Pan Ariel jest wg mnie najlepszym specjalistą od tlumaczenia zagadnienia demografii. Ale to nie zmienia faktu, że o demografii mówimy od dekad a niewiele się zmienia. Osobiście już nie wierzę w powrót do zastępowalności pokoleń. Musimy raczej myśleć o tym jak zapewnić państwu stabilne funkcjonowanie w otoczeniu spadającej liczby ludności i jak zagospodarować osoby w wieku emerytalnym by były w stanie funkcjonować w na tyle dobrym stanie by obniżyć koszty ich utrzymania. Czy to poprzez programy wspomagające zatrudnianie emerytów czy wzmocnić ich fizycznie podnosząc ich produktywność. Ps: odnośnie mądrej polityki emigracyjnej sugerowałbym to co Profesor Piątkowski w rozmowie z Mazurkiem zaproponował (za jakimś internautą) zbudujmy szkoły w krajach biednych by wykształcić sobie potencjalnych emigrantów. Wtedy możemy eksportować wiedzę i kulturę a importować własnoręcznie wykute talenty. A najlepszym z nich zapewniać stypendia na akademiach rolniczych, politechnikach i akademiach medycznych.
Warto pamiętać, że taki imigrant może wybrać USA/UK/Kanadę, gdzie bez problemu dogada się po angielsku którego uczą już wszędzie. Ma też do wyboru Holandię, Szwecję czy Finlandię, w których bez problemu można pracę dostać z samym angielskim, a jednoczesnie mówią w językach, które są spokrewnione z angielskim. I on wybierze Polskę tak? Imigranci z Afryki, którzy mówią po Francusku, Holendersku, Niemiecku z byłych koloni, NIGDY nie przyjadą do Polski. A imigranci z Ameryki Południowej wybiorą Hiszpanię czy Portugalie, bo znają język. Jedyny kierunek z którego jesteśmy w stanie zbierać ludzi to wschód, a tam źródełko w postaci ukrainy już wyschło, zostali tak naprawdę nam Białorusini i Rosjanie. A ich demografia jest w jeszcze gorszym stanie niz nasza.
W Finlandii znając wyłącznie angielski możesz dostać pracę na dwa sposoby: 1) Jako wysoko wykwalifikowany specjalista - lekarz, inżynier, doktor/profesor uniwersytecki itp 2) W kebabie na rogu albo na magazynie. Nie ma drogi pośrodku. Podobnie jest zapewne Holandii i Szwecji, aczkolwiek tam nie byłem, więc nie wypowiem się.
Francja ma taki sukces demograficzny, że urodziło się tam najmniej dzieci od II Wojny Światowej i zapewne w tym roku pobiją swój rekord niskiej dzietności z poprzedniego roku
W dalszym ciągu jest to poziom dzietności o którym my możemy tylko pomarzyć. Gdybyśmy mogli, to wzięlibiśmy ich rekordowo niski poziom z pocałowaniem dłoni. Zatem tak, ich niechlubny rekord w perspektywie globalnej nadal jawi się jako sukces.
ile ludzi dożyje 70 lat, wystarczy się przejść po pierwszym lepszym cmentarzu 40, 50 60 lat tam powiedziałbym że jest ich najwiecej, odprowadzali składki Zus, a nie dożyli emerytury, więc gdzie te pieniądze?
Niskomarżowa gospodarka (brak know how, pełna zależność od inwestycji zagranicznych), brak realnego urlopu macierzyńskiego (każdy rodzic powie, że 1 rok to żart), zbyt mała liczba przedszkoli oraz bardzo niska jakość i dostępność służby zdrowia to główne problemy. Do tego dochodzą jeszcze dysfunkcyjny, zapatrzony w siebie system polityczny oraz brak pozytywnych prognoz zarówno dla UE, jak i Polski
Odnośnie do ostatniego pytania Pana Marka - jak siedemdziesięciolatek dojdzie do wniosku, że jednak warto było mieć dzieci to już nic z tym nie zrobi - być może jego przykład poruszyłby młodszych członków jego rodziny, ale żeby tak było owi młodzi członkowie po pierwsze musieliby istnieć a po drugie musieliby wiedzieć o jego sytuacji. Obecnie przecież też jest masa starszych, samotnych ludzi i to nikogo nie zachęca do posiadania dzieci. Pomijając już fakt, że założenie dzieci na pewno się mną zajmą na starość jest bardzo ryzykowne, bo może się wydarzyć tyle rzeczy że to nie jest bardzo pewna inwestycja. Mówię to z przesadą, ale jak tak dalej pójdzie eutanazja będzie domyślną formą "leczenia na NFZ" za kilkadziesiąt lat.
