Ubóstwiam starego znachora przez jakiś czas jak jeździłam do przyszłych teściów w tv leciał znachor nie wiem co za stacja go puszczała ,nikt nigdy nie wpadł na pomysł aby przełączyć czy marudzić .Ostatnio narzeczony stwierdziła ,że nie oglądał nigdy początku więc obejrzeliśmy. Sceptycznie podchodziłam do nowej wersji i jakże niepotrzebnie jest to remake filmu tak myślę film jest naprawdę dobry,czuję te retro w filmie ,scenografia mogę polecić zarówno oryginał jak i nowy . Należy patrzeć na nowego znachora jako odrębny film nie jak poprawianie dzieła wcześniejszego .
Każdy ojciec ogląda co roku znając dialogi. Za dzieciaka zawsze myślałem że to jakiś słaby film do dziadów. Lecz rok temu go obejrzałem i zrozumiałem dlaczego ten film jest tak kultowy. Kiedy padły słowa ,,To prof. Rafał wilczur" przeszły mnie ciarki. Piękny film.
Jestem fanką Znachora 1981 i ogląda go co roku. Znachor jak Kevin musi być. W nowej wersji zgrzytało mi słownictwo. Kiedyś nikt na wsi nie mówił tak poprawnie i wyraźnie.
Nie widziałam wersji z 1937 (być może sobie zobaczę, skoro podobno jest na yt), ale obejrzałam obie późniejsze adaptacje i czytałam książkowy pierwowzór oraz także drugą część "Profesor Wilczur", dlatego volta charakteru postaci Dobranieckiego nie zaskoczyła mnie aż tak bardzo. Miałam dyskomfort przy momentach, gdy scenariusz odchodził od pierwowzoru historii i wprowadzał coś od siebie, ale to nie jest minus, bo zmiany są ciekawe. Izabela Kuna jest świetna w roli jędzy o kamiennym sercu, ale jak dla mnie była już tak przerysowana, że nierealna, wytrącało mnie to. Miałam też nadzieję, że pojawi się motyw, którego brakowało mi w filmie Hoffmana, bo bardzo go lubiłam w książce; jak Marysia i hrabia zastanawiają się nad pochodzeniem Antoniego Kosiby i prowadzą mini śledztwo, bo Leszek jako człowiek z wyższych sfer zwraca uwagę, że Antoni potrafi prowadzić z nim konwersację na poziomie, którego żaden chłop nie byłby w stanie prowadzić i wypowiada się zupełnie nie jak chłop. Nie było go, więc cóż, jest to element wyjątkowy dla literackiej historii. A co do przesłodzonego zakończenia, to ja jestem bardzo zadowolona z niego. Pozwolili Znachorowi na bycie szczęśliwym, a to, że jest nieszczęśliwy i samotny mnie uwierało jak kamień w bucie. Podoba mi się netflixowe zakończenie. A poza Lichotą - Zośka to wygryw filmu.
Jestem wielką fanką ,,Znachora" Hoffmana.Oglądałam go chyba ze 30 razy i za każdym razem w tych samych momentach się wzruszam(wiem,jestem nienormalna🙃).Jestem również fanką Jerzego Bińczyckiego. Wspaniały aktor. I muszę przyznać,że faktycznie lekko rozczarowała mnie końcówka filmu. Takie szczęśliwe zakończenie na słodko.Ale Leszek Lichota to strzał w sedno.Wybór odtwórcy głównej roli idealny,pięknie zagrane.Bardzo przyjemnie oglądało mi się ten film,były wzruszenia i momenty gryzienia palców z nerwów. Jednym słowem emocji nie brakuje.Absolutnie nie jestem rozczarowana. Teraz jestem na etapie czytania książki. Najwyższa pora. Polecam każdemu ,kto lubi ten film, właśnie przeczytanie również książki. To dopiero emocje.Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Film mi się podobał. Samo pokazanie scenografii Warszawy międzywojennej oraz polskiej wsi było dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Cieszę się, że zmienili akcenty i trochę przeinaczyli historię, bo mimo iż uwielbiam Znachora z '81 to chyba nie przerbnąłbym przez tą samą historię raz jeszcze. Na plus jeszcze mogę wspomnieć początek filmu i zażewia wszystkich realcji oraz wątków. Film z '81 pozostawiał wiele niedopowiedzeń, ten zaś wiele wyjaśnia. Niestety dla mnie siada cały III akt z finałem. Jest on w jednym momencie rozwleczony jak i dzieje się niezwykle szybko. Wszystko następuje po sobie na zasadze odchaczenia zdarzeń. A scena w samochodzie mnie zawiodła, bo takie łączenie faktów jakie miała Marysia to by jej sam Sherlock mógł pozazdrościć. Cóż ja oceniam go tak 7/10. Na pewno warto dać mu szansę, bo jest parę aspektów, które są lepiej wykonane niż w adaptacji z '81, ale dla mnie i tak wygrywa tutaj dzieło Hoffmana❤.
"Znachor" z 1937 r. jest na yt za darmo. Należę do rzadkich fanów tej wersji, różnice? Marysia nie pracuje w sklepie a w kinie, no i nie ma kultowej sceny w sądzie, Wilczur odzyskuje pamięć na cmentarzu (jego tożsamość również jak w wersji z lat 80. wyjawia prof. Dobraniecki). Nie ma co porównywać filmów, bo i inne środki artystyczne i inna technika, ale główny bohater, grany przez Kazimierza Junoszę Stępowskiego jest świetnie zagrany, i prof. Dobraniecki (Józef Węgrzyn), młodzież - naiwnie urocza, no i vis comica pani Ćwiklińskiej. Co do nowego "Znachora", mnie się podobał. Oczywiście na pochwałę zasługuje (jak zawsze) Leszek Lichota i pani co grała Zośkę. obejrzę nie raz z przyjemnością.
W kwestii zakończenia wersja 1937 jest wierna książce w której (o ile dobrze pamiętam)to pan chirurg sobie szybciutko w sądzie skalkulował w myślach że teraz to on jest "tym sławnym chirurgiem" a jak publicznie wyjawi tożsamość profesora Wilczura to znowu przyszłoby mu żyć w cieniu dawnego przełożonego.
@@stanisawszczypua9076 i na tym opiera się druga część filmu (bodaj z 1938 r. „Profesor Wilczur”), gdzie już po odzyskaniu tożsamości i posady w szpitalu, na uczelni i sławy Wilczur bryluje, a Dobraniecki jest (jak to określa jego żona) „zawsze tylko zastępca”, a sfrustrowany Dobraniecki robi intrygę i czarny PR Wilczurowi w efekcie czego ten wyjeżdża znów na wieś. A reszta… polecam obejrzeć. Tak, pierwszy „znachor” przy zakończeniu jest dużo bardziej wierny książce.
Film z 1937 jest na yt. Od momentu pojawienia się Kosiby u Prokopa ogląda się bardzo dobrze i z humorem. Zakończenie inaczej, bal zamiast łódek czy kina. Ktoś gdzieś się czepiał, że w najnowszej wersji nie ma gwary. W tej z 1937 też w zasadzie nie ma gwary. Wszystkie 3 wersje są bardzo dobre, choć każda trochę inna. ua-cam.com/video/V2TumlxRM3Y/v-deo.html
Ja wersję z lat 30 oglądałam za dzieciaka i pamiętam nawet lepiej od tej z 80, bo jakoś u mnie w domu to się Potop oglądało a nie Znachora :P I to co pamiętam najwyraźniej, to wypadek i operację młodego parobka i że w tamtej wersji zrobiła ta scena na mnie ogromne wrażenie. I wspaniałą Ćwiklińską, którą uwielbiałam od dzieciaka. A za nowego zaraz się wezmę i mam nadzieję z przyjemnością obejrzeć.
Napisze tak. Oba filmy są dobre , jednak mnie bardziej urzeka wersja z 1981 roku. Aktorzy wcielający się w główną postać wspaniali w obydwu filmach. Jednak są pewne momenty w tej nowej wersji które mi nie do końca pasują . Myślę że każdy ma swoje spojrzenie na te filmy wiadomo . Ja wybieram starszą wersję , a scena jak Leszek odnajduje Marysię i rzuca jej do nóg róże , będą mnie wzruszać do końca życia. Pozdrawiam wszystkich .
Jejku, nie mogłam się doczekać Waszej oceny Znachora! I miałam nadzieję, że będziecie mieć takie same odczucia jak ja. Postać Zośki wspaniała! Zakończenie, zgadzam się całkowicie, brakowało czegoś, tak jak wcześniej niektóre sceny rozciągnięte, to zakończenie nagle takie jakieś za szybko się wydarzyło, ale całość bardzo bardzo mi się podobała 😊
Obejrzałam 3 wersje Znachora... w odstępie kilku lat.... każda mi się podobała. W każdej można dowiedzieć się nowych rzeczy. Myśle ze w 1 oraz ostatnia ekranizacja mają wspólny mianownik w postaci historii żony prof. Wilczura. Dlaczego i gdzie odeszła jego żona. W obu filmach pokazana została leśniczówka. Jako ciekawostkę mogę dodać, iż ten sklepik (budynek) w którym pracowała Marysia w wersji Hoffmana dalej stoi w centrum Bielska Podlaskiego.
Książkę czytałam jest tam taki ciekawy fragment : Marysia czyta tomik francuskiej poezji i odwiedza ja Antoni. Zaciekawiony zagląda do książki i zaczyna czytać na głos po francusku. Marysia jest zdumiona że ktoś taki jak on zna język francuski. Miłe jest to że w nowej wersji to pokazali w inny sposób ( rozmowa Marysi z Leszkiem w gospodzie) 🙂
Pierwszy Znachor jest na UA-cam, tylko z takim zastrzeżeniem: Ma 3 części: 1. z 1937 2. z 1938 3. z 1939, ale zaginął w trakcie wojny i nie jest nigdzie dostępny. Pierwsza wersja jest mocno wierna 3 książkom Mostowicza, a ta z lat 80 i ta Netflixa mniej.
No nieee… obejrzałam i nie porwał mnie. Dużo dodatkowych wątków i mnogość postaci sprawia, że główny bohater trochę przechodzi na drugi plan. Raziły mnie idealnie białe i odprasowane części garderoby - tak nie wyglądała wieś na początku XX wieku… no i ta okropna peruka głównej bohaterki - odstającą z każdej strony, jak prasłowiańską strzecha…. Brrrr… no dla mnie NIE 🤪
Obie wersje są fantastyczne - nie ma sensu ich porównywać ❤️ Zaczęłam od wersji 2023, potem obejrzałam klasyczną z 1982. Każda to majstersztyk, obie polubiłam - uwierzyłam w tę historię i w te postacie.
Postać Dobranieckiego wbrew pozorom wcale nie ma nadane nowe cechy. Książka „Znachor” nie kończy się na jednej części, jest jeszcze druga „Profesor Wilczur”w której właśnie Dobraniecki z zazdrości wrabia swojego przyjaciela w błąd lekarski i przejmuje za niego klinikę. W tej drugiej części Znachor ma romans z młodszą kobietą, która szaleje na jego punkcie. Oglądając tę wersje, miałam wrażenie ze czerpano z obu części książki, czy tak było nie wiem, ale jeśli nie to byłby to wyjątkowy zbieg okoliczności.
Też obejrzałem nową wersję a potem starą 1982. Bardziej pasuje mi starsza, lepiej opowiedziana, ale nowa ma kilka plusów i zdecydowanie to Lichota i Szymańczyk (Zośka)
Oglądałam starą wersję już jakiś czas temu, uwielbiałam. Nowa to spełnienie mojego mokrego snu o tym czym polski film może być. Dowód na to, że są w tym kraju ludzie, którzy potrafią nakręcić coś co nie jest dramatem wojennym albo komedią wątpliwej jakości. Zakończenie bardzo typowo melodramatyczne, dla mnie daje takie odczucie owinięcia w puchowy kocyk i powiedzenia "Już dobrze, widzisz?". Nie jest to absolutnie film wybitny, ani odkrywczy, ale taki ciepły i kojący, jak zupa pomidorowa babci.
Polecam.Też trochę się bałam. Kilka dni czaiłam się zanim zasiadłam przed telewizorem. Nie żałuję.Lichota to wybór idealny.Napewno wrócę do tego filmu za jakiś czas.
Dla mnie dobry film, i myślę że faktycznie dobrze, że te dwie wersje się od siebie różnią :) Leszek Lichota świetny, jak zawsze dla mnie zresztą 👍 i miałam przez pół seansu rozkminkę kogo mi przypomina Marysia i mnie oświeciło że to właśnie trochę taka polska Saoirse Ronan hah. Pozdrawiam:)
Bardzo mi się podoba Wasze podsumowanie na koniec :) Komu przeszkadza, że powstają nowe wersje?! W nowej wersji, bardzo podobały mi plenery, a niektóre ujęcia powodowały, że wracały wspomnienia sprzed dwudziestu lat, wakacji spędzanych na wsi :D I w końcu mamy w polskim kinie jakieś kobiety, które mają charakter, mają moc sprawczą (a nie są kobietami mafii)! Samo porównanie Lichoty z Bińczyckim - obydwaj zagrali świetne role, ale dla mnie, takie same! Bińćzycki może był bardziej nieśmiały, ale dla mnie to był ten sam Antoni Kosiba! Zupełnie inny był Junosza Stępowski w pierwszej wersji, ale to był zupełnie inny film! Uwaga Spoiler! Trzecia wersja kończy się dużo bardziej optymistycznie! Dwie pierwsze na grobem kobiety, która porzuciła głównego bohatera...
Lichota uratował ten film totalnie. Muzyka, obraz i Zośka mistrzowskie, ale reszta za bardzo sili się na uwspółcześnienie realiów międzywojnia. Marysia najpierw szuka pracy w karczmie a potem nagle ma środki na studia w mieście i cudem odzyskała mieszkanie ciotki. Wątek ogłupiający. Nie czułam żadnej bliskości i czułości wobec historii Marysi i Czyńskiego. „Znachor” nie musiał być wierną imitacją powieści, ale mimo wszystko „Znachorowi” przypisana jest rola rozrywania serca, baśniowość i dramaturgia. Beczę oglądając reklamę Allegro, a w nowej wersji „Znachora” nie uronilam łzy, nie czułam NIC z potężnego bagażu emocjonalnego scen z wersji Hoffmanna. Kilka absurdalnych i nierealnych wątków odstrasza mnie jeszcze bardziej. Jak scena sądowa i Marysia odkrywająca prawdę o ojcu. Warty obejrzenia tylko ze względu na Antoniego, Zośkę i podlaską scenerię. Netfilx stara się dopasować do coraz niższych wymagań widzów- wszystko podane na tacy. Zero niedopowiedzeń. Ja tego nie kupuję.
