Ja pamietam jak starszy ,,dziadek’’czekający cały dzień na konsultacje nic nie zjadł. Przyszedł na czczo. I tak siedział i siedział. Co z tego ze w szpitalu, bar, maszyny, po prostu ten ,,dziadek’’ był nieporadny, a może bał się wyjść. Ja przyszłam na nockę. Nie pracowałam jako pielęgniarka a jako rejestratorka. Wiem ze w pracy mieli sajgon i po prostu zapomnieli zamówić jedzenie niektórym pacjentom. Ja idąc do starszego pana bo właśnie była decyzja o przyjęciu na oddział dowiedziałam sie od niego samego ,ze jest taki słaby bo nic nie jadł. Dałam mu dokumenty do podpisania i sama podbiegłam do swojej torby i zrobiłam mu kanapki z rzeczy które przyniosłam sobie na nockę. Pamietam ,że na początku było głupio mu zjeść. Ale naprawdę zaczął jeść i ludzie co w koło niego byli zdziwieni, że ktoś dał swoje jedzenie. Czy to nie ludzkie ? To powinno być normalne żeby pomagać sobie nawzajem. A odchodząc z pracy usłyszałam ,że jestem wredna od oddziałowej. ❤
Dokładnie, to powinna być norma żeby pomagać, a też powinno być normą żeby pacjent nie bał się zagadać i zakomunikować że jest głodny bądź czegoś potrzebuje - a niestety to my sami jako medycy sprawiamy, że pacjenci się boją odezwać. Potem nie daj Boże taka starsza osoba zasłabnie, będzie pobierana krew, TK i masa innych badań a na koniec usłyszy nieprzyjemny komentarz na temat swojego zachowania :( Jak przyjmujemy na oddział dzieciaki w nocy, to zawsze pytamy czy dziecko lub rodzic nie jest głodne i staramy się poratować tym co mamy w dyżurce - ktoś by powiedział, że matka wyrodna bo jedzenia dziecku nie wzięła, ale jak spędzili dzień w jednej poradni, drugiej, jakieś badania, oczekiwanie na izbie przyjęć i całe to zamieszanie, to nie ma co się dziwić. Nikt nie wychodzi z domu z dodatkową parą majtek i kanapkami jakby akurat musiał iść do szpitala. Szkoda tylko, że nie ma żadnego odgórnego rozwiązania na coś takiego, np. parę posiłków zapasowych w szpitalnej kuchni, bo też nie zawsze ma się przy sobie coś "normalnego" i pożywnego.
Jako pielęgniarka, która została pacjentką, chciałam pomóc koleżankom i podpowiedziałam, która moja żyła najlepiej nadaje się do podkłucia (mam ,,trudne,, żyły). Usłyszałam, że...PANI NIE MUSI MNIE POUCZAĆ GDZIE JA MAM ZAKŁADAĆ WENFLON 😮. Dodam,że od 14 godzin byłam bez łyku wody. Suma sumarum...anestezjolog mnie podkłuwał, a moje ręce wyglądały jakbym była królikiem doświadczalnym, albo heroinistycznym weteranem. A chciałam tylko pomóc 😢
Pod koniec ciąży trafiłam na patologię z przeziębieniem. Wysokie CRP, osłabienie. Na drugi dzień bez'siłami natury urodziłam zdrową, piękną córeczkę. Ale straciłam dużo krwi, nabawiłam się (no, zabawa fest, nie ma co) żylaków (wiadomo czego i skąd, wiadomo?) wielkości pokaźnych winogron i zostałam pozszywana niezbyt profesjonalnie. Mdlałam przy próbie wstania z łóżka. Starałam się nie kasłać, żeby nie bolało. Już w ciąży zostałam sama, więc wiedziałam, że muszę polegać na sobie, ale tam, w tym szpitalu bardzo potrzebowałam pomocy. Córka leżała pod światełkiem (bo bilirubina). Pewien poranek na oddziale: malutka zaczyna kwilić, więc od razu chcę się podnieść, jest trudno, każdy ruch boli i jeszcze atak kaszlu na dokładkę. Miałam Ją przecież w tej rynience tuż obok swojego łóżka, a w tym momencie, mimo prób, nie byłam w stanie z niego zejść. Dziecko płacze coraz bardziej, ja z bezsilności już też, gramolę się, może tą nogą, może drugą, bokiem tak, czy tak, mój Boże, pomóż mi wstać... Wparowuje pielęgniarka, z wrzaskiem do mnie i "czemu to dziecko tak płacze?! czemu pani go nie weźmie na ręce?! co z pani za matka!?". Chyba ruszyła mi wtedy adrenalina, bo się udało, wstałam wreszcie i stałam tak, a po nogach ciekła mi krew. Minęło ponad pięć lat. Została mi po tym jakby jakaś wyrwa w ciele, czy duszy. Do dzisiaj, gdy sobie przypomnę, potrafię usłyszeć: co z pani za matka... i na to wspomnienie nie mogę opanować łez, znów czuję tę swoją niemoc, samotność i ból tamtej chwili.
Poszła subskrypcja.Dziękuję za to, że o tym mówisz, przemoc systemowa i ta ze strony samych medyków zostaje w człowieku na zawsze, a ponieważ nie stać mnie na terapię po każdej wizycie zaczęłam unikać lekarzy. Dzięki tym materiałom może znajdę w sobie siłę by następnym razem sprzeciwić się gdy ktoś naruszy moje granice.
Najdurniejszy komentarz lekarza, będący odpowiedzią na pytanie, czy z lekiem x mogę brać y (a byłam właśnie świeżo przyjętą, ledwo żywą, pacjentką oddziału laryngologicznego). Odpowiedź brzmiała: nie wiem, ja z panią nie sypiam. Do dziś nie dowierzam, że tak można. Młoda wtedy byłam, machnęłam ręką, nie mialam siły. Za to jak już po latach obrosłam w pancerz i pewność siebie, ginekologowi, który mi publicznie w szpitalu brzęczał, że nie założy mi wkładki na NFZ, bo będzie stratny i w ogóle co to ma być, zrobiłam równie publiczną awanturę, a na pytanie "na co ja czekam" (w sensie o dzieci pytał, wydziwiajac, ze nie chcę ich mieć), odparłam "na śniadanie, głodna jestem".
W punkt 👍 dziękuję za Twoje przemyślenia 😊 również jestem oburzona niektórymi moimi koleżankami które notorycznie negatywnie podchodzą do każdego pacjenta, oczekując później z ich strony pokory i współpracy
Świetny montaż, te wszystkie trafne do wypowiedzi wstawki z różnych filmów to po prostu miód na moje serce. Co do idiotycznych komentarzy medyków, to trzeba też pamiętać, że wypalenie zawodowe odciska, szczególnie na medykach, swoje piętno. Co nie tłumaczy hamstwa.
Ja bym szukała wśród badań psychologicznych, w gabinecie na terapii można usłyszeć, że w przypadku wyczerpania i stresu mózg włącza automatyzmy, z pominięciem wyższych uczuć i kontroli zachowania z kory mózgowej, jest to ewolucyjne przystosowanie do oszczędzania energii, więc wtedy domyślam się, wpada gadanie co ślina na język przyniesie, a nie ma zasobów na uważność i refleksję nad tym co się mówi.
Fajnie, że Ci się chce. Ja 15 lat próbowałam się nie poddać. Niestety frustracja mnie pokonała. Nie mogłam już patrzeć na to jak bardzo chuj*wa jest ochrona zdrowia w Polsce. Dziś jestem psychoterapeutą. Jest super.
A ja jestem dumna, że przedstawicielka mojego zawodu tu posłużyła jako pozytywny przykład ❤ Oby więcej takich dobrych przykładów praktyk, bo empatii też trzeba się nauczyć.
Na kardiologii miałam leżeć, po jednym dniu tej męki, rano proszę pielęgniarkę o miednicę z wodą, żeby umyć się choć trochę. Poczekałam 2 godziny i zostałam opieprzona, że zawracam głowę: my tu pani ratujemy życie, a pani wydziwia! Jestem już w pewnym wieku i nie dam sobie w kaszę dmuchać. Odpowiedziałam, że śmierdzę i z tego powodu moje samopoczucie jest kiepskie. A to wpływa na mój proces leczenia i dlatego stanowczo nalegam na miskę z wodą. Z łaską mi przyniosła i dodała, że jestem konfliktowa
Pracuję w opiece w Anglii. Z personelem medycznym stykam się tam dość często. Poziom komunikacji między Polską i Anglią to jest niebo i ziemia. Przede wszystkim neutralny ton wypowiedzi, dużo pytań i zwrotów grzecznościowych: czy mogłaby Pani, czy mogę prosić, co Pani podać, jaka jest Pani decyzja w tej sprawie. Przecież nie trzeba wiele, wystarczy trochę pracy nad zmianą sposobu rozmowy z pacjentem.... będzie on wówczas chętniej współpracował i wykonywał polecenia personelu. I żeby nie było- ja też czasem rzucam kurwami w myślach, ale do pacjenta mam wypracowany neutralny ton i uśmiech. Działa! Zawsze!
Jak czasami czytam komentarze pacjentek ginekologii to naprawdę strach tam trafić 😢 o reszcie nie wspomnę, jestem medykiem i chamstwo oraz buractwo ze strony personelu widuje bardzo często i bardzo żenujące to jest☹️
Kiedyś od osoby która miała mnie umyć (pielęgniarka?) kiedy byłem na intensywnej terapii po wypadku - pęknięciu czaszki i wstrząśnieniu mózgu usłyszałem że mam wstać i sam się umyć. Lekarze kategorycznie mi zabronili nawet się podnosić. Oczywiście umyłem się sam bo co miałem zrobić...
Ja kiedyś przyszłam do ginekologa w wieku nastoletnim z bolesnym i obfitym okres i usłyszałam od lekarza: ''Przejdzie wszysto, jak urodzę dziecko''. Oczywiście było mi dane do zrozumienia, że wyolbrzymiam.
A to jest standard ( i nieprawda przy okazji) Rekordzistka ginekolog powiedziała tak do 15latki. Jakby chciała w ten sposób zareklamować wczesne macierzyństwo. Ja słyszałam w takiej sytuacji (bóle mentruacyjne) że w piśmie świętym jest napisane "w bólach rodzić będziesz"... I właściwie na tym skończyła się wizyta, bo z wypisaniem leków przeciwbólowych był problem.
Więcej takich filmów prosimy! Czuje że wniosło to coś do tego jak postrzegam swoją przyszłą relacje z pacjentemi wgl mega miło mieć nowy temat do przemyśleń
Kiedyś mój syn, lat dwa, w przedszkolu bawił się owocem cisu. Oczywiście przedszkolanki założyły że go zjadł, więc telefon do mnie, ja pędem na SOR. Oczywiście najważniejsze było "jak Pani tego dziecka pilnowała", "to Pani nie wie że cis jest trujący?", "Dziecko trzeba pilnować". Powtarzam, dziecko było w przedszkolu.... Nie ja go pilnowałam.