też tak sobie dzisiaj właśnie przemysliwałam. najdalej za 20 lat eutanazja bedzie legalna bo dla systemu to bedzie oszczedność. a dogorywać w szpitalu nie mam zamiaru, jesli mi rozumu nie odejmie na starość to zemrę sobie we własnym łóżku a nie między obcymi na siłę utrzymywana przy życiu o zerowej jakości
@@monikaurban1294 smutna perspektywa, a najgorsze jest to, że wcale nie masz pewności, że będziesz miała wybór eutanazja albo umieranie w szpitalu przykuta do aparatury, po prostu może nie być tego szpitala i prawdziwa alternatywa będzie wyglądać tak: eutanazja albo samotne umieranie w domu bez niczyjej pomocy czy opieki medycznej. Trochę jak w trakcie pandemii, jak miałaś "szczęście" to było dla ciebie łóżko w szpitalu a jak nie to "nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi".
Diagnoza sytuacji poprawna jednak propozycje zmian tej sytuacji to stek bzdur. Dużo bardziej do zwiekszenia dzietności przyczyni się zbanowanie instagramia niz 80000zł na dziecko lub szkoła za płotem.
Nadal, to może by się ruszyło za 20-30 lat, a widocznie zmieniło za 40-50 jak dzieci tych dzieci bez insta weszły na rynek pracy. Ariel sam powiedział, że jego pokolenie jest już stracone.
Gdziekolwiek na świecie, nie tylko w Polsce (oczywiście moim skromnym hemhem zdaniem), przyczyną spadku dzietności jest obserwacja potencjalnych rodziców, że wejście w rodzicielstwo jest odmianą masochistycznego frajerstwa. Tyle w skrócie. A nieco dłużej: oczywiście, że ludzie chcieliby mieć dzieci. Ale dzieci, poza pozytywnym, miodokarmelowym, sentymentalnym aspektem durnie uśmiechniętej "rodziny" z reklamy np. margaryny, wiążą się zasadniczo z obowiązkami. Dodatkowymi obowiązkami, które dziś nie stoją na pierwszym miejscu PRZED np. pracą. Najpierw np. praca (bo np. obowiązki państwowe też), a dopiero potem dzieci. A do tego dochodzą rozliczne pokusy współczesnego świata, które pozwalają stan bezdzietny przedłużyć do granicy płodności. I kiedy ludziska orientują się, że dzieci to nie tylko ciężki obowiązek, ale też zwykła realizacja własnej, psychiczno-biologicznej potrzeby, która zapewnia spokojną starość (nie z powodu, że dzieci się tobą zajmą, tylko że mózg ci się odpowiednio przebudował), to już jest za późno. A na razie łatwiej jest robić karierę, jeżeli nie ma się dzieci na karku. Łatwiej jest się utrzymać. Łatwiej kupować rozliczne przyjemne rzeczy. Zależnie od poziomu materialnego, z którego kto startuje - generalnie jest ŁATWIEJ bez dzieci. Czyli: trzeba być ciężkim frajerem, żeby się dodatkowo obciążyć grupką darmozjadów (kaszojadów), którzy na dodatek, podążając za wszechobecną propagandą wylewającą się z filmów i filmików, uznają cię za ciężkiego idiotę - między innymi dlatego, że je zrobiłeś i utrzymałeś! Bo prawdą jest, że dzieci dziś w nowoczesnym kraju kosztują tyle, co nowe (nieduże) mieszkanie sztuka. Czyli wniosek jest prosty: zamiast dzieci mogę sobie kupić 2-3 mieszkania na wynajem i jestem ustawiony. Spłacanie kredytu trwa mniej więcej tyle, co obciążenie dziećmi. A nie ma pieluch, odrabiania lekcji, kłopotów z narkotykami, ciągłego niepokoju itp. Oczywiście: bez dzieci niedługo będzie dużo mieszkań i mało chętnych, żeby w nich