesz, sikasz, ząbki, modlitwa, praca, żona, bliźni... proza życia. To ty. Caly ty. Jako świadectwo. To twoje czyny pokazują co w srodku. Dlatego jestem za balansem w nauczaniu. Ty w odpowiedzi jaśniej piszesz niż Fabian wykłada. I o to chodzi i tego się trzymaj. Prostoty, Mateuszu. Prostoty! Jezus nie mówił do Piotra : " dusza twoja się zaprze" tylko " ty się mnie zaprzesz". Pozdrawiam. A co do budowli to się całkowicie z tobą zgadzam. Uczynki mają być dokonane w jedności z Bogiem.
Witam, oczywiście, że tak, dopóki żyjemy w starych ciałach, narażeni jesteśmy na grzech, toczymy walkę duchową, apostoł Paweł w 1 Liście do Koryntian w 6-tym rozdziale od wersetu 12-go mówi: "Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę... (do wersetu 20); o skłonnościach cielesnej, upadłej natury Paweł mówi w Liście do Rzymian w 7-ym rozdziale. Ale jesteśmy powołani aby się uświęcać - o czym mówi chociażby 1 List Jana 3-ci rozdział, czy 1 List Piotra, Hbr.10, List Jakuba. Błogosławię Was Kochani Bożym pokojem.
@@agnesgornisiewicz7453 Aha, czyli ta cielesna upadła natura popełnia grzechy. To to samo grzeszna natura od Adama i Ewy?A jak długo ona będzie ze zrodzonym z Ducha człowiekiem?
😂😮😢 Ni to śmiać się, ni płakać. Więcej mącenia niż wyjaśnienia. Czytaj czyste Słowo. Polecam zanurzyć się na rok w NT bez YT. Masz wszystkie odpowiedzi w Biblii. Ta nauka prowadzi do schizofrenii.
I to jest Ewangelia z Mocą!
Poczytaj prawdę o J j lake to zobaczysz o jakiej mocy Fabian mówi...
Dziękuję wołom młócącym ❤
Bardzo mi to pomoglo w chwili zagubienia. Zaczalem zyc prawem zimskim i sie pogubilem. Wracam do prawa Bozego chodź tak naprawde nigdy od niego nie odszedlem. Amen
"Kiedy dzieje się coś [ przytaczam słowa Fabiana B.] w moim życiu, coś się ma dziać, podejmujesz jakieś decyzje, szukasz w sobie motywacji, rozeznania, itd., masz dostępny Umysł [Chrystusa], który wie wszystko, ma pełne rozeznanie". P.S. EUREKA. ❤ Kompletny odlot. Wierzę, że tak jest. Pozdrawiam i dziękuję.❤
No bracie ale odjazd. Niech Ci Pan Bóg w Jezusie Chrystusie błogosławi. Amen
Na końcu i tak wszystko sprowadza się do walki z grzechem. Nie bezpośrednio a przez utrzymywanie starej natury w ryzach.
jak zwykle wiedza, ktora jest przydatna. Dzieki wam w Imieniu Jezusa Chrystusa
Hallelujah ❤
Przyjdź Panie Jezu ❤
Piątek. 2023-11-17. Fabian mówisz, że ja też mam Umysł Chrystusa?Super. Jako dziecko Boga nie dziwię się, że Bóg obdarował swoje dziecko Swoim Umysłem. To piękne, że Bóg Jest taki szczodry i taki kochający dzieci swoje. Boże kocham Ciebie.❤
To Bóg powinien Ci powiedzieć,że jesteś nowonarodzony. Jeśli nie powiedział, to pytaj Pana
Dziękujemy.
Amen Dziękuję ❤
Dziekujemy ci za to Panie nasz Jezus ❤
Potwierdza nam to Duch Święty drugim świadkiem i trzecim świadkiem tego co Bóg mówi do swojego ludu
"Mój samochód, to nie jestem ja" - strzał w dziesiątkę !
Dziękuję bardzo i pozdrawiam
Ktoś kiedyś wstawił taki post na FB- wysoka góra, mnóstwo gapiów i kondor przywieziony- nie pamiętam, chyba chowany przez ludzi bez matki. Miał odbyć pierwszy lot. Długo się do tego przymierzał, zanim zaufał swojej naturze. Podchodził bliżej brzegu, unosił skrzydła, opuszczał, cofał się i następna próba. Chyba tak też musi być z nami. Obecna nasza 'natura' jest antypodą bożej natury. Myślę, że najważniejszą sprawą jest pragnienie okazania posłuszeństwa i radowanie się z możliwości polegania na Bogu, jak dziecko ufać Ojcu. Kondor ,zaufał' swojemu instynktowi. Lot był spektakularny.
Dziękuję ❤️
Hallelujah Amen ❤
AMEN... HALLELUJAH
Historia o orle który myślał,że jest kurczakiem czytałem w książce Anthonego de Mello "Przebudzenie" Oczywiście Fabian podkoloryzował tę historię...:)
❤
Witajcie kochani
Amen anem amen na wszystko amen
Myślę że ciągle jest problem jak rozpoznać czy jest się nowym stworzeniem.
