Dziękuję za ten materiał. Okazuje się, że całkiem podobnie sobie czyszczę swojego colta navy .36. Również brunox, aczkolwiek płyn do mycia naczyń albo smokex do czyszczenia. Tak samo mi się nie doczyszcza bęben przy kominkach i rama w szczelinie.
I znowu człowiek troszkę mądrzejszy :) trzeba się zaopatrzyć w szare mydełko i jazda z czyszczeniem. Ale dopierojak skończy mi się płyn do czyszczenia od Marka :) Ps archiwum X wymiata :) Pozdrawiam
DRIZZLERE17 wygląda tak jak widzisz. Colt nie ma oksydy już 2 lata, myty jest w wodzie i zabezpieczany tak jak widac na filmie, czyli smar, brunox i smar miedziowy. Nic wiecej. Rdzy jak na razie brak, a jest to najbardziej eksploatowana przeze mnie broń. Oddał lekko licząc 2 tyś strzałów.
@@freebuddy2795 nie ma oksydy bo ją zdjąłem. Oryginalnie miał. To nie jest żaden inox. to Jest navy od Uberti, a oni nie robią coltów w inoxie. Zresztą Pietta tez nie robi.
@@freebuddy2795 mylisz się. Niektóre sklepy opisują go jako inox, ale z numeru modelu wynika, że to wykończenie "old silver" czyli nic innego jak zwykła stal tylko polerowana. co nie zmienia faktu, że tego kupiłem w oksydzie, która następnie mechanicznie zdjąłem i wypracowałem na nim przyjemną patynę.
hej mam pytanie ile strzałów maksymalnie można oddać zanim rewolwer będzie tak brudny że trzeba go umyć? Chodzi mi o to że jakbym chciał wziąć całą rodzinę (20 osób) i każdy miałby oddać z 6 strzałów. Takie coś jest możliwe czy raczej nie ?
Ja z regóły nie oddaje wiecej jak 100. Nawet jeśli się przycina, szybkie zdjecoe bebna, przetarcie osi, przesmarowanie, psikniecie brunoxem pod kurek i jedziesz dalej.
MrJasic Nie. To zwykła stal. Oryginalnie był oksydowany, ale oksyda została usunięta mechanicznie gąbką do polerowania paznokci w celu nadania mu wyglądu starej stali.
Moim zdaniem, to nie najlepszy pomysł - zarówno takie kąpiele, jak i ciągłe rozkręcanie, skręcanie, rozkręcanie, skręcanie, rozkręcanie, skręcanie, rozkręcanie, skręcanie, rozkręcanie i .... złamanie. Wytłumaczyłem jasno? Oczywiście, złamanie w sensie dosłownym może nie wchodzi w grę, bo trudno byłoby złamać lufę, bęben lub niechby i kurek - ale te delikatniejsze i cieńsze elementy mechanizmu (zwłaszcza sprężynujące) niekoniecznie muszą lubić tak częste dodatkowe sprężanie i rozprężanie - zwłaszcza, że przecież i tak zużywają się podczas normalnej pracy. Podobnie śruby - gwint i bruzda w łepku - im częściej są odkręcane i przykręcane, tym szybciej się wyrobią - choćbyśmy nie wiem jak precyzyjnie dopasowali grot śrubokręta. Istnieje zjawisko zwane zmęczeniem materiału - w wyniku ciągłego wyginania, napinania, tarcia. To trochę podobna sytuacja do szukania bezpiecznej skrytki - mamy coś cennego i chcemy ukryć. Jak już znaleźliśmy takie miejsce, to idziemy tam w nocy, czy innej porze, kiedy jest tam najmniej ludzi, chowamy, zamaskowujemy i znikamy. Jeżeli w ciągłej obawie o nasz skarb będziemy codziennie łazić do skrytki, zaglądać i sprawdzać, to ktoś może nas w końcu podpatrzeć i następnego dnia już swojego skarbu nie znajdziemy. Już w dzieciństwie uczono mnie, że częste mycie, skraca życie - owszem istnieje pewne minimum higieny - zwłaszcza w "strategicznych" miejscach i tu nie ma żadnych kompromisów, jeżeli nie chcemy cuchnąć, ale z resztą, to nie należy przesadzać, bo naturalny ochronny mikrobiom, itd, itp. Podobnie z myciem metalu - nie jestem rusznikarzem i kieruję się tylko