mieszkać. To znaczy: dzieci tych, co sobie je zrobili zamiast kupić mieszkanie, nie będą miały pieniędzy, żeby wynająć mieszkanie od tych, co zamiast w dzieci zainwestowali w mieszkania. Paradoks. Z powyższego, nieco chaotycznego, rozumowania wynika jedna, generalna recepta na dzietność: posiadanie dzieci powinno się stać PRZEWAGĄ, a nie handicapem w życiu. Wtedy wszyscy zaczną je robić, aż się kurz podniesie! Kiedy posiadanie dzieci zacznie gwarantować liczne, rozliczne przewagi w życiu, wtedy zacznie się to opłacać. Problem z dzietnością nie jest niczym nowym. Wystąpił już w starożytności - zarówno w Grecji jak i w Rzymie. I w obu wypadkach został "rozwiązany" w taki sam sposób: zanim społeczeństwa dopracowały się jakiejś rady na ten problem, przyszli barbarzyńcy i ich podbili. U nas też się to już zaczyna. Z tego miejsca chciałbym się pokłonić naszym przyszłym, czekoladowym władcom.
Różnica jest taka że kobieta te dzieci musi stworzyć, im więcej tym więcej lat musi swój organizm eksploatować który już nigdy nie wróci do stanu pierwotnego, facet natomiast nie musi robić nic żeby 3 dzieci mieć. Efekt jest taki że faceci znacznie częściej deklarują chęć posiadania dzieci niż kobiety i wcale nie dziwota. Idziesz do roboty, po robocie tv i piwko, czekasz rok i w prezencie dostajesz równe prawa rodzicielskie.
@@Miki199000 Niestety, to wcale nie jest takie proste. I oczywiście nawet gdyby było prawdą, to właśnie: do tanga trzeba dwojga, a w równaniu są dwie strony. Kobieta musi dziecko urodzić i odchować, ale o ile łatwiej się to odbywa, gdy ma wsparcie mężczyzny. Tak ten świat jest urządzony, że mężczyzna uczestniczy w procesie jako zewnętrzny dostawca - poprzez to ułatwia życie kobiecie, która może się zająć całą biologiczną stroną tworzenia nowego człowieka. Ale oczywiście wszystko to dopiero PO decyzji o posiadaniu dzieci. Natomiast kwestią demograficzną jest, aby ta decyzja była pozytywna. Gdyby podstawową przyczyną upadku dzietności był brak zaufania kobiet do mężczyzn - to by dość łatwo wyszło w statystykach. A nie wychodzi. Zatem przyczyna jest inna. Moim zdaniem taka, jaką wskazałem.
@@flamenco108 cały trud spoczywa na barkach kobiety. Facet żadnych dolegliwości z ciążą związanych nie doświadcza. Żyje sobie błogo całe życie stroniąc od bólu. Myślę że ogromny wpływ na niski wskaźnik dzietności ma to że kobiety już nie muszą rodzić. Nie muszą się męczyć ani poświecać właściwie za nic. Mają prawo być egoistyczne tak jak egoistyczni są faceci. Mają prawo decydować o swoim życiu i losie i one z tego korzystają. Moja babcia zawsze powtarzała kobiety mają przesrane od zarania dziejów. Co fakt to fakt.
@@flamenco108 oby dzieci sie nie rodziło wcale.Jeszcze więcej niechcianych sfrustrowanych redpilowców sie namnoży. Będziecie kwiczeć i tworzyć wyłącznie relacje męsko-męskie.
no to na Wigili u Premiera była odpowiedź ua-cam.com/users/shortsmlQ4sXaJCn4?fbclid=IwZXh0bgNhZW0CMTAAAR1IeuRexGCYbrtMzt31AyGc1DjztnkOKObGcTDvf-Jd2FAgzbXDdNLcpXk_aem_VEIJmltyu1xj_SCPtJEO3g
Odnośnie krajów srebrnej gospodarki i innowacji: one nie będą innowacyjne w sensie kreatywności. One będą zmuszone wdrażać innowacyjne rozwiązania innych. I to jest oceniane.
