Ten materiał idealnie pokazuje to, do czego doszedłem zarówno ja, jak i moi znajomi; od kilku lat, za dużymi i zwłaszcza drogimi grami, (statystycznie mówiąc) nie idzie jakość. Za każdym razem, jak słyszę że wychodzi kolejna wielka gra za 250zł+, to moją pierwszą myślą nie jest "wow, na pewno jest dopracowana i warta swojej ceny", zamiast tego jest "o, kolejny korporacyjny produkt z rozwodnioną zawartością, prawdopodobnie niedopracowana bo developerów gonią deadliny, z "bezpieczną" fabułą i postaciami by nie wkurzyć dziennikarzy/inwestorów, przez co jest nieciekawa". Dlatego przestałem z zasady kupować drogie gry (zwłaszcza na premierę), i zamiast tego, zacząłem kupować indyki; są conajmniej kilkukrotnie tańsze, mają zazwyczaj ciekawszą i skondensowaną fabułę, a gdy kupujesz gotową grę (nie w early access), to niemalże zawsze są bardziej dopracowane niż gry 250zł+. W ostatnich latach takie gry jak Hollow Knight, Blasphemous, Dome Keeper, Halls of Torment, Hades, Slay the Spire, Celeste, Darkest Dungeon czy Buckshot Roulette cenię sobie dużo bardziej niż gdy, które ostatnio kupiłem za dużo większe pieniądze. To są gry, które są dużo krótsze, ale ich cena jest adekwatna do ilości zawartości, plus są nastawione tylko na jedno: masz czerpać przyjemność z grania w tą grę. Jest jeszcze jeden aspekt, który ten materiał nie poruszył, mianowicie gry krótsze są co raz bardziej popularne, bo obecnie, gracze mają bardzo różny wiek, a więc i różni się ich ilość wolnego czasu oraz możliwości skupienia się na grze przez dłuższy czas. 20 lat temu, większość graczy to byli nastolatkowie/maksymalnie młodzi dorośli, którzy mają dużo więcej czasu niż ludzie 25-30+, którzy mają pracę i dzieci. Wtedy stworzenie długiej gry miało większy sens, bo jako nastolatek mogłeś poświęcić tyle czasu na taką grę, więc dla Ciebie, granie w dłuższą grę rzeczywiście miało sporą wartość (zwłaszcza, jak mogłeś wyprosić od rodziców kupno tylko jednej gry na urodziny czy święta xD). Dla mnie, człowieka 30+, granie w długą grę jest problematyczne, bo jak mam czas w coś pograć co kilka dni, więc miałbym przechodzić jedną grę przez miesiące, to odechciałoby mi się ją dokończyć zanim bym ją przeszedł. Dodatkowo, dłuższe gry zazwyczaj lepiej jest ogrywać w dłuższych sesjach (bo questy są ze sobą powiązane, i szkoda jest przerywać wątek w środku fabularnej zawieruchy), a ja rzadko mam czas na sesje 2h+. Dużo łatwiej jest mi zrobić run w Hadesie czy przejść kawałek Hollow Knighta. Jeśli wiem, że te gry są dodatkowo dopracowane, to zwycięzca jest zawsze jeden. Pozdrawiam wszystkich, co przeczytali mój wywód :D
@@Kar0lina-d5ubo nie masz dzieci 😅. Zgadzam się z komentarzem autora, przechodziłem Zelde TOTK od czerwca do… października 😂. I to pomijając sporo zadań pobocznych 😊
Nie mogę się przestać zachwycać tym jak Arasz elegancko i wyraźnie wymawia liczebniki, z czym sam zawsze mam problem :D sam Miodek by się nie powstydził tak pięknie wypowiedzianego SZEŚĆdziesiąt :)
Zgadzam się z tym i w ciemno mogę zaryzykować, że zapewne pochodzi ze Śląska lub południowej polski. Niestety ludzie z Warszawy i okolic często bardzo akcentują wszelkie ą czy ę w liczebnikach i na Śląsku od razu widać że ktoś przyjechał, mówią np. Szęśćdzięsiąt lub pięłntnaścię. Oczywiście piszę to bez żadnego hejty, tak po prostu jest.
@@marcinki2912 to dlaczego "niestety", skoro "tak po prostu jest"? Zresztą, większość ludzi "z Warszawy" to przyjezdni mieszkający w Warszawie, którzy wychowali się w innym miejscu.
Wydaje mi się największym problemem dużych otwartych światów jest to że w pewnym momencie zaczyna się ganianie gracza po mapie. Osobiście wolałbym poznawać taki świat małymi kroczkami, a nie tak jak np w Skyrimie. Lecisz do do tej Białej grani, ubijasz tego smoka, leć na Gardło Świata, mówią, fajnie będzie, mówią. Aha, zasuwasz do Ivarstead, wpadasz do knajpy za robotą, no jest, ale płatna w Pękninie. Leziesz po tych schodach, wilki, niedźwiedzie, trolle, nawet smok się trafi. No dobra, zadanie z głównego wątku odbębnione, wracasz do wiochy po kasę za questa kurierskiego, ale jakichś dwóch typów się sapie. Okazuje się że robią dla jakiegoś kozaka z Soltshaim, gdzie to kurrr... jest? Utłukłeś dziadów przy niewielkiej pomocy straży miejskiej i naginasz ubić tych bandytów, czy co tam trzeba dla jarla Pękniny. No dobra, paskudźce utłuczone lecisz po kasę, a że po drodze podłapałeś choróbsko od miśka to wpadasz do świątyni Mary w Pękninie się podleczyć. Tak się składa że kapłanka ma robotę, niedaleko, w Ivarstead. Odbębniasz, wracasz, okazuje się że to nie koniec bo teraz trzeba zapierniczać do Markartu... I tak w każdym sandboksie.
Dziwię się, że przy aferach w dużych studiach nie został wspomniany Baldur's Gate 3, który swoim dopracowaniem i długością rozgrywki wzburzył wielkie studia "że to nie może być standard"
Ale Baldur's Gate 3 też nie jest jakoś wybitnie dopracowany. Skrócić to przez pół i gra byłaby wybitna i w sam raz, teraz jest okej i dla mnie za długa. Przed erą Assassin's Creedów nikt by się tym nie jarał. Gra działa. To super. Gliczy jest akceptowalna ilość. Świetnie. Jest ewidentnie niedokończona zawartość (I nie w tym sensie niedokończona, że nie działa, tylko że nie wykorzystuje potencjału). No dobrze, zawsze jest, tylko w BG3 jest jej masa i jeszcze trochę
@@DehydratedDarknessNajpierw mówisz że Baldur był zbyt długi, a później piszesz że powinni wykorzystać więcej potencjału i dokończyć więcej wątków? No to za długi czy za krótki w końcu?
Bo to Arkane. Bardzo ważny jest "raplayability" gier. No bo co z tego, że taki Dishonored 2 przechodzi się w 30h (grając tak aby nie wyżynać wszystkiego na drodze), skoro można grę ograć na wiele sposobów, które się różnią. Ja już ją przechodziłem 5x, ale tak 3x da się zagrać na mocno różne sposoby (Emily, Corvo (wysoki niski chaos) i bez mocy). To już daje 80-90h jeśli ktoś chce. Jeśli nie chce to dalej ma te 30h, absolutnie rozsądna wartość. Dishonored 1 z DLC też można grać kilka razy. 10h na grę to krótko, żal siadać na tydzień o ile gra nic więcej nie oferuje. 60h to już dużo, to mogą być 3 miesiące grania czasami. Właśnie 20-30h na kampanię to idealna wartość, byle było załadowane treścią.
Jak dla mnie, największą szkodę dla gier single player wyrządziła moda na otwarty świat (co możliwe że wywołało modę na długość rozgrywki). Długo co raz kolejni developerzy się prześcigali, że ich świat jest największy, że X i Y czasu potrzeba żeby go zwiedzić i w całości odkryć. A jak odpalasz grę okazuje się, że biegasz po malowniczych lokacjach walcząc ciągle z tymi samymi przeciwnikami (tylko w różnych skórkach kolorystycznych), wykonujesz te same zadania w stylu przynieś/podaj/pozamiataj a większość czasu gry to przedostanie się z punktu A do punktu B. I nagle dostajemy treści na 20h rozgrywki, zapakowane w grę na 60h.
@@Sabaton919 Mi po dwóch tygoniach takiego grania już kompletnie się nie chce i zaczynam się rozglądać za czymś innym. Kiedyś jak miałem dużo czasu to mogłem i wykręcać te 100h tnąc od rana do wieczora zanim mi się zaczęło dłużyć ale jako "dorosły" nie mam już po prostu tego zacięcia.
Osobiście lubię długie gry, jeśli za każdym rogiem czeka mnie coś nowego. Nie znoszę backtrackingu i respawnu. Właśnie zarzuciłem Borderlands 2. Gra się w to naprawdę miodnie, ale ile można. Ta gra to przegięcie. Respawn i backtracking na porządku dziennym. Milion misji. Wszystko powtarzalne. Ile można?
11:25 Shadows of Amn to nie jest dodatek do BG2, tylko jego podtytuł. To JEST podstawka. Dodatek do BG2, Tron Bhaala, nijak ma się długością do Shadows of Amn. Według HowLongToBeat mediana przejścia całości bg2 z dodatkiem to 46h
To ciekawe, bo pamiętam, że jak te gry wyszły to mówiło się o nich 100-150h wraz z zadaniami pobocznymi. Ale to było w czasach, gdy solucje jak były to niekompletne i głównie się samemu odkrywało grę. Trąbal to około 1/3 Cieni Amn. I to wliczając Twierdzę Strażnika do ToB dostępną wcześniej.
@@jonarryn5107 Podstawową wersją BGII były właśnie "Cienie Amn". Rozszerzone wersje wychodziły później (zawierały Tron Bhaala, a ta z 2013 nowe zadania).
Pamiętam jak cieszyliśmy się kilka lat temu gdy "gry zyskwały nalezyty im szacunek" bo były widziane jako wielki rynek, a nie "hobby dla dzieci itp", gdy w gry i esport coraz to nowsze firmy inwestowały kasę, gdy było to widziane jako "potężny biznes". No i to są właśnie konsekwencje tego. Gdy są wielkie i długie żeby zająć graczy na tyle by wyczekali do wyjścia kolejnej części i nie mieli czasu grać w konkurencyjne tytuły, wszystko jest robione przez algorytm i zaczyna wyglądać tak samo, z "fenomenalną grafiką, 60fpsami raytraycingiem" - a wszystko to po prostu próby hiperrealizmu (trochę jak z filmami gdzie zatraciliśmy kolory, czy klimatyczne sceny nocne na rzecz tego że wszystko wygląda jak dokument). Postaci już nie są projektowane, są 1:1 aktorami którzy się w nie wcielają (oh, ta gra jest jak film, jak pięknie cudownie, oto nazwiska jakie w niej występują, damy je na pudełko!) itp. Zrobiło się po prostu nudnie i pod krawatem. Tęsknię za kolorowymi platformówkami z dziwacznymi maskotkowymi stworami jak Crash czy Spyro, szczególnie że nie lubię otwartych światów, szybko mnie nudzą, tak jak "rozwój postaci" gdzie obchodzą mnie tylko ewentualnie zmiany kosmetyczne. Kiedyś tacy jak ja mieli gry dla siebie a tacy co lubią długie erpegi ze światem wielkości prawdziwych kontynentów mieli gry dla siebie. Teraz takim jak ja próbuje się wcisnąć typ tych drugich jako "lepszy" i "jedyną słuszną" formę grania. Bo przecież gracze nie wiedzą co lubią ani czego chcą, jeśli im panowie w garniturach z wykresami tego za pomocą cyferek nie uświadomią, prawda?
Gra dłuzsza jest lepsza jeśli jej długość wynika z ciekawych histori i/lub mechanik - w skrocie ciekawej zawartości; nie jesli 3/4 jej długosci to odtworcze nijake systemy
10:10 - no nie wiem xD. Ja w Gothicu robiłem za dzieciaka 1-osobowy roleplay. Jako strażnik w starym obozie potrafiłem godzinami chodzić dookoła obozu na patrole,pilnując porządku, wieczorami ręcznie zapalać obozowe latarnie itp. spędziłem w tej grze 1000h lekko do 2010 roku, a od tego czasu kolejne 2,3k
Też w Gothic się ostro wczuwałem. Zwłaszcza w 2. Ale panie, nie aż tak i nie aż w takiej ilości mimo że każdą z pierwszych 2 części przechodziłem wielokrotnie :D
20-40 godzin na spokojne przejście fabuły, pozwiedzanie świata, zrobienie co ciekawszych pobocznych aktywności, to wg mnie optimum, przy którym rzeczywiście jestem zaangażowany w grę, nie nudzę się formułą i dobrze się bawię, nie pędząc przy tym na oślep do finału. Im dłużej potrzeba na przejście gry, tym bardziej doskwiera powtarzalność, a naprawdę na palcach jednej ręki da się policzyć tytuły, które tę powtarzalność potrafiły dostatecznie zamaskować i/lub osłodzić.
Wczoraj dotarłem(w końcu) do epilogu RDR2. Kilkaset godzin zabawy, eksploracji świata, poznawania jego tajemnic, fabuły której koniec oczywiście znałem podchodząc tyle lat po premierze. Coś pięknego. Gdyby ten czas przeliczyć na cenę zakupu, to jedna godzina gry kosztowała mnie kilkanaście groszy, grę kupiłem na jednej z promek na przełomie lat 23/24.
Pamiętam jak kończyłem chwilę po premierze pierwszego RDR. To była świetna gra z idealnym zakończeniem i czasem rozgrywki. RDR2 mimo iż grałem kilka miesięcy, takimi partiami, może ze 70h na liczniku to nigdy tego nie skoczyłem i sprzedałem grę bez wewnętrznej straty, że mnie ominęło zakończenie. Każdy ma pewne ograniczenia wewnętrzne jak i zewnętrzne na to ile jest w stanie poświęcić uwagi by grać w jakąś grę. Dla porównania Zelde Breath of the Wild już za to skoczyłem. A jedynym powodem tego było to że jednak ma Switch łatwiej zagospodarować czas i uwagę, gdzie łatwiej można grać partiami (nie każdy ma możliwość w ciągu dnia się rozsiać na kanapie/fotelu i grać przez kilkanaście godzin dziennie).
Moje ulubione single to w większości liniowe gry ale z świetnym replaybilty (nie wiem jak to pisać), Dishonored, half life, portale oba, doom i kampania titanfalla 2, kilka godzin ale pełno rozpierduchy i przechodząc po kilka razy widzisz że jesteś lepszy szybszy i łatwiej się gra. A i na wspomnienie o wiedźminie przypomniało mi o sercu z kamienia które jest dla mnie 10/10 dużo lepsze od podstawki nawet
Na gruncie strategii idealnym przykładem jest Civ6. Zamiast poprawić elementarne błędy mechaniki (wieczny pokój z całym światem, zbugowany handel itd itp), dodany został pierdyliard nowych liderów i ekstremalnie niezbilansowanych cywilizacji.
@@wojbas471 przecież wyraźnie mówi, że w Ragnarok jeszcze nie grał, a potem, że God of War: RAGNAROK jest grą skromną, bo spędził w niej około 60h i prawie ją wymaksował. 8:06 Posłuchaj uważnie.
40h to złoty środek. Od dekady nie skończyłem, żadnej gry której przejście na 90% wymagało ode mnie więcej czas. Z kolei gry które są prawdziwymi piaskownicami wyciskały ze mnie nawet tysiące godzin: strategie od Paradox, Footbal Manager'y, Rimmworld czy takie Workers&Resources. Kluczem jest po pierwsze dobry main gameplay loop, i to baaardzo ważne, po drugie poziom w jaki świat gry wchodzi z interakcje z graczem - jeżeli mechaniki gry nie pozwalają mi "budować" świata gry to stają się wtórne i nudne. Włączyłem jakieś Assasina cz Fallouta po drodze, ale po kilkunastu/kilkudziesięciu godzinach miałem wrażenie, że wszystko już zrobiłem w tej grze a teraz robię to jeszcze raz. Nawet dobra fabuła i klimat jak w Wiedźmin czy CP2077, nie potrafiły mnie zatrzymać na dłużej - wymaksowałem postać i tyle, nic nowego już mnie nie spotka w tej grze, szkoda czasu.
Miałem to samo. Skończyłem AC Valhalla, bo miałem ochotę na jakąś długą grę z otwartym światem. Po niej miałem ochotę już tylko na krótkie korytażowe gry. Teraz znowu nabieram ochotę na jakiś otwarty świat i chyba pyknę sobie w tego Horizona. Po horrorze mam z kolei ochotę na coś jajcarskiego itp. Nikt nie każe nikomu grać ciągle tylko w jeden typ gier. Tego jest od cholery. Otwarte światy już z nami pozostaną. Nie uważam, że to jakiś rak gamingu. Nie widzę w nich nic złego. Każdy ma ochotę od czasu wskoczyć na konia albo cokolwiek innego i polatać frywolnie po jakimś wirtualnym świecie.
Problemem jest jednakowa wycena gier. FIFA kosztuje 70 USD i SpiderMan kosztuje 70 USD na premierę. Czy koszt ich produkcji był taki sam? Nie. Dlaczego jest takie oderwanie ceny gry od zasad ekonomii - cena = koszt + marża.