podstawami mechaniki, wyniesionymi ze szkoły średniej. Te metalowe elementy mogą nam wydawać się gładkie, jak lustro, ale pod mikroskopem ich powierzchnia wygląda jak Himalaje przecinane Wielkimi Kanionami Colorado. Jeżeli wysterylizujemy te mikroszczeliny w procesie takiej agresywnej kąpieli, to mogą być one potem łatwo penetrowane przez wilgoć, która wniknie w nie łatwiej, niż smar - bo ten ma większą gęstość, więc trudniej mu się w te mikroszczeliny wcisnąć. W procesie czyszczenia po strzelaniu ważna jest przede wszystkim systematyczność - po przyjściu ze strzelnicy po prostu dokładnie wycieramy najważniejsze elementy - lufę, bęben i elementy ich mocowania - z sadzy i resztek niedopalonego prochu, czy mikrocząstek ołowiu (lufa). Ważne, by to zrobić dokładnie i w miarę szybko, zanim te osady zaczną zapuszczać korzenie. I jak najmniej wody, choć czasem nie da się stosowania jej uniknąć, ale wtedy bez dodatkowych, rozrzedzających i sprzyjających głębokiemu wnikaniu wilgoci detergentów, bo z tego nic dobrego nie wyniknie. Metal korodujące lubią smalec - czyli warstwę ochronną z tłuszczu - im gęstszy, tym lepiej. Oczywiście trudno wysmarować smalcem zewnętrzne elementy, bo nie moglibyśmy takiej broni wziąć do ręki - dlatego płynnymi tłuszczami nacieramy części zewnętrzne tak, by mimo zakonserwowania nie brudziły rąk, natomiast mechanizmy wewnętrzne - komorę spustu najlepiej od nowości zaklajstrować towotem, czy innym gęstym smarem do łożysk - uzyskamy ten sposób 100% skuteczną ochronę przed wilgocią - która NIGDY tam nie zajrzy nawet na sekundę, a dodatkowo ochronę przed nagarem i innymi mikrozanieczyszczeniami. Wszystkie te ruchome i sprężynujące elementy, będą sobie pływać w takim tłustym kisielu ochronnym, który będzie dodatkowo niwelował elementy tarcia i innych form zużywania/zmęczenia materiału, jednocześnie wypierając swoim ciśnieniem wszelkich intruzów, próbujących wniknąć do środka - co pewnie kiedyś się stanie, w zależności, jak często i intensywnie się strzela. Nawet jeżeli ktoś chodzi na strzelnicę dwa razy w miesiącu i wywala po 10 bębnów, to standardowe czyszczenie - o którym pisałem powyżej - powinno wystarczyć, byle o nim nie zapominać i nie odkładać. A rozbieranie całego rewolweru "do rosołu", by wymienić towot/smar z wnętrza mechanizmu (bo wniknie już do niego trochę zanieczyszczeń), góra raz na rok - czy jak ktoś strzela wybitnie często i dużo, to co pół roku. Natomiast nie widzę potrzeby dodatkowego generowania procesów tarcia, sprężania, rozprężania, wyginania, itd. Rozumiem, że zastosowane tu śruby, są o niebo lepszej jakości, niż w meblach z Ikei, ale bez przesady - wszystko ma swoją żywotność i jeżeli będziemy bez większej potrzeby wkręcać i wykręcać po kilka razy w miesiącu, to w końcu gwint w takiej śrubie zacznie tracić sprawność (niechby i o ułamki procenta na początek), co zaraz przełoży się na delikatne luzy i zaraz proces dewastacji reszty mechanizmu tymiż luzami wywołany, ruszy z kopyta.
No patrz, tyle lat myję tak broń i korpzji ani śladu. Kowboje mieli do dyspozycji tylko czajnik z gorącą wodą i smalec z patelni, więc jak twoim zdaniem czyścili?
Igor Musiał przecierali lufę i komory szmatką z jakimś solwentem. Częste rozkręcanie broni prowadzi do wyrobienia śrub. Odtłuszczanie - do korozji. Obejrzyj sobie poradnik saguaro-arms. Gdybym miał tak czyścić, jak opisujesz, to dałbym sobie spokój z CP.