Polecam "odnowienie umysłu" Watchmana Nee.
przemiana umysłu to jest praca moralna... uświadamianie sobie o tym w czym jesteśmy źli, czyli czym się różnimy od Pana... wtedy widząc własną bezsilność, ale decydując się w 100% na swą przemianę pomimo, iż nie mamy po temu własnych sił... jeśli się całkowicie zdecydujemy na wyrzeczenie się grzechu, którego się brzydzimy, a który nas zniewala i szczerze poprosimy Jezusa to da on nam darmo swoją łaskę, która w ułamku sekundy uczyni nas wolnymi od grzechu, z którym wcześniej się zmagaliśmy... jedyny warunek polega tylko na tym, aby się na to całkowicie zdecydować i nie wątpić... bez serca dwoistego... doświadczenie przyjęcia łaski, jaką Jezus daje darmo jest takie samo, jak wzrok lub słuch... woda żywa... wiesz, że masz oczy ponieważ widzisz i wiesz, że masz uszy, ponieważ słyszysz... jeśli nie masz takiego doświadczenia to nigdy nie zrozumiesz o co chodzi... jeśli to masz to wiesz i nic nigdy cię nie zwiedzie... Jezus darmo chce nas wszystkich podnieść... musimy się tylko na to zdecydować i jemu na to pozwolić... przyjęcie 100% pewności w pragnieniu czystości i całkowite odrzucenie grzechu to jest właśnie przemiana umysłu... abyśmy całkowicie chcieli być posłuszni Słowu Boga, potrzebujemy się do tego zdecydować... musimy dokonać tego pełnego, świadomego i faktycznego wyboru... jesteśmy zmuszeni do wykorzystania wolnej woli do tego, aby kochać Boga... nikt nigdy nas z tego obowiązku nie zwolni... bez tego doświadczymy mocy i łaski, słońca i deszczu, ale nie wydamy owocu... to jest praca moralna... bez tego nie przyjmuje się Słowa, nie przyjmuje się ziarna i nie da się owocować... bez tego skończy się w ciemnościach zewnętrznych pomiędzy psami i świniami...
Dary i moc nie jest dowodem bycia uczniem Jezusa... to nie są owoce... poza tym powinno się potrafić wymienić 77 darów, bo jak nie to nie jest się chrześcijaninem :PPPPPPP... dlaczego tylko 50?... :PPP... łaska to deszcz... moc to słońce... bez słońca i deszczu nie ma nigdy żadnych owoców... a moc działa sama przez się... nikt nie wie skąd wieje duch, ani dokąd zmierza... Bóg mocy udziela nawet satanistom... i deszcz też pada na dobrych i złych, ale tylko ci, którzy przyjmują Słowo, jak ziarno dają owoc... to jest praca moralna... uśmiercając siebie tworzymy glebę... zabijając własny grzech dajemy szansę wzrostowi Jezusa w nas... bez tego nie ma uczniowstwa... owocem jest faktyczna przemiana naszego serca na wzór Jezusa dzięki łasce i mocy Boga...
wszystko tylko nie mówmy o moralności... wszystko tylko nie wspominajmy o wolności od grzechu, którą darmo daje Jezus, pod jednym tylko warunkiem, abyśmy byli w stanie całkowicie i pewnie się zdecydować na przyjęcie jego łaski... zakrywanie tego faktu to kłamstwo... to jest nikolaizm... moc, moc, moc i tylko moc... kościół mocy... życzę powodzenia... do takich, co się chwalili mocą Jezus mówił kilkukrotnie i wyjaśniał dobitnie ile jest moc warta sama w sobie... jeśli ktoś stając przed Jezusem jasno, dobitnie, świadomie i całkowicie przekonawszy samego siebie, bez serca dwoistego nie wyrzeknie się grzechu, ten nie wyda nigdy żadnego owocu... najpierw nawrócenie i pokuta... to jest przemiana umysłu... jeśli ktoś przyjął łaskę Jezusa i otrzymał nowe serce ten wie, że je ma, gdyż to jest tak wyraziste doświadczenie duchowe, jakby mieć wzrok i słuch... jeśli ktoś nie jest pewien, ten tego nie ma, gdyż nie wie o czym mowa...
chyba nieco źle zrozumiałeś treść. Nie chodziło o wypisanie darów i przejawów mocy, które miałby byc rzekoma dowodem bycia uczniem Jezusa, ale o wypisanie, przynajmniej pięćdziesięciu obietnic darowanych przez Boga nowemu stworzeniu - to czym się stało, na skutek aktu usprawiedliwienia. Proszę wiec, nie myl tych dwóch rzeczy. Taka operacja ma za zadanie odwrócić czlowieka od skupianiu się na grzechu i słabości, aby intensywniej wpatrzyć się w Chrystusa. I nie po to, aby napawać sie mocą, ale aby dać się przemienić, ażeby w końcu żyć faktyczną wolnością od grzechu, życiem dziecka bożego.