Stara koleżanka ze szkoły zaszła w ciąże w wieku 15 lat. Brała tabletki, ale nawet one nie są 100% ochroną. No stało się - postanowiła urodzić. Podczas porodu POŁOŻNA w odpowiedzi na jej bóle powiedziała "trzeba było się nie puszczać, to by teraz nie cierpiała". Jak można takie coś powiedzieć... Strasznie ją to zabolało, bo było to od położnej, która ma wspierać...
Powinna zadenuncjowac, i dać wywiad w prasie i tv poprostu nagłośnić to. Mimo tego położna ciut ciut racji tez ma ,co to znaczy zeby oddawać się jakiemuś tam i nie wymagać od takiego użycia kondomu! I to w wieku 15 lat ,kiedy we łbie tylko kiełbie
@@malgorzatamakowska9910 Nie jest nowością, że młodzież uprawia seks. Nieodpowiedzialny seks jest durnotą, ale nie nadal... Czy mamy przez to piętnować takie osoby? No raczej nie, stało się. Wszystkie możliwe konsekwencje swoich czynów i tak ponoszą z nawiązką. (Możliwa ciąża, poród, samodzielne wychowywanie/usuwanie ciąży, choroby weneryczne). Ostracyzm społeczny jest ostatnim czego potrzeba kobiecie w tych ciężkich momentach. Bo nie oszukujmy się, ludzie zwalają winę w większości na kobietę, tak jakby mężczyzna nie istniał w tej układance. Także nie zgadzam się z Twoim zdaniem. Tym bardziej w przypadku mojej znajomej. Ona brała antykoncepcje. Nie jest więc ani jej winą, ani chłopaka, że ona zaszła. No, w każdym razie - ile ludzi, tyle historii. Szanujmy siebie wzajemnie i nie poniżajmy, to świat będzie piękniejszy ☺
Opieka skoncentrowana na pacjencie wersja pediatryczna: "MUSZĄ SIĘ DOSTOSOWAĆ!" - w kontekście propozycji przyspieszenia badania lekarskiego i zlecenia na pobranie krwi, zanim dziecko zaśnie 😂🤦♀️🤦♀️🤦♀️ PS serduszko dla Reksia! ❤
A nawiązując do ostatniej anegdoty, jak urodziłam ostatnie dziecko, czasy covida więc sama, zresztą mąż w domu z dziećmi, położna po porodzie zaraz wzięła mój telefon i zrobiła zdjęcia żebym od razu mogła wysłać do męża, bi ha jeszcze byłam szyta i małej nie było ze mną. Wogóle te położne to były anioły ❤ nie to co za pierwszym razem, ale to inny szpital....
W wieku 33 lat trafiłam planowo na porodówkę, przerazona bo bałam się bólu - pamiętałam jak to bolało przy poronieniu w 5 msc w poprzedniej ciąży. A lekarz do mnie "chciało się uprawia seks a teraz się boi ". I to młody tak powiedzial. A ja byłam tak przerazona żeby wszystko było ok z dzieckiem, że nic mu nie odpowiedziałam. Żałuję. Lekarka która przy tym była, wyszła ze mną i przeprosiła, wytłumaczyła jak może być. Jej jestem wdzięczna ale żałuję, że nic nie odpowiedziałam tamtemu dupkowi.
Jako medyk w 100% się z Panem zgadzam. Walczę ze sobą aby w ogóle nie komentować pewnych zachowań rodziców. Jeśli jednak trafi się jakiś wyjątkowo niegrzeczny, niewspółpracujący mający o wszystko pretensje to zdarza się, że coś powiem w sposób niekoniecznie profesjonalny. Choć bez przekleństw, czy wyzywania. Czy zna Pan sposoby jak postępować w takich trudnych sytuacjach?
Ja myślę że to zawsze jest walka że sobą o opanowanie. Ale wiem też że ludzie absolutnie się wygaszają i są zdezorientowani, gdy na wzburzenie odpowiadasz spokojem, zrozumieniem i trochę wzięciem ich strony: „wcale się panu nie dziwie, też bym chciał by to działało lepiej/szybciej itd.” Nikt się nie spodziewa takiej reakcji i to już jest punkt wyjścia do porozumienia.
Pytanie jest, dlaczego medycy się tak zachowują? Chodziłam do liceum na profil medyczny. Już wtedy ci ludzie się zachowywali jak chodzący pośród plebsu bogowie. Potem byłam w klinice. Po korytarzach chodzili praktykujący studenci. Zachowywali się tak jakby to wszystko było dla nich a my pacjenci to przykra konieczność. Jest coś mocno nie tak z tym systemem, że im na to pozwalamy.
Bylam u lekarki rehabilitacji. Ta przepisala mi jakies zabiegi i się jej zapytałam, na czym polegają. Ona: "to nie czas ani miejsce na tłumaczenie", na co ja "jako pacjentka mam prawo wiedzieć, co mam przepisywane", a ona: "no to powiedziałam" kurtyna
Myślę, że to nie tylko w zawodzie medycznym takie akcje i władze. Wczoraj byłam z mężem podpisać umowę w PGE, ja mam 31 lat ,kobieta obsługująca mnie około czterdziestki. Od poczatku była bardzo niemiła więc ja odplacilam jej tym samym (az mnie mąż zaczal uspokajac :) ) , od razu zmiana o 180 stopni. Pani Bardzo miła się zrobiła, szybko załatwiliśmy formalności i nawet dziecko dostało od niej puzzle. Haha. Na codzień jestem miła, pogodną osobą w stosunku do drugiego człowieka, nie szufladkuje itp. Ale Nie dam sobie w kaszę napluć takim chamskim zachowaniem. Pozdrawiam wszystkich serdecznie, pamiętajmy nikt nie ma prawa zdeptać nas/was z błotem.
No cóż nie przepadam za szpitalami… Osobiści najgorsze wspomnienie mam z drugiego porodu. Nie przeszedł on idealnie, dziecko było źle ułożone, ale ponieważ pierwszy poród był SN, a ja mam dobre parametry do rodzenia, pozwolono mi na próbę porodu SN. Niestety skończyło się awaryjną cesarką, a skurcze miałam tak silne że pękła mi kresa biała. Z obojgiem dzieci mam konflikt grup głównych i mój syn dość szybko zrobił się pomarańczowy (czego nie widziałam bo była noc i ciemno). Po niecałej dobie na porannym obchodzie przyszła Pani Doktor, zjechała mnie jak burą sukę za to że nie powiedziałam im o konflikcie przy porodzie, że naraziłam syna na 1000 różnych powikłań, łącznie ze śmiercią! Ze jestem nieodpowiedzialną matką że tak szybko zaszłam w drugą ciąże (2 lata) i powinnam zaczekać co najmniej 3. I że on powinien być na naświetlaniu 12 godzin wcześniej już. Z tym że mówiłam, przy przyjęciu jak pielęgniarka wypełniała mi kartę mówiłam o konflikcie przy pierwszy dziecku. Nie skończonym też 5 lat medycyny żeby widzieć że mam czekać, moja gin mówiła mi tylko o konflikcie serologicznym, ale u mnie nie ma tego zagrożenia. Druga sytuacja z dzieckiem. Córka wtedy lat 5, miała jak się okazało zapalenie płuc, tylko objawiło się to nie gorączką, tylko młoda dostała nad ranem duszności. Byliśmy umówieni do POZ, ale z córką było coraz gorzej więc zdecydowaliśmy się na SOR i to była dobra decyzja bo saturacje miała 88 przy przyjęciu. Siedziałyśmy na SOR 12 godzin ponad, bo nie chciała jej saturacja wejść powyżej 94 i ostatecznie zdecydowano się na hospitalizację, tyle że musieli nas przewieść bo w tym szpitalu nie było miejsca. Jest 23 w nocy, jesteśmy w tym drugim szpitalu, kolejny raz chcą jej robić badania krwi, przyszła pielęgniarka, chce pobierać, córka wpada w panikę, bo jest zła, zmęczona, głodna (od rana zjadła tylko kilka łyżek obiadu który dostała na SOR i suchą kromkę chleba). Proszę pielęgniarkę czy mi da 5 min, uspokoję ją. Ona nie ma czasu, mam trzymać to dziecko. Córka zasadziła pielęgniarce solidnego kopa w brzuch, a krzykiem obudziła cały oddział, a ja dostałam ochrzan że źle trzymałam i że córka „się drze”, no nie spodziewałam się że młoda będzie aż tak waleczna, zazwyczaj nie jest, najwyraźniej miała już wszystkiego dość… Ja rozumiem że pracownicy służby zdrowia są przepracowani, zwłaszcza że było to podczas pandemii. Ale czasem mam wrażenie że zapominają że ich pacjenci też potrafią być bardzo sfrustrowani, mogą tak jak ja wtedy, wypić jedną kawę o 7.30 rano, i nie jeść nic przez cały dzień bo nigdzie na oddziale nie ma nawet głupiego automatu z czymkolwiek, a nikt nie może przyjść cię wymienić bo przecież jest pandemia. Dobrze że choć woda w kranie była. Choć najgorzej to chyba traktuje się niemowlęta, byłam synem jak miał 4 mc. Dosłownie jakby był rzeczą… Pobyt w szpitalu zmienił go tak że wybuchał płaczem jak zbliżyła się do niego nieznana osoba jeszcze przez półtorej roku po, bał się nawet babci!
Trochę (podkreślam TROCHĘ) i czasem da się wytłumaczyć to w systemie ratownictwa, opieki intensywnej, interwencyjnej, czy jak zwał (nie wiem, nie znam się). Ale takie teksty pełne wyższości, pogardy, skandaliczne, zdarzają się też w przychodni u specjalisty. Nie ma na to mojej zgody. Wszystko wszystkim, ale trzeba pozostać CZŁOWIEKIEM, a nie bydlęciem.