@@pawel1025 gdybym był sklepem sprzedającym solwenty też bym kręcił takie filmiki, ale nie jestem. Wspomnieni przez ciebie kowboje nie mieli żadnych solwentów. Standardowym zestawem sprzedawanym do broni był tłuszcz i wosk. woskiem zalewano kapiszony (które wtedy były ze znacznie cieńszej folii niż teraz) a tłuszczem zasmarowywano komory. do czyszczenia używali czego się dało, a pod ręką na prerii mieli czajnik i smalec z patelni. Inna sprawa, że rewiolwerów niezwykle rzadko używano, wiec i rzadko czyszczono. Podstawa był karabin. Tak jak wspomniałem, od wielu lat myje broń w gorącej wodzie z szarym mydłem, rozkręcam i skręcam. Żadne śruby mi się nie wyrobiły i nic mi nie skorodowało. Mydło w dużej części składa się z tłuszczu. gorąca woda po odparowaniu i wysuszeniu kompresorem pozostawia ochronna powlokę z tłuszczu z mydła. Potem wszystko zabezpieczone brunoxem. Jak bym miał szerzyć taka propagandę, że mycie czyszczenie broni prowadzi do korozji, to dałbym sobie spokój z CP. Kiedyś Francuzi uważali, że mycie ciała też szkodzi i prowadzi do chorób i zamiast tego psikali się perfumami. Ja jednak nadal i siebie, i moja broń będę mył i utrzymywał w czystości, a ty rób jak chcesz.
Igor Musiał niech i tak będzie. Po prostu zanim kupilem rewolwer CP to sprawdzałem, jak go konserwować. Wszyscy pisali o myciu w wodzie i rozbieraniu. To katorga. Dopiero ten sposób z czyszczeniem solventem, jagiem i zabezpieczaniem wnętrza towotem wydał mi się do zaakceptowania. Wydaje mi się, ze po takiej konserwacji rewolwer jest czysty. Zatem niech każdy robi po swojemu.
Dziękuję za cenną wiedzę,teraz się odważę rozebrać swoje rewolwery,oby mi się śrubki nie pomyliły przy montażu,Pozdrawiam.
zaczynam interesować sie czarnoprochowcami i twoje filmy sie zajebiście ogląda :D
.Wielkie dzięki za ten film
Bardzo rzetelny instruktaż umożliwił mi wyeliminowanie błędów w konserwacji broni.
o! i przy sobocie i zimnym piwku nie muszę oglądać tej je#@nej telewizji pozdrawiam bardzo ciekawe materiały
Dziękuję za ten materiał. Okazuje się, że całkiem podobnie sobie czyszczę swojego colta navy .36. Również brunox, aczkolwiek płyn do mycia naczyń albo smokex do czyszczenia. Tak samo mi się nie doczyszcza bęben przy kominkach i rama w szczelinie.
Fajny film instruktażowy
Dobře to děláš, střelba z předovek je víc než jen střílet, fandím ti.
Bardzo dziękuję. To był łt-43?
Końcówka zajebista))
Dobrý den chci se zeptat,jestli jste jako dítě bydlel v Orlové..moc děkuji za odpověď
Igor po co wykręcać kominki ? Zeby je przsmarować , a po co je smarować ? żeby się dobrze odkręcały , a po co je odkręcać....
Mc giver by to zrobił inaczej - obrotowa, elektryczna szczotka i wszystkie małe części razem pomyć, a nie rozdrabniać się niepotrzebnie :)
Jakim smarem smarować oś bębna w remiku? Jakiś konkretnie czy może być grafitowany lub litowy? Bo akurat takie posiadam .😃
Myślałem że na końcu lufy pokaże się James Bond :-)
I znowu człowiek troszkę mądrzejszy :) trzeba się zaopatrzyć w szare mydełko i jazda z czyszczeniem. Ale dopierojak skończy mi się płyn do czyszczenia od Marka :)
Ps archiwum X wymiata :)
Pozdrawiam
Gdzie mozna kupic szare mydlo?
Dziekuje
Ja kupuje na bazarze, ale i w sklepach normalnych widziałem w dziale z chemią.