pozdrawiam
@@mateuszkulka944 rzeczywiście nie wiem wszystkiego i coś mogłem zrozumieć opacznie... w takim wypadku jestem ignorantem...
pięknie napisałeś, rzeczywiście w przenośni można powiedzieć, że chodzi o wpatrywanie się w Jezusa... w praktyce jest to słuchanie, zachowywanie i wypełnianie jego słów... tylko jak mogą cię dobrze zrozumieć ludzie, którzy nie posiadają doświadczenia realnego spotkania z Panem?... to tak, jak mówić do ślepego o kolorach... serce i mieszkający w nim duch to jakby dodatkowy zmysł... nie da się tego pomylić z niczym innym... jak ktoś to ma to wie, że to ma... jak ktoś tego nie ma ten jest niepewny, ponieważ nie wie o czym mowa... głoszenie ewangelii nie polega na podawaniu komuś ręki, i prowadzeniu go gdzieśtam za sobą... to powinno skutkować otwarciem się czyichś oczu na rzeczywistość ducha i spotkanie Jezusa... aby jego ujrzeć i z nim rozmawiać...
powinno się więc opowiadać o tym zjawisku na sposób zrozumiały dla prostych i nienowonarodzonych ludzi, aby mogli zrozumieć... inaczej mówi się tylko do swoich... we własnym kółeczku adoracji spija się sobie miodek z dzióbków i udaje, że "wszystko wszyscy wiedzą"... OCH, czyżby???... to dlaczego Pan Fabian narzeka, że ciągle przychodzą doń ludzie, którzy twierdzą, że rozumieją, ale tego nie mają???... czego jest to świadectwem???... być może jednak nie daje rady nikogo niczego nauczyć???... ale dlaczego???... ponieważ nie wyjaśnia w jaki sposób można otworzyć oczy i uszy swego serca, aby słuchać głosu Pana... a tego dokonuje się jedynie poprzez realizację nauki Jana Chrzciciela nawrócenie i pokuta dla odmiany własnego umysłu... to jest praca moralna... ja rozumiem, że niektórzy usiłują ignorować i zapomnieć o grzechu udając, że tego w świecie nie ma, ale to nie prawda... także słudzy Pana mogą się od niego odwrócić i pójść za światem... to niebezpieczeństwo istnieje ciągle... jeśli tylko ktoś porzuci trwanie w wierności Słowu Jezusa, ten natychmiast powróci do swego grzechu i przepadnie... można udawać, że to niemożliwe, ale to byłaby zawiniona ignorancja...
każdy człowiek może za darmo i bez wysiłku trwać przy Jezusie, ale jest jeden mały warunek... musi się na to zdecydować całym sobą, a przy podjętej decyzji trwać... ważniejsze są pieniądze?... zapomnij... wolisz dobre imię u ludzi... nie nadajesz się na chrześcijanina... wolisz własne żądze, niż Boga?... to zamiast udawać sługę zagraj sobie w bierki... musimy się odwracać od własnego grzechu do Jezusa, a nie odwrotnie... ten proces to jest właśnie przemiana umysłu i praca moralna... inaczej mówiąc jest to uczenie się...
aby je wykonać należy rozpoznawać własne słabości i kolejno przekonywać samego siebie o ich odrzuceniu... kiedy już się na to zdecydujemy w 100%, kiedy już się zmęczymy własnym grzechem i zrozumiemy własną bezsilność, kiedy już w końcu dotrze do nas, że tylko Jezus może nam pomóc i kiedy w końcu będziemy chcieli jemu na to pozwolić (ale tak całkowicie, a nie na niby i bez wahania, i bez serca dwoistego), to Pan wtedy napełni nas własną siłą i własną łaską, która tu i teraz, raz na zawsze, całkowicie i doskonale uczyni nas wolnymi... to jest wyzwolenie, które daje nam Pan... absolutna wolność od słabości naszego grzechu... dopiero teraz będziemy w stanie słuchać głosu Pana i wypełniać jego Słowo... nie własną siłą, ale jego łaską... aby dochodzić do takiego stanu konieczne jest nawrócenie i pokuta, której zadaniem jest przekonywanie samego siebie o własnej chęci odrzucenia grzechu... musimy dokonać wyboru i nikt nas od tego nie zwolni...
udawanie, że grzechu nie ma powoduje ignorancję i uniemożliwia rozwiązanie tego realnego problemu... to nie jest prowadzenie ludzi do Pana, ale raczej gdzieś indziej...
dlatego ciągle będą przychodzili kolejni ludzie, którzy powiedzą, że "rozumiem, ale tego nie mam"... czego to jest dowodem???... czy aby nie tego, że ktoś się nie wyrabia, jako nauczyciel?... a może pomija jeden ważny krok?... czy jest wtedy nauczycielem, czy raczej kim innym?... kręcenie się za własnym ogonem... tak samo, jak jedno zwierzę, które Pismo dobitnie wyjaśnia kim ono jest... bez nauki moralnej nie będzie żadnego zbawienia, a wręcz utraci się królestwo...