Zgadzam się praktycznie z każdym słowem. Wg mnie film warty obejrzenia jedynie dla aktorskiej pary Lichota oraz aktorka grająca Zośkę. Młodzi nie podołali moim zdaniem... ich uczucie nie jest dla mnie zbyt wiarygodne, nie czuje się tego napięcia co między duetem Dymna i Stockinger. Ale... miedzy tą dwójką podobno akurat iskrzyło nie tylko na ekranie. ;) Podsumowując, Lichota dźwignął ten film praktycznie tylko na swoich barkach.
Prawda? Ta rola Lichocie na pewno otworzy ciekawe rejony. Dymna i Stockinger nie do podrobienia. To mistrzowie. Netfilx pokazał nastolatków i ich miłości kompletnie nie rozumiem w tym filmie. Dla mnie ta para 1/10. Może faktycznie uczucie zostawili poza ekranem :) @@nymeria112
Ja widzialem raz tego starego znachora z lat 30-tych i dla mnie z kolei to był mój pierwszy Znachor 😂 poza kultowym finałem tego znachora z '81 ofc. Leciało normalnie w tv na tym kanale na ktorym zwykle lecą przedwojenne (cos typu film polski???) ale nie pamietam zbyt wiele z niego, tak że mój komentarz mało wniósł obawiam się 😂 U mnie w domu się w ogóle filmów polskich typu „lektury” nie ogląda, ale ostatnio obejrzeliśmy Ogniem i Mieczem, Potop i wlasnie tego Znachora z '81. Więc chyba czas na Znachora z Lichotą
Od momentu gdy znachor jest w więzieniu (uwielbiam krótką rolę Roguckiego) a Marysia wyjechała do miasta zaczynają się absurdy fabuły. Po pierwsze nie rozumiem motywacji zgłoszenia się samemu a po drugie skąd ona miała pieniądze i dlaczego tam pojechała. Na scenie w samochodzie się śmiałam tak samo jak na zakończeniu zero wzruszeń.
U mnie w domu Znachor z lat 80-tych ma status kultu, więc bardzo bałam się jak wyjdzie ta nowa adaptacja. I powiem tak, bardzo podobał mi się początek filmu, ale mniej więcej tak od połowy wszystko zaczęło się walić. Zgadzam się, że końcówka to już była kompletnie bez sensu. Tu przejdę w terytorium SPOILERÓW, więc jeśli ktoś nie chce czytać, proponuję przesunąć dalej. Co na plus: jak już wspomniałam, cały początek filmu bardzo mnie urzekł. Całe rozwinięcie tego wstępu było super ciekawe. Szczególnie to jak pokazali miłość profesora do córki. Leszek Lichota to był świetny wybór na do tej roli. Również nowa interpretacja postaci Marysi bardzo mi się podobała. Dziewczyna nie dała sobą pomiatać. Lubiłam też zmianę pracy w zwykłym sklepie na pracę w karczmie. Mogliśmy dzięki temu lepiej zobaczyć życie całej wspólnoty. Interesujące było także to, że Michał był przyjacielem z dzieciństwa Marysi i więcej go zobaczyliśmy. No i oczywiście Zocha, zrobili z niej konkretną kobitę. Zdecydowanie ocieplili jej postać (w starszej wersji potrafiła być trochę nieprzyjemna czasami). Rozumiem też czemu tutaj Antoni i ona mieli zdecydowanie _bliższe_ relacje. Samotna wdowa i samotny włóczęga po prostu potrzebowali bliskości drugiego człowieka. Chociaż ta scena w starszej wersji, gdzie Zocha przymila się do Antoniego pozostanie legendarna XD Co do zmiany roli Dobranieckiego w historii mam mieszane uczucia, bo z jednej strony to ciekawe, że został przedstawiony w innym świetle, ale z drugiej później nie trzymało się to kupy. Przechodząc więc do minusów: Z całym szacunkiem do aktora, ale kompletnie nie kupuję tej interpretacji młodego Czyńskiego. Dla mnie wygląda bardziej jak książę z Disneya niż dziedzic z tamtego okresu. Już bardziej przekonujący był ten aktor, co grał jego kolegę. Tak samo nie rozumiem, czemu Marysia tak szybko mu wybaczała za każdym razem, gdy zachował się jak gbur. To nie pasowało do jej postaci, która została tu wykreowana. I co najgorsze to, po prostu musieli zrobić scenę seksu Marysi i Leszka 🙄. To już był dla mnie gwóźdź do trumny. Po prostu nie rozumiem PO CO. Sam film wspomniał fakt, że w tamtych czasach nie patrzono przychylnie na takie relacje, szczególnie NIEZAMĘŻNYCH młodych kobiet. Jeśli Leszek byłby prawdziwym dżentelmenem i rozumiał swój status, to by nie śmiał plamić honoru Marysi. W starszej wersji miało zdecydowanie więcej sensu, że Zenek z zazdrości zaczął rozpuszczać plotki po okolicy, że oni ze sobą sypiają i to było źródłem dużo ciekawszego konfliktu. Chociaż nie przeszkadzało mi to w jaki sposób Zenek sprawił wypadek, ale brak ukazania jak tego żałował i jak została mu wymierzona sprawiedliwość to już minus. Kolejną bardzo złą zmianą według mnie jest to, Zocha ukradła narzędzia chirurgiczne. No skoro pokazali, że Antoni czuł bardzo mocną więź z Marysią, choć nie wiedział czemu, to powinien poruszyć niebo i ziemię, żeby ją uratować. A tutaj się strasznie wahał, co było nader głupie. I jeszcze taka drobnostka, ale to też było idiotyzmem: ktoś mi wytłumaczy jakim cudem Michał po złamaniu nóg dłużej dochodził do siebie niż Marysia po TREPANACJI CZASZKI???? Szczególnie, że jego wypadek nastąpił dużo wcześniej???? Nie mówię, że miał zaraz tańczyć i skakać, ale no ludzie!!! Następna rzecz, skoro już zrobili z hrabiny taką wielką zołzę (co było całkiem spoko) to czemu ona w końcu NIE wniosła tego oskarżenia o kradzież jest dla mnie nie pojęte. I jeszcze to, że Antoni SAM SIĘ NA SIŁĘ PRZYZNAWAŁ CHOĆ WCALE ICH NIE UKRADŁ 🤦♀ Również fakt, że zrobili ze starego Czyńskiego takiego pantofla mnie ogromnie denerwował. Bo teraz po co w ogóle okłamywali Leszka o śmierci Marysi? Kompletnie to nie miało sensu, jeśli ojciec zaraz się wygadał. Cała rozprawa to jest kompletna klapa. Gdyby Antoni nie miał porządnego adwokata to już dawno by w więzieniu siedział. To, że w ogóle się rozprawiali miało sens kiedy Leszek już wcześniej odnalazł Marysię is ON zafundował dobrego adwokata. Totalnie nie kupuję też tego nagłego olśnienia Marysi, że Antoni to jej ojciec Rafał Wilczur. Fajnym dodatkiem był ten młody lekarz, który jak się okazuje był chłopcem uratowanym przez Wilczura. Moim zdaniem on mógłby rozpoznać profesora, ale lepiej by to wyszło, gdyby jednak wcześniej było więcej interakcji między nimi. Na przykład, jakby wpadli na siebie w szpitalu może i dłużej porozmawiali i chłopak zacząłby bardziej drążyć temat. I tu przejdę do sprawy z Dobranieckim. Mam wrażenie, że twórcy nie potrafili się zdecydować, czy robić z niego serio wielkiego złego, czy jednak nie i wyszło to dziwnie. Bo po co się przejmował, czy Rafał Wilczur ma tę amnezję czy nie skoro naprawdę nie chciał, żeby sobie cokolwiek przypominał??? Albo pokazujcie, że on chce sabotować Rafała do końca, albo pokazujcie, że nie jest całkiem zepsuty i sumienie mu się odzywa i jednak to on ogłasza tę wielką rewelację na sali sądowej. Trochę się rozpisałam, ale takie są moje główne odczucia.
@@elzbietabednarz-cholewa7792 bardzo możliwe, przyznaję, że mam problem z zapamiętywaniem imion postaci, szczególnie drugoplanowych. Po prostu skojarzyłam, że Sonia i Zośka to kobiety pracujące we młynie, więc to ta sama osoba. Ale, że nie są, to nie mam z tym problemu. Teraz jak o tym pomyślę, to ten Michał z połamanymi nogami tez chyba miał inaczej na imię w starszej wersji.
@@annafirnen4815 To były zupełnie inne osoby. Sonia była synową młynarza Prokopa, żoną jego zmarłego syna. A połamane nogi miał Wasylko, który był najmłodszym synem młynarza Prokopa.
Zgadzam się co do sceny seksu Marysi i Leszka. Mam wrażenie, że film dopasowany został do współczesnego widza, dla którego wspólne życie przed ślubem to już norma. Rozumiem, ale nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam film, który potrafi opowiedzieć historię miłości bez scen łóżkowych. I to jest trochę smutne. Opowiedzieć o miłości bez wywalania wszystkiego na wierzch - to jest sztuka.
Przyznam, że zdecydowanie stary Zenek bardziej mi się podobał. Poprzez "stary" mam na myśli wersję Z 1981. Piotr Grabowski świetnie wykreował tę postać bo było w nim coś odpychającego, irytującego i kiedy się go widziało to miało mu się ochotę dać w pysk 😅 Szczególnie lubiłem jego kresowy akcent i uwielbiam przy ponownych seansach słuchać tego "Pani Marysju". Miód dla mych uszu. Netflixowy Zenek ani nie miał akcentu ani nie miał zbytnio wiele do zagrania bo występuje może ze 3-4 razy i jego sceny trwają może pół minuty maksymalnie. Może też inny aktor by się bardziej tu sprawdził, ciężko powiedzieć. Z kradzieżą rzeczy przez Zośkę i przyznawaniem się Kosiby do tego czynu rzeczywiście też miałem problem bo trochę lepiej by to wszystko grało ze sobą gdyby to on naprawdę ukradł te rzeczy. Podczas filmu mimo wszystko jest to w miarę wyjaśnione w taki sposób, że Czyńska MYŚLI, że to Kosiba je ukradł i grozi, że zgłosi go na policję jeśli Zosia nie zniknie z życia Czyńskiego. Gdy Kosiba się o tym dowiaduje, zgłasza się sam by uratować Zosię przed koniecznością zerwania znajomości z ukochanym. Brakowało mi również konsekwencji w czynach Czyńskiej bo na końcu filmu pojawia się na weselu a miałem nadzieję, że Czyński jej nie wybaczy tych wszystkich intryg i w pewnym sensie odsunie się od swojej matki. Mimo to hrabina ani razu nie zostaje ukarana za to, może poza byciem zruganą przez męża. Ogólnie nowa adaptacja bardzo mi się podobała jako wielbicielowi wersji Hoffmana ale uważam, że filmowi przydałoby się więcej czasu by pewne wątki bardziej wybrzmiały. Tymczasem długością chyba mniej więcej jest podobny do wersji z 1981 a mimo to stara wersja wydaje się być bardziej składna. Możliwe, że to jednak wina tego, że (co na plus) początek Netflixowego Znachora znacznie więcej czasu poświęca przestawieniu historii Rafała Wilczura z czasów, zanim został wędrownym znachorem. Zdecydowanie tutaj bardzo by pomogło podzielenie filmu na 2 części by móc pozwolić niektórym wątkom na więcej oddechu.
Też już jestem po seansie Znachora i mega mi się podobał. Leszek Lichota idealnie wykreował tę postać. Aktorka grająca Zośka mnie urzekła . Lekki zgrzyt miałam z postacią hrabiego i fakt Kuna jest od początku w roli którą nienawidzisz. Były momenty, w których faktycznie też mówiłam że za bardzo przedłużone ale film ma duży plus mino obaw że może wyjść kiepsko.
Dla mnie ten film to przykład tego co obecnie dzieje się w kinie hollywoodzkim .. Wyciągnięte i zaakcentowane role silnych kobiet ... Marysia trzepie się, ciska i rzuca, zupełnie jakby była harabianką a nie biedną sierotą .. Jej niby to ciężka praca w austerii jakoś do mnie nie przemawia .. Co ona robiła przy wyrębie drzew ? Ten szturm na dwór hrabiostwa Czyńskich ... co to było ? To zachowanie może rodem z dzisiejszych czasów ale nie z okresu międzywojennego ! ( Może trzeba było całkowicie przerobić tę adaptację i osadzić ją w dzisiejszych realiach ? ) Młynarzyca Zosia .. toż to hetera, miałem wrażenie, że będzie lać wszystkich dookoła i nagle łuup zakochana w Antonim .. Co oczywiście nie przeszkadza jej podkraść całego kuferka lekarza i niejako zmusić Antoniego do wykonania operacji (przecież ONA wie lepiej co Antoni może a czego nie może).. Hrabina Czyńska była, jaka była - zołza i tyle ... i fajnie. Do tego film z lekka przemyca treści antykościelne, w finałowej scenie na podwójnym wiejskim weselu w latach trzydziestych nie było księdza ? Za to był karczmarz żyd (akurat świetna rola aktorska ) życzący nowożeńcom "mazel tow". No ale zostawmy to ... najgorsze były z jednej strony braki logiki w tym scenariuszu a przewidywalność zdarzeń czy dialogów z drugiej. Irytujący jest młyn - bezobsługowy jakiś .. Nie ma w nim ludzi, kórzy by pracowali . ot leci mąka do wora a wór na wóz ... gdzie inni pracownicy ??? Scena jak znachor myje się wprost w wiadrze służącym do czerpania wody ... Masakra jakaś , No i moim zdaniem cały wątek jazdy po profesora Dobranieckiego ... Facet przyjechał ekstra z Warszawy żeby .. umyć czoło wacikiem ??? Bez tego Marysia by nie przeżyła ??? Nie całkiem wyleczona ucieka gdzieś do miasta, olewa całkowicie hrabiego na dworcu.. pewnie ma Focha. Raz obejrzałem.. i wystarczy .. każdy następny raz to już będzie tortura. Ale może to tylko moje zdanie.