@@igormusia3764 to cos sie pozmienialo. Kilka lat w stecz co ja sie na chodzilem-nigdzie nie bylo
Ej, nie gadaj, towarzysze ze wschodu zawsze mieli szare mydło :)
Pytanie czemu nie myjka ultradźwiękowa
Takie pytanko można użyć do umycia resztek smaru z wnętrza np. nafty benzyny lub hydrowash-u ?
Nafty i benzyny nie widzę czemu nie. Hydrowashu nie znam.
@@igormusia3764 Hydrowash to taki tłustawy płyn do mycia maszyn z farby tłustych osadów ,jest mieszalny z wodą wtedy powstaje takie mleczko
Tutaj też jest bardzo fajne czyszczenie, jak by ktoś chciał uzupełnić wiadomości:
ua-cam.com/video/7PsZt0xSBoc/v-deo.html
Jak wygląda kwestia rdzy w rewolwerze zdjętą oksydą ? Zabezpieczasz go jakoś ?
DRIZZLERE17 wygląda tak jak widzisz. Colt nie ma oksydy już 2 lata, myty jest w wodzie i zabezpieczany tak jak widac na filmie, czyli smar, brunox i smar miedziowy. Nic wiecej. Rdzy jak na razie brak, a jest to najbardziej eksploatowana przeze mnie broń. Oddał lekko licząc 2 tyś strzałów.
@@igormusia3764 nie ma oksydy bo to inox lub inne nierdzewne ustrojstwo, oksyda jest bardziej podatna
@@freebuddy2795 nie ma oksydy bo ją zdjąłem. Oryginalnie miał. To nie jest żaden inox. to Jest navy od Uberti, a oni nie robią coltów w inoxie. Zresztą Pietta tez nie robi.
@@igormusia3764 pietta robi albo robiła bo widziałem gdzieś colta i chyba akurat ten model
@@freebuddy2795 mylisz się. Niektóre sklepy opisują go jako inox, ale z numeru modelu wynika, że to wykończenie "old silver" czyli nic innego jak zwykła stal tylko polerowana. co nie zmienia faktu, że tego kupiłem w oksydzie, która następnie mechanicznie zdjąłem i wypracowałem na nim przyjemną patynę.
po każdym strzelaniu tak czyści Pan broń czy co któreś z rzędu?
po każdym
hej mam pytanie ile strzałów maksymalnie można oddać zanim rewolwer będzie tak brudny że trzeba go umyć? Chodzi mi o to że jakbym chciał wziąć całą rodzinę (20 osób) i każdy miałby oddać z 6 strzałów. Takie coś jest możliwe czy raczej nie ?
Ja z regóły nie oddaje wiecej jak 100. Nawet jeśli się przycina, szybkie zdjecoe bebna, przetarcie osi, przesmarowanie, psikniecie brunoxem pod kurek i jedziesz dalej.
@@igormusia3764 ok dzięki za info :)
Praaaażubr
gatunek mikrofiltrowany
Przepraszam, ale mycie broni w wodzie z mydłem, to tak jakby dupę myć w kwasie solnym. Ale to tylko moje zdanie.
każdy ma prawo do własnego zdania. Myje broń w wodzie od lat i na razie kwas solny dupy mi nie zeżarł :)
@@igormusia3764 haha dobra riposta
Rewolwer jest ze stali nierdzewnej?
MrJasic Nie. To zwykła stal. Oryginalnie był oksydowany, ale oksyda została usunięta mechanicznie gąbką do polerowania paznokci w celu nadania mu wyglądu starej stali.
Czym psikasz w 28:45 ?
To jest brunox, tylko przelany do atomizera. Daje lepsze skupienie i lepszą kontrolę niż psikanie z areozolu.
One tak wyglądają czy zdjął Pan oksyde ?
Zdjąłem oksydę.
Czym Pan ściągnął oksyde?
Noooo. Kolego. Od Ciebie odkupić broń to zaszczyt ..