owoce są duchowe... mamy je we własnym sercu i tylko tam je można odnaleźć... nie ma ich nigdzie na zewnątrz... nie ma ich w innych ludziach, ani w ich sercach... moje owoce są w moim sercu... nie jest to moc, ani łaska... słońce świeci i deszcz pada na wszystkich... jak ktoś poi się wodą życia to wcale nie jest dowodem, iż jest panną mądrą, ale że hojność łaski Jezusa jest niezmierzona... tylko po owocach poznaje się uczniów Jezusa, a ci słuchają jego słowa, zachowują je i wykonują we własnym życiu... to owocuje przemianą naszej natury na jego obraz i podobieństwo... w miłości właśnie jakoś tak jest, że pragniemy się upodabniać do tego wszystkiego co najlepsze w tym, kogo kochamy... a Bóg to samo dobro... jeśli stajemy się jemu podobni, a inni ludzie widzą to w nas, wtedy owocujemy... to jest przemiana natury ducha, do której przychodzi się poprzez pracę moralną, czyli nawrócenie i pokutę... inaczej nic nie ma...
dalej będą ludzie, którzy będą mówić, że "rozumieją, ale nie mają"... niby kochają Jezusa, ale niech im pozwoli zrobić jakiś interes na boku... tak to nie ma nic... chyba tylko sam śmiech... trzeba się zdecydować na 100%... i nie będzie to oznaczało, że od tej pory wszystko będzie się nam w życiu wiodło... co to to nie... raczej będzie tak, że wejdziemy w oko cyklonu... wszystko wokół nas będzie się waliło, paliło, fruwało w powietrzu i znikało... ale dopóki będziemy się trzymać Pana to będziemy mieli pokój i nic nas nie ruszy, ani nawet nie dotknie... o ile nie zwątpimy... jeśli ktoś zdecyduje się zostać uczniem i poddanym Jezusa to niech już się przyzwyczaja, że będzie jemu po kolei odbierane wszystko, co w głębi serca uważa za ważniejsze od Boga... to będzie ból i cierpienie... nieuniknione... porzucanie własnych słabości będzie bolało... to lekcja, jakiej Pan udzieli nam osobiście... jeśli ktoś się tego boi, to niech gra w warcaby, zamiast udawać chrześcijanina...
przejawy mocy, ani łaska nie stanowią dowodu bycia chrześcijaninem, ale tylko owocujące posłuszeństwo Panu... skutkujące przemienianiem siebie na jego obraz i podobieństwo... On sam wszystkiego w nas dokonuje, ale najpierw my musimy jemu na to pozwolić... musimy się przekonać i zdecydować na 100%... to jest nawrócenie i pokuta... bez tego nie ma chrześcijanina... kto nie czuwa w tej pracy nad odkrywaniem własnych słabości, ten zbłądzi prędzej, czy później... będzie panną głupią...
wymienić 50 owoców ducha we własnym sercu?... a dlaczego nie 100???... jeśli ktoś nie potrafi tego zrobić to nie jest chrześcijaninem???... czy taka jest sugestia???... kiedy to usłyszałem to od razu skojarzył mi się nauczyciel, co próbuje straszyć innych i nakładać na nich poczucie winy... no to teraz wypadałoby, aby Pan Fabian przy najbliższej okazji odczytał z listy 50 owoców ducha z własnego serca... jeśli tego nie zrobi to będą go miał za tego co nakłada na innych ciężary, których sam nie chce ruszyć palcem... życzę jemu, aby rzeczywiście wymieniał to co jest na prawdę owocem ducha, a nie własnym wymysłem... swoją drogą modlitwa do Pana, aby nam pokazywał, gdzie jest ten plon ziarna, a gdzie kąkolu z pewnością jest wstrząsającym doświadczeniem dla każdego chrześcijanina...
Swoją drogą uważam, że wszystkie owoce ducha można zamknąć w siedmiu wielkich kościołach... streścić w siedmiu słowach... oczywiście można je rozwijać do głębi na nieskończoność... można je też zawrzeć w siedmiu dychotomiach ducha... (1) pokora... (2) miłość... (3) czystość... (4) nadzieja... (5) dyscyplina... (6) umiar... (7) wiara... to są owoce ducha... wszystkie inne się w nich zawierają... masz je lub udajesz, że do niczego są niepotrzebne... żeby nie było, że udaje doskonałego, ja mam tylko 5/7... nad pozostałymi pracuję aby w końcu się przekonać, że także ich potrzebuję i w końcu przyjąć darmową łaskę Pana...
