Siedząc z Genno sensei miałem wgląd.Wszystko jest proste jak budowa cepa.Siedząc zen dojdziecie do bólów których nie można samotnie znieść.Siedzisz bo inni siedzą choć najchętniej wyskoczyłbyś ze skóry i uciekł.Ale zostajesz i mówisz sobie umrę ale zostaję.Tu działa już przygotowanie i trening.Myślę że te bóle mogą przypominać ból śmierci fizycznej.Po podjęciu tej decyzji pozostania po niedługim czasie pojawia się i od dołu do góry postępuje powoli fala błogości rozpuszczająca po kolei wszystkie bóle.U mnie zatrzymało się to gdzieś powyżej grzdyla.Moje ciało siedziało odtąd samo z siebie nie wymagając jakichkolwiek bodźców.Nawet mudra która utrzymywana jest pod pępkiem ale i tak na wysokości kilku cm utrzymywała się bez konieczności kontrolowania jej.Ciało moje z kłębka cierpienia przeszło w przestrzeń absolutnej i nigdy przedtem nie odczuwanej błogości a ja sam nie mogłem się już z tym ciałem identyfikować odczuwałem jedynie że jestem duchem gotowym opuścić to ciało.Czułem że jestem świadomością nie potrzebującą oddychać i jeść aby byc żywym. To najistotniejsze co mógłbym powiedzieć bo były jeszcze odczucie całkowitego zachwytu chwilą obecną albo uczucie że się jest nieskończenie bezpiecznym i chronionym.To trwało kilka godzin ale wtedy zrozumiałem że że ciało jest prochem a wszystko czym jesteś i co masz to twoja dusza.Mówię dusza choć można powiedzieć umysł.Żyłem z tą wiedzą przez wiele lat.Wpłynęło to na całe moje jestestwo.Ale zaprzestałem siedzieć zen.Nie chciałem koniecznie się oderwać od ciała i przelecieć nad górami i lasami jak opisywał Seung Sahn koreański patriarcha swoje pełne oświecenie.Niemniej materializm który stanowi mocne kajdany był złamany w moim sercu i całym jestestwie.Wszystko stało się inne.Po latach trafiłem na słowa : stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje...Czyli jesteś taki jak Ja.Oczywiste jest że On nie miał na myśli ciała....Więc jeśli ja mały robak wiem że jestem osobą , duszą to jak mogę myśleć że Bóg Ojciec nie jest osobą i duszą,duchem?Do tego jesteśmy tacy sami jakościowo.Jedynie On jest duchem oceanem a my kroplą...Jestem nawróconym chrześcijaninem.Ale nie wierzę w Boga tylko WIEM że jest a wszystko jest absolutne i nieustraszone.Stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje tłumaczy ten świat lepiej niż : wszystko istnieje od czasów nie mających początku...
Siedząc z Genno sensei miałem wgląd.Wszystko jest proste jak budowa cepa.Siedząc zen dojdziecie do bólów których nie można samotnie znieść.Siedzisz bo inni siedzą choć najchętniej wyskoczyłbyś ze skóry i uciekł.Ale zostajesz i mówisz sobie umrę ale zostaję.Tu działa już przygotowanie i trening.Myślę że te bóle mogą przypominać ból śmierci fizycznej.Po podjęciu tej decyzji pozostania po niedługim czasie pojawia się i od dołu do góry postępuje powoli fala błogości rozpuszczająca po kolei wszystkie bóle.U mnie zatrzymało się to gdzieś powyżej grzdyla.Moje ciało siedziało odtąd samo z siebie nie wymagając jakichkolwiek bodźców.Nawet mudra która utrzymywana jest pod pępkiem ale i tak na wysokości kilku cm utrzymywała się bez konieczności kontrolowania jej.Ciało moje z kłębka cierpienia przeszło w przestrzeń absolutnej i nigdy przedtem nie odczuwanej błogości a ja sam nie mogłem się już z tym ciałem identyfikować odczuwałem jedynie że jestem duchem gotowym opuścić to ciało.Czułem że jestem świadomością nie potrzebującą oddychać i jeść aby byc żywym. To najistotniejsze co mógłbym powiedzieć bo były jeszcze odczucie całkowitego zachwytu chwilą obecną albo uczucie że się jest nieskończenie bezpiecznym i chronionym.To trwało kilka godzin ale wtedy zrozumiałem że że ciało jest prochem a wszystko czym jesteś i co masz to twoja dusza.Mówię dusza choć można powiedzieć umysł.Żyłem z tą wiedzą przez wiele lat.Wpłynęło to na całe moje jestestwo.Ale zaprzestałem siedzieć zen.Nie chciałem koniecznie się oderwać od ciała i przelecieć nad górami i lasami jak opisywał Seung Sahn koreański patriarcha swoje pełne oświecenie.Niemniej materializm który stanowi mocne kajdany był złamany w moim sercu i całym jestestwie.Wszystko stało się inne.Po latach trafiłem na słowa : stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje...Czyli jesteś taki jak Ja.Oczywiste jest że On nie miał na myśli ciała....Więc jeśli ja mały robak wiem że jestem osobą , duszą to jak mogę myśleć że Bóg Ojciec nie jest osobą i duszą,duchem?Do tego jesteśmy tacy sami jakościowo.Jedynie On jest duchem oceanem a my kroplą...Jestem nawróconym chrześcijaninem.Ale nie wierzę w Boga tylko WIEM że jest a wszystko jest absolutne i nieustraszone.Stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje tłumaczy ten świat lepiej niż : wszystko istnieje od czasów nie mających początku...
@@dariuszkowalski3164 może źle się wyraziłem.Bóle które miałem wydawały się być śmiertelne , myślałem że umrę z bólu.Nie miałem na myśli że umieranie boli.Myślę że nie musi boleć.Nie mogę też autorytatywnie powiedzieć jak to jest.
Siedząc z Genno sensei miałem wgląd.Wszystko jest proste jak budowa cepa.Siedząc zen dojdziecie do bólów których nie można samotnie znieść.Siedzisz bo inni siedzą choć najchętniej wyskoczyłbyś ze skóry i uciekł.Ale zostajesz i mówisz sobie umrę ale zostaję.Tu działa już przygotowanie i trening.Myślę że te bóle mogą przypominać ból śmierci fizycznej.Po podjęciu tej decyzji pozostania po niedługim czasie pojawia się i od dołu do góry postępuje powoli fala błogości rozpuszczająca po kolei wszystkie bóle.U mnie zatrzymało się to gdzieś powyżej grzdyla.Moje ciało siedziało odtąd samo z siebie nie wymagając jakichkolwiek bodźców.Nawet mudra która utrzymywana jest pod pępkiem ale i tak na wysokości kilku cm utrzymywała się bez konieczności kontrolowania jej.Ciało moje z kłębka cierpienia przeszło w przestrzeń absolutnej i nigdy przedtem nie odczuwanej błogości a ja sam nie mogłem się już z tym ciałem identyfikować odczuwałem jedynie że jestem duchem gotowym opuścić to ciało.Czułem że jestem świadomością nie potrzebującą oddychać i jeść aby byc żywym. To najistotniejsze co mógłbym powiedzieć bo były jeszcze odczucie całkowitego zachwytu chwilą obecną albo uczucie że się jest nieskończenie bezpiecznym i chronionym.To trwało kilka godzin ale wtedy zrozumiałem że że ciało jest prochem a wszystko czym jesteś i co masz to twoja dusza.Mówię dusza choć można powiedzieć umysł.Żyłem z tą wiedzą przez wiele lat.Wpłynęło to na całe moje jestestwo.Ale zaprzestałem siedzieć zen.Nie chciałem koniecznie się oderwać od ciała i przelecieć nad górami i lasami jak opisywał Seung Sahn koreański patriarcha swoje pełne oświecenie.Niemniej materializm który stanowi mocne kajdany był złamany w moim sercu i całym jestestwie.Wszystko stało się inne.Po latach trafiłem na słowa : stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje...Czyli jesteś taki jak Ja.Oczywiste jest że On nie miał na myśli ciała....Więc jeśli ja mały robak wiem że jestem osobą , duszą to jak mogę myśleć że Bóg Ojciec nie jest osobą i duszą,duchem?Do tego jesteśmy tacy sami jakościowo.Jedynie On jest duchem oceanem a my kroplą...Jestem nawróconym chrześcijaninem.Ale nie wierzę w Boga tylko WIEM że jest a wszystko jest absolutne i nieustraszone.Stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje tłumaczy ten świat lepiej niż : wszystko istnieje od czasów nie mających początku...