To ja zrobiłam szalona rzecz i obejrzałam wszystkie trzy adaptacje jednego dnia. Wg mnie każda część ma swój urok i klimat odpowiedni do czasów w których powstała. Podobała mi się chyba najbardziej jednak ta najnowsza wersja.
Piękny film, będę do niego wracać. Oglądałam film z tatą, który Znachora z '81 oglądał wiele razy (ja wcale) i był bardzo negatywnie nastawiony na nową wersję, bo po co robią coś nowego skoro stara wersja jest kultowa 😅 ale jak włączyłam to mimo, że co chwilę wtrącał "a tam było inaczej coś pokazane", "tam powiedział coś innego", itd. to oglądał z zaparty tchem i stwierdził, że Lichota jednak dał radę. Obejrzeliśmy później Znachora z lat 80 i obie wersje mi się podobają, ale jednak urzekła mnie muzyka i te pieśni ludowe z nowszej wersji plus kreacja Lichoty i Zośki 😊
Рік тому+4
W 100% procentach zgadzam się z opinią dotyczącą finału i że niektóre sceny są na siłę przedłużane. Scenografia super, dźwięk ma ode mnie nie lajka, a serduszko, świetni aktorzy, dobrze napisane postacie. A Kuna... jest perfekcyjna w graniu "typowej Kuny" 🤣. Dzień wcześniej obejrzałam "Teściów", więc przy "Znachorze" mój poziom wkur*ienia na jej postać był podwójny. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś wrócę do tego filmu, natomiast zdecydowanie nie żałuję tego seansu 👌
Od lat kocham książkę! ❤ Od dziecka, co roku oglądam "drugiego" Znachora ❤ lubię pierwszego, za to ze jest bardzo wierny książce...ale trzeci znachor? To coś zupełnie innego! Na początku się irytowałam że wszystko jest nie tak (jak w ksiazce), ale odpuściłam analizowanie i zaczęłam cieszyć się tym pięknym i wzruszającym dziełem! Teraz mam dwie ukochane ekranizacje! ❤ samych swoich i chłopów też nie mogę się doczekać!
Dla mnie jedynym zarzutem dla tej ekranizacji jest zbyt duże odejście od realiów II RP. Elektryczność w domu młynarza - mało pradopodobne, wyjątkowo dużo samochodów w tych Radoliszkach jak na tamte czasy, a poza tym stroje ludowe z Łowicza i Opoczna - mogli skonsultować z etnografami. Ale pewnie za bardzo się czepiam.
Ja bardzo chciałam polubić nową wersję ale jakoś zbyt duża ilość zmian mnie nie przekonała. Ogólnie moje najważniejsze przemyślenia: 1. Doktor Dobraniecki w tym filmie jest trochę bliższy temu co w książce. Czyli kariera najważniejsza i zrobię wiele dla niej. 2. Trochę zabrakło sprawczości samego Znachora. Scena, gdy to Zośka wzięła narzędzia chirurgiczne s nie sam Antoni Kosiba była dla mnie irytująca. 2. Końcówka masakryczna. Myślałam, że będzie bliższa oryginałowi. Liczyłam na coś mniej absurdalnego niż w wersji z lat 80. A dostaliśmy coś bardziej bezsensownego. Sorry, ale Marysia, które po paru słowach już zorientowała się, że Antoni to tak na prawdę jej Rafał Wilczur.... No błagam... 4. Kolejny mój zarzut powiązany jest trochę z punktem wyżej. No bo mamy ciekawy pomysł z tym wspólnym ślubem i taniec ojca z córką, tylko, że mi brakuje budowania relacji tych twojga, gdy jeszcze nie wiedzieli kim są dla siebie. Dlatego choćby ta końcówka w sądzie jest sztuczna. 5. Chyba zbyt przegieta rola strasznej matki hrabiego. To było takie mocno Bollywoodzkie, gdzie nagle jeden z rodziców (ten właśnie wycofany i nie wytrącający się w wychowanie dzieci) nagle robi woltę. No i ogólnie matka wyszła na niezłą jędze.
Duża ilość zmian to chyba dobrze. Po co robić drugi raz to samo? A co do Marysi i jej nagłego połączenia faktów. Myślę, że można to podciągnąć pod kobieca intuicję. Ale tak naprawdę myślę, że po prostu część materiału została wycięta, żeby zbytnio nie przedłużać i tak jjuż długiego filmu. Co do sprawczości Znachora i np kradzieży instrumentów. WG mnie fajnie, że rola Zośki nie została ograniczona do prostej wieśniaczki. Postać z krwi i kości, która wie czego chce i do tego dąży. Wg mnie wielki plus. Ale oczywiście rozumiem, że nie każdy myśli jak ja :) Pozdrawiam.
@@MarekWachowski no właśnie może to irracjonalne, ale nie do końca mi się podobało, że tyle zmian. A serii byłam dość dobrze nastawiona do nowej wersji. Widocznie w głębi serca jestem zbyt przywiązana do klasycznego Znachora 😋
5. Dla mnie najbardziej dziwny był wątek gdy młody Czyński zadzwonił do matki podając się za kogoś innego i to od niej dowiedział się że ojcem Marysi jest profesor Wilczur. Wskazywałoby to na to że matka od zawsze to wiedziała. To moim zdaniem rujnuje całą historię sprzeciwu dla związku ze zwykłą kelnerką, wiejską dziewczyną... W książce postać matki nie jest taka zła, ma raczej chłodne racjonalne podejście do rzeczywistości i tyle. Na koniec całkowicie akceptuje dziewczynę i jej pomaga. Dlatego ten happy end, jest dużo szczęśliwszy bo jest cała rodzina pogodzona, a nie że dziewczyna dostaje teściową zołzę ;)
@@michamorales9731 z tego co pamiętam w tym filmie młody panicz zadzwonił do matki ale nie udawało nikogo innego, tylko traktował ją chłodno. A i od matki na pewno nie dowiedział się, że Rafał Wilczur to ojciec Marysi. Raczej tylko, że ten leśniczy nie był ojcem dziewczyny, bo matka porzuciła męża dla innego mężczyzny (co dodatkowo dyskredytowało Marysię). Ale faktycznie ciekawe skąd hrabina mogła wiedzieć kim była matka Marysi i gdzie można ją szukać (że w starym panieńskim mieszkaniu matki Marysi)
@@michamorales9731 Matka wiedziała kim był WIlczur i co się wydarzyło, ale nie wiedziała, że ta panna to Wilczurówna. Miała ją za jakąs tam Marysie ze wsi. Bo niby skąd miała wiedzieć? A Leszek nie podawał się za kogoś innego. Oni mieli taki zwyczaj, ze telefonując, rozmawiali po francusku.
Szanowni Państwo, Wysoki Sądzie, to jest profesor Rafał Wilczur. #Bińczycki4ever W moim domu stary Znachor był i nadal jest świętością nad świętościami, ale lubię grę Lichoty więc chyba zerknę tę wersję. Myślę, że dla wielu osób może i będzie to lepszy film, ale sentymentalna wartość weźmie górę i mając do wyboru i tak będziemy wracać do wersji Hoffmana.
Właśnie obejrzałam film i zużyłam paczkę chusteczek ;-) Uwielbiam takie filmy! I wcale nie odczułam, że ma 2h i 20 min. Znachor z 1982 roku był pierwszym "dorosłym" filmem jaki obejrzałam i również płakałam jak bóbr.
Dobry film inaczej przedstawiona historia ale jak dla mnie hrabia Czyński przystojniejszy w wersji z 81, i w tej wersji brakowało mi sceny hrabiego Czyńskiego jak przychodzi z naręczem róż do Marysi. W tej nowej wersji relacja Znachora i Zosi bardzo pozytywnie wypada w mojej ocenie 😊
Ja przed obejrzeniem nowego Znachora muszę najpierw obejrzeć wersję z lat 30. XX wieku, a potem z lat 80. A że moja lista filmów do obejrzenia ciągle się powiększa i końca nie widać, to prawdopodobnie obejrzę dopiero w styczniu.
Ja właśnie byłam zachwycona finałem, nigdy nie miałam doczynienia ze ,,Znachorem" i z ogromną niecierpliwością czekałam, czy to wszystko się rozwiąże i wyjaśni. Piękny film i na pewno będę do niego wracać 😊
Jak Antoni przyjeżdża do szpitala prosić doktora o pomoc, to widzimy jego popiersie z datami 1885-1930, sugerujące datę śmierci doktora Wilczóra. Na początku filmu, kiedy córka głównego bohatera jedzie do Radoliszek mamy informację "15 lat później". Te informacje sugerują, że akcja filmu dzieje się latem 1945 roku po wojnie, co jest niemożliwe ze względu na stosunki społeczne panujące w tamtym okresie i ogólną atmosferę.
Z ciekawości przeczytałam książkę i innych także zachęcam, jeśli chcą mieć pełniejszy obraz. Rzeczywiście wersja z lat 80 jest ekranizacją, gdzie często dialogi są przeniesione 1 do 1, a zmiany raczej są wynikiem potrzeby zmieszczenia fabuły w ramach czasowych. Ja jeszcze nie znalazłam czasu na oglądnięcia wersji z Netflix, ale już po samych fragmentach widzę, że jest to najpewniej adaptacja książki. Trudno do siebie porównać ekranizację i adaptację tego samego dzieła, więc chyba nie ma sensu tego robić.
Nowy "Znachor" bardzo mi się podobał. Ma kilka wad, ale i tak jest ciekawym, świeżym obrazem. Kreacje kobiece górą. Lichota mnie zadziwił, a Liss zachwycił. Plusik za obrazy Soboru Aleksandra Newskiego. Dziękuję za ciekawą i wartościową recenzję 💐
Wspaniały film. Aktorzy dobrze dobrani super zagrali swoją role. Uwielbiam orginał, ale ten nowy jest poprostu debest. Polecam, polecam, polecam. Miłe zaskoczenie .😉😉😉
Jak dla mnie scenariusz Znachora Hoffmana jest dużo lepszy. Sceny w których uzdrawia chłopaka granego przez Barcisia, scena z różami, kulminacyjna scena "Proszę państwa to jest prof. Rafał Wilczur" wywołują emocje. Świetnie dobrana muzyka jeszcze te emocje uwydatnia. Film Hoffmana oddaje atmosferę sennego polskiego miasteczka na prowincji. W nowym Znachorze wspomnianych scen zabrakło albo po prostu zlewają się z całością. Chłopi nie pasują do tamtych czasów, a francuskie gadki to chyba już nie do końca ta epoka. Od pewnego momentu film gna do przodu, bo reżyser musi zmieścić wszystkie te sceny w scenariuszu (po kiego grzyba Kosiba jedzie do Warszawy do Dobranieckiego?). Tak na dobrą sprawę od pewnego momentu przewijałem do przodu, bo nie chciało mi się tego wszystkiego oglądać. Nie jest to film słaby, ale dla mnie wyraźnie gorszy od tego z lat 80.
Fajna recenzja ❤ Dla mnie właśnie zakończenie było za krótkie. Miałam poczucie, że znam jakaś prawdę, tajemnice i mam silną potrzebę komuś to powiedzieć. I miałam takie odczucia jakbym miała dla kogoś niespodziankę. I miałam wrażenie że końcówka jest za krótka. Że nagle wszystko wyjaśnili i cześć czapka. Nie umiem tego do końca wytłumaczyć, ale miałam takie odczucie jakbym miała ekscytujące wieści dla kogoś, a ten ktoś powiedział na koniec: "o super, dzięki, pa". Bez entuzjazmu. Myślałam, że zakończenie będzie bardziej w wielkim stylu. No i chciałabym poznać konsekwencje tych wszystkich tajemnic, zagadek i tych wszystkich rzeczy, które się tam wydarzyły. Tego mi brakowało. Oglądałam pierwszy raz ten film. Pierwszy raz o nim usłyszałam i nigdy nie widziałam poprzednich wersji.
Jestem ogromną fanką wersji z p. Bińczyckim, zawsze płaczę w tych samych momentach, choć oglądałam ten film milion razy. Do nowej wersji podchodziłam jak pies do jeża, zupełnie niepotrzebnie. Film bardzo mi się podobał, Lichota super, Anna Szymańczyk świetna, najmniej z pewnością podobał mi się Ignacy Liss. Jako osobie wychowanej na wsi zrobiło mi się ciepło na serduszku, bo nawet za mpich czasów jeszcze przyjeżdżało kino objazdowe. Bardzo mi się też podobało umieszczenie pieśni ludowych/ śpiewu białego, tego nawet więcej bym sobie życzyła🙂
Ciekawe, że wedlug was ta nowa wersja bardziej wyzwala emocje i że w tej nowej Antoni jest poważniejszy i bardziej melancholijny, ja mam zupełnie na odwrót, ta nowa wersja w ogóle nie wzbudziła we mnie emocji a Znachor wydawał się troszkę zobojętniały, ale może to właśnie zależy od tego którą wersję obejrzało się pierwszą.
Nie przypominam sobie, żebyśmy powiedzieli, że nowa wersja bardziej wyzwala emocje, bo tak nie uważam. I nie wiem jak z kolejnością, bo ja widziałam wcześniej "Znachora" z lat 80./A.
Dobrze że wspomnieliście o tym pierwszym filmie z 37r. Myślę że większość tych krzyczących że Znachor jest tylko jeden ten Hoffmana i klasyków się nie tyka, nie mają pojęcia że jest to już druga adaptacja powieści :D Oburzeni że po co remake a film z 81r też jest remake'em ;p Pozdrawiam :D
Cieszę się że powstał nieco inaczej ten znachor niż wersja z 81', bo tam wątek Marysi był jak zrobiony tak jakby ktoś za bardzo pocial scenariusz, przez co nie czuło się tej chemi. Jedyne z czym mam problem to z zakończeniem o którym powiedzieliście, że tak w trakcie seansu rzucają ci spoiler na 5 minut wprzód, jak i postać dobranieckiego. Doktor ten, w pewnym momencie nie wie czy jest zainteresowany antonim Kosibą czy może jednak nie, tak jakby miał bipolar.