Właśnie dlatego tak bardzo spodobał mi się Elden Ring. Mimo posiadania ogromnej zawartości, 90% z niej nie jest podana na srebrnej tacy i samodzielnie trzeba ocenić co wygląda na tyle ciekawie, aby się temu przyjrzeć. Jedyną jawną zachętą do eksploracji jest siła przeciwników, którzy mogą przerastać graczy, którzy od razu pędzą do głównych lokacji. Lecz kiedy już zdecydujemy się na rozejrzenie się po okolicy, nie jesteśmy nagradzani za samą inicjatywę, ale też wytrwałość w osiągnięciu wyznaczonego przez siebie celu. Niemal każde warte uwagi znalezisko wymaga pokonania bossa, rozwiązania łamigłówki albo przejścia sublokacji. Bardzo często sama nagroda jest dużo bardziej satysfakcjonująca niż w innych rpgach z otwartym światem nie tylko dlatego, że sami na nią sobie zapracowaliśmy, ale też dlatego, że to co zdobędziemy na każdym etapie naszych zmagań potrafi zdefiniować najbliższe godziny rozgrywki lub nawet całe podejście. Nigdy nie wiadomo czy zaraz nie odkryjemy nowej ulubionej broni, przydatnej umiejętności, potężnego zaklęcia czy przedmiotu do questa. W zasadzie jedyne, do czego można się przyczepić na pewnym etapie rozgrywki jest powtarzalność lokacji pobocznych, ale i tak lepsze to niż znaczna część współczesnych otwartych światów.
Cienie amn to był podtytuł podstawowej wersji BG2. Dodatek nazywał się Tron Bhaala. Ps. Chodzenie po lokacjach w BG 1 i 2 nigdy nie było bezcelowe bo levele same by się nie nabiły, a unikalny sprzęt sam się nie zbierze.
Cóż... W zasadzie to zgadzam się, że jednak łażenie po niektórych lokacjach zwłaszcza w BG1 było bezcelowe. Max poziom można było wbić gdzie indziej, poza tym miejscówki praktycznie bez questów, z nisko lvlowymi mobami typu koboldy czy gobliny mogą wydawać się stratą czasu. Jedynka bardzo się zestarzała, ale oddając sprawiedliwość podobne "grzechy" ma chociażby Elden Ring.
@@mackobi3431 Jak się wiedziało że w elementach otoczenia często było coś ukryte plus niektóre bandy potworów okazywały się częścią jakiegoś ukrytego zadania lub posiadały nietypowy sprzęt to nie było to bezcelowe. Po drodze do pierwszego celu już można było się całkiem nieźle zarobić i wyposażyć jeśli się było uważnym. Zresztą bez zwiedzania lokacji nie było szans na spotkanie Drizzta i ewentualne zdobycie jego ekwipunku bo znajdował się właśnie w jednej z takich pobocznych lokacji.
@@johntrudeu9756 Przeszedłem kiedyś jedynkę i niedawno postanowiłem wrócić i wiesz co? To są dłużyzny. Stanowczo gra się zestarzała i o ile kiedyś byłą bardzo wciągająca to teraz nie polecam.
Ja mam takie same odczucia już od dawna, a jeszcze bardziej gdy zerwałem z grami typu CS, Valorant, LoL czy PUBG i wróciłem do singlów. Z uspokojenia nerwów po grach rankingowych, mam dawki wielkiej przeciągłej nudy w grach pełnych backtrackingu czy pustych światów. Najbardziej chyba pokazuje to fakt, że po zabraniu się za Horizon Zero Dawn oraz AC Brotherhood obecnie jestem już po Brotherchoodzie, Revelations i jadę AC3, do tego zagrywam się w inne gry, a HZD zostało gdzieś w 1/3 gry nie ruszane od dawna. Poza tym z "otwartych" gier cały czas leci Stalker Anomaly, który jest świetny. Przede wszystkim ten mod jest darmową grą, bardzo ładnie wygląda, ma ścieżki fabularne poza freeplayem. Do tego jest masa addonów, kolejnych nakładek na to jak Gamma, Escape from Chernobyl. Ciężko się zgodzić z CoD MW2 jako wyznacznikiem kampanii singlowej gdyż już CoD2 miał świetną, CoD4 MW to był faktyczny wyznacznik, a CoD5 WaW był mrocznym majstersztykiem pod względem kampanii. BF3 głównie pokazał, że polski dubbing w poważnych FPSach ma sens.
Przeliczanie ceny gry na godziny gry to rak. Z wciągających korytarzowych gier twórcy zaczęli robić nudne otwarte światy z milionami znaczników i powtarzającymi się zadaniami kopiuj wklej..
Nudne światy były już wcześniej, i niekoniecznie otwarte - to tylko twórcy gier przechodzą ze skrajności w skrajność. W siódmej generacji (czasy PS3 i X360) nudne gry single-player z krótką kampanią na parę godzin były czymś powszechnym. I to za "pełną" stawkę cenową za kopię gry. Przy czym oczywiście nie przeczę, że jednak dobrze skonstruowany korytarzowy singiel bije na łeb nudny open world wypchany masą aktywności, które mają sztucznie przedłużać czas gry, a które kompletnie nic do niej nie wnoszą.
I tak i nie. To jest trochę jak z filmem - długość wielokrotnie nie idzie w parze z jakością, ale jak połączysz obydwie rzeczy (lotr) to wychodzi combo idealne...
A jednak czasem pojawi się zgrzytanie i zwątpienie. Np (akurat w temacie) Lego Horizon ma mieć kampanię na raptem 7-8h i kosztuje 299 zł. A jako że to Lego, to z góry wiadomo czego się spodziewać.
Ja drugą część Horizona nabyłem za 100/120 zł rok po premierze na Ps4 (zafoliowaną PL). Owy Horizon bardzo mi przypadł do gustu, zarówno jedynka która zapoczątkowała potrzebe zeksplorowania kontynuacji jak i ona sama w sobie. Świat po prostu bardzo mi odpowiadał, w Forbidden West zrobiłem platyne i do samego końca bawiłem się bardzo dobrze. GoW z kolei dużo lepiej wypada dla mnie w takim stylu jak od części z 2018 roku, Ragnarok - coś pięknego. Mam za sobą GoW 3 Remastered i jak mam być szczery to głównie czułem tylko klikanie jak w jakiejś bijatyce typu Tekken, do tego jeszcze widok który potęgował to odczucie i przemianował to w zwyczajną nudę. Na fabule kończąc bo gdy w nowoczesnych częściach czułem że to rdzeń gry tak w GoW 3 Remastered był to zaledwie element. W Callisto grałem rok temu i też było dla mnie to całkiem spoko doświadczenie dałbym takie 7/10 a GoW i Horizon 10/10. Najwiekszy nie wypał patrząc po odczuciach miałem w serii Uncharted, U4 było znośne (5/10) a Lost Legacy fajne (7,5/10) Trylogia to dramat przez duże "D". Tlou1 (8,5/10) Tlou2 (8,5/10) Ghost of Tsushima (8,5/10) inFamous Second Son (10/10) - Mój długoletni ulubieniec Mad Max (8/10) Spider man (9/10) Spider man Miles Morales (9/10) Tomb Raider 2013 (6,5/10) Rise of the Tomb Raider (jestem w trakcie przechodzenia ale już jest dużo lepiej 7,5/10).
Solidny materiał, pan Arasz jak zwykle pluje faktami. Od siebie dodam że według mnie przesadne rozwadnianie gier to też pogoń za fenomenem gier BGS, które utrzymują stałe zaangażowanie graczy i zachowują popularność na lata
Fajnie, ze poruszacie ten temat. Wciskanie do gier na sile otwartych swiatow i setek znacznikow zaszkodzilo wielu ciekawym seriom gier. Jesli gra jest cieekawa to chetnie zagram te +100 godzin, ale w wielu przypadkach po kilku albo kilkunastu godzinach juz ma sie dosc. Wniosek jest prosty: jesli gra jest ciekawa, to moze byc dluga.
Lubię otwarte światy ale jak nie ma przewodnika porządnego i trzeba się błąkać i szukać celu to szlag człowieka może trafić i ma dość nie tylko tego ale i całej gry.
Mam ostatnio bardzo podobną sytuację, też właśnie skończyłem Horizon Forbidden West, też się tam wymęczyłem, ale splatynowałem. Usiadłem do wyboru kolejnej gry do ogrania i nie wiedziałem co wybrać, bo spora część rzeczy o których pomyślałem jest strasznie długa, usiadłem w końcu nad HowLongToBeat i wybrałem What Remains of Edith Finch z myślą, że może przyjdzie mi coś na myśl, ale o czym nie pomyślę to przytłacza mnie jaka inwestycja czasu jest potrzebna, Valhalla, Widmo Wolności, God of War, KCD.. wszystkie gry na minimum 20h z perspektywą na 60+. Na mojej kupce wstydu mam też Tormenta, Baldury, nawet nie myślę o kupowaniu nowych i drogich gier, większość interesujących rzeczy jest albo trafi do abonamentów a i bez tego mam gierek na lata do przodu.
Moje wspomnienia god ragnarok. Przeciśnie się przez szczelinę, teraz wspinaczka przez kilka minut, szczelina, teraz płyniemy łódka ale nie za szybko, trochę wspinania, znowu wspinanie, szczelina, wspinanie, teraz jedziemy na magicznym jaku, wspinanie... Nie skończyłem tej gry
Świetny materiał Panie Arasz! Brakuje na rynku takich dobrych i krótkich gier, Dwie krótkie perełki które przychodzą mi na myśl, to Yes your greace i Return of obra dinn. Może z 15 godzin rozgrywki, ale wrażenia które siedzą mi w głowie po dziś dzień są niesamowite. Jako fan Dragon Age muszę też dodać: 20:20 Inkwizycja jest póki co najgorszym Dragon Age jeśli chodzi o gameplay. Czepiali się dwójki że to już nie jest to co Origins i że to slasher, a prawda jest taka że w dwójce zmieniły się tylko animacje na bardziej dynamiczne. Trójka za to była tak skrojona do konsolowego slashera, że zdarzały się sytuacje gdzie okrążasz smoka żeby nie dostać obszarówką i nagle przenosi wszystkich członków oddziału w jedno miejsce bo wyszedłeś z "trybu taktycznego" i gra już nie ogarniała co się dzieje... oprócz tego kamera "taktyczna" blokująca się na skałach, trzymanie przycisku ataku żeby postać nawalała, zaledwie 8 slotów na umiejętności,
2 wykorzystywała te same jaskinie do różnych misji Xd Ponadto animacja wyglądała jakbyś chodził po lodzie 😅 Mimo wszystko podobała mi się, może nie tak bardzo jak 1 czy inkwizycja, ale jednak.
Totalnie się zgadzam. Tak naprawdę jeśli chodzi o gry AAA, to dobrze wspominam tylko te ich pierwsze części sprzed 15-20 lat (chociaż może to trochę nostalgia, bo dużo grałam na PS3). Natomiast, gdy widzę zwiastuny nowych tytułów, to tylko myślę o tym, że gra pewnie i tak mi nie pójdzie bez najnowszej karty graficznej, będzie mega droga i pewnie i tak jej nigdy nie skończę, więc to stracone pieniądze. Linearne gry dłuższe niż 30h totalnie mnie nie obchodzą, bo zwyczajnie nie mam na nie czasu. Zdecydowanie bardziej wolę spędzić czas grając w niezobowiązujące rogaliki! PS: Już dodaję Shogun Showdown do listy życzeń. Będzie kupione na najbliższej promce ;)
Ja już jakiś czas temu odczułem zmęczenie przy otwartych światach. I radość przywróciły mi krótsze bardziej skoncentrowane gry. Zwrot w stronę gier niezależnych to był dobry pomysł
Też parę dni temu skończyłem Forbidden West z dodatkiem, ale mnie zajęło 112 godzin i faktycznie pod koniec również byłem zmęczony. Dlatego dla odpoczynku przeważnie po dużej grze ogrywam jakąś mniejszą. Teraz padło na remake Silent Hill 2 :)
5:31 Mam wrażenie, że ostatnio bardzo mocno pomija się koncepcję wracania do gry i przechodzenia jej wielokrotnie. Gdy niby krótkie do przejścia nieraz i tak potrafią przykuć uwagę na nawet kilkudziesięciokrotnie dłuższy czas, jeśli są naprawdę dobrze zrobione. Dzięki temu, że świat zamiast być pusty i samotny, jest żywy i ciekawe, to jego mniejsze rozmiary działają wręcz na korzyść, bo łatwiej na dłużej zapamiętać rozkład mapy. Można wtedy w każdech chwili powrócić do gry i dobrze pobawić się choćby przez 1-3 h (jeśli nie mamy zbyt dużo wolnego czasu), zamiast spędzać ten czas na chodzenie i próby przypominania sobie gdzie się właściwie jest i co ma się zrobić
Ja wbiłem platynę w Horizonie w nieco ponad 80h i bawiłem się świetnie, jak dla mnie optymalna długość dla tej produkcji. Grałem na przedostatnim poziomie trudności, ale gdzieś w połowie czasu grania zmniejszyłem na normalny, bo wyższy poziom trudności nie był trudniejszy, a co najwyżej bardziej żmudny (trzeba było niemożebnie długo skrobać paski zdrowia wrogów). Z kolei w Hogwarts Legacy też bawiłem się świetnie, ale po prześciu wątku głównego i misji pobocznych nie chciało mi się już czyścić mapy (~65h grania), te zapełniacze nie były moim zdaniem potrzebne
Dzięki za ten materiał, wreszcie ktoś to powiedział głośno. Kiedy ukazał się Morrowind, to tamten otwarty świat naprawdę wbił mnie w podłogę, głównie za sprawą doskonałej fabuły, której był tłem (bo sam świat też był mocno uciążliwy, chociażby poruszanie się po Vivek). W Skyrimie już było za dużo bzdurnego latania po mapie, z tak naiwnymi fabularnie questami, że zęby cierpły. Fallout 4 jest dla mnie już totalnie nieakceptowalny (automatycznie generowane misje typu przynieś/zanieś - to ma być RPG?). Ten sam problem miałem z Wiedźminem 3 i mam obecnie z Cyberpunkiem 2077 - sztuczne wydłużanie czasu gry rozsianymi po mapie bzdurnymi, powtarzalnymi aktywnościami, które nie stanowią żadnego wyzwania, z tą różnicą, że w grach CDPR fabuła wymiata, a jeżeli chodzi o TES to do Morrowinda Oblivion i Skyrim się nawet nie umywają. Aktualnie wielkim zaskoczeniem było dla mnie jak dobrze się ostatnio bawiłem przy korytarzowych grach typu Metro, Dishonored czy Deus Ex, czy nawet przy odświeżaniu sobie MoH: AA. I ku mojemu zaskoczeniu mają one dużo większy potencjał regrywalności. Co z tego, że np w Falloucie 4 jest x zakończeń. Nie będę marnował kolejnych tygodni na robienie w kółko tego samego, po to, żeby zobaczyć delikatnie inną scenkę na końcu. I tak mam wrażenie, że najgłośniejsze gry teraz są coraz większe, coraz droższe bo tworzenie wirtualnych kilometrów kwadratowych musi się zwrócić i jednocześnie coraz bardziej puste (pomimo tak obfitej zawartości). Tak jak 15 lat temu otwarty świat był dla mnie znakiem jakości, tak dzisiaj jest wielkim znakiem ostrzegawczym.
