"Mowa chleba", Elżbieta Łapczyńska || RECENZJA

Поділитися
Вставка
  • Опубліковано 16 січ 2025

КОМЕНТАРІ • 5

  • @ewelinanyckowska1993
    @ewelinanyckowska1993 6 місяців тому

    Dziękuję za recenzję i już wiem, że to książka nie dla mnie. Za ciężko, za strasznie. Czytałam Bukareszt Małgorzaty Rejmer i część książki opowiadająca o nielegalnych aborcjach i niewyobrażalnym dramacie całego społeczeństwa była bardzo trudna. Tak samo jak niesamowity, wbijając w fotel film " 4 miesiące, 3 tygodni, 2 dni".

  • @Joanna55.
    @Joanna55. 6 місяців тому +1

    Małgorzaty Rejmer przeczytałam " Błoto słodsze niż mióď"- wstrząsającą, a "Ciężar skóry" mam zamiar przeczytać w tym roku, bo jest w wyznaczonych (13 książek) do przeczytania.

  • @przemekkow7485
    @przemekkow7485 6 місяців тому +1

    Bookiecik

  • @bozenas.6830
    @bozenas.6830 6 місяців тому

    Szczerze powiedziawszy nie polecam tej książki, a na pewno nie tym czytelnikom, którzy oczekują standardowej powieści. Po przeczytaniu „Bestiariusza Nowohuckiego” powinnam wiedzieć, czego się mam spodziewać. W Mowie chleba jest to samo - połączenie opisu zła, brzydoty, ludzkiej podłości z poetyckim baśniowym językiem. I chociaż większość recenzentów twierdzi, że dzięki takim zabiegom autorka unika „pornografii przemocy”, ja jestem innego zdania. Uważam, że właśnie je podkreśla, uwypukla, czyni jeszcze straszniejszym. Podczas lektury czułam się oblepiona brudem, bezdusznością, podłością, bestialstwem. Chciałam jak najszybciej uciec z tego świata i chcę jak najszybciej zapomnieć o tej książce. Nie uczyniła mnie osobą bardziej wrażliwą. Wręcz odwrotnie w miarę czytania miałam w sobie coraz mniej empatii, stawałam się coraz bardziej nieczuła i zdystansowana do losu tych kobiet i dzieci. I może właśnie o to autorce chodziło, że po przekroczeniu pewnej granicy zła, z którym mamy do czynienia, aby nie zwariować, musimy się obudować jakimś pancerzem obojętności.
    Po rozstrzelaniu Ceausescu, w 1990 roku w takich sierocińcach jak ten opisany w książce, przebywało ponad 170 tys. dzieci zaniedbanych w niewyobrażalnym wręcz stopniu. I właśnie o tym koszmarze autorka postanowiła napisać coś na kształt najokrutniejszej z baśni braci Grimm. Moim zdaniem odebrała człowieczeństwo wszystkim - sierotom, kobietom, ale ani słowem (nawet baśniowym lub poetyckim) nie wspomniała o twórcach tego zła. Rozumiem, że zło rodzi zło, że każde zwierzę (opiekuńcze, dające mleko świnie, przylatujące ptaki, płaczące lisy) to szlachetne istoty w porównaniu z ludzkimi potworami, ale taki sposób przedstawienia tej tragedii niezbyt mnie nie przekonuje.

    • @bookiecik
      @bookiecik  6 місяців тому

      Z apoteozą i pornografią przemocy mamy do czynienia np. w książce "Mama od tortur" Rayana Greena czy w książkach Maxa Czornyja. W przypadku powieści Łapczyńskiej nie miałam w ogóle podobnego odczucia. To po prostu surrealistyczny, naturalistyczny, nieco artystyczny sposób opisania bestialstwa, jakiego dopuścił się Ceaușescu, bo "zwykłe" słowa i styl nie udźwignęłyby tego dramatu i byłyby, w moim odczuciu, epatowaniem zła właśnie. Dodatkowo Autorka nie przywołuje ofiar z imienia i nazwiska, pisze dosyć ogólnikowo, ukazując po prostu ogół i bezmiar tragedii. W tekście czarno na białym nie pada, iż opisane zdarzenia odnoszą się do prawdziwych wydarzeń. Wszystko jest w sferze domysłu i można całość traktować jako literaturę piękną, choć brzydką w swym wydźwięku. I tak właśnie radziłabym ten tekst odczytywać.