Świetny ekspert od demigrafi - fakt. Podkastu słuchałem z wypiekami na twarzy, jednak trochę byłem zawiedziony całkowitym pominięciem zmian jakie zaszły w podejściu kobiet do wyboru partera, związku w końcu wychowaniu w określonych warunkach dzieci które mają w przyszłości potencjalnie mieć swoje dzieci. Nawet miałem wracacie że ekspert winę za niska dzietność zrzuca na osoby które dzieci z biologicznego punktu widzenia nie mogą mieć - mężczyzn.
Instytut Pokolenie zbadał kim są bezdzietne kobiety w PL i statystycznie jest to kobieta po szkole zawodowej ,a nie specjalista po studiach, który mógłby kupić 3 mieszkania.
Ariel Drabiński nie tylko jest specjalistą od demografi, jeszcze jest dobrym mowcą.
Najelpsza rozmowa na temat demografii jaką widziałem, a ostatnio widziałem kilka z ludźmi promującymi swoje książki.
Pan Ariel jest wg mnie najlepszym specjalistą od tlumaczenia zagadnienia demografii.
Ale to nie zmienia faktu, że o demografii mówimy od dekad a niewiele się zmienia. Osobiście już nie wierzę w powrót do zastępowalności pokoleń. Musimy raczej myśleć o tym jak zapewnić państwu stabilne funkcjonowanie w otoczeniu spadającej liczby ludności i jak zagospodarować osoby w wieku emerytalnym by były w stanie funkcjonować w na tyle dobrym stanie by obniżyć koszty ich utrzymania. Czy to poprzez programy wspomagające zatrudnianie emerytów czy wzmocnić ich fizycznie podnosząc ich produktywność.
Ps: odnośnie mądrej polityki emigracyjnej sugerowałbym to co Profesor Piątkowski w rozmowie z Mazurkiem zaproponował (za jakimś internautą) zbudujmy szkoły w krajach biednych by wykształcić sobie potencjalnych emigrantów. Wtedy możemy eksportować wiedzę i kulturę a importować własnoręcznie wykute talenty. A najlepszym z nich zapewniać stypendia na akademiach rolniczych, politechnikach i akademiach medycznych.
Prowadzący dobrze i merytorycznie przygotowani
Po co rodzić dzieci? Żeby służyły takim, co wykorzystują stanowiska do gromadzenia majątków, jak Morawiecki czy Obajtek?
Świetna rozmowa. Jak zwykle, Ariel Drabiński był niezawodny.
Fajny materiał
każdy na starość będzie gnić, nawet ci co mają dzieci 🙂
Warto pamiętać, że taki imigrant może wybrać USA/UK/Kanadę, gdzie bez problemu dogada się po angielsku którego uczą już wszędzie. Ma też do wyboru Holandię, Szwecję czy Finlandię, w których bez problemu można pracę dostać z samym angielskim, a jednoczesnie mówią w językach, które są spokrewnione z angielskim. I on wybierze Polskę tak? Imigranci z Afryki, którzy mówią po Francusku, Holendersku, Niemiecku z byłych koloni, NIGDY nie przyjadą do Polski. A imigranci z Ameryki Południowej wybiorą Hiszpanię czy Portugalie, bo znają język. Jedyny kierunek z którego jesteśmy w stanie zbierać ludzi to wschód, a tam źródełko w postaci ukrainy już wyschło, zostali tak naprawdę nam Białorusini i Rosjanie. A ich demografia jest w jeszcze gorszym stanie niz nasza.
W Finlandii znając wyłącznie angielski możesz dostać pracę na dwa sposoby:
1) Jako wysoko wykwalifikowany specjalista - lekarz, inżynier, doktor/profesor uniwersytecki itp
2) W kebabie na rogu albo na magazynie.