Mam strasznie mieszane odczucia z tą adaptacją i to nie z racji na porównanie do "klasycznej" wersji, tylko jak ten film jest z jednej strony jest bliżej książki (chociażby Dobraniecki, który literacko jest zwyczajną mendą, a na rękę jest mu wręcz, że Wilczur nic nie pamięta, chociaż go rozpoznaje gdzieś tak w połowie tekstu) a z drugiej ucieka w jakieś własne pomysły i fantazje, które każdorazowo niemal wypadają słabiej i gorzej niż tak książka, jak i film Hoffmana (chyba jedynym wyjątkiem jest tutaj Zośka, chociaż zgrzyta to momentami okrutnie w kontekście większej całości, ale ok, chociaż nikt się nie wywalił o własne nogi z próbą zrobienia "kobiety pracującej, która żadnej pracy się nie boi", bo tego się bałem chyba najbardziej w kategorii "dziwne zmiany adaptacyjne"). Na pewno leży i kwiczy jakikolwiek wątek okołoromantyczny, bo młodzi są zwyczajnie z drewna i chemia między nimi jest żadna i człowieka aż korci, żeby skipować, bo patrzeć na to nie można. A potem przychodzi finał i człowiek nagle czuje, że "a, czyli to teraz będzie ekspozycja po ekspozycji, żeby nadgonić czas zmarnowany wcześniej na pierdoły i zmieścić się w ustawowych 150 minutach". Słodko może być, nawet z lukrem (książka jest w ostatnich paru rozdziałach w zasadzie syropem cukrowym, szczególnie biorąc pod uwagę, że napisał to Dołęga-Mostowicz, cynik jakich mało), ale niech to nie wali w łeb jak pałką jedną ekspozycją za drugą, równocześnie poświęcając lekką ręką i po 5 minut na nic nie wnoszące sceny w rodzaju "A teraz pokażemy po raz 4ty jakim złotym człowiekiem jest Rafał Wilczur" z pierwszego aktu. To jest chyba mój największy zarzut do tej konkretnej adaptacji. Marnuje niesamowitą ilość czasu na prolog, a potem nie ma go na faktyczną fabułę. Wersja Hoffmana miała prosty jak konstrukcja cepa pomysł: "Mąż-pracoholik wraca późno do domu i jego żony i córki już tam nie ma. Idzie pić, dostaje w łeb i nic nie pamięta". Kwadrans (w tym dwie minuty na napisy, w czasie których nic się nie dzieje) i gotowe. Tutaj mamy napchanie wątków, które nie dość, że nic nie wnoszą, to jeszcze potem i tak mamy do nich ekspozycję w finale, bo trzeba ludziom przypomnieć wydarzenie, o którym mają pełne prawo nie pamiętać (bo i tak nic nie wnosiło). Efekt jest taki, że gdy obie adaptacje się spotykają w tym samym punkcie, to u Hoffmana jest 28 minuta, a u Gazdy 45. A oba filmy trwają dokładnie tyle samo. A ponieważ wujek Netflix z góry zarządził, że 150+/- 5 minut zapasu i basta, to to się wszystko rozjeżdża w finale, równocześnie pchając kolejne dodatkowe wątki i sceny cały czas (przypomnę, że u Hoffmana finał po "To jest profesor Rafał Wilczur" to 30 sekund, tutaj wyprodukowano całą scenę weseliska, bo po co nam ten czas przeznaczyć na coś wnoszące sceny). Więc koniec końców zrzucę winę na fakt, że reżyser to debiutant i uznam, że jakoś można mu darować taką siermięgę. Młodzi byli straszni, reszta aktorów na szczęście się broni. PS Udźwiękowienie może i jest ok, ale muzyka jest i tak nagrana na innej głośności. Co w połączeniu z "folkową" oprawą dosłownie kłuje w uszy
Z dwóch wersji najbardziej treściwa jest ze znanych mi ta z 1937 roku. ua-cam.com/video/7-eyoBKuwuU/v-deo.html Fajnie, że ta historia została uwspółcześniona dla nowego pokolenia. Podro
W punkt - zgadzam się z Wami po całości. Po pierwsze realizacja i strona 'techniczna' filmu wymiata. Po drugie postać i rola Zośki jak dla mnie prześwietna, Anna Szymańczyk błyszczy Leszek Lichota - dał radę. Zakończenie jest fatalne. Od momentu kiedy Leszek odnajduje Marysię do tańca końcowego włącznie - to jakieś nieporozumienie, byle szybciej do końca. Aha, no i jeszcze ta teatralność momentami, szczególnie u hrabiostwa Czyńskich... 😀
A ja zastanawiam się, gdy w tej scenie w aucie, gdy jada do sądu to rozuemiem, ze byli w warszawie i sąd tez w warszawie, a jechali przez jakies pola? Czy mi sie juz te miejsca pogubily? Film podobal mi się, choć koncowka dla mnie przeciągnięta i przekombinowna. Brak wyjasnienia, czy przypomnial sobie, ze kolega mial udzial w jego pobiciu i dlaczego nie powiedzial wcześniej, ze go poznaje. I gdzie teraz bedzie mieszkal profesor Wilczur we mlynie 😊?
Bardzo mi się podoba nowa wersja. Marysia nie "cukierkowa" siedząca za ladą, która jak dostała pierścionek dopytywała się, "czy jest zaręczona? Nie płaszczyła się przed hrabiostwem, potrafiła być asertywna. Super film, zakończenie dla mnie też super,
Ja to właściwie jestem w kropce... Bo z jednej strony uważam że kultowych filmów się nie tyka ( jakby tak o zgrozo ktoś zrobił Przeminęło z wiatrem wersja 2023 😬) a z drugiej strony muszę stwierdzić że Znachor-Lichota całkiem, całkiem 👍👍
Film super. Lichota wspaniały. Jednak scena w sądzie mnie bardzo rozczarowała. Wszystko jakoś tak na skróty, bez dramaturgii. Znałam Znachora z lat 80, ostatnio przeczytałam książkę i teraz obejrzałam wersję netflixa. Każda z nich jest trochę inną historą, a dr Dobraniecki w każdej wersji jest inny tak samo jak sposób rozwiązania głównego wątku. Chyba najbardziej lubię jednak książkę, ale Lichota❤ jako Znachor najlepszy... no i Zośka i Marysia netflxowe też fajniejsze, takie charakterne.❤
Oglądałem tego z 1981 i nowego i oba mi się podobają. Są inne , w nowym podoba mi się muzyka i to że bardziej skupiono się na tle . Wiem że 2 RP była daleka od ideału , ale dokładnie z tego samego powodu była tak malownicza . Nie zdajemy sobie sprawy że podziały społeczne obecnie to jedno wielki nic w porównaniu z tym co się wtedy wyprawiało. A mimo to oglądając film poczułem żal za żydowskimi austeriami , szlachtą i.t.d ...dziwne uczucie 🤔 ps. Zośka jest najlepsza :)
Próbowałem kiedyś obejrzeć wersję z '37, ale nie dałem rady. Zbyt ciężki i chyba za duża różnica kulturowa. Ale tam właśnie dużo było pokazane z relacji z żoną. I czemu stało się co się stało. Może spróbuję jeszcze raz obejrzeć po obejrzeniu tego nowego.
DR Dobraniecki podobny jest do siatkarza Tomasza Fornala, a co do Marysi nie ma dziś aktorek o urodzie tak oszałamiającej jak Anna Dymna (jak powiedział kiedyś w tv. w programie o Annie Dymnej K. Kutz "na sam widok już orgazm") Jak dla mnie ciekawe jest to, że tę samą historię pokazano nieco inaczej, ale Bińczycki to była znacznie głębsza postać znachora, a Hoffman zachwycał się kiedyś postawą B Dykiel. Mnie zaś brakowało osadzenia w tle historycznym bowiem z jednej strony Żyd genialny, ale jak to opowiadanie zmieścić w ramach czasowych zwłaszcza w 15 latach. Od 18 do 39 roku było właściwie 20 lat a dystans miedzy Wilczurem a znachorem było 15 lat a do 22 roku właściwie w Polce była wojna i przez całe 20 lecie jednak wojsko było wszechobecne (nawet na prowincji) a widział ktoś w tym filmie jakiegoś żołnierza. Prof. Wilczur pracuje w eleganckiej klinice, mamy marketing prasę (media) a ulice Warszawy wyglądają jakby tam nigdy wojny nie było. W pierwszej wersji (przedwojennej) jest dystans 12 lat nie 15 i to się daje pomieścić w tych czasach spokojnie. Wersja Hoffmana dzieje się na kresach co jakoś bardziej pasuje i nie razi ten brak tła historycznego. Tu zaś jednak Radom , puszcza kozienicka Warszawa, to nie mieści się w tle historycznym, a wszyscy wiedzą, że to 20 lecie międzywojenne. Całość jednak dla tych którzy takie filmy lubią do oglądnięcia bo się fajnie ogląda.
Wersji z lat 30 tych nie widziałam wiec sie nie wypowiem. Natomiast jesli chodzi o wersję z lat 80 tych i tą współczesną to żadna z nich nie jest dosłowną ekranizacją powieści " Znachor" i drugiej częsci " Profesor Wilczur". Jeśli chodzi o Dobranieckiego to jeśli ktoś czytał obie książki Dołęgi Mostowicza to charakterystyka Dobranieckiego nie jest żadnym zaskoczeniem 😊. Jeśli chodzi o tą adaptację to ona moim zdaniem jest nie tyle dla nas Polaków , ile dla świata. Chyba się udało. Dla mnie ogromny plus za elementy folkloru w muzyce i oddanie klimatu epoki , tego że ta Polska była zupełnie inna, niekoniecznie cudowna i wspaniała, ale niesamowicie różnorodna.
Nowy znachor mi się podobał miał wiele cudnych scen i nowych rozwiązań. Lecz niestety zakonczenie mnie zawiodło nie bylo tej adrenaliny co przy starszym filmie mimo oglodania go 50 raz.
Byłam lika dni temu w kinie na klasycznej wersji z Bińczyckim. Gdy padły słowa "To prof. Rafał Wilczur" - CAŁA SALA ZACZĘŁA KLASKAĆ
Właśnie tej sceny mi w nowej wersji brakowało. Naprawdę zniszczyli końcówkę w nowej wersji.
@@rzyraw4536To jest adaptacja książki, a sceny z Fronczewskim nie ma w książce.
Wiemy to. Jednak jest to tak kultowa scena filmowa że żałowałem jej braku
Ubóstwiam starego znachora przez jakiś czas jak jeździłam do przyszłych teściów w tv leciał znachor nie wiem co za stacja go puszczała ,nikt nigdy nie wpadł na pomysł aby przełączyć czy marudzić .Ostatnio narzeczony stwierdziła ,że nie oglądał nigdy początku więc obejrzeliśmy. Sceptycznie podchodziłam do nowej wersji i jakże niepotrzebnie jest to remake filmu tak myślę film jest naprawdę dobry,czuję te retro w filmie ,scenografia mogę polecić zarówno oryginał jak i nowy . Należy patrzeć na nowego znachora jako odrębny film nie jak poprawianie dzieła wcześniejszego .
@@alisla0to nie jest remake, tylko kolejna ekranizacja książki 😊
Każdy ojciec ogląda co roku znając dialogi. Za dzieciaka zawsze myślałem że to jakiś słaby film do dziadów. Lecz rok temu go obejrzałem i zrozumiałem dlaczego ten film jest tak kultowy. Kiedy padły słowa ,,To prof. Rafał wilczur" przeszły mnie ciarki. Piękny film.
„A co grają?!” - to jest przepiękna scena ❤
Taaak! Też na to zwróciłam uwagę! Jaka ona była w tym szczera i całe emocje pokazała, które się w niej kotłują ❤️
@@kiniusia2143 ja myślę, że to był jede z dubli, który nie wyszedł, a potem się okazało- czemu nie, przecież to świetne!
Jestem fanką Znachora 1981 i ogląda go co roku. Znachor jak Kevin musi być. W nowej wersji zgrzytało mi słownictwo. Kiedyś nikt na wsi nie mówił tak poprawnie i wyraźnie.
Zawsze 1 listopada, na Wszystkich Świętych, po południu☺️
A z drugiej strony wieś w wersji 1981 chłopska rodzina je kartacze z mięsem i skwarkami w dzień powszedni 😂
@@magorzatastokosa3631tak
U mnie w domu zawsze Znachor na Wielkanoc a Kevin na Boże Narodzenie
Ale szalejecie... właśnie skończyłem recenzję After V (najlepiej zmarnowane minuty w tym tygodniu).
Nie widziałam wersji z 1937 (być może sobie zobaczę, skoro podobno jest na yt), ale obejrzałam obie późniejsze adaptacje i czytałam książkowy pierwowzór oraz także drugą część "Profesor Wilczur", dlatego volta charakteru postaci Dobranieckiego nie zaskoczyła mnie aż tak bardzo. Miałam dyskomfort przy momentach, gdy scenariusz odchodził od pierwowzoru historii i wprowadzał coś od siebie, ale to nie jest minus, bo zmiany są ciekawe. Izabela Kuna jest świetna w roli jędzy o kamiennym sercu, ale jak dla mnie była już tak przerysowana, że nierealna, wytrącało mnie to. Miałam też nadzieję, że pojawi się motyw, którego brakowało mi w filmie Hoffmana, bo bardzo go lubiłam w książce; jak Marysia i hrabia zastanawiają się nad pochodzeniem Antoniego Kosiby i prowadzą mini śledztwo, bo Leszek jako człowiek z wyższych sfer zwraca uwagę, że Antoni potrafi prowadzić z nim konwersację na poziomie, którego żaden chłop nie byłby w stanie prowadzić i wypowiada się zupełnie nie jak chłop. Nie było go, więc cóż, jest to element wyjątkowy dla literackiej historii.
A co do przesłodzonego zakończenia, to ja jestem bardzo zadowolona z niego. Pozwolili Znachorowi na bycie szczęśliwym, a to, że jest nieszczęśliwy i samotny mnie uwierało jak kamień w bucie. Podoba mi się netflixowe zakończenie. A poza Lichotą - Zośka to wygryw filmu.
