Dobrze że poruszacie takie kwestie. Czytałam co trzeba zrobić po poronieniu w razie czego i komu o tym nie powiem to każdy mówi że jestem nienormalna, że zawracam sobie głowie takimi rzeczami zamiast się cieszyć. A przecież gdy ktoś roni to ostatnia rzecz jaką jest to zastanawiaja się jak ma postąpić, aby mieć prawo do macierzyńskiego lub wypłaty z polisy ubezpieczeniowej
Dziewczyny opowiem Wam o moim poronieniu za granicą. To był 6 tydz ciąży w Irlandii. Dowiedziałam się że to będzie niestety poronienie bo zarodek się nie rozwija więc kazano mi iść do szpitala jak pojawi się pierwsze krwawienie. Po paru dniach pod wieczór zaczęło się...krew i skurcze zginające w pół. Jestem w szpitalu. Od przekroczenia progu otoczona opieka z każdej strony. Po pierwsze natychmiastowe znieczulenie, po drugie mąż mógł być i był przy mnie bezustannie. Personel był dla nas przemiły. Po poronieniu dostałam osobny pokój. Ok bo był dostępny ale powiedziano mi że jeśli nie będzie osobnego pokoju to wyślą mnie do domu razem z pielęgniarka żebym nie musiała leżeć na jednej sali z kobietami po porodzie...W tym osobnym pokoju mąż mógł być ze mną bez przerwy. Czyli od tego pamiętnego wieczoru przez noc i kolejny dzień bo trzymali mnie w szpitalu 24h. Miało być dłużej ale chciałam do domu wiec poszłam. Po nocy i badaniach przyszła do nas pani psycholog. Najpierw rozmawiała osobno ze mna, potem osobno z mężem a potem razem z nami. Dziewczyny mówię Wam ile to nam dało...wszystkie pytania, wątpliwości, rozterki rozwiązane! Miałam do wyboru zostać w szpitalu dłużej na łyżeczkowaniu albo iść do domu z odpowiednimi lekami i przyjść za parę dni na kontrolę. Oczywiście wybrałam to drugie ale przed wypisem przyszła do mnie pani ginekolog z kilkoma wskazówkami i powiedziala ze chce mnie widzieć na oddziale położniczym w ciągu roku. Doradzono mi uczeszczanie na spotkania z psychologiem po poronieniu. Nie chodziłam bo nie potrzebowałam ale pani psycholog ze szpitala dzwoniła do mnie 2 razy w ciągu 6 miesięcy od poronienia żeby spytać czy u mnie ok. Ona dzwoniła też 2 razy do mojego męża żeby spytać jak sobie z tym radzę psychicznie...Dochodze do wniosku że ani wiedza ani wiara w przypadku np poronienia nie ma nic do rzeczy...liczy się empatia i podejście do kobiety...Czyli wszystko zależy od człowieka...W Polsce mam wrażenie że poronienie to jest po pierwsze jakieś tabu a po drugie się to bagatelizuje i olewa kobietę która tego doświadczyła zarówno w szpitalu jak i w rodzinie. Nie lubię tego powiedzenia że 'Polska jest 100 lat za murzynami' ale porównując z małą jak to niektórzy mówia 'owcza' wyspa jaka jest Irlandia muszę stwierdzić że mentalnie Polacy odbiegają od reszty świata i powinniśmy czerpać wzorce z tzw 'zachodu.' Pozdrawiam wszystkie kobitki które doświadczyły poronienia na każdym etapie ciąży. Łączę się z Wami w bolu, myślę o Was i trzymam kciuki!
Nie mówi się o poronieniu. Rok 2002, duże miasto, znany szpital położniczy. Moja nieplanowana ciąża. 13 tydzień. 10 dni pod kroplówkami. Obok kobiety w ciąży. Poronienie. Zabieg. Pamiętam zimne wszystko, narzędzia we mnie, pielęgniarki, gabinet szpitalny, metalowe narzędzia, stal. Potem powrót na salę. I powrót do domu. Zwolnienie, nie wiem ile tygodni, nie pamiętam. Ja bez emocji, normalnie i że trudno. I nagle po kilku dniach zaczęłam wyć tak, jak wyje zwierzę, wyć, ja 26letnia wykształcona kobieta z planami na życie zupełnie inne niż macierzyństwo, ja usiadłam skulona w kącie i zaczęłam wyć, to było poza mną, popękały mi kąciki ust od krzyku, chciałam przestać żyć, ciągle słyszałam odgłos serduszka mojego dziecka. Skończyło się wezwaniem karetki, kaftanem bezpieczeństwa i jakimś zastrzykiem na uspokojenie. Potem kilka tygodni i wróciłam do formy. Nikt nigdy ze mną o tym nie rozmawiał, ani lekarz, pielęgniarki, przyjaciółki czy mama. Ja też nie potrafiłam. Wywyłam to wtedy, bo to nawet nie był płacz tylko straszne wycie. Zaszłam w kolejną ciążę za chwilę i urodziłam syna.