Siedząc z Genno sensei miałem wgląd.Wszystko jest proste jak budowa cepa.Siedząc zen dojdziecie do bólów których nie można samotnie znieść.Siedzisz bo inni siedzą choć najchętniej wyskoczyłbyś ze skóry i uciekł.Ale zostajesz i mówisz sobie umrę ale zostaję.Tu działa już przygotowanie i trening.Myślę że te bóle mogą przypominać ból śmierci fizycznej.Po podjęciu tej decyzji pozostania po niedługim czasie pojawia się i od dołu do góry postępuje powoli fala błogości rozpuszczająca po kolei wszystkie bóle.U mnie zatrzymało się to gdzieś powyżej grzdyla.Moje ciało siedziało odtąd samo z siebie nie wymagając jakichkolwiek bodźców.Nawet mudra która utrzymywana jest pod pępkiem ale i tak na wysokości kilku cm utrzymywała się bez konieczności kontrolowania jej.Ciało moje z kłębka cierpienia przeszło w przestrzeń absolutnej i nigdy przedtem nie odczuwanej błogości a ja sam nie mogłem się już z tym ciałem identyfikować odczuwałem jedynie że jestem duchem gotowym opuścić to ciało.Czułem że jestem świadomością nie potrzebującą oddychać i jeść aby byc żywym. To najistotniejsze co mógłbym powiedzieć bo były jeszcze odczucie całkowitego zachwytu chwilą obecną albo uczucie że się jest nieskończenie bezpiecznym i chronionym.To trwało kilka godzin ale wtedy zrozumiałem że że ciało jest prochem a wszystko czym jesteś i co masz to twoja dusza.Mówię dusza choć można powiedzieć umysł.Żyłem z tą wiedzą przez wiele lat.Wpłynęło to na całe moje jestestwo.Ale zaprzestałem siedzieć zen.Nie chciałem koniecznie się oderwać od ciała i przelecieć nad górami i lasami jak opisywał Seung Sahn koreański patriarcha swoje pełne oświecenie.Niemniej materializm który stanowi mocne kajdany był złamany w moim sercu i całym jestestwie.Wszystko stało się inne.Po latach trafiłem na słowa : stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje...Czyli jesteś taki jak Ja.Oczywiste jest że On nie miał na myśli ciała....Więc jeśli ja mały robak wiem że jestem osobą , duszą to jak mogę myśleć że Bóg Ojciec nie jest osobą i duszą,duchem?Do tego jesteśmy tacy sami jakościowo.Jedynie On jest duchem oceanem a my kroplą...Jestem nawróconym chrześcijaninem.Ale nie wierzę w Boga tylko WIEM że jest a wszystko jest absolutne i nieustraszone.Stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje tłumaczy ten świat lepiej niż : wszystko istnieje od czasów nie mających początku...
Buddyzm jest wtedy gdy łamiesz koło: reinkarnacji, nawyków, rutyny. Budda dał nam (tak jak Jezus) metafizyczny kodeks do czynenia nas samym lepszymi. Gdy podejmujemy walke sami z sobą stajemy się istotą wyższą, doskonalszą.
@@dobzibuniek7061Widać że zostałeś dotknięty typowym chrześcijańskim natręctwem indoktrynacyjnym - wszędzie wklejasz tego swojego posta. Współczuję takiego "rozwoju" duchowego. Jak Chrystus wróci to Ci nakopie w tyłek :)
"Przecież ja nic takiego nie zrobiłem" poza namolnym kopiuj-wklej swojego wątpliwego nawrócenia. Ja sobie przypomnę ?! Ty sobie jeszcze nie raz przypomnisz. Ja o Tobie zapomnę.@@dobzibuniek7061
@@1984Kojot Widzisz kojocie, jak daltoniście opisać kolory, jak osobie która nigdy nie studiowała logiki wytłumaczyć, że coś jest wewnętrznie sprzeczne. Jak osobie, która nigdy nie zaznała miłości wytłumaczyć jej sens?
Ja mam taki problem z medytacją, że za każdym razem gdy zaczynam obserwować oddech to on staje się nienaturalny, wymuszony... sztuczny! Przez to strasznie się męczę, zaczynam ziewać, i w efekcie przestaję go obserwować bo takie "sterowane" oddychanie jest dla mnie nie do wytrzymania! Co może być tego przyczyną? I jak sobie z tym radzić??
Siedząc z Genno sensei miałem wgląd.Wszystko jest proste jak budowa cepa.Siedząc zen dojdziecie do bólów których nie można samotnie znieść.Siedzisz bo inni siedzą choć najchętniej wyskoczyłbyś ze skóry i uciekł.Ale zostajesz i mówisz sobie umrę ale zostaję.Tu działa już przygotowanie i trening.Myślę że te bóle mogą przypominać ból śmierci fizycznej.Po podjęciu tej decyzji pozostania po niedługim czasie pojawia się i od dołu do góry postępuje powoli fala błogości rozpuszczająca po kolei wszystkie bóle.U mnie zatrzymało się to gdzieś powyżej grzdyla.Moje ciało siedziało odtąd samo z siebie nie wymagając jakichkolwiek bodźców.Nawet mudra która utrzymywana jest pod pępkiem ale i tak na wysokości kilku cm utrzymywała się bez konieczności kontrolowania jej.Ciało moje z kłębka cierpienia przeszło w przestrzeń absolutnej i nigdy przedtem nie odczuwanej błogości a ja sam nie mogłem się już z tym ciałem identyfikować odczuwałem jedynie że jestem duchem gotowym opuścić to ciało.Czułem że jestem świadomością nie potrzebującą oddychać i jeść aby byc żywym. To najistotniejsze co mógłbym powiedzieć bo były jeszcze odczucie całkowitego zachwytu chwilą obecną albo uczucie że się jest nieskończenie bezpiecznym i chronionym.To trwało kilka godzin ale wtedy zrozumiałem że że ciało jest prochem a wszystko czym jesteś i co masz to twoja dusza.Mówię dusza choć można powiedzieć umysł.Żyłem z tą wiedzą przez wiele lat.Wpłynęło to na całe moje jestestwo.Ale zaprzestałem siedzieć zen.Nie chciałem koniecznie się oderwać od ciała i przelecieć nad górami i lasami jak opisywał Seung Sahn koreański patriarcha swoje pełne oświecenie.Niemniej materializm który stanowi mocne kajdany był złamany w moim sercu i całym jestestwie.Wszystko stało się inne.Po latach trafiłem na słowa : stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje...Czyli jesteś taki jak Ja.Oczywiste jest że On nie miał na myśli ciała....Więc jeśli ja mały robak wiem że jestem osobą , duszą to jak mogę myśleć że Bóg Ojciec nie jest osobą i duszą,duchem?Do tego jesteśmy tacy sami jakościowo.Jedynie On jest duchem oceanem a my kroplą...Jestem nawróconym chrześcijaninem.Ale nie wierzę w Boga tylko WIEM że jest a wszystko jest absolutne i nieustraszone.Stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje tłumaczy ten świat lepiej niż : wszystko istnieje od czasów nie mających początku...
Nie. Jeśli boli cię ząb to boli cię ząb, i już. Budda uczył że ból i cierpienie nie są tym samym. Cierpienie, według Buddy, to stan umysłu który nie akceptuje chwili obecnej, i pożąda alternatywy. Jak cię boli ząb to idź do lekarza, bo medytacja nic tu nie uleczy.
Odpowiedź na twoje pytania można jedynie osiągnąć. Próbując rozgryźć to intelektualnie będziesz błądził w koło. Aby np. poznać smak jakiegoś owocu musisz go ugryźć, inaczej to będzie tylko pusta gadka o tym jak smakuje. Zadajac sobie takie pytania umysł sie zatrzymuje bo natrafia na ścianę. W tym stanie nie powstaje w nim nic, utrzymuj taki zatrzymany umysł a wkońcu sie otworzy. Polecam ostateczne pytanie "czym jestem"?
@@Subhuti. Jestem matematycznym punktem zero a każde zero to granica nieskończoność. Ja rozumiem, że czym innym jest doświadczyć tego zera, tej pustki a czym innym jest o tym teoretyzować, rzecz jednak tym, że w teorii nie można powiedzieć, że Ja nie istnieje, to jest po prostu błąd mowy, błąd języka i taka teoria jest bajdurzeniem.
Tzw male ja jest iluzja, tzw DUZE JA jest prawda. Poznaje sie prawde poprzez male ja tj poprzez przebudzanie malego ja. Jak spisz i snisz to czy jestes swiadoma tego ze spisz i snisz czy dopiero jak sie obudzisz masz moment - "acha, to byl tylko sen". Budda znaczy przebudzony, ze snu iluzji. Owocnego poznawania Buddy w sobie.