Ja w sumie chciałabym zobaczyć nowszą wersję Trędowatej 😅
Trendowata jest nudna i ma głupie zakończenie... No chyba, że by je zmienili
Nowa wersja Lalki lub Ziemii Obiecanej też według mnie brzmi ciekawie
@@ShadowXX-s8c lalki były już dwie xd. Obie niezłe.Może Nad Niemnem? A tak i nowi Chłopi nadchodzą
Jest polsatowski serial sprzed kilku lat.
@@tangueros2562tak świetny, że prawie nikt nie pamięta ;) natomiast nie kończy się śmiercią bohaterki
Jestem wielką fanką ,,Znachora" Hoffmana.Oglądałam go chyba ze 30 razy i za każdym razem w tych samych momentach się wzruszam(wiem,jestem nienormalna🙃).Jestem również fanką Jerzego Bińczyckiego. Wspaniały aktor. I muszę przyznać,że faktycznie lekko rozczarowała mnie końcówka filmu. Takie szczęśliwe zakończenie na słodko.Ale Leszek Lichota to strzał w sedno.Wybór odtwórcy głównej roli idealny,pięknie zagrane.Bardzo przyjemnie oglądało mi się ten film,były wzruszenia i momenty gryzienia palców z nerwów. Jednym słowem emocji nie brakuje.Absolutnie nie jestem rozczarowana. Teraz jestem na etapie czytania książki. Najwyższa pora. Polecam każdemu ,kto lubi ten film, właśnie przeczytanie również książki. To dopiero emocje.Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Film mi się podobał. Samo pokazanie scenografii Warszawy międzywojennej oraz polskiej wsi było dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Cieszę się, że zmienili akcenty i trochę przeinaczyli historię, bo mimo iż uwielbiam Znachora z '81 to chyba nie przerbnąłbym przez tą samą historię raz jeszcze. Na plus jeszcze mogę wspomnieć początek filmu i zażewia wszystkich realcji oraz wątków. Film z '81 pozostawiał wiele niedopowiedzeń, ten zaś wiele wyjaśnia. Niestety dla mnie siada cały III akt z finałem. Jest on w jednym momencie rozwleczony jak i dzieje się niezwykle szybko. Wszystko następuje po sobie na zasadze odchaczenia zdarzeń. A scena w samochodzie mnie zawiodła, bo takie łączenie faktów jakie miała Marysia to by jej sam Sherlock mógł pozazdrościć. Cóż ja oceniam go tak 7/10. Na pewno warto dać mu szansę, bo jest parę aspektów, które są lepiej wykonane niż w adaptacji z '81, ale dla mnie i tak wygrywa tutaj dzieło Hoffmana❤.
"Znachor" z 1937 r. jest na yt za darmo. Należę do rzadkich fanów tej wersji, różnice? Marysia nie pracuje w sklepie a w kinie, no i nie ma kultowej sceny w sądzie, Wilczur odzyskuje pamięć na cmentarzu (jego tożsamość również jak w wersji z lat 80. wyjawia prof. Dobraniecki). Nie ma co porównywać filmów, bo i inne środki artystyczne i inna technika, ale główny bohater, grany przez Kazimierza Junoszę Stępowskiego jest świetnie zagrany, i prof. Dobraniecki (Józef Węgrzyn), młodzież - naiwnie urocza, no i vis comica pani Ćwiklińskiej.
Co do nowego "Znachora", mnie się podobał. Oczywiście na pochwałę zasługuje (jak zawsze) Leszek Lichota i pani co grała Zośkę.
obejrzę nie raz z przyjemnością.
W kwestii zakończenia wersja 1937 jest wierna książce w której (o ile dobrze pamiętam)to pan chirurg sobie szybciutko w sądzie skalkulował w myślach że teraz to on jest "tym sławnym chirurgiem" a jak publicznie wyjawi tożsamość profesora Wilczura to znowu przyszłoby mu żyć w cieniu dawnego przełożonego.
@@stanisawszczypua9076 i na tym opiera się druga część filmu (bodaj z 1938 r. „Profesor Wilczur”), gdzie już po odzyskaniu tożsamości i posady w szpitalu, na uczelni i sławy Wilczur bryluje, a Dobraniecki jest (jak to określa jego żona) „zawsze tylko zastępca”, a sfrustrowany Dobraniecki robi intrygę i czarny PR Wilczurowi w efekcie czego ten wyjeżdża znów na wieś. A reszta… polecam obejrzeć.
Tak, pierwszy „znachor” przy zakończeniu jest dużo bardziej wierny książce.
Film z 1937 jest na yt. Od momentu pojawienia się Kosiby u Prokopa ogląda się bardzo dobrze i z humorem. Zakończenie inaczej, bal zamiast łódek czy kina. Ktoś gdzieś się czepiał, że w najnowszej wersji nie ma gwary. W tej z 1937 też w zasadzie nie ma gwary. Wszystkie 3 wersje są bardzo dobre, choć każda trochę inna. ua-cam.com/video/V2TumlxRM3Y/v-deo.html
Ja wersję z lat 30 oglądałam za dzieciaka i pamiętam nawet lepiej od tej z 80, bo jakoś u mnie w domu to się Potop oglądało a nie Znachora :P I to co pamiętam najwyraźniej, to wypadek i operację młodego parobka i że w tamtej wersji zrobiła ta scena na mnie ogromne wrażenie. I wspaniałą Ćwiklińską, którą uwielbiałam od dzieciaka. A za nowego zaraz się wezmę i mam nadzieję z przyjemnością obejrzeć.
Napisze tak. Oba filmy są dobre , jednak mnie bardziej urzeka wersja z 1981 roku. Aktorzy wcielający się w główną postać wspaniali w obydwu filmach. Jednak są pewne momenty w tej nowej wersji które mi nie do końca pasują . Myślę że każdy ma swoje spojrzenie na te filmy wiadomo . Ja wybieram starszą wersję , a scena jak Leszek odnajduje Marysię i rzuca jej do nóg róże , będą mnie wzruszać do końca życia. Pozdrawiam wszystkich .
Jejku, nie mogłam się doczekać Waszej oceny Znachora! I miałam nadzieję, że będziecie mieć takie same odczucia jak ja. Postać Zośki wspaniała! Zakończenie, zgadzam się całkowicie, brakowało czegoś, tak jak wcześniej niektóre sceny rozciągnięte, to zakończenie nagle takie jakieś za szybko się wydarzyło, ale całość bardzo bardzo mi się podobała 😊
Obejrzałam 3 wersje Znachora... w odstępie kilku lat.... każda mi się podobała. W każdej można dowiedzieć się nowych rzeczy. Myśle ze w 1 oraz ostatnia ekranizacja mają wspólny mianownik w postaci historii żony prof. Wilczura. Dlaczego i gdzie odeszła jego żona. W obu filmach pokazana została leśniczówka. Jako ciekawostkę mogę dodać, iż ten sklepik (budynek) w którym pracowała Marysia w wersji Hoffmana dalej stoi w centrum Bielska Podlaskiego.
Książkę czytałam jest tam taki ciekawy fragment : Marysia czyta tomik francuskiej poezji i odwiedza ja Antoni. Zaciekawiony zagląda do książki i zaczyna czytać na głos po francusku. Marysia jest zdumiona że ktoś taki jak on zna język francuski.
Miłe jest to że w nowej wersji to pokazali w inny sposób ( rozmowa Marysi z Leszkiem w gospodzie) 🙂
To, myślę, była łacina;)
@@paulatomczykowska3016 łacina była przy rumianku, a przedmówczyni chodzi najprawdopodobniej o scenę zakładu - po francusku :)
@kaja23 W nowej wersji filmu to było.
@@paulatomczykowska3016 nieee, wtedy łaciński był już językiem wymarłym w mowie, elity porozumiewały się głównie po francusku
@@michamasowski9221 Nazwę podano po łacinie. Jak to w medycynie ma miejsce.
Pierwszy Znachor jest na UA-cam, tylko z takim zastrzeżeniem: Ma 3 części:
1. z 1937
2. z 1938
3. z 1939, ale zaginął w trakcie wojny i nie jest nigdzie dostępny.
Pierwsza wersja jest mocno wierna 3 książkom Mostowicza, a ta z lat 80 i ta Netflixa mniej.
No nieee… obejrzałam i nie porwał mnie. Dużo dodatkowych wątków i mnogość postaci sprawia, że główny bohater trochę przechodzi na drugi plan. Raziły mnie idealnie białe i odprasowane części garderoby - tak nie wyglądała wieś na początku XX wieku… no i ta okropna peruka głównej bohaterki - odstającą z każdej strony, jak prasłowiańską strzecha…. Brrrr… no dla mnie NIE 🤪
U nas w rodzinie jest tradycja oglądania znachora co rok, cudowny film, każdy z nas ma nawet swoje ulubione zapamiętane kwestie 😅
Obie wersje są fantastyczne - nie ma sensu ich porównywać ❤️ Zaczęłam od wersji 2023, potem obejrzałam klasyczną z 1982. Każda to majstersztyk, obie polubiłam - uwierzyłam w tę historię i w te postacie.
Postać Dobranieckiego wbrew pozorom wcale nie ma nadane nowe cechy. Książka „Znachor” nie kończy się na jednej części, jest jeszcze druga „Profesor Wilczur”w której właśnie Dobraniecki z zazdrości wrabia swojego przyjaciela w błąd lekarski i przejmuje za niego klinikę. W tej drugiej części Znachor ma romans z młodszą kobietą, która szaleje na jego punkcie. Oglądając tę wersje, miałam wrażenie ze czerpano z obu części książki, czy tak było nie wiem, ale jeśli nie to byłby to wyjątkowy zbieg okoliczności.
Na pewno czerpano. Zresztą myślę że jak film będzie miał dobrą widownię to Netflix może pokusić się na kontynuację.
Jaki romans? Proponuję przeczytać powieści i nie dorabiać ideologii.
Też obejrzałem nową wersję a potem starą 1982. Bardziej pasuje mi starsza, lepiej opowiedziana, ale nowa ma kilka plusów i zdecydowanie to Lichota i Szymańczyk (Zośka)
Oglądałam starą wersję już jakiś czas temu, uwielbiałam. Nowa to spełnienie mojego mokrego snu o tym czym polski film może być. Dowód na to, że są w tym kraju ludzie, którzy potrafią nakręcić coś co nie jest dramatem wojennym albo komedią wątpliwej jakości. Zakończenie bardzo typowo melodramatyczne, dla mnie daje takie odczucie owinięcia w puchowy kocyk i powiedzenia "Już dobrze, widzisz?". Nie jest to absolutnie film wybitny, ani odkrywczy, ale taki ciepły i kojący, jak zupa pomidorowa babci.
Właśnie obejrzałam. Ryczalam od początku bez przerwy 😅 nie oglądam poprzedniej adaptacji, ale wg mnie swiatowy melodramat
Team Znachor2023💛💛Wspaniały ! Ja jestem zachwycona.
Tak! Jestem turbofanką wersji z 81. Za nową wersję trochę bałam się zabrać. Przekonaliście mnie👍
Polecam.Też trochę się bałam. Kilka dni czaiłam się zanim zasiadłam przed telewizorem. Nie żałuję.Lichota to wybór idealny.Napewno wrócę do tego filmu za jakiś czas.
Dla mnie dobry film, i myślę że faktycznie dobrze, że te dwie wersje się od siebie różnią :) Leszek Lichota świetny, jak zawsze dla mnie zresztą 👍 i miałam przez pół seansu rozkminkę kogo mi przypomina Marysia i mnie oświeciło że to właśnie trochę taka polska Saoirse Ronan hah. Pozdrawiam:)
a mnie aktorka-Marysia bardzo Ostaszewską przypomina
@@Sarnie.Malowidla też mam tak często że młodsi aktorzy przypominają mi z wyglądu kogoś innego znanego;) dopóki sobie nie przypomnę to mnie to męczy;)
Bardzo mi się podoba Wasze podsumowanie na koniec :) Komu przeszkadza, że powstają nowe wersje?! W nowej wersji, bardzo podobały mi plenery, a niektóre ujęcia powodowały, że wracały wspomnienia sprzed dwudziestu lat, wakacji spędzanych na wsi :D I w końcu mamy w polskim kinie jakieś kobiety, które mają charakter, mają moc sprawczą (a nie są kobietami mafii)! Samo porównanie Lichoty z Bińczyckim - obydwaj zagrali świetne role, ale dla mnie, takie same! Bińćzycki może był bardziej nieśmiały, ale dla mnie to był ten sam Antoni Kosiba! Zupełnie inny był Junosza Stępowski w pierwszej wersji, ale to był zupełnie inny film! Uwaga Spoiler! Trzecia wersja kończy się dużo bardziej optymistycznie! Dwie pierwsze na grobem kobiety, która porzuciła głównego bohatera...
Dokładnie. Jak komuś nie pasują nowe wersje to niech nie ogląda ich. Ja tam lubię sobie porównać
Lichota uratował ten film totalnie. Muzyka, obraz i Zośka mistrzowskie, ale reszta za bardzo sili się na uwspółcześnienie realiów międzywojnia. Marysia najpierw szuka pracy w karczmie a potem nagle ma środki na studia w mieście i cudem odzyskała mieszkanie ciotki. Wątek ogłupiający. Nie czułam żadnej bliskości i czułości wobec historii Marysi i Czyńskiego. „Znachor” nie musiał być wierną imitacją powieści, ale mimo wszystko „Znachorowi” przypisana jest rola rozrywania serca, baśniowość i dramaturgia. Beczę oglądając reklamę Allegro, a w nowej wersji „Znachora” nie uronilam łzy, nie czułam NIC z potężnego bagażu emocjonalnego scen z wersji Hoffmanna. Kilka absurdalnych i nierealnych wątków odstrasza mnie jeszcze bardziej. Jak scena sądowa i Marysia odkrywająca prawdę o ojcu. Warty obejrzenia tylko ze względu na Antoniego, Zośkę i podlaską scenerię. Netfilx stara się dopasować do coraz niższych wymagań widzów- wszystko podane na tacy. Zero niedopowiedzeń. Ja tego nie kupuję.
Zgadzam się praktycznie z każdym słowem. Wg mnie film warty obejrzenia jedynie dla aktorskiej pary Lichota oraz aktorka grająca Zośkę. Młodzi nie podołali moim zdaniem... ich uczucie nie jest dla mnie zbyt wiarygodne, nie czuje się tego napięcia co między duetem Dymna i Stockinger. Ale... miedzy tą dwójką podobno akurat iskrzyło nie tylko na ekranie. ;)
Podsumowując, Lichota dźwignął ten film praktycznie tylko na swoich barkach.