Jako osoba, która doświadczyła poronienia na dość późnym etapie ciąży (5 msc), najbardziej bolało i cały czas boli, to że czułam się mocno zlekceważona przez lekarzy w trakcie ciąży. Nikt nie brał moich objawów na poważnie, każdy się skupiał, że po 12 tygodniu to już bezpiecznie przecież... 🙄 A po poronieniu totalny brak empatii, brak wyjaśnienia, po prostu tak się zdarza i tyle, a mi się świat zawalił.
Dokładnie tak.. ja - 4 m-ąc, pokochałam to dziecko, było drugie, śledziłam jego wielkość, a ciotka mojego męża - "no co ty tak przeżywasz, przecież kobiety usuwają ciąże"... nóż w serce, zamknęłam się w sobie. Brak edukacji, brak empatii, brak współodczuwania....
Poronienie jest stratą, ale nie można się poddawać. Nie zaszkodzi wspomagać się pomiarami lh w celu wyznaczania płodności. Mi pomaga monitor Afrodyta Smart, a zapisy cyklu pokazuję ginekologowi na wizytach
Poszłam do ginekolożki na kontrolę po poronieniu w 10 tygodniu. Ona w ogóle zanegowała to, że byłam w ciąży, bo nie przedstawiłam jej wyniku badania krwi betaHCG. Test ciążowy to nie był dla niej "dowód", że byłam w ogóle w ciąży i co... nie dała mi prawa w ogóle pytać "co dalej, proszę sprawdzić czy wszystko ze mną ok"... Chciałam ją popytac o różne sprawy, ale zignorowała mnie wychodząc, bo musiała siku... Jak się potem dowiedziałam, ta pani miała już wtedy sądowy zakaz odbierania porodów...
Moj Boże... bardzo Pani współczuję:( mam nadzieje, ze czuje się juz Pani lepiej. To jest Dzieciątko i dla mamy ktora miala je pod sercem to cały świat...
@@AnnaAnna-mb5xw Wie Pani, to naprawdę było wcześnie i bardziej w kategoriach rozczarowania niż poczucia utraty DZIECKA. Ale właśnie zabrakło nawet podstawowej otwartości na problem. Jakby Pani przyszła na ostry dyżur bez nogi, a ktoś kazał Pani udowodnić, że ją Pani straciła. Nie wyobrażam sobie co przeżywała ta pacjentka, w związku z którą ta lekarka była skazana...
@@magorzatap.4739 Ma Pani rację, biedna ta pacjentka. Straszne... Czasami się zastanawiam, czy dla niektórych lekarzy to jest już taki "chleb powszedni", że traktują pacjentów jak numerek z kolejki. Owszem zdarzają się i wspaniali lekarze, ale rzadziej. Przecież nie wymyśliłaby sobie Pani ciąży i poronienia. Serdecznie Panią pozdrawiam i życzę dużo zdrowia. Jestem po 3 poronieniach, pierwsze w 7tc, więc Pani będąc w 10tym wiedziała o tym na pewno, nikomu nie trzeba niczego udowadniać
@@AnnaAnna-mb5xw jestem dość gruboskórna chyba, bo serduszka nie zdążyły się wykształcić i nie przeszły tej psychologicznej granicy... (poronienia były dwa, jedno po drugim, do 10 tygodnia). Ale już same nadzieję i to, co się dzieje z ciałem jest szokujące i traumatyzujące... Pani sama pewnie wie... Mnie ratowało to, że pierwsza moja ciąża była zdrowa i donoszona szczęśliwie, choć doświadczenia w klinice pod koniec to też niezła historia... Z kolei czwarta ciąża też szczęśliwie donoszona i Owoc idzie do przedszkola w tym roku... Więc uszy do góry i proszę brać, co życie daje! Po latach warto spojrzeć na to, co dał los i znaleźć w tym jakiś sens, cokolwiek otrzymaliśmy.