Siedząc z Genno sensei miałem wgląd.Wszystko jest proste jak budowa cepa.Siedząc zen dojdziecie do bólów których nie można samotnie znieść.Siedzisz bo inni siedzą choć najchętniej wyskoczyłbyś ze skóry i uciekł.Ale zostajesz i mówisz sobie umrę ale zostaję.Tu działa już przygotowanie i trening.Myślę że te bóle mogą przypominać ból śmierci fizycznej.Po podjęciu tej decyzji pozostania po niedługim czasie pojawia się i od dołu do góry postępuje powoli fala błogości rozpuszczająca po kolei wszystkie bóle.U mnie zatrzymało się to gdzieś powyżej grzdyla.Moje ciało siedziało odtąd samo z siebie nie wymagając jakichkolwiek bodźców.Nawet mudra która utrzymywana jest pod pępkiem ale i tak na wysokości kilku cm utrzymywała się bez konieczności kontrolowania jej.Ciało moje z kłębka cierpienia przeszło w przestrzeń absolutnej i nigdy przedtem nie odczuwanej błogości a ja sam nie mogłem się już z tym ciałem identyfikować odczuwałem jedynie że jestem duchem gotowym opuścić to ciało.Czułem że jestem świadomością nie potrzebującą oddychać i jeść aby byc żywym. To najistotniejsze co mógłbym powiedzieć bo były jeszcze odczucie całkowitego zachwytu chwilą obecną albo uczucie że się jest nieskończenie bezpiecznym i chronionym.To trwało kilka godzin ale wtedy zrozumiałem że że ciało jest prochem a wszystko czym jesteś i co masz to twoja dusza.Mówię dusza choć można powiedzieć umysł.Żyłem z tą wiedzą przez wiele lat.Wpłynęło to na całe moje jestestwo.Ale zaprzestałem siedzieć zen.Nie chciałem koniecznie się oderwać od ciała i przelecieć nad górami i lasami jak opisywał Seung Sahn koreański patriarcha swoje pełne oświecenie.Niemniej materializm który stanowi mocne kajdany był złamany w moim sercu i całym jestestwie.Wszystko stało się inne.Po latach trafiłem na słowa : stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje...Czyli jesteś taki jak Ja.Oczywiste jest że On nie miał na myśli ciała....Więc jeśli ja mały robak wiem że jestem osobą , duszą to jak mogę myśleć że Bóg Ojciec nie jest osobą i duszą,duchem?Do tego jesteśmy tacy sami jakościowo.Jedynie On jest duchem oceanem a my kroplą...Jestem nawróconym chrześcijaninem.Ale nie wierzę w Boga tylko WIEM że jest a wszystko jest absolutne i nieustraszone.Stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje tłumaczy ten świat lepiej niż : wszystko istnieje od czasów nie mających początku...
Nie można zapanować nad gniewem. To nie jest nauka Buddy. Gniew i ten , który chce nad nim zapanować to już dwa problemy. To jest samsara a nie dharma.
27:13 "Takie mam życie, jaki mam stan umysłu". Powiedzcie to nieuleczalnie choremu, potwornie cierpiącemu człowiekowi. Powiedzcie to umierającemu dziecku. Powiedzcie to swojej bliskiej osobie, które cierpi w bólu z powodu np. raka. Buddyzm - kolejna filozofia/religia dla naiwnych, próbująca wytłumaczyć naszą rzeczywistość lub racjonalizować nasze życie i cierpienie. Co w przypadku choroby, wojny, wypadku, napaści itd.? Czy to wszystko zależy od naszego umysłu? Świat NIE JEST RACJONALNY. Jest kompletnie losowy. Bardzo mało zależny od nas, od naszej woli (której nie mamy) i od stanu naszego umysłu. Każdy, kto ma nadzieję na racjonalność cierpienia i naszego życia jest naiwnym głupcem. Tak, to jest smutne ale nic na to nie poradzimy. Racjonalnym jest brak nadziei. Jednak to jest przykre i smutne dlatego ludzie chcą się oszukiwać, chcą mieć jakąś nadzieję, chcą wierzyć w te różne religie, mity, filozofie życia itd.
Arturze, to że Ty nie możesz zobaczyć natury umysłu nie oznacza że powinienneś zabraniać praktykowania drogi do niego innym. Zupełnie nieodpowiednie jest natrząsanie się z czyjejś praktyki. Ty już popadłeś w rozpacz a więc piekło za życia. W ostatecznym aspekcie natury umysłu i rzeczywistości nie ma naiwnych ani cwaniaków. Co więcej, nie ma przeciwieństw. Aby to pojąć i ujrzeć musiał byś zrzucić zaciemnienia z umysłu, jak zacietrzewienie, rozpacz czy chytrość. Niestety faktem jest że dobre zdrowie jest jednym z warunków do praktykowania Buddyzmu, a więc trzeba je wykorzystać do tego. Cierpienie innych jest godne współczucia ale jest to stan iluzoryczny. Tak naprawdę do końca nie wiesz czy inni naprawdę cierpią czy to tylko Ty cierpisz:) Jeden z wielkich nauczycieli faktycznie powiedział:,,Porzućcie wszelką nadzieję":)))Może już nim jesteś?
Nikomu nie zabraniam żadnej praktyki rozwoju swojego umysłu. Wskazuję tylko, że nie da się zracjonalizować/uzasadnić cierpienia jakąkolwiek filozofią. Cierpienie nie zawsze jest iluzją umysłu. Często prawdziwym stanem odczuwania niezależnym od naszego nastawienia czy stanu umysłu. I tu podaję przykład nieuleczalnie chorych ludzi albo np. dziecka, które urodziło się z genetyczną chorobą i cierpi od samego początku i umiera w cierpieniu. Jego stan NIE ZALEŻY od jego umysłu, bo to dziecko nie ma nawet odpowiednio wykształconego umysłu/świadomości aby nad nim zapanować a już cierpi! W tym właśnie widzę naiwność buddyzmu - próba wytłumaczenia/racjonalizowania cierpienia, np. poprzez "karmę", "poprzednie życia", "zaciemnienie umysłu" czy też inne wymysły. Rozumiem "pseudo-cierpienia", które wynikają z chciwości czy narzuconych podświadomie przez np. społeczeństwo wymagań i oczekiwań co do własnego życia - ich źródłem owszem jest nasz umysł. Jednak ja mówię o czysto fizycznym cierpieniu niezależnym od naszego umysłu, jakim jest choroba czy opresja przez innych. Weźmy np. więźniów obozów koncentracyjnych w Korei Północnej. Czy ich przymieranie głodem, tortury, katowanie i śmierć z katorżniczej pracy jest wynikiem ich "zaciemnienia umysłu"?! Czy udręki milionów niewolników, bitych i poniewieranych, wykorzystywanych i zabijanych, jak zwierzęta to tylko "stan iluzoryczny"?! A skoro wszystko jest iluzją, to po co dbać o innych, po co współczucie? Przecież oni nie istnieją; to tylko iluzja; tylko Ja istnieję, tylko ja czuję...
To spróbuj Arturze zracjonalizować szczęście i je zatrzymać, życzę powodzenia. W rzeczywistości ostatecznej nie istnieje podział na ,,ty i inni" a więc wpierw musiał byś osiągnąć w nią wgląd aby to postrzec. W obecnej chwili cierpienia innych istnieją jedynie w twoim umyśle - to jest przejaw współczucia. Twoje cierpienie też pojawiło się w rzeczywistosci na Twoje życzenie bo twoje małe ,,ja" nie kontroluje intencji i myśli. Jedynie unicestwiając skłonność swojego umysłu do pomieszania, natłoku myśli a w końcu sam ,,mały umysł" jesteś w stanie ujrzeć iluzję swojego ,,ja" oraz innych. Tak samo z iluzją fizycznego ciała, bo tak naprawdę wszystkie zjawiska odbywają się na poziomie niematerialnej informacji (np. że ciało istnieje). Nie musisz wcale praktykować Buddyzmu aby to osiągnąć, są metody chrzescijanskie a nawet muzułańskie (sufizm) . Aczkolwiek to Buddyzm wykształcił najskuteczniejsze metody i narzędzia ku temu.
