Również grałem ... w tej samej drużynie do Navarro :) To co opisał MG i Navarro to prawda. Sporo gramy ale nigdy nie mieliśmy takiego szczęścia do rzutów (3 krytyczne sukcesy pod rząd) przy jednoczesnym pechu MG (baaarrdzo złe rzuty) ... na nasze szczęście :) Mój bohater miał pecha i oblał wyczucie magii we wspomnianej lampie w konsekwencji czego stanął w płomieniach a wraz z nim cały budynek. Co ostatecznie wyszło na plus bo na tej samej imprezie byli ludzie z bandy Troga z zamiarem otrucia całej drużyny - co wyszło po kampanii. Warto tu podkreślić że nasz MG nie bierze jeńców :) Po pierwszej trudnej walce z ludźmi Siga byliśmy mocno poobijani i jasne było że nie damy rady grupie Torga. Nie sztuką było pójść na pewną śmierć ... stąd zwrócenie sięo pomoc do łowcy czarownic . Ta przygoda to kwintesencja intryg i groteski w klimacie Warhammera. Owłosiony kislewczyk Oran Gutan, łowca czarownic Gertrud Wichter czy pretendent do mistrza nielegalnych walk Arnold to tylko kilka z wielu przykładów bogatej palety BNów ;) Decyzji do podjęcia było tyle, że nie dało rady ogarnąć wszystkiego. Mieliśmy pełen wachlarz porażek i sukcesów przy ogromnej dawce szczęścia. Jedna z ciekawszych kampanii jakie miałem okazje grać. Serdecznie polecam.
oj tak... pożar wzniecony przez samozapłon Twojego ogra był fantastyczny 😆... jak spieprzałem z płonącego budynku to zastanawiałem się kto tam sobie podśpiewuje w piwnicy "... dla ciebie spalam się...." 🤣 ... dzięki Oppo ...🤗 RiP 🤗
Grałem :) i zgadzam się, że było epicko… nie przypominam sobie tak fartownych naszych (BG) rzutów na żadnej sesji… a kilka już zagrałem ;) … bo to, że nasz drogi MG miał słabe rzuty to jedno… ale trzeba dodać, że nasza nachlana drużyna miała te rzuty bardzo dobre :)… i widziałem już ten uśmieszek na twarzy Łukasza, kiedy pytał nas czy wystawiamy warty na tą noc… naturalnie nie wystawiliśmy ;) wszyscy narąbani (w tym dwóch z nas po nieudanym teście wytrzymałości z ujemnymi modyfikatorami do testów) … i na dodatek w okrojonym składzie … bo nasz biedny kapłan miał leżakowanie (w zupełnie innym miejscu) po ataku jakiegoś pojeba a mag pilnował czy na pewno będzie miał spokojny sen - więc w sumie to dwóch z pięciu graczy nie brało udziału w tej skazanej na porażkę potyczce… Zgadzam się również, że to bardzo fajna przygoda była… do tego stopnia, że czułem niedosyt i jakieś tam przekonanie, że szef wszystkich szefów siedzi gdzieś na dworze elektora i to jeszcze wcale nie koniec… Natomiast, żeby odpowiednio się udała (oprócz wspomnianych wcześniej przygotowań - czyli sporo pracy dla MG „przed”) trzeba nastawić się właśnie na jej wielowątkowość i odpowiednie pospinanie tego na bieżąco z poczynaniami BG + pamiętanie o „tykającym zegarze”. MG ma sporo na bani nie tylko przygotowując/uzupełniając pewne braki, ale również w trakcie sesji - więc to spore wyzwanie dla niego, ale też sporo satysfakcji podczas prowadzenia… podsumowując - na pewno warto, ale po dobrym ogarnięciu przez MG :)
Grałem w tej drużynie, której nie powiodło się tak epicko. Byłem tylko na dwóch z czterech sesji więc trochę mnie ominęło, ale i tak bawiłem się świetnie. Ciągle było jakieś napięcie. Z jeden strony poczucie zagrożenia, a z drugiej potrzeba działania żeby jednak uratować to miasto. Odczuwałem to jako taki wyścig z czasem co było bardzo wciągające i przyjemne.
Pomysłowa, pozytywnie zakręcona sesja.