Swietna robota z tym materialem, zycze sobie wiecej Arasza w takiej formie!. Tu mozemy przejsc do mojej opinii i ja sluchajac tego materialu zaczynam rozumiec ,ze ile jest ludzi tyle bedzie opinii. Ja na swoim przykladzie moge stwierdzic ,ze jesli gra dla mnie jest dobra to chcialbym spedzic w niej powyzej 30 godzin. Gothic II ukonczylem x razy co pewnie liczylo by sie w setkach godzin. Gothic 3 ukonczylem SETKi razy i tu nie zartuje moj licznik pewnie pokazalby tysiace godzin - a nie jest to fifa ,ktora sie nie konczy.. Tak przyznam ,ze kiedys taki Asasyn Brotherhood byl na 25 godzin? nie pamietam i bawilem sie w nim swietnie i nie potrzebowalem tej gry w wersji 300 godzinnej. U mnie jest jednak ta sytuacja gdzie gdy lubie dzis gre to nie chce grac w nia 30 godzin i konczyc jej. Ponizej opisze pare sytuacji. ostatnimi laty gralem w nastepujace gry Fallout 4 - tu spedzalem po 300 godzin i gra mi sie nie nudzila ,w dodatki przechodzilem ja pare razy i pomimo ogromu swiata bawilem sie tu doskonale Dragon Age Inkwizycja - 200 godzin? tu sytuacja podobna ,lecz ta gre przeszedlem juz tylko 3x ,ale wciaz dlugosc gry w ogole mi nie przeszkadzala. Ghost Recon Wildlans - tu gre wymaksowalem w 250 godzin i bawilem sie swietnie lecz tu juz tylko za pierwszym razem bawilem sie dobrze. GR Breakpoint - przeszedlem niedawno i pomimi slabych opinii w okolo 170? godzinach wymaksowalem gre i bawilem sie kozacko ! Zero Dawn i nowa Forbidden West - te gry rowniez wymaksowane na 100% i zapewne jeszcze raz w nie zagram ,a moj licznik znowu pokazal powyzej 100 godzin Asasyny... powiem ,ze jak wychodzil Origin to po wiedzminie gralo mi sie nieziemsko - wraz ze wszystkimi dodatkami wymaksowalem gre w 150h - nudy nie bylo wcale. Odyseja rowniez byla kozacka - 250 godzin jednym tchem ,jeszcze wtedy siedzialem po 10h dziennie takze ukonczylem gre w 25 dni. Valhalla - no tu juz ogromna gra i tu poczulem pierwszy raz ,ze jest juz troche za duza.. ukonczylem gre oczywiscie powyzej 100h Przyznam szczerze ,ze Watch Dogs Legion bardzo mi podpasowala - mapa naprawde mala ,a gra dala mi mase frajdy - szczegolnie dlatego ,ze mieszkam w Londynie i czulem sie jakbym gral w swoim wlasnym miescie i znalem kazda lokacje ;) nie pamietam ile to bylo godzin lecz gre wymaksowalem. Baldur 3? gra mnie wciagnela podobnie jak Odyseja i gralem duzo codziennie i pomimo ,ze zajelo mi to chyba 80godzin? to czulem niedosyt.. Nooo wlasnie Andromeda - ''najgorzej oceniany ME' jesli ME1 ma 99/100 a ME2 ma 98/100 a ME3 ma 97/100 to Andromeda ma 90/100 i jest i tak swietna gra jak dla mnie ^^ ja bawilem sie we wszystkich ME i totalnie nie czulem tego by ME Andromeda byla za dluga ;) [choc tu juz czulem sie bardzo podobnie jak w Dragon Age'u] Kingdoms of Amalur Reckoning - Zgadzam sie , ta gra to singlowe mmo z wykrzyknikami. Najgorsze w tej grze jest to ,ze jest ona niby sandboxowa ,ale do celu prowadzily nas DLUUUUUUUGiE korytarze przez co gra zamiast zajmowac 60h zajmowala 120h i wiekszosc czasu sie tam biegalo.. tu odczulem ,ze totalnie nie potrzebuje tego SZTUCZNEGO wydluzania gry.. Wlasnie - poruszyles temat dlugosci gier i mowiles ,ze to my gracze mozemy decydowac w ile te gry przejsc. W dobie ''zagrajmy w'' zawsze mnie to dziwilo ,ze byli gracze ,ktorzy przeszli te same gry co ja napisalem powyzej ,ale oni tylko ciagneli watek glowny i oni ukanczali te same gry w 25-50 godzin. mozna ? mozna. Monetyzacja - w dzisiejszych grach gdzie w Asasynach mozesz kupic sobie unikalne pancerze ,a w grach takich jak world of tanks gdzie premka goni premke jest tragiczne.. Gdyby tak porownac te gry do krotszych gier Gra Painkiller gdyby nie wyszla wczesniej ,a dopiero teraz to tez chyba chcialbym by byla ona dluzsza niz oryginalnie to wygladalo.. konkludujac. Mnie sie duze i dlugie gry podobaja - gdybym mogl to Gothic 3 moglby dla mnie zajmowac 1000h jedno przejscie. Ogolnie wydaje mi sie ,ze jesli gra jest dobra to juz to tylko zalezy od nas czy bardziej podobala by nam sie w wersji na 6h czy na 150h. Jedyny problem jaki widze to ,ze gry niedluga beda mialy mape Microsoft Flying Simulator i beda one po prostu puste. Ja nie potrzebuje gry wielkosci europy by dobrze sie bawic, a najgorsze jest celowe wydluzanie gier czy wpomniana monetyzacja. To tylko moja opinia i ja tez koncze moj komentarz w atmosferze skandalu.
Dla mnie zwykle sprawa jest prosta. Wolę krótką grę o wysokiej jakości. Jesli gra mieści sie w granicach od 8h gry liniowej do 35h w przypadku gry otwartej z dodatkowymi zadaniami, wtedy jest o wiele wieksza szansa że gra mi przypadnie do gustu. Nie lubie sie trzymac kurczowo jednego doświadczenia ale granie kilka razy w jedna grę też moze sprawdzić mi przyjemność. Wolę wiele razy przejść świetną grę liniową która trwa 8h, niż kisić się 60+ godzin w grze otwartej z powtarzajacymi sie zadaniami które są właściwe jak wielokrotne granie w tą samą grę, tylko jakość tych zadań jest miałka bo ciężko jest napisać bardzo dużo bardzo dobrych zadań. Zwykle gdy grałem w te molochy to lapalem sie na myśli ze ja teraz wlasciwie zajmuję sie czymś całkowicie niewartym mojej uwagi, coś co jest zawartością dodatkową na którą ja spędzam obecnie swój cenny czas w ilościach znacząco przeważających czas który był potrzebny do wymyślenia tak wtórnego zadania. Zamiast tego mógłbym grać w inną grę, eksplorować inny świat, przeczytać książkę, moze nie wiem... spędzić ten czas ze znajomymi, zrobić cokolwiek innego i bylby on lepiej spożytkowany niż na przyniesieniu postaci A przedmiotu B w ilości X. To takie kalkulowanie wartości gry poprzez zestawienie ceny gry i ilości godzin potrzebnych do ukończenia może i w pewnych okolicznościach ma swoją wartość, ale w dobie ciągłych wyprzedaży mamy dostęp do ogromnej ilości gier o wysokiej jakości, z różnych okresów rozwoju medium. Zadawalanie się kolejną grą EA, Ubisoftu czy innej tego typu firmy, którą po kilkudziestu godzinach chce sie już rzygać oddala nas od całego wachlarza o wiele bardziej unikalnych doświadczeń których nie przeżyjemy bo braknie nam czasu.
Podbijam, bo też miałem to pisać. Ghostrunner to idealny przykład intensywnej rozgrywki na 10 godzin, a jak się wkręcisz i chcesz wymaksować to pewnie możesz sobie wydłużyć do 20-30. Ja się bawiłem fantastycznie i to jest top gierek które grałem w ostatnich latach.
Właśnie przeszedłem ghost runnera 2 XD Obie części były fajne, ale bardziej podobała mi się jedynka. Te sceny z motocyklem mnie dodatkowo rozwaliły Xd Miałem takie hmm... okej. Spoko, że dali jakieś urozmaicenie, ale trochę mi się to gryzło z resztą gry. Momentami przypominało mi coś w rodzaju tej gry na telefon, gdzie się unika przeszkód lecąć czy jadąc przez tunel.
@@lewysierpowy836 Ja przeszedłem demka obydwu części i mi nie podpasowały a lubię dooma czy hotline miami, więc w teorii nie powinien mieć problemu z modelem rozgrywki
Zależy na co się trafi, jak się człowiek zaangażuje to 100h nie wystarczy i chce się więcej, z kolei są też produkcje, które wciągają na starcie, piękna muzyka, gameplay, grafika fabuła ale chciałoby się żeby były krótsze bo czar pryska po paru godzinach wszystko się rozmywa wszystko zaczyna męczyć a oni dalej wałkują temat i siedzi się do końca tylko żeby skończyć. Fajne były czasy ps2/ps3 Produkcje takie po prostu do pogrania.
W tej sprawie mam lekki dylemat. Mianowicie, ostatnio ogrywałem frostpunk, wasteland 3 i xcom. Wszystkie gry świetne, ale jeden scenariusz z frostpunka przy dobrym podejściu zajmuje z przyspieszeniem czasu parę godzin. wasteland pewnie coś koło 30-40h z zadaniami pobocznymi, ale akurat tutaj dużo czasu spędza się na mapie świata. Ale co potem? Co prawda, kontent gier jest intensywny, przyjemny, no, po prostu dobre gry. Ale krótkie. Czasami nawet takie średniaki z nieco większym licznikiem są lepsze, bo zapewniają dłuższą zabawę, a wymionione przeze mnie gry podsycają apetyt na więcej w momencie w którym się kończą, gdzie mamy zasoby/potężne postaci, ale zostało jedno zadanie i koniec.
Zgadzam się z Tobą Araszu w 110%. Dziadersi po 30+ często oleją dłuższe gry bo mają ważniejsze rzeczy do roboty niż bieganie w kółko po mapie robiąc to samo w 50 różnych wariantach, a kaszojady są zdani na łaskę rodziców albo torrenty. Sam nie tknąłem wielu długich gier bo nie mam czasu ani ochoty, za to pinionszki wydaję często na rozmaite indyki i bawię się lepiej niż przy tytułach którymi podnieca się pół internetu. A co chyba najważniejsze, często wracam do takich gier.
Jako dziaders mam jeszcze tak że o ile mam jakąś wewnętrzną potrzebę wymaksowania wszystkiego (OCD się kłania lol) to jak te przysłowiowe platyny wymagają bzdur typu "podskocz 10000 razy" to nawet do tego nie podchodzę. Wyzwania wyzwaniami ale to jest po prostu nikomu nie potrzebna katorga.
jako dziaders 43+ uwielbiam wracać do Diablo 2, Borderlands 2 xzy gier Oaradox albo Warband. W Diablo mam godzin kilkaset, w B2 też takoż. A i tak wracam do gier z lat 90 na szybką arcade'ową rozgrywkę albo na długie posiedzenie z np. Ufo Enemy Unknown.
@@abadenoughdude300 Fakt. W życiu wbiłem kilka platyn i nie dlatego żeby wbić, a dlatego że miałem ochotę odkryć i zdobyć wszystko co możliwe a platyna wskoczyła sama.
Najciekawsze jest to, że ceny topowych gier studyjnych rosną proporcjonalnie do spadku trudności ich produkcji. Wszystko jest schematyczne i jedni zrzynają od drugich, coraz mniej się męcząc a potem krzyczą 300 zł bo mamy koszty.
To mydło w grach z ogromnym pustym światem spowodowała, że zamiast ogrywać większość nowych gier przerzuciłem się na indyki, które przez to, że są mniejsze i tańsze to są lepiej dopracowane. Śmiało mogę powiedzieć ze 80:20 to teraz indyki z 2 max 3 grami AAA w które wiem, że mogę na pewno w ciemno zaryzykować.
3:13 ceny są nie tylko sporo wygórowane, a totalnie przesadne jak patrzysz na bibliotekę steam, bowiem tu nie kupujesz gry tylko dostęp do niej, steam może cię zbanować lub zmienić technologię dostarczania usługi i zostanie duża część nas na lodzie
Otwarte światy to piękne wydłużacze czasu gry, bo dojście do odpowiedniej lokacji/NPC zajmuje tyle co zrobienie misji. Jest to strasznie uciążliwe, bo podczas takich spacerów sama się po prostu nudzę, więc no super źródło rozrywki panowie deweloperzy.
Sa tytuły które maja 100-200 h luźnego grania i to jest za mało by odkryć caly świat i jego tajemnicę. Ale sa tez takie crapy jak Valhala, które pokazują swoje możliwości w 20h, a pozostałe 80 powtarzasz schematy. Grałem teraz w kampanię mw3, ten otwarty swiat i brak narracji jakos nnie nie przekonał, oby bo6 mial fabułę jak stare części. Za duzo juz tych wielkich światów, obyśmy wrócili do pięknej dynamicznej liniowki
Jak to jest ze z 20h w valhali (ledwo co po angli pochodziłem) i gra mi sie znudziła a ponad 1500h w total war warhammer i dalej chce grac i dalej sa rasy i frakcje którymi ani razu nie grałem. Obie gry mają zniechecajace problemy techniczne . Obie sa w sumie mocno powtarzalne.
Do dużych gier, z wielkim, otwartym światem, trzeba podchodzić inaczej, niż do gier krótszych. To są gry do grania, nie do przechodzenia. Sam nie jestem fanem Assasynów, ale kupiłem sobie trylogię (Origin, Oddysey and Valhalla) za jakieś 200 zeta (bo nie ma opcji, że dałbym za nie pełną cenę) i pykam sobie w nie, jak mam ochotę się odmóżdżyć, pobiegać po mapie, od znacznika do znacznika, ewentualnie pooglądać widoczki. Nie nastawiam się na ukończenie gry, fabuła mnie zupełnie nie interesuje, ale lubię się czasem poskradać, czy porozkminiać jak się gdzieś dostać i zebrać znajdźkę. Do przechodzenia najlepsze są indyki, gdzie zawsze można znaleźć coś ciekawego, co wymaga mniej czasu od gracza.
ja myślę, że to wydawcy, widzący sukces skyrim, od razu połasili się na "łatwe" pieniądze, myśląc że wystarczy teraz sztucznie zwiększyć świat ich gry, a sprzedaż będzie rosnąć proporcjonalnie. to nie jest problem trendu, a pazerności. więszkość tych gier reklamujących się jako "otwarty świat", nawet nim nie jest. wszystko byle tylko zwiększyć liczbę sprzedaży. nawet kosztem PR. tymczasem mnie, i na pewno wiele innych graczy, świat skyrim pochłonął na tyle, że nigdy nie ukończyłem głównej kampanii, a mimo to bawiłem się świetnie przez blisko 200 godzin. to jest prawdziwy otwarty świat.
Ja się odbiłem już od AC Origins jeżeli mówimy o zbyt dużych i zbyt rozwodnionych grach. Po 12 godzinach spędzonych w niej czułem, jakbym nie ważne gdzie poszedł i co robił, to utknął w pętli tych samych czynności, które rozsiane są po całej mapie w ilościach hurtowych. Więc każde miejsce powodowało, że miałem deja vu. Nic się nie wyróżniało, bo gameplay był tak zhomogenizowany, iż całość zlewała mi się w jedną papkę. Nawet misje fabularne przez to cierpiały wyraźnie i nie czułem ani ich wyjątkowości, ani znaczenia.
Ja sobie z tym radzę przez bardzo sporadyczne sesje z grą. Nie do końca z wyboru, po prostu nie mam czasu grać i jeśli uda się 2-3 godziny raz na 3 tygodnie wygospodarować to jest sukces. W ten sposób nie nudzą mnie te powtarzające się elementy gry, ale skutek uboczny jest taki, że gram w Origins od roku i mam może 80% gry za sobą. W tym tempie resztę podobnych tytułów z półki będę kończyć na emeryturze 😂
@@greentomatoo u mnie to przekładało się na motywację maksowania poszczególnych obszarów i w efekcie dosyć prosta, aczkolwiek czasochłonna platynę. Jednak przy tak ograniczonych możliwościach czasowych bardziej mnie odstraszały soulslike - o ile sekiro jakoś machnąłem (bron boze bez maksowania), o tyle wizja powtarzania x razy walki z bossem, gdzie czasami miałem dosłownie kilkadziesiąt minut by pograc jakos totalnie mnie odstraszała...
@@LTMek Już widzę te walki z bossami na raty w odstępach dwutygodniowych. W pierwszym tygodniu przez godzinę wytrwale uczysz się bossa, potem kończy Ci się czas i wyłączasz grę, a gdy wracasz po 2 tygodniach to już nic nie pamiętasz i zaczynasz od zera 😁 Czysta frustracja za własne pieniądze gwarantowana 😉
Ja mam to samo odczucie do Valhalli, niby zrobiłem 50h wyszedłem z Norwegii do Anglii tam coś porobiłem ale po czasie mnie już zmęczyło, rozciągnięte strasznie, wolałbym już w tym czasie gre ukończyć. Ten sam problem mam z Eldenem, gra bardzo długa jak chcesz wszystko porobić i za pierwszym razem mi zajeło z 150h, robiłem praktycznie wszystko. Ale po czasie stwierdzam że tam taki prawdziwy content to jest momentami, spora część rozgrywki to przemieszanie sie po wielkiem mapie z punktu A do punktu B a potem jak już gdzieś dojdziesz to jest spora szansa że to co zobaczysz to już widziałeś, straszny recykling, od pewnego momentu praktycznie wszystko jest już powtórzę. Wole pograć już w sporo krótsze gry ale jednak bez takiego rozciągnięcia.
Zdziwiłem się, że w materiale nie były wspomniane rogue like jak the Binding of Isaac czy Risk of Rain. Teoretycznie krótkie, powtarzalne gry lecz na tyle unikatowe i wciągające, że mamy chęć do wciśnięcia przycisku zagraj ponownie
8:06 Bardzo lubie God of War z 2017, w Ragnarok jeszcze nie grałem. 8:18 God of War Ragnarok jest grą skromną bo spędziłem w niej tylko około 60h. Arasz w 12 sekund rozegrał 60 godzin w Ragnaroku.
Dokładnie, fajny materiał, Trzeba o tym mówić, bo gracze żądają ilości a potem narzekają że nie mają jakości :) Jak twórca indie tworzący (przez 7 lat) grę która ma 8h rozgrywki, wiem ile trzeba się otłumaczyć że czasami długość nie ma znaczenia. Nie pytamy idąc do kina czy film ma 3h? (wręcz niektórych taka długość męczy) to dlaczego pytamy o to przy grach? :)
Rise of the Tomb Raider nie miał trybu multiplayer, podobnie jak Shadow of the Tomb Raider. Tryb multiplayer był tylko w Tomb Raider 2013, a w kolejnych częściach całkowicie z niego zrezygnowali i bardzo dobrze, bo to jest seria typowo pod singleplayer, podobnie jak Uncharted.