A dlaczego i po co miałbym racjonalizować szczęście? To mi do szczęścia nie potrzebne. Reszta to bełkot buddystczny. "Twoje cierpienie też pojawiło się w rzeczywistosci na Twoje życzenie..." - Powiedz to małemu dziecku, które urodziło się chore, cierpi i umrze w cierpieniu. - Powiedz to dziecku katowanemu przez swoich rodziców - Powiedz to osobie napadniętej przez bandytę, pobitej tak, że do końca życia będzie leżeć w łóżku z ogromnym bólem kręgosłupa i odleżynami. - Powiedz to człowiekowi potrąconemu przez samochód, któremu wypadek zniszczył całkowicie zdrowie. - Powiedz to więźniowi obozu pracy w Korei Północnej, który ma szansę przeżyć maks. 2 lata w tych katuszach No! Dalej! Powiedz im wszystkim, że "ich małe ,,ja" nie kontroluje intencji i myśli." Czy Ty w ogóle wyczuwasz nonsens i bezczelność takich stwierdzeń typu "to cierpienie jest z Twojego powodu"?! Kolejne "odkrycie" buddyzmu: "wszystkie zjawiska odbywają się na poziomie niematerialnej informacji". To nie ma znaczenia. Nie ważne jest dla mnie czy świat istnieje materialnie czy jest iluzją umysłu czyli czy jesteś wyznawcą materializmu czy idealizmu. Buddyzm niczego tu nie odkrywa; "iluzja ciała", "wszystko istnieje tylko w twoim umyśle" itd - to jest po prostu idealizm subiektywny i dalej solipsyzm (teoria filozof. tak samo poddawana krytyce, jak i materializm). Natomiast to, co z pewnością istnieje to świadomość i odczuwanie, np. przeciągłego bólu, duszenia się, umierania z głodu itd. I to jest cierpienie, które istnieje REALNIE, niezależnie czy uważasz, że istniejesz jako umysł w Matriksie czy jako kupa mięsa złożona z atomów. Bezczelnością i nonsensem jest mówienie, że każde cierpienie człowieka/zwierzęcia jest na jego życzenie! Czy cierpienie rozrywanej na kawałki antylopy przez krokodyla jest tylko iluzją Twojego lub jej umysłu? Czy cierpienie pożeranej od środka przez pasożyty łasicy lub umierającego z głodu starego schorowanego słonia jest tylko iluzją ich/Twojego/mojego umysłu? Czy widzisz nonsens tego buddyjskiego bełkotu?
Zracjonalizuj szczęście po to aby się przekonać że nie można zracjonalizować nieszczęścia. Świat zjawisk nie jest logiczny w sensie logiki klasycznej. Logika 0-1 jaką się posługujesz nie była w stanie jako narzędzie pomóc naukowcom mniej więcej od czasu odkryć N.Bohra w latach 20 ub.wieku. Ale ty dalej tkwisz w jej ograniczonych aksjomatach, bo raczej nie dopuścisz w swoim zacietrzewieniu faktu , że coś może istnieć i nie istnieć jednocześnie - a to dopuszczają zarówno nauki buddyjskie jak i podstawy ogólnie uznanej logiki kwantowej ( polecam się zapoznać) Z punktu widzenia kogoś tkwiącego jak ty w paradygmacie 0-1 cierpienie jest cierpieniem - i jest to prawda. Dla kogoś kto posunął się krok naprzód będzie to:a) iluzją ,b) iluzją i rzeczywistością zarazem, c) a nawet samą rzeczywistością.Pożerana antylopa czy dziecko które urodziło się chore nie ma niestety możliwości wykroczenia poza cierpienie (samsarę) z uwagi na oczywiste okoliczności przez postrzeżenie ich jako iluzję. Nie możesz mnie chyba obwiniać, że taka jest brutalna rzeczywistość? Dalej, w ostatecznej rzeczywistości to Ty sam jesteś winny cierpieniom istot które wymieniłeś i nie da się tego nazwać solipstyzmem. Kolego, nie unoś się bo ja mogę ci postawić zarzut uprawiania świeckiego bełkotu, ale co to pomoże w dyskusji? Udowodnij mi wpierw że jesteś w stanie zracjonalizować szczęście skoro zarzucasz mi próbę racjonalizacji nieszczęścia która jest niemożliwa.Bo póki co twoje wywody nie są wiarygodne i mają znamiona sporu, a nie próby dojścia do prawdy.
Co buddyzm proponuje osobie nieuleczalnie chorej, potwornie cierpiącej, która dochodzi do obłędu psychicznego z powodu ciągłego bólu, którego nie da się uśmierzyć żadnymi środkami, chronicznym braku snu, duszeniem się itd. oraz z jedyną nadzieją na szybką śmierć. Medytację? Wolne żarty! Kolejna religia/filozofia, która jest złudną nadzieją, tak jak wszystkie religie. O takich wymysłach mogą sobie dywagować zdrowi i syci ludzie, którzy sami nie wiedzą, co ze sobą zrobić, bo mają za dużo w dupie.
Przynajmniej nie daje jej/sobie złudnej nadziei typu życie po śmierci, reinkarnacja, osiągnięcie nirwany itp. Ani też nie wypowiadam żenująco głupich "prawd" typu "przyczyną cierpienia jest ignorancja". Buddyzm to kolejna ściema dla naiwnych. Poza tym cóż ten Budda takiego odkrył i jak to pomaga innym? Indie to kraj z największą liczbą biedaków i bezdomnych na świecie. Mało tego tym biedakom wmawia się, że taka jest ich karma i tak mają żyć. Społeczeństwo kastowe nie pozwala wybić się/robić kariery np. naukowej nikomu z niższych warstw. Zatem wartość tej filozofii jest w praktyce znikoma. Może być jedynie psychologiczną terapią dla "zbyt szybko żyjących", nic więcej.
Czytaj ze zrozumieniem. Rozmawiamy o buddyzmie a nie o mnie i co ja oferuję. Napisałem, że buddyzm może CO NAJWYŻEJ, EWENTUALNIE czyli nie zawsze pomóc zestresowanym/zagonionym ale nic poza tym. Został "stworzony" w Indiach i nic tym Indiom nie pomógł. Ludzie tam nadal cierpią wielką nędzę i jeszcze "po buddyjsku" wmawia im się, że muszą taki stan rzeczy zaakceptować. Ja niczego nie oferuję, żadnej rewelacji, zbawienia itd.. Ja tylko podważam wszelkie "REWELACYJNE" filozofie/religie. (Jestem ateistą/agnostykiem/nihilistą.)
@@sator666666 Wybacz ale Indie nie są krajem buddyjskim teraz. Hinduizm jest najbardziej popularną religią w Indiach. Takie pojmowanie "karmy" jakie opisujesz to nie jest Buddyzm. Buddyzm nie uznawał systemu kastowego.
@T S Cute play of words 😊 No worries, whatever is, it is - no one can bastardize it, no one can touch it... We don’t need to protect any ideas, taught, or sanctities... Keep playing with life, with words, with yourself 🙏
Bardzo lubię wasz kanał rzetelna wiedza na tematy duchowości i filozofi
dziękuje za wspaniały materiał, robicie świetną robotę
Dziękujemy, takie komentarze napędzają nas do jeszcze większej pracy!
Świetna rozmowa! Dzięki!
Świetna rozmowa, skłania do refleksji, sądzę, że zachęca to, do dalszych poszukiwań siebie, tego w co wierzono i zgłębienia wiedzy, pozdrawiam ;)
Świetny materiał :)
Wielkie dzięki wielkie brawa 👍🏽 👏 💓 💓 💓 💓 💓 💓
Bardzo kompetentny Pan Doktor. Gratuluje wiedzy!
dlugo szukalem takiej rozmowy. dzieki za to :)
Siedząc z Genno sensei miałem wgląd.Wszystko jest proste jak budowa cepa.Siedząc zen dojdziecie do bólów których nie można samotnie znieść.Siedzisz bo inni siedzą choć najchętniej wyskoczyłbyś ze skóry i uciekł.Ale zostajesz i mówisz sobie umrę ale zostaję.Tu działa już przygotowanie i trening.Myślę że te bóle mogą przypominać ból śmierci fizycznej.Po podjęciu tej decyzji pozostania po niedługim czasie pojawia się i od dołu do góry postępuje powoli fala błogości rozpuszczająca po kolei wszystkie bóle.U mnie zatrzymało się to gdzieś powyżej grzdyla.Moje ciało siedziało odtąd samo z siebie nie wymagając jakichkolwiek bodźców.Nawet mudra która utrzymywana jest pod pępkiem ale i tak na wysokości kilku cm utrzymywała się bez konieczności kontrolowania jej.Ciało moje z kłębka cierpienia przeszło w przestrzeń absolutnej i nigdy przedtem nie odczuwanej błogości a ja sam nie mogłem się już z tym ciałem identyfikować odczuwałem jedynie że jestem duchem gotowym opuścić to ciało.Czułem że jestem świadomością nie potrzebującą oddychać i jeść aby byc żywym. To najistotniejsze co mógłbym powiedzieć bo były jeszcze odczucie całkowitego zachwytu chwilą obecną albo uczucie że się jest nieskończenie bezpiecznym i chronionym.To trwało kilka godzin ale wtedy zrozumiałem że że ciało jest prochem a wszystko czym jesteś i co masz to twoja dusza.Mówię dusza choć można powiedzieć umysł.Żyłem z tą wiedzą przez wiele lat.Wpłynęło to na całe moje jestestwo.Ale zaprzestałem siedzieć zen.Nie chciałem koniecznie się oderwać od ciała i przelecieć nad górami i lasami jak opisywał Seung Sahn koreański patriarcha swoje pełne oświecenie.Niemniej materializm który stanowi mocne kajdany był złamany w moim sercu i całym jestestwie.Wszystko stało się inne.Po latach trafiłem na słowa : stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje...Czyli jesteś taki jak Ja.Oczywiste jest że On nie miał na myśli ciała....Więc jeśli ja mały robak wiem że jestem osobą , duszą to jak mogę myśleć że Bóg Ojciec nie jest osobą i duszą,duchem?Do tego jesteśmy tacy sami jakościowo.Jedynie On jest duchem oceanem a my kroplą...Jestem nawróconym chrześcijaninem.Ale nie wierzę w Boga tylko WIEM że jest a wszystko jest absolutne i nieustraszone.Stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje tłumaczy ten świat lepiej niż : wszystko istnieje od czasów nie mających początku...