Nie ma drogi pośrodku. Podobnie jest zapewne Holandii i Szwecji, aczkolwiek tam nie byłem, więc nie wypowiem się.
Akurat obecnie mamy najniższą dzietność na kontynencie , ale co do zasady masz rację 😢
Game over!
Francja ma taki sukces demograficzny, że urodziło się tam najmniej dzieci od II Wojny Światowej i zapewne w tym roku pobiją swój rekord niskiej dzietności z poprzedniego roku
W dalszym ciągu jest to poziom dzietności o którym my możemy tylko pomarzyć. Gdybyśmy mogli, to wzięlibiśmy ich rekordowo niski poziom z pocałowaniem dłoni. Zatem tak, ich niechlubny rekord w perspektywie globalnej nadal jawi się jako sukces.
ile ludzi dożyje 70 lat, wystarczy się przejść po pierwszym lepszym cmentarzu 40, 50 60 lat tam powiedziałbym że jest ich najwiecej, odprowadzali składki Zus, a nie dożyli emerytury, więc gdzie te pieniądze?
Mamy kryzys relacji damsko męskich
Niskomarżowa gospodarka (brak know how, pełna zależność od inwestycji zagranicznych), brak realnego urlopu macierzyńskiego (każdy rodzic powie, że 1 rok to żart), zbyt mała liczba przedszkoli oraz bardzo niska jakość i dostępność służby zdrowia to główne problemy. Do tego dochodzą jeszcze dysfunkcyjny, zapatrzony w siebie system polityczny oraz brak pozytywnych prognoz zarówno dla UE, jak i Polski
Niezłe bzdury taki trolling na 3+.
Chciałbym brać udział w spotkaniu z Panem Arielem.
Odnośnie do ostatniego pytania Pana Marka - jak siedemdziesięciolatek dojdzie do wniosku, że jednak warto było mieć dzieci to już nic z tym nie zrobi - być może jego przykład poruszyłby młodszych członków jego rodziny, ale żeby tak było owi młodzi członkowie po pierwsze musieliby istnieć a po drugie musieliby wiedzieć o jego sytuacji. Obecnie przecież też jest masa starszych, samotnych ludzi i to nikogo nie zachęca do posiadania dzieci.
Pomijając już fakt, że założenie dzieci na pewno się mną zajmą na starość jest bardzo ryzykowne, bo może się wydarzyć tyle rzeczy że to nie jest bardzo pewna inwestycja.
Mówię to z przesadą, ale jak tak dalej pójdzie eutanazja będzie domyślną formą "leczenia na NFZ" za kilkadziesiąt lat.
też tak sobie dzisiaj właśnie przemysliwałam. najdalej za 20 lat eutanazja bedzie legalna bo dla systemu to bedzie oszczedność. a dogorywać w szpitalu nie mam zamiaru, jesli mi rozumu nie odejmie na starość to zemrę sobie we własnym łóżku a nie między obcymi na siłę utrzymywana przy życiu o zerowej jakości
@@monikaurban1294 smutna perspektywa, a najgorsze jest to, że wcale nie masz pewności, że będziesz miała wybór eutanazja albo umieranie w szpitalu przykuta do aparatury, po prostu może nie być tego szpitala i prawdziwa alternatywa będzie wyglądać tak: eutanazja albo samotne umieranie w domu bez niczyjej pomocy czy opieki medycznej. Trochę jak w trakcie pandemii, jak miałaś "szczęście" to było dla ciebie łóżko w szpitalu a jak nie to "nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi".
Diagnoza sytuacji poprawna jednak propozycje zmian tej sytuacji to stek bzdur. Dużo bardziej do zwiekszenia dzietności przyczyni się zbanowanie instagramia niz 80000zł na dziecko lub szkoła za płotem.
Nadal, to może by się ruszyło za 20-30 lat, a widocznie zmieniło za 40-50 jak dzieci tych dzieci bez insta weszły na rynek pracy. Ariel sam powiedział, że jego pokolenie jest już stracone.