12:08 podanie ceny nie uwzględniając inflacji oraz odniesienie się do "średniej krajowe" jest błędem. Aktualnie średnia krajowa w Polsce wynosi 8144,83 zł brutto z czego ok. 3 mln Polaków pracuje na minimalnej krajowe. Mediana zarobków jest o 22% niższa od średniej,
Gdyby ktoś był zainteresowany to po uwzględnieniu inflacji wychodzi ~210zł. Minimalna wynosiła w 2001r. 760zł a stopa bezrobocia wynosiła 20%, co może wskazywać że większa część społeczeństwa niż teraz na takiej stawce albo i mniejszej wtedy pracowała.
Materiał bardzo dobry, aczkolwiek kompletne pominięcie jednego z największych producentów i wydawców gier, jakim jest Nintendo, mimo wszystko nie daje pełnego obrazu rynku.
Czyli podsumowując można zrobić gre długą, dobrą i angażującą od początku do końca, ale nie każdemu sie udaje. Koniec. Fajnie, że Arasz sie w końcu przełamał i zrobił materiał nie o Battlefroncie.
Arasz, moj Ty zaginiony bracie. Gram podobnie jak Ty (na 100%, wszystkie poboczne zadania itp., ale bez obniżania poziomu trudności 😅) i właśnie też ukończyłem Horizon: Forbidden West wraz z dodatkiem Burning Shores. Kupione w niemieckim Amazonie za 130 zł na super promocji. Moim remedium na te rozważania jest to, że teraz zagram w kilka krótkich tytułów - Nobody Wants to Die, The Invincible, Robocop i Prince of Persia: The Lost Crown właśnie
Ja wlasnie lubie kupic gre, pograc dzien dwa, skonczyc i zapomniec. Czuje wtedy satysfakcje i przyjemnosc. Mam mase gier typu god of war, assasiny, hogwarty etc wszedzie przegrane ok 20-30h i porzucone ;.;
Ja po 60 godzinach w wiedzminie 3 od sierpnia i już nie mam ochoty włączać xD A jestem w połowie jednego dlc. Drugie do skończenia. I w sumie resztka fabuły xd
Dobrze w to się wpisuje Arctic Eggs, jest to ciekawe doświadczenie na jedno-dwa posiedzenie, polecam serdecznie sprawdzić tą grę
2 місяці тому
Jeśli chodzi o Indyki z mojej biblioteki które uważam za bardzo dobre to: Battle Brothers (330h), Battletech, Iratus: Lord of the Dead, NEO Scavenger, RimWorld (340h), Songs of Conquest, Star Traders: Frontiers (270h). Z tego co pamiętam to każdą kupiłem za mniej niż stówkę, więc polecam. Pozdrawiam.
Moim zdaniem wszystko zależy od tego jak się gra. Ja ogólnie zawsze gram dłużej lub bliżej wyższego pułapu godzinowego (w sensie jak gra ma w opisie 10-20h ja gram bliżej 20). Czy przed zakupem gry patrzę na to ile godzin gra zajmuje? Już nie. Kiedyś na to patrzyłam, bo byłam przyzwyczajona do dłuższych gier. Nie oceniałam wprawdzie gry po jej długości, jednak wolałam gry gdzie mogę spędzić więcej czasu z bohaterem (wbrew pozorom to co napisałam nie wyklucza się xd). Co się zmieniło? Well, Inskrypcja - cudowna, aczkolwiek jedna z krótszych gier, w które ostatnim razem grałam. Cudowna, serdecznie polecam. Nie bójmy się krótszych gier (nie powiem "krótkich", bo to zależy co zaliczamy do "krótkich". U mnie 20h to gra krótka, 60h średnia, a 100h długa). W tym momencie przechodzę Disco Elysium, a nie zdecydowałabym się na to cudo gdybym dalej trzymała się zasady "tylko długa gra".
Jak nas wciągnie klimat gry to im dłuższa tym lepsza. Np. ja do tej pory nie skończyłem Kingdom Come Deliverance bo nie chcę mieć świadomości, że to już. Poczekam na wyjście dwójki. Do Fallout 3 nadal wracam a np. New Vegas, mimo że obiektywnie lepszy, aż tak mnie nie wciągnął. Czwórki nie skończyłem bo mnie znudziła i teraz zastanawiam się, czy skończyć, bo w zasadzie jestem gotowy do zaatakowania instytutu, czy zainstalować Fallout London... Choć trzeba przyznać, że zstępni trochę/bardzo przeszkadzają w graniu, więc czasem dobrze mieć jakąś opcję na szybką, nieangażującą rozgrywkę jak np. Civ 4 czy Jones in the Fast Lane.
Gracze X lat temu po seriach gier liniowych, zamkniętych, zakochali się w swobodzie oferującej przez gry z otwartym światem. Problem w tym, że twórcy poszli na łatwiznę - zaczeli proponować gry ogromne, z pierdyliardem zadań które...nie miały sensu. Przynieś 10 marchewek, zanieś rzepę sąsiadowi, zbierz pińćset piórek...tak można w nieskończoność. Marketingowo - świetnie. Kolejna gra większa od konkurencji. Ale chyba gracze zaczęli się budzić z tego letargu, bo zaczyna to być męczące. Lepiej mieć grę na 30h fabuły wypełnionej treścią + poruszanie się w otwartym żyjącym świecie z "przypadkowymi" zadaniami (imo Redzi są mistrzem w zadaniach pobocznych) niż odstać grę na 200h i męczyć się z 50 lokacjami do odkrycia/podbicia/eksplorowania którę sa w 99% takie same. Z drugiej strony też, nie uważam, że gry na 5-10h są jakieś super ciekawe, bo po prostu finansowo są niezbyt opłacalne. Mimo że chciałbym zagrać w grę typu Black Ops, to jak widzę mkampanię na 7h i cenę ponad 300zł to mnie skręca. Nie chce grać w multi, nie mam czasu, a chciałbym "przeżyć historię"... Ciekawe kiedy taka narracja uderzy w korpo :)
8:10 - "W Ragnarok jeszcze nie grałem, ale na pewno zagram" 8:22 - "Ragnarok jest grą skromną, bo spędziłem w niej tylko około 60 godzin" Co? Poza tym podobnie też to zauważyłem, że gry są sztucznie zadłużane. Ja należę do gatunku graczy co lubi zaglądać w każdy kąt i przechodzić na 100% (dodatkowo odkrywając wszelakie opcje dialogowe i możliwości przejścia każdego questa, czy etapu), więc 2137 "znajdżek" potrafi zirytować.
Doomy są dobre, bo nadal robi je IDS a nie bethesda jako taka - owszem, pewnie pozostawienie im swobody decyzyjnej dużo daje, ale jak to mówią "laski bez". Dziękuję za pomysł z mini reckami i za samą polecajkę tego shoguna, wreszcie rogal, którego przynajmniej teoretycznie będę w stanie przejść xd.
Wydaję mi się, że przed erą Steam itp. mało kto liczył czy patrzył ile czasu zajmuję mu przejście danej gry, jeśli była dobra to się przechodziło taką drugi czy trzeci raz. Osobiście do tej pory mam gry do których wolę wrócić i mam już napite 600-800 godzin choć gra jest oficjalnie na np. 100h niż kupować grę trzy stówy bo jest na nią hipe i po 15h odłożyć i zapomnieć. Tak jak wspomniałeś ludzie dorośli nie mają czasu na duże gry i sama wiedząc, że mam 2h czasu dla siebie wolę odpalić np. Pit People niż Wiedźmina bo łatwiej się oderwać a jak wiem, że mam więcej czasu to odpalam większą grę albo zagadam na listę życzeń czy coś ciekawego nie jest na przecenie. ;)
12:00 w 2002 roku to kazdy prawie zarabial minimalna krajowa na reke jakies 1300zl.Wiec gry w tedy kosztowaly bardzo drogo.Pamietam z Age 2 kosztowal 300 zl a diablo 2 200zl
Gra nie musi być ani długa, ani krótka. Grunt to żeby była wyważona tak, że się kończy zanim zacznie się nudzić. A to z kolei jest trudne i wymaga ciągłych atrakcji, ciągłych nowości wraz z progresem. Problem długiej gry jest taki, że bardzo trudno to osiągnąć i zamiast wymyślania wielu różnych rzeczy, robi się masę aktywności kopiuj/wklej. Z długością można przesadzić też o tyle, że po pewnym czasie może znudzić sam lore. I choćby nie wiem co tam się działo - to po prostu nie możesz już na to patrzeć. Trochę sytuację może ratować świat mocno zróżnicowany. Wtedy choć eksploracja daje frajdę nadal. Moja ostatnia długa gra to Spellforce 3 wraz z dodatkami. Kilka miesięcy grania przy moich zasobach czasu. Ale czekałem na każdą sesję. Fabuła wciągała, a dodatki wprowadzały wystarczająco nowości, żeby nadal się dobrze bawić. Zaczynając każdy z dodatków myślałem że nie, znudzi mi się to pewnie. Ale nie. Wciągało mnie na maksa jak za dzieciaka. Ogólnie takim złotym środkiem dlamnie to jest 10-20 godzin. Ale jak mówiłem na początku - grunt to wiedzieć kiedy skończyć. A z tym gry mają ostatnio często problem. Lubię kończyć grę z jakimś lekkim niedosytem, a nie zdychać z przejedzenia.
W ten weekend odnalazłem na kompie soundtrack z PAINKILLER’a zrzucony z dodatków na płycie z grą na oko jakieś 16 lat temu. Od około miesiąca systematycznie przechodzę RDR 2, który bez dwóch zdań jest arcydziełem w każdym możliwym growym aspekcie, to jednak odkopałem Painkiller’a Daniela i drewnianym kołkiem z kołkownicy przybiłem Artura Morgana do ekranu pulpitu w akompaniamencie heavy metalu 😊
W końcu ktoś zmaterializował moje przemyślenia 👏 Jako młody ojciec, który pracuje na spłacenie kredo a po godzinach spędza czas z rodziną, na widok gry na 100 h mam łzy w oczach… z rozpaczy. Duże gry kosztują na start 300 zł w górę i wmawiają mi, że potrzebuje rozgrywki na dziesiątki/setki godzin. Tylko, że ja nie chce gry nawet na 50 godzin, bo mam do dyspozycji maksymalnie 20. Ktoś powie, że są indyki i w istocie - ogrywam namiętnie. Jednak chciałbym doświadczenia AAA, w rozsądnej cenie, na max 15 godzin 💁
Myślę, że warto wziąć pod uwagę efekt skali. Jeśli robi się grę, to trzeba zaprojektować postacie, lokacje. Na przykład stworzyć do wszystkiego nową grafikę. A jeśli powiększa się otwarty świat, to można zamiast robić nowe gobliny, to umieścić ich więcej, aby walka była trudniejsza, albo zrobić czarne gobliny, które różnią się tylko kolorem tekstury. I dlatego uważam, że wydawcom opłaca się robić duże gry, bo daje to większy zysk w przeliczeniu na jednostkę produkcji.
Podstawową zasadą wydaje się być "1. Gra ma nie być 2gim etatem" Kiedyś grało się w Gothica 1 bo nie było zbyt dużo gierek, i naturalnie eksplorowało się co tam było (czytaj - nabijało się czas gry automatycznie), patrzyło się do dziur w które jeszcze się nie zaglądało i takie tam. Gry kosztowały trochę taniej (pod względem tego co było na etykiecie opakowania takiego np. Far Cry z Kolekcji Klasyki, chociaż te starocie są jeszcze tańsze dziś na Steam w superpromocjach. Chodzi mi bardziej o "względność nowości do ceny"). Teraz jest nasycenie rynku i dostęp tak powszechny, że nie warto zostawać przy jednej produkcji. Ja sam spędzałem długie godziny za dzieciaka w Twierdzy (nie, nie Krzyżowiec - zwykłej twierdzy) w edytorze map. Bardzo mi się podobało jak sobie drzewka rosną, bo nie mogłem przejść chyba ostatniej misji czy coś i się wkurzałem :D. "Kończąć wspominki" - niedawno wydałem 45 zł na Opus Magnum od Zachtronics, przeszedłem gierkę w 3 dni czy coś (kilka godzin) i nie sądzę że były to zmarnowane pieniądze. Poczekam, popatrzę, może będzie coś innego. Na pewno debata o "czasie jaki zajmuje przejście gry" wpływa podświadomie na decyzję kupna. Już nie staram się kupować droższych tytułów np. takiego Diablo 4 czy dodatku (chociaż zakupiłem D2 Ressurected po pełnej cenie Xd..., D4 ma znajomy, a teraz dyskutowałem z nim apropos dodatku), z tego powodu że faktycznie nie wiem, czy się zwróci. Zazwyczaj oglądam dobry fragment gameplayu (np. kilka godzin przy dłuższej produkcji) i wtedy decyduję, czy warto.
Arasz a może jakoś materiał o planszowych? Ludzie wciąż myślą że to monopoly i nic innego, a taki kanał jak TZO mógłby otworzyć oczy ludziom na tą ciekawą gałąź rozrywki. Tylko fajnie jakby to nie był kolejny materiał o planszówkach na licencji gier video, bo ile to można słuchać o Herosach, Wiedźminie, Cyberpunkach czy Sniper Elite (ta ponoć jest najlepszą z tych i muszę kiedyś sprawdzić, czysty Hidden movment i do tego wydany w PL) ;)
Ten materiał idealnie pokazuje to, do czego doszedłem zarówno ja, jak i moi znajomi; od kilku lat, za dużymi i zwłaszcza drogimi grami, (statystycznie mówiąc) nie idzie jakość. Za każdym razem, jak słyszę że wychodzi kolejna wielka gra za 250zł+, to moją pierwszą myślą nie jest "wow, na pewno jest dopracowana i warta swojej ceny", zamiast tego jest "o, kolejny korporacyjny produkt z rozwodnioną zawartością, prawdopodobnie niedopracowana bo developerów gonią deadliny, z "bezpieczną" fabułą i postaciami by nie wkurzyć dziennikarzy/inwestorów, przez co jest nieciekawa". Dlatego przestałem z zasady kupować drogie gry (zwłaszcza na premierę), i zamiast tego, zacząłem kupować indyki; są conajmniej kilkukrotnie tańsze, mają zazwyczaj ciekawszą i skondensowaną fabułę, a gdy kupujesz gotową grę (nie w early access), to niemalże zawsze są bardziej dopracowane niż gry 250zł+. W ostatnich latach takie gry jak Hollow Knight, Blasphemous, Dome Keeper, Halls of Torment, Hades, Slay the Spire, Celeste, Darkest Dungeon czy Buckshot Roulette cenię sobie dużo bardziej niż gdy, które ostatnio kupiłem za dużo większe pieniądze. To są gry, które są dużo krótsze, ale ich cena jest adekwatna do ilości zawartości, plus są nastawione tylko na jedno: masz czerpać przyjemność z grania w tą grę.
Jest jeszcze jeden aspekt, który ten materiał nie poruszył, mianowicie gry krótsze są co raz bardziej popularne, bo obecnie, gracze mają bardzo różny wiek, a więc i różni się ich ilość wolnego czasu oraz możliwości skupienia się na grze przez dłuższy czas. 20 lat temu, większość graczy to byli nastolatkowie/maksymalnie młodzi dorośli, którzy mają dużo więcej czasu niż ludzie 25-30+, którzy mają pracę i dzieci. Wtedy stworzenie długiej gry miało większy sens, bo jako nastolatek mogłeś poświęcić tyle czasu na taką grę, więc dla Ciebie, granie w dłuższą grę rzeczywiście miało sporą wartość (zwłaszcza, jak mogłeś wyprosić od rodziców kupno tylko jednej gry na urodziny czy święta xD). Dla mnie, człowieka 30+, granie w długą grę jest problematyczne, bo jak mam czas w coś pograć co kilka dni, więc miałbym przechodzić jedną grę przez miesiące, to odechciałoby mi się ją dokończyć zanim bym ją przeszedł. Dodatkowo, dłuższe gry zazwyczaj lepiej jest ogrywać w dłuższych sesjach (bo questy są ze sobą powiązane, i szkoda jest przerywać wątek w środku fabularnej zawieruchy), a ja rzadko mam czas na sesje 2h+. Dużo łatwiej jest mi zrobić run w Hadesie czy przejść kawałek Hollow Knighta. Jeśli wiem, że te gry są dodatkowo dopracowane, to zwycięzca jest zawsze jeden.
Pozdrawiam wszystkich, co przeczytali mój wywód :D
tak
Mam 26 lat i nie mam dzieci, mam pracę, ale mam też czas na gry. :)
A ja mam odwrotnie, lvl 33 i jeśli gra ma dać mi mniej niż 80h to odechciewa mi się jej kupować :D
@@Kar0lina-d5ubo nie masz dzieci 😅. Zgadzam się z komentarzem autora, przechodziłem Zelde TOTK od czerwca do… października 😂. I to pomijając sporo zadań pobocznych 😊
Są tu gracze którzy są zadowoleni z 6h kampanii CoD? XD
Nie mogę się przestać zachwycać tym jak Arasz elegancko i wyraźnie wymawia liczebniki, z czym sam zawsze mam problem :D sam Miodek by się nie powstydził tak pięknie wypowiedzianego SZEŚĆdziesiąt :)
za to WUKONG zamiast ŁUKONG to tnie mi uszy za kazdym razem
@@DegustoDelSol a dlaczego niby angielska wersja ma być tą poprawną? Anglik powie łukong, polak wukong, a chińczyk ukong 😅.