Dziękuję ❤️🙏
Dziekuje za bardzo dobry film:)
Bravo! Pięknie opowiedziane o trudnym temacie. Czuć, że opowiada ktoś, kto wie o czym mówi. Zazdroszcze:)
Siedząc z Genno sensei miałem wgląd.Wszystko jest proste jak budowa cepa.Siedząc zen dojdziecie do bólów których nie można samotnie znieść.Siedzisz bo inni siedzą choć najchętniej wyskoczyłbyś ze skóry i uciekł.Ale zostajesz i mówisz sobie umrę ale zostaję.Tu działa już przygotowanie i trening.Myślę że te bóle mogą przypominać ból śmierci fizycznej.Po podjęciu tej decyzji pozostania po niedługim czasie pojawia się i od dołu do góry postępuje powoli fala błogości rozpuszczająca po kolei wszystkie bóle.U mnie zatrzymało się to gdzieś powyżej grzdyla.Moje ciało siedziało odtąd samo z siebie nie wymagając jakichkolwiek bodźców.Nawet mudra która utrzymywana jest pod pępkiem ale i tak na wysokości kilku cm utrzymywała się bez konieczności kontrolowania jej.Ciało moje z kłębka cierpienia przeszło w przestrzeń absolutnej i nigdy przedtem nie odczuwanej błogości a ja sam nie mogłem się już z tym ciałem identyfikować odczuwałem jedynie że jestem duchem gotowym opuścić to ciało.Czułem że jestem świadomością nie potrzebującą oddychać i jeść aby byc żywym. To najistotniejsze co mógłbym powiedzieć bo były jeszcze odczucie całkowitego zachwytu chwilą obecną albo uczucie że się jest nieskończenie bezpiecznym i chronionym.To trwało kilka godzin ale wtedy zrozumiałem że że ciało jest prochem a wszystko czym jesteś i co masz to twoja dusza.Mówię dusza choć można powiedzieć umysł.Żyłem z tą wiedzą przez wiele lat.Wpłynęło to na całe moje jestestwo.Ale zaprzestałem siedzieć zen.Nie chciałem koniecznie się oderwać od ciała i przelecieć nad górami i lasami jak opisywał Seung Sahn koreański patriarcha swoje pełne oświecenie.Niemniej materializm który stanowi mocne kajdany był złamany w moim sercu i całym jestestwie.Wszystko stało się inne.Po latach trafiłem na słowa : stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje...Czyli jesteś taki jak Ja.Oczywiste jest że On nie miał na myśli ciała....Więc jeśli ja mały robak wiem że jestem osobą , duszą to jak mogę myśleć że Bóg Ojciec nie jest osobą i duszą,duchem?Do tego jesteśmy tacy sami jakościowo.Jedynie On jest duchem oceanem a my kroplą...Jestem nawróconym chrześcijaninem.Ale nie wierzę w Boga tylko WIEM że jest a wszystko jest absolutne i nieustraszone.Stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje tłumaczy ten świat lepiej niż : wszystko istnieje od czasów nie mających początku...
@@dobzibuniek7061Mam pytanie do fachowca : a skąd teza że śmierć ciała boli ?!
Nie ma czego zazdrościć - zacznij to robić to będziesz wiedzieć "z pierwszej ręki" :)
@@dariuszkowalski3164 może źle się wyraziłem.Bóle które miałem wydawały się być śmiertelne , myślałem że umrę z bólu.Nie miałem na myśli że umieranie boli.Myślę że nie musi boleć.Nie mogę też autorytatywnie powiedzieć jak to jest.
@@dobzibuniek7061 Zatem pisz precyzyjnie jak na byłego adepta zen przystało..
Super! Szkoda tylko,że bez video ale wiadomo najważniejsza treść.
Video też będzie, od stycznia w miarę regularnie :)
Dzięki za szybką odpowiedź.
Wiedzminskie zmysly mnie tu zaprowadzily:)
Odpowiedni film jeśli chcemy sobie przybliżyć czym jest buddyzm zen.
Siedząc z Genno sensei miałem wgląd.Wszystko jest proste jak budowa cepa.Siedząc zen dojdziecie do bólów których nie można samotnie znieść.Siedzisz bo inni siedzą choć najchętniej wyskoczyłbyś ze skóry i uciekł.Ale zostajesz i mówisz sobie umrę ale zostaję.Tu działa już przygotowanie i trening.Myślę że te bóle mogą przypominać ból śmierci fizycznej.Po podjęciu tej decyzji pozostania po niedługim czasie pojawia się i od dołu do góry postępuje powoli fala błogości rozpuszczająca po kolei wszystkie bóle.U mnie zatrzymało się to gdzieś powyżej grzdyla.Moje ciało siedziało odtąd samo z siebie nie wymagając jakichkolwiek bodźców.Nawet mudra która utrzymywana jest pod pępkiem ale i tak na wysokości kilku cm utrzymywała się bez konieczności kontrolowania jej.Ciało moje z kłębka cierpienia przeszło w przestrzeń absolutnej i nigdy przedtem nie odczuwanej błogości a ja sam nie mogłem się już z tym ciałem identyfikować odczuwałem jedynie że jestem duchem gotowym opuścić to ciało.Czułem że jestem świadomością nie potrzebującą oddychać i jeść aby byc żywym. To najistotniejsze co mógłbym powiedzieć bo były jeszcze odczucie całkowitego zachwytu chwilą obecną albo uczucie że się jest nieskończenie bezpiecznym i chronionym.To trwało kilka godzin ale wtedy zrozumiałem że że ciało jest prochem a wszystko czym jesteś i co masz to twoja dusza.Mówię dusza choć można powiedzieć umysł.Żyłem z tą wiedzą przez wiele lat.Wpłynęło to na całe moje jestestwo.Ale zaprzestałem siedzieć zen.Nie chciałem koniecznie się oderwać od ciała i przelecieć nad górami i lasami jak opisywał Seung Sahn koreański patriarcha swoje pełne oświecenie.Niemniej materializm który stanowi mocne kajdany był złamany w moim sercu i całym jestestwie.Wszystko stało się inne.Po latach trafiłem na słowa : stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje...Czyli jesteś taki jak Ja.Oczywiste jest że On nie miał na myśli ciała....Więc jeśli ja mały robak wiem że jestem osobą , duszą to jak mogę myśleć że Bóg Ojciec nie jest osobą i duszą,duchem?Do tego jesteśmy tacy sami jakościowo.Jedynie On jest duchem oceanem a my kroplą...Jestem nawróconym chrześcijaninem.Ale nie wierzę w Boga tylko WIEM że jest a wszystko jest absolutne i nieustraszone.Stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje tłumaczy ten świat lepiej niż : wszystko istnieje od czasów nie mających początku...
@@dobzibuniek7061ależ jestes idiota...