Ooo Stary kończę wlasnie pielęgniarstwo. Zaznaczam jestem po mgr fizjoterapii, gdzie podejście do pacjenta było odpowiednie, miłe. Cóż... Na pielęgniarstwie - co Ja się na oglądałem na praktykach 😱😱😱.. oczywiście nie wszędzie, ale jednak słyszałem często takie teksty jak: " te student weź przebierz tego gościa na 4 bo się zesrał..." Ja przy tym byłem w trakcie opieki nad innym pacjentem i to zaznaczyłem ... Na to odpowiedź Pani PIELEGNIARKI: " te a sam byś tak chciał obsrany siedzieć w łóżku" po czym druga pielęgniarka " te Małgosia Ty nie bądź taka chop do przodu. Ten pacjent już tak od 30 minut siedzi a Ty se kawkę spijasz i ciasto jesz a Młody ma co robić " 🤯🤦
Pracuję w NPLu i bardzo często jestem pod negatywnym "wrażeniem" zapału jaki moi współpracownicy mają żeby "edukować" pacjentów. Z życia wzięte - 3:00 pacjentka przychodzi z kleszczem, którego nie może usunąć. Ja - obudzony, nie wiem gdzie jestem. Czy jest to stan wymagający natychmiastowego zaopatrzenia? Eh. Ale i tak trzymam język za zębami bo po pierwsze to i tak nic nie zmieni, pacjent już tu jest i trzeba się nim zająć a po drugie i szkoda mi czasu na dyskusje... Także "podziwiam" personel, któremu nie szkoda czasu i zdrowia na dyskusje z pacjentami. PS Spotkałem się z opinią, że lekarz rodzinny nie może być miły bo pacjenci wejdą mu na głowę i w ogóle będzie sprowadzać apokalipsę na przychodnie xD
Mam to szczęście, że zawsze trafiałam i trafiam na miły personel w przychodniach, szpitalach i sorach.Powem tak, dużo zależy też od pacjenta , to w jaki sposób zwracasz się do innych, jak się odzywasz taki masz zwrot. Widziałam chamskie , rozszczeniowe zachowania ze strony pacjentów i nie wiem, czego oczekują w zamian.Tak, wiem, przypadki są różne , gdyby ktoś z ochrony zdowia nie mile się do mnie zwrócił to powiedziałabym mu grzecznie co o tym myślę.Trzeba gasić chamstwo w zalążku.
Mieszkam w Anglii, właśnie wyszłam ze szpitala , wiecie co mnie zszokowało, przychodziły Panie z laptopem i zmówienia zbierały na każde posiłki. Więc nie bardzo znam menu angielskie ,bo robimy w domu po polsku , no i jadłam to co sobie zamówiłam😂😂😂 aż wreszcie poprosiłam żeby mi pokazała danie które zamawiam ,wówczas było lepiej dla mnie . Chociaż służba zdrowia tutaj także jest jak wszędzie biedna ,jednak z klasą. Chociaż nie każdy resort tutaj jest cacy jednak ,polacy jeżdżą do PL do lekarzy .
Niestety te wredne zachowania niektórzy przynoszą do domu. Czasami po dyżurze mój mąż jest innym człowiekiem, jak były same pierdoły to o jeden głupi kubek potrafi się wściekać, a jak miał poważne przypadki to wraca uśmoechniety...
Świeżo upieczoną mama właśnie opuszcza oddział położniczy. Po drodze spotyka na korytarzu oddziałową tegoż i serdecznie dziękuję jej za opiekę. Odziałowa mòwi: dziękujemy bardzo i zapraszamy ponownie. Położnica gwałtownie zarzeka się, że już nigdy więcej, że już żadnych dzieci!. Odziałowa na odchodnym rzuca: Żaba też się błota wyrzekała...
ja pracuje w usa na ER i jest odwrotnie jesli chodzi o relacje pacjent-opieka medyczna... tu pacjent moze wyzyc sie na nas...pacjent moze wszystko... obie sytuacje okropne...
Załamał mnie moment kiedy Pan powiedział, że też rzucał głupimi komentarzami tj. wspaniałe, że Pan tak dojrzale i świadomie do tego wszystkiego podszedł ALE przeczytałam gdzieś podobny komentarz mówiący "nauczyłam się" kompletnie innego podejścia do pacjentów (chodziło o to, że Pani wyjechała do UK i zobaczyła, że można inaczej 🤦🏻♀️). Chodzi o fakt potrzeby "nauczenia się", co jest nie tak z tym krajem, że musimy "uczyć się" nie traktowania ludzi jak gówno 🥲 to jest straszne, ale takie są standardy nie tylko w szpitalach ale w naszym społeczeństwie... przerażające, że trzeba to nagłaśniać i edukować ludzi w tej kwestii 😒 w każdym razie inspirujące i wspaniałe jest to, że Pan to robi i sposób w jaki Pan to robi 👏👏👏 Pozwolę sobie na dołączenie do listy durnych sytuacji, przed porodem pierwszego dziecka zdarzyło mi się słyszeć "ta nieprzytomna przyszła" od położnej do lekarki, nadal nie wiem czym zawiniłam. Byłam młoda, kompletnie niedoświadczona w kwestii dzieci, porodów, procedur, jedynie info z intrenetu i od lekarki i przekonanie, że personel się mną "zajmie" tj. poinstruuje czy wytłumaczy i tyle. Jakże ciężkie było zderzenie z rzeczywistością... po jakiś 10 godzinach porodu, bólu znoszonego mężnie w pokorze, samotności bo zostawili mnie na sali samą ze sobą prawie całą noc, pozwoliłam sobie wydać z siebie odgłosy, delikatnie bo to też dla człowieka niekomfortowe wyć publicznie, usłyszałam wkurwione bezosobowe "co tak jęczy!?", po akcji porodowej usłyszałam "CZEMU Pani nie powiedziała, że Pani mama pracuje w przychodni x" (do szpitala zadzwoniła jej przełożona bo nie miała ode mnie żadnego inf czy żyję) nigdy bym nie wpadła na to zeby w ogóle o tym mówić, co to ma do akcji porodowej 🤔😂 na oddziale położniczym, nie chcę tu pisać książki, ale np. nie potrafiłam nakarmić dziecka, przystawić tak, aby jadło, nawet położna nie umiała wiec usłyszałam klasyk "co z pani za matka, że dziecka nie umie nakarmić", pomijając inne syt. kolejnego dnia przyszła inna położna, ustała nade mną, na przeciwko mnie inna kobieta z chłopakiem na odwiedzinach, położna stoi jak gestapo I mówi, że ona stąd nie pojdzie dopóki nie zobaczy, że karmię dziecko, stała chyba z pół godziny, spięłam się tak, że pot mi leciał po twarzy strumyczkami, kotłowałam się na milion sposobów z dzieckiem, żeby się udało z połowa klatki piersiowej na wierzchu a na przeciwko ten facet z drugą pacjentką, na zachętę położna zaczęła mnie przepytywać, że w domu to już pewnie zapas sztucznego mleka nakupiony... że oni tu mieli taką pacjentkę, jak chciała nakarmić dziecko w domu ale nie zrobiła dziurki w smoczku (W T F??) i była tak nieudolna itd itd że jej to dziecko odebrali czy coś... ale do czego to prowadzi - (ja byłam młoda 21 lat, spraliżowana strachem) tego samego dnia, pamietam jakby to było wczoraj, patrzyłam w okno i w głowie planowałam samobójstwo ze stoickim spokojem, całkowicie poważnie ze 100 procentowym przekonaniem, tłumacząc sobie, że moja matka się zajmie dzieckiem i będzie dobrze, dziecko będzie mialo dobre życie... traumę po tym miałam kilka lat nawet u pediatry, przeszło mi dopiero przy drugim dziecku i to też po jakiś dwóch latach przestałam się panicznie bać, zalewać potem, trząść wewnętrznie i zewnętrznie podczas wizyt... Nie piszę, aby robić z siebie ofiarę, piszę aby zauważyć, że niektóre osoby pracujące w tej dziedzinie nadawały by się do obozów zagłady. Skąd to się bierze, to nie jest zmęczenie, wypalenie ani inne wychowanie, to są jakieś sadystyczne skłonności i głęboka pogarda dla drugiego żyjącego organizmu, ok, nie oceniam ale po co siedzieć w takiej pracy na takich stanowiskach jeśli tak bardzo nienawidzi się pacjentów, dziedzina zawodowa to wybór a nie przymus. Mogę rozumieć, że teraz biorą, jak Pan mówi wszystkich bo są braki kadrowe, ale tak samo biorą ludzi np do wojska czy policji, po co isc do pracy z nieustannym kontaktem z ludzmi, którzy w dużej mierze będą potrzebujący opieki, to może nadwyrężać psychicznie, dokładnie tak i właśnie dlatego nie rozumiem wybierania takiej pracy jeśli ma to być dla kogoś katorgą
Ja swojego pierwszego porodu nie zapomnę nigdy. Kończę właśnie pielęgniarstwo, do szkoły rodzenia nie chodziłam, bo stwierdziłam, że opiekę nad dzieckiem miałam na studiach, więc szkoła nie będzie mi potrzebna. Mama oraz ciotki mówiły mi, że poród bardzo boli i na pewno będę wiedzieć kiedy to będzie. Tymczasem będąc w 33 Hbd dostałam rano skurczy, delikatnych. Nie wiedziałam, że są to skurcze. Stwierdziłam, że córka chce się obrócić głową w dół (była w położeniu miednicowym) i dlatego ciągnie mnie brzuch. Skurcze trwały cały dzień, przechodziły po masażu krzyża i po spacerowaniu. W końcu mama stwierdziła, że coś jest nie tak. Nie jechaliśmy do szpitala, bo wszyscy łącznie ze mną mieliśmy covida. Mama zadzwoniła na pogotowie, przedstawiła sytuację, zapytała czy może przyjechać lekarz i zrobić KTG. "Teraz już lekarz tak nie jeździ. Mogę wysłać karetkę, a córka jak będzie chciała to pojedzie do szpitala". Po 30 minutach przyjechało dwóch ratowników, na szybko pakowanie torby (skurcze tak silne, że zginały mnie w pół), schodzę po schodach do tej karetki, z tego wszystkiego zapomniałam maseczki. Ratownik totalnie nie przygotowany do osoby z covidem "GDZIE PANI WŁAZI? A GDZIE MASECZKA?!". Wjeżdżając na izbę przyjęć nawet mnie nie zapięli w pasy. Nie ułożyli rąk, łokciem walnęłam w ścianę. Pani doktor na izbie pyta czy odeszły mi wody. Mówię szczerze, że nie wiem. "JAK TO PANI NIE WIE CZY JEJ WODY ODESZŁY? PRZECIEŻ TUTAJ JUŻ NÓŻKI WIDAĆ". Dopiero na oddziale spotkałam przecudowne panie położne. Wręcz anioły. Poród przez cc. Podczas pionizacji nie udało mi się wstać. Byłam osłabiona przez covid, miałam gorączkę, kręciło mi się w głowie. Pani położna mnie przytuliła. Nigdy jej tego nie zapomnę. Zwłaszcza, że przez 2 tygodnie byłam w szpitalu sama na sali, nikt mnie nie odwiedzał a dziecka nie widziałam przez 10 dni. Po godzinie jak leki przeciwbólowe zaczęły działać, przyszła mi pomóc wstać druga Pani położna. Starsza. Tym razem się udało, chociaż nie omieszkała skomentować, że "PRZECIEŻ JESTEM MŁODA (20 LAT) I TUTAJ NA SALI POWINNAM JUŻ BIEGAĆ" (osłabienie bo covid, gorączka, kaszel, rana po cc, ale powinnam biegać po sali :) ).