Moim zdaniem, to nie najlepszy pomysł - zarówno takie kąpiele, jak i ciągłe rozkręcanie, skręcanie, rozkręcanie, skręcanie, rozkręcanie, skręcanie, rozkręcanie, skręcanie, rozkręcanie i .... złamanie. Wytłumaczyłem jasno? Oczywiście, złamanie w sensie dosłownym może nie wchodzi w grę, bo trudno byłoby złamać lufę, bęben lub niechby i kurek - ale te delikatniejsze i cieńsze elementy mechanizmu (zwłaszcza sprężynujące) niekoniecznie muszą lubić tak częste dodatkowe sprężanie i rozprężanie - zwłaszcza, że przecież i tak zużywają się podczas normalnej pracy. Podobnie śruby - gwint i bruzda w łepku - im częściej są odkręcane i przykręcane, tym szybciej się wyrobią - choćbyśmy nie wiem jak precyzyjnie dopasowali grot śrubokręta. Istnieje zjawisko zwane zmęczeniem materiału - w wyniku ciągłego wyginania, napinania, tarcia.
To trochę podobna sytuacja do szukania bezpiecznej skrytki - mamy coś cennego i chcemy ukryć. Jak już znaleźliśmy takie miejsce, to idziemy tam w nocy, czy innej porze, kiedy jest tam najmniej ludzi, chowamy, zamaskowujemy i znikamy. Jeżeli w ciągłej obawie o nasz skarb będziemy codziennie łazić do skrytki, zaglądać i sprawdzać, to ktoś może nas w końcu podpatrzeć i następnego dnia już swojego skarbu nie znajdziemy. Już w dzieciństwie uczono mnie, że częste mycie, skraca życie - owszem istnieje pewne minimum higieny - zwłaszcza w "strategicznych" miejscach i tu nie ma żadnych kompromisów, jeżeli nie chcemy cuchnąć, ale z resztą, to nie należy przesadzać, bo naturalny ochronny mikrobiom, itd, itp. Podobnie z myciem metalu - nie jestem rusznikarzem i kieruję się tylko podstawami mechaniki, wyniesionymi ze szkoły średniej. Te metalowe elementy mogą nam wydawać się gładkie, jak lustro, ale pod mikroskopem ich powierzchnia wygląda jak Himalaje przecinane Wielkimi Kanionami Colorado. Jeżeli wysterylizujemy te mikroszczeliny w procesie takiej agresywnej kąpieli, to mogą być one potem łatwo penetrowane przez wilgoć, która wniknie w nie łatwiej, niż smar - bo ten ma większą gęstość, więc trudniej mu się w te mikroszczeliny wcisnąć. W procesie czyszczenia po strzelaniu ważna jest przede wszystkim systematyczność - po przyjściu ze strzelnicy po prostu dokładnie wycieramy najważniejsze elementy - lufę, bęben i elementy ich mocowania - z sadzy i resztek niedopalonego prochu, czy mikrocząstek ołowiu (lufa). Ważne, by to zrobić dokładnie i w miarę szybko, zanim te osady zaczną zapuszczać korzenie. I jak najmniej wody, choć czasem nie da się stosowania jej uniknąć, ale wtedy bez dodatkowych, rozrzedzających i sprzyjających głębokiemu wnikaniu wilgoci detergentów, bo z tego nic dobrego nie wyniknie. Metal korodujące lubią smalec - czyli warstwę ochronną z tłuszczu - im gęstszy, tym lepiej. Oczywiście trudno wysmarować smalcem zewnętrzne elementy, bo nie moglibyśmy takiej broni wziąć do ręki - dlatego płynnymi tłuszczami nacieramy części zewnętrzne tak, by mimo zakonserwowania nie brudziły rąk, natomiast mechanizmy wewnętrzne - komorę spustu najlepiej od nowości zaklajstrować towotem, czy innym gęstym smarem do łożysk - uzyskamy ten sposób 100% skuteczną ochronę przed wilgocią - która NIGDY tam nie zajrzy nawet na sekundę, a dodatkowo ochronę przed nagarem i innymi mikrozanieczyszczeniami. Wszystkie te ruchome i sprężynujące elementy, będą sobie pływać w takim tłustym kisielu ochronnym, który będzie dodatkowo niwelował elementy tarcia i innych form zużywania/zmęczenia materiału, jednocześnie wypierając swoim ciśnieniem wszelkich intruzów, próbujących wniknąć do środka - co pewnie kiedyś się stanie, w zależności, jak często i intensywnie się strzela. Nawet jeżeli ktoś chodzi na strzelnicę dwa razy w miesiącu i wywala po 10 bębnów, to standardowe czyszczenie - o którym pisałem powyżej - powinno wystarczyć, byle o nim nie zapominać i nie odkładać. A rozbieranie całego rewolweru "do rosołu", by wymienić towot/smar z wnętrza mechanizmu (bo wniknie już do niego trochę zanieczyszczeń), góra raz na rok - czy jak ktoś strzela wybitnie często i dużo, to co pół roku. Natomiast nie widzę potrzeby dodatkowego generowania procesów tarcia, sprężania, rozprężania, wyginania, itd. Rozumiem, że zastosowane tu śruby, są o niebo lepszej jakości, niż w meblach z Ikei, ale bez przesady - wszystko ma swoją żywotność i jeżeli będziemy bez większej potrzeby wkręcać i wykręcać po kilka razy w miesiącu, to w końcu gwint w takiej śrubie zacznie tracić sprawność (niechby i o ułamki procenta na początek), co zaraz przełoży się na delikatne luzy i zaraz proces dewastacji reszty mechanizmu tymiż luzami wywołany, ruszy z kopyta.