Racja 👏
👍
Siedząc z Genno sensei miałem wgląd.Wszystko jest proste jak budowa cepa.Siedząc zen dojdziecie do bólów których nie można samotnie znieść.Siedzisz bo inni siedzą choć najchętniej wyskoczyłbyś ze skóry i uciekł.Ale zostajesz i mówisz sobie umrę ale zostaję.Tu działa już przygotowanie i trening.Myślę że te bóle mogą przypominać ból śmierci fizycznej.Po podjęciu tej decyzji pozostania po niedługim czasie pojawia się i od dołu do góry postępuje powoli fala błogości rozpuszczająca po kolei wszystkie bóle.U mnie zatrzymało się to gdzieś powyżej grzdyla.Moje ciało siedziało odtąd samo z siebie nie wymagając jakichkolwiek bodźców.Nawet mudra która utrzymywana jest pod pępkiem ale i tak na wysokości kilku cm utrzymywała się bez konieczności kontrolowania jej.Ciało moje z kłębka cierpienia przeszło w przestrzeń absolutnej i nigdy przedtem nie odczuwanej błogości a ja sam nie mogłem się już z tym ciałem identyfikować odczuwałem jedynie że jestem duchem gotowym opuścić to ciało.Czułem że jestem świadomością nie potrzebującą oddychać i jeść aby byc żywym. To najistotniejsze co mógłbym powiedzieć bo były jeszcze odczucie całkowitego zachwytu chwilą obecną albo uczucie że się jest nieskończenie bezpiecznym i chronionym.To trwało kilka godzin ale wtedy zrozumiałem że że ciało jest prochem a wszystko czym jesteś i co masz to twoja dusza.Mówię dusza choć można powiedzieć umysł.Żyłem z tą wiedzą przez wiele lat.Wpłynęło to na całe moje jestestwo.Ale zaprzestałem siedzieć zen.Nie chciałem koniecznie się oderwać od ciała i przelecieć nad górami i lasami jak opisywał Seung Sahn koreański patriarcha swoje pełne oświecenie.Niemniej materializm który stanowi mocne kajdany był złamany w moim sercu i całym jestestwie.Wszystko stało się inne.Po latach trafiłem na słowa : stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje...Czyli jesteś taki jak Ja.Oczywiste jest że On nie miał na myśli ciała....Więc jeśli ja mały robak wiem że jestem osobą , duszą to jak mogę myśleć że Bóg Ojciec nie jest osobą i duszą,duchem?Do tego jesteśmy tacy sami jakościowo.Jedynie On jest duchem oceanem a my kroplą...Jestem nawróconym chrześcijaninem.Ale nie wierzę w Boga tylko WIEM że jest a wszystko jest absolutne i nieustraszone.Stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje tłumaczy ten świat lepiej niż : wszystko istnieje od czasów nie mających początku...
❤😚
Litości 😊
Buddyzm jest wtedy gdy łamiesz koło: reinkarnacji, nawyków, rutyny. Budda dał nam (tak jak Jezus) metafizyczny kodeks do czynenia nas samym lepszymi. Gdy podejmujemy walke sami z sobą stajemy się istotą wyższą, doskonalszą.
@@dobzibuniek7061Widać że zostałeś dotknięty typowym chrześcijańskim natręctwem indoktrynacyjnym - wszędzie wklejasz tego swojego posta. Współczuję takiego "rozwoju" duchowego. Jak Chrystus wróci to Ci nakopie w tyłek :)
Zen jest wtedy gdy łamiesz kwadraturę koła :)
"Przecież ja nic takiego nie zrobiłem" poza namolnym kopiuj-wklej swojego wątpliwego nawrócenia. Ja sobie przypomnę ?! Ty sobie jeszcze nie raz przypomnisz. Ja o Tobie zapomnę.@@dobzibuniek7061
@@dariuszkowalski3164 zapominaj
uwolnienie z ciala to jeszcze nie zlamanie koła. Zdaje sie ze nawet ciezko okreslic co by moglobyc takim wyzwoleniem
Ma to sens.
Chyba cię pogięło. To skończona bzdura i obraza rozumu.
@@wojtekarco2920 Dlaczego?
@@1984Kojot Widzisz kojocie, jak daltoniście opisać kolory, jak osobie która nigdy nie studiowała logiki wytłumaczyć, że coś jest wewnętrznie sprzeczne. Jak osobie, która nigdy nie zaznała miłości wytłumaczyć jej sens?
@@wojtekarco2920Szkoda, a już myślałem, że masz coś do powiedzenia. Myliłem się🤣
@@1984Kojot Mam, ale nie zrozumiesz, żyjesz w swojej bańce, nic cię nie przekona więc i mojego czasu szkoda.
Ja mam taki problem z medytacją, że za każdym razem gdy zaczynam obserwować oddech to on staje się nienaturalny, wymuszony... sztuczny! Przez to strasznie się męczę, zaczynam ziewać, i w efekcie przestaję go obserwować bo takie "sterowane" oddychanie jest dla mnie nie do wytrzymania! Co może być tego przyczyną? I jak sobie z tym radzić??
Ciesz sie kazdym oddechem. Nawet tymi "sztucznymi" Bedac swiadoma oddechu masz swiadomosc rzeczywistosci.
Siedząc z Genno sensei miałem wgląd.Wszystko jest proste jak budowa cepa.Siedząc zen dojdziecie do bólów których nie można samotnie znieść.Siedzisz bo inni siedzą choć najchętniej wyskoczyłbyś ze skóry i uciekł.Ale zostajesz i mówisz sobie umrę ale zostaję.Tu działa już przygotowanie i trening.Myślę że te bóle mogą przypominać ból śmierci fizycznej.Po podjęciu tej decyzji pozostania po niedługim czasie pojawia się i od dołu do góry postępuje powoli fala błogości rozpuszczająca po kolei wszystkie bóle.U mnie zatrzymało się to gdzieś powyżej grzdyla.Moje ciało siedziało odtąd samo z siebie nie wymagając jakichkolwiek bodźców.Nawet mudra która utrzymywana jest pod pępkiem ale i tak na wysokości kilku cm utrzymywała się bez konieczności kontrolowania jej.Ciało moje z kłębka cierpienia przeszło w przestrzeń absolutnej i nigdy przedtem nie odczuwanej błogości a ja sam nie mogłem się już z tym ciałem identyfikować odczuwałem jedynie że jestem duchem gotowym opuścić to ciało.Czułem że jestem świadomością nie potrzebującą oddychać i jeść aby byc żywym. To najistotniejsze co mógłbym powiedzieć bo były jeszcze odczucie całkowitego zachwytu chwilą obecną albo uczucie że się jest nieskończenie bezpiecznym i chronionym.To trwało kilka godzin ale wtedy zrozumiałem że że ciało jest prochem a wszystko czym jesteś i co masz to twoja dusza.Mówię dusza choć można powiedzieć umysł.Żyłem z tą wiedzą przez wiele lat.Wpłynęło to na całe moje jestestwo.Ale zaprzestałem siedzieć zen.Nie chciałem koniecznie się oderwać od ciała i przelecieć nad górami i lasami jak opisywał Seung Sahn koreański patriarcha swoje pełne oświecenie.Niemniej materializm który stanowi mocne kajdany był złamany w moim sercu i całym jestestwie.Wszystko stało się inne.Po latach trafiłem na słowa : stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje...Czyli jesteś taki jak Ja.Oczywiste jest że On nie miał na myśli ciała....Więc jeśli ja mały robak wiem że jestem osobą , duszą to jak mogę myśleć że Bóg Ojciec nie jest osobą i duszą,duchem?Do tego jesteśmy tacy sami jakościowo.Jedynie On jest duchem oceanem a my kroplą...Jestem nawróconym chrześcijaninem.Ale nie wierzę w Boga tylko WIEM że jest a wszystko jest absolutne i nieustraszone.Stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje tłumaczy ten świat lepiej niż : wszystko istnieje od czasów nie mających początku...
@@dobzibuniek7061Ty maniaku ! :)
To dość powszechne zjawisko, spróbuj się zdystansować do tej obserwacji, trochę tak jakby trzecia osoba obserwowała nie swój oddech.
Nie rozumiem.Jeśli boli mnie ząb to znaczy że mnie nie boli i że ja to generuje?
Nie. Jeśli boli cię ząb to boli cię ząb, i już. Budda uczył że ból i cierpienie nie są tym samym. Cierpienie, według Buddy, to stan umysłu który nie akceptuje chwili obecnej, i pożąda alternatywy. Jak cię boli ząb to idź do lekarza, bo medytacja nic tu nie uleczy.
Tak.
a co to jest za księga ? Ktoś zna tę pozycję ? można to polecić do poznania zen ? allegrolokalnie.pl/oferta/ksiazka-rld
Czy prawo karmy działa? - sceptyk vs. hinduista ua-cam.com/video/WU3tAcZydTI/v-deo.html
@Mruuuczek Jesteś niedouczony czy tylko takiego udajesz?
Włóż rękę w ogień..
Skoro Ja nie istnieje to jak ja mogę poznawać samego siebie? Skoro tworzę iluzje to ten który jej podlega istnieje i tym istnieniem jest JA.
Odpowiedź na twoje pytania można jedynie osiągnąć. Próbując rozgryźć to intelektualnie będziesz błądził w koło.
Aby np. poznać smak jakiegoś owocu musisz go ugryźć, inaczej to będzie tylko pusta gadka o tym jak smakuje.
Zadajac sobie takie pytania umysł sie zatrzymuje bo natrafia na ścianę. W tym stanie nie powstaje w nim nic, utrzymuj taki zatrzymany umysł a wkońcu sie otworzy. Polecam ostateczne pytanie "czym jestem"?
@@Subhuti. Jestem matematycznym punktem zero a każde zero to granica nieskończoność. Ja rozumiem, że czym innym jest doświadczyć tego zera, tej pustki a czym innym jest o tym teoretyzować, rzecz jednak tym, że w teorii nie można powiedzieć, że Ja nie istnieje, to jest po prostu błąd mowy, błąd języka i taka teoria jest bajdurzeniem.