Inaczej można to widzieć, jako siedem dychotomii... (1) pokora - pycha... (2) miłość - nienawiść... (3) czystość - zepsucie... (4) szacunek - pogarda... (5) odpowiedzialność - szaleństwo... (6) umiar - zachłanność... (7) wiara - bunt... które wybierasz w swoim życiu realnie?... jeśli któreś z nich jest problemem to nie ma się co dziwić, że potrzeba nawrócenia i pokuty, nim nastąpi pełne zjednoczenie z Panem... a potrzeba tylko jasnego wyboru i nic więcej...
albo jeszcze inaczej... (1) pokora (Filadelfia)... (2) miłość (Tiatyra)... (3) czystość (Efez)... (4) nadzieja (Sardes)... (5) dyscyplina (Laodycea)... (6) umiar (Smyrna)... (7) wiara (Pergamon)...
bez przemiany swego umysłu i serca na obraz Jezusa nie da się dostać do jego królestwa, ale zostanie się wyrzuconym pomiędzy świnie i psy...
pozdro dla tych, co potrafią dodawać 2+2 i wiedzą ile to jest :DDD
@@wruszkazembuszka4114 nie jestem zbyt prędki, aby nazywać kogoś ignorantem i Ty sam wobec siebie tego nie rób. Ignorancja to zawiniona niewiedza raczej, a ja tu widzę bardziej odmienność w postrzeganiu i definiowaniu rzeczy - to jest normalna ludzka rzecz, gdyż każdy z nas ma sój własny, prywatny filtr, przez który widzi i słyszy.
Pozwól, że jeszcze raz odniosę się do tych nieszczęsnych pięćdziesięciu - to nie jest żadna definicja chrześcijanina - dowodem bycie uczniem Jezusa jest raczej miłość do braci, niż cokolwiek innego. A te pięćdziesiąt nie mówi, czy sie jest uczniem Jezusa, ale o świadomości bycia nowym stworzeniem. Tylko o to. Dlaczego pięćdziesiąt? wiadomo, że jest to granica dosyć subiektywna - z jednej strony jest to liczba już duża, z drugiej strony stwierdzenie "przynajmniej pięćdziesiąt" pobudza wyobraźnie, że jeśli "tylko pięćdziesiąt", to ileż musi być wszystkich, skoro "tylko pięćdziesiąt". To swego rodzaju zachęta do indywidualnego studium. Poznawania czym jest nowe stworzenie jest de facto poznawaniem Boga, bo to On stwarza nowe stworzenie.
I w zasadzie można by machnąć na to ręką i zapytać "czyż nie wystarczy wczytać się w Ewangelię i naśladować mistrza?" Może i tak, mam jednak obawy, że finalnie może doprowadzić to do dramatycznego rozbicia się, które będzie miało, jak sądzę tylko dwa rozwiązania: poważne zachwianie wiary, bądź ucieczka w religijność i zewnętrzne pozory pobożności. To pierwsze może mieć też różne kierunki rozwoju: od wycofania się po pytania "jakim sposobem?". Jasne, ze to drugie jest słuszniejsze, bo pozostawia drzwi otwarte. Jak drzwi są otwarte, to wtedy można szukać Jego laski do tego, aby zrozumieć co zostało już zrobione dla nas, tak byśmy mogli wypełnić nasze powołanie w tym życiu. I tak sobie myślę, że tylko ta druga opcja usuwa zmaganie się z naszym grzechem, bo przesuwa nas do innej rzeczywistości, rzeczywistości bycia dziedzicem i synem tego, który jest Miłością.
pozdrawiam
@@mateuszkulka944 żyję w takim świecie, że jeśli powiem, że coś jest na pewno to będzie to dobitnym dowodem pychy... po prostu staram się pomimo oceny omawianego problemu, jako top ważny, zachować mimo wszystko jakikolwiek dystans... być może za chwilę Jezus udzieli mi takiej lekcji, która spowoduje, że wejdę na zupełnie nowy taras świadomości, a stamtąd wszystko to co widzę teraz zacznie wyglądać inaczej, z odmiennie ustawioną wagą ważnych i mniej ważnych spraw... w końcu wszyscy ciągle się uczymy, co stanowi dowód powyższego... ile godzin liczy sobie Tajemny Plan?... czy komukolwiek się wydaje, że Pan Fabian nigdy nie zmienił zdania, albo nie zaprzeczył samemu sobie???
wydaje mi się, że głoszenie kompletnej ewangelii i doprowadzenie do sytuacji, w której komuś otworzą się oczy na Jezusa załatwia wszelkie problemy i jest kresem tego co głosząc możemy w ogóle osiągnąć... jeśli ktoś dojrzy i wejdzie w relację z Jezusem to Pan sam w sobie staje się już wtedy mistrzem... ludzie potrzebują jakiegokolwiek nauczania w formie udzielania odpowiedzi na zadawane pytania tylko do tego momentu... później nikt już nikomu nie musi mówić "poznaj Pana"... ponieważ ci, którzy weszli z nim w relację już go znają... i wiedzą, jaka jest jego wola dla ich życia... reszta to zmagania z samym sobą, aby przyjąć jego Słowo w pełni i w pełni się Jemu poddać... tyle...