Zgadzam się z tym i w ciemno mogę zaryzykować, że zapewne pochodzi ze Śląska lub południowej polski. Niestety ludzie z Warszawy i okolic często bardzo akcentują wszelkie ą czy ę w liczebnikach i na Śląsku od razu widać że ktoś przyjechał, mówią np. Szęśćdzięsiąt lub pięłntnaścię. Oczywiście piszę to bez żadnego hejty, tak po prostu jest.
@@QuakezyPL dlatego, że Black Myth mówi już poprawnie po angielsku :) czemu akurat Wukong twardym Polskim?
Araszu, rozwikłaj zagwozdkę :)
@@marcinki2912 to dlaczego "niestety", skoro "tak po prostu jest"? Zresztą, większość ludzi "z Warszawy" to przyjezdni mieszkający w Warszawie, którzy wychowali się w innym miejscu.
Wydaje mi się największym problemem dużych otwartych światów jest to że w pewnym momencie zaczyna się ganianie gracza po mapie. Osobiście wolałbym poznawać taki świat małymi kroczkami, a nie tak jak np w Skyrimie. Lecisz do do tej Białej grani, ubijasz tego smoka, leć na Gardło Świata, mówią, fajnie będzie, mówią. Aha, zasuwasz do Ivarstead, wpadasz do knajpy za robotą, no jest, ale płatna w Pękninie. Leziesz po tych schodach, wilki, niedźwiedzie, trolle, nawet smok się trafi. No dobra, zadanie z głównego wątku odbębnione, wracasz do wiochy po kasę za questa kurierskiego, ale jakichś dwóch typów się sapie. Okazuje się że robią dla jakiegoś kozaka z Soltshaim, gdzie to kurrr... jest? Utłukłeś dziadów przy niewielkiej pomocy straży miejskiej i naginasz ubić tych bandytów, czy co tam trzeba dla jarla Pękniny. No dobra, paskudźce utłuczone lecisz po kasę, a że po drodze podłapałeś choróbsko od miśka to wpadasz do świątyni Mary w Pękninie się podleczyć. Tak się składa że kapłanka ma robotę, niedaleko, w Ivarstead. Odbębniasz, wracasz, okazuje się że to nie koniec bo teraz trzeba zapierniczać do Markartu... I tak w każdym sandboksie.
Dziwię się, że przy aferach w dużych studiach nie został wspomniany Baldur's Gate 3, który swoim dopracowaniem i długością rozgrywki wzburzył wielkie studia "że to nie może być standard"
Ale Baldur's Gate 3 też nie jest jakoś wybitnie dopracowany. Skrócić to przez pół i gra byłaby wybitna i w sam raz, teraz jest okej i dla mnie za długa. Przed erą Assassin's Creedów nikt by się tym nie jarał.
Gra działa. To super. Gliczy jest akceptowalna ilość. Świetnie. Jest ewidentnie niedokończona zawartość (I nie w tym sensie niedokończona, że nie działa, tylko że nie wykorzystuje potencjału). No dobrze, zawsze jest, tylko w BG3 jest jej masa i jeszcze trochę
@@DehydratedDarknessskrócić o pół i byłoby kiepsko. Najlepsze spędzone 200h.
Ale czytając różne fora internetowe dobrze widać, że rozdział 3 bardzo się dłużył ludziom i podobał się zdecydowanie najmniej
Akurat gry bioware tj mass effect andromeda czy inkwizycja miały po 100h na kampanii i wyszły przed baldurem
@@DehydratedDarknessNajpierw mówisz że Baldur był zbyt długi, a później piszesz że powinni wykorzystać więcej potencjału i dokończyć więcej wątków? No to za długi czy za krótki w końcu?
Dark Messiah, do którego lubię wracać jest do bólu liniowy i stosunkowo krótki, ale dzięki fajnej fizyce i wartkiej akcji gra mi się superancko.
Mam nadzieję, że Arkane wyda jeszcze kiedyś jakiś hit :)
Tak stara gra, a ciężko znaleźć jakąkolwiek grę obecnie, ktora tyle frajdy z walki daje. Brakuje takich gier teraz
Bo to Arkane. Bardzo ważny jest "raplayability" gier. No bo co z tego, że taki Dishonored 2 przechodzi się w 30h (grając tak aby nie wyżynać wszystkiego na drodze), skoro można grę ograć na wiele sposobów, które się różnią. Ja już ją przechodziłem 5x, ale tak 3x da się zagrać na mocno różne sposoby (Emily, Corvo (wysoki niski chaos) i bez mocy). To już daje 80-90h jeśli ktoś chce. Jeśli nie chce to dalej ma te 30h, absolutnie rozsądna wartość. Dishonored 1 z DLC też można grać kilka razy.
10h na grę to krótko, żal siadać na tydzień o ile gra nic więcej nie oferuje. 60h to już dużo, to mogą być 3 miesiące grania czasami. Właśnie 20-30h na kampanię to idealna wartość, byle było załadowane treścią.
Jak dla mnie, największą szkodę dla gier single player wyrządziła moda na otwarty świat (co możliwe że wywołało modę na długość rozgrywki). Długo co raz kolejni developerzy się prześcigali, że ich świat jest największy, że X i Y czasu potrzeba żeby go zwiedzić i w całości odkryć. A jak odpalasz grę okazuje się, że biegasz po malowniczych lokacjach walcząc ciągle z tymi samymi przeciwnikami (tylko w różnych skórkach kolorystycznych), wykonujesz te same zadania w stylu przynieś/podaj/pozamiataj a większość czasu gry to przedostanie się z punktu A do punktu B.
I nagle dostajemy treści na 20h rozgrywki, zapakowane w grę na 60h.
60h to jeszcze spoko. Są ludzie co mają parę godzin w tygodniu na granie. Ja np żeby przejść cyberpunka czy AC Odysey to potrzebuje 3/4 miesiące…
100% racji, nienawidzę gier gdzie często ponad połowa gameplayu to trzymanie W bądź gałki w górę
@@Sabaton919 Days Gone przechodzę do dzisiaj. Ale już jestem blisko. Warto było poświęcić te kilkanaście godzin rocznie.
@@Sabaton919 Mi po dwóch tygoniach takiego grania już kompletnie się nie chce i zaczynam się rozglądać za czymś innym. Kiedyś jak miałem dużo czasu to mogłem i wykręcać te 100h tnąc od rana do wieczora zanim mi się zaczęło dłużyć ale jako "dorosły" nie mam już po prostu tego zacięcia.
Osobiście lubię długie gry, jeśli za każdym rogiem czeka mnie coś nowego. Nie znoszę backtrackingu i respawnu. Właśnie zarzuciłem Borderlands 2. Gra się w to naprawdę miodnie, ale ile można. Ta gra to przegięcie. Respawn i backtracking na porządku dziennym. Milion misji. Wszystko powtarzalne. Ile można?
11:25
Shadows of Amn to nie jest dodatek do BG2, tylko jego podtytuł. To JEST podstawka. Dodatek do BG2, Tron Bhaala, nijak ma się długością do Shadows of Amn.
Według HowLongToBeat mediana przejścia całości bg2 z dodatkiem to 46h
Dokładnie. Przeszedłem wielokrotnie. "Trąbala" też, i mi coś mocno nie pasowało :D
To ciekawe, bo pamiętam, że jak te gry wyszły to mówiło się o nich 100-150h wraz z zadaniami pobocznymi. Ale to było w czasach, gdy solucje jak były to niekompletne i głównie się samemu odkrywało grę.
Trąbal to około 1/3 Cieni Amn. I to wliczając Twierdzę Strażnika do ToB dostępną wcześniej.
Shadow of amn to rozszerzona wersja podstawowej bg2 czyli w sumie dlc
@@jonarryn5107 Podstawową wersją BGII były właśnie "Cienie Amn". Rozszerzone wersje wychodziły później (zawierały Tron Bhaala, a ta z 2013 nowe zadania).
@piotrpilinko639 mylisz sie podstawowa wersja bg2 nie ma podtytulu
Pamiętam jak cieszyliśmy się kilka lat temu gdy "gry zyskwały nalezyty im szacunek" bo były widziane jako wielki rynek, a nie "hobby dla dzieci itp", gdy w gry i esport coraz to nowsze firmy inwestowały kasę, gdy było to widziane jako "potężny biznes". No i to są właśnie konsekwencje tego. Gdy są wielkie i długie żeby zająć graczy na tyle by wyczekali do wyjścia kolejnej części i nie mieli czasu grać w konkurencyjne tytuły, wszystko jest robione przez algorytm i zaczyna wyglądać tak samo, z "fenomenalną grafiką, 60fpsami raytraycingiem" - a wszystko to po prostu próby hiperrealizmu (trochę jak z filmami gdzie zatraciliśmy kolory, czy klimatyczne sceny nocne na rzecz tego że wszystko wygląda jak dokument). Postaci już nie są projektowane, są 1:1 aktorami którzy się w nie wcielają (oh, ta gra jest jak film, jak pięknie cudownie, oto nazwiska jakie w niej występują, damy je na pudełko!) itp.
Zrobiło się po prostu nudnie i pod krawatem.
Tęsknię za kolorowymi platformówkami z dziwacznymi maskotkowymi stworami jak Crash czy Spyro, szczególnie że nie lubię otwartych światów, szybko mnie nudzą, tak jak "rozwój postaci" gdzie obchodzą mnie tylko ewentualnie zmiany kosmetyczne. Kiedyś tacy jak ja mieli gry dla siebie a tacy co lubią długie erpegi ze światem wielkości prawdziwych kontynentów mieli gry dla siebie. Teraz takim jak ja próbuje się wcisnąć typ tych drugich jako "lepszy" i "jedyną słuszną" formę grania. Bo przecież gracze nie wiedzą co lubią ani czego chcą, jeśli im panowie w garniturach z wykresami tego za pomocą cyferek nie uświadomią, prawda?
Gra dłuzsza jest lepsza jeśli jej długość wynika z ciekawych histori i/lub mechanik - w skrocie ciekawej zawartości; nie jesli 3/4 jej długosci to odtworcze nijake systemy
10:10 - no nie wiem xD. Ja w Gothicu robiłem za dzieciaka 1-osobowy roleplay. Jako strażnik w starym obozie potrafiłem godzinami chodzić dookoła obozu na patrole,pilnując porządku, wieczorami ręcznie zapalać obozowe latarnie itp. spędziłem w tej grze 1000h lekko do 2010 roku, a od tego czasu kolejne 2,3k
A nie zacząłeś instalować niemieckich modów jak mój serdeczny przyjaciel? 😂
Jestem pod wrażeniem ilości godzin
Też w Gothic się ostro wczuwałem. Zwłaszcza w 2. Ale panie, nie aż tak i nie aż w takiej ilości mimo że każdą z pierwszych 2 części przechodziłem wielokrotnie :D
Grasz w Gothica tyle ile ja w Herosa 3...
20-40 godzin na spokojne przejście fabuły, pozwiedzanie świata, zrobienie co ciekawszych pobocznych aktywności, to wg mnie optimum, przy którym rzeczywiście jestem zaangażowany w grę, nie nudzę się formułą i dobrze się bawię, nie pędząc przy tym na oślep do finału. Im dłużej potrzeba na przejście gry, tym bardziej doskwiera powtarzalność, a naprawdę na palcach jednej ręki da się policzyć tytuły, które tę powtarzalność potrafiły dostatecznie zamaskować i/lub osłodzić.
Wczoraj dotarłem(w końcu) do epilogu RDR2. Kilkaset godzin zabawy, eksploracji świata, poznawania jego tajemnic, fabuły której koniec oczywiście znałem podchodząc tyle lat po premierze. Coś pięknego. Gdyby ten czas przeliczyć na cenę zakupu, to jedna godzina gry kosztowała mnie kilkanaście groszy, grę kupiłem na jednej z promek na przełomie lat 23/24.
Pamiętam jak kończyłem chwilę po premierze pierwszego RDR. To była świetna gra z idealnym zakończeniem i czasem rozgrywki. RDR2 mimo iż grałem kilka miesięcy, takimi partiami, może ze 70h na liczniku to nigdy tego nie skoczyłem i sprzedałem grę bez wewnętrznej straty, że mnie ominęło zakończenie. Każdy ma pewne ograniczenia wewnętrzne jak i zewnętrzne na to ile jest w stanie poświęcić uwagi by grać w jakąś grę.
Dla porównania Zelde Breath of the Wild już za to skoczyłem. A jedynym powodem tego było to że jednak ma Switch łatwiej zagospodarować czas i uwagę, gdzie łatwiej można grać partiami (nie każdy ma możliwość w ciągu dnia się rozsiać na kanapie/fotelu i grać przez kilkanaście godzin dziennie).
z tego co pamietam nie bylo tam licznika czasu co mnie troche zabolalo. jak dochodziliscie do tego ile bylo ograne, na oko?
wyobraź sobie teraz że taki RDR2 albo Wieśiek 3 na 20=-30 h porażka
nikt mi nie powie że dobra duża gra to źle, jak ma dobry kontent to się obroni
@@critters161 Steam liczy ci ilość czasu w grze.
Na przejście pierwszego Prince of Persja była godzina. Jak się nie wyrobiliśmy, to gra kończyła się niepowodzeniem. A gra była MEGA!
tylko że gra była mega nie dlatego że naprawde jest mega tylko dlatego że miałeś do wyboru tę gre albo siedzenie na płotku i dłubanie patykiem w ziemi
Moje ulubione single to w większości liniowe gry ale z świetnym replaybilty (nie wiem jak to pisać), Dishonored, half life, portale oba, doom i kampania titanfalla 2, kilka godzin ale pełno rozpierduchy i przechodząc po kilka razy widzisz że jesteś lepszy szybszy i łatwiej się gra. A i na wspomnienie o wiedźminie przypomniało mi o sercu z kamienia które jest dla mnie 10/10 dużo lepsze od podstawki nawet
To polecam serię Halo w takim razie, większość części liniowa, 6 do 10 godzin, dużo akcji i świetne replayability😉
Na gruncie strategii idealnym przykładem jest Civ6. Zamiast poprawić elementarne błędy mechaniki (wieczny pokój z całym światem, zbugowany handel itd itp), dodany został pierdyliard nowych liderów i ekstremalnie niezbilansowanych cywilizacji.
Machnąłeś się przy God of War. Najpierw powiedziałeś, że w Ragnarok nie grałeś, a potem, że go wymaksowałeś.
Ale ten pierwszy nie Ragnarok słuchaj uważnie
@@wojbas471 przecież wyraźnie mówi, że w Ragnarok jeszcze nie grał, a potem, że God of War: RAGNAROK jest grą skromną, bo spędził w niej około 60h i prawie ją wymaksował. 8:06 Posłuchaj uważnie.
40h to złoty środek. Od dekady nie skończyłem, żadnej gry której przejście na 90% wymagało ode mnie więcej czas. Z kolei gry które są prawdziwymi piaskownicami wyciskały ze mnie nawet tysiące godzin: strategie od Paradox, Footbal Manager'y, Rimmworld czy takie Workers&Resources. Kluczem jest po pierwsze dobry main gameplay loop, i to baaardzo ważne, po drugie poziom w jaki świat gry wchodzi z interakcje z graczem - jeżeli mechaniki gry nie pozwalają mi "budować" świata gry to stają się wtórne i nudne. Włączyłem jakieś Assasina cz Fallouta po drodze, ale po kilkunastu/kilkudziesięciu godzinach miałem wrażenie, że wszystko już zrobiłem w tej grze a teraz robię to jeszcze raz. Nawet dobra fabuła i klimat jak w Wiedźmin czy CP2077, nie potrafiły mnie zatrzymać na dłużej - wymaksowałem postać i tyle, nic nowego już mnie nie spotka w tej grze, szkoda czasu.
Miałem to samo. Skończyłem AC Valhalla, bo miałem ochotę na jakąś długą grę z otwartym światem. Po niej miałem ochotę już tylko na krótkie korytażowe gry. Teraz znowu nabieram ochotę na jakiś otwarty świat i chyba pyknę sobie w tego Horizona. Po horrorze mam z kolei ochotę na coś jajcarskiego itp. Nikt nie każe nikomu grać ciągle tylko w jeden typ gier. Tego jest od cholery. Otwarte światy już z nami pozostaną. Nie uważam, że to jakiś rak gamingu. Nie widzę w nich nic złego. Każdy ma ochotę od czasu wskoczyć na konia albo cokolwiek innego i polatać frywolnie po jakimś wirtualnym świecie.
Problemem jest jednakowa wycena gier. FIFA kosztuje 70 USD i SpiderMan kosztuje 70 USD na premierę. Czy koszt ich produkcji był taki sam? Nie. Dlaczego jest takie oderwanie ceny gry od zasad ekonomii - cena = koszt + marża.