Moja pierwsza w życiu mammografia- profilaktyczna , na onkologii . Pytanie lekarza onkologa przed mammografią, tak ok.60- latka- czy ktoś w rodzinie chorował na raka piersi ? Tak-odpowiedziałam-siostra taty zmarła na raka piersi. No i się zaczeło...Taty? To nieistotne. Z ojcem to nigdy nie wiadomo. Może to był listonosz. Poprosiłam aby zaprzestał takich komentarzy, a on - o, mądra, mam też taką jedną wszystkowiedzącą koleżankę. Ja dalej twardo prosiłam aby przestał mówić do mnie takie rzeczy. I wtedy w gabinecie zapanowała cisza. Pan onkolog nie odpowiadał na zadawane przeze mnie merytoryczne pytania co do raka piersi , nie zaszczycił mnie też spojrzeniem. W końcu przypomniałam mu, że jest lekarzem i jego rolą jest udzielenie mi fachowej informacji. Niestety onkolog opuścił pomieszczenie i tyle miałam z wyczekanej wizyty na onkologii , w mieście oddalonym od mojego ok. 60 km. Z wizyty, na którą aby zdążyć, musiałam wstać bladym świtem. Kompletna porażka 🙈
Polityka to codzienność. Nie ma nic co by nie było związane z polityką. Musimy sie nauczyć żyć z polityką bo to jedyna droga po wzrastaniu duchowym ze stwórcą światłością pierwotną. Gdyz nie damy się wyprowadzić w gąszcza/bez możliwości wyjścia. Pomyślności 🎉
Nie do końca twoja robota jest taka dobra. Nie przedstawiasz sytuacji kiedy to pacjent się awanturuje, wie wszystko nalepiej, żąda bo mu się należy, poucza co robić, wpieprza się w nie swoją działkę. Nie pokazujesz też, że tego typu zachowania pacjentów powodują u medyków właśnie to "ZŁE" nastawienie. Po jednym, drugim...pięćdziesiątym przypadku puszczają hamulce - nikt nie jest ze stali, a później dostaje się wszystkim jak leci. Pacjencie ! Bądź miły i grzeczny a zobaczysz ,że takie same traktowanie wróci do ciebie. Jak naburczysz na ekspedientkę w sklepie to nie dziw się że dostaniesz gorszy towar.
Uważam że nie możesz oczekiwać spokoju i opanowania od pacjenta który jest w kryzysie (choroba) i przychodzi do szpitala choć nie chce. Natomiast jak najbardziej możesz i powinieneś tego oczekiwać od medyka. Bo był tego uczony na studiach, które wybrał z własnej woli. Nikt nie mówił że to jest łatwa praca i wpisane w nią jest kontakt z trudnym pacjentem. Poza tym uważam że ci „roszczeniowi” pacjenci, kiedyś zobaczyli że trzeba się tak zachowywać, bo inaczej personel nie reaguje. Uważam że sami ich tak wychowaliśmy, bo bardzo mało jest ludzi, którzy bez powodu wchodzą z mordą. Np bo tacy są od urodzenia.
Ok, a co wy na to, że bylam u dwóch ginekologów w malym mieście i obaj zwracali się do mnie na ty? Starsi panowie, żadni młodzieżowcy. Niby luz, bo nie byli niemili, ale trochę szok :)
W takich wypadkach również zwracam się na ty. Niezależnie od wieku i stopnia naukowego lekarza. Nie są to częste przypadki, bo nie mieszkam w Polsce, ale kilka razy się zdarzyło. Tak samo, kiedy dzieci były młodsze, czasem pracownicy ochrony zdrowia / sprzedawcy / raz nawet policjant- zwracali się do mnie per mama. Ja na to do nich - synu lub córko. Zawsze grzecznie i z uśmiechem. Działa 😊
Nigdy nie zapomnę. Praktyki pielęgniarskie. Pediatria. Koleżanka poszła sprawdzić do dziecka czy kroplówka się skończyła. Wraca i mówi do pielęgniarki :proszę panią tam u chłopca z 3 nie leci kroplówka" a pielęgniarka odpowiada" wiesz dlaczego nie leci? Bo ta kur*wa nie przytrzymała ręki dziecku jak się wkuwałam."
Czekam na taką sytuację tylko a ustawię takich do pionu. Nawet kosztem praktyk w danym szpitalu ale nie pozwolę by ktoś przy mnie ubliżał innej osobie, czy to pacjentowi czy personelowi.
A ja od siebie dodam taką w sumie z jednej strony śmieszną a z drugiej strony sytuację nie na miejscu. Mama mojej koleżanki pracuje w szpitalu na sorze i pewnego dnia przywieziono czarnego pacjenta zawiniętego w to takie złote zawiniątko (przepraszam nie znam się, ale to chyba służy do zapewnienia ciepła pacjentowi) i jedna z pielęgniarek powiedziała: „Przyjechało ferrero rocher”.
W czasie praktyk w szpitalu jako masażysta, w jednym z pierwszych dni, Pan fizjo zaprosił do gabinetu starszą Panią. Taka drobna babulka. Miała mieć masowany odcieniom lędźwiowy. Fizjo prosił o ściągnięcie bluzki i położenie się na na brzuchu na stole. Na co Pani odpowiada: ale proszę Pana, ja chyba nie wejdę, stół jest za wysoko… na co on odparł: ooooo jak już ma Pani takie problemy to już chyba nic nie poradzimy, trzeba czekać i wytrzymać do końca… Po czym oczywiście opuścił stół i Pani weszła ale kopara mi opadła na ziemię. Czułem się zażenowany. Teraz gdybym był studentem to w ryj bym mu napluł, wyszedł i złożył skargę. Ludzie potrafią być obrzydliwi…
Zastanawiam się---: czym się różni! Zawód, lekarz- lekarka-; pielęgniarka ,pielęgniaż. Pracownik medyczny? Pracowniczka medyczna? Pan, pani- : pan sprzątacz? Pani sprzątająca: i t d - i t p . Mamy 2023 rok.
Dziękuje za taka prawdę to się należy tym gbura w szpitalach sama doświadczyłam takiego chamstwa bo fizjio terepelta kazał mi wyjść i przeczytać napis na drzwiach i bo nie użyłam jego tytułu jaki tam widniał podziękowałam kulturalnie i poszłam był zdziwiony
Jestem teraz w pracy ...43rok...i w jednej firmie...czy pracowała bym tyle gdybym się tak zachowywała...do zobaczenia za 43lata...niech kolega koniecznie napisze książkę...koleżanka po fachu pozdrawiam...
Tak się składa że w Polsce- tak. Można tak się zachowywać i pracować 43 lata. Pracowałem z takimi pielęgniarkami. Z resztą nie ma co gadać. Wystarczy poczytać komentarze pod tym filmem.
Żałuję że można dać tylko jedną łapkę w górę. Ten filmik powinien być wyświetlany na wszystkich uczelniach, na szkoleniach itp. Zapomniał pan o odzywkach do pacjentów w stylu niebinarnym tj. niech idzie, się nie kręci, się położy itp. Co do młodych kadr to żenująco niski jest poziom komunikacji jaki oni reprezentują. Oni po prostu nie chcą/potrafią rozmawiać z pacjentem. Nie wiem czemu służą zajęcia z komunikacji na studiach jak potem nie umie taki jeden z drugą porozmawiać z pacjentem. Podejście jakie reprezentują bardzo jest podobne do tego jak lekarze traktują pacjenta, przedmiotowo a nie podmiotowo.
Ja mieszkam w choladji lekarze czy pielegnjarki podajom reke z usmiechemvwychodzom po pacjeta na korytasz proszom do gabinetu ,ludzie som pszyjaznj8 dla siebie ,nie znajoc mowiom chalo do siebie jak sie mijajom,polacy musieli by sie nauczyc grzecznosci do pacietow,taka jest prawda czujom sie panami ,
Śmiejesz się z Glapy, a sam zarzucasz suchary i sposób bycia (w sensie wygłupy) wyrośniętej gimbazy, a przecież widać, że ten etap już dawno za Tobą. Chyba ;) Dobrze się wypowiadasz, mniej wygłupiania się "na siłę", no chyba że to kanał z grupą docelową nastolatków
Kolejna sytuacja: Szpital w Łodzi oddział neurologii pacjent po udarze. Pielęgniarka do nas studentów. - co nie macie co robić bo TK jest uszkodzone... - te Lewandowski zesrał byś się bo przynajmniej mieliby co do roboty...🤯 - a w sumie to Ja nawet nie wiem jak się nazywasz 🤦🤬
Kolejna akcja. Oddział neurologii... Pan chce wejść do Żony na odwiedziny. Pielęgniarka widząc Pana: - te kur** nie umiesz czytać !? Wypier**** się uczyć i dopiero wejdź na oddział. Zaznaczam, że krzyczała do niego przez cały odcinek
Ja pamietam jak starszy ,,dziadek’’czekający cały dzień na konsultacje nic nie zjadł. Przyszedł na czczo. I tak siedział i siedział. Co z tego ze w szpitalu, bar, maszyny, po prostu ten ,,dziadek’’ był nieporadny, a może bał się wyjść. Ja przyszłam na nockę. Nie pracowałam jako pielęgniarka a jako rejestratorka. Wiem ze w pracy mieli sajgon i po prostu zapomnieli zamówić jedzenie niektórym pacjentom. Ja idąc do starszego pana bo właśnie była decyzja o przyjęciu na oddział dowiedziałam sie od niego samego ,ze jest taki słaby bo nic nie jadł. Dałam mu dokumenty do podpisania i sama podbiegłam do swojej torby i zrobiłam mu kanapki z rzeczy które przyniosłam sobie na nockę. Pamietam ,że na początku było głupio mu zjeść. Ale naprawdę zaczął jeść i ludzie co w koło niego byli zdziwieni, że ktoś dał swoje jedzenie. Czy to nie ludzkie ? To powinno być normalne żeby pomagać sobie nawzajem. A odchodząc z pracy usłyszałam ,że jestem wredna od oddziałowej. ❤
Dokładnie, to powinna być norma żeby pomagać, a też powinno być normą żeby pacjent nie bał się zagadać i zakomunikować że jest głodny bądź czegoś potrzebuje - a niestety to my sami jako medycy sprawiamy, że pacjenci się boją odezwać. Potem nie daj Boże taka starsza osoba zasłabnie, będzie pobierana krew, TK i masa innych badań a na koniec usłyszy nieprzyjemny komentarz na temat swojego zachowania :(
Jak przyjmujemy na oddział dzieciaki w nocy, to zawsze pytamy czy dziecko lub rodzic nie jest głodne i staramy się poratować tym co mamy w dyżurce - ktoś by powiedział, że matka wyrodna bo jedzenia dziecku nie wzięła, ale jak spędzili dzień w jednej poradni, drugiej, jakieś badania, oczekiwanie na izbie przyjęć i całe to zamieszanie, to nie ma co się dziwić. Nikt nie wychodzi z domu z dodatkową parą majtek i kanapkami jakby akurat musiał iść do szpitala.