Gdziekolwiek na świecie, nie tylko w Polsce (oczywiście moim skromnym hemhem zdaniem), przyczyną spadku dzietności jest obserwacja potencjalnych rodziców, że wejście w rodzicielstwo jest odmianą masochistycznego frajerstwa.
Tyle w skrócie.
A nieco dłużej: oczywiście, że ludzie chcieliby mieć dzieci. Ale dzieci, poza pozytywnym, miodokarmelowym, sentymentalnym aspektem durnie uśmiechniętej "rodziny" z reklamy np. margaryny, wiążą się zasadniczo z obowiązkami. Dodatkowymi obowiązkami, które dziś nie stoją na pierwszym miejscu PRZED np. pracą. Najpierw np. praca (bo np. obowiązki państwowe też), a dopiero potem dzieci. A do tego dochodzą rozliczne pokusy współczesnego świata, które pozwalają stan bezdzietny przedłużyć do granicy płodności. I kiedy ludziska orientują się, że dzieci to nie tylko ciężki obowiązek, ale też zwykła realizacja własnej, psychiczno-biologicznej potrzeby, która zapewnia spokojną starość (nie z powodu, że dzieci się tobą zajmą, tylko że mózg ci się odpowiednio przebudował), to już jest za późno. A na razie łatwiej jest robić karierę, jeżeli nie ma się dzieci na karku. Łatwiej jest się utrzymać. Łatwiej kupować rozliczne przyjemne rzeczy. Zależnie od poziomu materialnego, z którego kto startuje - generalnie jest ŁATWIEJ bez dzieci. Czyli: trzeba być ciężkim frajerem, żeby się dodatkowo obciążyć grupką darmozjadów (kaszojadów), którzy na dodatek, podążając za wszechobecną propagandą wylewającą się z filmów i filmików, uznają cię za ciężkiego idiotę - między innymi dlatego, że je zrobiłeś i utrzymałeś!
Bo prawdą jest, że dzieci dziś w nowoczesnym kraju kosztują tyle, co nowe (nieduże) mieszkanie sztuka. Czyli wniosek jest prosty: zamiast dzieci mogę sobie kupić 2-3 mieszkania na wynajem i jestem ustawiony. Spłacanie kredytu trwa mniej więcej tyle, co obciążenie dziećmi. A nie ma pieluch, odrabiania lekcji, kłopotów z narkotykami, ciągłego niepokoju itp. Oczywiście: bez dzieci niedługo będzie dużo mieszkań i mało chętnych, żeby w nich mieszkać. To znaczy: dzieci tych, co sobie je zrobili zamiast kupić mieszkanie, nie będą miały pieniędzy, żeby wynająć mieszkanie od tych, co zamiast w dzieci zainwestowali w mieszkania. Paradoks.
Z powyższego, nieco chaotycznego, rozumowania wynika jedna, generalna recepta na dzietność: posiadanie dzieci powinno się stać PRZEWAGĄ, a nie handicapem w życiu. Wtedy wszyscy zaczną je robić, aż się kurz podniesie! Kiedy posiadanie dzieci zacznie gwarantować liczne, rozliczne przewagi w życiu, wtedy zacznie się to opłacać.
Problem z dzietnością nie jest niczym nowym. Wystąpił już w starożytności - zarówno w Grecji jak i w Rzymie. I w obu wypadkach został "rozwiązany" w taki sam sposób: zanim społeczeństwa dopracowały się jakiejś rady na ten problem, przyszli barbarzyńcy i ich podbili. U nas też się to już zaczyna.
Z tego miejsca chciałbym się pokłonić naszym przyszłym, czekoladowym władcom.
Różnica jest taka że kobieta te dzieci musi stworzyć, im więcej tym więcej lat musi swój organizm eksploatować który już nigdy nie wróci do stanu pierwotnego, facet natomiast nie musi robić nic żeby 3 dzieci mieć. Efekt jest taki że faceci znacznie częściej deklarują chęć posiadania dzieci niż kobiety i wcale nie dziwota. Idziesz do roboty, po robocie tv i piwko, czekasz rok i w prezencie dostajesz równe prawa rodzicielskie.