Arasz i Gambri w jednym materiale to jest najbardziej wymagające boss ever - dziękuje 🥹
Właśnie dlatego tak bardzo spodobał mi się Elden Ring. Mimo posiadania ogromnej zawartości, 90% z niej nie jest podana na srebrnej tacy i samodzielnie trzeba ocenić co wygląda na tyle ciekawie, aby się temu przyjrzeć. Jedyną jawną zachętą do eksploracji jest siła przeciwników, którzy mogą przerastać graczy, którzy od razu pędzą do głównych lokacji. Lecz kiedy już zdecydujemy się na rozejrzenie się po okolicy, nie jesteśmy nagradzani za samą inicjatywę, ale też wytrwałość w osiągnięciu wyznaczonego przez siebie celu. Niemal każde warte uwagi znalezisko wymaga pokonania bossa, rozwiązania łamigłówki albo przejścia sublokacji. Bardzo często sama nagroda jest dużo bardziej satysfakcjonująca niż w innych rpgach z otwartym światem nie tylko dlatego, że sami na nią sobie zapracowaliśmy, ale też dlatego, że to co zdobędziemy na każdym etapie naszych zmagań potrafi zdefiniować najbliższe godziny rozgrywki lub nawet całe podejście. Nigdy nie wiadomo czy zaraz nie odkryjemy nowej ulubionej broni, przydatnej umiejętności, potężnego zaklęcia czy przedmiotu do questa. W zasadzie jedyne, do czego można się przyczepić na pewnym etapie rozgrywki jest powtarzalność lokacji pobocznych, ale i tak lepsze to niż znaczna część współczesnych otwartych światów.
Cienie amn to był podtytuł podstawowej wersji BG2. Dodatek nazywał się Tron Bhaala. Ps. Chodzenie po lokacjach w BG 1 i 2 nigdy nie było bezcelowe bo levele same by się nie nabiły, a unikalny sprzęt sam się nie zbierze.
Cóż... W zasadzie to zgadzam się, że jednak łażenie po niektórych lokacjach zwłaszcza w BG1 było bezcelowe. Max poziom można było wbić gdzie indziej, poza tym miejscówki praktycznie bez questów, z nisko lvlowymi mobami typu koboldy czy gobliny mogą wydawać się stratą czasu. Jedynka bardzo się zestarzała, ale oddając sprawiedliwość podobne "grzechy" ma chociażby Elden Ring.
@@mackobi3431 Jak się wiedziało że w elementach otoczenia często było coś ukryte plus niektóre bandy potworów okazywały się częścią jakiegoś ukrytego zadania lub posiadały nietypowy sprzęt to nie było to bezcelowe. Po drodze do pierwszego celu już można było się całkiem nieźle zarobić i wyposażyć jeśli się było uważnym. Zresztą bez zwiedzania lokacji nie było szans na spotkanie Drizzta i ewentualne zdobycie jego ekwipunku bo znajdował się właśnie w jednej z takich pobocznych lokacji.
@@johntrudeu9756 Przeszedłem kiedyś jedynkę i niedawno postanowiłem wrócić i wiesz co? To są dłużyzny. Stanowczo gra się zestarzała i o ile kiedyś byłą bardzo wciągająca to teraz nie polecam.
Ja mam takie same odczucia już od dawna, a jeszcze bardziej gdy zerwałem z grami typu CS, Valorant, LoL czy PUBG i wróciłem do singlów. Z uspokojenia nerwów po grach rankingowych, mam dawki wielkiej przeciągłej nudy w grach pełnych backtrackingu czy pustych światów. Najbardziej chyba pokazuje to fakt, że po zabraniu się za Horizon Zero Dawn oraz AC Brotherhood obecnie jestem już po Brotherchoodzie, Revelations i jadę AC3, do tego zagrywam się w inne gry, a HZD zostało gdzieś w 1/3 gry nie ruszane od dawna. Poza tym z "otwartych" gier cały czas leci Stalker Anomaly, który jest świetny. Przede wszystkim ten mod jest darmową grą, bardzo ładnie wygląda, ma ścieżki fabularne poza freeplayem. Do tego jest masa addonów, kolejnych nakładek na to jak Gamma, Escape from Chernobyl.
Ciężko się zgodzić z CoD MW2 jako wyznacznikiem kampanii singlowej gdyż już CoD2 miał świetną, CoD4 MW to był faktyczny wyznacznik, a CoD5 WaW był mrocznym majstersztykiem pod względem kampanii. BF3 głównie pokazał, że polski dubbing w poważnych FPSach ma sens.
Przeliczanie ceny gry na godziny gry to rak. Z wciągających korytarzowych gier twórcy zaczęli robić nudne otwarte światy z milionami znaczników i powtarzającymi się zadaniami kopiuj wklej..
Nudne światy były już wcześniej, i niekoniecznie otwarte - to tylko twórcy gier przechodzą ze skrajności w skrajność. W siódmej generacji (czasy PS3 i X360) nudne gry single-player z krótką kampanią na parę godzin były czymś powszechnym. I to za "pełną" stawkę cenową za kopię gry.
Przy czym oczywiście nie przeczę, że jednak dobrze skonstruowany korytarzowy singiel bije na łeb nudny open world wypchany masą aktywności, które mają sztucznie przedłużać czas gry, a które kompletnie nic do niej nie wnoszą.
I tak i nie. To jest trochę jak z filmem - długość wielokrotnie nie idzie w parze z jakością, ale jak połączysz obydwie rzeczy (lotr) to wychodzi combo idealne...
Bleh, ja znowu jestem totalnym przeciwnikiem filmow gier od stajni sony, te korytarzowki nudza mnie po 15 minutach, the last of us to dobry przyklad
A jednak czasem pojawi się zgrzytanie i zwątpienie. Np (akurat w temacie) Lego Horizon ma mieć kampanię na raptem 7-8h i kosztuje 299 zł. A jako że to Lego, to z góry wiadomo czego się spodziewać.
Dokładnie. To tak jak byś przeliczał, że za 100zl możesz kupić 200g antrykotu, albo 10kg parówek.
Ja drugą część Horizona nabyłem za 100/120 zł rok po premierze na Ps4 (zafoliowaną PL). Owy Horizon bardzo mi przypadł do gustu, zarówno jedynka która zapoczątkowała potrzebe zeksplorowania kontynuacji jak i ona sama w sobie. Świat po prostu bardzo mi odpowiadał, w Forbidden West zrobiłem platyne i do samego końca bawiłem się bardzo dobrze. GoW z kolei dużo lepiej wypada dla mnie w takim stylu jak od części z 2018 roku, Ragnarok - coś pięknego. Mam za sobą GoW 3 Remastered i jak mam być szczery to głównie czułem tylko klikanie jak w jakiejś bijatyce typu Tekken, do tego jeszcze widok który potęgował to odczucie i przemianował to w zwyczajną nudę. Na fabule kończąc bo gdy w nowoczesnych częściach czułem że to rdzeń gry tak w GoW 3 Remastered był to zaledwie element. W Callisto grałem rok temu i też było dla mnie to całkiem spoko doświadczenie dałbym takie 7/10 a GoW i Horizon 10/10. Najwiekszy nie wypał patrząc po odczuciach miałem w serii Uncharted, U4 było znośne (5/10) a Lost Legacy fajne (7,5/10) Trylogia to dramat przez duże "D".
Tlou1 (8,5/10)
Tlou2 (8,5/10)
Ghost of Tsushima (8,5/10)
inFamous Second Son (10/10) - Mój długoletni ulubieniec
Mad Max (8/10)
Spider man (9/10)
Spider man Miles Morales (9/10)
Tomb Raider 2013 (6,5/10)
Rise of the Tomb Raider (jestem w trakcie przechodzenia ale już jest dużo lepiej 7,5/10).
Solidny materiał, pan Arasz jak zwykle pluje faktami. Od siebie dodam że według mnie przesadne rozwadnianie gier to też pogoń za fenomenem gier BGS, które utrzymują stałe zaangażowanie graczy i zachowują popularność na lata
No w końcu!
Fajnie, ze poruszacie ten temat. Wciskanie do gier na sile otwartych swiatow i setek znacznikow zaszkodzilo wielu ciekawym seriom gier. Jesli gra jest cieekawa to chetnie zagram te +100 godzin, ale w wielu przypadkach po kilku albo kilkunastu godzinach juz ma sie dosc. Wniosek jest prosty: jesli gra jest ciekawa, to moze byc dluga.
Lubię otwarte światy ale jak nie ma przewodnika porządnego i trzeba się błąkać i szukać celu to szlag człowieka może trafić i ma dość nie tylko tego ale i całej gry.
Mam ostatnio bardzo podobną sytuację, też właśnie skończyłem Horizon Forbidden West, też się tam wymęczyłem, ale splatynowałem. Usiadłem do wyboru kolejnej gry do ogrania i nie wiedziałem co wybrać, bo spora część rzeczy o których pomyślałem jest strasznie długa, usiadłem w końcu nad HowLongToBeat i wybrałem What Remains of Edith Finch z myślą, że może przyjdzie mi coś na myśl, ale o czym nie pomyślę to przytłacza mnie jaka inwestycja czasu jest potrzebna, Valhalla, Widmo Wolności, God of War, KCD.. wszystkie gry na minimum 20h z perspektywą na 60+. Na mojej kupce wstydu mam też Tormenta, Baldury, nawet nie myślę o kupowaniu nowych i drogich gier, większość interesujących rzeczy jest albo trafi do abonamentów a i bez tego mam gierek na lata do przodu.
Moje wspomnienia god ragnarok. Przeciśnie się przez szczelinę, teraz wspinaczka przez kilka minut, szczelina, teraz płyniemy łódka ale nie za szybko, trochę wspinania, znowu wspinanie, szczelina, wspinanie, teraz jedziemy na magicznym jaku, wspinanie... Nie skończyłem tej gry
Świetny materiał Panie Arasz! Brakuje na rynku takich dobrych i krótkich gier, Dwie krótkie perełki które przychodzą mi na myśl, to Yes your greace i Return of obra dinn. Może z 15 godzin rozgrywki, ale wrażenia które siedzą mi w głowie po dziś dzień są niesamowite.
Jako fan Dragon Age muszę też dodać:
20:20 Inkwizycja jest póki co najgorszym Dragon Age jeśli chodzi o gameplay. Czepiali się dwójki że to już nie jest to co Origins i że to slasher, a prawda jest taka że w dwójce zmieniły się tylko animacje na bardziej dynamiczne. Trójka za to była tak skrojona do konsolowego slashera, że zdarzały się sytuacje gdzie okrążasz smoka żeby nie dostać obszarówką i nagle przenosi wszystkich członków oddziału w jedno miejsce bo wyszedłeś z "trybu taktycznego" i gra już nie ogarniała co się dzieje...
oprócz tego kamera "taktyczna" blokująca się na skałach, trzymanie przycisku ataku żeby postać nawalała, zaledwie 8 slotów na umiejętności,
2 wykorzystywała te same jaskinie do różnych misji Xd Ponadto animacja wyglądała jakbyś chodził po lodzie 😅 Mimo wszystko podobała mi się, może nie tak bardzo jak 1 czy inkwizycja, ale jednak.
@@lewysierpowy836 lokalizacje bywały powtarzalne, ale nie równa się to do zjebanego sterowania
To jest nie do wiary, jak można robić tak dobre materiały, na temat gier wideo, jak wy
Araszu, bardzo ciekawy temat filmu. Razem z Grześkiem robicie najświętniejszą robotę
Mega materiał. Dzięki Panowie.! 😁❤️
Totalnie się zgadzam. Tak naprawdę jeśli chodzi o gry AAA, to dobrze wspominam tylko te ich pierwsze części sprzed 15-20 lat (chociaż może to trochę nostalgia, bo dużo grałam na PS3). Natomiast, gdy widzę zwiastuny nowych tytułów, to tylko myślę o tym, że gra pewnie i tak mi nie pójdzie bez najnowszej karty graficznej, będzie mega droga i pewnie i tak jej nigdy nie skończę, więc to stracone pieniądze. Linearne gry dłuższe niż 30h totalnie mnie nie obchodzą, bo zwyczajnie nie mam na nie czasu. Zdecydowanie bardziej wolę spędzić czas grając w niezobowiązujące rogaliki!
PS: Już dodaję Shogun Showdown do listy życzeń. Będzie kupione na najbliższej promce ;)
Ja już jakiś czas temu odczułem zmęczenie przy otwartych światach.
I radość przywróciły mi krótsze bardziej skoncentrowane gry.
Zwrot w stronę gier niezależnych to był dobry pomysł
"Otwarte światy rozwodnione" cudny tag. Bardzo lubiłam AG 2 z dodatkami i późniejsze otwarte światy odstraszyły mnie od serii
Też parę dni temu skończyłem Forbidden West z dodatkiem, ale mnie zajęło 112 godzin i faktycznie pod koniec również byłem zmęczony. Dlatego dla odpoczynku przeważnie po dużej grze ogrywam jakąś mniejszą. Teraz padło na remake Silent Hill 2 :)
5:31 Mam wrażenie, że ostatnio bardzo mocno pomija się koncepcję wracania do gry i przechodzenia jej wielokrotnie. Gdy niby krótkie do przejścia nieraz i tak potrafią przykuć uwagę na nawet kilkudziesięciokrotnie dłuższy czas, jeśli są naprawdę dobrze zrobione. Dzięki temu, że świat zamiast być pusty i samotny, jest żywy i ciekawe, to jego mniejsze rozmiary działają wręcz na korzyść, bo łatwiej na dłużej zapamiętać rozkład mapy. Można wtedy w każdech chwili powrócić do gry i dobrze pobawić się choćby przez 1-3 h (jeśli nie mamy zbyt dużo wolnego czasu), zamiast spędzać ten czas na chodzenie i próby przypominania sobie gdzie się właściwie jest i co ma się zrobić
Ja wbiłem platynę w Horizonie w nieco ponad 80h i bawiłem się świetnie, jak dla mnie optymalna długość dla tej produkcji. Grałem na przedostatnim poziomie trudności, ale gdzieś w połowie czasu grania zmniejszyłem na normalny, bo wyższy poziom trudności nie był trudniejszy, a co najwyżej bardziej żmudny (trzeba było niemożebnie długo skrobać paski zdrowia wrogów). Z kolei w Hogwarts Legacy też bawiłem się świetnie, ale po prześciu wątku głównego i misji pobocznych nie chciało mi się już czyścić mapy (~65h grania), te zapełniacze nie były moim zdaniem potrzebne
Dzięki za ten materiał, wreszcie ktoś to powiedział głośno. Kiedy ukazał się Morrowind, to tamten otwarty świat naprawdę wbił mnie w podłogę, głównie za sprawą doskonałej fabuły, której był tłem (bo sam świat też był mocno uciążliwy, chociażby poruszanie się po Vivek). W Skyrimie już było za dużo bzdurnego latania po mapie, z tak naiwnymi fabularnie questami, że zęby cierpły. Fallout 4 jest dla mnie już totalnie nieakceptowalny (automatycznie generowane misje typu przynieś/zanieś - to ma być RPG?). Ten sam problem miałem z Wiedźminem 3 i mam obecnie z Cyberpunkiem 2077 - sztuczne wydłużanie czasu gry rozsianymi po mapie bzdurnymi, powtarzalnymi aktywnościami, które nie stanowią żadnego wyzwania, z tą różnicą, że w grach CDPR fabuła wymiata, a jeżeli chodzi o TES to do Morrowinda Oblivion i Skyrim się nawet nie umywają.
Aktualnie wielkim zaskoczeniem było dla mnie jak dobrze się ostatnio bawiłem przy korytarzowych grach typu Metro, Dishonored czy Deus Ex, czy nawet przy odświeżaniu sobie MoH: AA. I ku mojemu zaskoczeniu mają one dużo większy potencjał regrywalności. Co z tego, że np w Falloucie 4 jest x zakończeń. Nie będę marnował kolejnych tygodni na robienie w kółko tego samego, po to, żeby zobaczyć delikatnie inną scenkę na końcu.
I tak mam wrażenie, że najgłośniejsze gry teraz są coraz większe, coraz droższe bo tworzenie wirtualnych kilometrów kwadratowych musi się zwrócić i jednocześnie coraz bardziej puste (pomimo tak obfitej zawartości). Tak jak 15 lat temu otwarty świat był dla mnie znakiem jakości, tak dzisiaj jest wielkim znakiem ostrzegawczym.
Fajne te mikrorecenzyjki. To może być coś! :D Dzięki Arasz.
Swietna robota z tym materialem, zycze sobie wiecej Arasza w takiej formie!.
Tu mozemy przejsc do mojej opinii i ja sluchajac tego materialu zaczynam rozumiec ,ze ile jest ludzi tyle bedzie opinii. Ja na swoim przykladzie moge stwierdzic ,ze jesli gra dla mnie jest dobra
to chcialbym spedzic w niej powyzej 30 godzin. Gothic II ukonczylem x razy co pewnie liczylo by sie w setkach godzin. Gothic 3 ukonczylem SETKi razy i tu nie zartuje moj licznik pewnie pokazalby tysiace godzin - a nie jest to fifa ,ktora sie nie konczy.. Tak przyznam ,ze kiedys taki Asasyn Brotherhood byl na 25 godzin? nie pamietam i bawilem sie w nim swietnie i nie potrzebowalem tej gry w wersji 300 godzinnej. U mnie jest jednak ta sytuacja gdzie gdy lubie dzis gre to nie chce grac w nia 30 godzin i konczyc jej. Ponizej opisze pare sytuacji.
ostatnimi laty gralem w nastepujace gry
Fallout 4 - tu spedzalem po 300 godzin i gra mi sie nie nudzila ,w dodatki przechodzilem ja pare razy i pomimo ogromu swiata bawilem sie tu doskonale
Dragon Age Inkwizycja - 200 godzin? tu sytuacja podobna ,lecz ta gre przeszedlem juz tylko 3x ,ale wciaz dlugosc gry w ogole mi nie przeszkadzala.