Prawda? Ta rola Lichocie na pewno otworzy ciekawe rejony. Dymna i Stockinger nie do podrobienia. To mistrzowie. Netfilx pokazał nastolatków i ich miłości kompletnie nie rozumiem w tym filmie. Dla mnie ta para 1/10. Może faktycznie uczucie zostawili poza ekranem :) @@nymeria112
Ja widzialem raz tego starego znachora z lat 30-tych i dla mnie z kolei to był mój pierwszy Znachor 😂 poza kultowym finałem tego znachora z '81 ofc. Leciało normalnie w tv na tym kanale na ktorym zwykle lecą przedwojenne (cos typu film polski???) ale nie pamietam zbyt wiele z niego, tak że mój komentarz mało wniósł obawiam się 😂
U mnie w domu się w ogóle filmów polskich typu „lektury” nie ogląda, ale ostatnio obejrzeliśmy Ogniem i Mieczem, Potop i wlasnie tego Znachora z '81. Więc chyba czas na Znachora z Lichotą
Od momentu gdy znachor jest w więzieniu (uwielbiam krótką rolę Roguckiego) a Marysia wyjechała do miasta zaczynają się absurdy fabuły. Po pierwsze nie rozumiem motywacji zgłoszenia się samemu a po drugie skąd ona miała pieniądze i dlaczego tam pojechała. Na scenie w samochodzie się śmiałam tak samo jak na zakończeniu zero wzruszeń.
Przeczytaj książkę to się dowiesz
@@anuskas9244 W tym sęk, że przeczytałam. W książce jest to jasne w filmie brak motywacji bohaterów.
??? W książce nie ma takiego głupiego wątku.@@anuskas9244
U mnie w domu Znachor z lat 80-tych ma status kultu, więc bardzo bałam się jak wyjdzie ta nowa adaptacja. I powiem tak, bardzo podobał mi się początek filmu, ale mniej więcej tak od połowy wszystko zaczęło się walić. Zgadzam się, że końcówka to już była kompletnie bez sensu. Tu przejdę w terytorium SPOILERÓW, więc jeśli ktoś nie chce czytać, proponuję przesunąć dalej.
Co na plus: jak już wspomniałam, cały początek filmu bardzo mnie urzekł. Całe rozwinięcie tego wstępu było super ciekawe. Szczególnie to jak pokazali miłość profesora do córki. Leszek Lichota to był świetny wybór na do tej roli. Również nowa interpretacja postaci Marysi bardzo mi się podobała. Dziewczyna nie dała sobą pomiatać. Lubiłam też zmianę pracy w zwykłym sklepie na pracę w karczmie. Mogliśmy dzięki temu lepiej zobaczyć życie całej wspólnoty. Interesujące było także to, że Michał był przyjacielem z dzieciństwa Marysi i więcej go zobaczyliśmy. No i oczywiście Zocha, zrobili z niej konkretną kobitę. Zdecydowanie ocieplili jej postać (w starszej wersji potrafiła być trochę nieprzyjemna czasami). Rozumiem też czemu tutaj Antoni i ona mieli zdecydowanie _bliższe_ relacje. Samotna wdowa i samotny włóczęga po prostu potrzebowali bliskości drugiego człowieka. Chociaż ta scena w starszej wersji, gdzie Zocha przymila się do Antoniego pozostanie legendarna XD
Co do zmiany roli Dobranieckiego w historii mam mieszane uczucia, bo z jednej strony to ciekawe, że został przedstawiony w innym świetle, ale z drugiej później nie trzymało się to kupy.
Przechodząc więc do minusów: Z całym szacunkiem do aktora, ale kompletnie nie kupuję tej interpretacji młodego Czyńskiego. Dla mnie wygląda bardziej jak książę z Disneya niż dziedzic z tamtego okresu. Już bardziej przekonujący był ten aktor, co grał jego kolegę. Tak samo nie rozumiem, czemu Marysia tak szybko mu wybaczała za każdym razem, gdy zachował się jak gbur. To nie pasowało do jej postaci, która została tu wykreowana. I co najgorsze to, po prostu musieli zrobić scenę seksu Marysi i Leszka 🙄. To już był dla mnie gwóźdź do trumny. Po prostu nie rozumiem PO CO. Sam film wspomniał fakt, że w tamtych czasach nie patrzono przychylnie na takie relacje, szczególnie NIEZAMĘŻNYCH młodych kobiet. Jeśli Leszek byłby prawdziwym dżentelmenem i rozumiał swój status, to by nie śmiał plamić honoru Marysi. W starszej wersji miało zdecydowanie więcej sensu, że Zenek z zazdrości zaczął rozpuszczać plotki po okolicy, że oni ze sobą sypiają i to było źródłem dużo ciekawszego konfliktu. Chociaż nie przeszkadzało mi to w jaki sposób Zenek sprawił wypadek, ale brak ukazania jak tego żałował i jak została mu wymierzona sprawiedliwość to już minus. Kolejną bardzo złą zmianą według mnie jest to, Zocha ukradła narzędzia chirurgiczne. No skoro pokazali, że Antoni czuł bardzo mocną więź z Marysią, choć nie wiedział czemu, to powinien poruszyć niebo i ziemię, żeby ją uratować. A tutaj się strasznie wahał, co było nader głupie. I jeszcze taka drobnostka, ale to też było idiotyzmem: ktoś mi wytłumaczy jakim cudem Michał po złamaniu nóg dłużej dochodził do siebie niż Marysia po TREPANACJI CZASZKI???? Szczególnie, że jego wypadek nastąpił dużo wcześniej???? Nie mówię, że miał zaraz tańczyć i skakać, ale no ludzie!!! Następna rzecz, skoro już zrobili z hrabiny taką wielką zołzę (co było całkiem spoko) to czemu ona w końcu NIE wniosła tego oskarżenia o kradzież jest dla mnie nie pojęte. I jeszcze to, że Antoni SAM SIĘ NA SIŁĘ PRZYZNAWAŁ CHOĆ WCALE ICH NIE UKRADŁ 🤦♀ Również fakt, że zrobili ze starego Czyńskiego takiego pantofla mnie ogromnie denerwował. Bo teraz po co w ogóle okłamywali Leszka o śmierci Marysi? Kompletnie to nie miało sensu, jeśli ojciec zaraz się wygadał. Cała rozprawa to jest kompletna klapa. Gdyby Antoni nie miał porządnego adwokata to już dawno by w więzieniu siedział. To, że w ogóle się rozprawiali miało sens kiedy Leszek już wcześniej odnalazł Marysię is ON zafundował dobrego adwokata. Totalnie nie kupuję też tego nagłego olśnienia Marysi, że Antoni to jej ojciec Rafał Wilczur. Fajnym dodatkiem był ten młody lekarz, który jak się okazuje był chłopcem uratowanym przez Wilczura. Moim zdaniem on mógłby rozpoznać profesora, ale lepiej by to wyszło, gdyby jednak wcześniej było więcej interakcji między nimi. Na przykład, jakby wpadli na siebie w szpitalu może i dłużej porozmawiali i chłopak zacząłby bardziej drążyć temat. I tu przejdę do sprawy z Dobranieckim. Mam wrażenie, że twórcy nie potrafili się zdecydować, czy robić z niego serio wielkiego złego, czy jednak nie i wyszło to dziwnie. Bo po co się przejmował, czy Rafał Wilczur ma tę amnezję czy nie skoro naprawdę nie chciał, żeby sobie cokolwiek przypominał??? Albo pokazujcie, że on chce sabotować Rafała do końca, albo pokazujcie, że nie jest całkiem zepsuty i sumienie mu się odzywa i jednak to on ogłasza tę wielką rewelację na sali sądowej.
Trochę się rozpisałam, ale takie są moje główne odczucia.
W starszej wersji nie było żadnej Zośki tylko SONIA!
@@elzbietabednarz-cholewa7792 bardzo możliwe, przyznaję, że mam problem z zapamiętywaniem imion postaci, szczególnie drugoplanowych. Po prostu skojarzyłam, że Sonia i Zośka to kobiety pracujące we młynie, więc to ta sama osoba. Ale, że nie są, to nie mam z tym problemu. Teraz jak o tym pomyślę, to ten Michał z połamanymi nogami tez chyba miał inaczej na imię w starszej wersji.
@@annafirnen4815 To były zupełnie inne osoby. Sonia była synową młynarza Prokopa, żoną jego zmarłego syna. A połamane nogi miał Wasylko, który był najmłodszym synem młynarza Prokopa.
Zgadzam się co do sceny seksu Marysi i Leszka. Mam wrażenie, że film dopasowany został do współczesnego widza, dla którego wspólne życie przed ślubem to już norma. Rozumiem, ale nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam film, który potrafi opowiedzieć historię miłości bez scen łóżkowych. I to jest trochę smutne. Opowiedzieć o miłości bez wywalania wszystkiego na wierzch - to jest sztuka.
Przyznam, że zdecydowanie stary Zenek bardziej mi się podobał. Poprzez "stary" mam na myśli wersję Z 1981. Piotr Grabowski świetnie wykreował tę postać bo było w nim coś odpychającego, irytującego i kiedy się go widziało to miało mu się ochotę dać w pysk 😅 Szczególnie lubiłem jego kresowy akcent i uwielbiam przy ponownych seansach słuchać tego "Pani Marysju". Miód dla mych uszu. Netflixowy Zenek ani nie miał akcentu ani nie miał zbytnio wiele do zagrania bo występuje może ze 3-4 razy i jego sceny trwają może pół minuty maksymalnie. Może też inny aktor by się bardziej tu sprawdził, ciężko powiedzieć. Z kradzieżą rzeczy przez Zośkę i przyznawaniem się Kosiby do tego czynu rzeczywiście też miałem problem bo trochę lepiej by to wszystko grało ze sobą gdyby to on naprawdę ukradł te rzeczy. Podczas filmu mimo wszystko jest to w miarę wyjaśnione w taki sposób, że Czyńska MYŚLI, że to Kosiba je ukradł i grozi, że zgłosi go na policję jeśli Zosia nie zniknie z życia Czyńskiego. Gdy Kosiba się o tym dowiaduje, zgłasza się sam by uratować Zosię przed koniecznością zerwania znajomości z ukochanym. Brakowało mi również konsekwencji w czynach Czyńskiej bo na końcu filmu pojawia się na weselu a miałem nadzieję, że Czyński jej nie wybaczy tych wszystkich intryg i w pewnym sensie odsunie się od swojej matki. Mimo to hrabina ani razu nie zostaje ukarana za to, może poza byciem zruganą przez męża. Ogólnie nowa adaptacja bardzo mi się podobała jako wielbicielowi wersji Hoffmana ale uważam, że filmowi przydałoby się więcej czasu by pewne wątki bardziej wybrzmiały. Tymczasem długością chyba mniej więcej jest podobny do wersji z 1981 a mimo to stara wersja wydaje się być bardziej składna. Możliwe, że to jednak wina tego, że (co na plus) początek Netflixowego Znachora znacznie więcej czasu poświęca przestawieniu historii Rafała Wilczura z czasów, zanim został wędrownym znachorem. Zdecydowanie tutaj bardzo by pomogło podzielenie filmu na 2 części by móc pozwolić niektórym wątkom na więcej oddechu.
Też już jestem po seansie Znachora i mega mi się podobał. Leszek Lichota idealnie wykreował tę postać. Aktorka grająca Zośka mnie urzekła . Lekki zgrzyt miałam z postacią hrabiego i fakt Kuna jest od początku w roli którą nienawidzisz. Były momenty, w których faktycznie też mówiłam że za bardzo przedłużone ale film ma duży plus mino obaw że może wyjść kiepsko.
Ja zrobiłem to samo: Obejrzałem najpierw nową odświeżoną wersję na Netflixie, a potem tą z '81 i nie żałuję tej decyzji ❤
Dlaczego?
@@Qczajka Bo ja nie miałem zbyt wielkiego sentymentu do wersji z '81
Czekałam na tę recenzję od samej premiery! Dzięki!
Dla mnie ten film to przykład tego co obecnie dzieje się w kinie hollywoodzkim .. Wyciągnięte i zaakcentowane role silnych kobiet ... Marysia trzepie się, ciska i rzuca, zupełnie jakby była harabianką a nie biedną sierotą .. Jej niby to ciężka praca w austerii jakoś do mnie nie przemawia .. Co ona robiła przy wyrębie drzew ? Ten szturm na dwór hrabiostwa Czyńskich ... co to było ? To zachowanie może rodem z dzisiejszych czasów ale nie z okresu międzywojennego ! ( Może trzeba było całkowicie przerobić tę adaptację i osadzić ją w dzisiejszych realiach ? ) Młynarzyca Zosia .. toż to hetera, miałem wrażenie, że będzie lać wszystkich dookoła i nagle łuup zakochana w Antonim .. Co oczywiście nie przeszkadza jej podkraść całego kuferka lekarza i niejako zmusić Antoniego do wykonania operacji (przecież ONA wie lepiej co Antoni może a czego nie może).. Hrabina Czyńska była, jaka była - zołza i tyle ... i fajnie. Do tego film z lekka przemyca treści antykościelne, w finałowej scenie na podwójnym wiejskim weselu w latach trzydziestych nie było księdza ? Za to był karczmarz żyd (akurat świetna rola aktorska ) życzący nowożeńcom "mazel tow". No ale zostawmy to ... najgorsze były z jednej strony braki logiki w tym scenariuszu a przewidywalność zdarzeń czy dialogów z drugiej. Irytujący jest młyn - bezobsługowy jakiś .. Nie ma w nim ludzi, kórzy by pracowali . ot leci mąka do wora a wór na wóz ... gdzie inni pracownicy ??? Scena jak znachor myje się wprost w wiadrze służącym do czerpania wody ... Masakra jakaś , No i moim zdaniem cały wątek jazdy po profesora Dobranieckiego ... Facet przyjechał ekstra z Warszawy żeby .. umyć czoło wacikiem ??? Bez tego Marysia by nie przeżyła ??? Nie całkiem wyleczona ucieka gdzieś do miasta, olewa całkowicie hrabiego na dworcu.. pewnie ma Focha. Raz obejrzałem.. i wystarczy .. każdy następny raz to już będzie tortura. Ale może to tylko moje zdanie.