osobiście jestem w 100% przekonany, że do relacji z Panem można dojść jedynie poprzez świadomość własnej ułomności, a tę uzyskuje się w brutalnym zderzeniu z własnym grzechem... dlatego uznaję naukę moralną jako element kluczowy... nie mówię o prawie (jakimkolwiek), ale o woli Pana... to jego Słowo i natura świętości jego ducha jest dla mnie wyznacznikiem tego co dobre... do tego aspiruję... mając świadomość, że dobroć i doskonałość Boga jest nieskończona mam świadomość o możliwości przeżywania w tym kontekście nieskończonej ilości przygód przez całe swoje istnienie... wiem też, ponieważ widziałem to na własne oczy, że ludzie nowonarodzeni, którzy mają osobistą relację z Panem mogą w każdej chwili stwierdzić, że wolą coś ze świata bardziej, niż Niego... uważam to za jedną z najgorszych tragedii, jaka się może przytrafić człowiekowi... jestem też na tę chwilę całkowicie upewniony w przekonaniu, że całkowicie święta jest jedynie Trójca Święta, czyli Bóg Ojciec, Syn Boży oraz Duch Święty... ja jako człowiek do tego ich poziomu jedynie aspiruję... i nie wierzę, że jest mi przeznaczone zasiadać razem z Bogiem na tronie... kim są ci, którzy przed tym tronem padają na twarz i oddają Chwałę Bogu, jeśliby wszyscy w królestwie mieli siedzieć na tronie?... uważam, że tam może zasiąść tylko Trójca... inni jedynie, jako goście w ramach jakiejś nauki lub zadania...
życzę wszystkim, aby doszli do Jezusa, gdyż wiem, że on chce przyciągnąć do siebie wszystkich, bez rozróżniania... rzuca wtedy z góry linę, którą jeśli raz złapać to się zostaje już na zawsze zakotwiczonym w jego mocy i łasce... trzeba się jednak na to zdecydować świadomie... wolna wola jest prawem gwarantowanym każdemu człowiekowi przez samego Boga Ojca... jeśli ktoś zdecyduje, że nie chce to nie ma takiej siły, która mogłaby to zmienić... a my jeśli chcemy zostać uczniami, sługami i poddanymi Jezusa musimy się na to zdecydować najczęściej wbrew samym sobie... na własne oczy widziałem ludzi terminalnie chorych... i widziałem, iż twierdząc, że są chrześcijanami wyżej cenili sobie zdrowie, niż Pana... wydaje mi się, że to właśnie z tego powodu doświadczają w swoim życiu ciężkich chorób... oni po prostu w skrytości trwają w buncie... nie mówią tego, ale dla mnie to widoczne, aż za bardzo...
natomiast pomimo swego zwracania bacznej uwagi na grzech, czyli na przedkładanie czegokolwiek w swoim życiu ponad Jezusa, wcale nie staję nikomu na przeszkodzie do radości... tę również uznaję za cnotę... jeśli już ktoś zjednoczył się z Panem w braterskim i miłosnym objęciu to sam czuje, że potrafi zrobić więcej, niż kiedyś... zaczyna dostrzegać możliwości dla działania, jakie wcześniej znajdowały się poza polem widzenia... jeśli ktoś zaczyna w ten sposób wybuchać płodnością, to wcale się nie smucę, ale cieszę... sam lubię widzieć jak powstają dzieła Pana, których wcześniej sobie nie wyobrażałem... taki jest cel całej zabawy w chrześcijaństwo oraz miłość... miłość pragnie płodności... już Sokrates to zauważył i wyjaśniał, choć paru rzeczy nie powiedział wymawiając się niewiedzą... naszym celem jest gospodarować środkami darowanymi nam przez Jezusa, ale abyśmy byli po temu zdolni najpierw musimy zrozumieć, że sami sobie jesteśmy największymi wrogami... jestem o tym całkowicie przekonany...
dlatego jestem też przewrażliwiony na sprawę moralności jej lekceważenia lub w ogóle pomijania... uważam, że bez jasnego i dobitnego jej artykułowania nie da się głosić pełnej ewangelii, a to będzie skutkowało, że ludzie zamiast iść do Jezusa i do niego dotrzeć zatrzymają się w pół kroku i wrócą do nauczyciela wielkiego mądrego... to poważne zagrożenie... tym bardziej w czasach, w których żyjemy... jeśli są ludzie, którzy twierdzą, że "wszystko rozumieją, ale nie mają pokoju Jezusa, ani relacji z nim", nawet oschłej, ponieważ czasem Pan musi być surowy, to dla mnie jasny znak, że jednak wszystkiego nie rozumieją i brakuje jakiegoś kluczowego elementu, że zwracają się do nauczyciela, zamiast do Króla... trochę znam nauczanie Tajemnego Planu i wiem, że jednym z brakujących elementów jest moralność... ta wydaje mi się być warunkiem kluczowym i decydującym... ale nie ważne... czas jest najlepszym badaczem i wszystko pokaże...