Ghost Recon Wildlans - tu gre wymaksowalem w 250 godzin i bawilem sie swietnie lecz tu juz tylko za pierwszym razem bawilem sie dobrze.
GR Breakpoint - przeszedlem niedawno i pomimi slabych opinii w okolo 170? godzinach wymaksowalem gre i bawilem sie kozacko !
Zero Dawn i nowa Forbidden West - te gry rowniez wymaksowane na 100% i zapewne jeszcze raz w nie zagram ,a moj licznik znowu pokazal powyzej 100 godzin
Asasyny... powiem ,ze jak wychodzil Origin to po wiedzminie gralo mi sie nieziemsko - wraz ze wszystkimi dodatkami wymaksowalem gre w 150h - nudy nie bylo wcale.
Odyseja rowniez byla kozacka - 250 godzin jednym tchem ,jeszcze wtedy siedzialem po 10h dziennie takze ukonczylem gre w 25 dni.
Valhalla - no tu juz ogromna gra i tu poczulem pierwszy raz ,ze jest juz troche za duza.. ukonczylem gre oczywiscie powyzej 100h
Przyznam szczerze ,ze Watch Dogs Legion bardzo mi podpasowala - mapa naprawde mala ,a gra dala mi mase frajdy - szczegolnie dlatego ,ze mieszkam w Londynie i czulem sie jakbym gral w swoim wlasnym miescie i znalem kazda lokacje ;) nie pamietam ile to bylo godzin lecz gre wymaksowalem.
Baldur 3? gra mnie wciagnela podobnie jak Odyseja i gralem duzo codziennie i pomimo ,ze zajelo mi to chyba 80godzin? to czulem niedosyt..
Nooo wlasnie Andromeda - ''najgorzej oceniany ME' jesli ME1 ma 99/100 a ME2 ma 98/100 a ME3 ma 97/100 to Andromeda ma 90/100 i jest i tak swietna gra jak dla mnie ^^ ja bawilem sie we wszystkich ME i totalnie nie czulem tego by ME Andromeda byla za dluga ;) [choc tu juz czulem sie bardzo podobnie jak w Dragon Age'u]
Kingdoms of Amalur Reckoning - Zgadzam sie , ta gra to singlowe mmo z wykrzyknikami. Najgorsze w tej grze jest to ,ze jest ona niby sandboxowa ,ale do celu prowadzily nas DLUUUUUUUGiE korytarze przez co gra zamiast zajmowac 60h zajmowala 120h i wiekszosc czasu sie tam biegalo.. tu odczulem ,ze totalnie nie potrzebuje tego SZTUCZNEGO wydluzania gry..
Wlasnie - poruszyles temat dlugosci gier i mowiles ,ze to my gracze mozemy decydowac w ile te gry przejsc. W dobie ''zagrajmy w'' zawsze mnie to dziwilo ,ze byli gracze ,ktorzy przeszli te same gry co ja napisalem powyzej ,ale oni tylko ciagneli watek glowny i oni ukanczali te same gry w 25-50 godzin. mozna ? mozna.
Monetyzacja - w dzisiejszych grach gdzie w Asasynach mozesz kupic sobie unikalne pancerze ,a w grach takich jak world of tanks gdzie premka goni premke jest tragiczne..
Gdyby tak porownac te gry do krotszych gier
Gra Painkiller gdyby nie wyszla wczesniej ,a dopiero teraz to tez chyba chcialbym by byla ona dluzsza niz oryginalnie to wygladalo..
konkludujac.
Mnie sie duze i dlugie gry podobaja - gdybym mogl to Gothic 3 moglby dla mnie zajmowac 1000h jedno przejscie. Ogolnie wydaje mi sie ,ze jesli gra jest dobra to juz to tylko zalezy od nas czy bardziej podobala by nam sie w wersji na 6h czy na 150h. Jedyny problem jaki widze to ,ze gry niedluga beda mialy mape Microsoft Flying Simulator i beda one po prostu puste. Ja nie potrzebuje gry wielkosci europy by dobrze sie bawic, a najgorsze jest celowe wydluzanie gier czy wpomniana monetyzacja.
To tylko moja opinia i ja tez koncze moj komentarz w atmosferze skandalu.
Dla mnie zwykle sprawa jest prosta. Wolę krótką grę o wysokiej jakości. Jesli gra mieści sie w granicach od 8h gry liniowej do 35h w przypadku gry otwartej z dodatkowymi zadaniami, wtedy jest o wiele wieksza szansa że gra mi przypadnie do gustu. Nie lubie sie trzymac kurczowo jednego doświadczenia ale granie kilka razy w jedna grę też moze sprawdzić mi przyjemność. Wolę wiele razy przejść świetną grę liniową która trwa 8h, niż kisić się 60+ godzin w grze otwartej z powtarzajacymi sie zadaniami które są właściwe jak wielokrotne granie w tą samą grę, tylko jakość tych zadań jest miałka bo ciężko jest napisać bardzo dużo bardzo dobrych zadań. Zwykle gdy grałem w te molochy to lapalem sie na myśli ze ja teraz wlasciwie zajmuję sie czymś całkowicie niewartym mojej uwagi, coś co jest zawartością dodatkową na którą ja spędzam obecnie swój cenny czas w ilościach znacząco przeważających czas który był potrzebny do wymyślenia tak wtórnego zadania. Zamiast tego mógłbym grać w inną grę, eksplorować inny świat, przeczytać książkę, moze nie wiem... spędzić ten czas ze znajomymi, zrobić cokolwiek innego i bylby on lepiej spożytkowany niż na przyniesieniu postaci A przedmiotu B w ilości X. To takie kalkulowanie wartości gry poprzez zestawienie ceny gry i ilości godzin potrzebnych do ukończenia może i w pewnych okolicznościach ma swoją wartość, ale w dobie ciągłych wyprzedaży mamy dostęp do ogromnej ilości gier o wysokiej jakości, z różnych okresów rozwoju medium. Zadawalanie się kolejną grą EA, Ubisoftu czy innej tego typu firmy, którą po kilkudziestu godzinach chce sie już rzygać oddala nas od całego wachlarza o wiele bardziej unikalnych doświadczeń których nie przeżyjemy bo braknie nam czasu.
Tym czasem death standing rub 1000 razy to samo 😂😂
Końcowy stęk faktycznie zabrzmiał jak kozi ruch.
Hehe :D
Fajny materiał, pozdrawiam :)
Jak ktoś szuka fajnej, szybkiej gry to polecam Ghost Runner 1 i 2 😊
Podbijam, bo też miałem to pisać. Ghostrunner to idealny przykład intensywnej rozgrywki na 10 godzin, a jak się wkręcisz i chcesz wymaksować to pewnie możesz sobie wydłużyć do 20-30. Ja się bawiłem fantastycznie i to jest top gierek które grałem w ostatnich latach.
Właśnie przeszedłem ghost runnera 2 XD Obie części były fajne, ale bardziej podobała mi się jedynka. Te sceny z motocyklem mnie dodatkowo rozwaliły Xd Miałem takie hmm... okej. Spoko, że dali jakieś urozmaicenie, ale trochę mi się to gryzło z resztą gry. Momentami przypominało mi coś w rodzaju tej gry na telefon, gdzie się unika przeszkód lecąć czy jadąc przez tunel.
Wolę fabułę i przeciwników z 1, dialogi i relacje z 2.
@@lewysierpowy836 Ja przeszedłem demka obydwu części i mi nie podpasowały a lubię dooma czy hotline miami, więc w teorii nie powinien mieć problemu z modelem rozgrywki
Zależy na co się trafi, jak się człowiek zaangażuje to 100h nie wystarczy i chce się więcej, z kolei są też produkcje, które wciągają na starcie, piękna muzyka, gameplay, grafika fabuła ale chciałoby się żeby były krótsze bo czar pryska po paru godzinach wszystko się rozmywa wszystko zaczyna męczyć a oni dalej wałkują temat i siedzi się do końca tylko żeby skończyć. Fajne były czasy ps2/ps3 Produkcje takie po prostu do pogrania.
W tej sprawie mam lekki dylemat. Mianowicie, ostatnio ogrywałem frostpunk, wasteland 3 i xcom. Wszystkie gry świetne, ale jeden scenariusz z frostpunka przy dobrym podejściu zajmuje z przyspieszeniem czasu parę godzin. wasteland pewnie coś koło 30-40h z zadaniami pobocznymi, ale akurat tutaj dużo czasu spędza się na mapie świata. Ale co potem? Co prawda, kontent gier jest intensywny, przyjemny, no, po prostu dobre gry. Ale krótkie. Czasami nawet takie średniaki z nieco większym licznikiem są lepsze, bo zapewniają dłuższą zabawę, a wymionione przeze mnie gry podsycają apetyt na więcej w momencie w którym się kończą, gdzie mamy zasoby/potężne postaci, ale zostało jedno zadanie i koniec.
Przyjemny materiał na niedzielny wieczór, pozdrawiam :D
Fajne nawiązanie do „Z tylu sklepu” ❤
Zgadzam się z Tobą Araszu w 110%. Dziadersi po 30+ często oleją dłuższe gry bo mają ważniejsze rzeczy do roboty niż bieganie w kółko po mapie robiąc to samo w 50 różnych wariantach, a kaszojady są zdani na łaskę rodziców albo torrenty. Sam nie tknąłem wielu długich gier bo nie mam czasu ani ochoty, za to pinionszki wydaję często na rozmaite indyki i bawię się lepiej niż przy tytułach którymi podnieca się pół internetu. A co chyba najważniejsze, często wracam do takich gier.
Jako dziaders mam jeszcze tak że o ile mam jakąś wewnętrzną potrzebę wymaksowania wszystkiego (OCD się kłania lol) to jak te przysłowiowe platyny wymagają bzdur typu "podskocz 10000 razy" to nawet do tego nie podchodzę. Wyzwania wyzwaniami ale to jest po prostu nikomu nie potrzebna katorga.
jako dziaders 43+ uwielbiam wracać do Diablo 2, Borderlands 2 xzy gier Oaradox albo Warband. W Diablo mam godzin kilkaset, w B2 też takoż. A i tak wracam do gier z lat 90 na szybką arcade'ową rozgrywkę albo na długie posiedzenie z np. Ufo Enemy Unknown.
@@abadenoughdude300 Fakt. W życiu wbiłem kilka platyn i nie dlatego żeby wbić, a dlatego że miałem ochotę odkryć i zdobyć wszystko co możliwe a platyna wskoczyła sama.
Najciekawsze jest to, że ceny topowych gier studyjnych rosną proporcjonalnie do spadku trudności ich produkcji. Wszystko jest schematyczne i jedni zrzynają od drugich, coraz mniej się męcząc a potem krzyczą 300 zł bo mamy koszty.
To mydło w grach z ogromnym pustym światem spowodowała, że zamiast ogrywać większość nowych gier przerzuciłem się na indyki, które przez to, że są mniejsze i tańsze to są lepiej dopracowane. Śmiało mogę powiedzieć ze 80:20 to teraz indyki z 2 max 3 grami AAA w które wiem, że mogę na pewno w ciemno zaryzykować.
3:13 ceny są nie tylko sporo wygórowane, a totalnie przesadne jak patrzysz na bibliotekę steam, bowiem tu nie kupujesz gry tylko dostęp do niej, steam może cię zbanować lub zmienić technologię dostarczania usługi i zostanie duża część nas na lodzie
Bardzo dobry materiał, szkoda że nie był dłuższy bo wtedy byłby lepszy 😎😎
Otwarte światy to piękne wydłużacze czasu gry, bo dojście do odpowiedniej lokacji/NPC zajmuje tyle co zrobienie misji. Jest to strasznie uciążliwe, bo podczas takich spacerów sama się po prostu nudzę, więc no super źródło rozrywki panowie deweloperzy.
Sa tytuły które maja 100-200 h luźnego grania i to jest za mało by odkryć caly świat i jego tajemnicę. Ale sa tez takie crapy jak Valhala, które pokazują swoje możliwości w 20h, a pozostałe 80 powtarzasz schematy. Grałem teraz w kampanię mw3, ten otwarty swiat i brak narracji jakos nnie nie przekonał, oby bo6 mial fabułę jak stare części. Za duzo juz tych wielkich światów, obyśmy wrócili do pięknej dynamicznej liniowki
Jak to jest ze z 20h w valhali (ledwo co po angli pochodziłem) i gra mi sie znudziła a ponad 1500h w total war warhammer i dalej chce grac i dalej sa rasy i frakcje którymi ani razu nie grałem. Obie gry mają zniechecajace problemy techniczne . Obie sa w sumie mocno powtarzalne.
Do dużych gier, z wielkim, otwartym światem, trzeba podchodzić inaczej, niż do gier krótszych. To są gry do grania, nie do przechodzenia. Sam nie jestem fanem Assasynów, ale kupiłem sobie trylogię (Origin, Oddysey and Valhalla) za jakieś 200 zeta (bo nie ma opcji, że dałbym za nie pełną cenę) i pykam sobie w nie, jak mam ochotę się odmóżdżyć, pobiegać po mapie, od znacznika do znacznika, ewentualnie pooglądać widoczki. Nie nastawiam się na ukończenie gry, fabuła mnie zupełnie nie interesuje, ale lubię się czasem poskradać, czy porozkminiać jak się gdzieś dostać i zebrać znajdźkę. Do przechodzenia najlepsze są indyki, gdzie zawsze można znaleźć coś ciekawego, co wymaga mniej czasu od gracza.
ja myślę, że to wydawcy, widzący sukces skyrim, od razu połasili się na "łatwe" pieniądze, myśląc że wystarczy teraz sztucznie zwiększyć świat ich gry, a sprzedaż będzie rosnąć proporcjonalnie. to nie jest problem trendu, a pazerności. więszkość tych gier reklamujących się jako "otwarty świat", nawet nim nie jest. wszystko byle tylko zwiększyć liczbę sprzedaży. nawet kosztem PR. tymczasem mnie, i na pewno wiele innych graczy, świat skyrim pochłonął na tyle, że nigdy nie ukończyłem głównej kampanii, a mimo to bawiłem się świetnie przez blisko 200 godzin. to jest prawdziwy otwarty świat.
Ja się odbiłem już od AC Origins jeżeli mówimy o zbyt dużych i zbyt rozwodnionych grach. Po 12 godzinach spędzonych w niej czułem, jakbym nie ważne gdzie poszedł i co robił, to utknął w pętli tych samych czynności, które rozsiane są po całej mapie w ilościach hurtowych. Więc każde miejsce powodowało, że miałem deja vu. Nic się nie wyróżniało, bo gameplay był tak zhomogenizowany, iż całość zlewała mi się w jedną papkę. Nawet misje fabularne przez to cierpiały wyraźnie i nie czułem ani ich wyjątkowości, ani znaczenia.
No ale idąc ta droga, to przecież to samo było w każdej grze z serii AC, w jedynce w szczególności...
Ja sobie z tym radzę przez bardzo sporadyczne sesje z grą. Nie do końca z wyboru, po prostu nie mam czasu grać i jeśli uda się 2-3 godziny raz na 3 tygodnie wygospodarować to jest sukces. W ten sposób nie nudzą mnie te powtarzające się elementy gry, ale skutek uboczny jest taki, że gram w Origins od roku i mam może 80% gry za sobą. W tym tempie resztę podobnych tytułów z półki będę kończyć na emeryturze 😂
@@greentomatoo u mnie to przekładało się na motywację maksowania poszczególnych obszarów i w efekcie dosyć prosta, aczkolwiek czasochłonna platynę. Jednak przy tak ograniczonych możliwościach czasowych bardziej mnie odstraszały soulslike - o ile sekiro jakoś machnąłem (bron boze bez maksowania), o tyle wizja powtarzania x razy walki z bossem, gdzie czasami miałem dosłownie kilkadziesiąt minut by pograc jakos totalnie mnie odstraszała...
@@LTMek Już widzę te walki z bossami na raty w odstępach dwutygodniowych. W pierwszym tygodniu przez godzinę wytrwale uczysz się bossa, potem kończy Ci się czas i wyłączasz grę, a gdy wracasz po 2 tygodniach to już nic nie pamiętasz i zaczynasz od zera 😁 Czysta frustracja za własne pieniądze gwarantowana 😉
Ja mam to samo odczucie do Valhalli, niby zrobiłem 50h wyszedłem z Norwegii do Anglii tam coś porobiłem ale po czasie mnie już zmęczyło, rozciągnięte strasznie, wolałbym już w tym czasie gre ukończyć. Ten sam problem mam z Eldenem, gra bardzo długa jak chcesz wszystko porobić i za pierwszym razem mi zajeło z 150h, robiłem praktycznie wszystko. Ale po czasie stwierdzam że tam taki prawdziwy content to jest momentami, spora część rozgrywki to przemieszanie sie po wielkiem mapie z punktu A do punktu B a potem jak już gdzieś dojdziesz to jest spora szansa że to co zobaczysz to już widziałeś, straszny recykling, od pewnego momentu praktycznie wszystko jest już powtórzę. Wole pograć już w sporo krótsze gry ale jednak bez takiego rozciągnięcia.