@@Miki199000 Niestety, to wcale nie jest takie proste. I oczywiście nawet gdyby było prawdą, to właśnie: do tanga trzeba dwojga, a w równaniu są dwie strony. Kobieta musi dziecko urodzić i odchować, ale o ile łatwiej się to odbywa, gdy ma wsparcie mężczyzny. Tak ten świat jest urządzony, że mężczyzna uczestniczy w procesie jako zewnętrzny dostawca - poprzez to ułatwia życie kobiecie, która może się zająć całą biologiczną stroną tworzenia nowego człowieka.
Ale oczywiście wszystko to dopiero PO decyzji o posiadaniu dzieci. Natomiast kwestią demograficzną jest, aby ta decyzja była pozytywna. Gdyby podstawową przyczyną upadku dzietności był brak zaufania kobiet do mężczyzn - to by dość łatwo wyszło w statystykach. A nie wychodzi. Zatem przyczyna jest inna. Moim zdaniem taka, jaką wskazałem.
@@flamenco108 cały trud spoczywa na barkach kobiety. Facet żadnych dolegliwości z ciążą związanych nie doświadcza. Żyje sobie błogo całe życie stroniąc od bólu. Myślę że ogromny wpływ na niski wskaźnik dzietności ma to że kobiety już nie muszą rodzić. Nie muszą się męczyć ani poświecać właściwie za nic. Mają prawo być egoistyczne tak jak egoistyczni są faceci. Mają prawo decydować o swoim życiu i losie i one z tego korzystają. Moja babcia zawsze powtarzała kobiety mają przesrane od zarania dziejów. Co fakt to fakt.
@@Miki199000 To prawda. Kobiety mają przechlapane. A mężczyźni żyją sobie błogo stroniąc od bólu 😀
@@flamenco108 oby dzieci sie nie rodziło wcale.Jeszcze więcej niechcianych sfrustrowanych redpilowców sie namnoży. Będziecie kwiczeć i tworzyć wyłącznie relacje męsko-męskie.
Ale obcokrajowcy rodza sobie swoich ludzi w Polsce
No jak to co dzieci z probówki nie koniecznie rodzących przez kobiety
no to na Wigili u Premiera była odpowiedź ua-cam.com/users/shortsmlQ4sXaJCn4?fbclid=IwZXh0bgNhZW0CMTAAAR1IeuRexGCYbrtMzt31AyGc1DjztnkOKObGcTDvf-Jd2FAgzbXDdNLcpXk_aem_VEIJmltyu1xj_SCPtJEO3g
Odnośnie krajów srebrnej gospodarki i innowacji: one nie będą innowacyjne w sensie kreatywności. One będą zmuszone wdrażać innowacyjne rozwiązania innych. I to jest oceniane.
Panie ariel jak mówił poprzedni premier. Jest 120mln młodych Nigeryjczyków i sprawa załatwiona 😂
Hipergamia p0lek.Oto powód.
Świetny ekspert od demigrafi - fakt. Podkastu słuchałem z wypiekami na twarzy, jednak trochę byłem zawiedziony całkowitym pominięciem zmian jakie zaszły w podejściu kobiet do wyboru partera, związku w końcu wychowaniu w określonych warunkach dzieci które mają w przyszłości potencjalnie mieć swoje dzieci. Nawet miałem wracacie że ekspert winę za niska dzietność zrzuca na osoby które dzieci z biologicznego punktu widzenia nie mogą mieć - mężczyzn.
Tyle że ten bezdzietny nie wydawał na dzieci więc kupił sobie 3 mieszkania które wynajmuje zaś ten który ma dzieci nie ma tej poduszki finansowej
Jak kogoś stać na 3 mieszkania to stać i na dzieci...
Instytut Pokolenie zbadał kim są bezdzietne kobiety w PL i statystycznie jest to kobieta po szkole zawodowej ,a nie specjalista po studiach, który mógłby kupić 3 mieszkania.
Komu będzie wynajmować?
@@krzysztofiksde8637 Zależy gdzie to mieszkanie, jeśli w jednym z największych miast to przez kilka najbliższych dekad nie będzie z tym problemu.
Populacja największych miast już na obecną chwilę się zmniejsza