Szkoda tylko, że nie ma żadnego odgórnego rozwiązania na coś takiego, np. parę posiłków zapasowych w szpitalnej kuchni, bo też nie zawsze ma się przy sobie coś "normalnego" i pożywnego.
Jako pielęgniarka, która została pacjentką, chciałam pomóc koleżankom i podpowiedziałam, która moja żyła najlepiej nadaje się do podkłucia (mam ,,trudne,, żyły). Usłyszałam, że...PANI NIE MUSI MNIE POUCZAĆ GDZIE JA MAM ZAKŁADAĆ WENFLON 😮. Dodam,że od 14 godzin byłam bez łyku wody. Suma sumarum...anestezjolog mnie podkłuwał, a moje ręce wyglądały jakbym była królikiem doświadczalnym, albo heroinistycznym weteranem. A chciałam tylko pomóc 😢
Pod koniec ciąży trafiłam na patologię z przeziębieniem. Wysokie CRP, osłabienie. Na drugi dzień bez'siłami natury urodziłam zdrową, piękną córeczkę. Ale straciłam dużo krwi, nabawiłam się (no, zabawa fest, nie ma co) żylaków (wiadomo czego i skąd, wiadomo?) wielkości pokaźnych winogron i zostałam pozszywana niezbyt profesjonalnie. Mdlałam przy próbie wstania z łóżka. Starałam się nie kasłać, żeby nie bolało. Już w ciąży zostałam sama, więc wiedziałam, że muszę polegać na sobie, ale tam, w tym szpitalu bardzo potrzebowałam pomocy. Córka leżała pod światełkiem (bo bilirubina). Pewien poranek na oddziale: malutka zaczyna kwilić, więc od razu chcę się podnieść, jest trudno, każdy ruch boli i jeszcze atak kaszlu na dokładkę. Miałam Ją przecież w tej rynience tuż obok swojego łóżka, a w tym momencie, mimo prób, nie byłam w stanie z niego zejść. Dziecko płacze coraz bardziej, ja z bezsilności już też, gramolę się, może tą nogą, może drugą, bokiem tak, czy tak, mój Boże, pomóż mi wstać... Wparowuje pielęgniarka, z wrzaskiem do mnie i "czemu to dziecko tak płacze?! czemu pani go nie weźmie na ręce?! co z pani za matka!?". Chyba ruszyła mi wtedy adrenalina, bo się udało, wstałam wreszcie i stałam tak, a po nogach ciekła mi krew.
Minęło ponad pięć lat. Została mi po tym jakby jakaś wyrwa w ciele, czy duszy. Do dzisiaj, gdy sobie przypomnę, potrafię usłyszeć: co z pani za matka... i na to wspomnienie nie mogę opanować łez, znów czuję tę swoją niemoc, samotność i ból tamtej chwili.
Poszła subskrypcja.Dziękuję za to, że o tym mówisz, przemoc systemowa i ta ze strony samych medyków zostaje w człowieku na zawsze, a ponieważ nie stać mnie na terapię po każdej wizycie zaczęłam unikać lekarzy. Dzięki tym materiałom może znajdę w sobie siłę by następnym razem sprzeciwić się gdy ktoś naruszy moje granice.
Najdurniejszy komentarz lekarza, będący odpowiedzią na pytanie, czy z lekiem x mogę brać y (a byłam właśnie świeżo przyjętą, ledwo żywą, pacjentką oddziału laryngologicznego). Odpowiedź brzmiała: nie wiem, ja z panią nie sypiam. Do dziś nie dowierzam, że tak można. Młoda wtedy byłam, machnęłam ręką, nie mialam siły.
Za to jak już po latach obrosłam w pancerz i pewność siebie, ginekologowi, który mi publicznie w szpitalu brzęczał, że nie założy mi wkładki na NFZ, bo będzie stratny i w ogóle co to ma być, zrobiłam równie publiczną awanturę, a na pytanie "na co ja czekam" (w sensie o dzieci pytał, wydziwiajac, ze nie chcę ich mieć), odparłam "na śniadanie, głodna jestem".
Brawo !
„Brakuje na to skali w pierdolometrze”
Ryknęłam takim śmiechem, że obudziłam i przeraziłam wszystkie 3 koty.
Zrobiłeś mi dzień! 😂😂😂😂😂😂😂😂
Dzięki
W punkt 👍 dziękuję za Twoje przemyślenia 😊 również jestem oburzona niektórymi moimi koleżankami które notorycznie negatywnie podchodzą do każdego pacjenta, oczekując później z ich strony pokory i współpracy
Świetny montaż, te wszystkie trafne do wypowiedzi wstawki z różnych filmów to po prostu miód na moje serce. Co do idiotycznych komentarzy medyków, to trzeba też pamiętać, że wypalenie zawodowe odciska, szczególnie na medykach, swoje piętno. Co nie tłumaczy hamstwa.
Ja bym szukała wśród badań psychologicznych, w gabinecie na terapii można usłyszeć, że w przypadku wyczerpania i stresu mózg włącza automatyzmy, z pominięciem wyższych uczuć i kontroli zachowania z kory mózgowej, jest to ewolucyjne przystosowanie do oszczędzania energii, więc wtedy domyślam się, wpada gadanie co ślina na język przyniesie, a nie ma zasobów na uważność i refleksję nad tym co się mówi.
Fajnie, że Ci się chce. Ja 15 lat próbowałam się nie poddać. Niestety frustracja mnie pokonała. Nie mogłam już patrzeć na to jak bardzo chuj*wa jest ochrona zdrowia w Polsce. Dziś jestem psychoterapeutą. Jest super.
A ja jestem dumna, że przedstawicielka mojego zawodu tu posłużyła jako pozytywny przykład ❤ Oby więcej takich dobrych przykładów praktyk, bo empatii też trzeba się nauczyć.
Na kardiologii miałam leżeć, po jednym dniu tej męki, rano proszę pielęgniarkę o miednicę z wodą, żeby umyć się choć trochę. Poczekałam 2 godziny i zostałam opieprzona, że zawracam głowę: my tu pani ratujemy życie, a pani wydziwia! Jestem już w pewnym wieku i nie dam sobie w kaszę dmuchać. Odpowiedziałam, że śmierdzę i z tego powodu moje samopoczucie jest kiepskie. A to wpływa na mój proces leczenia i dlatego stanowczo nalegam na miskę z wodą. Z łaską mi przyniosła i dodała, że jestem konfliktowa
Dziękuję za to ze Ci się chciało 👍💪☀️🍓🤗
W porównaniu do innych krajów to u nas totalny brak kultury na każdym polu . Nie tylko w medycynie. Edukacja narodu położona na łopatki
Pracuję w opiece w Anglii. Z personelem medycznym stykam się tam dość często. Poziom komunikacji między Polską i Anglią to jest niebo i ziemia. Przede wszystkim neutralny ton wypowiedzi, dużo pytań i zwrotów grzecznościowych: czy mogłaby Pani, czy mogę prosić, co Pani podać, jaka jest Pani decyzja w tej sprawie. Przecież nie trzeba wiele, wystarczy trochę pracy nad zmianą sposobu rozmowy z pacjentem.... będzie on wówczas chętniej współpracował i wykonywał polecenia personelu. I żeby nie było- ja też czasem rzucam kurwami w myślach, ale do pacjenta mam wypracowany neutralny ton i uśmiech. Działa! Zawsze!
Dzięki Ci za ten film 🙏
Któregoś dnia wkurzylam się w poradni przy szpitalnej i zapytalam czy pani ma taki charakter czy praca w NFZ weszła za mocno
Świetny, wyśmienity i potrzebny materiał
Jak czasami czytam komentarze pacjentek ginekologii to naprawdę strach tam trafić 😢 o reszcie nie wspomnę, jestem medykiem i chamstwo oraz buractwo ze strony personelu widuje bardzo często i bardzo żenujące to jest☹️
Kiedyś od osoby która miała mnie umyć (pielęgniarka?) kiedy byłem na intensywnej terapii po wypadku - pęknięciu czaszki i wstrząśnieniu mózgu usłyszałem że mam wstać i sam się umyć. Lekarze kategorycznie mi zabronili nawet się podnosić. Oczywiście umyłem się sam bo co miałem zrobić...
Noż...co za babsko,bo co? Bo ma biały fartuszek?!!
Ja kiedyś przyszłam do ginekologa w wieku nastoletnim z bolesnym i obfitym okres i usłyszałam od lekarza: ''Przejdzie wszysto, jak urodzę dziecko''. Oczywiście było mi dane do zrozumienia, że wyolbrzymiam.
A to jest standard ( i nieprawda przy okazji)
Rekordzistka ginekolog powiedziała tak do 15latki. Jakby chciała w ten sposób zareklamować wczesne macierzyństwo.
Ja słyszałam w takiej sytuacji (bóle mentruacyjne) że w piśmie świętym jest napisane "w bólach rodzić będziesz"... I właściwie na tym skończyła się wizyta, bo z wypisaniem leków przeciwbólowych był problem.
Więcej takich filmów prosimy! Czuje że wniosło to coś do tego jak postrzegam swoją przyszłą relacje z pacjentemi wgl mega miło mieć nowy temat do przemyśleń
Wow Ziomek! Ależ mi teraz dałeś do myślenia! Dzięki!❤
Gdzie sorowskie dramy? Człowiek czeka i czeka a tu nic ;(
Kiedyś mój syn, lat dwa, w przedszkolu bawił się owocem cisu. Oczywiście przedszkolanki założyły że go zjadł, więc telefon do mnie, ja pędem na SOR. Oczywiście najważniejsze było "jak Pani tego dziecka pilnowała", "to Pani nie wie że cis jest trujący?", "Dziecko trzeba pilnować". Powtarzam, dziecko było w przedszkolu.... Nie ja go pilnowałam.
Dwa lata w przedszkolu?😅
@@barbaraczajkowska4395Przecinków nie widzi?
Świetny materiał
Stara koleżanka ze szkoły zaszła w ciąże w wieku 15 lat. Brała tabletki, ale nawet one nie są 100% ochroną. No stało się - postanowiła urodzić. Podczas porodu POŁOŻNA w odpowiedzi na jej bóle powiedziała "trzeba było się nie puszczać, to by teraz nie cierpiała". Jak można takie coś powiedzieć... Strasznie ją to zabolało, bo było to od położnej, która ma wspierać...
