Kiedyś znajomy podarował mi gitarę, na której sam kiedyś chciał się uczyć grać ale zbierała tylko kurz. Klasyczna gitara, marka no-name (starta porządnie nalepka w pudle), gdzie podstrunnica była wykonana z dolepionego arkusza winylu z naniesionymi nań progami, sprzęt z końca lat 70-ych. Niestety, winyl się rozpadał przez co ostre krawędzie kuły niemiłosiernie dłoń podczas grania. Dlatego postanowiłem go zdjąć - odszedł bez większego problemu. W ten sposób uzyskałem właśnie gitarę klasyczną typu fretless, która dobrze brzmiała jak na taki produkt. I nie miałem większych problemów z graniem na nim - zarówno akordów jak i melodii. Niestety, kuzyn ją ode mnie pożyczył i już jej nie odzyskałem, dlatego cieszy mnie fakt, że niektórzy lutnicy robią takie sztuki, choć wolałbym pełnowymiarowy instrument, najlepiej z wcięciem na dłoń by mieć możliwość wygodnej gry w wyższych pozycjach.
A jaki jest sens takiej gitary? Co ona ma w zamierzeniu spełnić? Poruszanie po skalach staje się trudne, nie mówiąc o solowych improwizacjach, to samo z akordami. Rozumiem,że atrakcją może być ta płynność i przenikanie się dźwięków ale to bardziej kojarzy się z muzyką Dalekiego a też i Bliskiego Wschodu, może Indii...
W moim przypadku nie miałem problemu żeby zagrać na takim instrumencie - opisałem w komentarzu do filmu mój przypadek. Podejrzewam że to tak jak z gitarami z wachlarzowymnukładem progów, lub z żłobieniami -jak w Fenderach Malmsteena - kwestia przyzwyczajenia dłoni. A ten egzemplarz ma naniesione linie progów, co znacznie ułatwia orientację, chociaż mi to już nie jest potrzebne - 24 lata gry na instrumencie robi swoje.
Fretless przy klasyku to pomyłka . Ta specyfika wydobywania dźwięku to kontrabas czy skrzypce ewentualnie gitara basowa . Klasyk tylko traci , brzmi jak niedorobiony sitar . :)
Elegancko💥
Kiedyś znajomy podarował mi gitarę, na której sam kiedyś chciał się uczyć grać ale zbierała tylko kurz. Klasyczna gitara, marka no-name (starta porządnie nalepka w pudle), gdzie podstrunnica była wykonana z dolepionego arkusza winylu z naniesionymi nań progami, sprzęt z końca lat 70-ych. Niestety, winyl się rozpadał przez co ostre krawędzie kuły niemiłosiernie dłoń podczas grania. Dlatego postanowiłem go zdjąć - odszedł bez większego problemu. W ten sposób uzyskałem właśnie gitarę klasyczną typu fretless, która dobrze brzmiała jak na taki produkt. I nie miałem większych problemów z graniem na nim - zarówno akordów jak i melodii. Niestety, kuzyn ją ode mnie pożyczył i już jej nie odzyskałem, dlatego cieszy mnie fakt, że niektórzy lutnicy robią takie sztuki, choć wolałbym pełnowymiarowy instrument, najlepiej z wcięciem na dłoń by mieć możliwość wygodnej gry w wyższych pozycjach.
A jaki jest sens takiej gitary? Co ona ma w zamierzeniu spełnić? Poruszanie po skalach staje się trudne, nie mówiąc o solowych improwizacjach, to samo z akordami. Rozumiem,że atrakcją może być ta płynność i przenikanie się dźwięków ale to bardziej kojarzy się z muzyką Dalekiego a też i Bliskiego Wschodu, może Indii...
W moim przypadku nie miałem problemu żeby zagrać na takim instrumencie - opisałem w komentarzu do filmu mój przypadek. Podejrzewam że to tak jak z gitarami z wachlarzowymnukładem progów, lub z żłobieniami -jak w Fenderach Malmsteena - kwestia przyzwyczajenia dłoni. A ten egzemplarz ma naniesione linie progów, co znacznie ułatwia orientację, chociaż mi to już nie jest potrzebne - 24 lata gry na instrumencie robi swoje.
takie zamówienie…
thX
Fretless przy klasyku to pomyłka . Ta specyfika wydobywania dźwięku to kontrabas czy skrzypce ewentualnie gitara basowa . Klasyk tylko traci , brzmi jak niedorobiony sitar . :)
Może gdyby to byla pełnowymiarowa gitara - bo tutaj to chyba 3/4 - to może brzmiałaby lepiej?