😊 przemiana umysłu to doktryna z New Age tam chodzi aby zmienić zdanie czyli że wiesz że umarłeś dla prawa a żyjesz pod łaską dzięki Jezusowi który umarł za Ciebie :) nie możesz więc przemienić umysłu możesz za to zmienić zdanie czy idziesz za nowym stworzeniem umysłem Chrystusa nie reanimujesz starego człowieka uczynkami ❤ Poprostu zbliżasz się do Jezusa aby go poznać i być z nim jednością uwolnić się od swoich pomysłów i wsłuchać w wolę Ojca. Również odpocząć w nim :) w wolności od prawa :)
To rzeczywistości są różne. Tam w domu
Fabian ja w czoraj sluchalam tego co dostał Reinhard Hirtler w piątek nie mogłam słuchać tego bo pracowałam nad tlumaczemien tego co Bóg mówi do swoich dzieci i jeśli są tlumaczenie to właśnie Bóg przez ciebie tlumaczy to vo Bóg mówi przez Reinharda swego sługę
Świątynia ducha bożego.
Jest taka historyjka w książce Antonego De Mello pt.Przebudzenie
Mam jedno pytanie zasadnicze do was, prosiłbym o odpowiedź. Czy uważacie, że pewność zbawienie jest jednym z objawów nowonarodzenia, no a jeśli nie to co jest źle z tym, że nie widzę owoców Ducha św.?
Prosze przesluchac ten wyklad jezcze raz
@@zofiapolek1377 sluchalem, nie wylapalem odpowiedzi na pierwsza czesc pytania, co do drugiej to byla dosc szeroko opisywana ale tak naprawde to nie rozumiem
@@zofiapolek1377 tak jakos nie potrafie sobie chocby wyobrazic co bym musial dac od siebie albo na co sie "otworzyc" cokolwiek to niby znaczy zeby odczuwac pozytywne uczucia szczegolnie do ludzi
@@wojtek4331 zacznij od lubienia siebie. Co w sobie lubisz? Ja np.lubię siebie całą. Wszystko mi pasi we mnie. Ze sobą samym jesteśmy non stop. Warto więc lubić siebie. Ja to nawet kocham siebie. Na ogół jak lubimy siebie, to potrafimy też nieco lubić innych. Piszę z własnego doświadczenia. Popatrz w lustro i powiedz tej osobie, którą widzisz w lustrze, że ją kochasz. Potrafisz tak zrobić? Spróbuj. Powodzenia.🤍
brawo, że to wyłapałeś, to czyny świadczą o człowieku:
"miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie." to są owoce Ducha Św, jeśli dostrzegasz w kimś zło, agresję, brak opanowania, to nie słuchaj takiej osoby.
Początek co to koniec jest początek
Ja umiem tylko nie chcę. To program. Planu ducha
📜📜📜📜ALLELU-JA 📜📜📜📜
Pochwyceni będą na nowej ziemi
A myślałem, że chrześcijaństwo jest proste.
To co tu usłyszałem, jest chyba gdzieś opisane jako schizofrenia bodajże. Spotkałem ludzi z tego nurtu nauczania. Po zgrzeszeniu mówili, że to był ich " stary człowiek"
Mam jednak smutną wiadomość: i nowy i stary schizofrenik musi stanąć przed Bogiem.
tylko właśnie tu nie chodzi o schizofrenię, ale o wejście w życie tym, co jest już dane. Dusza staje przed Bogiem, owszem. W 1Kor3 opisany jest chrzest ogniem i na podstawie tego co dusza zrobiła w życiu, ALE PO narodzeniu na nowo jest testowana. Kot budował ze szlachetnych kamieni, tego ogień nie dotknie, ale im więcej było wśród szlachetnych materiałów dziadostwa, tym bardziej ogień dotknie duszę.
Fabian nigdzie nie mówi, że dusza człowieka nowo-narodzonego nigdy nie odpowie za swoje czyny na ziemi. Fabian tylko mówi, że duch, który człowiek otrzymał jest bez grzechu - dzięki temu dusza może żyć. Ogień natomiast ma spalić raz na zawsze to co nie zostało przeminione, to co jest bez wartości.
pozdrawiam
@@mateuszkulka944 Rozimiem to doskonale i zgadzam się z tym. Jednak przesadny misttcyzm sprowadził wielu na bezdroża błędu. Trzeba uważać z mową. Pewne niezrozumiałe słowa Pawła ludzie wykręcali ku swej zgubie.
O tym mówię.
Rozfzielanie duszy i ducha jest błędną nauką i łatwo to udowodnić. Ale nie tu i nie teraz...😀👋
@@mateuszkulka944 użyłeś słów: " co dusza zrobiła w życiu".
Wytłumacz proszę i podaj werset gdzie tak jest napisane.
I jeszcze ostatnie pytanie: powołujesz się na Biblię, ale czy używasz jej do obrony idei i nauczania czy to raczej Bjblia, Słowo Boże cię wprowadza w prawdę. W tym drugim przypadku Słowo tłumaczy się Słowem.
Dlatego właśnie uprzedzam by zwracać uwagę na to co słuchamy. Czy Biblia tak mówi.