Powinna zadenuncjowac, i dać wywiad w prasie i tv poprostu nagłośnić to. Mimo tego położna ciut ciut racji tez ma ,co to znaczy zeby oddawać się jakiemuś tam i nie wymagać od takiego użycia kondomu! I to w wieku 15 lat ,kiedy we łbie tylko kiełbie
@@malgorzatamakowska9910 Nie jest nowością, że młodzież uprawia seks. Nieodpowiedzialny seks jest durnotą, ale nie nadal... Czy mamy przez to piętnować takie osoby? No raczej nie, stało się. Wszystkie możliwe konsekwencje swoich czynów i tak ponoszą z nawiązką. (Możliwa ciąża, poród, samodzielne wychowywanie/usuwanie ciąży, choroby weneryczne). Ostracyzm społeczny jest ostatnim czego potrzeba kobiecie w tych ciężkich momentach. Bo nie oszukujmy się, ludzie zwalają winę w większości na kobietę, tak jakby mężczyzna nie istniał w tej układance. Także nie zgadzam się z Twoim zdaniem. Tym bardziej w przypadku mojej znajomej. Ona brała antykoncepcje. Nie jest więc ani jej winą, ani chłopaka, że ona zaszła. No, w każdym razie - ile ludzi, tyle historii. Szanujmy siebie wzajemnie i nie poniżajmy, to świat będzie piękniejszy ☺
Opieka skoncentrowana na pacjencie wersja pediatryczna: "MUSZĄ SIĘ DOSTOSOWAĆ!" - w kontekście propozycji przyspieszenia badania lekarskiego i zlecenia na pobranie krwi, zanim dziecko zaśnie 😂🤦♀️🤦♀️🤦♀️
PS serduszko dla Reksia! ❤
Pana Pielęgniarkę na Rzecznika Praw Pacjenta ❤
Kto by mu taką krzywdę zrobił? (Wypłatę tak, ale roboty nie zazdroszczę) ;)
A nawiązując do ostatniej anegdoty, jak urodziłam ostatnie dziecko, czasy covida więc sama, zresztą mąż w domu z dziećmi, położna po porodzie zaraz wzięła mój telefon i zrobiła zdjęcia żebym od razu mogła wysłać do męża, bi ha jeszcze byłam szyta i małej nie było ze mną. Wogóle te położne to były anioły ❤ nie to co za pierwszym razem, ale to inny szpital....
Dzięki za świetny materiał. Kiedy dramy?
W wieku 33 lat trafiłam planowo na porodówkę, przerazona bo bałam się bólu - pamiętałam jak to bolało przy poronieniu w 5 msc w poprzedniej ciąży. A lekarz do mnie "chciało się uprawia seks a teraz się boi ". I to młody tak powiedzial. A ja byłam tak przerazona żeby wszystko było ok z dzieckiem, że nic mu nie odpowiedziałam. Żałuję. Lekarka która przy tym była, wyszła ze mną i przeprosiła, wytłumaczyła jak może być. Jej jestem wdzięczna ale żałuję, że nic nie odpowiedziałam tamtemu dupkowi.
Do usłyszenia
Jako medyk w 100% się z Panem zgadzam. Walczę ze sobą aby w ogóle nie komentować pewnych zachowań rodziców. Jeśli jednak trafi się jakiś wyjątkowo niegrzeczny, niewspółpracujący mający o wszystko pretensje to zdarza się, że coś powiem w sposób niekoniecznie profesjonalny. Choć bez przekleństw, czy wyzywania. Czy zna Pan sposoby jak postępować w takich trudnych sytuacjach?
Ja myślę że to zawsze jest walka że sobą o opanowanie. Ale wiem też że ludzie absolutnie się wygaszają i są zdezorientowani, gdy na wzburzenie odpowiadasz spokojem, zrozumieniem i trochę wzięciem ich strony: „wcale się panu nie dziwie, też bym chciał by to działało lepiej/szybciej itd.”
Nikt się nie spodziewa takiej reakcji i to już jest punkt wyjścia do porozumienia.
@@panpielegniarkaSwietna metoda tylko czasem ciężko jak człowiek jest przepracowany. Jak ciągnęłam 48 na sorze to było trudno
Oczywiście.
Pytanie jest, dlaczego medycy się tak zachowują? Chodziłam do liceum na profil medyczny. Już wtedy ci ludzie się zachowywali jak chodzący pośród plebsu bogowie. Potem byłam w klinice. Po korytarzach chodzili praktykujący studenci. Zachowywali się tak jakby to wszystko było dla nich a my pacjenci to przykra konieczność. Jest coś mocno nie tak z tym systemem, że im na to pozwalamy.
Potwierdzam, też jestem po biol- chemie....
Bylam u lekarki rehabilitacji. Ta przepisala mi jakies zabiegi i się jej zapytałam, na czym polegają. Ona: "to nie czas ani miejsce na tłumaczenie", na co ja "jako pacjentka mam prawo wiedzieć, co mam przepisywane", a ona: "no to powiedziałam" kurtyna
Myślę, że to nie tylko w zawodzie medycznym takie akcje i władze. Wczoraj byłam z mężem podpisać umowę w PGE, ja mam 31 lat ,kobieta obsługująca mnie około czterdziestki. Od poczatku była bardzo niemiła więc ja odplacilam jej tym samym (az mnie mąż zaczal uspokajac :) ) , od razu zmiana o 180 stopni. Pani Bardzo miła się zrobiła, szybko załatwiliśmy formalności i nawet dziecko dostało od niej puzzle. Haha. Na codzień jestem miła, pogodną osobą w stosunku do drugiego człowieka, nie szufladkuje itp. Ale Nie dam sobie w kaszę napluć takim chamskim zachowaniem.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, pamiętajmy nikt nie ma prawa zdeptać nas/was z błotem.
No cóż nie przepadam za szpitalami… Osobiści najgorsze wspomnienie mam z drugiego porodu. Nie przeszedł on idealnie, dziecko było źle ułożone, ale ponieważ pierwszy poród był SN, a ja mam dobre parametry do rodzenia, pozwolono mi na próbę porodu SN. Niestety skończyło się awaryjną cesarką, a skurcze miałam tak silne że pękła mi kresa biała. Z obojgiem dzieci mam konflikt grup głównych i mój syn dość szybko zrobił się pomarańczowy (czego nie widziałam bo była noc i ciemno). Po niecałej dobie na porannym obchodzie przyszła Pani Doktor, zjechała mnie jak burą sukę za to że nie powiedziałam im o konflikcie przy porodzie, że naraziłam syna na 1000 różnych powikłań, łącznie ze śmiercią! Ze jestem nieodpowiedzialną matką że tak szybko zaszłam w drugą ciąże (2 lata) i powinnam zaczekać co najmniej 3. I że on powinien być na naświetlaniu 12 godzin wcześniej już. Z tym że mówiłam, przy przyjęciu jak pielęgniarka wypełniała mi kartę mówiłam o konflikcie przy pierwszy dziecku. Nie skończonym też 5 lat medycyny żeby widzieć że mam czekać, moja gin mówiła mi tylko o konflikcie serologicznym, ale u mnie nie ma tego zagrożenia. Druga sytuacja z dzieckiem. Córka wtedy lat 5, miała jak się okazało zapalenie płuc, tylko objawiło się to nie gorączką, tylko młoda dostała nad ranem duszności. Byliśmy umówieni do POZ, ale z córką było coraz gorzej więc zdecydowaliśmy się na SOR i to była dobra decyzja bo saturacje miała 88 przy przyjęciu. Siedziałyśmy na SOR 12 godzin ponad, bo nie chciała jej saturacja wejść powyżej 94 i ostatecznie zdecydowano się na hospitalizację, tyle że musieli nas przewieść bo w tym szpitalu nie było miejsca. Jest 23 w nocy, jesteśmy w tym drugim szpitalu, kolejny raz chcą jej robić badania krwi, przyszła pielęgniarka, chce pobierać, córka wpada w panikę, bo jest zła, zmęczona, głodna (od rana zjadła tylko kilka łyżek obiadu który dostała na SOR i suchą kromkę chleba). Proszę pielęgniarkę czy mi da 5 min, uspokoję ją. Ona nie ma czasu, mam trzymać to dziecko. Córka zasadziła pielęgniarce solidnego kopa w brzuch, a krzykiem obudziła cały oddział, a ja dostałam ochrzan że źle trzymałam i że córka „się drze”, no nie spodziewałam się że młoda będzie aż tak waleczna, zazwyczaj nie jest, najwyraźniej miała już wszystkiego dość…
Ja rozumiem że pracownicy służby zdrowia są przepracowani, zwłaszcza że było to podczas pandemii. Ale czasem mam wrażenie że zapominają że ich pacjenci też potrafią być bardzo sfrustrowani, mogą tak jak ja wtedy, wypić jedną kawę o 7.30 rano, i nie jeść nic przez cały dzień bo nigdzie na oddziale nie ma nawet głupiego automatu z czymkolwiek, a nikt nie może przyjść cię wymienić bo przecież jest pandemia. Dobrze że choć woda w kranie była. Choć najgorzej to chyba traktuje się niemowlęta, byłam synem jak miał 4 mc. Dosłownie jakby był rzeczą… Pobyt w szpitalu zmienił go tak że wybuchał płaczem jak zbliżyła się do niego nieznana osoba jeszcze przez półtorej roku po, bał się nawet babci!
Trochę (podkreślam TROCHĘ) i czasem da się wytłumaczyć to w systemie ratownictwa, opieki intensywnej, interwencyjnej, czy jak zwał (nie wiem, nie znam się). Ale takie teksty pełne wyższości, pogardy, skandaliczne, zdarzają się też w przychodni u specjalisty.
Nie ma na to mojej zgody.
Wszystko wszystkim, ale trzeba pozostać CZŁOWIEKIEM, a nie bydlęciem.
Ooo Stary kończę wlasnie pielęgniarstwo. Zaznaczam jestem po mgr fizjoterapii, gdzie podejście do pacjenta było odpowiednie, miłe.
Cóż...
Na pielęgniarstwie - co Ja się na oglądałem na praktykach 😱😱😱.. oczywiście nie wszędzie, ale jednak słyszałem często takie teksty jak: " te student weź przebierz tego gościa na 4 bo się zesrał..." Ja przy tym byłem w trakcie opieki nad innym pacjentem i to zaznaczyłem ...
Na to odpowiedź Pani PIELEGNIARKI: " te a sam byś tak chciał obsrany siedzieć w łóżku" po czym druga pielęgniarka " te Małgosia Ty nie bądź taka chop do przodu. Ten pacjent już tak od 30 minut siedzi a Ty se kawkę spijasz i ciasto jesz a Młody ma co robić " 🤯🤦
Tak mógłbym jeszcze kilka akcji opisać
Bardzo mądre i profesjonalne podejście 👍.Potrzebujemy takich ludzi 👷.W normalnym kraju relacja pacjent-lekarz jest na innym poziomie.
Ma Pan we wszystkim rację. Pozdrawiam.
Trzeba ich nagrywac i zamieszczac na internecie.