Skoro jestem iluzją, to po co poznawać siebie?
To, że to kim jesteś to iluzja, nie znaczy, że ciebie nie ma. Przynajmniej ja tak to rozumiem, dopiero zaczęłam wchodzić w cały temat.
@@suertod dzięki
Tzw male ja jest iluzja, tzw DUZE JA jest prawda. Poznaje sie prawde poprzez male ja tj poprzez przebudzanie malego ja. Jak spisz i snisz to czy jestes swiadoma tego ze spisz i snisz czy dopiero jak sie obudzisz masz moment - "acha, to byl tylko sen". Budda znaczy przebudzony, ze snu iluzji. Owocnego poznawania Buddy w sobie.
@@hator2 dziękuję
Siedząc z Genno sensei miałem wgląd.Wszystko jest proste jak budowa cepa.Siedząc zen dojdziecie do bólów których nie można samotnie znieść.Siedzisz bo inni siedzą choć najchętniej wyskoczyłbyś ze skóry i uciekł.Ale zostajesz i mówisz sobie umrę ale zostaję.Tu działa już przygotowanie i trening.Myślę że te bóle mogą przypominać ból śmierci fizycznej.Po podjęciu tej decyzji pozostania po niedługim czasie pojawia się i od dołu do góry postępuje powoli fala błogości rozpuszczająca po kolei wszystkie bóle.U mnie zatrzymało się to gdzieś powyżej grzdyla.Moje ciało siedziało odtąd samo z siebie nie wymagając jakichkolwiek bodźców.Nawet mudra która utrzymywana jest pod pępkiem ale i tak na wysokości kilku cm utrzymywała się bez konieczności kontrolowania jej.Ciało moje z kłębka cierpienia przeszło w przestrzeń absolutnej i nigdy przedtem nie odczuwanej błogości a ja sam nie mogłem się już z tym ciałem identyfikować odczuwałem jedynie że jestem duchem gotowym opuścić to ciało.Czułem że jestem świadomością nie potrzebującą oddychać i jeść aby byc żywym. To najistotniejsze co mógłbym powiedzieć bo były jeszcze odczucie całkowitego zachwytu chwilą obecną albo uczucie że się jest nieskończenie bezpiecznym i chronionym.To trwało kilka godzin ale wtedy zrozumiałem że że ciało jest prochem a wszystko czym jesteś i co masz to twoja dusza.Mówię dusza choć można powiedzieć umysł.Żyłem z tą wiedzą przez wiele lat.Wpłynęło to na całe moje jestestwo.Ale zaprzestałem siedzieć zen.Nie chciałem koniecznie się oderwać od ciała i przelecieć nad górami i lasami jak opisywał Seung Sahn koreański patriarcha swoje pełne oświecenie.Niemniej materializm który stanowi mocne kajdany był złamany w moim sercu i całym jestestwie.Wszystko stało się inne.Po latach trafiłem na słowa : stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje...Czyli jesteś taki jak Ja.Oczywiste jest że On nie miał na myśli ciała....Więc jeśli ja mały robak wiem że jestem osobą , duszą to jak mogę myśleć że Bóg Ojciec nie jest osobą i duszą,duchem?Do tego jesteśmy tacy sami jakościowo.Jedynie On jest duchem oceanem a my kroplą...Jestem nawróconym chrześcijaninem.Ale nie wierzę w Boga tylko WIEM że jest a wszystko jest absolutne i nieustraszone.Stworzyłem cię na kształt i podobieństwo Swoje tłumaczy ten świat lepiej niż : wszystko istnieje od czasów nie mających początku...
Nie można zapanować nad gniewem. To nie jest nauka Buddy. Gniew i ten , który chce nad nim zapanować to już dwa problemy. To jest samsara a nie dharma.
Myślałem, ze jestem ateistą. jestem Buddą
A to dobre :):)
Mistrz Zen nigdy nie powie czym jest Zen. Zawsze będzie dawał wymijające odpowiedzi.
Nie wymijające, a raczej adekwatne do tego byś coś załapał :)
27:13 "Takie mam życie, jaki mam stan umysłu". Powiedzcie to nieuleczalnie choremu, potwornie cierpiącemu człowiekowi. Powiedzcie to umierającemu dziecku. Powiedzcie to swojej bliskiej osobie, które cierpi w bólu z powodu np. raka. Buddyzm - kolejna filozofia/religia dla naiwnych, próbująca wytłumaczyć naszą rzeczywistość lub racjonalizować nasze życie i cierpienie. Co w przypadku choroby, wojny, wypadku, napaści itd.? Czy to wszystko zależy od naszego umysłu? Świat NIE JEST RACJONALNY. Jest kompletnie losowy. Bardzo mało zależny od nas, od naszej woli (której nie mamy) i od stanu naszego umysłu. Każdy, kto ma nadzieję na racjonalność cierpienia i naszego życia jest naiwnym głupcem. Tak, to jest smutne ale nic na to nie poradzimy. Racjonalnym jest brak nadziei. Jednak to jest przykre i smutne dlatego ludzie chcą się oszukiwać, chcą mieć jakąś nadzieję, chcą wierzyć w te różne religie, mity, filozofie życia itd.
Arturze, to że Ty nie możesz zobaczyć natury umysłu nie oznacza że powinienneś zabraniać praktykowania drogi do niego innym. Zupełnie nieodpowiednie jest natrząsanie się z czyjejś praktyki. Ty już popadłeś w rozpacz a więc piekło za życia. W ostatecznym aspekcie natury umysłu i rzeczywistości nie ma naiwnych ani cwaniaków. Co więcej, nie ma przeciwieństw. Aby to pojąć i ujrzeć musiał byś zrzucić zaciemnienia z umysłu, jak zacietrzewienie, rozpacz czy chytrość. Niestety faktem jest że dobre zdrowie jest jednym z warunków do praktykowania Buddyzmu, a więc trzeba je wykorzystać do tego. Cierpienie innych jest godne współczucia ale jest to stan iluzoryczny. Tak naprawdę do końca nie wiesz czy inni naprawdę cierpią czy to tylko Ty cierpisz:) Jeden z wielkich nauczycieli faktycznie powiedział:,,Porzućcie wszelką nadzieję":)))Może już nim jesteś?
Nikomu nie zabraniam żadnej praktyki rozwoju swojego umysłu. Wskazuję tylko, że nie da się zracjonalizować/uzasadnić cierpienia jakąkolwiek filozofią. Cierpienie nie zawsze jest iluzją umysłu. Często prawdziwym stanem odczuwania niezależnym od naszego nastawienia czy stanu umysłu. I tu podaję przykład nieuleczalnie chorych ludzi albo np. dziecka, które urodziło się z genetyczną chorobą i cierpi od samego początku i umiera w cierpieniu. Jego stan NIE ZALEŻY od jego umysłu, bo to dziecko nie ma nawet odpowiednio wykształconego umysłu/świadomości aby nad nim zapanować a już cierpi! W tym właśnie widzę naiwność buddyzmu - próba wytłumaczenia/racjonalizowania cierpienia, np. poprzez "karmę", "poprzednie życia", "zaciemnienie umysłu" czy też inne wymysły.
Rozumiem "pseudo-cierpienia", które wynikają z chciwości czy narzuconych podświadomie przez np. społeczeństwo wymagań i oczekiwań co do własnego życia - ich źródłem owszem jest nasz umysł. Jednak ja mówię o czysto fizycznym cierpieniu niezależnym od naszego umysłu, jakim jest choroba czy opresja przez innych. Weźmy np. więźniów obozów koncentracyjnych w Korei Północnej. Czy ich przymieranie głodem, tortury, katowanie i śmierć z katorżniczej pracy jest wynikiem ich "zaciemnienia umysłu"?! Czy udręki milionów niewolników, bitych i poniewieranych, wykorzystywanych i zabijanych, jak zwierzęta to tylko "stan iluzoryczny"?! A skoro wszystko jest iluzją, to po co dbać o innych, po co współczucie? Przecież oni nie istnieją; to tylko iluzja; tylko Ja istnieję, tylko ja czuję...
To spróbuj Arturze zracjonalizować szczęście i je zatrzymać, życzę powodzenia. W rzeczywistości ostatecznej nie istnieje podział na ,,ty i inni" a więc wpierw musiał byś osiągnąć w nią wgląd aby to postrzec. W obecnej chwili cierpienia innych istnieją jedynie w twoim umyśle - to jest przejaw współczucia. Twoje cierpienie też pojawiło się w rzeczywistosci na Twoje życzenie bo twoje małe ,,ja" nie kontroluje intencji i myśli. Jedynie unicestwiając skłonność swojego umysłu do pomieszania, natłoku myśli a w końcu sam ,,mały umysł" jesteś w stanie ujrzeć iluzję swojego ,,ja" oraz innych. Tak samo z iluzją fizycznego ciała, bo tak naprawdę wszystkie zjawiska odbywają się na poziomie niematerialnej informacji (np. że ciało istnieje). Nie musisz wcale praktykować Buddyzmu aby to osiągnąć, są metody chrzescijanskie a nawet muzułańskie (sufizm) . Aczkolwiek to Buddyzm wykształcił najskuteczniejsze metody i narzędzia ku temu.