Dziękuję bardzo za tą rozmowę, szkoda że tak późno trafiłam na te informacje Ale to cala prawda, do mnie psycholog przyszła jak akurat miałam największe bóle i nie byłam w stanie rozmawiać, lekarze zaproponowali badania genetyczne ale były bardzo drogie
Zgadzam się, że małą mamy wiedzę o człowieku w ogóle. Mam jednak wrażenie, że łatwo jest znaleźć winnego - system edukacji. Nie jest on doskonały, rzeczywiście, ale trudno sobie wyobrazić, że w szkole nawet ponadpodstawowej, znajdzie się przestrzeń dla tego typu tematów. I że odbiorcy będą zainteresowani. Bo rzadko są zajęciami nieobowiązkowymi. Młodzi ludzie w wieku 15-18 lat raczej uważają, że temat ich nie dotyczy. Może trzeba wprowadzić przedmiot, np. podstawy psychologii? Ale status tego przedmiotu będzie słaby, no i trudno będzie go włączyć w system oceniania, rozliczania i takich formalnych spraw.
Dlaczego mowa tylko o poronieniu? Co ze stratą z powodu ciężkich wad dziecka? O tym zupełnie sie nie mówi.. Wiele osób myśli ze okey jest ryzyko poronienia do końca pierwszego trymestru a jak ten czas minie to wydaje sie, że wszystko będzie juz dobrze. Ja straciłam syna z powodu ciężkiej wady serca 22 t 5dzien, poród wywołany, ciąża przerywana, ja musiałam podjąć tą decyzję. Kto mowi o takich o takich tragediach? Na drugim USG można zobaczyć wiele wad które były niewidoczne wcześnie ALE na to nikt nie przygotowuje....
Brakuje podstawowych rzeczy, ksiądz zawsze się znajdzie... Dobra rozmowa, tak wyobrażam sobie idealna osobę wspierającą, dziękuję p. Joannie
Bardzo potrzebna rozmowa ! Gratulacje 😊
Bardzo mądra Pani psycholog. Ważne słowo "granice".
Dobrze że poruszacie takie kwestie. Czytałam co trzeba zrobić po poronieniu w razie czego i komu o tym nie powiem to każdy mówi że jestem nienormalna, że zawracam sobie głowie takimi rzeczami zamiast się cieszyć. A przecież gdy ktoś roni to ostatnia rzecz jaką jest to zastanawiaja się jak ma postąpić, aby mieć prawo do macierzyńskiego lub wypłaty z polisy ubezpieczeniowej
Dziewczyny opowiem Wam o moim poronieniu za granicą. To był 6 tydz ciąży w Irlandii. Dowiedziałam się że to będzie niestety poronienie bo zarodek się nie rozwija więc kazano mi iść do szpitala jak pojawi się pierwsze krwawienie. Po paru dniach pod wieczór zaczęło się...krew i skurcze zginające w pół. Jestem w szpitalu. Od przekroczenia progu otoczona opieka z każdej strony. Po pierwsze natychmiastowe znieczulenie, po drugie mąż mógł być i był przy mnie bezustannie. Personel był dla nas przemiły. Po poronieniu dostałam osobny pokój. Ok bo był dostępny ale powiedziano mi że jeśli nie będzie osobnego pokoju to wyślą mnie do domu razem z pielęgniarka żebym nie musiała leżeć na jednej sali z kobietami po porodzie...W tym osobnym pokoju mąż mógł być ze mną bez przerwy. Czyli od tego pamiętnego wieczoru przez noc i kolejny dzień bo trzymali mnie w szpitalu 24h. Miało być dłużej ale chciałam do domu wiec poszłam. Po nocy i badaniach przyszła do nas pani psycholog. Najpierw rozmawiała osobno ze mna, potem osobno z mężem a potem razem z nami. Dziewczyny mówię Wam ile to nam dało...wszystkie pytania, wątpliwości, rozterki rozwiązane! Miałam do wyboru zostać w szpitalu dłużej na łyżeczkowaniu albo iść do domu z odpowiednimi lekami i przyjść za parę dni na kontrolę. Oczywiście wybrałam to drugie ale przed wypisem przyszła do mnie pani ginekolog z kilkoma wskazówkami i powiedziala ze chce mnie widzieć na oddziale położniczym w ciągu