Tylko że bez zgody to jest nielegalne
Pracuję w NPLu i bardzo często jestem pod negatywnym "wrażeniem" zapału jaki moi współpracownicy mają żeby "edukować" pacjentów. Z życia wzięte - 3:00 pacjentka przychodzi z kleszczem, którego nie może usunąć. Ja - obudzony, nie wiem gdzie jestem. Czy jest to stan wymagający natychmiastowego zaopatrzenia? Eh. Ale i tak trzymam język za zębami bo po pierwsze to i tak nic nie zmieni, pacjent już tu jest i trzeba się nim zająć a po drugie i szkoda mi czasu na dyskusje... Także "podziwiam" personel, któremu nie szkoda czasu i zdrowia na dyskusje z pacjentami.
PS
Spotkałem się z opinią, że lekarz rodzinny nie może być miły bo pacjenci wejdą mu na głowę i w ogóle będzie sprowadzać apokalipsę na przychodnie xD
Mam to szczęście, że zawsze trafiałam i trafiam na miły personel w przychodniach, szpitalach i sorach.Powem tak, dużo zależy też od pacjenta , to w jaki sposób zwracasz się do innych, jak się odzywasz taki masz zwrot. Widziałam chamskie , rozszczeniowe zachowania ze strony pacjentów i nie wiem, czego oczekują w zamian.Tak, wiem, przypadki są różne , gdyby ktoś z ochrony zdowia nie mile się do mnie zwrócił to powiedziałabym mu grzecznie co o tym myślę.Trzeba gasić chamstwo w zalążku.
Wszystkie takie komentarze powinny być zgłaszane. Nie ma miejsca na takie rzeczy.
Właśnie takie komentowanie nic nie daje, bo nasze nastawienie jest jeszcze gorsze i bardziej się frustrujemy :)
Ja kiedyś od laryngologa usłyszałam że ogłuchne przez kolczyki w uszach 🤦🏼♀️
Mieszkam w Anglii, właśnie wyszłam ze szpitala , wiecie co mnie zszokowało, przychodziły Panie z laptopem i zmówienia zbierały na każde posiłki. Więc nie bardzo znam menu angielskie ,bo robimy w domu po polsku , no i jadłam to co sobie zamówiłam😂😂😂 aż wreszcie poprosiłam żeby mi pokazała danie które zamawiam ,wówczas było lepiej dla mnie .
Chociaż służba zdrowia tutaj także jest jak wszędzie biedna ,jednak z klasą. Chociaż nie każdy resort tutaj jest cacy jednak ,polacy jeżdżą do PL do lekarzy .
No niestety wciąż takie teksty się zdarzają...🙈🙈 Przykre ale prawdziwe...
Niestety te wredne zachowania niektórzy przynoszą do domu. Czasami po dyżurze mój mąż jest innym człowiekiem, jak były same pierdoły to o jeden głupi kubek potrafi się wściekać, a jak miał poważne przypadki to wraca uśmoechniety...
Świeżo upieczoną mama właśnie opuszcza oddział położniczy. Po drodze spotyka na korytarzu oddziałową tegoż i serdecznie dziękuję jej za opiekę. Odziałowa mòwi: dziękujemy bardzo i zapraszamy ponownie. Położnica gwałtownie zarzeka się, że już nigdy więcej, że już żadnych dzieci!. Odziałowa na odchodnym rzuca: Żaba też się błota wyrzekała...
ja pracuje w usa na ER i jest odwrotnie jesli chodzi o relacje pacjent-opieka medyczna... tu pacjent moze wyzyc sie na nas...pacjent moze wszystko... obie sytuacje okropne...
Prezes mówi paragon wzielem , żenada, wstyd, czy skończył podstawówkę?
Załamał mnie moment kiedy Pan powiedział, że też rzucał głupimi komentarzami tj. wspaniałe, że Pan tak dojrzale i świadomie do tego wszystkiego podszedł ALE przeczytałam gdzieś podobny komentarz mówiący "nauczyłam się" kompletnie innego podejścia do pacjentów (chodziło o to, że Pani wyjechała do UK i zobaczyła, że można inaczej 🤦🏻♀️). Chodzi o fakt potrzeby "nauczenia się", co jest nie tak z tym krajem, że musimy "uczyć się" nie traktowania ludzi jak gówno 🥲 to jest straszne, ale takie są standardy nie tylko w szpitalach ale w naszym społeczeństwie... przerażające, że trzeba to nagłaśniać i edukować ludzi w tej kwestii 😒 w każdym razie inspirujące i wspaniałe jest to, że Pan to robi i sposób w jaki Pan to robi 👏👏👏
Pozwolę sobie na dołączenie do listy durnych sytuacji, przed porodem pierwszego dziecka zdarzyło mi się słyszeć "ta nieprzytomna przyszła" od położnej do lekarki, nadal nie wiem czym zawiniłam. Byłam młoda, kompletnie niedoświadczona w kwestii dzieci, porodów, procedur, jedynie info z intrenetu i od lekarki i przekonanie, że personel się mną "zajmie" tj. poinstruuje czy wytłumaczy i tyle. Jakże ciężkie było zderzenie z rzeczywistością... po jakiś 10 godzinach porodu, bólu znoszonego mężnie w pokorze, samotności bo zostawili mnie na sali samą ze sobą prawie całą noc, pozwoliłam sobie wydać z siebie odgłosy, delikatnie bo to też dla człowieka niekomfortowe wyć publicznie, usłyszałam wkurwione bezosobowe "co tak jęczy!?", po akcji porodowej usłyszałam "CZEMU Pani nie powiedziała, że Pani mama pracuje w przychodni x" (do szpitala zadzwoniła jej przełożona bo nie miała ode mnie żadnego inf czy żyję) nigdy bym nie wpadła na to zeby w ogóle o tym mówić, co to ma do akcji porodowej 🤔😂 na oddziale położniczym, nie chcę tu pisać książki, ale np. nie potrafiłam nakarmić dziecka, przystawić tak, aby jadło, nawet położna nie umiała wiec usłyszałam klasyk "co z pani za matka, że dziecka nie umie nakarmić", pomijając inne syt. kolejnego dnia przyszła inna położna, ustała nade mną, na przeciwko mnie inna kobieta z chłopakiem na odwiedzinach, położna stoi jak gestapo I mówi, że ona stąd nie pojdzie dopóki nie zobaczy, że karmię dziecko, stała chyba z pół godziny, spięłam się tak, że pot mi leciał po twarzy strumyczkami, kotłowałam się na milion sposobów z dzieckiem, żeby się udało z połowa klatki piersiowej na wierzchu a na przeciwko ten facet z drugą pacjentką, na zachętę położna zaczęła mnie przepytywać, że w domu to już pewnie zapas sztucznego mleka nakupiony... że oni tu mieli taką pacjentkę, jak chciała nakarmić dziecko w domu ale nie zrobiła dziurki w smoczku (W T F??) i była tak nieudolna itd itd że jej to dziecko odebrali czy coś... ale do czego to prowadzi - (ja byłam młoda 21 lat, spraliżowana strachem) tego samego dnia, pamietam jakby to było wczoraj, patrzyłam w okno i w głowie planowałam samobójstwo ze stoickim spokojem, całkowicie poważnie ze 100 procentowym przekonaniem, tłumacząc sobie, że moja matka się zajmie dzieckiem i będzie dobrze, dziecko będzie mialo dobre życie... traumę po tym miałam kilka lat nawet u pediatry, przeszło mi dopiero przy drugim dziecku i to też po jakiś dwóch latach przestałam się panicznie bać, zalewać potem, trząść wewnętrznie i zewnętrznie podczas wizyt...
Nie piszę, aby robić z siebie ofiarę, piszę aby zauważyć, że niektóre osoby pracujące w tej dziedzinie nadawały by się do obozów zagłady. Skąd to się bierze, to nie jest zmęczenie, wypalenie ani inne wychowanie, to są jakieś sadystyczne skłonności i głęboka pogarda dla drugiego żyjącego organizmu, ok, nie oceniam ale po co siedzieć w takiej pracy na takich stanowiskach jeśli tak bardzo nienawidzi się pacjentów, dziedzina zawodowa to wybór a nie przymus. Mogę rozumieć, że teraz biorą, jak Pan mówi wszystkich bo są braki kadrowe, ale tak samo biorą ludzi np do wojska czy policji, po co isc do pracy z nieustannym kontaktem z ludzmi, którzy w dużej mierze będą potrzebujący opieki, to może nadwyrężać psychicznie, dokładnie tak i właśnie dlatego nie rozumiem wybierania takiej pracy jeśli ma to być dla kogoś katorgą
Jest Pan świetny. Czy mogę zadać prywatne pytanie? Chyba mogę :) czy ma Pan tatuaże?
Nie mam. Bo nie mogę się zdecydować gdzie i jaki
@@panpielegniarka Trzymam kciuki z całych sił by się Pan nigdy nie zdecydował 😁
Personel często mają gdzieś prawa pacjenta. Niestety taka jest prawda.
Ja swojego pierwszego porodu nie zapomnę nigdy. Kończę właśnie pielęgniarstwo, do szkoły rodzenia nie chodziłam, bo stwierdziłam, że opiekę nad dzieckiem miałam na studiach, więc szkoła nie będzie mi potrzebna. Mama oraz ciotki mówiły mi, że poród bardzo boli i na pewno będę wiedzieć kiedy to będzie. Tymczasem będąc w 33 Hbd dostałam rano skurczy, delikatnych. Nie wiedziałam, że są to skurcze. Stwierdziłam, że córka chce się obrócić głową w dół (była w położeniu miednicowym) i dlatego ciągnie mnie brzuch. Skurcze trwały cały dzień, przechodziły po masażu krzyża i po spacerowaniu. W końcu mama stwierdziła, że coś jest nie tak. Nie jechaliśmy do szpitala, bo wszyscy łącznie ze mną mieliśmy covida. Mama zadzwoniła na pogotowie, przedstawiła sytuację, zapytała czy może przyjechać lekarz i zrobić KTG. "Teraz już lekarz tak nie jeździ. Mogę wysłać karetkę, a córka jak będzie chciała to pojedzie do szpitala". Po 30 minutach przyjechało dwóch ratowników, na szybko pakowanie torby (skurcze tak silne, że zginały mnie w pół), schodzę po schodach do tej karetki, z tego wszystkiego zapomniałam maseczki. Ratownik totalnie nie przygotowany do osoby z covidem "GDZIE PANI WŁAZI? A GDZIE MASECZKA?!". Wjeżdżając na izbę przyjęć nawet mnie nie zapięli w pasy. Nie ułożyli rąk, łokciem walnęłam w ścianę. Pani doktor na izbie pyta czy odeszły mi wody. Mówię szczerze, że nie wiem. "JAK TO PANI NIE WIE CZY JEJ WODY ODESZŁY? PRZECIEŻ TUTAJ JUŻ NÓŻKI WIDAĆ". Dopiero na oddziale spotkałam przecudowne panie położne. Wręcz anioły. Poród przez cc. Podczas pionizacji nie udało mi się wstać. Byłam osłabiona przez covid, miałam gorączkę, kręciło mi się w głowie. Pani położna mnie przytuliła. Nigdy jej tego nie zapomnę. Zwłaszcza, że przez 2 tygodnie byłam w szpitalu sama na sali, nikt mnie nie odwiedzał a dziecka nie widziałam przez 10 dni. Po godzinie jak leki przeciwbólowe zaczęły działać, przyszła mi pomóc wstać druga Pani położna. Starsza. Tym razem się udało, chociaż nie omieszkała skomentować, że "PRZECIEŻ JESTEM MŁODA (20 LAT) I TUTAJ NA SALI POWINNAM JUŻ BIEGAĆ" (osłabienie bo covid, gorączka, kaszel, rana po cc, ale powinnam biegać po sali :) ).