Film z 1937r jest dostępny na UA-cam
To ja zrobiłam szalona rzecz i obejrzałam wszystkie trzy adaptacje jednego dnia. Wg mnie każda część ma swój urok i klimat odpowiedni do czasów w których powstała. Podobała mi się chyba najbardziej jednak ta najnowsza wersja.
Gdzie można obejrzeć tą wersję z lat trzydziestych?
Na UA-cam
I szczerze dosc ciężko się na oglądalo przynajmniej mi. Każdy może mieć inną wrażliwość i preferencje
Potop w nowej wersji to się nie może udać! Gdzie znajdziemy aktora do roli Kmicica?! Lepszego niż Pan Olbrychski nie będzie❤
Widziałem oba Znachory i powiem że oba mi sie podobały, maja sporo różnice ale nie są złe.
Film z 37 jest na UA-cam
Piękny film, będę do niego wracać. Oglądałam film z tatą, który Znachora z '81 oglądał wiele razy (ja wcale) i był bardzo negatywnie nastawiony na nową wersję, bo po co robią coś nowego skoro stara wersja jest kultowa 😅 ale jak włączyłam to mimo, że co chwilę wtrącał "a tam było inaczej coś pokazane", "tam powiedział coś innego", itd. to oglądał z zaparty tchem i stwierdził, że Lichota jednak dał radę. Obejrzeliśmy później Znachora z lat 80 i obie wersje mi się podobają, ale jednak urzekła mnie muzyka i te pieśni ludowe z nowszej wersji plus kreacja Lichoty i Zośki 😊
W 100% procentach zgadzam się z opinią dotyczącą finału i że niektóre sceny są na siłę przedłużane. Scenografia super, dźwięk ma ode mnie nie lajka, a serduszko, świetni aktorzy, dobrze napisane postacie. A Kuna... jest perfekcyjna w graniu "typowej Kuny" 🤣. Dzień wcześniej obejrzałam "Teściów", więc przy "Znachorze" mój poziom wkur*ienia na jej postać był podwójny. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś wrócę do tego filmu, natomiast zdecydowanie nie żałuję tego seansu 👌
Od lat kocham książkę! ❤ Od dziecka, co roku oglądam "drugiego" Znachora ❤ lubię pierwszego, za to ze jest bardzo wierny książce...ale trzeci znachor? To coś zupełnie innego! Na początku się irytowałam że wszystko jest nie tak (jak w ksiazce), ale odpuściłam analizowanie i zaczęłam cieszyć się tym pięknym i wzruszającym dziełem! Teraz mam dwie ukochane ekranizacje! ❤ samych swoich i chłopów też nie mogę się doczekać!
Dla mnie jedynym zarzutem dla tej ekranizacji jest zbyt duże odejście od realiów II RP. Elektryczność w domu młynarza - mało pradopodobne, wyjątkowo dużo samochodów w tych Radoliszkach jak na tamte czasy, a poza tym stroje ludowe z Łowicza i Opoczna - mogli skonsultować z etnografami.
Ale pewnie za bardzo się czepiam.
Tak ogólnie to Dołęga-Mostowicz napisał scenariusz bo od początku chciał aby było to filmem. Poźniej przerobił na powieść :D
Ja bardzo chciałam polubić nową wersję ale jakoś zbyt duża ilość zmian mnie nie przekonała. Ogólnie moje najważniejsze przemyślenia:
1. Doktor Dobraniecki w tym filmie jest trochę bliższy temu co w książce. Czyli kariera najważniejsza i zrobię wiele dla niej.
2. Trochę zabrakło sprawczości samego Znachora. Scena, gdy to Zośka wzięła narzędzia chirurgiczne s nie sam Antoni Kosiba była dla mnie irytująca.
2. Końcówka masakryczna. Myślałam, że będzie bliższa oryginałowi. Liczyłam na coś mniej absurdalnego niż w wersji z lat 80. A dostaliśmy coś bardziej bezsensownego. Sorry, ale Marysia, które po paru słowach już zorientowała się, że Antoni to tak na prawdę jej Rafał Wilczur.... No błagam...
4. Kolejny mój zarzut powiązany jest trochę z punktem wyżej. No bo mamy ciekawy pomysł z tym wspólnym ślubem i taniec ojca z córką, tylko, że mi brakuje budowania relacji tych twojga, gdy jeszcze nie wiedzieli kim są dla siebie. Dlatego choćby ta końcówka w sądzie jest sztuczna.
5. Chyba zbyt przegieta rola strasznej matki hrabiego. To było takie mocno Bollywoodzkie, gdzie nagle jeden z rodziców (ten właśnie wycofany i nie wytrącający się w wychowanie dzieci) nagle robi woltę. No i ogólnie matka wyszła na niezłą jędze.
Duża ilość zmian to chyba dobrze. Po co robić drugi raz to samo? A co do Marysi i jej nagłego połączenia faktów. Myślę, że można to podciągnąć pod kobieca intuicję. Ale tak naprawdę myślę, że po prostu część materiału została wycięta, żeby zbytnio nie przedłużać i tak jjuż długiego filmu.
Co do sprawczości Znachora i np kradzieży instrumentów. WG mnie fajnie, że rola Zośki nie została ograniczona do prostej wieśniaczki. Postać z krwi i kości, która wie czego chce i do tego dąży. Wg mnie wielki plus.
Ale oczywiście rozumiem, że nie każdy myśli jak ja :) Pozdrawiam.
@@MarekWachowski no właśnie może to irracjonalne, ale nie do końca mi się podobało, że tyle zmian. A serii byłam dość dobrze nastawiona do nowej wersji. Widocznie w głębi serca jestem zbyt przywiązana do klasycznego Znachora 😋
5. Dla mnie najbardziej dziwny był wątek gdy młody Czyński zadzwonił do matki podając się za kogoś innego i to od niej dowiedział się że ojcem Marysi jest profesor Wilczur. Wskazywałoby to na to że matka od zawsze to wiedziała. To moim zdaniem rujnuje całą historię sprzeciwu dla związku ze zwykłą kelnerką, wiejską dziewczyną... W książce postać matki nie jest taka zła, ma raczej chłodne racjonalne podejście do rzeczywistości i tyle. Na koniec całkowicie akceptuje dziewczynę i jej pomaga. Dlatego ten happy end, jest dużo szczęśliwszy bo jest cała rodzina pogodzona, a nie że dziewczyna dostaje teściową zołzę ;)
@@michamorales9731 z tego co pamiętam w tym filmie młody panicz zadzwonił do matki ale nie udawało nikogo innego, tylko traktował ją chłodno. A i od matki na pewno nie dowiedział się, że Rafał Wilczur to ojciec Marysi. Raczej tylko, że ten leśniczy nie był ojcem dziewczyny, bo matka porzuciła męża dla innego mężczyzny (co dodatkowo dyskredytowało Marysię). Ale faktycznie ciekawe skąd hrabina mogła wiedzieć kim była matka Marysi i gdzie można ją szukać (że w starym panieńskim mieszkaniu matki Marysi)
@@michamorales9731 Matka wiedziała kim był WIlczur i co się wydarzyło, ale nie wiedziała, że ta panna to Wilczurówna. Miała ją za jakąs tam Marysie ze wsi. Bo niby skąd miała wiedzieć? A Leszek nie podawał się za kogoś innego. Oni mieli taki zwyczaj, ze telefonując, rozmawiali po francusku.
Szanowni Państwo, Wysoki Sądzie, to jest profesor Rafał Wilczur.
#Bińczycki4ever
W moim domu stary Znachor był i nadal jest świętością nad świętościami, ale lubię grę Lichoty więc chyba zerknę tę wersję. Myślę, że dla wielu osób może i będzie to lepszy film, ale sentymentalna wartość weźmie górę i mając do wyboru i tak będziemy wracać do wersji Hoffmana.
Pierwszy znachor jest na yt - wpiszcie sobie tytuł i rok :)
Właśnie obejrzałam film i zużyłam paczkę chusteczek ;-)
Uwielbiam takie filmy! I wcale nie odczułam, że ma 2h i 20 min.
Znachor z 1982 roku był pierwszym "dorosłym" filmem jaki obejrzałam i również płakałam jak bóbr.
W wersji Hoffmana była scena jak rodzina Prokopa siedzi na progu i śpiewa. Absolutnie nie do podrobienia. Kiedyś ludzie tak robili.
Jakoś to przedstawienie bardziej mi odpowiadało w porównaniu z wersją Netflixa
Dobry film inaczej przedstawiona historia ale jak dla mnie hrabia Czyński przystojniejszy w wersji z 81, i w tej wersji brakowało mi sceny hrabiego Czyńskiego jak przychodzi z naręczem róż do Marysi. W tej nowej wersji relacja Znachora i Zosi bardzo pozytywnie wypada w mojej ocenie 😊
Ja przed obejrzeniem nowego Znachora muszę najpierw obejrzeć wersję z lat 30. XX wieku, a potem z lat 80. A że moja lista filmów do obejrzenia ciągle się powiększa i końca nie widać, to prawdopodobnie obejrzę dopiero w styczniu.
Rola Zyda ...dla mnie arcydzielo....❤❤❤❤
Wersja Znachora z 1937 roku jwst dostępna na youtube
Ja właśnie byłam zachwycona finałem, nigdy nie miałam doczynienia ze ,,Znachorem" i z ogromną niecierpliwością czekałam, czy to wszystko się rozwiąże i wyjaśni. Piękny film i na pewno będę do niego wracać 😊
W wersji Hoffmana była jedna scena ze śpiewem ludowym, scena kiedy mieszkańcy młyna dowiadują się o wypadku.
Dokładnie!!! Kocham ją! Ten film totalnie pokazywał ducha Podlasia! Cudo!
@@bernadetta.borkowska otóż to, piękny biały śpiew
Jak Antoni przyjeżdża do szpitala prosić doktora o pomoc, to widzimy jego popiersie z datami 1885-1930, sugerujące datę śmierci doktora Wilczóra. Na początku filmu, kiedy córka głównego bohatera jedzie do Radoliszek mamy informację "15 lat później". Te informacje sugerują, że akcja filmu dzieje się latem 1945 roku po wojnie, co jest niemożliwe ze względu na stosunki społeczne panujące w tamtym okresie i ogólną atmosferę.
Bardzo przyjemny film! Będę do niego wracał. Zośka ❤
W nowym filmie Dobraniecki jest bliższy temu z powieści, w tym z 2 części powieści
Chyba pierwszy film który w obu wersjach mi się podoba. A miałam obawy, bo jestem fanką tego z lat 80. Ten starszy jednak jest bardziej wierny książce
Z ciekawości przeczytałam książkę i innych także zachęcam, jeśli chcą mieć pełniejszy obraz. Rzeczywiście wersja z lat 80 jest ekranizacją, gdzie często dialogi są przeniesione 1 do 1, a zmiany raczej są wynikiem potrzeby zmieszczenia fabuły w ramach czasowych. Ja jeszcze nie znalazłam czasu na oglądnięcia wersji z Netflix, ale już po samych fragmentach widzę, że jest to najpewniej adaptacja książki. Trudno do siebie porównać ekranizację i adaptację tego samego dzieła, więc chyba nie ma sensu tego robić.
Nowy "Znachor" bardzo mi się podobał. Ma kilka wad, ale i tak jest ciekawym, świeżym obrazem. Kreacje kobiece górą. Lichota mnie zadziwił, a Liss zachwycił. Plusik za obrazy Soboru Aleksandra Newskiego. Dziękuję za ciekawą i wartościową recenzję 💐
Czy będzie recenzja filmu Zielona granica?
Pozdrawiam 😊
Scena z kinem obwoźnym bardzo wzruszyła moją mamę 😊 Ona to pamięta z wczesnego dzieciństwa j mówiła, że to wyglądało tak jak zapamiętała.
W latach 30-tych?
Wspaniały film. Aktorzy dobrze dobrani super zagrali swoją role. Uwielbiam orginał, ale ten nowy jest poprostu debest. Polecam, polecam, polecam. Miłe zaskoczenie .😉😉😉
Jak dla mnie scenariusz Znachora Hoffmana jest dużo lepszy. Sceny w których uzdrawia chłopaka granego przez Barcisia, scena z różami, kulminacyjna scena "Proszę państwa to jest prof. Rafał Wilczur" wywołują emocje. Świetnie dobrana muzyka jeszcze te emocje uwydatnia. Film Hoffmana oddaje atmosferę sennego polskiego miasteczka na prowincji. W nowym Znachorze wspomnianych scen zabrakło albo po prostu zlewają się z całością. Chłopi nie pasują do tamtych czasów, a francuskie gadki to chyba już nie do końca ta epoka. Od pewnego momentu film gna do przodu, bo reżyser musi zmieścić wszystkie te sceny w scenariuszu (po kiego grzyba Kosiba jedzie do Warszawy do Dobranieckiego?). Tak na dobrą sprawę od pewnego momentu przewijałem do przodu, bo nie chciało mi się tego wszystkiego oglądać. Nie jest to film słaby, ale dla mnie wyraźnie gorszy od tego z lat 80.
Fajna recenzja ❤ Dla mnie właśnie zakończenie było za krótkie. Miałam poczucie, że znam jakaś prawdę, tajemnice i mam silną potrzebę komuś to powiedzieć. I miałam takie odczucia jakbym miała dla kogoś niespodziankę. I miałam wrażenie że końcówka jest za krótka. Że nagle wszystko wyjaśnili i cześć czapka. Nie umiem tego do końca wytłumaczyć, ale miałam takie odczucie jakbym miała ekscytujące wieści dla kogoś, a ten ktoś powiedział na koniec: "o super, dzięki, pa". Bez entuzjazmu. Myślałam, że zakończenie będzie bardziej w wielkim stylu. No i chciałabym poznać konsekwencje tych wszystkich tajemnic, zagadek i tych wszystkich rzeczy, które się tam wydarzyły. Tego mi brakowało.
Oglądałam pierwszy raz ten film. Pierwszy raz o nim usłyszałam i nigdy nie widziałam poprzednich wersji.
Niemożliwe, polski film dobrze nagłośniony?! Luuuudzie uciekajta...