roku. Doradzono mi uczeszczanie na spotkania z psychologiem po poronieniu. Nie chodziłam bo nie potrzebowałam ale pani psycholog ze szpitala dzwoniła do mnie 2 razy w ciągu 6 miesięcy od poronienia żeby spytać czy u mnie ok. Ona dzwoniła też 2 razy do mojego męża żeby spytać jak sobie z tym radzę psychicznie...Dochodze do wniosku że ani wiedza ani wiara w przypadku np poronienia nie ma nic do rzeczy...liczy się empatia i podejście do kobiety...Czyli wszystko zależy od człowieka...W Polsce mam wrażenie że poronienie to jest po pierwsze jakieś tabu a po drugie się to bagatelizuje i olewa kobietę która tego doświadczyła zarówno w szpitalu jak i w rodzinie. Nie lubię tego powiedzenia że 'Polska jest 100 lat za murzynami' ale porównując z małą jak to niektórzy mówia 'owcza' wyspa jaka jest Irlandia muszę stwierdzić że mentalnie Polacy odbiegają od reszty świata i powinniśmy czerpać wzorce z tzw 'zachodu.' Pozdrawiam wszystkie kobitki które doświadczyły poronienia na każdym etapie ciąży. Łączę się z Wami w bolu, myślę o Was i trzymam kciuki!
Nie mówi się o poronieniu. Rok 2002, duże miasto, znany szpital położniczy. Moja nieplanowana ciąża. 13 tydzień. 10 dni pod kroplówkami. Obok kobiety w ciąży. Poronienie. Zabieg. Pamiętam zimne wszystko, narzędzia we mnie, pielęgniarki, gabinet szpitalny, metalowe narzędzia, stal. Potem powrót na salę. I powrót do domu. Zwolnienie, nie wiem ile tygodni, nie pamiętam. Ja bez emocji, normalnie i że trudno. I nagle po kilku dniach zaczęłam wyć tak, jak wyje zwierzę, wyć, ja 26letnia wykształcona kobieta z planami na życie zupełnie inne niż macierzyństwo, ja usiadłam skulona w kącie i zaczęłam wyć, to było poza mną, popękały mi kąciki ust od krzyku, chciałam przestać żyć, ciągle słyszałam odgłos serduszka mojego dziecka. Skończyło się wezwaniem karetki, kaftanem bezpieczeństwa i jakimś zastrzykiem na uspokojenie. Potem kilka tygodni i wróciłam do formy. Nikt nigdy ze mną o tym nie rozmawiał, ani lekarz, pielęgniarki, przyjaciółki czy mama. Ja też nie potrafiłam. Wywyłam to wtedy, bo to nawet nie był płacz tylko straszne wycie. Zaszłam w kolejną ciążę za chwilę i urodziłam syna.
Jako osoba, która doświadczyła poronienia na dość późnym etapie ciąży (5 msc), najbardziej bolało i cały czas boli, to że czułam się mocno zlekceważona przez lekarzy w trakcie ciąży. Nikt nie brał moich objawów na poważnie, każdy się skupiał, że po 12 tygodniu to już bezpiecznie przecież... 🙄
A po poronieniu totalny brak empatii, brak wyjaśnienia, po prostu tak się zdarza i tyle, a mi się świat zawalił.
Dokładnie tak.. ja - 4 m-ąc, pokochałam to dziecko, było drugie, śledziłam jego wielkość, a ciotka mojego męża - "no co ty tak przeżywasz, przecież kobiety usuwają ciąże"... nóż w serce, zamknęłam się w sobie. Brak edukacji, brak empatii, brak współodczuwania....
Monitorowanie płodności jest ważne, nie zaszkodzi domowa kontrola na termometrze owulacyjnym MySense
Poronienie jest stratą, ale nie można się poddawać. Nie zaszkodzi wspomagać się pomiarami lh w celu wyznaczania płodności. Mi pomaga monitor Afrodyta Smart, a zapisy cyklu pokazuję ginekologowi na wizytach
Poszłam do ginekolożki na kontrolę po poronieniu w 10 tygodniu. Ona w ogóle zanegowała to, że byłam w ciąży, bo nie przedstawiłam jej wyniku badania krwi betaHCG. Test ciążowy to nie był dla niej "dowód", że byłam w ogóle w ciąży i co... nie dała mi prawa w ogóle pytać "co dalej, proszę sprawdzić czy wszystko ze mną ok"...