Również grałem ... w tej samej drużynie do Navarro :) To co opisał MG i Navarro to prawda. Sporo gramy ale nigdy nie mieliśmy takiego szczęścia do rzutów (3 krytyczne sukcesy pod rząd) przy jednoczesnym pechu MG (baaarrdzo złe rzuty) ... na nasze szczęście :) Mój bohater miał pecha i oblał wyczucie magii we wspomnianej lampie w konsekwencji czego stanął w płomieniach a wraz z nim cały budynek. Co ostatecznie wyszło na plus bo na tej samej imprezie byli ludzie z bandy Troga z zamiarem otrucia całej drużyny - co wyszło po kampanii. Warto tu podkreślić że nasz MG nie bierze jeńców :) Po pierwszej trudnej walce z ludźmi Siga byliśmy mocno poobijani i jasne było że nie damy rady grupie Torga. Nie sztuką było pójść na pewną śmierć ... stąd zwrócenie sięo pomoc do łowcy czarownic .
Ta przygoda to kwintesencja intryg i groteski w klimacie Warhammera. Owłosiony kislewczyk Oran Gutan, łowca czarownic Gertrud Wichter czy pretendent do mistrza nielegalnych walk Arnold to tylko kilka z wielu przykładów bogatej palety BNów ;)
Decyzji do podjęcia było tyle, że nie dało rady ogarnąć wszystkiego. Mieliśmy pełen wachlarz porażek i sukcesów przy ogromnej dawce szczęścia. Jedna z ciekawszych kampanii jakie miałem okazje grać. Serdecznie polecam.
oj tak... pożar wzniecony przez samozapłon Twojego ogra był fantastyczny 😆... jak spieprzałem z płonącego budynku to zastanawiałem się kto tam sobie podśpiewuje w piwnicy "... dla ciebie spalam się...." 🤣 ... dzięki Oppo ...🤗 RiP 🤗
Grałem :) i zgadzam się, że było epicko… nie przypominam sobie tak fartownych naszych (BG) rzutów na żadnej sesji… a kilka już zagrałem ;) … bo to, że nasz drogi MG miał słabe rzuty to jedno… ale trzeba dodać, że nasza nachlana drużyna miała te rzuty bardzo dobre :)… i widziałem już ten uśmieszek na twarzy Łukasza, kiedy pytał nas czy wystawiamy warty na tą noc… naturalnie nie wystawiliśmy ;) wszyscy narąbani (w tym dwóch z nas po nieudanym teście wytrzymałości z ujemnymi modyfikatorami do testów) … i na dodatek w okrojonym składzie … bo nasz biedny kapłan miał leżakowanie (w zupełnie innym miejscu) po ataku jakiegoś pojeba a mag pilnował czy na pewno będzie miał spokojny sen - więc w sumie to dwóch z pięciu graczy nie brało udziału w tej skazanej na porażkę potyczce…
Zgadzam się również, że to bardzo fajna przygoda była… do tego stopnia, że czułem niedosyt i jakieś tam przekonanie, że szef wszystkich szefów siedzi gdzieś na dworze elektora i to jeszcze wcale nie koniec…
Natomiast, żeby odpowiednio się udała (oprócz wspomnianych wcześniej przygotowań - czyli sporo pracy dla MG „przed”) trzeba nastawić się właśnie na jej wielowątkowość i odpowiednie pospinanie tego na bieżąco z poczynaniami BG + pamiętanie o „tykającym zegarze”. MG ma sporo na bani nie tylko przygotowując/uzupełniając pewne braki, ale również w trakcie sesji - więc to spore wyzwanie dla niego, ale też sporo satysfakcji podczas prowadzenia… podsumowując - na pewno warto, ale po dobrym ogarnięciu przez MG :)
Grałem w tej drużynie, której nie powiodło się tak epicko. Byłem tylko na dwóch z czterech sesji więc trochę mnie ominęło, ale i tak bawiłem się świetnie. Ciągle było jakieś napięcie. Z jeden strony poczucie zagrożenia, a z drugiej potrzeba działania żeby jednak uratować to miasto. Odczuwałem to jako taki wyścig z czasem co było bardzo wciągające i przyjemne.
Dzięki za ciekawe omówienie.
Zawsze mam problem z tym aby ustalić ile stopni ma mieć wspomniany zegar.