@@Robert-tlumaczy
prosze bardzo:
(10) Według łaski Boga, która została mi dana, jak mądry budowniczy położyłem fundament, a inny na nim buduje. Jednak każdy niech uważa, jak na nim buduje. (11) Nikt bowiem nie może położyć innego fundamentu niż ten, który jest położony, którym jest Jezus Chrystus. (12) A czy ktoś na tym fundamencie buduje ze złota, srebra, z drogich kamieni, drewna, siana czy ze słomy; (13) Dzieło każdego będzie jawne. Dzień ten bowiem to pokaże, gdyż przez ogień zostanie objawione i ogień wypróbuje, jakie jest dzieło każdego. (14) Jeśli czyjeś dzieło budowane na tym fundamencie przetrwa, ten otrzyma zapłatę. (15) Jeśli zaś czyjeś dzieło spłonie, ten poniesie szkodę. Lecz on sam będzie zbawiony, tak jednak, jak przez ogień.
komentarz: to co robimy w naszym życiu stanowi budowlę. Każdy wierzący buduje na fundamencie Chrystusa. Jeśli budujemy właściwie, to nasza budowla składa się ze szlachetnego budulca, odpornego na ogień. Tylko żyjąc zgodnie z wolą Boga możemy budować ze szlachetnych budulców, bo są to uczynki przygotowane nam wcześniej przez Boga (Ef2:10). Im bardziej odchodzimy od życia w zgodzie z Jego wolą, tym bardziej nasza budowla ma mniej szlachetnych materiałów, a więcej słabych, nie odpornych na ogień.
Im bardziej nasza budowla jest odporna na ogień, tym lepiej nas ochroni przed tym ogniem. Im więcej ma elementów łatwopalnych, tym więcej tego ognia nas dotknie.
Słowo tłumaczę Słowem. Tylko tak. I biorę na tapet nauczanie całej Biblii, od początku do końca. Pozdrawiam
@@mateuszkulka944 oto teraz dobrze prawisz. Szkoda tylko, że jedno niefortunne określenie trzeba potem tak prostować. Dlatego niewielu powinno być nauczycielami.
Napisałeś o uczynkach duszy, a potem o uczynkach jako takich.
To ja mam być wykonawcą Slowa a nie moja dusza. Takie określenia pochodza z New Age. Wiem o jaki fragment ci chodzilo i bez cytatu.
Jednak Fabian popelnia dwa podstawowe błędy. Nie " domyka" tematów i za dużo gada.
Im wiecej słów tym więcej błędów.
Potem przemyca się błędy czy to świadomie, czy nie.
Jeden przykład. Brat po takim nauczaniu, mówi mi i innej siostrze, że to jego stara natura zgrzeszyła, żebto jego stare ja... Nie przeprasza, nie prosi o wybaczenie.
A ty mi piszesz, że nie ma zagrożenia schizofrenii, dwulicowości, obłudy i fałszu? Masakra, jak niektórzy przyjmują takie nauki.
Dlatego nie dziw sie, że czepiam się słów. Trzy słowa mogą już zwieść. A co dopiero 5000 w ciagu godziny.
Ja to ja. Zbawiony ja. Duch, dusza i ciało. To ja i kropka.
Walkowanie psychologiczne duszy i przesadny mistycyzm zwiodły wielu.
Kogo obchodzi dusza Mateusza?
Wstajesz, sikasz, ząbki, modlitwa, praca, żona, bliźni... proza życia. To ty. Caly ty. Jako świadectwo. To twoje czyny pokazują co w srodku. Dlatego jestem za balansem w nauczaniu.
Ty w odpowiedzi jaśniej piszesz niż Fabian wykłada. I o to chodzi i tego się trzymaj. Prostoty, Mateuszu. Prostoty!
Jezus nie mówił do Piotra : " dusza twoja się zaprze" tylko " ty się mnie zaprzesz".
Pozdrawiam.
A co do budowli to się całkowicie z tobą zgadzam. Uczynki mają być dokonane w jedności z Bogiem.
No dobra, a nowy człowiek, zrodzony z Ducha może grzeszyć?
Nikt nie wie?
To na poprzednim było
Witam, oczywiście, że tak, dopóki żyjemy w starych ciałach, narażeni jesteśmy na grzech, toczymy walkę duchową, apostoł Paweł w 1 Liście do Koryntian w 6-tym rozdziale od wersetu 12-go mówi: "Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę... (do wersetu 20); o skłonnościach cielesnej, upadłej natury Paweł mówi w Liście do Rzymian w 7-ym rozdziale. Ale jesteśmy powołani aby się uświęcać - o czym mówi chociażby 1 List Jana 3-ci rozdział, czy 1 List Piotra, Hbr.10, List Jakuba. Błogosławię Was Kochani Bożym pokojem.
@@agnesgornisiewicz7453 Aha, czyli ta cielesna upadła natura popełnia grzechy. To to samo grzeszna natura od Adama i Ewy?A jak długo ona będzie ze zrodzonym z Ducha człowiekiem?
😂😮😢 Ni to śmiać się, ni płakać. Więcej mącenia niż wyjaśnienia.
Czytaj czyste Słowo.
Polecam zanurzyć się na rok w NT bez YT.
Masz wszystkie odpowiedzi w Biblii.
Ta nauka prowadzi do schizofrenii.
❤
❤