Tak, można obejrzeć tamtego pierwszego Znachora. Ostatnio, gdy szukałam tego z lat 80., to tamtego, pierwszego znalazłam 😅
Jestem ogromną fanką wersji z p. Bińczyckim, zawsze płaczę w tych samych momentach, choć oglądałam ten film milion razy. Do nowej wersji podchodziłam jak pies do jeża, zupełnie niepotrzebnie. Film bardzo mi się podobał, Lichota super, Anna Szymańczyk świetna, najmniej z pewnością podobał mi się Ignacy Liss. Jako osobie wychowanej na wsi zrobiło mi się ciepło na serduszku, bo nawet za mpich czasów jeszcze przyjeżdżało kino objazdowe. Bardzo mi się też podobało umieszczenie pieśni ludowych/ śpiewu białego, tego nawet więcej bym sobie życzyła🙂
Ciekawe, że wedlug was ta nowa wersja bardziej wyzwala emocje i że w tej nowej Antoni jest poważniejszy i bardziej melancholijny, ja mam zupełnie na odwrót, ta nowa wersja w ogóle nie wzbudziła we mnie emocji a Znachor wydawał się troszkę zobojętniały, ale może to właśnie zależy od tego którą wersję obejrzało się pierwszą.
Nie przypominam sobie, żebyśmy powiedzieli, że nowa wersja bardziej wyzwala emocje, bo tak nie uważam. I nie wiem jak z kolejnością, bo ja widziałam wcześniej "Znachora" z lat 80./A.
Cudny jest początek w nowej wersji, miłość leczy...zawsze. Przeszczep serca jest nam potrzebny jakże czesto.❤
Jak już jesteśmy przy klasykach, chętnie bym zobaczyła nowe "Nad Niemnem"
Ok, tak
Ta pierwsza wersja z 1937 jest dostępna w całości na YT. Różni się, i to bardzo, ale dziś trochę ciężko się to ogląda
Dobrze że wspomnieliście o tym pierwszym filmie z 37r. Myślę że większość tych krzyczących że Znachor jest tylko jeden ten Hoffmana i klasyków się nie tyka, nie mają pojęcia że jest to już druga adaptacja powieści :D Oburzeni że po co remake a film z 81r też jest remake'em ;p Pozdrawiam :D
Akurat żaden z tych filmów nie jest remakiem, są różnymi adaptacjami tej samej powieści :) /A.
Cieszę się że powstał nieco inaczej ten znachor niż wersja z 81', bo tam wątek Marysi był jak zrobiony tak jakby ktoś za bardzo pocial scenariusz, przez co nie czuło się tej chemi. Jedyne z czym mam problem to z zakończeniem o którym powiedzieliście, że tak w trakcie seansu rzucają ci spoiler na 5 minut wprzód, jak i postać dobranieckiego. Doktor ten, w pewnym momencie nie wie czy jest zainteresowany antonim Kosibą czy może jednak nie, tak jakby miał bipolar.
Ja prawdę mówiąc spodziewałem się zawodu, a jestem bardzo mile zaskoczony 🙂
Jeżeli chodzi o mnie to super spedzony niedzielny wieczor z tym filmem. Bardzo mi sie podobal. Po prostu.
Dziwię się że nie wypuścili tego filmu na Wielkanoc
Mam strasznie mieszane odczucia z tą adaptacją i to nie z racji na porównanie do "klasycznej" wersji, tylko jak ten film jest z jednej strony jest bliżej książki (chociażby Dobraniecki, który literacko jest zwyczajną mendą, a na rękę jest mu wręcz, że Wilczur nic nie pamięta, chociaż go rozpoznaje gdzieś tak w połowie tekstu) a z drugiej ucieka w jakieś własne pomysły i fantazje, które każdorazowo niemal wypadają słabiej i gorzej niż tak książka, jak i film Hoffmana (chyba jedynym wyjątkiem jest tutaj Zośka, chociaż zgrzyta to momentami okrutnie w kontekście większej całości, ale ok, chociaż nikt się nie wywalił o własne nogi z próbą zrobienia "kobiety pracującej, która żadnej pracy się nie boi", bo tego się bałem chyba najbardziej w kategorii "dziwne zmiany adaptacyjne").
Na pewno leży i kwiczy jakikolwiek wątek okołoromantyczny, bo młodzi są zwyczajnie z drewna i chemia między nimi jest żadna i człowieka aż korci, żeby skipować, bo patrzeć na to nie można. A potem przychodzi finał i człowiek nagle czuje, że "a, czyli to teraz będzie ekspozycja po ekspozycji, żeby nadgonić czas zmarnowany wcześniej na pierdoły i zmieścić się w ustawowych 150 minutach". Słodko może być, nawet z lukrem (książka jest w ostatnich paru rozdziałach w zasadzie syropem cukrowym, szczególnie biorąc pod uwagę, że napisał to Dołęga-Mostowicz, cynik jakich mało), ale niech to nie wali w łeb jak pałką jedną ekspozycją za drugą, równocześnie poświęcając lekką ręką i po 5 minut na nic nie wnoszące sceny w rodzaju "A teraz pokażemy po raz 4ty jakim złotym człowiekiem jest Rafał Wilczur" z pierwszego aktu.
To jest chyba mój największy zarzut do tej konkretnej adaptacji. Marnuje niesamowitą ilość czasu na prolog, a potem nie ma go na faktyczną fabułę. Wersja Hoffmana miała prosty jak konstrukcja cepa pomysł: "Mąż-pracoholik wraca późno do domu i jego żony i córki już tam nie ma. Idzie pić, dostaje w łeb i nic nie pamięta". Kwadrans (w tym dwie minuty na napisy, w czasie których nic się nie dzieje) i gotowe. Tutaj mamy napchanie wątków, które nie dość, że nic nie wnoszą, to jeszcze potem i tak mamy do nich ekspozycję w finale, bo trzeba ludziom przypomnieć wydarzenie, o którym mają pełne prawo nie pamiętać (bo i tak nic nie wnosiło). Efekt jest taki, że gdy obie adaptacje się spotykają w tym samym punkcie, to u Hoffmana jest 28 minuta, a u Gazdy 45. A oba filmy trwają dokładnie tyle samo. A ponieważ wujek Netflix z góry zarządził, że 150+/- 5 minut zapasu i basta, to to się wszystko rozjeżdża w finale, równocześnie pchając kolejne dodatkowe wątki i sceny cały czas (przypomnę, że u Hoffmana finał po "To jest profesor Rafał Wilczur" to 30 sekund, tutaj wyprodukowano całą scenę weseliska, bo po co nam ten czas przeznaczyć na coś wnoszące sceny).
Więc koniec końców zrzucę winę na fakt, że reżyser to debiutant i uznam, że jakoś można mu darować taką siermięgę. Młodzi byli straszni, reszta aktorów na szczęście się broni.
PS
Udźwiękowienie może i jest ok, ale muzyka jest i tak nagrana na innej głośności. Co w połączeniu z "folkową" oprawą dosłownie kłuje w uszy
Dziekuje czekalem za tym❤❤
Pozdrawiam serdecznie😊 bardzo dobra recenzja. Ja obejrzę ten film
Oglądasz na przyspieszeniu, czy o co chodzi? :D / Dawid
Ja też uważam że nowe wersje kultowych filmów są dobrą rzeczą - z chęcią obejrzę chłopów i znahora
Dobrze że zwracają Państwo uwagę na nagłośnienie i jakość
Z dwóch wersji najbardziej treściwa jest ze znanych mi ta z 1937 roku. ua-cam.com/video/7-eyoBKuwuU/v-deo.html
Fajnie, że ta historia została uwspółcześniona dla nowego pokolenia.
Podro
W punkt - zgadzam się z Wami po całości. Po pierwsze realizacja i strona 'techniczna' filmu wymiata. Po drugie postać i rola Zośki jak dla mnie prześwietna, Anna Szymańczyk błyszczy Leszek Lichota - dał radę. Zakończenie jest fatalne. Od momentu kiedy Leszek odnajduje Marysię do tańca końcowego włącznie - to jakieś nieporozumienie, byle szybciej do końca. Aha, no i jeszcze ta teatralność momentami, szczególnie u hrabiostwa Czyńskich... 😀
Nie oglądałem starej wersji. Nową chętnie zobaczę.
Znachor wjeżdża kilka razy w roku. Najczesciej na 1 listopada. Znaxhor z lat'30 jest na yt, ale cichooo 😅
Uwielbiam Was oboje.
Chyba obejrzę.
A ja zastanawiam się, gdy w tej scenie w aucie, gdy jada do sądu to rozuemiem, ze byli w warszawie i sąd tez w warszawie, a jechali przez jakies pola? Czy mi sie juz te miejsca pogubily?
Film podobal mi się, choć koncowka dla mnie przeciągnięta i przekombinowna. Brak wyjasnienia, czy przypomnial sobie, ze kolega mial udzial w jego pobiciu i dlaczego nie powiedzial wcześniej, ze go poznaje. I gdzie teraz bedzie mieszkal profesor Wilczur we mlynie 😊?
Ja widziałem tę pierwszą wersję. Jest gdzieś na necie. Jest wiele akcji, wątków, których nie było w drugiej wersji.
Starsza wersja to chyba w każde święta leci w tv.
Jeśli chodzi o nowego Znachora to bardzo ładny film moim zdaniem.
Najbardziej do gustu przypadła mi Zośka
Znachora z 37 nie widziałam, ale jest na YT (choć to chyba nielegalne)...😅
Bardzo mi się podoba nowa wersja. Marysia nie "cukierkowa" siedząca za ladą, która jak dostała pierścionek dopytywała się, "czy jest zaręczona? Nie płaszczyła się przed hrabiostwem, potrafiła być asertywna. Super film, zakończenie dla mnie też super,
Ja to właściwie jestem w kropce... Bo z jednej strony uważam że kultowych filmów się nie tyka ( jakby tak o zgrozo ktoś zrobił Przeminęło z wiatrem wersja 2023 😬) a z drugiej strony muszę stwierdzić że Znachor-Lichota całkiem, całkiem 👍👍
Uwielbiam starą wersję i teraz nowa ❤ Każda inna ale porywa moje serce
Film super. Lichota wspaniały. Jednak scena w sądzie mnie bardzo rozczarowała. Wszystko jakoś tak na skróty, bez dramaturgii.
Znałam Znachora z lat 80, ostatnio przeczytałam książkę i teraz obejrzałam wersję netflixa.
Każda z nich jest trochę inną historą, a dr Dobraniecki w każdej wersji jest inny tak samo jak sposób rozwiązania głównego wątku. Chyba najbardziej lubię jednak książkę, ale Lichota❤ jako Znachor najlepszy... no i Zośka i Marysia netflxowe też fajniejsze, takie charakterne.❤
Oglądałem tego z 1981 i nowego i oba mi się podobają. Są inne , w nowym podoba mi się muzyka i to że bardziej skupiono się na tle . Wiem że 2 RP była daleka od ideału , ale dokładnie z tego samego powodu była tak malownicza . Nie zdajemy sobie sprawy że podziały społeczne obecnie to jedno wielki nic w porównaniu z tym co się wtedy wyprawiało. A mimo to oglądając film poczułem żal za żydowskimi austeriami , szlachtą i.t.d ...dziwne uczucie 🤔
ps. Zośka jest najlepsza :)
Znachor nr 1 jest na youtube. Ma dwie części, ale to druga niewiele ma wspólnego z drugim tomem powieści
Próbowałem kiedyś obejrzeć wersję z '37, ale nie dałem rady. Zbyt ciężki i chyba za duża różnica kulturowa. Ale tam właśnie dużo było pokazane z relacji z żoną. I czemu stało się co się stało. Może spróbuję jeszcze raz obejrzeć po obejrzeniu tego nowego.
DR Dobraniecki podobny jest do siatkarza Tomasza Fornala, a co do Marysi nie ma dziś aktorek o urodzie tak oszałamiającej jak Anna Dymna (jak powiedział kiedyś w tv. w programie o Annie Dymnej K. Kutz "na sam widok już orgazm") Jak dla mnie ciekawe jest to, że tę samą historię pokazano nieco inaczej, ale Bińczycki to była znacznie głębsza postać znachora, a Hoffman zachwycał się kiedyś postawą B Dykiel. Mnie zaś brakowało osadzenia w tle historycznym bowiem z jednej strony Żyd genialny, ale jak to opowiadanie zmieścić w ramach czasowych zwłaszcza w 15 latach. Od 18 do 39 roku było właściwie 20 lat a dystans miedzy Wilczurem a znachorem było 15 lat a do 22 roku właściwie w Polce była wojna i przez całe 20 lecie jednak wojsko było wszechobecne (nawet na prowincji) a widział ktoś w tym filmie jakiegoś żołnierza. Prof. Wilczur pracuje w eleganckiej klinice, mamy marketing prasę (media) a ulice Warszawy wyglądają jakby tam nigdy wojny nie było. W pierwszej wersji (przedwojennej) jest dystans 12 lat nie 15 i to się daje pomieścić w tych czasach spokojnie. Wersja Hoffmana dzieje się na kresach co jakoś bardziej pasuje i nie razi ten brak tła historycznego. Tu zaś jednak Radom , puszcza kozienicka Warszawa, to nie mieści się w tle historycznym, a wszyscy wiedzą, że to 20 lecie międzywojenne. Całość jednak dla tych którzy takie filmy lubią do oglądnięcia bo się fajnie ogląda.
Wersji z lat 30 tych nie widziałam wiec sie nie wypowiem. Natomiast jesli chodzi o wersję z lat 80 tych i tą współczesną to żadna z nich nie jest dosłowną ekranizacją powieści " Znachor" i drugiej częsci " Profesor Wilczur". Jeśli chodzi o Dobranieckiego to jeśli ktoś czytał obie książki Dołęgi Mostowicza to charakterystyka Dobranieckiego nie jest żadnym zaskoczeniem 😊.
Jeśli chodzi o tą adaptację to ona moim zdaniem jest nie tyle dla nas Polaków , ile dla świata. Chyba się udało.
Dla mnie ogromny plus za elementy folkloru w muzyce i oddanie klimatu epoki , tego że ta Polska była zupełnie inna, niekoniecznie cudowna i wspaniała, ale niesamowicie różnorodna.
Nowy znachor mi się podobał miał wiele cudnych scen i nowych rozwiązań. Lecz niestety zakonczenie mnie zawiodło nie bylo tej adrenaliny co przy starszym filmie mimo oglodania go 50 raz.