Moja pierwsza w życiu mammografia- profilaktyczna , na onkologii . Pytanie lekarza onkologa przed mammografią, tak ok.60- latka- czy ktoś w rodzinie chorował na raka piersi ? Tak-odpowiedziałam-siostra taty zmarła na raka piersi. No i się zaczeło...Taty? To nieistotne. Z ojcem to nigdy nie wiadomo. Może to był listonosz. Poprosiłam aby zaprzestał takich komentarzy, a on - o, mądra, mam też taką jedną wszystkowiedzącą koleżankę. Ja dalej twardo prosiłam aby przestał mówić do mnie takie rzeczy. I wtedy w gabinecie zapanowała cisza. Pan onkolog nie odpowiadał na zadawane przeze mnie merytoryczne pytania co do raka piersi , nie zaszczycił mnie też spojrzeniem. W końcu przypomniałam mu, że jest lekarzem i jego rolą jest udzielenie mi fachowej informacji. Niestety onkolog opuścił pomieszczenie i tyle miałam z wyczekanej wizyty na onkologii , w mieście oddalonym od mojego ok. 60 km. Z wizyty, na którą aby zdążyć, musiałam wstać bladym świtem. Kompletna porażka 🙈
Polityka to codzienność. Nie ma nic co by nie było związane z polityką. Musimy sie nauczyć żyć z polityką bo to jedyna droga po wzrastaniu duchowym ze stwórcą światłością pierwotną. Gdyz nie damy się wyprowadzić w gąszcza/bez możliwości wyjścia. Pomyślności 🎉
Kocham twój kontent. Kazdy film oglądam czasem i po kilka razy. ❤
Zamykam oczy i widzę lego
pielęgniarki w szpitalu to powinni po rękach całować, że są, że jeszcze nie odeszły na wygodne krzesełko przy biurku
Nie do końca twoja robota jest taka dobra. Nie przedstawiasz sytuacji kiedy to pacjent się awanturuje, wie wszystko nalepiej, żąda bo mu się należy, poucza co robić, wpieprza się w nie swoją działkę. Nie pokazujesz też, że tego typu zachowania pacjentów powodują u medyków właśnie to "ZŁE" nastawienie. Po jednym, drugim...pięćdziesiątym przypadku puszczają hamulce - nikt nie jest ze stali, a później dostaje się wszystkim jak leci. Pacjencie ! Bądź miły i grzeczny a zobaczysz ,że takie same traktowanie wróci do ciebie. Jak naburczysz na ekspedientkę w sklepie to nie dziw się że dostaniesz gorszy towar.
Uważam że nie możesz oczekiwać spokoju i opanowania od pacjenta który jest w kryzysie (choroba) i przychodzi do szpitala choć nie chce. Natomiast jak najbardziej możesz i powinieneś tego oczekiwać od medyka. Bo był tego uczony na studiach, które wybrał z własnej woli. Nikt nie mówił że to jest łatwa praca i wpisane w nią jest kontakt z trudnym pacjentem. Poza tym uważam że ci „roszczeniowi” pacjenci, kiedyś zobaczyli że trzeba się tak zachowywać, bo inaczej personel nie reaguje. Uważam że sami ich tak wychowaliśmy, bo bardzo mało jest ludzi, którzy bez powodu wchodzą z mordą. Np bo tacy są od urodzenia.
Ok, a co wy na to, że bylam u dwóch ginekologów w malym mieście i obaj zwracali się do mnie na ty? Starsi panowie, żadni młodzieżowcy. Niby luz, bo nie byli niemili, ale trochę szok :)
W takich wypadkach również zwracam się na ty. Niezależnie od wieku i stopnia naukowego lekarza. Nie są to częste przypadki, bo nie mieszkam w Polsce, ale kilka razy się zdarzyło.
Tak samo, kiedy dzieci były młodsze, czasem pracownicy ochrony zdrowia / sprzedawcy / raz nawet policjant- zwracali się do mnie per mama.
Ja na to do nich - synu lub córko.
Zawsze grzecznie i z uśmiechem.
Działa 😊
Ubolewam totalnie nad tym, pracuję jako pielęgniarka od niespełna 5 miesięcy, takie zachowania strasznie mnie irytują.
Nigdy nie zapomnę. Praktyki pielęgniarskie. Pediatria. Koleżanka poszła sprawdzić do dziecka czy kroplówka się skończyła. Wraca i mówi do pielęgniarki :proszę panią tam u chłopca z 3 nie leci kroplówka" a pielęgniarka odpowiada" wiesz dlaczego nie leci? Bo ta kur*wa nie przytrzymała ręki dziecku jak się wkuwałam."
Czekam na taką sytuację tylko a ustawię takich do pionu. Nawet kosztem praktyk w danym szpitalu ale nie pozwolę by ktoś przy mnie ubliżał innej osobie, czy to pacjentowi czy personelowi.
Pytasz co trzeba mieć we łbie, otóż odpowiedź brzmi niewiele.
A ja od siebie dodam taką w sumie z jednej strony śmieszną a z drugiej strony sytuację nie na miejscu. Mama mojej koleżanki pracuje w szpitalu na sorze i pewnego dnia przywieziono czarnego pacjenta zawiniętego w to takie złote zawiniątko (przepraszam nie znam się, ale to chyba służy do zapewnienia ciepła pacjentowi) i jedna z pielęgniarek powiedziała: „Przyjechało ferrero rocher”.
Nie wytrzymałem ze śmiechu.
W czasie praktyk w szpitalu jako masażysta, w jednym z pierwszych dni, Pan fizjo zaprosił do gabinetu starszą Panią. Taka drobna babulka. Miała mieć masowany odcieniom lędźwiowy. Fizjo prosił o ściągnięcie bluzki i położenie się na na brzuchu na stole. Na co Pani odpowiada: ale proszę Pana, ja chyba nie wejdę, stół jest za wysoko… na co on odparł: ooooo jak już ma Pani takie problemy to już chyba nic nie poradzimy, trzeba czekać i wytrzymać do końca…
Po czym oczywiście opuścił stół i Pani weszła ale kopara mi opadła na ziemię. Czułem się zażenowany. Teraz gdybym był studentem to w ryj bym mu napluł, wyszedł i złożył skargę. Ludzie potrafią być obrzydliwi…
Zastanawiam się---: czym się różni! Zawód, lekarz- lekarka-; pielęgniarka ,pielęgniaż. Pracownik medyczny? Pracowniczka medyczna? Pan, pani- : pan sprzątacz? Pani sprzątająca: i t d - i t p . Mamy 2023 rok.
Dziękuje za taka prawdę to się należy tym gbura w szpitalach sama doświadczyłam takiego chamstwa bo fizjio terepelta kazał mi wyjść i przeczytać napis na drzwiach i bo nie użyłam jego tytułu jaki tam widniał podziękowałam kulturalnie i poszłam był zdziwiony
O matko i curko. Jaki to ciężko idjota.
Prowadź wodzu...oj napiłbym bym się z Tobą....XD
Na szczęście że nie ma takich kanałów...bzdury nie będą powielane.
Jakich kanałów i jakie bzdury Pani Patrycjo?🤣
Jestem teraz w pracy ...43rok...i w jednej firmie...czy pracowała bym tyle gdybym się tak zachowywała...do zobaczenia za 43lata...niech kolega koniecznie napisze książkę...koleżanka po fachu pozdrawiam...
Tak się składa że w Polsce- tak. Można tak się zachowywać i pracować 43 lata. Pracowałem z takimi pielęgniarkami. Z resztą nie ma co gadać. Wystarczy poczytać komentarze pod tym filmem.
Wszędzie są nie takie zachowania..ale to nie są normy...Służba Zdrowia ciężko pracuje.
Komentarze w szpitalu to czesto zuzycie materiału
Żałuję że można dać tylko jedną łapkę w górę. Ten filmik powinien być wyświetlany na wszystkich uczelniach, na szkoleniach itp. Zapomniał pan o odzywkach do pacjentów w stylu niebinarnym tj. niech idzie, się nie kręci, się położy itp. Co do młodych kadr to żenująco niski jest poziom komunikacji jaki oni reprezentują. Oni po prostu nie chcą/potrafią rozmawiać z pacjentem. Nie wiem czemu służą zajęcia z komunikacji na studiach jak potem nie umie taki jeden z drugą porozmawiać z pacjentem. Podejście jakie reprezentują bardzo jest podobne do tego jak lekarze traktują pacjenta, przedmiotowo a nie podmiotowo.
Ja mieszkam w choladji lekarze czy pielegnjarki podajom reke z usmiechemvwychodzom po pacjeta na korytasz proszom do gabinetu ,ludzie som pszyjaznj8 dla siebie ,nie znajoc mowiom chalo do siebie jak sie mijajom,polacy musieli by sie nauczyc grzecznosci do pacietow,taka jest prawda czujom sie panami ,
Śmiejesz się z Glapy, a sam zarzucasz suchary i sposób bycia (w sensie wygłupy) wyrośniętej gimbazy, a przecież widać, że ten etap już dawno za Tobą. Chyba ;) Dobrze się wypowiadasz, mniej wygłupiania się "na siłę", no chyba że to kanał z grupą docelową nastolatków
Kolejna sytuacja:
Szpital w Łodzi oddział neurologii pacjent po udarze.
Pielęgniarka do nas studentów.
- co nie macie co robić bo TK jest uszkodzone...
- te Lewandowski zesrał byś się bo przynajmniej mieliby co do roboty...🤯
- a w sumie to Ja nawet nie wiem jak się nazywasz 🤦🤬
Kolejna akcja.
Oddział neurologii...
Pan chce wejść do Żony na odwiedziny.
Pielęgniarka widząc Pana:
- te kur** nie umiesz czytać !? Wypier**** się uczyć i dopiero wejdź na oddział.
Zaznaczam, że krzyczała do niego przez cały odcinek