A dlaczego i po co miałbym racjonalizować szczęście? To mi do szczęścia nie potrzebne.
Reszta to bełkot buddystczny. "Twoje cierpienie też pojawiło się w rzeczywistosci na Twoje życzenie..."
- Powiedz to małemu dziecku, które urodziło się chore, cierpi i umrze w cierpieniu.
- Powiedz to dziecku katowanemu przez swoich rodziców
- Powiedz to osobie napadniętej przez bandytę, pobitej tak, że do końca życia będzie leżeć w łóżku z ogromnym bólem kręgosłupa i odleżynami.
- Powiedz to człowiekowi potrąconemu przez samochód, któremu wypadek zniszczył całkowicie zdrowie.
- Powiedz to więźniowi obozu pracy w Korei Północnej, który ma szansę przeżyć maks. 2 lata w tych katuszach
No! Dalej! Powiedz im wszystkim, że "ich małe ,,ja" nie kontroluje intencji i myśli."
Czy Ty w ogóle wyczuwasz nonsens i bezczelność takich stwierdzeń typu "to cierpienie jest z Twojego powodu"?!
Kolejne "odkrycie" buddyzmu: "wszystkie zjawiska odbywają się na poziomie niematerialnej informacji".
To nie ma znaczenia. Nie ważne jest dla mnie czy świat istnieje materialnie czy jest iluzją umysłu czyli czy jesteś wyznawcą materializmu czy idealizmu. Buddyzm niczego tu nie odkrywa; "iluzja ciała", "wszystko istnieje tylko w twoim umyśle" itd - to jest po prostu idealizm subiektywny i dalej solipsyzm (teoria filozof. tak samo poddawana krytyce, jak i materializm).
Natomiast to, co z pewnością istnieje to świadomość i odczuwanie, np. przeciągłego bólu, duszenia się, umierania z głodu itd. I to jest cierpienie, które istnieje REALNIE, niezależnie czy uważasz, że istniejesz jako umysł w Matriksie czy jako kupa mięsa złożona z atomów.
Bezczelnością i nonsensem jest mówienie, że każde cierpienie człowieka/zwierzęcia jest na jego życzenie!
Czy cierpienie rozrywanej na kawałki antylopy przez krokodyla jest tylko iluzją Twojego lub jej umysłu? Czy cierpienie pożeranej od środka przez pasożyty łasicy lub umierającego z głodu starego schorowanego słonia jest tylko iluzją ich/Twojego/mojego umysłu? Czy widzisz nonsens tego buddyjskiego bełkotu?
Zracjonalizuj szczęście po to aby się przekonać że nie można zracjonalizować nieszczęścia. Świat zjawisk nie jest logiczny w sensie logiki klasycznej. Logika 0-1 jaką się posługujesz nie była w stanie jako narzędzie pomóc naukowcom mniej więcej od czasu odkryć N.Bohra w latach 20 ub.wieku. Ale ty dalej tkwisz w jej ograniczonych aksjomatach, bo raczej nie dopuścisz w swoim zacietrzewieniu faktu , że coś może istnieć i nie istnieć jednocześnie - a to dopuszczają zarówno nauki buddyjskie jak i podstawy ogólnie uznanej logiki kwantowej ( polecam się zapoznać) Z punktu widzenia kogoś tkwiącego jak ty w paradygmacie 0-1 cierpienie jest cierpieniem - i jest to prawda. Dla kogoś kto posunął się krok naprzód będzie to:a) iluzją ,b) iluzją i rzeczywistością zarazem, c) a nawet samą rzeczywistością.Pożerana antylopa czy dziecko które urodziło się chore nie ma niestety możliwości wykroczenia poza cierpienie (samsarę) z uwagi na oczywiste okoliczności przez postrzeżenie ich jako iluzję. Nie możesz mnie chyba obwiniać, że taka jest brutalna rzeczywistość? Dalej, w ostatecznej rzeczywistości to Ty sam jesteś winny cierpieniom istot które wymieniłeś i nie da się tego nazwać solipstyzmem. Kolego, nie unoś się bo ja mogę ci postawić zarzut uprawiania świeckiego bełkotu, ale co to pomoże w dyskusji? Udowodnij mi wpierw że jesteś w stanie zracjonalizować szczęście skoro zarzucasz mi próbę racjonalizacji nieszczęścia która jest niemożliwa.Bo póki co twoje wywody nie są wiarygodne i mają znamiona sporu, a nie próby dojścia do prawdy.
Co buddyzm proponuje osobie nieuleczalnie chorej, potwornie cierpiącej, która dochodzi do obłędu psychicznego z powodu ciągłego bólu, którego nie da się uśmierzyć żadnymi środkami, chronicznym braku snu, duszeniem się itd. oraz z jedyną nadzieją na szybką śmierć. Medytację? Wolne żarty! Kolejna religia/filozofia, która jest złudną nadzieją, tak jak wszystkie religie. O takich wymysłach mogą sobie dywagować zdrowi i syci ludzie, którzy sami nie wiedzą, co ze sobą zrobić, bo mają za dużo w dupie.
Przynajmniej nie daje jej/sobie złudnej nadziei typu życie po śmierci, reinkarnacja, osiągnięcie nirwany itp.
Ani też nie wypowiadam żenująco głupich "prawd" typu "przyczyną cierpienia jest ignorancja". Buddyzm to kolejna ściema dla naiwnych.
Poza tym cóż ten Budda takiego odkrył i jak to pomaga innym? Indie to kraj z największą liczbą biedaków i bezdomnych na świecie. Mało tego tym biedakom wmawia się, że taka jest ich karma i tak mają żyć. Społeczeństwo kastowe nie pozwala wybić się/robić kariery np. naukowej nikomu z niższych warstw. Zatem wartość tej filozofii jest w praktyce znikoma. Może być jedynie psychologiczną terapią dla "zbyt szybko żyjących", nic więcej.
Czytaj ze zrozumieniem. Rozmawiamy o buddyzmie a nie o mnie i co ja oferuję. Napisałem, że buddyzm może CO NAJWYŻEJ, EWENTUALNIE czyli nie zawsze pomóc zestresowanym/zagonionym ale nic poza tym. Został "stworzony" w Indiach i nic tym Indiom nie pomógł. Ludzie tam nadal cierpią wielką nędzę i jeszcze "po buddyjsku" wmawia im się, że muszą taki stan rzeczy zaakceptować.
Ja niczego nie oferuję, żadnej rewelacji, zbawienia itd.. Ja tylko podważam wszelkie "REWELACYJNE" filozofie/religie. (Jestem ateistą/agnostykiem/nihilistą.)
Indie żyją system Hinduizmu i kast co nie ma nic wspólnego z buddyzmem.W buddyzmie nie ma żadnych kast.
Artur Czekalski jesteś idiotą
@@sator666666 Wybacz ale Indie nie są krajem buddyjskim teraz. Hinduizm jest najbardziej popularną religią w Indiach. Takie pojmowanie "karmy" jakie opisujesz to nie jest Buddyzm. Buddyzm nie uznawał systemu kastowego.
Ja wam to wytłumaczę lepiej i w dwóch słowach: ZEN to jest SEN a BUDDA to jest BUJDA😁
Wnioskuję, że wszystko wiesz. Zazdroszcze.
@T S Cute play of words 😊
No worries, whatever is, it is - no one can bastardize it, no one can touch it...
We don’t need to protect any ideas, taught, or sanctities...
Keep playing with life, with words, with yourself
🙏
Brawo brawo! Zycze Ci bys napotkal/a mistrza sen, on/a wytlumaczy Ci zdzieleniem przez łeb czym jest zen. Zero slow. Niezle co?
@@hator2 Wiesz kiedy jest zen ? - jak sie nawalisz i masz sen....😆
Nie oczekuj później ze ktoś będzie szanował twoja religie
BUDDYZM ZEN JEST FAŁSZYWA FILOZOFIĄ ,LUB FAŁSZYWA PSEUDORELIGIĄ. NARAZA !!! HE HE HE !@!!
Oczywiście "naraża", a właściwie zmusza do myślenia!. Trzeba być istotą rozumną, by myśleć.
Ale w czym jest fałszywą ?!
Cudowny gość, wspaniali prowadzący. Dziękuję 🙂🙂🙂