1:05 Gry największych wydawnictw tyle kosztują w Polsce, bo dajemy się walić od tyłu. Valve lubi zarabiać na Polakach ;)
Valve? Nas każdy dookoła wali w dupę.
Zdziwiłem się, że w materiale nie były wspomniane rogue like jak the Binding of Isaac czy Risk of Rain. Teoretycznie krótkie, powtarzalne gry lecz na tyle unikatowe i wciągające, że mamy chęć do wciśnięcia przycisku zagraj ponownie
Fajny materiał. Pozdrawiam. :)
8:06 Bardzo lubie God of War z 2017, w Ragnarok jeszcze nie grałem.
8:18 God of War Ragnarok jest grą skromną bo spędziłem w niej tylko około 60h.
Arasz w 12 sekund rozegrał 60 godzin w Ragnaroku.
Słuchaj uważnie
Forbidden West świetny, chociaż pierwsza część zdecydowanie lepsza. Skończyłeś też dodatek, czy tylko podstawkę?
Dokładnie, fajny materiał, Trzeba o tym mówić, bo gracze żądają ilości a potem narzekają że nie mają jakości :) Jak twórca indie tworzący (przez 7 lat) grę która ma 8h rozgrywki, wiem ile trzeba się otłumaczyć że czasami długość nie ma znaczenia. Nie pytamy idąc do kina czy film ma 3h? (wręcz niektórych taka długość męczy) to dlaczego pytamy o to przy grach? :)
To jest co innego kino kosztuje 20 zł a nie jak gra 300 zł . Ja nie dam za grę 300 zł żeby potem przejazd ja w 5 godzin. Bez sensu
O wow, wzmianka o Funeralopolis była totalnie niespodziewana! Bardzo mi miło! :D
Rise of the Tomb Raider nie miał trybu multiplayer, podobnie jak Shadow of the Tomb Raider. Tryb multiplayer był tylko w Tomb Raider 2013, a w kolejnych częściach całkowicie z niego zrezygnowali i bardzo dobrze, bo to jest seria typowo pod singleplayer, podobnie jak Uncharted.
12:08 podanie ceny nie uwzględniając inflacji oraz odniesienie się do "średniej krajowe" jest błędem. Aktualnie średnia krajowa w Polsce wynosi 8144,83 zł brutto z czego ok. 3 mln Polaków pracuje na minimalnej krajowe. Mediana zarobków jest o 22% niższa od średniej,
Gdyby ktoś był zainteresowany to po uwzględnieniu inflacji wychodzi ~210zł. Minimalna wynosiła w 2001r. 760zł a stopa bezrobocia wynosiła 20%, co może wskazywać że większa część społeczeństwa niż teraz na takiej stawce albo i mniejszej wtedy pracowała.
Świetny materiał 🙂
"Płatne subskrypcje taki jak na przykład Ubisoft Plus." nie powiedział nikt nigdy, komu za to nie zapłacono. ;)
A materiał świetny, gratulacje!
Materiał bardzo dobry, aczkolwiek kompletne pominięcie jednego z największych producentów i wydawców gier, jakim jest Nintendo, mimo wszystko nie daje pełnego obrazu rynku.
8:10 To grałeś w końcu w tego Ragnaroka czy nie? Bo chwilę później mówisz że masz kilkadziesiąt godzin w nim
Czyli podsumowując można zrobić gre długą, dobrą i angażującą od początku do końca, ale nie każdemu sie udaje. Koniec. Fajnie, że Arasz sie w końcu przełamał i zrobił materiał nie o Battlefroncie.
Arasz, moj Ty zaginiony bracie. Gram podobnie jak Ty (na 100%, wszystkie poboczne zadania itp., ale bez obniżania poziomu trudności 😅) i właśnie też ukończyłem Horizon: Forbidden West wraz z dodatkiem Burning Shores. Kupione w niemieckim Amazonie za 130 zł na super promocji. Moim remedium na te rozważania jest to, że teraz zagram w kilka krótkich tytułów - Nobody Wants to Die, The Invincible, Robocop i Prince of Persia: The Lost Crown właśnie
Ja wlasnie lubie kupic gre, pograc dzien dwa, skonczyc i zapomniec. Czuje wtedy satysfakcje i przyjemnosc. Mam mase gier typu god of war, assasiny, hogwarty etc wszedzie przegrane ok 20-30h i porzucone ;.;
Dlatego jest dużo mniejszych i świetnych gier mniejszych studiów gdzie przejscie ich gier to 10h~
Ja po 60 godzinach w wiedzminie 3 od sierpnia i już nie mam ochoty włączać xD A jestem w połowie jednego dlc. Drugie do skończenia. I w sumie resztka fabuły xd
@@Wookash11111 Ja w wiedzminie 300h ale to akurat bardziej sentyment do samej historii niz gry jako gry.
@@Wookash11111 "I w sumie resztka fabuły xd" mówisz o tym co jest po Białej Grani / Krwawym Baronie?
Dobrze w to się wpisuje Arctic Eggs, jest to ciekawe doświadczenie na jedno-dwa posiedzenie, polecam serdecznie sprawdzić tą grę
Jeśli chodzi o Indyki z mojej biblioteki które uważam za bardzo dobre to: Battle Brothers (330h), Battletech, Iratus: Lord of the Dead, NEO Scavenger, RimWorld (340h), Songs of Conquest, Star Traders: Frontiers (270h). Z tego co pamiętam to każdą kupiłem za mniej niż stówkę, więc polecam. Pozdrawiam.
Szacun za cytat z legendy kabaretu polskiego :) Pani Pelagia lubi to
Moim zdaniem wszystko zależy od tego jak się gra. Ja ogólnie zawsze gram dłużej lub bliżej wyższego pułapu godzinowego (w sensie jak gra ma w opisie 10-20h ja gram bliżej 20).
Czy przed zakupem gry patrzę na to ile godzin gra zajmuje?
Już nie. Kiedyś na to patrzyłam, bo byłam przyzwyczajona do dłuższych gier. Nie oceniałam wprawdzie gry po jej długości, jednak wolałam gry gdzie mogę spędzić więcej czasu z bohaterem (wbrew pozorom to co napisałam nie wyklucza się xd).
Co się zmieniło?
Well, Inskrypcja - cudowna, aczkolwiek jedna z krótszych gier, w które ostatnim razem grałam. Cudowna, serdecznie polecam.
Nie bójmy się krótszych gier (nie powiem "krótkich", bo to zależy co zaliczamy do "krótkich". U mnie 20h to gra krótka, 60h średnia, a 100h długa).
W tym momencie przechodzę Disco Elysium, a nie zdecydowałabym się na to cudo gdybym dalej trzymała się zasady "tylko długa gra".
Jak nas wciągnie klimat gry to im dłuższa tym lepsza. Np. ja do tej pory nie skończyłem Kingdom Come Deliverance bo nie chcę mieć świadomości, że to już. Poczekam na wyjście dwójki. Do Fallout 3 nadal wracam a np. New Vegas, mimo że obiektywnie lepszy, aż tak mnie nie wciągnął. Czwórki nie skończyłem bo mnie znudziła i teraz zastanawiam się, czy skończyć, bo w zasadzie jestem gotowy do zaatakowania instytutu, czy zainstalować Fallout London...
Choć trzeba przyznać, że zstępni trochę/bardzo przeszkadzają w graniu, więc czasem dobrze mieć jakąś opcję na szybką, nieangażującą rozgrywkę jak np. Civ 4 czy Jones in the Fast Lane.
Świetny pomysł z tymi polecajkami na końcu!
Nie liczy się ilość tylko jakość
Chciałbym sprowadzić Silverhanda na te korporacje :) kilka zamachów na "Arasakę" i wrócimy do korzeni
Gracze X lat temu po seriach gier liniowych, zamkniętych, zakochali się w swobodzie oferującej przez gry z otwartym światem. Problem w tym, że twórcy poszli na łatwiznę - zaczeli proponować gry ogromne, z pierdyliardem zadań które...nie miały sensu. Przynieś 10 marchewek, zanieś rzepę sąsiadowi, zbierz pińćset piórek...tak można w nieskończoność. Marketingowo - świetnie. Kolejna gra większa od konkurencji. Ale chyba gracze zaczęli się budzić z tego letargu, bo zaczyna to być męczące. Lepiej mieć grę na 30h fabuły wypełnionej treścią + poruszanie się w otwartym żyjącym świecie z "przypadkowymi" zadaniami (imo Redzi są mistrzem w zadaniach pobocznych) niż odstać grę na 200h i męczyć się z 50 lokacjami do odkrycia/podbicia/eksplorowania którę sa w 99% takie same.
Z drugiej strony też, nie uważam, że gry na 5-10h są jakieś super ciekawe, bo po prostu finansowo są niezbyt opłacalne. Mimo że chciałbym zagrać w grę typu Black Ops, to jak widzę mkampanię na 7h i cenę ponad 300zł to mnie skręca. Nie chce grać w multi, nie mam czasu, a chciałbym "przeżyć historię"...
Ciekawe kiedy taka narracja uderzy w korpo :)
8:10 - "W Ragnarok jeszcze nie grałem, ale na pewno zagram"
8:22 - "Ragnarok jest grą skromną, bo spędziłem w niej tylko około 60 godzin"
Co?
Poza tym podobnie też to zauważyłem, że gry są sztucznie zadłużane. Ja należę do gatunku graczy co lubi zaglądać w każdy kąt i przechodzić na 100% (dodatkowo odkrywając wszelakie opcje dialogowe i możliwości przejścia każdego questa, czy etapu), więc 2137 "znajdżek" potrafi zirytować.
Doom Ethernal była grą, która porwała mnie najbardziej od długiego czasu. Czekam na nowego Dooma. 10 godzin elegancko. Więcej czasu nie mam. Życie.
Mam Singla 160 godzin władowane i nadal się cieszę odkrywając nowości a ta gra to Civilizacja VI (Ilości godzin w poprzednich również multum)
no i to jest zajebisty materiał
nie czuć że trwa on ponad 30 minut 😎😎😎😎😎😎
7:10 to nie jest dawanie wczesnego dostępu tylko pełnoprawna premiera. Chcesz walczyć z korporacjami, a sam powielasz jej nazewnictwo.
kiedy podcast? bo super się słucha
Dobry materiał :)
Doomy są dobre, bo nadal robi je IDS a nie bethesda jako taka - owszem, pewnie pozostawienie im swobody decyzyjnej dużo daje, ale jak to mówią "laski bez". Dziękuję za pomysł z mini reckami i za samą polecajkę tego shoguna, wreszcie rogal, którego przynajmniej teoretycznie będę w stanie przejść xd.
Wydaję mi się, że przed erą Steam itp. mało kto liczył czy patrzył ile czasu zajmuję mu przejście danej gry, jeśli była dobra to się przechodziło taką drugi czy trzeci raz. Osobiście do tej pory mam gry do których wolę wrócić i mam już napite 600-800 godzin choć gra jest oficjalnie na np. 100h niż kupować grę trzy stówy bo jest na nią hipe i po 15h odłożyć i zapomnieć. Tak jak wspomniałeś ludzie dorośli nie mają czasu na duże gry i sama wiedząc, że mam 2h czasu dla siebie wolę odpalić np. Pit People niż Wiedźmina bo łatwiej się oderwać a jak wiem, że mam więcej czasu to odpalam większą grę albo zagadam na listę życzeń czy coś ciekawego nie jest na przecenie. ;)
12:00 w 2002 roku to kazdy prawie zarabial minimalna krajowa na reke jakies 1300zl.Wiec gry w tedy kosztowaly bardzo drogo.Pamietam z Age 2 kosztowal 300 zl a diablo 2 200zl
Gra nie musi być ani długa, ani krótka. Grunt to żeby była wyważona tak, że się kończy zanim zacznie się nudzić. A to z kolei jest trudne i wymaga ciągłych atrakcji, ciągłych nowości wraz z progresem. Problem długiej gry jest taki, że bardzo trudno to osiągnąć i zamiast wymyślania wielu różnych rzeczy, robi się masę aktywności kopiuj/wklej. Z długością można przesadzić też o tyle, że po pewnym czasie może znudzić sam lore. I choćby nie wiem co tam się działo - to po prostu nie możesz już na to patrzeć. Trochę sytuację może ratować świat mocno zróżnicowany. Wtedy choć eksploracja daje frajdę nadal. Moja ostatnia długa gra to Spellforce 3 wraz z dodatkami. Kilka miesięcy grania przy moich zasobach czasu. Ale czekałem na każdą sesję. Fabuła wciągała, a dodatki wprowadzały wystarczająco nowości, żeby nadal się dobrze bawić. Zaczynając każdy z dodatków myślałem że nie, znudzi mi się to pewnie. Ale nie. Wciągało mnie na maksa jak za dzieciaka. Ogólnie takim złotym środkiem dlamnie to jest 10-20 godzin. Ale jak mówiłem na początku - grunt to wiedzieć kiedy skończyć. A z tym gry mają ostatnio często problem. Lubię kończyć grę z jakimś lekkim niedosytem, a nie zdychać z przejedzenia.
W ten weekend odnalazłem na kompie soundtrack z PAINKILLER’a zrzucony z dodatków na płycie z grą na oko jakieś 16 lat temu. Od około miesiąca systematycznie przechodzę RDR 2, który bez dwóch zdań jest arcydziełem w każdym możliwym growym aspekcie, to jednak odkopałem Painkiller’a Daniela i drewnianym kołkiem z kołkownicy przybiłem Artura Morgana do ekranu pulpitu w akompaniamencie heavy metalu 😊
W końcu ktoś zmaterializował moje przemyślenia 👏
Jako młody ojciec, który pracuje na spłacenie kredo a po godzinach spędza czas z rodziną, na widok gry na 100 h mam łzy w oczach… z rozpaczy. Duże gry kosztują na start 300 zł w górę i wmawiają mi, że potrzebuje rozgrywki na dziesiątki/setki godzin. Tylko, że ja nie chce gry nawet na 50 godzin, bo mam do dyspozycji maksymalnie 20.
Ktoś powie, że są indyki i w istocie - ogrywam namiętnie. Jednak chciałbym doświadczenia AAA, w rozsądnej cenie, na max 15 godzin 💁
Wybacz ale na pewnym etapie jest tak, że potrzebujesz gry turowej bo co chwila cię ktoś odrywa od kompa. Dlatego seria Herosów byłą idealna.
Myślę, że warto wziąć pod uwagę efekt skali. Jeśli robi się grę, to trzeba zaprojektować postacie, lokacje. Na przykład stworzyć do wszystkiego nową grafikę. A jeśli powiększa się otwarty świat, to można zamiast robić nowe gobliny, to umieścić ich więcej, aby walka była trudniejsza, albo zrobić czarne gobliny, które różnią się tylko kolorem tekstury. I dlatego uważam, że wydawcom opłaca się robić duże gry, bo daje to większy zysk w przeliczeniu na jednostkę produkcji.
Podstawową zasadą wydaje się być "1. Gra ma nie być 2gim etatem"
Kiedyś grało się w Gothica 1 bo nie było zbyt dużo gierek, i naturalnie eksplorowało się co tam było (czytaj - nabijało się czas gry automatycznie), patrzyło się do dziur w które jeszcze się nie zaglądało i takie tam. Gry kosztowały trochę taniej (pod względem tego co było na etykiecie opakowania takiego np. Far Cry z Kolekcji Klasyki, chociaż te starocie są jeszcze tańsze dziś na Steam w superpromocjach. Chodzi mi bardziej o "względność nowości do ceny"). Teraz jest nasycenie rynku i dostęp tak powszechny, że nie warto zostawać przy jednej produkcji.
Ja sam spędzałem długie godziny za dzieciaka w Twierdzy (nie, nie Krzyżowiec - zwykłej twierdzy) w edytorze map. Bardzo mi się podobało jak sobie drzewka rosną, bo nie mogłem przejść chyba ostatniej misji czy coś i się wkurzałem :D. "Kończąć wspominki" - niedawno wydałem 45 zł na Opus Magnum od Zachtronics, przeszedłem gierkę w 3 dni czy coś (kilka godzin) i nie sądzę że były to zmarnowane pieniądze. Poczekam, popatrzę, może będzie coś innego.
Na pewno debata o "czasie jaki zajmuje przejście gry" wpływa podświadomie na decyzję kupna. Już nie staram się kupować droższych tytułów np. takiego Diablo 4 czy dodatku (chociaż zakupiłem D2 Ressurected po pełnej cenie Xd..., D4 ma znajomy, a teraz dyskutowałem z nim apropos dodatku), z tego powodu że faktycznie nie wiem, czy się zwróci. Zazwyczaj oglądam dobry fragment gameplayu (np. kilka godzin przy dłuższej produkcji) i wtedy decyduję, czy warto.
Arasz a może jakoś materiał o planszowych? Ludzie wciąż myślą że to monopoly i nic innego, a taki kanał jak TZO mógłby otworzyć oczy ludziom na tą ciekawą gałąź rozrywki.
Tylko fajnie jakby to nie był kolejny materiał o planszówkach na licencji gier video, bo ile to można słuchać o Herosach, Wiedźminie, Cyberpunkach czy Sniper Elite (ta ponoć jest najlepszą z tych i muszę kiedyś sprawdzić, czysty Hidden movment i do tego wydany w PL) ;)