Chciałam ją popytac o różne sprawy, ale zignorowała mnie wychodząc, bo musiała siku...
Jak się potem dowiedziałam, ta pani miała już wtedy sądowy zakaz odbierania porodów...
Moj Boże... bardzo Pani współczuję:( mam nadzieje, ze czuje się juz Pani lepiej. To jest Dzieciątko i dla mamy ktora miala je pod sercem to cały świat...
@@AnnaAnna-mb5xw Wie Pani, to naprawdę było wcześnie i bardziej w kategoriach rozczarowania niż poczucia utraty DZIECKA. Ale właśnie zabrakło nawet podstawowej otwartości na problem. Jakby Pani przyszła na ostry dyżur bez nogi, a ktoś kazał Pani udowodnić, że ją Pani straciła. Nie wyobrażam sobie co przeżywała ta pacjentka, w związku z którą ta lekarka była skazana...
@@magorzatap.4739 Ma Pani rację, biedna ta pacjentka. Straszne... Czasami się zastanawiam, czy dla niektórych lekarzy to jest już taki "chleb powszedni", że traktują pacjentów jak numerek z kolejki. Owszem zdarzają się i wspaniali lekarze, ale rzadziej.
Przecież nie wymyśliłaby sobie Pani ciąży i poronienia. Serdecznie Panią pozdrawiam i życzę dużo zdrowia. Jestem po 3 poronieniach, pierwsze w 7tc, więc Pani będąc w 10tym wiedziała o tym na pewno, nikomu nie trzeba niczego udowadniać
@@AnnaAnna-mb5xw jestem dość gruboskórna chyba, bo serduszka nie zdążyły się wykształcić i nie przeszły tej psychologicznej granicy... (poronienia były dwa, jedno po drugim, do 10 tygodnia). Ale już same nadzieję i to, co się dzieje z ciałem jest szokujące i traumatyzujące... Pani sama pewnie wie... Mnie ratowało to, że pierwsza moja ciąża była zdrowa i donoszona szczęśliwie, choć doświadczenia w klinice pod koniec to też niezła historia... Z kolei czwarta ciąża też szczęśliwie donoszona i Owoc idzie do przedszkola w tym roku...
Więc uszy do góry i proszę brać, co życie daje! Po latach warto spojrzeć na to, co dał los i znaleźć w tym jakiś sens, cokolwiek otrzymaliśmy.
Dziękuję bardzo za tą rozmowę, szkoda że tak późno trafiłam na te informacje Ale to cala prawda, do mnie psycholog przyszła jak akurat miałam największe bóle i nie byłam w stanie rozmawiać, lekarze zaproponowali badania genetyczne ale były bardzo drogie
Zgadzam się, że małą mamy wiedzę o człowieku w ogóle. Mam jednak wrażenie, że łatwo jest znaleźć winnego - system edukacji. Nie jest on doskonały, rzeczywiście, ale trudno sobie wyobrazić, że w szkole nawet ponadpodstawowej, znajdzie się przestrzeń dla tego typu tematów. I że odbiorcy będą zainteresowani. Bo rzadko są zajęciami nieobowiązkowymi. Młodzi ludzie w wieku 15-18 lat raczej uważają, że temat ich nie dotyczy. Może trzeba wprowadzić przedmiot, np. podstawy psychologii? Ale status tego przedmiotu będzie słaby, no i trudno będzie go włączyć w system oceniania, rozliczania i takich formalnych spraw.
Dlaczego mowa tylko o poronieniu? Co ze stratą z powodu ciężkich wad dziecka? O tym zupełnie sie nie mówi.. Wiele osób myśli ze okey jest ryzyko poronienia do końca pierwszego trymestru a jak ten czas minie to wydaje sie, że wszystko będzie juz dobrze. Ja straciłam syna z powodu ciężkiej wady serca 22 t 5dzien, poród wywołany, ciąża przerywana, ja musiałam podjąć tą decyzję. Kto mowi o takich o takich tragediach? Na drugim USG można zobaczyć wiele wad które były niewidoczne wcześnie ALE na to nikt nie przygotowuje....
Robia sie rozmowy W roku ! Szczygieł zaraz bedzie ladował na dachu budynku!