Moim zdaniem kowboje nie czyścili broni w ten sposób. Najlepszy sposób na wywołanie korozji.
No patrz, tyle lat myję tak broń i korpzji ani śladu. Kowboje mieli do dyspozycji tylko czajnik z gorącą wodą i smalec z patelni, więc jak twoim zdaniem czyścili?
Igor Musiał przecierali lufę i komory szmatką z jakimś solwentem. Częste rozkręcanie broni prowadzi do wyrobienia śrub. Odtłuszczanie - do korozji. Obejrzyj sobie poradnik saguaro-arms. Gdybym miał tak czyścić, jak opisujesz, to dałbym sobie spokój z CP.
@@pawel1025 gdybym był sklepem sprzedającym solwenty też bym kręcił takie filmiki, ale nie jestem. Wspomnieni przez ciebie kowboje nie mieli żadnych solwentów. Standardowym zestawem sprzedawanym do broni był tłuszcz i wosk. woskiem zalewano kapiszony (które wtedy były ze znacznie cieńszej folii niż teraz) a tłuszczem zasmarowywano komory. do czyszczenia używali czego się dało, a pod ręką na prerii mieli czajnik i smalec z patelni. Inna sprawa, że rewiolwerów niezwykle rzadko używano, wiec i rzadko czyszczono. Podstawa był karabin. Tak jak wspomniałem, od wielu lat myje broń w gorącej wodzie z szarym mydłem, rozkręcam i skręcam. Żadne śruby mi się nie wyrobiły i nic mi nie skorodowało. Mydło w dużej części składa się z tłuszczu. gorąca woda po odparowaniu i wysuszeniu kompresorem pozostawia ochronna powlokę z tłuszczu z mydła. Potem wszystko zabezpieczone brunoxem. Jak bym miał szerzyć taka propagandę, że mycie czyszczenie broni prowadzi do korozji, to dałbym sobie spokój z CP. Kiedyś Francuzi uważali, że mycie ciała też szkodzi i prowadzi do chorób i zamiast tego psikali się perfumami. Ja jednak nadal i siebie, i moja broń będę mył i utrzymywał w czystości, a ty rób jak chcesz.
Igor Musiał niech i tak będzie. Po prostu zanim kupilem rewolwer CP to sprawdzałem, jak go konserwować. Wszyscy pisali o myciu w wodzie i rozbieraniu. To katorga. Dopiero ten sposób z czyszczeniem solventem, jagiem i zabezpieczaniem wnętrza towotem wydał mi się do zaakceptowania. Wydaje mi się, ze po takiej konserwacji rewolwer jest czysty. Zatem niech każdy robi po swojemu.
Jak baba nie "daje" to trzeba się czymś zająć... To nie dla mnie.
Sławomir Sylwester hehe. Rozumiem że mówisz z własnego doswiadczenia. No cóż, może znajdziesz inne zajęcie. Trzymam kciuki :)
Ooo Sławek jebaka, mistrz powiatu, wali babe 24/7
Sławomir Sylwester - podbijaj do sąsiadek, są niektóre zapewne życzliwe, chętne i jebliwe... :D